Skocz do zawartości

Pejslander career.


PiotruH

Rekomendowane odpowiedzi

13.8.2014

Ligue 1 [2/38]: [1] Creteil-Evian [15]

(Viera- Vasseur, Grbic, Leca, Knudsen- Ndinga, Ndoye, Gache, Hanousek, Ntep- Koviazo)

 

W starciu z ligowym średniakiem do składu powracał Leca, natomiast miałem problem z Hanouskiem, który został mocno poobijany w poprzednim meczu jednak postanowiłem wystawić naszego rozgrywającego od pierwszych minut. Ponownie jak poprzednio kapitalnie weszliśmy w mecz. Knudsen popisał się swoim znakiem rozpoznawczy czyli dalekim wrzuceniem piłki z autu w pole karne, tam walkę w powietrzu wygrał Leca, który przedłużył podanie na długi słupek gdzie już na okazję tylko czyhał Ntep i z kilku metrów nie miał problemów z trafieniem do bramki. Kolejna akcja miała miejsce w 20 minucie kiedy to długo rozgrywaliśmy piłkę krótkimi podaniami by ta wreszcie trafiła przed pole karne do Ndoye. Ten zamarkował uderzenie i lekko podał do Hanouska by nasz rozgrywający mocnym uderzeniem pod poprzeczkę podwyższył prowadzenie. Po tych dwóch trafieniach ani myśleliśmy zwalniać tempa i w 36 minucie Ndoye ponownie nabrał rywala na zamach i tym razem zagrał do Ntepa. Nasz schodzący napastnik mimo ostrego kąta ani myślał szukać partnerów i zaryzykował uderzenie na bramkę. Strzał okazał się być na tyle precyzyjny, że wpadł między słupkiem, a bramkarzem pod poprzeczkę i podobnie jak w poprzednim spotkaniu po pół godzinie gry prowadziliśmy już aż trzema bramkami. Tym razem jednak zagraliśmy uważniej w defensywie i do przerwy nie daliśmy sobie wbić żadnej bramki, ale też przeciwnik nie wykreował sobie przez te trzy kwadranse żadnej dogodnej okazji do jej zdobycia. W drugiej połowie szybko wykorzystałem limit zmian, zmieniając co bardziej zmęczonych zawodników, a moi podopieczni grali bardzo uważnie i mądrze co kompletnie wykluczyło z gry zawodników gości. Sami też nie forsowaliśmy tempa i po znakomitej pierwszej odsłonie po końcowym gwizdku mogliśmy się cieszyć z pewnej wygranej i czystym kontem w defensywie. Ciekawostką jest fakt, że Ntep potrzebował zaledwie dwóch występów w naszych barwach by wyrównać dorobek strzelecki…z całego poprzedniego sezonu!

 

Creteil-Evian 3:0 (3:0)

 

6’ Ntep (1:0)

20’ Hanousek (2:0)

36’ Ntep (3:0)

 

Mom: Paul-Georges Ntep – 9.0 (Creteil)

Widzów: 11244 (rekord)

Odnośnik do komentarza

16.8.2014

Ligue 1 [3/38]: [18] Girondins Bordeaux-Creteil [2]

(Viera- Vasseur, Grbic, Leca, Knudsen- Ndinga, Ndoye, Gache, Hanousek, Ntep- Koviazo)

 

Dwa wysokie zwycięstwa znacząco wywindowały w górę nasze morale, które w przeciwieństwie do dzisiejszych gospodarzy jest w kapitalnym stanie. Ekipa z Bordeaux słabo weszła w nowy sezon, a na dodatek na mecz z nami spodziewany jest negatywny rekord frekwencji (około 20 tysięcy-ah gdyby tyle na nasze mecze mogło przychodzić) co zostało źle odebrane przez menedżera ekipy z Chaban-Delmas, który publicznie śmiał mnie zaczepić, że jesteśmy za słabą drużyną by myśleć o utrzymaniu. Nie chciałem pozostawać mu dłużny by moi zawodnicy rzeczywiście tak nie pomyśleli i szybko zripostowałem te słowa mówiąc, że to my mamy póki co komplet zwycięstw i przedsezonowe prognozy (najsłabsza ekipa w lidze) nie zdają się mieć potwierdzenia. Z reguły nie wypowiadam się publicznie, ale taka wypowiedź dodatkowo mnie mobilizowała by utrzeć „Żyrondystom” ich zadziornego nosa.

 

Ostatnio świetnie wychodzą nam pierwsze połowy meczu i nie inaczej było i tym razem. Co prawda pierwsza sytuacja została wybroniona przez Dubravkę jednak już w 19 minucie bramkarz ten musiał skapitulować. Zaczęło się wszystko od wrzucenia piłki w pole karne przez Knudsena, który wykonywał rzut autowy prawie z połowy boiska i dorzucił futbolówkę w obręb szesnastki. Tam piłkę do Hanouska strącił Leca, a Czech mocno uderzył. Dubravka instynktownie wybronił to uderzenie, ale wobec dobitki, atakującego piłkę wślizgiem Gache nie miał już nic do powiedzenia. Rywal chciał się odgryźć indywidualną akcją swojego superszybkiego skrzydłowego Bilaya, który odskoczył na kilka metrów naszemu prawemu defensorowi jednak w akcji sam na sam musiał uznać wyższość Viery. Szybkością nie grzeszył również Ntep, który w 40 minucie wpadł w pole karne gubiąc za sobie dwóch obrońców i wyłożył piłkę na piąty metr. Niestety Gache minął się z piłką, ale ta została ponownie wstrzelona w pole karne i tym razem Ntep zdobył swojego piątego gola w zaledwie trzecim ligowym spotkaniu! W drugiej połowie ponownie udało nam się grać mądrze i rozważnie nie forsując sił i nie dopuszczając rywala do głosu. Bordeaux było coraz bardziej sfrustrowane i stawiało na brutalną grę aż wreszcie w końcówce Sane wyleciał z boiska za drugi żółty kartonik chociaż nie tylko on powinien murawę opuścić już dużo wcześniej. Solidnie przepracowany okres przygotowawczy i zaznajomienie się z taktyką przez nowych zawodników procentują kapitalnym początkiem ligowego sezonu. Trzy zwycięstwa w trzech meczach robią wrażenie i jeśli tak dalej będziemy się sprawować to szybko zapewnimy sobie ligowy byt na kolejny sezon.

 

Girondins Bordeaux-Creteil 0:2 (0:2)

 

19’ Gache (0:1)

40’ Ntep (0:2)

 

Mom: Florent Gache – 8.0 (Creteil)

Widzów: 19631

 

 

 

Po tym spotkaniu udało mi się wyszarpać po promocyjnej cenie (350.000 E z AS St.Etienne) szybkiego Maxa Gradela (26, CIV 1/0, AMR/M(RL),AM(L)), który zapewne z miejsca wskoczy do pierwszego składu na prawe skrzydło. Owszem Gache prezentował się zaskakująco dobrze w pierwszych kolejkach, ale klub musi się rozwijać więc postanowiłem ściągnąć tego skrzydłowego, który może również grać po drugiej stronie pomocy.

