Skocz do zawartości

Ja sem Ponury, a to je moja drużyna


sneogg

Rekomendowane odpowiedzi

- Szefie, szefie, szefie!

- Co jest Maciuś?

- Szefie, wiem jak możemy podbić świat!

- Coś tym razem wymyślił?

- Szef z pewnością wie, jak ludzie kochają piłkę nożną?

- No wiem, nie rozumiem jak można się tym emocjonować ale oni to uwielbiają.

- To ja sobie tak pomyślałem, Szefie, że może przejmiemy kontrolę nad którymś z tych zespołów, doprowadzimy go do sukcesów i ludzie nas pokochają. A później zdobędziemy nad nimi władze.

- To jest myśl Maciuś, chyba pierwszy raz wpadłeś na dobry pomysł!

 

To Pinki i jego kumpel Mózg, Mózg, Mózg, Mózg, Mózg, Mózg, Mózg,…

 

- Maciuś! Wyłącz to!

- Ale dlaczego Szefie? Znów zła taśma?

- Tak Maciuś, znowu puściłeś tę z bajki! Mówiłem Ci, że ma być marsz imperialny z Gwiezdnych Wojen!

Odnośnik do komentarza

- Przyglądam się pańskiej aplikacji i widzę, że zupełnie pan bez doświadczenia. - powiedział prezes.

- Samodzielnie nie pracowałem, ale staże...

- A co nam po pana stażach w klubach Ekstraklasy czy nawet tych zagranicznych? Tutaj inne warunki panują. Jedynie fakt, że po boisku biega dwudziestu dwóch facetów i uganiają się za piłką, będzie się zgadzać. Oraz te, jak im tam, przepisy, mamy podobne, acz słowem kluczowym jest tu podobne. Czasem się może człowiek mocno zdziwić, jak różnie można je interpretować.

- Dlatego...

- Oh, jeszcze nie skończyłem, niech mi pan nie przerywa. Ten brak doświadczenia to ogromny plus, nawet nie zdajecie sobie sprawy, ile tacy obyci potrafią zarządzać, a taniego trenera, bez bólu serca można zwolnić i budżetu nie zrujnuje...

 

Był już późny wieczór gdy udało mi się wyrwać ze szponów prezesa. Jeszcze tylko przed powrotem do domu chciałem rozejrzeć się po włościach klubu. Pastwisko, które znajdowało się na tyłach klubowego baraku, było ponoć naszym głównym boiskiem, w dodatku jedynym. Tak, to na nim mieliśmy trenować i rozgrywać mecze. Trybuna, pytacie? Wzdłuż bocznej linii ciągnęła się skarpa i tam zalegali miejscowi kibice podczas spotkań. A także dumny szyld z nazwą klubu, Huragan Basznia Dolna.

W klasie A jednak więcej nam nie potrzeba...

 

~PAUZA~

 

- Maciuś do jasnej cholery, co to ma być?

- Nie podoba się szefie?

- Żebyś wiedział, że nie. Nie chcę czekać całego życia, aż z tego pipidówka trafimy na salony! Przecież to się na pewno nie uda.

- Ale budżet mamy ograniczony!

- Bądź kreatywny Maciuś! Poza tym nie zamierzam wyprowadzać się ze stolicy, znajdź coś na miejscu.

Odnośnik do komentarza

Zostawmy na chwilę Szefa i Maciusia samych, może nie narozrabiają za bardzo. W tej chwili jednak musimy być gotowi podjąć takie ryzyko, ponieważ w przyszłości może nie trafić się inna okazja. Dlatego teraz przedstawimy głównego bohatera tej opowieści, mianowicie Ziemowita Ponurego.

