Skocz do zawartości

Powiedz, czy znasz się na żartach


peżet

Rekomendowane odpowiedzi

jedziemy z koksem, do upadłego!

 

 

Wyszedłem z założenia, że najlepszym rozwiązaniem żeby zapomnieć o burzliwych wakacjach (a właściwie to po prostu o Nikoli) jest skupienie się na pracy. 29 sierpnia inaugurowaliśmy sezon 2015/2016, w pierwszej kolejce Serie A graliśmy na wyjeździe z Genoą. W pierwszym składzie pojawiło się aż pięciu nowych zawodników, którymi byli Kouakbi, Cosenza, Donazzan, Christiansen i Bakker. W ataku miał zagrać kolejny z nowych Zamblera, ale świetna dyspozycja Deble przekonała mnie do zmiany decyzji. Ponadto nie mogłem skorzystać z zawieszonego Mendozy.

 

Mecz ogólnie nie mógł się podobać. W mojej opinii graliśmy lepiej w piłkę, ale to nie oznaczało, że byliśmy lepsi. W pierwszej połowie mieliśmy dwie doskonałe okazje, których nie wykorzystali Bakker i Deble. Pierwsze piętnaście minut drugiej połowy było w naszym wykonaniu katastrofalne, straciliśmy w tym czasie dwie bramki. Najpierw Eder wykorzystał dośrodkowanie Nadiraszwilego, a później gola po rzucie rożnym zdobył Lazarević. Chwilę później zdobyliśmy gola kontaktowego, ale to było wszystko na co mogliśmy sobie pozwolić. Na osłodę został nam tytuł MVP meczu dla Leonida Kornauchowa, którego doceniono za pięknego gola strzelonego po solowej akcji.

 

29.8.2015, Serie A 1/38, Luigi Ferraris, Genua, widzów : 28733

Genoa [6] – Salernitana [13] 2-1 (Eder 49’, Lazarević 60’ / Kornauchow 64’)

MoM : Leonid Kornauchow (Salernitana) – 8.

 

Kouakbi – Barny, Cosenza, Christiansen, Donazzan – Bakker, Sekour – Kontopoulos (76’ Mellado) – Migał, Grassi (61’ Kornauchow) – Deble (61’ Zamblera)

 

Po meczu dowiedziałem się, że udało się dopiąć skomplikowany transfer młodego włoskiego pomocnika. Za łączną kwotę 1,175 miliona euro zakupiliśmy Stefano Corettiego (Włochy, P S, 18), którego kartę dzieliły pomiędzy sobą Livorno i Parma.

Odnośnik do komentarza

Drugiego września graliśmy w Pucharze Włoch, rozgrywkach które mam zamiar bardzo poważnie potraktować. Losowanie nie było dla nas zbyt łaskawe przez co od razu musieliśmy mierzyć siły z niebezpiecznym rywalem. Podejmowaliśmy Udinese, które mimo spadku do Serie B nie osłabiło się. Krajowy puchar wydaje się być dla nich idealnym rozwiązaniem na szybki powrót do normalności, bo w brak awansu powrotem do elity nikt raczej nie wierzy. Po raz pierwszy w wyjściowej jedenastce klubu znaleźli się Mendoza i Mellado.

 

