Skocz do zawartości

History of legend


CancuN

Rekomendowane odpowiedzi

5.10.2011

 

Fachowcy twierdzą, że stajemy przed niewykonalnym zadaniem, jakim będzie pokonanie Eibar. Rywal z tego samego poziomu, ale innej grupy jest naszym przeciwnikiem w trzeciej rundzie Copa del Rey. Samo dojście do niej, jest dla nas ogromnym sukcesem, ale wierzymy, że może być jeszcze lepiej. Ta ekipa nie prezentuje się dobrze, a w lidze zdobyła jak do tej pory ledwie cztery gole, co jest zdecydowanie gorszym wynikiem od naszego. Celujemy w zwycięstwo i sprawienie kolejnej niespodzianki!

 

Skład:

D. Miguelez, Jael, J. Gil, M. Salas, Fonsi, N. Gomez, J. Miramon, O. Reche, M. Sanz, A. Morales, M. Tanko

 

Spotkanie to było bardzo dziwnym widowiskiem. Mieliśmy sporą przewagę, jednak nic przez długi okres nie mogliśmy zrobić. Najbardziej zapracowany był jednak sędzia, który co chwilę przerywał spotkanie i wlepiał kartki. Rywale uciekali się do brutalnych zagrań, przez co jeden z nich wyleciał z murawy. Było to w samej końcówce regulaminowego czasu gry, więc i tak mieliśmy problem z wykorzystaniem przewagi. Radość przyszła dopiero w dwudziestej piątej minucie dogrywki, kiedy to rezerwowy Pascual znalazł drogę do siatki. Jak na siedemnaście strzeleckich okazji, to zdecydowanie za mało! Koniec końców, to jednak my możemy cieszyć się z końcowego tryumfu i awansu do kolejnej fazy. Opłacamy to jednak zdrowiem zawodników, którzy w końcowej fazie snuli się po murawie, oczekując jedynie ostatniego gwizdka. Nie wiem, czy aby na pewno było nam to potrzebne...

 

Copa del Rey, 3. runda

stadion: Ipurua w Eibar, 1508 widzów

Eibar - Andorra C.F.

0:1 [Vicente Pascual 114']

mom: Jael "8.6"

Odnośnik do komentarza

9.10.2011

 

Ledwie kilkanaście godzin przerwy i znów musimy wyjść na murawę. Dogrywka w Copa del Rey dała się nam mocno we znaki. Zawodnicy nie byli wypoczęci, ale dzisiaj postanowiłem dać kilku podstawowym filarom wolne. Rywalem ma być słabe Ontinyent, które plasuje się na odległym, siedemnastym miejscu, więc o wygraną teoretycznie martwić się nie powinniśmy. Tylko teoretycznie, bowiem sami widzicie, jak kiepsko radziliśmy sobie w minionych spotkaniach w ataku. Męczarnie powodowały spory stres, ale najważniejsze jest jednak to, że wciąż utrzymujemy genialne, drugie miejsce.

 

Skład:

D. Miguelez, N. Tomas, J. Gil, P. Lozano, S. Laguarta, J. Oncina, O. Reche, J. Abarca, V. Pascual, M. Tanko, E. Silva

 

Tym razem wszystko szło zgodnie z planem. Rozpoczęliśmy bardzo mocno i po chwili poprzeczka uratowała gospodarzy od utraty bramki po potężnym uderzeniu Reche. Poczekaliśmy kwadrans i tym razem nie było już wątpliwości. Lozano wykorzystał dośrodkowanie z rożnego i dał nam cenne prowadzenie. Mimo gola i mimo przewagi, nie graliśmy dobrego meczu. Przede wszystkim linia pomocy grała źle. Brak celnych podań i taka konsternacja w momencie, kiedy ktokolwiek z nich miał futbolówkę przy nodze. Ja wiem, że na tym poziomie nie można oczekiwać kokosów, ale jednak na samym początku sezonu zespół prezentował się o kilka klas lepiej. Drugi gol padł dopiero tuż przed przerwą. W swoim ligowym debiucie do siatki trafia Oncina. Zawodnik, który nieco zszedł na drugi plan, najprawdopodobniej zapewnia nam dzisiaj trzy punkty, bowiem nie sądzę, by rywale byli w stanie coś zrobić. Po dziesięciu minutach drugiej odsłony, Lozano zdobywa swojego drugiego gola. Podobnie jak przed przerwą, teraz również wykorzystuje dokładne dośrodkowanie z rożnego i zapewnia nam korzystny rezultat. Teraz jesteśmy już o tym przekonani. Prognozy przedmeczowe sprawdziły się więc znakomicie. Rywale nie potrafili nam podskoczyć, dzięki czemu na własnym obiekcie ponieśli wysoką porażkę. Wracamy na odpowiednie tory i zapisujemy na swoim koncie kolejne trzy oczka.

 

2. Liga "B3", [8/38]

stadion: El Clariano w Ontinyent, 1002 widzów

[17] Ontinyent - [2] Andorra C.F.

0:3 [Pedro Lozano 19' 55', Javier Oncina 45'+1]

mom: Pedro Lozano "9.3"

Odnośnik do komentarza

12.10.2011

 

Czas leci jak szalony, bowiem znów trzeba rozegrać ligowy pojedynek. Na własnym obiekcie zmierzymy się tym razem z Reus, które zajmuje miejsce w środkowej części tabeli. Podobnie jak to miało miejsce ostatnio, dziś również większych problemów nie przewiduję. Wracamy do wyjściowego zestawienia zawodników, z Moralesem na czele. Potrzebujemy zwycięstw, bowiem w czołówce dalej jest ciasno, a kilka ekip wygląda na bardzo, bardzo mocnych. Dlatego właśnie w takich meczach jak dzisiaj, jeśli chcemy wciąż liczyć się w walce o najwyższe cele, nie możemy się potknąć.

 

Skład:

D. Miguelez, Jael, J. Gil, M. Salas, Fonsi, J. Miramon, P. Lozano, N. Gomez, A. Barba, A. Morales, M. Tanko

 

Ofensywne parcie i chęć zdobycia kolejnych goli po ostatnim spotkaniu nas nie opuściło. Prognozowało to dobrze, ale wszystko wskazywało na to, że bramkarz przyjezdnych ma dzisiaj dzień konia. Bronił jak szalony, a naszych zawodników powoli brała frustracja. Najbardziej aktywny był dzisiaj Miramon, który co chwila decydował się na mocny strzał z dystansu, który jednak także nie dawał rozstrzygnięcia. W końcu jednak coś paść musiało! Chwilę przed przerwą Tanko wypatrzył wychodzącego na czystą pozycję Moralesa, a Hiszpan bez najmniejszych problemów, z odległości około pięciu metrów znalazł sposób na pokonanie ściany. Radość była ogromna, bo pamiętajmy, że dzisiaj gramy na własnym obiekcie, gdzie kibice wręcz domagali się bramek. Do przerwy zatem skromne, ale jakże ważne prowadzenie. Alberto Morales był dzisiaj w morderczej formie, co potwierdził kolejnymi trafieniami po przerwie. Na dwadzieścia minut przed końcem regulaminowego czasu spotkania, mieliśmy już trzy trafienia przewagi i chyba pewną, kolejną wiktorię. Rywale byli bezradni i ole w pierwszej odsłonie coś jeszcze kombinowali, tak teraz zupełnie oddali pole gry. Bronili się dalekimi wykopami na oślep i liczyli na cud. Ten jednak się nie zdarzył, więc mogliśmy cieszyć się z kolejnego, wysokiego zwycięstwa, które dzisiaj hat trickiem zapewnił nam Morales! Świetny mecz tego strzelca!

