Skocz do zawartości

Trochę tego i trochę tamtego...


Iwabik

Rekomendowane odpowiedzi



Football Manager 2014 14.3.1;
Baza danych: mała + modyfikacje, wersja domyślna;
Ligi:Anglia (1-2), Polska (1-2), Francja (1-2), Hiszpania (1-2), Niemcy (1-2), Portugalia (1-2), Włochy (1-2);
Wyłączone pierwsze okienko, zasłonięte atrybuty;




Po niespodziewanie szybkim końcu mojej poprzedniej kariery zastanawiałem się, gdzie i kim zacząć kolejną. Nie mogłem się zdecydować, o co chcę walczyć: o mistrzostwo, utrzymanie czy awans. Wtedy wpadłem na pomysł, aby połączyć to wszystko. Poprowadzę więc 3 zespoły: jeden walczący o mistrzostwo, drugi o utrzymanie, a trzeci o awans. Wydaje mi się, że dzięki takiemu zabiegowi kariera będzie ciekawsza, ale zobaczymy jak to wyjdzie. Nie ukrywam, że pomysł ten częściowo zaczerpnąłem od jmk. Mam nadzieję, że nie będzie miał mi tego za złe.


Zespoły, które poprowadzę to Real Valladolid, Arsenal i Bochum. Krótko o wyborze tych, a nie innych zespołów. Do Valladolid mam sentyment, bo był to pierwszy zespół, którym rozegrałem dłuższą karierę w serii FM, a Arsenal to obecnie mój ulubiony angielski zespół (pod uwagę brałem jeszcze oba kluby z Liverpoolu, ale jednak sympatia do Kanonierów zwyciężyła). Bochum wybrałem losowo, gdyż chciałem grać w 3 różnych krajach, a Niemcy wydają się ciekawym kierunkiem (i jeżeli mam być szczery, to kompletnie mi nieznanym, wątpię abym potrafił wymienić wszystkie drużyny z Bundesligi, a tym bardziej z 2. Bundesligi). Chyba jasne jest, który zespół o co będzie walczył ;)


PS

Jeżeli dobrze zrozumiałem zasady, to mogę już otworzyć nowy temat, jeśli nie to przepraszam za

Odnośnik do komentarza
Składu Arsenalu przedstawiać nie ma sensu, uważam że każdy powinien go znać. Napiszę tylko, że planuję grać formacją 4-1-1-3-1, a moimi głównymi celami transferowymi będą napastnik oraz defensywny pomocnik.


Przedstawię za to kadry dwóch pozostałych zespołów, a zacznę od Valladolid.




zvLsFCa.png



Z trójki bramkarzy najlepszy wydaje się być Marino i to on zagra największą ilość meczów. Jaime’go pamiętam jeszcze z poprzedniej rozgrywki, a Rodrigo to jakiś żart.


Choć na środku obrony może grać więcej niż 3 zawodników, głównie na tej pozycji będę wystawiał dwóch z trójki No-Barmettler-Rueda. W styczniu prawdopodobnie ktoś dołączy do tej formacji. Najsłabszy wydaje się Fran No, ale bądźmy szczerzy, nikt z nich nie prezentuje wygórowanego poziomu. Kandydatem nr. 1 do gry na prawej obronie jest Serb Rukavina, choć Baraja też dostanie swoje szanse. Baraja jest usposobiony bardziej defensywnie niż Rukavina. Wypożyczony Garcia wydaje się być najgorszy z tej trójki. Sytuacja lewej obrony jest analogiczna do tej na prawej obronie. Pena jest usposobiony defensywnie, a Marokańczyk Bergdich - ofensywnie. O tym kto zagra decydować będzie prawdopodobnie (poza formą, oczywiście) klasa przeciwnika i sposób, w jaki będę chciał dany mecz rozegrać.


Pozycja defensywnego pomocnika jest silnie obsadzona. Marc to nominalny środkowy obrońca i tam powinien spisywać się najlepiej, ale ja potrzebuje go na defensywnym pomocniku. Przynajmniej do styczniowego okienka. Doświadczony Rubio również prezentuje się co najmniej dobrze. Alvaro jest lepszy, jeśli chodzi o rozegranie piłki i grę do przodu. Na pozycji środkowego nie mam komfortu, jaki lubię - po dwóch zawodników na jedną pozycję, a zakładam grę dwoma środkowymi pomocnikami. W razie wypadku zagrać tutaj może któryś z ofensywnych pomocników lub Rubio. Rossi jest wypożyczony z Juve.


