Skocz do zawartości

To jest coś więcej, niż zwykłe kibicowanie!


CancuN

Rekomendowane odpowiedzi

3.03.2013

 

Zaległości meczowe zostały nadrobione w innych ekipach i powiem szczerze, że sytuacja zrobiła się całkiem ciekawa. Do liderującej Barcelony tracimy cztery oczka, a do Realu mamy stratę tylko jednego punktu. Nasi sąsiedzi grają obecnie bardzo słabo i być może będzie to dla nas wielka okazja na złapanie dystansu. Dobrą informacją jest też powrót do treningów Adriana, jak i Davida Villi. Co prawda dzisiaj jeszcze nie zagrają, ale już będą do dyspozycji w najbliższym czasie. A tego wieczoru rozegramy mecz przeciwko Villarreal, które broni się przed strefą spadkową. Strasznie słaby sezon notują zawodnicy tego zespołu, dlatego oczekuję zwycięstwa!

 

Skład:

D. Aranzubia, G. Gonul, T. Alderweireld, Miranda, Filipe, Tiago, M. Suarez, Gabi, A. Turan, T. Gutierrez, N. Gaitan

 

Przeciwnik jakby chciał zemścić się za złą opinię i od początku próbował nas postraszyć. Ich inicjatywa dość szybko została zakończona przez celne uderzenie Tiago, który w ostatnim okresie najwyraźniej złapał wiatr w swoje żagle. Po trzydziestu minutach bardziej uspokoił nas Gaitan, który w swoim stylu, po dynamicznej akcji umieścił piłkę w siatce. Nicolas w każdym niemal spotkaniu jest kluczową postacią! W tej chwili, nie ma już w Madrycie osób, które płakałyby za Diego. Owszem, Brazylijczyk dał nam wiele powodów do radości, ale Gaitan szybciutko spłaca wydane na niego trzydzieści milionów. Po raz kolejny Asenjo dostaje też lekcję, dlaczego był tak niechciany w Atletico. Chwilę po wznowieniu gry, bramkarz ten trzeci raz musiał wyciągać futbolówkę zza pleców, a wszystko za sprawą kolejnego trafienia Gaitana. Problem w naszych szeregach pojawił się już po kilku sekundach od tej bramki. Za brutalny faul z murawy wyleciał Tiago! Nie sądziłem, że tak doświadczony zawodnik będzie w stanie tak zachować się w sytuacji, która absolutnie tego nie wymagała... Mimo gry w osłabieniu, nadal zwiększamy prowadzenie! W odstępie zaledwie kilku minut, moi podopieczni dwukrotnie wpisali się do annałów tego pojedynku. Najważniejsze jednak, że swojego gola zdobył Gabi, który ostatnio nie był tak aktywny w ofensywie, jak to potrafi robić. Drugim szczęśliwcem okazał się być Teo! Jednym słowem łatwy mecz i wysoka wygrana to jest to, co tygryski lubią najbardziej!

 

La Liga [25/38]

stadion: El Madrigal w Villarreal, 19336 widzów

[17] Villarreal - [3] Atletico Madryt

0:5 [Tiago 11', Nicolas Gaitan 32' 51', Gabi 64', Teofilo Gutierrez 68']

mom: Nicolas Gaitan "9.1"

Odnośnik do komentarza

10.03.2013

 

Jesteśmy na fali, ale najgorsze jest to, że chyba i Real się przebudził. W czołówce status quo, tak więc trzeba szukać kolejnych okazji. W kolejnym pojedynku zmierzymy się z Celtą, która notuje całkiem przyjemny sezon i aktualnie znajduje się na jedenastej lokacie. W tej sytuacji kadrowej, dla nich jest to spory sukces, dlatego musimy się przygotować na walkę do upadłego. Co prawda złapaliśmy szwunk, ale nie oznacza to, że kolejne wygrane mamy w kieszeni... Informacją dnia będzie powrót do gry Davida Villi!

 

Skład:

D. Aranzubia, G. Gonul, T. Alderweireld, Miranda, Filipe, R. Perez, M. Suarez, Gabi, A. Turan, D. Villa, N. Gaitan

 

Ponownie pierwsza odsłona pojedynku upewniła mnie, że wracamy na właściwe tory z formą meczową. W odstępie zaledwie kilku minut strzelamy rywalom trzy gole, które ich ścinają z nóg, a nam dają ogromny komfort psychiczny. Ponownie, w roli głównej pokazuje się Gaitan, autor dwóch trafień, a sekunduje mu na liście strzelców Gabi. Póki co, słabiej prezentuje się Villa, ale dajmy czas naszemu gwiazdorowi i nie wymagajmy zbyt wiele od razu po powrocie. Chwilę po zmianie stron natomiast urazu nabawił się Arda Turan. Zmienia go Gutierrez i zamienia się pozycjami z Gaitanem. Nicolas wraca na swoją nominalną, klasyczną dziesiątkę, zaś linia ataku wygląda znów tak, jak za najlepszych czasów. W drugiej odsłonie, jak to już zwykle bywa, nie prezentujemy już tak dobrego futbolu w ofensywie. Najważniejsze jednak, że mamy dobry wynik i nie jesteśmy dzisiaj zagrożeni. Kolejne trzy punkty lądują zatem na naszym koncie! W samej końcówce Stambouli, a więc ofensywny pomocnik Celty ląduje w szatni za brutalny faul.

 

La Liga [26/38]

stadion: Balaidos w Vigo, 24465 widzów

[11] Celta - [3] Atletico Madryt

0:3 [Nicolas Gaitan 17' 20', Gabi 24']

mom: Nicolas Gaitan "9.0"

Odnośnik do komentarza

13.03.2013

 

Nasze ostatnie wyniki napawają optymizmem. Dlatego też dzisiaj, kiedy udajemy się do Dortmundu na rewanżowy mecz pierwszej rundy Ligi Mistrzów, jestem spokojny o awans do kolejnej fazy. Mamy wynik i należy go jedynie utrzymać, a przy odrobinie szczęścia jeszcze powiększyć przewagę. Rywal na swoim podwórku będzie z pewnością groźną ekipą, ale głęboko wierzę, że polska kolonia w niemieckiej lidze, marzenia o tryumfie w tych rozgrywkach będzie musiała przełożyć na inny termin!