 

2. Liga "B3" [9/38]

stadion: Juan Antonio Endeiza w Andorze, 2037 widzów

[2] Andorra C.F. - [11] Reus

3:0 [Alberto Morales 38' 55' 72']

mom: Alberto Morales "9.6"

Odnośnik do komentarza

16.10.2011

 

Powróciliśmy na dobre tory i to w bardzo ważnym momencie. Dzisiaj zagramy spotkanie na szczycie. Naszym rywalem będzie Hospitalet, który podobnie do nas spisuje się w tym sezonie rewelacyjnie. Zagramy jednak na jego stadionie, co teoretycznie powinno dawać mu przewagę. Rywal powinien się jednak bać, bowiem kolejnych rywali traktujemy jak nic nieznaczące przeszkody dla czołgu, po których po prostu przejeżdżamy. Liczymy więc na kolejny mecz na wysokim poziomie, przynajmniej w naszym wykonaniu!

 

Skład:

D. Miguelez, Jael, J. Gil, M. Salas, Fonsi, O. Reche, J. Miramon, J. Abarca, A. Barba, A. Morales, M. Tanko

 

Rywale byli murowanymi faworytami, a tymczasem, po kwadransie gry to my prowadziliśmy. Dośrodkowanie z rzutu wolnego poleciało idealnie na głowę Gil. Miło było oglądać nieporadność miejscowego bramkarza, który jedynie stał i patrzył jak piłka przekracza linię bramkową. Radość była ogromna, ale i tak musieliśmy uważać. Ogromną przewagę daje nam jednak świadomość wspaniałego bramkarza i dobrej defensywy, która do tej pory straciła niesamowicie mało bramek. Spory problem pojawił się jednak po trzydziestej minucie. Adrian Barba z miejsca dostał czerwony kartonik i osłabił nasz zespół. Dobrze, że mamy zaliczkę bramkową... Pięć minut przed przerwą rywale wyrównali, ale fatalny błąd popełnili tutaj obrońcy, pozostawiając bez opieki jednego z ofensywnych graczy Hospitalet. Myślałem, że będzie to woda na młyn dla rywali, a tymczasem po kilkudziesięciu sekundach powracamy na prowadzenie. W szybkiej odpowiedzi pokazał się Reche, a gol do szatni może podciąć rywalom skrzydła. Na to liczyłem... Gra ze stratą jednego zawodnika szła nam całkiem dobrze. Wykonywaliśmy swój plan trzymając futbolówkę z dala od naszej bramki. Nie mieliśmy też wiele do powiedzenia wobec taktyki miejscowych. Musieli oglądać oni poprzednie spotkanie, gdyż zupełnie od futbolówek odcięli Moralesa. Nieco ponad dziesięć minut przed końcem Ivan zdołał wyrównać. Szkoda, bowiem ogromny wysiłek utrzymania prowadzenia poszedł na marne i to w dość prosty sposób. Patrząc na przebieg tego spotkania i to, że przeciwnik dwukrotnie nadrabiał straty, to jednak nie mogę mieć pretensji do swoich podopiecznych. Byliśmy skazywani na porażkę, graliśmy na obcym terenie, a mimo wszystko osiągnęliśmy bramkowy remis, co chyba jest bardzo dobrym wynikiem.

 

2. Liga "B3" [10/38]

stadion: Feixa Llarga w Hospitalet de Llobregat, 1000 widzów

[4] Hospitalet - [2] Andorra C.F.

2:2 [Angel Sanchez 40', Ivan 78' - Jose Carlos Gil 15', Oscar Reche 42']

mom: Sergio Cirio "8.0"

Odnośnik do komentarza

23.10.2011

 

Choć ostatnio wyniki już tak nie porywają, to jednak nie ma co załamywać. Wciąż znajdujemy się w ścisłej czołówce, co dla naszego klubu jest ogromnym sukcesem. Drużyna mianowana do rychłego spadku, jak równy z równym walczy przeciwko teoretycznie najmocniejszym zespołom z tabeli. Przed nami znów bardzo trudny pojedynek, gdzie zmierzymy się z Llagosterą, aktualnie trzecią siłą zestawienia. Można więc zaryzykować stwierdzenie, że czeka nas pojedynek na szczycie, a wygrana i komplet punktów mogą mieć ogromne znaczenie.

 

Skład:

D. Miguelez, Jael, J. Gil, M. Salas, Fonsi, J. Miramon, P. Lozano, N. Gomez, M. Sanz, A. Morales, M. Tanko

 

Oglądając początek tego spotkania, czułem się jak na meczu w polskiej lidze i to bez względu na jej poziom. Tam gdzie piłka, tam wszyscy, dodatkowo podania z dupy oraz cała masa niepotrzebnych fauli. Na całe szczęście było dwóch mądrych. Jeden z nich wykreował dobrą sytuację, a drugi, czyli Tanko - wykończył ją precyzyjnym uderzeniem, dzięki czemu Miejscowi kibice mogli zacząć bić brawa. Kto wie, czy ta bramka nie rozstrzygnie "ekscytującego" widowiska. Z jednej strony nie było czego oglądać, ale z drugiej przecież, to my w tym momencie mieliśmy dopisany komplet ligowych punktów... Do przerwy wynik nie uległ zmianie, choć blisko wykonania drugiego ciosu był Gil. W przerwie skarciłem podopiecznych, którzy mimo prowadzenia zupełnie nie stosowali się do moich poleceń, co kilkukrotnie groziło wyrównaniem stanu gry. Na szczęście po wyjściu z szatni nie było już tak źle. Pierwszy, lepszy człowiek z ulicy nigdy nie powiedziałby, że jest to spotkanie na szczycie. Dwadzieścia minut przed końcem, Silva musiał zastąpić kontuzjowanego Tanko. Wiedziałem, że nie będziemy mieli już tylu sytuacji, ale na szczęście momentalnie wynik uległ zmianie. W swojej drugiej próbie w tym spotkaniu, dobre dośrodkowanie z rożnego wykorzystał Gil i zwiększył nasze prowadzenie, czym niemal zagwarantował zwycięstwo. Owszem, pozostało jeszcze trochę czasu, ale rywale byli zbyt niemrawi, by doprowadzić do cudu. Wygrywamy, ale musimy popracować nad stylem, bo z tym daleko nie zajedziemy.

 

2. Liga "B3" [11/38]

stadion: Juan Antonio Endeiza w Andorze, 1892 widzów

[2] Andorra C.F. - [3] Llagostera

2:0 [Mohammed Tanko 22', Jose Carlos Gil 74']

mom: Michel Sanz "8.9"

Odnośnik do komentarza

26.10.2011

 

Jednego jesteśmy pewni, że przez dłuższy czas nie będzie nam dane zagrać meczu przeciwko tak renomowanej ekipie... Czwarta runda Copa del Rey oznacza już dwumecz, a więc możemy zgarnąć rekordowy wpierdol od Atletico Madryt. Tak właśnie, los przydzielił nam europejską potęgę... Rozpoczynając tą karierę zastanawiałem się, co będzie, jeśli w przyszłości będziemy musieli zmierzyć się z ukochaną ekipą. No nic, jeśli jesteśmy profesjonalistami, zamykamy oczy i walczymy o swoje. Podejrzewam, że o losy Atletico martwić się nie musimy, ale z drugiej strony, to właśnie w tak pozornie łatwych meczach faworyci tracą najwięcej. Pierwszy mecz rozegramy na własnym terenie i pozostaje nam jedynie modlić się o jak najmniejszy wymiar kary... Kolejnym, sporym problemem może być kontuzja Tanko, która wyeliminowała z gry "dobrego nigge" na przynajmniej trzy miesiące.