Odnośnik do komentarza

23.8.2014

Ligue 1 [4/38]: [3] Creteil-Lille [16]

(Viera- Vasseur, Grbic, Leca, Knudsen- Ndinga, Ndoye, Gradel, Hanousek, Ntep- Koviazo)

 

Mimo, że mamy komplet zwycięstw w pierwszych trzech kolejkach to nie udaje nam się być liderem rozgrywek co świadczy o tym jak mocne są drużyny z czołówki. Lille, które miało w tym sezonie walczyć o miejsce gwarantujące start w Lidze Mistrzów zaliczyło falstart i po trzech spotkaniach znajdują się ledwo ponad strefą spadkową. My za to jesteśmy w gazie o czym będziemy chcieli dzisiaj ponownie przypomnieć.

 

Już w piątej minucie katastrofalny błąd popełnił goalkeaper przyjezdnych, Enyeama, który jest uznawany za jednego z lepszych fachowców w Ligue 1, a tymczasem wybił on piłkę wprost pod nogi Ntep, który popędził z akcją sam na sam. Nigeryjczyk jednak naprawił swój błąd i wybronił tę stuprocentową sytuację. W 18 minucie po raz kolejny w tym sezonie swoim firmowym zagraniem popisał się Knudsen, który z dalekiej odległości wrzucił piłkę z autu wprost na głowę rosłego Lecy, a rumuński obrońca głową dał nam prowadzenie. W odpowiedzi rajd prawym skrzydłem przeprowadził Kalou, dograł piłkę do Martina, a ten wyłożył ją kapitanowi Lille – Balmontowi, który huknął niczym z armaty. Futbolówka zmierzała do bramki tuż przy słupku, ale wyciągnięty jak struna Viera zdołał ją sparować na korner. To były w zasadzie trzy jedyne warte uwagi sytuacje w pierwszej odsłonie i kibice zapewne liczyli na lepsze widowisko podczas kolejnych trzech kwadransów, którego ja jednak nie oczekiwałem, ponieważ jakby udało się utrzymać taki wynik do końca byłoby cudownie. Pierwsze kilkadziesiąt minut drugiej połowy to ostra gra obydwu zespołów. Wreszcie w 70 minucie mecz się trochę ożywił, ale niestety stało się tak za sprawą kontrataku gości, którzy przechwycili piłkę po rzucie rożnym. Atak znowu wyprowadzał Kalou i w dobrym momencie podał do Samarasa, któremu na nasze szczęście przy przyjęciu nieco odskoczyła piłka przez co Viera mógł skrócić kąt co poskutkowało skuteczną obroną strzału greckiego napastnika. My za to w 75 minucie wyszliśmy na dwubramkowe prowadzenie. Przed polem karnym otrzymaliśmy rzut wolny, który został zamieniony na bramkę przez Hanouska, a ten stały fragment gry został wypracowany przez bardzo nerwowo grającego przez całe spotkanie, debiutanta Gradela. To nie był jednak koniec popisu moich graczy. W samej końcówce spotkania Ntep nabrał na drybling Mavubę, który odwdzięczył mu się podcinką, a że miało to miejsce w polu karnym to przyznano nam jedenastkę. Ten stały fragment gry ponownie skutecznie wykorzystał Hanousek czym ustalił wynik meczu na 3:0. To jest nasze czwarte zwycięstwo pod rząd i aż trzecie do zera! Brakuje nam już tylko dwóch spotkań by wyrównać wynik z poprzedniego sezonu gdzie tylko pięciokrotnie zachowywaliśmy czyste konto w defensywie, a mamy dopiero czwartą kolejkę gier! Może nieco martwić bardzo słaba skuteczność naszych napastników, ale póki strzelamy te bramki i wygrywamy spotkania nie mogę głośno się do nich przyczepiać.

 

Creteil-Lille 3:0 (1:0)

 

18’ Leca (1:0)

75’ Hanousek (2:0)

88’(k) Hanousek (3:0)

 

Mom: Marek Hanousek – 9.2 (Creteil)

Widzów: 11300 (rekord! ani jednego pustego krzesełka!!!)

Odnośnik do komentarza

O jakieś komentarze :o :P

No Hanousek świetnie się wkomponował w zespół. Proszę profil bo on został zatrudniony już prawie rok temu więc w letnim okienku nie wrzucałem :)

Póki co aż za dobrze idzie więc trzeba to wykorzystać. Kluczem był intensywny okres przygotowawczy z tylko jedną kontuzją i wszyscy nowi od początku byli obeznani w taktyce.

_____________________________________________________________________________________________________________________________________

 

29.8.2014

Ligue 1 [5/38]: [14] Guingamp-Creteil [1]

(Viera- Vasseur, Grbic, Leca, Knudsen- Ndinga, Ndoye, Gradel, Hanousek, Ntep- Koviazo)

 

Dziś przed przerwą na zgrupowania reprezentacji mierzymy się z jednym z kandydatów do spadku i chcemy podtrzymać naszą świetną passę by po ponad dwutygodniowym rozbracie z piłka nadal być niepokonanymi. W tym sezonie mocno rozpieściliśmy naszych kibiców niemalże gwarantując im zdobycie bramki w pierwszych minutach dlatego też nie wypadało łamać tego schematu. W 10 minucie Knudsen tradycyjnie już wyrzucał piłkę z autu szukając Lecy. Nasz defensor jednak wraz z Cerdanem tak zażarcie walczyli o futbolówkę, że się z nią minęli, a ta spadła na długim słupku pod nogi Ntepa, który nie zwykł marnować takich prezentów i skierował piłkę do pustej siatki. W 16 minucie kombinacyjna akcja moich podopiecznych otworzyła dobrą szansę Hanouskowi na podwyższenie prowadzenia, ale Czech za słabo zakręcił piłkę przez co padłą ona łupem Samassy. W 20 minucie na nasze ataki odpowiedzieli gospodarze, którzy zagrali prostopadle do Djordjevica, a ten przepchnął Grbica lecz w akcji sam na sam na nasze szczęście minimalnie chybił. W 29 minucie udało nam się zdobyć drugiego gola. Piłka po rzucie rożnym wróciła do Hanouska, który wypatrzył przed polem karnym Ndoye. Nasz długodystansowy pomocnik z pierwszej piłki klepnął do Ntepa co kompletnie pogubiło defensywę Guingamp, a nasz schodzący napastnik powiększył swój imponujący dorobek strzelecki technicznym uderzeniem pod poprzeczkę. To nie był koniec szaleństwa tego utalentowanego strzelca bowiem już w kolejnej akcji Ndoye przechwycił złe wybicie piłki od Samassy i zagrał do pędzącego Ntepa, a ten przepięknym i jakże sprytnym lobem, pokonał wychodzącego z bramki goalkeapera i tym samym skompletował klasycznego hat-tricka. Guingamp nie dawało sobie z nami kompletnie rady i mało kto wierzył, że mogą jeszcze liczyć w tym meczu na korzystny rezultat jednak ja wolałem być ostrożniejszy w tego typu rokowaniach, ponieważ pamiętam co w poprzednim sezonie potrafili wyczyniać moi podopieczni zwłaszcza na początku drugiej odsłony.

