Skocz do zawartości

Wspinaczka


CancuN

Rekomendowane odpowiedzi

ZPN oczywiście negatywnie rozpatrzył moje odwołanie co do kary na De Laecie.

 

25.10.2014

 

Patrząc już chłodnym okiem na poprzedni mecz jestem zdania, że przegraliśmy go dość pechowo. Byliśmy zespołem słabszym, ale mogliśmy pokusić się o remis, jeśli dane by nam było dograć do ostatniego gwizdka w komplecie. O tym zdarzeniu trzeba jednak jak najszybciej zapomnieć, gdyż na horyzoncie pojawia się oferta wygranej i kompletu punktów. Zagramy z Aston Villą, która jako kandydat do spadku dobrze spisuje się w swoich notowaniach, zajmując osiemnastą lokatę i przegrywając ostatnie trzy pojedynki. Mecz rozegramy na własnym obiekcie, który jak do tej pory jest niezdobyty.

Gra na własnym stadionie, w tym sezonie nie jest dla nas tylko możliwością obcowania z większą liczbą swoich kibiców. To swojego rodzaju amulet, który świetnie broni nas przed porażkami. Wróciłem do taktyki z dwoma napastnikami, gdyż chciałem udowodnić, że porażka z City była jedynie dziełem przypadku. Wiem, wiem, że to są mocne słowa, ale jak do tej pory mam mocne argumenty, że taka jest prawda. Wzmożona ofensywa tego wieczoru dała nam pierwszą, groźną okazję już w szóstej minucie. Na czystą pozycję strzelecką po podaniu Okazakiego wyszedł Kramarić i runął jak długi w polu karnym. Arbiter, jak i każdy kibic futbolu, bez względu na upodobania barw wiedział, że należy się wapno. Dodatkowo, autor całego zdarzenia (Senderos) ujrzał czerwoną kartkę. W tym wypadku akurat nie będę sprzeczał się z decyzją arbitra, gdyż była ona słuszna. Szwajcar był ostatnim defensorem i skosił Chorwata wślizgiem od tyłu, co zawsze grozi poważną kontuzją. Do wykonania jedenastki zgłosił się sam poszkodowany i już po chwili celebrował prowadzenie Leicester. Wracamy na dobre tory po chwili słabości? Jose Angel Crespo poszedł w ślady swojego kolegi i w dwunastej minucie podarował nam drugą jedenastkę. Była to kopia sytuacji i to w stu procentach, gdyż faulowany i późniejszy strzelec był tym samym zawodnikiem. Wystarczyło ledwie dwanaście minut, by poczuć się niezwykle komfortowo. Teraz chciałem osiągnąć okazałe zwycięstwo! Andrej w tym meczu był po prostu nie do zatrzymania! Już w czternastej minucie wywalczył trzeciego karniaka! Nie wiem, czy ktokolwiek w historii futbolu zanotował szybsze trzy bramki z jedenastu metrów, będąc jednocześnie samemu faulowany! W pewnym momencie poprosiłem swoich współpracowników o mocne uszczypnięcie. Nie wiedziałem, czy aby na pewno nie przysnąłem, czy nie oglądam czasem jakiejś powtórki, ale to działo się naprawdę! Po zmianie stron zdecydowałem się na roszady. Po raz pierwszy w historii mieliśmy sytuację, gdzie w bloku defensywnym, obok siebie wystąpiło dwóch Polaków. Okazja była wyborna, więc miejsce Wesa Morgana zajął Wasilewski, zaś za Okazakiego wpuściłem Jamie Vardy’ego. W pięćdziesiątej minucie mieliśmy rzut rożny. Do piłki wyskakuje Glik, a sędzia używa gwizdka. Ja jestem w totalnej euforii, ale szybko zostałem sprowadzony na ziemię. Okazało się, że Polak faulował, podpierając się mocno rękami na rywalu i pomagał sobie w ten sposób wyżej wyskoczyć. Siedem minut później potężną, ale niecelną bombę posłał Mahrez. Piłka jednak odbiła się po drodze od Crespo i wpadła do siatki, dając nam kolejnego gola. Jeśli ma się szczęście, to wygrywa się mecze! Po godzinie gry zdecydowałem, że na własnym obiekcie stendink owejszyns dostanie Kramaric, zmieniony przez Ulloę. Minutę później na listę strzelców wpisuje się Vardy. Jamie notuje niebywały sezon, w którym główną rolę odgrywa jako dżoker. To był już koniec bramkowych emocji. Ostatnie trzydzieści minut upłynęło w nostalgii, ale to dobrze. Nie zmęczyliśmy się zbytnio, osiągnęliśmy swój cel, a przede wszystkim zrehabilitowaliśmy się za ostatnią wpadkę. Aston Villa osiągnęła dno!

 

Skład Leicester:

K. Schmeichel, D. Simpson, W. Morgan (45' M. Wasilewski), K. Glik, C. Fuchs, G. Inler, D. Drinkwater, N. Dyer, R. Mahrez, S. Okazaki (45' J. Vardy), A. Kramaric (59' L. Ulloa)

 

Skład Aston Villi:

B. Guzan, A. Hutton, P. Senderos, J.A. Crespo, U. Emanuelson, W. Routledge (51' C. N'Zogbia), J. Veretout, K. Richardson, G. Agbonlahor (6' T. Ilori), R. Gestede, J. Ayew (45' I. Gueye)

 

Premier League [9/38]

stadion: King Power Stadium w Leicester, 32312 widzów

[4] Leicester - [18] Aston Villa

5:0 [Anderj Kramaric 7'(k) 12'(k) 15'(k), Jose Angel Crespo 57'(sam), Jamie Vardy 61']

mom: Andrej Kramaric "9.2"

Odnośnik do komentarza

29.10.2014

 

Rozpromienieni po ostatniej wygranej, przystępujemy do potyczki w Capital One Cup. Sierotka Marysia okazała się być łaskawa i spośród różnych rywali wylosował nam drużynę Fulham, aktualnie grającą na zapleczu. Ich siódma pozycja oznacza, że w „rankingu krajowym” są obecnie dwadzieścia cztery pozycje niżej od nas. Tak tak, wiem, że to nic nie oznacza. Wewnątrzkrajowe puchary mają swoje zasady i tutaj, jeśli się kogokolwiek zlekceważy, można ponieść sromotną porażkę. Będziemy chcieli jej uniknąć, ale mimo wszystko, dzisiaj znów zobaczymy na parkiecie rezerwowych tancerzy.

