Skocz do zawartości

Antyfutbol ze Speedym


CancuN

Rekomendowane odpowiedzi

21.09.2011

 

Kluczowym dla nas meczem będzie piąta kolejka. Teoretycznie Athletic Bilbao znajduje się na bardzo wysokiej, bo drugiej lokacie, ale jest to rywal do pyknięcia. Jeśli nadal chcemy myśleć o dobrym wyniku na koniec sezonu, to już dzisiaj musimy zacząć zbieranie punktów, najlepiej w wersji trzech. Athletic zagra jednak u siebie, co daje im wiele plusów. My zaś, cały czas walczymy z zabójczą skutecznością…

 

Skład:

T. Courtois, G. Gonul, E. Munoz, J. Matip, E. Insual, Gabi, M. Suarez, Juanfran, A. Turan, Rodrigo, D. Villa

 

Sto sekund i na tablicy wyników pojawia się jedynka przy naszej drużynie. W wielką werwą w spotkanie wszedł Villa, ale gol i tak zostanie zaliczony na konto Ekizy, defensora Athletic, którego po prostu nastrzelił nasz snajper. Kto wie, czy główną rolę w tym spotkaniu nie odegra Mario Suarez. Wreszcie mogłem oglądać kogoś kompetentnego na pozycji defensywnego pomocnika, który zarazem potrafi dokładnie dograć futbolówkę do kolegów. Mecz prowadzony był w bardzo szybkim tempie, co mogło podobać się kibicom. Ja jednak byłem wciąż zdegustowany, bowiem największy problem sprawiał Turan. Geniusz, który zaliczył wszystkie sparingowe mecze do niezwykle udanych, wciąż nie może odnaleźć się w rzeczywistości spotkań o stawkę. Marnował wiele okazji, które wreszcie się zemściły i na przerwę schodziliśmy jedynie z remisem na swoim koncie. Wciąż to jednak był wynik korzystny dla nas. Po zmianie stron próbowaliśmy grać jeszcze bardziej ofensywnie, a wisienką na torcie była akcja z 52 minuty, kiedy to z samym bramkarzem walczyło czterech naszych zawodników, a futbolówka i tak znalazła się w jego rękawicach. Załamany usiadłem z twarzą w dłoniach i nawet nie chciałem patrzyć na dalszy rozwój sytuacji. Tym bardziej, że po godzinie De Marcos potężną bombą, mimo asysty dwóch naszych defensorów, umieszcza futbolówkę w naszej bramce i daje miejscowym prowadzenie. Diego Costa zamiast Villi. Chwilę przed końcem Adrian wchodzi w miejsce Turana. Jak tak dalej pójdzie, to wyleją mnie jeszcze zanim zdążę poczuć smak zwycięstwa w meczu ligowym…

 

Liga BBVA [5/38]

Stadion: San Mames w Bilbao, 40000 widzów

[2] Athletic – [17] Atletico Madryt

2:1 [Ander Herrera 43’, Oscar De Marcos 62’ – Borja Ekiza 2’(sam)]

Mom: Oscar De Marcos “8.2”

 

PS

Macie jakiś pomysł na tak genialną skuteczność?

Odnośnik do komentarza

24.09.2011

 

Po pięciu kolejkach stało się to, czego mogliśmy się spodziewać. Z taką grą zespół Atletico spadł na ostatnie miejsce w tabeli i raczej nic nie wróży lepszego jutra. Gramy piach i choć stwarzamy sobie kilka dogodnych sytuacji w meczu, to jednak żadnej z nich nie wykorzystujemy, co jest podstawowym powodem słabych wyników. Dzisiaj zagramy z Espanyolem i szczerze mówiąc będzie to ostatnia szansa do tego, by odbić się od dna. Rywalom idzie równie kiepsko, dlatego na własnym obiekcie trzy punkty są obowiązkiem!

 

Skład:

T. Courtois, G. Gonul, T. Alderweireld, Miranda, Filipe, Tiago, Koke, Juanfran, R. Garcia, D. Villa, D. Costa

 

Po pierwszej odsłonie chciałem wyjść ze stadionu i więcej się już na nim nie pojawiać. Oczywiście w momencie, kiedy moi podopieczni zaczynają trafiać w bramkę i to z najbliższej odległości, to właśnie wtedy bramkarz przeciwnika ma dzień konia. To, co dzisiaj wyciągał przechodzi ludzkie pojęcie. Próbował Juanfran, próbował Villa, a i tak zawsze górą był jeden człowiek – Alvarez. Po zmianie stron sytuacja nie ulegała zmianie, aż do ostatnich dziesięciu minut. Wtedy to, oczywiście na prowadzenie wyszli rywale za sprawą Moreno i jego potężnej próbie z dwudziestego metra. Łeb w dół i tylko odliczanie sekund do końca spotkania. Tak i owszem, ale dzisiaj zrobili ten błąd rywale. Chwilę później do wyrównania doprowadził Juanfran, a w ostatnich sekundach regulaminowego czasu gry stał się cud. Dokładne dośrodkowanie i efektownym szczupakiem wynik ustala Villa. Szczerze mówiąc, należała się jemu ta bramka, bowiem był dzisiaj najbardziej widocznym zawodnikiem w naszych barwach. Ostatni gwizdek uświadomił nas, że właśnie osiągamy pierwsze zwycięstwo w sezonie ligowym. Skromne, ale jakże ważne, które może wreszcie odmieni nasze losy w kolejnych pojedynkach. Radość ogromna, ale i zasłużona, bowiem na przestrzeni całych dziewięćdziesięciu minut byliśmy zespołem lepszym.

 

Liga BBVA [6/38]

Stadion: Vicente Calderón w Madrycie, 54581 widzów

[20] Atletico Madryt – [18] Espanyol

2:1 [Juanfran 81’, David Villa 90’ – Hector Moreno 78’]

Mom: David Villa “7.8”

Odnośnik do komentarza

27.09.2011

 

Jeśli chcemy myśleć o wyjściu z grupy w Lidze Mistrzów, dzisiejszy mecz musimy wygrać. Przed nami teoretycznie najłatwiejsze starcie, bowiem na własnym terenie podejmiemy ekipę Anderlechtu. W tych rozgrywkach sprawa oprócz punktów tyczy się też ogromnych pieniędzy, a tych jak wiadomo, nigdy za wiele. Wygrana dodatkowo pomogłaby nam ponownie uwierzyć we własne możliwości, a druga wiktoria z rzędu spowodowałaby, że i kibice tłumnie zjawią się w kolejnych terminach zmagań.