 

Skład:

D. Aranzubia, G. Gonul, T. Alderweireld, Miranda, Filipe, Tiago, M. Suarez, Gabi, N. Gaitan, D. Villa, T. Gutierrez

 

Nie wiem czy zwróciliście uwagę, ale na stałe do pierwszego składu wbił się Aranzubia. Dani pokazuje klasę i daje większą pewność na bramce, a co za tym idzie, odstawia na boczny tor gwiazdę młodego pokolenia. Thibaut w minionym sezonie był numerem jeden, a w tej chwili już niekoniecznie nim jest! Wracając do spotkania, toczyło się ono wedle założonych reguł. Niemiecka ekipa atakowała, a my ograniczaliśmy się do szybkich kontr. Po jednej z takich padł gol, którego autorem ponownie został Villa. Świetnie, że w tak krótkim czasie David przypomina o swoich atutach i niemal zapewnia w tym momencie awans Atletico do kolejnej fazy turnieju. Po zmianie stron miejsce zmęczonego Suarez zajmuje Koke, dwadzieścia minut później poturbowanego Tiago zmienia Raul Garcia. Rywale widząc swoją niemoc postanowili nieco nas poobijać, co mocno nie spodobało się zgromadzonym na stadionie kibicom. Korzystny dla nas wynik z pierwszej odsłony utrzymał się do ostatniego gwizdka, co oznacza, że to my awansujemy do kolejnej rundy. W tym momencie pobijamy wynik zeszłoroczny, kiedy to właśnie teraz żegnaliśmy się z Ligą Mistrzów po dwumeczu z Manchesterem City. Brawo!

 

Liga Mistrzów, 1. runda [2/2]

stadion: Signal Iduna Park w Dortmundzie, 65000 widzów

Borussia Dortmund - Atletico Madryt

0:1 [David Villa 24']

mom: Dani Aranzubia "7.5"

Odnośnik do komentarza

17.03.2013

 

Jesteśmy w niesamowitym gazie i odnosimy kolejne zwycięstwa. Idziemy przez kolejnych przeciwników jak czołg, nie mając żadnych hamulców. Dzisiejszy pojedynek przeciwko Murcii powinien się skończyć dla nas równie dobrze! Rywal znajduje się dopiero na szesnastej pozycji i będzie miał ciężkie zadanie, by uchronić się przed spadkiem z ligi. My zaś czujemy kolejną szansę złapania Realu Madryt, gdyż Królewscy dzień wcześniej zremisowali jedynie z Valencią. Do dzieła Los Colchoneros!

 

Skład:

D. Aranzubia, G. Gonul, T. Alderweireld, Miranda, Filipe, R. Perez, M. Suarez, Gabi, N. Gaitan, D. Villa, Adrian

 

Mecz zaczął się dla nas kiepsko, bowiem już po kwadransie Radu musiał zmienić zniesionego z boiska Filipe, a dodatkowo bardzo poobijany był już Gaitan. Dodatkowo, po kilku minutach Murcia wychodzi na prowadzenie i pojawiają się spore problemy. Był to przypadek, czy też postanowiliśmy dorównać Realowi i również zaprzepaścić szansę na kolejny komplet punktów? Nie wiem, co działo się dzisiaj z moimi podopiecznymi, bowiem swoją genialną grą doprowadzili do straty jeszcze jednej bramki, na chwilę przed zejściem do szatni. Dodatkowo, w ofensywie brakowało skuteczności, bo o ile mieliśmy próby strzeleckie, tak żadna nie chciała znaleźć drogi do siatki. Po zmianie stron wszystko chciało wrócić do normy. W ledwie dziesięć minut Villa dwukrotnie pokonał golkipera przyjezdnych i na tablicy wyników pojawił się remis. Niestety, to nie było wszystko w wykonaniu piłkarzy Murcii, którzy dołożyli jeszcze dwa gole i w pięknym stylu wygrali z nami ten mecz. Po raz pierwszy jestem tak zdumiony grą przeciwnika, bowiem pokazali wielką klasę!

 

La Liga [27/38]

stadion: Vicente Calderon w Madrycie, 47447 widzów

[3] Atletico Madryt - [16] Murcia

2:4 [David Villa 46' 54' - Carlos Calvo 18', Aloys Nong 43', Emilio Sanchez 59' 90'+3]

mom: Emilio Sanchez "9.3"

Odnośnik do komentarza

@ Courtois spisuje się gorzej od Aranzubii i to jest główny powód.

 

23.03.2013

 

O ile w zeszłej kolejce nie wykorzystaliśmy szansy na przeskoczenie rywali zza miedzy w tabeli tak, tak dzisiaj będziemy mieli osobiście im udowodnić, gdzie ich miejsce. Wiem, że brzmi to bardzo odważnie, ale jestem w stanie zaryzykować, że mamy na to spore szanse. Kiedy jak nie teraz? Zagramy na terenie rywala, więc trzeba spodziewać się sporego naporu, ale znamy ten ból i mam nadzieję, stworzymy świetne widowisko!

 

Skład:

T. Courtois, G. Gonul, D. Godin, Miranda, S. Radu, R. Perez, M. Suarez, Gabi, N. Gaitan, D. Villa, T. Gutierrez

 

No tak, pierwszą lekcję o tym, że nie można pozwolić na szybki kontratak dostaliśmy już w siódmej minucie, kiedy to do naszej bramki trafia Benzema. Ciężko jednak grało się nam, kiedy na przeciwko, do meczu zostali zgłoszeni najlepsi zawodnicy globu. Chwilę przed przerwą to, co zrobił Ronaldo przejdzie do historii. Świetny wolej, który bity z trzydziestego metra odbija się od dalszego słupka i wlatuje do naszej bramki! Courtois nie miał najmniejszych na jakąkolwiek interwencję... Jednym słowem, nie było mocnym na rywala i teraz będziemy modlić się o jak najmniejszy wymiar kary... Najwyraźniej Królewscy powrócili na właściwe tory i zaczęli rozbrajać kolejne ekipy. Chwilę po zmianie stron przewagę miejscowych zwiększył Miranda, który w krótkim odstępie czasu zanotował kolejnego samobója. Na całe szczęście Real nie miał zamiaru nas więcej dobijać i skończyło się na 3:0. To i tak spore baty ale po raz kolejny udowodniono nam, że do największych marek sporo nam brakuje....

 

La Liga [28/38]

stadion: Santiago Bernabeu w Madrycie, 80354 widzów

[2] Real Madryt - [3] Atletico Madryt

3:0 [Karim Benzema 7', Cristiano Ronaldo 37', Miranda 48'(sam)]

mom: Cristiano Ronaldo "8.3"

Odnośnik do komentarza

30.03.2013

 

Po porażce w prestiżowym meczu z największym rywalem, a jednocześnie sąsiadem zza miedzy, nastroje nie są w zespole najlepsze. Trzeba jednak przełknąć gorzką pigułkę i skupić się nad tym, co nam jeszcze pozostało. Dziać się może wiele, choćby już dzisiaj, bowiem zmierzymy się z bardzo mocną ekipą Realu Sociedad, która po słabym początku, teraz goni najlepszych. My potrzebujemy punktów i jeśli chcemy jeszcze marzyć o wyprzedzeniu któregoś z wyprzedzających nas klubów, musimy wszystko wygrywać. Patrząc jednak na naszą formę, może być to nie do zrealizowania.

