Skocz do zawartości

Genti Manjani- ,,Uciec z Bałkan''


German

Rekomendowane odpowiedzi

FM 2011

11.1.1

Baza danych: Duża

Ligi: Albania (1-2 liga) Anglia (1-4 liga) Francja (1-2 liga) Grecja (1 liga) Hiszpania (1-2 liga) Holandia (1-2 liga) Niemcy (1-2 liga) Polska (1-2 liga) Portugalia (1-2 liga) Rosja (1 liga) Szkocja (1-2 liga) Szwajcaria (1 liga) Turcja (1 liga) Ukraina (1 liga) Włochy (1-2 liga)

Dodatek: Wszystkie grywalne ligi w Europie.

 

Genti, Genti...Genti, słyszysz mnie?- głos jak fala nagle uderzył w moje uszy.

Co? S-słucham Cię, Jasmina...- Odwróciłem lekko głowę, ja i moja kobieta, byliśmy sami w pół-ciemnym pokoju, staliśmy przy ledwo oświetlonym oknie, przy którym wisiały żaluzje, jak z filmów detektywistycznych, na wpół słyszałem jęk z boiska, i wycie klaksonów starych Dacii, które poruszały się w tę i we w tę. Zamknąłem oczy, przygryzłem wargi, i oparłem obie ręce na parapecie. Poczułem sekundowe ciepło na plecach, a potem znów ten sam melancholijny, spokojny głos.

-Genti, to koniec, to koniec rozumiesz? Już tam nie wrócisz, nie w takiej roli, pogódź się z tym wreszcie! Nie wszystko toczy się w około piłki nożnej, myślałeś o mnie? O rodzinie? Chcę Cię mieć tu, w domu!

-Przez prawie 20 lat kopałem w piłkę, była to jedyna droga do wyjścia z tego bagna, jedyna droga, zrozum! Kadra narodowa była tak blisko, pech znów chciał że nie pojechałem na zgrupowanie. Mam 30 lat, to były ostatnie lata mojej kariery jako prawy obrońca, wszystko zniwelowane przez jeden głupi mecz ligowy. Z ligi E pare, do kadry! Pisaliby o tym nawet w Macedonii i Serbii.

-Genti, nie rozumiesz że to się skończyło? Nie wrócisz na boisko, nie jako piłkarz. Wrócisz do domu, jako mąż, obiecaj…

Do teraz wspominam fragment tej rozmowy za każdym razem gdy wychodzę na zieloną murawę. Minęło 20 lat od tragicznej kontuzji. Zerwane wiązadła kolanowe, brak dobrej rehabilitacji, brak środków na jakiekolwiek leczenie. Poziom życia w Pogradecu, jak i całej Albanii, był po prostu za nędzny. A zapowiadałem się na twardego kadrowicza, k***a! Że też zółciaki z Kavaji, urządzili mnie w taki sposób. Przez 5 lat myślałem o futbolu, 5 lat w myślach, dosłownie. Piłka zajmowała mój czas, jeszcze bardziej niż byłem czynnym zawodnikiem klubów z Pogradecu, i okolic. Po zakończeniu przedwczesnej kariery, klub wyciągnął do mnie pomocną dłoń. Kurs trenerski, oraz staż w Dinamie, jednym z największych klubów w kraju, miał mi pomóc w osiągnięciu roli selekcjonera w młodzieżowej reprezentacji Albanii. Zacząłem dzięki znajomości Iguara Shiaku, w sekcjach reprezentacji Albanii U-17 i U-18, nabrałem szlifu, zobaczyłem przy okazji kawałek Europy, i parę naprawdę wybitnych stadionów. Kiedyś gdy sam grałem w juniorach, wyjazd do Tirany czy Kavaji był nie lada atrakcją, dziś te miasta nadal robią na mnie duże wrażenie, mimo że mam tyle lat, a niebawem pyknie mi 35. Po paru miesiącach obserwowania kopaczy, a w zasadzie nadziei albańskiej piłki, z pracy w rodzinnym klubie, odszedł mój były boss- Taulant Alikaj. Sam miał już blisko 60 lat na karku, a klub o nazwie KF Gramshi, prowadził od samego początku jego powstania- 1996 roku, nie dziw więc że miał dosyć, ponadto klub lawirował pomiędzy drugą a trzecią ligą, a co rok ubywało 20 graczy, i przychodziło drugie tyle, najczęściej w wieku 15-19 lat. I tym razem znów z pomocą przybył do mnie Shiaku, namówił mnie do objęcia posady w klubie, gdzie sam grałem połowę kariery, oferta jak z nieba, prawdziwy kontrakt, praca z dorosłymi, prawdziwy zarząd, stadion na własność i w dodatku wszystko to u boku swojej żony. Naprawdę sama miała dość moich ciągłych wyjazdów jako selekcjoner, lawirowałem między Hiszpanią a Grecją, dom był jak stacja towarowa, przemykałem tam tylko jak przeciąg a może nawet i pociąg? Logiczne było że przekonanie Jasminy, nawet na tutejszą pracę w roli trenera, będzie tak trudne jak remis w ostatnim meczu z reprezentacją Chorwacji. Do rozmowy odpowiednio się przygotowałem, wziąłem 3-dniowy urlop, zaraz po nim wypowiedzenie z związku piłkarskiego (celowo, nie dane mi było przez rok pracy brać żadnego urlopu, po za tym nie obowiązywał mnie nawet żaden kontrakt, pracowałem darmo) i skosztowałem kolacji z żoną. Informację przyjęła z spokojem, nawet z nutką ciekawostki. Chyba wątpiła we mnie jako w menedżera. Nie wiem, może miała rację? Bilans 25 meczy, z 2 wygranymi jako lewy selekcjoner, na pewno nie dawała do myślenia. Ale od tamtego czasu byłem na kilku stażach, nawet za granicą, coś się zmieniło. Pytała też co z zarobkami, jak długo zamierzam w taki sposób pracować, zwykłe babskie pytania o przyszłość. A ja myślałem o tym co jest teraz, a nie za najbliższe 5-10 lat…Nie chciałem jednak żyć na garnuszku Jasminy. 27 lipca, obudził mnie jak zwykle niesamowity skwar, i lejące się promienie przez te męczące mnie w myślach żaluzje. Pogradec to miejscowość nad morska, piękna z górami otaczającymi piaski, i dolinami na obrzeżach mieściny. W rzeczywistości było mi tu lepiej niż w drugiej ojczyźnie- We Włoszech. Matka była Włoszką, ojciec zaś Albańczykiem, nigdy jednak nie myślałem o tym aby wrócić do Tivoli. Z plusów wspominam jednak tamtejszą karierę piłkarską w klubach amatorskich. Wstałem równo z godziną 8:00, dziesięć minut później zadzwonił mój prywatny telefon, a w zasadzie zawibrował. Odebrałem automatycznie, jakby obca ręka robiła to za mnie szybko i z marszu, w ten sam sposób powiedziałem ,,halo’’

- Halo? Shiaku?

-Genti, szykuj się cholera! O dziewiątej masz być przy jarmarku, czekamy tam na Ciebie z Refikiem i jego kompanem, aha! I nie ubieraj tego garnituru, przyjdź w tym dresie Lotto, wiesz którym, nie?