 

Ponury urodził się i całe swoje dotychczasowe życie spędził w Warszawie. Jego ukochaną dzielnicą jest Żoliborz. To tutaj spędził większość czasu, uczęszczał do szkół, pierwszy raz się zakochał czy pokłócił z najlepszym przyjacielem. Tutaj pierwszy raz się upił, tu też uzależnił od nikotyny. Niedane mu było tylko studiów ukończyć w swojej ukochanej części Warszawy, na filozofię musiał jeździć na Krakowskie Przedmieście. Od paru lat też pracował w agencji reklamowej, która siedzibę miała nieopodal Placu Wilsona i zmuszony był wymyślać coraz to głupsze slogany, a później oglądać je musiał na bilbordach w całym mieście.

 

Pewnego majowego wieczora, był to bodajże ostatni piątek miesiąca, wraz z paczką znajomych, udał się do Żagla, na comiesięczną posiadówkę przy piwie. Żagiel mieścił się tuż przy Wybrzeżu Gdyńskim, był to samotny budynek stojący przy ruchliwej trasie, którego wnętrze pamiętało jeszcze czasy PRLu. Nie było jednak lepszego miejsca w okolicy, w którym starzy znajomi mogli w spokoju się upić i ponarzekać na życie.

 

Tego wieczora w Żaglu był jeszcze jeden gość, leżał na końcu sali i wygrzewał się przy kominku wraz z innymi kotami. Czarna plama przytulona do bocznej ściany była praktycznie niewidoczna. Maciuś, bo to o nim mowa, wybrał się na spacer, to taki jego codzienny rytuał. Zostawiał Szefa samego w domu i szwendał się po okolicy, zbierając przy okazji przeróżne informacje, plotki czy tym podobne. Czasem podsłuchiwał pijaczków w Parku Żeromskiego, innym razem kręcił się w pobliżu antykwariatów przy Merkurym. Tym razem jednak udał się w kierunku ogródków działkowych. Gdy wspiął się już na skarpę i gotów był zawrócić, zaczęło nagle padać. Maciuś nie cierpiał deszczu, mokre futro bardzo go irytowało, dlatego niezmiernie się ucieszył, widząc grupę ludzi wchodzących do pobliskiego budynku. Szybko przemknął między ich nogami i schronił się wewnątrz.

 

Teraz przysłuchiwał się rozmowom, szczególnie zainteresował go Ziemowit. Podobało mu się z jaką pasją opowiada o piłce, widać że bardzo kocha ten sport. To idealne pasowało do nowej idei, którą niedawno zaprezentował Szefowi. Cały czas zastanawiał się, skąd wytrzaśnie człowieka, którego będzie mógł zrobić sternikiem drużyny, do której prawa niebawem nabędą. Teraz już wiedział, był pewny, że ten człowiek nada się idealne. Maciuś postanowił, że odmieni jego życie.

Odnośnik do komentarza

- Szefie, znalazłem nam trenera dla drużyny.

- A któż to?

- Ziemowit Ponury, mieszka tutaj na Żoliborzu, choć z wykształcenia jest kimś innym, to przejawia ogromna pasję. I co ważniejsze nie jest to produkt polskiej myśli szkoleniowej.

- Znalazłeś jakiegoś człowieka, nie dość, że bez doświadczenia, to i bez odpowiedniego wykształcenia? Oszalałeś Maciuś?

- Niech mi Szef zaufa! Wszędzie powtarzają, że ta polska myśl szkoleniowa jest do niczego. Potrzebujemy kogoś nieskalanego ich podejściem!

- No nie wiem, ale wrócimy do tego. Poza tym wciąż nie mamy klubu…

- Cierpliwości Szefie!

 

Siedziba Manchesteru United

Giblatar

 

- Chciałbym podziękować w swoim i trenera Ponurego imieniu, że tak licznie przybyliście na konferencję prasową. Jak już zapewne wiecie, od tego sezonu Ziemowit będzie managerem naszego zespołu. Jesteśmy przekonani, że jest to właściwy krok w kierunku zaistnienia w europejskiej piłce i pod jego przewodnictwem zaczniemy odnosić sukcesy.