 

Skład:

T. Courtois, G. Gonul, T. Alderweireld, Miranda, Filipe, Tiago, Koke, Juanfran, R. Garcia, D. Villa, D. Costa

 

Na pierwszego gola w tym spotkaniu musieliśmy czekać niemal trzydzieści minut. W końcu opłaciło się regularne stawianie na Diego Costę, który odwdzięczył się wspaniałą petardą z narożnika pola karnego. Co ciekawe, była to już trzecia setka tego zawodnika w tym spotkaniu. Mam jednak nadzieję, że właśnie ta sytuacja pozwoli mu się przełamać. Była to jedyna okazja godna uwagi w pierwszej odsłonie. Po zmianie stron miejsce słabszego dziś Garcii zajmuje Turan, na którego przełamanie się również bardzo liczę. Wypadałoby, żeby zawodnik trzymający całe Atletico i pchający go do przodu w sparingach, wreszcie zaliczył udany mecz. Siedem minut po wznowieniu Gabi zastępuje kontuzjowanego Koke, a chwilę później Rodrigo również poturbowanego Juanfrana. Umówmy się, że dzisiejszy rywal przy dobrej dyspozycji moich podopiecznych, powinien zostać zmieciony z powierzchni ziemi. Tak się jednak nie stało, ale komplet punktów zostaje w Madrycie. Bardziej cieszy zwycięstwo, niż jego styl. Dobrze, że utrzymujemy kontakt z Bayernem. Osiągamy drugie z rzędu zwycięstwo!

 

Liga Mistrzów, grupa G [2/6]

Stadion: Vicente Calderón w Madrycie, 44047 widzów

Atletico Madryt – Anderlecht

1:0 [Diego Costa 28’]

Mom: Gokhan Gonul “8.1”

 

Wynik drugiego spotkania w grupie:

Bayern Monachium – CSKA Moskwa

5:0 [Mario Mandzukic 4’ 27’ 47’ 83’, T. Kroos 7’]

Odnośnik do komentarza

1.10.2011

 

Październik rozpoczynamy meczem siódmej kolejki zmagań ligowych, gdzie przeciwnikiem będzie Osasuna. Naszym największym marzeniem jest wygrać ten mecz, ale wiemy, że łatwo nie będzie. Choć rywale również znajdują się w dolnej części tabeli, to jednak nadal są nad nami. Jesteśmy jednak dobrej myśli i niesieni falą zwycięstw może poprawimy swój dorobek punktowy, który wygląda niezwykle mizernie.

 

Skład:

T. Courtois, G. Gonul, T. Alderweireld, Miranda, Filipe, Tiago, Gabi, Juanfran, D. Villa, D. Costa, Adrian

 

W dwunastej minucie wielkie nieporozumienie Courtoisa z Alderweireldem I złe wybicie piłki spowodowało utratę bramki. Już na samym starcie spotkania mamy więc zaległości do odrabiania. Dosłownie po takim samym czasie następuje wyrównanie. Świetny przegląd pola Villi, który dziś ustawiony jest na lewym skrzydle i dokładne dogranie pod nogi nabiegającego w środek pola Juanfrana, daje nam pewne nadzieje. Ogólnie muszę przyznać, że dzisiaj w ofensywie graliśmy bardzo dobrze. Nie spodziewałem się, że moi podopieczni będą mieli aż tak wielką ochotę do gry, co nie było spotykane od dawien dawna. Do przerwy sytuacja jednak nie uległa zmianie i wciąż na tablicy wyników mieliśmy remis. Po zmianie stron miejsce obolałego Tiago zajął Mario Suarez. O tym, że w tym sezonie Atletico nie istnieje bez Juanfrana, kibice przekonali się jeszcze raz. Dziesięć minut przed końcem ukąsił po raz drugi i ostatecznie ustalił wynik spotkania. W taki oto sposób wygrywamy mecz. Radość ogromna, tym bardziej, że są to punkty dające nam dość spory awans w tabeli i oddalenie się od strefy spadkowej. Nabieramy wiatru w żagle? Chyba tak, tylko dlaczego nadal goli nie zdobywają napastnicy!

 

Liga BBVA [7/38]

Stadion: Vicente Calderón w Madrycie, 54851 widzów

[17] Atletico Madryt – [15] Osasuna

2:1 [Juanfran 23’ 81’ – Emiliano Armenteros 12’]

Mom: Juanfran “8.9”

Odnośnik do komentarza

15.10.2011

 

Po przerwie reprezentacyjnej powracamy na ligowe boiska, a w ósmej kolejce zmagań musimy stawić czoła Granadzie. Ekipa ta rozpoczęła sezon od trzech kolejnych zwycięstw, jednak ostatnio jest już nieco gorzej. Obecnie plasuje się na dziewiątym miejscu i raczej będzie już spadać. My zaś notujemy dobre wyniki i z meczu na mecz pniemy się w górę. Do optymalnej dyspozycji jeszcze daleko, ale prezentujemy się coraz lepiej i obyśmy dzisiaj pokazali się z równie dobrej strony. Trzy punkty są w naszym zasięgu i trzeba je zdobyć!

