Skocz do zawartości

Ural!


kujawiak

Rekomendowane odpowiedzi

Rok 2013 upłynął bardzo szybko i z całą pewnością nie należał do najlepszych podczas mojej przygody z FM'ową rzeczywistością. Przyjmując ofertę FC Dallas spodziewałem się ciekawego wyzwania, diametralnie innego niż to, z którym musiałem się zmierzyć w Rosji. Niestety, ekscytacja bardzo szybko ustąpiła miejscu znużeniu, a prowadzenie klubu z Teksasu nie dawało oczekiwanej radości. Ostatecznie spędziłem w Dallas pięć długich miesięcy, podczas których udało mi się zmontować całkiem niezłą drużynę (tym bardziej, jeśli weźmiemy pod uwagę wszelkie obwarowania dotyczące kadry zespołu, z których słynie MLS) oraz poprowadzić miejscowy klub w dziesięciu oficjalnych meczach. Bilans? Być może nienajlepszy, ale też trudno powiedzieć, abym coś w Dallas popsuł. Cztery zwycięstwa, trzy remisy i trzy porażki z całą pewnością nie oznaczają złego wejścia w sezon. Gdy po 150 dniach na stanowisku składałem rezygnację, klub z Teksasu znajdował się na trzecim miejscu w tabeli konferencji zachodniej. Tę lokatę - uprzedźmy fakty - udało się piłkarzom z Dallas utrzymać do końca sezonu zasadniczego, po czym w pierwszej rundzie play-off, już pod dowództwem Roberta Warzychy, dzielni Teksańczycy nie sprostali ekipie z Seattle, przegrywając w dwumeczu 2:3.

 

Niestety, podczas teksańskiego epizodu, moje myśli zbyt często ulatywały w kierunku Jekaterynburga. Decyzji o opuszczeniu Uralu nie żałowałem wprawdzie ani przez moment, ale los tego klubu nie pozostawał mi obojętny. Moim następcą mianowany został pracujący wcześniej w Krywbasie Krzywy Róg Ukrainiec Jurij Maksymow. To on miał dokończyć misję, którą rozpocząłem w lipcu minionego roku. Nowy szkoleniowiec kadencję rozpoczął od sprowadzenia do klubu dwóch swoich rodaków, a w pierwszym oficjalnym meczu powtórzył moje "osiągnięcie" z jesieni, przegrywając z CSKA aż 0:6. Później przyszła jeszcze dotkliwa porażka z Krasnodarem, ale szczęśliwe (to już chyba tradycja!) trzy punkty przywiezione z Nowosybirska sprawiły, że Maksymow poczuł się w Jekaterynburgu znacznie pewniej. Tym bardziej, że rywale z dolnej połówki tabeli również gubili punkty i szybko stało się jasne, że wiosna będzie dla kibiców Uralu nadzwyczaj spokojna. Wprawdzie samo zakończenie sezonu wypadło mało efektownie (trzybramkowa porażka na własnym boisku z Tomią), ale ostatecznie beniaminek z Jekaterynburga zakończył ligowe zmagania na 10. pozycji, z dorobkiem 37 punktów. Dodatkową satysfakcją był dla mnie fakt, iż zdobyte podczas mojej kadencji 26 punktów również ... zapewniłoby Uralowi utrzymanie bez konieczności gry w barażach! Absolutnie nie można jednak umniejszać zasług Maksymowa, który w końcu nauczył Pomarańczowych, jak grać przeciwko najlepszym. Ta umiejętność z pewnością przyda się w Premier Lidze, a wiosenne 3:3 z Zenitem w Petersburgu (do przerwy 3:0 dla Uralu!), czy 2:2 z Rubinem prezentują się znacznie lepiej niż jesienne wyniki z tymi samymi rywalami.

 

Końcówkę zmagań w Premier Lidze śledziłem już bardzo dokładnie. Najważniejsze rozstrzygnięcia zapadły jednak już na dwie kolejki przed końcem. Wtedy to CSKA obronił mistrzowski tytuł, a KamAZ i Sibir po roku przerwy zameldowały się z powrotem w Pierwom Dywizjonie. Tydzień później, ku mojej radości, Spartak zagwarantował sobie wicemistrzostwo kraju i start w eliminacjach Ligi Mistrzów, a po kolejnych kilkunastu dniach CSKA potwierdził swoją supremację i zwyciężając Kubań Krasnodar w finale Pucharu Rosji skompletował potrójną koronę.

 

Podczas letnich wakacji otrzymałem propozycję prowadzenia zdegradowanego właśnie KazAZ'u, ale nie miałem ochoty bić się o Premier Ligę w Nabierieżnych Czełnach. Jestem niemal pewny, że mój powrót do rosyjskiej piłki (a niewykluczone, że i do Jekaterynburga) jest kwestią przesądzoną, ale teraz było na niego po prostu zbyt wcześnie. Tym bardziej, że oferta pochodziła od lokalnego rywala Uralu, choć akurat nie był to czynnik decydujący. Postanowiłem zatem spokojnie czekać na rozwój wypadków, a te potoczyły się nadzwyczaj pomyślnie. Jeszcze przed końcem września otrzymałem wiadomość od przedstawicieli australijskiej federacji, którzy pozytywnie rozpatrzyli moją kandydaturę na stanowisko selekcjonera reprezentacji tego kraju. Australijczycy mieli za sobą bardzo nieudane eliminacje do brazylijskich mistrzostw świata. Wprawdzie 3. rundę eliminacyjną udało się jeszcze szczęśliwie przebrnąć, ale kolejna faza zakończyła się już prawdziwą klęską. Bo czy inaczej można nazwać trzy punkty zdobyte w rywalizacji z Chinami, Arabią Saudyjską oraz dwiema reprezentacjami koreańskimi? Aktualnym zadaniem nowego selekcjonera miało być więc odbudowanie atmosfery w zespole, który docelowo miał powalczyć o najwyższe laury na odbywającym się na australijskiej ziemi Pucharze Azji 2015. Pierwsze dwa sparingi czekały Australijczyków dopiero wiosną 2014 i były to niezwykle trudne wyjazdy do mistrzów Europy oraz Oceanii.