 

Skład:

D. Miguelez, Jael, J. Gil, M. Salas, Fonsi, O. Reche, J. Miramon, J. Abarca, M. Sanz, A. Morales, A. Barba

 

Rywale wyszli mocno rezerwowym zestawieniem, ale też nie ma się co dziwić. Widać było gołym okiem różnicę klas... My chcieliśmy jak najdłużej utrzymać korzystny rezultat, natomiast przyjezdni zupełnie nie męcząc się (bo tak to wyglądało), próbowali podreperować swój bilans bramkowy. Sytuacja wyglądała jednak zgoła odmiennie. Andorra C.F. stwarzał totalne piekło rywalom, co chwila meldując się pod ich polem karnym. To jest to, o czym mówiłem przed meczem. Faworyt mógł nas zlekceważyć i chyba to zrobił... przez co mieliśmy się z czego cieszyć. Oczywiście nie liczyłem na nic, ale sam widok walczących moich zawodników z renomowanym zespołem gości już napawał mnie dumą. Chwilę przed przerwą stało się jednak nieuniknione. Cristian Rodriguez, czyli popularna "Cebula" zdobywa pierwszego gola i raczej zamyka nam drogę do raju. Chwilę po zmianie stron, w podobny sposób do siatki trafia Cenk Guvenc czym zwiększa prowadzenie Atletico. Dwadzieścia minut przed końcem fantastyczną, indywidualną akcją popisał się Diego, a zakończył ją technicznym i celnym lobem nad Miguelezem. Choć sprawa była niemal rozstrzygnięta, na dziesięć minut przed końcem również i my mogliśmy bić swoim ulubieńcom brawa. Strzał z dystansu oddał Sanz i ku zdziwieniu znalazł się on w bramce przeciwnika. Radość ogromna, a w moim ciele dało się wyczuć niesamowitą dumę. Zdobyliśmy gola przeciwko jednej z najlepszych ekip na globie! Porażka była jasna i zamykała nam drogę do kolejnej rundy. Do Madrytu na rewanż będziemy jechać wyluzowani i raczej w aspekcie turystycznym. Oczywiście nie odpuścimy za łatwo, ale do awansu brakuje nam trzech goli... zdobytych na wyjeździe przy jednoczesnym zachowaniu czystego konta...

 

Copa del Rey, 4. runda [1/2]

stadion: Juan Antonio Endeiza w Andorze, 2463 widzów

Andorra C.F. - Atletico Madryt

1:3 [Michel Sanz 81' - Cristian Rodriguez 38', Cenk Guvenc 53', Diego 71']

mom: Diego "9.0"

Odnośnik do komentarza

30.10.2011

 

Ostatni mecz w październiku rozegramy na wyjeździe, gdzie naszym przeciwnikiem będzie słabe Manacor. Rywale nie powinni sprawić nam kłopotów, ale nigdy nie mówmy hop za szybko. W naszym zespole, mimo tego iż ostatni mecz przegraliśmy, nastroje są wyśmienite. Wspaniała postawa przeciwko gigantom z Madrytu spowodowała, że moi podopieczni na pewno jeszcze mocniej uwierzą w swoje możliwości i będą chcieli przelać je na papier podsumowujący kolejne pojedynki. Nie ukrywam, że bardzo chciałbym wygrać i pozostać przynajmniej na fotelu vice lidera rozgrywek.

 

Skład:

D. Miguelez, Jael, J. Gil, M. Salas, Fonsi, J. Miramon, N. Gomez, P. Lozano, M. Sanz, A. Morales, V. Pascual

 

Wszyscy doskonale wiedzą, że spotkania z czerwoną latarnią ligi należą do najtrudniejszych w sezonie. Te zespoły zupełnie inaczej mobilizują się na pojedynki przeciwko ekipom z czuba tabeli, dlatego zapowiadał się ciężki wieczór. Sytuacja na murawie doskonale odzwierciedlała moje słowa. Choć mieliśmy nieznaczną przewagę, to jednak za cholery nie mogliśmy się przełamać i trafić do siatki miejscowej ekipy. Uczynił to dopiero w dwudziestej piątej minucie Gil, który wykorzystał swoje atuty fizyczne i przy dośrodkowaniu z rzutu rożnego wykorzystał umiejętność gry głową. Mówię, że dopiero, choć nadal można uznać to za początkową fazę spotkania, bowiem już wcześniej zmarnowaliśmy kilka dogodnych okazji do zmiany wyniku. Ten gol pozwolił nam jednak uspokoić nerwy i wreszcie zaczęliśmy grać swoje. Dziesięć minut później zwiększyliśmy przewagę, ale na tablicy wyników nie pojawiło się żadne z naszych nazwisk. Futbolówka po mocnym woleju Sanza odbiła się od jednego z obrońców i gola zapisano właśnie jemu.Kilka minut po wznowieniu spotkania w drugiej odsłonie, Pascual nie trafia do pustej bramki! Natychmiastowo podjąłem decyzję o wpuszczeniu w jego miejsce Silvy. Czas mijał, a wynik nie ulegał zmianie. My nie mieliśmy się zbytnio co martwić, ale zauważyłem dość spory problem. W tym spotkaniu moi podopieczni pokazali dwa, zupełnie inne oblicza. Pięć minut grali rewelacyjny futbol, by przez kolejne dziesięć dawać się ośmieszać. Nie wiem, gdzie leży fenomen tej sytuacji, ale na dłuższą metę trzeba nad tym popracować. To samo tyczy się skuteczności samych napastników. Dochodziliśmy do sytuacji strzeleckich bardzo łatwo, jednak ich wykorzystanie to już zupełnie inna historia. Nawet taki Morales, który teoretycznie jest najjaśniejszą gwiazdą w zespole, nie potrafił raz celnie kopnąć piłkę w stronę bramki. Ja rozumiem, że jest to ledwie trzeci szczebel rozgrywek krajowych, ale i tak sądzę, że zawodnicy powinni pokazywać się z nieco lepszej strony. Nie omieszkam o tym im przypomnieć w okienku transferowym... Tymczasem mecz zakończył się bez historii, dzięki czemu znów sięgamy po komplet ligowych punktów.

 

2. Liga "B3" [12/38]

stadion: Na Capallera w Manacor, 267 widzów

[18] Manacor - [2] Andorra C.F.

0:2 [Jose Carlos Gil 26', Roberto Flores 35'(sam)]

mom: Jose Carlos Gil "8.2"

Odnośnik do komentarza

6.11.2011

 

Po ostatnim, zwycięskim spotkaniu dostaliśmy świetne wieści. Wygrana pozwoliła nam wejść na fotel lidera, z którego to przystępujemy do dzisiejszego pojedynku. Taka informacja na pewno podbudowała morale w klubie, które i tak są na bardzo wysokim poziomie. Dodatkowo, dzisiaj rozegramy mecz przed własną publicznością przeciwko rezerwom Zaragozy, które to zajmują przedostatnie miejsce w ligowym zestawieniu. Wszystko wygląda więc świetnie, ale czy pozbędziemy się błędów z ostatnich potyczek? Czy wreszcie atak spełni pokrywane w nim nadzieje i zacznie strzelać gole? Na to pytanie odpowiedź poznamy już niebawem.

