Skocz do zawartości

England adventure


PiotruH

Rekomendowane odpowiedzi

8.8.2009

Premiership [1/38]: [-] Arsenal-Burton [-]

(Williams- von Schrowe, Oberg, Deschacht, Queudrue- Larsen, Magnussen, Hansen- Filipe Falardo- Crawford, Pitman)

 

Gorzej na inaugurację naszego debiutanckiego sezonu w Premiership traffic nie mogliśmy, ponieważ Arsenal to od lat druga największa siła w Anglii. Od początku zostaliśmy stłamszeni przez rywala, który raz za razem ostrzeliwał naszą bramkę. Świetnie bronił jednak Williams chociaż zawodnicy gospodarzy nie brylowali celnością. Dobrze grali także moi defensorzy, którzy często wybijali piłkę spod nóg przeciwnika w ostatniej chwili. Najlepszą okazje w pierwszej połowie zmarnował Hleb, który z paru metrów trafił w sam środek gdzie stał Williams. W 38 minucie na uderzenie ze znacznej odległości zdecydował się Makinwa. Nasz bramkarz był nieco wysunięty i futbolówka przeleciała nad nim, ale na nasze szczęście trafiła ona w poprzeczkę. W drugiej połowie obraz gry nie uległ zmianie. W 64 minucie słupek obił Defoe, a rywale ciągle nie potrafili złamać naszej defensywy. Wreszcie w 85 minucie doczekaliśmy się pierwszego poważniejszego błędu Arsenalu i natychmiast bezlitośnie go wykorzystaliśmy. Mannone źle wybił piłkę, którą na 30 metrze przejął Falardo. Portugalczyk natychmiast zdecydował się na podkręcone uderzenie, które ku uciesze naszych fanów wpadło do siatki. Rywale nacisnęli na nas jeszcze bardziej, ale nadal brakowało im wykończenia. Kropkę nad „i” w doliczonym czasie gry mógł postawić Hansen jednak w dobrej sytuacji przeniósł futbolówkę nad poprzeczką. Niemniej jednak w najśmielszych snach nie spodziewałem się, że wygramy z tak mocną drużyną na wyjeździe w pierwszej kolejce!

 

Arsenal-Burton 0:1 (0:0)

(Filipe Falardo 85’)

Mom: Gareth Williams – 9 (Burton)

 

 

 

15.8.2009

Premiership [2/38]: [7] Burton-Sunderland [6]

(Williams- von Schrowe, Oberg, Deschacht, Queudrue- Larsen, Magnussen, Hansen- Filipe Falardo- Crawford, Pitman)

 

Pierwsza połowa była nudna jak flaki z olejem jednak pod koniec tej odsłony Crawford dograł do ustawionego na 30 metrze Falardo, a ten popisał się drugą bramką w tym sezonie ze znacznej odległości pokazując, że nadal grając o dwa poziomy ligowe wyżej niż u nas zaczynał jest naszą największą gwiazdą I potrafi się dostosować do ligowego poziomu. W 52 minucie sprytne rozegranie rzutu wolnego umożliwiło Pagano wyjście sam na sam jednak tę sytuację świetnie wybronił Williams. Nasz bardzo dobrze spisujący się bramkarz zawinił jednak w 67 minucie przy z pozoru niegroźnym uderzeniu Whiteheada z około 16 metrów, a piłka zmierzająca praktycznie w sam środek bramki znalazła do niej dostęp. Do końca meczu za dużo ciekawego się już nie działo i zgarnęliśmy dzisiaj jeden punkt co po wyczynie w poprzedniej kolejce może wydawać się małym rozczarowaniem. Widzów przyszło niespełna 6 tysięcy, ale wygenerowali oni rekordowe 220.000 Euro przychodów z biletów.

 

Burton-Sunderland 1:1 (1:0)

(Filipe Falardo 44’-Whitehead 67’)

Mom: Filipe Falardo – 8 (Burton)

Odnośnik do komentarza

Superpuchar Europy: Marseille-Bayern 0:3 (Ballack 2, Hargreaves)

 

 

 

22.8.2009

Premiership [3/38]: [7] Burton-Manchester United [11]

(Williams- von Schrowe, Oberg, Deschacht, Queudrue- Larsen, Magnussen, Hansen- Filipe Falardo- Crawford, Pitman)

 

Jak można łatwo się domyśleć od początku dominowali przyjezdni I całkowicie nas stłamsili w pierwszej połowie, którą wygrali dwoma bramkami, a ich strzelcem była największa gwiazda “Czerwonych Diabłów”, Rooney. W drugiej części spotkania nakazałem odważniejsza grę i obraz gry od razu uległ poprawie. Stworzyliśmy kilka niezłych okazji, a najlepsze zmarnowali Crawford i wprowadzony Dunne. To właśnie Irlandczyk wywarł na mnie dobre wrażenie i chyba zaryzykuję granie nim w pierwszym składzie mimo młodego wieku, a Pitmana posadzę na ławce, ponieważ mnie nie przekonuje. W końcówce spotkania to właśnie Dunne przedarł się lewą flanką i dośrodkował przed pole karne gdzie z pierwszej piłki uderzył Larsen, a ta odbijając się od słupka wpadła do siatki. Gdybyśmy od początku meczu zagrali tak jak w drugich trzech kwadransach to wynik mógłby być korzystniejszy. Zanotowaliśmy rekordowe zyski z biletów w wysokości 240.000 Euro.

 

Burton-Manchester United 1:2 (0:1)

(Larsen 83’-Rooney 9’, 11’)

Mom: Wayne Rooney – 8 (FC, Manchester United)

 

 

 

26.8.2009

Premiership [4/38]: [20] Newcastle-Burton [11]

(Williams- von Schrowe, Oberg, Deschacht, Queudrue- Larsen, Magnussen, Hansen- Filipe Falardo- Dunne, Crawford)

 