 

Jeśli już mowa o mundialu w Brazylii to Australijczyków trudno nazwać największymi nieobecnymi tej imprezy. Ich los podzielili między innymi Rosjanie. Podopieczni Dicka Advocaata mieli dwie okazje na to, aby wywalczyć sobie bilety do Ameryki Południowej, ale nie potrafili wykorzystać żadnej z nich. Najpierw, na zakończenie eliminacji, musieli wygrać w Lizbonie z Porutgalią. Rosjanie szybko wyszli na prowadzenie dzięki bramce Riazancewa, ale jeszcze przed przerwą dwukrotnie trafił Ronaldo, zapewniając swojej reprezentacji awans na mistrzostwa. W barażach z Czarnogórą również zaczęło się dobrze, bo od gola zdobytego na wyjeździe. Piłkarze z Bałkanów po przerwie odpowiedzieli jednak czterema trafieniami i w rewanżu nie zmarnowali tak pokaźnej zaliczki. Drugi raz z rzędu marzenia o występie na wielkiej imprezie zakończyły się zatem na Półwyspie Bałkańskim. Brazylijskie mistrzostwa z perspektywy telewizora lub trybun obejrzą ponadto dwaj ostatni mistrzowie świata. Olbrzymi w tym udział Duńczyków, którzy najpierw zepchnęli Włochów na trzecie miejsce w grupie eliminacyjnej, a następnie pokonali w barażach Hiszpanów dzięki wyjazdowej bramce dziewiętnastolatka z Aalborga - Lucasa Andersena, zdobytej w ostatniej minucie spotkania rewanżowego. W nieco mniej dramatycznych okolicznościach z awansem na mundial musieli pożegnać się także obaj finaliści ostatnich Mistrzostw Europy. Szwedzi uplasowali się w swojej grupie za plecami Niemiec oraz Irlandii, natomiast Ukraina musiała uznać wyższość Anglii i Czarnogóry.

 

Losowanie grup MŚ 2014:

Grupa A: Brazylia, Słowacja, Kanada, Tunezja

Grupa B: Anglia, Peru, Honduras, Czechy

Grupa C: Portugalia, Algieria, Czarnogóra, Kolumbia

Grupa D: Urugwaj, Dania, Chorwacja, Burkina Faso

Grupa E: Niemcy, Szwajcaria, Kamerun, Arabia Saudyjska

Grupa F: Holandia, Bośnia i Hercegowina, Korea Południowa, Nigeria

Grupa G: Argentyna, Francja, USA, Katar

Grupa H: Chile, Szkocja, Meksyk, Japonia

Odnośnik do komentarza

Na chwilę obecną mam ustawione sześć lig europejskich (Hiszpania, Anglia, Niemcy, Włochy, Francja, Rosja). W grudniu wyłączyłem MLS, a od czerwca 2014 dodam ligę australijską. Jeśli zaś chodzi o Orła, to póki co nie pojawił się w Pierwom Dywizjonie, ale patrząc na losy innych niespodziewanych beniaminków, po ewentualnej promocji pewnie szybko wróciłby niestety do ligi regionalnej.

 

********

 

Podsumowanie sezonu 2012-13 w Europie (zaległe):

Anglia
Premier League: 1. Manchester City FC, 2. Liverpool FC, 3. Tottenham Hotspur FC, 4. Arsenal FC (...) 18. Newcastle United FC, 19. Brighton and Hove Albion FC, 20. Reading FC
Najlepszy strzelec: Bobby Zamora (QPR) - 24 gole
Najwyższa średnia: Frank Lampard (Chelsea) - 7.85
Puchar Anglii: Newcastle United FC - Sunderland FC 1:1 (k. 7-6)
Puchar Ligi: Everton FC - Manchester City FC 2:2 (k. 5-4)
Tarcza Dobroczynności: Manchester City FC - Tottenham Hotspur FC 2:2 (k. 3-1)
Awans do Premier League: 1. Wigan Athletic FC, 2. Swansea City AFC, 4. Southampton FC

 

Hiszpania
La Liga: 1. FC Barcelona, 2. Real Madryt, 3. Atletico Madryt, 4. Valencia CF (...) 18. RC Deportivo la Coruna, 19. UD Almeria, 20. Hercules CF
Najlepszy strzelec: Lionel Messi (Barcelona) - 31 goli
Najwyższa średnia: Lionel Messi (Barcelona) - 8.64
Puchar Hiszpanii: Valencia CF - Sevilla FC 1:1 (k. 4-2)
Superpuchar Hiszpanii: FC Barcelona - Sevilla FC 2:1 i 3:0
Awans do La Liga: 1. Getafe CF, 2. Sporting Gijon, 3. Real Saragossa

Niemcy
Bundesliga: 1. FC Bayern Monachium, 2. Bayer 04 Leverkusen, 3. Hamburger SV, 4. Borussia Dortmund (...) 16. Hertha BSC Berlin, 17. Eintracht Frankfurt, 18. FC Augsburg
Najlepszy strzelec: Simon Müller (Bochum) - 21 goli
Najwyższa średnia: Philipp Lahm (Bayern) - 7.80
Puchar Niemiec: Bayer 04 Leverkusen - FC Bayern Monachium 2:1
Superpuchar Niemiec: Bayer 04 Leverkusen - FC Bayern Monachium 2:1
Awans do Bundesligi: 1. VfB Stuttgart, 2. TSV 1860 Monachium, 3. Borussia Mönchengladbach

Włochy
Serie A: 1. AC Milan, 2. SSC Napoli, 3. US Citta di Palermo, 4. ACF Fiorentina (...) 18. FC Torino, 19. AC Siena, 20. Reggina Calcio
Najlepszy strzelec: Abel Hernandez (Palermo) - 21 goli
Najwyższa średnia: Maicon (Inter) - 7.75
Puchar Włoch: Juventus FC - Lazio SS 3:2
Superpuchar Włoch: AC Milan - FC Internazionale 2:1
Awans do Serie A: 1. Bologna FC, 2. Novara Calcio, 3. Brescia Calcio