 

Prezes klubu miał naprawdę bujną wyobraźnię. W jego oczach trzech dziennikarzy siedzących na sal, w dodatku ze znudzonymi minami, przeobraziło się, w liczny tłum żurnalistów gotowych do zadawania setek pytań. To nie była jednak konferencja Pepa Gaurdioli, a prezentacja nieznanego nikomu trenera z Polski. Dlatego frekwencja nie powinna nikogo dziwić. Ponury dowiedział się także, że za parę dni klub oficjalnie miał zmienić nazwę na Manchester 62 F.C., co jeszcze bardziej dobiło młodego Polaka. Teraz już nawet na Facebooku nie będzie mógł chwalić się, że prowadzi Manchester United.

 

~PAUZA~

- Maciuś!

- Też nie pasuje?

- Oczywiście, że nie!

Odnośnik do komentarza

Avarua

Wyspy Cooka

Siedziba klubu Titikaveka F.C.

 

- Pan Ponury jak sądzę? - odezwał się mężczyzna w średnim wieku. Parę minut wcześniej, po załatwieniu wszystkich formalności, udało mi się wydostać z tutejszego lotniska i właśnie rozglądałem się za osobą, która miała mnie odebrać i zawieść na miejsce.

- Tak to ja. - odparłem. - Nikorima Te Miha jak sądzę?

- Zgadza się. - odpowiedział. - Parę metrów stąd czeka na nas samochód, po rozmawiamy podczas jazdy.

 

~PAUZA~

 

- Nie, nie, nie i jeszcze raz nie!

- Ależ szefie miała być stolica i jest!

- Ale stolica Polski, głąbie. Nie Giblatar czy Wyspy Cooka

 

***

 

Ułan Bator…

 

~PAUZA~

 

- Maciuś, ja Cię proszę, nie denerwuj mnie.

- Szefie, musi Szef zrozumieć, że tutaj ciężko coś znaleźć. Na Legie nas nie stać, z Polonii nas pogonili, gdy tylko dowiedzieli się, że chcemy przejąć klub. W innych zespołach nawet nie chcieli z nami gadać, a gdy w jednym się zgodzili, to okazało się, że są z ligi okręgowej, a przepisy nie pozwalają kupować licencji od innych podmiotów.

- Chcesz mi powiedzieć, że nie umiesz sam tego zrobić i sam muszę się wszystkim zająć?

- Nie Szefie! Dam radę!

Odnośnik do komentarza

Podziękował.

 

- Poddaje się Szefie, jeśli dalej będziesz się upierał przy Warszawie, to zostanie nam zgłosić zespół do klasy B.

- Więc jednak sam muszę się za to zabrać? To mi chcesz powiedzieć?

- Nie Szefie, chce tylko przekonać Cię do zmiany zdania. Tutaj wszystko jest zabetonowane, łapka łapkę liże i tym podobne. Przepisy potrafią zmienić wtedy gdy im to na rękę. Ktoś spoza tego środowiska zostanie zniszczony. I pytam się Szefa, po co mu tyle nerwów? To już czwarte życie i bliżej końca niż początku. Poza tym ostatnio narzekał Szef na pogodę, że za zimno, że zbyt często pada. Może by tak do jakiegoś cieplejszego kraju? Gdzie kuweta nie zamarza, wąski lodem nie porastają i w słoneczku wygrzać kości można?

- A gdzie taki niby raj i w piłkę grać potrafią? No powiedz mi gdzie?

- W Hiszpanii, proszę Szefa. Nawet jest taki jeden klub, na który byłoby nas stać.

- A co z tym twoim Ponurym, Maciuś? Chciałeś odmienić jego życie.

- Zabierzemy go ze sobą. Ktoś w końcu musi nam czyścić kuwety, głaskać, drapać i nakładać jedzenie do misek.

- O teraz mądrze gadasz Maciuś, naprawdę mądrze.