Od początku mecz stał na bardzo wysokim poziomie, wyraźnie było widać, że nikt nie zamierza odpuszczać. Pierwszoplanowymi postaciami swoich zespołów byli bramkarze. Obaj popisywali się świetną postawą i obaj dwukrotnie dokonali wydawało się niemożliwego. Samir Kouakbi wygrał pojedynki ze znakomitymi snajperami Feninem i Nilmarem. Z kolei Enrico Alfonso zatrzymał Migała i obronił fenomenalne uderzenie Sekoura z dwudziestu metrów. Tuż przed końcem pierwszej połowy włoski golkiper musiał jednak skapitulować. Bramkę w swoim debiucie zdobył Humberto Mendoza, który wykorzystał dośrodkowanie z rzutu rożnego Antonio Carlosa. Druga połowa długo i mozolnie się rozkręcała, by w samej końcówce dostarczyć niezwykłych emocji. W 63 minucie gościom udało się doprowadzić do remisu dzięki trafieniu Martina Fenina, który nie wiedzieć czemu postanowił zostać w drugoligowym Udinese. Ofert z największych klubów nie brakowało. Niecały kwadrans później odzyskaliśmy prowadzenie w tym meczu. Fabio Zamblera z zimną krwią wykorzystał prostopadłe podanie od Marcelo dzięki czemu mógł się cieszyć z premierowego trafienia w bordowych barwach. Był to dla Fabio pierwszy kontakt z piłką po tym jak dosłownie minutę wcześniej wszedł na boisko. W tym momencie wydawało się, że mecz mamy już pod kontrolą. Nic bardziej mylnego. Oto nadchodzi druga doliczona minuta i rzut rożny dla rywali. Dośrodkowuje Scott, piłka po małym zamieszaniu spada pod nogi Joneleita, Niemiec fatalnie kiksuje, ale piłka spada pod nogi Vailattiego! Skrzydłowy gości ze stoickim spokojem pakuje piłkę do siatki i doprowadza do remisu w samej końcówce. Zawodnicy Udinese zaczęli już przygotowywać się do dogrywki przez co całkowicie zgubili koncentracje. A to zgubiło ich. Rasmus Christiansen desperackim długim podaniem rozpoczął w czwartej z czterech doliczonych minut ostatnią akcję meczu. Piłka szybowała długo i wcale nie szybko. Nie przeszkodziło to rywalom zupełnie zignorować zagrożenia. Piłki tej ignorować nie miał zamiaru jednak Leonid Kornauchowa. Nasz skrzydłowy popisał się sprintem, którego nie powstydziłby się jego sławny rodak Oleg Błochim i dopadł piłkę na skraju pola karnego. Potężnym strzałem w długi róg spuścił rywali powrotem do piekła. W niebie byli przez dwie minuty.

 

2.9.2015, Puchar Włoch III runda kwalifikacyjna, Arechi, Salerno, widzów : 7714

Salernitana (A) – Udinese (B) 3-2 (Mendoza 43’, Zamblera 77’, Kornauchow 90’ / Fenin 63’, Vailatti 90’)

MoM : Leonid Kornauchow (Salernitana) – 8.

 

Papadopoulos – Dimitriadis, Mendoza, Christiansen, Donazzan – Sekour (56’ Marcelo) – Antonio Carlos, Mellado – Migał (56’ Antenucci), Lorca (76’ Zamblera), Kornauchow

Odnośnik do komentarza

Dzień po meczu z Udinese grał puchar UEFA. Nasze dzielne trojaczki (Wisła, Lechia, Groclin) solidarnie przerżnęły swoje mecze i emocje pucharowe wśród polskich kibiców znów szybko się zakończyły. Humory poprawiła nam trochę reprezentacja, która odniosła kilka dni później cenne wyjazdowe zwycięstwo z Węgrami. Gola na wagę sukcesu strzelił Wilk. Z naszych zawodników najwięcej powodów do radości miał Erik Barny, który rozegrał dwa pierwsze mecze w narodowych barwach, które okrasił dwie asystami. Szwedzi bez problemów uporali się z Łotwą i Armenią strzelając dwa razy po pięć goli.

 

Po przerwie związanej z meczami reprezentacyjnymi czekało nas kolejne ciężkie zadanie. Na Stadionie Olimpijskim w Rzymie podejmowało nas Lazio, które rozpoczęło sezon od zwycięstwa 3-2 nad Torino. W wyjściowej jedenastce Salernitany znalazło się miejsce dla Leonida Kornauchowa, który formą imponował także w meczach swojej reprezentacji.

 

Początek meczu zdecydowanie należał do gospodarzy, którzy szybko zdołali narzucić nam swój styl gry. Na szczęście w bramce mieliśmy niesamowitego Samira Kouakbiego, który trzy razy efektownie obronił strzały głową Nicolasa Mazzoli. Francuskiego golkipera nie zdołał pokonać także inny świetny Argentyńczyk Rodrigo Palacio. W czterdziestej minucie po raz pierwszy groźniej zaatakowaliśmy i …od razu strzeliliśmy bramkę! Christos Kontopoulos niezwykle precyzyjnym podaniem obsłużył Fabio Zamblerę, który ze stoickim spokojem pokonał Juana Pablo Carizzo. Zatem do przerwy 0-1. W drugiej połowie utrzymywała się przewaga gospodarzy, lecz ich ataki nie przynosiły efektów. Niestety Nicolas Mazzola udowodnił, że potrafi strzelać bramki nie tylko uderzając piłkę głową. W 68 minucie perfekcyjnie uderzył z 20 metrów z rzutu wolnego. Samir był tym razem bez szans. Mecz ostatecznie zakończył się remisem, z którego możemy być zadowoleni.