 

Początek drugiej połowy był bardzo spokojny jakby gospodarze zupełnie nie wierzyli w możliwość zdobycia chociażby honorowego gola. W końcu w 63 minucie stworzyli sobie chyba najlepszą okazję w tym spotkaniu. Z ostrego kąta uderzał Dembele lecz trafił słupek, ale odbita futbolówka spadła pod jego nogi kiedy na murawie był położony Viera. Zawodnik ten spróbował swoich sił ponownie i piłka już zmierzała do bramki kiedy jak Filip z konopi na linii bramkowej pojawił się Leca i swoim ciałem zablokował to uderzenie. W 84 minucie przed okazją do zdobycia pierwszej bramki w nowych barwach stanął Tchite lecz wybierając rozwiązanie siłowe tylko przeniósł piłkę nad poprzeczką i nadal pozostawał bez gola w nowej drużynie, a przecież Koviazo również tych bramek nie strzela także na szpicy mamy impotencję strzelecką. Więcej bramek już nie padło i wygrywamy piąty mecz z rzędu z czego w czwartym zachowujemy czyste konto!

 

Guingamp-Creteil 0:3 (0:3)

 

10’ Ntep (0:1)

29’ Ntep (0:2)

33’ Ntep (0:3)

 

Mom: Paul-Georges Ntep – 9.6 (Creteil)

Widzów: 11601

Odnośnik do komentarza

13.9.2014

Ligue 1 [6/38]: [1] Creteil-AS Monaco [13]

(Viera- Vasseur, Grbic, Leca, Knudsen- Ndinga, Ndoye, Gradel, Hanousek, Ntep- Koviazo)

 

Kto by przed startem rozgrywek pomyślał, że w piątej kolejce to nie obrońca tytułu, Monaco będzie przystępowało do tego spotkania jako lider rozgrywek, a beniaminek. Wygraliśmy pięć początkowych spotkań z rzędu z czego w czterech ostatnich zachowaliśmy czyste konto. Dzisiaj jednak czeka nas pierwszy bardzo poważny sprawdzian (mecz z Lille takim się nie okazał) przeciwko drużynie naszpikowanej gwiazdami i jednym z najlepszych napastników świata.

 

Tym razem jednak w przeciwieństwie do poprzednich spotkań początek należał do naszego oponenta. W drugiej minucie James niekonwencjonalnym zagraniem wypracował akcję sam na sam Arnautovicowi, który musiał uznać wyższość naszego goalkeapera. Niestety w kolejnej akcji, minutę później już przegrywaliśmy. Rajd lewą flanką Griezmanna zakończył się dobrym i ostrym dośrodkowaniem w pole karne, a tam lis pola karnego – Falcao nie zwykł marnować takich wypieszczonych piłek. Po tej szybko zdobytej bramce Monaco natychmiast odpuściło koncentrując się na realizowaniu zadań defensywnych i czekaniu na kontrataki. My w pierwszej połowie stworzyliśmy sobie zaledwie jedną okazję bramkową. Została ona wykonana po zagraniu które obserwujemy w każdym naszym spotkaniu, a mianowicie długi wyrzut z autu Knudsena, na głowe Lecy, ale tym razem nasz defensor zaledwie trafił w poprzeczkę i do przerwy przegrywaliśmy jednym golem.

 

Wynik taki pozwalał nam myśleć o korzystnym rezultacie na koniec spotkania, ale warunkiem było rozpoczęcie ataków na bramkę gości. Pierwszą groźną akcję przeprowadzili jednak piłkarze z Księstwa, ale na nasze szczęście Griezmann uderzył ponad bramką. W 56 minucie w zupełnie niegroźnej sytuacji nerwów na wodzy nie utrzymał Kondogbia i po ataku od tyłu na nogi Ndoye otrzymał drugi żółty, a w konsekwencji czerwony kartonik i przez ponad pół godziny mieliśmy grać w przewadze. Mimo liczebnej przewagi moi podopieczni byli bardzo zestresowani i nie potrafili sobie poradzić z tak mocną ekipą jak Monaco. Dopiero w 88 minucie Gradel zdecydował się na indywidualny zryw, wpadł w pole karne i posłał potężną bombę, która niestety odbiła się od zewnętrznej krawędzi słupka i wyszła poza boisko. Nie graliśmy dzisiaj źle, ale Monaco też nic szczególnego nie pokazało i punkty były tak naprawdę do wywalczenia. Niestety nie udało się tego zrealizować i ponieśliśmy pierwsza w tym sezonie porażkę.

 

Creteil-Monaco 0:1 (0:1)

 

3’ Falcao (0:1)

 

Mom: Jonas Knudsen – 7.7 (Creteil)

Widzów: 11105

Odnośnik do komentarza

19.9.2014

Ligue 1 [7/38]: [14] Rennes-Creteil [2]

(Viera- Agalarov, Grbic, Leca, Knudsen- Ndinga, Ndoye, Gradel, Hanousek, Ntep- Koviazo)

 

Wedle przedsezonowych zapowiedzi Rennes jest szóstą siłą Ligue 1 i miało w tym sezonie namieszać w czołówce czego po ich dotychczasowych zwycięstwach nie należy się spodziewać. Dzisiaj w pierwszym składzie wystąpi Agalarov, ponieważ Vasseur szybko skompletował nadmiar żółtych kartek, a dodatkowym mankamentem jest nieco osłabione morale po pierwszej w tym sezonie porażce.

 

Wynik meczu otworzyliśmy w 11 minucie i to po akcji, która ostatnio ćwiczyliśmy intensywnie na treningach. Ofensywne stałe fragmenty gry od tej pory miał wykonywać Hanousek i trochę mnie dziwi, że nie spróbował bezpośredniego uderzenia na bramkę, ale wybrał o dziwo lepsze rozwiązanie czyli miękkie dośrodkowanie na krótki słupek gdzie spod opieki obrońców urwał się Koviazo i przełamał swoją strzelecką niemoc lekko trącając piłkę głową na dalszy słupek z czym złapany na wykroku Leroy nie dał rady sobie poradzić. To była nasza jedyna dobra okazja w tej odsłonie spotkania, a po stronie gospodarzy notorycznie na spalonym łapany był weteran Pizarro, a uderzenie Kadira zostało wybite z linii bramkowej i do szatni schodziliśmy z nikłym prowadzeniem. W 51 minucie znowu moim defensorom we znaki dał się Kadir, który po indywidualnej akcji i to środkiem boiska, wypracował sobie dogodną okazję, którą na całe szczęście zmarnował, posyłając piłkę dobre kilka metrów obok bramki. W 57 minucie sam do końca nie wiem co się stało w zamieszaniu w naszym polu karnym. Raz bronił Viera potem dobitka trafiła w poprzeczkę w międzyczasie ktoś wślizgiem wybił piłkę z linii bramkowej, ale najważniejsze było, że futbolówka do naszej bramki nie wpadła. Niestety w 60 minucie Viera nie miał już nic do powiedzenia. Pizarro trafił w poprzeczkę, a piłka spadła pod nogi Batefimbiego Gomisa, który chwilę po wejściu na murawę wpisał się do meczowego protokołu. W 68 minucie wreszcie my odpowiedzieliśmy, ale mocne uderzenie Gradela niestety zostało wybronione przez Leroya. W 88 minucie mogliśmy mówić o ogromnej dozie szczęścia kiedy praktycznie wybita na oślep piłka do przodu trafiła pod nogi Gomisa, a ten stanął oko w oko z Vierą i mając dużo czasu na ułożenie sobie piłki uderzył bez przyjęcia co poskutkowało tym, że grę wznowiliśmy nie od środka, a od własnej bramki. Może i dzisiaj prowadząc nie wygraliśmy, ale obiektywnie twierdząc to gospodarze zasłużyli na komplet punktów dlatego też ten remis uważam jako bardzo dobry rezultat mimo, iż mówiąc z przymrużeniem oka teraz zaczęliśmy serię meczów bez zwycięstwa.