Odnośnik do komentarza

Mam nadzieje, że nie było. :keke:

 

***

FM 2014, 14.1.3

Baza danych: Duża

Kraje (9/19): Anglia (2), Blegia (2) Francja (2), Hiszpania (3), Holandia (2) Niemcy (2), Polska (2), Portugalia (2), Włochy (2)

Zasady: mHC

 

- Mechaniczny brokuł!

- Jaki znowu brokuł? O czym ty Maciuś gadasz?

- Tak wołają na nasz klub Szefie.

- Chyba sobie żartujesz?

 

Nie, Maciuś sobie nie żartował. El Brócoli Mecánico - takiego określenia używają miejscowi kibice. Swego czasu klub nawet miał w planach koszulki wyjazdowe, które miały być właśnie wypełnione brokułami. Oczywiście nie prawdziwymi, a takimi ze zdjęcia. Maciuś, gdy tylko zobaczył ten projekt, zrobił wszystko, żeby cała sprawa zakończyła się na etapie projektowania. Nie miał zamiaru dopuścić do tego aby jego klub, stał się pośmiewiskiem dla całej Europy, a może i świata.

 

18 lipca miał być tym pierwszym dniem na drodze do wielkich sukcesów. La Hoya Lorca C.F., to tutaj swoje ambicie będą spełniali, i to tutaj Ziemowit Ponury ma odmienić swoje życie. Koniec bycia znudzonym pracownikiem agencji reklamowej. Czas stać się menadżerem drużyny piłkarskiej. Zastanawiacie się pewnie jak w ogóle do tego wszystkiego doszło? Jakim cudem koty przejęły klub, w jaki sposób namówiły Ponurego do porzucenia całkiem dobrze płatnej pracy, na etacie? Maciuś za każdym razem gdy się go o to pytam, nie chce odpowiedzieć. Zasłania się tajemnicą kociego rodu. Może jeszcze kiedyś uda się z niego tę informację wyciągnąć.

 

Jeśli ciekawi jesteście jak młody Polak poradzi sobie na hiszpańskiej ziemi, to nie pozostaje wam nic innego, jak z nami pozostać. Za nim jednak cała machina ruszy, Ponury będzie musiał sobie skompletować sztab szkoleniowy, bo jak na złość, poprzedni menadżer zabrał wszystkich ze sobą.

Odnośnik do komentarza
MaKK: nie znalazłem Wysp Cooka, do 14 chyba jeszcze nie ma. :(
ajerkoniak: Najgorzej będzie, jak zaczną się mecze. FM momentami jest okrutnie nudny w tym aspekcie.

 

Jeszcze za nim Ponury przystąpił do pracy z zespołem, czekało go kilka dni poświęconych lekturze książek o taktykach, treningach i wielu innych zagadnieniach współczesnego futbolu. Nie byłoby to możliwe, gdyby Maciuś nie użyczył mu jednej ze swych kocich mocy. Jak wiedzą Ci, którzy mieszkają z kotami pod jednym dachem, jeśli kot chce mieć spokój i nie chce być odnalezionym, to możesz przewrócić mieszkanie do góry nogami, a i tak go nie znajdziesz. A to za sprawą BCD, czyli Bańki Czasu Dachołaza. Czas w BCD nie płynie, osobnik w takim miejscu nie męczy się, nie czuje głodu. Jednym z minusów takiego rozwiązania jest to, że co jakiś czas trzeba opuścić bańkę i przez kilka godzin pozostań w normalnym świecie. W przerwach Ziemowit oglądał mecze, i tutaj ujawnia się drugi minus, elektronika w BCD nie działa, spożywał lekki posiłek i wypijał kawę. A w ramach relaksu zajmował się także drapaniem i głaskaniem Szefa.

 

Tymczasem w klubie panowała atmosfera nerwowego oczekiwania, rozesłano po wszystkich możliwych miejscach informację o wolnych etatach do obsadzenia. Poszukiwano asystenta, trenera pierwszego zespołu, trenera zespołu u-19, szefa scoutów i fizjoterapeutów. Zgadza się, w klubie oprócz prezesa-marionetki, sekretarki, Ponurego oraz dwóch kotów, nie było nikogo ze sztabu. Dobrze chociaż, że kotom udało się przejąć klub z piłkarzami, a nie bez.