 

17.9.2015, Serie A 2/38, Olimpico, Rzym, widzów : 29685

Lazio [5] – Salernitana [19] 1-1 (Mazzola 68’ / Zamblera 40’)

MoM : Samir Kouakbi (Salernitana) – 8.

 

Kouakbi – Barny, Mendoza, Christiansen, Donazzan – Helies – Bakkaer (73’ Marcelo), Kontopoulos (73’ Mellado) – Migał, Kornauchow – Zamblera (81’ Delgado)

Odnośnik do komentarza

Pierwszy mecz nowego sezonu ligowego na własnym boisku graliśmy z Sampdorią, która podobnie jak my po dwóch kolejkach zgromadziła jeden punkt. Goście z Genui grali jednak z Romą i Juventusem. W tym meczu zdecydowałem się na zwiększenie potencjału ofensywnego w środku pola i obok Kontopoulosa wystawiłem Raula Mellado. Wspierać miał ich dodatkowo Marcel Bakker, który mimo że jest zawodnikiem raczej defensywnym to potrafi w odpowiedniej chwili wesprzeć kolegów z przodu.

 

Nasza gra w pierwszej połowie mogła się podobać kilkunastu tysiącom ludzi na trybunach. Graliśmy efektownie i z polotem, a zasypywani masą prostopadłych podań obrońcy rywali najzwyczajniej w świcie gubili się. Właśnie po dwóch takich podaniach bramki strzelił Fabio Zameblera, który od początku sezonu imponuje skutecznością. Do szatni schodziliśmy jednak z tylko jednobramkowym prowadzeniem. Po przypadkowej przebitce w polu karnym piłkę z niemal zerowego kąta do bramki skierował Pavlis. W drugiej połowie kontrolowaliśmy sytuację, a w końcówce jeszcze pognębiliśmy rywala. Po niemal identycznych indywidualnych akcjach gole strzelili Kornauchow i Migał. Za każdym razem nasz skrzydłowy przeprowadzał rajd ze skrzydła w pole karne, gdzie po minięciu kilku rywali mocno strzelał w długi róg.

 

27.9.2015, Serie A 3/38, Arechi, Salerno, widzów : 16682

Salernitana [12] – Sampdoria [20] 4-1 (Zamblera 14’ 30’, Kornauchow 78’, Migał 80’ / Pavlis 21’)

MoM : Fabio Zamblera (Salernitana) – 8.

 

Kouakbi – Barny, Mendoza, Christiansen, Donazzan – Bakker – Kontopoulos, Mellado (66’ Antonio Carlos) – Migał, Zamblera (66’ Lorca), Kornauchow

 

Na pomeczowej konferencji wymieniłem uprzejmości z Gianlucą Viallim, któremu życzyłem utrzymania w lidze. Nie przepadam z tym łysolem (w końcu były piłkarz Juventusu), ale wolałem ocieplać swój wizerunek w mediach.

Odnośnik do komentarza

- Ty Jewgienij znasz go najlepiej, o co mu może chodzić? – Fabio zaniepokojony dziwnym zachowaniem trenera postanowił porozmawiać o tym z kapitanem.

- A konkretnie?

- No, opierdalał dzisiaj wszystkich cały trening, ja dostałem dwa razy mocne zjebki, a nawet nie wiem za co! – włoski napastnik nie krył zdenerwowania.

- Wiesz, chodzi o jutrzejszy mecz. Gramy z Juventusem.

- Wiem kiedy i z kim gramy, ale co to ma do rzeczy. Mecz jak każdy inny.

- Nie dla trenera, mówiąc wprost, on Juventusu nienawidzi. To dla niego święta wojna, musimy jutro zagrać dobry mecz. Uwierz mi, że potrafi dać ostry wycisk jak się wkurwi.

- Heh, za wyciskiem to akurat nie przepadam. Czuję jednak formę, mam nadzieję że wygramy. Dzisiaj chyba wcześniej się położę. Ciekawe jednak czy zagram… – głos Fabio zdradzał go doskonale.

- Dobry pomysł, Fabio. Do jutra!

- No cześć.

 

Jewgienij jak zwykle zawadiackim krokiem udał się do swojego auta. Fabio stał chwilę zakłopotany przed budynkiem klubu, po czym zrobił to samo. Równie zawadiacko.

Odnośnik do komentarza

Mecz z Juventusem to dla mnie święta wojna, w tym wypadku jednak absolutnie prywatna. Przez trzy dni dzielące mecze trzeciej i czwartej kolejki chodziłem jak na szpilkach. Wkurwiało mnie dosłownie wszystko, przez swój niewyparzony język zapowiedziałem naszemu najlepszemu strzelcu, że zacznie mecz na ławce. Nie mogłem się z tego wycofać, mimo że bardzo chciałem.

