Skocz do zawartości

Kataloński sen


SuperPatson

Rekomendowane odpowiedzi

ROZDZIAŁ 1

33cyo8p.jpg

Dzwonek telefonu rozległ się po pokoju. Jest 11 sierpnia 2015 roku, godzina 8:17. Otworzyłem szeroko zaspane oczy i spojrzałem na wyświetlacz mojego Sony Xperia M4 Agua. Monika. Moja dziewczyna, która została w Barcelonie i z całych sił trzymała kciuki, by inauguracyjny mecz z Sevillą w Superpucharze Europy wypadł jak najlepiej.

 

-Słucham?

-Cześć Patryk, jak leci? Wszystko okej?

-Tak, niby tak. Wczoraj mieliśmy pierwszy trening na stadionie, niedługo mamy kolejny. Czuję, że możemy to wygrać, ale z drugiej strony po tym co zrobiłem w okresie przygotowawczym, czuję niepokój.

-Wiesz... Ja tam się nie znam na piłce, ale... przecież to tylko mecze towarzyskie.

-Ale forma nie ta. I mam wrażenie, że ten prezes... On czeka na moje potknięcie.

-Gdyby tak było, już byś tu nie pracował.

-Pracuję tu od miesiąca! Nie miał powodów, żeby mnie zwolnić!

-I dalej ich nie ma, więc nie panikuj. Powodzenia, odezwę się później.

 

Taak... Okres przygotowawczy zdecydowanie nie ułożył się po naszej myśli. Miałem dość duży udział w wyborze sparingpartnerów, wydawało mi się, że robię to z głową. Chyba byłem głupi. Otóż podczas presezonu mieliśmy zmierzyć się z Chelsea, Swansea, Toledo, Al-Ittihad oraz Realem Saragossa. Wszystkie mecze na wyjeździe. Plan był prosty - najpierw mocni przeciwnicy, żeby zobaczyć, w jakim miejscu jesteśmy, a potem słabi, żeby nabrać pewności siebie i poprawić morale. Pierwsze dwa mecze pokazały, gdzie jesteśmy. W dupie. Głębokiej jak Rów Mariański dupie.

 

15 lipca mój zespół wybrał się na Stamford Bridge, by zmierzyć swoje siły z Chelsea. Zawsze ciężki dla nas teren, jednak teraz nie chodziło o zwycięstwo, stawką nie był awans do finału Ligi Mistrzów czy inny czort. Mieliśmy zaprezentować dobrą grę, i przede wszystkim skuteczną. Po części jednak graliśmy dobrze. Przegraliśmy wprawdzie 0:3, do przerwy utrzymywał się bezbramkowy remis, a my zdawaliśmy się kontrolować przebieg wydarzeń. Niestety druga połowa to totalnie nieprzemyślane próby wyprowadzenia akcji, wszystkie gole dla drużyny Jose Mourinho padły po kontratakach. Falcao, Kennedy i Diego Costa wprawili mnie w nostalgiczny nastrój, zacząłem zastanawiać się, czy naprawdę jestem na odpowiednim stanowisku. I jeszcze ta Swansea... 0:1 na Liberty Stadium, zaczęliśmy grać dopiero po utracie bramki, cóż jednak z tego, skoro oni się zamurowali. Kolejny mecz, kolejny w dupę, kolejny z drużyną z Anglii. I byłem wkurzony. Bo dwaj poważni przeciwnicy to dwie porażki, z czego moja idealna wizja gry legła w gruzach, rywale dominowali w środku pola i wręcz narzucali nam swój styl gry. W kolejnym meczu, który pewnie wygrałbym bez zbędnych eksperymentów, zdecydowałem się na istny akt desperacji, zagrałem bowiem formacją 3-5-2. I przyniosło to skutek, graliśmy naprawdę dobrze, graliśmy tak, jak chciałbym, żebyśmy grali w każdym meczu. Każdym. Problem jeden - był to zespół Toledo, a mając w składzie Suareza i Neymara, nie jest zbyt wielkim sukcesem pokonanie tak nisko notowanego zespołu. Niemniej jednak 4:1 to wynik dość dobry, bramki dla Dumy Katalonii zdobywali Sergio Busquets, Adriano, Neymar i Sandro. Niestety dla nich trafił Roberto, bo co to by było, gdybyśmy zachowali czyste konto... Wydawało się, że wszystko wraca na właściwe tory. Tak, myślałem tak. Zarówno ja, jak i sztab szkoleniowy. Przyszedł jednak mecz z Al-Ittihad, który zagraliśmy tak beznadziejnie, że to przeszło moje najśmielsze wyobrażenia. Przegraliśmy, tylko 1:2, trafiając jedynie z karnego (Messi). Zespół z Arabii dominował w powietrzu, zdobył dwie bramki z główki, a my nie mogliśmy nic zrobić, bo drzewa w obronie (chodzi mi rzecz jasna o wysokich zawodników), taranowali naszych atakujących jak się dało. Cztery mecze, trzy porażki. Wciąż pozostało mi pocieszanie się, że to tylko okres przygotowawczy. No ale, halo. Tutaj też trzeba jakoś grać. Przeciwko Realowi Saragossa zagrałem dwoma składami. Pierwsza połowa to skład najmocniejszy, jaki niemal na pewno wybiegnie dziś na boisko w Tbilisi, druga to skład rezerwowy. Jako jedyny cały mecz zagrał Claudio Bravo, dla którego był to pierwszy mecz po kontuzji, jakiej nabawił się na początku lipca (w poprzednich meczach bronił Ter Stegen). I od razu został bohaterem ratując nas w kilku naprawdę groźnych sytuacjach. Wygraliśmy 4:1, bramki dla nas zdobyło trio MSN oraz Munir, zaś dla gospodarzy trafił Andres Barrera. Poniżej wnioski, do jakich doszedłem, po okresie przygotowawczym:

 

a) Sergi Samper to jeszcze nie ten poziom. Gość nadający się na słabych, ale w pojedynkach z przeciwnikami mocniejszymi (Chelsea) zawodzi;

 

b) 4-3-3, 4-2-3-1, 3-5-2 - to formacje na sezon 15/16. Ustawione według przydatności w zespole. Grając innymi formacjami, bądź ich pochodnymi, niestety na boisku nie prezentowaliśmy się zbyt dobrze;

 

c) bramka - Bravo to niekwestionowany lider w klasyfikacji bramkarzy. Zagrał w jednym meczu, a interwencji miał więcej niż Ter Stegen w czterech;

 

d) "Kto to Douglas?" odchodzi do lamusa! Wpuściłem go na Saragossę, oczywiście drugą połowę, zaliczył asystę przy trafieniu Munira i miał kilka fajnych rajdów. Czyżby zmiennik Daniego?;

 

e) Adriano nie jest gościem, który gra ostatni sezon w Barcelonie. Może być zmiennikiem zarówno Alby, jak i... Neymara. I to wcale nie takim, co obniża jakość zespołu...;

 

f) Sandro? Nie zostanie wypożyczony, wiążę z nim wielkie nadzieje. Gość, który podłącza się do akcji, atakuje, strzela, podaje. Na razie brak było skuteczności, ale na to jeszcze jest czas. Podobnie Munir, chociaż w niego nie wierzę tak mocno;

 

g) Grimaldo pierwszym lewym obrońcą Barcelony? Na razie do tego daleko, ale w 4 meczach na wypożyczeniu w Nicei zaliczył 4 asysty i 3 razy był wybierany graczem meczu.

 

I ten prezes... Jejku. Co ja mam zrobić? Nowym prezesem Barcelony został Gines Fernandez. Nie byłoby w tym nic dziwnego, bowiem od dawna było wiadomo, że Bartomeu nie stanie do walki o kolejną kadencję, jednak szanowny pan Gines wygrał wybory, dzięki jednej ważnej deklaracji. Otóż jasno powiedział, że jeśli zostanie prezydentem, trenerem Barcelony będzie... David Moyes. Jestem wprawdzie po pierwszej rozmowie z nowym prezesem i póki co "mogę czuć się bezpiecznie", jednak niesmak pozostaje. Naprawdę się obawiam, że w wypadku niepowodzenia dzisiaj, czy w przeciągu następnego tygodnia, kiedy zagramy z Athletikiem w Superpucharze Hiszpanii, nie będę miał tu zbyt dużo do powiedzenia. Nerwy, nerwy, nerwy...

 

-Halo, Patryk, mogę?! -rozległ się głos zza drzwi pokoju numer 413, w którym spędziłem noc.

-Tak, jasne, wejdź.

 

Był to Juan Carlos Unzue, mój asystent. Zresztą, zarówno mój, jak i mojego poprzednika, Luisa Enrique. Przed każdym meczem sparingowym wpadał do mnie, do pokoju, zazwyczaj rano, i rozmawialiśmy o meczu, żartowaliśmy. Atmosfera była wspaniała.

 

-To co, jak dzisiaj gramy? -zapytał Juan i podał mi napój energetyczny.

-Cóż... 4-3-3, tak jak z Saragossą w pierwszej połowie. Ładnie to wyglądało, nie?

-Ładnie, ładnie. Ale... no wiesz. Musimy grać ostrożnie, Sevilla ma kilku dobrych piłkarzy z przodu.

-Stary, spoko. Rozpracowałem to już. Nic nie może nam przeszkodzić.

-Dobra, dochodzi dziewiąta. Ogarnij się, bo syf w tym pokoju jak w jakimś burdelu. Powiem piłkarzom, że zaraz do nas dołączysz.

-Dzięki wielkie.

 

Tak, zdecydowanie trzeba było się ogarnąć. W pokoju było duszno, pachniało jakąś stęchlizną wręcz. Otworzyłem okno, posprzątałem, odświeżyłem się i po półtorej godzinie (zawsze spędzam tyle czasu w łazience, nie pytajcie czemu, standard) byłem gotowy. Szybko wyszedłem przed hotel, gdzie nasi piłkarze odbywali rozruch (warunki były naprawdę dobre). Jednak, co będę zanudzał... Przenieśmy się o kilka godzin do przodu...

 

***

Autokar zaparkował już przed stadionem. Rozłożony był czerwony dywan, skąd już prosta droga do środka. Wysiedliśmy. O ile piłkarze szybko przeszli do szatni, gdzie zajęli się przebieraniem się, przygotowywaniem do meczu, o tyle ja przez 15 minut rozdawałem autografy i robiłem sobie zdjęcia z kibicami. Nie potrafiłem im odmówić, przejść obok ich obojętnie. Wiedziałem, co ja czułem, jak jakiś piłkarz, trener, obojętnie kto, olał moją prośbę o autograf. W końcu Juan wyszedł z budynku i wręcz siłą zaprowadził mnie do szatni.

 

-Nie możesz tyle czasu spędzać przed meczem z kibicami! Chłopie, trochę profesjonalizmu, zaraz mecz o Superpuchar!

-No dobra, sorry, ale...

-Nie ma żadnego "ale". Jesteś trenerem, a nie jakimś manekinem, któremu każdy robi zdjęcia.

-A ty asystentem i...

-Żebym był asystentem, musi być trener. Bez niego nim nie jestem, bo nie mam komu asystować. Kminisz?

-Ech... tak...

 

Była już 20. Spóźniłem się. Miałem w planach powiedzenie piłkarzom parę słów przed rozgrzewką, ale przepisy to przepisy. O ósmej wieczorem piłkarze mieli rozgrzewać się na płycie głównej boiska. Co zresztą robili. Pół godziny minęło jak z bicza strzelił, gwiazdy piłki nożnej znów były w mojej szatni.

 

-No, panowie! Piętnaście minut i gramy, chyba nie muszę was przesadnie motywować, każdy wie o co gramy! Wiem, że czekaliście na skład - oto on: Bravo - Alves, Pique, Mascherano, Alba - Busquets, Rakitić, Iniesta - Messi, Suarez, Neymar. Bez niespodzianek, ale w takim meczu nie można przesadnie eksperymentować. Chłopaki, przede wszystkim - rozwaga. Nastawcie się na kontry, pamiętacie mecz z Saragossą? To po kontrach te gole strzelaliśmy. Jak stracimy bramkę to idziemy do przodu, pozycyjnie, ale z polotem konstruujemy akcje. Tak jak na treningu rano, rozumiecie? Jak zagramy tak, jak sobie to zakładamy, to wygramy. A wiem, że was na to stać! Jakieś pytania?

-Wygramy to. - rzucił Pique - Musimy pokazać tym chu*om z Madrytu, że jesteśmy lepsi niż oni!

-Geri... Idźcie już na boisko.

 

Zabrzmiał gwizdek. Mecz o Superpuchar Europy czas zacząć.

 

o5ngj7.jpg

 

 

 

-------

Save kariery Wisłą mi się zepsuł, to postanowiłem zagrać Barceloną. Wiem, że jest już kariera nią tutaj, nawet jestem jej czytelnikiem - wielki szacun dla autora! Ja się nastawiłem jednak bardziej na zarys fabularny, co mam nadzieję, wypali. Oczywiście 51% będzie stanowić sam FM i jego mecze, jednak fabułą nie pogardzę. Tym bardziej, że już jakiś tam zarys się tworzy, ciekawe czy się domyślacie jaki... :D

Edytowane przez MaKK
Formatowanie czcionki
Odnośnik do komentarza

ROZDZIAŁ 2

Niccola Rizzoli w obecności 54 549 kibiców rozpoczął mecz, który oficjalnie miał otworzyć sezon 2015/16 w europejskiej piłce. Zdobywca Pucharu Mistrzów, FC Barcelona, mierzyła się ze zdoywcą Pucharu Europy - Sevillą. Był to drugi z rzędu hiszpański pojedynek w Superpucharze Europy. Rok temu wygrał Real, udowadniając, że zazwyczaj zwycięzca LM ma większe pole rażenia niż triumfator LE. O tym, że był to mój debiut chyba nie muszę wspominać. Bałem się. Reakcji kibiców, prezesa. Ale w końcu jestem jedną z najważniejszych osób w tym klubie, przynajmniej w teorii...

Od początku na boisku lepiej prezentował się zespół Unai'a Emery'ego. To Sevilla dominowała w środku pola i stwarzała sobie okazje do zdobycia bramki otwierającej wynik meczu. Jednak my mieliśmy to, co w futbolu najważniejsze - szczęście. Wystarczyła jedna kontra, wypracowana przez trio MSN, by zdobyć pierwszego gola. Messi zagrał długą piłkę do Suareza, ten pociągnął trochę do przodu, zagrał w pole karne do Neymara, a ten mocnym strzałem pod poprzeczkę dał nam prowadzenie. Nasza radość nie trwała długo. Dziewięć minut później Konoplyanka minął na skrzydle Neymara, dorzucił w szesnastkę do Gameiro, a ten z bliskiej odległości pokonał Claudio Bravo. Ten sam zawodnik trafił do siatki również w 69. minucie, kiedy to wykończył dobrą akcję swojego zespołu. Minuty mijały i mijały, a Sevilla wciąż prowadziła 2:1 w Tbilisi. Kibice naszego zespołu powoli wstawali z miejsc, widziałem to. Widziałem brak wiary, nadziei. Jednak mnie jej nie zabrakło. Zarówno mnie, jak i moim piłkarzom. W 86. minucie Sandro zagrał do Suareza, ten do Iniesty, jednak nasz kapitan trafił wprost w Sergio Rico. Bramkarz jednak wybił piłkę wprost pod nogi Luisa Suareza, który z ogromnym spokojem wpakował piłkę do siatki.

Dogrywka. Niby dobrze, a jednak jest niesmak, bo prowadziliśmy i mogliśmy grać rozsądniej. Wtedy myślałem, że sukcesem będą rzuty karne, bo Sevilla była w gazie, była rozwścieczona tym golem Luisa w końcówce. W każdym razie wiedziałem o sile naszego zespołu, zdawałem sobie z niej sprawę, więc nawet nie dopuszczałem do siebie myśli, że przegramy. W 97. minucie miała miejsce bardzo kontrowersyjna sytuacja - jeden z naszych piłkarzy zacentrował piłkę w pole karne, Carrico ją wybił i... sędzia podyktował jedenastkę. Podobno obrońca Sevilli zbyt wysoko uniósł nogę, według mnie karny był niesłuszny i nasi rywale zostali skrzywdzeni. Niemniej jednak Dani Alves uderzył w środek pod poprzeczkę i wyprowadził nas na prowadzenie. W 105. minucie czerwoną kartkę dostał Krychowiak, co do reszty podłamało zespół z Andaluzji. FC Barcelona z Superpucharem Europy!

 

11.08.2015, Boris Paichadzis Erovnuli Stadioni, Superpuchar Europy, 54549 widzów

Sevilla FC 2:3 FC Barcelona

0:1 - Neymar 25'

1:1 - Kevin Gameiro 34'

2:1 - Kevin Gameiro 69'

2:2 - Luis Suarez 86'

2:3 - Dani Alves 97' [k.]

 

Bravo - Alves, Mascherano, Pique, Alba - Busquets, Iniesta, Rakitić (Rafinha 61') - Messi (Sandro 84'), Suarez, Neymar (Adriano 84')

barcelona-superpuchar-europy_24488952.jp

***

Następnego dnia trening zaplanowany był dopiero na godzinę 18, gdyż z Tbilisi wróciliśmy o 5 rano. Miałem więc cały dzień dla siebie. Swoje musiałem odespać, to była bardzo męcząca noc, wyszedłem więc ze swojego domu blisko 13. Z rozpoznawalnością na ulicach Barcelony już sobie umiałem radzić, trzeba do tego po prostu przywyknąć. Jeszcze rok temu, spacer po La Rambli czy zobaczenie Camp Nou było moim największym marzeniem. Dziś - stało się codziennością. Nieprawdopodobną przyjemność sprawiało mi rozmawianie z Hiszpanami. Języka hiszpańskiego uczyłem się trzy lata, a umiem go naprawdę w stopniu zadowalającym. Samo przechadzanie się koło knajp czy restauracji daje dużo, usłyszenie akcentu czy zwrotów codziennych. Nie wiedziałem co z sobą począć. Tak ciągnęło mnie już do następnego meczu, do meczu na San Mames. Złapałem bakcyla zdecydowanie.

Jednak brakowało mi przyjaciół. Znajomych. Tych, których zostawiłem w Krakowie. Porzuciłem swoje życie, osoby, które były dla mnie naprawdę ważne. Jedynie Monika, moja dziewczyna, była ze mną przez ten miesiąc w Barcelonie, jednak niedługo musiała wracać, bo przecież w Polsce studia. Idzie na prawo. Też bym tam poszedł, razem z nią, gdyby nie ta okazja, gdyby nie ta fenomenalna szansa, która się przede mną otworzyła. Nasz związek raczej tej próby nie przetrwa, zresztą nie ma w tym chyba nic dziwnego, skoro jestem oddalony od niej o 2000 kilometrów, a czasu, wbrew pozorom, mam jak na lekarstwo. Nie mam pojęcia, jak to pogodzić. Naprawdę tęsknię. Wymienianie ich po kolei nie ma sensu, i tak wam nic to nie powie. Jednak wyobraźcie sobie, że opuszczacie najbliższe wam osoby na nie wiadomo jak długo. Jedyne co wam pozostaje, to telefony. Nie możecie z nimi wyjść, spotkać się, pogadać. Tego nie zastąpi nic. Nawet obrzydliwie duże pieniądze i spełnienie najskrytszego marzenia z młodości.

Rozmyślania na ten temat zajęły mi blisko cztery godziny. Musiałem udać się na trening, potem potwierdzić jutrzejszy lot do Bilbao. Potem trening, pojutrze mecz i powrót do Barcelony. Swoją drogą... Czyż nie dziwne, że gość, który w pierwszym oficjalnym meczu wygrał naprawdę cenne trofeum jest w nastroju dalekim od dobrego? Dziwne. Ale co poradzić?

 

***

Presja. Cały świat patrzy na moje ręce, na to co robię. Nie może być inaczej, skoro prowadzę najlepszy klub na świecie w tej chwili (choć i tak znajdą się tacy, którzy powiedzą, że najlepszy jest Real, bo obecnie jest w posiadaniu KMŚ). Do meczu pozostało 20 minut, zawodnicy rozgrzewali się już na płycie boiska. I właśnie z presją sobie radziłem. Polubiłem popularność, rozpoznawalność, choć zdawałem sobie sprawę, że w przyszłości będzie to największy, albo jeden z największych, minusów mojego zawodu.

Wiem jedno - jeśli mój plan się nie powiedzie, dostanę srogo po głowie. Postanowiłem odważnie inwestować w młodzież, w La Masię, którą trzeba odbudować. Stąd Sandro, Munir, Samper czy Gumbau szanse u mnie dostawać będą. Co z tego wyjdzie - zobaczymy.

 

-Chłopie, dobrze się czujesz?! - pretensjonalnym tonem wyrzucił z siebie Juan - grasz o trofeum, na ciężkim terenie, Sandro z Munirem w pierwszym składzie? Neymar na ławce?

-Stary, spokojnie.