 

Skład:

T. Courtois, G. Gonul, Miranda, D. Godin, S. Radu, R. Perez, M. Suarez, Gabi, N. Gaitan, T. Gutierrez, D. Villa

 

Od samego początku spotkania, pojedynek był bardzo wyrównany. Obie ekipy bardzo szybko chciały objąć prowadzenie, ale ambicje przerosły wszystkich. Przemógł się dopiero Ruben Perez, który potężną bombą zza pola karnego, do czego zdołał już nas przyzwyczaić, zainkasował swoje pierwsze trafienie w tym sezonie. Mam nadzieję, że to pozwoli temu piłkarzowi uwierzyć w siebie, bo talent, to on ma nieprzeciętny. Chwilę przed zejściem do szatni mogliśmy zwiększyć przewagę, jednak sędzia przy golu Villi dopatrzył się pozycji spalonej. Najważniejsze jednak, że korzystny rezultat utrzymał się do końca pierwszej odsłony, co w pewnym sensie może napawać nas optymizmem. Pierwszy raz od niepamiętnych czasów, pewny na linii bramkowej był Courtois. Po zmianie stron, rozochocony Perez próbował swoich sił, jednak teraz jego uderzenia nie były już tak celne. Po godzinie gry rywale zdołali jednak wyrównać. Wrzutka z rożnego i najwyżej do futbolówki wyskakuje Braafheid i z najbliższej odległości pakuje piłkę do naszej siatki. Remis był jednak finalnie bardzo sprawiedliwy i nikt nie powinien mieć pretensji...

 

La Liga [29/38]

stadion: Anoeta w San Sebastian, 32000 widzów

[7] Real Sociedad - [3] Atletico Madryt

1:1 [Edson Braafheid 65' - Ruben Perez 13']

mom: Edson Braafheid "7.4"

Odnośnik do komentarza

3.04.2013

 

Terminarz nie rozpieszcza, a punkty by się przydały. W trzydziestej kolejce zmagań ligowych musimy zmierzyć się z liderującą obecnie Barceloną. W tym sezonie mecze przeciwko tuzom hiszpańskiego futbolu nam nie wychodzą. Zarówno Blaugrana, jak i Królewscy mają na nas sposób i trudno w tych spotkaniach szukać pozytywów w naszej grze. Nie inaczej może być dzisiaj, a jedyną rzeczą, która będzie po naszej stronie, to kibice.

 

Skład:

T. Courtois, G. Gonul, Miranda, T. Alderweireld, Filipe, R. Perez, Gabi, Tiago, N. Gaitan, D. Villa, T. Gutierrez

 

To, że na dziesięć minut przed końcem pierwszej odsłony udało się nam wyjść na prowadzenie, to absolutnie nie był szok. Rywale pozwalali nam na wiele i praktycznie nie schodziliśmy z ich połowy. Mogliśmy prowadzić znacznie wyżej, ale kilka dziecinnie zmarnowanych okazji coraz bardziej frustrowało. Podziękować jednak trzeba Puyolowi, który w polu karnym sfaulował Gabiego, a z jedenastu metrów celnie uderzył David Villa. Wiedziałem, że jeśli chcemy myśleć o czymś więcej, to musimy spróbować zdobyć jeszcze przynajmniej jednego gola. Wtedy rywal podetniemy skrzydła, a nam grać się będzie pewniej. Tak też się stało ledwie cztery minuty po zmianie stron, kiedy to Gaitan dostał futbolówkę na wolne pole, balansem ciała położył bramkarzy gości, po czym lekko i precyzyjnie zadał drugi cios. Co prawda czasu jest jeszcze bardzo dużo, ale tak grający rywal nie powinien nam już zagrozić. Po godzinie gry, na trybunach rozpoczęło się świętowanie. Nie wygrywamy żadnego pucharu, ale zwycięstwo nad Barceloną jest niezwykle ważne. Zmniejszenie strat do lidera pozwoli nam jeszcze myśleć optymistycznie co do końcówki sezonu! Kwadrans przed końcem, z boiska wylatuje Miranda i automatycznie za Teo pojawia się Godin. Musimy bronić wyniku! W tym meczu miałem jednak swojego, cichego bohatera. Courtois bronił jak w transie i niczym nie przypominał tego zawodnika, który jeszcze niedawno irytował mnie swoją postawą na boisku. Najwyraźniej kilka spotkań na ławce pomogło mu! Zwycięstwo nad takim rywalem smakuje wyśmienicie!

 

La Liga [30/38]

stadion: Vicente Calderon w Madrycie, 54851 widzów

[3] Atletico Madryt - [1] FC Barcelona

2:0 [David Villa 35'(k), Nicolas Gaitan 49']

mom: Nicolas Gaitan "7.6"

Odnośnik do komentarza

6.04.2013

 

Rozochoceni wygraną nad Barceloną, przystępujemy do kolejnego, ciężkiego pojedynku. Tak jak w zeszłym sezonie, tak i w tym świetnie w ligowych starciach radzi sobie Betis, który aktualnie plasuje się na piątej lokacie. Straty do czołówki już spore, ale przecież nie jest powiedziane, że w związku z tym mają nam oddać ligowe punkty. Nie ukrywam, że celujemy w kolejną wiktorię. Póki co, do lidera mamy dziewięć punktów zaległości, co jeszcze nie jest tragedią. Chciałbym odrobić chociaż połowę z tego i już będę zadowolony!

 

Skład:

T. Courtois, G. Gonul, D. Godin, T. Alderweireld, Filipe, R. Garcia, Gabi, Tiago, N. Gaitan, D. Villa, T. Gutierrez

 

Moi piłkarze szli za ciosem i od pierwszej minuty pokazywali, że walczyć będą do ostatniego gwizdka sezonu. Dość szybko prowadzenie dał nam niezawodny w tym sezonie Gaitan, zaś chwilę później prowadzenie powiększył Teo. Rywale nie mieli za bardzo pomysłu na kreowanie akcji, przez co grało nam się bardzo spokojnie. Na drugą odsłonę, w miejscu Raula Garcii wyszedł Arda Turan i miał on swój udział przy kolejnym golu. Już w pierwszej akcji po wznowieniu spotkania, do siatki po raz drugi dzisiejszego wieczoru trafia Teo i w tym momencie śmiało możemy powiedzieć, że trzy punkty pozostaną w Madrycie. Jest to dla nas bardzo ważne, ponieważ z jednej strony chcemy gonić czołówkę, ale nie możemy też zapominać o pościgu Athletic, które znów złapało wiatr w żagle i do ostatnich sekund rozgrywek będzie bardzo groźne. Dodatkowo, dość szybko z meczem pożegnał się Japon, który za drugi żółty kartonik musiał opuścić murawę. Dwadzieścia minut przed końcem, po głupim zagraniu wylatuje również dzisiejszy bohater, a więc Teo. Głupota kosztuje, bowiem drugi kartonik koloru żółtego był za dyskusję...

