Skocz do zawartości

Dziś wygra znów kochany klub


Guli

Rekomendowane odpowiedzi

- Kurwa mać. Nie kumam jednej rzeczy. Dlaczego przegrywamy w lidze z Podbeskidziem, Żydkami czy Amiką, a potrafimy wygrać z tak silnymi turasami? - zapytał się mnie Naleśnik.

- A cholera ich wie. Nie dostają kasy, ale w Europie można się zawsze pokazać, w końcu transmitowane jest to do wielu krajów – odparłem.

- Dobra, dobra. Czyli teraz pojedziemy do Gliwic i znowu wpierdol?

- Weź tak nie przeklinaj, tu chodzą jeszcze rodziny z dziećmi, podwórkowo pogadamy jak siądziemy na ławkach.

- Faktycznie, co nie zmienia faktu, że nie mogę ogarnąć tego ewenementu.

- Najgorzej, że teraz z Piastem, to znacy pół biedy, że teraz, ale potem 9 dni przerwy, Legia i 3 dni później rewanż z Turkami. A kasa się kończy na podróże po Europie…

 

Ależ to był nudny mecz. Dopiero w 36 minucie zapachniało bramką, kiedy to Kędziora strzelił 5 metrów obok słupka bramki Kelmena. W doliczonym czasie pierwszej połowy obudził się Ćwielong, który wypuścił w uliczkę Mouloungiego, a ten bez problemów pokonał Trelę. W 88 minucie ponownie przypomniał o sobie Ćwielong, który po zespołowej akcji Śląska (kilkanaście wymienionych podań) dośrodkował z prawej strony pola karnego, a akcję zamykał Sobota, który ustalił wynik meczu.

 

28 października 2012

Stadion przy ul. Okrzei, Gliwice, 5379 widzów

Ekstraklasa 11/30

 

Piast [15] – Śląsk [5] 0:2 (0:1)

(Mouloungui 45’ Sobota 88)

 

Śląsk: Kelemen – Socha, Wasiluk, Kokoszka, Spahić – Elsner, Kaźmierczak, Sobota (Pawelec 89’), Mila (Cetnarski 70’), Ćwielong – Mouloungui (Gikiewicz 70’)

Odnośnik do komentarza

„Gdzie twoje beeerło? Beeerło i korona!” – takie i tym podobne śpiewy dało się słyszeć z wrocławskich podwórek bezpośrednio przed meczem Śląsk – Legia. Ten mecz elektryzował wszystkich. W końcu to Śląsk utarł im nosa, a reklamy piwa „Królewskie” z hasłem „niech się wypełni” w maju 2012 były już zupełnie zdezaktualizowane. Do tego doszedł Superpuchar i fantastycznie bronione karne przez Rafała Gikiewicza. Jedyny niesmak wzbudzał fakt, że jakiś debil z Ekstraklasy SA wymyślił ten mecz w poniedziałek.

 

Niestety padał deszcz i wiał silny wiatr, co nie przeszkodziło nam wypić napój rozweselający w postaci litra wódki na głowę. Kiraliśmy u Tomsona, bo reszta ekipy miała dojechać na styk, w poniedziałek się niestety pracuje. W stronę stadionu (jakieś 2 km) podwiózł nas sąsiad, bo już wtedy mieliśmy nieźle w czubie i istniała obawa, że do bram obiektu dojdziemy w okolicach 75 minuty. Pierwsze zasieki – sprawdzanie biletów przez „stewardów” (swoją drogą zajebiście polska nazwa) niestety nie poszły po naszej myśli. Fakt, że byłem bardzo mocno pijany spowodował, że na tekst ochroniarza „pan jest pijany i nie wejdzie” zareagowałem tak, jak reaguje rozjuszony byk na czerwoną płachtę – odepchnąłem ochroniarza.

