Skocz do zawartości

[FM2006] Guys in the red... are fighting for win...


Rekomendowane odpowiedzi

@Dr.Strange, Hiszpania obecnie zajmuje 9. miejsce w rankingu, zero sukcesów ostatnio

@wenger, Pace przyszedł do nas z dwutygodniową kontuzją, a teraz próbuje się przystosować do trudniejszych warunków treningowych, jakie mu serwuję i nie może jeszcze złapać optymalnej formy fizycznej

 

 

Fatalny występ przeciw Ukrainie bynajmniej nie oddalił nas znacząco od udziału w Mundialu. Jeśli wygramy bowiem mecz z Danią na wyjeździe, do którego zostało kilka dni to możemy znaleźć się już w strefie barażowej, a może i nawet zdążymy zająć pierwsze miejsce w grupie (które zajmuje właśnie Dania). W meczu tym w składzie wyjściowym zaszła tylko jedna zmiana. Kontuzjowanego Barbosę zastąpił gracz Deportivo, Garcia.

 

 

Gonzalez – D. Sierra, J. Sierra, Gil, Sanchez – Rivas, Adriano, Domingues, Barbosa – Rey, Alvarez

 

Niestety ten mecz pokazał, że Hiszpanie wcale nie są taką siłą, jaką byli jeszcze kilka lat temu. Od pierwszych minut gospodarze narzucili nam swój styl gry i po siedmiu minutach już prowadzili, gdy na listę strzelców wpisał się Ketelsen. Siedem minut później swoją szansę na zdobycie gola miał też dobrze mi znany z Premiership Rasmussen, ale fatalnie przestrzelił. Udało mu się jednak trzy minuty później to, co nie udało wcześniej i dopiął swego, strzelając drugiego gola dla Duńczyków. Odpowiedzieliśmy natychmiast składną akcją, której jednak nie potrafił celnym strzałem z półwoleja zakończyć Rey. W 26 minucie znów było gorąco pod naszą bramką lecz tym razem Gonzalez świetnie obronił strzał Nielsena. W 33 minucie zaś kolejną szansę na gola dla Hiszpanii zmarnował Rey, który nijak nie może przełożyć skuteczności z klubu do reprezentacji. Przed przerwą jeszcze jedną okazję miał Rasmussen lecz tym razem dobrze jego strzał obronił Gonzalez. Drugą połowę rozpoczęliśmy znacznie lepiej. W 50 minucie rezerwowy Arias dokładnie zacentrował na głowę Alvareza i Hiszpan grający w Evertonie zdobył gola kontaktowego. Osiem minut później ponownie było groźnie pod naszą bramką, gdy Gonzalez dwoił się i troił aby tylko uniemożliwił Jenssenowi zdobycie gola. W 62 minucie zaś padł zaskakujący gol wyrównujący dla Hiszpanii, a jego strzelcem był rezerwowy Martinez. Po chwili gospodarze mogli ponownie wyjść na prowadzenie lecz znów nie dali oni rady Gonzalezowi. W 76 minucie jednak rezerwowy Duńczyk, Germer wpisał się na listę strzelców, tym razem nie dając szans naszemu bramkarzowi. Później dwie doskonałe szanse na gola zmarnował Alvarez i koniec końców przegraliśmy to spotkanie.

 

Eliminacje do Mistrzostw Europy, Grupa 6, 8/10, 28.08.2021

Parken, 42185 widzów

[1] Dania – [3] Hiszpania, 3:2 (Ketelsen ‘7, Rasmussen ’18, ALVAREZ ’50, MARTINEZ ’62, Germar ’76)

MoM: Lasse Janssen (Dania)

 

 

Po tych dwóch nieudanych dla mnie meczach reprezentacji Hiszpanii wróciłem do pracy z klubem. Tutaj czekał mnie teraz ważny mecz z Blackburn na wyjeździe. Gospodarze to od dwóch sezonów zupełnie inna drużyna, grająca naprawdę dobry futbol. Zrezygnowali już oni z tego włoskiego catenaccio na rzecz ofensywnego i ładnego dla oka futbolu typowo angielskiego. Ale czy to im wystarczy by nas pokonać? W składzie miejsce kontuzjowanego Parisiego zajął Farag.

 

 

Degre – Siivonen, Bellucci, Matthews, Scotti – Lundberg, Farag, Virtanen, Meyer – Gunnarsson, Okoye

 

Pierwszą okazję strzelecką w tym spotkaniu mieli gospodarze, gdy w 8 minucie naszego bramkarza próbował zaskoczyć oczywiście Costa. W 19 minucie równie groźnie uderzał drugi ze znakomitych napastników, Ruffini, ale i ta próba zakończyła się fiaskiem. Tak samo z resztą jak i ta z 23 minuty, kiedy to jednak strzał Ruffiniego świetnie obronił Degre. Chwilę potem przeprowadziliśmy swój pierwszy groźny atak i od razu zakończył się on bramką, którą zapisał sobie Okoye. W 36 minucie pomocnik gospodarzy, Moretti, doznał kontuzji i musiał opuścić boisko. Przed przerwą jeszcze jedną okazję do zdobycia gola mieli gospodarze lecz nie wykorzystał jej Costa. Po przerwie na boisku w miejsce zmęczonego Faraga pojawił się Mulenga. Pierwszy akcent tej odsłony należał jednak do gospodarzy, gdy w 48 minucie groźnie strzelał Costa, ale na szczęście Degre był na posterunku. W 55 minucie szczęścia próbował Ranieri strzałem z dystansu. Była to próba jednak bardzo nieudana. W 82 minucie rezerwowy napastnik gospodarzy Craveiro miał swoją szansę, ale jego strzał znakomicie obronił Degre. Wreszcie w 88 minucie nasz dżoker w talii, Cardenas, który na boisku pojawił się chwilę wcześniej, popisał się efektownym rajdem i jeszcze efektowniejszym wykończeniem akcji, ustalając wynik meczu.

 

Premiership, 4/38, 08.09.2021

Ewood Park, 22793 widzów

[18] Blackburn – [5] Luton, 0:2 (OKOYE ’31, CARDENAS ’88)

MoM: Mike Matthews (Luton Town)

Odnośnik do komentarza
Jak wyglądają szanse na awans z grupy eliminacyjnej?

Trzeba wygrać z Islandią i Estonią i liczyć na potknięcia Ukrainy i przede wszystkim Danii...

 

 

Kilka dni później musieliśmy grać kolejne już spotkanie ligowe. Tym razem czekało na nas Nottingam Forrest, które zaskakująco dobrze, jak na beniaminka, zaczęło sezon, plasując się po czterech meczach na trzeciej pozycji w Premiership. Pytanie, czy to przypadek, czy gracze Nottingham rzeczywiście grają tak dobrze. Odpowiedź na nie poznamy po meczu.

 

 

Degre – Siivonen, Bellucci, Matthews, Scotti – Lundberg, Farag, Virtanen, Meyer – Gunnarsson, Okoye

 

Rzeczywiście było coś w tej drużynie naszych rywali co mogło się podobać kibicom. Ale nie naszym, którzy po pierwszych minutach dawali już oznaki swojego niezadowolenia na widok graczy beniaminka, którzy klepali nas jak chcieli. I choć co chwila odpowiadaliśmy groźnymi atakami, zwłaszcza Okoye, który w ofensywie próbował często, ale raczej mało skutecznie, bo dzielnie radził sobie Collins, to goście byli wyraźnie lepsi. Na efekty nie trzeba było długo czekać. W 17 minucie Mach strzelił gola z podania Collinsa i zrobiło się bardzo nieciekawie. Natychmiast spróbowaliśmy odrobić straty lecz strzał Okoye z 21 minuty był niecelny. W 33 minucie mogliśmy stracić drugiego gola, gdy groźnie uderzał Gray. Piłka minimalnie przeleciała nad poprzeczką. W 42 minucie okazję na swojego drugiego gola w meczu zmarnował Mach, posyłając piłkę nad poprzeczką w bezpośrednim pojedynku z Degre. Drugą połowę zaczęliśmy ofensywnie od akcji w 50 minucie, kiedy szarżował na lewym skrzydle rezerwowy Mulenga lecz jego strzał padł łupem Collinsa. W 67 minucie groźnie zrobiło się pod naszą bramką, gdy Degre musiał nas ratować przed stratą gola po strzale Macha, a ja zaczynałem się niecierpliwić. Wreszcie w 72 minucie moja tajna broń w osobie Cardenasa wypaliła i Kolumbijczyk doprowadził do remisu. Trzy minuty później zaś broń wypaliła po raz drugi i tym razem już był to gol na wagę prowadzenia. Świetną asystą popisał się Lundberg. W 82 minucie chytry strzał Gunnarssona zdołał obronić Collins, podobnie jak jeszcze jedną próbę Islandczyka z końcówki spotkania, ale nie wpłynęło to już na wynik.

