Skocz do zawartości

The Villans


scierko

Rekomendowane odpowiedzi

Thx Feno :)

----------------

Na zebraniu zarządu podsumowującego wrzesień w naszym wykonaniu usłyszałem od działaczy i prezesa kilka miłych słów. Podobno gramy „zjawiskowo”, a derby Birmingham wygrane przez nas 4:3 zasłużyły na miano „mrożących krew w żyłach”. Atmosfera była wyśmienita, więc spróbowałem to wykorzystać do własnych – nie niecnych, a szczytnych – celów. Obawiałem się, że dość ciężko będzie przekonać zarząd do rozbudowy obiektów młodzieżowych, okazało się jednak, że moja propozycja została jednogłośnie przyjęta. Pozostaje się tylko cieszyć i wyczekiwać końca rozbudowy.

 

Jeszcze na kilka dni przed wyjazdem zawodników na zgrupowania kadr narodowych wybraliśmy się do Londynu na mecz z Chelsea. Popularni The Blues początku sezonu do najlepszych zaliczyć nie mogą, ale kluby z Wielkiej Czwórki, czy może już nawet Wielkiej Piątki zawsze są groźne. Przechodząc do samego spotkania, pierwszy kwadrans był bardzo wyrównany. W 14. minucie gry piłka po uderzeniu Fernando Torresa zatrzymała się na poprzeczce bramki strzeżonej przez Jurka Dudka, a chwilę potem fantastyczną okazję jeden na jeden z Petrem Cechem zmarnował Charles N'Zogbia. Mecz ustawiło wydarzenie z 20. minuty gry. Wtedy to Chris Herd, który zastępował dziś zawieszonego Alana Huttona, zdzielił łokciem Florenta Maloude, za co sędzia oczywiście wyrzucił Australijczyka z boiska. Głupota do potęgi entej – chłopak ma u mnie olbrzymiego minusa. Grając w przewadze gospodarze zepchnęli nas do defensywy, ale nie pozostawaliśmy im dłużni – groźnie kontratakowaliśmy. Mimo wielkich starań po obydwu stronach pierwsza część gry, choć emocjonująca, zakończyła się bezbramkowym remisem.

 

Cóż, nawet nie wiem co powiedzieć o drugiej połowie tego spotkania. Dziesięć minut – tyle czasu wystarczyło gospodarzom aby wbić nam aż cztery bramki! Strzelanie rozpoczął Florent Malouda, a zakończył dwoma trafieniami Raul Meireles. Wstyd. Po pierwszej, dość niezłej w naszym wykonaniu, połowie po cichu liczyłem na obronę wyniku i remis 0:0. Przeliczyłem się, nie daliśmy rady powstrzymać tej lokomotywy zwanej Chelsea Londyn. Teraz czas na mecze reprezentacyjne, a potem na Villa Park podejmiemy Manchester United.

 

Skład: Dudek – Herd, Warnock, Volta, Materazzi – Kara (Clark 65') – Delph (Milanov 55'), Jenas – N'Zogbia (Bannan 65') – Agbonlahor, Bent

 

Premier League – 7. kolejka – 02.10.2010 r.

[11.] Chelsea Londyn 4 : 0 Aston Villa [5.]

Herd 20'

Malouda 47' [1:0]

Anelka 50' [2:0]

Meireles 54' [3:0], 57' [4:0]

 

Widzów – 41761

MoM – Raul Meireles [9,3]

Odnośnik do komentarza

Biorąc pod uwagę skuteczność jaką błyszczą obecnie moi napastnicy postanowiłem już teraz poszukać sobie jakiegoś utalentowanego snajpera, który poziomem umiejętności załapywałby się do pierwszego zespołu. W oko wpadł mi Daniel Villalva – wielki talent argentyńskiej piłki. Dość szybko doszliśmy do porozumienia z River Plate co do warunków transferu – negocjacje zatrzymały się na sumie 3 mln. euro. Filigranowy napastnik dołączy do nas 1. stycznia 2011 roku.

