Skocz do zawartości

4:40, słońce wstaje


Makk

Rekomendowane odpowiedzi

Marzec jest, wiosny ni ma.

Pamiętam jak za młodu, mieszkając jeszcze w Warszawie, w dzień Wagarowicza (21 marca) się jeździło na Agrykolę w krótkim rękawku, krótkich spodniach na koncerty. A teraz? Bluza i kurtka przeciwdeszczowa. Się porobiło. Pogoda zalicza niezłą obsuwę. Przynajmniej już po deszczach. Od dobrego tygodnia nie pada.

Dziś siedziałem w redakcji „Tygodnika” tylko chwilę. Chciałem dopracować materiał o nowym naborze do szkółki. 16 młodych uzdolnionych zawodników zostało przyjętych ostatnio.

Na zegarze godzina 8:47. Wolałem być wcześniej, poprawić coś, dopisać, przesłać do Michała i Kamila, później się miałem ulotnić. Zasadniczo w domu też mógłbym to samo zrobić, ale tu mniej pokus jest. No może nie liczyć zgrabnej Marty. Bardziej chodziło mi o gry, filmy, seriale.

Tu mogłem siedzieć i pisać.

Toż to czyniłem właśnie.

Słuchawki w uszach, muzyki brak. Tak mi było łatwiej się skupić, z muzą nie bardzo. Generalnie bardziej te gumki służyły jako zatyczki.

Kubeczek z herbatą stał po prawej stronie klawiatury, napar stygł.

Zaraz przed dziewiąta ludzie zaczęli się schodzić. Widzieli, że mam uszy zatkane, więc tylko machali rękami na przywitanie. I dobrze. To uczyniłem dopiero, kiedy kolega Kamil zawitał do swoje blatu.

Pogadaliśmy na wstępie o pierdołach. Następnie go przeprosiłem i zabrałem się za dzióbanie w klawiaturze swojej.

Półgodziny później zaprosiłem kompana na papierosa. Większych sprzeciwów nie zgłaszał.

Tym razem to ja mu podokuczałem trochę, pochwaliłem drużynę, że pokazała się z dobrej strony w sparingach. Towarzysz odgryzał się, iż forma długo nie będzie. W lidze się posypie.

Dopiero po chwili sobie przypomniałem o newsie dnia. Zaciągnąłem się fajkiem, powiedziałem:

— Ty, słyszałeś- wczoraj Lech zwolnił Janeczka Urbana.

— Ta! Poważnie? — mocno zdziwiony był Kamil.

— Powaga. Dziś rano się pokazała informacja.

— W sumie, nie dziwne. Leszek słabo ciągnął na szczęście. Dopiero piąte miejsce w Ekstraklapie po 22. kolejkach. Chyba nie tak chcieli w Poznaniu. — wesoło oznajmił swoje zdanie.

— Pewnie nie. Ciekawe kogo teraz wezmą na trenera.

— No ciekawe, ale żadnych dobrych nazwisk raczej nie będzie. Wyskoczą znowu z jakimś Rumakiem albo czym. — ironizował kolega.

— Haha. — udało mu się mnie rozśmieszyć. — Myślisz? Może znowu Skorża? Ale by były jaja.

— I dobrze, niech się bujają, a Legia po mistrza. Nadal lider i nie zapowiada się na spadek formy.

— Wiem, widziałem ostatnio, jak grali. Całkiem, całkiem. — prawda wyszła z moich ust.

Obgadaliśmy jeszcze kilka spraw piłkarskich i wróciliśmy na górę.

Moja herbatka była idealnie gotowa do picia. Wypiłem połowę małymi łykami. Oczy śledziły tekst, który wcześniej pisałem. Kilka literówek się znalazło, poprawiłem.

Odnośnik do komentarza

Miałem lada chwila wysyłać artykuł mailem do Kuleszy. Wcześniej Kamil rzucił okiem i uznał, iż jest ok. Doradził, żebym coś tam jeszcze dopisał, co uczyniłem.

Po tym udałem się najpierw do kibelka odcedzić kartofelki, a następnie do kuchni po kolejną herbatę. Jeden z plusów tej firmy- sami dbają o ten napój, jak i o kawę. Kupują co prawda najzwyklejsze, ale mi pasuje. Zawsze piję słabą z torebki. Mocnej nie lubię, tak samo, jak kawy. Fu.

Od strony sąsiedniego biurka usłyszałem:

— Do której dziś siedzisz?

— Zaraz się zbieram. Przyjechałem popisać. I tyle, dłużej nie zamierzam. Chciałem mieć czyste sumienie. — odpowiedziałem.

— Aha. Spoko. W domu za dużo pokus? Jakieś seriale? — zrozumienie w głosie kolegi było.

— Ta, dokładnie. Chciałem nadrobić dwa ostatnie odcinki piątego sezonu The Walking Dead. Taki był plan na dziś.