Shiaku zaśmiał się i nagle rozłączył się. Szybko zdjąłem z siebie ten szary garnitur i nałożyłem stary dres w którym trenowałem jeszcze w Gramshi. Żony w mieszkaniu już nie było, najwyraźniej wyjechała do pracy, ja zjadłem po drodze dwie bułki, i wsiadając do swojej zdezelowanej Fiesty, ruszyłem na rynek. Sezon wakacyjny, o godzinie tak wczesnej jak ta słyszałem na przemian dwa języki- Niemiecki i Albański, szwabów za sommerferien było tutaj tak wiele, że większość uznawała to miasteczko za niemiecką kolonię. Ale nie Niemcy dziś zawracały mi głowę, tylko dwóch facetów, ubranych podobnie do mnie, siedzących z gazetą i stertą pogniecionych teczek przy świeżo wyczyszczonym stoliku.

-No jesteś! Siadaj, zamówiłem bulvar, chcesz?

-Witam, witam…Dzień dobry Panie Ademi, miło Pana widzieć, o! I pan Berdufi, no…ile to lat, nie?

-No, jest nasza legenda! Nasza elita Pogradecu! Ha-ha, oj Genti, nie myślałem że kiedykolwiek ty poprowadzisz mój klub! Cholera, czekała na Ciebie Tirana, chłopie!

-Spokojnie, jeszcze niczego nie podpisałem prezesie, a z tą Tiraną to wiele przesady, wierz mi.

-Dobra, dobra siadaj podpisuj te formularze, długopis…ciach, no…tam wynagrodzenie, zobacz czy się zgadza, no i oczywiście długość kontraktu. Viktor przygotował obiecującą umowę. Mamy plan uczynienia z tego bagienka istny aquapark!

Refik Ademi, był chyba jedynym prezesem o takiej charyzmie, jakiegokolwiek spotkałem, szef ZPN’u to przy nim prawdziwa marmurowa skała, każdy wiedział że Refik to jeden najbogatszych ludzi w mieście, najwidoczniej pieniądze nieco odbiły go w…lewą stronę…Aż dziw że żona go zostawiła, a sam oddał się futbolowi, podobnie jak ja. Rozmowa toczyła się naprawdę luźnie, nawet nie zauważyłem kiedy wybiła godzina dwunasta, i kiedy pozbyłem się tego old’ dresu. Mój pierwszy w życiu kontrakt menedżerski wyglądał następująco:

 

Posada: Menedżer w klubie KF Gramshi Pogradeć.

Długość kontraktu: 27.7. 2012.

No i to co najważniejsze….

Płaca: 1,500 euro miesięcznie.

 

 

fm2011021113113511.jpg

 

 

Ha! Dostawałem gażę w euro, po za tym prawie dwukrotnie większą niżeli byłem zawodnikiem. Wiedziałem że Shiaku maczał w tym palce ale żeby aż tak? Już wiedziałem co kupię sobie we wrześniu i październiku, spełnię wiele marzeń, na początku nowe auto, mieszkanie…Wrzask kobiety wpadającej do zimnej wody przywrócił mnie do rzeczywistości. Od razu Refik opowiedział mi o planach 2-letnich, o przyszłych inwestycjach, i o problemie liczebności kadry, która liczyła obecnie 10 zawodników. Stadion był w opłakanym stanie, choć 3000 tysięczna budowla i tak robiła wrażenie na okolicznych zawodnikach i kibicach. W dodatku w Gramshi niczego nie brakowało, podstawa baza treningowa, stan murawy zawsze zachwycał, naprawdę widać było w tym klub potencjał. Grałem setki razy na tym stadionie, ciekawe jak odbierze mnie grupka kibiców, gdy dowiedzą się że Manjani został menedżerem. Mówię grupka, bo na mecze nie przychodziło nie więcej niż 500 osób. Po za tym klub był już 2 lata w kategoria e pare, czyli w lidzę pół-amatorskiej, drugiego szczebla. Na drugi dzień byłem już w siedzibie klubu, i zapoznałem się z resztą moich nowych-starych współpracowników. Byli tutaj m. In Malotta, Memelli, Topuz i Kaliani. Starzy znajomi jeszcze z czasu czynnego grania. Przez pierwsze 3 dni, obmyślaliśmy wspólne plany co do klubu, Memelli, załatwił nam 6 sparing partnerów, naprawdę dobrej klasy. Malotta, zajął się ściąganiem zawodników a Topuz przygotowywał reżim treningowy, ekipa naprawdę zgrana i godna grania w Kategori Superiore, czyli najwyższej klasie rozgrywkowej, w której nigdy nie było mi okazji zagrać. Memelli, zapewnił nam ciekawy wyjazd do Sarajewa gdzie zmierzymy się z tamtejszą Bubamarą, później seria meczów u siebie i wyjazd przed rozpoczęciem ligi do Kucove. Na kilkanaście dni przed ligą, udało się także zakontraktować sparing ze zespołem ligi czarnogórskiej.

 

4809.jpg

pogradec.jpg

 

 

bazatreningowa.jpg

 

(Gdy zaczynałem karierę, nie posiadałem akademii piłkarskiej)

 

Lista spotkań kontrolnych przed sezonem 10/11

19/7/10 -Bubamara Sarajevo (w)

22/7/10 NK Iskra Bugojno (d)

24/7/10 KF Drita Bogowinie (d)

27/7/10 KS Skenderbeu Korće (d)

30/7/10 KF Naftetari Kucove (w)

5/8/10 FK Otrant Ulcinj (d)

 

 

To na razie tyle, chciałbym zobaczyć czy przywita się to z jakimkolwiek zainteresowaniem. Niestety statystyki meczów i dogłębniejsze analizy nie będą możliwe z powodu tego że zgubiłem save z późniejszymi sezonami. Została mi tylko własna pamięć i spis terminażu z akutalnego save, którego prowadzę do dziś. Dodam jedynie że jest to pierwszy i jedyny save w FM11 na jakim gram samodzielnie. Z kolegą od czasu do czasu odpalamy ligę Serbską :) Komentujcie, wytykajcie błędy. Miłego czytania!

Odnośnik do komentarza

"z Bałkan" :picard:

 

Hm? Z tego co mi wiadomo Albania leży na Bałkanach <_<

 

-------------------------------------------------------------------------------

 

