Skocz do zawartości

Zajrzeć do wnętrza


wenger

Rekomendowane odpowiedzi

„Gruby Jack” był jednak kibicem Newcastle, ale o tym dowiedziałem się dopiero wtedy, kiedy przyszło mi się zmierzyć z tą drużyną w ramach rozgrywek Coca - Cola Championship. Tak, tak, w kwietniu testowałem nowego FM-a i wybrałem drużynę WBA, która była jednym z faworytów tych rozgrywek. Klub miał ustabilizowane finanse i bardzo kompetentną kadrę, która po kosmetycznych retuszach nie miała sobie równych na drugoligowych boiskach i pewnie sięgnęła po awans. Sezon przeszliśmy jak burza, gromiąc niemalże wszystkich, w tym również drugą w tabeli, drużynę Newcastle. Mecze przeciwko tej ekipie dostarczyły kibicom ogromnych emocji, a mnie samemu dały porcję niezapomnianych wrażeń. „Gruby Jack” wszystko wypaplał swoim ziomalom i gdy tylko pojawiłem się na ich stadionie, kibice zaczęli skandować:

 

- Wypierdalaj! Do jaskini! 2x

 

Ja nie pozostawałem dłużny i odgryzłem się złośliwym:

 

- Do nory skunksy!

 

To trochę zastopowało wodzirejów w najgorętszym kotle, ale po 45 minutach tęgie głowy zdołały ułożyć zgrabną ripostę, której nie powstydziłby się żaden polski, ligowy klub kibica:

 

- Jaskiniowiec to ormowiec! – iście błyskotliwa i niezwykle inteligentna odpowiedź.

 

W rozgrywkach Premiership po kilku meczach zajmowaliśmy miejsce w środku tabeli i na tym moja przygoda z tym klubem się skończyła. Nastały ciepłe, majowe dni, a ja mam wtedy o wiele przyjemniejsze rzeczy do robienia niż granie w FM-a.

 

Kiedyś zadeklarowałem koniec męczarni z najsłabszymi klubami. Zgodnie z tym postanowieniem chciałem objąć klub, który pozwoli mi odnosić sukcesy niemalże od razu. Przede wszystkim liczyły się przyzwoite środki finansowe i dobre zaplecze treningowe. Te fundamenty plus geniusz trenerski :keke: miały mnie zaprowadzić na sam szczyt, czyli do finału Ligi Mistrzów. Miałem czerpać przyjemność z gry i wygrywać, wygrywać w blasku najjaśniejszych jupiterów. Tak miało być i być może będzie, ale najpierw ważniejsza jest misja. Przypomniałem sobie jeszcze jedno postanowienie, czy ktoś pamięta jakie?

 

W tym opowiadaniu nie spodziewajcie się niczego nadzwyczajnego… raczej zwyczajnego. Nie będzie Wiedźmy, Belzebuba, Yeti, ani innych oryginalnych stworzeń. Humoru musicie sobie poszukać w sprawozdaniach meczowych, które będą teraz o wiele łatwiejsze, gdyż w trybie 3D widzimy każdego zawodnika „jak żywego” i możemy komentować jego każde zagranie. Określenia w stylu „filigranowy jak Peszko”, albo „potężny jak Koller” będą na porządku dziennym. A niektóre dziwne zachowania zawodników ( np. strzelec gola zabiera piłkę z bramki przeciwnika i pędzi z nią na środek boiska, aby jak najszybciej rozpocząć grę… ale nie wyhamowuje i zatrzymuje się dopiero przed własną bramką, po czym robi szybki nawrót na środek boiska – majstersztyk w wykonaniu twórców gry!) będą przeze mnie z należytym humorem opisane.