Popularne “Sroki” źle zaczęły sezon, a nowy menedżer van Gaal jeszcze nie poukładał do końca zespołu mimo bardzo ciekawych transferów. Nie ukrywam, że liczyłem, iż w końcu w tej kolejce jakiś mój napastnik wpisze się na listę strzelców. Już w 44 sekundzie prawą flanką przedarł się Dunne i dograł w pole karne gdzie na piłkę naszedł Falardo jednak Reid jakimś cudem wybronił ten strzał. W 3 minucie kapitalną długa piłkę do Portugalczyka posłał Queudrue,a nasz rozgrywający był faulowany w polu karnym i sędzia nie miał wątpliwości dyktując rzut karny. Dodatkowo obrońca gospodarzy Soma za ten faul został ukarany czerwoną kartką i wyleciał z boiska. Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł Hansen i technicznym uderzeniem dał nam prowadzenie. W 14 minucie po rzucie rożnym otrzymaliśmy kolejny rzut karny tym razem po faulu na Dunnie i po raz drugi w tym meczu takiej okazji nie zaprzepaścił Hansen. Gospodarze próbowali się odgryźć, ale dobrą okazję zaprzepaścił z kilku metrów Simao trafiając w Williamsa. W 30 minucie było już praktycznie po meczu gdy z lewego skrzydła dośrodkował Crawford, a Dunne strzałem głową od słupka zdobył swoją pierwszą bramkę w naszych barwach. W 44 minucie gospodarze mieli świetną sytuację, ale akcji sam na sam nie wykorzystał Huysegems. W drugiej części meczu delikatną przewagę osiągnęła ekipa Newcastle, ale my graliśmy mądrze i nie dopuściliśmy do utraty gola notując bardzo ładne zwycięstwo.

 

Newcastle-Burton 0:3 (0:3)

(Hansen 5’(k), 15’(k), Dunne 30’)

Mom: Nicholas Hansen – 10 (Burton)

 

 

 

O fazę grupową Pucharu UEFA powalczymy z mocnym Feyenoordem.

Odnośnik do komentarza

Marcos: z Twojego opka kojarzę tylko Queudrue, który brylował rzutami wolnymi, a u mnie jakoś to słabo idzie i chyba znowu postawię na Magnussena w tej kwestii.

Brachu: Chciałem go pozyskać w 2 i 1 lidze, ale nie chciał do nas zawitać.

 

 

 

 

 

7.9.2009

Premiership [5/38]: [2] Manchester City-Burton [7]

(Williams- von Schrowe, Oberg, Deschacht, Queudrue- Larsen, Magnussen, Hansen- Filipe Falardo- Dunne, Crawford)

 

Już w pierwszej minucie doskonałą okazję zaprzepaścił Luyindula co zwiastowało ofensywną grę gospodarzy. Taka ona właśnie była, ale dzisiaj byli oni wyjątkowo nieskuteczni co „Obywatelom” się rzadko zdarza, ponieważ ich atak jest jednym z najskuteczniejszych w lidze. My zagraliśmy kolejne bardzo dobre wyjazdowe spotkanie. W 12 minucie Falardo wyłożył piłkę jak na tacy Larsenowi, a ten tylko dopełnił formalności. W 19 minucie Crawford wypracował rzut karny, który na bramkę zamienił Hansen i nasza sytuacja robiła się bardzo komfortowa. Do przerwy prowadziliśmy, ale nie chciałem byśmy spoczęli na laurach. Już w pierwszej akcji po wznowieniu gry Crawford zdobył gola lecz sędzia dopatrzył się faulu jego kolegi z ataku i bramki nie uznał. W 54 minucie dostaliśmy kolejny rzut karny, ale tym razem Hansen uderzył lekko i w sam środek co nie sprawiło najmniejszych problemów Givenowi. Dziesięć minut później z boiska za czerwoną kartkę wyleciał agresywny Hyypia i teraz już wiedziałem, że nie wypuścimy kompletu punktów. Nasze zwycięstwo pod koniec spotkania, pierwszą bramką w barwach klubu, przypieczętował bardzo dobrze grający dzisiaj Crawford.

 

Manchester City-Burton 0:3 (0:2)

(Larsen 12’, Hansen 19’(k), Crawford 88’)

Mom: Andy Crawford – 9 (Burton)

 

 

 

10.9.2009

Puchar UEFA I runda [1/2]: [NED] Feyenoord-Burton [ENG]

(Williams- von Schrowe, Oberg, Deschacht, Queudrue- Larsen, Magnussen, Hansen- Filipe Falardo- Dunne, Crawford)

 

Przeciwnika nie wylosowaliśmy łatwego, ale po cichu wierzyłem, iż nasza debiutancka przygoda z europejskimi pucharami nie zakończy się na pierwszej rundzie. Już w pierwszej minucie straciliśmy gola lecz arbiter uznał, że Kuyt był na spalonym. Niestety już w drugiej minucie żadnych wątpliwości nie było i gospodarze po strzale głową Nieto wyszli na prowadzenie. Holendrzy po zdobyciu gola wcale nie spuścili z tonu. Wręcz przeciwnie chcieli nas bardzo szybko pozbawić chęci do gry, ale na szczęście sztuka ta im się nie powiodła i z czasem gra się wyrównała. Pod koniec pierwszej części meczu Crawford po indywidualnej akcji wypracował rzut karny i kolejny gol w tym sezonie został zapisany na konto Hansena. Druga odsłona spotkania była już cała wyrównana, ale my nie potrafiliśmy wykorzystać swoich okazji. Feyenoord uczynił to aż dwukrotnie jednak i te bramki nie zostały uznane z powodu pozycji spalonej. Wszystko zakończyło się na dobrym dla nas bramkowym remisie, a gospodarze mimo zdobycia aż czterech bramek musza jechać do Anglii po wygraną bądź też wysoki remis.

 

Feyenoord-Burton 1:1

(Nieto 2’-Hansen 44’(k))

Mom: Andy Crawford – 8 (Burton)

Odnośnik do komentarza

13.9.2009

Premiership [6/38]: [2] Burton-West Brom [16]

(Williams- von Schrowe, Oberg, Deschacht, Queudrue- Larsen, Magnussen, Hansen- Filipe Falardo- Dunne, Crawford)

 

