Skocz do zawartości

Hiszpański czołg


CancuN

Rekomendowane odpowiedzi

Po nieudanych przygodach w różnych, dziwnych klubach postanowiłem powrócić na stare śmieci. Obejmuje mój ulubiony klub - Atletico Madryt, by dowieźć go na najwyższe miejsca w każdych rozgrywkach. Nie ustawiam sobie celu gry, po prostu chcę się dobrze bawić i przede wszystkim wygrywać. W ostatnich karierach trapiły mnie zwolnienia, którego teraz trzeba uniknąć. Miejmy nadzieję, że będzie to owocna i długa rozgrywka, przy której swoim gorącym dopingiem mi pomożecie.

 

Football Manager 11

11.0.3 + uaktualnienie na 1.09.11

wybrane ligi: Chorwacja, Czechy, Anglia, Francja, Niemcy, Rosja, Hiszpania, Turcja, Argentyna, Brazylia

dodatkowi piłkarze: -

zasady: własne bez cheatowania

Odnośnik do komentarza

Jeszcze tego samego dnia wieczorem zorganizowana została konferencja prasowa, by przedstawić mediom mnie, jako nowego szkoleniowca Atletico Madryt. Nie ukrywam, że była to dla mnie stresująca chwila. Jako nowicjusz w temacie nie wiedziałem o co ewentualnie mogą pytać dziennikarze, jak również jaki charakter przyjmie ta dyskusja. Sam osobiście mało jeszcze wiem na temat klubu, ale postaram się wypaść dobrze…

 

- Witamy na stanowisku trenera Atletico Madryt. Jak się Panu udała ta sztuka?

- Witam, witam. Powiem szczerze, że miałem sporo szczęścia. Jak wiadomo było wielu kandydatów na ten wakat, ale jestem niezmiernie szczęśliwy, że to właśnie mnie wybrano.

- Czy ma Pan już jakieś plany na prowadzenie zespołu?

- Trudne pytanie, bowiem nie miałem jeszcze zbyt wiele czasu na zaznajomienie się z ludźmi. Myślę jednak, że współpraca ze wszystkimi układać się będzie świetnie.

- Proszę coś powiedzieć na temat celów na nadchodzący sezon.

- Oczywiście jak każdy, chcielibyśmy wygrać wszystko, co jest możliwe. Jednak realnie patrząc, to w lidze skupię się na trzecim, maksymalnie czwartym miejscu. Oprócz Barcelony i Realu, które są najprawdopodobniej poza zasięgiem, o te lokaty powalczymy z Sevillą, Villarrealem i pewnie Malagą. W tym roku walczymy też o Puchar UEFA. Tutaj nigdy nie można określić jasno swoich możliwości, ale najprawdopodobniej planem będzie półfinał. W pucharach krajowych chcę również osiągnąć ten szczebel.

- A jeśli chodzi o plany transferowe?

- Na pewno przede mną ciężki okres. Z kilkoma piłkarzami trzeba się będzie pożegnać. Mam już kilka swoich typów, ale póki co zdradzać ich nie będę. Zakupy także musimy zrobić. Jeszcze nie wgłębiałem się w rynek transferowy, ale z pewnością poszukiwać będę tylko takich piłkarzy, którzy wzmocnią nasz zespół.

 

Po zakończeniu konferencji, na której było jeszcze wiele innych, ale już mniej ciekawych pytań przystąpiłem do rozmów z zarządem. Priorytetem było wywalczenie maksymalnych dochodów z transferów, co powiększyłoby budżet transferowy. Szybko jednak włodarze dali mi do zrozumienia, że nic nie zdziałam i muszę zadowolić się 90% obrotów… Dobre i to. Ustaliłem również, że klub włączy się do walki o tytuł, dzięki czemu dostałem 6 milionów na zakupy i 950 tysięcy tygodniowego budżetu płac, z czego obecnie wydajemy 800 tysięcy. Jest więc co redukować, a dodatkowo po sprzedaży zawodników możemy powiększyć swój portfel.

Odnośnik do komentarza

Od pierwszego dnia wziąłem się za przygotowania do nadchodzącego sezonu. Przede wszystkim zrezygnowałem z usług wypożyczonych Pizziego i Diego. Oboje byli ofensywnymi pomocnikami, ale moim zdaniem nie znaleźliby miejsca w pierwszym składzie. Diego pobierał bardzo dużo pieniędzy z budżetu, dlatego wykonałem taki ruch. Na pewno znaleźliby miejsce w niejednym klubie z ligi, ale nie u nas…

 

Natomiast pierwszym ruchem za pieniądze była sprzedaż doświadczonego defensywnego pomocnika Paulo Assuncao. Naturalizowany Portugalczyk był świetnym piłkarzem, ale mam pomysł na kogoś lepszego i młodszego. Poza tym, ten zawodnik nie wprowadzał do kadry najlepszej atmosfery, dlatego decyzja mogła być tylko jednak. Zainteresował się nim tylko angielski Liverpool, który na stół wyłożył równe dwa miliony Euro, które przyjąłem z uśmiechem na ustach.

 

Kilka godzin później, ale jeszcze tego samego dnia przybył do nas napastnik. Jest to newralgiczna pozycja w zespole, bowiem jeden Falcao nic nie zdziała. Potrzeba było znaleźć mu godnego kompana, którym ma być Vagner Love (26l./Brazylia/20/4a). Ściągnięty z rosyjskiego CSKA Moskwa za 11,5 miliona Euro uradował kibiców. Pokładam w nim wielkie nadzieje i mam wiarę w to, że szybko zwróci się wydana na niego lwia część budżetu transferowego.

 

W związku z ograniczeniem do trzech zawodników spoza Unii Eropejskiej przy rejestracji do rozgrywek ligowych, musiałem się pozbyć kolejnych graczy. Nie do końca pasował mi obrońca Miranda, dlatego przyjąłem ofertę rocznego angażu we francuskim Lyonie, oczywiście z opcją wykupienia za prawie sześć milionów. Póki co zyskaliśmy ponad pół miliona i odciążyliśmy budżet płac o 13 tysięcy tygodniowo.

 

Podobny los spotkał uznanego za wielki, ale chyba niespełniony talent Eduardo Salvio. Argentyński skrzydłowy również padł ofiarą ograniczeń ligowych i za 3,8 miliona trafił do holenderskiego Sc Heerenveen. Co ciekawe, klub ten wygrał rywalizację o jego kartę z Bayernem Monachium i angielską Aston Villą.

 

Tak jak już wcześniej pisałem, miałem pomysł na dość tanie wzmocnienie pozycji defensywnego pomocnika. Okazało się, że Inter Mediolan chce pozbyć się Sulley’a Muntariego (25l./Ghana/56/17a) i odda go za 5,5 miliona Euro. Była to wspaniała informacja i już po 24 godzinach zawodnik parafował z nami umowę, która obowiązywać go będzie przez najbliższe cztery lata.

 

Dla wzmocnienia lewego skrzydła zakontraktowałem jednego z moich ulubionych graczy rodem z Hiszpanii. Vicente (28l./Hiszpania/38/3a) większość swojej kariery spędzi w Valencii, skąd został odesłany bezrobocie. Ja się ogromnie cieszę, że taki klasowy zawodnik wzmocni Los Rojiblancos i będzie bronił jego barw.

 

Kolejną ofiarą ograniczeń stał się Diego Costa. Brazylijski snajper, który uważany jest za wielki talent, którego do tej pory nie potwierdził, znalazł się na rocznym wypożyczeniu w Valencii. U nas nie miałby rejestracji, a nie chcę blokować jego kariery.

 

Dodatkowo definitywny transfer zaaplikowałem Pichu Atienze. Ostatnio zaczął się dość sporo burzyć, a i tak byłby jedynie głębokim rezerwowym w zespole. 500 tysięcy i 30% wartości następnego transferu od Getafe ucieszyło mnie.

 

Mario Suarez stał się kolejnym z piłkarzy, którzy nie mieliby wiele okazji do gry w tym sezonie. Dlatego też 450 tysięcy za wypożyczenie jego do Dynama Kijów z opcją definitywnego zakupu za 2,6 miliona po sezonie mnie ucieszyło. Skład odchudzony, budżet płacowy zmniejszony – jest git!