Lepszy z dwójki ofensywnych pomocników wydaje się być Oscar, aczkolwiek różnice między tymi dwoma panami są tak małe, że o miejscu w pierwszym składzie decydować będą detale. Podstawowa różnica jest taka, że Oscar jest lepszy w powietrzu. Poza tym - Perez to młodsza wersja Oscara. Może wyda Wam to się dziwne, ale postanowiłem wyłączyć prawe skrzydło z gry na rzecz jednego pomocnika. Żaden z zawodników nie wysokiego poziomu, ale co począć? Rama jest beznadziejny, więc walka o miejsce w składzie rozstrzygnie się pomiędzy Ebertem i Omarem. Najlepszymi napastnikami są paradoksalnie ci najmniej warci. Guerra jest dobrym napastnikiem, tak jak i Manucho. Niestety, obaj są już wiekowi. Nie zmienia to faktu, że ich młodsi koledzy do niczego się nie nadają i muszę pozbyć się ich jak najszybciej, bo czterech napastników nie jest mi do niczego nie potrzebnych.




W następującym okienku skupię się głównie na formacjach defensywnych (oś i dp), ale też postaram się ściągnąć porządnego skrzydłowego. Plany te oczywiście mogą się zmienić, bo kolejne okienko dopiero za pół sezonu. Będziemy grać ustawieniem 4-1-2-2-1.




______________________________________________________________




pFMGhBj.png



Wybór bramkarza będzie prosty, bo jest tu jeden poważny kandydat - Andreas Luthe. Na dwóch pozostałych szkoda słów.


Środkowa część obrony obsadzona jest bardzo dobrze. Doświadczeni Maltritz i Butscher będą podstawowymi zawodnikami. Niewiele gorszy od Marcela jest Sinkiewicz - Niemiec z polskimi korzeniami. Najsłabszy z czwórki środkowych obrońców jest Jungwirth, ale on ma szansę jeszcze się rozwinąć. Zdecydowanie lepszym z dwójki lewych obrońców jest wypożyczony z Herthy Bastians, a na prawej obronie grać będzie doświadczony Freier. Freier jest nominalnym skrzydłowym, ale że jest jedynym skrzydłowym w klubie, to wykorzystam jego uniwersalność i będę wystawiał go na prawej obronie.


Wszyscy defensywni pomocnicy są słabi. Najwięcej będzie grał najbardziej perspektywiczny z nich - Zahirovic. W klubie mam 3 środkowych pomocników. Dwóch z nich jest całkiem niezłych. Problem jest jednak taki, że nie mam ofensywnych pomocników, ani skrzydłowych i potrzebuję aż 3 środkowych pomocników. Grać będzie zatem musiał Bulut, który jest zdecydowanie za słaby.


Na deficyt napastników narzekać nie mogę. Dysponuje trzema niezłymi snajperami i jednym słabym. Ilso, mimo nienajgorszym umiejętności, nigdy killerem nie był. W 175 meczach zdobył tylko 38 bramek. Paradoksalnie najlepszy stosunek bramek do meczów ma najgorszy z czwórki napastników. Wybór będzie zatem trudny.



Problemem Bochum jest przestarzała kadra oraz brak graczy stricte ofensywnych. W kolejnych okienkach postaram się sprowadzić ofensywnych pomocników i skrzydłowych, chyba że wariant 4-1-3-2 będzie działał dobrze. Walczymy o awans!


Odnośnik do komentarza

Przygotowania do sezonu w Niemczech były bardzo krótkie. W niecały miesiąc rozegraliśmy 4 sparingi, wszystkie wygraliśmy w niezłym stylu. Ligę rozpoczęliśmy jednak bardzo pechowo. Mimo ogromnej przewagi przegraliśmy u siebie 0:1 z Sandhausen. Z każdym kolejnym meczem było już lepiej. W kolejnej kolejce zmierzyliśmy się z Karlsruhe. Mecz ten wygraliśmy 2:0. Pomiędzy tym meczem, a kolejnym ligowym starciem graliśmy w DFB Pokal. W 1. rundzie gładko ograliśmy Magdeburg (3:0). W kolejnych 4 ligowych kolejkach trzykrotnie wygrywaliśmy i raz zremisowaliśmy. Graliśmy bardzo dobrze, więc dużą sensacją była wyjazdowa porażka (1:2) z broniącym się przed spadkiem Ingolstadtem. W kolejnych ośmiu kolejkach wrzuciliśmy 5. bieg. Straciliśmy tylko 4 punkty i 2 bramki. Strzeliliśmy bardzo dużo bramek, np. z Frankfurtem wygraliśmy aż 7:1! Ważne były zwycięstwa z bijącymi się o awans Koln i 1860 Monachium (odpowiednio - 1:0, 3:0). W międzyczasie zagraliśmy w 2. rundzie DFB Pokal. Naszym rywalem było pierwszoligowe HSV. Broniliśmy się bardzo dobrze, ale pod koniec postanowiłem zaatakować. Wtedy w ostatniej minucie goście wyszli z kontrą, która zakończyła się bramką Zhi Gina.