 

Rennes-Creteil 1:1 (0:1)

 

11’ Koviazo (0:1)

60’ Gomis (1:1)

 

Mom: Mihai Leca – 7.7

Widzów: 15345

Odnośnik do komentarza

24.9.2014

Ligue 1 [8/38]: [1] Creteil-ACJ Ajaccio [7]

(Viera- Agalarov, Grbic, Leca, Knudsen- Ndinga, Parfait, Gradel, Hanousek, Ntep- Koviazo)

 

Tak się złożyło, że w tym spotkaniu znowu jestesmy liderami, ponieważ w poprzedniej kolejce solidarnie wszystkie ekipy ze ścisłej czołówki niespodziewanie przegrały swoje potyczki. Dziś podejmujemy jedną z sensacji początku sezonu, a mianowicie drużynę Ajaccio, która podobnie jak my miała bronić się przed spadkiem. Vasseur odbył swoją karę lecz Agalarov dobrze się zaprezentował przeciwko Rennes i dzisiaj ponownie wystąpi w pierwszym składzie natomiast za kartki pauzuje dzisiaj Ndoye.

 

Od początku rzuciliśmy się na przeciwnika niczym na padlinę, ale okazje zaprzepaścili Knudsen i Leca. Po upływie kwadransa asystent zasugerował mi byśmy częściej dośrodkowywali w pole karne, ponieważ mamy wzrostową przewagę. Nie zamierzałem rezygnować z utrzymywania piłki, ale postanowiłem rzeczywiście nieco zasugerować swoim podopiecznym, że może to zdać egzamin. Nie sądziłem, że tak szybko przekonam się o słuszności tego posunięcia. Chwilę potem z rzutu rożnego głową uderzał Grbic. Nie było to celne uderzenie, ale na dalszym słupku na swoją okazję czyhał już niewidoczny w poprzednich spotkaniach Ntep i z bliskiej odległości powiększył swój strzelecki dorobek. Już w następnej akcji cieszyliśmy się z drugiego gola. Piłkę w pole karne dośrodkował Gradel, a powietrzny pojedynek wygrał strzelec pierwszego gola, odgrywając futbolówkę na piąty metr do Koviazo, który w drugim meczu z rzędu wpisał się do meczowego protokołu. W 28 minucie nasz napastnik przejął dalekie podanie i ograł ostatniego obrońcę. Niestety był tak zapatrzony w możliwość zdobycia drugiego gola, że nie zauważył lepiej ustawionego partnera i zmarnował wyborną okazję do powiększenia prowadzenia. Goście odpowiedzieli w 34 minucie po ładnym uderzeniu z 20 metrów Pedrettiego, które z trudem na rzut różny sparował Viera. W 39 minucie fantastycznym rajdem popisał się Gradel, który wpadł między aż czterech defensorów gości i wykorzystał swoją szybkość zostawiając ich daleko z tyłu. Nasz skrzydłowy nie miał jednak zbyt dobrej techniki i próbował lobować wysuniętego bramkarza co niestety zakończyło się posłaniem futbolówki wysoko nad poprzeczką. W 55 minucie po raz kolejny w tym sezonie zaobserwowaliśmy popisową akcję dwójki Knudsen-Leca. Oczywiście piłka została wrzucona z auto w pole karne gdzie główkę wygrał nasz defensor i teraz byliśmy praktycznie pewni wygranej. Goście następnie odpowiedzieli kontaktowym golem, ale już po chwili ponownie Knudsen dobrze wyrzucił piłkę z autu, a Leca utonął w ramionach kolegów. Efektowna wygrana pozwoliła nam więc zachować pozycje lidera.

 

Creteil-AC Ajaccio 4:1 (2:0)

 

19’ Ntep (1:0)

20’ Koviazo (2:0)

55’(og) Diarra (3:0)

72’ Eduardo (3:1)

76’ Leca (4:1)

 

Mom: Mihai Leca – 9.1 (Creteil)

Widzów: 10953

Odnośnik do komentarza

27.9.2014

Ligue 1 [9/38]: [18] Montpellier-Creteil [1]

(Viera- Agalarov, Grbic, Leca, Knudsen- Ndinga, Ndoye, Gradel, Hanousek, Ntep- Koviazo)

 

Ekipa Montpellier mimo, że w swoich szeregach ma bardzo dobrych zawodników, słabo rozpoczęła obecny sezon i dla nich to najwyższa pora by zacząć punktować by na koniec sezonu nie narobić sobie problemów. Gospodarze wyszli dzisiaj przeciwko nam w sporadycznie wykorzystywanym przez francuskie kluby ustawieniu, a mianowicie aż piątką defensorów chcąc stawić opór naszej skutecznej ofensywie. W dziewiątej minucie mieliśmy dużo szczęścia gdy zwinnym balansem ciała, Bakar wymsknął się spod krycia Lecy i uderzył po długim rogu bowiem piłka odbiła się od słupka i wyszła w pole. Niestety już w kolejnej akcji potwierdziło się, że nasz defensor nie ma dzisiaj dobrego dnia kiedy to po dośrodkowaniu Bocalyego znowu zgubił krycie co z bliska wykorzystał Herrera. Moi gracze niezbyt dobrze zareagowali na stratę tej bramki, ponieważ mimo moje polecenia o bardziej ofensywnej grze nie spotkały się z odzewem ze strony zawodników. W 28 minucie ponownie moja defensywa zgubiła krycie po rzucie wolnym i tym razem musieliśmy odrobić stratę dwóch goli. Jeszcze przed przerwą praktycznie jedyna sytuacja pod bramką przeciwnika dała nam kontaktowe trafienie, a jego autorem był Ndoye, który mocno przymierzył zza szesnastki dając nam jeszcze nadzieję na zdobycz punktową w tym spotkaniu. Sędzia był dzisiejszego dnia bardzo pobłażliwy gdyż w 61 minucie za ostre zagranie od tyłu z boiska powinien był wylecieć Lasne, ale arbiter nie ukarał pomocnika gospodarzy nawet żółtym kartonikiem. Ta sytuacja mocno nas zdenerwowała co zaowocowało stworzeniem sobie stuprocentowej okazji, którą niestety zaprzepaścił Grbic z bliska trafiając prosto w bramkarza Montpellier. W 66 minucie mogło być praktycznie po meczu kiedy to z ponad 25 metrów z rzutu wolnego Stambouli trafił w poprzeczkę. Gdyby futbolówka leciała ciut niżej wtedy Viera z całą pewnością musiałby wyciągać piłkę z siatki. W 69 minucie natomiast Gradel został powalony w polu karnym i choć Jebbour znowu nie otrzymał żółtej kartki to przynajmniej otrzymaliśmy rzut karny, który mimo dobrego przeczucia Jourdrena co do kierunku strzału, został skutecznie wykonany przez naszego rozgrywającego. Nie graliśmy dzisiaj zachwycająco, a mimo to w doliczonym czasie gry mieliśmy piłkę meczową, która mogła, a nawet powinna przechylić szalę zwycięstwa na naszą korzyść jednak z kilku metrów mając przed sobą tylko bramkarza, Tchite uderzył prosto w niego i niezasłużone dodatkowe dwa punkty przeszły nam obok nosa.