Jak do tej pory, nigdy nie wspominałem o Gokhanie Inlerze. Szwajcarski defensywny pomocnik robił swoje i powiem szczerze, że mógłby zostać wyróżniony w kilku spotkaniach gdyby nie to, że w futbolu chodzi o bramki. To jest niezwykle niewdzięczna rola w klubie, kiedy skupiamy się na destrukcji akcji przeciwnika jeszcze w zalążku, oddajemy futbolówkę kolegom i patrzymy, jak pięknie oni grają. Otóż to właśnie on, w piętnastej minucie uderzeniem z okolic nawet trzydziestego piątego metra daje nam prowadzenie. Strzał prostym podbiciem znalazł drogę do siatki i wleciał idealnie w okienko przy dalszym słupku. Bramka roku naszego zespołu – bardzo możliwe. W ostatnich sekundach pierwszej odsłony, bliski zwiększenia wyniku był Barmby, jednak futbolówka po jego uderzeniu zaliczyła kolejny słupek w sezonie. Do przerwy mieliśmy zatem skromne, ale jakże pewne prowadzenie nad ekipą Fulham. Chwilę przed upływem godziny gry, na tablicę strzelców wpisuje się nowe nazwisko. Benalouane wprowadzony po zmianie stron za Kamila Glika, głową kieruje futbolówkę do siatki przyjezdnych. Patrząc na przebieg spotkania był to mecz bez historii. Ot tak sobie się odbył, Leicester wygrało i mamy spokój. Prawda jest jednak inna. To było fantastyczne przeżycie, takie, jak każdy najważniejszy ligowy mecz. Wydawać by się mogło, ze powinniśmy stawiać się w roli faworytów w niemal każdym pojedynku, a tak po prostu nie jest. Nie byliśmy pewni zwycięstwa, ale solidna gra w destrukcji nam na to pozwoliła. Dodatkowo zdobywamy dwie bramki, które niszczą przyjezdnych. Czy można być niezadowolonym, bądź doszukiwać się kłopotów w niskim wyniku? To jest pytanie retoryczne…

 

Skład Leicester:

K. Schmeichel, D. Simpson, W. Morgan, K. Glik (45' Y. Benalouane), C. Fuchs, G. Inler (45' M. James), A. King, N. Dyer (75' N. Kante), P. Armenakas, J. Barmby, A. Kramaric

 

Skład Fulham:

M. Bettinelli, R. Fredericks (64' J. Grimmer), T. Ream, D. Burn, S. Kavanagh, S. Parker, G. Williams, E. Hyndman (51' L. Christensen), T. Cairney, A. Kacaniklic (59' L. Garbutt), C. Woodrow

 

Capital One Cup, 4. runda

stadion: King Power Stadium w Leicester, 31177 widzów

Leicester - Fulham

2:0 [Gokhan Inler 15', Yohan Benalouane 58']

mom: Christian Fuchs "8.7"

Odnośnik do komentarza

2.11.2014

 

W dziesiątej kolejce ligowych spotkań, graliśmy jako ostatnia para i stąd też trochę niższe, niż normalne miejsca w tabeli. Wyjazd na White Hart Lane nie powinien być tak trudnym zadaniem, jakby się wydawało. Rywale nie notują dobrego sezonu i tutaj widzę swoją szansę. Dodatkowo miały miejsce korzystne wyniki wyprzedzających nas ekip, co powinno dodać nam wiary.

W pierwszej połowie przysypialiśmy. Mecz absolutnie nie należał do porywających i tylko momentami jedna z ekip próbowała coś strzelić. Miałem wrażenie, że to się jednak tak nie skończy. Dziesięć minut po zmianie stron mieliśmy jeden z rzutów rożnych. Mahrez wybijał, Glik przedłużył i futbolówka trafiła pod nogi Morgana. Jamajczyk ją przyjął, ale został posłany na glebę, dzięki czemu arbiter musiał podyktować jedenastkę. Do piłki podszedł etatowy strzelec Kramarić i zrobił to wyśmienicie, dając nam prowadzenie. Zasługiwaliśmy na nie bo i może to miejscowi więcej razy próbowali strzelać na naszą bramkę, jednak to my stwarzaliśmy groźniejsze akcje. W końcowych minutach spróbowaliśmy jeszcze przycisnąć. Wietrzyłem szansę na drugiego gola, więc dlaczego mielibyśmy go nie dać kibicom, którzy z nami przyjechali do Londynu? Trzy minuty przed końcem, to jednak miejscowi doprowadzają do remisu. Kane uratował tyłek kolegom i obsłużony przez Torosidisa uderzył się do obrony. Byłem wściekły, bowiem trzy punkty powinny paść naszym łupem. Tottenham nie pokazał niczego wielkiego, a i tak zdołał odrobić jednego gola straty i zremisować. Szkoda… Jestem przekonany, że gdybyśmy grali na swoim obiekcie, przeciwnik mógłby błagać o litość. Całe spotkanie nie było dobrym widowiskiem, głównie za naszą sprawą.

 

Skład Tottenhamu:

H. Lloris, V. Torosidis, T. Alderweireld, F. Fazio, D. Rose, N. Chadli, E. Lamela (68' K. Wimmer), S. Heung-Min (51' A. Townsend), E. Adebayor (51' H. Kane)

 

Skład Leicester:

K. Schmeichel, R. De Laet, W. Morgan, K. Glik, C. Fuchs, G. Inler, D. Drinkwater, N. Dyer, R. Mahrez, S. Okazaki (45' J. Vardy), A. Kramaric

 

Premier League [10/38]

stadion: White Hart Lane w Londynie, 33780 widzów

[12] Tottenham - [5] Leicester

1:1 [Harry Kane 87' - Andrej Kramaric 57'(k)]

mom: Hugo Lloris "8.0"

Odnośnik do komentarza

@ Adam3333 - Jakie? :p

 

9.11.2014

 

Po dość słabym spotkaniu z mizernie grającym Tottenhamem, dzisiaj zmierzymy się z dużo mocniejszą ekipą. Na nasz obiekt przyjeżdża Liverpool, który podrażniony stratą punktów w ostatniej kolejce, i który znajduje się zaraz za nami w tabeli, będzie próbował wygrać. Przed sezonem powiedziałbym, że to jest niemożliwe do wykonania zadanie. Teraz jednak muszę być dobrej myśli i głęboko wierzę w zespół. Jeśli poprawimy swoją grę, będziemy w stanie sprawić kolejną niespodziankę. W ostatnich spotkaniach sporo dogodnych okazji marnował Dyer, więc dzisiaj usiądzie na ławce kosztem Albrightona.