 

Już najprawdopodobniej ostatnią roszadą w kadrze był zakup klasowego, ale i taniego obrońcy. Jak zauważyłem, ta formacja oprócz Godina i Domingueza nie daje mi gwarancji spokoju. Dlatego też, za 1,7 miliona i 20% kwoty następnego transferu wyrwałem z Anderlechtu Bruksela Rolanda Juhasza (27l./Węgry/53/5a). Może stać się wielkim rywalem dla moich obrońców, co zwiększy rywalizację o miejsce w składzie i polepszy starania na boisku.

 

Tak prezentują się roszady kadrowe, które koniecznie chciałem zakończyć przed pierwszym sparingiem. Moim zdaniem od samego początku konkretnych, meczowych przygotowań do sezonu zespół powinien być poskładany do kupy, by się zgrywać. Tylko taki kolektyw pozwala na równą walkę od samego początku.

Odnośnik do komentarza

Sparingi rozpoczęliśmy od dość słabego rywala, jakim niewątpliwie jest brazylijskie Estoril. Od piłkarzy oczekiwałem typowej, przedsezonowej rozgrzewki. Powiedziałem, żeby bawili się futbolem i bez względu na wynik próbowali koncentrować się nad założeniami taktycznymi. Okazało się, że przyniosło to efekt w postaci trzech goli i gry na zero z tyłu. Po spotkaniu byłem zadowolony z postawy moich podopiecznych.

 

Mecz towarzyski

Estoril – Atletico Madryt

0:3 [Falcao, Godin, Tiago]

 

Po brazylijskiej przygodzie czekała nas szybka przeprowadzka na Celtic Park do Szkocji, by tam zmierzyć się z Celticiem. Ta ekipa jest już poważnym rywalem i tutaj poprosiłem zawodników, by zagrali może nie na maksimum swoich możliwości, ale co najmniej dobrze. Efektem było dobre, trzymające od pierwszych sekund w napięciu spotkanie. Wysoki wynik i duża ilość goli mogła podobać się kilkuset zgromadzonym kibicom. Szkoda jedynie, że dość słabo zagrała formacja defensywna, która pozwoliła sobie na 3 błędy. Mimo wszystko remis jednak był najbardziej sprawiedliwym wynikiem końcowym tego meczu towarzyskiego.

 

Mecz towarzyski

Celtic Glasgow – Atletico Madryt

3:3 [Falcao, Vagner Love, Glenn Loovens (sam)]

 

Szóstego sierpnia odbyło się losowanie czwartej rundy kwalifikacyjnej do Pucharu UEFA. Według rankingu byliśmy szóstym zespołem i z pewnością nie chciałbym, abyśmy trafili na niewygodnych: AS Romę, Tottenham, PSV Eindhoven, czy też Sporting Lizbona. Losowanie śledziłem z wielkim zainteresowaniem i powiem szczerze, że losowanie mogłoby być lepsze. Okazało się bowiem, że w dwumeczu zmierzymy się z holenderskim FC Groningen – równie ciężkim rywalem, jak wymienieni poprzednicy.

 

Natomiast kolejny mecz przygotowawczy musieliśmy rozegrać w mocno okrojonym składzie. Wielu zawodników udało się na spotkania kadr narodowych, a nam pozostało do dyspozycji jedynie piętnastu grajków. Dobre jednak i to. W związku z tym nie miałem wobec piłkarzy wielkich wymagań. Chciałem, żeby pokazali się z dobrej strony i zagrali zgodnie z moimi poleceniami. Po końcowym gwizdku musiałem jedynie poklepywać ich po plecach dziękując za mecz. Najgorzej nie było, ale tylko remis z Cagliari Calcio w normalnym zestawieniu z pewnością byłby niesatysfakcjonujący.

 

Mecz towarzyski

Cagliari Calcio – Atletico Madryt

2:2 [Adrian, Vicente]

 

Następny pojedynek był kompromitacją. Przegrywamy wysoko z Cadizem… Problem jednak w tym, że niemal wszyscy zawodnicy powyjeżdżali na mecze reprezentacyjne i do gry pozostało jedynie dziesięciu graczy. Wobec tego musiałem wziąć z juniorskiego zespołu Sergio Marcosa. Wynik fatalny, dwa samobóje…

 

Mecz towarzyski

Cadiz CF – Atletico Madryt

3:1 [Diego Reyes (sam)]

 

Ostatni tegoroczny sparing rozegraliśmy z włoskim AC Milanem. Na własnym terenie przegraliśmy jedną bramką, ale pokazaliśmy się z bardzo dobrej strony. Zagraliśmy już pełnym i praktycznie najmocniejszym składem, co dało efekt równej walki przez pełne dziewięćdziesiąt minut meczu.

 

Mecz towarzyski

Atletico Madryt – AC Milan

0:1

 

Był to już koniec okresu przygotowawczego przed nadchodzącym sezonym. Pierwszy mecz o stawkę rozegramy już za kilka dni z holenderskim FC Groningen. Ogólnie jestem zadowolony z przygotowania zespołu, który dwukrotnie musiał stawiać czoła rywalom w mocno okrojonym składzie.

Odnośnik do komentarza

19.08.10

 

Przed debiutem w roli menadżera Atletico Madryt przechodziły mnie ciarki. Wiedziałem, że będzie to wieczór niezwykły, wieczór, w którym wszystkie oczy biało – czerwonej części Madrytu zwrócone będą na moją osobę. Błysk fleszy i światło kamer onieśmielały mnie, ale też i dodawały wiary w siebie. Przecież nie jestem przeciętnym człowiekiem, nie znającym się zupełnie na futbolu. Wiem, że jeśli trochę pogłówkuję, a zawodnicy spełniać będą swoje obowiązki, to możemy ugrać bardzo wiele…

 

Na oficjalny mój debiut przybyło jednak tylko kilka tysięcy fanów Atletico. Pierwszy mecz czwartej rundy eliminacyjnej do Pucharu UEFA zagramy bowiem na wyjeździe. Chłodny wieczór w Groningen zapowiadał się niezwykle ciekawie, ale i elektryzująco. Media dodawały oliwy do ognia twierdząc, że osoba taka jak ja, bez doświadczenia nie poradzi sobie na stołku trenera i nie da klubowi żadnych korzyści. Ja chciałem tylko pokazać, jak bardzo się mylą… Do wykorzystania mam praktycznie najmocniejszy skład, oprócz jednego, kontuzjowanego Filipe, który i tak dla mnie jest jedynie rezerwowym bocznym obrońcą.

 

Skład:

S. Asenjo, Silvio, D. Godin, A. Dominguez, A. López, A. Turan, S. Muntari, Juanfran, J. Reyes, V. Love, Falcao

 