 

W tej przygodzie będzie o wiele więcej samego Fm-a. Ta gra od lat sprawia mi wielką frajdę. Do tej pory szedłem zawsze na żywioł, nie myślałem o silnikach meczowych, skrupulatnych statystykach, nie analizowałem powtarzających się akcji i błędów, które można wykorzystać na swoją korzyść. Odpalałem płytkę, obserwowałem grę pod kątem prawdziwego futbolu, analizowałem słabe i mocne strony przeciwnika, po czym robiłem korekty w taktyce lub decydowałem o zmianach personalnych. Często grali u mnie zawodnicy o słabych atrybutach, którzy na boisku dawali z siebie wszystko i tym zaskarbiali sobie moją sympatię. Bywało, że napastnicy o wysokich umiejętnościach nie wąchali murawy, a zwykli, bardzo przeciętni wyrobnicy (PITU!!!) stawali się ligowymi gwiazdami. Jaki będzie dla mnie ten nowy FM? Czy będą sukcesy? Tego nie wiem, ale zgodnie z tytułem zapraszam gorąco do lektury. Możecie zajrzeć do mego wnętrza i przekonać się jak widzę tę grę. Będę opowiadał ze szczegółami każdy swój ruch, chwalił się dobrymi posunięciami taktycznymi i ganił za spieprzony mecz. Zapraszam! Do takiej kariery muszę mieć klub jedyny w swoim rodzaju i taki będę miał. Bramy stadionu już się otwierają. Do boju!

 

p.s Oryginalne stworzenia jednak będą, a i bez humoru się chyba nie obejdę :D

Odnośnik do komentarza

Nie no, bardzo śmieszne. Jeśli zmienię tytuł na "Pierdnięcie z wnętrza" to dostaniecie orgazmu? :dupa:

 

- Wenger, wybrałeś już sobie klub?

- Nie szefie, niby mam, ale go nie mam. Jest, a jeszcze go nie ma. Trudne to zadanie.

- Aby przyśpieszyć sprawy, wysyłam ci "Szalonego kameleona" na spotkanie.

- Dobra, niech zacznie swe działanie. Niecierpliwię się niesłychanie.

- Niech tak się stanie.

- Wtedy napiszę kolejnego posta na kolanie!

- I zacznie się prawdziwe granie!

- Albo sranie po ścianie!

- Tak, panie!

- Z wnętrza bąków wydobywanie!

 

Kameleon zjawił się na śniadanie i zaczął zmieniać swą ohydną skórę w różnorakie barwy klubowe. Kilka razy musiałem splunąć ze wstrętem, niekiedy byłem zauroczony, ale za nic w świecie nie mogłem sobie przypomnieć o misji i klubie, który mam prowadzić. Dopiero przy obiedzie znudzony kameleon położył się na parapecie, przeciągnął leniwie, ziewnął i ... przestraszony odgłosem kosiarki z ogrodu, przybrał kamuflujące barwy i wskoczył do mizerii ze śmietaną. Aż podskoczyłem z radości! No oczywiście! Od razu zanuciłem pod nosem:

 

TA DRUŻYNA JEST WSPANIAŁA.... :muza:

Odnośnik do komentarza

- Prezesie, ja tego dłużej nie wytrzymam! Ten Wenger jest na każdym meczu, siedzi na trybunach, trzyma na kolanach laptopa i ciągle pokazuje coś kibicom. Z szyderczym uśmiechem macha ręką w moja stronę, z niedowierzaniem kręci głową gdy robię jakieś zmiany, wytyka błędy, pokazuje palcem.

Zwyczajnie dołki pode mną kopie. Ja dłużej tego nie zniosę!

- Grzesiu, przemęczony jesteś, odpocznij. Masz jakieś zwidy, ale to chwilowe, przejdzie. Chcesz, dam ci numer do znajomego psychologa.

- Zwidy? A jak wytłumaczysz obecność Wengera obok twojego domu w ubiegłą niedzielę?

- Eee, on tylko o drogę do kościoła pytał.

- Wszystkich, którzy przechodzą koło twojego domu zapraszasz na pieczoną karkówkę i częstujesz piwem?

- No nie, tylko najbliższych znajomych… :eusa_silenced:

- A ta twoja córka łazi z Wengerem po Rzeszowie, na ulicy 3 maja gruchali jak gołąbki.