 

La Liga [31/38]

stadion: Vicente Calderon w Madrycie, 52018 widzów

[3] Atletico Madryt - [5] Betis

3:0 [Nicolas Gaitan 9', Teofilo Gutierrez 20' 46']

mom: Nicolas Gaitan "8.6"

Odnośnik do komentarza

9.04.2013

 

W tym sezonie podczas różnych losowań mamy ogromnego pecha. W piątej rundzie Copa del Rey trafiliśmy na Real Madryt i w dwumeczu musieliśmy uznać ich wyższość. Tym razem, obie ekipy spotkają się w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. O ile wszędzie mogliśmy dostać baty, tak tutaj zrobimy wszystko, by oddelegować do domu zapyziałych, zionących kasą Królewskich. Wierzę, że ostatnia forma przełoży się również na dzisiejszy wynik. Pierwszy mecz rozegramy na własnym stadionie, gdzie musimy poszukać wygranej. Najlepiej, aby do tego nie stracić żadnego gola, ale to akurat może być niezwykle ciężkie. Mam nadzieję, że zawodnicy zagrają tak, jak uczynili to z Barceloną!

 

Skład:

T. Courtois, G. Gonul, Miranda, T. Alderweireld, Filipe, R. Garcia, Gabi, Tiago, N. Gaitan, D. Villa, T. Gutierrez

 

Zupełnie niezrozumiała dla mnie była decyzja Carlo Ancelottiego, który posadził na ławce i Cristiano Ronaldo i Karima Benzemę, a więc dwóch, najlepszych strzelców Realu! Co prawda obawiać się tutaj trzeba każdego, ale w tak elitarnych rozgrywkach powinni chyba grać najlepsi, przynajmniej na tym etapie. Mieliśmy przewagę i udokumentowaliśmy ją zdobyciem bramki dopiero na sekundy przed przerwą. Uczynił to Miranda, który wykorzystał dokładne dośrodkowanie z rożnego i perfekcyjnym uderzeniem głową dał nam prowadzenie. Gol do szatni może mieć tu wielkie znaczenie. Po zmianie stron rywale zaatakowali, co było do przewidzenia. Bez swoich największych gwiazd szło im to jednak bardzo opornie i w efekcie końcowym nie zdołali dzisiaj odrobić strat. Oznacza to, że priorytet zachowania czystego konta wyszedł nam perfekcyjnie, a jeśli dodamy do tego zaliczkę bramkową, to jest świetnie. Jedyny minus dzisiejszego spotkania jest taki, że bezradni rywale zaczęli grać ostro, na czym ucierpiał Gaitan. Po godzinie gry zniesiono go z boiska i teraz ze zniecierpliwieniem oczekujemy diagnozy klubowych lekarzy. Oby to nie było nic poważnego!

 

Liga Mistrzów, ćwierćfinał [1/2]

stadion: Vicente Calderon w Madrycie, 54851 widzów

Atletico Madryt - Real Madryt

1:0 [Miranda 44']

mom: Miranda "8.4"

Odnośnik do komentarza

14.04.2013

 

Po ostatnim meczu, choć nastroje były wyśmienite, ja mam ogromny ból głowy. Klubowi lekarze oznajmili, że uraz biodra u Nicolasa Gaitana jest na tyle poważny, że trzeba go wysłać do specjalisty, a jego przerwa potrwa minimum dwa miesiące. Mamy połowę kwietnia, co oznacza, że świetnego grajka możemy już w tym sezonie nie zobaczyć. Teraz, kiedy zbliżają się najważniejsze mecze, przytrafia się nam takie coś...

No nic, futbol jest brutalny i trzeba sobie z tym poradzić. Bez swojego rozgrywającego zmierzymy się na własnym obiekcie z Malagą, która plasuje się na szóstej lokacie i zapisuje na swoim koncie dobry sezon. My jednak jesteśmy na fali i wierząc jeszcze w dogonienie Realu, będziemy walczyć o całą pulę. Z Gaitanem, czy bez... Zróbmy to dla niego! Oprócz tego, zawieszeni są jeszcze Teo i Miranda...

 

Skład:

T. Courtois, G. Gonul, D. Godin, T. Alderweireld, S. Radu, R. Perez, Koke, Gabi, A. Turan, D. Villa, Adrian

 

Pierwszą odsłonę tego pojedynku zapamiętamy, jako festiwal nieporozumień w ofensywie. Gdyby skuteczność nie zawiodła, to jeszcze przed przerwą mielibyśmy świetny wynik, a tak prowadzimy ledwie jednym golem, zdobytym przez Adriana. Ogólnie graliśmy dobrze, futbolówka chodziła od nogi do nogi, a większość czasu spędzaliśmy pod polem karnym Malagi. Hiszpański napastnik miał za zadanie zastąpić zawieszonego za kartki Teo i chyba dobrze się z tego wywiązywał. W drugiej odsłonie nieco odpuściliśmy, ale bezradni rywale nie potrafili doprowadzić do wyrównania. Dodatkowo, na około dwadzieścia minut przed końcem, moi podopieczni wyrolowali defensywę Malagi, podając do zupełnie niepilnowanego Gonula, który dopełnił jedynie formalności oddając płaskie uderzenie z okolic dziesiątego metra. Nic dodać, nic ująć. Nie spodziewałem się tak łatwego zwycięstwa, ale gdyby nie pierwsza odsłona, to wynik mógłby być zdecydowanie większy!