-Co spokojnie? Możesz sobie wprowadzać młodych, ale niech to będzie, nie wiem, z Levante albo Las Palmas.

-Pozwól, że ja o tym zdecyduję. Ney grał z Sevillą, potrzebuje odpoczynku.

-Mógłbyś jednak konsultować ze mną skład chociaż w minimalnym stopniu.

-Mogę to robić, ale i tak moje zdanie jest tu najważniejsze.

 

Zastanawiam się, czy nie uderzyła mi zbytnio sodówka do głowy. "Moje zdanie jest tu najważniejsze". Wprawdzie powiedziane kulturalnie i asertywnie do mojego asystenta, jednak prywatnie to był mój dobry kumpel, którego mogło to urazić. Pół roku temu, kiedy na Anoeta Enrique posadził Messiego na ławce, połowa chciała go zwalniać. Potem nie odważył się nawet go zmienić, do końca sezonu. A ja go ściągam już w moim pierwszym oficjalnym meczu. Z jednej strony - to ja tu rządzę, z drugiej - trochę pokory nie zaszkodzi. Postanowiłem jednak nie odchodzić od mojej koncepcji i zobaczyć dokąd mnie to zaprowadzi.

 

 

Zabrzmiał pierwszy gwizdek Mateu Lahoza na San Mames. Pierwszy mecz o Superpuchar Hiszpanii, celem było zdobycie minimum jednej bramki, żeby wracać na Camp Nou z minimalną chociaż zaliczką. Od początku meczu to my narzucaliśmy tempo i dyktowaliśmy warunki gry, co, powiem szczerze, mnie zaskoczyło. Spodziewałem się, nawet przygotowałem zespół na to, że to rywal będzie częściej przy piłce. Ku mojemu zaskoczeniu było całkiem inaczej i to my byliśmy zdecydowanie lepsi. Nasze starania przyniosły skutek w 32. minucie. Suarez zagrał przed pole karne do Messiego, ten wypatrzył na prawej stronie Sandro, a ten 20-letni napastnik kapitalnie minął obrońcę i strzałem na dalszy słupek pokonał Iraizoza! Dwie minuty później uderzyliśmy po raz kolejny. Z rzutu wolnego fenomenalnie zacentrował Douglas, Luis Suarez kapitalnie wykorzystał bierność obrońców i wpakował piłkę do siatki. Byłem już pewny tego, że nie wyjedziemy z San Mames niezadowoleni - nawet 2:2 będzie wynikiem dobrym. Do przerwy utrzymywało się nasze dwubramkowe prowadzenie, ja byłem bardzo zadowolony z Douglasa i Sandro. Druga połowa zaczęła się jednak od mocnego uderzenia gospodarzy, kapitalnym uderzeniem pod poprzeczkę popisał się Raul Garcia. Od tego czasu nasi zawodnicy postanowili dostarczać mi materiału szkoleniowego, bowiem grali jak juniorzy. Czterokrotnie musiał nas ratować Claudio Bravo. W 87. minucie boisko musiał opuścić zdobywca pierwszej bramki - Sandro. Ostatecznie jednak wyjechaliśmy z San Mames z piękną zaliczką, jednak Athletic swoją grą zasłużył na więcej. Dużo więcej.

 

14.08.2015, Estadio San Mames, Superpuchar Hiszpanii [1/2], 53332 widzów

Athletic Bilbao 1:2 FC Barcelona

0:1 - Sandro Ramirez 32'

0:2 - Luis Suarez 34'

1:2 - Raul Garcia 46'

 

Bravo - Douglas, Vermaelen, Bartra, Mathieu - Samper, Rakitić (Busquets 46') - Sandro, Suarez (Roberto 46'), Munir - Messi (Neymar 46')

 

2015-08-14_BILBAO-BARCELONA_05.v14395895

 

***

Następnego dnia postanowiłem przyjść do klubu z samego rana. Już na starcie czekała mnie fatalna wiadomość - Sandro doznał zerwania mięśnia czworogłowego i musi pauzować od 2 do 3 miesięcy. Fatalna informacja nie tyle dla mnie, co dla niego, bo wydawało się, że łapie rytm i od teraz będzie mógł występować z powodzeniem w pierwszym składzie, naprawdę był w fenomenalnej formie. Później przyszedł do nas faks od Sevilli z gratulacjami za zdobycie Superpucharu Europy. Naprawdę bardzo miły gest, choć ja czuję niesmak - karnego być nie powinno, Sevilla została, moim zdaniem, skrzywdzona. Była dopiero 10:30, więc postanowiłem udać się do gabinetu medycznego by porozmawiać z moim 20-letnim napadziorem.

 

-Jak się czujesz?

-Z nogą okej, już tak nie boli. Ale wie pan... naprawdę byłem w gazie.

-Wiem, widziałem. Przy okazji gratuluję zdobytej bramki.

-Dziękuję, będę pracował, żeby po kontuzji również zdobyć pana zaufanie.

-Skup się na psychice, żeby się nie zdołować patrząc, jak inni grają. To najważniejsze. Nad formą popracujemy jak wrócisz.

-Dzięki trenerze!

 

Kontakt z zawodnikami jest dla mnie niezwykle ważny. Rozmowa, pochwały, kary - to u mnie porządek dzienny. Zawodnik musi wiedzieć, co od niego oczekuję. Następne dwa dni upłynęły pod znakiem treningów i zajęć integracyjnych, by jak najlepiej się zgrać i przygotować do rewanżowego meczu z Bilbao. A więc...

 

***

Rewanżowego meczu nie bałem się w ogóle. Po wygranej 2:1 na wyjeździe, rewanż u siebie wydawał się wręcz formalnością. Bardziej zastanawiało mnie to, jak zagramy - w Bilbao zagraliśmy bowiem dwie różne połowy - pierwsza super, druga do dupy. Ten mecz, pierwszy na Camp Nou w tym sezonie, okazał się jednak prawdziwym koncertem naszej gry.

Spotkanie, a zarazem dwumecz, był rozstrzygnięty w zasadzie już po kwadransie. Najpierw w 4. minucie Rafinha zagrał do Suareza, ten zaś idealnie w tempo zagrał do Messiego, a Argentyńczyk sytuację sam na sam rzecz jasna wykorzystał; później, w minucie 12., Rafinha oddał strzał z 13. metra, Iraizoz obronił tak niefortunnie, że piłka znalazła się pod nogami Suareza, który nie miał problemów ze zdobyciem bramki na 2:0. Kolejne okazje były, jednak nie zdołaliśmy ich wykorzystać. Jednak fakt, że w całym meczu oddaliśmy 15 strzałów, przy zaledwie 3 Athletiku, idealnie oddaje cały mecz. To było takie spotkanie, jakie kibice Barcelony chcą oglądać za każdym razem, kiedy przychodzą na Camp Nou. Trzy mecze - dwa trofea w sezonie 15/16. Brawo, brawo, brawo!

 

17.08.2015, Camp Nou, Superpuchar Hiszpanii [2/2], 99394 widzów

FC Barcelona 2:0 Athletic Bilbao

1:0 - Lionel Messi 4'

2:0 - Luis Suarez 12'

 

Bravo - Alves, Pique, Mascherano, Alba - Gumbau, Rakitić (Iniesta 69') - Rafinha, Suarez (Roberto 25'), Neymar - Messi

 

150915141259-messi-vs-ronaldo-super-169.

 

***

Z ciekawostek:

 

*polskie zespoły w europejskich pucharach:

Lech Poznań w II rundzie el. LM wygrał 5:0 i 2:0 z B36; w III rundzie dwukrotnie przegrał jednak 1:2 z Ludogorcem Razgrad; w pierwszym meczu IV rundy el. LE, wygrał u siebie 2:1 z HJK Helsinki

Legia Warszawa w II rundzie el. LE dwukrotnie wygrała 2:1 z austriackim Wolfsberger; w III rundzie ezremisowała z AIK 1:1 (wyjazd) i 0:0 (dom), zaś w pierwszym meczu IV rundy wygrała na wyjeździe z Żyliną 1:0.

Śląsk Wrocław w I rundzie el. LE zremisował 1:1 (wyjazd) i 0:0 z irlandzkim Cork City, w II rundzie przegrał 1:3 u siebie i wygrał 1:0 na wyjeździe z rumuńskim Botosani

Jagiellonia Białystok w II rundzie el. LE wygrała 2:1 i 1:0 z Dinamem Tbilisi, w III rundzie przegrała 0:1 i 1:3 z Sheriffem Tiraspol

Polska zdobyła do tej pory 2,750 punktu w rankingu UEFA.

Edytowane przez MaKK
Wyrównanie do lewej
Odnośnik do komentarza

ROZDZIAŁ 3

Po zmaganiach o Superpuchar Hiszpanii przyszedł czas na pierwszy mecz w lidze. Zgadnijcie z kim? Uwaga, uwaga.. *proszę o werble*... Z Athletikiem! Z czterech oficjalnych spotkań w tym sezonie, aż trzy będą z Baskami z Bilbao. Może to i lepiej?

W każdym razie - są tego plusy i minusy. Te oczywiste korzyści - graliśmy z nimi dwa mecze, dwa wygraliśmy, mamy ich więc teoretycznie rozplanowanych. Te negatywy - Baskowie przegrali dwa mecze, są podrażnieni, wiedzą w jaki sposób z nimi zwyciężyliśmy, więc będą mogli się bronić. Jak więc widzicie - jeden pozytyw wynika z jednego negatywu i na odwrót. Dlatego właśnie jestem przeciwny graniu trzech spotkań pod rząd z tym samym rywalem. Ale co zrobisz jak nic nie zrobisz? Trzeba było jechać na San Mames i zrobić swoje.

Niestety zaczęło się fatalnie. Aritz Aduriz zagrał piłkę w pole karne, przejął ją wprawdzie Mascherano, ale podał do Bravo zbyt słabo i Markel Susaeta wpakował piłkę do siatki. Mijały kolejne minuty, a my wciąż nieskutecznie próbowaliśmy przedzierać się w pole karne, głównie nasze akcje kończyły się na 25. metrze. Athletic jednak co miał, to strzelał - w 23. minucie niesamowitym strzałem z dystansu popisał się Ibai Gomez i stało się jasne, że o jakiekolwiek punkty na inaugurację sezonu będzie na San Mames bardzo trudno. Kolejne minuty - bicie głową w mur. Na kwadrans przed końcem dałem szarżę, udało się wprawdzie zdobyć gola kontaktowego za sprawą Neymara, jednak był to jedyny dla nas miły moment w tym meczu. A w ostatniej minucie doliczonego czasu, Rafinha miał piłkę meczową... Niestety przeniósł nad poprzeczką.

 

23.08.2015, San Mames, Primera División [1/38], 53219 widzów

Athletic Bilbao 2:1 FC Barcelona

1:0 - Markel Susaeta 3'

2:0 - Ibai Gomez 23'

2:1 - Neymar 87'

 

Bravo - Alves, Pique, Mascherano, Alba - Busquets, Rakitić (Roberto 46'), Iniesta (Rafinha 46') - Suarez (Gumbau 82'), Neymar, Messi

 

Z innych ciekawych wyników w pierwszej kolejce - Sociedad rozgromił na wyjeździe Deportivo (5:0), Atletico pokonało Las Palmas (2:1), a Real odniósł skromne zwycięstwo nad Sportingiem (1:0)

 

***

Gdzie się nie wejdzie, tam się z nas śmieją. Smutna prawda. Na stronkach o Realu niektórzy kibice już zaczynali koronować Real na mistrza, wyśmiewać się z -3. Hala Dzieci zapominają chyba o tym, że do końca jeszcze 37 kolejek. Jednak... Popatrzmy na to z innej perspektywy. W pierwszej części sezonu mamy wyjazd na San Mames (porażka), na Calderón, na Balaidos, na Pizjuan, na Bernabeu i na Mestalla. Do kompletu ciężkich wyjazdów na raz brakuje nam tylko Anoety w San Sebastian. Tymczasem pierwszy sprawdzian zawalony, a Real ze swoim kalendarzem naprawdę może nam odskoczyć. I to daleko.

Podsumowując mecz z Bilbao - nie mieliśmy żadnego pomysłu na to, jak gonić wynik. Powiem szczerze - nawet ja nie spodziewałem się i nie miałem przygotowanego planu na taki obraz meczu. Nie graliśmy źle, zabrakło skuteczności, a jednak to ona w futbolu jest najważniejsza. Pozostaje wyciągnąć wnioski i przygotować się do następnego meczu z Malagą.

 

***

A ten musieliśmy wygrać. I nie było innej opcji. Po porażce w pierwszym spotkaniu na San Mames, nie mogliśmy pozwolić sobie na stratę punktów z Malagą. Z takimi rywalami po prostu musimy wygrywać. Posłałem do boju skład, który powinien sobie spokojnie poradzić. I to zrobił, czym potwierdził tylko to, że nie wpadliśmy w żaden kryzys, a porażka z Baskami była tylko wypadkiem przy pracy.

Malaga przyjęła dokładnie taką taktykę, jakiej się spodziewałem. Czyli broniła się początkowo całą drużyną, najpewniej z zamiarem ruszenia do przodu po stracie bramki. I ta taktyka w sumie przynosiła rezultat, do czasu fatalnego błędu, jaki w 26. minucie popełnił bramkarz Malagi, Guilhermo Ochoa. Otóż po zagraniu Messiego w pole karne, niewinny strzał głową oddał Iniesta, nomen omen wprost w meksykańskiego bramkarza Malagi. Ten jednak nie wiedzieć czemu się rzucił i praktycznie sam wbił sobie piłkę do siatki. Jak przewidywałem - tak się stało, Malaga ruszyła do przodu. I trzy minuty później została za to skarcona wzorową kontrą wyprowadzoną przez Dumę Katalonii. Suarez wypuścił Neymara, ten pociągnął 40 metrów do przodu i na raty pokonał Ochoę. Do końca meczu sytuacja nie uległa zmianie - to my dominowaliśmy, oddaliśmy 22 strzały na bramkę, przy 5 uderzeniach gości. Mieliśmy pomysł, zabrakło skuteczności, nad tym trzeba popracować. Sam mecz jednak na plus.

 

29.08.2015, Camp Nou, Primera División [2/38], 87941 widzów

FC Barcelona 2:0 Malaga CF

1:0 - Andres Iniesta 26'

2:0 - Neymar 29'

 

Bravo - Douglas, Pique, Mathieu, Alba - Busquets, Rafinha (Munir 46'), Iniesta (Roberto 86') - Suarez (Gumbau 60'), Neymar, Messi

 

I, jak po każdym naszym meczu, doniesienia o drugiej kolejce na hiszpańskich boiskach! Real Madryt wygrał 2:1 z Betisem, Atletico przegrało 1:3 w Sevilli, rewelacyjny w pierwszej kolejce Sociedad uległ 0:1 Sportingowi, zaś Rayo zdeklasowało Celtę w Balaidos wygrywając 4:1.

 

***

Po meczu z Malagą, przerwa reprezentacyjna. Podczas niej - dwa ważne wydarzenia. Pierwsze - losowanie fazy grupowej Ligi Mistrzów i Ligi Europy. W tej karierze będę opisywał szczegółowo mecze LM, w LE tylko mecze polskich zespołów, zamieszczę tabelę po fazie grupowej i suche wyniki z pucharowej. W LM natomiast będą opisy. Dalej - reprezentacja Polski bardzo bliska awansu na finałowy turniej we Francji, podejmie Irlandię i wyjedzie na podbój Berlina. Co nam zgotował los? Oto grupy LM 2015/16:

 

GRUPA A: Paris Saint-Germain, FC Porto, Dynamo Kijów, Steaua Bukareszt

GRUPA B: Manchester City, Juventus, Wolfsburg, CSKA Moskwa

GRUPA C: FC Barcelona, AS Monaco, AS Roma, FC Basel

GRUPA D: Atletico Madryt, Chelsea, Borussia Moenchengladbach, Galatasaray

GRUPA E: Real Madryt, SS Lazio, Benfica, Red Bull Salzburg

GRUPA F: Sevilla FC, Celtic Glasgow, PSV Eindhoven, Sporting Lizbona

GRUPA G: Olympique Lyon, Manchester United, Zenit Sankt Petersburg, Gent

GRUPA H: Bayern Monachium, Arsenal, Ludogorec Razgrad, Olympiakos Pireus

Na początek zacznę od nas. Trafiliśmy do grupy, moim zdaniem, mocnej. Z czwartego koszyka wylosowaliśmy drużynę chyba najmocniejszą. Udało się uniknąć Chelsea, United czy Arsenalu, ale mimo wszystko ta grupa nie jest moją wyśnioną. Oczywiście jesteśmy głównym faworytem do awansu, myślę, że Monaco i Roma powalczą o miejsce numer dwa. Grupa śmierci? Nie ma typowej, jednak chyba najciekawszą będzie B, gdzie swoje siły skrzyżują Manchester City, Juve, Wolfsburg i CSKA. I chociaż trudno przewidywać, żeby Anglików i Włochów zabrakło w fazie pucharowej, może być ciekawie. Wszyscy natomiast mogą wyjść z grupy F, gdzie brakuje europejskich potęg. Sevilla wydaje się być faworytem, chociaż nawet dwukrotne z rzędu wygranie Ligi Europy nie gwarantuje sukcesów w Lidze Mistrzów. Tak czy inaczej - tutaj będzie bitka.

 

W IV rundzie el. LE, Lech wygrał u siebie 2:1 z HJK, a Legia zwyciężyła w delegacji Żylinę. I tak - oba kluby zjebały w rewanżu. Lech przegrał 1:0, Legia również, jednak Wojskowym udało się awansować po karnych. Szkoda mistrza Polski.

 

GRUPA B: Athletic Bilbao, Anderlecht, Groningen, Legia

A w reprezentacji sztosik :D Polska pokonała Irlandię 3:2, oraz zremisowała we Frankfurcie 1:1. Wszystkie cztery bramki zdobył dla Polaków Robert Lewandowski. Za mecz z Eire snajper Bayernu skosił ocenę 10,0! Nasza kadra ma sześć punktów przewagi nad trzecią w tabeli Irlandią, do końca pozostały mecze z Gibraltarem i Gruzją (oba u siebie). Tak więc - bukujemy urlopy na czerwiec, jadymy do Francji!

 

***

Dość jednak o wydarzeniach spoza stolicy Katalonii. Drugi ligowy wyjazd - drugi koszmar, bowiem wyjeżdżaliśmy na Estadio Vicente Calderón w poszukiwaniu punktów. Bałem się tego meczu, bo to zawsze ciężki teren. Początek meczu pokazał jednak, że przerwa reprezentacyjna wręcz pomogła naszym piłkarzom. Pierwszego gola strzeliliśmy już w.... 15. sekundzie meczu! Munir zgrał piłkę do Suareza, a ten na raty pokonał Oblaka. Wymarzony początek, można było zacieśnić szyki i bronić prowadzenia! Pierwsza połowa niezwykle monotonna, dwie sytuacje miało Atletico, wynikały one jednak z fatalnej dyspozycji Mathieu, który raz dziwnie zgrał głową do bramkarza, z czego nie skorzystał Torres, a za drugim razem dał się jak dziecko minąć Martinezowi. Los Colchoneros udowodnili jednak słuszność powiedzenia "do trzech razy sztuka". W 59. minucie Gabi wrzucił piłkę w pole karne, zamyślił się Pique, a piłkę do bramki skierował, a jakże, Jackson Martinez. My nie pozostaliśmy jednak dłużni. W 67. minucie Neymar wykorzystał fatalny błąd Gimeneza, który zrobił to, co Mathieu w pierwszej połowie. Do końca meczu nic się nie zmieniło - wywieźliśmy komplet punktów z gorącego terenu!

 

12.09.2015, Estadio Vicente Calderón, Primera División [3/38], 54851 widzów

Atletico Madryt 1:2 FC Barcelona

0:1 - Luis Suarez 1'

1:1 - Jackson Martinez 59'

1:2 - Neymar 67'

 

Bravo - Alves, Pique, Mathieu, Alba (Vermaelen 46') - Gumbau, Rafinha, Rakitić (Iniesta 73') - Suarez, Neymar, Munir (Messi 60')

 

I tradycyjnie już - przegląd wydarzeń trzeciej kolejki. Najważniejsza dla nas wiadomość - Real nie zdołał pokonać w Barcelonie Espanyolu (0:0), dzięki czemu doskoczyliśmy do Galacticos na jeden punkt. Betis wygrał z Sociedadem 2:0, Athletic Bilbao rozgromiło 4:0 Getafe zajmując tym samym fotel lidera hiszpańskiej Primera División.

 

***

A, zdecydowałem się zagrać jeszcze spotkanie z Romą, którym inaugurowaliśmy rozgrywki Ligi Mistrzów 2015/16. Cel jest jasny - jako pierwszy klub w historii obronić Puchar Mistrzów i zdobyć go szósty raz w historii. Zadanie będzie niezwykle ciężkie, ale cóż - ktoś w końcu musi. Zaczynaliśmy na Camp Nou, więc wszystko powinno pójść gładko.