Francja
Ligue 1: 1. Olympique Lyon, 2. Paris Saint-Germain, 3. Olympique Marsylia, 4. Lille OSC (...) 18. Stade Brestois 29, 19. Angers SCO, 20. AS Monaco
Najlepszy strzelec: Olivier Giroud (Lille) - 20 goli
Najwyższa średnia: Etienne Capoue (Marsylia) - 7.74
Puchar Francji: HSC Montpellier - Olympique Lyon 2:1
Puchar Ligi: Lille OSC - Olympique Lyon 3:2
Superpuchar Francji: Olympique Lyon - Paris Saint-Germain 1:0
Awans do Ligue 1: 1. HSC Montpellier, 2. Evian TG FC, 3. FC Nantes

Rosja
Premier Liga: 1. CSKA Moskwa, 2. Spartak Moskwa, 3. Zenit St. Petersburg, 4. Lokomotiw Moskwa (...) 15. KamAZ Nabierieżnyje Czełny, 16. Sibir Nowosybirsk
Najlepszy strzelec: Roman Pawluczenko (Lokomotiw) - 22 gole
Najwyższa średnia: Salvatore Bocchetti (Rubin) - 7.45
Puchar Rosji: CSKA Moskwa - Kubań Krasnodar 1:0
Superpuchar Rosji: CSKA Moskwa - Amkar Perm 2:0
Awans do Premier Ligi: 1. Krylja Sowietow Samara, 2. Ałania Władykaukaz

 

Finał Ligi Mistrzów: Sporting CP - Manchester City FC 2:0 (dogr.)

 

Finał Ligi Europy: Athletic Bilbao - TSG 1899 Hoffenheim 1:1 (k. 4-3)

Odnośnik do komentarza

Kadra na mecz ze Szwecją:

 

Bramkarze

Mitchell Langerak (25, Dortmund, 12/0), Matthew Ryan (21, Central Coast, 0/0), Tando Velaphi (26, Melbourne, 0/0)

 

Obrońcy

Ivan Franjic (26, Motherwell, 4/0), Paulo Ibarra (22, Melbourne, 2/0), Aleksandar Jovanovic (24, Melbourne, 3/0), Patrick Kisnorbo (32, Leeds, 21/1), Shane Lowry (24, Milwall, 7/0), Ryan McGowan (24, Celtic, 25/0), Joshua Rose (32, Central Coast, 13/0), Rhys Williams (25, Middlesbrough, 19/0)

 

Pomocnicy

Marc Bresciano (34, QPR, 68/13), Tim Cahill (34, Everton, 75/30), Brett Emerton (35, Sydney, 112/21), Brett Holman (29, Celtic, 47/6), Mile Jedinak (29, Crystal Palace, 13/2), Robbie Kruse (25, Kopenhaga, 12/1), Matthew Leckie (23, Gladbach, 12/1), Matt McKay (31, Rangers, 43/1), Aaron Mooy (23, Inverness, 1/0)

 

Napastnicy

Scott McDonald (30, Middlesbrough, 24/1), Brent McGrath (22, Aalesund, 12/3), Nikita Rukawycja (26, Hertha, 17/13)

 

********

 

Spotkanie na nowej Swedbank Arenie w Sztokholmie było dla szwedzkich piłkarzy okazją na choćby częściowe odkupienie win po bardzo nieudanych eliminacjach do brazylijskiego mundialu. Mistrzowie Europy od pierwszych minut starali się więc zepchnąć do głębokiej obrony defensywnie usposobionych Australijczyków. Już w 2. minucie przed olbrzymią szansą stanął Ibrahimovic, ale najlepszy piłkarz EURO 2012 i lider strzelców Serie A przegrał pojedynek z Langerakiem. Goście odpowiedzieli momentalnie. Długą piłkę do Rukawycji zagrał Emerton, ale urodzony w Mikołajewie australijski napastnik zbyt długo zwlekał z oddaniem strzału, co ułatwiło interwencję Wilandowi. Bramkarz Kopenhagi jeszcze większym kunsztem musiał wykazać się w 24. minucie, kiedy w ekwilibrystyczny sposób przeniósł nad poprzeczką piłkę uderzoną przez Rukawycję. W tym momencie było już jednak 1:0 dla gospodarzy, gdyż chwilę wcześniej błąd australijskich defensorów wykorzystał Källström i strzałem z linii pola karnego pokonał Langeraka. Po zdobyciu prowadzenia Szwedzi cały czas starali się prowadzić grę, ale znacznie groźniejsze kontry wyprowadzali goście. W 29. minucie wychodzącego na czystą pozycję Rukawycję nieprzepisowo powstrzymał Jonas Olsson i Australia stanęła przed olbrzymią szansą na doprowadzenie do remisu. Do ustawionej na jedenastym metrze piłki podszedł Cahill, ale uderzył na tyle źle, że Wiland bez większych problemów odbił futbolówkę przed siebie, a dobitka Leckiego poszybowała wysoko nad poprzeczką. W ostatnich minutach pierwszej połowy obie drużyny miały po jednej dogodnej okazji na zmianę rezultatu. Najpierw w sytuacji sam na sam z bramkarzem piłkę obok słupka australijskiej bramki posłał Jönsson, a kilkadziesiąt sekund później z uderzeniem głową Leckiego poradził sobie Wiland. Po przerwie uwydatniła się oczekiwana przewaga mistrzów Europy, którzy coraz bardziej swobodnie radzili sobie z nietypowo ustawioną defensywą Australijczyków. Kolejne okazje marnowali jednak Ibrahimovic oraz Viktor Elm. W 63. minucie wejście smoka mógł zaliczyć Elmander, ale jego strzał z ostrego kąta o centymetry minął lewy słupek bramki Langeraka. Swoją przewagę gospodarze udokumentowali golem zdobytym w 68. minucie. Największy udział miał w nim Maritn Olsson. Skrzydłowy Interu zdecydował się na czterdziestometrowy rajd, po czym dośrodkował bardzo nieprzyjemną piłkę na przedpole australijskiej bramki. W wyniku błędu w komunikacji pomiędzy Langerakiem i Ibarrą piłka spadła pod nogi niepilnowanego Anderssona, a ten bez najmniejszych problemów umieścił ją w siatce. Zwycięstwo Szwecji mogło być jeszcze bardziej okazałe, ale w ostatnim kwadransie doskonały mecz rozgrywał Langerak. Rezerwowy golkiper Dortmundu między innymi zatrzymał szarżującego na bramkę Elmandera. Swoją okazję miał także Jonas Olsson, ale jego strzał głową okazał się zbyt mało precyzyjny. W końcowej fazie meczu jedyną po przerwie dogodną okazję stworzyli sobie Australijczycy, ale raz jeszcze bez zarzutu spisał się Wiland, broniąc uderzenie Holmana. Więcej goli już zatem nie oglądaliśmy, ale kibice opuszczający Swedbank Arenę z pewnością nie mogli narzekać na poziom widowiska, stworzonego przez piłkarzy Szwecji i Australii.