— Ja jeszcze nie ruszyłem z piątym. W ten weekend chciałem nadrobić. — z uśmiechem poinformował mnie kolega. — Mam nadzieję, że…

Tu musiałem mu przerwać i przeprosić go. Mój telefon zaczął wibrować. Spojrzałem na ekranik, wyświetlił się jakiś numer stacjonarny z kierunkowym 22. Odebrałem:

— Tak, słucham?

— Pan Maciej Mak? — usłyszałem.

— Tak, ja.

Dalej już głównie słuchałem, potwierdziłem, że zrozumiałem. Zacząłem pytać o szczegóły: jak ona tam, gdzie, i na koniec rzuciłem, że zaraz będę. Rozłączyłem się, pozamykałem wszystkie rzeczy na kompie oraz się wylogowałem.

Kamil od razu zwrócił uwagę na mój pośpiech i zdenerwowanie:

— Wszystko gra? Coś się mocno śpieszysz.

— No powiedzmy. Dzwonili ze szpitala, wychowawczyni, mała złamała nogę. Właśnie wkładają gips. — rzuciłem prawie przez ramię. Schowałem telefon do kieszeni, uprzednio włączając głośny dzwonek.

— U, lipa. A poza tym ok.? — zmartwienie było słychać w jego głosie.

— Podobno tak. Lecę do szpitala. Jak coś, to do Michała zadzwonię później.

— Spoko, przekażę mu. Nie przejmuj się. Leć do małej. Trzymam kciuki za zdrowie córy.

— Dzięki. Ty też się trzymaj. Lecę. Na razie.

Kamil machnął ręką na pożegnanie.

Wyleciałem szybko z budynku i udałem się do samochodu. Całe szczęście, że do szpitala Nowodworskiego miałem niecałe 2 kilometry.

Do Magdy na razie nie dzwoniłem. Jeśli wie, to… wie. Jak nie, to nie ma sensu jej martwić na zapas oraz siać paniki. I tak się dowie w domu.

Odnośnik do komentarza

Biedactwo małe siedziało już sobie na kanapie. Noga w gipsie na stoliku na poduszce, żeby nie stukała w drewno. Ja robiłem jej kanapki dwie z pasztetem. Takie było życzenie. Po drodze zakupiliśmy dwie butelki Neastea brzoskwiniowej. To tak ode mnie na pocieszenie.

Słabo wyszło, ale cóż poradzić. Posiedzi w domu teraz. Gorzej ze szkołą i lekcjami, coś trzeba będzie pomyśleć.

Przyniosłem jej talerzyk oraz kubeczek z napojem. Spojrzałem na nią:

— Oj, Wiki, Wiki. Toś się urządziła. — zmartwienie tylko trochę zabrzmiało w moim głosie.

— No nie moja wina. Potknęłam się.

— Wiem przecież. Żartowałem. Stało się. — uspokoiłem ją trochę.

— A mama wie? Dzwoniłeś do niej? — ugryzła kawałek kanapki.

— Nie, nie dzwoniłem. Nie chciałem jej denerwować. Zaraz będzie w domu, to się dowie, nie?

Mała pokiwała głową, w paszczy miała kęsa sporego. Przełknęła go, popiła swoim najulubieńszym napitkiem.

Westchnąłem głośno, podniosłem się z fotela. Z krzesła przy stole zabrałem kurtkę. Otworzyłem drzwi od tarasu, przez ramię zwróciłem się do córki:

— Idę zapalić, ty pożeraj. Zaraz wracam.

— Ok. — usłyszałem w odpowiedzi.

Pięć minut później wróciłem. Wiki dalej sobie siedziała wygodnie i jadła. Odwiesiłem kurtkę na miejsce, wróciłem do salonu. Klapnąłem sobie obok poszkodowanej, wziąłem piloty ze stolika.

— Obejrzymy coś?

— No, zobacz czy coś ciekawego jest. — odpowiedziała, podała mi pusty talerzyk. Odstawiłem go.

 

Siedzieliśmy razem i skakaliśmy po kanałach. W zasadzie nic ciekawego nie było, jak to o tej porze bywa. W pewnym momencie usłyszeliśmy silnik samochodu, domyśliliśmy się od razu, że to Magda wróciła. Wiki się chciała poderwać do przywitania, ale w ostatniej chwili została zatrzymana przez ciężar na nodze. Zapomniała o nim.

Zaśmiałem się z tego powodu, pogłaskałem po głowie. Wyszedłem żonie na spotkanie. Chciałem ją od razu nastawić na to, co się stało. Uspokoić oczywiście też, tak żeby szoku dla niej nie było.

Otworzyłem drzwi wejściowe, stanąłem na progu.

Magda podeszła do mnie, przywitaliśmy się:

— Cześć.

— Cześć. — odpowiedziałem. Uśmiech nie mogłem jakoś ukryć. — Jak tam dzień?