Pierwsza połowa to ostrożna gra ze strony zarówno mojej, jak i Romy. Jak już powiedziałem - boję się tej grupy, więc nie wyszedłem przesadnie ofensywnie. Co do przerwy dało wynik bezbramkowy, gdyż drużyna z Półwyspu Apenińskiego również nie kwapiła się do zmasowanych ataków. Jednak po pierwszym gwizdku w drugiej połowie przeszła mi myśl - "ale jak to, chłopie? Gramy na Camp Nou, musimy to wygrać i dobrze rozpocząć!". I przeszliśmy już bardziej do ofensywy. Przyniosło to skutek o wiele szybciej niż się spodziewałem - w zamieszaniu podbramkowym i istnym kotle w polu karnym Romy, Iniesta wypatrzył Suareza, a ten pokonał źle ustawionego Szczęsnego. Dwanaście minut później kontrę i sytuację sam na sam wykorzystał Messi i na pół godziny przed końcem starałem się bronić wyniku i kontrolować boiskowe wydarzenia. Niestety - przyszedł moment dekoncentracji. Krótki moment w meczu, kiedy nie byliśmy skoncentrowani. Najpierw w bardzo śmiesznej, zespołowej wprawdzie, akcji włoska drużyna złapała kontakt za sprawą Dżeko, a potem Manolas oddał strzał prosto w ter Stegena, który wbił sobie piłkę do bramki. Warto dodać, że był to jego debiut w Barcelonie... Inauguracja więc niezbyt dobra, a materiału do analizy - sporo.

 

15.09.2015, Camp Nou, Liga Mistrzów [1/6], 96378 widzów

FC Barcelona 2:2 AS Roma

1:0 - Luis Suarez 48'

2:0 - Lionel Messi 60'

2:1 - Edin Dżeko 76'

2:2 - Kostas Manolas 82'

 

ter Stegen - Douglas, Bartra, Mascherano, Adriano (Vermaelen 45') - Busquets, Roberto, Iniesta - Suarez (Munir 77'), Neymar (Rafinha 60'), Messi

 

I to, co tygryski lubią najbardziej. Podsumowanie 1. kolejki fazy grupowej LM!

 

GRUPA A: Dynamo Kijów 1:1 PSG ; Steaua Bukareszt 1:1 FC Porto

GRUPA B: CSKA Moskwa 0:1 Manchester City ; Wolfsburg 1:0 Juventus

GRUPA C: FC Barcelona 2:2 AS Roma ; AS Monaco 1:0 FC Basel

GRUPA D: Chelsea 2:0 Atletico ; Galatasaray 3:1 Borussia Moenchengladbach

GRUPA E: Red Bull Salzburg 1:1 SS Lazio ; SL Benfica 1:0 Real Madryt

GRUPA F: Celtic 2:2 PSV Eindhoven ; Sporting 1:1 Sevilla

GRUPA G: Gent 0:0 Manchester United ; Zenit 2:2 Olympique Lyon

GRUPA H: Bayern 0:0 Arsenal ; Ludogorec 2:1 Olympiakos

 

Pierwsze, ważne chyba dla każdego Polaka wydarzenie - Łukasz Teodorczyk zdobył bramkę dla swojego Dynama w starciu z PSG! Grupa A cała na remis. Podobnie jak grupa F (gdzie, jak mówiłem po losowaniu, nie widzę faworytów do wyjścia i uznaję ją, jako najbardziej wyrównaną), oraz G (zdziwił mnie szczególnie remis Manchesteru z Gentem). Niespodzianką są postawy finalistów poprzedniej edycji - Juventus nie dał rady w Niemczech i ulec Wolfsburgowi, zaś Barcelona tylko zremisowała z Romą. Złe wejście w Ligę Mistrzów zaliczył też Real, który uległ Benfice. Podopieczni Rafaela Beniteza w czterech meczach w tym sezonie wygrali dwa razy, po razie zremisowali i przegrali. Ich bilans bramkowy - 3:2. Nie zachwyca, prawda? W hicie grupy H remis, ciekawy wynik Ludogorca, ciekawe czy Bułgarzy będą zdolni urwać punkty faworytom.

 

A co do Legii w Lidze Europy... Przegrała na jakże dobrze znanym nam stadionie San Mames 1:4. Jedyną bramkę dla podopiecznych Czerczesowa zdobył Saganowski, oba zespoły kończyły mecz w 10.

***

 

No. Sezon powoli nabiera rozpędu, nudy nie będzie. Z racji braku czasu (koniec semestru, 1 LO, trochę nauki jest), w tym odcinku odszedłem od zarysu fabularnego i skupiłem się na wydarzeniach z FMa. Pytanie do Was - zostawić tak jak jest teraz, że tylko opisuję te mecze i ewentualnie dodaję ważne informacje, czy jednak kontynuować chociaż w minimalnym stopniu zarys fabuły? W przypadku tej drugiej opcji - aktualizacje byłyby rzadziej, gdyż czasem brak pomysłów. Zastosowałem się też do rady MaKK - nie ma zdjęć, skoro źle to wyglądało. Wielkie dzięki :D

Edytowane przez MaKK
Wyrównanie do lewej
Odnośnik do komentarza

ROZDZIAŁ 4

Po zwycięstwie z Atletico wszystko wydawało się wracać na właściwe tory. Chociaż - czy można powiedzieć o kryzysie, albo załamaniu formy? Nie - nie wyszedł nam "zaledwie" jeden mecz - fakt, że ważny, ale tego już nie cofniemy. Musimy skupić się na tym co przed nami. I tylko na tym. A przed nami był mecz z Levante, który po prostu wygrać musieliśmy.

O dziwo pierwsza ciekawa sytuacja należała do graczy z Walencji, jednak Jordi Xumetra się pomylił i w dość dogodnej sytuacji nie zdołał pokonać Claudio Bravo. Jednak był to jednorazowy przebłysk, potem strzelali już głównie z dystansu, co większego zagrożenia dla naszej bramki absolutnie nie przynosiło. My robiliśmy swoje, czyli staraliśmy się kontrolować przebieg meczu. Przyniosło to skutek. W 32. minucie Mathieu, który w tym meczu wystąpił na lewej obronie, zagrał piłkę w pole karne, a tam tylko nogę dostawił Luis Suarez i wyprowadził nasz zespół na prowadzenie. Kolejne minuty przyniosły zamkniętą drużynę Levante, przynajmniej do przerwy. Po rozpoczęciu drugiej połowy starali się zrobić coś więcej, jednak nie przyniosło to żadnego, nawet najmniejszego, zagrożenia pod bramką Chilijczyka. Ostatnie słowo również należało do nas - Dani Alves po minięciu trzech obrońców zdobył piękną bramkę z narożnika pola karnego - warto dodać, że przyniosło mu to tytuł bramki tygodnia, a później także drugiej najładniejszej bramki miesiąca.

 

20.09.2015, Camp Nou, Primera División [4/38], 87222 widzów

FC Barcelona 2:0 Levante UD

1:0 - Luis Suarez 32'

2:0 - Dani Alves 86'

 

Bravo - Douglas, Vermaelen, Bartra, Mathieu - Samper, Gumbau, Roberto - Suarez (Alves 46'), Neymar (Rafinha 46'), Messi (Munir 46')

 

Co się ciekawego wydarzyło w 4. kolejce Primera? Najważniejsza informacja - Real Madryt zaledwie zremisował u siebie z Granadą (0:0), co pozwoliło nam wyprzedzić ich w tabeli. Inna drużyna z Madrytu również nie spisała się zbyt dobrze - Atletico przegrało w delegacji z Eibar (1:2).

 

***

Kolejna kolejka ligi hiszpańskiej rozgrywana była, niestety, w środku tygodnia. Z racji tego, że za tydzień gra Liga Mistrzów, wkraczamy w system dwóch meczów w tygodniu. Może się przyjrzeliście - z Levante zagrał skład słabszy, rezerwowy. Teraz nie było mowy o jakimkolwiek lekceważeniu przeciwnika. Stąd zmienienie tria MSN w połowie poprzedniego meczu, aby byli do dyspozycji teraz. A czekał nas trzeci ciężki ligowy wyjazd w tym sezonie - graliśmy na Balaidos w Vigo. Tam zawsze jest ciężko. A jak było? Otóż nie taki diabeł straszny jak go malują.

Wyszedłem na ten mecz ustawiony na kontry, bo po prostu Celty się bałem (szczególnie mając w pamięci mecz w rzeczywistości, gdzie przegraliśmy niestety 1:4). Ale jak już wspomniałem - źle nie było. W 26. minucie zobaczyliśmy bardzo ładną akcję naszej drużyny. W polu karnym, pomiędzy obrońcami Celty, piłkę wymienili Neymar, Messi oraz Rakitić. Ten ostatni oddał strzał, który wypluł golkiper gospodarzy, jednak z dobitką pospieszył Luis Suarez. Ten gol mnie trochę uspokoił, z szacunku dla rywali nakazałem piłkarzom spokojne rozgrywanie piłki i zabroniłem niepotrzebnego szarżowania. Jakieś tam akcje jednak mieliśmy. W 39. minucie Suarez dośrodkował spod linii końcowej boiska na 11. metr, a tam odnalazł się Ivan Rakitić, który strzałem głową dał nam dwubramkowe prowadzenie. Na przerwę schodziliśmy więc z prowadzeniem 2:0, co pozwoliło mi wierzyć w pozytywne zakończenie. Celta całą drugą połowę próbowała, jednak długo nie potrafiła nam zagrozić. Dopiero w 72. minucie Nolito zagrał długą piłkę do Johna Guidettiego, a ten pokonał Claudio Bravo. Na więcej jednak Celty stać nie było. I bardzo dobrze, komplet z Balaidos wywieziony!

 

23.09.2015, Estadio Balaidos, Primera División [5/38], 31542 widzów

Celta Vigo 1:2 FC Barcelona

0:1 - Luis Suarez 26'

0:2 - Ivan Rakitić 39'

1:2 - John Guidetti 72'

 

Bravo - Alves, Pique, Mathieu, Alba - Busquets, Iniesta, Rakitić - Suarez, Messi (Rafinha 83'), Neymar

 

W 5. kolejce Primera División swoją kiepską dyspozycję potwierdziło Atletico, które nie potrafiło pokonać u siebie Getafe (1:1). Liczyłem także na lidera, Athletic Bilbao, który podejmował u siebie Real Madryt. Baskowie przecież zawsze są groźni u siebie. Niestety - podopieczni Rafy Beniteza chyba się odblokowali - 4:0 na gorącym terenie. Ma to też swoje plusy - FCB liderem!

 

***

Po wyczerpującym meczu w środku tygodnia, przed nami był jeden, krótki przerywnik przed kolejnymi ciężkimi meczami. Podejmowaliśmy u siebie zespół Las Palmas, który zamykał tabelę z bilansem 0-0-5. W tym meczu oczywiście zwycięstwo było koniecznością, zamierzałem zagrać rezerwami. Jednak potem - bardzo ciężkie mecze rysowały się na horyzoncie. Wyjazd do Bazylei w 2. kolejce fazy grupowej Ligi Mistrzów i wyjazd do Sewilli w 7. kolejce PD. Ale skupmy się na meczu z beniaminkiem. A tu się działo. Jaja.

Nawet nie próbowałem rzecz jasna kombinować - mieliśmy wygrać, wysoko, więc od początku ofensywnie. I pykło. Już w 5. minucie Suarez na skrzydle podał do Douglasa, ten dorzucił w pole karne, a na dalszym słupku znalazł się Rafinha, który wpakował piłkę do siatki. Dziesięć minut oglądaliśmy niemal kopię poprzedniej akcji. Gumbau zagrał do Douglasa, ten dośrodkował, a na miejscu Rafinhi był Luis Suarez. Dwubramkowe prowadzenie nas nie satysfakcjonowało, o nie! Chcieliśmy więcej. W 25. minucie Adriano zagrał na skrzydle do zdobywcy pierwszego gola, ten dośrodkował w pole karne, gdzie najwyżej wyskoczył Munir. Po bramce na 3:0 lekko stanęliśmy, jednak przycisnęliśmy w pięciu ostatnich minutach pierwszej połowy. Dwie wrzutki przyniosły nam... dwa rzuty karne. Najpierw faulowany był Munir, potem jeden z piłkarzy Las Palmas zagrał piłkę ręką. Oba rzuty karne wykorzystał El Haddadi, dzięki czemu skompletował hat tricka. To nie był koniec bramek w tym meczu - kolejna, już w drugiej połowie, padła również z karnego. Jeden z obrońców zagrał za wysoko nogą w polu karnym, a jedenastkę wykorzystał Messi. Koniec końców wygraliśmy bardzo wysoko, a mnie cieszy forma Munira, bo chłopak naprawdę pokazywał się i był żądny gry w dzisiejszym spotkaniu. Na wielki plus, ale to akurat żadna nowość w tym sezonie, Douglas, który zanotował dwie asysty. Kontuzji niestety nabawił się Rafinha i będzie zmuszony pauzować do 3 tygodni.

 

26.09.2015, Camp Nou, Primera División [6/38], 88098 widzów

FC Barcelona 6:0 UD Las Palmas

1:0 - Rafinha 5'

2:0 - Luis Suarez 15'

3:0 - Munir - 25'

4:0 - Munir 41' [k.]

5:0 - Munir 44' [k.]

6:0 - Messi 60' [k.]

 

Bravo - Douglas, Bartra, Vermaelen, Adriano - Samper, Roberto, Gumbau - Munir, Suarez (Messi 46'), Rafinha (Neymar 44')

 

Kolejna kolejka i, jak się domyślacie, kolejne liczenie na stratę punktów Realu Madryt, która także i tym razem nie miała miejsca. Królewscy wygrali na Bernabeu 4:0 z Malagą i utrzymują do nas stratę jednego punktu.

 

Tymczasem pomiędzy meczami z Las Palmas i Basel udało mi się podpisać kontrakt z Carlesem Puyolem! Legenda Barcelony zajmie stanowisko skauta.

 

***

Jako, że zawsze publikuję cztery mecze w rozdziale, także i teraz nie będzie wyjątku. A więc przed nami ostatni mecz, niemniej ważny - wyjazd do szwajcarskiej Bazylei w drugim meczu fazy grupowej Ligi Mistrzów. W pierwszym frajersko zremisowaliśmy z Romą (2:2), po godzinie gry prowadząc już dwoma golami. Aby czuć się spokojnie, FC Basel musieliśmy po prostu pokonać.

Mecz nie zaczął się dla nas dobrze. W 20. minucie Embolo zagrał piłkę wzdłuż bramki, a na dalszym słupku do siatki wpakował ją Boetius. Mecz zaczął się więc fatalnie, chcieliśmy wygrać, przegrywamy 0:1. Dobrze to nie wygląda. Na szczęście mamy w swoich szeregach znakomitych piłkarzy, toteż szybko udało się wyrównać. Najpierw Dani Alves zagrał w pole karne, a na raty bramkarza Basel pokonał Messi, a potem Argentyńczyk wykorzystał rozegranie rzutu rożnego z woleja pakując piłkę do siatki. To nie był jednak koniec bramek w pierwszej połowie. Messi zagrał piłkę z prawej strony do Suareza, ten oddał strzał głową i piłka odbijając się od siatki wpadła do bramki. Do przerwy 3:1, wynik pewny, nic nie wskazywało na to, że Basel będzie w stanie coś jeszcze zrobić. Druga połowa była już spokojniejsza, jednak i tak udało nam się zrobić swoje. Urugwajczykowi udało się zdobyć jeszcze dwie bramki, dzięki czemu skompletował hat tricka. Najpierw w 66. minucie został wręcz nabity przez obrońców Basel, natomiast w 77. już bezbłędnie wykorzystał dośrodkowanie Daniego Alvesa. Barca pewnie wygrywa!

 

30.09.2015, St. Jakobspark, Faza grupowa Ligi Mistrzów [2/6], 37395 widzów

FC Basel 1:5 FC Barcelona

1:0 - Jean-Paul Boetius 20'

1:1 - Lionel Messi 24'

1:2 - Lionel Messi 31'

1:3 - Luis Suarez 36'

1:4 - Luis Suarez 66'

1:5 - Luis Suarez 77'

 

Bravo - Alves, Pique, Mathieu, Alba - Busquets, Iniesta (Roberto 58'), Rakitić - Neymar, Suarez (Munir 77'), Messi (Adriano 77')

 

***

I prawie na sam koniec - czas na podsumowanie spotkań drugiej kolejki Ligi Mistrzów.

 

GRUPA A: Porto 3:0 Dynamo Kijów, PSG 3:0 Steaua

GRUPA B: Juventus 2:0 CSKA, Manchester City 3:1 Wolfsburg

GRUPA C: Basel 1:5 Barcelona, Roma 2:1 Monaco

GRUPA D: Atletico 0:1 Galatasaray, Borussia Moenchengladbach 0:4 Chelsea

GRUPA E: Lazio 1:2 Benfica, Real 3:1 RB Salzburg

GRUPA F: PSV 0:4 Sporting, Sevilla 0:0 Celtic

GRUPA G: Manchester United 1:0 Zenit, Lyon 2:0 Gent

GRUPA H: Arsenal 5:0 Ludogorec, Olympiakos 1:2 Bayern

 

W 2. kolejce fazy grupowej LM zabrakło wielu niespodzianek. Za jedyną chyba należy uznać porażkę Atletico z Galatasaray (0:1). Niespodzianki? Próżno szukać. Można na siłę wskazać porażkę Lazio z Benficą, wysokie zwycięstwo Sportingu w Holandii czy remis Sevilli z Celtikiem. Niemniej jednak, moim zdaniem, będzie to wskazanie na wyrost.

 

***

A więc czwarty rozdział za nami. Wstawiam tabelę Primera División, dla wiarygodności wyniki z tej opki i jakie mecze będą w następnej. Zapraszam do komentowania.

15x0pe8.jpg

1z56g5d.jpg

Edytowane przez MaKK
Wyrównanie do lewej
Odnośnik do komentarza

ROZDZIAŁ 5

Piątą część mojej przygody w Barcelonie zaczynamy od bardzo ciężkiego wyjazdu do stolicy Andaluzji. Niby tyle ciężkich wyjazdów w pierwszej części sezonu mieliśmy, a przegraliśmy tylko z Bilbao, reszta (Atletico czy Celta) póki co były przez nas dość pewnie wygrane. Jak będzie tym razem?

Spotkanie zaczęło się od ataków ze strony Andaluzyjczyków, w których szeregach wystąpił Grzegorz Krychowiak (podobnie jak w Superpucharze Europy [2:3] - na środku obrony). Już na początku meczu odniosłem wrażenie, swoją drogą pierwsze takie w tym sezonie, że mój rywal ma na mnie pomysł. Bo miał. Sevilla starała się grać skrzydłami, środkiem pola, bezpośrednimi podaniami - na początku wszystkim. Dopiero kiedy akcje środkiem przynosiły jakiś skutek, podopieczni Unaia Emery'ego zostali przy nim na dłużej. Do przerwy dominowała raczej gra taktyczna niż stwarzane sytuacje - stąd bezbramkowy remis. Druga połowa zaczęła się od odważnych ataków gospodarzy, jednak Bravo stał na wysokości zadania. Martwiło mnie jednak to, że nie stwarzamy sobie żadnych okazji do zdobycia bramki. To się, na szczęście, zmieniło. W 77. minucie Jordi Alba zagrał na skrzydło do Messiego, ten pociągnął do przodu, zagrał w pole karne do Luisa Suareza, a El Pistolero strzałem na bliższy słupek wyprowadził nas na prowadzenie. Po tej bramce gospodarze wyraźnie zwątpili, choć starali się stwarzać zagrożenie (głównym winowajcą takiego stanu rzeczy był Sergi Roberto, który podawał bardzo niecelnie). Jednak ostatecznie nasz młody pomocnik minutę przed końcem regulaminowego czasu gry zagrał świetną piłkę do Messiego, a ten ustalił wynik meczu. Ciężki mecz za nami, naprawdę - brawa dla Sevilli! Niestety - jeszcze przy stanie 0:0 kontuzji doznał Neymar i przez najbliższe 3 tygodnie będziemy musieli poradzić sobie bez niego.

 

04.10.2015, Ramón Sanchez Pizjuan, Primera División [7/38], 45000 widzów

Sevilla CF 0:2 FC Barcelona

0:1 - Luis Suarez 77'

0:2 - Lionel Messi 89'

 

Bravo - Alves, Pique, Mathieu, Alba - Busquets, Iniesta (Roberto 71'), Rakitić - Neymar (Munir 71'), Suarez, Messi

 

Zdecydowanie najważniejszym meczem 7. kolejki były derby Madrytu. Na Estadio Vicente Calderón padł remis 0:0, dzięki czemu wyprzedzamy Królewskich już o trzy oczka w ligowej tabeli. Na San Mames 1:0 wygrała za to Valencia.