 

Montpellier-Creteil 2:2 (2:1)

 

12’ Herrera (1:0)

28’ Jebbour (2:0)

30’ Ndoye (2:1)

68’(k) Hanousek (2:2)

 

Mom: Max Gradel – 7.7 (Creteil)

Widzów: 13944

Odnośnik do komentarza

5.10.2014

Ligue 1 [10/38]: [2] Creteil-Nice [4]

(Viera- Agalarov, Grbic, Leca, Knudsen- Parfait, Ndoye, Gradel, Hanousek, Ntep- Koviazo)

 

Nasi dzisiejsi gości świetnie, podobnie jak i my zaczęli obecny sezon i wcale nie zamierzają spuszczać z tonu, a ich celem na koniec rozgrywek jest załapanie się do europejskich pucharów. Przed dzisiejszym spotkaniem mamy parę problemów kadrowych, a mianowicie Ndingę, który pauzuje za nadmiar żółtych kartek zastąpi Parfait, a Ibrahim nie załapał się do meczowej osiemnastki ze względu na swój niegroźny uraz. Pierwszą groźną okazję stworzyli sobie przyjezdni w dziewiątej minucie kiedy to Christian Bruls na zamach nabrał Agalarova i mocno uderzył po krótkim rogu co z trudem wybronił Viera. Po kwadransie gry z pozoru niegroźny strzał w sam środek z 30 metrów o mały włos nie zaskoczył naszego goalkeapera kiedy w końcowej fazie lotu, piłka nabrała przedziwnej rotacji. Dobitka Chamakha również spaliła na panewce. Nasze ataki były przez ten czas strasznie szarpane i nie inaczej było w 25 minucie, ale wtedy błąd popełnił defensor rywala i powalił w polu karnym Ntepa, a jedenastkę pewnie wykorzystał Hanousek, który kompletnie zmylił Ospinę. Na tym stałym fragmencie gry, emocje się skończyły w pierwszej połowie, po której to nieznacznie prowadziliśmy. W 52 minucie nasza popisowa akcja prawie przyniosła nam bramkę kiedy to wyrzut z autu Knudsena dotarł do Lecy, a ten przedłużył grę na dalszy słupek gdzie czekał już Gradel, którego to dobry strzał w ekwilibrystyczny sposób wybronił Ospina. Chwilę później skopiował swój wyczyn po główce naszego rumuńskiego defensora, który również w 88 minucie był bliski strzelenia gola, ale trafił w poprzeczkę. Przyjezdni w drugiej połowie kompletnie nie istnieli i spotkanie na szczycie Ligue 1 zakończyło się naszą skromną wygraną, przy której ponownie udało nam się nie stracić bramki co jest przemiłą odmianą w porównaniu do poprzedniego sezonu.

 

Creteil-Nice 1:0 (1:0)

 

25’(k) Hanousek (1:0)

 

Mom: Mihai Leca – 8.1 (Creteil)

Widzów: 11300 (komplet!)

Odnośnik do komentarza

18.10.2014

Ligue 1 [11/38]: [1] PSG-Creteil [2]

(Viera- Agalarov, Grbic, Leca, Knudsen- Ndinga, Ndoye, Gradel, Hanousek, Ntep- Koviazo)

 

Prawie dwutygodniowa przerwa pozwoliła odpocząć i nabrać sił moim zawodnikom podczas gdy praktycznie każdy zawodnik ekipy z Paryża występował w swojej kadrze narodowej i praktycznie tylko w tym upatruję naszej szansy w dzisiejszym spotkaniu. Paryżanie chcą wygrać mistrzowski tytuł, zwłaszcza, że w tym sezonie Monaco gra trochę poniżej oczekiwań i nie radzi sobie z masą urazów. Dzisiejsi gospodarze mają najlepszych zawodników w kraju, mogą kupić każdego zawodnika na świecie i są murowanymi faworytami tego spotkania. My chcielibyśmy uniknąć pogromu, ponieważ teraz mamy serię ciężkich spotkań i już za tydzień gramy z naszym rywalem do europejskich pucharów – Lyonem.

 

Zbyt długo nie wytrzymaliśmy bez starty gola, ale na szczęście ten z drugiej minuty nie został uznany. Na strzał z 30 metrów zdecydował się Menez, a piłka skozłowała tuż przed Vierą co na mokrej nawierzchni sprawiło mu ogromne problemy i wypluł on przed siebie futbolówkę, którą do bramki wpakował będący na pozycji spalonej Alex. W 12 minucie po dośrodkowaniu Strootmana kapitalna okazję zaprzepaścił Ibrahimovic, który z raptem paru metrów, głową posłał piłkę nad poprzeczką. W 19 minucie gospodarze źle wykonali rzut z autu i piłkę przejął Ntep, który przebiegł dosłownie całe boisko i w akcji sam na sam trafił w słupek jednak na jego szczęście piłka wróciła pod jego nogi i wtedy nasz schodzący napastnik posłał piłkę do pustej bramki dając nam sensacyjne prowadzenie. Następnie przez długi czas nic ciekawego się nie działo aż do 39 minuty. Wtedy nasz obiecujący atak przerodził się nawet w akcję 3 na 2, ale Gradel w bezsensowny sposób odzyskał piłkę, którą chwilę później przejął Hanousek. Nasz rozgrywający był brutalnie faulowany od tyłu przez Verrattiego lecz arbiter nawet nie odgwizdał faulu gdy nasz zawodnik zwijał się na murawie z bólu, a Paryżanie nic sobie z tego nie robiąc przeprowadzili bramkowy atak co doprowadziło mnie do istnej furii jak można grać w tak bezczelny sposób, wyrzucając również wiadro pomyj na pracę sędziego w tym spotkaniu, bo to od jego złej decyzji wszystko się zaczęło. W 42 minucie to my się odegraliśmy na gospodarzach i brutalnie faulowaliśmy Meneza, a i tym razem sędzia nie odgwizdał przewinienia. Za akcją jednak poszedł Cavani i tylko on sam wie w jaki sposób nie zdołał pokonać swojego rodaka. Sędzia doliczył zaledwie jedną minutę do pierwszej połowy, ale pozwolił jeszcze gospodarzom po tym czasie wykonać rzut rożny, który zakończył się samobójczym trafieniem Lecy. Widać było jak na dłoni, że sędzia ewidentnie faworyzuje dzisiaj ekipę miliarderów z Paryża, pozwalając im na praktycznie wszystko na co mieli ochotę byleby w tym meczu nie stracili punktów. W 53 minucie Pastore był bliski wpisania się na listę strzelców, ale jego strzał głową tylko obił poprzeczkę, a dobitka Cavaniego w ostatnim momencie została zablokowana przez Lecę. W 59 minucie było praktycznie po meczu kiedy zasłonięty przez gąszcz zawodników Viera nie dostrzegł plasowanego strzału Coentrao i od tej chwili musieliśmy się martwić jak uniknąć pogromu w tym spotkaniu i pogrążeniu naszego morale, które po stracie trzeciego gola nie wyglądało najlepiej. Po tej bramce gospodarze przeprowadzili sitny szturm na naszą bramkę w parę minut kreując sobie kilka dogodnych sytuacji aż wreszcie potężna bomba Strootmana sprzed pola karnego znalazła drogę do naszej bramki. Nam udało się odpowiedzieć kontaktowym golem Tchite by po chwili znowu stracić gola, którego strzelecem ponownie był Strootman. Nie zagraliśmy dzisiaj jakoś tragicznie, ale gdyby nie fatalna postawa arbitra to pewnie byśmy prowadzili po pierwszej odsłonie i kto wie jak potoczyłyby się losy podczas następnych trzech kwadransów.