 

Premiership, 5/38, 11.09.2021

Kenilworth Road, 18557 widzów

[2] Luton – [3] Nottingham Forrest, 2:1 (Mach ’17, CARDENAS ’72, CARDENAS ’75)

MoM: Mark Collins (Nottigham Forrest)

 

 

Nie minęło wiele czasu, a już rozpoczynaliśmy walkę o europejskie pucharu na poziomie fazy grupowej Ligi Mistrzów. Naszym pierwszym rywalem miał być grecki Panathinaikos, z którym mamy rachunki do wyrównania za miniony sezon. W składzie na to spotkanie zabrakło kontuzjowanego Gunnarssona, który pewnie i tak by nie zagrał, bo jego nieskuteczność na początku sezonu zaczęła mi działać na nerwy. Zastąpił go Ekola. Poza w tym miejsce niezgłoszonego do Ligi Mistrzów Farag wskoczył Mulenga.

 

 

Degre – Siivonen, Bellucci, Matthews, Scotti – Lundberg, Mulenga, Virtanen, Meyer – Ekola, Okoye

 

Zaczęliśmy ofensywnie, jak to czasem mamy w zwyczaju i w 3 minucie już Lundberg mógł strzelić bramkę, ale minimalnie chybił. Trzy minuty później również znakomitej okazji nie wykorzystał Okoye, a w18 minucie tyleż mocno co niecelnie uderzał Ekola. W 26 minucie mocny strzał z półwoleja Meyera obronił pewnie Meyer. W 33 minucie dwójkowa akcja Ekoli i Okoye była bliska powodzenia, jednak po strzale Szweda piłka zatrzymała się tylko na bocznej siatce. Minutę później strzał Okoye obronił znów ten niesamowity Apostolakis. A w 45 minucie pierwszy groźny kontratak Greków od razu zakończył się bramką, którą strzelił Labrapoulos. W drugiej połowie nadal atakowaliśmy, ale nadal nic z tych ataków nie wynikało. Tak jak choćby w 56 minucie, gdy niecelnie strzelał Ekola, albo gdy dwie minuty później uderzenie Szweda bronił Apostolakis. Nawet Cardenas, który nawiasem mówiąc, miał tylko jedną sytuację w drugiej połowie, nie potrafił pokonać bramkarza gości i ponieśliśmy porażkę z drużyną, która oddała tylko jeden groźny strzał na bramkę Degre, gdy my oddaliśmy ich szesnaście…

 

Liga Mistrzów, Grupa E, 1/6, 15..09.2021

Kenilworth Road, 14824 widzów

[ANG] Luton – [GRE] Panathinaikos, 0:1 (Labrapoulos ‘45+1)

MoM: Vasilis Iannou (Panathinaikos)

Odnośnik do komentarza

Mimo fatalnej skuteczności w meczu z Panathinaikosem w meczu Ligi Mistrzów nie zdecydowałem się na zmianę formacji ataku na mecz ligowy z Aston Villą wierząc, że tamto spotkanie to był tylko wypadek przy pracy. Dlatego też w tym meczu nie zmieniłem żadnego ogniwa w porównaniu z poprzednim spotkaniem.

 

 

Degre – Siivonen, Bellucci, Matthews, Scotti – Lundberg, Mulenga, Virtanen, Meyer – Ekola, Okoye

 

Zaczęliśmy ten mecz całkiem nieźle. Przycisnęliśmy rywali zmusiliśmy ich do grania, tak jak my tego chcemy. Efekty przyszły szybciej niż myślałem, bowiem w 7 już minucie Mulenga wykorzystał dokładne podanie od Okoye i pewnym strzałem obok bramkarza wyprowadził nas na prowadzenie. W 16 minucie mieliśmy drugą szansę na bramkę lecz tej nie wykorzystał Meyer, uderzając piłkę mocno, ale też bardzo niecelnie. W 20 minucie kolejny mocny strzał autorstwa tym razem Lundberga wylądował poza bramką bramkarza Aston Villi. Pięć minut później kontratak przeprowadzili gospodarze i fatalny błąd Bellucciego mógłby się dla nas fatalnie skończyć, gdy zabrał mu piłkę Guarini i oddał mocny strzał na naszą bramkę. Uratował nas jednak niezawodny Degre. Po chwili kolejną szansę na zdobycie gola zmarnował Okoye, a w 44 minucie to gospodarze mogli doprowadzić do wyrównania, ale w ostatniej chwili piłkę Smithowi zabrał Scotti. Druga połowa zaczęła się dla nas jednak bardzo nieudanie od szybko straconej bramki, gdy na listę strzelców wpisał się Kastner. Bardzo długo nie mogliśmy nic zrobić, aby zmienić ten stan rzeczy. Dopiero w 71 minucie ponownie zmusiliśmy Malego do obronny strzału Meyera z rzutu wolnego. Trzy minuty później następną szansę zmarnował Okoye, tak samo jak w 79 minucie. W 86 minucie Maly obronił też strzał rezerwowego Kalu, tak samo jak dwie minuty później. I to by było na tyle.

 

Premiership, 6/38, 19.09.2021

Villa Park, 42534 widzów

[6] Aston Villa – [2] Luton, 1:1 (MULENGA ‘7, Kastner ’47)

MoM: Roman Maly (Aston Villa)

 

 

Oczekiwanie w nieskończoność, aż napastnicy się przebudzą zaczęło mnie lekko drażnić i dlatego też na spotkanie z Plymouth od pierwszej minuty na boisku pojawił się Cardenas, którego partnerem w linii ataku został po raz pierwszy Pace. Poza tym składu nie zmieniałem, bo wszystkie inne formacje działają bez zarzutu.

 

 

Degre – Siivonen, Bellucci, Matthews, Scotti – Lundberg, Mulenga, Virtanen, Meyer – Cardenas, Pace

 

Generalnie nie było tajemnicą, że Duda w tym meczu będzie miał sporo pracy. Zaczęło się już w 4 minucie, gdy obronił on pierwszy strzał Lundberga. Potem trzy minuty później interweniował po strzale głową Matthewsa. W 13 minucie był jednak bezsilny wobec mocnego i precyzyjnego strzału Cardenasa, który z kolei otrzymał dobre podanie od Meyera. Siedem minut później goście niespodziewanie wyrównali za sprawą strzału życia Aylena z dwudziestu kilku metrów. Ich radość z remisu nie trwała jednak długo, bo już trzy minuty późnej ponownie wyszliśmy na prowadzenie, gdy pewnie jedenastkę, podyktowaną za faul na Pace, zamienił na gola Meyer. W 27 minucie kolejną szansę miał Lundberg lecz i teraz niecelnie uderzał. Po przerwie zaraz świetną szansę miał Cardenas, ale nie potrafił strzelić bramki mimo naprawdę wybornej sytuacji, w jakiej się znalazł. W 55 minucie Duda znakomicie obronił strzał Bellucciego, który gdzieś tam się zapędził pod bramkę przeciwnika. W 61 minucie raz jeszcze próbował Lundberg bo podobno do trzech razy sztuka, ale nie w tym meczu. Po chwili goście przeprowadzili zmianę bramkarza, wpuszczając Murraya w miejsce kontuzjowanego Dudy. I trzeba przyznać, że tylko fantastyczna postawa tego młokosa sprawiła, że goście nie schodzili z boiska z dwucyfrowym bagażem goli. Bramkarz ten bowiem w końcówce meczu wyciągał wszystkie strzały lecące w światło jego bramki.

 

Premiership, 7/38, 25.09.2021

Kenilworth Road, 27774 widzów

[2] Luton – [16] Plymouth, 2:1 (CARDENAS ’13, Aylen ’20, MEYER (k) ’23)

MoM: Jamie Murray (Plymouth)

Odnośnik do komentarza
Zawsze będziesz pisał tylko jedną część dziennie?