 

La Liga [32/38]

stadion: Vicente Calderon w Madrycie, 54528 widzów

[3] Atletico Madryt - [7] Malaga

2:0 [Adrian 32', Gokhan Gonul 73']

mom: Adrian "8.3"

Odnośnik do komentarza

17.04.2013

 

W krótkim odstępie czasu musimy znów wyjść na boisko, by zmierzyć się w rewanżowym pojedynku ćwierćfinału Ligi Mistrzów przeciwko Realowi Madryt. Królewscy zrobią wszystko, by na swoim terenie odrobić zaległości bramkowe i przejść do kolejnej fazie turnieju. Spodziewam się bardzo trudnego wyzwania, ale przecież to my w tej chwili rozdajemy karty. Teoretycznie jeden gol może zapewnić nam spokój, ale zdobycie go będzie ciężkie. Real ma w tym sezonie genialną defensywę, co potwierdzają na każdym froncie. Tak czy siak, będzie to ostatnie Derby Madrilleno w tym sezonie. Oby szczęście nam dopisało!

 

Skład:

T. Courtois, G. Gonul, Miranda, D. Godin, S. Radu, R. Perez, M. Suarez, Tiago, A. Turan, D. Villa, T. Gutierrez

 

Jak się okazało, tym razem na boisku pojawili się już najwięksi zawodnicy Królewskich, z Cristiano Ronaldo i Karimem Benzemą na czele. Miejscowi nie atakowali jednak tak, jak to normalnie potrafią. Oddawali nam nawet inicjatywę, a ich problemy na dobre rozpoczęły się po dwudziestu pięciu minutach. Wtedy to, na około czterdziestym metrze Teo odebrał piłkę, przebiegł kilka metrów w kierunku bramki i cudownym, technicznym lobem pokonuje Casillasa! Mamy przewagę dwóch bramek, w tym jedną zdobyliśmy na wyjeździe. Przeciwnik, aby awansować, w tej chwili musi strzelić już trzy gole, co przy dzisiejszej dyspozycji wydaje się być niemożliwe. Pod koniec pierwszej odsłony rywale jeszcze przycisnęli, ale świetnie spisywał się Courtois, który teraz odkupuje swoje winy z połowy tego sezonu. Po zmianie stron, na murawie pojawiło się dwóch nowych zawodników. Miejsce zmęczonego Ardy zajmuje Raul Garcia, a zamiast Villi wychodzi Adrian. Dwadzieścia minut przed końcem, błąd naszej defensywy pozwolił na strzelenie gola przez Jese. Co prawda do problemów jest jeszcze daleko, ale to jest Real, który stać na wszystko. Mój humor zmienił się diametralnie! Upływający czas działał na naszą korzyść. Zwlekaliśmy ze wszystkim, co było możliwe, co mocno denerwowało rywali, a w szczególności nerwusów z defensywy, czyli Ramosa i Pepe. Na całe szczęście, nic więcej się już nie stało i to my świętujemy awans do półfinału tej elitarnej ligi! Brawo!

 

Liga Mistrzów, ćwierćfinał [2/2]

stadion: Santiago Bernabeu w Madrycie, 80354 widzów

Real Madryt - Atletico Madryt

1:1 [Jese 72' - Teofilo Gutierrez 26']

mom: Teofilo Gutierrez "7.3"

Odnośnik do komentarza

21.04.2013

 

Trzydziesta trzecia kolejka ligowych zmagań dała mi wiele emocji. Przede wszystkim, dzień wcześniej swoje spotkania rozgrywały wyprzedzające nas ekipy i zarówno Real, jak Barcelona je przegrały! Jest to wielka szansa na zmniejszenie dystansu, a zagramy na własnym obiekcie z Elche, aktualnie czternastą drużyną zestawienia. Teoretycznie, powtarzam TEORETYCZNIE nie powinno być problemów, ale wszyscy wiemy, że w piłce dzieją się cuda!

 

Skład:

T. Courtois, E. Insua, D. Godin, T. Alderweireld, Filipe, Gabi, M. Suarez, Tiago, D. Villa, Adrian, T. Gutierrez

 

Pierwsza odsłona była nudna, jak flaki z olejem. Na naszą niekorzyść działał jeszcze fakt, od dwudziestej minuty graliśmy z przewagą jednego zawodnika po tym, jak czerwony kartonik ujrzał Mate Simao. W nieco zmienionym składzie personalnym, zdawałoby się mega ofensywnym, do przerwy nie potrafiliśmy zdobyć choćby jednego gola i widmo utraty punktów było jak najbardziej realne. W szatni porozmawiałem z zawodnikami i wbiłem im do głowy, że tylko i wyłącznie wygrana w tym spotkaniu przybliży nas do czołówki i da jeszcze szansę na awans z trzeciego miejsca. Piłkarze chyba się posłuchali, bowiem po ostatnim gwizdku było już trzy do zera. Strzelaninę rozpoczął Teo, pięć minut później swojego gola dołożył Adrian, a kwadrans przed końcem dzieła zniszczenia dokonał Mario Suarez. Trzy punkty były dzisiaj obowiązkiem, który wykonaliśmy. Jestem zadowolony, że trzy punkty zostają w Madrycie, a sytuacja w tabeli wygląda zdecydowanie lepiej.

 

La Liga [33/38]

stadion: Vicente Clalderon w Madrycie, 46454 widzów

[3] Atletico Madryt - [14] Elche

3:0 [Teofilo Gutierrez 60', Adrian 65', Mario Suarez 75']

mom: David Villa "8.1"

Odnośnik do komentarza

24.04.2013

 

Trzydziesta czwarta kolejka ligowych zmagań, zaprowadziła nas na murawę ekipy Xerez, która ma jeszcze teoretycznie szansę na utrzymanie się w La Liga. Potrzebuje jednak kompletu zwycięstw i potknięcia się Villarrealu, a o to może być ciężko. Tym bardziej, że dzisiaj zagra z nami. My, wygłodniałe chłopaki chcemy zainkasować kolejne punkty i wykonać swoje zadanie jak najlepiej. Dopiero później obejrzymy się na poczynania największych rywali. W tym momencie, do liderującej Barcelony tracimy cztery punkty, zaś do Realu już tylko dwa. To, co jeszcze niedawno wydawało się być już poza zasięgiem, staje się być bardzo realne. Nie wszystko oczywiście leży w naszych rękach, ale swoje zadania musimy wykonywać perfekcyjnie!