Druga sprawa to zawodnicy , naprawdę wielu z nich odeszło ale przed pierwszym treningiem uświadczyłem aż 13 nowych twarzy. Bramkarze, obrońcy pomocnicy, i napastanicy. Wszyscy w młodym wieku i chętni do gry w piłkę. Po paru treningach w wielu z nich widziałem niesamowity potencjał, dziwo że nie widziałem ich wcześniej w młodzieżówce. Zresztą tam grali sami Niemce i Szwajcarzy, którzy nie łapali się do swych reprezentacji. Najmłodszy z tego towarzystwa był nie jaki Erion Seferi, 14 letni gnojek kopał piłkę lepiej niż połowa 18 i 19 latków w zespole, szczerze to nawet od razu go polubiłem, pierwszy kontakt z piłką i zdjęta pajęczyna na treningu, ten chłopak miał coś w sobie. Po zapytaniu Malloty, skąd go sprowadził od razu odpowiedział że chłopak niechciany był w Besie Kavaja, a więc w klubie którego nienawidziłem. Rocznik 1995, wzrost 169cm, i taka noga? Nie chciałem wiedzieć jakich juniorów ma Besa. Razem z nim dołączył siostrzeniec Malloty-Gentjan, równie utalentowany obrońca starszy o 4 lata od Eriona, mający epizod w Besie. Oprócz niego warty uwagi był Dritan Ademi prawy obrońca z KS Teuta, rosły i dobrze zbudowany napastnik Sandro Devillaz, również z Teuty mający korzenie w Szwajcarii oraz kolejny obrońca Sheptim Bejtja, wychowanek Luftetari. Jakoś wtedy nie myślałem o tym jak denny mam skład. Dostałem 20 wyrzutków z 1 ligowych zespołów albańskich, i tym składem miałem utrzymać się lidze? Na szczęście 60% klubów z naszej ligi, miała podobne kadry, i tutaj była moja nadzieja. Liczyłem na talent Sefieriego, i doświadczenie młodego Malloty, tak…dokładnie, miał 20 lat, a był jednym z filarów zespołu, istny tragizm. Gdyby zdrowie pomogło, sam przejąłbym opaskę kapitańską i byłbym grającym trenerem. Przed wyjazdem do Sarajewa, długo myślałem czy dobrze że zająłem się trenerką, całą noc myślałem o taktyce, o tym kogo wystawię w wyjściowej jedenastce, i to czy debiut będzie na plus, czy też In minus. W głowie miałem klatki z meczu z Hiszpanami, Francuzami i Niemcami, od których dostawałem zawsze tęgie lanie jako selekcjoner. NIE! Koniec, nie będzie tak w debiucie jako menedżer, co z tego że to sparing? Wykorzystam każdą wiedzę nabytą w Dinamo. Co prawda Bubamara to tylko akademia piłkarska, i grają w niej zawodnicy w wieku podobnym do tych którymi dysponuję, jednak wiadomość o tym że stamąd wywodzą się piłkarze pokroju Edina Dzeko, czy Zvjezdana Misimovića, na pewno budziły niemały szacunek. Wcześnie rano wyruszyliśmy 25 osobową ekipą w daleką podróż do Sarajewa, wycieczkę zafundowała sama rada miasta, a jako gość specjalny towarzyszył nam sympatyk futbolu Timo Gerbhart, Niemiec który grał w Gramshi w sezonie 00-01, i po zakończeniu kariery został radnym. To dzięki niemu udało zgromadzić się blisko 10 tysięcy euro na okres przygotowawczy oraz nowy sprzęt, bo obecny dostarczyciel nie zawsze wywiązywał się z umowy. Zresztą, nie wiem dlaczego taka sytuacja mi nie przeszkadzała, w klubie brakowało nawet piłek, wyjazd na mecz był traktowany jako wycieczka, status półzawodowy, gdzie średnia wieku nie przekraczała nawet 21 lat. Gramshi miał jednak swój klimat, no i oczywiście miłość jaką darzyłem niebiesko-białych.

 

 

70158678197910245382.jpg

 

Na miejscu przywitał nas ciekawy kompleks, ładnie wyremontowany, dość o charakterystycznej budowie. Gdzieś z dala widziałem kilka ładnych boisk, i mnóstwo dzieciaków uganiających się za piłką. Razem z młodymi, wyładowaliśmy torby i akcesoria, i poszliśmy w stronę siedziby klubu. Przodował Shiaku, za nim rzecz jasna Gerbhart, a w tyle cała reszta zespołu, będąca zaciekawiona dokąd ich główny dobroczyńca prowadzi. Będąc w holu, przywitał nas tęgi człowiek, w wieku 50 lat, był uśmiechnięty, i przypominał mi nieco naszego prezesa. Nie wiele rozumiałem co mówi, bo gość napierdzielał trochę po bośniacku i trochę po chorwacku. Sam znałem tylko albański, włoski. Z niemieckim zawsze były problemy, ale od tego miałem i dalej mam Shiaku. Owy gość, od razu pokazał nam cały kompleks. Bubamara, posiadała własną salę gimnastyczną, kilka boisk z sztuczną murawą, a nawet basen. W tym ośrodku przygotowywała się nie tylko młodzież z Bośni, ale i inne drużyny z Serbii, Macedonii, czy nawet Bułgarii. Całe to miejsce robiło naprawdę solidne wrażenie. Z resztą, słyszałem o tym obiekcie jeszcze z czasów gdy byłem selekcjonerem młodzieżówki, jednakże ZPN nie było stać na 10-dniowe zgrupowanie zespołu w tym miejscu. Po małej wycieczce, udaliśmy się do szatni gdzie przedstawiłem pierwsze założenia taktyczne na debiutancki mecz. Zdecydowałem się na wariant 4-3-3, i nie bałem się postawić na młodego Sefieriego. Zresztą, graliśmy z drużyną mającą średnią wieku 17 lat, wierzyłem w umiejętności mojej gwiazdki. Sam Erion nie był do końca przekonany czy odpowiada mu taka rola, przed meczem jednak, do każdego z chłopaków podszedłem indywidualnie.

 

Bubamara (BiH)- KF Gramshi Pogradeć 3:2 (ALB)

 

Mecz nie najlepiej się dla nas rozpoczął, juniorzy z Bośni, byli świetnie przygotowani motorycznie i przede wszystkim technicznie do meczu, nie zorientowałem się nawet kiedy to zaczęliśmy przegrywać 2:0. W przerwie meczu nie miałem jednak pretensji do chłopaków. Druga odsłona meczu przyniosła jednak pewne plusy. Graliśmy ostrzej i pewniej. Efektem był gol Mehmetiego. Niestety, radość trwała 10 minut, bo na 3:1 wynik podwyższył chłopak z numerem 11. W końcówce spotkania wpuściłem na boisko Xhakę, i ten strzałem głową w 85 minucie, zmniejszył rozmiary porażki. Debiut nie był co prawda wymarzony, ale cieszyłem się z dwóch bramek. W zespole brakowało wyszkolenia fizycznego, zgrania, konsekwencji taktycznej, i przede wszystkim dokładnych zagrań. Zamierzałem w ciągu miesiąca pracować nad tym rzetelnie. Teraz czekał nas powrót do domu i gra z 3 naprawdę wymagającymi rywalami.

Odnośnik do komentarza

Stary weź nie wrzucaj zdjęć, tylko odnośniki do screenów, czy tam czegokolwiek. Bo mi rozwala ekran i zwiesza forum jak w hotelach na wifi siedzę.

Poza tym, ja mam nadzieję, że chociaż Ty będziesz ciągnął taki temat jak najdłużej. Bo masz fabułę i ciekawy kraj. Trzymam kciuki. :hi:

Odnośnik do komentarza

"z Bałkan" :picard:

 

Hm? Z tego co mi wiadomo Albania leży na Bałkanach <_<

 

 

Hah :D Johnissowi chodzi o odmianę tego słowa. Słownik polecam ;)

 

Ale uciec z ,,Bałkanów'' brzmi co najmniej w moim mniemaniu dziwnie. Skoro jest to błąd, to prosiłbym o któregoś z moderatorów o zmianę tematu :)

Odnośnik do komentarza

"z Bałkan" :picard:

 

Hm? Z tego co mi wiadomo Albania leży na Bałkanach <_<

 

 

Hah :D Johnissowi chodzi o odmianę tego słowa. Słownik polecam ;)

 

Ale uciec z ,,Bałkanów'' brzmi co najmniej w moim mniemaniu dziwnie. Skoro jest to błąd, to prosiłbym o któregoś z moderatorów o zmianę tematu :)

 

Khem, dziwnie, nie dziwnie, tak jest poprawnie...

