Skocz do zawartości

Magazyn Polska Ekstraklasa


Escort

Rekomendowane odpowiedzi

Krystian Grzelak, Legia Warszawa:

Pokazaliśmy Polonii, kto rządzi w Warszawie i komu należy się mistrzostwo Polski. Zmiażdżyliśmy lokalnych rywali w każdym elemencie gry. Kowalczyk udowodnił po raz kolejny, że jest najlepszym napastnikiem w Polsce, mimo swojego młodego wieku. Bardzo liczyliśmy w tej kolejce na Wisłę Kraków i Koronę Kielce, lecz niestety oba zespoły uległy silniejszym rywalom. Cóż, przed nami spotkanie ze Śląskiem Wrocław - jeśli wygramy, wciąż będziemy liczyć się w walce o tytuł. Ewentualna porażka sprawi, że będziemy musieli zadowolić się europejskimi pucharami.

Odnośnik do komentarza

Damian Organek, Ruch Chorzów

Coś mamy pecha do tej Arki. 3 mecz z nimi w ostatnim czasie i żadnej wygranej. Jednak dla mnie ważniejsze jest to, że podnieśliśmy się po ostatnim meczu. Nie zmieniłem ustawienia obrony, pomimo wcześniej fatalnej postawy i to zaprocentowało, dziś zagrali na swoim dobrym poziomie. Czasem trzeba sobie zaufać. Dałem tylko szansę rezerwowemu bramkarzowi, Amanuelowi, który cały sezon solidnie pracuje i zasłużył na chociaż jeden występ w lidze. Szwed puścił jednego gola, ale jego występ również oceniam jako dobry. Przypomniał o sobie młody Wójtowicz, gdy umiejętnie wykorzysta się jego szybkość to można liczyć, że coś ustrzeli, tak jak dzisiaj.

Następny mecz z Wisłą, która również jak my odpadła już praktycznie z walki o puchary. Dla nich jest to spore rozczarowanie, a ja mogę powiedzieć, że zaskoczenie z naszej strony, że tak długo liczyliśmy się w walce o najwyższe cele. Zresztą cały czas je mamy, tak jak mówiłem walczymy o top5 i wygrana u siebie z Wisłą będzie konieczna, by to osiągnąć.

Odnośnik do komentarza

Łukasz Głos, Wisła Kraków

Czego zabrakło do utrzymania remisu? Przede wszystkim koncentracji, zawodnicy już w głowach cieszyli się ze zdobycia jednego punktu z liderem rozgrywek, ale Śląsk pokazał że klasowy zespół gra do ostatniego gwizdka. Pozostaje mi jedynie pogratulować trenerowi Polo trzech punktów i życzyć wygranej w końcowej klasyfikacji gdyż jest to drużyna, która pokazała że w pełni na to zasługuje. Dla nas można powiedzieć sezon się już skończył, ale rzecz jasna w następnych meczach będziemy próbowali dać z siebie wszystko i walczyć o jak najwyższe miejsce w tabeli.

Odnośnik do komentarza

Paweł Laskosz - Cracovia Kraków

 

Szkoda że w końcówce sezonu opadamy z sił i praktycznie kończymy walkę o pozycję gwarantującą udział w europejskich pucharach. Brakuje nam świeżości i "powera", który to pozwalał nam zwyciężać z najlepszymi. Z Odrą nie zagraliśmy źle, mieliśmy przewagę, ale to rywal zdobył gola i zgarnął 3 punkty. Jeśli marzymy jeszcze o miejscu gwarantującym europejskie puchary, musimy coś z naszą grą zrobić...

Odnośnik do komentarza

Dobrogniew Raścisławski (Odra Wodzisław):

Dzisiejsze zwycięstwo z Cracovią definitywnie zamknęło usta wszystkim tym, którzy twierdzili, że nadal zagraża nam degradacja. Zawodnicy bardzo ambitnie podeszli do tego spotkania. Moja misja w Wodzisławiu została wykonana. Wierzyłem, że tę drużynę stać na więcej, ale jak pokazały mecze popełniliśmy wspólnie zbyt wiele błędów żeby móc powalczyć o coś więcej niż środek tabeli. Szkoda, bo w tych chłopakach naprawdę drzemią spore pokłady umiejętności. Ja nie potrafiłem do końca ich wykorzystać, może mój następca, którego zasugerowałem prezesowi poukłada lepiej drużynę i osiągnie z nią więcej.