Spotkanie nie rozpoczęło się dla nas najlepiej. Już w jedenastej minucie Godin nie upilnował Tomassona, który podczas walki o górną piłkę przy rzucie rożnym zgrał ją na prawą stronę pola karnego, gdzie nabiegał niepilnowany Holman. Złą decyzję podjął tu jeszcze Asenjo, który wyszedł do asystującego i zdołał przechwycić futbolówki. Oznaczało to tylko tyle, że sekundy później australijski skrzydłowy ekipy z Holandii skierował piłkę do pustej bramki, dając swoim prowadzenie. Od tej pory podopieczni grali bardzo ostro i praktycznie każda próba przerwania akcji kończyła się faulem. W dziewiętnastej minucie defensywa znów popełnia horrendalny błąd i mamy już 2:0. Gospodarze tego pojedynku z pewnością teraz będą grać ostrożniej, a my musimy rzucić się do ataku. No właśnie… Dodatkowych kłopot pojawił się chwilę później, a mianowicie kontuzji nabawił się Falcao. W jego miejsce wprowadziłem młodego, ale bardzo perspektywicznego Borję Bastóna. Rzut wolny i w wielkim zamieszaniu pod bramką końcem buta piłkę do siatki skierował Vagner Love. Nowy nabytek Los Rojiblancos właśnie tak ma się prezentować! Część strat nadrobiona, ale to jeszcze nie to, co chciałem uzyskać. Najbardziej aktywnym piłkarzem w naszym zespole był Reyes. Szalał lewą flanką i próbował rwać, ale przynajmniej przed przerwą nie przyniosło to zmiany rezultatu. W szatni musiałem obudzić ducha walki, bowiem za nic w świecie nie chciałem przegrać tego pojedynku. Przed wznowieniem na murawie pojawiło się dwóch nowych piłkarzy. W miejsce słabego Godina wszedł Juhasz, a zamiast Ardy Turana wprowadziłem Tiago. Już chwilę po wznowieniu prawą flanką rajd przeprowadził Vagner Love, który w kulminacyjnym momencie zachował zimną krew i zamiast uderzać z ostrego kąta podał płaską piłkę wzdłuż linii bramkowej. Tam nabiegał Borja Bastón, który wpisuje się na listę strzelców. Wspaniały występ tego młodego chłopaczka, który ma być hiszpańskim następcą Torresa w naszym zespole. Dwadzieścia minut przed końcem nasza część trybun oszalała. Świetne podanie piętką Juanfrana do Vagnera Love i niesygnalizowany strzał spod kolana daje nam prowadzenie! Oznacza to, że nie tylko wykonaliśmy wspaniały come back, ale i wyszliśmy na czoło rywalizacji, a wszystko to na wyjeździe! W samej końcówce znakomitej okazji nie wykorzystał Juhasz, ale za to wyręczył go w kolejnej akcji Vagner Love. Brazyliski snajper zalicza tym samym hat tricka w debiucie! Świetna postawa i rewelacyjne wprowadzenie się do zespołu! Mogę tylko dodać, że byłem dumny z obrócenia sytuacji przez podopiecznych. Z uśmiechem na ustach opuszczałem po ostatnim gwizdku ławkę trenerską i szykowałem w głowie przemówienie, które wygłoszę w szatni…

 

Puchar UEFA, 4. Runda kwalifikacyjna, [1/2]

Stadion: Euroborg w Groningen, 22329 widzów

FC Groningen – Atletico Madryt

2:4

[brett Holman 11’, Dusan Tadic 19’ – Vagner Love 27’ 72’ 86’, Borja Bastón 49’]

Mom: Vagner Love “9.6”

 

Diagnoza lekarska dotycząca Falcao nie była tragiczna. Stłuczona goleń nie pozwoli piłkarzowi grać maksymalnie przez tydzień.

 

26.08.10

 

Okres między meczami wykorzystaliśmy na doszlifowanie gry obronnej przy stałych fragmentach. Właśnie podczas jednego z takich treningów urazu nabawił się Luis Perea, którego zobaczymy najszybciej za pięć tygodni, a powodem są nadciągnięte mięśnie grzbietu. Oprócz tego Manchester United zgłosił się po utalentowanego Borję Bastóna oferując jedynie 2,5 miliona Euro, co uznałem za kwotę śmieszną. Ten zawodnik jeśli odejdzie, to musi być kupiony za naprawdę gigantyczną sumę!

 

Do rewanżu przystępowaliśmy w znakomitych humorach. Wygrana dwoma bramkami i aż cztery gole na wyjeździe oznaczały, że możemy czuć się komfortowo. Trzeba jednak pamiętać, że nie można przejść obojętnie obok spotkania, co mogłoby zaowocować takimi emocjami, jakie targały nami w pierwszych minutach poprzedniego pojedynku. Dzisiaj nastąpią lekkie zmiany w wyjściowym ustawieniu, gdzie nie wyjdzie obolały jeszcze Falcao i słaby ostatnio Godin.

 

Skład:

S. Asenjo, Silvio, R. Juhasz, A. Dominguez, A. López, A. Turan, S. Muntari, Juanfran, J. Reyes, V. Love, Adrian

 

Już w piątej minucie mamy bramkę! Adrian udowadnia przecudnym uderzeniem z dystansu, że nie odda łatwo rywalizacji o miejsce w zespole wśród napastników. Ten gol oznacza, że piłkarze przyjezdnych znaleźli się w poważnych tarapatach i muszą wznieść się na wyżyny, żeby myśleć o awansie. W tej odsłonie mieliśmy jeszcze mnóstwo dogodnych okazji, ale brakowało dziś skuteczności. Jeszcze przed przerwą mogliśmy powtórzyć ilość zdobytych goli z pierwszej potyczki, ale los chciał inaczej… Po zmianie stron za słabszego dziś Vagnera Love wprowadziłem Borję Bastóna – niech chłopak nabiera doświadczenia. Tymczasem dziesięć minut później Johansson trafia pięknego gola z dystansu i wyrównuje stan meczu. W tej sytuacji źle ustawiony był Asenjo, który powinien jednak pokryć krótki słupek, a nie stać na środku swojej świątyni podczas uderzenia z narożnika pola karnego. To tylko zdenerwowało miejscowych i już po kilku minutach znów prowadziliśmy. Potężne uderzenie z dystansu Ardy Turana zaowocowało golem. Dziesięć minut przed końcem spotkania błąd popełnia Silvio, który pechowo interweniując zalicza swojaka. Chwilę później Pedersen świetnym, technicznym uderzeniem lobuje Asenjo, a futbolówka po drodze ociera się jeszcze o słupek. Sytuacja robi się podbramkowa… Dwie minuty przed końcem regulaminowego czasu gry czerwoną kartkę za bezmyślny i brutalny faul ujrzał Silvio. Fatalny występ naszego bocznego defensora! Świetny mecz i emocje do samego końca zagwarantowały kibicom piękny wieczór na Vicente Calderón. Piękny, ale jedynie dla naszych fanów, bowiem udało się dowieźć do końca korzystny rezultat i awansować!

 

Puchar UEFA, 4. Runda kwalifikacyjna, [2/2]

Stadion: Vicente Calderón w Madrycie, 31347 widzów

Atletico Madryt (4) – FC Groningen (2)

2:3

[Adrian 5’, Arda Turan 62’ – Emil Johansson 55’, Silvio 82’, Nicklas Pedersen 84’]

Mom: Emil Johansson “7.6”

Odnośnik do komentarza

29.08.10

 

Przyszedł wreszcie czas na debiut ligowy. Na własnym obiekcie podejmiemy mocne Athletic Bilbao. Zespół składający się wyłącznie z Basków tworzy piękną historię i wciąż nie odchodzi od swoim zasad zatrudniania „rodzimych” zawodników. Mają zgraną ekipę, gdzie rokrocznie przeprowadzana jest niewielka ilość zmian, co procentuje w miarę dobrymi wynikami. Dzisiaj będziemy musieli przeciwstawić się tej sile na własnym obiekcie.

 

Skład:

S. Asenjo, Silvio, R. Juhasz, A. Dominguez, A. López, Tiago, S. Muntari, Juanfran, Vicente, Vagner Love, Falcao

 

Spotkanie nie rozpoczęło się dla nas dobrze. Już w ósmej minucie Muniain pokonuje źle ustawionego Asenjo. Chwilę później świetnie zamykający dośrodkowanie z prawej flanki Vicente doprowadza do wyrównania. Tak szybko odrobione zaległości pozwoliły mi uwierzyć w zespół. Ten zaciekle atakował, ale w tym spotkaniu więcej bramek nie padło. Po zmianie stron miejsce Muntariego zajął Gabi, ale również to nie pomogło. Powiem szczerze, że z reprezentantem Ghany mam duży orzech do zgryzienia. Teoretycznie jest on najlepszym w tej formacji piłkarzem, ale do tej pory nie pokazał niczego szczególnego. Chyba właśnie znaczna zniżka formy była powodem wystawienia go na listę transferową przez poprzedni klub. Mam jednak nadzieję, że w miarę upływu czasu przypomni sobie, co znaczy jego największy atut, a więc zabójcze strzały z dystansu. No nic, debiut ligowy trzeba koniec końców zakończyć na bramkowym remisie. Dobre i to…

 

La Liga [1/38]

Stadion: Vicente Calderón w Madrycie, 51096 widzów

[?] Atletico Madryt – [?] Athletic Bilbao

1:1

[Vicente 10’ – Iker Muniain 8’]

Mom: Iker Muniain “8.3”

Odnośnik do komentarza

Przed kolejnym pojedynkiem od klubowego lekarza dostaliśmy złą wiadomość. Świetnie grający ostatnio na skrzydle Vicente nadciągnął mięśnie grzbietu i jego przerwa w grze to około miesiąc.