— Dobrze. Co tak się cieszysz? Stało się coś? — ona już dobrze wiedziała, że coś nie gra. Taka kobieca intuicja chyba.

— Oj, zaraz ci powiem. Nic takiego strasznego. Spokojnie. — zacząłem swoją rolę grać. — Wejdź do domu.

— No mów! Co się stało?! — zaniepokojenie jej wzrastało.

— Nic strasznego.

Zdenerwowana weszła szybkim krokiem. Ja za nią. Rozebrała się z kurtki i butów. W przedpokoju odłożyła torbę swoją na podłogę.

Weszliśmy dalej.

Od razu zobaczyła Wiktorię, która sobie wygodnie siedziała nadal na kanapie. Reakcja była łatwa do przewidzenia:

— O Jezu! Co się stało? — przyspieszyła kroku, wpadła do salonu zmartwiona bardzo.

Wypytała małą, co i jak. Na mnie z kolei spojrzała groźnym wzrokiem, wiedziałem, że zaraz mogę dostać ochrzan mocny.

— Czemu nie zadzwoniłeś do mnie?!

— Spokojnie, nie krzycz na mnie. Specjalnie tego nie zrobiliśmy. Nie chcieliśmy cię denerwować i martwić na zapas… — nie udało mi się dokończyć.

— Ta, to bym skończyła wcześniej pracę! Chyba się obrażę na was. — zagroziła.

— Dobrze, już koniec. Teraz wiesz już. Nic wielkiego się nie stało. Zrośnie się szybko, bo młode kości i po kłopocie. — włączyłem tryb uspokojenia. Prawie jak rycerze Jedi.

Magda jeszcze siedziała koło małej i robiła z niej strasznie poszkodowaną. Niepotrzebnie. Jednak ojcowie mają zdrowsze podejście, ofiar aż takich ze swoich dzieci nie robią, jak matki.

Z okazji takiego zbiegu wydarzeń, musieliśmy ustalić pewne kwestie. Siedzieć w domu miałem ja, pracę mam taką, że nie muszę latać do biura. Będę pracować tu, wysyłać do Michała i po zabawie. Gorzej, że nie miałem pomysłu na lekcji dla małej. Wozić jej do szkoły nie ma sensu, jej noga nie powinna się ruszać- tak orzekł lekarz.

Do końca marca Świt miał zagrać tylko trzy spotkania, w tym dwa wyjazdowe, więc dużo nie traciłem. Obejrzę sobie w necie.

Odnośnik do komentarza

Na drugi dzień po wypadku dałem małej pospać. Dla niej mały stres też był, przestraszyła się, później szpital- wiadomo, jak to działa na dzieciaki.

Ja też sobie pospałem, wyspałem się. Było dobrze. Pokrzątałem się po kuchni, najpierw herbatka. Zrobiłem sobie ją, naciągnąłem na garba kurtkę, przyda się dziś, choć słoneczny poranek. Trawa mocno mokra, wilgoć zimowa jeszcze trwa.

Wyszedłem na taras, już miałem palić, kiedy przypomniałem sobie, że nie zabrałem telefonu. Wróciłem się, odnalazłem komórkę. Spojrzałem na zegarek, ten pokazywał 20 minut po dziewiątej. Odpowiedni moment na dzwonienie do Michała.

Zapaliłem fajka, odkręciłem sobie słoik na popiół i peta później. Wystukałem odpowiednią pozycję w telefonie, kliknąłem „Dzwoń”. Co najmniej sześć sygnałów poszło, zanim ktoś się po drugiej stronie odezwał:

— Halo? Słucham.

— Cześć szefie, Maciek Mak z tej strony.

— A, no witam. Co tam? — lekko się ożywił.

— Nie przeszkadzam? — dopytałem na wszelki wypadek.

— Nie, jasne, spoko. W biurze już jestem.

— No to dobrze. Myślałem, że zaspany jakiś jesteś. — zażartowałem.

— Luz. Może trochę zaspany. Kawki jeszcze nie piłem. Co tam z córą? Kamil wczoraj mówił, że pojechałeś po nią do szpitala. Coś poważnego?

— Poważnego nie. Złamała nogę. — wypuściłem dym ustami.

— O, słabo. Poza tym w porządku?

— Tak. Właśnie w tej sprawie dzwonię. Posiedziałbym z nią do końca miesiąca w domu. Myślę, że bardzo nie będzie przeszkadzać, jeśli się nie pojawię. Materiały będą terminowo. Obiecuję. — z wielkim uśmiechem powiedziałem te słowa do słuchawki. Wiedziałem, że reakcja będzie pozytywna.

— Ej, no słuchaj. Nie ma problemu. Zawsze wszystko oddajesz przed czasem. Teraz też tak będzie. Jakby co to daj znać, Kamil nadrobi. Sytuacja wyjątkowa, więc się nie martw. — spokojny głos szefa.