 

Po kilku dniach zaczęli zgłaszać się pierwsi kandydaci. Niestety nie udało się porozumieć z żadnym trenerem i scoutem. Ci mieli za wysokie oczekiwania finansowa, a że Maciuś przeznaczył wszystkie posiadanie pieniądze na transakcję przejęcia klubu, nie mógł dofinansować budżetu płacowego dla trenerów. Na szczęście udało się zatrudnić fizjoterapeutę i asystenta trenera. Tę drugą posadę za trochę ponad 3 tys. € rocznie zgodził objąć się Tomasz Strejlau (45, POL), a za leczenie zawodników będzie odpowiadała Maria Santolaya (28, ESP).

 

Tymczasem zespół zaczął się szykować do pierwszego sparingu.

Odnośnik do komentarza

Pierwszy mecz sparingowy zaplanowano na piątego sierpnia. Rywalem był Vélez Rubio C.F., zespół złożony z samych amatorów. Maciuś zresztą podejrzewał, że kadrę uzupełniano w ostatniej chwili, na zasadzie łapanki. Każdy kto po drodze na mecz się nawinął, był ładowany do autokaru, wręczano mu strój oraz kartkę z informacją na jakiej pozycji będzie grał i podstawowymi wymaganiami. Wynik spotkania tylko potwierdził jego przypuszczenia. La Hoya rozbiła gości strzelając im aż jedenaście bramek. Wynik wspaniały, następnego dnia w prasie piano z zachwytu, nikt sobie nie przypomina zwycięstwa 11:0 w historii klubu, a nie jest to historia długa, raptem dziesięcioletnia. Tydzień później na Francisco Artés Carrasco zawitała ekipa CD Madridejos z czwartej ligi. Tutaj już nie mogło być mowy o dwucyfrowym wyniku ale podopieczni Ponurego spisali się całkiem dobrze, wygrywając ten dość jednostronny mecz aż 5:0.

 

Brak scouta zmusił Ponurego i Strejlaua do improwizacji. Ten drugi, wykorzystując swoją znajomość z Kibu, sporządził listę potencjalnych wzmocnień. W ten sposób wytypowano siedmiu zawodników i zaproszono na tygodniowe testy. W klubie stawili się Chupi (32, ESP, OŚ), Werner Manzanares (24, ESP, OŚ), Mikel Gurtubai (31, ESP, OŚ/OP), Sergio Floro (32, ESP, N), Fali (29, ESP, N), Fran Amado (29, ESP, OPL/Ś) i Diego (22, COL, N). Po pierwszym dniu pożegnano się z Chupim i Mikelem Gurtubaiem, po następnych czterech dniach odesłano Wernera Manzanaresa oraz Faliego. Siódmego dnia, z pozostałą trójką, Ponury usiadł do stołu w celu wynegocjowania kontraktów. Bardzo szybko okazało się, że młody Kolumbijczyk ma za duże oczekiwania finansowe więc i z nim się pożegnano. Ale za to roczne kontrakty podpisali Fran Amado i Sergio Floro.

Odnośnik do komentarza

Zanim jednak Ponury mógł po raz kolejny stanąć przy linii bocznej i obserwować jak jego zawodnicy, zajmują się głównie nie realizowaniem przedmeczowych założeń, trzeba było zająć się sztabem szkoleniowym. Ten wciąż był w opłakanym stanie, trzydzieści dni zajęło znalezienie scouta. Dopiero gdy Szef zasugerował chwilowe najęcie kilku młodzieńców z pobliskiej siłowni, udało się z jednym z kandydatów dojść do porozumienia. W ten o to sposób przekonano Frana Porrasa (38, ESP) do podpisania rocznej umowy z klubem. Ten sam model negocjacyjny powtórzono jeszcze dwukrotnie, zapewniając sobie usługi Quique Salguero (29, ESP) oraz Igora Abderrahamana (47, ESP).