Raczej tak, bo to z myślą o tych, co niecodziennie odwiedzają opka, a nie chcę, żeby po kilku dniach mieli do przeczytania 20 stron A4 :)

Dania u mnie to światowa potęga kwasny.gif Raczej trudno liczyć na ich potknięcia

U mnie też. Dość powiedzieć, że pół składu Danii gra w Premiership, a takie nazwiska jak Rasmussen, Kastner czy Jenssen wywołują u mnie ciarki :|

 

 

Przed meczem z Werderem w Bremie (z którym nota bene też mamy rachunki do wyrównania) miałem nie lada problem, bowiem kontuzji doznali obaj moi podstawowi środkowi pomocnicy. Zdecydowałem się zatem w obliczu tej sytuacji na skompletowanie środka Frimpong – Lundberg, a na prawej pomocy zagrać miał po raz pierwszy w tym sezonie Galante. Czy to przyniesie dobry efekt, zobaczymy.

 

 

Degre – Siivonen, Bellucci, Matthews, Scotti – Galante, Mulenga, Lundberg, Frimpong – Cardenas, Pace

 

Pierwszą groźną akcję w meczu przeprowadzili gospodarze, gdy w 7 minucie naprawdę groźnie strzelał Seltz. Potem jednak to my zaatakowaliśmy bramkę rywala i to skuteczniej, bo w 13 minucie Cardenas strzelił tak, że bramkarz niemiecki nie mógł tego obronić i mogliśmy się cieszyć z prowadzenia. Prowadzenia, które trwało jednak tylko dwie minuty. Po tym czasie Marquadt przeprowadził dwójkową akcję ze Storeyem, a mój były podopieczny z Carlisle pokonał Degre mocnym strzałem. W 26 minucie odpowiedzieliśmy na to kolejnym golem. Na listę strzelców wpisał się Galante, dla którego był to gol w pierwszym występie w tym sezonie. Trzy minuty później gospodarze odpowiedzieli groźną akcją i strzałem głową Seltza, lecz takie uderzenie nie mogło sprawić trudności Degre.w 35 minucie ponownie zaatakowali gospodarze, akcję kończył Franz, ale uczynił to bardzo niedokładnie, podobnie z resztą jak i pięć minut później. Drugą połowę rozpoczęliśmy od zmarnowanej przez Matthewsa okazji w 51 minucie. Potem długo nic się nie działo, aż w 72 minucie groźnie na naszą bramkę strzelał Seltz. Pięć minut później odpowiedzieliśmy szybkim kontratakiem i wykończeniem akcji przez Cardenasa, ale zabrakło Kolumbijczykowi kilku centymetrów, żeby zmieścić piłkę w siatce. Wreszcie jednak w doliczonym czasie gry dopięliśmy swego i ustaliliśmy wynik meczu strzelając trzeciego gola, którego zapisał sobie rezerwowy Grossi, który na boisku pojawił się około 80 minuty. Asystentem przy tym golu był również rezerwowy Kalu.

 

Liga Mistrzów, Grupa E, 2/6, 28.09.2021

Wesserstadion, 35492 widzów

[NIE] Werder – [ANG] Luton, 1:3 (CARDENAS ’13, Storey ’15, GALANTE ’26, GROSSI ‘90+1)

MoM: Juan Camilo Cardenas (Luton Town)

 

 

Teraz na chwilę musiałem zapomnieć o Luton i skupić się na swojej pracy w roli selekcjonera reprezentacji Hiszpanii. Zostały mi dwa mecze do końca eliminacji, jesli nie wywalczę awansu to poddam się do dymisji, nawet gdyby to oznaczało zaledwie kilkumiesięczną przygodę z kadrą hiszpańską. Przed nami teraz mecz ostatniej szansy z Islandią. Jeśli wygramy to jeszcze będziemy się liczyć w walce o awans.

 

 

Vega – D. Sierra, J. Sierra, Gil, Sanchez – Rivas, Adriano, Domingues, Garcia – Martinez, Alvarez

 

Pierwszą okazję Hiszpanie mieli już w 5 minucie, gdy strzał Gila jakimś cudem obronić zdołał Stefansson. Siedem minut później goście odpowiedzieli atakiem i niegroźnym, na nasze szczęście, strzałem Magnussona. Pięć minut później udało nam się objąć prowadzenie, gdy Garcia wykorzystał dobre podanie od Martineza i strzelił nie do obrony. W 27 minucie asystent przy pierwszej bramce sam wpisał się na listę strzelców, kończąc akcję… Garcii. Po chwili jednak Martinez się nie popisał, nie wykorzystując sytuacji sam na sam ze Stefanssonem. W 36 minucie mocno z dystansu uderzał Domingues, jednak ta próba była nieudana. Po chwili ponownie w roli głównej wystąpił Stefansson, tym razem broniąc strzał Alvareza. Drugą połowę również rozpoczęliśmy agresywnie. W 49 minucie Stefansson musiał się znów wykazać broniąc strzał rezerwowego Ibaneza. Pięć minut później bardzo niecelnie strzelał Domingues, a trzy minuty później jego los podzielił Gil. W 65 minucie raz jeszcze próbował Domingues, ale i ta próba była nieudana. Po chwili Stefansson znów ratował swój zespół, tym razem broniąc strzał rezerwowego Ariasa. W 81 minucie padł z dawna oczekiwany trzeci gol dla Hiszpanii. Strzelił go Alvarez i tym samym ustalił wynik meczu

Eliminacje do Mistrzostw Świata, Grupa 6, 9/10, 02.10.2021

Carlos Belmonte, 16509 widzów

[4] Hiszpania – [5] Islandia, 3:0 (GARCIA ’17, MARTINEZ ’27, ALVAREZ ’81)

MoM: Jesus Fernandes Garcia (Hiszpania)

 

 

Ukraina i Dania też wygrywają...

Odnośnik do komentarza

Nie...

 

 

Szanse na awans zaprzepaściliśmy w poprzednim spotkaniu, bo mimo zwycięstwa inne wyniki się nie ułożyły pod nas i w meczu z najsłabszą w grupie Estonią zagramy tylko o pietruszkę. Zaraz po tym meczu złożę też rezygnację ze stanowiska selekcjonera reprezentacji Hiszpanii.

 

 

Vega – D. Sierra, J. Sierra, Gil, Sanchez – Rivas, Adriano, Domingues, Garcia – Martinez, Alvarez

 

Zaczęliśmy ofensywnie to spotkanie i też trudno było oczekiwać, że słabiutka Estonia będzie w stanie nam w jakikolwiek sposób tego popołudnia zagrozić. W 7 minucie pierwszą okazję do zdobycia gola miał Garcia. Pięć minut później znakomitej szansy w sytuacji sam na sam z bramkarzem estońskim nie wykorzystał Martinez, a cztery minuty później, co ciekawe, goście przeprowadzili groźny atak, zakończony strzałem, niecelnym bo niecelnym ale jednak, Muustonena. W 21 minucie Martinez zabrał piłkę Henno, popędził z nią w kierunku bramki i oddał mocny strzał, dając nam prowadzenie. Była to ostatnia na dobrą sprawę groźna sytuacja z pierwszej połowy. Drugą zaczęliśmy słabo i długo nie mogliśmy znaleźć sposobu na bramkarza gości, Ivanova. W 62 minucie próbował strzałem z rzutu wolnego pokonać go rezerwowy Arias lecz i jemu się nie udało. Pięć minut później Martinez potrafił jednak po raz drugi pokonać Estończyka w bramce i tym samym podwyższył on nasze prowadzenie. Jeszcze w doliczonym czasie gry szansę na zwiększenie naszego zwycięstwa miał rezerwowy Ibanez lecz jego strzał głową minął bramkę gości.

 

Eliminacje do Mistrzostw Świata, Grupa 6, 10/10, 02.10.2021

Olimpico de Chapin, Jerez de la Frontiera, 17413 widzów

[4] Hiszpania – [6] Estonia, 2:0 (MARTINEZ ’21, MARTINEZ ’66)

MoM: Jesus Fernandes Garcia (Hiszpania)

 

 

Zgodnie z tym co obiecałem przed meczem (i zresztą już dawno) po spotkaniu z Estonią, po którym ostatecznie zajęliśmy trzecie miejsce w grupie, złożyłem na ręce prezesa hiszpańskiej federacji swoją rezygnację, którą ten przyjął niemal natychmiast. Co ciekawe jednak, kilka dni później Hiszpania ponownie wysłała mi propozycję objęcia reprezentacji, ale tym razem grzecznie odmówiłem. Uznałem, że nie dam rady walczyć z tą drużyną o sukcesy. Powrót do rzeczywistości z Luton oznaczał dla mnie spotkanie wyjazdowe z Leeds. W meczu tym co prawda miałem już do dyspozycji wyleczonych Virtanena i Meyera, ale nie mogłem skorzystać z Bellucciego, który przebywał na zgrupowaniu młodzieżowej reprezentacji Włoch. Na jego pozycji eksperymentalnie zatem miał zagrać Lundberg.