Dzisiaj gramy z innym beniaminkiem West Brom, które rok temu wygrało w cuglach Championship. Teraz to my przystępujemy do tego spotkania w lepszej sytuacji, ponieważ początek sezonu mamy naprawdę udany i nie chciałbym byśmy to dzisiaj pogrzebali. Początek spotkania był w naszym wykonaniu kapitalny, a w roli głównej wystąpił chyba najlepszy zawodnik początku tego sezonu, Hansen. Najpierw wycofał on piłkę na 10 metr i mimo ostrego kąta Crawford huknął tak potężnie, że Lewis nie zdążył nawet zareagować, a chwile później Dunne wypracował rzut karny i kolejną bramkę z tego stałego fragmentu gry zdobył właśnie Hansen. W 19 minucie katastrofalny w skutkach i dziecinny błąd popełnił Williams, który wyszedł ponad 30 metr i gdy otrzymał podanie zwrotne od naszego defensora to postanowił wdać się w drybling z Earnshawem, który jak na rasowego napastnika przystało z łatwością zabrał piłkę naszemu bramkarzowi i skierował ją do pustej siatki. W 29 minucie byliśmy jednak znowu na dwubramkowym prowadzeniu, a wreszcie celnie z rzutu wolnego przymierzył Queudrue, w którego powoli traciłem wiarę i chciałem by Magnussen wrócił do bicia rzutów wolnych. W 37 minucie to właśnie Magnussen skorzystał z prezentu jaki dali mu defensorzy gości, którzy nie potrafili wybić piłki po rzucie rożnym i Norweg mocnym strzałem z kilku metrów sprawił, że do szatni schodziliśmy w tryskającym humorze. Na początku drugiej odsłony Williams zrehabilitował się za błąd z pierwszej części gry i w pięknym stylu wybronił strzał Earnshawa. Ta połowa była spokojniejsza od pierwszej, ale i tak udało nam się zdobyć kolejnego gola. Uczynił to w 69 minucie Queudrue, który po raz drugi w tym spotkaniu popisał się dokładnym strzałem z rzutu wolnego. Zanotowaliśmy więc efektowne zwycięstwo, które pokazało jaki progres zrobiliśmy w porównaniu do zeszłego sezonu i z taką grą spokojnie możemy utrzymać się w Premiership.

 

Burton-West Brom 5:1 (4:1)

(Crawford 4’, Hansen 9’(k), Queudrue 29’, 69’, Magnussen 37’-Earnshaw 19’)

Mom: Franck Queudrue – 9 (Burton)

 

 

 

19.9.2009

Premiership: [7] Wolves-Burton [3]

(Williams- von Schrowe, Oberg, Deschacht, Queudrue- Larsen, Magnussen, Hansen- Filipe Falardo- Dunne, Crawford)

 

O dziwo naszej bardzo dobrej formy to ekipa gospodarzy była zdecydowanym faworytem tego spotkania. Bardzo szybko jednak uciszyliśmy trybuny stadionu Molineux gdy w drugiej minucie Hansen przejął piłkę i prostopadłym podaniem uruchomił Falardo, a Portugalczyk nie zaprzepaścił dogodnej sytuacji na bramkę. Na to trafienie szybko starał się odpowiedzieć nikły Rossi, ale jego umiejętności gry głową nie stoją zbyt wysoko i po dobrym dośrodkowaniu, włoski snajper fatalnie przestrzelił. Ta niewykorzystana okazja zemściła się już minutę później kiedy to Dunne dośrodkował z prawego skrzydła, a dobrego dogrania nie zmarnował Crawford. Początek spotkania był w naszym wykonaniu naprawdę kapitalny i jeszcze kolejna okazja w postaci rzutu rożnego przyniosła nam gola autorstwa Magnussena. Na ogół bardzo słabo wykonujemy rzutu rożne, ale tym razem okazał się on być bardzo skuteczny. W 15 minucie gdy na murawie leżał Dunne gospodarze przeprowadzili składny atak, ale i tym razem Rossi zawalił, obijając tylko poprzeczkę. Gdy szykowałem mojego poobijanego napastnika do zmiany to wyprowadziliśmy jeszcze kontratak, po którym Irlandczyk popisał się kapitalnym lobem i z bramką na koncie mógł opuścić murawę. W 54 minucie wystarczyło tylko jedno długie podanie od bramkarza by Rossi wyszedł sam na sam z Williamsem, ale Włoch ewidentnie nie miał swojego dnia i posłał piłkę daleko obok słupka. W 60 minucie z bliskiej odległości Enyeamy nie zdołał natomiast pokonać Crawford. Uczynił to minutę później Falardo po dokładnym dośrodkowaniu od Queudrue po czym dałem mu odpocząć przed meczem pucharowym i zdjąłem go z boiska. W 65 minucie rezerwowy Syvertsen zaliczył bardzo dobre wejście przeprowadzając dwójkową akcję z Crawfordem i dobrze podając do naszego napastnika, który zdobył swojego drugiego gola w tym meczu. Skończyło się na bardzo efektownym 6:0, mimo iż przecież nie byliśmy faworytami… W dwóch meczach strzeliliśmy aż jedenaście bramek co musi budzić strach w defensywie Feyenoordu przed najbliższym pucharowym starciem. Po tej wygranej prognozy mediów na ten sezon były już dla nas bardziej optymistyczne, ponieważ przestaliśmy być uznawani jako kandydat do spadku, ale to nie dziwne skoro po siedmiu kolejkach jesteśmy sensacyjnym liderem!

 

Wolves-Burton 0:6 (0:4)

(Filipe Falardo 2’, 61’, Crawford 4’, 65’, Magnussen 12’, Dunne 32’)

Mom: Andy Crawford – 10 (Burton)

Odnośnik do komentarza

Koskele mialem w Carlisle. Derbyshire mial epizod w Luton, a Pitman byl tam przeciez najlepszym strzelcem przez chyba dwa albo trzy sezony. Quedrue to wiadomo - byl w Carlisle i w Luton. Digarda i Deschachta chyba nie mialem w zespole, ale to tez klasyka jesli chodzi o talenty w FM 2006 ;)

Odnośnik do komentarza

Dla mnie klasyką są tacy zawodnicy jak Tobon, Cosme, Nkasa (których sam wynalazłem), a dodatkowo oczywiście Gioda czy Besagno :P Queudrue doskonale pamiętam i nie ukrywam, że do jego zatrudnienia bardzo właśnie przyczyniły się wspomnienia z Twojego Carlisle ;) A Pitman to cieniaż przy moich świetnych napastnikach i mogłem się nie śpieszyć tak z jego zatrudnieniem, bo teraz najprawdopodobniej w zimie poszukam mu nowego pracodawcy.