- Może poleciała na jego brykę, ja się w gusta córki nie mieszam.

- Tak? Na 15-letniego Megana? Coś jest na rzeczy i ja to wiem. Nie chcę dowiedzieć się ostatni, nie chcę przeczytać w poniedziałkowych „Nowinach”, że jestem zwolniony. Sam rezygnuję. Pracowałem tutaj kilka lat, jestem wypalony. Mam kilka niezłych propozycji, mogę zarabiać 4 razy więcej niż u ciebie.

- Twoja kariera, twój wybór, Grzesiu. Będziemy cię miło wspominać, powodzenia.

 

Zaraz po wyjściu trenera, prezes chwycił za komórkę i wykręcił znajomy numer:

- Wenger, wszystko odbyło się bezboleśnie, sam zrezygnował. Szykuj się, wchodzisz do gry!

 

Jaki jest dla piłkarza najważniejszy dzień w roku?

 

Jedni pewnie powiedzą, że dzień wypłaty, albo mecz decydujący o awansie bądź spadku. Inni może skojarzą, że najważniejszy dzień w roku to duża wygrana w zakładach bukmacherskich albo zwycięstwo w konkursie karaoke. Bardziej stateczni będą ściemniać, że urodziny syna, poród żony, albo pierwsza komunia córki. Rozrywkowi stwierdzą bez mrugnięcia okiem, że najważniejsza, najbardziej pamiętliwa jest zabawa po meczu z dwoma skośnookimi k… dziewczynami, zakrapiana 1,5 l whisky na głowę.

 

Prawda jest zupełnie inna, chociaż trochę kojarzy się z niektórymi odpowiedziami. Najważniejszym dniem dla piłkarza jest oczywiście impreza z okazji zakończenia sezonu. Im bardziej zwariowana, obfitująca w wiele niespodziewanych, śmiesznych, zaskakujących, żenujących wydarzeń, tym bardziej pamięta się ją latami. Niektóre historie obrosły w legendy. Słynne mecze o 12 w nocy na błotnistym boisku bez oświetlenia, porozbijane kaloryfery w klubowej świetlicy, poprzestawiane znaki drogowe, znaczące triumfalny powrót do domu, bójki piłkarzy, trenera z piłkarzami, wielki nocny rajd szlakiem rzeszowskiej gastronomi itd. itd. Oczywiście głównym warunkiem przedniej zabawy jest nieprzychodzenie z osobami towarzyszącymi. Kobieta są owszem, mile widziane, ale… nie swoje. Miesiąc czerwiec jest idealną porą do tego typu wydarzeń. Można rozpalić ognisko w ustronnym miejscu, upiec kiełbasę, kupić transporter wódki, cztery transportery piwa, kilka butelek czegoś do przepicia i już impreza gotowa. Późną nocą zaczynają się śpiewy. Kiedy zmęczone towarzystwo dogorywa, najwytrwalsi męczą jeszcze jedną „biała damę”, kilku żyga w pobliskim potoku, jeden śpi w wysokich łanach pszenicy, wtedy ktoś wyrwie się i jeszcze raz wybełkoce kultową piosenkę:

 

 

"Ta drużyna jest wspaniała, Izolator Boguchwała

Nawet słynna Barcelona, Izolacji nie pokona

Nawet słynny Real Madryt, Izolacji nie da rady

My nie my nie, my nie my nie,

My nigdy nie poddamy się!"

 

 

I koniec, wszyscy śpią…

Odnośnik do komentarza

Niezbyt dokładnie przeczytaliście. Wielkie czyny nadejdą trochę później. Teraz chciałem pograć Izolatorem i sprawić, aby ten klub stał się popularny nie tylko dzięki swojej śmiesznej nazwie.

 

Miałem czerpać przyjemność z gry i wygrywać, wygrywać w blasku najjaśniejszych jupiterów. Tak miało być i być może będzie, ale najpierw ważniejsza jest misja.