— Jasne. Będę wysyłał, dzwonił. Mamy kontakt.

— Ok. — krótko skwitował Michał.

— To więcej nie przeszkadzam. Pozdrawiam.

— Wzajemnie. Dzięki za info. Trzymaj się i pozdrów małą.

— Dzięki, przekażę. Na razie. — rozłączyłem się, schowałem telefon do kieszeni kurtki.

Dopaliłem papierosa, wrzuciłem do słoika.

Po powrocie do środka zaniosłem okrycie do wiatrołapu, dokończyłem herbatę.

W salonie usiadłem na kanapie, wziąłem laptopa do ręki. Trzymając go na kolanach, włączyłem. Sprawdzę informacje i pójdę na górę do małej. Zostawiłem jej karteczkę przy łóżku, że jak się obudzi, to niech krzyknie, a przyjdę po nią. Chodzić z gipsem się jeszcze nie nauczyła, a swoją drogą to niewygodne jest.

Odnośnik do komentarza

Dzień za dniem sobie leci. Bez Korkiego.

Wiktoria rano się obudziła, pomogłem jej się ubrać i umyć. Później śniadanko i lenistwo. Kazała się rozłożyć na sofie w salonie, w ręku dzierżyła insygnium władzy- pilota do telewizora. Jeszcze to była dla niej atrakcja, za krótko siedziała w domu. Obstawiam, że za kolejne dwa dni jej przejdzie. Oby tylko nie zaczęła stękać, iż się nudzi.

Tym sposobem miałem chwilę wytchnienia. Schowałem się do swojego gabinetu. Otworzyłem wczorajszy numer „Tygodnika Nowodworskiego”. Przejrzę go, informacje lokalne w cenie zawsze są.

Na ostatniej stronie wiedziałem, co znajdę- listę nowych młodzików, którzy dołączyli do Świtu. Na liście znajdowało się 16 nazwisk. Wszystko to młode chłopaki- pierwsze żniwo współpracy ze szkołami. Akademia dopiero zacznie ich kształcić, więc ciężko cokolwiek o nich powiedzieć. Podobno dwóch z nich jest wybijających się. Oby się uchowali i bez żadnych urazów rozwijali się w klubie pod okiem trenerów. Do końca sezonu mają też się ogrywać w meczach ligowych U-18. Natomiast nie będzie presji wyników. Mają ćwiczyć, szkolić się, przygotowywać do wejścia do drużyny Rezerw lub pierwszej. Tam będzie już nacisk na wyniki oraz grę. Teraz- zabawa, nauka.

Przyznać muszę, że jeśli tak rzeczywiście to wygląda, to uznanie moje. W końcu może w Polsce ktoś poszedł po rozum do głowy, młodziaków takich nie ma co katować i stawiać gigantycznych celów. Małymi krokami do celu.

Lista młodych:

(imię, nazwisko, pozycja, wiek)

  • Patryk Zawadka BR; 15
  • Igor Jakubik BR; 16
  • Piotr Przezak O (PL); 15
  • Maciej Szymczyk O (PŚ); 16
  • Daniel Chrobak O (L); 16
  • Przemysław Butenko O (Ś); 16
  • Arkadiusz Sosnówka DP, P (Ś); 16
  • Robert Strejlau DP, P/OP (Ś); 16
  • Bartlomiej Lubera P (L); 16
  • Seweryn Wasyniuk P (L), OP (PLŚ); 15
  • Michał Paszkowski P/OP (P); 16
  • Dariusz Buga P/OP (P); 15
  • Szymon Sekulski P/OP (L); 15
  • Paweł Wieńczątek P/OP (Ś); 15
  • Paweł Dzięcioł OP (L), N (Ś); 15
  • Karol Cybulko OP (LŚ), N (Ś); 15

Dodatkowe informacje były, skąd dany zawodnik jest, jaka szkoła. Mało interesujące. To już musiał dopisać Kamil za zgodą/poleceniem Michała.

Dwoma wybijającymi się są niby Wasyniuk oraz Chrobak. Czas pokaże.

Wróciłem do początku gazety. Czy były jakieś ciekawe artykuły? Raczej nie. Jedyna sensacyjna wiadomość to znalezienie nagiej młodej kobity na wale przeciwpowodziowym.

Na razie nie wiadomo, kim jest (ponoć straciła pamięć), skąd się wzięła i tak dalej. Okoliczni mieszkańcy będą mieli teraz temat do rozmów na jakieś dwa miesiące.

Odłożyłem tygodnik.

Spojrzałem na kalendarz, do startu ligi zostały trzy dni. Nie powiem- już nie mogłem się doczekać. Trzy miesiące przerwy zaostrzyły apetyt mój na Świt, wyniki i gra w sparingach też zrobiły swoje.