 

***

Po spotkaniu z Sevillą - przerwa reprezentacyjna, podczas której zostały rozegrane ostatnie mecze eliminacji Euro 2016. Reprezentacja Polski, od niej zaczynamy, już przed październikowym zgrupowaniem miała pewny awans na Euro. Nie zawiodła jednak swoich kibiców i pewnie wygrała oba spotkania - najpierw pokonała 6:0 Gibraltar (cztery bramki Lewandowskiego, Linetty, Grosicki), a na sam koniec 2:0 Gruzję, która wciąż mogła liczyć na... baraże francuskiego mundialu! Kolejnego gola zdobył Lewy, jednego dołożył Mierzejewski. Przyjrzyjmy się sytuacjom w poszczególnych grupach, na sam koniec eliminacji Euro 2016.

 

GRUPA A: W grupie A, pierwsze miejsce z kompletem zwycięstw (!) uzyskała Holandia. Z dorobkiem 30 punktów mogą więc spokojnie szykować się na wyjazd. Drugie miejsce przypadło Czechom, którzy tylko o jedno oczko wyprzedzili Turcję, która zagra w barażach. Nasi południowi sąsiedzi zdobyli 18 oczek, co przy dorobku Oranje nie robi wielkiego wrażenia. Outsiderem grupy Kazachstan, który zdobył ledwie trzy oczka. Uzyskane, nomen omen, w starciu Czechami.

 

GRUPA B: Niezwykle ciekawa sytuacja na koniec eliminacji w grupie B. Tę wygrała Belgia, z dorobkiem 24 punktów. Ciekawiej zaczyna być niżej. Drugie miejsce przypadło w udziale Bośni i Hercegowinie, w barażach zagra zaś reprezentacja Walii. Warto dodać, że oba te zespoły zgromadziły punktów 18. Szkoda Izraela - 17 punktów, strata zaledwie jednego do miejsca drugiego i barażowego. Mógł być piękny sen i niespodzianka. Ostatnie miejsce - Andora. 0 punktów, bilans 0:38.

 

GRUPA C: Wyczyn Holendrów powtórzyli Hiszpanie, którzy z bilansem 10-0-0, zajęli pierwsze miejsce w grupie C. W całych eliminacjach stracili tylko 2 gole, oba z Ukrainą, która z dorobkiem 22 punktów uplasowała się za La Furia Roja. W barażach zagra reprezentacja Słowacji, która o 2 punkty wyprzedziła czwartą Macedonię (15-13). Ostatni Luksemburg - tylko remis z przedostatnią Białorusią.

 

GRUPA D: Nasza. Tę wygrali Niemcy (26), za nimi my (23). W barażach zagra Szkocja (14 punktów). Gruzja, choć zakończyła eliminacje na miejscu przedostatnim, może być z siebie dumna. Zaledwie trzy punkty straty do miejsca barażowego - naprawdę, to były udane eliminacje gruzińskiej reprezentacji. Gibraltar przegrał wszystko, zdobył jednego gola (z Gruzją).

 

GRUPA E: Najmocniejsza, takie są fakty, bowiem z niej wyszły aż trzy zespoły. Na czele znalazła się Anglia, z 27 punktami, druga - Szwajcaria, trzecia - Słowenia. San Marino - jak się domyślacie - bez punktu, bez gola (0:29).

 

GRUPA F: Grupa F była chyba najciekawszą grupą na starcie, bowiem każdy, no, może z wyjątkiem Wysp Owczych, miał jakieś szanse na wyjście z grupy. Ostatecznie wygrały ją Węgry (23 punkty), za ich plecami uplasowali się Grecy, zaś w barażach zobaczymy reprezentację Irlandii Północnej. Niewiele zabrakło Rumunom do walki o Euro w listopadowych spotkaniach (zaledwie jednego oczka) oraz Finlandczykom (trzech).

 

GRUPA G: Zdominowana. Rosja (25) i Szwecja (24) zasłużenie jadą na Euro, udowodnili swoim grupowym rywalom, że na to zasługują. W barażach zobaczymy reprezentację Austrii.

 

GRUPA H: Niewiele do kompletu punktów zabrakło Włochom, którzy tylko raz zremisowali. Obok nich, z dorobkiem 22 punktów, na Euro jedzie Chorwacja. W listopadowych spotkaniach o udział we francuskim czempionacie zobaczymy Norwegię.

 

GRUPA I: Stosunkowo bez zaskoczeń w pięcioreprezentacyjnej grupie I. Wygrała ją Portugalia, za nią Dania, w barażach Serbia. Niewiele zabrakło Albańczykom - jeden punkt więcej, a mieliby tyle samo punktów co Serbowie.

 

BARAŻE O EURO 2016

Austria - Słowacja

Serbia - Szkocja

Turcja - Walia

Irlandia Północna - Norwegia

***

Przerwa reprezentacyjna szybko zleciała i trzeba było wrócić na ziemię. Rozpoczynaliśmy maraton trzech meczów u siebie - Rayo, Monaco i Eibar. Mieliśmy wygrać wszystkie z nich. Jak było? Już w pierwszym meczu, przykra niespodzianka.

Wyszliśmy na spotkanie z bardzo dobrze spisującym się Rayo niemal pewni zwycięstwa. Seria kolejnych wygranych, gra u siebie, przecież to musiało wyjść. Graliśmy też lepiej - pierwsze 20 minut to znaczna przewaga Dumy Katalonii nad rywalem z przedmieść Madrytu. Niestety po upływie tego czasu, goście znaleźli receptę na nasze ataki i "nauczyli" się konstruować akcje ofensywne. W końcowych minutach pierwszej połowy kibice dwukrotnie doznali zawału. Najpierw Lass Bangoura minął jednego z naszych obrońców i strzałem na dalszy słupek zaskoczył Bravo, a w doliczonym czasie pierwszej połowy Roberto Trashorras zdobył bramkę z rzutu wolnego. Do przerwy przegrywaliśmy z Rayo 0:2... Musieliśmy zastosować pewne zmiany, co zresztą uczyniłem, i od pierwszych minut drugiej odsłony rzucić się na rywala. I to jakoś wyglądało. W 60. minucie Rakitić wypuścił Suareza, ten podbiegł do przodu i mając przed sobą tylko bramkarza uderzył w słupek, jednak na nasze szczęście z dobitką zdążył Munir, który dał tym samym znak do pogoni. Ta zakończyła się "sukcesem" - w końcówce meczu Mathieu zagrał do młodego skrzydłowego, a ten drugi raz pokonał golkipera Rayo. Próbowaliśmy zrobić coś więcej - niestety, na próżno. Pycha przed meczem się zemściła - w Madrycie mogą się cieszyć. Wstyd.

 

18.10.2015, Camp Nou, Primera División [8/38], 88751 widzów

FC Barcelona 2:2 Rayo Vallecano

0:1 - Lass Bangoura 43'

0:2 - Roberto Trashorras 45'

1:2 - Munir El Haddadi 60'

2:2 - Munir El Haddadi 83'

 

Bravo - Douglas, Bartra, Vermaelen, Mathieu - Samper, Roberto (Rakitić 46'), Gumbau (Iniesta 46') - Adriano (Suarez 46'), Rafinha, Munir

 

W 8. kolejce Madryt na zero z tyłu. Królewscy nie zawiedli, w przeciwieństwie do nas, i pokonali 3:0 Levante, zaś Atletico, wciąż dalekie od dobrej formy, zremisowało 0:0 na Anoeta. Kolejny mecz do zera przegrywa Las Palmas, które w bieżącej kampanii nie zdobyło jeszcze punktu i pewnie zmierza do Segunda División.

 

***

Po kompromitacji, a tak to chyba należy nazwać, czekał nas mecz z Monaco na półmetku fazy grupowej Ligi Mistrzów. Zdecydowałem się na brak eksperymentów, w przypadku porażki Monaco wyprzedziłoby nas w grupowej tabeli. Jednak obawy były niepotrzebne - naszym piłkarzom te rozgrywki przychodzą niezwykle łatwo.

Początek był jednak tragiczny. Już w 9. minucie Bernardo wystawił piłkę El Shaarawy'emu, a ten z pierwszej piłki uderzył na bramkę, co zakończyło się powodzeniem. Nie załamywałem się - cały mecz przed nami, a przecież wyjazdową konfrontację z Basel również zaczęliśmy od wpadki. Już siedem minut później, Rakitić zagrał piłkę do Messiego, który na raty pokonał Subasicia. Na kolejną bramkę trzeba było czekać do 35. minuty. Munir wypatrzył Argentyńczyka, a ten strzałem na dalszy słupek dał nam prowadzenie. Ledwie się obejrzeliśmy, a już cieszyliśmy się z trzeciego gola dla Barcy i hat tricka Leo. Tym razem wykorzystał on zamieszanie w polu karnym po dośrodkowaniu Roberto, który wyjątkowo w tym meczu zagrał na prawej obronie. Jeśli ktoś myślał, że to koniec strzelania w pierwszej połowie - był w błędzie. W 43. minucie ze skrzydła uderzał Sergi, piłkę sparował Subasić, dopadł do niej oczywiście Messi, dla którego był to już czwarty gol w tym meczu! Ostatnie miesiące należały do Suareza, jednak zdaje się, że Leo spycha go powoli w cień. Druga połowa oczywiście nie była tak intensywna w nasze poczynania, gdyż nie wymagała tego sytuacja. Strzelić nam się jednak udało - najpierw dośrodkowanie Sergiego Roberto wykorzystał Gerard Gumbau, który zaliczył premierowe trafienie w barwach Barcelony, zaś strzelać skończył bohater tego meczu - Messi. Kapitalny mecz, świetne zwycięstwo. Czyżby więc mecz z Rayo był ledwie wypadkiem przy pracy?

 

21.10.2015, Camp Nou, faza grupowa Ligi Mistrzów [3/6], 94700 widzów

FC Barcelona 6:1 AS Monaco

0:1 - Stephan El Shaarawy 9'

1:1 - Lionel Messi 16'

2:1 - Lionel Messi 35'

3:1 - Lionel Messi 39'

4:1 - Lionel Messi 43'

5:1 - Gerard Gumbau 71'

6:1 - Lionel Messi 86'

 

Bravo - Roberto, Pique, Mascherano, Alba - Busquets, Iniesta, Rakitić (Gumbau 64') - Munir, Suarez (Rafinha 64'), Messi

 

***

I tradycyjnie, jak po każdej kolejce fazy grupowej - przegląd tego co działo się na europejskich boiskach.

 

GRUPA A: Steaua 0:3 Dynamo Kijów, Porto 0:0 PSG

GRUPA B: Juventus 1:0 Manchester City, Wolfsburg 0:0 CSKA

GRUPA C: Barcelona 6:1 Monaco, Roma 1:0 Basel

GRUPA D: Borussia Moenchengladbach 0:3 Atletico, Galatasaray 0:2 Chelsea

GRUPA E: RB Salzburg 0:1 Benfica, Lazio 3:2 Real

GRUPA F: Celtic 2:1 Sporting, PSV 1:1 Sevilla

GRUPA G: Lyon 3:1 Manchester United, Zenit 4:0 Gent

GRUPA H: Arsenal 1:0 Olympiakos, Bayern 1:1 Ludogorec

 

Na początek - drugi gol w tej edycji LM Łukasza Teodorczyka, którego Dynamo Kijów pewnie wygrało w Rumunii! Wreszcie przełamuje się Atletico, które pewnie wygrało w Niemczech. Drugiej porażki doznał Real, który przegrał z Lazio 2:3. United popłynął we Francji, Lyon szykuje się na szturm fazy pucharowej. Bayern niespodziewanie tylko remisuje z bułgarskim Ludogorcem Razgrad na Allianz Arenie.

 

Jeśli chodzi o Legię - ta przegrywa w Holandii z Groningen 0:3.

 

***

Na zakończenie piątej części - mecz u siebie z Eibar. Wszystko zdawało się wracać do normy po tym pięknym meczu z Monaco, więc nie miałem żadnych wątpliwości - to my wygramy. Byłem jednak bogatszy o doświadczenie sprzed niedawna i mecz z Rayo, więc starałem się trzymać nerwy na wodzy. Wracał do nas Neymar po kontuzji, więc powinno być łatwiej z przodu. I było.

Cierpliwość i chłodna głowa przyniosły skutek w 17. minucie. Douglas dośrodkował z prawej strony na głowę Suareza, a ten wyprowadził nas na prowadzenie. W 35. minucie było już 2:0 - świetne dogranie z rzutu wolnego Rafinhi wykorzystał wracający po przerwie Neymar. Już w doliczonym czasie gry z głębi pola ponownie dogrywał Rafinha, a w polu karnym z woleja przymierzył Munir i zdobył piękną bramkę. Do szatni schodziliśmy więc z trzybramkowym prowadzeniem. Nie mieliśmy jednak zamiaru poprzestawać na tym co już mamy. Druga odsłona widowiska na Camp Nou należała już tylko do Neymara. Brazylijczyk najpierw w 55. minucie wykorzystał dogranie El Pistolero, a w doliczonym czasie wykorzystał fatalny błąd bramkarza Eibar, który wypuścił z rąk piłkę zagraną przez Douglasa. Dwa mecze - bilans 11:2, forma jest. Teraz tylko ją utrzymać. Gratuluję powrotu Neymara - pierwszy mecz po kontuzji i już hat trick, brawo!

 

24.10.2015, Camp Nou, Primera División [9/38], 88566 widzów

FC Barcelona 5:0 SD Eibar

1:0 - Luis Suarez 17'

2:0 - Neymar 35'

3:0 - Munir 45+1'

4:0 - Neymar 55'

5:0 - Neymar 90+3'

 

Bravo - Douglas, Pique, Mascherano (Mathieu 84'), Adriano - Roberto (Samper 46'), Rafinha, Gumbau - Munir, Suarez, Neymar

 

W 9. kolejce znów nie zawiódł Real. Podopieczni Beniteza pokonali Celtę w Balaidos 3:1. Las Palmas przegrywa dziewiąty mecz z rzędu - tym razem u siebie 0:2 z Villarrealem. Atletico po wysokiej wygranej w Niemczech skromnie pokonuje Valencię.

 

Poważnie rozważam przeniesienie do pierwszego zespołu Aitora.

 

***

Sytuacja w ligach europejskich na 25.10.2015

Anglia: Arsenal (+3)

Belgia: Gent (+0)

Francja: Reims (+1)

Hiszpania: Barcelona (+1)

Holandia: Vitesse (+3)

Niemcy: Wolfsburg (+2)

Polska: Legia (+3)

Portugalia: Braga (+2)

Rosja: Zenit (+7)

Włochy: Napoli (+2)

 

A w następnej opce - EL CLASICO! :D

Edytowane przez MaKK
Wyrównanie do lewej
Odnośnik do komentarza

ROZDZIAŁ 6

Kiedy poprzednim razem zremisowaliśmy u siebie 2:2, graliśmy z silniejszym rywalem (no, jednak Roma jest ciut lepsza niż Rayo). Po tym remisie nasz zespół zareagował jednak wzorowo - odnieśliśmy 5 kolejnych zwycięstw, z bilansem bramkowym 17:2. Po remisie z Rayo - wydawało się, że będzie tak samo. Dwa mecze - dwa zwycięstwa- 11:1. Niestety, dalej było już gorzej.

 

Pierwszy mecz w tym rozdziale to wyjazdowe spotkanie z Getafe. Nie będę się zagłębiać w bajki, czy Getafe się podkłada Realowi, a stawia twardy opór Barcelonie, czy nie. W każdym razie, to był dla nas niezwykle ciężki mecz. Mecz toczony głównie w środku pola. Podobnie jak kilka tygodni temu Sevilla na Sanchez Pizjuan, tak teraz Getafe na Colliseum Alfonso Perez miało na nas pomysł. I ten pomysł udało się zrealizować. Udało im się zneutralizować trio MSN, skutecznie rozbijali naszą grę w środku pola, a to mogło skończyć się tylko jednym. Bezbramkowym remisem. Jest jednak jeden pozytyw - Douglas skutecznie zastępuje kontuzjowanego Alvesa, dzisiaj tytuł zawodnika meczu dla niego. Drugi, mniejszy - debiut w pierwszej drużynie zaliczył Aitor.

 

31.10.2015, Colliseum Alfonso Perez, Primera División [10/38], 17700 widzów

Getafe CF 0:0 FC Barcelona

 

Bravo - Douglas, Pique, Vermaelen, Adriano - Roberto, Rafinha, Gumbau (Iniesta 66') - Messi (Aitor 46'), Suarez, Neymar (Munir 66')

 

W 10. kolejce Primera División pewne zwycięstwa odniosły drużyny z Madrytu. Real pokonał u siebie Las Palmas 4:0, Atletico takim samym stosunkiem wygrało na wyjeździe z Deportivo.

 

***

Po fatalnym wyniku w Getafe, czekał nas wyjazd do Księstwa Monako. Mogliśmy zapewnić sobie awans do 1/8 finału Ligi Mistrzów, już po czwartej kolejce fazy grupowej. Cel był jeden - trzeba było wygrać. Na Camp Nou padł wynik 6:1, więc byliśmy faworytem przed tym spotkaniem.

Już w 16. minucie udało się po raz pierwszy zaskoczyć defensywę Monaco. Iniesta zagrał długą piłkę od własnego pola karnego, ta trafiła do Messiego, a Argentyńczyk strzałem na bliższy słupek zaskoczył Subasicia. Niestety za chwilę był już remis. Ale za to po jakiej akcji! Carillo z lewej strony zagrał na 18. metr to Silvy, a ten z woleja huknął w kierunku bramki. Piłka powędrowała w okienko bramki Claudio Bravo! Na nasze szczęście, kilka minut później jeden z piłkarzy francuskiej drużyny zagrał piłkę ręka w polu karnym, a rzut karny wykorzystał oczywiście Messi. Argentyńczyk, jak to ma w tym sezonie w zwyczaju, uwielbia strzelać w Lidze Mistrzów, więc na dwóch golach nie mógł poprzestać. W 53. minucie dostał piłkę wzdłuż bramki od Neymara i wpakował ją do siatki. Dwie minuty później wynik ustalił Luis Suarez uderzając od słupka piłkę dostarczoną od Iniesty. Bardzo dobry mecz Dumy Katalonii i w efekcie kwalifikacja do 1/8 finału razem z Romą, która pokonała Basel!

 

3.11.2015, Stade Louis II, faza grupowa Ligi Mistrzów [4/6], 16836 widzów

AS Monaco 1:4 FC Barcelona

0:1 - Lionel Messi 16'

1:1 - Bernardo Silva 22'

1:2 - Lionel Messi 28' [k.]

1:3 - Lionel Messi 53'

1:4 - Luis Suarez 55'

 

Bravo - Roberto, Pique, Mathieu, Alba - Busquets, Iniesta, Rakitić - Messi (Munir 58'), Suarez (Rafinha 58'), Neymar (Sandro 58')

 

***

Tradycyjnie - przegląd wydarzeń Ligi Mistrzów!

 

GRUPA A: Dynamo 0:0 Steaua, PSG 0:0 Porto

GRUPA B: CSKA 0:1 Wolfsburg, Manchester City 2:1 Juventus

GRUPA C: Monaco 1:4 Barcelona, Basel 0:3 Roma

GRUPA D: Atletico 1:0 Borussia Moenchengladbach, Chelsea 3:0 Galatasaray

GRUPA E: Real 4:1 Lazio, Benfica 2:0 RB Salzburg

GRUPA F: Sevilla 3:0 PSV, Sporting 2:0 Celtic

GRUPA G: Gent 1:1 Zenit, Manchester United 2:1 Lyon

GRUPA H: Ludogorec 0:2 Bayern, Olympiakos 0:0 Arsenal

 

Jakichś znaczących niespodzianek brak, aczkolwiek za taką można uznać remis Olympiakosu z Arsenalem. W każdym razie - po czwartej kolejce Ligi Mistrzów znamy już niektóre rozstrzygnięcia.

Awans do 1/8 finału Ligi Mistrzów wywalczyły sobie ekipy Barcelony, Romy, Chelsea oraz Benfiki.

 

***

Po wywalczeniu sobie awansu do 1/8 finału Ligi Mistrzów, czekał nas ostatni mecz przed przerwą reprezentacyjną. Na Camp Nou zawitał Villarreal. Spotkanie od początku toczyło się pod nasze dyktando, niestety Żółta Łódź Podwodna grała bardzo ostro i kasowała nasze akcje już w zarodku. To jednak nie powstrzymywało naszych zawodników do tworzenia akcji i oddawania kolejnych strzałów, niestety bardzo pewny w bramce gości był Sergio Asenjo. Warto dodać, że graliśmy składem lekko rezerwowym. Niestety on nie sprostał. Kolejny remis - tym razem bezbramkowy z Villarrealem. Szkoda, to była idealna okazja, by do El Clasico przystępować z przewagą nad Królewskimi. A tak... będzie ciężko.