 

Skład:

T. Courtois, G. Gonul, T. Alderweireld, Miranda, Filipe, Tiago, Gabi, Juanfran, Rodrigo, D. Costa, D. Villa

 

Czterdzieści kilka sekund zajęło nam znalezienie po raz pierwszy drogi do siatki w tym spotkaniu. Świetnym, płaskim i mierzonym strzałem z okolic trzydziestego metra popisał się Tiago, który od kilku spotkań notuje zwyżkę formy i regularnie gra w podstawowej jedenastce. Mimo takiego wejścia w mecz, nadal nie możemy się wyzbyć pewnych zagrań. Głupie straty piłki w okolicach pola karnego rywali powodują szybkie i groźne kontry. Sami psujemy sobie nerwy, ale na szczęście łeb na karku na Courtois, który ratuje nam tyłek. W kolejnych minutach rozochocony Tiago kilkukrotnie próbował jeszcze swoich sił uderzając z dystansu. Nie ma on jednak regularności w nodze i jego próby były z reguły nieskuteczne. Chwilę przed przerwą Portugalski pomocnik wpisał się jednak po raz drugi na listę strzelców. Po tym, jak bramkarz Granady leżał jeszcze po skutecznej interwencji po strzale Costy, Tiago po prostu dobił futbolówkę do pustej bramki i zapewnił komfort psychiczny zwiększając prowadzenie. Oj dawno już nie mieliśmy dwóch goli zaliczki. Wszystko świetnie, ale słabo dzisiaj wypadł Villa, który po przerwie został zmieniony przez Ardę Turana. Patrząc na dzisiejszy mecz wcale nie można powiedzieć, że Granada jest zespołem słabym. To ewidentnie my wracamy na właściwe tory i jeśli utrzymamy taką formę, a nawet regularnie ją będziemy poprawiać, już niedługo zawitamy w czołówce. Tymczasem po godzinie gry rywale trafiają kontaktowego gola za sprawą Odiona Ighalo. Niebezpiecznie było jedynie do 76 minuty, bowiem wtedy to, po doskonałym podaniu za plecy obrońców, na listę strzelców wpisuje się Diego Costa. Brazylijski snajper wreszcie łapie rytm i potwierdza swoje, nieprzeciętne przecież umiejętności snajperskie. Natomiast chwilę później mamy chyba najładniejsze trafienie jak do tej pory! Wrzutka Filipe na przedpole i przecinający ją Rodrigo głową, pakuje futbolówkę do siatki. Niby wszystko na swoim miejscu, ale uderzenie miało miejsce w okolicach dwudziestego piątego metra, co nie zdarza się często nawet na takim poziomie rozgrywek! Brawo! Notujemy zatem kolejną wygraną i pierwszą, tak zdecydowaną przewagę!

 

Liga BBVA [8/38]

Stadion: Vicente Calderón w Madrycie, 47958 widzów

[14] Atletico Madryt – [9] Granada

4:1 [Tiago 1’ 45’+1, Diego Costa 76’, Rodrigo 82’ – Odion Ighalo 60’]

Mom: Tiago „9.0”

Odnośnik do komentarza

18.10.2011

 

Czas leci jak burza i jeszcze nie zdołaliśmy ochłonąć po tak okazałym zwycięstwie nad Granadą, a już trzeba było stanąć na murawie i odsłuchać hymn Ligi Mistrzów. W trzeciej kolejce zmagań zmierzymy się na wyjeździe przeciwko Bayernowi Monachium, które obecnie broni tytułu mistrza. Spotkanie niezwykle ciężkie, a zadanie chyba nie do wykonania. Jest cień nadziei, że uzyskamy korzystny rezultat, ale i tak remis, to chyba wszystko, na co nas obecnie stać.

 

Skład:

T. Courtois, G. Gonul, T. Aldeweireld, Miranda, Filipe, Tiago, Gabi, Juanfran, Rodrigo, D. Costa, D. Villa

 

Już w szóstej minucie Mandzukic w łatwy sposób pokonuje szczupakiem naszego bramkarza. Wkurzyła mnie dość bierna postawa Courtoisa, który nawet nie próbował powalczyć o skuteczną interwencję, a moim zdaniem mógł. Ten sam zawodnik, już po kwadransie gry dał rywalom drugiego gola. Szybko i zwięźle, ale przecież tego mogliśmy się spodziewać. Jeszcze przed upływem trzydziestej minuty, na 3:0 wynik zwiększa Thiago i jest już w zasadzie po meczu. W drugiej odsłoni kibice byli jeszcze świadkami dwóch goli. Najpierw Ribery, a w samej końcówce honorowe trafienie zanotował Villa. No cóż, Bayern był zdecydowanie poza naszym zasięgiem. Jest to zespół grający galaktyczny futbol i jestem pewien, że zajdzie w tych rozgrywkach bardzo wysoko, o ile ich w ogóle nie wygra. Wracamy do domu na tarczy, ale chyba nikt nie spodziewał się innego rezultatu…

 

Liga Mistrzów, grupa G [3/6]

Stadion: Allianz-Arena w Monachium, 65396 widzów

Bayern Monachium – Atletico Madryt

4:1 [Mario Mandzukic 6’ 15’, Thiago 26’, Franck Ribery 78’ – David Villa 87’]

Mom: Mario Mandzukic “9.2”

 

Wynik drugiego spotkania w grupie:

Anderlecht – CSKA Moskwa 0:0

Odnośnik do komentarza

23.10.2011

 

Po fatalnym występie w Lidze Mistrzów musimy spiąć dupy i wygrać z Betisem. Rywal gra dobrze i znajduje się na wysokim, szóstym miejscu. My zaś, przynajmniej w lidze notujemy dobrą serię, którą chcielibyśmy przedłużyć również o dzisiejszy wieczór. Oczywiście jest to możliwe, ale musimy zagrać na 110 procent swoich możliwości.

 

Skład:

T. Courtois, G. Gonul, T. Alderweireld, Miranda, Filipe, Tiago, Koke, Juanfran, Rodrigo, D. Costa, D. Villa

 