 

Mecz towarzyski

[4] Szwecja - Australia [70] 2:0 (1:0)

1:0 Källström 21., 2:0 Andersson 68.

 

Langerak - I. Franjic, Ibarra (87. Kisnorbo), McGowan, Lowry - Williams (66. Jedinak), Emerton - Leckie (46. Holman), Cahill (46. McGrath), Bresciano (75. McKay) - Rukawycja (66. Mooy)

 

Odnośnik do komentarza

Kadra na mecz z Nową Zelandią:

 

Bramkarze

Mitchell Langerak (25, Dortmund, 13/0), Matthew Ryan (22, Central Coast, 0/0), Tando Velaphi (27, Melbourne, 0/0)

 

Obrońcy

Ivan Franjic (26, Motherwell, 5/0), Petar Franjic (22, Panionios, 6/0), Paulo Ibarra (22, Melbourne, 3/0), Scott Jamieson (25, Sheffield Utd., 3/0), Shane Lowry (24, Milwall, 8/0), Ryan McGowan (24, Celtic, 26/0), Scott Neville (24, Perth, 5/2), Rhys Williams (25, Middlesbrough, 20/0)

 

Pomocnicy

Marc Bresciano (34, QPR, 69/13), Tim Cahill (34, Everton, 76/30), Brett Holman (30, Celtic, 48/6), Mile Jedinak (29, Crystal Palace, 14/2), Robbie Kruse (25, Kopenhaga, 12/1), Matthew Leckie (23, Gladbach, 13/1), Massimo Luongo (21, Wimbledon, 0/0), Matt McKay (31, Rangers, 44/1), Erik Paartalu (28, Hibernian, 8/0)

 

Napastnicy

Brent McGrath (22, Aalesund, 13/3), Nikita Rukawycja (26, Hertha, 18/13), Adam Taggart (20, Perth, 0/0)

 

********

 

Piłkarskie losy Nowej Zelandii i Australii przeplatały się nadzwyczaj często. Starcie w Wellington było więc zaledwie jednym z wielu rozdziałów długiej historii. Obie drużyny miały jednak nadzieję na odniesienie zwycięstwa i z takim nastawieniem przystąpiły do meczu. W składzie Australii, w porównaniu do spotkania przeciwko Szwecji, zaszły trzy zmiany i pierwszy kwadrans wskazywał, iż były one słuszne. Socceroos raz po raz zagrażali bowiem bramce Gleesona, a dużą aktywnością wykazywał się szczególnie lewoskrzydłowy duńskiej Kopenhagi - Kruse. To po jego asyście w idealnej sytuacji w 8. minucie znalazł się Bresciano, ale jego strzał był zbyt lekki, aby zaskoczyć bramkarza Portland. Na gola trzeba było poczekać do 20. minuty. Raz jeszcze podającym był Kruse, a czyhający w szesnastce gospodarzy Rukawycja wykazał się znacznie większą precyzją i otworzył wynik meczu. Po chwili prowadzenie Australii mogło być jeszcze wyższe, ale potężna bomba Cahilla zatrzymała się na poprzeczce. Szansę na podwyższenie rezultatu miał także Leckie, ale z jego uderzeniem spokojnie poradził sobie Gleeson. W 29. minucie doszło do niecodziennego zdarzenia, gdyż przepiękną asystą popisał się … Langerak. Australijski bramkarz celnym wykopem uruchomił Rukawycję, a ten urwał się dwójce kryjących go defensorów i strzałem w krótki róg pokonał Gleesona. Dwubramkowe prowadzenie uśpiło nieco czujność gości, którzy całkowicie oddali inicjatywę Nowozelandczykom. Zablokowane strzały Jamesa oraz Rojasa były poważnym ostrzeżeniem, które Australijczycy jednak zignorowali. Zapłacili za to wysoką cenę, gdyż jeszcze przed przerwą dośrodkowanie Milnego z rzutu rożnego na kontaktowego gola zamienił Reid, zapewniając tym samym wielkie emocje w drugiej połowie. Ta zaczęła się od dwóch szans Bresciano, ale doświadczony pomocnik QPR nie potrafił tego dnia znaleźć sposobu na nowozelandzkiego bramkarza. W 58. minucie kolejny raz uaktywnił się Rukawycja, tym razem wykładając piłkę Cahillowi. Uderzenie kapitana Australii w efektowny sposób na rzut rożny sparował jednak Gleeson. Po przeciwnej stronie boiska gorąco robiło się natomiast po stałych fragmentach gry, ale zarówno główka Eagara, jak i strzał z rzutu wolnego Rojasa minęły bramkę Ryana. W 78. minucie świetną okazję na doprowadzenie do remisu miał wspomniany Rojas. Skrzydłowy Lazio strzelił jednak wprost w dobrze ustawionego golkipera gości. Ta niefrasobliwość zemściła się na piłkarzach Nowej Zelandii niezwykle szybko. Australijczycy wyprowadzili podręcznikową kontrę, Rukawycja dośrodkował z lewego skrzydła, a w polu karnym instynktem snajpera popisał się Taggart. Warto dodać, że napastnik Perth na boisku pojawił się zaledwie trzynaście minut wcześniej, a mecz przeciwko Nowej Zelandii był dla niego debiutem w drużynie narodowej. Końcowe minuty to zdecydowana dominacja gospodarzy, którzy seryjnie bili rzuty rożne i raz po raz wrzucali piłkę z bocznych sektorów boiska w szesnastkę Ryana. Tym razem Australijczycy byli już jednak znacznie bardziej czujni i to niezwykle prestiżowe spotkanie zakończyło się ich zwycięstwem.