 

- Słuchaj Fabio, zaczynasz na ławce, to już ustaliliśmy. Ale musisz być cały czas skoncentrowany na maksa, mocno na ciebie liczę. Wejdziesz dzisiaj na pewno, mam nadzieję, że zadecydujesz o wyniku. – z każdym moim słowem Fabio wydawał się być weselszy.

- Spoko, trenerze. Jak wejdę dam z siebie wszystko, na pewno coś ukuję.

 

Miejsce Zamblery zajął Juan Lorca, liczyłem na jego doświadczenie. Zwykle preferuję grę mocno ofensywną, ale wiedziałem z kim mam do czynienia. Oprócz Fabio na ławkę posłałem Raula Mellado, a do gry desygnowałem Christophera Heliesa. Człowieka od czarnej roboty, Bakker został przesunięty bardziej do przodu.

 

Dla podgrzania atmosfery na płycie boiska pojawiłem się w moim ukochanym czarno-niebieskim szaliku. Kibice gości zaczęli rzucać we mnie kurwami, ale nie mogło mnie to zdeprymować. Gdy chciałem pokazać im środkowy palec, w ostatniej chwili złapał mnie Renato i siłą zaprowadził na ławkę.

Odnośnik do komentarza

Zaczął się mecz. Ja znowu na stojąco, ale …po zaledwie trzydziestu sześciu sekundach musiałem usiąść. Oczywiście z wrażenia. Ledwo zaczęliśmy i od razu straciliśmy bramkę. Arechi zamilkło, a kibice z Turynu dosłownie zabijali mnie śmiechem. Gola dającego prowadzenie przeciwnikowi strzelił Mauricio, który skorzystał z dokładnego podania Sissoko. Na szczęście szybko się otrząsnąłem i rozpocząłem dyrygowanie grą zespołu. Z minuty na minutę wyglądało to coraz lepiej, ale rywale mądrze się cofnęli. Czas leciał nieubłaganie i w końcu sędzia oznajmił przerwę. Przegrywaliśmy 0-1 i niewiele wskazywało, że będzie nas stać na zmianę rezultatu.

 

W przerwie ostro i zdecydowanie pobudziłem chłopaków do walki. Chyba powinienem zostać generałem, bo znowu podziałało. Od samego początku rzuciliśmy się na rywali jak wygłodniały lew na antylopę. Niestety w bramce przeciwnika stał świetny Rene Adler. Najpierw wygrał pojedynek oko w oko z Lorką, następnie obronił strzał Kontopoulosa z linii pola karnego. Wreszcie w 60 minucie w niezwykły sposób obronił strzał głową Mendozy, który podczas rzutu rożnego wygrał walkę o pozycję z Chiellinim. Pięć minut później zdecydowałem się wyciągnąć asa z rękawa. Za Lorkę wchodzi Zamblera, widać po nim, że jest umotywowany. Jednak to nie on zalicza w tym meczu wejście smoka. Dwanaście minut później za Kontopoulosa wpuszczam Antonio Carlosa. Zaledwie dwie minuty później Brazylijczyk grający w portugalskiej młodzieżówce strzela gola! Fabio Grassi przeprowadził rajd do linii końcowej, wycofał piłkę na dwudziesty metr skąd mocnym uderzeniem po ziemi do siatki posłał ją właśnie Antonio. Goście nie stracili opanowania i nie rzucili się do ataku, remis ich zadowalał. Gdy wydawało się, że to osiągną, w samej końcówce Fabio spełnił przedmeczową obietnicę. Najpierw w 88 minucie po świetnej kombinacyjnej akcji z Antonio Carlosem wypracował doskonałą pozycję Migałowi. Nasz kapitan zawiódł i nie pokonał Adlera, ale Zamblera zdążył z dobitką. Arechi oszalało, a ja mogłem dumnie poprawić swój szalik. Tym razem jednak już w bordowych barwach. W doliczonym czasie gry Fabio zdołał strzelić jeszcze jedną bramkę. Jewgienij Migał agresywnym wejściem odebrał piłkę Olivie i zagrał na wole pole w szesnastce. Fabio sytuacji sam na sam nie zmarnował. Odnosimy wielkie zwycięstwo, które dla mnie ma dodatkowo znaczenie emocjonalne. Juventus upokorzony.