 

Czołową postacią okazał się być Freier. W 15 meczach gracz ten osiągnął bardzo wysoką średnią (7.71) oraz zaliczył 5 asyst i 3 bramki. Przypominam, że gra on na prawej obronie! Najlepiej strzelał Ilso, Duńczyk zdobył 9 bramek. Wiem że taka liczba dupy nie urywa, ale jest całkiem nieźle. Jest jeszcze lepiej, gdy dodamy do tego 6 asyst Duńczyka. Taką samą liczbę ostatnich podań ma Tasaka.

 

 

1rYNkkR.png

 

 

IXNWcUo.jpg

Odnośnik do komentarza

Dzięki.

 

 

Okres przygotowawczy w Hiszpanii, a konkretniej w Valladolid minął dobrze, nawet bardzo dobrze. W trakcie sparingów udało się m.in. ograć taką firmę, jak PSG. Były to pracowite dwa miesiące, w trakcie których rozegraliśmy 8 sparingów. Przegraliśmy tylko jeden - z Barcą. Ligę zaczęliśmy od porażki 0:2 z Athletic Bilbao. Później było już lepiej, bo w kolejnych trzech meczach wzbogaciliśmy się o 7 punktów. Uległy nam Elche i Villarreal, a z Getafe zremisowaliśmy. Dobre złego początki - w 6 następnych meczach nie zdobyliśmy ani jednego punktu. Strzeliliśmy dwie bramki. Dwukrotnie przegrywaliśmy 1:2, po 3 bramki wbiły nam Atletico i Levante. Wyjazd na Camp Nou zakończył się masakrą - 0:6. Nasza gra wyglądała paskudnie. Zawiązanie jakiejkolwiek akcji przypominało nieziemskie katorgi. Valladolid jest jednak zmienne. Tak samo, jak wcześniej przeistoczyliśmy się w chłopca do bicia, tak później niespodziewanie zaczęliśmy wygrywać. Miejsce miała świetna passa - 5 meczów bez porażki! Okazaliśmy się lepsi od Rayo, R. Sociedad oraz notującej beznadziejny start Valencii, która ostatecznie nabrała rozpędu. Remisy padły w meczach z Osasuną i Almerią. Żebyście nie myśleli, że było tak pięknie - musieliśmy jeszcze udać się na Santiago Bernabeu. To, co tam się wydarzyło można wyrazić jednym słowem - rzeź! Spotkanie zakończyło się wynikiem 7:0 dla Królewskich. Na osłodę przyszło nam zwycięstwo 3:0 w 1. meczu 4. rundy Copa del Rey.

 

Najjaśniej świecącym punktem Valladolid był Sastre. 27 letni Hiszpan w 15 meczach zdobył 2 bramki i 4 asysty. Niby nie jest to piorunujący wynik, ale dał nam prawie połowę wszystkich bramek, które zdobyliśmy! A jest ich aż 13.Troje zawodników strzeliło po 3 bramki - Manucho, Guerra i niespodziewanie Alvaro Rubio. Bardzo słabo grała obrona, na mecz traciliśmy średnio 2 bramki.

 

 

lAVdI6Y.png

 

jwmsSiS.jpg

Odnośnik do komentarza
Postanowiłem przejść na narrację trzecioosobową, ponieważ dziwnie mi się opisywało trzy różne drużyny w 1. osobie.