 

PSG-Creteil 5:2 (2:1)

 

19’ Ntep (0:1)

39’ Ibrahimovic (1:1)

45+2’(og) Leca (2:1)

59’ Coentrao (3:1)

66’ Strootman (4:1)

72’ Tchite (4:2)

80’ Strootman (5:2)

 

Mom: Kevin Strootman – 9.2 (MC, PSG)

Widzów: 47428

Odnośnik do komentarza

25.10.2014

Ligue 1 [12/38]: [3] Creteil-Lyon [8]

(Viera- Agalarov, Grbic, Leca, Knudsen- Ndinga, Ndoye, Gradel, Hanousek, Ntep- Tchite)

 

Dotarliśmy do tej części sezonu kiedy na ligowym rozkładzie mamy spotkanie z najlepszymi drużynami w kraju (Nice, PSG, Lyon, St.Etienne, Marsylia) i chcemy z tego maratonu wyjść obronną ręką. Nasze morale po ostatnim pogromie uległo pogorszeniu, ale na szczęście nie jest jakoś tragicznie i w starciu z utytułowanym Lyonem chcemy znowu pokazać się z dobrej strony. Z takiej pokazał się ostatnio Tchite dlatego też w nagrodę dzisiaj wyjdzie po raz pierwszy w tym sezonie w wyjściowej jedenastce.

 

Mecz zaczął się dla nas fantastycznie gdy zza pola karnego w 32 sekundzie spotkania uderzył Ndoye, a piłka między nogami Dabo poleciała w kierunku bramki aż zatrzepotała w siatce. Zbyt długo mogliśmy się nie cieszyć prowadzeniem kiedy w 3 minucie błyskotliwy Lacazette dryblingiem oszukał moich dwóch zawodników i ładnie uderzył po długim rogu, ale na nasze szczęście piłka odbiła się od poprzeczki i wyszła w pole. Niestety już w kolejnej akcji mieliśmy remis gdy Leca w debilny sposób stracił piłkę, a jako, że był ostatnim defensorem to rywale wyszli z akcją 2 na 1, której nie dało się zaprzepaścić. Następną dobrą okazję również stworzyli sobie przyjezdni i tym razem nie bez winy był nasz bramkarz, który po rękach puścił lekki strzał Carbonero, a my po imponującym początku szybko zmuszeni byliśmy odrabiać straty. Już minutę później jednak mieliśmy remis, a ładnie rzut wolny sprzed pola karnego na bramkę zamienił Hanousek kontynuując tym samym istną kanonadę strzelecką gdyż po raptem dziewięciu minutach kibice zobaczyli już cztery bramki! Po kwadransie gry znowu przegrywaliśmy, a fatalnie grający dzisiaj Leca, który do tej pory był ostoją naszej defensywy nie upilnował przy rzucie rożnym Carbonero, który skompletował błyskawicznego klasycznego hat-tricka. W 27 minucie po raz kolejny we znaki dał nam się Lacazette, który znowu dryblingiem zmylił dwóch rywali, ale i tym razem ponownie trafił w poprzeczkę. Dwie minuty później ponownie zgubiliśmy krycie przy rzucie rożnym i ponownie ukąsił niezawodny dzisiejszego wieczora, Carbonero znacząco komplikując naszą sytuację. Do przerwy przegrywaliśmy dwoma bramkami, a nasza defensywa była w totalnej rozsypce. Kibice po festiwalu bramek ostrzyli sobie pazury na drugą połowę, ze ruszymy do ataku i uda nam się odrobić starty, ale goście postawili skuteczne zasieki obronne. Pierwsza ciekawa akcja w tej odsłonie miała miejsce dopiero w 69 minucie i po stracie Ntepa stworzyli sobie ją przyjezdni lecz Lacazette i tę wyborną sytuację, zmarnował. W 80 minucie wreszcie nawiązaliśmy kontakt z rywalem. Rzut z autu Knudsena w swoim stylu przedłużył Leca, a z bliska Ntep co prawda trafił w poprzeczkę lecz jego dobitka okazała się być skuteczna. Od tej pory nakazałem ofensywną grę, ale odzew był zupełnie inny i nic ciekawego do końca się już nie wydarzyło, a my przegraliśmy drugi mecz z rzędu. W tych dwóch przegranych spotkaniach straciliśmy łącznie aż dziewięć bramek czyli o dwie więcej niż we wszystkich wcześniejszych DZIESIĘCIU spotkaniach. Koszmary z zeszłego sezonu jak widać powróciły…

 

Creteil-Lyon 3:4 (2:4)

 

1’ Ndoye (1:0)

5’ Carbonero (1:1)

7’ Carbonero (1:2)

9’ Hanousek (2:2)

16’ Carbonero (2:3)

29’ Carbonero (2:4)

80’ Ntep (3:4)

 

Mom: Carlos Carbonero – 9.8 (ST, Lyon)

Widzów: 11300 (komplet)

 

 

 

Po tych dwóch porażkach grzecznie wyjaśniłem niektórym zawodnikom, zwłaszcza Grbicowi, że wierzę w nich ale oczekuję lepszej dyspozycji niż w poprzednich spotkaniach. Dodatkowo zamierzałem nieco odpuścić Puchar Ligi i wystawić tam rezerwowy skład przeciwko równie dobrze spisującemu się w Ligue 1 beniaminkowi – Tours. Oczekiwaniem zarządu jest awans do drugiej rundy, ale nie zamierzałem się przejmować ewentualnym niepowodzeniem, ponieważ dla mnie zawsze najważniejsze będą rozgrywki ligowe, a Puchar Francji także znajduje się wyżej w mojej hierarchii aniżeli Puchar Ligi. Tak jak to było do przewidzenia nasi zmiennicy zagrali fatalnie, a porażka na własnym terenie 1:4 mimo rangi tych rozgrywek sprawiła, że nasze morale sięgnęło dnia. Trzy mecz, trzy porażki i aż 13 bramek straconych…

Odnośnik do komentarza

1.11.2014

Ligue 1 [13/38]: [3] Creteil-St.Etienne [12]

(Viera- Vasseur, Grbic, Leca, Knudsen- Ndinga, Ndoye, Gradel, Hanousek, Ntep- Koviazo)

 