Odnośnik do komentarza

Znajomy student, twierdzi że obie formy są poprawne. Dobra, nie ma co rozpamiętywać błędów, jedziemy dalej.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 

Wracając do swojego małego, rajskiego zakątka od razu z Shiaku postanowiliśmy odrabiać swe zadanie domowe. Nie mieliśmy jednak zbyt wielu informacji o swoich przyszłych sparing-partnerach. Pewnych, chociażby najmniejszych wzmianek szukaliśmy w internecie. W przeciągu 15 dni mieliśmy zagrać kilka kontrolnych spotkań. Gdy nadszedł czas owych testów nie spodziewałem się że wszystkie mecze kontrolne, przegramy i nawet niektóre w rozmiarach hokejowych. Drużyna była fatalnie przygotowana. Przeanalizowałem dogłębnie każde spotkanie:

 

Na ostatniej stronie miesięcznika widniała taka oto tabelka z której bardzo było mi wstyd.

 

KF Gramhsi Pogradeć (ALB)-Iskra (BiH) 1:2

 

Pierwszy mecz u siebie, 52 widzów zainteresowanych moim debiutem. Prezesa Refika Ademiego, nie było nawet w Albanii. Obok mnie Shiaku, i reszta sztabu. Mecz z Iskrą, był naprawdę dobry, prowadziliśmy 1:0 do przerwy. Niestety w drugiej daliśmy wbić sobie 2 bramki Bośniakom. Klub z 2 ligi, o podobnym budżecie i aspiracjach, nieznacznie nas pokonał. Z pierwszych 50 minut, byłem jednakże zadowolony. Bramkę strzelił dla nas znów Elvis Mehmeti który po dwóch sparingach i kilku dniach treningu wydawał mi się już na starcie- Mocnym punktem drużyny.

 

Nie zamierzaliśmy zwalniać tempa i zaledwie po 2 dniach rozpoczęliśmy kolejny sparing.

 

 

KF Gramshi Pogradeć (ALB)- Drita (MAC) 0:5

 

Mecz z Dritą był fatalny. Macedończycy przyjechali do nas przed 15 godziną, i nawet w niepełnym składzie rozsypali naszą obronę. Efekt 0:5. Bramkarz, jak i obrona zachowywała się najwyraźniej tak, jakby pierwszy raz grała w piłkę. Przyznam że tak słabego zespołu jak tamtego dnia, nie widziałem nigdy w życiu. Najgorsze jednak było przede mną, 3 dni później zawitać do Pogradecu miała pierwszoligowa drużyna Skenderbeu

 

 

KF Gramshi Pogradeć (ALB)- Skenderbeu (ALB)0:5

 

Mecz podobny, jak nie gorszy od tego z Dritą. Piłkarze z Korće, zaprezentowali taki futbol o jakim marzyłem w Gramshi. Nasze 3 strzały na bramkę w ciągu całego spotkania, w dodatku 3 oddane przez Mehmetiego. Po meczu długo rozmawialiśmy z sztabem, zdecydowaliśmy się na dodatkowych zawodników. Chciałem wygrać za wszelką cenę z Naftetari w Kucovie. Zespół był spadkowiczem z 2 ligi, i obecnie grał w amatorskiej trzeciej.

 

W Kucovie byliśmy już dzień przed meczem. Zdecydowaliśmy z Shiaku że tutaj potrenujemy o kilka godzin dłużej niż wstępnie planowaliśmy. Brałem pod uwagę każdy aspekt który mógłby się przydać w najbliższym meczu. W końcu graliśmy z drużyną która na papierze jest od nas gorsza o kilka zespołów. Sam prezes w dotychczasowych meczach sparingowych o niczym nie wspominał, gracze co prawda lekko kręcili nosem, ale sami wiedzieli że to dopiero początek. Do Kucova zabraliśmy także kilku nowych graczy.

 

 

Naftetari(ALB)- KF Gramshi Pogradeć (ALB) 6:3

 

Przed meczem do zespołu dołączyło 5 nowych graczy, z czego dwóch naprawdę potrafiło kopać piłkę. Był to Guri oraz Berdufi. Jeden to idealny defensywny pomocnik, drugi zaś to niski i piekielnie szybki skrzydłowy, którego mi brakowało. Zmieniłem taktykę, na 4-2-2-2, z szerokimi skrzydłami. Niestety w meczu znów zagubiła się nasza obrona. Do przerwy wynik 2:3 i piękny gol Sefieriego, z 30 metrów dawał mi nadzieję na kolejne 45 minut gry. W drugiej połowie ponownie uświadczyłem dno mojej linii obronnej, straciliśmy kolejne 3 gole, a nas stać było jedynie na odpowiedź debiutanta Berdufiego, który dobrym dryblingiem zwiódł 2 zawodników rywali. Do domu znów wracaliśmy w gównianych nastrojach. Autobus milkł, jedynie nowi zawodnicy byli w dobrych nastrojach, a sam Guri zagadywał mnie na temat taktyki i tego czego oczekuje w najbliższym sezonie. Byłem strasznie zawiedziony środkowymi obrońcami i moim bramkarzem. Wiedziałem że z taką obroną, w lidze będziemy rozdawać punkty przeciwnikom.

 

Będąc w Pogradeću przyjrzałem się resztce moim nowym zawodnikom. Udało nam się namówić do gry Klodiana Tahiriego, Jertona Myrtaja oraz Flogerta Dashiego, Ci trzej zawodnicy plus Berdufi i Guri mieli stanowić o sile i szerokiej kadrze naszego zespołu. Od razu w oczy rzucił mi się Myrtaj, nowy bramkarz był co prawda ,,grubszej'' postury niż mój dotychczasowy golkiper ale wykazywał niezwykłą umiejętność decyzji i przewidywania. Tahiri niczym mnie tak na prawdę nie zachwycił i sprawiał wrażenie obojętnego, gdzie i jak gra. Natomiast Dashi okazał się być przereklamowanym przez swoich znajomych zawodnikiem, jednakże liczyłem na to że nie pokazał pełni swych możliwości na tych paru treningach. Świetnie natomiast spisywała się dwójka Mehmeti-Devillaz, Ci sprawiali wrażenie ultra-szybkich i nieźle wyszkolonych technicznie zawodników. Szczególnie ten drugi objawiał niezwykły talent. Był też jedynym graczem o ciemnej karnacji w zespole.

 

KF Gramshi Pogradeć(ALB)-FK Otrant Ulcinj(CZG)1:4

 

Na początku sierpnia, zagraliśmy jeszcze kontrolny mecz z Ortrant, gdzie wystawiłem jedenastkę Shiaku i kilka jego preferencji taktycznych. Niestety nawet Shiaku nie pomógł i w tej sytuacji. Wynik 1:4 na własnym terenie przy 50 kibicach nie napawał optymizmem przed startem ligi. Honor uratował nam tym razem Klodian Tahiri, strzałem z najbliższej odległości po niezłej akcji Devillaza. Spadkowicz ligi czarnogórskiej pokazał nam czarno na białym jakie popełnialiśmy błędy w destrukcji, a ja głupi widząc to po raz kolejny nic z tym nie robiłem. Jednak w tym meczu zostawiłem w pełni wolną rękę swojemu znajomemu, i z równym zaciekawieniem obserwowałem co z świeżo pomalowanej ławki trenerskiej.