 

W nie najlepszym humorze wrócił do klubu ze grupowania kadry narodowej Darren Bent. Doświadczony napastnik nabawił się w spotkaniu przeciwko Czarnogórze drobnego urazu, który niestety eliminuje go ze składu na mecz z Czerwonymi Diabłami. Najprawdopodobniej zastąpi go Vaclav Kadlec, który w wygranym przez Czechy 4:0 spotkaniu z Liechtensteinem zdobył jedną bramkę. Młody napastnik dość szybko stał się podstawowym elementem swej narodowej reprezentacji, u nas jak na razie pełni jedynie rolę zmiennika.

 

Polska reprezentacja prowadzona przez Franka Smudę rozegrała w Toronto sparingowe spotkanie z Ekwadorem. Niestety trafienia Rogera i Irka Jelenia nie wystarczyła aby ograć drużynę z Ameryki Południowej. Polacy przegrali ten mecz 2:3, w dodatku zasłużenie.

 

Niestety bez Darrena Benta w słoneczne, sobotnie popołudnie podejmowaliśmy na Villa Park lidera – Manchester United. Sir Alex Ferguson natomiast nie mógł skorzystać dziś z umiejętności swojego najlepszego napastnika – Wayne'a Rooney'a. Tak więc na tej płaszczyźnie mieliśmy remis. Przechodząc do samego spotkania, fantastycznie mogło się ono rozpocząć dla gości z Manchesteru. W 4. minucie gry Marco Materazzi sfaulował w polu karnym szarżującego Parka Ji Sunga, a sędzia wskazał na wapno. Do piłki podszedł Portugalczyk Nani, ale jego uderzenie w fantastycznym stylu obronił Shay Given! Nie ma co się oszukiwać, to Czerwone Diabły były stroną przeważającą, ale my w przedmeczowym planie mieliśmy nakreślone, że będziemy ich szybko kontratakować, że to jest nasza jedyna szansa na zwycięstwo. Wiadomo jak to plany, weryfikuje je życie – dziś jednak wszystko ułożyło się po naszej myśli. W 39. minucie spotkania Gabriel Agbonlahor dograł piłkę na wolne pole do Nathana Delfouneso, a młody Anglik uderzeniem pod poprzeczkę pokonał bezradnego w tej sytuacji Davida De Geę. Do przerwy więc, ku ogromnej radości naszych fanów, prowadziliśmy z chłopcami Sir Alexa Fergusona 1:0.

 

W drugiej części gry głównie broniliśmy się przed szaleńczymi atakami gości. Wybitnymi paradami popisywał się Shay Given, któremu zawdzięczamy, że dziś tego meczu nie przegraliśmy. W dodatku błyszczeliśmy skutecznością. W 56. minucie zawodów bramkę, uderzeniem ze skraju pola karnego, zdobył wypożyczony z Tottenhamu Jermaine Jenas. Prowadząc dwoma golami, mając ten bezcenny komfort psychiczny, spokojnie odliczaliśmy końcowe minuty tego meczu. W przeciwieństwie rzecz jasna do gości, którzy tak na boisku jak i na ławce rezerwowych najchętniej chcieliby w jakiś magiczny sposób spowolnić upływające sekundy. Sędzia w końcu zagwizdał po raz ostatni. Ogrywamy lidera!

 

Skład: Given – Hutton, Warnock, Volta, Materazzi – Kara – Delph (Maniche 78'), Jenas – Delfouneso (Albrighton 90'), Agbonlahor, Kadlec (Guarch 78')

 

Premier League – 8. kolejka – 16.10.2010 r.

[6.] Aston Villa 2 : 0 Manchester United [1.]

Delfouneso 39' [1:0]

Jenas 56' [2:0]

 

Widzów – 41016

MoM – Shay Given [8,5]

Odnośnik do komentarza

Steve - Dzięki :) Taka już jest piłka...