Arsenal miał najsłabszy okres przygotowawczy ze wszystkich trzech drużyn. Spośród 7 sparingów Kanonierzy wygrali tylko cztery. Dwa z nich grali z drużynami juniorskimi, a pozostałe dwa z z drużynami z bardzo niskich lig. Lepsze od drużyny z północnego Londynu okazały się dwie włoskie drużyny - Juve i Milan. Sparingi nijak się jednak miały do sezonu właściwego. Arsenal rozpoczął BPL od trzech zwycięstw - z Crystal Palace, S'oton i Aston Villą. W międzyczasie drużyna Johna Spence'a wywalczyła sobie awans do Champions League wygrywając 9:2 w dwumeczu z RB Salzburg. W grupie dolosowano im Olympiacos, Celtic i... Juve, nadarzyła się więc okazja, aby zemścić się za porażkę w meczu towarzyskim. Pierwszej porażki Kanonierzy doznali w meczu na Emirates z Chelsea Mourinho. Mourinho udowodnił, że jest mistrzem niesprawiedliwych wygranych - The Blues wygrali 1:2, mimo że byli o zespołem gorszym, a Arsenal stworzył sobie 2 stuprocentowe sytuacje i 6 dobrych. Piłkarze Spence'a perfekcyjnie realizowali plan na ten mecz - wyłączyli z gry Matę i Hazarda. Hiszpan nie zagrał ani jednej dobrej piłki, a kopany po kostkach Hazard miał bardzo szybko dosyć tego meczu - beznadziejna celność podań, zerowa celność dośrodkowań. Zabrakło szczęścia i skuteczności. Fazę grupową Champions League Arsenal zaczął od wygranego 3:2 meczu w Szkocji. Co się nie udało z Cheslea, udało się na Etihad. Choć styl nie był najlepszy, wynik był bardzo dobry. Kluczem do zwycięstwa było zneutralizowanie Toure i Aguero oraz odcięcie Negredo od wrzutek. Efekt był wyśmienity. Żaden z napastników The Citizens nie miał nawet jednej dobrej sytuacji, mimo znacznego posiadania piłki. Negredo nie oddał nawet jednego strzału! Dwie kolejki później niespodziewanie lepsze od Kanonierów okazało się... Stoke. Kilka dni później w Londynie Arsenal rozgromił Olympiacos 6:0. Dobra forma została przeniesiona na mecz z Newcastle, zakończony wynikiem 5:1 dla Kanonierów. Po tym spotkaniu zwolniony został ówczesny szkoleniowiec Srok - Alan Pardew. W kolejnej kolejce na Emirates nie udało się ograć Evertonu, mimo znacznej przewagi. Poważny sprawdzian czekał Londyńczyków 4 dni później. Na ich boisko przyjeżdżał mistrz Włoch - Juventus. Egzamin został zdany na 5 z plusem. Napastnicy Starej Damy byli całkowicie pozbawieni podań - z wyjątkiem jednej sytuacji, w której Llorente uciekł Mertesackerowi. Na szczęście dobrze bronił Łukasz Fabiański. Nie poszalał też Pirlo, który podania wymieniał głównie przy środkowej linii boiska. Antonio Conte nie wyciągnął żadnych wniosków z tej porażki. Mimo 860 podań w meczu rewanżowym gracze z Turynu nie wypracowali sobie ani jednej 100% sytuacji. Piłkarze Spence'a mieli szczęście i zdobyli bramkę po rzucie rożnym, która zapewniła im zwycięstwo w grupie LM. W międzyczasie stracili jednak punkty w meczu ze Swansea, ale przeszli za to do kolejnej rundy Capital One Cup. Od remisu z Walijczykami do spotkania z Man Utd Arsenal zdobył komplet punktów. Mecz z Czerwonymi Diabłami podsumuję obrazkiem - link. Porażka ta podłamała Kanonierów, przez co ponieśli kolejną - tym razem z Fulham... Na osłodę dodam, że grupę LM wygrali z kompletem punktów, co nie udało się żadnemu innemu zespołowi w tej kampanii.


Czego zabrakło? Może to zabrzmieć niedorzecznie, bo Giroud zdobył 25 bramek w 24 meczach i ma najlepszą średnią w drużynie, ale brakującym czynnikiem był napastnik. Owszem, Francuz udowodnił, że potrafi zdobywać bramki, ale zawdzięcza to głównie skrzydłowym - większość bramek zdobył po uderzeniach piłki głową (co nie jest zaskoczeniem). Z piłką przy nodze spisuje się słabo. Dodatkowo jego współpraca z mózgiem zespołu, Ozilem, wygląda mizernie. Z 16 asyst Niemca może jedna czy dwie był podaniami do Girouda.