 

 

 

 

 

24.9.2009

Puchar UEFA pierwsza runda [2/2]: [ENG] Burton-Feyenoord [NED]

(Williams- von Schrowe, Oberg, Deschacht, Queudrue- Larsen, Magnussen, Hansen- Filipe Falardo- Dunne, Crawford)

 

Holendrzy dali pokaz swojej siły w pierwszym meczu, ale przez nieuznane bramki to my jesteśmy teraz w korzystniejszej sytuacji zwłaszcza jeśli mamy na uwadze dyspozycję z ostatnich ligowych spotkań, którą dzisiaj chcemy przenieść na europejskie rozgrywki. Pierwsze minuty pokazały, że goście przyjechali tutaj po zwycięstwo, a m ewidentnie byliśmy przytłoczeni rangą spotkania. W 27 minucie bramkę dla Feyenoordu zdobyła ich największa gwiazda, Kuyt i nasza sytuacja stała się nieciekawa. Teraz musieliśmy zaatakować, ale wiedzieliśmy, że kolejna stracona bramka może pogrzebać nasze szanse na awans. Bardzo szybko doprowadziliśmy do wyrównania po kolejnym już w tym sezonie rzucie karnym. Jeszcze przed przerwą na prowadzenie wyprowadził nas Crawford, ale i tak prowadzenie jedną bramką nie było zbyt bezpieczne. Druga połowa to już popis gry moich podopiecznych, którzy zagrali tak jak w ostatnich spotkaniach ligowych i zaaplikowali przeciwnikowi aż trzy bramki z czego dwie zdobyła dwójka moich rezerwowych. Po raz kolejny rozczarował mnie Pitman i coraz bardziej byłem przekonany, że pieniądze zainwestowane w niego były wydatkiem w błoto, ponieważ Dunne wyrasta na absolutną gwiazdę mimo 18 lat i już jego karta zawodnicza jest najwyżej wyceniana w drużynie nawet ponad absolutnymi gwiazdami w postaci Falardo czy Crawforda. Jak tak dalej będzie się sprawował to już w zimie poszukamy mu nowego zespołu.

 

Burton-Feyernoord 5:1 (2:1)

(Hansen 29’(k), 56’, Crawford 40’, Syvertsen 68’, Ljungberg 76’-Kuyt 27’)

Mom: Nicholas Hansen – 9 (Burton)

 

 

 

Puchar UEFA jak wiadomo to nie Liga Mistrzów i kwota jaka otrzymaliśmy za awans do fazy grupowej jest mizerna. Za pokonanie Feyenoordu dostaliśmy 85.000 Euro, a za grę w fazie grupowej 650.000 Euro. Bardziej cieszyły mnie rekordowe zyski ze sprzedaży biletów, które zatrzymały się na kwocie 475.000 Euro. Co do samej grupy to nie trafiliśmy najlepiej, ponieważ zagramy w niej z Olympiakosem, Lille, Slavia Praga i Wisłą Kraków, która wydaje się być tutaj najsilniejsza, ponieważ przez ostatnie cztery sezony regularnie występowała w Lidze Mistrzów i w swojej kadrze ma kilku bardzo ciekawych graczy.

 

 

 

27.9.2009

Premiership [8/38]:[1] Burton-Evreton [11]

(Williams- von Schrowe, Oberg, Deschacht, Queudrue- Larsen, Magnussen, Hansen- Filipe Falardo- Dunne, Crawford)

 

Ekipę z Liverpoolu znaliśmy z poprzedniego sezonu kiedy to ograliśmy ich w finale Pucharu Ligi. Ich skład nie uległ praktycznie zmianie dlatego też doskonale znaliśmy ich mocne jak i słabe strony. Niestety bardzo szybko jedna z najjaśniejszych postaci tej ekipy, Cahill potężnym wolejem dała prowadzenie przyjezdnym. Później mieliśmy bardzo dużą przewagę w posiadaniu piłki, ale jakoś nie przekładało się to na okazje bramkowe. W 38 minucie Crawford wpadł w pole karne i był faulowany przy czym doznał drobnego urazu, ale wolałem nie ryzykować poważniejszego i zdjąłem swojego asa z boiska. Czekała nas więc kolejna jedenastka w tym sezonie, a takowy stały fragment gry otrzymujemy praktycznie w każdym spotkaniu! Tym razem Hansen okazał się być fatalnym egzekutorem i nie wykorzystał tej doskonałej okazji na doprowadzenie do remisu. W drugiej połowie byliśmy ekipą, która zupełnie nie przypominała tej, która ostatnio wręcz dewastowała rywali i po bardzo słabym spotkaniu przegraliśmy u siebie.

 

Burton-Everton 0:1 (0:1)

(Cahill 4’)

Mom: Tony Hibbert – 8 (DR, Everton)

Odnośnik do komentarza

Nie mogąc wytrzymać słabej dyspozycji Pitmana nie chciałem dawać mu kolejnej szansy i wystawiłem go na listę transferową. Szybko odezwała się Aston Villa i za naszego napastnika zaakceptowałem ofertę w wysokości 3 milionów Euro po czym przesunąłem go do rezerw, a na ławkę rezerwowych wskoczył Ljungberg.

 

 

 

15.10.2009

Puchar UEFA faza grupowa [1/4]: [ENG] Burton-Olympiakos [GRE]

(Williams- von Schrowe, Oberg, Deschacht, Queudrue- Larsen, Magnussen, Hansen- Filipe Falardo- Dunne, Crawford)

 

W pierwszej połowie osiągnęliśmy dużą przewagę jednak nie potrafiliśmy jej udokumentować żadną bramka. Goście ograniczali się do kontrataków, ale były one bardzo groźne. Dwukrotnie po takich akcjach ratował nas Williams, ale za trzecim razem nie miał już nic do powiedzenia i Kamburow dobrze obsłużony przez Błaszczykowskiego dał grekom prowadzenie do szatni. Druga połowa niestety mimo naszych starań wyglądała identycznie i ostatecznie musieliśmy pogodzić się z porażką, mimo że byliśmy ekipą przeważającą w tym spotkaniu.