W tej chwili w zespole panuje straszliwa atmosfera. Cokolwiek i jakkolwiek nie powiem przed, w trakcie, czy też po meczu, to przynajmniej połowa zawodników jest obrażona. Morale nie są najlepsze, co znacząco skutkuje na dyspozycję w trakcie spotkania. Dzisiaj, po raz kolejny już na samym początku straciliśmy bramkę, ale chyba po raz pierwszy równie szybko odrobiliśmy straty. Na listę strzelców wpisał się Diego Costa, który wykorzystał moment, kiedy rywale jeszcze cieszyli się z objęcia prowadzenia. Co ciekawe, jeszcze przed upływem trzydziestej minuty wyszliśmy na prowadzenie, a wszystko dzięki zadziorności Juanfrana, który najpierw sam odzyskał piłkę w polu karnym rywala, a następnie posłał potężną bombę z kazika w długi róg, nie dając najmniejszych szans na skuteczną interwencję. Byłem zdumiony, że po porażce z Bayernem potrafiliśmy się podnieść i w tak krótkim odstępie czasu walczyć jak równy z równym z dobrze grającym w tym sezonie Betisem. Po zmianie stron dokonałem tylko jednej roszady. Miejsce zupełnie niewidocznego Rodrigo zajął Arda Turan, który nadal ma kłopoty z uzyskaniem wysokiego pułapu formy. Jestem pewien, że jeśli Turek przypomni sobie o występach ze sparingów, to od razu jakość naszej gry będzie zdecydowanie wyższa. Dzisiaj to jednak rywalom przytrafiła się nasza sposobność do marnowania okazji. Mimo iż byli oni lepszym zespołem, to jednak wynik był po naszej stronie. W 68 minucie mamy kolejny w tym sezonie prezent. O rzut karny postarał się Perquis, który brutalnie zaatakował szarżującego Costę. Do futbolówki podszedł etatowy wykonawca jedenastek, jednak tym razem spudłował. David Villa zdecydowanie jest jedynie cieniem samego siebie i kto wie, jak długo jeszcze zagrzeje miejsce w Atletico… Dwie minuty przed końcem stało się to, na co czekałem. Rywale wykorzystali jedną z kontr i doprowadzili do remisu potwierdzając jednocześnie formułkę, że niewykorzystane sytuacje się mszczą. Remisujemy na własne życzenie! Było tak dobrze, ale niestety, się zesrało…

 

Liga BBVA [9/38]

Stadion: Benito Villamarin w Sewilli, 48737 widzów

[6] Betis – [11] Atletico Madryt

2:2 [Javi Fuego 1’, Siem de Jong 87’ – Diego Costa 4’, Juanfran 27’]

Mom: Javi Fuego „8.3”

Odnośnik do komentarza

26.10.2011

 

W odpowiednim momencie przychodzi nam rozegrać czwartą rundę walki w Copa del Rey. Naszym przeciwnikiem będzie zespół Roquetas, grający na poziomie trzeciej ligi w Hiszpanii. Problemów raczej być nie powinno, ale dzisiaj skorzystam z okazji i spróbuję mocno podreperować konto swoich podopiecznych w zdobyczy bramkowej. Dam też okazję do profesjonalnego debiutu pod moimi skrzydłami Oliverowi Torresowi, którego desygnuję do gry od pierwszej minuty. Kilka zmian w składzie i jedziemy z koksem!

 

Skład:

D. Aranzubia, G. Gonul, J. Matip, E. Munoz, E. Insua, O. Torres, J. Guilavogui, Juanfran, C. Rodriguez, Adrian, D. Villa

 

W tym meczu wyglądaliśmy tak, jak bym sobie tego życzył w zmaganiach ligowych. Od samego początku narzuciliśmy swoje tempo i szukaliśmy okazji do strzelenia bramki, a pierwszą z nich już wykorzystał Villa. Na drugiego gola musieliśmy czekać niemal dziesięć minut, a ponownie na liście strzelców zawitał Villa. Szkoda, że ten napastnik nie zdobywa goli z taką regularnością w innych spotkaniach. Po dwudziestu minutach natomiast, w miejsce poturbowanego Guilavoguiego musiałem wprowadzić Gabiego. Kontuzje, nawet graczy rezerwowych w takich spotkaniach bolą, bowiem mocno ograniczają później pole do manewru. W pierwszej odsłonie nie było masy bramek, a wszystko za sprawą Villi, który na siłę chciał wszystko kończyć samemu. Tuż przed przerwą najedliśmy się wstydu, bowiem rywale łatwo rozmontowali nasz środek defensywy i zdobyli gola! Nikt się tego przecież nie spodziewał. Po zmianie stron miejsce egoisty Davida zajął Rodrigo. Choć nie potrafiliśmy osiągnąć jakiejś gigantycznej przewagi, to jednak awans do kolejnej rundy bardzo cieszy. Wielokrotnie właśnie w takich spotkaniach faworyci tracą koncentrację i odpadając płacą bardzo wysoką cenę. Mimo iż napisałem już o awansie, to możemy zapominać, że przed nami jeszcze rewanż. Nie sądzę jednak, że na własnym obiekcie osiągniemy gorszy wynik, niż dzisiaj.

 

Copa del Rey, 4 runda [1/2]

Stadion: Antonio Peroles w Roquetas de Mar, 7585 widzów

Roquetas – Atletico Madryt

1:3 [Antonio Zamora 42’ – David Villa 4’ 15’, Adrian 23’]

Mom: David Villa „8.7”

Odnośnik do komentarza

30.10.2011

 

Październik zamykamy pojedynkiem z Almerią. Dziesiąta kolejka ligowych zmagań daje nam więc możliwość kolejnej zdobyczy punktowej, bowiem nasz rywal znajduje się na przedostatnim miejscu w tabeli i raczej nie wygląda, by dzisiaj był w stanie coś zdziałać. Mimo wszystko nie chce ryzykować i wracam do nominalnego zestawienia drużyny.

 

Skład:

T. Courtois, G. Gonul, Miranda, T. Alderweireld, Filipe, Tiago, Gabi, Juanfran, A. Turan, D. Villa, D. Costa

 

Już w czwartej minucie swój występ zakończył Diego Costa. Mocno poturbowanego Brazylijczyka zastąpiłem Adrianem. Z reguły szybkie i wymuszone zmiany nie wróżą niczego dobrego. W dwudziestej czwartej minucie mieliśmy pierwszą, dogodną okazję do zdobycia bramki, jednak w słupek uderzył Villa. Ten sam piłkarz zrehabilitował się już dwie minuty później i tym razem bezbłędnie pokonał bramkarza przyjezdnych. Wiedziałem, że wyjście na prowadzenie jest jedynie kwestią czasu, bowiem zawodnicy Almerii nawet nie kwapili się, by jakkolwiek nam dzisiaj przeszkadzać. Z drugiej strony właśnie takie spotkanie pokazuje, jak nasza gra jest głupia. Zawodnicy wykonują ruchy na tak zwaną „pałę”. Im szybciej, tym lepiej, przy okazji w ogóle nie używają myślenia. Tylko i wyłącznie dlatego przed przerwą prowadziliśmy jedną, a nie co najmniej czterema bramkami. Zaraz po wznowieniu spotkania podziała reprymenda z pobytu w szatni. Villa strzelił gola numer dwa i zapewnił nam komfort psychiczny. Kwadrans przed końcem tracimy głupiego gola. Obrona zupełnie zaniechała krycie podczas stałego fragmentu gry, a zawodnik Almerii przecinając dośrodkowanie, dodatkowo zupełnie zmylił wychodzącego do interwencji Courtoisa. Jak ja nie lubię nerwowych końcówek… Na szczęście nic więcej się już nie wydarzyło i mogliśmy świętować zdobycie kolejnego kompletu ligowych punktów.