 

13.09.10

 

Pilnie obserwując mecze kadr narodowych doszedłem do wniosku, że trzeba dać szansę na grę snajperowi dla Borjy Bastóna. Młody Hiszpan w ostatnich dwóch pojedynkach, wchodząc z ławki rezerwowych strzelił cztery gole, co może budzić podziw. Dobrze spisał się również Arda Turan, który również w dwóch spotkaniach zaliczył trzy trafienia. Dobrą informacją dla klubu było też uzyskanie hiszpańskiego obywatelstwa przez Godina. W świetle starć reprezentacyjnych ja próbowałem obmyślić plan na zbliżające się spotkanie z Osasuną Pampeluna. Rywal bardzo niewygodny, szczególnie ciężki do pokonania na własnym terenie, gdzie rozegramy mecz. Czeka nas więc zatem bardzo trudny wieczór.

 

Skład:

T. Courtois, Silvio, D. Godin, A. Dominguez, A. López, Gabi, S. Muntari, Juanfran, J. Reyes, V. Love, B. Bastón

 

Na odprawie przedmeczowej życzyłem chłopakom szczęścia. Tymczasem już na początku Godin fatalnie spudłował z trzech metrów, a chwilę później Bastón zaliczył poprzeczkę. To jednak nie załamało podopiecznych, którzy sekundy później wyszli na prowadzenie dzięki Dominguezowi. Młody i utalentowany obrońca wykorzystał swoje gabaryty podczas rzutu wolnego i głową skierował futbolówkę do siatki. Nasze ataki wciąż nie mogły zakończyć się golem, aż do momentu czterdziestej minuty. Dominguez drugi raz tego wieczoru wpisał się na listę strzelców! Byliśmy więc świadkami dość rzadkiej sytuacji, kiedy to obrońca w tak mocnym stopniu przeważa o wyniku pojedynku. Po zmianie stron postanowiłem nie zmieniać wygrywającego składu. Po godzinie gry z boiska za faul taktyczny wyleciał Dorsin. Czułem że jest to moment, kiedy można w miejsce Bastóna wprowadzić Falcao, co wniesie świeżość do naszych ataków. Napastnicy byli dziś jednak niepotrzebni, gdyż z rzutu wolnego idealnie przymierzył López, a więc drugi defensor. Ta czerwona kartka tylko umocniła nas w przekonaniu, że ten mecz trzeba wygrać, i to wysoko. Kolejne dziesięć minut i na liście strzelców pojawiają się nazwiska Falcao i Reyesa. Świetna zmiana kolumbijskiego snajpera, który już przy pierwszym kontakcie z futbolówką trafia do siatki! Bardzo dobra forma i okazałe zwycięstwo. Nie można było sobie wymarzyć tego wieczoru na tak trudnym terenie.

 

La Liga [2/38]

Stadion: Reyno de Navarra w Pampelunie, 19800 widzów

[?] Osasuna Pampeluna – [?] Atletico Madryt

0:5

[Alvaro Dominguez 9’ 39’, Antonio López 61’, Falcao 63’, Jose Antonio Reyes 68’]

Mom: Alvaro Dominguez „9.4”

Odnośnik do komentarza

16.09.10

 

Wielu fachowców wskazuje nas, jako faworyta do sięgnięcia po Puchar UEFA. Do tej pory nie pisałem, ale w sumie możemy być zadowoleni z losowania grup, gdyż los przydzielił nam takie zespoły, jak belgijski Standard Liege, francuskie Stade Rennes i cypryjski Anorthosis Famagusta. Z tym pierwszym zespołem, na własnym obiekcie zmierzymy się już dziś. Oczywiście planem numer jeden jest wygrana, a planem numer dwa – jak najwyższa. Długo zastanawiałem się, czy postawić na najlepszych zawodników, czy dać szansę zmiennikom, ale po przemyśleniach i przypomnieniu sobie sytuacji z Groningen, postanowiłem nie ryzykować.

 

Skład:

T. Courtois, A. López, D. Godin, R. Juhasz, A. Dominguez, Tiago, Gabi, Juanfran, A. Turan, Adrian, Falcao

 

Już w dziesiątej minucie, po składnej akcji lewą flanką celnym uderzeniem popisał się Falcao. Dobre wejście w mecz pozwoli nam spokojnie kontrolować przebieg gry. Przed samą przerwą do siatki rywali trafia Adrian, ale gol nie zostaje uznany z powodu pozycji spalonej. Wynik nie ulega zmianie, a szkoda, bowiem mieliśmy ogromną przewagę w polu i kilka dogodnych sytuacji. Po zmianie stron na murawie w miejscu Adriana zameldował się Vagner Love. Na uwagę zasługuje fakt, że ofensywnie usposobiony Tiago grał dzisiaj jak rasowy defensor, który co chwila rozbrajał ataki przeciwnika, przecinając niemal wszystkie próby podania do napastników. Dwadzieścia minut przed końcem przeprowadziłem kolejne dwie zmiany. Miejsce obolałego Juanfrana zajął Reyes, a zamiast zmęczonego Gabiego wprowadziłem Muntariego. Hiszpan chwilę później pokazał się w roli asystenta. Znakomicie wypatrzył ustawionego na dziesiątym metrze Falcao, a kolumbijski snajper dopełnił już tylko formalności. Ta bramka zagwarantowała nam nieco spokojniejszą końcówkę meczu. Mądra gra pozwoliła nam dowieźć korzystny rezultat do ostatniego gwizdka. Mogliśmy zatem dopisać na swoje konto pierwszy komplet pucharowych punktów.

 

Puchar UEFA, grupa I, [1/6]

Stadion: Vicente Calderón w Madrycie, 39650 widzów

Atletico Madryt – Standard Liege

2:0

[Falcao 10’ 78’]

Mom: Falcao “9.1”

 

Wynik drugiego meczu w grupie:

Anorthosis Famagusta – Stade Rennes 1:4 [stanislav Angelov 45’+1 – Youssouf Hadji 6’ 28’, Tongo Doumbia 25’ 83’]

Odnośnik do komentarza

19.09.10

 

Dobra dyspozycja w ostatnim czasie pozwala optymistycznie patrzyć w przyszłość. Już dzisiaj zmierzymy się z ekipą Betisu Sevilla, która jeszcze nie wygrała spotkania w lidze. Natłok meczów spowodował, że dam dzisiaj odpocząć niektórym piłkarzom. Myślę, że nie będzie to ryzykowne posunięcie, bowiem nasi rezerwowi są głodni gry i z pewnością będą chcieli udowodnić, że należy im się szansa gry w pierwszym garniturze.

 

Skład:

T. Courtois, Silvio, D. Godin, R. Juhasz, Filipe, Gabi, Koke, Juanfran, J. Reyes, B. Bastón, Falcao

 

Już w piątej minucie spotkania zmuszony jestem do przeprowadzenia zmiany. Kontuzji nabawił się młody Bastón, a w jego miejsce wprowadzam Vagnera Love. Nasze ataki, a było ich mnóstwo, przypominały bicie głową w mur. Wszędzie, gdzie tylko się dało futbolówka odbijała się od nóg obrońców. Nie da rady po ziemi, trzeba ładować górą. Na taki pomysł wpadł Vagner Love i przecudnym lobem zza pola karnego dał nam prowadzenie. Był to błysk geniuszu tego zawodnika, taki, jakiego oczekiwałem sprowadzając go na Vicente Calderón. Po zmianie stron Juanfrana zastąpił Adrian. Dwadzieścia minut przed końcem swoje gabaryty w walce o górną piłkę wykorzystał Juhasz i dał nam drugiego gola. Bardzo mnie to ucieszyło, bowiem jednobramkowe prowadzenie nigdy nie jest na tyle komfortowe, żeby móc kontrolować przebieg spotkania. Betis nigdy nie jest łatwym przeciwnikiem, dlatego dzisiejsza wygrana bardzo mnie ucieszyła. Kolejny komplet punktów trafia na nasze konto!

 

La Liga [3/38]

Stadion: Manuel Ruiz de Lopera w Sewilli, 45287 widzów

[20] Betis Sevilla – [7] Atletico Madryt

0:2

[Vagner Love 38’ – Roland Juhasz 69’]

Mom: Diego Godin “8.6”

Odnośnik do komentarza

Raport medyczny dotyczący Bastóna nie był najlepszy. Młodzian ma pęknięte żebra i nie zagra przez około miesiąc.