Po trzech z rzędu porażkach czeka nas kolejne bardzo trudne spotkanie przeciwko ekipie St.Etienne, która ma wspaniałych zawodników i aż mnie dziwi czemu znajdują się w niższej połowie tabeli zamiast walczyć o puchary, a nawet bić się o mistrzostwo. Początek spotkania był dosyć niemrawy z obydwu stron, ale wydawało się zauważać delikatną przewagę przyjezdnych. Po kwadransie gry asystent zasugerował mi, że powinniśmy częściej grać górą, ponieważ mamy przewagę w powietrzu, ale nie posłuchałem się jego rady, ponieważ wyraźnie to goście posiadali lepszych zawodników do gry górą. I tak właśnie w 21 minucie po rzucie rożnym Zouma głową wykorzystał dośrodkowanie od kolegi i dał swojej drużynie prowadzenie. My odpowiedzieliśmy w doliczonym czasie gry kiedy to pierwsza dobra okazja przyniosła nam gola. Piłka ładnie krążyła od nogi do nogi aż wreszcie zza pola karnego uderzył Ndoye. Futbolówka odbiła się od Bayala, a Ruffier wtedy już leżał na murawie i Hanousek z bliska skierował piłkę do siatki. Po zmianie stron bramkarz gości popisał się kapitalną wręcz niewiarygodną paradą broniąc mocne uderzenie Ndoye z dziesięciu metrów, a piłka zmierzała w samo okienko. Następnie lekką przewagę zdawali się ponownie osiągać gracze St.Etienne kiedy to Clement bezpardonowo zaatakował Hanouseka za co z miejsca wyleciał z boiska. Niestety z murawą rozstał się także nasz rozgrywający, który na noszach został zniesiony z boiska i modliliśmy się o to by nie był to zbyt poważny uraz naszego asa. Grając w przewadze uzyskaliśmy niewielką przewagę, ale to wystarczyło by wyprowadzić drugim podaniem kontratak i rezerwowy Tchite po akcji sam na sam przełamał nasz impas, zapewniając nam cenną wygraną nad mocnym przeciwnikiem.

 

Creteil-St.Etienne 2:1 (1:1)

 

21’ Zouma (0:1)

45+1’ Hanousek (1:1)

84’ Tchite (2:1)

 

Mom: Mihai Leca – 8.4 (Creteil)

Widzów: 13290

Odnośnik do komentarza

8.11.2014

Ligue 1 [14/38]: [4] OM-Creteil [3]

(Viera- Vasseur, Grbic, Leca, Knudsen- Ndinga, Ndoye, Gradel, Hanousek, Ntep- Koviazo)

 

To już ostatnie spotkanie z tych “ciężkich” jakie musieliśmy rozgrywać pod rząd w lidze, a na naszej drodze staje ekipa Marsylii. Zdecydowanym faworytem są gospodarze, a ja chciałbym byśmy uniknęli dzisiaj kompromitacji w defensywie jakie miały miejsce w pojedynkach przed ostatnim ligowym zwycięstwem. Mecz z początku był bardzo nudny i większość fragmentów tej części meczu toczyła się w środkowej strefie boiska. Pierwszą niezłą akcję podbramkową kibice zobaczyli dopiero w 36 minucie, ale ich ulubieniec Ayew musiał uznać wyższość Viery. My odpowiedzieliśmy natychmiast akcją autorstwa Koviazo, który dosyć ślamazarnie przedostawał się pod pole karne przeciwnika, ale dzięki temu spokojnie ograł dwóch defensorów tylko, że gdy naprzeciwko siebie miał już tylko Mandandę to równie spokojnie i lekko kopnął piłkę w kierunku bramki co nie sprawiło najmniejszych problemów reprezentantowi Francji. W 39 minucie Knudsen przerwał groźną akcję Payeta i wyszliśmy z kontratakiem lecz i tym razem mimo o wiele lepszej próby Koviazo piłka została wyłapana przez Mandandę. W 44 minucie Ntep przejął piłkę od Shawcrossa i wychodziliśmy akcją 3 na 2, ale nasz schodzący napastnik zamiast podać w tempo do wychodzących na czystą pozycję kolegów wybrał rozwiązanie najgorsze z możliwych, a więc uderzenie ze znacznej odległości, które poleciało daleko obok bramki. Po zmianie stron powtórzył się scenariusz z pierwszej odsłony kiedy to na początku długo wiało nudą. Ten marazm przerwał w 67 minucie Gradel, który otrzymał piłkę na połowie boiska i zdecydował się na indywidualny rajd środkiem pola. W finalnej części tej akcji wpadł on z impetem między trzech defensorów i po chwili oglądali oni jego plecy, a nasz skrzydłowy mocnym strzałem posłał piłkę pod wychodzącym z bramki Mandandą. To była jedyna warta uwagi sytuacja w tej połowie i wygraliśmy skromnie na gorącym terenie, ale jak najbardziej zasłużenie, ponieważ jeżeli już coś się w tym meczu działo to głównie to my inicjowaliśmy te sytuacje.

 

OM-Creteil 0:1 (0:0)

 

67’ Gradel (0:1)

 

Mom: Mihai Leca – 7.6 (Creteil)

Widzów: 35227

Odnośnik do komentarza

22.11.2014

Ligue 1 [15/38]: [2] Creteil-Stade de Reims [15]

(Viera- Vasseur, Grbic, Leca, Knudsen- Parfait, Ndoye, Gradel, Hanousek, Ntep- Koviazo)

 

Po dwóch ważnych wygranych z bardzo mocnymi rywalami wreszcie możemy złapać oddech dzięki dwutygodniowej przerwie w rozgrywkach i potyczce z teoretycznie słabszym Reims, które w tym sezonie za zadanie podobnie jak i my ma bronić się przed spadkiem z tą różnicą, że oni rzeczywiście bronią się przed tą degradacją, a my walczymy o europejskie puchary. Mecz zaczął się dla nas fantastycznie, a stało się tak za sprawą dokładnego rzutu rożnego, który głowa skutecznie wykończył Leca. Szybko zdobyte prowadzenie nieco nas uśpiło, ponieważ goście w kolejnej akcji za sprawą dobrego dośrodkowania zakończyli swoją akcje bramką i wszystko wróciło do stanu wyjściowego. Więcej ciekawych akcji w tej połowie kibice nie zobaczyli i dosyć wynudzeni liczyli na bardziej interesująca drugą odsłonę. W niej ponownie szybko objęliśmy prowadzenie, a to za sprawą Knudsena, który podłączył się do akcji ofensywnej i otrzymawszy dobre podanie w polu karnym, uderzył nie do obrony niczym rasowy napastnik. Chwilę później boisko na noszach opuścił Gradel, a jego miejsce zajął leciwy Babic. W 67 minucie Hanousek wyszedł sam na sam z bramkarzem gości jednak jego strzał trafił zaledwie w słupek. W 85 minucie po dalekim wrzuceniu piłki w pole karne przez Knudsena, walkę w powietrzu wygrał Ntep, ale i tym razem gości od utraty gola ochroniła cześć bramki, a mianowicie poprzeczka. Bałem się, że niewykorzystane przez nas okazje się zemszczą w końcówce lecz nic takiego na całe szczęście nie miało miejsca i spokojnie zainkasowaliśmy trzecie z rzędu trzy punkty.