 

30.9.2015, Serie A 4/38, Arechi, Salerno, widzów : 27203

Salernitana [4] – Juventus [8] 3-1 (Antonio Carlos 79’, Zamblera 88’ 90’ / Mauricio 1’)

MoM : Fabio Zamblera (Salernitana) – 8.

 

Kouakbi – Barny, Mendoza, Christiansen, Donazzan – Helies – Bakker, Kontopoulos (77’ Antonio Carlos) – Migał, Lorca (65’ Zamblera), Kornauchow (65’ Grassi)

Odnośnik do komentarza

dzięki :)

 

- Zdajesz sobie sprawę, że apetyt rośnie w miarę jedzenia? – prezes jak zwykle ustawiał rozmowę pod siebie, tym razem spróbowałem nie dać się stłamsić.

- Nie sądziłem, że apetyt prezesa może jeszcze wzrosnąć. – odpowiedziałem więc mimochodem.

- Nie żartuj sobie ze mnie! Wydawało mi się, że po meczu z Juventusem zespół odpali, a ostatnie wyniki są co najmniej rozczarowujące!

- Wiem co robić żeby to zmienić. – odparłem z wciąż stoickim spokojem.

- Mam nadzieję, do roboty!

 

Prezes odwrócił się na pięcie i udał do swojego gabinetu. Swoją drogą ma on trochę racji. Ja też myślałem, że po tak efektownej wiktorii jak ta nad Juve zespół pójdzie za ciosem. Nic bardziej mylnego. Już trzy dni po meczu z Juventusem udaliśmy się do …Turynu na mecz z tamtejszym AC Torino. Lokalny rywal Starej Damy pokazał nam wszystkie nasze braki pewnie wygrywając 2-0. W następnej kolejce podejmowaliśmy broniący tytuł Inter. Zespół Roberto Manciniego przyjechał do Salerno po swoje i odjechał do domu po przyjemnej wygranej 3-0. Pierwszego listopada podejmowaliśmy Napoli mając ogromne chęci na przełamanie złej passy. Tłumnie zgromadzeni kibice oczekiwali fajnego widowiska i zwycięstwa nad znienawidzonym rywalem. Otrzymali obraz męki i nieporadności. Na szczęście w końcówce meczu Fabio Zamblera uratował nam remis. Po tym meczu spadliśmy na dwunaste miejsce w tabeli. Dwa ostatnie słabe mecze przed własną publicznością bardzo mnie zaniepokoiły. Do tego w ogóle nie radzimy sobie na wyjazdach. Następny mecz gramy właśnie na wyjeździe, z przedostatnią w tabeli Bologną. Musimy zwyciężyć i poprawić morale, bo zaledwie trzy dni później pojedziemy do Mediolanu na mecz z kroczącym od zwycięstwa do zwycięstwa Milanem.

 

4.10.2015, Serie A 5/38, Olimpico, Turyn, widzów : 24378

Torino [8] – Salernitana [9] 2-0 (Tenorio 33’, Marica 73’)

MoM : Ciprian Marica (Torino) – 8.

 

Kouakbi – Barny, Mendoza, Christiansen, Donazzan – Marcelo – Kontopoulos, Antonio Carlos (62’ Mellado) – Migał, Kornauchow (62’ Grassi) – Zamblera (72’ Lorca)

 

24.10.2015, Serie A 6/38, Arechi, Salerno, widzów : 35997

Salernitana [11] – Inter [1] 0-3 (Nocerino 11’ 86’, Dell’Agnello 40’)

MoM : Antonio Nocerino (Inter) – 9.

 

Kouakbi – Barny, Mendoza, Christiansen, Donazzan – Marcelo (55’ Bakker) – Sekour (73’ Mellado), Kontopoulos – Migał, Kornauchow – Zamblera (73’ Antenucci)

 

1.11.2015, Serie A 7/38, Arechi, Salerno, widzów : 37563

Salernitana [12] – Napoli [14] 1-1 (Zamblera 85’)

MoM : Fabio Zamblera (Salernitana) – 8.

 

Kouakbi – Barny, Mendoza, Christiansen, Donazzan – Marcelo (57’ Mellado) – Sekour, Kontopoulos (63’ Bakker) – Migał, Zamblera, Kornauchow (75’ Grassi)

Odnośnik do komentarza

Zachwycony tym co wieczorem widziałem na stadionie Renato Dall’Ara stanąłem przed drzwiami hotelu Principe di Savoia.

 

- Będzie dobrze, nie Renato? Już czuje jak zbijemy te czarno-czerwone tyłki! – rozemocjonowanym głosem odezwałem się do swojego asystenta.