 

 

Zadanie było cholernie trudne. Izolator był najlepiej poukładanym organizacyjnie i finansowo klubem na Podkarpaciu. Opaliński był najlepszym trenerem, a jego drużyna miała opinię najlepiej poukładanej taktycznie. I co ja tutaj robiłem? Może byłem najprzystojniejszym trenerem albo najlepszym przy „krótkim stole”? Coś musiałem mieć „naj” , aby podołać zadaniu. Wiem! Najlepiej grałem w FM-a i to chciałem wykorzystać. Niech mnie nawet okrzykną Majewskim Podkarpacia, co mi tam, na każdym treningu będę miał laptopa przy sobie. Tak na wszelki wypadek, aby zerknąć w razie potrzeby.

 

Wpierw czekała mnie konferencja prasowa, a zaraz po niej pierwsze spotkanie z drużyną. Odpaliłem grę i skrupulatnie przygotowałem odpowiedzi na pytania.

- Czy nie za wysoko postawił pan sobie poprzeczkę? Przejście z prowincjonalnego West Bromwich Albion do takiego klubu jak Izolator, to nie lada wyzwanie?

- Stadion robi wrażenie, jestem zauroczony tym miejscem. Cieszę się, że mogę tutaj pracować.

- Opaliński preferował ładną dla oka, ofensywną piłkę. Jak będzie grał Izolator pod pana wodzą?

- Nic nie mam zamiaru zmieniać. Poza sztabem szkoleniowym, który jest do dupy i prezesem, który nie zna się na futbolu.

 

Co to? Kto mi podrzucił taką odpowiedź? Ktoś grzebał w moim laptopie! Za późno na poprawki, przecież włączyłem automatyczne odpowiedzi.

- To dosyć odważna odpowiedź. Nie boi się pan konsekwencji?

- Rucham córkę prezesa, niech spróbuje mnie zwolnić.

 

Na sali konsternacja i ogromne zaskoczenie. Ja paliłem się ze wstydu. Ktoś grzebał w edytorze, spreparował save’a. Opaliński! To ma być jego słodka zemsta.

- Tak??? A my myśleliśmy, że córkę prezesa rucha najlepszy napastnik, Tomek Płonka? Czy oprócz zabawiania się z tą panną, zaangażuje się pan w inne aspekty funkcjonowania klubu?

- Tak, lubię mieć wszystko pod kontrolą. Chcę wiedzieć co piją moi zawodnicy i za czyje pieniądze. Dlaczego środki ze sprzedaży ceramicznego złomu nie zasilają bezpośrednio klubowej kasy, tylko przechodzą przez lepkie ręce. Dowiem się również, kto maluje sprayem na pobliskich blokach „Wenger, my cię tutaj nie chcemy” i kto przeciął opony w moim samochodzie.

- Faktem jest, że kibice niezbyt przychylnie przyjęli pańską nominację. Jak pan chce zaskarbić ich sympatię.

- Nic mnie nie obchodzą kibice. Jestem tutaj tymczasowo i pracuję za psie pieniądze. Nie wiem, czy wystarczy mi na dojazdy. Kibice są po to, aby płacić za bilety i zasilać klubową kasę. Nie mam zamiaru siedzieć tutaj do końca życia i nie dbam o dobre stosunki z nimi. Gdy uzbieram z tej marnej pensji na samolot, to na pewno wrócę do Anglii.

- Dziękujemy za rozmowę. Takiego trenera jeszcze w naszym regionie nie było. John Wayne, rzec by można. Sam przeciw wszystkim. A z zawodnikami będzie się pan potrafił dogadać?

- Byłbym zapomniał! Koniec konferencji, zwijajcie swój majdan pismaki niedouczone. Zaraz mam spotkanie z drużyną!

 

Spotkanie z drużyną trwało bardzo krótko. Wszedłem i powiedziałem:

- Jestem Wenger.

- Arsene? Ten od kanonierów? – ktoś zażartował.