 

 

Ghilardi – Siivonen, Lundberg, Matthews, Scotti – Galante, Mulenga, Meyer, Virtanen – Cardenas, Pace

 

Spotkanie to rozpoczeło się dla nas fatalnie, gdyż już w 5 minucie meczu straciliśmy gola, gdy dobre podanie Ketelsena na bramkę zamienił Rizzi. Cztery minuty później mieliśmy pierwszą okazję do wyrównania, którą jednak zmarnował Galante. Chwilkę później jednak już był remis, gdy gola strzelił Meyer, oczywiście ze stałego fragmentu gry, tym razem był to rzut wolny. W 16 minucie pod bramkę przeciwnika zapędził się Siivonen i nawet oddał strzał lecz był on bardzo niecelny. Sześć minut później szansę na ponowne wyjście gospodarzy na prowadzenie zmarnował Rizzi, strzelając wysoko ponad bramką. W 28 minucie Siivonen dośrodkował w pole karne, a tam piłkę ręką zagrał Cork. Sędzia podyktował rzut karny, który pewnie wykonał Meyer, strzelając swojego drugiego gola w meczu. Gospodarze jeszcze nie zdążyli się otrząsnąć po stracie bramki, a my już cieszyliśmy się z kolejnego trafienia, gdy na listę strzelców, wpisał się, po raz pierwszy w barwach Luton, Pace. W 34 minucie ten włoski napastnik miał drugą szansę na strzelenie gola, lecz tej wykorzystać nie potrafił. Po przerwie nie działo się zbyt wiele ciekawego, bo nastawieni byliśmy już raczej na obronę tego korzystnego wyniku, a rywale tylko od czasu do czasu nam zagrażali, jak choćby w 61 minucie gdy niegroźnie uderzał Novello. W 70 minucie odpowiedzieliśmy jednym z nielicznych w drugiej połowie kontrataków. Nie zamienił go jednak na bramkę Galante. W 81 minucie jeszcze kontuzji doznał pomocnik gospodarzy, de Rosa i ci musieli kończyć mecz w osłabieniu, gdyż wcześniej ich trener wykorzystał limit zmian. W tej sytuacji tym bardziej nie mogli nam nic zrobić.

 

Premiership, 8/38, 16.10.2021

Ellan Road, 38979 widzów

[6] Leeds – [2] Luton, 1:3 (Rizzi ‘5, MEYER ’15, MEYER (k) ’27, PACE ’28)

MoM: Mike Matthews (Luton Town)

Odnośnik do komentarza

Tempo rozgrywek wcale w ostatnim czasie nie spadło. Do meczy ligowych dokładamy teraz spotkania w Lidze Mistrzów. Właśnie teraz przyszedł czas na rozegranie wyjazdowego meczu z Betisem. Na to spotkanie do składu powrócił Bellucci, dzięki temu Lundberg mógł wrócić na swoją pozycję prawoskrzydłowego.

 

 

Ghilardi – Siivonen, Bellucci, Matthews, Scotti – Lundberg, Mulenga, Meyer, Virtanen – Cardenas, Pace

 

Od początku spotkania sporą ochotę do gry przejawiał Pace i to uwydatniło się w 4 minucie meczu, gdy mógł on po indywidualnej akcji zdobyć bramkę, ale zabrakło mu dokładności w wykończeniu akcji. Minute później gospodarze odpowiedzieli uderzeniem Lopeza, to jednak było bardzo niecelne. W 19 minucie przeprowadziliśmy następny groźny atak. Mulenga posłał dokładnego crossa do Lundberga, a ten będąc rozpędzony wpadł w pole karne gospodarzy, jednak nie potrafił już skutecznie uderzyć na bramkę. Trzy minuty później zaś Robles świetnie obronił strzał głową Cardenasa. W 29 minucie ponownie górą był Robles, gdy wygrał pojedynek z Lundbergiem. Osiem minut później tyleż mocno co niecelnie z dystansu strzelał Virtanen. W pierwszej połowie zatem atakowaliśmy, ale bramka paść nie chciała. Drugą odsłonę rozpoczął w linii ataku Cenci, zastępując Pace. W 47 minucie to jednak zaatakowali gospodarze, gdy Lopez przeprowadził akcję z Oliveirem, odegrał mu na koniec piłkę, ale Francuz fatalnie przestrzelił. W 52 minucie Bellucci fatalnie stracił piłkę przed naszą bramką, przejął ją Sierra lecz nie potrafił celnie uderzyć na bramkę przeciwnika. Jedenaście minut później znów swoją szansę miał Cardenas, ale i tym razem nie potrafił celnie uderzyć. Trzy minuty później wreszcie gol padł. Cardenas dobijał strzał Siivonena, który jeszcze sparować potrafił Robles. W 70 minucie Cardenas zmarnował kolejną świetną sytuację i mimo, że na razie wyrastał na bohatera meczu i strzelca jedynej bramki, to jednak ilość zepsutych piłek mnie przerażała. W 75 minucie szansę na zdobycie gola zmarnował też Cenci, a minutę później strzał Cardenasa obronił Robles. W końcowym kwadransie udało nam się obronić ten wynik i dowieźć go do końca.

 

Liga Mistrzów, Grupa E, 3/6, 19.10.2021

Manuel Luiz de Lopera, 29638 widzów

[HIS] Betis – [ANG] Luton, 0:1 (CARDENAS ’66)

MoM: Juan Camilo Cardenas (Luton Town)

 

 

Pomimo nieudanego startu w Lidze Mistrzów, teraz na półmetku zajmujemy pierwsze miejsce z przewagą dwóch punktów na drugim w grupie Panathinaikosem. Zaskakująco słabo gra Werder, który na chwilę obecną traci do nas cztery punkty i z dorobkiem dwóch oczek zajmuje ostatnie miejsce w grupie. Tymczasem kilka dni później na nasz obiekt przyjeżdżał sam Everton i mecz ten miał być szlagierem tej kolejki spotkań.

 

 

Ghilardi – Siivonen, Bellucci, Matthews, Scotti – Lundberg, Mulenga, Meyer, Virtanen – Cardenas, Pace

 

Mecz ten zaczął się pechowo dla gości, bo już w 7 minucie boisko z powodu kontuzji musiał opuścić Fox, w jego miejsce pojawił się Paolucci. Pierwszą groźną akcję, po której mogła paść bramka przeprowadzili też piłkarze Evertonu. W 18 minucie strzałem daleka próbował Ghilardiego zaskoczyć Nicholson, lecz na szczęście minimalnie chybi celu. Cztery minuty później Cardenas próbował lobować Kennedyego lecz bramkarz reprezentacji Anglii nie dał się przechytrzyć. Po chwili w opałach był Ghilardi ale jednak potrafił obronić strzał Mantovaniego. W 26 minucie Ghilardi świetnie obronił strzał Arslana z rzutu wolnego, a w 33 minucie poradził sobie też po strzale z wolnego w wykonaniu Paolucciego. Wreszcie w 41 minucie Pace wygrał pojedynek z Nestorem, zostając sam na sam z Kennedym i tym razem już gol paść musiał. Niestety w przerwie okazało się, że drobny uraz Cardenasa wcale nie jest drobny i Kolumbijczyk na drugą połowę już nie wyszedł. Zastąpił go Parisi. W 56 minucie to właśnie Włoch był bliski pokonania Kennedyego i graczy Evertonu uratował tylko wspaniały refleks wychowanka Carlisle. W 65 minucie szansę na doprowadzenie do remisu miał Walsh lecz i on nie potrafił wykorzystać walorów śliskiej murawy i strzelić celnie na bramkę. W 74 minucie kontuzji doznał Mulenga i został zastąpiony przez Frimponga, co oznaczało przejście na system gry 4-5-1. Ten defensywny system świetnie się sprawdził w końcówce, gdy zmasowany atak przeprowadzili nasi rywale. Te ofensywne próby The Toffees nie przynosiły rezultatu, za to my przeprowadzaliśmy zabójcze kontry. I tak w 85 minucie prowadzenie podwyższył Pace, po chwili co prawda rywale odpowiedzieli golem (jeszcze) kontaktowym de Vriesa, ale wobec dwóch trafień Parisiego i Meyera w krótkim odstępie czasu już nie byli w stanie nic zdziałać.