 

08.11.2015, Camp Nou, Primera División [11/38], 88860 widzów

FC Barcelona 0:0 Villarreal CF

 

Bravo - Douglas, Pique, Bartra, Alba - Samper,Iniesta, Gumbau - Munir (Aitor 46'), Rafinha (Suarez 60'), Sandro (Messi 54')

 

W 11. kolejce, na szczęście, punkty stracił również Real, który zremisował na Ramón Sanchez Pizjuan 1:1, Atletico odniosło kolejne zwycięstwo (1:0 nad Sportingiem), bardzo dobrze radzący sobie Athletic Bilbao pokonał 3:1 Espanyol.

 

***

Przerwa reprezentacyjna w listopadzie to głównie mecze towarzyskie. W tym roku jednak, toczyły się batalie o awans na Euro 2016. Kto wyszedł z nich zwycięsko?

 

Austria 2:3 Słowacja

Serbia 5:5 (3:4 k.) Szkocja

Turcja 1:4 Walia

Irlandia Północna 1:2 Norwegia

 

Tak więc grono finalistów francuskiego mundialu już uzupełnione, teraz wystarczy czekać na losowanie fazy grupowej!

 

***

No i oto jest! Najważniejsze spotkanie w pierwszej części sezonu 2015/16! Jedziemy na Estadio Santiago Bernabeu!

Szczerze mówiąc, ucieszyłem się, widząc pierwszy skład Realu. W bramce Królewskich stał Kiko Casilla, więc liczyłem na to, że może jakiś błąd popełni, może nie uchroni Realu przed stratą bramki. Spotkanie od początku toczyło się pod dyktando zespołu gospodarzy, jednak pierwszą bramkę zdobyliśmy my! W polu karnym ręką zagrał Danilo, a rzut karny pewnie wykorzystał Leo Messi. Od tego czasu troszkę zelżały nasze ataki, nakazałem naszym piłkarzom, by ostrożnie grali i skoncentrowali się na utrzymaniu prowadzenia, niż na jego podwyższeniu, które nie było niezbędne. Niemniej jednak kolejne sytuacje były, trochę było ich po naszej stronie, trochę po stronie Realu. Do przerwy schodziliśmy do madryckiej szatni z prowadzeniem 1:0. Niestety w 59. minucie Ronaldo zagrał w pole karne do wchodzącego Danilo, a ten strzałem na krótszy słupek pokonał Chiljskiego golkipera Barcelony. Ostatecznie spotkanie zakończyło się remisem 1:1.

 

21.11.2015, Estadio Santiago Bernabeu, Primera División [12/38], 79503 widzów

Real Madryt 1:1 FC Barcelona

0:1 - Lionel Messi 23' [k.]

1:1 - Danilo 59'

 

Bravo - Douglas, Pique, Mathieu, Alba - Busquets, Iniesta, Rakitić (Roberto 72') - Neymar, Suarez, Messi (Rafinha 46')

Odnośnik do komentarza

Coś ty z tego Monaco zrobił? Przecież tam nawet zgliszcza nie zostały. Jedna z najpewniejszych defensyw w całej Francji dostaje 1:6 na wyjeździe + jako bonus 1:4 u siebie, no ładnie :P Podoba mi się ten sposób aktualizowania, wszystko jest przejrzyste, wrzucasz informacje nie tylko dotyczące Twoich meczy, byle tak dalej :D

Odnośnik do komentarza

Obszerna apka wjeżdża na wigilijny stół! Wesołych świąt! :D

 

ROZDZIAŁ 7

Po serii dwóch remisów z rzędu (0:0 z Villarrealem i 1:1 z Realem) udaliśmy się na Stadio Olimpico w Rzymie. Awans do 1/8 finału Ligi Mistrzów mieliśmy już zapewniony, jednak musieliśmy wygrać z Romą, aby wyjść z pierwszego miejsca. Wystarczy przypomnieć, że o ile wszystkich z grupy spokojnie pyknęliśmy, o tyle z Romą mieliśmy problemy (z 2:0 na 2:2 na Camp Nou). Tym razem łatwiej nie było.

Mecz rozpoczął się od bardzo mocnego uderzenia Włochów. Salah ze skrzydła zagrał do Strootmana, ten z powietrza odegrał do Dżeko, a Bośniak pewnym uderzeniem pokonał Claudio Bravo. Dwadzieścia minut później Nainggolan wyśmienicie obsłużył Gervinho, a były zawodnik Arsenalu wymanewrował naszych obrońców jak dzieci i strzałem w krótki róg ponownie pokonał Chilijczyka. Przed przerwą z zagrania Rakiticia i błędu Wojtka Szczęsnego skorzystał wprawdzie Messi, lecz był to jedyny radosny dla nas moment w tym meczu. Druga połowa to było bicie głową w mur i zasłużona porażka w Rzymie, zaważyły formacje defensywne - słaba nasza, mocna Romy. Do 1/8 finału wychodzimy z drugiego miejsca.

 

25.11.2015, Stadio Olimpico, faza grupowa Ligi Mistrzów [5/6]

AS Roma 2:1 FC Barcelona

1:0 - Edin Dżeko 2'

2:0 - Gervinho 22'

2:1 - Lionel Messi 39'

 

Bravo - Douglas, Pique, Mathieu, Alba - Busquets, Rafinha (Iniesta 32'), Rakitić (Roberto 58') - Neymar, Messi, Munir (Sandro 58')

 

***

Jak wyglądała 5. kolejka LM na europejskich boiskach? Oto ona!

 

GRUPA A: Porto 1:0 Steaua, PSG 4:2 Dynamo Kijów

GRUPA B: Juventus 2:1 Wolfsburg, Manchester City 0:0 CSKA

GRUPA C: Basel 2:1 Monaco, Roma 2:1 Barcelona

GRUPA D: Atletico 0:0 Chelsea, Borussia Moenchengladbach 1:1 Galatasaray

GRUPA E: Lazio 4:0 RB Salzburg, Real 1:0 Benfica

GRUPA F: PSV 0:0 Celtic, Sevilla 1:1 Sporting

GRUPA G: Manchester United 0:0 Gent, Lyon 1:1 Zenit

GRUPA H: Arsenal 0:1 Bayern, Olympiakos 4:0 Ludogorec

 

Trzeba przyznać, że strasznie zagadkowa jest forma Manchesteru United. Nie sposób przewidzieć wyniku tej drużyny, tym razem tylko remis z nie najmocniejszym przecież Gentem. W hicie grupy H, a być może i całej fazy grupowej, Arsenal przegrał z Bayernem. City nie zdołało pokonać CSKA, Atletico wciąż niepewne wyjścia. Żeby awansowac do 1/8, podopieczni Diego Simeone muszą wygrać w Turcji w ostatniej kolejce...

 

***

Zaledwie trzy dni po meczu w Rzymie, przyszedł czas na ligę. A tam, trzeba było wreszcie wygrać. Rywalem był Real Sociedad, który nigdy Barcelonie jakoś specjalnie nie leżał. Niemniej jednak graliśmy u siebie, więc byliśmy zdecydowanymi faworytami.

I zaczęliśmy fantastycznie. Graliśmy ładnie, co przyniosło skutek w 21. minucie. Messi po zamieszaniu po rzucie rożnym uderzył w poprzeczkę, a jego strzał dobił Thomas Vermaelen. Niecały kwadrans później, belgijski stoper podwyższył nasze prowadzenie uderzając głową po dośrodkowaniu Messiego z rzutu wolnego. Niestety na tego gola, Baskowie z San Sebastian już odpowiedzieli. Sergio Canales popisał się fenomenalnym uderzeniem z półobrotu, będąc odwróconym od bramki. Piłka odbiła się jeszcze od poprzeczki i wpadła do bramki. Przed przerwą jednak kapitalne podanie Neymara wzdłuż bramki wykorzystał Messi i do przerwy schodziliśmy z dwubramkowym prowadzeniem. Właśnie przez ten fakt, dokonałem w zespole zmian w ataku, zdejmując Neymara i Messiego, oszczędzając ich na kolejne starcia. To był błąd. Drugą połowę w druzgocący sposób zaczęli goście. Najpierw dośrodkowanie Chory'ego Castro wykorzystał Illaramendi, a potem sam Castro wykorzystał bierność naszej defensywy. 3:3 po sześciu minutach drugiej połowy... Na szczęście się nie poddaliśmy, atakowaliśmy dalej, co przyniosło skutek. W 68. minucie dośrodkowanie Sergiego Roberto wykorzystał Munir, a dwie minuty później jego centrę wykorzystał Sandro, dla którego było to pierwsze trafienie po kontuzji. Świetny mecz, trzy punkty zostają w Barcelonie.

 

28.11.2015, Camp Nou, Primera División [13/38], 89044 widzów

FC Barcelona 5:3 Real Sociedad

1:0 - Thomas Vermaelen 21'

2:0 - Thomas Vermaelen 33'

2:1 - Sergio Canales 37'

3:1 - Lionel Messi 44'

3:2 - Asier Illaramendi 47'

3:3 - Gonzalo Castro 51'

4:3 - Munir El Haddadi 68'

5:3 - Sandro Ramirez 70'

 

Bravo - Roberto, Bartra, Vermaelen, Adriano - Samper, Rafinha, Gumbau - Neymar (Douglas 46'), Messi (Sandro 46'), Munir

 

W tej kolejce pewne zwycięstwa odniosły drużyny z Madrytu. Real pokonał na Ipurua Eibar 3:2 (prowadził 3:0), a Atletico zdeklasowało u siebie Espanyol (4:1). W meczu na szczycie - Rayo okazało się lepsze od Athletiku Bilbao.

 

***

W środku tygodnia inaugurowaliśmy swoje zmagania w Pucharze Hiszpanii w tym sezonie. Z racji na to, że naszym przeciwnikiem miał być Hercules, zdecydowałem się wystawić rezerwowy skład. Wynik nie powala, ale parę wniosków się nasunęło.

Mimo, że w obronie zagrali piłkarze doświadczeni, z przodu próżno było szukać gwiazd zespołu. Zagrali młodzi. Mecz był od początku wyrównany, daleko było do dominacji którejś ze stron. W 22. minucie na prowadzenie wyszli gospodarze. Cuevas wypuścił w "uliczkę" Gato, a ten pokonał biernie interweniującego Ter Stegena. Jeszcze przed przerwą udało się wyrównać. Adriano zagrał z wolnego do Sandro, ten z pierwszej piłki odegrał do Aitora, a zawodnik niedawno przesunięty do pierwszego zespołu kapitalnym uderzeniem dał nam remis. W drugiej połowie nic specjalnego się nie wydarzyło, ja nie dokonywałem zmian, bo i po co. Młodzi zdali egzamin, mimo, że wynik wskazuje co innego. Dobra gra, Hercules w drugiej połowie głównie się bronił siedmioma, ośmioma piłkarzami.

 

02.12.2015, Jose Rico Perez, 1/16 finału Copa del Rey [1/2], 28841 widzów

Hercules CF 1:1 FC Barcelona

1:0 - Manuel Gato 22'

1:1 - Aitor Cantalapiedra 39'

 

ter Stegen - Douglas, Bartra, Vermaelen, Adriano - Samper, Rafinha, Gumbau - Sandro, Munir, Aitor

 

Jak przebiegły pierwsze mecze 1/16 finału CdR? Pewne zwycięstwa wyjazdowe odniosły Valencia (3:0 z Ascó), Real (3:1 z Castellón) i Atletico (5:1 z Nastic). Rewelacja sezonu Rayo przegrało 1:2 w Saragossie. Sevilla tylko zremisowała w wyjazdowym starciu z Ferrol. Są szanse na niespodzianki w rewanżach.

 

***

Kolejne spotkanie w tym odcinku to wyjazd na Estadio Mestalla, stadion zawsze ciężki dla Barcelony. Wydarzeniem dla nas najważniejszym, był powrót z tygodniowego urlopu (sam o niego poprosił) Luisa Suareza. I właśnie Urugwajczyk był bohaterem tego meczu.

W 14. minucie dośrodkowanie Neymara z prawej strony wykorzystał właśnie Luis Suarez. Ten sam zawodnik już w doliczonym czasie gry pierwszej połowy wykorzystał dogranie Alby i do przerwy schodziliśmy przy dwubramkowym prowadzeniu, jednak wynik jest niesamowicie mylący. To Valencia była stroną dominującą, to zespół Nuno Esperito grał o wiele lepiej. Cóż. Udało im się zdobyć tylko jedną bramkę. Po przebitce w polu karnym piłka trafiła pod nogi Joao Cancelo, który z całym impetem wpakował piłkę do naszej bramki. Choć czułem zagrożenie w końcowych minutach, ostatecznie udało nam się dowieźć prowadzenie do końca. Kolejny ciężki wyjazd i kolejne zwycięstwo.

 

05.12.2015, Estadio Mestalla, Primera División [14/38], 55000 widzów

Valencia CF 1:2 FC Barcelona

0:1 - Luis Suarez 14'

0:2 - Luis Suarez 45+1'

1:2 - Joao Cancelo 64'

 

Bravo - Roberto (Douglas 59'), Bartra, Mathieu, Alba - Busquets, Iniesta, Rakitić - Messi (Rafinha 59'), Suarez, Neymar

 

Kolejna kolejka i kolejne pewne zwycięstwa drużyn z Madrytu. Real pokonał u siebie Getafe 2:0, Atletico w takim samym stosunku pyknęło na wyjeździe Granadę. Rayo znów wygrywa - teraz na El Madrigal.

 

***

Ostatnie spotkanie w tym odcinku - mecz u siebie z Basel w ostatniej kolejce fazy grupowej Ligi Mistrzów. Mecz przydałoby się wygrać, aczkolwiek parcia nie było - na awans z pierwszego miejsca i tak nie było już najmniejszych szans (strata trzech punktów do Romy, jednak gorszy stosunek bramkowy). Przez cały mecz dominowaliśmy i staraliśmy się zaskoczyć bramkarza Basel, które wciąż walczyło o awans do 1/16 finału Ligi Europy. Można by rzec, że nie było elementu, w którym zespół ze Szwajcarii byłby od nas lepszy. Naprawdę dobre spotkanie. Niestety nie wystarczyło to, do odniesienia zwycięstwo, być może świadomość, że gramy o pietruszkę zablokowało naszych piłkarzy. W każdym razie w samej końcówce meczu ładnym, mierzonym strzałem popisał się Birkir Bjarnason czym zagwarantował gościom udział w fazie pucharowej Ligi Europy. A my, w spokoju czekamy na losowanie.

 

08.12.2015, Camp Nou, faza grupowa Ligi Mistrzów [6/6], 95574 widzów

FC Barcelona 0:1 FC Basel

0:1 - Birkir Bjarnason 88'

 

Bravo - Douglas, Pique, Vermaelen, Adriano - Samper, Rafinha, Gumbau - Messi (Sandro 53'), Suarez (Munir 53'), Neymar

 

***

Tradycyjnie - przegląd wydarzeń LM z informacją, kto awansował. Zapraszam.

 

GRUPA A: Dynamo Kijów 1:2 Porto, Steaua 0:4 PSG

 

Grupa A zakończyła się zwycięstwem PSG, które razem z Porto zgromadziło 12 punktów. W LE zagra Dynamo Kijów (świetna edycja LM dla Teodorczyka!), zaś z zaledwie dwoma punktami rozgrywki kończy Steaua. Bywa.

 

GRUPA B: CSKA 1:1 Juventus, Wolfsburg 0:1 Manchester City

 

Podczas rozgrywek można było mieć nadzieję na niespodziankę, ale ostatecznie udało się jej uniknąć. Grupę wygrał Manchester City (13 punktów), drugie miejsce zajął finalista poprzedniej edycji, Juventus. Liga Europy dla Wolfsburga, CSKA kończy z trzema punktami na ostatnim miejscu.

 

GRUPA C: Monaco 0:2 Roma, Barcelona 0:1 Basel

 

Nasza grupa. Tutaj zdominowana przez Romę (16 punktów), my na drugim miejscu (10). Liga Europy dla Basel (głównie dzięki zwycięstwu na Camp Nou w ostatniej kolejce), Monaco niespodziewanie kończy na ostatnim miejscu.

 

GRUPA D: Chelsea 3:1 Borussia Moenchengladbach, Galatasaray 0:0 Atletico

 

Grupa D już z pierwszą znaczącą niespodzianką! Zdecydowanie wygrała ją londyńska Chelsea, która kroczyła od zwycięstwa do zwycięstwa (razem 16 punktów). W ostatniej kolejce Galatasaray obroniło drugą pozycję, więc to Turków zobaczymy na wiosnę w LM! Atletico w Lidze Europy, Borussia Moenchengladbach z zaledwie jednym punktem kończy europejskie puchary.

 

GRUPA E: RB Salzburg 1:2 Real, Benfica 0:0 Lazio

 

Liczyłem, że Real z tej grupy może nie wyjść. Niestety się przeliczyłem. Niespodzianką może być fakt, że grupę wygrał zespół Benfiki (13). Za jej plecami Real (12), w LE zobaczymy Lazio. RB Salzburg tylko z jednym punktem zamyka tabelę.

 

GRUPA F: Celtic 4:0 Sevilla, Sporting 3:0 PSV

 

W najbardziej wyrównanej grupie, najlepszy okazał się Sporting (11). Za jego plecami Celtic (9). Sevilla powalczy o kolejne zwycięstwo w Lidze Europy, PSV kończy bez zwycięstwa z zaledwie trzema punktami. Przed sezonem, do awansu typowałem PSV i Sevillę. Cóż. Futbol zweryfikował.

 

GRUPA G: Gent 2:3 Lyon, Zenit 0:0 Manchester United

 

Grupę G wygrał z kolei Lyon, z dorobkiem 11 punktów. Drugie miejsce przypadło Czerwonym Diabłom (9). W Lidze Europy powalczy Zenit, ostatnie miejsce z bilansem 0-3-3 zajmuje Gent.

 

GRUPA H: Bayern 3:1 Olympiakos, Ludogorec 1:2 Arsenal

 

Ostatnia grupa bez niespodzianek. Bayern wygrywa (14), za nim Arsenal (11), Olympiakos z dorobkiem zaledwie 4 punktów kwalifikuje się do LE. Co ciekawe, tyle samo oczek zdobył Ludogorec.

 

PARY 1/8 FINAŁU LM

 

FC Porto - Chelsea FC

Celtic - Manchester City

Manchester United - Sporting

Arsenal - Benfica

Juventus - PSG

Galatasaray - Roma

Barcelona - Lyon

Real - Bayern

Jeden, wielki hit w 1/8 finału LM! Real skrzyżuje miecze z Bayernem i mamy pewność, że jeden z tych dwóch gigantów odpadnie już na tym etapie rozgrywek! My trafiliśmy dobrze, Lyon nie jest jakimś specjalnie ciężkim rywalem. Będą emocje!

Edytowane przez MaKK
Wyrównanie do lewej
Odnośnik do komentarza

ROZDZIAŁ 8

Kolejny rozdział mojej przygody w Barcelonie rozpoczynamy od mocnego, tylko z nazwy, uderzenia. Otóż gramy półfinał Klubowych Mistrzostw Świata z zespołem Okayama FC. Cel był jasny - i bynajmniej nie było nim końcowe zwycięstwo. Celem było wypoczęcie kluczowych piłkarzy, stąd rozegraliśmy ten turniej w mocno rezerwowym składzie.

No ale nasz pierwszy rywal nie był jakąś potęgą. Od pierwszych minut to my dyktowaliśmy warunki gry na boisku, co dość szybko przełożyło się na gola. W ósmej minucie Gumbau zagrał świetną piłkę do Munira, a ten pewnym strzałem wyprowadził nas na prowadzenie. Cała pierwsza połowa upłynęła pod znakiem naszej zdecydowanej dominacji. Druga połowa miała bardzo podobny obraz, jednak nasza młodzież nie była zbyt skuteczna. W 64. minucie jeden z piłkarzy Okayamy zagrał piłkę ręka, a rzut karny wyjątkowo wykorzystał Gerard Pique. Pewny awans do finału, w którym już czekał na nas meksykański zespół America.

 

16.12.2015, Yokohama Stadium, półfinał Klubowych Mistrzostw Świata [1/1], 69622 widzów

Okayama FC 0:2 FC Barcelona

0:1 - Munir El Haddadi 8'

0:2 - Gerard Pique 64' [k.]

 

Bravo - Douglas, Pique, Bartra, Alba - Samper, Rafinha, Gumbau - Sandro, Munir, Aitor

 

***

Wszyscy w naszym klubie nastawili się na pojedynek z argentyńskim River Plate, co zmusiłoby mnie do wystawienia "poważniejszego" składu, tymczasem okazało się, że w finale zagramy z Club America. Na mecz, oprócz linii obrony, znów wyszedł niedoświadczony skład.