- Nie, Pierre. Ten od ZA-PIERRE-DALANIA!

 

Nastała cisza, bardzo długa cisza. Ktoś grzebał w skarpetce, innego żarła osa, ale nie śmiał ruszyć palcem. Rządy Wengera nastały!

 

 

FM: 10.3.0

Baza: Średnia (10.0.0)

Ligi: Anglia (1-5), Polska (1-5), Francja (1), Niemcy (1), Włochy (1), Hiszpania (1)

Pliki dodatkowe: PLU_0.9 + zmiana finansów w edytorze

Zasady: WHC (piłkarze tylko i wyłącznie znalezieni przez scoutów)

Klub: Izolator Boguchwała

Odnośnik do komentarza

Aaa! To teraz już kumam. Prowadziłeś WBA, a teraz przyszedłeś do IB. Sprryyyciuulaa :]

 

Spotkanie z drużyną trwało bardzo krótko. Wszedłem i powiedziałem:

- Jestem Wenger.

- Arsene? Ten od kanonierów? – ktoś zażartował.

- Nie, Pierre. Ten od ZA-PIERRE-DALANIA!

Łoooobree :rotfl:

Odnośnik do komentarza

Aaa! To teraz już kumam.

Chyba jednak nie :D WBA nie ma z tym nic wspólnego, ponieważ zaczynam zupełnie nową grę. Pogram w Boguchwale, zdobędę z nimi Ligę Mistrzów :keke: i wtedy dopiero przeniosę się do Anglii, aby walczyć z najlepszymi.

 

 

Boguchwała leży 8 km od Rzeszowa. Od wielu lat głównym, i jedynym zarazem, sponsorem klubu jest firma „Zapel” – największy w Polsce zakład produkujący izolatory porcelanowe. Klub, przez długie lata, bazował przede wszystkim na wypożyczonych graczach ze Stali i Resovii, ale ostatnimi czasami ta równowaga została mocno zachwiana. Po przyjściu do klubu Grzegorza Opalińskiego w drużynie pojawia się coraz więcej wychowanków, a ze Stali bierze się wyłącznie młodych piłkarzy na transfer definitywny. Resovia poszła w zapomnienie, tam szkolenie młodzieży stoi na miernym poziomie.

 

Stadion i budynek klubowy.

 

Finanse:

Zgrzeszyłem. I to bardzo. Po raz pierwszy zajrzałem do edytora. Chciałem urealnić grę i zmieniłem finanse klubowe. Nie mogłem pozwolić, aby Izolator wystartował z 200 tys. euro długu. Przecież to nierealne. Wyrównałem siły i teraz mam 139 euro na plusie.

 

Stan konta: 139 euro

Budżet płacowy: 2,534 tys. euro – wykorzystano 2,838 tys. euro

Budżet transferowy: 0 euro – wykorzystano 0 euro (25% transferów)

Sponsor: 4-letnia umowa – 14,48 tys. euro

 

Cele: Wszystko zależy od tego, jak finanse klubowe będą ewoluować w trakcie sezonu. Stadion pomieści 1500 widzów, mam nadzieję, że kibice przeproszą się z trenerem i zaczną chodzić na mecze. Aby sportowo piąć się w górę, finanse klubu również muszą rosnąć. Na razie żadnych konkretnych ruchów nie przewiduję.

 

Sztab szkoleniowy:

W FM'ie jest tak, że asystent składa raport o zespole i charakteryzuje najlepszego gracza. Wskazuje słabe strony zespołu, ocenia najlepszych zawodników na danej formacji i przedstawia najbardziej utalentowanych juniorów. A jak jest w realnym futbolu? Tego nie wiem, ale mam znajomego, który mi pomoże.

- Citko, ty prowadziłeś jakąś okręgówkę. Powiedz mi, jak to jest z tymi współpracownikami. Ja mam się z nimi spotkać, czy oni przyjdą do mnie? Jak mam ich traktować?