 

Skład:

D. Miguelez, Jael, J. Gil, M. Salas, Foni, O. Reche, P. Lozano, J. Abarca, M. Sanz, A. Morales, E. Silva

 

W pierwszej odsłonie moja frustracja z powodu braku skuteczności sięgnęła zenitu. To, co wyprawiali zawodnicy w ofensywie przechodziło wszelkie poziomy inwalidztwa. Jeśli nie zdobywa się goli w sytuacjach sam na sam z bramkarzem, bądź nawet sam na sam z bramką, to nie można liczyć na ligowe punkty. Strasznie słabo spisywał się Morales, no i rezerwowy Silva, ale tutaj akurat nie ma się co dziwić. Jakby tego było mało, wystarczyła jedna ofensywna akcja przyjezdnych w ofensywie, by wyjść na prowadzenie. Dziesięć minut przed końcem Fonsi fauluje szarżującego przeciwnika w naszym polu karnym i arbiter bez wahania wskazuje na wapno. Który to już taki prezent daje innym ekipom ten zawodnik? Oczywiście sytuacja nie ulega już zmianie, dzięki czemu w trzynastej kolejce przegrywamy swój pierwszy mecz w sezonie ligowym i od razu zegnamy się z fotelem lidera. Jak tak mamy grać, to ja to po prostu p$%^&*@#$%^. To już nawet kawały w Familiadzie są ciekawsze...

 

2. Liga "B3" [13/38]

stadion: Juan Antonio Endeiza w Andorze, 2247 widzów

[1] Andorra C.F. - [19] Zaragoza "B"

0:1 [Jose San Roman 81'(k)]

mom: Jose San Roman "7.9"

Odnośnik do komentarza

9.11.2011

 

Na rewanżowy pojedynek z Atletico Madryt, jechaliśmy do stolicy Hiszpanii bardziej w aspekcie atrakcji turystycznej. Nasze szanse przejścia do kolejnej fazy, już w momencie losowania były bliskie zeru, a dodatkowo potwierdziło to pierwsze spotkanie. Choć zdobyliśmy jednego gola, to jednak dzisiaj potrzebujemy aż trzech, co na Vicente Calderón jest rzeczą niemożliwą. Wiadomo, że czasem cuda się zdarzają, ale chyba nie ma na to szans. Dla większości moich zawodników, taki wyjazd jest życiową przygodą. Dopóki nie znajdziemy się w najwyższej lidze, gra na takich obiektach będzie jedynie sporadyczna i trzeba korzystać z tego ile tylko wlezie. Nasz awans do elity hiszpańskiego futbolu będzie pewnie obarczony wieloletnią batalią o awans, więc nie jestem pewien, czy aby którykolwiek z obecnych zawodników naszego klubu doczeka tych czasów...

 

Skład:

D. Miguelez, Jael, J. Gil, M. Salas, Fonsi, N. Gomez, P. Lozano, J. Abarca, A. Barba, M. Sanz, V. Pascual

 

W odróżnieniu z pierwszym spotkaniem, Los Colchoneros wyszli dzisiaj w zdecydowanie mocniejszym zestawieniu zawodników. Chyba nieco przestraszyli się naszej ekipy po pierwszej próbie, gdyż nie sądzili, że będziemy w stanie cokolwiek zdziałać, a już na pewno nie obstawiali nas na zdobycie bramki. Byłem w wielkim szoku, kiedy po pierwszej odsłonie wciąż utrzymywał się bezbramkowy remis. Jest to zasługa świetnie grającej dzisiaj defensywy, z Miguelezem na czele. O awansie możemy zapomnieć, ale dowiezienie takiego wyniku do ostatniego gwizdka i tak będzie dla nas ogromnym sukcesem. Już teraz możemy mówić, że gramy rewelacyjny pojedynek i bez dwóch zdań mogę być dumny z rozwoju sytuacji. Chwilę po wznowieniu spotkania w drugiej jego części, Atletico za sprawą Rubena Micaela wychodzi na prowadzenie. Kwadrans przed końcem spotkania, Gil ujrzał czerwoną kartkę a Gabi zwiększył prowadzenie miejscowych z rzutu karnego. Mimo wszystko z gry swojego zespołu byłem zadowolony. Choć można było odnieść wrażenie, że rywale nas oszczędzili, to jednak tylko pięć straconych bramek w dwumeczu było ilością małą. Skończyliśmy zatem naszą przygodę z Copa del Rey na czwartej rundzie, gdzie fachowcy nie dawali nam najmniejszych szans na awans nawet do drugiej...

 

Copa del Rey, 4. runda [2/2]

stadion: Vicente Calderon w Madrycie, 51211 widzów

Atletico Madryt - Andorra C.F.

2:0 [Ruben Micael 50', Gabi 78'(k)]

mom: Toby Alderweireld "8.0"

Odnośnik do komentarza

13.11.2011

 

Ostatnio przegraliśmy z rezerwami Zaragozy w trzynastej kolejce, a dzisiaj przyjdzie nam rozegrać mecz trzynastego listopada. Rywalem będzie Huracan Valencia, aktualnie jedenasta siła tabeli. Czy magiczna liczba, którą spore grono uważa za pechową, a dla mnie była do tej pory szczęśliwa, przyniesie nam radość, czy smutek? Teoretycznie mamy ogromne ambicje by zwyciężać, bowiem znaleźliśmy się ledwie na fotelu vice lidera. Bardzo ciekawa sytuacja jest obecnie w naszej lidze, gdzie aż cztery zespoły mają tę samą liczbę punktów! Trzeba więc walczyć o swoje, tym bardziej przeciwko ekipom z dolnej części tabeli!

 

Skład:

D. Miguelez, Jael, J. Gil, M. Salas, Fonsi, J. Miramon, A. Barba, O. Reche, M. Sanz, A. Morales, E. Silva

 

Rywale przed własną publicznością chcieli za wszelką cenę udowodnić, że zajmowane przez nich miejsce nie jest odzwierciedleniem ich obecnych umiejętności. Miguelez od pierwszych minut miał więc wiele pracy, ale przynajmniej z początku wywiązywał się perfekcyjnie ze swoich obowiązków. Trzeba powiedzieć, że zespół Huracanu na naszym tle wyglądał zdecydowanie lepiej, niż niedawny rywal - Atletico. Choć oczywiście brakowało umiejętności, to ich akcje miały więcej polotu i były niesamowicie groźne. W końcu coś musiało się udać i miejscowi wyszli na prowadzenie, a w samej końcówce pierwszej odsłony jeszcze je powiększyli do dwóch trafień. Sytuacja Andorry wyglądała bardzo źle... Nie wiedziałem, co dzieje się z moimi chłopakami i co najgorsze, nie widziałem szans na poprawienie poziomu dzisiejszej gry. W drugiej odsłonie mieliśmy już więcej ambicji, ale i tak zabrakło najważniejszego. Doznajemy drugiej porażki ligowej w odstępie kilku dni i jednocześnie niczym nie przypominamy ekipy z pierwszych spotkań sezonu, kiedy to wygrywaliśmy na zawołanie. Jak tak dalej pójdzie, nasza wysoka lokata będzie jedynie odległym snem, do którego wrócić będzie niesamowicie ciężko... Co z tego, że w samej końcówce, pięknym wolejem popisał się Sanz, jak na odrabianie strat było już zdecydowanie za późno.

 

2. Liga "B3" [14/38]

stadion: Polideportivo Municipal de Manises w Manises, 290 widzów

[11] Huracan Valencia - [2] Andorra C.F.

2:1 [Rufino 25' 43' - Michel Salas 90'+3]

mom: Rufino "8.8"

Odnośnik do komentarza

20.11.2011

 

Kibice marzą o zakończeniu fatalnej passy porażek, jaka się nas ostatnio trzyma. Wielu z nich wskazuje właśnie dzisiejszy wieczór jako ten, w którym to wreszcie się przełamiemy. W moim, osobistym odczuciu nie będzie to wcale takie łatwe, gdyż na nasze śmieci przyjeżdża ósma ekipa zestawienia, a więc Sant Andreu. Prawda jest jednak taka, że z dość sporej przewagi czołowej czwórki nad resztą stawki, zrobiła się ona znikoma i każda kolejna wpadka może wyrzucić nas ze strefy barażowej. Oczywiście tego byśmy nie chcieli, ale czy możliwa jest natychmiastowa niemal odmiana w stylu gry?