 

Skład:

T. Courtois, G. Gonul, Miranda, T. Alderweireld, S. Radu, R. Perez, Koke, Gabi, A. Turan, D. Villa, T. Gutierrez

 

Mecz rozpoczął się dla nas tak, jak tego chcieliśmy. Zespołowa akcja i wreszcie zadziałał mózg Turana, który w dogodnej ku temu okazji, zamiast strzelać to po prostu wysunął futbolówkę do niepilnowanego Gabiego. Nasz kapitan wykonał celne uderzenie i otworzył wynik spotkania. Chwilę później, niestety, ale również i tracimy bramkę. Świetnym uderzeniem popisał się Miku, ale błąd popełnia Courtois. Futbolówka przeszła mu po rękach i to przy bliższym słupku, który teoretycznie krył. Kolejne minuty, to bardzo ostra i nieprzepisowa gra zawodników Xerez. No tak, jak brakuje umiejętności, to walką można nadrobić wszystko. Szkoda tylko, że jeszcze przed przerwą konieczne były zmiany Gonula i Gabiego... Strzelecko, na całe szczęście obudził się dziś Koke, który znów dał nam prowadzenie. Pierwszą odsłonę zakończyliśmy zatem na plus, ale wynik wcale mnie nie przekonywał. Jednak jak na złość, strzały życia wychodziły przeciwnikom. Chwilę po wznowieniu spotkania, dobrym uderzeniem z dystansu popisał się Marquitos i ponownie na tablicy wyników był remis. Jedyne, co pozytywne było w tym wyniku to to, że na nudę narzekać nie było można. Po godzinie gry, znów wychodzimy na prowadzenie, a tym razem gola zaserwował Ruben Perez. Moim zdaniem, świetnym posunięciem było wstawienie tego piłkarza do pierwszej drużyny, gdzie jak widać, wyrobił sobie niezłą markę i regularnie grywa w pierwszym garniturze. W normalnym meczu między tymi ekipami, pewnie byśmy mocno dominowali. Zbliża się jednak końcówka sezonu i najważniejsze rozstrzygnięcia, a kluby dostają jakby podwójnej mocy. Stąd też takie problemy w meczu choćby z Xerez. No właśnie, jakby pięć bramek w meczu było za mało, rywale postarali się o szóstą. Dziesięć minut przed końcem rywalizację o górną piłkę wygrał Velez, i Courtois znów zmuszony został do wyciągnięcia piłki zza pleców. Na tym emocje się skończyły. Remis jest dla nas złym rozwiązaniem, gdyż tracimy kolejne punkty i możliwe, że dystans do największych rywali znów się zwiększy...

 

La Liga [34/38]

stadion: Municipal de Chapin w Jerez de la Fonterra, 19110 widzów

[18] Xerez - [3] Atletico Madryt

3:3 [Miku 13', Marquitos 51', Inigo Velez 81' - Gabi 8', Koke 33', Ruben Perez 62']

mom: Ruben Perez "8.0"

Odnośnik do komentarza

28.04.2014

 

O ile w minionej kolejce rywale wygrali, tak w tej Barcelona już dostała w dupę. Jak widać presja wyniku nie działa najlepiej na wszystkich. My też coś o tym wiemy... Dzisiaj zmierzymy się w wyjazdowej potyczce z Valencią, które ten sezon musi zapisać do bardzo słabych. Ledwie trzynasta lokata na pewno nie jest szczytem ich marzeń, a przecież w swoich szeregach mają takich zawodników, jak wypożyczony Mesut Ozil, Dejan Stankovic, czy kupiony niedawno Lucas Leiva. Będzie ciężko, ale wygrać po prostu musimy!

 

Skład:

T. Courtois, Miranda, D. Godin, T. Alderweireld, S. Radu, R. Perez, M. Suarez, Gabi, A. Turan, D. Villa, Adrian

 

Kibice nie mogli wyobrazić sobie gorszego początku. Na szczęście nie mówię tutaj o naszych fanach, lecz o miejscowych! Już w drugiej minucie obsłużony podaniem w uliczkę Mario Suarez, który ma najbardziej defensywne zadania wśród wystawionych dzisiaj pomocników, zachowuje się jak rasowy snajper i daje nam prowadzenie. Cieszy mnie taka głębia składu, gdzie każdy jest w tej chwili w stanie pociągnąć ekipę do zwycięstwa. Taki początek meczu podsycił apetyty, jednak w późniejszych minutach wcale nie było tak różowo. Często musieliśmy ratować się ze sporych problemów w defensywie, ale na szczęście jakoś nam to wychodziło. Gorzej, że jedna bramka przewagi absolutnie nie daje nam komfortu psychicznego... Chwilę po zmianie stron okazało się, że w dzisiejszym pojedynku obu ekipom brakowało skuteczności. Rywale może nie mieli tak klarownych okazji, ale stwarzali ich zdecydowanie więcej. U nas natomiast, z dwóch metrów do pustej siatki nie trafił Gabi... Niewykorzystane sytuacje lubią się mścić, ale wierzę, że to dzisiaj nie nastąpi. Sporym problemem jest też dyspozycji w ostatnich tygodniach Villi, który jakby się nam zaciął. David najprawdopodobniej usłyszał te słowa i sekundy przed wybiciem godziny spotkania, sam przeprowadził szarżę i zakończył ją celnym uderzeniem. Dwie bramki przewagi to już spora zaliczka! Kwadrans przed końcem Tomas Sivok, a więc defensor Valencii dostaje czerwony kartonik i osłabia swój zespół. Była to dobra informacja, którą chcieliśmy jeszcze wykorzystać i coś strzelić. Chwilę przed końcem rywale odrabiają część strat. Zapowiada się więc ciężka i nerwowa końcówka spotkania, czego chcieliśmy uniknąć. Na całe szczęście udało nam się opanować nerwy i przejąć inicjatywę na boisku. Dowieźliśmy korzystny i potrzebny nam rezultat do ostatniego gwizdka i zainkasowaliśmy kolejne trzy punkty.

 

La Liga [35/38]

stadion: Mestalla w Walencji, 45935 widzów

[13] Valencia - [3] Atletico Madryt

1:2 [Dorlan Pabon 83' - Mario Suarez 2', David Villa 59']

mom: David Villa "8.2"

Odnośnik do komentarza

1.05.2013

 

Jeszcze przed meczem dostałem świetną informację od zarządu. Zdecydował się podpisać ze mną nowy kontrakt, który będzie obowiązywał przez kolejne pięć lat! Widać, że podoba się moja wizja zespołu i osiągane z nim wyniki. To zapewni mi spokój i pozwoli skoncentrować się jeszcze bardziej na wydajności wykonywanej pracy! Wracając jednak do piłki, dzisiaj przychodzi czas na pierwsze z półfinałowych spotkań w Lidze Mistrzów. Zmierzymy się tutaj z Tottenhamem, który robi furorę. W poprzedniej rundzie wyeliminował Olympique Lyon, a jeszcze wcześniej upokorzył Olympique Marsylię. Będzie ciężko, tym bardziej, że w lidze aktualnie klub ten zajmuje czwartą lokatę i wciąż ma realne szanse na zwycięstwo. Jak to już zwykle u nas bywa, pierwszy pojedynek gramy na własnym obiekcie, gdzie musimy poszukać dobrego rezultatu.