 

Przedostatni sparing także odbywał się w Lorce, tym razem w charakterze gości wystąpili zawodnicy z drużyny C.F. Cullera. Był to pierwszy mecz, w którym bramkarz gospodarzy musiał wyciągać piłkę z siatki. Wiadomo, że gole zdobywa się, jak i traci ale w tym wypadku piłkarze La Hoya po prostu zlekceważyli rywali. Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 4:2 dla nas, ale amatorom powinno się pakować kilka bramek więcej. Ostatnim przeciwnikiem w czasie okresu przygotowawczego był zespół C.F. Colindres i była to zapewne najprawdziwsza zapowiedź zbliżającego się sezonu. Na stadionie 86 kibiców oglądało wpierw świetny początek potyczki, ale później jakby z zawodników uszło powietrze. Po dwóch bramkach odechciało im się grać, a dodatkowo dali sobie strzelić gola. Ponury wychodził z siebie przy linii bocznej, w drugiej połowię już wręcz wściekał okrutnie ale nie potrafił wpłynąć na piłkarzy. Z nikłej wygranej 2:1 nikt na Francisco Artés Carrasco nie był zadowolony.

 

Pod koniec miesiąca, już z pomocą Porrasa, udało się sprowadzić do klubu nowych zawodników. W końcu podpisano kontrakt ze środkowym obrońcą, na którym tak Ziemowitowi zależało. José Carlos Olivares (34, ESP, OŚ) powinien być sporym wzmocnieniem dla La Hoya. Zwiększono też rywalizację w środku pola, gdyż tymczasowe kontrakty podpisali dwaj środkowi pomocnicy; Javi Paños (22, ESP, DP/PŚ) i Jordi (16, ESP, PŚ/PP).

Odnośnik do komentarza

Sierpień 2013

 

Finanse:

Wydatki: 49 tys. € / Przychody: 10 tys. € / Stan konta: -46 tys. €

Budżet płacowy (rocznie): 647 tys. € / Wykorzystywany: 627 tys. €

 

Top 5 transferów na świecie:

1. Arda Turan z Atlético do Man Utd za 24 mln €

2. Jucilei z Anżi do SLB za 13.5 mln €

3. Héctor Moreno z Espanyol do Arsenal za 12.25 mln €

4. Miralem Pjanic z Roma do Chelsea za 12 mln €

5. Nicolás Gaitán z SLB do Newcastle za 8.25 mln €

 

Ligi świata:

Anglia: Manchester United [+3]

Blegia: Lokeren [+3]

Francja: PSG [+0]

Hiszpania: Real Madrid [+0]

Holandia: FC Twente [+2]

Niemcy: Leverkusen [+1]

Polska: Śląsk [+3]

Portugalia: Sporting [+3]

Włochy: Genoa [+0]

 

Polskie kluby w Europie:

 

Liga Mistrzów

 

Legia – Győr 1:2, 4:1; Legia – Molde 0:0, 1:1; Legia – APOEL 1:0, 1:1

Grupa E: AC Milan, Borussia Dortmund, Real Madrid, Legia Warszawa

 

Liga Europy

 

Piast – Videoton 0:3, 1:2

Śląsk – Derry City 2:0, 1:0; Śląsk – Żylina 1:2, 1:1

Lech – Teuta 4:0, 3:1; Lech – Petrolul 3:0, 2:2; Lech – Maribor 0:1, 3:1

Grupa G: Celtic F.C, SC Braga, FK Jablonec, Lech Poznań

Odnośnik do komentarza

Iwabik: gorzej chyba nie mogli trafić

Fenomen: Od następnego podsumowania już będą odmieniane.