 

Premiership, 9/38, 23.10.2021

Kenilworth Road, 27888 widzów

[2] Luton – [4] Everton, 4:1 (PACE ’41, PACE ’85, de Vries ’87, PARISI ‘90+1, MEYER ‘90+3)

MoM: Emilliano Pace (Luton Town)

Odnośnik do komentarza

Kilka dni później rozpoczynaliśmy walkę w Pucharze Ligi od, standardowo, III rundy. Naszym pierwszym przeciwnikiem była drużyna Newcastle, z którą niegdyś toczyłem pasjonujące pojedynki będąc jeszcze trenerem Carlisle. Teraz to jednak zupełnie inna drużyna. Tym niemniej na to spotkanie powołałem graczy rezerwowych, bo, konsekwentnie, nie przywiązuję wagi do pucharów krajowych.

 

 

Petkovic – Siivonen, Bellucci, Lolli, Grossi – Galante, Farag, Frimpong, Lundberg – Ekola, Pitman

 

Kibice zgromadzeni na naszym obiekcie mieli czego żałować, bo ten mecz naprawdę stał na bardzo niskim poziomie. Dość powiedzieć, że na pierwszą groźną akcję musieli oni czekać do 21 minuty, kiedy to Flores posłał piłkę do Gordona, ale pomocnik gości nie potrafił zamienić tej dogodnej sytuacji na bramkę. Dwie minuty później swoją szansę zmarnował też Watson, a w 30 minucie mocno, ale jednocześnie niecelnie z dystansu strzelał Flores. Dziesięć minut później w świetnej sytuacji znalazł się Watson ale nie potrafił on pokonać Petkovica. Dopiero w doliczonym czasie gry pierwszej połowy przeprowadziliśmy pierwszy groźny atak zakończony strzałem przez Frimponga lecz Edwards dobrze to obronił. Po przerwie na boisku pojawili się Cenci, Gunnarsson oraz Parisi i te zmiany wniosły wiele dobrego. W 54 minucie po akcji Islandczyka i Włocha Cenci był bliski pokonania Edwardsa, jednak bramkarz gości zdołał obronić. Cztery minuty później swoją następną szansę miał Watson ale nie potrafił dobrze uderzyć, podobnie jak w 62 minucie, gdy fatalnie spudłował. Ta nieskuteczność z obu stron w konsekwencji spowodowała dogrywkę, w której jednak nasza dominacja wreszcie została uskuteczniona. W 100 minucie Cenci dobijał strzał Parisiego, a trzy minuty później Gunnarsson sfinalizował akcję i dośrodkowanie Siivonena. W drugiej połowie dogrywki już spokojnie dograliśmy mecz do końca.

 

Carling Cup, III runda, 27.10.2021

Kenilworth Road, 23690 widzów

[P] Luton – [P] Newcastle, 2:0 (CENCI ‘100, GUNNARSSON ‘103)

MoM: Mohammed Frimpong (Luton Town)

 

 

Zanim przystąpiliśmy do kolejnego meczu ligowego, odbyło się losowanie IV rundy Pucharu Ligi, w której zmierzymy się z Charltonem. Tymczasem w Premiership czekało nas teraz chyba najważniejsze spotkanie tej rundy w kontekście walki o mistrzostwo kraju. Jechaliśmy bowiem na White Hart Lane, by skrzyżować rękawice (korki?) z najlepszą angielską drużyną ostatnich lat.

 

 

Ghilardi – Siivonen, Bellucci, Matthews, Scotti – Galante, Parisi, Meyer, Virtanen – Gunnarsson, Pace

 

Od początku nastawialiśmy się raczej na obronę i tylko wyprowadzanie groźnych kontr (co z resztą wychodzi nam jak nikomu innemu w Premiership). I zaczęło się zgodnie z przewidywaniami od akcji ofensywnej gospodarzy w 4 minucie, gdy strzał Johnsona obronił Ghilardi. W 10 minucie przeprowadziliśmy kontratak i był on na tyle skuteczny, że Gunnarsson wpisał się na listę strzelców. Nasze prowadzenie nie trwało jednak długo, bo dwie minuty później do wyrównania doprowadził Duda. W 18 minucie Perry oddał mocny strzał na bramkę Ghilardiego, lecz Włoch zdołał dobrze interweniować. W 21 minucie włoski golkiper wygrał też pojedynek z Alexandrem, a sześć minut później odpowiedzieliśmy kontratakiem, po którym sporo pracy miał Goia, a strzelał Pace. W 32 minucie znów było gorąco pod naszą bramką. Tym razem Ghilardi świetnie obronił strzał Dudy, a cztery minuty później strzał Johnsona. W 40 minucie z kolei fatalnie przestrzelił Alexander. Drugą połowę zaczęliśmy nieco odważniej i konsekwencją tego był strzal Virtanena w 47 minucie, który okazał się minimalnie niecelny. W 52 minucie szansę dla gospodarzy zmarnował rezerwowy Cerny. W 63 minucie Tottenham wreszcie zdobył gola. Świetnym uderzeniem z dystansu popisał się kolejny z rezerwowych, Cavalierre. W 77 minucie mogliśmy odpowiedzieć, gdyby tylko Meyer się lepiej przyłożył do strzału. W 80 minucie jeszcze naszą sytuację pogorszyła czerwona kartka dla Matthewsa. W końcówce meczu zatem miejsce Anglika na środku obrony zajął rezerwowy Frimpong. Po chwili brak Matthewsa okazał się widoczny, gdy Cerny przedarł się przez naszą linię obrony i płaskim strzałem nie dał szans Ghilardiemu. Przegraliśmy zatem, ale z gry moich podopiecznych mogłem poniekąd być zadowolony.

Premiership, 10/38, 30.10.2021

White Hart Lane, 36211 widzów

[2] Tottenham – [1] Luton, 3:1 (GUNNARSSON ’10, Duda ’12, Cavalierre ’63, Cerny ’82)

MoM: Joaquin Ramirez Gonzalez (Tottenham Hotspur)

Odnośnik do komentarza
Jak oceniasz szansę na mistrzostwo? Dacie rade skutecznie zawalczyć z Tottenhamem? Widzę, że u Ciebie sytuacja z ostrogami jest bardzo podobna do tej jaką ja mam z Zenitem ;)

Jeśli nie złapiemy jakiegoś dołka formy, to możemy dotrzymać kroku Tottenhamowi... W innym wypadku na pewno nie wygramy ligi

 

 

Ta porażka spowodowała automatycznie nasz spadek aż na trzecią pozycję, bo wyprzedzić nas też zdołał Liverpool. Tymczasem przyznano nagrody za miesiąc październik i wyróżnienie dla najlepszego piłkarza tego miesiąca przypadło Meyerowi, z kolei młodym piłkarzem października wybrano Matthewsa. W zespole nikt jednak nie myślał o nagrodach, a raczej o zbliżającym się meczu z Betisem w Lidze Mistrzów.

 

 

Ghilardi – Siivonen, Bellucci, Matthews, Scotti – Galante, Parisi, Meyer, Virtanen – Gunnarsson, Pace

 

Co ciekawe, to goście jako pierwsi agresywniej nas zaatakowali i już w 2 minucie Ghilardi musiał nas ratować, gdy strzelał na jego bramkę Agger. W 14 minucie ponownie było gorąco pod naszą bramką, gdy z rzutu wolnego strzelał Bruno lecz dzielnie spisał się Ghilardi. Trzy minuty później wreszcie przeprowadziliśmy szybki atak. Gunnarsson uruchomił podaniem Pace, a Włoch celnie zakończył akcję. Minutę później ten sam piłkarz zmarnował jednak wyborną sytuację, jaką wypracował mu Virtanen. W 22 minucie Robles bardzo dobrze obronił mocny podkręcony strzał Scottiego. Pięć minut później niecelnie na bramkę Hiszpana uderzał Gunnarsson, a z kolei w 33 minucie Ghilardi musiał bronić piłkę po strzale Sierry, by po chwili akcja przeniosła się pod drugie pole karne, gdzie Robles musiał interweniować po uderzeniu Pace. Drugą połowę rozpoczęliśmy od ładnej kombinacyjnej akcji, którą kończył Cenci lecz Robles fantastycznie strzał obronił. W 61 minucie padł drugi gol dla Luton, a jego autorem ponownie został Pace, który na raty pokonał hiszpańskiego golkipera. W 77 minucie strzał rezerwowego Lundberg Robles sparował na rzut rożny, a po chwili akcja już była pod drugim polem karny, gdzie (niecelnie) z rzutu wolnego strzelał Bruno. W 81 minucie strzelał drugi raz w tym meczu i drugi raz niecelnie Virtanen i to była ostatnia groźna akcja meczu.