 

Skład:

T. Courtois, E. Insua, Miranda, D. Godin, S. Radu, Koke, R. Garcia, Tiago, A. Turan, D. Villa, T. Gutierrez

 

Od samego początku spotkanie było bardzo wyrównane, ale i otwarte. Nikt nie kalkulował i przez to mieliśmy wspaniałe widowisko. Po kwadransie gdy niestety, ale mocne i płaskie podanie w środek pola karnego znajduje Chamakha i marokański snajper otwiera dzisiejszą listę strzelców. Problem może być poważny, wszyscy przecież doskonale zdajemy sobie sprawę, co znaczy utrata bramki na własnym terenie w dwumeczu. To zdarzenie jeszcze bardziej podkręciło tempo meczu. Chcieliśmy szybko odrobić zaległości, ale nie było to wcale takie łatwe. Angielski, nieco siłowy futbol był dla nas zmorą. Dodatkowo pewnym punktem w ekipie Tottenhamu był bramkarz Lloris, który z łatwością bronił potężne bomby z dystansu Raula Garcii, czy też Tiago. Byliśmy bezradni i wszystko wskazywało, że pożegnamy się z Ligą Mistrzów na tym etapie. Jeszcze przed upływem godziny, Caicedo zwiększa prowadzenie przyjezdnych i znaleźliśmy się w sporych tarapatach. Przydałby się Gaitan, przydałaby się też lepsza forma Villi, który po przerwie mecz oglądał już z ławki, a w jego miejscu grał Adrian. Mimo iż nasza sytuacja zrobiła się bardzo ciężka, absolutnie nie możemy jeszcze niczego wykluczyć. Za kilka dni zagramy rewanż i tam będziemy musieli poszukać goli. Na chwilę przed ostatnim gwizdkiem, straty zmniejsza jeszcze Miranda. Ten gol może nas nieco uratować, ale i tak zobowiązani jesteśmy do zdobycia dwóch i to na wyjeździe, by myśleć o finale. Nie ukrywam, że jestem trochę zawiedziony...

 

Liga Mistrzów, półfinał [1/2]

stadion: Vicente Calderon w Madrycie, 54851 widzów

Atletico Madryt - Tottenham

1:2 [Miranda 84' - Marouane Chamakh 17', Felipe Caicedo 58']

mom: Moussa Dembele "7.7"

Odnośnik do komentarza

4.05.2013

 

Po porażce w Lidze Mistrzów, musimy skupić się na dobrym występie przeciwko Osasunie, w trzydziestej szóstej już kolejce zmagań ligowych. Rywale zajmują piętnasta lokatę i nie powinni być dla nas problemem. To samo jednak sądziłem przed pojedynkiem z Xerez, a wszyscy wiemy, jak się to skończyło. Jeśli chcemy jeszcze marzyć dogonieniu Realu, czy też Barcelony, dzisiaj musimy zainkasować trzy punkty! Po prostu musimy!

 

Skład:

T. Courtois, Miranda, D. Godin, S. Radu, Filipe, R. Perez, M. Suarez, Gabi, A. Turan, D. Villa, Adrian

 

Od samego początku nasza gra nie przekonywała mnie zbytnio. Nie mieliśmy zbyt wiele pomysłów na rozwiązanie akcji i wszystkie próby kończyły się stratą w obrębie pola karnego rywali. Dodatkowo, już po dwudziestu minutach z murawy wylatuje Mario Suarez. Bohater ostatnich spotkań, dzisiaj będzie tym najgorszym, ale niestety, tak to już w życiu bywa. Miałem złe przeczucia, że w osłabieniu personalnym nie poradzimy sobie i po prostu znów stracimy punkty. Jak bardzo się myliłem? Moi zawodnicy jeszcze w pierwszej odsłonie zdołali zapewnić nam kolejne trzy punkty. W tym krótkim okresie czasu, jaki pozostał do przerwy, aż czterokrotnie wpisywali się na listę strzelców, co było absolutnym zaskoczeniem. Chyba nikt nie przypuszczał, że po takim początku wyciśniemy z siebie aż tyle dobrego! Vicente Calderon zaczęło żyć! Wreszcie widać było w zespole tą sportową złość, gdzie po przegranym pojedynku zawodnicy chcą się odkuć i robią to znakomicie. W drugiej odsłonie kontynuowaliśmy swoją przygodę z wpisywaniem się na listę strzelców i finalnie dokonaliśmy tego jeszcze dwukrotnie, a bohaterem całego meczu został Adrian, który zapisał na swoim koncie hat tricka. Problemem może okazać się jednak kontuzja Ardy Turana. Oby lekarze szybko doprowadzili go do stanu używalności...

 

La Liga [36/38]

stadion: Vicente Calderon w Madrycie, 54851 widzów

[3] Atletico Madryt - [15] Osasuna

6:0 [David Villa 30', Adrian 32' 34' 88'(k), Diego Godin 41', Alejandro Arribas 57'(sam)]

mom: Adrian "9.7"

Odnośnik do komentarza

7.05.2013

 

Wysokie zwycięstwo poprawiło morale w zespole. Dobrze, że miało to miejsce przed rewanżowym, bardzo ważnym spotkaniem przeciwko Tottenhamowi. Jak pamiętamy, na własnym obiekcie przegraliśmy 1:2 i teraz musimy poszukać przynajmniej dwóch trafień, by myśleć o awansie do finału. W Madrycie wszyscy wierzą, że ten ostatni mecz sezonu elitarnej ligi będzie z naszym udziałem, ale to może okazać się nieosiągalne. Zawieszeni za kartki są: Godin, Tiago, Gutierrez, kontuzjowany jest Gaitan, zaś Arda Turan jeszcze do końca nie wydobrzał. Zmuszony jestem więc do wystawienia kilku zastępców...