Przeciwko takim rywalom, jak choćby Liverpool, przyjąłem obronną taktykę, w której remis uznałbym za sukces. Graliśmy jednak na naszym, jeszcze niezdobytym terenie, co dawało nam ciut większe szanse przeżycia. Miałem jednak w pamięci, że w ostatnim czasie nieco spuściliśmy z tonu w ofensywie i strzelamy mniej goli. Dodatkową mobilizacją mają być wyniki innych ekip. W czołówce ścisk jest ogromny i niby przed tą kolejką znajdowaliśmy się na trzeciej lokacie, to już przed samym meczem, a znów graliśmy jako ostatnia para, już na szóstym. W pierwszej odsłonie kibice oglądali bardzo wyrównany futbol. Oba zespoły nie grzeszyły jednak skutecznością, dzięki czemu zarówno Mignolet, jak i Schmeichel nie mieli wiele do roboty. Po zmianie stron, wkurwiony na Kramarica dałem szansę Ulloi. Chorwat przespał czterdzieści pięć minut, a kiedy już dostał doskonałą futbolówkę, to nie wiedział, co ma z nią zrobić. Na pierwsze trafienie wieczoru, zawodnicy kazali wszystkim czekać do pięćdziesiątej czwartej minuty. Ulloa krótkim podaniem uruchamia Drinkwatera, który na pamięć wysuwa ją w uliczkę, gdzie dobiegał już Okazaki. Balans ciała i mamy prowadzenie. Mignolet zupełnie bezradny w sytuacji sam na sam wściekał się na swoich kolegów z defensywy, zwalając na nich całą winę. Wtedy już wiedziałem, że szansa jest niepowtarzalna i trzeba przycisnąć. Zarządziłem frontalną ofensywę i ku mojemu, wielkiemu zaskoczeniu, w następnych minutach grał już tylko Leicester. Do końca spotkania z jeden do zera zrobiła się czterobramkowa przewaga, a klasycznego hat tricka strzela wprowadzony po przerwie Ulloa. Argentyńczyk grający pod chilijską banderą był w znakomitej dyspozycji i co dotknął, zamieniał w złoto. Pogrom! Liverpool schodził z murawy z podkulonymi ogonami. To jednak nie było dla nich największą ujmą. Jeśli przypomnimy sobie drugą kolejkę i to, że wysoko wdupiliśmy przeciwko ich największym rywalom, oraz spojrzymy po tym meczu na tabelę, to zrozumiemy, co ich tak naprawdę boli. Everton wyprzedza ich i teraz patrzy z góry na czerwoną część miasta Beatlesów. W naszym wykonaniu była to świetna druga odsłona, a i pierwszą, w której harowaliśmy w defensywie, należy pochwalić.

 

Skład Leicester:

K. Schmeichel, R. De Laet, K. Glik, Y. Benalouane, C. Fuchs, G. Inler, D. Drinkwater, M. Albrighton, R. Mahrez, S. Okazaki, A. Kramaric (45’ L. Ulloa)

 

Skład Liverpoolu:

S. Mignolet, M. Skrtel, R. Schwacross, M. Sakho, J. Milner, J. Henderson, L. Leiva (72’ J. Allen), A. Moreno (51’ J. Ibe), P. Coutinho, C. Benteke, D. Ings (66’ D. Sturridge)

 

Premier League [11/38]

stadion: King Power Stadium w Leicester, 31593 widzów

[6] Leicester - [7] Liverpool

4:0 [shinji Okazaki 54', Leonadro Ulloa 56' 61' 83']

mom: Leonardo Ulloa "9.5"

Odnośnik do komentarza

@ Adam3333 - Chyba doskonale trafiłem z poleceniami w tym przypadku.

 

22.11.2014

 

Po czterobramkowej kanonadzie przeciwko Liverpoolowi, nastroje w zespole powędrowały do góry. Tego się nikt nie spodziewał, ale gość, który na dniach musiał udowodnić swoją wartość dla zespołu zanotował hat tricka i przypieczętował nasze zwycięstwo, grając jedynie drugą połowę. No właśnie, powoli w klubie mówiło się, że Ulloa może się z nami pożegnać. Jednak czy po takim spotkaniu, nie należy mu czasem dać szansy na grę w pierwszym składzie? Wylatuje Kramaric, który w ostatnich tygodniach nieco spuścił z tonu. A dzisiaj? Dzisiaj zagramy z jedną z najmniej szanowanych przeze mnie drużyn. Żebyśmy się dobrze zrozumieli, to nie chodzi o to, że ich nie lubię, ale moim zdaniem Premier League, to nie jest dla nich miejsce. Sroki, czyli Newcastle w kolejnym z rzędu sezonie walczą o jak najwyższą pozycję w dolnych strefach tabeli. Weźmy wybijmy im głowy wszelkie pomysły!

Wystarczyło nam sześć minut, by wyjść na prowadzenie. Mahrez pociągnął lewą flanką, zszedł do środka i podał futbolówkę Kramaricowi. Chorwat ściągający na siebie zainteresowanie trzech defensorów znalazł lukę, by odegrać jeszcze do Okazakiego. Japończyk stał niepilnowany na dziesiątym metrze i jedynie dołożył nogę. Już w czternastej minucie Romao ujrzał drugi żółty, a finalnie czerwony kartonik i jeszcze bardziej osłabił miejscowych. Powiem szczerze, że najbardziej jest mi szkoda Steve’a McClarena… Wtedy jednak nastąpiło coś, czego nie byłem w stanie przewidzieć. Wijnaldum po nieco ponad trzydziestu minutach gry strzela bramkę wyrównującą! Grające w osłabieniu, słabe Newcastle wstało z kolan i w tym meczu na pewno nie złożyło jeszcze broni. Powoli zaczynałem się denerwować. Czas zbliżał się nieuchronnie do końca, a wynik nie chciał ulec zmianie. Zarządziłem ofensywę i szybkie wrzutki w pole karne, by coś jeszcze spróbować zdziałać. Tymczasem, po jednym z rzutów rożnych, fantastycznym wolejem a’la Suarez z wtorkowego meczu z Romą, Vardy wpisuje się na listę strzelców i przywraca nam prowadzenie! Jamie który już raz trafia do siatki, wchodząc do gry z ławki rezerwowych! Kilkadziesiąt sekund później, podłamani miejscowi przestali zupełnie grać, co wykorzystał Ulloa. Ten także pojawił się dzisiaj po przerwie i zwiększył nasze prowadzenie, jednocześnie zapewniając nam zwycięstwo. Zwycięstwo zwycięstwem, ale ja zadowolony być nie mogłem. Przez prawie dziewięćdziesiąt minut męczyliśmy się z osłabionym rywalem, który powinien dostać od nas mocne bęcki. Musimy w najbliższym czasie zdecydowanie poprawić grę na wyjazdach.