 

Skład:

D. Miguelez, Jael, J. Gil, P. Lozano, Fonsi, O. Reche, J. Miramon, J. Abarca, A. Barba, A. Morales, V. Pascual

 

Już w pierwszej minucie pojedynku mieliśmy sporo szczęścia pod własną bramką. Po kiksie Lozano i jedynie instynktownej próbie ratowania sytuacji przez zupełnie niespodziewającego się tego Migueleza, w ostatniej chwili piłkę z linii bramkowej wybił inny z naszych defensorów. Było gorąco, ale najważniejsze, że wynik jeszcze nie uległ zmianie, przynajmniej nie w tą, niepożądaną przez nas stronę. W dwudziestej minucie Gil sam pozbawił się szansy występu w kolejnym spotkaniu. Zagrożony absencją za kartki, dostał żółtko za niepotrzebną dyskusję z sędzia. Poziom frustracji zwiększył się chwilę później, kiedy to Abarca minął bramkarza i strzelił na aut będąc sam przed pustą bramką rywali. Dzieje się bardzo źle... Świetny początek sezonu nie zapowiadał przecież takich problemów, z jakimi się teraz borykamy. Dodatkowo pojawiły się również kontuzje, gdzie na listę chorych dopisał się jeszcze Silva. Oznacza to, że w klubie pozostał nam już tylko jeden nominalny snajper (Morales), który jak widać zupełnie zgubił formę strzelecką. Do przerwy utrzymał się bezbramkowy remis, który chyba należy uznać za spory sukces... Tak jak można było się tego spodziewać, po wznowieniu spotkania rywale wyszli na prowadzenie. Nie byłoby nic w tym dziwnego, gdyby nie informacja o ilości ich celnych uderzeń na naszą bramkę. W momencie kiedy strzelili gola była to dopiero pierwsza taka próba... Z jednej strony gramy teraz fatalnie, ale z drugiej... Przecież mieliśmy bić się o utrzymanie w lidze, a nie jak najlepszą pozycję do baraży... Kibice racji nie mieli, a jedynie co, to potwierdziły się moje obawy, że dzisiejszy wieczór będzie kolejnym, którego do szczęśliwych nie zaliczymy.

 

2. Liga "B3" [15/38]

stadion: Juan Antonio Endeiza w Andorze, 2283 widzów

[3] Andorra C.F. - [8] Sant Andreu

0:1 [Quim Araujo 58']

mom: Xavi Jimenez "7.7"

Odnośnik do komentarza

27.11.2011

 

Gorszy okres spowodował, że spadamy na czwartą lokatę i wcale nie możemy czuć się bezpieczni, bowiem grupa pościgowa mocno zmniejszyła do nas dystans. Kolejne spotkanie zagramy natomiast z Atletico Baleares, aktualnie trzynastym zespołem ligi. W tej drużynie jest chyba najwięcej obcokrajowców w naszej lidze, przez co ich styl gry znacznie różni się od pozostałych. Taka śmietanka wybuchowa miała dawać nieco inne wyniki, niż te, osiągane obecnie. Miejmy nadzieję, że będzie to dla nas dobry prognostyk i weekend zaliczymy do udanych. Mówiąc szczerze, coś w końcu przydałoby się zmienić...

 

Skład:

D. Miguelez, Jael, P. Lozano, M. Salas, Fonsi, O. Reche, J. Miramon, J. Abarca, M. Sanz, A. Morales, V. Pascual

 

Już w piątej minucie nasi kibice mieli powód do dumy. Rewelacyjnym uderzeniem popisał się Pascual, który bez zastanowienia huknął z okolic trzydziestego metra, a futbolówka wpadła do siatki idealnie w dalszym okienku. Przecudne uderzenie może kandydować do bramki sezonu! Dosłownie dziesięć minut później Thiago wyrównał stan rywalizacji w identyczny sposób. Obie bramki to stadiony świata i przy obu bramkarze po prostu nie mieli zbyt wiele do powiedzenia. Choć wynik nie brzmiał już tak dobrze, to jednak kibice byli świadkami bardzo wyrównanej gry i to na wysokim poziomie, co nie zdarza się w tej lidze często. Szybkie dwa gole podsyciły apetyty kibiców i samych piłkarzy. Wysokie tempo rywalizacji i masa okazji podbramkowych oznaczała, że bez względu na wynik końcowy kibice na pewno nie wyjdą zasmuceni. Chwilę przed przerwą okazało się, że dzisiejszy wieczór na długo zapamięta Pascual, który właśnie trafia swojego drugiego gola w tym pojedynku i przywraca nam prowadzenie. Obie ekipy preferują ofensywny i radosny futbol, dlatego też często dochodziło do sytuacji, gdzie dwóch, a czasami trzech zawodników z ataku rywalizowało z dwoma ostatnimi defensorami ekipy przeciwnej. Po zmianie stron emocji nie brakowało, jednak do siatki trafił jedynie Thiago i znów wyrównał stan rywalizacji. Wojna snajperów była więc miła dla oka koneserów piłki nożnej, ale już mniej ciekawa dla naszej ekipy. Po ostatnim gwizdku doszło do sytuacji, że znów musimy dzielić się punktami. Choć ten mecz był chyba najciekawszym widowiskiem w tym sezonie, to jednak zawsze jest ta nutka rozgoryczenia, jeśli się prowadziło i rywale wyrównali, by podzielić się łupem. No trudno, ale tak na prawdę rezultat jest sprawiedliwy.

 

2. Liga "B3" [16/38]

stadion: Juan Antonio Endeiza w Andorze, 2149 widzów

[4] Andorra C.F - [13] At. Baleares

2:2 [Vicente Pascual 5' 40' - Thiago 14' 65']

mom: Vicente Pascual "8.8"

Odnośnik do komentarza

4.12.2011

 

Pierwszy grudniowy wieczór z piłką nożną spędzimy w Gandii, gdzie zmierzymy się z miejscową drużyną. Rywale spisują się całkiem dobrze i obecnie plasują się na wysokim, ósmym miejscu. Nam jakimś cudem udało się jeszcze utrzymać pozycję w strefie barażowej, ale mamy już w tej chwili ledwie jeden punkt przewagi. Trzeba tą minimalną różnicę powiększyć, a przede wszystkim skupić się nad pogonią za uciekającymi ekipami Hospitalet, Valencia Mestalla i Llagostera. To wszystko jest w naszym zasięgu, ale po prostu musimy zacząć grać!

Skład:

D. Miguelez, Jael, J. Gil, M. Salas, Fonsi, J. Miramon, O. Reche, P. Lozano, M. Sanz, A. Morales, V. Pascual

 

O ile na początku sezonu wygrywaliśmy kolejne spotkania, tak teraz każdy przeciwnik jest dla nas bardzo silny. Potwierdziło się to również dzisiaj, bo choć w pierwszej odsłonie bramki nie padły, to jednak wcale nie mieliśmy przewagi. Rywale stawiali solidny opór i było nam bardzo ciężko cokolwiek zdziałać. Oczywiście pojedyncze próby były, ale niestety, jak zwykle niecelne. Natomiast zaraz po zmianie stron, dosłownie w pierwszej akcji po wznowieniu gry, wychodzimy na prowadzenie za sprawą genialnego rajdu Moralesa. Silva, który zmienił Pascuala rozpoczął drugą odsłonę podając mu futbolówkę, a Alberto bez namysłu wykonał rajd środkową częścią murawy i z granicy pola karnego uderzył nie do obrony, czym wprawił nas w ekstazę. Tego typu akcji nie obserwujemy dość często, dlatego mogła się ona bardzo spodobać. Kolejną ciekawostką tego spotkania, jest absolutny brak kartek. Jest to pierwszy przypadek w tym sezonie, kiedy sędzia ani razu nie musiał karać zawodnika. Nie wiem, może po prostu zapomniał sprzętu... W każdym razie po cudownej i indywidualnej próbie Moralesa, wreszcie wygrywamy spotkanie i zapisujemy sobie trzy punkty!