 

23.09.10

 

Kolejny ligowy pojedynek rozegramy z Espanyolem Barcelona. Przeciwnik, przynajmniej póki co nie zawodzi i znajduje się na ósmej lokacie. My jednak nie mamy zamiaru upadać przed nim na kolana i polować będziemy na swoją szansę wygranej. Dzisiaj już bez kompilacji w ustawieniu – wystawiam najmocniejszą jedenastkę i cieszę się futbolem. Zagramy u siebie, dlatego wierzę, że głośny doping kibiców podniesie skrzydła moim podopiecznym, a oni pokażą wysokiej jakości futbol.

 

Skład:

S. Asenjo, Silvio, D. Godin, A. Dominguez, A. López, Tiago, S. Muntari, Juanfran, J. Reyes, V. Love, Falcao

 

Złe samopoczucie Courtoisa spowodowało, że musiałem postawić na Asenjo. Z duszą na ramieniu przyglądałem każdej jego interwencji, bowiem wiedziałem, że nie jest on tak pewnym golkiperem jak Belg. Na dodatek nie my, a rywale dyktowali tempo gry, co mnie dość mocno denerwowało. W miarę upływu czasu zdobywaliśmy teren gry i stwarzaliśmy akcje, które jednak notorycznie marnowali napastnicy. Kibice doczekali się jednak bramki jeszcze przed przerwą. Dośrodkowanie z lewej strony wykorzystał Juanfran, który trafia do siatki po uderzeniu głową. Jest to dla tego zawodnika dość nietypowy rodzaj strzału, ale jak się okazuje – skuteczny. Spotkanie na pewno mogło się podobać kibicom. Szybkie zwroty akcji i dużo uderzeń na bramkę. Dla nas jednak nie było to zbyt komfortowe, tym bardziej, że dalsza niemoc w zdobywaniu bramki mogła się zemścić. No właśnie… W trzeciej minucie doliczonego czasu gry Pandiani wyrównuje po cudnym szczupaku. Szczerze mówiąc, ten remis jest chyba najbardziej sprawiedliwym wynikiem tego wieczoru. Ale stało się jednak coś, co na długo będzie zapamiętane. Zamiast trzech, sędzia przedłużył mecz o sześć minut. Dodatkowo w piątej podyktował dla nas wątpliwego karnego! Do piłki podszedł Falcao… Jakże wielkie emocje musiały nim targać, kiedy to tysiące kibiców wpatrzone były właśnie w niego. Od jego decyzji zależał los ligowych punktów. Rozbieg i mamy bramkę! Tak jest! W tak ekstremalnych wręcz okolicznościach powracamy na prowadzenie, a chwilę później arbiter kończy spotkanie. Opatrzność nad nami czuwa!

 

La Liga [4/38]

Stadion: Vicente Calderón w Madrycie, 52122 widzów

[4] Atletico Madryt – [8] Espanyol Barcelona

2:1

[Juanfran 43’, Falcao 90’+6(k) – Walter Pandiani 90’+3]

Mom: Jose Antonio Reyes “8.2”

Odnośnik do komentarza

26.09.10

 

Dobra passa zwycięstw ma przedłużyć się o kolejny mecz. Wszystko dlatego, że zagramy dziś z Levante Valencia. Ja jednak uprzedzam wszystkich, jest to niewygodny przeciwnik, który na własnym obiekcie może zdziałać cuda. Mam jednak nadzieję, że po takich słowach podopieczni zagrają tak, jak to miało miejsce z Osasuną.

 

Skład:

T. Courtois, L. Perea, D. Godin, A. Dominguez, Filipe, Tiago, Gabi, Juanfran, A. Turan, Falcao, J. Reyes

 

My biliśmy głową w mur. Wielokrotne, dobrze zorganizowane akcje kończyły się na fantastycznie dysponowanym bramkarzu gospodarzy, który doprowadzał napastników do szaleństwa. To się zemściło i pod koniec pierwszej części to rywale wychodzą na prowadzenia. W doliczonym czasie pierwszej odsłony, żeby nie było zbyt przyjemnie, Tiago trafia jeszcze w poprzeczkę… Po zmianie stron Vagner Love zastępuje Reyesa. Efekt był natychmiastowy. Wystarczyło trzydzieści sekund i brazylijski snajper wpisuje się na listę strzelców. Chwilę później gola dla miejscowych zdobywa Kadlec i znów przegrywamy. Na dodatek w samej końcówce Filipe ujrzał drugi żółty kartonik i musiał opuścić murawę. Przegrywamy…

 

La Liga [5/38]

Stadion: Ciutat de Valencja w Walencji, 22503 widzów

[13] Levante Valencia – [4] Atletico Madryt

2:1

[Valdo 35’, Vaclav Kadlec 49’ – Vagner Love 46’]

Mom: Gustavo Cabral “7.8”

Odnośnik do komentarza

30.09.10

 

Ostatni wrześniowy pojedynek zapowiada się niezwykle ciekawie. Będzie to najcięższy, ten, którego boję się najbardziej, mecz wyjazdowy ze Stade Rennes. Francuski klub po siedmiu kolejkach ligowych zajmuje dopiero czternaste miejsce, ale nie oznacza to, że możemy sobie odpuścić. W fazie grupowej jest to rywal, którego musimy obawiać się najbardziej. Nie ukrywam, że celuję w zwycięstwo, ale wiem, że żeby to osiągnąć, musimy stanąć na rzęsach…

 

Skład:

T. Courtois, L. Perea, D. Godin, A. Dominguez, Filipe, Tiago, Gabi, Juanfran, A. Turan, Falcao, J. Reyes

 

Zagraliśmy bardzo słabo, wręcz nawet fatalnie. Nie potrafiliśmy przeciwstawić się gospodarzom, mimo iż grali oni w osłabieniu trochę więcej, niż przez jedną połowę. Dodatkowo straciliśmy dwa gole, co nie powinno się w ogóle zdarzyć.

 

Puchar UEFA, grupa I, [2/6]

Stadion: Stade de la Route de Lorient w Rennes, 27704 widzów

Stade Rennes – Atletico Madryt

2:0

[Onyekachi Apam 39’, Tongo Doumbia 64’]

Mom: Onyekachi Apam „8.3”

 

Wynik drugiego meczu:

Standard Liege – Anorthosis Famagusta 0:0

 

4.10.10

 

Po ostatniej porażce zawodnicy chcą pokazać, że była ona jedynie dziełem przypadku. Będzie niezwykle ciężko, gdyż naszym przeciwnikiem jest dziś Getafe. Zespół zajmuje bardzo dobrą, ósmą lokatę w tabeli i również ma taki sam cel, jak i my. Można powiedzieć, że będzie to walka sąsiadów, gdyż w tabeli jesteśmy jedynie oczko wyżej i posiadamy jeden punkt więcej…

 

Skład:

S. Asenjo, Silvio, R. Juhasz, A. Dominguez, A. López, Gabi, S. Muntari, Juanfran, J. Reyes, V. Love, Falcao

 

Ochota do zwycięstwa podparta ofensywną grą pozwoliła w pierwszym kwadransie objąć prowadzenie. Wreszcie z dobrej strony pokazuje się Falcao, który w dobrej sytuacji zachował zimną krew i zamiast uderzać na siłę, spokojnie i technicznie przymierzył. Rywale również atakowali, ale ich akcję spalały się w przedbiegach na świetnie dysponowanym dziś Muntarim. Ghańczyk zaczyna wreszcie pokazywać swoje walory gry defensywnej! Tuż przed przerwą podczas wielkiego zamieszania Diego Castro doprowadza do remisu. Ponownie lepiej mógł spisać się Asenjo, który raz po raz udowadnia, że jest bardzo niepewnym punktem zespołu. Po zmianie stron Vicente zajął miejsce Vagnera Love. Chwilę później Silvio daje rywalom rzut karny, który na bramkę zamienia ponownie Diego Castro. Mimo gry na własnym obiekcie i mimo sporej stawki w tym spotkaniu, od kolejnych strat goli ratowały nas nie umiejętności, a słupki. Na szczęście dwie minuty przed końcem regulaminowego czasu spotkania, piłkę w siatce umieścił Falcao, czym doprowadził do remisu. Co jak co, ale i tak był to słaby rezultat…

 

La Liga [6/38]

Stadion: Vicente Calderón w Madrycie, 46130 widzów

[7] Atletico Madryt – [8] CF Getafe

2:2

[Falcao 14’ 88’ – Diego Castro 44’ 50’(k)]

Mom: Falcao “8.8”

Odnośnik do komentarza

17.10.10

 

Przed meczem z Malagą musiałem porozmawiać z piłkarzami, którym ostatnio nie szło najlepiej. Dotyczy to Asenjo i Silvio, którzy raz po raz zaczynają mnie denerwować. Do reszty nie mam pretensji, ale nie oznacza to, że nie mogliby czasem się bardziej postarać. Dzisiaj jednak trzeba to wygrać. Własny obiekt i rywal, który również ma wielkie perspektywy, by zajść bardzo wysoko w tabeli.