 

Skład Newcastle:

T. Krul, D. Janmaat, J. Okore, F. Coloccini, M. Haidara (72' P. Armero), A. Romao, T. Huddlestone, J. Colback, E. Riviere (56' P. Cisse), G. Wijnaldum, A. Mitrovic (14' G. Bigirimana)

 

Skład Leicester:

K. Schmeichel, R. De Laet, K. Glik, Y. Benaulouane, C. Fuchs, G. Inler, D. Drinkwater, M. Albrighton (62' J. Vardy), R. Mahrez, S. Okazaki, A. Kramaric (45' L. Ulloa)

 

Premier League [12/38]

stadion: St. James'Park w Newcastle, 43470 widzów

[14] Newcastle - [3] Leicester

1:3 [Georginio Wijnaldum 35' - Shinji Okazaki 6', Jamie Vardy 87', Leonardo Ulloa 89']

mom: Shinji Okazaki "8.3"

Odnośnik do komentarza

@ Zgadzam się, że mają fajnych grajków, ale jako drużyna jest zdecydowanie niżej notowana, niż czołowe ekipy Premier League. Dlatego sam jestem w szoku, że potrafimy puknąć Arsenal i Liverpool w takim stosunku bramkowym, a do tego zajmować pozycję vice lidera.

 

Zarząd zespołu jest tak zadowolony z osiąganych wyników, że już teraz, na siedem miesięcy przed terminem wygaśnięcia pierwszej umowy, zdecydował się złożyć mi kolejną: 43,5 tysiąca Euro tygodniówki i kontrakt do czerwca 2017 roku? Bjere to!

 

29.11.2014

 

Zupełnie niespodziewanie i zdecydowanie ponad stan, znaleźliśmy się na pozycji vice lidera tabeli. Wyniki rywali, którzy zaczęli grać w kratkę oraz nasze dają nam możliwość bić się o najwyższe cele. Jesteśmy teraz gdzieś w okolicy jednej trzeciej sezonu i wszystko jeszcze jest możliwe. Jasne, że powalczymy o najwyższe laury, ale wydaje mi się, że trudy sezonu kiedyś będziemy musieli odczuć. Poza tym, wciąż nie czujemy się zespołem mogącym zawojować ligę, więc nawet o tym nie wspominam. Robimy swoje, a dobre wyniki są owocem wytężonej pracy na treningach. W trzynastej kolejce zmierzyć się musimy z Crystal Palace, które radzi sobie bardzo dobrze i plasuje się na dziewiątej lokacie. Szykuje się więc bardzo trudne widowisko.

Cztery minuty potrzebował Okazaki, by wpisać się dzisiaj na listę strzelców. Powoli naszym znakiem rozpoznawczym jest strzelanie goli w pierwszych minutach, co poniekąd ustawia trochę mecz. Chciałem jednak zauważyć, że on znów dobijał próbę swojego kolegi po fachu. Kramarić jest w dołku, bo jak inaczej mówić, gdy marnuje się notorycznie sytuacje sam na sam. W dwudziestej szóstej minucie Chorwat zwiększa prowadzenie, a wykorzystuje dokładną centrę od Dyera, który powrócił do łask pierwszego zestawienia. Do przerwy wynik nie uległ zmianie, a my mogliśmy być zadowoleni. Po zmianie stron, miejsce Drinkwatera zajmuje Armenakas, dla którego są to pierwsze minuty spędzone na boiskach Premier League. Tymczasem dziesięć minut po zmianie stron Oviedo zmniejsza straty Crystal Palace, ładując piłkę do siatki z najbliższej odległości, w trakcie zamieszania po rzucie rożnym. Dwadzieścia minut przed końcem lekarze poinformowali mnie o konieczności zmiany Okazakiego, za którego po krótkiej rozgrzewce wszedł Ulloa. Od razu też zdecydowałem, że oszczędzę Mahreza i w jego miejscu pojawi się Vardy. Algierczyk był już bardzo zmęczony, co groziło jakimś niepotrzebnym urazem. W drugiej połowie zawodnicy gości rozegrali fantastyczne widowisko. Należała im się jeszcze jedna bramka, ale jej nie strzelili. Po raz kolejny, domowy obiekt okazał się bardzo szczęśliwy. Tak samo dzisiejszy wynik, bowiem będąc pewni zwycięstwa, mocno odpuściliśmy, co mogło spotkać się z karą. Tak czy siak, na swoje konto znów dopisujemy komplet punktów i zmniejszamy nieco stratę do lidera z niebieskiej części Manchesteru, który dzisiaj jedynie zremisował.

 

Skład Leicester:

K. Schmeichel, D. Simpson, W. Morgan, K. Glik, R. De Laet, G. Inler, D. Drinkwater (45' P. Armenakas), N. Dyer, R. Mahrez (69' J. Vardy), S. Okazaki (69' L. Ulloa), A. Kramaric

 

Skład Crystal Palace:

A. McCarthy, J. Ward, S. Dann, B. Hangeland, P. Souare, J. Puncheon (74' W. Zaha), J. McArthur (55' M. Jedinak), J. Cabaye, B. Oviedo, J. Williams, D. Gayle (51' M. Chamakh)

 

Premier League [13/38]

stadion: King Power Stadium w Leicester, 31164 widzów

[2] Leicester - [9] Crystal Palace

2:1 [shinji Okazaki 3', Andrej Kramaric 26' - Bryan Oviedo 55']

mom: Gokhan Inler "8.2"

Odnośnik do komentarza

Badania Okazakiego wykazały, że zawodnik zwichnął staw skokowy i jego przerwa potrwa ponad półtorej miesiąca. Spore osłabienie ofensywy!

 

Kasper Schmeichel w meczu z Crystal Palace zaliczył 150. występ w barwach klubu.

 

Leonardo Ulloa został uznany za najlepszego piłkarza miesiąca!

Ja natomiast uplasowałem się na trzeciej pozycji w plebiscycie na najlepszego menadżera listopada.

 

2.12.2014

 

Teraz czeka nas bardzo trudny pojedynek. Piłkarze Norwich, na początku sezonu byli w czołowej piątce i wiele wskazywało na to, że mamy kolejną sensację. Ostatnio jednak nie idzie już im tak dobrze, dzięki czemu spadli na pozycję ósmą. To jednak dalej jest bardzo niewygodny rywal i trudny do gry, tym bardziej, że zagramy na ich terenie. Bez Okazakiego w ataku będzie nam nieco trudniej, ale właśnie teraz szansę na większą liczbę minut dostanie Vardy i Ulloa.