----------------------------------------------

Jeszcze przed ligowym meczem z Blackburn rozpocząłem poszukiwania nowego, taniego, ale przy tym umiejętnego bramkarza. Moje wywiadowcze prace doprowadziły mnie do drugoligowej hiszpańskiej Salamancy. Tam znalazłem Biela Ribasa, który najprawdopodobniej dołączy do nas w styczniu. Obecnie negocjujemy jeszcze kwotę tego transferu.

 

Ostatnio przyszedł do mnie Vaclac Kadlec. Czech stwierdził, że nie może odnaleźć się w Anglii, a ja chcąc wyciągnąć do niego pomocną dłoń pozwoliłem mu wrócić do ojczystego kraju by wszystko sobie poukładał. Oby tylko nie chciał odejść, nie możemy stracić tak przyszłościowego zawodnika.

 

W drugim z rzędu spotkaniu w lidze na własnym stadionie podejmowaliśmy Blackburn. Nie wiem czemu, ale jakoś nie mogliśmy początkowo „wejść” w ten mecz. Obudziła nas dopiero bramka zdobyta przez gości w 29. minucie gry. Dzięki temu zimnemu kubłowi wody wylanemu na nasze głowy „wróciliśmy do żywych”. Do remisu doprowadziliśmy już dwie minuty po stracie gola. Bramkę, potężnym uderzeniem w okienko, zdobył Charles N'Zogbia. Zaledwie trzy minuty później francuski pomocnik idealnie dorzucił futbolówkę w pole karne z narożnika boiska, a jego dogranie na bramkę zamienił Massimo Volta. Co ciekawe, był to nasz pierwszy gol zdobyty po dośrodkowaniu z rzutu rożnego – lekko zawstydzająca statystyka. Do przerwy więc dość pewnie prowadziliśmy 2:1.

 

W przerwie uciąłem sobie małą rozmowę z Darrenem Bentem, który jak dotąd zdobył zaledwie jedną bramkę w lidze. Miałem nadzieje, że to mu pomoże – niestety nie pomogło. Anglik wciąż śrubuje swój niechlubny rekord minut bez gola w Premier League. Co ciekawego działo się w drugiej części gry? Ogólnie rzecz biorąc goście na boisku nie istnieli, no może oprócz ich bramkarza Paula Robinsona, który bronił fantastycznie. Szkoda trochę, że zwyciężyliśmy zaledwie jedną bramką.

 

Skład: Given – Hutton, Warnock, Volta, Materazzi – Kara – Delph (Maniche 85'), Jenas (Milanov 65') – N'Zogbia – Agbonlahor, Bent (Delfouneso 85')

 

Premier League – 9. kolejka – 23.10.2010 r.

[6.] Aston Villa 2 : 1 Blackburn [9.]

Zambelli 29' [0:1]

N'Zogbia 31' [1:1]

Volta 34' [2:1]

 

Widzów – 37424

MoM – Charles N'Zogbia [8,9]

Odnośnik do komentarza

Zaledwie trzy dni po ograniu Blackburn na Villa Park zameldowaliśmy się na Stamford Bridge, aby tam walczyć o awans do kolejnej rundy Carling Cup. Liczyłem, że gospodarze zagrają rezerwowym składem – przeliczyłem się. Mimo tego od pierwszego gwizdka arbitra spotkanie było bardzo wyrównane, a przy tym prowadzone na bardzo wysokich obrotach. Wypełniony do ostatniego krzesełka Stamford Bridge dosłownie zamarł w 9. minucie gry. Wtedy to futbolówkę z narożnika boiska w pole karne dośrodkował Charles N'Zogbia, a bramkę uderzeniem głową zdobył Massimo Volta. Zbyt długo jednak nasza radość z prowadzenia nie trwała – zaledwie czternaście minut później do remisu doprowadził Brazylijczyk Ramires. Więcej goli w tej części gry już nie oglądaliśmy, choć okazji bramowych było co niemiara.