 

Mecz towarzyski

[128] Nowa Zelandia - Australia [73] 1:3 (1:2)

0:1 Rukawycja 20., 0:2 Rukawycja 29., 1:2 Reid 40., 1:3 Taggart 82.

 

Langerak (46. Ryan) - Neville, McGowan (82. Williams), Ibarra, Lowry - Bresciano (85. Luongo), Jedinak (46. Paartalu), Cahill - Leckie (69. Holman), Kruse (69. Taggart) - Rukawycja

Odnośnik do komentarza

Kadra na mecz z Islandią:

 

Bramkarze

Nathan Coe (30, nderjyskE, 6/0), Mitchell Langerak (25, Dortmund, 14/0), Matthew Ryan (22, Central Coast, 1/0)

 

Obrońcy

Sam Gallagher (23, Central Coast, 0/0), Paulo Ibarra (22, Melbourne, 4/0), Scott Jamieson (25, Brentford, 3/0), Matthew Jurman (24, Brisbane, 2/0), Shane Lowry (25, Milwall, 9/0), Ryan McGowan (24, Celtic, 27/0), Scott Neville (24, Perth, 6/2), Rhys Williams (26, Middlesbrough, 21/0)

 

Pomocnicy

Marc Bresciano (34, QPR, 70/13), Tim Cahill (34, Everton, 77/30), Chris Herd (25, Blackburn, 22/0), Brett Holman (30, Celtic, 49/6), Mile Jedinak (30, Crystal Palace, 15/2), Robbie Kruse (25, Kopenhaga, 13/1), Matthew Leckie (23, Gladbach, 14/1), Matt McKay (31, Rangers, 44/1), Aaron Mooy (23, Inverness, 2/0)

 

Napastnicy

Bruce Djite (27, Al-Ittihad, 25/7), Brent McGrath (23, Aalesund, 13/3), Adam Taggart (21, Perth, 1/1)

 

********

 

Podczas drugiego po przegranych w kiepskim stylu eliminacjach wyjazdu do Europy, reprezentacja Australii zawitała do Islandii. Spotkanie to odbywało się w nietypowym terminie i wakacyjną formę dało się dostrzec u piłkarzy obu jedenastek. Pierwszy kwadrans upłynął pod znakiem powolnej gry od szesnastki do szesnastki. Nieco więcej inicjatywy wykazywali goście, jednak ich rwane akcje w żaden sposób nie potrafiły zagrozić bramce Peturssona. Niewykluczone, że taki obraz gry utrzymałby się aż do przerwy, ale w 18. minucie piłkarskie szachy przerwał niespodziewany gol dla Islandii. Wszystko zaczęło się od całkowicie niepotrzebnej straty Djitego w środkowej strefie boiska. Futbolówkę przejął Vitharsson, który zauważył fatalne ustawienie australijskiej defensywy i zagrał prostopadłą piłkę wychodzącemu na czystą pozycję Smarasonowi. Napastnik Esbjerga pewnym strzałem w długi róg pokonał Langeraka i tym samym otworzył wynik meczu. Goście natychmiast rzucili się do odrabiania strat, ale doskonałe okazje zmarnowali kolejno Bresciano oraz McGowan po dośrodkowaniu Jedinaka z rzutu rożnego. W 27. minucie Australijczykom udało się w końcu doprowadzić do remisu za sprawą kolejnej akcji prawą stroną. Zapoczątkował ją niezwykle aktywny tego dnia Williams, który po rozegraniu piłki z McKayem, jednym podaniem uruchomił świetnie pokazującego się Leckiego. Pomocnik Gladbach idealnie przymierzył z narożnika pola karnego i Petursson musiał wyciągać futbolówkę z siatki. Po kolejnych trzech minutach goście mogli, a nawet powinni wyjść na prowadzenie. Tym razem jednak islandzki golkiper w nieprawdopodobny wręcz sposób odbił strzał z najbliższej odległości w wykonaniu Cahilla, a także dobitkę Bresciano. Trzeba jednak przyznać, iż weterani australijskiej kadry wydatnie pomogli bramkarzowi Catanii w interwencjach, celując prosto w niego. W 39. minucie raz jeszcze na prowadzenie wyszła Islandia i ponownie był to efekt indywidualnego błędu jednego z zawodników gości. Tym razem winowajcą okazał się Ibarra, który wdał się w niepotrzebny drybling na trzydziestym metrze przed własną bramką. W wyniku straty w tym sektorze boiska dwóch piłkarzy gospodarzy znalazło się samych przed Langerakiem, który mógł jedynie bezradnie patrzeć, jak Sigthorsson pakuje piłkę do jego bramki. Australijski bramkarz okazję do zaprezentowania swoich umiejętności dostał za to w doliczonym czasie pierwszej połowy, kiedy to w fenomenalny sposób sparował na poprzeczkę trudny do obrony strzał Gislasona. W drugiej połowie, aż do 80. minuty na murawie niepodzielnie panowali Islanczycy. Wprawdzie zastępujący Langeraka Coe tylko raz, po uderzeniu głową Sigurthssona, został poddany poważnej próbie, ale po drugiej stronie boiska działo się jeszcze mniej. Australia przebudziła się dopiero w samej końcówce i - o dziwo - udało się jej raz jeszcze umieścić piłkę w siatce. Po dośrodkowaniu Krusego najlepiej w polu karnym zachował się Taggart i Petursson został pokonany po raz drugi. Niestety dla gości, sędzia dopatrzył się w tej sytuacji pozycji spalonej i gola na 2:2 nie uznał. Trzeba obiektywnie przyznać, że Australia, która przespała znaczną część drugiej połowy nie zasłużyła na remis, ale do słuszności akurat tej decyzji można było mieć wątpliwości. Tak, czy inaczej, wynik nie uległ zmianie i po średnim meczu to Islandczycy zafundowali sobie powrót do klubów w nieco lepszych nastrojach.

 

Mecz towarzyski

[95] Islandia - Australia [75] 2:1 (2:1)

1:0 Smarason 18., 1:1 Leckie 27., 2:1 Sigthorsson 39.