Odnośnik do komentarza

Marzec 2015

 

Runda wiosenna nareszcie przyszła. Świt Nowy Dwór Mazowiecki, mistrz jesieni zaczął spotkania ligowe od dwóch wyjazdów.

Kibice byli przekonani, że zobaczą dużo lepszą drużynę oraz grę niż przed trzema miesiącami. Dodatkowy apetyt zrobiły wyniki meczów towarzyskich.

Wydawać by się mogło, że trener Mak ułożył już odpowiednio drużynę. Nowa koncepcja gry i ustawienie miały zostać już wprowadzone w życie. Od początku tego sezonu wszystko podobno prowadziło do zbudowania tegoż systemu. Teraz należałyby tylko czekać na efekty i punkt kulminacyjny. Tak obiecywał trener. Efektowna ofensywna piłka miała być grana na stadionie przy ulicy Sportowej, jak i na innych stadionach. Przejście na formację 4-3-3

Czy wyszło? Jeszcze za wcześnie na oceny.

Dwa wyjazdy należały do kategorii tych ciężkich. Pierwszy rywal ostro walczyć będzie o każdy punkt, dający im bezpieczną pozycję. Łatwo nie było, ale Świt wyjechał z kompletem punktów.

Tak samo było w Kleszczowie, gdzie tamtejsza Omega ostatecznie uległa przyjezdnym. Zespół Świtu od 78. Minuty grał w osłabieniu, gdyż czerwoną kartkę zobaczył Gurzęda. Jego faul nastąpił po rzucie wolnym.

Właśnie stałe fragmenty gry w obronie przysparzają Nowodworzanom dużo kłopotów. Jest to element gry, który trzeba koniecznie poprawić. Zawodnicy Maka nie radzą sobie przy rożnych w swoim polu karnym, gubią krycie.

Miesiąc został zamknięty meczem z wiceliderem tabeli- Radomiakiem. Przez okres zimowy obie drużyny rozdzielało aż 12 punktów, po dwóch kolejkach wiosennych teraz była szansa na powiększenie tej przewagi.

Tydzień wcześniej zespół z Radomia zgubił już punkty, remis 2-2 z Polonią Warszawa. Wygrana Świtu na własnym boisku zrobiła 17 oczek różnicy między ekipami.

To był najlepszy mecz tego sezonu. Gospodarze na niewiele pozwalali. Wyprzedzali rywala w każdym aspekcie. Zasłużona wygrana.

Do poprawy zostało szkoleniowcowi oraz piłkarzom Świtu bardzo wiele. Miesiąc nie był zły, wyniki lepsze niż gra.

Powód do zadowolenia miał Eugene Radionov, który został najnowszym rekordzistą w kategorii Najszybszy Strzelec Zespołu- do siatki rywali zdołał trafić już w 23. sekundzie (przeciwko Pogoni- przyp.red.).

Najwięcej bramek: Radionov- 18 goli, Zawiska- 8.

Najwięcej asyst: Zawiska- 10, Radionov- 9.

 

11/03/2015 L21/34 [14.] Pogoń Grodzisk Maz. 0-2 Świt [1.] (Radionov 1`, Kominiak rz.k.55`)

Skład: Kędra- Szabat, Drwęcki ©, Gurzęda, Kominiak- Drewnowski, Bramowicz, Koziara- Zawiska, Radionov, M.Makowski

 

21/03/2015 L22/34 [9.] Omega Kleszczów 1-2 Świt [1.] (Rozwandowicz rz.k.78` — Radionov 7`, 34`)

Skład: Domżał- Szabat, Drwęcki ©, Gurzęda, Kominiak- Napora, Bramowicz, Koziara- Zawiska (63` Kamiński), Radionov, M.Makowski

 

28/03/2015 L23/34 [1.] Świt 3-0 Radomiak [2.] (Zawiska 4`, 20`, M.Makowski 38`)

Skład: Domżał- Nowotka, Drwęcki ©, Gurzęda, Kominiak- Drewnowski, Bramowicz, Koziara- Zawiska, Radionov, M.Makowski

 

Tabela III Ligi (grupa łódzko-mazowiecka) na koniec marca:

 

 

| Poz | Zespół | M | Wyg | R | P | ZdG | StG | R.B. | Pkt |

| -------------------------------------------------------------------------------------------|

| 1. | Świt | 23 | 21 | 1 | 1 | 58 | 17 | 41 | 64 |

| -------------------------------------------------------------------------------------------|

| 2. | Radomiak | 23 | 14 | 5 | 4 | 42 | 25 | 17 | 47 |

| -------------------------------------------------------------------------------------------|

| 3. | Lechia Tomaszów | 22 | 11 | 6 | 5 | 41 | 25 | 16 | 39 |

| -------------------------------------------------------------------------------------------|

| 4. | ŁKS Łódź | 23 | 9 | 9 | 5 | 29 | 21 | 8 | 36 |

| -------------------------------------------------------------------------------------------|