Tym razem, defensywę rywali udało się napocząć jeszcze szybciej. Już w 6. minucie Aitor rozegrał piłkę na skrzydło do Alby, ten zagrał w pole karne, a bramkarza rywali pokonał Munir. W 23. minucie lekkiego urazu doznał właśnie Aitor, przez co, niestety, musiałem wprowadzić na boisko Neymara. Na kolejną bramkę trzeba było czekać do 65. minuty. Gumbau zagrał na lewą stronę do Neymara, ten wystawił piłkę El Haddadiemu, który zdobył drugiego gola w tym meczu. Rywali dobił Neymar, który w 74. minucie wykorzystał dogranie Douglasa. Mecz zakończył się więc naszym pewnym zwycięstwem, co może cieszyć. Głównie dlatego, że największy udział w nim miał Munir, który odgrywa coraz ważniejszą rolę w barcelońskiej układance. Jak wróci Arda i Aleix... będzie ciekawie.

 

19.12.2015, Yokohama Stadium, finał Klubowych Mistrzostw Świata, 72327 widzów

Club America 0:3 FC Barcelona

0:1 - Munir El Haddadi 6'

0:2 - Munir El Haddadi 65'

0:3 - Neymar 74'

 

Bravo - Douglas, Pique, Bartra, Alba - Samper, Rafinha, Gumbau - Sandro, Munir, Aitor (Neymar 23')

 

***

Po powrocie z Japonii, niektórzy piłkarze chcieli wyjechać na święta Bożego Narodzenia. Niestety uniemożliwiał nam to mecz w przeddzień wigilii. Musieliśmy zagrać jeszcze rewanżowe spotkanie z Herculesem w 1/16 finału Copa del Rey. W pierwszym meczu, przypomnijmy, padł remis 1:1. W tym meczu chciałem również z pomocą rezerwowych zawodników wywalczyć awans. Nie do końca mi się to udało.

Spotkanie rozpoczęło się dla nas bardzo dobrze. Dominowaliśmy i stwarzaliśmy sytuacje. Już w 9. minucie przed świetną okazją stanął Sandro, ale nie zdołał on jednak wykorzystać rzutu karnego. Co się odwlecze to nie uciecze - w końcu dośrodkowanie Gumbaua na bramkę zamienił Munir. Niestety, nie wiedzieć czemu, po zdobyciu gola nasz zespół stanął, a do coraz śmielszych okazji zaczął dochodzić Hercules. Do przerwy prowadziliśmy wprawdzie 1:0, jednak po drodze za brutalny wślizg z boiska wyleciał Samper. W 56. minucie spełniły się najgorsze sny. Gato zagrał do Mariano, ten oddał prosty strzał, który jednak zaskoczył ter Stegena. Dodajmy, że całą winę za utratę gola ponosi właśnie niemiecki bramkarz. Po utracie gola byłem zmuszony do wprowadzenia doświadczonych piłkarzy, niestety kontuzji doznał jeszcze Pique. Doświadczenie przeważyło - najpierw w 82. minucie świetne podanie Messiego wykorzystał Suarez, a cztery minuty później po podaniu Gumbaua Messi zrobił z obrońcami co chciał i przypieczętował nasz awans. Ciężki mecz za nami, dla Herculesa brawa za walkę.

 

23.12.2015, Camp Nou, 1/16 finału Copa del Rey [2/2], 40015 widzów

FC Barcelona 3:1 Hercules CF

1:0 - Munir El Haddadi 17'

1:1 - Mariano 56'

2:1 - Luis Suarez 82'

3:1 - Lionel Messi 86'

 

ter Stegen - Douglas, Pique (Iniesta 59'), Bartra, Alba - Samper, Mascherano, Gumbau - Sandro (Messi 56'), Munir (Suarez 56'), Rafinha

 

***

A w innych meczach Pucharu Hiszpanii też się działo. Do największej niespodzianki doszło na Ramón Sanchez Pizjuan, gdzie Sevilla przegrała z Ferrol 0:1 i przy remisie 1:1 w pierwszym meczu odpadła z rozgrywek. Z tymi pożegnał się także Real Betis, który odpadł z Oviedo, a także Eibar, które nie dało rady słabiutkiemu Las Palmas. Oto pary 1/8 finału CdR:

 

Atletico Madryt - Sporting Gijón

Deportivo - Espanyol

Ferrol - Real Madryt

Granada - Athletic Bilbao

Las Palmas - Rayo Vallecano

Real Oviedo - Valencia

Real Sociedad - Barcelona

Villarreal - Celta

 

Chyba właśnie to nasze spotkanie wyrasta na miano hitu tej fazy rozgrywek. Przeraża mnie co prawda wyjazd na Anoeta, ale jakoś musimy dać radę. Osobiście ciekawi mnie jak po wyeliminowaniu Sevilli zaprezentuje się Ferrol, któremu przyjdzie zmierzyć siły z Realem Madryt. Będzie ciekawie. Pierwsze mecze 6 stycznia, rewanże tydzień później.

 

***

Ostatni mecz w 2015 roku, ale nie ostatni wpis, to domowe spotkanie z Realem Betis. Jesteśmy obecnie za naszymi rywalami o dwa (trzy) mecze do tyłu, więc nawet nie ma sensu przytaczać tabeli, musimy najpierw te zaległe spotkania nadgonić.

Mecz z Betisem zaczął się świetnie. W 8. minucie wzorową kontrę Barcelony zakończył Messi, a już minutę później nasze prowadzenie strzałem z woleja podwyższył Dani Alves, dla którego było to mocne wejście do zespołu po dopiero co przebytej kontuzji. W pierwszej połowie graliśmy super, do przerwy schodziliśmy z dwubramkowym prowadzeniem, ale gdybyśmy prowadzili 4, 5:0, nikt nie mógłby się dziwić. Niestety druga połowa się posypała. W 50. minucie czerwoną kartkę zobaczył Alba, a Betis... Najpierw w 51. minucie dośrodkowanie Joaquina wykorzystał Ruben Castro, a minutę później do naszej siatki trafił German Pezzella. Demony więc wracają, wystarczy przypomnieć sobie mecz z Sociedad. Na szczęście niedługo potem po dośrodkowaniu z rzutu rożnego w polu karnym najwyżej wyskoczył Sergio Busquets, czym ostatecznie dał nam zwycięstwo. Niemniej jednak, do końca drżeliśmy o końcowy rezultat...

 

31.12.2015, Camp Nou, Primera División [15/38], 89260 widzów

FC Barcelona 3:2 Real Betis

1:0 - Lionel Messi 8'

2:0 - Dani Alves 9'

2:1 - Ruben Castro 51'

2:2 - German Pezzella 52'

3:2 - Sergio Busquets 56'

 

Bravo - Alves, Bartra, Vermaelen, Alba - Busquets, Rakitić, Gumbau - Messi (Sandro 46'), Suarez (Munir 46'), Neymar (Rafinha 46')

 

2015 rok kończymy ze stratą dwóch punktów do drugiego Rayo i pięciu do pierwszego Realu. W stosunku do obu ekip mamy jednak dwa mecze zaległe (my 15, oni 17).

 

***

W międzyczasie zostały rozlosowane grupy Euro 2016, które w czerwcu odbędzie się na francuskich boiskach. Oto one:

 

GRUPA A: Dania, Francja, Słowenia, Szwecja

 

W grupie A będzie niesamowicie ciekawie. Można pokusić się o stwierdzenie, że Francja skończy na pierwszym miejscu, Słowenia na ostatnim. Jednak walka o drugie miejsce będzie pasjonujące. Cztery najlepsze zespoły z trzecich miejsc również wyjdą, więc to z tej grupy prawdopodobnie w fazie pucharowej możemy zobaczyć aż trzy zespoły. Jeśli jednak miałbym typować - Szwecja przed Danią.

 

GRUPA B: Bośnia i Hercegowina, Czechy, Szwajcaria, Włochy

 

Włochy i... potem długo, długo nikt. Tak to widzę. Wprawdzie potencjał ma Szwajcaria, jednak jak dla mnie, zarówno Bośniacy jak i Czesi specjalnie od nich nie odstają. Tu też będzie ciekawie.

 

GRUPA C: Anglia, Grecja, Norwegia, Ukraina

 

Znów grupa jednego zespołu. Nie wydaje mi się, żeby ktokolwiek mógł zagrozić Anglikom. Jeśli miałbym typować drugie miejsce, byłaby to Grecja bądź Ukraina, aczkolwiek są to dwie niewiadome.

 

GRUPA D: HOLANDIA, POLSKA, PORTUGALIA, SŁOWACJA

 

Grupa śmierci z udziałem Polaków! Bardzo ciężka grupa, ale nie jesteśmy bez szans. Z Portugalią moglibyśmy powalczyć, a jeśli chcemy myśleć o awansie, Słowaków pokonać musimy. Cztery punkty są w zasięgu, a przy korzystnym bilansie bramkowym moglibyśmy wyjść z trzeciego miejsca.

 

GRUPA E: Belgia, Hiszpania, Walia, Węgry

 

Belgowie i Hiszpanie to zdecydowani faworyci, którzy powinni dość łatwo pokonać Walię czy Węgry. Z racji tego, że przewiduję w tych meczach sporo goli, nie wróżę awansu dla trzeciego zespołu tej grupy.

 

GRUPA F: Chorwacja, Niemcy, Rosja, Szkocja

 

Ciekawą grupę mamy na końcu. Niemcy zdecydowanymi faworytami, ale potencjał trzech pozostałych ekip zdaje się być na równym poziomie. Jak będzie - zobaczymy.

 

***

I na koniec - kilka słów ode mnie i o tym, co będzie działo się w klubie w styczniu. A co działo się w grudniu - jedna znacząca zmiana w sztabie szkoleniowym. Zdecydowałem się wymienić dyrektora sportowego - nowym został Jose Maria Amorrortu, dotychczasowy dyrektor w Athletiku Bilbao.

 

Kontrakty przedłużyli Samper i Gumbau, kolejne są w przygotowaniu dla Munira i Douglasa. Na pewno w zimie odejdzie od nas Javier Mascherano, który, jak sam stwierdził, z Barceloną wygrał już wszystko i potrzebuje wyzwań. Prawdopodobnie trafi do Premier League - Maschi jest w kręgu zainteresowań Manchesteru United (na stole oferta za 33 miliony euro, czekam na więcej), Chelsea, Liverpoolu, Tottenhamu i Manchesteru City. Mam nadzieję, że znajdzie się kupiec na Ter Stegena, który nie gra dużo, a jak gra, to popełnia katastrofalne błędy. Wolę sprawdzić w roli zmienników bramkarzy z La Masii.

 

Zgodnie z założeniami - celem jest utrzymanie ciągłości La Masii - zawodnicy z drużyn młodzieżowych mają przepływać do seniorskiego. Przykład Aitora. Jednak wzmocnienia są konieczne. Poszukuję piłkarza do środka pola (tutaj kandydatem Verratii) i być może kogoś na środek obrony (ewentualnie Laporte). Wszystko rozstrzygnie się w styczniu - do Barcelony mogą trafić obaj piłkarze, lub żaden. Monitoruję sytuację Roberta Costy (21-letniego stopera z Barcy B).

 

W styczniu nadrobimy też dwa mecze zaległe (Sporting wyjazd, Deportivo dom), podczas naszej gry w KMŚ.

Odnośnik do komentarza

ROZDZIAŁ 9

CR7 CR4! Cristiano Ronaldo z czwartą Złotą Piłką w karierze, dzięki czemu zrównał się z Leo Messim. Drugie miejsce w klasyfikacji zajął Sergio Aguero, dopiero na trzecim wylądował Messi. Ciekawie.

 

***

Na sam początek - zimowe okienko transferowe w Barcelonie. A te było ciekawe.

DO KLUBU: Jako transfery do klubu na pewno można było uznać postacie Ardy Turana oraz Aleixa Vidala. Dla tego drugiego planuję rolę zmiennika dla Jordiego Alby, a więc pozycję na lewej stronie. Jest on nominalnie prawym, jednak tam królują Dani Alves i Douglas (który, o dziwo, gra naprawdę super, nawet lepiej niż Dani). Jako transfery zaklepane przeze mnie - pierwszym jest Lass Bangoura, z rewelacyjnie spisującego się w tym sezonie Rayo Vallecano, którego ściągnąłem (za 12 milionów euro, aby wzmocnił rywalizację w ataku i prezentował jednak dobrą jakość. Drugim - Aymeric Laporte z Athletiku Bilbao za, uwaga, 50 milionów euro. Byłem zdesperowany, by go ściągnąć, a tyle wynosiła klauzula odstępnego w jego kontrakcie. Z Barcelony U-19 przeniesiony został bramkarz Jokin Ezkieta, który po prostu miał najwyższą średnią notę z bramkarzy tam występujących, a potrzebowałem zastępcy dla Bravo.

 

Z KLUBU: Pierwszym, poważnym odejściem, o którym już wiecie, jest odejście Javiera Mascherano, który, jak sam zakomunikował, z nami wygrał już wszystko, a potrzebuje wyzwań. Zgłosił się po niego Manchester United, na stół wyłożył 33 miliony euro, więc jak najbardziej byłem zadowolony. Tym bardziej, że ten nie łapał się zbyt często do składu. Drugim zawodnikiem z pierwszego zespołu, który opuścił stolicę Katalonii jest Adriano, który za 3,4 miliona euro odszedł do Evertonu. Za wszelką cenę chciałem sprzedać ter Stegena, niestety nie było na niego chętnych. Został przesunięty do zespołu U19.

 

***

Najobszerniejszą aktualizację dotychczas zaczynamy od derbów Barcelony, które odbyły się na Cornella de Llobregat. Pierwszy mecz w 2016 roku trzeba było zacząć z pompą.

I po części się udało. Od pierwszych minut narzucaliśmy gospodarzom rytm gry, co w końcu przyniosło upragniony skutek. W 33. minucie Messi kapitalnie uderzył z woleja z 13. metra i wyprowadził nas na prowadzenie. Przez cały mecz nasza dominacja nie podlegała żadnej dyskusji, jednak Espanyolowi wystarczył jeden, jedyny strzał celny, by zamienić go na gola. W 88. minucie Gerard Moreno przyjęciem piłki zwiódł Douglasa i oddał strzał na dalszy słupek - piłka wpadła do siatki i mecz zakończył się podziałem punktów. Niedobrze.

 

03.01.2016, Cornella de Llobregat, Primera División [16/38], 40000 widzów

RCD Espanyol 1:1 FC Barcelona

0:1 - Lionel Messi 33'

1:1 - Gerard Moreno 88'

 

Bravo - Roberto, Bartra, Vermaelen, Douglas - Busquets, Rakitić (Iniesta 60'), Gumbau (Turan 46') - Messi, Suarez (Munir 46'), Neymar

 

W tej serii gier Atletico pewnie wygrało 2:0 z Levante, natomiast Real wygrał 3:1 na bardzo ciężkim terenie w Walencji. Las Palmas znów przegrywa, a Rayo pokonuje Sociedad.

 

***

Styczeń to w Hiszpanii iście pucharowy miesiąc, bowiem właśnie w pierwszym miesiącu każdego roku do gry wkracza Puchar Hiszpanii. Nie inaczej jest w tym. W 1/8 finału naszym rywalem był Real Sociedad, a pierwszy mecz miał zostać rozegrany na Anoeta.

Chyba nikomu nie trzeba przedstawiać, jak trudno jest Barcelonie na Anoeta. Drużyna z San Sebastian ma na nas patent na tym właśnie stadionie, więc nie uśmiechało mi się grać na tym obiekcie już w 1/8. Ale mus to mus.

Od pierwszych minut grało nam się ciężko, jednak wychodziliśmy z jakimiś tam akcjami. W 29. minucie do siatki Basków po dośrodkowaniu Iniesty trafił Mascherano, dla którego najprawdopodobniej był to ostatni gol w Barcelonie. Po bramce obraz gry się nie zmienił, Baskowie wciąż dominowali. W 77. minucie obronie urwał się Vela, który w polu karnym był pociągany za koszulkę przez strzelca bramki. Karnego wykorzystał sam poszkodowany. Dobry wynik w kontekście rewanżu, prawdę mówiąc obawiałem się porażki. Jeśli chodzi jednak o wrażenie - lepsze pozostawili gospodarze.

 

06.01.2016, Anoeta, 1/8 finału Copa del Rey [1/2], 30526 widzów

Real Sociedad 1:1 FC Barcelona

0:1 - Javier Mascherano 29'

1:1 - Carlos Vela 77' [k.]

 

Bravo - Vidal, Mathieu, Mascherano, Adriano - Rakitić, Rafinha, Iniesta (Gumbau 67') - Aitor, Suarez (Sandro 51'), Munir

 

W pierwszych meczach 1/8 finału bez zaskoczeń. Atletico wygrywa 3:0 ze Sportingiem, Real 4:1 z Ferrol, Valencia 2:0 z Oviedo. Jedynym zaskoczeniem jest porażka Bilbao z Granadą (0:1), do takowego można zaliczyć też remis Rayo z Las Palmas (0:0)

 

***

Puchar pucharem, gra w nim nie zwalnia z rozgrywek ligowych. Po dwóch z rzędu wyjazdowych remisach, 2016 rok zainaugurowaliśmy na Camp Nou, na które zawitała Granada.

Przeważnie, kiedy gościmy teoretycznie słabsze od nas ekipy, te zamykają się i czekają na to, co my zrobimy. Tu było inaczej, co kompletnie nas zaskoczyło. Od pierwszych minut to goście narzucili swój styl gry - w 2. minucie karnego nie wykorzystał Piti, a z każdą kolejną sytuacją było coraz groźniej. W końcu w 18. minucie po dośrodkowaniu Lopesa do siatki Bravo trafił Bifouma. Przeprowadziłem po tej bramce jedną, bardzo ważną zmianę i od tego momentu nasza gra wyglądała lepiej, z każdą kolejną minutą wracaliśmy do gry. W 34. minucie po zgraniu Iniesty pierwszą bramkę w naszych barwach zdobył Arda Turan, który mógł występować u nas dopiero od stycznia, ze względu na ban transferowy. Cztery minuty później z dośrodkowania Daniego Alvesa skorzystał Luis Suarez i wszystko wracało do normy. W drugiej części gry przebudził się Messi. Najpierw, w 60. minucie wykorzystał dośrodkowanie Ardy, potem w 81. wykorzystał błędy obrońców gości, by w końcu w 84. skompletować hat tricka uderzeniem głową po centrze Alby. Początek bardzo słaby, potem bardzo dobrze i pewne zwycięstwo z Granadą.

 

10.01.2016, Camp Nou, Primera División [17/38], 88943 widzów

FC Barcelona 5:1 Granada CF

0:1 - Thievy Bifouma 18'

1:1 - Arda Turan 34'

2:1 - Luis Suarez 38'

3:1 - Lionel Messi 60'

4:1 - Lionel Messi 81'

5:1 - Lionel Messi 84'

 

Bravo - Alves, Bartra, Vermaelen, Alba - Busquets, Rakitić (Gumbau 66'), Iniesta - Messi, Suarez, Neymar (Turan 19')

 

W drugiej styczniowej kolejce Real pewnie pokonał Deportivo (4:0), Rayo straciło punkty z Levante, a Atletico skromnie wygrało w Vigo (1:0)

 

***

W końcu przyszedł czas rewanżu w Pucharze Króla. Wynik miałem, 1:1 na wyjeździe daje przecież awans, więc posłałem do boju skład bardzo rezerwowy. Przynajmniej w przednich formacjach. I o mało nie przepłaciliśmy tego awansem.

Spotkanie bowiem w sposób fenomenalny rozpoczęli goście z San Sebastian. W 5. minucie po dośrodkowaniu Canalesa z rzutu rożnego do siatki trafił Xabi Prieto. Trafienie to mną wstrząsnęło, nie byłem totalnie przygotowany na taki obrót spraw. Jakby tego było mało, po zdobyciu bramki Sociedad zaczął się murować, co chyba nie może dziwić patrząc na potencjał obu ekip. Na drugą połowę desygnowałem do boju Messiego czy Suareza, jednak wciąż nie mogliśmy się przedrzeć. Od 70. minucie grałem poleceniem "szarża", a od 85. wszystkich piłkarzy "upchnąłem" na połowie rywala w ekranie taktyki, przez co dwie świetne sytuacje zmarnował Agirretxe. Uśmiechnęło się do nas niesamowite szczęście. W doliczonym czasie, de la Bella zagrał zbyt wysoko uniesioną nogą w polu karnym, a z 11. metrów trafił Leo Messi. Rzutem na taśmę! Dogrywka przebiegła już pod nasze dyktando, zespół Realu Sociedad był zbyt zmęczony na murowanie bramki i chyba za bardzo podłamany tym co się stało. W 105. minucie świetną centrę Douglasa z prawej strony wykończył Turan, a mecz zabił Messi, który wykorzystał świetne podanie Roberto. Jest awans do ćwierćfinału, w którym zagramy z Atletico, ale jedno trzeba powiedzieć - bardziej zasłużył na niego RSSS. Jest mi ich po prostu żal. Szczęście tym razem po naszej stronie.