 

Do rozpoczęcia ligi zostało 16 dni, w ciągu których nie zdecydowaliśmy się na żadne mecze sparingowe. Graliśmy codziennie gierki wewnętrzne, między sobą. Zgrywaliśmy się razem, jeździliśmy na basen, oraz plażę. Zespół miał być jednością. Codziennie spędzaliśmy ze sobą po 8-10 godzin. Trenowaliśmy do upadłego, sam Shiaku po pewnym czasie był zadowolony z tego co niektórzy prezentują na boisku. Na otwarcie ligi, mieliśmy zmierzyć się u siebie z silną Apolonią Fier, która dysponowała równym i przede wszystkim mocnym składem. 5 dni przed meczem obserwowałem ich w spotkaniu z Erzeni, który zremisowali w ładnym stylu 2:2. Kilku ich zawodników prezentowało poziom zbliżony do najwyższej klasy rozgrywkowej. Czułem że mogą rozdawać karty w tym sezonie. Zresztą ich budżet na poziomie 500 tysięcy euro odzwierciedlał ambicje klubowych działaczy. Aby nie wyjść na sucho trzykrotnie zagraliśmy z zespołem juniorskim wygrywając gładko 3:0, 5:1 i 2:0, wykorzystując wszystkich zdrowych zawodników jakich tylko miałem.

 

 

Odnośnik do komentarza

Czas debiutu na zapleczu Kategorii e Superiore, przyszedł bardzo szybko. Byłem bardzo zadowolony z zgrania drużyny, oraz jej sportowego ducha, na treningu prezentowaliśmy się naprawdę dobrze, byliśmy wypoczęci i liczyliśmy na sukces. Do pełnej sprawności wracała nasza gwiazda Faivet, który miał epizod nawet w lidze szwajcarskiej, i liczyłem że w ataku z Mehmetim i Devillazem, zagrożą bramce Apoloni. W obwodzie miałem także małego i sprytnego Mehę, którego postanowiłem wykorzystać jako joker.

 

 

KF Gramshi Pogradeć-Apolonia Fier- [1] kolejka ligowa.

 

Mecz od samego początku wywołał niesamowite podniecenie na trybunach, ilość 170 widzów, bardzo mnie zaskoczyła. W końcu do Pogradecu przyjechała Apolonia, zespół z czuba najbogatszych w kraju. Do 30 minuty, nasi zawodnicy prowadzili grę. Niestety fatalna postawa obrońców doprowadziła do straty dwóch goli jeszcze przed przerwą. Nakazałem zawodnikom w szatni, wzięcie udziału w większej liczbie zawodników pod bramką rywala. To przyniosło pożądany skutek, bo już w 52 minucie na 1:2, strzelił Sandro Devillaz. Niestety po 15 minutach stagnacji, i wyciszenia spowodowała stratę kolejnych 2 bramek na rzecz Harniego. Na odpowiedź zdecydował się jedynie powracający Faivet, który strzałem po ziemi zmniejszył rozmiar porażki. Kolejna przegrana, tym razem bo dobrej grze. Widziałem pewne plusy, zresztą strzelenie 2 bramek Apoloni, było nie lada wyczynem. Zespół spodobał mi się stylem gry, szczególnie w ataku, który mieliśmy bardzo silny.

 

 

Liga grała system co tygodniowym. Także miałem dokładnie 7 dni, na poprawę i wyciągnięcie błędów z pierwszego spotkania. Nie liczyłem na zwycięstwo, liczyłem na zgranie zespołu, i muszę stwierdzić że w ciągu miesiąca udało mi się to uczynić. Shiaku przez ten czas, poszukiwał wzmocnień, dostał cynk z Polski że jeden zawodnik byłby skłonny przyjść z Tur Turek na wypożyczenie. Nigdy nie miałem złego słowa o Polakach, grac potrafili lepiej niż Albańczycy, i szczerze liczyłem na ten transfer, a w najgorszym wypadku jakieś wypożyczenie. Jeszcze w tym miesiącu mieliśmy zmierzyć się z KF Bilishti Sporti, klubem który według lokalnej gazety był w naszym zasięgu.

 

Zgodnie z tradycją zaczerpaliśmy informacji z zaufanego źródła. Trzeba pamiętać ze kadry zespołów zmieniają się tutaj co rok, podobnie jak i ich filozofia, która jednak nie była aż tak rozbudowana. Szkoda było nam jednak wydawać jakiekolwiek dodatkowe pieniądze na scouting w celu rozpracowania rywali. W przeddzień meczu z wojaży wrócił prezes drużyny Refik Ademi, i dowiedziawszy się o dotychczasowych wynikach drużyny chodził przez resztę dnia jakiś zmartwiony. Zapytał mnie czy nie potrzebuje większego wsparcia ze strony sztabu szkoleniowego, bo na środki finansowe niestety nie mam co liczyć. Prezes wykładał pieniądze jedynie na płace , a o jakichkolwiek transferach za gotówkę mogłem pomarzyć. Powiedział także że w pierwszym roku nie celem priorytetowym nie będzie awans do pierwszej ligi, a jedynie dobra gra i pozycja w środku tabeli. Byłem ucieszony z tego faktu, i wracając do domu już w myślach miałem taktykę na jutrzejszy mecz.

 

Zdecydowałem się zagrać taktyką podobną co w pierwszych sparingach, z jednak z tą różnicą iż zaapelowałem do zawodników o częstsze granie do napastników, natomiast sam Devillaz miał wziąć na siebie ciężar gry jako cofnięty napastnik bądź momentami rozgrywający pomocnik.

 

KF Gramshi Pogradeć- KF Bilishti Sporti [2] kolejka ligowa.

 

Do meczu przystąpiliśmy z marszu i z wiarą w swoje umiejętności, i o dziwo od razu się to sprawdziło. Zepchnęliśmy rywala do głębokiej defensywy co róż atakując. Dziwiłem się dlaczego zespół nie grał tak dobrze we wcześniejszych spotkaniach. Strzał za strzałem Devillaza, podanie za podaniem Mehmetiego, brakowało tylko szczęścia. W końcu przed przerwą wspaniałym rajdem popisał się Devillaz i wysunął idealnie piłkę przed bramkę rywala. Futbolówkę butem dotknął Mehmeti i tak prowadzaliśmy do przerwy 1:0. W szatni byłem cały czas mocno skupiony, powiedziałem chłopakom aby dalej tak grali i lekko cofnęli się do tyłu aby nie zapominać o tyłach. W drugiej połowie obok mojej ławki usiadł nasz kochany prezes. Pił wodę źródlaną i obserwował naszych grajków krzycząc do nich. I to przyniosło efekty, po podaniu Seferiego, gola sprzed pola karnego znów strzelił Mehmeti. Pięknie z 20 metrów po ziemi w długi róg bramki pokonał Ramadaniego. Do końca meczu nic się nie zmieniło, mieliśmy multum szans które marnował Faivet, Lehmann i mój drugi drybler Meha. Tak czy owak spotkanie zakończyło się naszym zwycięstwem a ja otrzymałem pierwszy uścisk prezesa. Sierpień zakończył się więc wspaniale.