 

Jako, że debiutancki mecz La Hoya, w trzeciej lidze hiszpańskiej, będzie odbywał się w Lorce, postanowiono, że upiecze się dwie myszy na jednym ogniu i przed spotkaniem odbędzie się prezentacja drużyny. Tym bardziej, że pierwszy września wypadał akurat w niedzielę, to i z frekwencją nie powinno być najgorzej.

 

Pierwsi na boisku pojawili się bramkarze, Alberto Cifuentes (34, ESP, BR) i Carlos Molina (22, ESP, BR). Molina jest wypożyczony z trzeciego zespołu Realu Madrid, w tym sezonie będzie takim naszym wiecznym rezerwowym. Cifuentes nie musi się obawiać rywalizacji, nie jest to najkorzystniejsza sytuacja, ale i tak lepsza od posiadania dwóch niezdarnych bramkarzy. Następnie na placu zameldowali się obrońcy w osobach Sergio (26, ESP, OŚ), José Carlosa Olivaresa (34, ESP, OŚ), Frana Carnicera (22, ESP, OŚ), Juana Pedro Pina (28, ESP, OL) i Davida Morillasa (26, ESP, OP). W bloku defensywnym sytuacja także nie prezentuje się najlepiej. Tylko trzech środkowych obrońców i dwóch bocznych. Pina i Morallas będą w tej kadrze robili za przysłowiowe zapchajdziury. A to dlatego, że Ponury obmyślił taktykę opartą na trójce środkowych obrońców. Pieniążki z klubowej kasy pobierają jeszcze Miguel Ángel i Eddy, ale nie zostali zgłoszeni do rozgrywek.

 

Teraz przyszedł czas na pomocników, a byli nimi Manolín (24, ESP, DP/PŚ), Juanito (26, ESP, DP/PŚ), Javi Paños (22, ESP, DP/PŚ), Jordi (16, ESP, PŚ), José Gabriel Piñera (21, ESP, PŚ), Juan José Prior (31, ESP, PŚ) Armando (22, ESP, PŚ) i Nico (26, ARG, PŚ). Wesoła gromadka, która miała odpowiadać za rozbijanie ataków przeciwników i kreowanie gry La Hoya, także nie była najmocniejszym punktem zespołu. Najlepiej prezentowali się Juanito i Javi Paños, a reszta była na wyrównanym, miernym poziomie. Na murawę wbiegli kolejni zawodnicy. Carlos Martínez (24, ESP, OPP), Josan (23, ESP, OPP), Álvaro Rosa (23, ESP, OPL) i Fran Amado (ESP, 29, OPL) to grupa skrzydłowych. Jedna z mocniejszych formacji. Amado i Rosa to nasze gwiazdy, będą siać postrach swoimi rajdami i dośrodkowaniami, Martínez jeszcze jako tako radzi sobie z grą na skrzydle, ale Josan znalazł się w kadrze tylko dlatego, że trzech innych piłkarzy prezentowało się jeszcze gorzej. Obok wspomnianej dwójki obrońców, był jeszcze Carlos Rodríguez. On też nie powącha murawy w tej rundzie.

 

Teraz przyszedł czas na napastników. Nie można powiedzieć, że Pablo Pallaré (26, ESP, N), Sergio Floro (32, ESP, N), Alfredo Ortuño (22, ESP, N) i Juan Hernández (18, ESP, N) będą postrachem trzecioligowych bramkarzy. Nie jest jednak tragicznie, trzech całkiem dobrych zawodników i jeden młodzian, któremu, od czasu do czasu, może wyjść jakiś mecz. Da się przeżyć.

 

Jako ostatni na murawie pojawili się członkowie sztabu szkoleniowego, prezes oraz dwa koty. Po miejskich uliczkach niosła się plotka, że prezes wymyślił sobie, że te dwa zwierzaki będą maskotkami klubu. Tylko najlepiej poinformowani wiedzieli, że jeśli ktoś tutaj był maskotką, to Luis Jiménez Moya właśnie.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...