3sKUq1Q.jpg


ED1nWVO.jpg


Vx40qgN.png

Odnośnik do komentarza
Żem się rozpisał :o
Sezon najszybciej pędzi w Anglii, więc tym krajem się zajmiemy. Arsenal ma się dobrze, a nawet przybrał na jakości. Zarząd klubu z Londynu pożegnał się ze sporą kwotą, ale na biedę narzekać nie może - w klubowej kasie ponoć wciąż jest ponad 100 mln euro! Jako pierwszy z Emirates przywitał się... Diego Costa! Brazylijczyk z hiszpańskim paszportem kosztował nie małą fortunę, bo aż 45 mln euro. W takim wydaniu kwota wygląda okazale, ale nieoficjalne źródła podają, że 20 mln rozłożone jest na 4 lata, a 5 mln Atletico dostanie po 50. bramce Costy w barwach Arsenalu. Niemniej jednak, kwota jest spora. O konflikcie Spence'a z Gibbsem media donosiły już jakiś czas temu. Oficjalnego oświadczenia nie było ani ze strony piłkarza, ani menedżera. Coś jednak było na rzeczy, bo niespełna tydzień po otwarciu okienka Kieran zmienił klub na Southampton. Kanonierzy zarobili na nim przyzwoitą sumkę - 12 mln euro. Dwa dni później Londyn pożegnał też inny obrońca - Jenkinson. Za Anglika Manchester City zapłacił ok. 8 mln euro. Nie pytajcie mnie o cel tego transferu, Carl od razu został przerzucony do rezerw The Citizens. Odeszło dwóch obrońców, to dwóch musiało przyjść. Doświadczonego Sagne zastępować będzie Danilo, a zmiennikiem Monreala będzie Jonathan Silva. Za Brazylijczyka Porto otrzymało 20 mln euro, z czego 15 otrzyma w miesięcznych ratach w 4 lata. Koszt transferu Silvy wynosił ok. 5 mln euro i był pokryty z góry. Największym minusem tych zakupów był fakt, że ani Danilo, ani Costa nie mogli grać w Lidze Mistrzów.
Okres zimowo-wiosenny był dla Kanonierów pięknym snem. Świetna passa zaczęła się w opisanym już meczu z Olympiacosem i trwała przez kolejne 10 meczów we wszystkich rozgrywkach. Droga do finału Capital One Cup była trudna. Przeszkodami byli dwaj giganci - Man Utd i Chelsea. W ćwierćfinale Kanonierom udało się wziąć odwet za ligową porażkę i w skrajnie rezerwowym składzie ograć United 2:1. Dwumecz z Chelsea rozstrzygnął się na Emirates. Po dobrym meczu The Gunners wygrali 4:0 i zapewnili sobie bilety na finał, a tam czekało Fulham. Rywal okazał się dużo słabszy i w większości rezerwowym składzie zespół Spence'a zdobył to trofeum. Pierwsze od wielu lat!
Występy w FA Cup również wyglądają całkiem dobrze. O dwóch pierwszych meczach nie ma co mówić. W 6. rundzie tego pucharu Arsenal mierzył się z Evertonem. Kanonierzy nie potrafili ograć The Toffees w dwóch ligowych starciach, więc wygrana w rezerwowym składzie cieszyła podwójnie. Nie wiadomo jeszcze z kim zagrają w półfinale - na pewno z kimś z dwójki ManU - Swansea.
Kolejne 11 ligowych kolejek to bajka - 10 wygranych, 1 remis. Kibice The Gunners najgłośniej świętowali wygraną 2:1 w Derbach Północnego Londynu rozgrywanych na Emirates. Mecz z S'oton był pierwszym, w którym Diego Costa wystąpił w podstawowym składzie. Debiut miał pozornie bajeczny, bowiem zakończony hattrickiem. Świetny występ Brazylijczyk (czy może już Hiszpan?) okupił jednak kontuzją, wykluczającą go z gry na 4-5 tygodni. Remis z Citizens był osobistym triumfem Spence'a - jego drużyna od 24. minuty grała w 10 po brutalnym faulu Artety na Silvie. Mimo to Kanonierzy w niczym nie ustępowali krezusowi z Manchesteru, choć podobnie jak w pierwszym meczu - posiadanie piłki było znaczącą na korzyść ekipy z niebieskiej części Manchesteru. Kilka dni później miejsce miał inny trudny bój - wyjazd na Stamford Bridge. Dodatkowym utrudnieniem była ilość niedostępnych graczy - nie udało nawet skompletować się ławki rezerwowych, na której znalazło się 5 zawodnik, w tym jeden junior! Z braku innych opcji np. na prawej obronie zagrać musiał Vermaelen. Belg, podobnie jak cała drużyna, spisał się świetnie, a wynik 3:0 w pełni zadowalał przyjezdnych. Everton ma szansę zostać jedyną drużyną, z którą Arsenal w tym sezonie nie wygrał - w pierwszym meczu padł remis 1:1, a w drugim 0:0. Beznadziejna postawa z meczu z The Toffees przeniosła się na dwa kolejne mecze - sensacyjnie przegrany 2:3 z Norwich i pojedynek z PSG, o którym za chwilkę. Po 30 kolejkach Arsenal lideruje w tabeli. Wszystko może się jednak zdarzyć, gdyż 2. Chelsea ma tylko 4 punkty straty.
W 1/8 Ligi Mistrzów los przydzielił Kanonierom rywala z górnej półki - francuskie PSG. Pierwszy mecz, rozgrywany na Parc de Princes, zakończył się wygraną 2:1 Arsenalu, choć pierwsza połowa zapowiadała całkiem co innego. Analiza rywala okazała się nietrafiona, do czego Spence przyznał się po drugim meczu, wszystko trzeba było zmieniać w trakcie. W drugiej części jednak rywal został zneutralizowany, a obie ekipy zamieniły się miejscami. Nieustające ataki Arsenalu długo nie dawały rezultatu - głównie za sprawą bezproduktywnego Girouda. Spence zaryzykował - na ostatni kwadrans na boisko wszedł rozgrywający 3. czy 4. mecz w sezonie Bendtner. Takie posunięcie zaskoczyło każdego, chyba nawet samego Duńczyka. Na pewno nie spodziewał się tego Laurent Blanc. Bendtner został bohaterem spotkania - w ostatnie 10 minut zdobył dwie bramki! Podobnie jak w pierwszym meczu, tak i w drugim szkoleniowiec Arsenalu nie trafił z taktyką - Arsenal grał fatalnie w defensywie, błędy popełniało większość obrońców. Skutkiem takiej postawy defensywy były trzy bramki Paryżan. Mecz był pełen dramatyzmu - gdy w 50. minucie Giroud zdobył bramkę na 2:2, stadion wybuchł z radości. W radosnych nastrojach kibice byli przez 12 minut. Po tak krótkiej chwili Fabiański musiał raz jeszcze wyjmować piłkę z siatki. Kolejny raz dał o sobie znać brak skuteczności, w meczu tym nie powinno być krzty emocji! Kanonierzy mieli SIEDEM 100% sytuacji! Dramatyzmu było jednak mnóstwo. Kibice, którzy wcześnie stracili wiarę i opuścili stadion musieli pluć sobie w brodę. Na 4 minuty przed końcem spektaklu kibice ubrani na czerwono mogli wrzasnąć raz jeszcze z radości. Możliwość tą dał im Santi Cazorla, który wykorzystał płaską, ostrą wrzutkę Wilshere'a. Gdy opadła już radość, można było obejrzeć losowanie ćwierćfinałów. Tam los był łaskawszy i jedna z par wygląda tak: Benfica - Arsenal.
Jako że opisane miesiące były bardzo szczęśliwe dla wszystkich związanych z klubem, trudno jest znaleźć zawodnika, który zawiódłby oczekiwania. Ogromną rewelacją jest Giroud, który w 49 meczach (36 od 1. minuty) zdobył 46 bramek! Dodatkowo dołożył do tego 14 asyst, Arsenal zawdzięcza mu zatem 60 bramek, a to jeszcze nie koniec sezonu! Kto by się tego spodziewał po Francuzie? Nawet z moim uprzedzeniem do odgrywających jestem pewien podziwu dla tego zawodnika, podobnie jak Spence, który nie raz chwalił go w mediach. Jako rozczarowanie mogę jedynie wynotować... Diego Costę. Napastnik 6 z 12 tygodni spędził w gabinecie lekarza.