 

 

Wrzesień chcieliśmy zacząć równie wspaniale co koniec sierpnia. Czekał nas trudny wyjazd do Burelu. W ciągu tygodnia udało załatwić się nam do sztabu szkoleniowego nowego trenera odpowiedzialnego za naszą defensywę. Biedar Kulli miał już 50 lat i w przeszłości występował jako defensor kilku klubów w byłej Jugosławii a ostatnio w Albanii. Miał ogromną wiedzę. Z charakteru jednakże bardzo cichy i chodzący własnymi ścieżkami. To jednak nie przeszkodziło nam w wzajemnej i efektywnej współpracy. Będąc w Burelu w dniu meczu zorganizowaliśmy jeden godzinny trening przed meczem. Dotąd nigdy nie byłem pasjonatem tego typu zmagań przed samym meczem, sądziłem że nasi piłkarze mogą po prostu nabawić się urazu.

 

KS Burelii-KF Gramshi Pogradeć [3] kolejka.

 

O godzinie 15:00 rozpoczęliśmy zmagania z zespołem miejscowych. Jak w poprzednim meczu i w tym zaczęliśmy ostro z marszu. Efekt? 2 gole w przeciągu 15 minut samego Mehmetiego, piłkarz perełka! Przy jego golach czynny udział brał znów Faivet oraz Devillaz, świetnie wyprowadzając go sam na sam z bramkarzem. Pod koniec połowy niestety usnęliśmy i straciliśmy głupio bramkę po rzucie rożnym. W szatni wytłumaczyłem chłopakom aby grali tak jak siedem dni wcześniej. Wpuściłem w międzyczasie dwóch rezerwowych. Niestety Duro nie potrafił wykorzystać dwóch kolejnych szans. Nie wykorzystane sytuacje niestety się mszczą i Dreviti w 57 minucie meczu doprowadza do remisu 2:2. Zrobiłem ostatnią zmianę, wprowadziłem Berdufiego za Mehę, i to był strzał w dziesiątkę. A jakże! Po jego rajdzie hat-tricka w tym spotkaniu ustrzelił Mehmeti, a 5 minut przed końcem, tak posłał futbolówkę że obrońca wybił ją wprost pod nogi Seferiego, który grzmotnął w swoim stylu z ponad 23 metrów. Sam w sobie podarował niezły prezent po kilka dni wcześnie obchodził swoje 15 urodziny. Niesamowity mecz, niesamowity Seferi. Wracając do domu czułem że mogę przenosić góry wespół z moimi młodzianami.

 

Mehmeti po uzyskanym hat-tricku dostał butelkę wytrawnego wina i ponad 100 euro premii od samego prezesa, no przyznam że takiej formy nagrody się nie spodziewałem. Wrzesień zapowiadał się pasjonująco. Ponadto do gry wracała nasza stara elita Gramshi, kapitanowie Orges Kodra (DP ALB 30l) i Sokol Hoxha (ŚO ALB, 30l), obaj po poprzednim dobrym sezonie dostali 2-tygodniowy dłuższy urlop. Na prawdę, szanowałem swojego prezesa, ale nie wiem jak mógł na własne życzenie osłabić zespół swoimi kapitanami pozwalając im na dłuższe wakacje? 4 kolejka zbliżała się nie ubłaganie, a moje dwa filary dopiero dochodziły do siebie w domowej siłowni. Zdecydowałem że po pierwszych 5 kolejkach ułożę już strukturę składu, cały czas następowały jakieś rotacje w składzie, szczególnie jeśli chodziło o bramkarza i obrońców. Tutaj dawałem wolną rękę Kulliemu. Wkrótce czekał nas kolejny wyjazd. W Kameżu czekała na nas tamtejsza KS Kamza.

Odnośnik do komentarza
KS Kamza- KF Gramshi Pogradeć [4] kolejka

 

Podejmowaliśmy Kamzę, zespół podobny kadrowo podobny do naszego. Zresztą wszystko tutaj było takie samo. Postanowiliśmy w tym meczu się bronić i znacząco cofnąć defensywę. I to na początku meczu nawet pomogło. W 35 minucie po niezłym dośrodkowaniu Devillaza głową piłkę do siatki skierował Malotta. Była to pierwsza bramka naszego OŚ. Po zmianie stron zaatkowali gospodarze, bramkę po dobrej, dwójkowej akcji strzelił Ermiti. Do 70 minuty nic lepszego na boisku się nie działo. Dopiero w końcówce w 80 minucie na wyszliśmy ponownie na prowadzenie, tym razem dzięki pięknemu strzałowi Mehiego sprzed pola karnego. Dorian zdobył piękną bramkę podkręconym strzałem. Niestety długo kolorowo nie było i osiem minut później po błędzie Malotty bramkę strzelił Ognojan. Do domu wracaliśmy lekko zasmuceni z braku 3 punktów w meczu, jednakże to spotkanie napawało nas optymizmem.

 

Po meczu dowiedziałem się od prezesa że na początku października rozmawiać będę z dziennikarzami miejscowej gazety na temat swojego nowego miejsca pracy. Po meczu z Kamzą wróciłem do domu w dobrym nastroju co szybko wychwyciła moja żona, gratulując mi ostatnich wyników. Było jej trochę żal to co mówiła jeszcze 2 miesiące temu. Naprawdę wszystko zaczęło się powoli układać, a ja podpatrując nowe rozwiązania treningu starałem się wdrążyć je w życie w swoim zespole.

 

Dalej, dalej! C-ciągnij, ciągnij go tam!- krzyczałem do rusz do swych młodych

Widzę że świetnie się odnalazłeś-usłyszałem wnet głos Prezesa Ademiego.

Mam tylko nadzieję że tym skurczybykom z Adriatyku pokażesz co naprawdę umiemy co?- uśmiechnął się, po czym poklepał mnie po ramieniu i sam przeganiając reką muchy wykrzykiwał podobne komendy do moich.

 

Fakt, Adriatiku beniaminek I Kategorii był najsłabszą drużyną w lidze. Byli dla nas swoistym połowem punktów i co równie ważne- bramek. Po tym meczu chciałem w końcu zakończyć selekcję ponad 30-osobowego składu, dałem praktycznie szanse wszystkim zawodnikom których miałem do dyspozycji.

 

 

KF Gramshi Pogradeć-KF Adriatiku Mamurassi [5] kolejka

 

Tak jak myślałem przed meczem, Adriatiku nie stanowiło dla nas większego wyzwania. Nakazałem swoim grać z grubej rury, a Ci co chwila zagrażali bramce Metinjii. Już w pierwszej połowie mogło paść blisko z pięć bramek. Udało się nam strzelić niestety tylko jedną. Po podaniu Mehy gola głową strzelił Devillaz. W drugiej połowie sam strzelec ponownie wysunął piłkę do Mehmetiego a ten niczym RvN skierował piłkę do siatki. Podobnie wyglądała bramka na 3:0 w zamieszaniu w polu karnym piłki dopadł Guri, jego strzał wybronił bramkarz ale dobitki z pięciu metrów już nie dosięgnął i tak nasz albański Elvis został ponownie bohaterem spotkania.