| 5. | Pilica Białobrzegi | 23 | 10 | 6 | 7 | 36 | 29 | 7 | 36 |

| -------------------------------------------------------------------------------------------|

| 6. | Pelikan | 23 | 10 | 6 | 7 | 26 | 21 | 5 | 36 |

| -------------------------------------------------------------------------------------------|

| 7. | Start Otwock | 23 | 8 | 11 | 4 | 25 | 16 | 9 | 35 |

| -------------------------------------------------------------------------------------------|

| 8. | Warta Sieradz | 23 | 10 | 4 | 9 | 28 | 34 | -6 | 34 |

| -------------------------------------------------------------------------------------------|

| 9. | Polonia Warszawa | 23 | 9 | 5 | 9 | 35 | 31 | 4 | 32 |

| -------------------------------------------------------------------------------------------|

| 10. | Legia II | 23 | 7 | 8 | 8 | 25 | 29 | -4 | 29 |

| -------------------------------------------------------------------------------------------|

| 11. | Omega Kleszczów | 22 | 7 | 8 | 7 | 31 | 31 | 0 | 29 |

| -------------------------------------------------------------------------------------------|

| 12. | Ursus Warszawa | 23 | 4 | 13 | 6 | 24 | 27 | -3 | 25 |

| -------------------------------------------------------------------------------------------|

| 13. | GKP Targówek | 23 | 5 | 9 | 9 | 21 | 31 | -10 | 24 |

| -------------------------------------------------------------------------------------------|

| 14. | Pogoń Grodzisk Maz. | 23 | 5 | 7 | 11 | 21 | 31 | -10 | 22 |

| -------------------------------------------------------------------------------------------|

| 15. | Sokół Aleksandrów | 23 | 4 | 9 | 10 | 22 | 29 | -7 | 21 |

| -------------------------------------------------------------------------------------------|

| 16. | WKS Wieluń | 23 | 4 | 8 | 11 | 15 | 28 | -13 | 20 |

| -------------------------------------------------------------------------------------------|

| 17. | Broń Radom | 23 | 5 | 4 | 14 | 23 | 38 | -15 | 19 |

| -------------------------------------------------------------------------------------------|

| 18. | Pogoń II Siedlce | 23 | 2 | 3 | 18 | 17 | 56 | -39 | 9 |

| -------------------------------------------------------------------------------------------|

Odnośnik do komentarza

Moje siedzenie w domu dobiegało końca. Za tydzień mają zdjąć gips małej, zrobią zdjęcia RTG i zobaczymy, co dalej. Albo jakiś usztywniacz, albo dalej gipsik.

Z Magdą trochę się podzieliliśmy opieką: ja w dzień, jak ona w pracy była, ona popołudnia. Wieczory oczywiście to czas taty. Tak, więc po powrocie żony miałem tak zwany „czas dla siebie”. Trochę nadrobiłem seriali, pograłem. Pisania do gazety wiele nie było, no może inaczej- gładko poszło. Co prawda przez cały miesiąc nie widziałem niż na żywo, ale z pomocą przyszedł kanał YT.

Plan na kwiecień był prosty- zaliczyć wszystkie domowe spotkania Świtu.

Za oknem pogoda była niezła, w końcu zrobiło się cieplej. Szału jeszcze nie ma, słońce jest, temperatura w miarę- rzędu 12 stopni.

Siedziałem wygodnie w fotelu, nogi sobie wyciągnąłem na pufę. Nachodziły się trochę dziś. Na uchle zarzuciłem słuchawki, muzyczka w postaci Rammsteina grała. Na monitorze FM odpalony. Połowa sezonu Wrexham szła. Dwa cele sobie w tej ekipie postawiłem: raz- zrobić mocną ekipę i wygrać wszystko, dwa- w składzie mogą grac tylko Walijczycy.

Anglików wystawiłem na sprzedaż, nie wszystkich jednak od razu udało mi się pozbyć. Siedzą w rezerwach i miauczą, jak to im źle jest. Kontraktów rozwiązać nie chcę, za dużo by mnie to kosztowało.

Klikałem po taktyce i kiwałem głową w rytm „Feuer Frei”. W progu pokoju pojawiła się nagle Magda, z ruchu ust domyśliłem się, że coś do mnie mówi. Zdjąłem sprzęt z głowy:

— Co? — i się wyszczerzyłem.

Żona przymknęła oczy, pokręciła głową, westchnęła:

— Wołam cię i wołam. Kamil przyjechał.

— Gdzie? — zdziwienie moje było spore.

— No tu. Na werandzie jest. — znowu pokręciła głową.

— Idę, idę już. — odłożyłem słuchawki na biurko, podniosłem się, kliknąłem zapis gry.

Wylazłem przed dom. Moje oczy ujrzały Kamila, który sobie stał tyłem do wejścia, rower jego oparty był o balustradę. Usłyszał mnie, odwrócił się. W kąciku ust trzymał niezapalonego papierosa. Poklepał się po kieszeni w spodniach oraz koszuli. Spojrzał na mnie i zapytał:

— Masz ognia?