Tak jak się tego spodziewaliśmy, napór przeciwnika od pierwszych minut był bardzo mocny. Już po kwadransie spotkania Redmond pokonał Kaspera i zostaliśmy postawieni w trudnym położeniu. Niespełna dziesięć minut później, szybka klepka Dyera z Kramariciem, pozwoliła Chorwatowi na zdobycie kolejnego gola w sezonie. Myślałem, że się zaciął, a tymczasem chyba doszło mu do głowy, że jest liderem formacji ofensywnej i spoczywa na nim wielka odpowiedzialność za wyniki ekipy. Kilka minut później schowałem twarz w dłoniach po tym, jak Ulloa głową trafił w słupek. Było tak blisko… Chwilę przed przerwą szybka kontra Norwich dała im bramkę autorstwa Mbokaniego i znów prowadzili. Gol do szatni nigdy nie był szczególnie ceniony przez tych, którzy go stracili. Nie pozostaje nam nic innego, jak spróbowanie znaleźć pomysłu na drugą część meczu. Dwadzieścia minut od wznowienia spotkania, dużą rolę odegrał Fuchs, który swoim dokładnym dośrodkowaniem miał asystę drugiego stopnia. Piłka poleciała na długi słupek, a tam w drogę powrotną posłał ją Kramarić. Na bliższym słupku Austriaka, za akcją nabiegał Dyer i potężną petardą wyrównał stan rywalizacji. Mieliśmy remis i jeszcze prawie pół godziny do końca meczu. Kwadrans przed końcem nastąpił zwrot akcji. Świetne podanie z głębi pola od Inlera uruchomiło Andreja, który dobiegł do spadającej futbolówki i tylko ją lekko musnął, przedłużając lot. Wysunięty golkiper Norwich – Ruddy nie był na to przygotowany i musiał skapitulować dzisiaj już po raz trzeci! Wychodzimy na prowadzenie i wszystko wskazywało na to, że już nie damy sobie wydrzeć cennego zwycięstwa. Rywale zaatakowali ze wzmożoną siłą, a my ograniczyliśmy się jedynie do dalekich wykopów futbolówki, by na nowo ustawić szyki defensywne. Nie było to piękne, ale przynajmniej skuteczne. Do ostatniego gwizdka dowieźliśmy prowadzenie i wygraliśmy ten zwariowany mecz. Po raz kolejny więc, wykonaliśmy fantastyczny come back! W trzeciej minucie doliczonego czasu gry, Mbokani raz jeszcze postraszył, ale piłka na całe szczęście zatańczyła jedynie na poprzeczce. Emocje trzymały do końca i właśnie dlatego należy oglądać mecze Premier League! Trzy punkty wracają z nami do Lester!

 

Skład Norwich:

J. Ruddy, A. Wisdom, R. Bennett (71' R. Martin), S. Bassong, Y. Suk-Young, Y. Mulumbu, N. Redmond, J. Howson, G. O'Neil (65' E. Vecchio), R. Brady (60' M. Jarvis), D. Mbokani

 

Skład Leicester:

K. Schmeichel, D. Simpson, K. Glik, Y. Benalouane, C. Fuchs, G. Inler, D. Drinkwater, R. Mahrez, N. Dyer, L. Ulloa (45' J. Vardy), A. Kramarić

 

Premier League [14/38]

stadion: Carrow Road w Norwich, 26262 widzów

[8] Norwich - [2] Leicester

2:3 [Nathan Redmond 16', Dieumerci Mbokani 43' - Andrej Kramaric 23' 75', Nathan Dyer 65']

mom: Andrej Kramaric "8.8'

Odnośnik do komentarza

6.12.2014

 

Doskonała data i doskonały przeciwnik, by zrobić sobie doskonały prezent mikołajkowy. Dokładnie szóstego grudnia zmierzymy się z londyńską Chelsea. Prowadzony przez Jose Mourinho zespół, obecnie zajmuje czwartą lokatę i pała ochotą zmazania plamy, po sensacyjnej, wyjazdowej porażce z West Hamem. Dzisiejsze widowisko rozegramy jednak na swoim stadionie, którego jeszcze nikt nie zdobył. Przed Mourinho ciężkie zadanie, ale obawiam się, że przed nami jeszcze cięższe…

Opinie dotyczące naszej gry po tym widowisku mogą być bardzo różne. Jedni stwierdzą, że daliśmy się stłamsić, a inni pogratulują nam fantastycznej obrony. Tak czy siak, w piętnastej kolejce po raz pierwszy przegrywamy na własnym stadionie. W dwudziestej siódmej minucie Perdo wykonał rajd prawą flanką, ściął do środka i z bardzo ostrego kąta pokonał Schmeichela. Ciekawostka, bowiem była to dopiero pierwsza, ofensywna akcja przyjezdnych. Od tej pory Chelsea dominowała. Nie byliśmy w stanie stworzyć akcji, gdyż pełna, ale kontrolowana agresja rywali nas blokowała. Świetne zawody rozegrał Abdul Baba i i Dragovic. Jednym słowem, nie mieliśmy szans na strzelenie bramki. Całe szczęście, że taka przewaga nie skończyła się pogromem, a porażka tylko jedną bramką mnie jak najbardziej zadowala. Owszem, porażka jest porażką, ale z drugiej strony graliśmy z Chelsea, prowadzoną przez geniusza. Mimo to, udało nam się pozostać na pozycji vice lidera, jednak cała czołówka zmniejszyła do nas straty. Tak jak przypuszczałem, w meczach z potęgami szans mieć nie będziemy. Prezentu mikołajkowego też sobie nie robimy.

 

Skład Leicester:

K. Schmeichel, R. De Laet, W. Morgan, K. Glik, C. Fuchs, G. Inler, D. Drinkwater, N. Dyer, R. Mahrez, L. Ulloa, A. Kramaric (45' J. Vardy)

 

Skład Chelsea:

A. Begovic, C. Zuniga, A. Dragovic, J. Terry, A. Baba, A. Iturraspe, Willian (45' N. Matic), Pedro, Oscar, L. Remy (45' E. Hazard), D. Gosta (61' Falcao)

 

Premier League [15/38]

stadion: King Power Stadium w Leicester, 31965 widzów

[2] Leicester - [4] Chelsea

0:1 [Pedro 27']

mom: Oscar "8.7"

Odnośnik do komentarza

13.12.2014

 

Po trzech z rzędu słabszych meczach, choć dwa z nich i tak padły naszym łupem, mi osobiście zaczęło brakować wysokiego i pewnego zwycięstwa. Kontuzja Okazakiego dawała się we znaki i nasza ofensywa nie funkcjonowała tak dobrze, jak powinna. Jednak dzisiaj mamy okazję do pokazania swoich możliwości, gdyż zagramy z przeciętnym West Hamem. Ich dziesiąte miejsce jest zdecydowanie więcej warte, niż ich gra, a uzbierane dotąd punkty zawdzięczają sporej dawce szczęścia. Naładowani jak kabanosy wyszliśmy na boisko i mieliśmy cieszyć się futbolem w najwyższym wydaniu. Trenerem przeciwnika wciąż jest Slaven Bilic, z którym wymieniliśmy się spojrzeniami, komplementami na konferencji prasowej, oraz przybiliśmy sobie piątkę, życząc udanego spotkania.