 

Burton-Olympiakos 0:1

(Kamburov 43’)

Mom: Martin Kamburov – 9 (FC, Olympiakos)

 

 

 

18.10.2009

Premiership [9/38]: [4] Burton-Blackburn [12]

(Williams- von Schrowe, Oberg, Deschacht, Queudrue- Larsen, Magnussen, Hansen- Filipe Falardo- Dunne, Crawford)

 

Bardzo szybko udało nam się wyjść na prowadzenie, bo już w 26 sekundzie Larsen dograł przed pole karne do Magnussena, a Norweg mocnym podkręconym strzałem nie dał szans na skuteczną obronę Delgado. Po tej bramce nadal atakowaliśmy, ponieważ już niejednokrotnie tak małe prowadzenie wymykało nam się z rąk i traciliśmy punkty. W 27 minucie Falardo, który ostatnio ma nieco regres formy wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale i w takiej sytuacji nie potrafił strzelić bramki. W 45 minucie Portugalczyk stanął przed kolejną dobrą okazją, ale i tym razem góra był bramkarz gości. Na początku drugiej połowy stało się to co dzieje się praktycznie zawsze i to czego się obawiałem. Nic nie grający do tej pory przyjezdni wyprowadzili jeden atak, który natychmiast zakończył się wyrównującym trafieniem. Na całe szczęście udało nam się szybko odpowiedzieć. Skoro Falardo nie mógł się wstrzelić to chociaż dobrze dograł piłkę i po jego ostrym dośrodkowaniu, Dunne tylko dostawił głowę w odpowiednim momencie i z bliskiej odległości dał nam prowadzenie. W 77 minucie nasz młody Irlandczyk mógł zdobyć drugiego gola i zapewnić nam pewne zwycięstwo jednak w dobrej sytuacji posłał piłkę wysoko nad bramką. Ta zaprzepaszczona sytuacja zemściła się na nas w 83 minucie gdy po raz drugi na listę strzelców wpisał się Smith i tak jak się spodziewałem prowadząc po pierwszej połowie musieliśmy w drugiej zagrać na tyle źle by stracić dzisiaj punkty.

 

Burton-Blackburn 2:2 (1:0)

(Magnussen 1’, Dunne 58’-Smith 52’, 83’)

Mom: Dusan Djuric – 8 (MC, Blackburn)

Odnośnik do komentarza

No 2.75 mln, ale za to za bezcen sprowadziłem genialnego Dunne'a, który ma ledwie 18 lat, a już go wyceniają na 10 baniek (kupiony przypominam za raptem 200 tysięcy). Muszę częściej ufać własnym skautom, a nie sobie :P

 

 

 

 

 

 

21.10.2009

Puchar Ligi III runda: [PRM] Burton-West Brom [PRM]

(Williams- Vatansever, Toivio, Deschacht, Dimitriadis- James, Digard, Liden- Syvertsen- Ljungberg, Crawford)

 

W tym roku puchar ligi znowu traktuję jako najmniej ważne rozgrywki, mimo iż mamy przecież bronić tytułu. Wystawiłem więc rezerwowy skład przeciwko dobrze znanej nam ekipę West Brom, z którą uporaliśmy się rok temu w finale tego pucharu. Pierwsza połowa była bardzo nudna i nie potrafiliśmy nic konkretnego zdziałać w ofensywie. Gościom tez nie szło za specjalnie, ale tak nudne spotkanie uśpiło naszą czujność i w ostatniej akcji pierwszej części gry zaskoczył ans Carter. W drugiej połowie zamiast odrabiać straty zagraliśmy jeszcze gorzej i w fatalnym stylu pożegnaliśmy się z tymi rozgrywkami, w których przed rokiem byliśmy absolutną sensacją.

 

Burton-West Brom 0:3 (0:1)

(Carter 44’, Earnshaw 62’, Bellamy 68’)

Mom: Richard Chaplow – 10 (AMC, West Brom)

 

 

 

25.10.2009

Premiership [10/38]: [17] Wigan-Burton [5]

(Williams- von Schrowe, Oberg, Deschacht, Queudrue- Larsen, Magnussen, Hansen- Filipe Falardo- Dunne, Crawford)

 

Po świetnym początku sezonu ostatnio coś zgubiliśmy formę i gramy mocno przeciętnie dlatego tez liczyłem na odbicie się I pokazanie z dobrej strony w starciu z Wigan. Pierwsza połowa obfitowała w bramki co ucieszyłoby kibiców gdyby to ekipa gości głównie je zdobywała, ale na szczęście tak nie było. Strzelanie rozpoczął w ósmej minucie Dunne lecz po chwili banalną stratę popełnił von Schrowe, a piłkę zabrał mu Soldado i mierzonym strzałem w długi róg doprowadził do wyrównania. Musze postarać się o mocniejszą konkurencję na prawą stronę obrony dla niezagrożonego Szweda. Nim się obejrzeliśmy to poobijany Larsen mocnym strzałem dał nam prowadzenie i po chwili został razem z również utykającym Crawfordem, zmieniony. W 22 minucie było już 3:1, a piłkę do siatki z bliska wpakował Magnussen. Gospodarze nie zdążyli się otrząsnąć po kolejnym ciosie kiedy otrzymali następny, a głową swojego drugiego gola zdobył nasz wonderkid, Dunne. To jednak nie był koniec koszmaru Wigan, które w 41 minucie straciło Głowackiego, który otrzymał drugi żółty kartonik. W drugiej połowie oczywiście przeważaliśmy, a wielką chrapkę na bramkę miał Falardo, który zasypywał Fabiańskiego wieloma strzałami z dystansu, które jednak dobrze wyłapywał Polski bramkarz. W drugiej połowie mimo naszego naporu bramka padła tylko jedna i to w ostatniej minucie, ale najważniejsze jest to, że zdobyliśmy komplet punktów.

 

Wigan-Burton 1:4 (1:4)

(Soldado 10’-Dunne 8’, 25’, Larsen 13’, Magnussen 22’, 90’)

Mom: Jorgen Magnussen – 9 (Burton)

Odnośnik do komentarza

28.10.2009

Puchar UEFA faza grupowa [2/4]: [CZE] Slavia Praga-Burton [ENG]

(Bratbakken- von Schrowe, Oberg, Deschacht, Queudrue- Larsen, Magnussen, Hansen- Filipe Falardo- Dunne, Crawford)

 