 

Druga połowa rozpoczęła się dla nas wyśmienicie. W 61. minucie wyszliśmy z bardzo szybką, płynnie rozegraną kontrą, którą skutecznie wykończył Gabriel Agbonlahor. Ponownie jednak dość szybko gospodarze doprowadzili do wyrównania. W 70. minucie zawodów do wybitej przed pole karne piłki dopadł Daniel Sturridge, po czym potężnym uderzeniem zerwał pajęczynę z bramki strzeżonej przez Shay'a Givena. Zaledwie pięć minut później już przegrywaliśmy. Po raz drugi na listę strzelców, zamykając płaskie dośrodkowanie, wpisał się Ramires. Muszę się przyznać, że w tamtej chwili straciłem wiarę w awans. Okazało się jednak, że to jeszcze nie koniec. Na sześć minut przed zakończeniem meczu Ashley Cole sfaulował w polu karnym Maniche'a, za co sędzia przyznał nam jedenastkę. Karnego bardzo pewnie wykorzystał doświadczony Marco Materazzi, dzięki czemu o tym kto awansuje miała rozstrzygnąć dogrywka...

 

Nie rozstrzygnęła. Biorąc pod uwagę to co działo się na boisku przez regulaminowe 90 minut, w dogrywce wiało nudą. Tak więc o losach awansu miały zadecydować rzutu karne. Co tu dużo mówić, przegraliśmy je 3:4. Gospodarze po prostu mieli w bramce niesamowitego Petra Cecha...

 

Skład: Given – Hutton, Warnock, Volta, Materazzi – Kara – Delph (Milanov 72'), Jenas (Maniche 45') – N'Zogbia – Agbonlahor, Bent (Guarch 62')

 

Carling Cup – 4. runda – 26.10.2010 r.

Chelsea 3 : 3 Aston Villa, karne 4:3

Volta 9' [0:1]

Ramires 23' [1:1], 75' [3:2]

Agbonlahor 61' [1:2]

Sturridge 70' [2:2]

Materazzi kar. 84' [3:3]

 

Widzów – 41761

MoM – Ramires [8,8]

Odnośnik do komentarza

Podsumowanie – Październik 2010

Bilans meczy (klub): 2-0-2 (7-8)

Najlepszy strzelec (klub): Massimo Volta(2 bramki)

Premier League: Tottenham/Manchester City (+3)

Budżet: 16,18 mln. euro (- 1,18 mln. euro)

 

| ----------------------------------------------------------------------------------------------------|
| 4.    |	   | Man Utd	 |	   | 10    | 6	 | 2	 | 2	 | 21    | 6	 | +15   | 20    |
| ----------------------------------------------------------------------------------------------------|
| 5.    |	   | Liverpool   |	   | 10    | 6	 | 2	 | 2	 | 22    | 12    | +10   | 20    |
| ----------------------------------------------------------------------------------------------------|
| 6.    |	   | Aston Villa |	   | 9	 | 6	 | 1	 | 2	 | 14    | 11    | +3    | 19    |
| ----------------------------------------------------------------------------------------------------|
| 7.    |	   | Wolves	  |	   | 10    | 4	 | 5	 | 1	 | 12    | 10    | +2    | 17    |
| ----------------------------------------------------------------------------------------------------|
| 8.    |	   | Chelsea	 |	   | 10    | 4	 | 4	 | 2	 | 10    | 5	 | +5    | 16    |
| ----------------------------------------------------------------------------------------------------|

 

Kontuzjowani: -

 

Transfery (Świat): -

 

Transfery (Polska): -

 

Ligi w europie:

Polska: Lech Poznań (+1)

Niemcy: Schalke (+2)

Hiszpania: Barcelona (+5)

Włochy: Fiorentina (+1)

Francja: Valenciennes (+1)

Holandia: Feyenoord(+1)

Portugalia: Benfica (+3)

 

Ranking FIFA:

1. Hiszpania (-)

2. Holandia (-)

3. Brazylia (+1)

...