 

Skład:

T. Courtois, L. Perea, D. Godin, R. Juhasz, A. López, Gabi, S. Muntari, Juanfran, J. Reyes, V. Love, Falcao

 

Ledwie czterdzieści sekund potrzebował Vagner Love, by z przeciwnikiem na plecach obrócić się w stronę bramki i uderzyć tak, by futbolówka odbiła się jeszcze od słupka. Piękne trafienie i rozpoczęcie spotkania! Po chwili było już 2:0, ale arbiter liniowy jakimś cudem dopatrzył się pozycji spalonej u Falcao. Pod koniec pierwszej odsłony znakomite podanie Juanfrana wykorzystał Reyes. Zwiększenie prowadzenia było bardzo dobre, bowiem przeciwnik coraz śmielej atakował i dość często Courtois musiał się mocno gimnastykować. W drugiej odsłonie na spokojnie kontrolowaliśmy grę. Kwadrans przed końcem okazało się, że po rzucie rożnym na listę strzelców wpisuje się Juhasz, co już na pewno daje nam dzisiaj wiktorię. Od razu widać było, jak działa na nas zmiana bramkarza i jednego ze słabszych defensorów. Nie dość, że gramy lepiej, to jeszcze na zero z tyłu, a przecież Malaga należy do tych silniejszych zespołów w lidze. W doliczonym czasie spotkania Muntari ujrzał jeszcze czerwony kartonik, ale zdaniem wszystkich decyzja arbitra była mocno przesadzona.

 

La Liga [7/38]

Stadion: Vicente Calderón w Madrycie, 44493 widzów

[6] Atletico Madryt – [9] Malaga

3:0

[Vagner Love 1’, Jose ntonio Reyes 42’, Roland Juhasz 78’]

Mom: Jose Antonio Reyes “8.5”

 

21.10.10

 

Tymczasem powracamy na europejskie boiska. Trzeci mecz fazy grupowej Pucharu UEFA skojarzył nas z cypryjskim Anorthosisem Famagusta. Według wszystkich najsłabszy zespół w naszej grupie, ale jednak trzeba się i na niego przygotować. Postanowiłem, że zagram dzisiaj nieco odmienionym składem, by dać szansę pokazania się rezerwowym.

 

Skład:

J. Robles, L. Perea, J. Pulido, C. Ortiz, Filipe, A. Turan, Koke, Adrian, S. Marcos, V. Love, Falcao

 

W szóstej minucie musiałem dokonać zmiany, gdzie Ardę Turana zastąpił Reyes. Mimo gry w „gorszym” składzie, już w dwunastej minucie wychodzimy na prowadzenie. Składka klepka zawodników ofensywnych i uderzenie Falcao daje nam radość. Po chwili jednak rywale wyrównują stan gry, co mnie troszkę zdenerwowało. Defensywa zrobiła się dziurawa jak szwajcarski ser, dzięki czemu Brachi nie miał większych trudności z wejściem w pole i celnym uderzeniem. Po przerwie Vicente zastępuje Sergio Marcosa. W okolicach siedemdziesiątej minuty mieliśmy ogromnego pecha. Dwa słupki z rzędu, a tak mogliśmy już wysoko prowadzić… Powiem szczerze, że mimo gry w takim składzie, wielu zawodników zdało poważny egzamin. Zespół grał dobry futbol, ale w kluczowych momentach zabrakło szczęścia, co spowodowało końcowy remis. Ja jednak jestem spokojny, że w razie problemów rezerwowy skład sobie poradzi.

 

Puchar UEFA, grupa I, [3/6]

Stadion: Vicente Calderón w Madrycie, 38520 widzów

Atletico Madryt – Anorthosis Famagusta

1:1

[Falcao 12’ – Brachi 19’]

Mom: Falcao “7.6”

 

Wynik drugiego spotkania w grupie:

Standard Liege – Stade Rennes 0:4 [Jires Kembo-Ekoko 16’ 65’, Youssouf Hadji 51’, Tongo Doumbia 83’]

 

Sytuacja w grupie na półmetku fazy grupowej:

  1. Stade Rennes [9 pkt]
  2. Atletico Madryt [4 pkt]
  3. Anorthosis Famagusta [2 pkt]
  4. Standard Liege [1 pkt]

Odnośnik do komentarza

24.10.10

 

W kolejnej kolejce spotkań ligowych przyszedł czas na Real Saragossę. Rywal zajmuje piętnastą pozycję, ale jest to najostrzej grający zespół La Ligi. Przewodzi w klasyfikacjach żółtych i czerwonych kartoników. Moi podopieczni muszą uważać na swoje nogi, a i tak w ostatnim czasie ze składu wypadł już Arda Turan, Filipe i Dominguez.

 

Skład:

T. Courtois, L. Perea, D. Godin, R. Juhasz, A. López, Gabi, Tiago, Juanfran, J. Reyes, V. Love, Falcao

 

W czwartej minucie defensywa popełnia błąd, dopuszczając do uderzenia Postigę. Ten jeszcze po drodze nabija Juhasza i to właśnie na konto naszego obrońcy zostaje zaliczona bramka samobójcza. Natomiast już po chwili, kiedy to przeciwnik cofnął się do głębokiej defensywy podziałał Juanfran, który na raty, ale samodzielnie postanowił przywrócić nam szansę wygranej i doprowadził do remisu. Oba zespoły prowadziły już ofensywny futbol, co z pewnością mogło podobać się kibicom. W trzydziestej minucie zamurowało Pereę. Nasz obrońca miał już futbolówkę na nodze, ale Juan Carlos mu ją zabrał i z najbliższej odległości przywrócił Saragossie prowadzenie. Adrian i Silvio wchodzą w miejsca Love i Perey. Mecz zakończył się jednak naszą porażką. Nie potrafiliśmy już zadać choćby jednego ciosu…

 

La Liga [8/38]

Stadion: La Romareda w Saragossie, 31683 widzów

[15] Real Saragossa – [5] Atletico Madryt

2:1

[Roland Juhasz 4’(sam), Juan Carlos 30’ – Juanfran 9’]

Mom: Pablo Barrera “9.0”

 

27.10.10

 

Szansą na odbicie się i strzelenie kilku bramek ma być spotkanie z Palencią. Czwarta runda Copa del Rey jest pierwszą stycznością z tym pucharem. Nikt nie wyobraża sobie nawet najmniejszych problemów, a wynik w dwumeczu przewidywany jest na plus dziesięć goli dla nas.

 

Skład:

S. Asenjo, Silvio, D. Godin, R. Juhasz, A. López, Gabi, S. Muntari, Juanfran, J. Reyes, V. Love, Falcao

 

Rywale od samego początku chcieli nam pomóc. Szybko jeden z defensorów ujrzał czerwony kartonik, a prezent w postaci rzutu karnego wykorzystał Reyes. Chwilę później do roboty wziął się Juanfran i było 2:0. O dziwo, to koniec emocji bramkowych w pierwszej odsłonie. Dziesięć minut po wznowieniu na murawie w miejscu Falcao melduje się Bastón, który powraca do składu po kontuzji. Dziesięć minut przed końcem drugi rzut karny w spotkaniu, tym razem wykorzystany został przez Vagnera Love. Mecz był ogólnie wygrany, ale mimo wszystko pozostaje niedosyt bramkowy.