- Są dwa rodzaje asystentów. Do pierwszej grupy zalicza się bardzo młodych trenerów, którzy chcą się od ciebie uczyć, wyrobić papiery, kserować sobie twoje konspekty, a przyszłości wypierdolić cię z tego, albo innego klubu. Drugi rodzaj jest o wiele bardziej groźniejszy. Do nich zalicza się sfrustrowanych, starszych trenerów, których nikt nigdzie nie chciał zatrudnić. Tacy będą próbować leczyć swoje kompleksy twoim kosztem. Będą udawać mądrzejszych od ciebie, wkurwieni, że to nie im zaproponowano posadę pierwszego trenera. Przy każdej okazji przyłożą ci szpilę, a gdy grunt będzie ci się palił pod nogami, podniecą ogień i pobiegną do prezesa żebrać o wolne stanowisko.

- To co robić?

- Najlepiej jak masz jakiegoś zaufanego kolegę, który zgodzi się być asystentem.

- Może ty?

- Na dojazdy więcej stracę, niż wynosić będzie moja pensja. Jak się przeniesiesz do Anglii to zadzwoń.

 

Cele: Współpracowników miałem bardzo słabych. Od razu dałem ogłoszenie, ponieważ tylko na początku gry można upolować jakiegoś dobrego fachowca. Potem zostają już tylko ochłapy.

Odnośnik do komentarza

Ciekawe jak zaprezentuje się Płonka, przez wielu ogłoszony najlepszym piłkarzem Izolatora :o

Researcher ładnie go urobił. Muszę tylko ułożyć pod niego odpowiednią taktykę.

 

 

Przyszła kolej na przegląd kadry. W FM’ie to prosta rzecz. Patrzysz na atrybuty swoich zawodników i próbujesz dobrać do nich odpowiednią taktykę. Wysyłasz scoutów w teren i czekasz, aż znajdą ci zawodników, którzy mogliby wzmocnić słabe punkty zespołu, ewentualnie uzupełnić kadrę. Ale jak się u licha rozeznać w umiejętnościach zawodników, widząc ich żywych po raz pierwszy na oficjalnym treningu? Sam nie dam rady, pomoże mi jedynie telefon do znajomego:

 

- Chłopie, ratuj! Mam ocenić kadrę, ale zupełnie nie mam rozeznania. Przecież w rzeczywistym futbolu nie mogę po pierwszym treningu ocenić kto jest dobry, a kto się nie nadaje?

- Spoko. Teraz jest ta scena, w której przychodzi asystent i mówi, że jutro gracie wewnętrzny sparing i będziesz mógł przyglądnąć się wszystkim piłkarzom.

 

Zanim to nastąpiło, przyszedł do mnie drugi trener i powiedział:

 

- Przyjechał jakiś młody zawodnik. Chce u nas grać.

- Świetnie, niech przyjdzie na jutrzejszy mecz, to sobie go obejrzę.

- On nie przyjechał sam, tylko z menadżerem. Mówi, że od razu chce rozmawiać o warunkach kontraktu.

- A gdzie on grał?

- W A klasie, strzelił 5 bramek. W dziesięciu meczach grał w podstawowym składzie.

- Co to się porobiło w tym naszym futbolu. Niedługo chłopcy do podawania piłek będą przychodzić z menadżerami. To musi być „ktoś”! Powiedz mu… albo nie. Poproś go łaskawie, aby przyszedł na jutrzejszy mecz. Potem będą ewentualne rozmowy.

 

Po chwili…

 

- Menadżer mówi, że jego podopieczny nie ma wykupionego ubezpieczenia i nie będą ryzykować. Sześć klubów, w tym jeden z ekstraklasy, się o niego bije i jeśli nie jesteś zainteresowany to jesteś frajer.

- Ile chce?

- 2 tysiące na rękę i 5 tysięcy za wypożyczenie za rundę.