fQryBfN.png

 

6VJ4NWi.jpg

Odnośnik do komentarza

Valladolid w zimowym okienku nie poczyniło żadnych ruchów transferowych. Powód? Brak pieniędzy.

 

Historię Valladolid zakończyliśmy na meczu pucharowym z Alcorcon wygranym 3:0. Któż by się spodziewał, że za tydzień to samo Valladolid przegra z tym samym Alcorcon aż 0:4? No chyba nikt, ale Pucelanos lubią zaskakiwać swoich kibiców.

 

Po całkiem dobrym początku sezonu kibice Valladolid uwierzyli, że klub nie będzie musiał bić się do ostatniego gwizdka o utrzymanie. Co mecz kolejna grupa kibiców traciła jednak na to nadzieję. W 9 kolejnych meczach (włączając mecze z Osasuną i Realem) kopacze Vicente Collerry (trener Valladolid) zdobyli... 0 bramek. Ten dostojny dorobek dał aż 2 punkty. Pechowcy, którzy zremisowali z Valladolid, to Osasuna oraz Espanyol. Seria 9 meczów bez bramki została nowym rekordem klubu - wstyd. Paskudną passę udało się przerwać 9.2.2014 w meczu z Elche. Wygrana 2:0 pozwoliła na chwilę odetchnąć, a pętla zaciskająca się na szyi Colerry nieco się rozluźniła. Drużna ze stolicy Kastylii i Leónu bardzo łatwo przestawia się z trybu przegrywania na tryb walki jak równy z równym z niemal każdą drużyną La Liga. Tak też było i po ograniu Elche. Oczywiście nawiązanie walki z takimi ekipami jak Atletico czy Barcelona graniczy z cudem, ale te dwie porażki nie zmieniają faktu, że w 7 spotkaniach konto Valladolid zasiliło 13 punktów. To o 5 mniej niż w pierwszych 15 kolejkach. Za ogromny sukces należy uznać pokonanie 4. Sevilli na jej terenie. Wszystko co ma początek, ma też koniec (z wyjątkiem półprostej) - Valladolid z przegranego 0:2 meczu z R. Sociedad to już Valladolid, które nie zdobyło bramki w 9 kolejnych spotkaniach. Walka o utrzymanie będzie fascynująca!