 

Copa del Rey, 4. Runda, [1/2]

Stadion: Nueva Balastera w Palencii, 8078 widzów

Palencia – Atletico Madryt

0:3

[Jose Antonio Reyes 12’(k), Juanfran 21’, Vagner Love 81’(k)]

Mom: Juanfran “8.0”

 

31.10.10

 

Ostatni mecz w październiku zagramy na wyjeździe z Granadą. Rywale, przynajmniej póki co radzą sobie mizernie, o czym świadczy dziewiętnasta lokata. Mam nadzieję, że osiągniemy zwycięstwo, ale każdy wie, jak trudno gra się z outsiderami. Oni są w stanie wygrać z najlepszymi, tym bardziej, że zagramy na terenie przeciwnika.

 

Skład:

S. Asenjo, L. Perea, R. Juhasz, D. Godin, A. López, Gabi, Tiago, Juanfran, J. Reyes, V. Love, Falcao

 

Przez większość czasu nie wychodziliśmy poza obręb pola karnego miejscowych, ale mieliśmy wielkiego pecha. Ilekroć nasi napastnicy oddawali strzał, to ktoś zawsze przesunął bramkę tak, żeby piłka przetoczyła się obok niej. Dopiero pod koniec pierwszej części udało się Falcao, który huknął z narożnika pola karnego przy bliższym słupku i dał nam prowadzenie. Na drugiego gola musieliśmy czekać aż do siedemdziesiątej minuty, kiedy to do sytuacji sam na sam doprowadził Vagner Love i później płaskim strzałem pokonał bramkarza Granady. Zwycięstwo nie jakoś wielce okazałe, ale najważniejszy cel został osiągnięty. Trzy punkty wędrują do Madrytu.

 

La Liga [9/38]

Stadion: Nuevo Los Carmenes w Granadzie, 16200 widzów

[19] Granada – [6] Atletico Madryt

0:2

[Falcao 32’, Vagner Love 71’]

Mom: Roland Juhasz “8.3”

 

4.11.10

 

W tym momencie przelewek już nie ma. Wkraczamy w fazę spotkań rewanżowych fazy grupowej Pucharu UEFA. Teraz każdy punkt jest ważny i już na pewno nie zobaczycie Atletico grającego w rezerwowym zestawieniu, olewającego mecz. Dzisiaj mamy rewanż z Anorthosisem Famagusta, z którym w pierwszym pojedynku zremisowaliśmy.

 

Skład:

S. Asenjo, Silvio, R. Juhasz, D. Godin, A. López, Gabi, S. Muntari, Juanfran, J. Reyes, V. Love, Falcao

 

Sześćdziesiąt sekund i mamy prowadzenie. Dośrodkowanie z rzutu rożnego wykorzystał Juhasz. Cztery minuty później płaskim uderzeniem popisał się Vagner Love i już mieliśmy dwa gole przewagi. Taki początek to ja rozumiem, tym bardziej, że zawodnicy zapowiadali przeprowadzenie ofensywy na bramkę rywali. Po kwadransie Okkas zmniejszył naszą przewagę. Trzy bramki w tak krótkim okresie zapowiadały świetny mecz. Kibice z pewnością nie nudzili się póki co ani przez chwilę. Mimo iż przez dłuższy okres czasu bramek nie oglądaliśmy, to tempo meczu było wciąż bardzo wysokie. Duża ilość strzałów i akcje przenoszące się z bramki na bramkę… Na to czekali kibice naszej drużyny, która ostatnimi czasy troszkę zawodziła. Po zmianie stron Borja Bastón zastąpił słabszego dziś Falcao. Po godzinie gry podopieczni kolejny raz udowodnili, że bardzo ważne w naszej taktyce są stałe fragmenty gry. Tym razem dobre dośrodkowanie z rożnego wykorzystał Godin. Pewne zwycięstwo daje nam ważne trzy punkty. Atletico rośnie w siłę!

 

Puchar UEFA, grupa I, [4/6]

Stadion: Antonisa Papadopoulosa w Larnace, 10003 widzów

Anorthosis Famagusta – Atletico Madryt

1:3

[Giannis Okkas 16’ – Roland Juhasz 1’, Vagner Love 6’, Diego Godin 63’]

Mom: Roland Juhasz “8.1”

 

Wynik drugiego spotkania w grupie:

Stade Rennes – Standard Liege 3:0 [Vincent Pajot 6’ 52’, Yann M’Vila 73’]

Odnośnik do komentarza

7.11.10

 

Łatwo nie będzie, a dlaczego? Na rozkładzie wyjazd do siedemnastej Mallorki. Po pierwsze nikt nie lubi grać z czerwonymi latarniami, a po drugie Majorka jest niezwykle ciężką ekipą, z którą polegają największe kluby. My jednak żyjemy zwycięstwem w Pucharze UEFA i chcemy przenieść passę dobrych spotkań również i na dzisiejszy wieczór.

 

Skład:

S. Asenjo, Silvio, R. Juhasz, D. Godin, A. López, Gabi, Koke, Juanfran, Vicente, V. Love, Falcao

 

Pierwsza odsłona nie wróżyła niczego dobrego. To rywal przeważał i wciąż kreował nowe, coraz to groźniejsze akcje, kiedy to my jedynie ograniczaliśmy do dalekich bezwartościowych wykopów, by jedynie poprawić swoje ustawienie. Po zmianie stron Reyes zastąpił zmęczonego i słabego Love. Okazało się, że był to strzał w dziesiątkę. Chwilę po wznowieniu gry właśnie ten zawodnik trafia do siatki, w dość kontrowersyjnej sytuacji. Wszystko dlatego, że można było przyczepić się o faul naszego snajpera na bramkarzu, ale na szczęście gwizdek arbitra milczał. Chwilę później kłopotów w sezonie ciąg dalszy, bowiem z murawy prosto do szpitala trafia Falcao zastąpiony Bastónem. Widać było, że zawodnicy chyba bardziej skupili uwagę na myśleniu o swoim koledze, niż na grze. Na szczęście utrzymaliśmy korzystny wynik, a dzień konia miał Asenjo. Tak właśnie, ten Asenjo którego jeszcze niedawno trzeba było rugać za słabą grę…

 

La Liga [10/38]

Stadion: Vicente Calderón w Madrycie, 44514 widzów

[4] Atletico Madryt – [17] Real Mallorca

1:0

[Jose Antonio Reyes 50’]

Mom: Sergio Asenjo “8.3”

Odnośnik do komentarza

10.11.10

 

Jeśli ktoś powie, że ten dwumecz jest już wygrany, to osobiście go zabiję. Rewanżowy pojedynek z Palencią faktycznie zapowiada się na łatwy, ale nie możemy zlekceważyć rywala. Skupienie sto procent, przygotowanie sto procent i najlepiej, żeby takie było jeszcze wykonanie. Chciałbym wygrać i to wysoko, bowiem zaprezentujemy się własnej publiczności.

 

Skład:

S. Asenjo, L. Perea, D. Godin, A. Dominguez, A. López, Tiago, S. Muntari, Juanfran, J. Reyes, V. Love, Falcao

 

Mecz ten był bliźniaczo podobno do pojedynku numer jeden. Także wygraliśmy i również trzema trafieniami. Tym razem jednak, autorem wszystkich goli był jeden piłkarz, mianowicie Vagner Love. Udało mu się zaliczyć hat tricka, już drugiego w naszych barwach w tym sezonie! Gładki awans do kolejnej rundy zadowolił mnie, choć mogliśmy uzyskać znacznie wyższą przewagę.

 

Copa del Rey, 4. Runda, [2/2]

Stadion: Vicente Calderón w Madrycie, 52816 widzów

Atletico Madryt (3) – Palencia (0)

3:0

[Vagner Love 15’ 30’ 74’]

Mom: Vagner Love “9.5”

Odnośnik do komentarza

14.11.10

 

Mimo dość słabego początku sezonu, gdzie często mamy minimalną przewagę w wyniku a i tak nie zawsze wygrywamy, zajmujemy wysokie, czwarte miejsce w tabeli. W jedenastym spotkaniu ligowym tego sezonu, zagramy na wyjeździe z Realem Sociedad. Szesnasty zespół z tabeli nigdy nie jest łatwym rywalem. Choć pozycja na to nie wskazuje, mogę śmiało powiedzieć o trudach spotkania. Niewygodny, grający mocno ofensywny futbol zespół będzie liczył na swoją szansę… Najgorsza jest jednak stabilność formy poszczególnych piłkarzy. Chodzi tutaj o Vagnera Love, który ostatnio zagrał koncertowo, by dzisiaj jedynie cieniować, oprócz oczywiście jednej asysty.