 

Langerak (46. Coe) - Williams, McGowan, Ibarra (46. Jurman), Lowry - Cahill (72. Holman), Jedinak (59. Herd), McKay - Leckie, Bresciano (46. Kruse) - Djite (46. Taggart)

 

Odnośnik do komentarza

Mam nadzieję wrócić jeszcze do Premier Ligi, ale na prowadzenie równocześnie klubu i reprezentacji się nie zdecyduję, a jest tylko jedna oferta (na ten moment całkowicie nierealna), która mogłaby sprawić, że porzuciłbym Australijczyków. W Australii póki co mi dobrze i chętnie pobędę tu dłużej, oby przyszłoroczny Puchar Azji boleśnie tych planów nie zweryfikował.

 

********

 

Podsumowanie sezonu 2013-14 w Europie:

Anglia
Premier League: 1. Chelsea FC, 2. Liverpool FC, 3. Manchester United FC, 4. Tottenham Hotspur FC (...) 18. Southampton FC, 19. Aston Villa FC, 20. Fulham FC
Najlepszy strzelec: Peter Crouch (Stoke) - 21 goli
Najwyższa średnia: Frank Lampard (Chelsea) - 7.75
Puchar Anglii: Stoke City FC - Bolton Wanderers FC 3:1
Puchar Ligi: Arsenal FC - Everton FC 2:0
Tarcza Dobroczynności: Manchester City FC - Newcastle United FC 3:0
Awans do Premier League: 1. Charlton Athletic FC, 2. Birmingham City FC, 3. Newcastle United FC

Hiszpania
La Liga: 1. FC Barcelona, 2. Real Madryt, 3. Valencia CF, 4. Malaga CF (...) 18. CA Osasuna, 19. Sporting Gijon, 20. Real Betis
Najlepszy strzelec: Alvaro Negredo (Sevilla) - 24 gole
Najwyższa średnia: Lionel Messi (Barcelona) - 8.25
Puchar Hiszpanii: FC Barcelona - CA Osasuna 3:0
Superpuchar Hiszpanii: FC Barcelona - Valencia CF 3:1 i 0:1
Awans do La Liga: 1. RC Deportivo la Coruna, 2. UD Almeria, 5. FC Kartagena

Niemcy
Bundesliga: 1. FC Bayern Monachium, 2. Borussia Dortmund, 3. Werder Brema, 4. Bayer 04 Leverkusen (...) 17. VfL Bochum, 18. TSV 1860 Monachium
Najlepszy strzelec: Simon Müller (Bochum) - 20 goli
Najwyższa średnia: Mario Götze (Dortmund) - 7.82
Puchar Niemiec: FC Köln - Fortuna Düsseldorf 2:2 (k. 5-3)
Superpuchar Niemiec: FC Bayern Monachium - Bayer 04 Leverkusen 4:1
Awans do Bundesligi: 1. Hertha BSC Berlin, 2. Alemannia Akwizgran

Włochy
Serie A: 1. Juventus FC, 2. AC Milan, 3. SSC Napoli, 4. FC Parma (...) 18. Atalanta Bergamo, 19. Brescia Calcio, 20. AC Cesena
Najlepszy strzelec: Zlatan Ibrahimovic (Milan) - 27 goli
Najwyższa średnia: Zlatan Ibrahimovic (Milan) - 7.84
Puchar Włoch: US Citta di Palermo - Udinese Calcio 4:1
Superpuchar Włoch: AC Milan - Juventus FC 4:3 (dogr.)
Awans do Serie A: 1. FC Torino, 2. AC Siena, 3. Reggina Calcio

Francja
Ligue 1: 1. Paris Saint-Germain, 2. Olympique Lyon, 3. Girondins de Bordeaux, 4. Olympique Marsylia (...) 18. AS Nancy, 19. Evian TG FC, 20. RC Lens
Najlepszy strzelec: Lisandro Lopez (Lyon) - 21 goli
Najwyższa średnia: Eden Hazard (Lille) - 7.87
Puchar Francji: FC Lorient - FC Sochaux-Montbeliard 2:1
Puchar Ligi: Paris Saint-Germain - AC Arles-Avignon 2:1
Superpuchar Francji: Olympique Lyon - HSC Montpellier 1:1 (k. 5-3)
Awans do Ligue 1: 1. Troyes AC, 2. Havre AC, 3. FC Metz

Rosja
Premier Liga: 1. CSKA Moskwa, 2. Spartak Moskwa, 3. Dynamo Moskwa, 4. Anży Machaczkała (...) 15. Szynnik Jarosław, 16. Tom Tomsk
Najlepszy strzelec: Siergiej Kornilenko (Krylja) - 19 goli
Najwyższa średnia: Domenico Criscito (Zenit) - 7.54
Puchar Rosji: Spartak Moskwa - FK Rostów 2:0
Superpuchar Rosji: CSKA Moskwa - Spartak Moskwa 2:1
Awans do Premier Ligi: 1. Amkar Perm, 2. SKA-Energia Chabarowsk

 

Finał Ligi Mistrzów: Manchester City FC - Real Madryt 2:1

 

Finał Ligi Europy: Liverpool FC - Bayer 04 Leverkusen 4:1

 

Superpuchar Europy: Athletic Bilbao - Sporting CP 2:1

Odnośnik do komentarza

Mistrzostwa Świata 2014

 

Grupa A: 1. Brazylia 9 (A), 2. Słowacja 4 (A), 3. Tunezja 2, 4. Kanada 1

Grupa B: 1. Peru 9 (A), 2. Anglia 6 (A), 3. Honduras 3, 4. Czechy 0

Grupa C: 1. Portugalia 9 (A), 2. Kolumbia 6 (A), 3. Czarnogóra 1, 4. Algieria 1

Grupa D: 1. Urugwaj 5 (A), 2. Chorwacja 5 (A), 3. Dania 3, 4. Burkina Faso 2

Grupa E: 1. Niemcy 7 (A), 2. Szwajcaria 4 (A), 3. Kamerun 3, 4. Arabia Saudyjska 3

Grupa F: 1. Nigeria 6 (A), 2. Korea Południowa 5 (A), 3. Bośnia i Hercegowina 2, 4. Holandia 2

Grupa G: 1. Argentyna 7 (A), 2. USA 6 (A), 3. Francja 4., 4. Katar 0

Grupa H: 1. Meksyk 9 (A), 2. Chile 6 (A), 3. Szkocja 3, 4. Japonia 0

 

1/8 finału

Brazylia - Anglia 2:0

Peru - Słowacja 3:1

Portugalia - Chorwacja 2:0

Urugwaj - Kolumbia 1:0

Niemcy - Korea Południowa 3:2

Nigeria - Szwajcaria 1:2

Argentyna - Chile 2:1 (dogr.)