 

2. Liga "B3" [17/38]

stadion: Guillermo Olague w Gandii, 1744 widzów

[8] Gandia - [4] Andorra C.F.

0:1 [Alberto Morales 46']

mom: Alberto Morales "8.3"

Odnośnik do komentarza

11.12.2011

 

Powoli zbliżamy się do półmetka sezonu i naszym zadaniem będzie utrzymanie się w strefie barażowej. Do pełni szczęścia, bez względu na wyniki goniących ekip, potrzebujemy jednego zwycięstwa w obu pozostałych spotkaniach. Zdecydowanie łatwiej o takie rozstrzygnięcie będzie nam dzisiaj, bowiem zmierzymy się z "ledwie" siódmą Denią. To, że gramy na wyjeździe wcale nie musi być dla nas problemem, gdyż właśnie na obcych murawach spisujemy się zdecydowanie lepiej. Powalczymy więc zatem o pełną pulę, a jednocześnie spróbujemy dogonić wyprzedzającą nas Llagosterę.

 

Skład:

D. Miguelez, Jael, J. Gil, M. Salas, Fonsi, J. Miramon, P. Lozano, O. Reche, M. Sanz, A. Morales, V. Pascual

 

Powoli chyba powracamy na właściwe tory, po jakich jechaliśmy w pierwszych spotkaniach sezonu. Mieliśmy przewagę nad siódmą ekipą z tabeli, a dodatkowo dość szybko wyszliśmy na prowadzenie za sprawą Salasa, który po dośrodkowaniu z rzutu rożnego wykorzystał umiejętność gry głową. Co ciekawe, rywale byli źle ustawieni, a nasz defensor nawet nie musiał wychodzić w powietrze, ani też się przepychać, by wywalczyć odpowiednią pozycję do strzału. Po tym zdarzeniu oddaliśmy nieco inicjatywę i czekaliśmy na kolejną szansę. Swoją drogą kolejny raz pokazywaliśmy, że lepiej idzie nam na wyjazdach, niż na własnym stadionie. Dziesięć minut przed przerwą miejsce kontuzjowanego Fonsi zajął Remacha. Ten piłkarz jest niemal w każdym spotkaniu na ławce rezerwowej, ale nie dostaje zbyt wiele szans. Sekundy później niestety, ale rywale doprowadzają do wyrównania. Nigdy nie jest miło, gdy pada gol do szatni. W przerwie dokonałem dwóch pozostałych zmian. Miejsce Gila zajął Nacho Tomas, a zamiast bezproduktywnego Miramona pojawia się Nacho Gomez. Ten drugi na murawie zameldował się jedynie na kwadrans. Szybka kontuzja spowodowała, że przez ostatnie trzydzieści minut musimy grać w osłabieniu personalnym. To jest niestety efekt wykorzystania wszystkich zmian, ale bez ryzyka wygrywać nie można. Mało brakowało, a sekundy później z kolejnego gola w sezonie cieszyłby się Morales, ale piłka po jego uderzeniu zatrzymała się jedynie na słupku. W tym spotkaniu więcej goli już padło i musieliśmy zanotować kolejny remis do swojego dorobku.

 

2. Liga "B3" [18/38]

stadion: Camp Nou w Deni, 826 widzów

[7] Denia - [4] Andorra C.F.

1:1 [Rodolfo Fajardo 38' - Michel Salas 18']

mom: Michel Salas "8.1"

Odnośnik do komentarza

18.12.2011

 

Sytuacja przed ostatnim meczem rundy jesiennej jest dla nas bardzo ciekawa. Udało nam się wskoczyć na trzecią lokatę, ale wciąż nie możemy być pewni, że po tej fazie sezonu znajdziemy się w strefie barażowej. Dzisiaj zagramy natomiast z bezpośrednio wyprzedzającą nas drużyną Valencii Mestala, która pokazuje niesamowitą skuteczność w ataku (choć i tak nie jest najlepsza), notując aż 45 goli w dotychczasowych siedemnastu spotkaniach. No nic, trzeba będzie uzbroić się w cierpliwość i szukać swojej szansy. U nas problemem mogą być kontuzje. Na dłuższy czas wyleciał Fonsi, Nacho Gomez, a dodając do tego Tanko robi się już prawdziwy szpital wśród pierwszoplanowych nazwisk.

 

Skład:

D. Miguelez, Jael, J. Gil, M. Salas, I. Remacha, J. Miramon, P. Lozano, O. Reche, M. Sanz, A. Morales, V. Pascual

 

W tym spotkaniu najważniejsze było powstrzymanie najlepszego strzelca ekipy przeciwnej, Japończyka Ibusuki. Nie wiem czemu ten piłkarz nie jest włączony do pierwszej ekipy, bowiem na tle tej ligi prezentuje galaktyczne umiejętności i ma średnią niemal jednej bramki na mecz. W pierwszej odsłonie się nam to udało i mimo gry na własnym obiekcie, bezbramkowy remis uznaję na korzystny wynik. Obie ekipy oczywiście miały swoje sytuacje, ale nikomu nie udało się pokonać bramkarza rywali. Po zmianie stron mecz wciąż stał na wysokim poziomie. Dopiero kwadrans przed końcem regulaminowego czasu gry, kibice mogli obejrzeć pierwszego gola. Co ciekawe, był on autorstwa naszego zawodnika Lozano, który zdecydował się na potężną bombę z dystansu. Strzał życia dał nam prowadzenie w bardzo ważnym momencie widowiska. Teraz przyjezdni mają bardzo mało czasu na odrobienie strat, ale wciąż nie jest to przecież spokojna gra. Los jednak chciał, byśmy rundę jesienną zakończyli zwycięstwem. Skromnym, ale jakże ważnym, bowiem rywale przecież znajdują się nad nami w tabeli. Straty zmniejszone, a dodatkowo sprawiliśmy sobie wspaniały prezent na święta. Następne spotkanie dopiero w nowym roku kalendarzowym. Oby rozpoczęło się ono równie dobrze, jak zakończenie spotkań grudniowych!

 

2. Liga "B3" [19/38]

stadion: Juan Antonio Endeiza w Andorze, 2198 widzów

[3] Andorra C.F. - [2] Valencia Mestalla

1:0 [Pedro Lozano 76']

mom: Pedro Lozano "7.3"

Odnośnik do komentarza

Złota Piłka - Lionel Messi, David Silva, Andres Iniesta

 

Piłkarz Roku na Świecie - Lionel Messi, David Silva, Andres Iniesta

 

Na początku stycznia zarząd poprosił mnie o sprostowanie moich celów na ten sezon. Ja uparcie pozostałem przy swoim, gdzie będziemy liczyć się w walce o uniknięcie spadku. Dlaczego? Otóż za wyższe pozycje ani nie dostaniemy więcej pieniędzy na transfery (i tak udało się wykombinować 75 tys Euro), ani też znacząco nie wzrośnie budżet płac (różnica o okrągły tysiąc między walką o utrzymanie, a zwycięstwem). Po co więc narażać się na niepotrzebną nerwówkę? I tak, mimo świetnej pozycji w lidze, nie uważam że dysponujemy genialną drużyną i w każdej chwili może to zostać zweryfikowane przez rywali.