 

Skład:

S. Asenjo, Silvio, D. Godin, R. Juhasz, A. López, Gabi, S. Muntari, Juanfran, J. Reyes, V. Love, Falcao

 

Spotkanie od samego początku było dość mocno wyrównane, ale to my pierwsi wyszliśmy na prowadzenie. Geniusz piłkarski Love pozwolił na świetne dośrodkowanie lobem nad bramkarzem do nadbiegającego Falcao, który dołożył jedynie nogę, by skierować futbolówkę do siatki. Chwilę później był już jednak remis. Moi podopieczni chyba nie skończyli się jeszcze cieszyć… Po zmianie stron skład pozostawiłem bez zmian. Przeprowadzaliśmy ofensywę, wręcz piłkarską nawałnicę, ale i tak nic z tego nie wyszło. Koniec końców trzeba było zadowolić się jedynym, ale cennym ligowym punktem.

 

La Liga [11/38]

Stadion: Anoeta w San Sebastian, 31865 widzów

[16] Real Sociedad – [4] Atletico Madryt

1:1

[David Zurutuza 31’ – Falcao 27’]

Mom: David Zurutuza “7.7”

Odnośnik do komentarza

21.11.10

 

Temat rażącej nieskuteczności, która trapi nas ostatnimi czasy trzeba było zażegnać. Mogę iść o zakład, że dzisiaj nie będziemy mieli tyle sytuacji, a jeśli chcę się wygrać, to coś trzeba strzelić… Od samego rana w Madrycie da się odczuć specyficzną atmosferę. Święta wojna o stolicę Hiszpanii, bowiem na rozkładówce mamy lokalne derby! Derby Madrilleno rządzą się swoimi prawami. Miasto zamiera, a wszelkie puby i stadion pękają w szwach. Kto dziś wygra, na pół roku ma spokój. Nie jest to zwykły mecz, to jest piłkarska wojna, wojna o prestiż w stolicy. Przeciwko nam staną dzisiaj gwiazdy Galacticos, które zajmują drugie miejsce w tabeli. Co ciekawe, w dotychczasowych spotkaniach przeciwnik stracił dopiero trzy gole. Już gołym okiem widać, jakie ciężkie wyzwanie przed nami. Konferencja prasowa, ogłoszenie składów… To wszystko dziś elektryzuje! Nadeszła jednak godzina rozpoczęcia spotkania…

 

Skład:

S. Asenjo, Silvio, D. Godin, A. Dominguez, A. López, Gabi, S. Muntari, Juanfran, J. Reyes, V. Love, Falcao

 

Spotkanie zaczęło się tak, jak wszyscy przypuszczali. Uskrzydleni jedynie remisem Barcelony, piłkarze Realu chcąc nadrobić zaległości w punktach ruszyli ostro do ataku. Już w trzeciej minucie doskonały strzał oddał Marcelo, ale futbolówka o centymetry minęła naszą świątynię. Chwilę później w odpowiedzi pokazał się Vagner Love. Jego uderzenie z dystansu było piekielnie silne, ale Herreo, który zastępuje dzisiaj całą trójką podstawowych, ale kontuzjowanych golkiperów Realu zdołał sparować strzał na poprzeczkę. Wiedziałem, że słaby bramkarz to dla nas wielka szansa. No właśnie, płaskie dośrodkowanie Reyesa w pole karne, które normalnie powinno zostać przechwycone, trafia pod nogi Vagnera Love. Brazylijski snajper przykłada nogę i w dziewiątej minucie pojedynku daje nam prowadzenie. Vicente Calderón oszalało! Ledwie trzy minuty później mamy drugą bramkę! Tym razem Reyes wykorzystał dobre dośrodkowanie na krótki słupek od Gabiego. Tak mocne rozpoczęcie musiało podciąć nogi rywalom. Wiedziałem, że oni muszą się otworzyć, dlatego od razu zmieniłem taktykę na grę z kontry. Niech oni atakują i się męczą, my już mamy wynik… W czterdziestej minucie mieliśmy ogromnego pecha. Rzut wolny bity z trzydziestu metrów przez Antonio Lópeza zatrzymał się na słupku… Milimetry dzieliły nas od kolejnego gola! Chwilę później Higuain z najbliższej odległości trafia w poprzeczkę. Co nie udało mu się w regulaminowym czasie gry, wykonał w doliczonym. Najlepiej wyszedł do dośrodkowania z rożnego i uderzeniem głową nie dał szans Asenjo. Z dobrej przewagi zrobiło się niebezpiecznie, a dodatkowo był to gol do szatni. Musimy ostro przedyskutować swoje poczynania, bowiem okazja na takie zwycięstwo szybko się nie powtórzy. Postanowiłem, że w miejsce zmęczonego i słabszego dziś Falcao wprowadzę Borję Bastóna. Nikt raczej się go nie boi, ale dla mnie ma być do tajna broń. Jeśli dziś coś strzeli, będzie to jego fantastyczne wejście w pełni profesjonalny futbol. W 68. minucie zadajemy kolejny cios! Świetne podanie z głębi pola na lewą flankę, gdzie szalał Reyes. Ten pociągnął futbolówkę do linii końcowej, skąd dośrodkował na przedpole. Kiedy tor lotu piłki był coraz bardziej w formie rogala i kiedy myślałem, że będzie to stracona akcja, przytomnie zachował się Juanfran. Skrzydłowy zawrócił po piłkę, po chwili obrócił się z nią w stronę bramki i oddał fantastyczny, ponad dwudziestometrowy strzał w samo okienko. Bramkarz Królewskich nie miał do powiedzenia! Szał radości na trybunach zwiększył się kolejne 100 procent! Kilka minut później na wysokości zadania stanął Asenjo, który jak profesor wybronił akcję sam na sam z Higuainem. Kwadrans przed końcem snajper rodem z Argentyny jednak poradził sobie i znów zmniejszył nasze prowadzenie. Znów emocje się zwiększyły, bowiem jedna bramka różnicy to tyle, co nic! Rywale grali jak natchnieni, ale przyszła 79. minuta… Wspaniałe podanie Gabiego w uliczkę do wychodzącego Juanfrana zaowocowało czwartym trafieniem dla Rojiblancos! Czy wy rozumiecie, co dziś dzieje się na Vicente Calderón? To przechodzi najśmielsze oczekiwania! Przecież jeśli ktoś powiedziałby taki wynik prze meczem, brutalnie zostałby wyśmiany. W tym momencie strzeliliśmy już więcej bramek Realowi, niż ten stracił w dotychczasowych spotkaniach. W samej końcówce, na zyskanie czasy i zrobienie standing ovation zdecydowałem się na zmiany Adrian wszedł za Vagnera Love, a Arda Turan zastąpił Gabiego. Kiedy zabrzmiał ostatni gwizdek na trybunach był szał. Pokonaliśmy wielki Real Madryt, odwiecznego rywala zza miedzy. Wygrywamy wojnę o panowanie w mieście na najbliższe pół roku! Żeby było śmiesznie dwie bramki Juanfrana oznaczały, że zwycięstwo daje nam wychowanek Realu! Jedno jest pewne, biało-czerwona część Madrytu dzisiaj nie zaśnie! Po takim spotkaniu jestem przekonany, że kibice wybaczą mi potknięcia i słabsze chwile, które mieliśmy dotychczas. Dla takich wieczorów się żyje!

 

La Liga [12/38]

Stadion: Vicente Calderón w Madrycie, 54851 widzów

[4] Atletico Madryt – [2] Real Madryt

4:2

[Vagner Love 9’, Jose Antonio Reyes 13’, Juanfran 68’ 79’ – Gonzalo Higuain 45’+2 75’]

Mom: Sergio Asenjo “9.2”

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...