 

Skład:

T. Courtois, G. Gonul, Miranda, T. Alderweireld, Filipe, Gabi, M. Suarez, Koke, O. Torres, Adrian, D. Villa

 

Od samego początku było pewne, że rywale będą chcieli na własnym obiekcie przypieczętować awans do finału. Tak faktycznie było i to właśnie miejscowi, jako pierwsi zdobyli gola. Do naszej siatki trafił najskuteczniejszy zawodnik Tottenhamu, czyli Adebayor. W tym momencie musimy zdobyć dwa gole, by doprowadzić przynajmniej do dogrywki. Tymczasem, już w dwudziestej trzeciej minucie spotkania, świetną, indywidualną akcję wykończył celnym uderzeniem Villa. David wreszcie pokazał się z takiej strony, z jakiej pamiętamy go jeszcze z początku sezonu, kiedy to swoją grą zachwycał wszystkich. Pojawia się więc światełko w tunelu i szansa, której nie powinniśmy zaprzepaścić! Chwilę przed przerwą nastąpiło najgorsze. Potężny strzał Sigurdssona wypluł przed siebie Courtois, a do dobitki dobiegł Lennon i zapakował następnego gola. Jedno jest pewne, że dogrywki już nie uświadczymy. Teraz wszystko zależy już od nas. Jeśli strzelimy dwie bramki nie tracą żadnej, zagramy w finale. Jeśli nie, jedziemy do domu ze spuszczonymi głowami. W przerwie rozgorzała dyskusja. Zdecydowałem się zmienić słabego Koke i wprowadzić Rubena Pereza, oraz za dzielnie spisującego się Olivera Torresa wprowadzić nie do końca zdrowego Ardę Turana. Ryzyko zostało podjęte, ale bez tego mogliśmy już jechać do domu. Ruben Perez potrzebował zaledwie sześciu minut, by w swoim stylu, czyli potężną bombą z okolic trzydziestego metra, zmienić rezultat spotkania i dać jeszcze nam wiarę w końcowy sukces. Upływający czas dzisiaj nie był po naszej stronie. Wciąż potrzebowaliśmy jeszcze jednego trafienia. Bliski był Miranda, ale jego powietrzną próbę, z linii bramkowej wybił asekurujący dalszy słupek Adebayor. Niestety, na więcej zabrakło czasu. Szkoda, bowiem otarliśmy się o awans do finału przegrywając dwumecz jednym golem. Szkoda szczególnie tych, straconych na własnym terenie. Trzeba jednak otwarcie powiedzieć, że Tottenham stworzył wspaniałą drużynę mogącą powalczyć z każdym. Zasłużyli na ten awans i w pełni im gratuluję. Nam pozostał niesmak, ale z drugiej strony bycie na poziomie półfinałów też jest dobrym osiągnięciem. Marzenia o wygraniu tych elitarnych rozgrywek, musimy jednak odłożyć przynajmniej o rok...

 

Liga Mistrzów, półfinał [2/2]

stadion: White Hart Lane w Londynie, 36310 widzów

Tottenham - Atletico Madryt

2:2 [Emmanuel Adebayor 14', Aaron Lennon 42' - David Villa 23', Ruben Perez 52']

mom: Emmanuel Adebayor "7.6"

Odnośnik do komentarza

Piłkarz Roku w Hiszpanii: 1. Andres Iniesta, 2. Xavi, 3. Cesc Fabregas

 

Młody Piłkarz Roku w Hiszpanii: 1. Neymar, 2. Iker Muniain, 3. Raphael Varane

 

15.05.2013

 

W przed ostatniej kolejce sezonu, na wyjeździe spotkamy się z piłkarzami Getafe, którzy mają wysokie, jedenaste miejsce. Nie jest to łatwa ekipa do gry, ale jeśli chcemy jeszcze podtrzymać nadzieję na wygraną w lidze, musimy wygrać. W tej chwili sytuacja wygląda tak, że Real ma pięć punktów przewagi nad Barceloną i nami. Oni mają jednak jeden mecz rozegrany więcej, a dzisiaj wraz z Blaugraną nadrabiamy zaległości. Nie ma innej opcji niż wygrana!

 

Skład:

T. Courtois, G. Gonul, Miranda, D. Godin, Filipe, R. Perez, Koke, Gabi, A. Turan, D. Villa, T. Gutierrez

 

Mecz ten musimy zapisać na plus. Mimo utraty dwóch goli, na spokojnie wygrywamy i inkasujemy komplet punktów. W naszym zespole, na listę strzelców wpisywało się dwóch piłkarzy. Trzykrotnie sposób na golkipera Getafe znalazł Villa, tym raz z rzutu karnego, a dwukrotnie szczęście sprzyjało Gutierrezowi. No trzeba przyznać, że Getafe z defensywą nie ma wiele wspólnego. Największym jednak pechowcem okazał się dzisiaj Filipe. Chcąc wybić piłkę za linię końcową, pokonał naszego bramkarza, co w tym momencie dawało wyrównanie wyniku na dwa do dwóch. Najważniejsze jednak, że wciąż zostajemy w grze o najwyższe cele!

 

La Liga [37/38]

stadion: Coliseum Alfonso Perez w Getafe, 17000 widzów

[11] Getafe - [3] Atletico Madryt

2:5 [Alvaro 39', Filipe 52'(sam) - David Villa 35' 42' 89'(k), Teofilo Gutierrez 55' 76']

mom: David Villa "9.5"

Odnośnik do komentarza

19.05.2013

 

Przed nami ostatnia kolejka sezonu ligowego. Wciąż jeszcze mamy szansę awansować z trzeciej lokaty, ale tak na prawdę, większość zależy od rywali. Wszystko wskazuje na to, że głupi remis z Xerez może zabrać nam szansę na mistrzostwo... Wciąż mamy dwa punkty straty do realu i tyle samo punktów, co Barcelona, ale to my jesteśmy na najniższym poziomie podium. A z kim zagramy? Z dawno już zdegradowanym, ostatnim w tabeli i zdecydowanie najsłabszym klubem tego sezonu, a więc Rayo. Teoretycznie o wygraną bać się nie powinniśmy, ale nigdy nie mów nigdy.

 

Skład:

T. Courtois, G. Gonul, D. Godin, S. Radu, Filipe, R. Perez, Koke, Tiago, A. Turan, D. Villa, Adrian

 

No cóż, o tym meczu można powiedzieć jedynie tyle, że atleta spotkał się jakimś chucherkiem. Wygrywamy spokojnie, aż pięć do zera i wcale nie nałożyliśmy jakoś wiele sił. Rayo zdecydowanie odstawało poziomem, ale też nie mieli o co grać. Dwukrotnie na liście strzelców pojawia się nazwisko Villi, a po jednym golu dokładają Godin i Gutierrez. Ostatni gol należał do gracza Rayo, który zainkasował swojaka. Końcówka sezonu zatem na plus. Dwukrotnie aplikujemy rywalom aż pięć bramek. W tej chwili jeszcze nie wiem, jak wypadli rywale, ale czekam z niecierpliwością na informację z innych stadionów...

 

La Liga [38/38]

stadion: Vicente Calderon w Madrycie, 54581 widzów

[3] Atletico Madryt - [20] Rayo

5:0 [David Villa 4' 45'+1, Diego Godin 31', Ruben 35'(sam), Teofilo Gutierrez 77']

mom: David Villa "9.5"

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...