pLsI94S.png

 

cWYJVxK.jpg

Odnośnik do komentarza

Bochum, podobnie jak Valladolid, nie zasilił żaden nowy piłkarz. Powód podobny: brak pieniędzy, ale też i nie było potrzeby sprowadzania nowych graczy.

 

W 2. Bundeslidze nudy. Po 15. kolejce przewaga Bochum nad 2. drużyną wynosiła dwa punkty. Różnica punktowa systematycznie rosła. Fantastycznie grające Bochum nie miało w lidze godnego przeciwnika. Problemów Der VfL nie sprawili nawet rywale w walce o awans - pewne 3:0 z Union Berlin oraz 2:1 z 1860 Monachium. Na 10 kolejek przed końcem sezonu można było już odczuć znużenie sezonem. Grające do tej pory świetny futbol Bochum spuściło z tonu. Skutkiem tego były dwa remisy pod rząd - z Ingolstadtem oraz Furth (oba 1:1). Nikt się tym jednak nie przejmował, bo przewaga nad ekipą pościgową była tak wyraźna, że już na początku marca kibice byli pewni, co do mistrzostwa 2. Bundesligi. Najbardziej na koniec sezonu czekał chyba jednak klubowy księgowy. Dług ciągle rósł, pod koniec sezonu było to prawie 4 mln euro. Kwota za zwycięstwo w lidze wynosiła ponad 11 mln euro, więc wszystkie problemy finansowe znikły wraz z końcowym gwizdkiem sędziego w meczu z Dreznem. Świetny sezon Der VfL!

 

 

mP586Nv.png

 

8Y7pdjF.jpg

Odnośnik do komentarza

Końcówka sezonu w Hiszpanii była niezwykle emocjonująca. Ciekawie było nie tylko w czubie tabeli, gdzie bez niespodzianek walczyła Barcelona z Realem, ale też i w jej dole. Być może walka o utrzymanie była nawet bardziej elektryzująca?

 

Po porażce z Sociedad przyszły cztery kolejne. Można je jednak wytłumaczyć, bo rywale byli z górnej połowy tabeli. Nie zmienia to jednak faktu, że po tej serii Valladolid znalazło się kreską z 3 punktami straty do 17. Malagi. Los był jednak łaskawy i na koniec sezonu Pucelanos grali z rywalami z dolnej części tabeli. Dzięki temu zaczęli wielką ucieczkę z 18. miejsca. Dzięki dwóm bramkom Javiego Guerry i jednej Pereza udało się wygrać 3:0 z Elche. Tydzień później na Nuevo Jose Zorilla poległ 1:2 Espanyol. Takie wyniki pozwoliły Valladolid zrównać się punktami z 17. Malagą. Bilans spotkań wyszedł remisowy (1:2; 2:1), decydowały więc bramki, a tych Valladolid miało mniej. Trzeba było trząść się dalej ze strachu o utrzymanie. 11 maja na swoim stadionie Betis uległ 1:2 przybyszom ze stolicy Kastylii i Leonu. Taki wynik nie pozwolił na przeskoczenie Malagi, ale wtopiło Rayo, które zrównało się punktami z Malagą oraz Valladolid. Przed ostatnią kolejką to piłkarze z Madrytu znaleźli się w strefie spadkowej. W ostatniej kolejce Valladolid grało z 14. Granadą, Malaga z 20. Levante, a Rayo z 11. Getafe. Rayo przegrało, przegrała też niespodziewanie Malaga. Takie wyniki dałyby pewne utrzymanie Valladolid, ale piłkarze Collerry zapewnili sobie je sami, gromiąc Granadę 4:0. Dzięki lepszemu bilansowi spotkań bezpośrednich utrzymało się też Rayo. Żegnamy zatem Malagę.

 

Sezon zdecydowanie na plus, choć wszyscy związani z klubem woleliby pewnie nie doświadczyć nerwówki w walce o utrzymanie. Najważniejsze jednak, że udało się po raz drugi utrzymać w La Liga.