Meksyk - USA 0:1

 

Ćwierćfinały

Brazylia - Urugwaj 2:0

Peru - Portugalia 1:1 (k. 3-5)

Niemcy - USA 1:0

Argentyna - Szwajcaria 3:1

 

Półfinały

Brazylia - Argentyna 2:0

Portugalia - Niemcy 1:2

 

Mecz o 3. miejsce

Argentyna - Portugalia 1:0

 

Finał

Brazylia - Niemcy 1:0 (dogr.)

 

Najlepszy strzelec: Lionel Messi (Argentyna) - 5 goli

Najlepszy piłkarz: Pato (Brazylia)

Jedenastka turnieju: Neuer - Dani Alves, Thiago Silva, Alex Sandro - Hulk, Barnetta, Lodeiro, Götze - Pato, Oliveira, Messi

Odnośnik do komentarza

Kadra na mecze z Liechtensteinem i Austrią:

 

Bramkarze

Mitchell Langerak (26, Dortmund, 15/0), Matthew Ryan (22, Central Coast, 1/0), Danny Vukovic (29, Lokeren, 0/0)

 

Obrońcy

Paulo Ibarra (22, Melbourne, 5/0), Scott Jamieson (25, Brentford, 3/0), Matthew Jurman (24, Brisbane, 3/0), Adrian Leijer (28, Leeds, 20/0), Shane Lowry (25, Milwall, 10/0), Ryan McGowan (25, Celtic, 28/0), Scott Neville (24, Perth, 6/2), Rhys Williams (26, Middlesbrough, 22/0)

 

Pomocnicy

Marc Bresciano (34, QPR, 71/13), Leigh Broxham (26, Beerschot, 5/0), Tim Cahill (34, Everton, 78/30), Brett Holman (30, Celtic, 50/6), Robbie Kruse (25, Kopenhaga, 14/1), George Lambadaridis (22, Brisbane, 0/0), Matthew Leckie (23, Gladbach, 15/2), Matt McKay (31, Rangers, 45/1), Erik Paartalu (28, Hibernian, 9/0)

 

Napastnicy

Bruce Djite (27, Al-Ittihad, 26/7), Nikita Rukawycja (27, Hertha, 19/15), Adam Taggart (21, Perth, 2/1)

 

********

 

Popularne powiedzenie, że w światowej piłce nie ma już słabeuszy ma w sobie dużo z prawdy. Czasy, gdy jeszcze przed pierwszym gwizdkiem można było dopisać sobie trzy punkty w starciu z potencjalnie słabszym rywalem minęły bezpowrotnie. Oczywiście, w pojedynku z notowanym o 90 miejsc niżej w rankingu światowym Liechtensteinem reprezentacja Australii miała olbrzymią szansę na przełamanie trwającej już niemal dwa lata fatalnej passy w meczach przeciwko drużynom z Europy, ale i do tego rywala trzeba było podejść z należytym szacunkiem. Nieprzypadkowo w jego kadrze znajdował się piłkarz, który znalazł się w osiemnastce meczowej na ubiegłoroczny finał Ligi Europy, a także dwóch graczy tureckiej ekstraklasy. W pierwszej połowie nielicznie zgromadzeni na Rheinpark Stadion w Vaduz kibice nie doczekali się goli. Gra toczyła się pod dyktando Australijczyków, ale to gospodarze byli znacznie bliżsi otwarcia wyniku. W pojedynku dobrych znajomych z niemieckiej Bundesligi górą był jednak Langerak, który odbił na słupek strzał z dystansu Wiesera w 16. minucie. Golkiper Dortmundu swoimi umiejętnościami musiał wykazać się także chwilę wcześniej, efektownie interweniując po główce Colocciego. Ze strony Australii najczęściej Benjamina Büchera niepokoił Kruse, ale z trzech prób skrzydłowego Kopenhagi tylko jedna zmusiła bramkarza Liechtensteinu do wysiłku. Swoje okazje w pierwszej połowie mieli ponadto Cahill oraz Rukawycja, ale daleko im było do tych z rodzaju stuprocentowych. Po wznowieniu gry goście w końcu zagrali tak, jak powinien to robić zdecydowany faworyt. Więcej zaangażowania i dokładniejsze podania sprawiły, że piłkarze z Liechtensteinu zaczęli się gubić, co Australia wykorzystała już po 150 sekundach. Z lewego skrzydła dośrodkowywał Holman, a w polu karnym znakomicie zachował się Taggart, który zwiódł dwóch kryjących go defensorów i sytuacyjnym strzałem pokonał Büchera. Młody napastnik Perth zaliczył tym samym kolejne wspaniałe wejście z ławki rezerwowych i powoli wyrasta na jokera australijskiej reprezentacji. Po kolejnych dziesięciu minutach Australia trafiła po raz drugi. Tym razem znakomitą współpracą popisali się zawodnicy dwóch klubów z Glasgow. Asystował McKay, a strzałem w krótki róg z linii pola karnego wynik podwyższył Holman. W spotkaniu w Vaduz pomocnik Celtiku wyjątkowo wystąpił w roli kapitana i trzeba przyznać, że wywiązał się z niej w najlepszy możliwy sposób. Goście mogli jeszcze podwyższyć rezultat, ale ewidentnie brakowało im precyzji w wykańczaniu akcji. Najbardziej raziła nonszalancja Djitego, który dwukrotnie powinien umieścić piłce w bramce Büchera. Swoją okazję miał także Lowry, popisując się potężną bombą z ponad trzydziestu metrów, ale bramkarz Liechtensteinu nie dał się zaskoczyć. W 88. minucie gola kontaktowego powinni zdobyć gospodarze. Idealnie obsłużony przez Wiesera Heeb nieatakowany przez nikogo popędził na bramkę Ryana, ale w tak dogodnej sytuacji pomylił się o ponad metr. Pokonując Liechtenstein, Australia odniosła pierwsze od niemal czterech lat zwycięstwo na europejskiej ziemi, ale stylem gry, szczególnie w pierwszej połowie, Socceroos tego dnia z pewnością nikogo nie zachwycili.