 

13.01.2016, Camp Nou, 1/8 finału Copa del Rey [2/2], 57666 widzów

FC Barcelona 3:1 (p.d) Real Sociedad

0:1 - Xabi Prieto 5'

1:1 - Lionel Messi 90+3' [k.]

2:1 - Arda Turan 105'

3:1 - Lionel Messi 118'

 

Do ćwierćfinału awanse wywalczył Athletic (2:1 z Granadą)*, Villarreal (po karnych z Celtą), Deportivo (1:1 z Espanyolem, bilans bramek), Real (5:1 z Ferrol), Rayo (1:0 z Las Palmas), Atletico (6:1 ze Sportingiem) oraz Valencia (4:0 z Oviedo).

 

*wyniki w dwumeczu

 

***

Dwa mecze, dwa zwycięstwa, bilans 8:2. Niby super, ale gra się nie kleiła i wyglądała źle. Tak więc do spotkania z Athletikiem Bilbao podchodziłem z trzęsącymi się portkami. I słusznie.

Pierwsze 25 minut to bardzo dobra nasza gra. Bramkarza rywali nieustannie nękał nowy nabytek, Lass Bangoura, jednak totalnie nie mógł wstrzelić się w to spotkanie. Athletic mądrze grał w środku pola, więc wszelkie próby konstruowania ataku pozycyjnego pełzły na niczym. Baskowie zadali w pierwszej połowie jeden cios - Raul Garcia zagrał świetną piłkę do Aritza Aduriza, a ten zapewnił Athletikowi prowadzenie do przerwy. W szatni trzeba było powiedzieć piłkarzom kilka słów, bo tak być nie mogło. I poskutkowały. W dwudziestej sekundzie drugiej połowy Lass Bangoura przedryblował rywali w polu karnym i pewnym strzałem dał nam remis. Niedługo potem jeden z piłkarzy gości zagrał ręką w polu karnym, a wiadomo co to oznacza. Rzut karny pewnie wykorzystał Messi. Po prowadzeniu zdecydowałem się zamknąć na własnej połowie i czekać co zrobi Bilbao, po prostu się bałem. Na szczęście nie zrobił nic. Mecz okupiony kontuzją Rafinhi, który wylatuje na 4 miesiące z gry - stąd postanowiłem nie zgłaszać go do ligi na okres styczeń-maj.

 

16.01.2016, Camp Nou, Primera División [18/38], 89323 widzów

FC Barcelona 2:1 Athletic Bilbao

0:1 - Aritz Aduriz 44'

1:1 - Lass Bangoura 46'

2:1 - Lionel Messi 55' [k.]

 

Atletico pewnie wygrywa z Las Palmas 3:1, Real pokonuje Sporting, Rayo zatrzymane na Mestalla.

 

***

Po tych dość słabych spotkaniach wiedziałem, że musi przyjść mecz, w którym się odblokujemy. Niestety, kalendarz nie wyglądał zachęcająco. Najbliższe cztery mecze, to trzy potyczki z Atletico (dwa mecze z CdR i liga). Jednak kalendarz nie gra. Zapraszam na relację z pierwszego meczu ćwierćfinałowego Pucharu Króla!

Cel przed meczem był jeden - w miarę możliwości wywalczyć jakąś fajną zaliczkę, najlepiej wygrać do zera. Mecz zaczęliśmy od mocnego uderzenia - w 11. minucie Mathieu zagrał w pole karne, a świetnym wolejem popisał się Messi. Nieco ponad kwadrans później znów pokazał się Mathieu, który zagrał do Neymara, a ten podwyższył nasze prowadzenie. Odpowiedź na to trafienie była jednak natychmiastowa - dośrodkowanie Saula z rzutu wolnego wykorzystał Torres. To trafienie rozdrażniło jednak Gryzonia, który dwukrotnie pogryzł Atletico. Najpierw w 30. minucie wykorzystał dośrodkowanie, a jakże, Mathieu, a minutę (!) później wziął się za samodzielny drybling. Do przerwy więc pewne prowadzenie 4:1, które pozwoliło mi na zdjęcie tria MSN i wprowadzenia rezerw. Nie przyniosło to osłabienia, wręcz przeciwnie - w 59. minucie po dośrodkowaniu *zgadnijcie kogo* Oblaka na raty pokonał Aitor. Piękny mecz, odblokowanie i raczej pewny półfinał.

 

20.01.2016, Camp Nou, 1/4 finału Copa del Rey [1/2], 96579 widzów

FC Barcelona 5:1 Atletico Madryt

1:0 - Lionel Messi 11'

2:0 - Neymar 27'

2:1 - Fernando Torres 29'

3:1 - Luis Suarez 30'

4:1 - Luis Suarez 31'

5:1 - Aitor Cantalapiedra 59'

 

Bravo - Alves, Vermaelen, Bartra, Mathieu - Busquets, Iniesta, Rakitić - Messi (Turan 46'), Neymar (Munir 46'), Suarez (Aitor 46')

 

W innych ćwierćfinałach Athletic wygrał 1:0 z Valencią, Deportivo przegrało u siebie z Realem 0:1, a Villarreal pokonał w delegacji 2:0 Rayo.

 

***

Niejako w przerwie od spotkań z drużyną Diego Simeone, przyszło nam zmierzyć się z Malagą na Rosaleda. Malagą, która nieraz już potrafiła płatać nam różne figle. Czy potrafiła zatrzymać rozpędzoną, mającą za sobą cztery zwycięstwa z rzędu Barcelonę?

Mecz od początku toczył się pod nasze dyktando, prawdę mówiąc innego scenariusza nie brałem pod uwagę. W 19. minucie Lass Bangoura zrobił to, co lubi, i potrafi, najbardziej. Dostał piłkę przed polem karnym, przedryblował kilku obrońców i pewnym strzałem pod poprzeczkę dał nam prowadzenie. Na kolejnego gola kibice musieli czekać do 58. minuty. Lass zagrał w pole karne w gąszcz obrońców i wydawało się, że nic dobrego z tej akcji nie wyniknie. Na nasze szczęście kapitalnie nogę dołożył Gerard Gumbau, który podwyższył nasze prowadzenie. Malagę coś tknęło i zaczęli atakować, niemniej jednak zdobyli honorową bramkę dopiero w doliczonym czasie, kiedy to dośrodkowanie z rzutu rożnego wykończył Amrabat.

 

24.01.2016, La Rosaleda, Primera División [19/38], 27728 widzów

Malaga CF 1:2 FC Barcelona

0:1 - Lass Bangoura 19'

0:2 - Gerard Gumbau 58'

1:2 - Nordin Amrabat 90+2'

 

Bravo - Alves, Laporte, Bartra, Mathieu - Busquets (Samper 46'), Gumbau, Rakitić (Robeto 46') - Messi (Munir 48'), Bangoura, Suarez

 

Udana kolejka dla nas! Przystępowaliśmy do meczu z Malagą już świadomi, że Real przegrał z Betisem (0:1), a Atletico zremisowało 1:1 z Sevillą. Rayo wygrywa - Celta pokonana.

 

***

W środku tygodnia przyszedł czas na rewanżowy mecz ćwierćfinałowy Copa del Rey. Skład rezerwowy, nawet bardzo. Debiut w pierwszej drużynie zaliczył Jokin Ezkieta, 19-letni Hiszpan wyciągnięty z Barcelony U-19.

Od pierwszych minut lepsze było Atletico, ale nie można się temu było dziwić - chcieli choć trochę zmazać plamę po porażce 1:5 na Camp Nou w pierwszym meczu. Mimo dominacji Los Colchoneros, to my zdobyliśmy pierwszą, i jedyną, bramkę w tym meczu. W 32. minucie dośrodkowanie Douglasa w pole karne wykorzystał Sandro. Druga połowa to desperackie ataki gospodarzy, jednak ratował nas debiutujący w bramce Barcelony Ezkita. Naprawdę - świetny debiut okraszony czystym kontem na Calderón!

 

27.01.2016, Estadio Vicente Calderón, 1/4 finału Copa del Rey [2/2], 52476 widzów

Atletico Madryt 0:1 FC Barcelona

0:1 - Sandro Ramirez 32'

 

Ezkita - Douglas, Vermaelen (Bartra 78'), Busquets, Alba - Samper, Roberto, Rakitić (Gumbau 78') - Munir (Turan 39'), Sandro, Aitor

 

Do półfinału, oprócz nas, awansował Real (6:1 z Deportivo), Valencia (6:2 z Athletikiem) oraz Villarreal (5:1 z Rayo).

 

***

Ostatni mecz w tym odcinku, to spotkanie ligowe z, a jakże, Atletico. Po wygranych 5:1 i 1:0 z nimi zupełnie nie obawiałem się tego spotkania, co mogło skończyć się wprawdzie przykrą niespodzianką, jednak nie czułem żadnego zagrożenia. Ani przed meczem, ani w jego trakcie. W 7. minucie świetną kontrę Barcelony zakończył Neymar, wykorzystując sytuację sam na sam. Brazylijczyk wpisał sę na listę strzelców także w 29. minucie, kiedy to strzałem na dalszy słupek pokonał Oblaka. Podobnie jak w pierwszym meczu ćwierćfinałowym, odpowiedź graczy ze stolicy na drugiego gola była natychmiastowa. Po dośrodkowaniu Gabiego piłkę wślizgiem do bramki wpakował Koke. Do przerwy schodziliśmy więc z prowadzeniem 2:1, jednak sytuacja, po której goście strzelili gola była praktycznie ich jedyną w tym meczu. Druga połowa zaczęła się od fenomenalnego dryblingu w polu karnym Neymara, który dał mu hat tricka. Rywali tuż przed końcem dobił Messi, wykorzystując rzut karny. Po meczu rzut oka na statystyki i... 11:1 w strzałach celnych dla nas. Pięć spotkań z Atletico w tym sezonie - pięć zwycięstw - bilans 12:3. To były udane mecze...

 

30.01.2016, Camp Nou, Primera División [20/36], 96310 widzów

FC Barcelona 4:1 Atletico Madryt

1:0 - Neymar 7'

2:0 - Neymar 29'

2:1 - Koke 31'

3:1 - Neymar 46'

4:1 - Lionel Messi 88' [k.]

 

Bravo - Alves, Laporte, Bartra, Alba - Busquets, Gumbau, Rakitić (Roberto 72') - Messi, Neymar, Suarez (Bangoura 58')

 

***

Sytuacja w ligach europejskich na 31.01.2016

 

Anglia: Chelsea (+0)

Belgia: Gent (+5)

Francja: Paris Saint-Germain (+0)

Hiszpania: Real Madryt (+4)

Holandia: PSV Eindhoven (+1)

Niemcy: Schalke 04 Gelsenkirchen (+1)

Polska: Legia Warszawa (+9)

Portugalia: SC Braga (+0)

Rosja: Zenit St. Petersburg (+4)

Włochy: Juventus Turyn (+8)

Odnośnik do komentarza

ROZDZIAŁ 10

Zmagania w dziesiątym rozdziale zaczynamy na El Madrigal, gdzie moja Barcelona grała z Villarrealem w pierwszym meczu półfinałowym Pucharu Króla. Faworytem byliśmy my, zwłaszcza jeśli spojrzeliśmy na kalendarz, gdzie figurowało siedem zwycięstw z rzędu.

Spotkanie rozpoczęło się dla nas wybornie - w 9. minucie po faulu na Gumbau rzut karny wykorzystał Arda Turan. A wiadomo - w pucharowej rywalizacji gol na wyjeździe daje naprawdę dużo. Niestety bramka dla nas nie zmieniła obrazu meczu - wciąż gospodarze byli lepsi i napierali. W 17. minucie Bakambu dostał piłkę w polu karnym i huknął z całej siły w kierunku bramki, a ta wpadła do siatki. Bravo był bez szans na skuteczną interwencję. W 43. minucie Żółta Łódź Podwodna znów zaatakowała. Po fatalnym błędzie Douglasa, gola zdobył Leo Baptistao. W drugiej połowie wciąż nie graliśmy najlepiej - jedyne co może nas usprawiedliwiać, to rezerwowy skład. Porażka 1:2, jednak w kontekście rewanżu na Camp Nou byłem raczej spokojny o losy awansu.

 

03.02.2016, El Madrigal, 1/2 finału Copa del Rey [1/2], 24950 widzów

Villarreal CF 2:1 FC Barcelona

0:1 - Arda Turan 9' [k.]

1:1 - Cedric Bakambu 17'

2:1 - Leo Baptistao 43'

 

Bravo - Roberto, Mathieu, Vermaelen, Vidal - Samper, Gumbau (Messi 46'), Douglas - Turan (Busquets 64'), Bangoura, Aitor (Munir 2')

 

W drugim meczu półfinałowym, Valencia wygrała z Realem 1:0.

 

***

Trzy dni po porażce na El Madrigal, musieliśmy wyjechać do Walencji na mecz z Levante. Nie przepadam za wyjazdami, mimo, że idzie nam na nich dość dobrze. Wyszedłem triem MSN, ale w przypadku korzystnego rezultatu do przerwy chciałem ich zmienić, mając oczywiście w perspektywie rewanż z Villarrealem.

Spotkanie od początku przybrało obraz wymiany ciosów i obraz taki miało całą pierwszą połowę. W 23. minucie fenomenalną piłkę w pole karne posłał Mathieu, a z podania skorzystał Leo Messi i wyprowadził nas na prowadzenie. Nie byliśmy na nim jednak zbyt długo - cztery minuty później dośrodkowanie Rubena Garcii na bramkę zamienił Ghilas. Jak już wspominałem - akcja za akcję, strzał za strzał. Tak sobie beztrosko graliśmy aż do 38. minuty, kiedy to z dośrodkowania Alvesa na raty skorzystał Mathieu. Pierwsza połowa, szalona, skończyła się naszym skromnym prowadzeniem. Druga przybrała inny obraz, Levante spokojnie konstruowało akcję, my się cofnęliśmy. W 74. minucie czerwoną kartkę zobaczył Bartra, co jeszcze bardziej zmusiło mnie do obrony wyniku. Udało się. Trzy punkty jadą na Camp Nou.

 

06.02.2016, Ciutat de Valencia, Primera División [21/38], 24412 widzów

Levante UD 1:2 FC Barcelona

0:1 - Lionel Messi 23'

1:1 - Nabil Ghilas 27'

1:2 - Jeremy Mathieu 38'

 

Bravo - Alves, Laporte, Bartra, Mathieu - Samper, Gumbau, Douglas - Messi (Vidal 46'), Neymar (Bangoura 46'), Suarez (Munir 46')

 

Kolejne zwycięstwo zaliczył zespół Rayo (2:0 ze słabiutkim Las Palmas), Atletico takim samym stosunkiem wygrało z Eibar, natomiast Real tylko zremisował w delegacji z Granadą, tracąc bramkę na 1:1 w doliczonym czasie gry po koszmarnym błędzie Navasa!

 

***

Męczarnie w Walencji były za nami - przyszedł czas na rewanżowe spotkanie półfinałowe Pucharu Hiszpanii. W pierwszym meczu przegraliśmy na El Madrigal 1:2, zaś w meczu ligowym (na Camp Nou) padł remis 0:0 - to dawało nadzieje na awans dla Żółtej Łodzi Podwodnej. Rzeczywistość okazała się jednak brutalna.

Hala Dzieci spokojnie mogłyby powiedzieć, że to sędzia wypaczył wynik tego meczu. I po części bym ich rozumiał, jednak bez przesady. Na początku meczu dwukrotnie faulowany w polu karnym był Neymar, a oba rzuty karne wykorzystał Leo Messi. Co do słuszności podyktowania jedenastek - tylko do jednej można mieć jakiekolwiek zastrzeżenia, jednak z obu decyzji sędzia się wybroni. Villarreal w tym meczu nie istniał. Wyszedł przestraszony na ten mecz, a rzuty karne tylko podcięły skrzydła piłkarzom gości. W 41. minucie Alba oddał strzał głową z 14. metrów, był strasznie niecelny, jednak kierunek lotu piłki zmienił Pique. To nie był ostatni gol w tym meczu - jeszcze przed przerwą Rakitić wykorzystał zamieszanie w polu karnym i wepchnął piłki do siatki. Druga połowa to tylko pilnowanie wyniku i kontrolowanie wydarzeń - Barca w finale CdR!

 

10.02.2016, Camp Nou, 1/2 finału Copa del Rey [2/2], 94809 widzów

FC Barcelona 4:0 Villarreal CF

1:0 - Lionel Messi 12' [k.]

2:0 - Lionel Messi 14' [k.]

3:0 - Gerard Pique 41'

4:0 - Ivan Rakitić 44'

 

Bravo - Alves, Laporte, Pique, Alba - Busquets, Iniesta (Roberto 46'), Rakitić - Messi, Neymar (Bangoura 46'), Suarez (Sandro 46')

 

A w drugim rewanżowym meczu półfinałowym Real nie zdołał odrobić strat na Santiago Bernabeu i zremisował 0:0! W finale Barcelona zagra z Valencią!

 

***

Mecz z Villarrealem był ewidentnie przełamaniem Dumy Katalonii. Dobrą formę należało potwierdzić w domowym meczu z Celtą. Byłem jeszcze wkurzony, gdyż szkoleniowiec klubu z Vigo, Eduardo Berizzo, na konferencji prasowej otwarcie poddał w wątpliwość mój warsztat szkoleniowy, wypominał mi konferencję przed naszym poprzednim meczem na Balaidos. W każdym razie stwierdził, że teraz nam pokaże, że Celta jest lepsza. Tia... No to zaczynamy.

A pierwsze 20 minut było dla gości fatalne. W 7. minucie akcję Alves - Busquets - Alves wykorzystał Rakitić, w minucie 9. karnego nie wykorzystał Leo Messi, w 11. czerwoną kartkę zobaczył prawy defensor drużyny z Vigo - Daniel Wass, w minucie 13. podanie Neymara z lewej strony wykorzystał Suarez, który cztery minuty później zdobył także drugą bramkę wykorzystując dośrodkowanie Iniesty. Celta na boisku nie istniała, im dalej w las tym więcej okazji dla Barcelony. W 37. minucie Messi odbił sobie niewykorzystanego karnego, pakując piłkę do siatki po podaniu Iniesty. Do przerwy 4:0, na mojej twarzy pojawił się szyderczy uśmieszek skierowany w stronę ławki Celty. Że niby oni mieli być lepsi od nas... Strzelanie zakończył w 79. minucie Munir, który popisał się perfekcyjnym uderzeniem z 20. metrów.

 

14.02.2016, Camp Nou, Primera División [22/38], 88981 widzów

FC Barcelona 5:0 Celta Vigo

1:0 - Ivan Rakitić 7'

2:0 - Luis Suarez 13'

3:0 - Luis Suarez 17'

4:0 - Lionel Messi 37'

5:0 - Munir El Haddadi 79'

 

Bravo - Alves, Laporte, Pique, Alba - Busquets (Sando 72'), Iniesta, Rakitić (Roberto 46') - Messi (Munir 46'), Neymar, Suarez

 

A w lidze sporo zaskoczeń. Getafe wygrywa z Atletico aż 3:0, Real wygrywa z Bilbao 1:0 po bramce w końcówce meczu, Sevilla ledwie remisuje u siebie z Las Palmas, a Rayo wygrywa w delegacji ze Sportingiem.

 

***

I kolejny mecz w środku tygodnia. Tym razem mecz, na który czekałem. Pierwszy zaległy mecz w lidze zostanie wreszcie rozegrany. Podejmowaliśmy Deportivo, z którym powinniśmy grać już w grudniu, ale Klubowe Mistrzostwa Świata nam to uniemożliwiły. Cel był prosty - szybko zacząć i potem kontrolować przebieg meczu. Udało się zrealizować ten jakże prosty plan.

Po kwadransie praktycznie wszystko było już rozstrzygnięte. W 11. minucie dośrodkowanie Alvesa wykorzystał Suarez, strzelając tym samym 200. bramkę w karierze, dwie minuty później Neymar popisał się świetnym technicznym uderzeniem z pola karnego, zaś po upływie kolejnych dwóch minutek po dośrodkowaniu Alby ponownie trafił El Pistolero. Alby, który niestety w drugiej połowie musiał zejść z boiska wskutek naciągnięcia więzadeł kolanowych, dzięki czemu na boisku zobaczymy go prawdopodobnie dopiero w drugiej połowie marca. Deportivo nie miało w tym meczu większych szans, jednak gola zdobyło. Dośrodkowanie Lucasa wykorzystał Rodriguez, ale był to jedyny szczęśliwy moment dla gości w tym meczu. Dzięki wygranej w tym meczu wskoczyliśmy na fotel lidera z punktem przewagi nad Realem. A mamy jeszcze jeden mecz zaległy... (9 marca w Gijón)

 

17.02.2016, Camp Nou, Primera División [23/38], 88962 widzów

FC Barcelona 3:1 Deportivo La Coruńa

1:0 - Luis Suarez 11'

2:0 - Neymar 13'

3:0 - Luis Suarez 15'

3:1 - Jonathan Rodriguez 26'

 

Bravo - Alves, Laporte, Pique, Alba (Vermaelen 56') - Busquets, Iniesta (Roberto 56'), Rakitić - Messi, Neymar, Suarez

 

***

Ostatni mecz ligowy w tym rozdziale to wyjazd na Wyspy Kanaryjskie i konfrontacja z Las Palmas. W ubiegłej rundzie wygraliśmy z nimi u siebie 6:0 i nie obawiałbym się tego meczu, gdyby nie to, że był to pierwszy mecz beniaminka pod wodzą nowego trenera. Quique Setlena zastąpił Francisco Rufete. Moim zdaniem zdecydowanie za późno - Las Palmas zamykało tabelę z bilansem 1-4-19, stosunkiem bramek 14:54 i zaledwie siedmioma punktami. Autostrada do Segunda zbudowana.