- Nie zapominaj, że oni nie przegrali jeszcze w tym sezonie meczu. No i nie porównuj Milanu do Bolonii. Wygraliśmy łatwo i przyjemnie, ale na litość boską, oni są głównym kandydatem do spadku! Milan za to do mistrzostwa! – Renato najwyraźniej nie podzielał mojego optymizmu.

- Najwyraźniej nie dostrzegasz tego co ja, od dawna podejrzewałem, że widzę więcej niż inni. Zobaczysz, widziałem nowego ducha w zespole!

- Duchami to ty się nie zajmuj, zresztą duszka niezłego chyba w autokarze strzeliłeś. Miałeś nie pić, idioto! Lepiej idź spać, tak jak reszta drużyny. Pamiętaj, że jutro rano odprawa taktyczna.

- Przypominam, że sam ją zaplanowałem. Dobranoc. – tym razem byłem już zdecydowanie mniej miły.

 

Ja dalej jestem przekonany, że mamy szansę powalczyć o korzystny wynik na San Siro. Milan nie znajduje się na nieosiągalnym poziomie, na którym obecnie w Italii jest dla nas tylko Inter. Po prostu musimy zagrać swoją piłkę, tak jak w meczu z Bolonią. Wczoraj zespół był niesamowity, gospodarze nie wiedzieli co się dzieje i zasłużenie polegli 0-3. Podstawową sprawą będzie utrzymanie wybornej dyspozycji Fabio Zamblery, który wczoraj strzelił dwa gole. Ściągnięcie wychowanka Atalanty z powrotem do Włoch było strzałem w dziesiątkę! W samej końcówce wynik meczu ustalił jego zmiennik Lorca.

 

4.11.2015, Serie A 8/38, Renato Dall’Ara, Bolonia, widzów : 10116

Bologna [19] – Salernitana [11] 0-3 (Zamblera 20’ 48’, Lorca 90’)

MoM : Fabio Zamblera (Salernitana) – 9.

 

Kouakbi – Barny, Mendoza, Christiansen, Donazzan – Helies – Bakker, Kontopoulos (63’ Antonio Carlos) – Migał (79’ Antenucci), Kornauchow – Zamblera (68’ Lorca)

Odnośnik do komentarza

Christos Kontopoulos otrzymał piłkę w środku pola. Grek najpierw odparł szalony atak Montolivo, a następnie ładnym dryblingiem minął Gunthera Schwarza. W tym momencie nasz rozgrywający miał mnóstwo miejsca i czasu. Christos skrzętnie z tego skorzystał i pięknie dopieścił podanie do Fabio Zamblery, który zupełnie sam biegł przed polem karnym. Wypicowany jak zawsze Fabio świetnie przyjął piłkę na 20 metrze i huknął bez zastanowienia w stronę bramki Manuela Neuera. Niemiec wyciągnął się jak długi, ale nie doleciał do pędzącej futbolówki. Ta zatrzepotała w siatce ku zdumieniu kibiców zgromadzonych na San Siro.

 

Cała nasza ławka eksplodowała niesamowitą radością. Wybiegłem na murawę i jak szaleniec zacząłem tańczyć z chłopakami. Następnie podbiegłem do Renato.

 

- Mówiłem k***a! Damy radę, jedziemy z nimi! – krzyczałem choć rozmówca stał tuż przede mną.

- Nie podniecaj się tak, to dopiero początek meczu.

 

Była to dziewiąta minuta spotkania.

Odnośnik do komentarza

Sześć minut później. Christos Kontopoulos odbiera piłkę Schwarzowi. Austriak nie będzie go mile wspominał. Nasz pomocnik po raz kolejny popisuje się cudownym zagraniem, tym razem w uliczkę do Kornauchowa. Leonid wpada z piłką na skraj pola karnego i uderza! Neuer tym razem staje na wysokości zadania, ale to wciąż gospodarze są w defensywie! Niestety zawsze znajdzie się ktoś kto spierdoli nawet najprostsze zadanie…

 

27 minuta. Erik Barny otrzymuje piłkę od bramkarza i rozpoczyna kolejną akcję mojego zespołu. Podaje jednak fatalnie, wprost pod nogi Rossiego! Urodzony w Nowym Jorku napastnik wychodzi sam na sam z Samirem i spokojnie doprowadza do wyrównania. Kibice Milanu, którzy jeszcze nie wyszli ze stadionu usiedli z powrotem na swoich krzesełkach. Kolejne opakowania popcornu zostały otwarte. Remis utrzymał się do przerwy, choć to my znów byliśmy bliżsi wyjścia na prowadzenie. W 35 minucie po błędzie Zapaty okazję na strzelenie drugiego gola miał Zamblera. Niestety uderzył minimalnie za wysoko. Chwilę później pięknym strzałem z rzutu wolnego popisał się Migał. Manuel Neuer ponownie dał popis umiejętności bramkarskich.