 

Mecz towarzyski

[166] Liechtenstein - Australia [74] 0:2 (0:0)

0:1 Taggart 48., 0:2 Holman 58.

 

Langerak (46. Ryan) - Neville (70. McGowan), Jurman, Ibarra, Jamieson (46. Lowry) - Lambadaridis (21. Cahill), Williams (46. Taggart), McKay - Holman, Kruse - Rukawycja (46. Djite)

Odnośnik do komentarza

Wprawdzie Vaduz i Salzburg na mapie dzieli jedynie około 250 kilometrów, ale spotkanie w Austrii zapowiadało się na starcie o nieporównywalnie wyższym współczynniku trudności niż pojedynek z Liechtensteinem. Reprezentacja Austrii nieprzypadkowo zaliczana jest bowiem do grona drużyn zdolnych wygrać z każdym, o czym kilka dni wcześniej boleśnie przekonali się Argentyńczycy. Już w 2. minucie mocnym strzałem zza pola karnego Australijczyków postraszył Alaba, ale doskonale ustawiony był Langerak. Chwilę później groźną kontrę wyprowadzili goście. Rukawycja urwał się lewym skrzydłem i zagrał idealną piłkę do czekającego na szesnastym metrze Djitego. Napastnik gości pomylił się jednak fatalnie. Znacznie bliżej szczęścia Soccerroos znaleźli się w 14. minucie, kiedy na niesygnalizowany strzał zdecydował się Leckie. Stojący między słupkami austriackiej bramki Lindner zdołał jednak końcami palców wybić futbolówkę na rzut rożny. W odpowiedzi Langeraka próbował pokonać Ivanschitz, ale strzał piłkarza Stoke nie sprawił najmniejszych problemów australijskiemu golkiperowi. W doliczonym czasie pierwszej połowy Austriacy wywalczyli rzut wolny. Będący już chyba myślami w szatni goście całkowicie zgubili krycie, co skrzętnie wykorzystał zostawiony samemu sobie Dibon, dając swojej drużynie prowadzenie. O ile Australijczycy zbyt szybko zeszli do szatni, o tyle gospodarze zbyt długo w niej pozostali, gdyż już pierwsza akcja po wznowieniu gry przyniosła gola wyrównującego. Kluczowym okazało się dokładne zagranie McGowana, który dostrzegł urywającego się prawym skrzydłem Leckiego. Pomocnik Gladbach wrzucił piłkę w pole bramkowe Lindnera, a tam już czekał Taggart. Młokos z Perth musiał tylko dostawić nogę i zrobiło się 1:1. Warto zauważyć, że Taggart w każdym kolejnym meczu potrzebuje coraz mniej czasu na to, aby pokonać bramkarza rywali. W spotkaniu przeciwko Nowej Zelandii było to 13 minut, w meczu z Liechtensteinem 150 sekund, a w Salzburgu wystarczyły mu zaledwie 42 sekundy! Australijczycy absolutnie nie zamierzali poprzestać na jednym golu i stwarzali sobie kolejne okazje. W 54. minutę z dystansu przymierzył Leckie, ale trafił w wewnętrzną część słupka. Po chwili cała australijska ławka poderwała się, gdy Schimpelsberger wyciął Taggarta we własnym polu karnym. Gwizdek irlandzkiego arbitra jednak milczał. W 70. minucie po centrze z rzutu rożnego główkował McGowan, ale tym razem w sukurs gospodarzom przyszła poprzeczka, a dobitka McKay'a z najbliższej odległości poszybowała wysoko ponad bramką. Tuż przed końcem meczu z rzutu wolnego dośrodkowywał Holman. Po zamieszaniu w polu karnym piłka spadła wprost pod nogi pozostawionego zupełnie bez opieki na siódmym metrze Leijera. Jego uderzenie w sobie tylko znany sposób odbił jednak zmiennik Lindnera - Schober. Faworyzowani Austriacy, choć częściej byli w posiadaniu piłki, nie potrafili stworzyć sobie ani jednej dogodnej sytuacji w drugiej połowie meczu. Kontry liczących na długie podania i szybkość swoich zawodników gości były znacznie bardziej niebezpiecznie, ale ostatecznie żadna z nich nie przyniosła im zwycięskiej bramki. Interesujące spotkanie w Salzburgu zakończyło się więc remisem.

 

Mecz towarzyski

[72] Austria - Australia [74] 1:1 (1:0)

1:0 Dibon 45.+2, 1:1 Taggart 46.

 

Langerak - Neville, McGowan, Ibarra (46. Leijer), Lowry (80. Jamieson) - Williams, Cahill (46. McKay), Broxham (46. Paartalu) - Leckie, Rukawycja (31. Holman) - Djite (46. Taggart)

Odnośnik do komentarza
  • 4 tygodnie później...

Niestety, muszę poprosić o przeniesienie tematu do archiwum. Jedyny wczytujący się save, którym dysponuję, jest jeszcze z czasów grupy mistrzowskiej Pierwowo Dywizjona. Wprawdzie w ostatnich dniach spróbowałem rozpocząć grę od tamtego momentu, ale nie sprawiało mi to żadnej satysfakcji. WIelkie dzięki dla wszystkich, którzy śledzili losy Uralu oraz Australii! Na pożegnanie, zostawiam protokół (ze zrozumiałych względów - bez szczegółowego opisu) z towarzyskiego meczu z Libanem, który był ostatnim, jaki rozegrałem podczas tej kariery.

 

********

 

Mecz towarzyski

[88] Australia - Liban [102] 2:0 (1:0)

1:0 Leckie 23., 2:0 Santina 56. (sam)

 

Langerak - Williams, McGowan, Leijer, Lowry (82. Jamieson) - Leckie (63. Holman), Cahill (46. Jeggo), McKay, Bresciano (63. Kruse) - Taggart, Rukawycja (63. Makarounas)

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...