70. Polska (-2)

Odnośnik do komentarza

Marlen - W końcu za kilka miesięcy zagramy na Villa Park, będzie się działo :)

-----------------------------------------------------------------------------------------------------

Formalności zostały dopięte na ostatni guzik – Biel Ribas dołączy do nas 1. stycznia za sumę 1,7 mln. euro. Najprawdopodobniej z miejsca stanie się naszym numerem jeden w bramce. Oby tylko sukces nie spętał mu nóg, a raczej w jego wypadku „rąk”.

 

W poniedziałkowe popołudnie w ramach 10. kolejki Premier League walczyliśmy w Liverpoolu na Goodison Park o kolejny komplet punktów do naszej kolekcji. Nie bałem się rywali, nie bałem się o formę swoich graczy. Po porażce w karnych z londyńską Chelsea mobilizacja w drużynie była ogromna. Przechodząc do samego spotkania, na prowadzenie wyszliśmy już w 7. minucie gry! Bramkę, wykorzystując sytuację jeden na jeden, zdobył Gabriel Agbonlahor. O dziwo nie doczekaliśmy się żadnej reakcji gospodarzy na nasze trafienie, tak więc dalej napieraliśmy na bramkę Tima Howarda. Amerykanin był jednak dziś w fantastycznej formie. Bronił wyśmienicie.

 

Co do dyspozycji bramkarza Evertonu, to wbił on kolejnego szpikulca w serducho Darrena Benta. Wydawało się, że w końcu mój napastnik się przełamie, ale na jego drodze stanął właśnie Tim Howard. To był jego mecz. Nie ustrzegł jednak swojej drużyny przed stratą jeszcze jednej bramki. W 60. minucie zawodów po raz drugi tego popołudnia pokonał go Gabriel Agbonlahor. Dzięki temu zwycięstwu zajmujemy 4. pozycję w ligowej tabeli, a do lidera tracimy już tylko trzy oczka.

 

Skład: Given – Hutton, Warnock, Volta, Materazzi – Kara (Maniche 85') – Delph, Jenas – N'Zogbia (Milanov 45') – Agbonlahor, Bent (Delfouneso 69')

 

Premier League – 10. kolejka – 01.11.2010 r.

[11.] Everton 0 : 2 Aston Villa [6.]

Agbonlahor 7' [0:1], 60' [0:2]

 

Widzów – 38996

MoM – Tim Howard [9,0]

Odnośnik do komentarza

W pełni się zgadzam :)

-------------------------------

Dosłownie na dzień przed ligowym meczem z Newcastle kontuzji na treningu nabawił się nasz kapitan Stephen Warnock. Doświadczony angielski obrońca będzie pauzował przez 2-3 tygodnie. W dodatku wciąż do klubu nie wrócił Vaclav Kadlec, który wyjechał do Czech aby poukładać sobie życie i przemyśleć czy chce zostać w Anglii. Trwa to już chyba trochę za długo. Do gry natomiast wraca Szkot James McFadden.

 

Jaki miałem plan na mecz z Newcastle? Zaatakować ich od pierwszej minuty gry. Dobrze wiedziałem, że jeśli oddamy pole gościom to przegramy ten mecz, tak więc postanowiłem zagrać hiper-ofensywnie. Naszym kibicom rzecz jasna ten styl bardzo się spodobał, od pierwszego gwizdka arbitra pod bramką Steve'a Harpera działo się bardzo wiele. Początkowo Anglik wychodził z opresji obronną ręką, jednak w końcu udało się go nam przełamać. W 13. minucie gry rekonwalescent James McFadden wpisał się na listę strzelców dobijając potężne uderzenie Darrena Benta. Zaledwie pięć minut później doszło do historycznego wydarzenia. Gola zdobył wspomniany wcześniej Darren Bent! 26-letni Anglik wyszedł sam na sam z goalkeeperem Srok, nie mógł tego zmarnować, wykończył akcję po profesorsku. Mimo dwubramkowego prowadzenia nie spuszczaliśmy z tonu, a nawet podkręcaliśmy tempo. W 34. minucie na 3:0 podwyższył Marco Materazzi, strzelając bramkę głową po dośrodkowaniu z rzutu rożnego autorstwa Charlesa N'Zogbii. Do przerwy więc, dzięki fantastycznej grze całej drużyny, prowadziliśmy 3:0.