 

Do przerwy 1-1.

Odnośnik do komentarza

tak wyszło, i tak już będzie :)

 

 

Pierwsze dziesięć minut drugiej połowy to skomasowany atak Salernitany, Milan wciąż tylko pozorował grę. W 50 minucie Fabio Zamblera uderzył z kroku z linii pola karnego, piłka zatrzymała się na poprzeczce. Pięć minut później Neuer po raz kolejny uchronił swój zespół. Manuel najpierw obronił strzał z wolnego Migała, a następnie poradził sobie z dobitką Kontopoulosa.

 

- k***a, k***a, k***a! To nie sprawiedliwe! Renato, czy ty to widzisz! k***a…, no nie, no po prostu, k***a, no nie… – żal i rozczarowanie wylewały się ze mnie. Tylko tyle mogłem powiedzieć gdy w 60 minucie gospodarze wyszli na prowadzenie. I to jeszcze w jaki sposób! Riccardo Montolivo dośrodkował piłkę z rzutu rożnego, a do bramki skierował ją młody Fulvio Bellini. Owa piłka po raz pierwszy w drugiej połowie znalazła się w naszym polu karnym.

 

To nie może się tak skończyć! – pomyślałem w duchu i opanowałem się. Dumnie powstałem z ławki i zacząłem mobilizować chłopaków. Zostało jeszcze przecież pół godziny.

Odnośnik do komentarza

Po kolejnych dziesięciu minutach sytuacja w meczu diametralnie się odwróciła, a ja nie miałem już głosu by krzyczeć. To się jednak nie liczyło, liczył się heroizm i determinacja moich piłkarzy. Gospodarze z prowadzenia cieszyli się zaledwie sześć minut. Zaatakowaliśmy ich, ich własną bronią. Antonio Carlos perfekcyjnie dośrodkował z rzutu rożnego, a Fabio Zamblera po raz drugi pokonał niemieckiego golkipera! Trzy minuty później skierowaliśmy rywali w drogę powrotną do piekła, które pokazaliśmy im godzinę wcześniej. Christos Kontopoulos i Leonid Kornauchow w książkowy sposób rozklepali obrońców przeciwnika dzięki czemu Grek wyszedł na pozycję sam na sam. Następnie nasz playmaker udowodnił, że potrafi także wykańczać akcję, a nie tylko je stwarzać. 2-3!!! W tym momencie szalałem wzdłuż linii niczym trener reprezentacji Danii w piłkę ręczną. Historyczny sukces był na wyciągnięcie dłoni!

 

Umiejętnie się cofnęliśmy, gospodarze sprawiali wrażenie pogodzonych z klęską. Niestety jest to klasowy i doświadczony zespół, który potrafi zdobywać bramki z niczego. W 83 minucie Gianni Zuiverloon dośrodkował z głębi pola, a gola dającego gospodarzom wyrównanie strzelił znowu młody włoski wieżowiec Bellini. Strata gola lekko nas oszołomiła, ale wkrótce stwierdzony fakt uciekającego zwycięstwa zmotywował nas do jeszcze jednego zrywu. Przed polem karnym piłkę opanował Kontopoulos, Grek natychmiast zdecydował się na strzał. Piłka trafiła w jednego z obrońców i spadła na środek pola karnego. Najszybciej wystartował do niej Jewgienij Migał, ale nasz kapitan został sfaulowany. Mamadou Sakho pociągnął go za koszulkę i spowodował upadek. Sędzia nie miał wyboru, musiał podyktować rzut karny. Tenże został perfekcyjnie wykonany przez Leonida Kornauchowa! Goooolll!!!!! Po raz trzeci w tym meczu wychodzimy na prowadzenie, w samej końcówce! Sędzia doliczył jeszcze cztery minuty, które spędziliśmy niemal całym zespołem we własnym polu karnym. Udało się, gospodarze nie zdołali już wyrównać! Mecz kończy się sensacyjnym wynikiem 3-4!

 

7.11.2015, Serie A 9/38,San Siro Giuseppe Meazza, Mediolan, widzów : 54426

Milan [2] – Salernitana [9] 3-4 (Rossi 27’, Bellini 60’ 83’ / Zamblera 9’ 66’, Kontopoulos 69’, Kornauchow kar 89’)

MoM : Fabio Zamblera (Salernitana) – 9.