Marzenia o spełnieniu przedmeczowych planów, już po pierwszej połowie musieliśmy odłoży na inny mecz. West Ham grało zabójczy futbol i jeszcze przed przerwą zdołało nam załadować dwa ciosy. Byliśmy bezradni i wszystko wskazuje na to, że powoli wpadamy w mały dołek formy. Brak pomysłu na rozprowadzenie akcji, a do tego klapki na oczach naszych skrzydłowych nie rokowały dobrze na drugą odsłonę. Na domiar złego, zaraz po upływie godziny gry, Inler ujrzał czerwony kartonik. Czy słusznie? Śmiem wątpić, ale decyzja już zapadła. Wszystko było więc dzisiaj przeciwko nam. Dodatkowo, chwilę później rywal trafił do naszej siatki po raz trzeci i skutecznie wybił nam z głowy pomysł, by ich gonić. Zagraliśmy fatalny mecz, który powinniśmy wygrać. Wyjazdy najwyraźniej nam nie służą i teraz będziemy musieli sporo popracować na swoją grą. Punktów do poprawy jest mnóstwo, a czasu przed kolejnym spotkaniem… ledwie trzy dni. Po udanym początku sezonu, teraz pojawiają się schody. Wiedziałem, że nie należymy do faworytów, ale jak już pojawiły się dobre wyniki, to apetyty wzrosły. Nagle zostajemy zrzuceni z wysokiego stopnia na płaski beton…

 

Skład West Hamu:

Adrian, G. Gonul (76' J. Collins), C. Jenkinson, A. Ogbonna, A. Cresswell (81' N. Taylor), M. Antonio, C. Kouyate, M. Veloso, D. Payet, M. Zarate, E. Valencia

 

Skład Leicester:

K. Schmeichel, R. De Laet, W. Morgan, K. Glik, C. Fuchs, G. Inler, D. Drinkwater (45' A. King), N. Dyer, R. Mahrez, L. Ulloa, A. Kramaric (45' J. Vardy)

 

Premier League [16/38]

stadion: The Boleyn Ground w Londynie, 31438 widzów

[10] West Ham - [2] Leicester

3:0 [Enner Valencia 29' 40', Cheikhou Kouyate 70]

mom: Enner Valencia "9.0"

Odnośnik do komentarza

16.12.2014

 

W losowaniu par ćwierćfinałowych Capital One Cup mieliśmy niesamowite szczęście. Pośród ośmiu ekip, które tutaj dotarły, nasz dzisiejszy rywal jest jedynym zespołem spoza Premier League! Charlton spisuje się jednak najlepiej z ekip zaplecza i jest na dobrej drodze, by powrócić do elity. Szykuje się zatem zacięty, wyjazdowy dla nas mecz. Po ostatniej wpadce chcemy zmazać plamę. Nie chodzi mi tutaj o pogrom, a po prostu o zwycięstwo, które naprawiłoby nasze morale i podbudowało przed dalszą walką w tym sezonie. Oczywiście, jak na puchary przystało, wystawię kilku rezerwowych zawodników.

Wiedziałem, że mecz nie będzie z gatunku łatwych. Puchary rządzą się swoimi prawami i jeśli ktoś zachodzi w nich tak wysoko, trzeba spodziewać się wszystkiego. Dodatkowym minusem była gra na obcym terenie, gdzie jak do tej pory nie spisujemy się najlepiej. Kiedy w dwudziestej czwartej minucie Tucudean dał ekipie Charlton prowadzenie, przed oczami miałem wizję trzeciej porażki z rzędu. Nie mogłem do tego dopuścić, ale wszystko, co związane było z naszą ofensywą, szło topornie. Dopiero w drugiej odsłonie, po siedmiu minutach od wznowienia spotkania, do siatki trafia Benalouane. Tunezyjczyk zaskakująco dobrze spisuje się w tych meczach drugiego garnituru i chyba czas dać mu szansę gry w lidze, na przykład za Morgana. Wyrównanie było piękne, ale nadal nic nie dawało. Do rozstrzygnięcia doszło dopiero w drugiej części dogrywki. Akcja prawą flanką przez wprowadzonego Mahreza, głębokie dośrodkowanie, które ledwo sparował na lewą stronę bramkarz przeciwnika, dało okazję bramkową. Na piłkę nabiegł Barmby i nasz młody skrzydłowy atomowym uderzeniem z dziesiątego metra przełamał rękawice świetnie spisującego się Pope’a. Wygraliśmy, ale nie zachwyciliśmy, a najlepszą notę uzyskał golkiper miejscowych. Awans jednak jest i to już do półfinału turnieju. Założenia przed sezonem były jasne, a kończyły się na poprzedniej rundzie. Teraz, to co zdobędziemy jest już tylko nagrodą za grę ponad stan. Przerwaliśmy passę dwóch porażek z rzędu i nieco się uspokoiliśmy, ale wciąż daleko nam do formy, którą prezentowaliśmy jeszcze chociażby miesiąc wstecz.

 

Skład Charlton:

N. Pope, C. Solly, P. Bauer, N. Sarr, Z. Bergdich, R. Ghoochannejhad, A. Kashi (61' J. Cousins), J. Jackson, C. Harriott, G. Tucudean (78' I. Vetokele), T. Watt (83' S. Makienok)

 

Skład Leicester:

K. Schmeichel, D. Simpson, R. Huth, Y. Benalouane, J. Schlupp, A. King, M. James, M. Albrighton (90' R. Mahrez), P. Armenakas (45' A. Kramaric [90' J. Vardy]), J. Barmby, L. Ulloa

 

Capital One Cup, ćwierćfinał

stadion: The Valley w Londynie, 20595 widzów

Charlton - Leicester

1:2 [George Tucudean 24' - Yohan Benalouane 52', Jack Barmby 108']

mom: Nick Pope "8.9"

Odnośnik do komentarza

22.12.2014

 

Tuż przed świętami musimy wyjść na murawę i zagrać spotkanie przeciwko West Brom. Czeka nas wyjazd do siedemnastej siły tabeli, a więc tego zmarnować nie można. W czołówce rywale inkasują punkty i nikt nie będzie na nas czekał. Jeśli chcemy się tam wciąż znajdować, musimy rozegrać dobry mecz i wygrać. U nas do składu wyjściowego wracają podstawowi piłkarze, głodni zwycięstwa.

Jeśli chcielibyście wiedzieć, to grudzień zaliczymy do naszych najsłabszych miesięcy. Może nie dlatego, że nie osiągamy dobrych wyników, ale nie potrafimy wykorzystywać notorycznie pojawiających się podbramkowych sytuacji. Ileż to dzisiaj poleciało w powietrze panienek lekkiego obyczaju, kiedy napastnicy nie wiedzieli, co do nich należy w sytuacjach sam na sam z bramkarzem Fosterem. Na jednego, jedynego gola w meczu kazaliśmy czekać o osiemdziesiątej dziewiątej minuty, ale chyba było warto. Z dwudziestego metra idealnie przymierzył Fuchs, co oznacza, że bramka padła po stałym fragmencie gry. Perfekcja w każdym calu zapewniła nam komplet ligowych punktów, które wisiały na włosku. Okazało się, że nawet będąc w tak słabej dyspozycji, możemy awansować z powrotem na drugą lokatę w lidze. Rywale pogubili punkty, a my z tego skorzystaliśmy. To jest dziwne, ale prawdziwe! Teraz szykuje się nam prawdziwy maraton trudnych spotkań, więc jeśli nie wejdziemy w odpowiednie obroty, możemy mieć sporo problemów.