 

Liga BBVA [10/38]

Stadion: Vicente Calderón w Madrycie, 41296 widzów

[11] Atletico Madryt – [19] Almeria

2:1 [David Villa 25’ 53’ – Marco Torsiglieri 78’]

Mom: David Villa “8.8”

Odnośnik do komentarza

2.11.2011

 

Zarząd rozczarowany jest stylem naszej gry. Na domiar złego już dzisiaj zmierzymy się w meczu czwartej kolejki fazy grupowej Ligi Mistrzów z Bayernem Monachium, którym możemy jedynie podawać bidony. Coś mi się wydaje, że długo to ja w Atletico miejsca nie zagrzeję, a szkoda… Zrobimy dzisiaj jednak wszystko, by odmienić swój wizerunek w oczach prezesa i kibiców, którzy też chcieliby wreszcie zobaczyć tryumfujące Los Colchoneros. Kolejnym problemem może okazać się kontuzja Diego Costy, która wyeliminowała go na okres aż trzech miesięcy.

 

Skład:

T. Courtois, G. Gonul, Miranda, T. Alderweireld, E. Insua, Gabi, Koke, Juanfran, A. Turan, D. Villa, Rodrigo

 

W czternastej minucie oniemiałem z wrażenia. Potężny strzał pod poprzeczkę posłał Gabi, jednak Neuer zdołał go wybronić. Tutaj popełnił błąd, bowiem tak mocny strzał chciał złapać i wypuścił futbolówkę, na którą już czyhał nabiegający Insua. Nasz boczny obrońca zaliczył pierwsze trafienie w tym sezonie! Już sekundy później mieliśmy kolejną, dogodną okazję, jednak Villa trafił prosto w bramkarza. W porównaniu do ostatniej potyczki, zupełnie nie poznawałem ekipy rywala, która zachowywała się tak, jak Barcelona w trakcie pierwszego meczu Supercopa de Espana. W czterdziestej minucie mamy dramat. Motor napędowy w ostatnim czasie, a więc Juanfran musi opuścić murawę, a w jego miejsce wchodzi Cebula. Nikomu umiejętności nie ujmuję, jednak Juanfran był ostatnio w gazie i sam mógł przesądzić o losach pojedynku. Kolejnym problemem była czerwona kartka dla Koke, którą dostał dziesięć minut po zmianie stron. Nie chciałem ryzykować i w miejsce Villi wprowadziłem Tiago. Gra jednym napastnikiem przeciwko Bayernowi, z góry skazywała nas na brak kolejnych okazji strzeleckich. Musieliśmy się skupić na obronie korzystnego wyniku, który wręcz w tej chwili można nazwać sensacją. Schweinsteiger po godzinie gry wykonał fenomenalne uderzenie zza pola karnego i niestety doprowadził do wyrównania. W tym momencie pożegnaliśmy się już ze zwycięstwem i liczyliśmy na cud, że więcej goli nie padnie. Kiedy zabrzmiał ostatni gwizdek, odetchnąłem z ulgą. Remis, nawet na własnym stadionie jest dla nas fantastyczną informacją. Udało nam się coś, o czym jeszcze niedawno nawet bym nie marzył.

 

Liga Mistrzów, grupa G [4/6]

Stadion: Vicente Calderón w Madrycie, 51707 widzów

Atletico Madryt – Bayern Monachium

1:1 [Emiliano Insua 14’ – Bastian Schweinsteiger 64’]

Mom: Jerome Boateng “8.0”

 

Wynik drugiego spotkania w grupie:

CSKA Moskwa – Anderlecht

3:0 [Z. Tosic 7’, P. Wernbloom 15’ 48’]

Odnośnik do komentarza

5.11.2011

 

W ostatnim czasie, najwyraźniej nasza forma zwyżkuje. Bardzo dobrze, bowiem jest to i tak już najwyższy czas, by włączyć się w pogoń za ligową czołówką i spróbować jeszcze coś w tym sezonie ugrać. Naszym kolejnym przystankiem będzie ekipa Getafe. W jedenastej kolejce zmierzymy się więc z ostatnią ekipą w tabeli i wszyscy w tym wypadku spodziewają się kompletu punktów. Innej opcji nawet nie biorę pod uwagę.

 

Skład:

T. Courtois, G. Gonul, Miranda, T. Alderweireld, E. Insua, Gabi, Koke, Rodrigo, A. Turan, D. Villa, Adrian

 

Jak wiadomo, wszyscy kochają spotkania z czerwonymi latarniami. Już w drugiej minucie okazało się, że dziura w naszej defensywie pozwoliła miejscowym wyjść na prowadzenie, co nie było dla nas najlepsze. Na całe szczęście ich radość trwała jedynie pięć minut. Dobrą, indywidualną akcję zakończył celnym uderzeniem Adrian. Szkoda, że ten zawodnik ma jedynie przebłyski dobrej gry. No właśnie, przebłyski! Chwilę później nasz snajper miał sytuację sam na sam i tą już zmarnował. W dwudziestej minucie Adrian miał już piątą okazję i tym razem ją wykorzystał, po raz drugi wpisując się dziś na listę strzelców. Bądź, co bądź, ale ten mecz jest jego najlepszym w tym sezonie. Przydałoby się zdobyć jeszcze jednego gola, który zwiększył by komfort psychiczny moich podopiecznych, którym od razu lepiej by się grało. Pierwsza odsłona minęła jednak bez kolejnej zmiany rezultatu. Chwilę po zmianie stron Colunda doprowadza do remisu. Bardzo słabo spisuję się już w kolejnym meczu Courtois, który niczym nie przypomina swojej osoby z poprzednich sezonów. Po godzinie gry miejsce Ardy Turana i Gabiego zajęli Cebula wraz z Tiago. Dziesięć minut przed końcem gry, w drugim z rzędu meczu wyleciał Koke. Gra w osłabieniu, nie wróżyła możliwości strzelenia zwycięskiego gola. No cóż, plany były inne, ale dzisiaj musimy podzielić się zdobyczą.