Po utracie punktów z Olympiakosem, mimo iż byliśmy stroną przeważającą musieliśmy dzisiaj wygrać by móc jeszcze myśleć o awansie z grupy. Teoretycznie jesteśmy silniejsi, ale nazwiska nie grają zwłaszcza, że są to europejskie puchary i każdy chce w nich zaistnieć. Na dodatek gospodarze są dzisiaj faworytami więc jakąś tam jakość musza oni posiadać. Bardzo szybko umiejętności zabrakło im w defensywie, bo już w drugiej minucie Crawford dziecinnie założył siatkę obrońcy przeciwnika i strzałem praktycznie w środek bramki dął nam prowadzenie. Gospodarze nie zdążyli ochłonąć, a już 30 sekund później ich stratę piłki wykorzystał Falardo podwyższając wynik spotkania. Portugalczyk ponownie wpisał się na listę strzelców kwadrans później gdy po kontrataku lobem pokonał Seligę. W 26 minucie zdobyliśmy kolejnego gola, ale tym razem został on zdobyty z pozycji spalonej i na tablicy świetlnej wynik nie uległ zmianie. Gospodarze grali nieźle i szybko, ale w obronie to nie był ich dzień. Ich niezła dyspozycja pozwoliła im jeszcze przed przerwą zdobyć kontaktowego gola co miało podwyższyć nasza ostrożność w drugiej odsłonie. W 56 minucie było już po meczu gdy dobre uderzenie z rzutu wolnego Queudrue trafiło do siatki. Dziesięć minut później tym samym odwdzięczył się nam Jarolim również celnie trafiając z rzutu wolnego. W końcówce nasz rezerwowy bramkarz puścił trzeciego gola i dobrze, że w ofensywie byliśmy dzisiaj tak skuteczni. Zagraliśmy średnio w defensywie, ale najważniejszy jest dobry rezultat i ważne zwycięstwo w grupie.

 

Slavia Praga-Burton 3:4 (1:3)

(Svec 39’, Jarolim 67’, Dobes 90’-Crawford 2’, Filipe Falardo 3’, 17’, Queudrue 56’)

Mom: Andy Crawford – 9 (Burton)

 

 

 

Po tym spotkaniu dokonałem bardzo znaczącego wzmocnienia zespołu i w dniu 1 Stycznia zawita do nas zawodnik, którego nie trzeba nikomu przedstawiać, a dodatkowo jest to gracz, którego bardzo lubię. Jest nim Darijo Srna, którego wykupiliśmy z Szachtara za 10.5 miliona Euro. Przeciętna dyspozycja von Schrowe sprawiła, że potrzebowałem pewnego zawodnika na prawą stronę defensywy i jak tylko się dowiedziałem, że Chorwat chętnie do nas dołączy to od razu podjąłem negocjacje.

 

 

 

1.11.2009

[Premiership [11/38]: [3] Burton-Aston Villa [18]

(Williams- von Schrowe, Oberg, Deschacht, Queudrue- Larsen, Magnussen, Hansen- Filipe Falardo- Dunne, Crawford)

 

Aktualny v-ce mistrz Anglii w tym sezonie gra bardzo słabo I póki co znajduje się w strefie spadkowej. Nie wiadomo co jest przyczyną tak słabej formy jak skład z zeszłego sezonu pozostał praktycznie nienaruszony. Oczywiście tak jak się spodziewałem ich słaba dyspozycja nie miała przełożenia na potyczkę z nami i w 18 minucie po kontrataku wyszli oni na prowadzenie. Nie zdążyliśmy się pozbierać po pierwszym trafieni, a już chwilę później Richardson utonął w ramionach kolegów z zespołu, którzy gratulowali mu pierwszego w tym sezonie trafienia. Do gry mogliśmy wrócić w 28 minucie lecz Hansen nie wykorzystał trzeciego już w tym sezonie rzutu karnego. Dzisiaj w defensywie notowaliśmy mnóstwo strat co narażało nas na kontrataki i właśnie po takiej kontrze na początku drugiej połowy nasze marzenia na korzystny rezultat prysły niczym mydlana bańka. Festiwal błędów trwał najlepsze, a jego dopełnieniem była katastrofalna bramka puszczona przez Williamsa, który dał się przelobować z ponad 40 metrów. Przegraliśmy dzisiaj w bardzo słabym stylu i to z ekipą, która gra totalny piach w tym sezonie.

 

Burton-Aston Villa 0:4 (0:2)

(Steele 18’, 80’, Richardson 21’, Whittaker 62’)

Mom: Matt Steele – 10 (FC, Aston Villa)

Odnośnik do komentarza

Wbrew pozorom obronę mamy słabą jak na Premiership także takie występy będą się zdarzały :(

 

 

 

 

 

14.11.2009

Premiership [12/38]: [16] Charlton-Burton [4]

(Bratbakken- von Schrowe, Oberg, Deschacht, Queudrue- Larsen, Magnussen, Hansen- Filipe Falardo- Dunne, Ljungberg)

 

Po ostatniej kompromitacji u siebie chcieliśmy się podnieść, a okazja ku temu była dobra, ponieważ jechaliśmy do Londynu na spotkanie z Charlton, które jest jak najbardziej do ogrania. Mecz był bardzo wyrównany lecz o naszym zwycięstwie zadecydowały dwa ciosy zadane w pierwszej odsłonie w niewielkim odstępie czasowym. Gospodarzy było stać tylko na honorowe trafienie w drugiej połowie i to my wracaliśmy do domu z uśmiechami na twarzy.

 

Charlton-Burton 1:2 (0:2)

(Arshavin 62’-Deschacht 31’, Dunne 34’)

Mom: Olivier Deschacht – 8 (Burton)

 

 

 

19.11.2009

Puchar UEFA faza grupowa [3/4]: [ENG] Burton-Wisła Kraków [POL]

(Bratbakken- von Schrowe, Oberg, Deschacht, Queudrue- Larsen, Magnussen, Hansen- Filipe Falardo- Dunne, Crawford)

 

Zdecydowanym faworytem tej potyczki był solidny zespół z Krakowa, który godnie reprezentuje w ostatnich latach Polskę na arenie międzynarodowej teraźniejszy sezon jest pierwszym od czterech lat kiedy Biała Gwiazda nie awansowała do fazy grupowej Ligi Mistrzów co z pewnością chcą sobie powetować dobrym startem w Pucharze UEFA. Już w siódmej minucie Hansen zmarnował rzut karny i było to jego czwarte pudło w tym sezonie z jedenastu metrów. Niby on najlepiej wykonuje rzuty karne w drużynie, ale ostatnio coś słabo mu to wychodzi i musze rozpatrzyć zmiany w tej kwestii. Po naszym aktywnym początku spotkanie się wyrównało i Wisła stworzyła sobie trzy dobre okazje, ale dwukrotnie dobrze bronił Williams, a w 38 minucie starszy z braci Brożków zmarnował idealną sytuację. Ta niewykorzystana szansa zemściła się na przyjezdnych trzy minuty później kiedy to Falardo ładnym strzałem z dystansu dał nam prowadzenie. W 71 minucie Portugalczyk strzelił swoją drugą bramkę po dośrodkowaniu od Queudrue z rzutu wolnego. Po niezłym spotkaniu wygraliśmy 2:0 i znacząco przybliżyliśmy się do awansu z grupy.