I faktycznie - spotkanie było ciężkie. Nawet bardzo. W pierwszej połowie piłkarze gospodarzy skutecznie rozbijali nasze ataki, nie mogliśmy nic zrobić. Widać, że efekt nowej miotły zadziałał w tym wypadku bardzo dobrze. Na nasze szczęście w 59. minucie Lass Bangoura uderzył piłkę głową po dośrodkowaniu Mathieu, ta odbiła się jeszcze od poprzeczki i wpadła do bramki. Bardzo ładna bramka byłego zawodnika Rayo. Był to jedyny gol w tym meczu, Las Palmas może sobie pluć w brodę. Okej, to w końcu mecz z Barceloną, ale w ich sytuacji każdy punkt będzie na wagę złota. Choć Primera División chyba nikt nie może już na Kanarach uratować.

 

20.02.2016, Estado de Gran Canaria, Primera División [24/38], 29962 widzów

UD Las Palmas 0:1 FC Barcelona

0:1 - Lass Bangoura 59'

 

Bravo - Vidal, Bartra, Vermaelen, Mathieu - Samper, Gumbau, Roberto - Turan, Bangoura, Munir

 

***

No i wreszcie, no i jest! Liga Mistrzów wkracza w decydującą fazę! Na Camp Nou w pierwszym meczu 1/8 finału zawitał Olympique Lyon. W gronie potencjalnych rywali mieliśmy w tej fazie Chelsea, PSG czy Bayern, więc losowanie można uznac jak najbardziej za udane. Cel był niezmienny - nie stracić gola u siebie. Niezależnie od rywala, w dwumeczach pucharowych to jest cel najważniejszy.

Pierwsza połowa była dla gości z Francji koszmarna. Praktycznie w 45. minut rozstrzygnęliśmy losy rywalizacji. W 15. minucie Vermaelen zagrał do Messiego, który pewnym, mocnym strzałem pokonał Lopesa. Pięć minut później z rzutu karnego zrobił to samo Ivan Rakitić. Argentyńczyk, mający na koncie 13 bramek w tej edycji LM postanowił oddać jedenastkę Chorwatowi, co tylko świadczy o świetnej atmosferze w naszej drużynie. W 38. minucie Messi zagrał świetną piłkę do Suareza, ten pociągnął trochę do przodu i zdobył trzecią bramkę dla Blaugrany w tym spotkaniu. Do przerwy 3:0, a że apetyt rośnie w miarę jedzenia, wszyscy się nastawili na dalsze strzelanie. Tego zabrakło, mało tego, bramkę zdobyli goście. W 58. minucie wślizgiem zagrał Vermaelen, niestety Bravo nie wyszedł do tej piłki, co uczynił Beauvue. Oczywiście sytuacji sam na sam nie zmarnował i wlał w serca kibiców z Lyonu nadzieję. Nie wydaje mi się, żeby Lyon był w stanie z nami wygrać 2:0 we Francji, ale dopóki piłka w grze...

 

23.02.2016, Camp Nou, 1/8 finału Ligi Mistrzów [1/2], 95945 widzów

FC Barcelona 3:1 Olympique Lyon

1:0 - Lionel Messi 15'

2:0 - Ivan Rakitić 20' [k.]

3:0 - Luis Suarez 38'

3:1 - Claudio Beauvue 58'

 

Bravo - Alves, Pique, Laporte, Vermaelen - Busquets, Iniesta, Rakitić - Messi, Neymar (Turan 63'), Suarez

 

********

Oto wyniki pierwszych spotkań 1/8 finału Ligi Mistrzów!

 

FC Porto - Chelsea FC 1:0

Juventus Turyn - Paris Saint-Germain 3:1

Celtic Glasgow - Manchester City 2:1

Galatasaray - AS Roma 1:1

FC Barcelona - Olympique Lyon 3:1

Manchester United - Sporting 3:0

Arsenal - Benfica 2:0

Real Madryt - Bayern Monachium 0:1

 

Sporo zaskoczeń, atut własnego boiska tym razem był bardzo istotny. Swoje mecze przegrały dwie wielkie drużyny z Anglii - Chelsea uległa 0:1 Porto (bohaterem był Iker Casillas), zaś City przegrał 1:2 w Szkocji. W obu przypadkach wydaje mi się jednak, że to odpowiednio drużyny z Londynu i Manchesteru są bliżej awansu. W hitowym starciu tej fazy, Real przegrał u siebie 0:1 z Bayernem, co sprawia, że drużyna Pepa Guardioli jest bardzo blisko ćwierćfinału. Niemal pewny awansu jest Manchester United, problemów nie powinien mieć Arsenal. Pierwsze rewanże już 8 marca.

 

**********

Zajrzyjmy do Ligi Europy. Co się działo w uboższej siostrze LM?

 

Oto wyniki dwumeczów 1/16 finału:

 

Olympique Marsylia - Anderlecht 4:2

Szachtar Donieck - Girondins de Bordeaux 0:1

Athletic Bilbao - AS Saint Etienne 3:4

Atletico Madryt 1:1 FC Basel

Augsburg 4:2 BSC Young Boys

Dnipro Dnipropietrowsk - Sparta Praga 2:3

Borussia Dortmund - Sampdoria 2:1

Schalke Gelsenkirchen - Lokomotiw Moskwa 2:2 (k.)

SS Lazio - Panathinaikos 6:3

Liverpool - Fiorentina 2:4

SSC Napoli - Ajax Amsterdam 5:2

Sevilla CF - Olympiakos 4:1

Tottenham - Dynamo Kijów 8:1

Valencia - Wolfsburg 1:2

Villarreal CF - Bayer Leverkusen 2:3

Zenit - Braga 1:0

 

I pary 1/8 finału (pierwsze mecze 10 marca)

 

AS Saint Etienne - Borussia Dortmund

Augsburg - Atletico Madryt

Fiorentina - Napoli

Lazio - Olympique Marsylia

Sevilla CF - Girondins de Bordeaux

Sparta Praga - Schalke 04 Gelsenkirchen

Wolfsburg - Bayer Leverkusen

Zenit - Tottenham

 

W 1/8 finału Ligi Europy mamy dwa pojedynki na krajowym podwórku. Fiorentina zagra z Napoli, zaś Wolfsburg podejmie Bayer Leverkusen. Najciekawiej zapowiada się chyba starcie Saint Etienne z Borussią Dortmund. Jeśli chodzi o moje typy do awansu - BVB, Atletico, Napoli, Lazio, Sevilla, Schalke, Wolfsburg, Tottenham. Jak będzie? O tym przekonamy się 17 marca w okolicach godziny 23:00.

Odnośnik do komentarza

[*] ROZDZIAŁ [*] 11 [*]

Jedenastą odsłonę mojej przygody w Barcelonie zaczynamy od ligi. Bo w tym rozdziale rozegramy pięć meczów ligowych i rewanżowy mecz z Lyonem w LM. Ta. Ale po kolei.

Do meczu z Sevillą podchodziliśmy w dobrych nastrojach. Mieliśmy za sobą sześć zwycięstw z rzędu, więc można było oczekiwać zwycięstwa z tak zwanego prawa serii. I od początku byliśmy lepsi. I podobnie jak w wielu poprzednich meczach, do przerwy wynik był praktycznie rozstrzygnięty. Najpierw w 29. minucie strzał głową, który wpadł do siatki oddał Vermaelen, dla którego był to trzeci gol w tym sezonie. Sześć minut później z dośrodkowania Daniego skorzystał Suarez, a całość zwieńczył Messi, wykorzystując rzut karny podyktowany za faul na Laporte. Druga połowa przyniosła lekkie rozluźnienie w naszych szeregach, czego efektem były kolejne to sytuacje Sevilli. Na nasze szczęście udało się zachować jednak czyste konto i wygrać 3:0.

 

28.02.2016, Camp Nou, Primera División [25/38], 96047 widzów

FC Barcelona 3:0 Sevilla CF

1:0 - Thomas Vermaelen 29'

2:0 - Luis Suarez 35'

3:0 - Lionel Messi 40' [k.]

 

Bravo - Alves, Pique, Laporte, Vermaelen - Busquets, Iniesta (Neymar 46'), Rakitić - Messi (Bangoura 65'), Turan, Saurez (Munir 65')

 

Nasz najbliższy rywal i zarazem rewelacja sezonu, Rayo, wygrywa z Betisem, w derbach Madrytu Real wygrywa 2:0 z Atletico.

 

******

Kolejne spotkanie, to tak naprawdę jedyny mecz w tym odcinku, którego się jakoś specjalnie bałem. Był to wyjazd do Vallecas, na teren kapitalnie grającego w tym sezonie Rayo. Na Camp Nou mieliśmy z nimi bardzo duże problemy (remis 2:2, do przerwy 0:2), wtedy jednak ratował nas Munir. W tym meczu jednak wszystko poszło po naszej myśli. Aż za bardzo. Strzelanie zaczęło się już w 8. minucie. Jozabed zagrał za lekko do bramkarza, do piłki dobiegł Suarez, a ten pewnym strzałem wyprowadził nas na prowadzenie. Osiem minut później na lewej stronie pojawił się Aleix Vidal, który zagrał wzdłuż bramki, a na dalszym słupku czekał Messi, który bez skrupułów podwyższył prowadzenie. Niespełna minutę później z prawej strony centrował Douglas, a Lassa ubiegł Amaya, który skierował piłkę do własnej bramki. Nam było mało! W 21. minucie Suarez zagrał w pole karne, a tam znakomicie odnalazł się Roberto. 21 minut i 4:0? Chcemy więcej! Niestety w pierwszej połowie, mimo okazji Lassy czy Messiego, wyniku nie udało się podwyższyć. Co się odwlecze, to nie uciecze. Na początku drugiej połowy świetnym strzałem z woleja z 14. metrów popisał się Aitor. Kapitalna gra, kapitalny wynik. Od tego momentu nakazałem piłkarzom trochę spokojniej grać, jednak żadna krzywda nam się nie stała. Pod koniec meczu honorowego gola zdobył Felix Passlack, jednak nic to specjalnie nie zmieniło.

 

03.03.2016, Estadio de Vallecas, Primera División [26/38], 14708 widzów

Rayo Vallecano 1:5 FC Barcelona

0:1 - Luis Suarez 8'

0:2 - Lionel Messi 16'

0:3 - Antonio Amaya 17' [s.]

0:4 - Sergi Roberto 21'

0:5 - Aitor Cantalapiedra 48'

1:5 - Felix Passlack 90'

 

Bravo - Douglas (Rakitić 61'), Bartra, Mathieu, Vidal - Samper, Gumbau, Roberto - Messi, Bangoura, Suarez (Aitor 46')

 

Atletico przegrywa u siebie 2:4 z Realem Sociedad, Las Palmas ulega Getafe, Real wygrywa z Levante.

 

*******

Po pogromie w Vallecas, pewny siebie jechałem z moim zespołem na najmniejszy stadion w Primera División - Ipurua. Eibar jest znane z tego, że walczy, ale skoro pokonaliśmy na wyjeździe aż 5:1 trzecią siłę ligi w tym sezonie, powinniśmy także wygrać z zespołem, który w lidze pozostał tylko ze względu na problemy Elche. I wygraliśmy. Ale w bólach.

Otóż Eibar postanowił pokonać nas własną bronią. Próbowali skrzydłami, rozgrywali piłki głównie po ziemi i wrzucali w pole karne. Ciekawa taktyka, jednakże gospodarzom naprawdę to się udawało. I za to im chwała. Bałem się, że stracimy punkty na pozornie łatwym terenie. W ostatnim kwadransie dałem polecenie "wybitnie" ofensywne, ale nie przyniosło to dobrego rozwoju zdarzeń - dwie akcje Eibar i czerwona kartka dla Aleixa Vidala. Na szczęście udało nam się wyrwać trzy punkty Baskom. Po dośrodkowaniu Neymara z rzutu rożnego główkował Samper, a tor lotu piłki zmienił Bartra. Kolejne trzy punkty jadą na Camp Nou.

 

06.03.2015, Ipurua, Primera División [27/38], 6300 widzów

SD Eibar 0:1 FC Barcelona

0:1 - Marc Bartra 87'

 

Bravo - Alves, Bartra, Laporte, Vidal - Samper, Gumbau (Rakitić 46'), Roberto - Turan (Messi 46'), Bangoura (Neymar 46'), Aitor

 

Tymczasem kolejne punkty traci Atletico, które bezbramkowo remisuje na Mestalla. Real pewnie pokonuje pogrążającą się w coraz większych kłopotach Celtę, a Bilbao niespodziewanie przegrywa 0:2 ze znajdującym się w strefie spadkowej Sportingiem. Wreszcie wygrywa Las Palmas i to na ciężkim terenie (3:1 na El Madrigal).

 

*********

Czekał nas kolejny, trzeci z rzędu, mecz wyjazdowy. Wreszcie nadrobimy zaległości za KMŚ - delegacja do Gijón. Jechałem tam niechętnie, jak po swoje. Tyle zwycięstw z rzędu powoduje siłą rzeczy rozprężenie i przekonanie, że nikt nie ma nam prawa wydrzeć punktów. Z tej pychy wybudziła mnie 16. minuta meczu, kiedy to Carmona znajdując się już w polu karnym z całej siły huknął w kierunku bramki, czym zaskoczył Bravo. Pachniało więc niespodzianką. Jednak co przychodzi, kiedy Barcelona ma kłopoty? Karne! Tak jest. Nie wiem czemu, ale dość dużo nam ich gwiżdżą. Tym razem za wysoko uniesiona noga, a karne oczywiście wykorzystuje (no, przeważnie) Messi. Chwilę później podanie Suareza na gola zamienił Neymar i szatański plan Sportingu p.t "Jak urwać punkty Barcelonie" legł w gruzach. Wprawdzie próbowali, ale na nic się to zdało, najlepiej grali właśnie do momentu gola Neymara. Beniaminka dobił Ivan Rakitić uderzając z linii pola karnego po podaniu Bangoury. Nadrobiony mecz i przewaga 4 punktów nad Realem. Mistrzostwo coraz bliżej.

 

09.03.2016, El Molinón, Primera División [28/38], 24933 widzów

Sporting Gijón 1:3 FC Barcelona

1:0 - Carlos Carmona 16'

1:1 - Lionel Messi 22' [k.]

1:2 - Neymar 25'

1:3 - Ivan Rakitić 88'

 

Bravo - Alves, Bartra, Laporte, Vermaelen - Busquets, Iniesta, Rakitić - Messi (Turan 68'), Neymar (Bangoura 68'), Suarez (Munir 68')

 

********

Przedostatni mecz w tym odcinku to domowa konfrontacja z Getafe. Na konferencji prasowej niewątpliwie dolałem oliwy do ognia krytykując zespół Frana Escriby i otwarcie mówiąc, że z całego serca życzę im spadku do Segunda. Czy to zachowanie profesjonalne, czy nie - nie mnie oceniać, chociaż bardziej skłaniałbym się ku tej drugiej opcji. Trudno.

Piłkarze Getafe wzięli sobie te słowa do serca, oj wzięli. Męczyliśmy się strasznie, bo się Real B zablokował i nijak szło konstruowanie akcji w takim stylu, jakim lubimy i jaki przynosi nam korzyści. Goście zobaczyli aż pięć żółtych kartek, więc to także stanowi co nieco informacji o stylu gry zespołu Escriby. Na szczęście w końcu udało nam się sforsować twardą defensywę gości. W 44. minucie Aleix Vidal dograł do Bangoury, a ten głową pokonał bramkarza Getafe. Większość zespołów po straconej bramce zmienia styl gry. A tu nic. Dalej się murowali... Koniec końców przynajmniej nie stwarzali zagrożenia. Kolejne trzy punkty.

 

13.03.2016, Camp Nou, Primera División [29/38], 88768 widzów

FC Barcelona 1:0 Getafe CF

1:0 - Lass Bangoura 44'

 

Bravo - Vidal, Mathieu, Pique, Vermaelen (Laporte 46') - Samper, Roberto, Gumbau - Munir, Bangoura, Sandro

 

A tu beka! Las Palmas remisuje u siebie 0:0 z Realem, czym sprawia, że mamy już nad nimi sześciopunktową przewagę. Atletico się odblokowuje wygrywając 3:0 z Deportivo.

 

**********

"Nie wydaje mi się, żeby Lyon był w stanie z nami wygrać 2:0 we Francji, ale dopóki piłka w grze...". Kto napisał te słowa? NO JA :) :) I fakt, Lyon 2:0 nie wygrał. Wygrał kurwa mać wyżej. O wiele wyżej. Z góry przepraszam, za wulgaryzmy w opisie tego meczu, ale nie potrafię tego inaczej opisać...

Lyon wyszedł na ten mecz napakowany jak Pudzianowski. Już w 2. minucie francuski zespół wyszedł na prowadzenie. Dośrodkowanie Umtitiego na gola zamienił Correa. Już dwie minuty później Lyon miał kolejną sytuację i mógł, powinien, prowadzić. Na szczęście znów los się od nas uśmiechnął. Jakimś cudem po tych huraganowych atakach Lyonu przyszłą jedna nasza akcja - dośrodkowanie Alvesa i gol Neymara. Widząc co się dzieje i mając gola na wyjeździe, zamknąłem zespół na własnej połowie (polecenie Powstrzymywanie i większość piłkarzy naszych na mojej połowie w ekranie taktyki). Chwilę potem dośrodkował Rafael, z piłką minął się Bravo, a piłkę do bramki wbił Fekir. No ale dobra, dalej mamy awans. Przez większość meczu się męczyłem, bo Lyon wciąz atakował. Niestety dopiął swego. W 82. minucie znów popędził prawą stroną Rafael, dośrodkował, a w polu karnym był Fekir. Dogrywka. A w niej... pierdolony cyrk.

Oczywiście zacząłem tak jak trzeba było - od powstrzymywania. W końcu karne to nic złego, a do nich chciałem dotrwać. Niestety. Najpierw Rafael, potem Beauvue wykorzystali chujową postawę naszej obrony. Było 5:1. Co pozostało mi zrobić? Ano zaatakować. A więc szarża + w ekranie taktyki linia obrońców ustawiona na linii środkowej, a wszyscy inni na samym przodzie. Była nadzieja. W 103. minucie dośrodkowanie Pique wykorzystał Iniesta. Jeden gol i jesteśmy w ćwierćfinale. Chuja tam. Jeszcze przed przerwą trafił Fekir, a więc 6:2. Druga połowa dogrywki to cały czas szarża na bramkę Lyonu, cały czas zapomnienie o obronie. Dostaliśmy jeszcze cztery. Po golu na osiem, odechciało mi się zmieniać cokolwiek, tak byłem wkurwiony. Wróciłem - było 10. Wstyd. Żenada. Kompromitacja. 47 strzałów Lyonu w meczu. 9 naszych. To było przegięcie. Nie wiem, czy jestem w stanie dalej trenować Barcę po takim gównie.

 

16.03.2016, Stade des Lumieres, 1/8 finału Ligi Mistrzów [2/2], 56784 widzów

Olympique Lyon 10:2 FC Barcelona

1:0 - Angel Correa 2'

1:1 - Neymar 22'

2:1 - Nabil Fekir 25'

3:1 - Nabil Fekir 82'

4:1 - Rafael 92'

5:1 - Claudio Beauvue 94'

5:2 - Andres Iniesta 103'

6:2 - Nabil Fekir 105'

7:2 - Nabil Fekir 108'

8:2 - Claudio Beauvue 114'

9:2 - Nabil Fekir 116'

10:2 - Claudio Beauvue 119'

 

*******

Pary 1/4:

 

Juventus - Manchester United

Porto - Bayern

Lyon - Roma

Arsenal - Manchester City

 

Dobranoc.

Odnośnik do komentarza

Miałem pogratulować rewelacyjnych wyników bo naprawdę golicie wszystkich, że aż miło. Wiadomo jak zawsze zdarzą się jakieś wyjątki od reguły, ale Lyon to już ewenement. Wiem, że ta drużyna dysponuje ogromnym potencjałem ofensywnym, ale co musiało się tam wydarzyć żeby z Barceloną wygrali aż 10:2 :O No nic, gorzką pigułkę trzeba przełknąć, ale nie rezygnuj mimo jednej wpadki ;)

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...