 

Liga BBVA [11/38]

Stadion: Coliseum Alfonso Perez w Getafe, 16474 widzów

[20] Getafe – [9] Atletico Madryt

2:2 [Diego Castro 2’, Adrian Colunga 46’ – Adrian 7’ 20’]

Mom: Adrian “8.9”

Odnośnik do komentarza

9.11.2011

 

Ponownie w środku tygodnia musimy rozegrać mecz pucharowy. Rewanż z Roquetas zapowiada się jednak zupełnie bezboleśnie, dlatego zdecydowałem się wystawić skład mocno rezerwowy. W pierwszym pojedynku wyrobiliśmy sobie przewagę bramkową, a dzisiaj zagramy dodatkowo na własnym stadionie, gdzie przeciwnikom ciężej będzie cokolwiek zrobić.

 

Skład:

D. Aranzubia, Cesar, J. Matip, E. Munoz, Filipe, O. Torres, M. Suarez, Juanfran, C. Rodriguez, Adrian, D. Villa

 

Po pierwszej odsłonie pozostawał niesmak. Teoretycznie awans w kieszeni, ale po takich spotkaniach chciałoby się więcej goli, niż to miało miejsce dzisiaj. Przed przerwą do siatki rywali trafić zdołał jedynie Juanfran i to ledwie raz. Naszym kibicom to było za mało, dlatego w przerwie postanowiłem z góry na dół opierdolić cały zespół, żeby wreszcie wziął się do roboty. Oczywiście pojawiły się fochy, ale nie zamierzałem się tym przejmować. Już osiem minut po wznowieniu z radością patrzyłem, jak Villa wkręcił czterech rywali i sam wykończył celnym uderzeniem akcję. Na kolejnego, trzeciego gola czekaliśmy niemal do samego końca, ale było warto. Dokładnym uderzeniem głową popisał się Juanfran, który robi największą furorę w tym sezonie. Fakt, że pogromu nie było, ale tutaj liczy się awans do kolejnej rundy z wykorzystaniem jak najmniejszej ilości sił.

 

Copa del Rey, 4 runda [2/2]

Stadion: Vicente Calderón w Madrycie, 51474 widzów

Atletico Madryt – Roquetas

3:0 [Juanfran 6’ 79’, David Villa 53’]

Mom: Juanfran “9.0”

Odnośnik do komentarza

19.11.2011

 

Kolejny przystanek w ligowym sezonie dotyczy pojedynku z Valencią. Kto by się spodziewał że nasze dwa zespoły będą znajdować się w drugiej części tabeli? Chyba nikt! Valencia rozpoczęła jeszcze gorzej rozgrywki, jednak teraz, podobnie do nas nabiera tempa i pnie się ku górze. Wciąż jednak, to my jesteśmy dzisiaj faworytem, co mam nadzieję wykorzystać i wygrać.

 

Skład:

D. Aranzubia, G. Gonul, E. Munoz, T. Alderweireld, E. Insua, Tiago, Gabi, Juanfran, C. Rodriguez, D. Villa, Adrian

 

Rzęsisty deszcz utrudniał rozgrywanie meczu obu ekipom. Zawodnicy ślizgali się niemiłosiernie, a futbolówka stawała w miejscu przy próbie dryblingów. Mimo wszystko to jednak nam udawało się kreować groźniejsze okazje do zdobycia bramki, jednak brakowało tego najważniejszego – skuteczności. Ostatnio gramy już jednak lepiej, także o celne trafienie byłem spokojny. Czas mijał i w końcówce pierwszej odsłony wreszcie wychodzimy na prowadzenie. Pierwszy raz od dawien dawna egoistycznie nie zachował się Villa, co od razu poskutkowało golem Adriana. Trzeba jeszcze dodać, że nasz snajper był doskonale wystawiony i zupełnie niekryty. O tym, że szło nam dzisiaj dobrze świadczyły kolejne okazje i wreszcie drugi gol po upływie godziny spotkania. Dokładne dośrodkowanie i główka Alderweirelda okazuje się zabójcza. Taka przewaga, w takich warunkach powinna nam wystarczyć. Dodatkowo świetnym posunięciem było wstawienie między słupki Aranzubii. Ten bramkarz jest zdecydowanie bardziej pewniejszym punktem, niż ostatnio Courtois. Dodatkowo w klubie zrobiłem zdecydowane ruchy kadrowe, o których dowiecie się już niebawem. W każdym razie odnosimy ważne zwycięstwo nad Valencią.

 

Liga BBVA [12/38]

Stadion: Vicente Calderón w Madrycie, 52594 widzów

[11] Atletico Madryt – [13] Valencia

2:0 [Adrian 37’, Toby Alderweireld 63’]

Mom: Toby Alderweireld “8.3”

Odnośnik do komentarza

22.11.2011

 

Przed nami najważniejszy mecz fazy grupowej w Lidze Mistrzów. Zagramy na własnym obiekcie z CSKA Moskwa, którą to walczymy o drugie miejsce w zestawieniu. Jeśli dzisiaj wygramy, zrobimy wielki krok do awansu. Remis również nie będzie najgorszy, bowiem nam pozostaje jeszcze mecz z Anderlechtem, a rywalom z Bayernem. Nie ukrywam, że liczę na dobrą formę podopiecznych, którą ostatnio częstują kibiców w kolejnych spotkaniach o stawkę. Passę trzeba podtrzymać!