 

Skład West Brom:

B. Foster, A. Elmohamady, J. Chester, G. McAuley, J. Evans, S. Gnabry (56' C. Gardner), S. Blanco (56' J. Morrison), D. Fletcher, M. Estigarribia, S. Sessegnon (45' S. Berahino), R. Lambert

 

Skład Leicester:

K. Schmeichel, R. De Laet, W. Morgan, K. Glik (45' Y. Benalouane), C. Fuchs, G. Inler, D. Drinkwater, N. Dyer, R. Mahrez, L. Ulloa, A. Kramaric (45' J. Vardy)

 

Premier League [17/38]

stadion: The Hawthorns w West Bromwich, 26424 widzów

[17] West Brom - [4] Leicester

0:1 [Christian Fuchs 89']

mom: Gareth McAuley "8.4"

Odnośnik do komentarza

26.12.2014

 

Po naszym meczu z WBA, pracę stracił ich trener – Tony Pullis. Jakoś specjalnie nie miałem ochoty tego żałować, bowiem skupiałem się na przygotowaniach do gry z Manchesterem United. Od jednego zespołu z tego miasta dostałem już srogi wpierdol i teraz chciałem tego uniknąć. Ciężko jest o tym nawet myśleć, kiedy twój zespół gra lekką padakę. Ostatnio jednak, mimo przeciwności losu udało nam się dwukrotnie z rzędu wygrać, więc i dzisiaj liczyłem na cud. Cud, dokładnie cud musiał się zdarzyć, byśmy nie schodzili po dziewięćdziesięciu minutach z workiem pełnych bramek. Na jednym z ostatnich treningów, na okres powyżej miesiąca z gry wylecieli King i Wasilewski, więc raczej drugoplanowi piłkarze.

Byłem głęboko rozczarowany po tym, co zobaczyliśmy tego wieczoru na King Power Stadium w Leicesterze. Wiedziałem, że nie należymy do faworytów, ale nie spodziewałem się aż takiego lania. Zagraliśmy defensywnie, a mimo to Czerwone Diabły znalazły na nas sposób… siedmiokrotnie. Pojęcie ludzkie przechodzi, jak grała dzisiaj defensywa, mijana jak tyczki na treningu. Schmeichela mogłoby równie dobrze nie być, bo wszystko co leciało w bramkę, to do niej wpadło. Siedziałem na ławce trenerskiej i tylko patrzyłem, jak Depay i Rooney urządzają sobie strzelnicę. Ten mecz dał mi dużo do zrozumienia. Wam także powinien! Nie jesteśmy dobrym zespołem, a wysokie wygrane z Arsenalem i Liverpoolem były dziełem przypadku i trafienia na dołek formy rywala. Po ostatnim gwizdku Louis van Gaal przyszedł podziękować za mecz i udał się z tą samą, kamienną miną do szatni. Ciekaw jestem, czy w swoim kajeciku zapisał nazwisko Kramarica, który jako jedyny zrobił mu dzisiaj krzywdę. Wysoka porażka po świętach zepsuła nam miłą atmosferę. Co gorsze, już za dwa dni znów musimy zagrać, tym razem z Southampton.

 

Skład Leicester:

K. Schmeichel, D. Simpson, W. Morgan (61' R. De Laet), K. Glik (61' Y. Benalouane), C. Fuchs, G. Inler, D. Drinkwater, N. Dyer, P. Armenakas (39' J. Vardy), R. Mahrez, A. Kramaric

 

Skład Manchesteru United:

D. De Gea, K. Walker, P. Jones, M. Rojo, D. Blind, A. Herrera (65' M. Carrick), M. Fellaini, B. Schweinsteiger, J. Mata (76' A. Young), W. Rooney, M. Depay (68' J. Wilson)

 

Premier League [18/38]

stadion: King Power Stadium w Leicester, 31053 widzów

[2] Leicester - [7] Manchester United

1:7 [Andrej Kramaric 81' - Wayne Rooney 18' 20' 58' 70', Memphis Depay 38' 56' 67']

mom: Wayne Rooney "9.8"

Odnośnik do komentarza

28.12.2014

 

Dwa dni później jadąc na spotkanie z Southampton, jak mantrę powtarzałem podopiecznym, że dzisiaj jest już zupełnie inny mecz i nie można myśleć o tym, co się stało dwa dni wcześniej. Wiedziałem, wręcz byłem pewien, że zawodnicy zareagują pozytywnie, gdyż każdy chciałby wreszcie wygrać. Mimo iż rywale znajdują się dopiero na piętnastej lokacie, to wcale ten mecz do łatwych należeć nie będzie. Musimy wspiąć się na wyżyny i pokazać dobry futbol, jeśli chcemy zmazać plamę po fatalnej wpadce z United.

Od samego początku dostawaliśmy sygnały, że Święci będą groźni. Dwukrotnie ich klepka rozmontowała naszą defensywę w drobny mak, ale brakowało szczęścia w wykończeniu. Ja nie zamierzałem narzekać i powiedziałem swoim podopiecznym, by się skupili, a okazje przyjdą same. Nawet nie wiecie, jaka radość zapanowała w naszym obozie, jak już w dwudziestej minucie Inler podwyższał na dwa do zera. Piękny strzał głową po stałym fragmencie odbił się jeszcze od poprzeczki, a komentatorzy tego widowiska mogli piać z zachwytu. Kilka minut wcześniej, w podobnych okolicznościach do siatki łaciatą posłał Ulloa, a asystę zaliczył Barmby. Nasz młodzian dostał szansę na pokazanie się i świetnie z niej skorzystał. Młody skrzydłowy zachwycił wszystkich raz jeszcze, jak w dwudziestej czwartej minucie posłał głębokie dośrodkowanie na drugą stronę pola karnego, gdzie wbiegał już Dyer. Trzy do zera w tak krótkim momencie mogło podłamać nawet tak klasową ekipę, jak Southampton. Po pierwszej odsłonie mieliśmy więc wielkie powody do zadowolenia. Należało jednak uważać, by w mgnieniu oka się nie zdekoncentrować, co przyniosłoby z pewnością kłopoty. Sześć minut po wznowieniu gry, Ramirez zmniejszył wysokość strat i dał sygnał do ataku. No Panowie! Chwilę później przecierałem oczy ze zdumienia. Krótko rozegrany rzut wolny Morgana, który zamiast wrzucać futbolówkę, podał ją do Glika. Kamil sobie przyjął, obrócił się z obrońcą na plecach i załadował odłamkowym, trafiając czwartą bramkę tego wieczoru dla Leicester. W ogóle co ci dwaj piłkarze robili w tym miejscu? Tego nie wie nikt, ale zaskoczenie rywala się powiodło. Kolejnym razem wszystko wróciło do normy. Do rzutu wolnego bitego spod bocznej linii poszedł James i mocnym kopniakiem posłał piłkę w pole karne. Tam wyskakiwał Kramarić, jednak po chwili padł jak rażony piorunem. Sędzia wyboru nie miał – jedenastka! Sam poszkodowany wymierzył karę i znów zwiększył naszą przewagę. Teraz mogłem już obserwować ten pojedynek spokojnie. Wiedziałem, że nic nie jest w stanie nam wydrzeć trzech punktów. Zwycięstwo w takim stylu i to na wyjeździe, było najlepszym z możliwych sposobów rekompensaty za poprzednią porażkę. Pierwszą część sezonu ligowego kończymy zatem w cudowny sposób, powracając na drugie miejsce w tabeli. Tak tak, wciąż tam jesteśmy!