- Powiedz mu, żeby jednak spróbował w ekstraklasie, tam jego menadżer ma prawdopodobnie większą siłę przebicia. Łatwe pieniądze dostanie, załapie się do kadry jako 29 zawodnik i nic nie będzie musiał robić. A u nas musiałby grzać ławę jedynie za marne grosze.

 

Po krótkiej chwili…

 

- Menadżer zmiękł. Mówi, że dwa tysiące za wypożyczenie, a zawodnikowi wystarczy dwie stówy.

- Młodzieżowiec?

- No.

- Powiedz, że jak dopłaci, to go wypromujemy. Inaczej poszedł won!

 

Po dłuższej chwili…

 

- Menadżer pyta, czy za dojazdy będą zwroty i czy będzie dożywianie?

- Won!!! Powiedz mu, żeby najpierw w A klasie do pierwszego składu się załapał. I niech chłopakowi w głowie nie mąci, że ma potencjał jak Irek Jeleń.

- Nie, on jest obrońcą, podobno ma potencjał jak Marcin Żewłakow.

 

Nazajutrz rozegraliśmy wewnętrzną grę. W przerwie meczu musiałem wykonać kolejny telefon (rachunek za komórkę będzie wyższy niż moja marna pensja):

 

- Citko! Skąd mam wiedzieć, który się nadaje? W pierwszym meczu oni mają kłopoty z bieganiem, a co dopiero z grą w piłkę. Jeden stoi jakby miał kołek w dupie, ostatni raz z koordynacją miał do czynienia chyba w przedszkolu przy wysokim pisuarze, kiedy musiał się mocno nagimnastykować, aby siurnąć we właściwe miejsce. Drugi znowu ma nadmiar koordynacji, powyginany we wszystkie strony i kręci się w kółko, jakby prosto z programu „Mam talent” wrócił.

- Czekaj, czekaj… Ten pierwszy to chyba boczna chorągiewka. A ten drugi to nie przypadkiem pistolet do zraszania trawy?

- Ach… racja, mogłem się pomylić.

- Wenger, skup się na meczu i wyciągaj wnioski. Musisz nam przecież przedstawić swoją kadrę.

- Pójdę na łatwiznę. Wkleję screeny i okraszę je odpowiednim komentarzem. Nikt się nie połapie.

Odnośnik do komentarza

Pierwsze, wewnętrzne szlify.

 

Izolator Boguchwała - Izolator Boguchwała U-21 5:3 (2:1)

5’ – Cupryś 1:0

8’ – Porada 2:0

24’ – Ostrowski 2:1

52’ – Pawlak 3:1

70’ – Stępień 3:2

77’ – Bereś 4:2

79’ – Bereś 5:2

87’ – Krupa 5:3

 

Widzów: 0

Notes: Potrzebuję czasu, aby to wszystko ogarnąć. Na razie nic godnego uwagi, typowa dla początku gry bieganina i kopanina bez ładu i składu.

 

Dwa pomeczowe pytania od dziennikarzy:

- Kibice zbojkotowali ten mecz, chyba powinni żałować?

- Ten mecz należy pokazywać wszystkim malkontentom, którzy nie wierzą w to, że Izolator będzie grał w tym sezonie pięknie i widowiskowo. A kibice przyjdą wcześniej, czy później, bo niby co mają robić w tym małym miasteczku w niedzielę? Wszystkie msze nie obskoczą…

- Tomasz Płonka, kreowany na gwiazdę zespołu, nie zdobył dzisiaj gola. Nie martwi to pana?

- Płonka na razie ma kłopoty z przyjęciem piłki, drewniane nogi nie można sobie przecież wymienić z dnia na dzień. Partnerzy powinni mu zagrywać piłki tylko na głowę.