 

Skład:

D. Aranzubia, G. Gonul, E. Munoz, T. Alderweireld, Filipe, Tiago, Gabi, Juanfran, C. Rodriguez, D. Villa, Adrian

 

Problemy zaczęły się już w szóstej minucie, kiedy to z boiska zniesiony został Tiago, a w jego miejsce musiał posłać do gry Ardę Turana. Chwilę przed przerwą stało się to, czego najbardziej się obawiałem. Najlepszy zawodnik ekipy rywali, a więc Rasmus Elm pięknym uderzeniem z woleja dał swoim kolegom prowadzenie. Prowadzenie o tyle cenne, że w tej chwili to im dające miejsce numer dwa w zestawieniu. To jedynie wkurzyło moich podopiecznych, którzy momentalnie rzucili się do ataku i jeszcze przed przerwą zdołali wyrównać. Nie po raz pierwszy Alderweireld pokazuje, że w tak ważnych momentach potrafi zachować zimną krew i po dokładnym dośrodkowaniu z rożnego, to właśnie on doprowadził do remisu. Po zmianie stron miejsce Rodrigueza zajął Rodrigo. Po zmianie stron rywale wiedzieli, że to może być ich ostatnie czterdzieści pięć minut szansy na pozostanie w tym elitarnym gronie. Rzucili się do ataków, a ja jedynie nakazałem na dogodne okazje i kontrować wszystko, co się da. Emocje sięgały zenitu, a kibice zdecydowanie nie mogli narzekać na nudę. Wiedziałem, po prostu wiedziałem, że to musi się nam trafić. Sześć minut przed końcem Elm trafia do naszej siatki po raz drugi. Zawsze tak jest, kiedy koło siedemdziesiątej minuty zdobywasz przewagę i pole gry, rywale odpoczywają i zadadzą później jeden, ale zabójczy cios, po którym już nie wstaniesz. Gol dla CSKA był dla nas fatalny w skutkach. Oznacza to, że porażka spycha nas na miejsce numer trzy w tabeli, a że po sytuacji punktowej liczy się bilans bezpośrednich spotkań, to już straciliśmy możliwość awansu dalej… Fatalnie!

 

Liga Mistrzów, grupa G [5/6]

Stadion: Vicente Calderón w Madrycie, 44636 widzów

Atletico Madryt – CSKA Moskwa

1:2 [Toby Alderweireld 45’+1 – Rasmus Elm 40’ 84’]

Mom: Rasmus Elm “8.8”

 

Wynik drugiego spotkania w grupie:

Bayern Moanchium – Anderlecht

3:0 [M. Gotze 7’, T. Schweinsteiger 33’, Thiago 90’+1]

Odnośnik do komentarza

27.11.2011

 

W bardzo popsutych humorach udajemy się na spotkanie z niezwykle groźnym rywalem – Realem Sociedad. Powiem, że bardzo lubię ten zespół, ale nie kiedy gra przeciwko nam. Jest niewygodny i w każdej chwili może napsuć krwi najlepszym, dlatego szykuje się znakomita walka o ligowe punkty. Spotkanie jest oznaczone numerem trzynaście i tylko pozostaje się modlić, by nic głupiego się nikomu nie przytrafiło.

 

Skład:

T. Courtois, G. Gonul, E. Munoz, T. Alderweireld, E. Insua, Gabi, Koke, Juanfran, C. Rodriguez, Adrian, D. Villa

 

Błąd, fatalny błąd w kryciu i już po kwadransie przegrywamy. No cóż, wielkie zamieszanie pod naszą bramką było, tylko dlaczego nikt nie krył na piątym metrze Mikela Gonzaleza? Na całe szczęście kolejny raz w tym sezonie pokazujemy, że naszą domeną jest szybkie odrabianie strat. Dzisiaj, już po kilkudziesięciu sekundach na listę strzelców wpisał się Juanfran. Sami widzicie, jak ważna jest to dla nas postać w tym sezonie. W trzydziestej minucie było już 2:1 dla nas. Znakomicie w ostatnim czasie dysponowany jest Adrian i to właśnie on, po indywidualnym rajdzie daje nam prowadzenie. Oznacza to również, że wykonujemy skuteczny come back, i co najważniejsze, w bardzo krótkim odstępie czasu. Po zmianie stron dokonałem dwóch roszad. Miejsce obolałego Gabiego zajmuje Mario Suarez, a zamiast Villi pojawia się Rodrigo. Co z tego, jak Hiszpański nabytek z letniego okienka transferowego, na boisku spędził ledwie cztery minuty? Szybka kontuzja i pojawia się spory ból głowy. Oznacza to jedynie tyle, że w ataku zagra Arda Turan. W drugiej odsłonie spotkanie jeszcze bardziej nabrało tempa. Szczerze mówiąc, to tylko dzięki genialnej dyspozycji bramkarza Bravo, kwadrans przed końcem wynik nadal nie uległ zmianie. U nas problem pojawił się dziesięć minut przed ostatnim gwizdkiem, bowiem urazu doznał Cebula, a ja już nie mogłem przeprowadzić żadnej zmiany. Co gorsza, chwilę później murawę opuścił na noszach również Mario Suarez i grać musieliśmy w dziewięciu. Grając z dwoma zawodnikami straty dowieźć zwycięstwo będzie sukcesem. Na szczęście zostało nieco ponad pięć minut i cała, nietknięta defensywa. Gra na czas, dalekie wykopy futbolówki na ślepo długie dryblingu poskutkowały. Ostatni gwizdek był dla nas zbawieniem. Wygrywamy ten dziwny mecz i zapisujemy na swoim koncie niezwykle ważny komplet punktów! Wiedziałem, że trzynasta kolejka zwiastuje coś innego…

 

Liga BBVA [13/38]

Stadion: Anoeta w San Sebastian, 32000 widzów

[6] Real Sociedad – [10] Atletico Madryt

1:2 [Mikel Gonzalez 14’ – Juanfran 17’, Adrian 31’]

Mom: Mikel Gonzalez “8.2”

Odnośnik do komentarza

30.11.2011

 