 

Skład Southampton:

F. Forster, F. Gardos, S. Caulker, M. Yoshida (70' V. van Dijk), C. Martina, M. Targett, S. Davis, H. Reed, G. Ramirez, S. Mane (65' Juanmi), S. Long (45' J. Rodriguez)

 

Skład Leicester:

K. Schmeichel, R. De Laet, W. Morgan, K. Glik, C. Fuchs, G. Inler, M. James, N. Dyer, J. Barmby, L. Ulloa, A. Kramaric

 

Premier League [19/38]

stadion: St. Mary's Stadium w Southampton, 25363 widzów

[15] Southampton - [4] Leicester

1:5 [Gaston Ramirez 51' - Leonardo Ulloa 12', Gokhan Inler 20', Nathan Dyer 24', Kamil Glik 59', Andrej Kramaric 78'(k)]

mom: Jack Barmby "9.0"

Odnośnik do komentarza

Złota Piłka:

  1. Cristiano Ronaldo (Real Madryt)
  2. Juan Mata (Manchester United)
  3. Lionel Messi (FC Barcelona)

 

Piłkarz Roku na Świecie:

  1. Cristiano Ronaldo
  2. Juan Mata
  3. 3. Isco (Real Madryt)

 

Jedenastka Roku na Świecie:

Gianluigi Buffon (Juventus), Philipp Lahm (Bayern Monachium), Mats Hummels (Borussia Dortmund), Jerome Boateng (Bayern Monachium), Ricardo Rodriguez (Wolfsburg), Isco (Real Madryt), Paul Pogba (Juventus), James Rodriguez (Real Madryt), Juan Mata (Manchester United), Cristiano Ronaldo (Real Madryt), Lionel Messi (FC Barcelona)

 

Piłkarz Roku w Azji: Shinji Okazaki!

 

Europejski Złoty Chłopiec: Memphis Depay (Manchester United)

 

Wraz z zarządem uznaliśmy, że warto ponieść nieco pułap oczekiwań na ten sezon i zamiast walki o utrzymanie zarządziliśmy lokatę w środku tabeli. Tak po prostu było bezpieczniej.

 

1.01.2015

 

Wieczór sylwestrowy był bardzo krótki. Symboliczna lampka szampana po wieczornym treningów i nakaz bycia w domach. Następnego dnia bowiem, musieliśmy stawić czoła Kanonierom. Jeśli pamiętacie, to w ligowym debiucie rozklepaliśmy ten zespół aż 4:1, nie dając im większych szans. Dzisiaj, to my będziemy pod ścianą. Jedziemy na The Emirates z nadzieją powtórzenia wyniku, co będzie trudnym wyzwaniem. Jest jednak na to szansa, jeśli zagramy tak, jak w trakcie meczu z Southampton.

The Gunners najwyraźniej nie chcieli powtórzyć wyniku z sierpnia i od pierwszych minut mocno zaatakowali. My te próby przetrzymaliśmy i ruszyliśmy z natychmiastową kontrą. Już w jedenastej minucie, dość niespodziewanie mogliśmy cieszyć się z objęcia prowadzenia, a gola zdobył Dyer. Utrzymanie tego wyniku było trudne. Arsenal jednak atakował na tyle leniwie, że nie zagrażał Schmeichelowi, a ich próby kończyły się najdalej na nogach naszych defensorów. Chwilę po upływie pół godziny gry, mieliśmy rzut wolny z siedemnastu metrów. Do piłki, jak zawsze podszedł Fuchs, ale Cech nie dał się zaskoczyć. Sparował piłkę w swoją lewą stronę, jednak jego koledzy zaspali! Dyer wyskoczył jak z procy i z najbliższej odległości zapakował do siatki już po raz drugi. Rewelacja! Jedynym, poważnym zagrożeniem naszej bramki był rzut wolny bity przez Verrattiego. Włoch kupiony jeszcze w lecie uderzył w słupek, tak więc mieliśmy sporo szczęścia. Do przerwy dowozimy cudowne prowadzenie i raczej nic nie zapowiada na to, by to się zmieniło. Mecz trwał, rywale atakowali, ale ich skuteczność pozwalała futbolówce opuszczać murawę kilka metrów obok bramki. Coś mi się wydaje, że Wengerowi zaczną się śnić koszmary. W jednym sezonie dwukrotnie przegrać z Leicester i to w zawrotnym stosunku bramek 2:6. Jeśli ktoś by to przewidział przed sezonem, puknął bym go w łeb uznając za idiotę. Pokazaliśmy ogromną klasę i w tym trudnym dla nas czasie, wygraliśmy z bardzo mocnym przeciwnikiem, powracając na drugą lokatę (po wcześniejszej wygranej Chelsea). Wciąż zatem znajdujemy się wysoko i bijemy się najważniejsze miejsca na koniec sezonu. Wielkie brawa należą się przede wszystkim Inlerowi, który doprowadzał Sancheza i Cazorlę do płaczu po kolejnych odbiorach łaciatej.

 

Skład Arsenalu:

P. Cech, M. Debuchy, L. Koscielny, P. Mertesacker, K. Gibbs, A. Oxlade-Chamberlain (83' J. Campbell), A. Ramsey, M. Verratti (68' S. Cazorla), A. Sanchez, D. Welbeck, O. Giroud (18' T. Walcott)

 

Skład Leicester:

K. Schmeichel, D. Simpson, W. Morgan, K. Glik, C. Fuchs, G. Inler, D. Drinkwater, N. Dyer, R. Mahrez, L. Ulloa (45' J. Vardy), A. Kramaric

 

Premier League [20/38]

stadion: Emirates Stadium w Londynie, 57699 widzów

[5] Arsenal - [3] Leicester

1:2 [Danny Drinkwater 90'(sam) - Nathan Dyer 11' 32']

mom: Christian Fuchs "9.0"

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...