Podaliśmy sobie ręce na powitanie. Od razu nie zaprosiłem go do środka, fajka pokoju na początek.

— Moment, zaraz wezmę z kurtki.

Cofnąłem się do wiatrołapu. Zabrałem sprzęt odpalający. Dołączyłem do kolegi. Poczęstował mnie fajkiem, ja go ogniem. Postaliśmy, pogadaliśmy chwilę, wypaliliśmy.

Odnośnik do komentarza

Po papierosie weszliśmy do domu. Koleżka przybył z wizytą towarzyską. Chciał zobaczyć, co tam u mnie słychać i jak się Wiki miewa. Ta druga kwestia już została omówiona. Podziękowałem za zainteresowanie.

Ze spiżarki wziąłem dwa piwka, żona podziękowała. Poszliśmy sobie na taras posiedzieć i pogadać dalej. Korzystaliśmy z popołudniowego słońca, które w tym momencie oświetlało dobrze oraz grzało tylną część chałupy. Krzesełka wyciągnęliśmy bardziej na trawę, słoik na pety też.

Otworzyłem jedno piwko, podałem Kamilowi, później swoje otworzyłem.

Gość opowiedział w dużym skrócie, co w robocie słychać, czyli zasadniczo nic ciekawego. Moment później rozmowa zeszła na tematy piłkarskie, przytoczyłem news z wczorajszego wieczora:

— Legia ładnie ciśnie, to muszę przyznać. — pokiwałem głową lekko, napiłem się łyk Kozela. — Wisła już raczej odpadła z walki, nie?

— Już raczej tak. Wczoraj wywalili Wdowczyka, słabe 11. Miejsce mają teraz. Do grupy mistrzowskiej się raczej nie załapią. — pociągnął temat Kamil.

— A słyszałeś plotki, kogo mają brać do Krakowa? — zapytałem wesoło, bo to śmieszne było.

— Nie. Tam nawet Mourinho chyba nic nie zdziałał. Bida, panie, bida pod Wawelem. — ironizował mocno i słusznie.

— Mają Janasa ściągać. Co wybór to lepszy.

— Jego? Pfi, śmiech na Sali. Zaraz zaczną kombinować ze Skorżą, Smudą albo innym Rumakiem. Zero koncepcji. — wyśmiał Kamil.

— No ba! Wiadomo, że do nie Legiunia, ułożony klub, z ambitnym planem. — zaśmiałem się, napiłem dwa łyki piwa.

— Śmiej się, śmiej. A dokładnie tak jest, jak mówisz. Zobacz, jak wygląda tabela Ekstraklasy: Legia pierwsza, 25 spotkań, 57 punktów. Druga Lechia ma 45 punktów.

— Wiem, wiem. Tak tylko się śmiałem. Sportowo i organizacyjnie Legia jest najlepsza. Nie ma coś się kłócić nawet. — już poważnie to mówiłem, kiwałem się na krzesełku i kiwałem głową. — Lech sprzedaje swojego najlepszego gracza, majaczy gdzieś koło 7. miejsca, bierze Lenczyka na trenera. To ma być zespół na mistrza oraz na Ligę Mistrzów? No proszę cię!

— W Poznaniu mają zbyt duży przyrost ambicji na realia. Swoje rzecz jasna. — kolega wyjął fajka z kieszeni, poczęstował mnie i sam wziął jednego.

— Wiem. Tak sapali różni na Czerczesowa, a idzie mu świetnie. Może przy jakichś fajnych transferach w lecie, powalczą o LM. — puściłem dym nosem.

— Oby. W końcu musi się udać. Jak nie on, to kto? — zapytał retorycznie współrozmówca.

— Powiem ci tak: ja Legii kibicem nie jestem, ale im tego szczerze życzę. Zasłużyli. Najlepiej zorganizowany klub w Polsce.

— A nie Świt? — zarechotał gość.

— Jeszcze nie. — uśmiechnąłem się mocno. — Jeszcze nie. Lada chwila Świt przebije Legię. Zobaczysz. Plan mają może i baaardzo ambitny… — specjalnie przeciągnąłem dla podkreślenia — ale i niesamowity. Myślę, że wypali. Optymistycznie mówię: Mistrz Polski 2020 to Świt.

— Ta, na pewno. — buchnął śmiechem Kamil.

Wypiliśmy jeszcze po jednym piwku. Później kolega musiał się zbierać.

Ja wróciłem do moich pań. Razem zrobiliśmy obiadokolację, udało się upichcić makaron smażony z suszonymi pomidorkami, parówkami i przyprawami. Następnie zalegliśmy na kanapie przed telewizorem.