 

JpsS3X2.png

 

6HhOpaY.jpg

Odnośnik do komentarza

Jeżeli spodziewaliście się, że w Anglii emocji już nie będzie, to mam dla Was niespodziankę - były. Przypominam, że po 30 kolejkach Arsenal miał 4 punkty przewagi nad 2. Chelsea. Ostatnią prostą sezonu Kanonierzy zaczęli od potknięcia - 1:3 na Old Trafford po katastrofalnej grze w obronie i równie fatalnej ofensywie. Jak to miało już miejsce kilka razy w tym sezonie, po jednym okropnym meczu przyszedł drugi. Tym razem Kanonierzy przegrali 0:2 z West Bromem... na Emirates... Co gorsza w tym meczu urazu doznał Ozil, Niemiec pauzował 2 tygodnie. Kolejne dwa spotkania wyglądały już o niebo lepiej. Szczególnie cieszy rozstrzelanie Spurs. Wyśmienite spotkanie zagrał Podolski, który zdobył dwie bramki. Rywale The Gunners również tracili punkty. Po meczu na White Hart Lane Arsenal zrównał się punktami z Czerwonymi Diabłami, którzy okupowali przed tą kolejką fotel lidera. Kanonierzy mieli jednak jeden zaległy mecz - z Sunderlanem. Meczu tego nie udało się wygrać, ba - gra Arsenalu wyglądała tak, jakby oni nie chcieli go wygrać! W kolejej serii spotkań Kanonierzy udali się na Anfield, gdzie zostali rozgromieni 1:4. Po tym meczu Man Utd miał 5 punktów przewagi nad Arsenalem, ale mecz więcej. Po raz kolejny zaległy mecz przyniósł więcej złego niż dobrego - 0:1 z Fulham u siebie. Na otarcie łez Arsenal wygrał z Cardiff, ale to nie miało znaczenia. Arsenal przegrał tytuł w frajerski sposób. Wystarczyło wygrać z Fulham (które de facto wygrało z Arsenalem oba mecze) czy West Bromem, a mistrzostwo byłoby w Północnym Londynie! Nic więc dziwnego, że morale sięgnęły dna. Ale to jeszcze nie koniec!

 

W półfinale FA Cup Arsenal zmierzył się z ManU. Rezerwy Kanonierów dały sobie o wiele lepiej radę z Czerwonymi Diabłami, aniżeli pierwszy garnitur w lidze. Arsenal awansował do finału, a tam czekał Man City. Choć puchary nie były priorytetem Spence'a, to jednak był finał! Najlepsza jedenastka nie dała sobie rady - 0:3 po beznadziejnej grze. Drugi finał przegrany (jeżeli uznamy ostatnie 8 kolejek za finał ligi).

 

Beznadziejną formę z krajowego podwórka udawało się przez jakiś czas oddzielić od rozgrywek kontynentalnych. W ćwierćfinale Benfica nie miała najmniejszych szans. Portugalczycy nie zdobyli nawet bramki. Arsenal zdobył ich 5, 4 u siebie. W półfinale znalazły się - Arsenal, Chelsea, Barcelona oraz Real. Pary półfinałowe to: Arsenal - Real; Barcelona - Chelsea. Pierwszy mecz rozegrano w Madrycie. Kanonierzy byli spisywani na straty, jednak utarli nosa nie tylko Realowi, ale też i bukmacherom. Wynik 2:1 po bramkach Podolskiego i Ozila stawiał Arsenal w bardzo korzystnej sytuacji. Mecz rewanżowy był nudny - Arsenal nie chciał, a Real chciał bardzo, ale nie wiedział w jaki sposób ugryźć Kanonierów. Królewskim udało się zdobyć tylko jedną bramkę (Ronaldo w 9. minucie z karnego). Więcej bramek nie padło, a więc Arsenal awansował do Wielkiego Finału Ligi Mistrzów! W finałowej potyczce Kanonierom przyszło mierzyć się z Dumą Katalonii. Miałem w planach opisanie tego meczu, ale chcę o nim jak najszybciej zapomnieć, podobnie jak o całym sezonie 2013/14 w wykonaniu Arsenalu. Porażka 0:3 (3x Fabregas) po koszmarnej grze (1 strzał na bramkę Valdesa). Trzeci finał w dupę.

 

Arsenal grał w tym sezonie w 3 finałach, 2 z nich przegrał. Dodatkowo jeszcze liga przegrana w frajerski sposób (zaliczana przeze mnie do finałów). Arsenal grał pięknie jak nigdy, ale skończył jak zawsze - na 4. miejscu. Nagrodę dla największego przegranego przyznano Kanonierom.

 

A7yjdAF.png

 

W1AtC7Z.jpg

Odnośnik do komentarza
  • 5 tygodni później...
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...