 

8.01.2012

 

Pierwsze spotkanie w nowym roku i po prawie trzytygodniowej przerwie świąteczno - noworocznej przyjdzie nam zagrać z Teruel. Rywale otwierają drugą dziesiątkę zespołów z tabeli, także teoretycznie problemów być nie powinno. Teoretycznie, bowiem nasz zespół mocno przewietrzony jest z zawodników z powodu kontuzji. Nie zagra Fonsi (jeszcze około 2 miesiące), Chechu, Barba (około 6 tygodni), Tanko (prawie zdrowy), Oncina (2 miesiące), a dodatkowo za kartki zawieszony jest Jael. Żyć nie umierać... W pierwszym meczu udało nam się wygrać aż 4:0 i nie ukrywam, że dzisiaj liczę również na dobry rezultat końcowy!

 

Skład:

D. Miguelez, N. Tomas, J. Gil, M. Salas, I. Remacha, J. Miramon, P. Lozano, O. Reche, V. Pascual, A. Morales, E. Silva

 

Gigantyczna wręcz przewaga naszego zespołu, została udokumentowana bramką dopiero po dwudziestu minutach gry. Co ciekawe, pierwszego gola w sezonie zdobył dla nas Edu Silva, który wykorzystał podanie od Moralesa. Radość nie trwała jednak zbyt długo. Rozochoceni bramką ruszyliśmy do przodu, zupełnie zapominając o defensywie. Nadzialiśmy się na kontrę i zamiast spokojnego prowadzenia, znów mieliśmy remis. Przy tak sporej różnicy w grze powinniśmy w cuglach prowadzić. Tak się jednak nie stało i swojej szansy szukać musimy po zmianie stron. Chwilę po wznowieniu gry sędzia pokazuje jednemu z graczy Teruel czerwoną kartkę, co teoretycznie powinno nam pomóc. Możecie sobie tylko wyobrazić, jak wielka konsternacja panowała w naszych szeregach. Czas mijał, rywale zwiększali swoją przewagę... Wreszcie wybiła godzina gry i rezerwowy Sanz, który zmienił bezużytecznego Pascuala zdecydował się na mocny strzał z dystansu. Decyzja i wykonanie perfekcyjne, dzięki czemu wróciliśmy na zasłużone prowadzenie. Ten zawodnik udowodnił raz jeszcze, że nie powinien być sadzany na ławce. Dziesięć minut przed końcem trafia do siatki po raz drugi i chyba przypieczętowuje nasze zwycięstwo. Miałem nosa wprowadzając właśnie jego. Rywale nie odpuścili i w doliczonym czasie spotkania zdobyli jeszcze kontaktowego gola. Błąd w kryciu popełnia Salas, ale na całe szczęście nie ma tego większych konsekwencji. Wygrywamy ważny mecz i zapisujemy kolejne trzy oczka do swojego, ligowego dorobku.

 

2. Liga "B3" [20/38]

stadion: Juan Antonio Endeiza w Andorze, 2138 widzów

[4] Andorra C.F. - [11] Teruel

3:2 [Edu Silva 19', Michel Sanz 64' 81' - Cesar Diaz 28', Alex 90'+2]

mom: Michel Sanz "8.6"

Odnośnik do komentarza

15.01.2012

 

Kolejną przeszkodą, tym razem już w dwudziestej pierwszej kolejce ligowych zmagań będzie Olimpic Xativa. Zespół znajduje się obecnie dopiero na szesnastym miejscu i raczej wszystko wskazuje na to, że do końca walczył będzie o utrzymanie w lidze. My zaś, umocniliśmy się na trzeciej lokacie i wciąż próbujemy gonić wyprzedzające nas dwie ekipy. Jeśli chodzi o dzisiejszego rywala, to w rundzie jesiennej udało nam się wygrać 3:1, także dzisiaj polujemy na przynajmniej podobną różnicę w golach. Dodam, że do pełnej intensywności w treningach powrócił Tanko, ale póki co jeszcze nie jest gotowy na grę.

 

Skład:

D. Miguelez, Jael, J. Gil, M. Salas, I. Remacha, J. Miramon, P. Lozano, O. Reche, M. Sanz, A. Morales, E. Silva

 

W rewelacyjnej formie od ostatniego pojedynku pozostał Sanz, który już w dziesiątej minucie potwierdził to zdobywając kolejnego gola, a dzisiaj otwierając wynik spotkania i dając nam prowadzenie. Wielkiego pecha miał dzisiaj Morales. Mimo iż był aktywny w ofensywie, w ciągu pierwszych trzydziestu minut aż dwukrotnie trafiał w słupek. Bezapelacyjnie jest on jedną z gwiazd w zespole, ale mam wrażenie, że jednocześnie lekko przereklamowaną pod względem umiejętności. Co ciekawe, mimo takiego początku, więcej bramek do przerwy nie zobaczyliśmy. W drugiej odsłonie, bardziej do działania zmotywowani wyszli miejscowi. Mieliśmy spory problem z ich atakami, ale w końcu i nam udało się przeprowadzić zabójczą kontrę, którą wykończył celnym uderzeniem Silva. Czując rychły powrót na murawę "dobrego Niggi", Edu zaczął się bardziej starać i ostatnio nawet wpisuje się na listy strzelców. Dwa gole przewagi pozwoliły nam osiągnąć zamierzony przed spotkaniem cel. Wygrywamy to spotkanie i wciąż liczymy się w walce o najwyższe cele.

 

2. Liga "B3" [21/38]

stadion: La Murta w Xativie, 935 widzów

[16] Olimpic Xativa - [3] Andorra C.F.

0:2 [Michel Sanz 10', Edu Silva 56']

mom: Michel Sanz "7.6"

Odnośnik do komentarza

22.01.2012

 

Wszyscy doskonale pamiętamy, jak ważnym ogniwem na początku tej przygody był Mohammed Tanko. Wrócił on właśnie do pełni sił po długotrwałej kontuzji i dzisiaj zobaczymy go w pierwszym zestawieniu. Zgromadzeni na naszym stadionie kibice z pewnością powitają go gromkimi brawami, co powinno pozwolić mu w lepszy come back do drużyny. Zagramy natomiast z ostatnim w tabeli Sporting Mahones, dla którego najprawdopodobniej nie ma już ratunku przed spadkiem. W dotychczasowych spotkaniach zainkasowali oni ledwie siedem punktów, a co ciekawe, na jesień my wygraliśmy z nimi ledwie jednym golem. Mam nadzieję, że dzisiaj będzie inaczej!

 

Skład:

D. Miguelez, Jael, J. Gil, M. Salas, I. Remacha, J. Miramon, P. Lozano, O. Reche, M. Sans, A. Morales, M. Tanko

 

Tak jak można było się tego spodziewać, rywale skupili się jedynie na bezmyślnym wybijaniu futbolówki spod własnej bramki, gdzie zakotwiczyliśmy już od pierwszych sekund. Mimo wszystko, w takim przypadku ciężko jest przebić się przez prawdziwy autobus w celu zdobycia bramki i nic dziwnego, że po kwadransie meczu nadał mieliśmy bezbramkowy remis. Czas mijał nieubłaganie, a my zaczęliśmy się mocno denerwować. Absolutny brak skuteczności został zażegnany dopiero pod koniec pierwszej odsłony, kiedy to jak z armaty, ze skraju pola karnego huknął Reche. Oby był to sygnał do lepszej gry w ofensywie! Po godzinie gry jeden z rywali ujrzał czerwony kartonik, ale to również nie oznaczało dla nas pomocy. Dwadzieścia minut przed końcem Silva zmienił Tanko, który był już poważnie zmęczony. Nic dziwnego, w końcu pojawił się na murawie po bardzo długim czasie. Zdobycie tylko jednego gola w meczu przeciwko takiej ekipie może być powodem do wstydu. Z drugiej strony właśnie mecze z typowymi outsiderami broniącymi się całym zespołem we własnym polu karnym są dla rywali najtrudniejsze. W zasadzie, to nikt nie oczekiwał dwucyfrówki. Swoje zrobiliśmy, mecz wygraliśmy i już możemy skupić się na kolejnym wyzwaniu.