 

Liga Mistrzów, Grupa E, 4/6, 03.11.2021

Kenilworth Road, 23802 widzów

[ANG] Luton – [HIS] Betis, 2:0 (PACE ’17, PACE ’61)

MoM: Riccardo Parisi (Luton Town)

 

 

Po trzech kolejnych zwycięstwach nie możemy jeszcze być pewni awansu, bo zaskakująco dobrze gra też grecki Panathinaikos, który traci do nas tylko dwa oczka. Teraz natomiast czekała nas przerwa na mecze reprezentacji. W tym miejscu warto wspomnieć o debiucie w dorosłej reprezentacji Petkovica oraz o bramce Lundberga. Po dwóch tygodniach wróciliśmy do rozgrywek ligowych, gdzie na nas już czekał Manchester City.

 

 

Ghilardi – Siivonen, Bellucci, Grossi, Scotti – Lundberg, Parisi, Meyer, Frimpong – Cardenas, Pace

 

Początek spotkania to nasze zdecydowane ataki i najlepsza szansa zmarnowana przez Cardenasa w 5 minucie meczu. Siedem minut później goście odpowiedzieli równie nieudanym strzałem Juniora, a z kolei po chwili Meyer próbował zaskoczyć holenderskiego bramkarza gości strzałem z dystansu, bezskutecznie. W 33 minucie strzelecką okazję miał też napastnik gości, Sannino. Sześć minut później gol wreszcie padł. Strzał Cardenasa celnie dobijał Pace. Drugą połowę zaczęliśmy równie ofensywnie jak pierwszą i w 48 minucie groźnie strzelał Lundberg lecz jego strzał obronił de Laat. W 52 minucie Siivonen dośrodkował w pole karne, a tutaj najlepiej poradził sobie rezerwowy Gunnarsson i mocnym strzałem głową wpakował piłkę w samo okienko bramki. Minutę później mogliśmy prowadzić jeszcze wyżej, gdy zrobiło się groźnie pod bramką de Laata po strzale Bellucciego, lecz Holender zdołał ten strzał jakoś sparować. W 64 minucie zakotłowało się w naszym polu karnym, ale ostatecznie Ghilardi wygrał pojedynek z Juniorem. W 79 minucie Ghilardi uratował nas z beznadziejnej sytuacji, gdy wydawało się, że Klein musi umieścić tę piłkę w siatce, a tak się nie stało. W 87 minucie szansę miał jeszcze rezerwowy Cenci, ale nie potrafił on podwyższyć naszego prowadzenia, co jednak nie miało dla mnie wielkiego znaczenia.

Premiership, 11/38, 20.11.2021

Kenilworth Road, 27977 widzów

[3] Luton – [14] Man City, 2:0 (PACE ’39, GUNNARSSON ’52)

MoM: Tommaso Ghilardi (Luton Town)

Odnośnik do komentarza

Przed meczem z Panathinaikosem w Lidze Mistrzów wszyscy zdawali sobie sprawę, że ewentualne wywalczenie choćby punktu w Grecji powinno dać nam awans, więc dobrze wiedzieli wszyscy o co gramy. Dlatego też nie eksperymentowałem zbytnio ze składem. Poza tym marzyła mi się wreszcie wygrana, która zmaże wszystkie nasze plamy na honorze, jakie pojawiły się po poprzednich potyczkach z Koniczynkami.

 

 

Ghilardi – Siivonen, Bellucci, Grossi, Scotti – Lundberg, Parisi, Meyer, Frimpong – Cardenas, Pace

 

Zaczęliśmy poważniej atakować bramkę gospodarzy w 9 minucie, kiedy strzelał, jeszcze niecelnie, Frimpong. Trzy minuty później jednak na raty ale ostatecznie udało się Parisiemu pokonać bramkarza gospodarzy, a pomógł mu przy tym wydatnie Lundberg. W 25 minucie Apostolakis świetnie obronił kolejny strzał Lundberga, ale siedemnaście minut później był on już wobec kolejnego, tym razem znacznie lepszego strzału Szweda, bezradny i prowadziliśmy już dwoma golami, choć to trafienie kontuzją okupił Cardenas, który w przerwie opuścił boisko a w jego miejsce pojawił się na nim Gunnarsson. W 53 minucie to jednak nie Islandczyk, a rezerwowy Kalu strzelił trzeciego gola dla Luton. Wykorzystał on doskonałe podanie od Meyera i nie miał problemów z pokonaniem Apostolakisa. W 59 i 62 minucie dwukrotnie Apostolakis był jednak górą, gdy próbował go pokonać z różnych pozycji Gunnarsson. W 72 minucie szansę na zdobycie gola zmarnował też Pace, a w 79 minucie po raz trzeci Apostolakis wygrał pojedynek z Gunnarssonem. Nie zmieniło to jednak faktu, że odnieśliśmy bardzo ważne zwycięstwo, dające nam awans!

 

Liga Mistrzów, Grupa E, 5/6, 23.11.2021

OAKA Spyros Louis, 21830 widzów

[GRE] Panathinaikos – [ANG] Luton, 0:3 (PARISI ’12, LUNDBERG ’42, KALU ’53)

MoM: Joakim Lundberg (Luton Town)

 

 

Pełni radości wracaliśmy do kraju, bo naszego awansu już nikt nam zabrać nie mógł. W lidze tymczasem teraz podejmowaliśmy Newcastle, które po serii bardzo dobrych występów znalazł się już w okolicach 5 miejsca w tabeli i na pewno w meczu z nami tanio skóry nie sprzeda, a ponad 50 tysięcy ludzi wspierających Sroki fanatycznym dopingiem nam nie pomoże.

 

 

Ghilardi – Siivonen, Bellucci, Matthews, Scotti – Lundberg, Parisi, Meyer, Virtanen – Cardenas, Pace

 

Zaczęliśmy to spotkanie naprawdę dobrze i nic nie zapowiadało nadchodzącej katastrofy. W 4 minucie stworzyliśmy sobie pierwszą groźną sytuację, gdy strzelał Pace, lecz jego uderzenie obronił jego rodak, Albertini. Trzy minuty później ponownie bramkarz ten wygrał pojedynek z naszym włoskim napastnikiem. Po chwili zaś gospodarze przeprowadzili groźny atak i od razu zakończył się on golem Gordona, młodziutkiego wychowanka Newcastle. Trzy minuty później odpowiedzieliśmy strzałem Meyera, który jednak zatrzymał się na czaszce Abrahamssona. W 21 minucie groźnie strzelał Lundberg lecz Albertini dobrze obronił strzał Szweda. Siedem minut później uderzenie naszego byłego piłkarza, Goha, obronił perfekcyjnie Ghilardi, a po chwili Cardenas niespodziewanie doprowadził do wyrównania. Długo z remisu się jednak nie cieszyliśmy, bo w 33 minucie Goh wyprowadził ponownie gospodarzy na prowadzenie. Minutę później mogliśmy ponownie wyrównać lecz ten strzał Virtanena, choć mocny, nie sprawił Albertiniemu wielkich trudności. W 39 minucie zaś Matthews sfaulował w naszym polu karnym Goha, a Abrahamsson pewnie zamienił jedenastkę na gola. Nasza sytuacja stawała się dramatyczna, a stała się beznadzieją w 56 minucie, gdy Goh po raz drugi w tym spotkaniu wpisał się na listę strzelców. W 74 minucie jeszcze straty próbował zmniejszyć Lundberg ale bezskutecznie, a dwie minuty później też nieznacznie pomylił się rezerwowy Cenci. W 80 i 85 minucie dwukrotnie jeszcze swój zespół ratował Albertini. Ostatecznie już nic nie udało nam się zdziałać.

Premiership, 12/38, 28.11.2021

St. James’ Park, 52327 widzów

[7] Newcastle – [3] Luton, 4:1 (Gordon ‘9, CARDENAS ’30, Goh ’33, Abrahamsson (k) ’39, Goh ’56)

MoM: Jimmy Hall (Newcastle United)

Odnośnik do komentarza

Dobrze, że po takim srogim laniu przyszedł czas na rozegranie meczu w IV rundzie Pucharu Ligi, gdzie powinniśmy sobie odbić niepowodzenie ze spotkania z Newcastle w meczu z Charltonem. Na ten mecz oczywiście powołałem rezerwowe zestawienie, które i tak powinno sobie poradzić z dużo niżej notowanym przeciwnikiem.