 

Nazajutrz…

 

Ach, jestem wrażliwy na pogodę! Wstaję wcześnie, widzę słońce rozgrzewające chłodny poranek i udaję się na trening. Poranna rosa maluje na zielonej murawie srebrne, błyszczące refleksy. Powietrze rześkie i czyste jak kryształ. Aż się chce trenować! Kto tego nie doznał, zrozumieć nie potrafi… Na stadionie byłem kilka minut po ósmej, do treningu zostało prawie dwie godziny. Usiadłem na trybunie i z laptopem na kolanach zacząłem tradycyjny przegląd kadry. Jakiś zawieruszony kibic przysiadł się nieopodal. Puścił bąka do wewnątrz i łapczywie wysączył do dna puszkowe piwo, gasząc zapewne nieznośnego, porannego kaca.

 

KADRA:

 

Bramkarze:

 

Andrzej Paszek – Musiałem przeprowadzić z nim męską rozmowę. Interesował się nim Górnik Łęczna, co było dla mnie dość niezrozumiałe.

- Jędrek, słyszałem, że działacze Łęcznej robią ci głowę. Nie wiem, co w tobie widzą, może podobają im się twoje żółte najki, które po 20 latach siedzenia na ławce rezerwowych wyglądają jak nowe? Głośno marudzisz coś o swojej przyszłości, a przecież dobrze wiesz, że twoje miejsce jest przy szlifierce na Zapelu.

- Wiem, trenerze. Ale mam kumpla, co gra w FM’a i tam był komunikat, że interesuje się mną Unia Swarzędz, więc poprosił mnie, abym strzelił focha. W moim wieku ruszać się z Boguchwały nie mam zamiaru.

- Unia Swarzędz? Może on ma inną wersję gry….

 

Kamil Kwasek – młody i zdolny, mam ochotę wystawić go w pierwszej jedenastce.

Witold Kwaśny - doświadczony golkiper, czas pokaże, który z nich będzie robił mniej błędów.

 

O opinię poprosiłem kibica, który zapewne miał lepszą orientację ode mnie (szczególnie po dwóch Tatrach Mocnych wychlanych na głównej trybunie):

- Czy pasza jest kwaśna, czy kwaskowa?

- Pasza jest zepsuta i przeterminowana. A Kwasek jest Kwaśny. Obaj będą się żarli, aż trener znajdzie lepszych na ich miejsce.

 

Ocena: Nad zmianami pomyślimy jak będziemy grali w wyższej lidze.

 

Obrona prawa:

 

Marcin Kopiec – jedyny zawodnik nadający się do gry. Jest jeszcze Krzysiek Domin, tylko nie wiem dlaczego ten lewoskrzydłowy ma przypisaną inną, skrajną pozycję jako podstawową?

Adrian Burak – jest. W rzeczywistości został wypożyczony do Crasnovii Krasne. U mnie pełnego realizmu nie będzie, ponieważ w ligowych bojach każda para nóg się przyda.

 

Obrona lewa:

 

Krzysztof Szpond – bez konkurencji. Prezentowany poniżej potencjalny konkurent Marcin Mowlik jest zdecydowanie za młody. Może zadzwonię do Ryśka Kuźmy, aby podrzucił mi Gancarczyka?

 

Obrona środek:

 

Grzegorz Woźniak– porównywalny do młodego Jerzego Gorgonia, z racji tego, że obaj noszą rozmiar obuwia 47. Często potrafi się zdrzemnąć i dopiero bramka dla przeciwników pobudza go do gry.

Mirosław Iwanowskii – zaniżone atrybuty. Ciekawe, kto go nie lubi w tym polskim Update? Z racji tego, że jest kapitanem, pewnie zagra u boku Dawida B.

Dawid Bobowski – najjaśniejsze światełko tej formacji. Potencjał jest, ale trudno go będzie wyszkolić na bardzo dobrego obrońcę, skoro o porządnych fachowcach mogę tylko pomarzyć.

Marcin Mowlik – ten od menadżera. To nie ma być drugi Marcin Żewłakow, tylko Per Mertesacker ziemi rzeszowskiej. Melodia przyszłości.

 

Ocena: Do Bobowskiego potrzebny jest drugi, solidny, wszechstronny partner. Wszystko w rękach poszukiwaczy pereł.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...