 

2. Liga "B3" [22/38]

stadion: Juan Antonio Endeiza w Andorze, 2127 widzów

[3] Andorra C.F. - [20] Sporting Mahones

1:0 [Oscar Reche 37']

mom: Oscar Reche "7.5"

Odnośnik do komentarza

29.01.2012

 

Świetnie ułożyła się dla nas ostatnia kolejka ligowych spotkań. My wygraliśmy, a w meczu na szczycie, gdzie zmierzyły się dwie wyprzedzające nas ekipy padł remis! To pozwoliło nam wyjść na drugą lokatę w zestawieniu. Aby jednak utrzymać fotel vice lidera, na który powróciliśmy po długim okresie, musimy dzisiaj wygrać z trudnym przeciwnikiem - Orihuelą. Pamiętam, jak na początku przygody z Andorrą emocjonowałem się właśnie tym pojedynkiem. Wtedy udało nam się wygrać, a jak będzie dzisiaj? Rywale potwierdzają moja opinię, że są bardzo dobrym zespołem i wciąż mają spore szanse wejścia do strefy barażowej. My jednak nie będziemy dla nich łaskawi i sami łasimy się na kolejną wiktorię.

 

Skład:

D. Miguelez, Jael, J. Gil, M. Salas, I. Remacha, J. Miramon, P. Lozano, O. Reche, M. Sanz, A. Morales, M. Tanko

 

Podobnie jak na jesień, dzisiaj znów było niesamowicie ciężko. Od początku miejscowi dyktowali tempo gry, a my decydowaliśmy się jedynie na groźne kontry. Dopiero w okolicach trzydziestej minuty błysk geniuszu Moralesa dał nam prowadzenie. Zawodnik ten postanowił pójść za zbyt mocnym podaniem, wyłuskał futbolówkę spod nóg zaskoczonego atakiem defensora Orihueli, by chwilę później oddać atomowy strzał w długi róg z okolic linii pola karnego. Szkoda, że Alberto tak mało strzela goli. Z początku wydawało się, że powinien być to killer walczący o tytuł króla strzelców całej ligi, a tymczasem wcale tak nie jest. Najważniejsze było jednak to, że do przerwy utrzymaliśmy prowadzenie, co pozwoliło nam w zdecydowanie lepszych humorach przystąpić do drugiej części widowiska. Tutaj rywale zaatakowali jeszcze mocniej i tylko świetna dyspozycja Migueleza pozwalała nam wciąż prowadzić. Po nieco ponad godzinie zamiast Lozano pojawił się Chechu i zaczęliśmy grę pięcioma obrońcami. Przy tak grającej Orihueli, obrona częstochowy była niejako naszym obowiązkiem, tym bardziej, że mieliśmy korzystny rezultat i chcieliśmy dowieźć go do końca. Kwadrans przed końcem Espadas wykonał fenomenalne uderzenie głową i doprowadził do wyrównania. Radość miejscowych z doprowadzenia do wyrównania trwała jednak kilkadziesiąt sekund. Rewelacyjną odpowiedź zaserwował Sanz, który z trudnej pozycji uderzył nie do obrony. Michel po raz kolejny udowodnił, że ostatnio znajduje się w genialnej dyspozycji strzeleckiej. Rywalom nie zabrakło jednak czasu. W doliczonym czasie gry Texeneri zdobywa podobnego do Sanza gola i mecz kończymy remisem. Kolejny raz w pojedynku naszych ekip emocji nie zabrakło. Szkoda, że kosztowało nas to spadek na trzecie miejsce w tabeli, ale wciąż nie jest to zły wynik!

 

2. Liga "B3" [23/38]

stadion: Los Arcos w Orihueli, 1213 widzów

[7] Orihuela - [2] Andorra C.F.

2:2 [iban Espadas 75', Texeneri 90'+2 - Alberto Morales 30', Michel Sanz 78']

mom: Alberto Morales "8.0"

Odnośnik do komentarza

W Europie zakończyło się okienko transferowe i mieliśmy w nim kilka bardzo ciekawych ruchów. Chyba największym hitem jest sprzedaż Cristiano Ronaldo do Manchesteru City, który zapłacił Królewskim ledwie 40 milionów Euro. Real postanowił kontynuować dziwną politykę i sprzedał również Angela di Marię do włoskiego Interu za skromne 12 milionów. Dla mnie osobiście są to niezrozumiałe decyzje!

 

5.02.2012

 

Na pierwsze, lutowe spotkanie czekamy z wielką ochotę. Na jesień pokazaliśmy rezerwom Mallorci gdzie jest ich miejsce i teraz pragniemy uczynić dokładnie to samo. Rywale znajdują się ledwie na siedemnastej lokacie i notują beznadziejny sezon, co może nam pomóc w osiągnięciu kolejnego kompletu ligowych punktów. Są one nam potrzebne, bo choć mamy sporą już przewagę nad piątym miejscem, to jednak zawsze może przyjść niezapowiedziany spadek formy. Trzeba wyrabiać sobie przewagę!

 

Skład:

D. Miguelez, Jael, J. Gil, M. Salas, I. Remacha, J. Miramon, P. Lozano, O. Reche, M. Sanz, A. Morales, M. Tanko

 

Na pierwszego gola znów nie musieliśmy czekać zbyt długo. W siódmej minucie Reche wykorzystał zamieszanie przy dośrodkowaniu z rzutu wolnego i jedynie dołożył nogę do bezpańskiej futbolówki toczącej się w okolicach piątego metra od bramki przyjezdnych. Chwilę później ten sam zawodnik miał okazję zwiększyć prowadzenie, ale piłka po jego uderzeniu jedynie zatrzepotała na poprzeczce. Drugi padł, ale dopiero dziesięć minut przed przerwą i to w kuriozalnej sytuacji. Wysoka piłka skozłowała nad wysuniętym bramkarzem gości. Dobiegł do niej Morales i uderzył celnie głową. Wtedy to wreszcie mieliśmy do czynienia ze sporymi emocjami, bowiem ogólnie mecz był niesamowicie nudny. Choć rywale zdołali strzelić gola kontaktowego, to jeszcze przed przerwą udało nam się dwukrotnie pokonać golkipera Majorki. Najpierw Morales, a sekundy później Sanz i mieliśmy niemal pewne zwycięstwo. Swoją drogą, przeciwnik mógł powiesić na poprzeczce ręcznik, bądź między słupkami postawić pachołek i wyszłoby na to samo. Wciąż jednak oczekiwaliśmy na pierwszego gola po powrocie do zdrowia Tanko, który jakby się zablokował. Miał w tym spotkaniu kilka szans, ale brakowało pewności siebie w kluczowych momentach akcji. Dziesięć minut przed końcem przeprowadziłem komplet zmian, gdzie między innymi postanowiłem dać szansę pokazania się Aznarowi, czyli rezerwowemu bramkarzowi. Wynik z pierwszej odsłony utrzymał się do ostatniego gwizdka i w taki oto sposób notujemy kolejne, okazałe zwycięstwo.

 

2. Liga "B3" [24/38]

stadion: Juan Antonio Endeiza w Andorze, 2268 widzów

[3] Andorra C.F. - [17] Mallorca "B"

4:1 [Oscar Reche 7', Alberto Morales 36' 44', Michel Sanz 45'+1 - Mariano Lizarraga 41']

mom: Alberto Morales "8.8"

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...