 

 

Petkovic – Mensah, Donelly, Grossi, Lolli – Kalu, Farag, Frimpong, Lundberg – Okoye, Ekola

 

Zaczęliśmy to spotkanie z naprawdę wysokiego “c” zdobywając gola już w 3 minucie meczu, gdy bramkarza gości pokonał Ekola, wykorzystując doskonałe dogranie od Mensaha. Minutę później szansę na kolejnego gola zmarnował Okoye, który z kolei coraz chętniej mówi, że chciałby odejść z klubu i przypuszczam, że nie będę mu z tym robił problemów. W 12 minucie bramkarz gości, Robinson, bardzo dobrze obronił strzał Okoye, a w 25 minucie niecelnie strzelał Ekola. Trzy minuty później w polu karnym gości faulowany był Farag przez Thompsona, a jedenastkę pewnie wykorzystał Grossi. W 30 minucie znakomicie w sytuacji sam na sam z Polim zachował się Petkovic, pewnie broniąc strzał Włocha. Pięć minut później zaś Okoye strzelał na bramkę Robinsona, piłka odbiła się od Robinsona, dopadł do niej Ekola i mocnym strzałem umieścił ją w siatce. Sześć minut później szansę na podwyższenie prowadzenia zmarnował Lundberg strzelając bardzo niecelnie na koniec pierwszej połowy. W drugiej zagraliśmy już znacznie spokojniej i dopiero w 88 minucie szansę na kolejnego gola zmarnował rezerwowy Cenci. Goście niczym nam nie zagrozili i tym sposobem spokojnie wytrzymaliśmy do końca meczu.

 

Carling Cup, IV runda, 01.12.2021

Kenilworth Road, 5210 widzów

[P] Luton – [P] Charlton, 3:0 (EKOLA ‘3, GROSSI (k) ’28, EKOLA ’35)

MoM: Thom Ekola (Luton Town)

 

 

Zastanawiam się, czy po tym meczu pucharowym goście w ogóle wracali do swojego miasta, skoro kilka dni później ponownie podejmowaliśmy na Kenilworth Road ekipę Charltonu, tym razem w ramach rozgrywek o mistrzostwo Premiership. Trochę się pospieszyłem z deklarowaniem składu na ten mecz do protokołu meczowego i wystąpi w nim nasz praktycznie rezerwowy skład. Jedynie Ekolę zastąpił Cardenas.

 

 

Petkovic – Mensah, Donelly, Grossi, Lolli – Kalu, Farag, Frimpong, Lundberg – Okoye, Cardenas

 

Podobnie, jak poprzednie spotkanie, tak i to rozpoczęliśmy bardzo udanie od szybko strzelonej bramki tym razem przez Lundberga. Po chwili Szwed zmarnował znakomitą szansę na strzelenie kolejnego gola, a dopiero w 9 minucie goście odpowiedzieli kontratakiem. Ostatnie podanie należało do Ferreriego, a akcję, niecelnie, wykańczał Cooper. W 21 minucie Kalu zagrał dobrą piłkę do wychodzącego na pozycję Okoye i po akcji dwóch Nigeryjczyków mogliśmy się cieszyć z kolejnego gola. W 30 minucie zrobiło się groźnie pod naszą bramką, gdy w zamieszaniu podbramkowym najprzytomniej zachował się Outtarra i oddał strzał, ale Petkovic był na posterunku. W 43 minucie daliśmy sobie jednak wbić gola. Strzał Coopera sparował Petkovic, ale uczynił to na tyle źle, że do piłki dopadł Wheeler i mocnym płaskim strzałem nie dał szans Serbowi na skuteczną rehabilitację. Przed przerwą mogliśmy jeszcze podwyższyć prowadzenie, ale strzały tak Lundberga jak i Faraga padały łupem Robinsona. W drugiej połowie na boisku pojawił się Gunnarsson i to on miał okazję strzelecką w 51 minucie po dośrodkowaniu Mensaha, jednak niedokładnie przyłożył głowę i uderzył niecelnie. Trzynaście minut później znów strzelał Gunnarsson, ale tym razem jego próba zakończyła się na poprzeczce. W 68 minucie na spółkę z Faragiem bramkarza gości próbował zaskoczyć Frimpong, bezskutecznie. W 75 minucie groźny strzał rezerwowego Mulengi znów świetnie obronił Robinson. W 87 minucie jeszcze jedną szansę miał Cardenas, ale i Kolumbijczyk nie mógł pokonać dobrze dysponowanego bramkarza rywali. Nie miało to już jednak większego znaczenia.

Premiership, 13/38, 04.12.2021

Kenilworth Road, 20612 widzów

[3] Luton – [14] Charlton, 2:1 (LUNDBERG ‘3, OKOYE ’20, Wheeler ’43)

MoM: Achmed Samir Farag (Luton Town)

Odnośnik do komentarza

Już kilka dni później kończyliśmy przygodę z fazą grupową Ligi Mistrzów. Na zakończenie pozostał nam mecz na własnym obiekcie z Werderem Brema. Mimo, że awans mamy już zapewniony, wystawiłem na ten mecz najmocniejszy skład, aby zapewnić sobie pierwsze miejsce w grupie, bo dzięki temu możemy trafić na łatwiejszego rywala w 1/8 finału.

 

 

Ghilardi – Siivonen, Bellucci, Matthews, Scotti – Lundberg, Parisi, Meyer, Virtanen – Cardenas, Pace

 

Już w 3 minucie szansę na objęcie przez nas prowadzenia zmarnował Cardenas, a pięć minut później groźne uderzenie Lundberga obronił Franz. W 12 minucie ponownie górą był Franz, który złapał piłkę dośrodkowaną przez Pace. Ponownie dziesięć minut później Franz świetnie interweniował, tym razem po strzale Meyera z rzutu wolnego. W 26 minucie Lundberg wreszcie po kilku próbach dał nam prowadzenie, gdy wykorzystał dokładne odegranie od Parisiego. W 37 minucie role się odwróciły. Szwed podawał, a Włoch kończył akcję lecz tym razem gol nie padł. W 41 minucie goście spróbowali kontratakować, zespołową akcję kończył Marquadt, lecz świetnie bronił Ghilardi. A my jeszcze przed przerwą podwyższyliśmy swoje prowadzenie, gdy dokładne podanie prostopadłe od Virtanena na gola zamienił Cardenas. Druga połowę rozpoczęliśmy od kolejnych ataków. W 46 minucie z dystansu strzelał Lundberg, ale piłka minimalnie minęła prawy słupek bramki Franza. Po chwili jednak gol dla Luton padł. Celnie rzut wolny przed polem karnym Niemców wykonał Meyer i mogliśmy się cieszyć z kolejnego trafienia. Po chwili na boisku pojawił się Mulenga i w 72 minucie udekorował swój pobyt na boisku bramką po bardzo ładnej indywidualnej akcji. W 83 minucie mogliśmy jeszcze podwyższyć prowadzenie, lecz strzał Virtanena zablokował Klein. Na zakończenie już w doliczonym czasie gry Cardenas oddał jeszcze jeden strzał na bramkę lecz obronił go Franz.

 

Liga Mistrzów, Grupa E, 6/6, 08.12.2021

Kenilworth Road, 15645 widzów

[ANG] Luton – [NIE] Werder, 4:0 (LUNDBERG ’26, CARDENAS ‘45+1, MEYER ’48, MULENGA ’72)

MoM: Joakim Lundberg (Luton Town)

 

| Pos   | Inf   | Team		  | Pld   | Won   | Drn   | Lst   | For   | Ag	| G.D.  | Pts   | 
| ----------------------------------------------------------------------------------------------| 
| 1st   | Q	 | Luton		 | 6	 | 5	 | 0	 | 1	 | 13	| 2	 | +11   | 15	| 
| ----------------------------------------------------------------------------------------------| 
| 2nd   | Q	 | Panathinaikos | 6	 | 2	 | 2	 | 2	 | 5	 | 7	 | -2	| 8	 | 
| ----------------------------------------------------------------------------------------------| 
| 3rd   |	   | Betis		 | 6	 | 1	 | 3	 | 2	 | 4	 | 6	 | -2	| 6	 | 
| ----------------------------------------------------------------------------------------------| 
| 4th   |	   | Werder Bremen | 6	 | 1	 | 1	 | 4	 | 4	 | 11	| -7	| 4	 | 
| ----------------------------------------------------------------------------------------------|

 

Pierwszą decyzją, jaką podjąłem po meczu z Werderem było ponowne podjęcie negocjacji w sprawie przedłużenia kontraktu z Lundbergiem, który już któryś kolejny raz został bohaterem spotkania. Tym razem negocjacje były krótkie i po niespełna dwóch dobach Szwed złożył podpis pod nowym, wartym ponad 10 mln euro, czteroletnim kontraktem. Tymczasem w Premiership podejmowaliśmy czerwoną latarnię rozgrywek, Middlesbrough.