 

Kouakbi – Barny, Mendoza, Christiansen, Donazzan – Sekour – Bakker (60’ Antonio Carlos), Kontopoulos –Migał, Kornauchow – Zamblera

Odnośnik do komentarza

hmm, zobaczymy :)

 

 

- No, chłopie jak ty mi zaimponowałeś w tym meczu! Graliśmy cudownie, mam dla ciebie prezent! – prezes wyciągnął z kieszeni kluczyki od samochodu i rzucił w moją stronę. Alfa Romeo.

- Och, panie prezesie, dziękuję panu! Tylko w sumie po co mi dwa samochody? I dlaczego Alfa Romeo…

- Coś taki niecierpliwy, do prezentu jeszcze nie doszliśmy…

- Co!? – przerwałem.

- Cicho. Autko będziesz miał na przypadek, gdyby twoja dziewczyna potrzebowała.

- Ale ja nie mam dziewczyny, przypominam, że mam szlaban. – stanowczo i poważnie oznajmiłem, licząc naiwnie, że prezes nie śledzi mnie w czasie gdy nie pracuję.

- No właśnie, tutaj jest prezent. Koniec szlabanu!

 

Uradowany ociepleniem stosunków z prezesem udałem się na mały urlop do Polski. Wykorzystałem moment przerwy w rozgrywkach spowodowany meczami reprezentacji. Na owe powołanych zostało aż 47 zawodników Salernitany. Mam nadzieję, że nie będą oni zbyt eksploatowani, bo po ostatnich meczach przyda nam się trochę oddechu. Choć z drugiej strony może trzeba iść za ciosem? Na przykład Fabio Zamblera jest w niesamowitym gazie i taka przerwa niekoniecznie dobrze mu zrobi. W dziesięciu meczach obecnego sezonu Fabio strzelił jedenaście goli.

Odnośnik do komentarza

Przerwa chyba jednak wpłynęła na nas negatywnie, co pokazał początek meczu z Catanią. Zdecydowanie zapeszyłem co do skuteczności Zamblery, który w pierwszej połowie dwa razy przegrał pojedynek z Curcim. Goście z Sycylii od początku meczu cały czas się bronili. I robili to dobrze. Na dodatek udało się im strzelić gola w samej końcówce pierwszej połowy. Piękną bramkę bezpośrednio z rzutu wolnego zdobył Abdou Razack Traore. Kończyła się trzecia i zarazem ostatnia minuta doliczonego czasu. Do przerwy przegrywaliśmy 0-1.

 

W drugiej połowie przez pierwsze 35 minut nie działo się kompletnie nic. Wprowadziłem rezerwowych m.in. Lorkę i Grassiego, ale to nie pobudziło naszej gry. Zupełnie więc nie można było się spodziewać niewiarygodnych emocji, które towarzyszyły ostatnim minutom meczu. W 81 minucie dosyć nieoczekiwanie udaje nam się doprowadzić do remisu. Fabio Grassi dośrodkował z rzutu rożnego, a bramkę strzałem głową zdobył Rasmus Christiansen. Cztery minuty później wyszyliśmy na prowadzenie. Błąd Matiasa Silvestre z zimną krwią wykorzystał Jewgienij Migał. W tym momencie wydawało się, że mecz już mamy pod kontrolą. Wynik 2-1 utrzymał się jednak zaledwie dwie minuty. Świetną indywidualną akcję Brianda skutecznie wykończył młody napastnik Massimo Conte i na tablicy z wynikiem znów był wynik remisowy. Ostatnie słowo w tej grze należało tym razem do nas. Mało aktywny przez cały mecz Kontopoulos świetnym prostopadłym podaniem uruchomił Lorkę, który pokazał siłę doświadczenia i pewnym strzałem pokonał ofiarnie interweniującego Curciego.

 

29.11.2015, Serie A 10/38, Arechi, Salerno, widzów : 24587

Salernitana [7] – Catania [13] 3-2 (Christiansen 81’, Migał 85’, Lorca 90’ / Traore 45’, Conte 87’)

MoM : Abdou Razack Traore (Catania) – 8.

 

Kouakbi – Barny, Mendoza, Christiansen, Donazzan – Sekour – Bakker, Mellado (38’ Kontopoulos) – Migał, Zamblera (45’ Lorca), Kornauchow (66’ Grassi)

 

Sukcesywnie pniemy się w górę tabeli.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...