 

W lokalnej gazecie pojawiło się natomiast podsumowanie 5 rozegranych dotąd kolejek. Sam nie sądziłem że nasza fatalna forma ze sparingów ni jak się będzie miała do tej którą prezentujemy w lidze! Z powodu ciągłych problemów kadrowych (Wyjazdy rodzinne, praca, szkoła nie których graczy) postanowiłem dalej rozglądać się za wzmocnieniami. Potrzebowałem ludzi którzy w pełni oddadzą się w rolę klubu. Na dzień dzisiejszy miałem takich około 60% a potrzebowałem znacznie więcej. 10 punktów, w pięciu spotkaniach napawało na prawdę optymizmem, a jeszcze bardziej ucieszył mnie fakt porażkę Teuty, dzięki czemu byliśmy na 4 miejscu w tabeli.

 

 

5spotka.png

 

 

 

Odnośnik do komentarza

20/9/2010

 

Zaczął się kolejny trudny tydzień, pełen zmagań i oczekiwań. Na rozkładzie mieliśmy wyjazd do Luftetari. Dobrze pamiętamy poprzedni mecz który rozgrywaliśmy w trakcie okresu przygotowawczego. Dostaliśmy solidny łomot, i sporą nauczkę na przyszłość. Mimo ze od tamtego meczu nie wiele czasu minęło, to w naszej drużynie nastąpił pewien progress. System z 3 napastnikami i pomocnikami w tej lidze dawał nam sporo wariantów. Jak w każdy czwartek siedziałem u siebie w domu do późna nocy wespół z Shiaku. Omawialiśmy to i tamto, starając się znaleźć chociażby najmniejszy mankament. Luftetari uznawałem za jeden z najgroźniejszych rywali w lidze. Był to ostatni mecz miesiąca i chcieliśmy chociaż remisem zapewnić sobie byt w czołówce.

 

25/9/2010

 

[5] kolejka

KS Luftetari Gjirokaster - KF Gramshi Pogradeć 5:0

(Bunjaku 3, Kastrati, A. Bratja- sam.)

 

Gramshi: Bratja, Malotta, Dashi, A. Bratja, Xhaka, S. Bejtja, E. Seferi, Ademi, Devillaz, Faivet, Mehmeti

 

Spodziewałem się trudnego pojedynku ale nie aż w takim stopniu. Rywale ponownie sprowadzili nas do parteru, i co rusz niczym bokser zadawali bolesne ciosy. Do domu wracaliśmy lekko podłamani, a ja wespół z Shiaku miałem niesamowitą konwersację w trakcie powrotu do domu. Nie zamierzaliśmy się poddawać mimo że ta porażka mocno pokazała jak wiele nas dzieli od czołówki. Za tydzień przyjeżdżało Tomori, a więc kolejny rywal w naszym zasięgu.

 

1/10/2010

 

Kilka dni później w trakcie treningu na urazy narzekali ponownie Faivet oraz dotąd rzadko wykorzystywany Berdufi. Miałem w obwodzie świetnych skrzydłowych, ale los zechciał ze że formacja bez bocznych pomocników będzie bardziej przydatna w spotkaniu z rywalami którzy po prostu uwielbiali grę w centralnej części boiska. Jak orzekł Shiaku w przyszłym miesiacu miało dołączyć do nas dwóch zawodników z niezwyłym doświadczeniem. Mój przyjaciel, a zarazem asystent pokazał mi zdjęcia dwóch grajków które pewnie udało mu się wyciąć z lokalnych gazet. W pażdzierniku mieli do nas dołączyć Dervishi oraz Theo Herzog, byłem strasznie ciekawy jak zaprezentują się obydwaj pomocnicy.

 

2/10/2010

 

[6] kolejka

KF Gramshi Pogradeć- KS Tomori Berat 0:3

(Rehxa2, Mema)

 

Gramshi: Bratja, Malotta, Dashi, A. Bratja, Xhaka, Berdufi, E. Seferi, Ademi, Devillaz, Meha, Mehmeti

 

Kolejny mecz bez historii, kolejne rażące błędy w defensywie. Nie sądziłem że gra z kontry może nas tak nieprzyjemnie użądlić, zaczynałem powoli nienawidzić września podobnie jak i część moich graczy z powodu już pełnej aktywności po za sportowej. Miałem tutaj na myśli szkołę, która na dobre ,,zabierała'' mi moją utalentowaną młodzież.

 

Mając trochę wolnego czasu, zacząłem myśleć nad całkiem nowym podejściem do gry. W sumie myślałem przez pewien czas o powrocie gry skrzydłami, i też takie warianty ćwiczyliśmy na gierkach kontrolnych. Dzięki interwencji Hoxhy, jednego z naszych wiernych kibiców, udało nam się załatwić sparingi z drużyną złożoną z miejscowych fanatyków naszego klubu. Na prawdę miło było popatrzeć na tych 30 i 40-letnich mężczyzn jak uganiają się za moimi.

 

W przeddzień meczu z Terbuni pokonaliśmy nasz eks-zespół 5:0 co dało nam niesamowity zastrzyk energii.

 

9/10/2010

 

[7] kolejka

 

Terbuni- KF Gramshi Pogradeć 1:3

(Devillaz, Daja sam, Malotta- Rajtja)

 

Gramshi: Bratja, Malotta, Dashi, A. Bratja, Xhaka, Valeri, E. Seferi, Guri, Devillaz, Meha, Mehmeti

 

W tym meczu pokazaliśmy kły i wszystkie swoje mocne strony. Już w 10 minucie świetnie zgranie Mehmetiego wykorzystał Devillaz, mijając bramkarza i strzelając gola na pustą bramkę. Kolejne 10 minut później, następny rajd Szwajcara dośrodkowanie i tak nieśzczęśliwie pilkę wygarnął przeciwnik że wpakował ją do własnej siatki. Trzecią bramkę zdobyliśmy w 83 minucie, wcześniej stwarzając sobie multum okazji do zdobycia gola. Z rzutu rożnego dośrodkował Seferi, a piłkę głową w sam środek wpakował Malotta. Dopiero w 91 minucie, nasze zamieszanie w obronie, i trochę niefrasobliwość Dashiego wykorzystał Rejtja pięknie strzelając z 11 metrów w długi róg bramki. Tym razem po dwóch porażkach nadeszło małe słoneczko, i wracaliśmy do domu we wspaniałych nastrojach, i co ważniejsze z trzema punktami.

Odnośnik do komentarza

13/10/2010

 

-No, no, no Genti. Zaskakujesz mnie co raz bardziej. Nawet będąc na wojażach w Serbii słyszałem o Twoim ostatnim zwycięstwie. Z taką grą w przyszłości nie trudno nam będzie o awans, dobrze wiesz- stwierdził Ademi.

 

-Na prawdę nie sądziłem ze uda nam się zagrać taki mecz na wyjeździe prezesie. Cieszę się że dostałem dodatkowe środki na tych dwóch chłopaków. To profesjonaliści pełną gębą- zapewniałem.