Zaczęła się konkretna awantura, na pomoc skoczyli im koledzy z ochrony, mi natomiast kolesie kibole – szybkie zwarcie, nawet nie było psiarni i po krzyku. Na mecz nie wszedłem bo w ferworze walki zgubiłem bilet. Poza tym z nosa leciała mi farba. Tomson nie wyglądał lepiej – śliwa pod okiem nie wyglądała zbyt ciekawie. Wróciliśmy do niego, po drodze kupując jeszcze litra na dwóch i spotkanie oglądnęliśmy w telewizji.

 

Mecz był nudny. Typowe badanie się, uważna gra w obronie, brak jakichś specjalnych akcji zaczepnych. W 28 minucie Sarpong dostał łokciem w żebra od Rzeźniczaka, a sędzia ku zaskoczeniu wszystkich dął mu czerwoną kartkę. 2 minuty później Sarpong zagrał prostopadle do Diaza, a ten mocnym uderzeniem z 16-tu metrów zdobył pierwszego gola w tym spotkaniu.

 

W 48 minucie na ni to strzał, ni to dośrodkowanie zdecydował się Sarpong, piłka trafiła w nogę Żewłakowa, zmieniła tor lotu i wpadła do brami kompletnie zmylonego Kuciaka. Śląsk już nie dał sobie wydrzeć zwycięstwa, ale ja nie miałem siły świętować. Zasnąłem w fotelu…

 

5 listopada 2012

Stadion Wrocław, 18839 widzów

Ekstraklasa 12/30

 

Śląsk [4] – Legia [3] 2:0 (1:0)

(Diaz 30’ Żewłakow 48’ – sam )

 

Śląsk: Kelemen – Socha, Kokoszka, Wasiluk, Pawelec – Elsner, Kaźmierczak, Sobota, Mila, Sarpong - Diaz

Odnośnik do komentarza

- Ej, a dlaczego nie grał Rambo? – spytał trzeźwiejący następnego dnia Tomson.

- Nie Twoja sprawa, Bambo – odrzekłem ze śmiechem – ale mnie dynia napieprza.

- Nie no serio, wiesz coś?

- Nie, puść TV, może zaraz będzie riplej meczu to obejrzymy na spokojnie.

- Kurka wodna, do tej pory nie mogę sobie darować, że nie weszliśmy, jak moje oko?

- Do wesela się zagoi…

- Guli kur..cze! Ja mam żonę przecież i dwójkę dzieci.

- No to do mojego wesela, a że to nastąpi nieprędko bo moją miłością, jest Śląsk to jeszcze poczekasz – skwitowałem.

- Patrz… jest wtorek, a w czwartek gramy w Trabzonie. Nie jadę, brak kasy.

- Niestety ja też, zasoby się kończą. Idziemy na browara?

Okazało się, że Mouloungui ma nadwyrężoną kostkę i w tym roku już raczej nie zagra w piłkę. Ale Diaz strzelił gola, więc może teraz to on przejmie rolę najlepszego strzelca drużyny. W Internecie przeczytałem też, że dwójka środkowych obrońców Śląska została powołana do pierwszej Reprezentacji Polski – Adam Kokoszka, który ma za sobą 10 spotkań z orzełkiem na piersi, oraz absolutny debiutant – Marek Wasiluk .

Wypiłem poranną kawę, natarczywy dźwięk telefonu spowodował, że zdecydowałem się w końcu odebrać.

- Halo?

- Dzień dobry panie Aleksandrze, z tej strony Jan Nowak – Polski Związek Piłki Nożnej.

- Dzień dobry, w czym mogę pomóc?

- Zwolniło się dla pana miejsce na ławce trenerskiej jednego z trzecioligowych klubów. Chce pan nadal pracować jako trener?

- Hmm zaskoczył mnie pan, ale dobra zgadzam się!

- Świetnie, zapraszam do siedziby PZPN do Warszawy jutro rano, przedstawię pana prezesowi klubu, który będzie pan prowadził, proszę się spakować, dostanie pan pokój w hotelu dla siebie, a potem się zobaczy.

- Ale jaki to klub? Halo, halo?

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...