 

Burton-Wisła Kraków 2:0 (1:0)

(Filipe Falardo 41’, 71’)

Mom: Filipe Falardo – 9 (Burton)

Odnośnik do komentarza

22.11.2009

Premiership [13/38]: [4] Burton-Chelsea [1]

(Williams- von Schrowe, Oberg, Deschacht, Queudrue- Larsen, Magnussen, Hansen- Filipe Falardo- Dunne, Crawford)

 

Chelsea to najlepsza obecnie chyba ekipa na świecie, która od pięciu sezonów nie schodzi z piedestału i zdobywa mistrzostwo Anglii, a na ławce tego zespołu siedzą takie nazwiska jak Ronaldinho czy Cambiasso. O dziwo to my pierwsi mogliśmy wyjść na prowadzenie, ale w 11 minucie Crawford źle złożył się do strzału i z kilku metrów kopnął daleko obok słupka. W odpowiedzi groźnie uderzał chyba najlepszy piłkarz młodego pokolenia na Wyspach, Allanson, ale Williams efektowną paradą zatrzymał tego szalenie uzdolnionego zawodnika by po chwili uczynić to po raz drugi. W 27 minucie moja defensywa w końcu pękła pod naporem „The Blues” i gości po uderzeniu piętą Allansona wyszli na prowadzenie. My próbowaliśmy się odgryzać rzadkimi kontrami, z których jednak nic nie wynikało. Druga połowa była już miernym widowiskiem. Graliśmy dobrze w obronie wreszcie zatrzymując ataki Chelsea, ale w ofensywie brakowało nam pomysłu na grę i spotkanie zakończyło się minimalnym aczkolwiek jak najbardziej zasłużoną porażką. Nadal nie możemy wygrać u siebie i na własnym stadionie cechujemy się najgorszym bilansem w lidze. Odwrotna sytuacja dotyczy natomiast meczów wyjazdowych gdzie miażdżymy konkurencję, ponieważ wygraliśmy wszystkie dotychczasowe spotkania.

 

Burton-Chelsea 0:1 (0:1)

(Allanson 27’)

Mom: Ashley Allanson – 8 (FC, Chelsea)

 

 

 

25.11.2009

Puchar UEFA faza grupowa [4/4]: [FRA] Lille-Burton [ENG]

(Williams- von Schrowe, Oberg, Deschacht, Queudrue- Larsen, Magnussen, Hansen- Filipe Falardo- Dunne, Crawford)

 

Fazę grupową kończyliśmy ciężkim spotkaniem z Lille I chciałem zanotować tutaj co najmniej remis by przed ostatnią kolejką, w której będziemy pauzować być w komfortowej sytuacji. Pierwsze kilkanaście minut to była gra głównie w środku pola. Z tego schematu wyłamali się gospodarze w 26 minucie kiedy to wykorzystali niedokładne wybicie piłki przez moją obronę, a konkretnie reprezentant polskiej młodzieżówki, Bąk, który pokonał w akcji sam na sam Williamsa. Na całe szczęście bardzo szybko wyrównaliśmy. Po rzucie wolnym potężnie z woleja huknął Oberg lecz Cullear wybronił ta bombę, ale wobec dobitki Falardo nie miał już nic do powiedzenia. W drugiej połowie odważniej zaatakowaliśmy i pierwsze efekty przyszły w 58 minucie kiedy to Dunne wypracował rzut karny. Tym razem do jedenastki nie podszedł już Hansen, a Larsen lecz i ten fatalnie strzelił w sam środek co nie sprawiło żadnych problemów bramkarzowi Lille. Kilka minut później to Falardo wypracował jedenastkę i tym razem Larsen już się nie pomylił dając nam prowadzenie. Niestety prowadzenia nie udało nam się utrzymać i po kontrataku straciliśmy gola. Dramat nadszedł jednak w doliczonym czasie gry gdy kolejny atak nas zaskoczył i przegraliśmy niemalże wygrane spotkanie przez co spadliśmy na drugie miejsce. W ostatniej kolejce pauzujemy, a aż cztery zespoły mają przed nią tyle samo punktów więc wystarcza dwa wyniki remisowe i odpadamy z europejskich pucharów przez takie frajerstwo jakie pokazaliśmy dzisiaj.

 

Lille-Burton 3:2 (1:1)

(Bąk 26’, Pereira 77’, Sotil 90’-Filipe Falardo 29’, Larsen 67’(k))

Mom: Nicholas Hansen – 8 (Burton)

Odnośnik do komentarza

Wiem właśnie też się o tym wczoraj zorientowałem… bronił Williams, a nie mogłem edytować już posta, ponieważ wstawiłem kolejny :/

 

 

 

 

 

28.11.2009

Premiership [14/38]: [15] Middlesbrough-Burton [4]

(Williams- von Schrowe, Oberg, Deschacht, Queudrue- Larsen, Magnussen, Hansen- Filipe Falardo- Dunne, Crawford)

 

Ekipa Middlesbrough ma naprawdę dobry atak w postaci Janczyk-Caracciolo więc musieliśmy zagrać dzisiaj uważniej w obronie niż podczas ostatnich spotkań by nie dopuścić ich do sytuacji bramkowych. Nasz as Dunne narzekał na zmęczenie, ale jeszcze w tym spotkaniu chciałem skorzystać z jego usług. Całkowicie go rozumiem, ponieważ ma zaledwie 18 lat, a w każdym meczu pracuje jak mrówka dzięki czemu jego wartość wynosi już 13 milionów Euro co bije na łeb innych zawodników z drużyny. Ta decyzja bardzo szybko mi się opłaciła, ponieważ Irlandczyk już w drugiej minucie wykorzystał podanie od Hansena i dał nam prowadzenie. Następnie bardzo dużą przewagę osiągnęła ekipa gospodarzy i tak było praktycznie do końca spotkania. Między słupkami natomiast szalał Williams, który po paru słabych występach wreszcie bronił tak jak przez ostatnie sezony co frustrowało napastników Middlesbrough. Dzięki takiej dyspozycji bramkarza mogliśmy się skupić na ofensywie, a przeciwnik nie radził sobie z naszymi kontratakami. To właśnie kontry pozwoliły nam jeszcze na zdobycie dwóch bramek i wygranie tego spotkania 3:0 mimo przytłaczającej przewagi przeciwnika.