 

Druga połowa delikatnie mówiąc rozczarowała. Spodziewałem się, że jeszcze coś tam ukujemy, ale niestety błyszczeliśmy nieskutecznością. Ofensywniej w tej części gry zagrali goście, ale nie byli w stanie choćby raz pokonać Shay'a Givena. Wygraliśmy więc dziś bardzo pewnie, oby więcej takich meczy w naszym wykonaniu.

 

Skład: Given – Hutton, Clark, Volta, Materazzi – Jenas, Delph (Maniche 84') – N'Zogbia, Agbonlahor – Mc Fadden (Guarch 84'), Bent

 

Premier League – 11. kolejka – 06.11.2010 r.

[4.] Aston Villa 3 : 0 Newcastle [10.]

McFadden 13' [1:0]

Bent 18' [2:0]

Materazzi 34' [3:0]

 

Widzów – 40463

MoM – Marco Materazzi [8,7]

Odnośnik do komentarza

Dzięki, ale spokojnie z tym mistrzostwem ;)

------------------------------------------------------

Przeciwko Newcastle zagraliśmy naprawdę wspaniale, dzięki czemu w jedenastce marzeń 11. kolejki Premier League znaleźli się aż trzej moi podopieczni: doświadczony Marco Materazzi, niezawodny jak na razie Charles N'Zogbia oraz wracający do formy Darren Bent.

 

Granie meczy co trzy dni wykańcza fizycznie, tak więc w składzie na Stoke City musiałem dokonać dwóch zmian. Alana Huttona na prawej obronie zastąpił dziś Chris Herd, a Jamesa McFaddena, który wraca do formy kondycyjnej po kontuzji, zmienił Nathan Delfouneso. Co ciekawe młody Anglik zagrał dziś tak dobrze, że może na dłużej zawitać w pierwszej jedenastce The Villans. 19-latek próbkę swoich umiejętności zademonstrował nam już w 3. minucie spotkania. Wtedy to właśnie cudownym podaniem wypuścił Darrena Benta sam na sam z Asmirem Begoviciem. 26-letni napastnik na spokoju minął bośniackiego goalkeepera gospodarzy, a sam strzał do pustej bramki był już tylko formalnością. Wracając do Nathana, nastolatek podwyższył nasze prowadzenie w 34. minucie zawodów, korzystając z doskonałego dośrodkowania Gabriela Agbonlahora. Do przerwy więc prowadziliśmy bardzo pewnie 2:0.

 

W przeciągu piętnastu minut przeznaczonych na uzupełnienie płynów i odbudowanie sił próbowałem natchnąć zespół do jeszcze lepszej gry. Mimo moich starań w drugiej połowie zagraliśmy o dziwo bardzo słabo. Gospodarze cisnęli nas niesamowicie, ale na posterunku zawsze był doświadczony Shay Given. Minuty mijały, wynik się nie zmieniał. Stoke próbowało dośrodkowań, strzałów z odległości, stałych fragmentów gry, ale nic nie mogli wskórać przy wybitnie broniącym Irlandczyku. Dzięki świetnej pierwszej połowie oraz genialnej postawie Shay'a Givena w drugiej wywozimy z Britannia Stadium komplet punktów.

 

Skład: Given – Herd, Clark (Lichaj 60'), Volta, Materazzi – Jenas [+] (Kara 67'), Delph (Maniche 60') – N'Zogbia, Agbonlahor – Delfouneso, Bent

 

Premier League – 12. kolejka – 09.11.2010 r.

[14.] Stoke City 0 : 2 Aston Villa [4.]

Bent 3' [0:1]

Delfouneso 34' [0:2]

 

Widzów – 27177

MoM – Nathan Delfouneso [8,2]

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...