 

 

Ghilardi – Siivonen, Bellucci, Matthews, Scotti – Lundberg, Parisi, Meyer, Virtanen – Cardenas, Pace

 

Zaczęliśmy to spotkanie bardzo nieśmiało i efektem tego była lepsza gra gospodarzy na początku i ich szansa na zdobycie gola w 7 minucie meczu, której nie wykorzystał Ribeiro. Po chwili poszła błyskawiczna kontra graczy Luton i Cardenas zdobył gola, otwierającego wynik meczu. Minutę później ten sam piłkarz miał kolejną szansę lecz tym razem kąt był zbyt ostry i nie mógł pokonać bramkarza Boro. W 12 minucie odpowiedzieli gospodarze strzałem Halla, ale bardzo nieudanym. W 20 minucie świetnie strzał Knighta obronił Ghilardi, a cztery minuty później strzał Halla. W 33 minucie świetną okazję dla gospodarzy zmarnował Ribeiro pudłując w sytuacji sam na sam z Ghilardim. W 42 minucie Mooney brutalnie ściął Pace i za ten faul wyleciał z boiska. Drugą połowę też zaczęliśmy spokojnie i dopiero w 53 minucie ponownie zagroziliśmy bramce gospodarzy, gdy strzelał Pace. W 68 i 70 minucie Pozziello dwukrotnie jeszcze ratował drużynę gospodarzy, ale widać było, że oni nam nie mogą w tym meczu odebrać żadnych punktów. W 74 minucie gospodarze stracili kolejnego gracza, gdy czerwoną kartkę za faul na Matthewsie wyleciał Mazzoni. Co więcej, działo się to w polu karnym, więc jedenastkę wykorzystał Grossi, co prawda nie bezpośrednio, ale dobitka była bardzo skuteczna. W 83 minucie sędzia przyznał nam kolejny rzut karny, tym razem dopatrując się faulu Pozziello w jego interwencji. Ponownie do wykonania jedenastki podszedł Grossi i tym razem trafił bezpośrednio z jedenastu metrów. Tym samym ustalił wynik meczu.

 

Premiership, 14/38, 11.12.2021

Riverside Stadium, 30914 widzów

[20] Middlesbrough – [3] Luton, 0:3 (CARDENAS ‘7, GROSSI ’74, GROSSI (k) ’83)

MoM: Fabio Grossi (Luton Town)

Odnośnik do komentarza

No nie wiem...

 

 

Poznaliśmy już naszego rywala w 1/8 finału Ligi Mistrzów. Na początku rozgrywek play-off zmierzymy się z Clubem Brugge, co jak dla mnie jest zdecydowanie najlepszą opcją spośród wszystkich dostępnych. Cały czas też prowadzę negocjacje w sprawie sprzedania buntującego się Okoye. A w lidze w międzyczasie podejmujemy teraz Bolton. W składzie na ten mecz zabraknie tylko kontuzjowanego Siivonena.

 

 

Ghilardi – Mensah, Bellucci, Matthews, Scotti – Lundberg, Parisi, Meyer, Virtanen – Cardenas, Pace

 

Początek meczu był dla nas bardzo udany, gdyż w 5 minucie Pace zdobył gola po świetnej asyście Cardenasa. Niestety chwilkę później kontuzji doznał nasz bramkarz Ghilardi i musiał go zastąpić Petkovic. W 19 minucie bliski podwyższenia naszego prowadzenia był Bellucci jednak jego strzał ostatecznie zablokował N’Diaye. Pięć minut później strzał Parisiego obronił McKenna, a trzy minuty później Irlandczyk jeszcze lepiej interweniował po strzale Pace. W doliczonym czasie gry Pace miał kolejną szansę na strzelenie gola lecz nie potrafił jej wykorzystać. Po chwili jeszcze Petkovic zdążył się wykazać przed przerwą, gdy obronił strzał Galana. Drugą połowę zaczęliśmy nieco za bardzo cofnięci i rywale jakby to wyczuli, atakując nas intensywniej, a w 53 minucie Griffiths był bliski strzelenia gola wyrównującego. Po chwili odpowiedzieliśmy strzałem z woleja Cardenasa, który obronił McKenna. W 61 minucie świetnie strzał Griffithsa ponownie obronił Petkovic, a dwie minuty później dobrze interweniował Irlandczyk, gdy z rzutu wolnego próbował go zaskoczyć Meyer. W 73 minucie świetnie strzał Franco z rzutu wolnego obronił nasz serbski rezerwowy bramkarz, a w 82 minucie znów akcja pod drugą bramką: Lundberg uderza w poprzeczkę. Niestety nasz zachowawczy i nieskuteczny futbol nie dał nam zwycięstwa w tym spotkaniu, gdyż w doliczonym czasie gry Giraldo dał upragniony remis gościom, strzelając gola z dystansu.

Premiership, 15/38, 18.12.2021

Kenilworth Road, 27994 widzów

[3] Luton – [14] Bolton, 1:1 (PACE ‘5, Giraldo ‘90+2)

MoM: Shea McKenna (Bolton Wanderers)

 

 

Koniecznie po tym nieudanym meczu musieliśmy odbudować sobie morale w meczu pucharowym z Southampton w ćwierćfinale Pucharu Ligi. Nie zamierzałem jednak tego robić kosztem rezygnacji z konsekwentnego stawiania na graczy rezerwowych. Po prostu liczyłem, że poradzą oni sobie z, bądź co bądź, mniej wymagającym rywalem.

 

 

Petkovic – Mensah, Bellucci, Grossi, Frimpong – Kalu, Farag, Ryan, Cardenas – Okoye, Ekola

 

Zaczęliśmy to spotkanie niezwykle udanie strzelając gola w 2 minucie meczu gdy dośrodkowanie Faraga na bramkę zamienił Ekola. W 13 minucie Gasparinniego próbował zaskoczyć niesygnalizowanym strzałem Okoye, lecz nie potrafił tego zrobić wystarczająco skutecznie. W 21 minucie szansę na strzelenie gola mieli gospodarze, gdy uderzał (niecelnie) Manfredini. Trzy minuty później odpowiedzieliśmy równie nieudanym strzałem Kalu. W 31 minucie padł drugi gol dla Luton, tym razem w całości wypracowany i wykończony przez Ekolę, rozgrywającego bardzo udane zawody. Minutę później kolejny groźny strzał Okoye Lorenz zdołał sparować na rzut rożny. A cztery minuty później w ostatniej chwili piłkę spod nóg Okoye wybił Hardy. W 41 minucie Nigeryjczyk wreszcie wpisał się na listę strzelców, wykorzystując dobre podanie od Faraga. Drugą połowę rozpoczęliśmy od tyleż efektownego co nieefektywnego strzału Faraga z woleja w 48 minucie. W 52 minucie ponownie zaatakowali gospodarze i kończyli akcję strzałem w wykonaniu Foxa, ale takim uderzeniem nie mógł zaskoczyć reprezentanta Serbii. W 64 minucie znakomite podanie od Bellucciego wykorzystał rezerwowy Gunnarsson. Ponowił on to rozegranie z Włochem dziewięć minut później i ponownie wpisał się na listę strzelców. W 77 minucie po doskonałym prostopadłym podaniu Ryana w znakomitej sytuacji znalazł się Ekola i pewnie ją zamienił na gola, kompletując hattricka. W końcówce spotkania najwidoczniej Okoye pozazdrościł Ekoli tak okazałego dorobku i sam dwukrotnie jeszcze pokonał bramkarza gospodarzy, kompletując również swojego hattricka i ustalając wynik meczu.

 

Carling Cup, ćwierćfinał, 22.12.2021

St. Mary’s Stadium, 29574 widzów

[C] Southampton – [P] Luton, 0:8 (EKOLA ‘2, EKOLA ’31, OKOYE ’41, GUNNARSSON ’64, GUNNARSSON ’73, EKOLA ’77, OKOYE ’84, OKOYE ’88)

MoM: Uche Okoye (Luton Town)

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...