Listopad kończymy wyjazdowym meczem z Celtą. Rywal zacięcie walczy o oddalenie się od strefy spadkowej, a my, dzięki dobrej grze znaleźliśmy się już na ósmej lokacie, a mamy dodatkowo zaległy mecz. Jestem w stanie zaryzykować stwierdzenie, że zła forma jest już daleko za nami i teraz każdy musi się nas bać. W takim meczu jak dzisiaj, problemów mieć nie powinniśmy, ale z oceną końcową jeszcze poczekajmy…

 

Skład:

T. Courtois, G. Gonul, T. Alderweireld, Miranda, Filipe, Gabi, R. Garcia, Juanfran, A. Turan, D. Villa, Adrian

 

Pierwsza odsłona nie przyniosła zupełnie nic, o czym można byłoby napisać. Zero akcji, mecz nudny jak flaki z olejem i chyba tylko dlatego postanowiłem, że po zmianie stron zaryzykuję. Zupełnie bezproduktywnego Filipe zastąpił Oliver Torres i graliśmy jedynie trzema defensorami. To zemściło się niemal natychmiastowo i rywale wyszli na prowadzenie. Taki pomysł skończył się na tyle tragicznie, że przegrywamy dwoma golami. Co ciekawe, nic nam nawet nie pomogła czerwona kartka dla rywala, którą ujrzał na kwadrans przed końcem. Beznadziejny mecz…

 

Liga BBVA [14/38]

Stadion: Balaidos w Vigo, 24603 widzów

[17] Celta – [8] Atletico Madryt

2:0 [Rafinha 48’ 59’]

Mom: Rafinha „8.8”

Odnośnik do komentarza

3.12.2011

 

Prezent na Mikołaja? To chyba w naszym wypadku jest nierealne. Stajemy przed wyzwaniem i naszym koszmarem, a więc FC Barceloną, która ostatnio nie schodzi poniżej wyników 4, albo 5 do zera. Zagramy na własnym obiekcie i będzie to jedyny aspekt, który da nam przewagę. Szczerze mówiąc zupełnie nie wierzę, żebyśmy byli w stanie sprostać tej ekipie i powtórzyć wynik z mojego debiutu.

 

Skład:

T. Courtois, G. Gonul, T. Alderweireld, J. Matip, E. Insua, Gabi, Koke, Juanfran, A. Turan, D. Villa, Adrian

 

Byłem pod wielkim wrażeniem gry moich podopiecznych. Może nie wyszliśmy na prowadzenie, ale stawialiśmy spory opór wielkiemu rywalowi, który obecnie jest w morderczej formie. Co ciekawie, Courtois w pojedynkach sam na sam z Neymarem, który ostatnie strzela trzy, cztery bramki na mecz, po prostu go upokarzał. Dodatkowo świetnie spisywał się też Adrian, który sam wypracował trzy dogodne okazje do strzału. Jeszcze przed meczem za remis byłbym w stanie słono zapłacić, a tymczasem do przerwy właśnie tak korzystny rezultat się utrzymał. Dziesięć minut po wznowieniu gry, wreszcie nasza bariera pęka i Pique trafia głową do siatki. W sumie można było się tego spodziewać… Chwilę później na 2:0 rezultat zmienia Neymar i jest już po meczu. Dwóch goli, to my nie odrobimy… Osiemnaście minut przed końcem trybuny wstają z miejsc. Gola kontaktowego zdobywa bowiem Matip, dla którego jest to pierwsze trafienie na wypożyczeniu dla Atletico. W samej końcówce gola zdobył jeszcze Sanchez i było już po meczu. Szkoda, bowiem od bramki Matipa, niemal nie schodziliśmy z obrębu pola karnego rywala. Mimo porażki jestem zadowolony. Pokazaliśmy, że potrafimy powalczyć i że się z góry nie poddajemy!

 

Liga BBVA [15/38]

Stadion: Vicente Calderón w Madrycie, 54851 widzów

[8] Atletico Madryt – [2] FC Barcelona

1:3 [Joel Matip 72’ – Gerard Pique 56’, Neymar 63’, Alexis Sanchez 90’]

Mom: Andres Iniesta “8.5”

Odnośnik do komentarza

@ Kluczem do sukcesu byłaby normalna forma wśród zawodników...

 

7.12.2011

 

W ostatniej, szóstej kolejce spotkań w Lidze Mistrzów, zagramy już jedynie o honor. Na wyjście z grupy nie mamy szans, a nasz dzisiejszy przeciwnik ma do nas cztery oczka straty. Tak czy siak, przenosimy się do mniej prestiżowego Pucharu UEFA, gdzie będziemy kontynuować przygodę z europejskim futbolem. Póki co, dam zagrać dzisiaj rezerwowym, żeby zdobyli cenne doświadczenie na tak wysokim pułapie rozgrywek.

 

Skład:

D. Aranzubia, Cesar, E. Munoz, Miranda, E. Insua, O. Torres, J. Guilavogui, Juanfran, D. Villa, A. Turan, Adrian

 

Choć pierwsza odsłona nie przyniosła zmiany rezultatu, to ja byłem jednak zadowolony z postawy swoich podopiecznych. Trzeba pamiętać, że gramy dziwnym ustawieniem i zawodnikami rezerwowymi, co też ma duże znaczenie, co do jakości i stylu. Pierwszym, ważnym odnotowania aspektem była kontuzja Mirandy. Po godzinie gry, na murawie pojawił się więc Alderweireld. Jak przystało na mecz bez żadnej stawki, nie było również emocji. Nawet nie przejąłem się zbytnio, jak na dziesięć minut przed końcem straciliśmy gola. Wiedziałem, że rywale nie są w stanie nas przeskoczyć w tabeli, a swojego i tak nie ugramy. Ale tak to jest, kiedy dzisiaj nawet Juanfran nie trafił do pustej bramki i to dwukrotnie. Albo znów pojawia się kryzys, albo zawodnicy definitywnie nie chcą się ostatnio męczyć.

 

Liga Mistrzów, grupa G, [6/6]

Stadion: Stade Constant Vanden Stock w Brukseli, 26361 widzów

Anderlecht – Atletico Madryt

1:0 [Oleksandr Yakovenko 81’]

Mom: Cheikou Kouyate “7.3”

 

Wynik drugiego spotkania w grupie:

CSKA Moskwa – Bayern Monachium

2:0 [A. Musa 12’, S. Doumbia 18’]

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...