 

Siedząc tak przy jednej ze swoich ulubionych alejek sączyłem dobrą i na prawdę mocną herbatę. Spotkałem się z prezesem aby umówić kwestię najbliższych transferów i wywiadu do miejscowej gazety.

 

-Tylko wiesz, tam głupot nie nagadaj. Pogradeć to jak na Albanię duża metropolia, myślisz że jak jesteśmy w drugiej lidze to nas nie mówią?

-Nie no nie wiem, nie przejmuję się tym. To tylko mały wywiad, przecież nie jestem żadną gwiazdą.

-No, tak trzymać, tak trzymać. Wiesz...cholera, tak rzadko się z Tobą spotykam. Ale wiesz, mam plany wobec tego klubu, a sam dobrze wiesz jak przydałby się nam sponsor prawda?

-Fakt, coś tam na oku masz prezesie?

-Możliwe że uda nam się załatwić kogoś z Pogradeću, może z okręgu...żadnych konkretów. Dobrze wiesz że te parę tysięcy euro świetnie by nam pomogło. A jak z tym facetem od meczów, ma tą kamerę?

-Mnie zapewniał że od początku nowego roku będzie kręcił własnoręcznie każdy mecz, także nie wiem... bukować mu miejsca w autokarze?

-Bukuj, bukuj. Takie kasetki przydadzą się, na pamiątkę. Dobra, ty się tam szykuj na tych z Velipoje, nie narób wstydu!- pomachał palcem, po czym sam udał się do totalizatora sportowego, który znajdował się tuż przy kawiarni.

 

Po tej rozmowie byłem dziwnie spokojny o przyszłość klubu, byłoby świetnie gdybyśmy znaleźli nowe środki na finansowanie klubu. Dotąd Ademi sam dokładał ze własnej kieszeni do klubu wespół z innymi udziałowcami. Refik był jednym z szefów firmy robiącej nagrobki, i to na terenie byłych państw Jugosławii. Nie przetracał jednak wszystkich pieniędzy w futbol, miał inne inwestycje. Po za tym nie za bardzo interesowało mnie co wówczas robił ze swoimi pieniędzmi. Dotąd co miesiąc otrzymywałem 3,000 euro z czego byłem bardzo zadowolony. Sam część tych pieniędzy przeznaczałem na sprzęt dla nie których graczy, bo ten który otrzymaliśmy na początku przygotowań już dawno był zużyty, bądź w połowie pogubiony.

 

16/10/2010.

 

[9] kolejka

 

KF Gramshi Pogradeć- KS Ada Velipoje 1:2

 

(Mehmeti-Teskinis, Roxha)

 

Gramshi: Bratja, Malotta, Dashi, A. Bratja, Xhaka, S. Bejtja, E. Seferi, Valeri, Devillaz, Meha, Mehmeti

 

Niestety, pełen optymizmu i przekonania we własne możliwości po raz kolejny upadłem niczym mokra szklanka w kuchni na posadzkę. Goście zaczęli strasznie chaotycznie, praktycznie bez żadnego zgrania. Taka zwykła kopanina dała im jednak efekt. Po mały bilardzie w naszym polu karnym bramkę strzelił Teskinis. Chwilę później przed przerwą bramkę z rzutu wolnego strzelił Roxha. Niestety nikt z muru nie pomyślał o tym aby nie skakać tylko zostać na miejscu. Wykorzystał to przejezdny który kopnął tak futbolówkę że ta pomknęła po ziemi i zaskoczyła Bratję. Bramkę honorową po kolejnej akcji Devillaza prawą stroną strzelił Mehmeti, który nie miał problemów ze skierowaniem piłki do siatki. Mimo jeszcze paru na prawdę dobrych akcji, przegraliśmy ten mecz na własne życzenie.

 

Po porażce z Adą po raz kolejny udałem się z Shiaku we swoje ulubione miejsce na rynku. Długo dyskutowaliśmy o przebiegu spotkania. Obaj także kochaliśmy futbol i chcieliśmy jak najszybciej zatrzeć złe wspomnienia z ostatniego meczu, tym bardziej że jechaliśmy na mecz Vlorą, kolejnym beniaminkiem naszej ligi. W tamtym spotkaniu nie braliśmy niczego innego pod uwagę jak tylko zwycięstwa. Postanowiłem także że zwiększymy nie co obowiązki Memelliego, Topuza i Kalianiego. Obciążyliśmy ich trenowaniem naszego juniorskiego składu oraz przygotowania fizycznego. Dodaliśmy w ten sposób ćwiczenia w siłowni aby zwiększyć nasze możliwości gry w końcówce spotkań.

 

23/10/2010

 

[10]kolejka

 

KF Gramshi Pogradeć- FC Vlora 1:0

(Mehmeti)

Gramshi: Bratja, Malotta, Dashi, A. Bratja, Xhaka, S. Bejtja, E. Seferi, Guri, Devillaz, A. Sella, Mehmeti

 

Jak ja w tym meczu wiele zawdzięczałem Mehmetiemu i Devillazowi, ta dwójka po prostu nigdy nie zawodzi! Są niesamowici pod każdym względem! W Tym meczu postanowiłem wybróbowac naszego nowego napastnika. Alberto Sella podobnie jak i ja miał włoskie korzenie. Jego wejście powodowało ogromne problemy rywali. Na prawdę byłem zdziwiony że ten mecz skończył się tylko takim wynikiem! Na szczęście, tak jak wspomniałem miałem Mehmetiego, który po pięknym dośrodkowaniu Devillaza, umieścił piłkę w siatce głową, chociaż uczynił to na raty. Po meczu odbyłem indywidualną rozmowę z moimi gwiazdkami.

 

-No! Świetnie chłopaki świetnie, jak tak będziecie grać do końca sezonu no to kto wie- uśmiechnąłem się.

-Ta, tylko wiesz...k***a, mi brakuje większej ilości podań z lewej strony, ja tam zapierdalam, i tylko liczę na piłki od Sandro, no coś nie halo. Sam żeś trener widział jak to wygląda, po paru spotkaniach w końcu się jorgną i po nas.

-No t-tak, ale nie ma wiesz...nie ma co się roztrzęsywać. Zobaczymy jak to pójdzie w przyszłych meczach, na razie świetnie się spisujecie, pogadam z Refikiem o jakiejś premii.

-Nie no okej- pomrukiwali Elvis wespół z Sandro.

- Szykujcie się na podbicie Tirany, może będzie sposobność na wybicie się z tego bagna!- wykrzyczałem w ostatnim momencie wsiadając do swojego nowego Forda Focusa

 

I wszak na 11 kolejkę szykowaliśmy się na wyjazd do Tirany, ileż też czasu mnie tam nie było. Kiedyś mój dom, dziś zwykły przystanek w drodze po trzy punkty, jakże ważne. Wiedziałem że Partizani to jeden z najmocniejszych rywali w lidze. Zajmowali 3 miejsce i wszystko wskazywało na to że dogonią Apolonię Fier właśnie przeciwko mojemu zespołowi. W duchu wciąż liczyłem na mój duet.

 

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Niestety pomyliłem się z kolejkami, no cóż zwykłe przeoczenie.

 

 

89753667944944858050.png

 

 

16 pkt w 10 meczach dawało mi środek stawki, i realne szanse na to że powalczymy o coś więcej niż to co na początku deklarował prezes.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...