 

Creteil-Stade de Reims 2:1 (1:1)

 

5’ Leca (1:0)

8’ Kleber (1:1)

51’ Knudsen (2:1)

 

Mom: Mihai Leca – 8.0 (Creteil)

Widzów: 13454 (rekord)

Odnośnik do komentarza

29.11.2014

Ligue 1 [16/38]: [3] Lorient-Creteil [2]

(Viera- Vasseur, Grbic, Leca, Knudsen- Ndinga, Ndoye, Gradel, Hanousek, Ntep- Koviazo)

 

Kto by się spodziewał, że praktycznie w połowie sezonu meczem na szczycie będzie nasz wyjazd do Lorient, które chce z nami za wszelką cenę wygrać, ponieważ tracą do nas cztery oczka. Od pierwszego gwizdka nasza gra nie wyglądała najlepiej co by nie powiedzieć fatalnie. Już po pięciu minutach jakimś cudem w ostatnich chwili aż dwukrotnie moi defensorzy blokowali strzały Mulumby, które gdyby przeszły to zakończyłyby się bramką. Nasza nonszalancka gra i niezliczona ilość strat w środku pola musiały się zemścić i stało się tak w 18 minucie po kombinacyjnej akcji dwójki napastników Lorient, ten skuteczniejszy – Aboubakar wpisał się na listę strzelców. Dzisiaj byliśmy cieniem drużyny z poprzednich spotkań jakby moi zawodnicy byli mocno zestresowani i niezainteresowani tym spotkaniem, a przecież jest to mecz na samym szczycie ligowej tabeli i w naszym interesie jest wywalczenie tutaj zdobyczy punktowej, zwłaszcza grając na wyjeździe. Ten gol chyba nieco nas otrząsnął, ponieważ w 22 minucie rzut wolny z narożnika pola karnego zakończyliśmy bramką. Gospodarzom nie wyszła pułapka ofsajdowa przy tym stałym fragmencie gry wobec czego niepilnowany Ntep otrzymał dośrodkowanie na piąty metr i z łatwością powiększył swój strzelecki dorobek w tym sezonie. Nasz schodzący napastnik jeszcze w 37 minucie mógł dać nam prowadzenie, ale jego strzał z ostrego kąta został sparowany na rzut rożny. Gdy gospodarze myśleli już, że do szatni będziemy schodzić z wynikiem remisowym to nasz napastnik wygrał walkę w powietrzu umożliwiając akcję sam na sam naszemu playmakerowi, który nie zmarnował tej okazji i to my byliśmy w lepszym położeniu przed następnymi trzema kwadransami. W 51 minucie dobrą okazję miał Leca, który strzelał z kilku metrów lecz jego strzał, instynktownie na rzut rożny sparował Lecomte. Gospodarze niestety na tę akcję odpowiedzieli skuteczniej. Andre Luis zatańczył na skrzydle i dograł na głowę Germaina, który trafił w poprzeczkę, a odbita od niej piłka spadła pod nogi Mulumby i ponownie mieliśmy dziś wynik remisowy. Już dwie minuty później Lorient powinno być na prowadzeniu kiedy Germain stanął oko w oko z Vierą lecz i tym razem napastnikowi rywala brakło kilku centymetrów by mógł celebrować zdobycie gola. W tej połowie Lorient wyglądało o wiele lepiej od nas i w 69 minucie ponownie na czystej pozycji znalazł się Mulumba, a nasz bramkarz ledwo zatrzymał jego strzał na linii bramkowej. Chwilę później Aboubakar założył ośmieszająca siatkę Grbicowi lecz w akcji sam na sam uznał wyższość naszego bramkarza. Niedokładność podań w środkowej strefie boiska jaką uskutecznialiśmy była porażająca co umożliwiało ekipie Lorient kreowanie raz za razem wybornych sytuacji bramkowych i kolejną taką w 82 minucie zaprzepaścił Aboubakar. W końcu jednak pod naporem ofensywy rywala pękliśmy, a stało się to dosłownie w ostatnich sekundach meczu. Gospodarze zasłużyli dzisiaj na wygraną, a my powinniśmy zostać tak naprawdę rozgromieni przez tę drugą połowę, w której praktycznie nie opuszczaliśmy własnej połowy boiska.

 

Lorient-Creteil 3:2 (1:2)

 

18’ Aboubakar (1:0)

22’ Ntep (1:1)

45’ Hanousek (1:2)

57’ Mulumba (2:2)

90+3’ Dja Djedje (3:2)

 

Mom: Marek Hanousek – 8.1 (Creteil)

Widzów: 17480

Odnośnik do komentarza

7.12.2014

Ligue 1 [17/38]: [2] Creteil-Bastia [6]

(Viera- Vasseur, Grbic, Leca, Knudsen- Parfait, Ndoye, Gradel, Hanousek, Ntep- Koviazo)

 

Dziś czeka nas kolejne spotkanie z sensacją obecnego sezonu, a mianowicie ekipą Bastii, która niespodziewanie walczy o awans do europejskich pucharów. Chcielibyśmy się zrewanżować tej drużynie za porażkę przed rokiem w Pucharze Francji także nie jest to zespół kompletnie dla nas anonimowy. Od początku uzyskaliśmy wyraźną przewagę w posiadaniu piłki lecz nie potrafiliśmy tego przełożyć na stwarzanie sobie sytuacji bramkowych. Wreszcie po upływie pół godziny gry do dośrodkowania od Gradela wyszedł Koviazo i lekko trącając piłkę, ulokował ją w siatce. Dwie minuty później powinno być już 2:0 lecz bramkarz przyjezdnych w nieprawdopodobny sposób obronił aż trzy próby moich zawodników i to z kilku metrów. Takie poświęcenie zostało szybko wynagrodzone, ponieważ nasz rywal dobił swój strzał odbity od poprzeczki i do przerwy mieliśmy wynik remisowy. O zmianie stron tym razem dośrodkowanie z drugiego skrzydła wykorzystał Koviazo, który zdobył swojego drugiego gola, a po chwili dwukrotnie sam stworzył sobie dobre okazje, w których to niestety strzelał słabszą lewą nogą co z łatwością wybronił bramkarz przyjezdnych. W 63 minucie dwukrotnie głowa uderzał Ndoye i na nasze szczęście ten drugi strzał znalazł już drogę do siatki. Minute później powinno być już po meczu jednak strzał głową Ntepa tylko trafił w słupek i nadal nieco musieliśmy się martwić o korzystny rezultat. Te zmartwienia zdawały się być słuszne gdyż dwa strzały naszego przeciwnika zostały w ostatniej chwili zablokowane, a uderzenie Boudebouza z rzutu wolnego z impetem trafiło w poprzeczkę. W 76 minucie na solową akcję zdecydował się przebojowy Boudebouz czym zgubił Knudsena i dobrze dograł w pole karne gdzie instynktem snajperskim wykazał się Mba zdobywając z bliska kontaktowego gola. Nie pozwoliliśmy jednak roztrwonić tej dwubramkowej przewagi i w ostatnich minutach meczu Knudsen wrzucił piłkę z autu w pole karne, a tam najprzytomniej zachował się Hanousek ustalając wynik spotkania na 4:2.

 

Creteil-Bastia 4:2 (1:1)

 

32’ Koviazo (1:0)

37’ Mba (1:1)

47’ Koviazo (2:1)

63’ Ndoye (3:1)

76’ Mba (3:2)

90’ Hanousek (4:2)

 

Mom: Igor Koviazo – 8.8 (Creteil)

Widzów: 13261

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...