 

Middlesbrough-Burton 0:3 (0:2)

(Dunne 2’, Filipe Falardo 29’, Crawford 57’)

Mom: Gareth Williams – 9 (Burton)

 

 

 

2.12.2009

Premiership [15/38]: [2] Liverpool-Burton [3]

(Williams- von Schrowe, Oberg, Deschacht, Queudrue- Larsen, Magnussen, Hansen- Filipe Falardo- Ljungberg, Crawford)

 

Mimo starcia z obecnym v-ce liderem postanowiłem zostawić w domu Dunne’a by trochę odpoczął, ale bałem się że konieczne może okazać się wysłanie go na krótki urlop. W piątej minucie przed niespodziewaną okazją stanął Ljungberg, ale sam Szwed nie spodziewał się, iż piłka wyląduje pod jego stopami i oddając sytuacyjny strzał zaledwie trafił w Kirklanda. W 12 minucie gospodarze wyszli n a prowadzenie. Z prawej strony udanie dryblował Ben Arfa po czym dokładnie wrzucił piłkę na głowę swojego partnera z ataku, Fryatta i było 1:0. W odpowiedzi aktywny Ljungberg uderzał głową, ale niestety nad poprzeczką. Liverpool osiągnął naprawdę dużą przewagę, ale głównie uderzał z dystansu co nie sprawiało trudności Williamsowi. W 39 minucie uśpiliśmy czujność rywala i Crawford posłał daleką piłkę, którą opanował Falardo, spojrzał na wysuniętego bramkarza i z narożnika pola karnego techniczną podcinką doprowadził do remisu. Druga odsłona zaczęła się oczywiście od ataków Liverpoolu, które bardzo szybko za sprawą rajdu Duffa dały im ponowne prowadzenie. My jednak tak łatwo nie składaliśmy broni chociaż grało nam się bardzo ciężko. W 68 minucie w pole karne została dostarczona piłka. Opanował ją Syvertsen i wycofał kilka metrów na środek pola karnego gdzie Falardo już po raz drugi w tym spotkaniu doprowadził do wyrównania. Ostatnie minuty to szturm rywala, który mimo dobrych prób Messiego i Fryatta nie zdołał pokonać Williamsa, a my zanotowaliśmy bardzo dobry rezultat na trudnym terenie jakim jest Anfield Road.

 

Liverpool-Burton 2:2 (1:1)

(Fryatt 12’, Duff 51’-Filipe Falardo 39’, 68’)

Mom: Matty Fryatt – 9 (ST, Liverpool)

Odnośnik do komentarza

5.12.2009

Premiership [16/38]: [3] Burton-West Ham

(Williams- von Schrowe, Oberg, Deschacht, Queudrue- Larsen, Magnussen, Hansen- Filipe Falardo- Ljungberg, Crawford)

 

Na własnym stadionie gramy fatalnie w tym sezonie notując tylko jedno zwycięstwo I będąc najgorszą drużyną spośród wszystkich w Premiership na własnym obiekcie. Nasza wysoka pozycję zawdzięczamy kapitalnej postawie na wyjazdach, a dzisiaj mimo przemęczenia Dunne’a chcemy wreszcie sięgnąć po komplet punktów przed własną publicznością. Spotkanie było wyrównane, a obydwie ekipy raczej nie kwapiły się do licznych ataków. W pierwszej połowie jedyną bramkę zdobył Ljungberg, którego w przerwie musiałem ściągnąć z boiska i wprowadzić zmęczonego Dunne’a. Irlandczyk nic sobie jednak ze swojego zmęczenia nie robił i raz za razem ośmieszał obronę przeciwnika aż wreszcie po solowej akcji ustalił wynik spotkania na 2:0. Genialny piłkarz!

 

Burton-West Ham 2:0 (1:0)

(Ljungberg 17’, Dunne 69’)

Mom: Darren Dunne – 9 (Burton)

 

 

 

Przed kolejnym ligowym spotkaniem grały grupy w Pucharze UEFA. Niestety stało się to czego obawiałem czyli bramka stracona w ostatnim meczu z Lille w doliczonym czasie gry pozbawiła nas awansu. Wisła Pewnie ograła Slavię i tak jak się spodziewałem awansowała z pierwszego miejsca, a Olympiakos umówił się na remis z Lille i obydwie ekipy zagrają dalej. Nasza przygoda z europejskimi pucharami nie trwała więc zbyt długo, ale pretensje możemy mieć tylko do siebie. Z Olympiakosem dominowaliśmy, ale przegraliśmy, a z Lille nie potrafiliśmy zdobyć punktu prowadząc na kwadrans przed końcem 2:1. Jeżeli uda się awansować za rok do pucharów to te cenne doświadczenia będą nam bardzo przydatne.

 

 

 

12.12.2009

Premiership [17/38: [8] Portsmouth-Burton [3]

(Williams- von Schrowe, Oberg, Deschacht, Queudrue- Larsen, Magnussen, Hansen- Filipe Falardo- Crawford, Syvertsen)

 

Beniaminek z Portsmouth podobnie jak my w tym sezonie póki co jest objawieniem rozgrywek. Ja natomiast postanowiłem wysłać na urlop przemęczonego Dunne’a, które nawet regularnie trenując z zespołem nie może w pełni się zregenerować. Tydzień wolnego powinien mu dobrze zrobić. Jest to dla nas wielkie osłabienie w ataku lecz mam nadzieję, że uda się go jakoś zastąpić. Gospodarze w przeciwieństwie do nas nie dokonali jakichś pokaźnych wzmocnień i występują praktycznie w tym samym składzie co w poprzednim sezonie w Championship. Gospodarze grali dzisiaj bardzo dobrze i szybko, a szczególnie Mbesuma, który raz za razem próbował pokonać Williamsa jednak z reguły pudłował. My graliśmy słabo na tle przeciwnika dlatego też wymęczony remis 1:1 uważam za dobry rezultat.

 

Portsmouth-Burton 1:1 (1:1)

(Lua Lua 67’-Filipe Falardo 14’)

Mom: Andy Reid – 8 (AML, Porstmouth)

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...