Wiki trochę się denerwowała, gdyż nazajutrz mieliśmy we dwoje jechać do szpitala na rentgena. Bała się, że dalej gips będzie na nodze. Starałem się ją pocieszać, mało kiedy nakładają kolejny raz beton. Dadzą blokadę i puszczą do domu oraz szkoły.

Odnośnik do komentarza

To już się boję co będzie, gdy zaczną w pełni grać pod Twoje dyktando :D Wyniki rewelacja, a historia mocno wciągającą.

Jak tak będzie, to... może być ciekawie ;)

Nad historią cały czas pracuję.

Odnośnik do komentarza

Z nogą małej wyszło w miarę dobrze. Prześwietlenie pokazało, że kość się dobrze zrasta. Usztywniacz założyli i miała chodzić z tym dwa tygodnie. Później kolejna wizyta u ortopedy. Wiki cieszyła się z tego faktu, mogła wrócić do szkoły. Tą jeszcze lubiła, zgadywaliśmy z Magdą, kiedy jej minie. Ja stawiałem trzecią klasę, ona czwartą.

Odzwyczajenie córy od lekcji sprawiło, że niechętnie chciała chodzić do świetlicy. Odwidziało jej się coś. Umówiliśmy się we trójkę, iż mama ją odwozi do szkoły, ja zabieram od razu po zajęciach. Mogło i tak być.

Tegoż dnia wracaliśmy akurat ze sklepu po szkole, kiedy udało mi się w końcu spotkać sąsiada Andrzeja. Powypytywałem go trochę o sprzedaż domu. Dowiedziałem się tego i tamtego, co chciałem później przekazać Magdzie.

Wczesne popołudnie razem z Wiki spędziliśmy na jedzeniu, odpoczynku po, robieniu lekcji. Na tej ostatniej czynności przydybała nas żona po powrocie z Warszawy z roboty.

Przywitaliśmy się, ona poszła się umyć. Pewnie zaraz zrobi sobie jeść oraz dołączy do nas przy stole.

Dokładnie tak się stało. W międzyczasie zrobiła wszystkim po herbacie, doniosła na miejsce.

Wytłumaczyłem małej matematykę, resztę zadań miała już sama zrobić. Patrzyłem jej przez ramię, jak idzie. Szło na razie dobrze.

— Jak tam w robocie? — zapytałem.

— Nudno. — odpowiedziała, podniosła kubeczek do ust. — Nic nowego. A co tam u was?

— Jak widać. Spokój. Kupiliśmy to, co chciałaś. — powiedziałem, nie patrząc na Magdę. Wzrok mój spoczął na ćwiczeniach do matematyki.

— Dzięki, widziałam. Nie wiem, co zjeść. Mam ochotę na coś dobrego, tylko nie wiem na co.

— Ja też nie. — ironicznie odpowiedziałem.

Żona puściła tę uwagę mimo uszu. Wstała od stołu, udała się do kuchni. Zajrzała do szafki, później do lodówki. Na jej twarzy malowało się niezdecydowanie.

W końcu wyjęła mleko, wlała do miski, a tą wrzuciła do mikrofali. Zagrzany płyn zasypała płatkami kukurydzianymi.

Usiadła z tym przy stole. My już skończyliśmy odrabianie lekcji.

— Gadałem dziś z Andrzejem. — rzuciłem do żony, ona pokiwała głową. — Zapytałem czemu sprzedaje dom. — tu zrobiłem dłuższą przerwę w mówieniu, napiłem się herbaty.

— I? — łyżka na chwilę spoczęła w misce.

— No sprzedaje. Na razie miał dwóch kupców: jedni dawali za mało, drudzy się nie zdecydowali. Ale ma już teraz podobno konkretnych klientów.

— A czemu sprzedaje? — dopytywała Magda.

— Stwierdził, że pieprzy ten kraj i wyjeżdża. W sumie słuszna decyzja.

— No raczej.

— A ciekawostka jest taka, że ta rodzina co chce kupić, to ma dziecko. Konkretnie córkę w wieku Wiki.

Żona zgarnęła kolejną łyżkę zupy mlecznej do ust. Uśmiechnęła się i pokiwała głową:

— No by było ekstra dla małej. W końcu by miała jakąś koleżankę koło siebie.

— Ucieszyłabym się. Ciekawe jak ma na imię ta dziewczynka. — wtrąciła swoje zdanie córka. — Mogłaby się już wprowadzić. Pobawimy się razem.

— Pewnie, że tak. Jak się dobrze będziecie bawić, to się zrobi w płocie furteczkę i nie będziecie musiały latać na około. — puściłem jej oczko.

Pogadaliśmy jeszcze półgodziny. Mała poleciała się bawić, Magda odpoczywała z książką na kanapie. Ja to samo czyniłem na fotelu.

Zbierałem siły na jutrzejszy wypad do biura. Miesiąc nie byłem tam, przez same maile będę się przekopywał pewnie ze dwie godziny.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...