Odnośnik do komentarza

Daniel Kowalczyk, Zagłębie Lubin

 

Krótko z mojej strony, bo nie ma o czym się rozgadywać. W dniu dzisiejszym dotknęliśmy dna. Niżej w tej lidze upaść się nie da. Przegraliśmy mecz z ostatnią drużyną w tabeli. Nie ukrywam, że po sezonie należy się spodziewać totalnej rewolucji kadrowej. Oby chłopcy się odrodzili i za tydzień w Lubinie ograli słabiutki Piast. Jeżeli tego nie zrobią, to nie wiem czy dotrwam na obecnym stanowisku do końca sezonu.

Odnośnik do komentarza

Michal Karpinski, Polonia Bytom:

 

Kolejny mecz na remis. Jestem zadowolony, bo w Belchatowie nie przegralismy, czyli plan zostal zrealizowany. Ponownie bardzo dobrze spisala sie linia defensywna, ktora nie zostanie zmieniona na mecz z Arka Gdynia. Nikt mnie nie zawiodl, brawa dla calej druzyny. Do konca czeka nas trudna walka o utrzymanie, choc po meczu z GKS awansowalismy na 13 miejsce. Jednak bedace za nami zespoly z Gliwic i Warszawy maja tyle samo punktow, a jest jeszcze Jagiellonia, tracaca do nas 7 punktow. Cel na najblizsze spotkanie z Arka jest prosty - trzy punkty i przyblizenie sie do pozostania w Ekstraklasie. Do podstawowego skladu wraca pauzujacy ostatnio z powodu kontuzji Artur Pater, poza tym do kadry meczowej zostal wlaczony Didi, ktoremu mam zamiar dac szanse pokazania sie. Sadze, ze mamy spore szanse na utrzymanie, poniewaz nasza gra wyglada niezle. Trzeba liczyc na Zaglebie Lubin, aby nie przegralo, a najlepiej pokonalo Piast. To bedzie trudne do wykonania, bo Lubinianie ostatnio graja slabo, a Gliwiczanie sa w gazie.

Odnośnik do komentarza

Piotr Gil, Korona Kielce:

Ciężko mi cokolwiek powiedzieć, bo graliśmy dobrze, a wyszło jak zawsze. To nie jest dobra sytuacja dla nas, powinniśmy to spotkanie zdecydowanie wygrać, a nawet ta honorowa porażka nie oddaje przebiegu gry. Teraz musimy się już tylko skupić na zgrywaniu zespołu i dalszej przebudowie składu.

Odnośnik do komentarza
Czy ktoś może zatrzymać Śląsk? Wrocławianie przywożą trzy punkty z Krakowa! Gazeta Wrocławska, 18/2010 (Michał Waszkiewicz)

 

 

 

Jeżeli ktokolwiek jeszcze wątpił, w co mierzą piłkarze i trener Śląska Wrocław, mecz z Wisłą w Krakowie ostatecznie te wątpliwości rozwiał. Wrocławianie rozegrali znakomite spotkanie, udowadniając, że gra się do samego końca i po golu w doliczonym czasie gry zapewnili sobie trzy punkty. Jeśli dodamy do tego porażkę Cracovii, sytuacja w ligowej tabeli coraz bardziej się klaruje. W walce o mistrzostwo kraju pozostały już tylko trzy drużyny: liderujący Śląsk, wicelider z Poznania oraz warszawska Legia, z którą Śląsk zagra w następnej kolejce! Oto zaś co po meczu powiedzieli piłkarze i trener Śląska.

 

 

 

Marco Polo:

 

Mecz z Wisłą miał być dla nas jednym z ostatnich poważnych sprawdzianów przed zakończeniem sezonu. Wydaje mi się, że zdaliśmy ten test na piątkę, wygrywając na obiekcie, gdzie doprawdy niewiele drużyn potrafiło w tym sezonie zdobywać punkty. Szczerze przyznam, że Wisła mnie rozczarowała. Spodziewałem się znacznie więcej po drużynie aspirującej do tytułu Mistrza Polski, a tymczasem oglądaliśmy ekipę niezdolną do przeprowadzania skutecznych akcji ofensywnych. My zaś graliśmy swoje i jeśli podobnie zagramy za kilka dni w starciu z Legią, to powinniśmy również zwyciężyć.

 

 

 

Adam Kiła:

 

To prawda, strzeliłem gola, ale to zwycięstwo to wspaniały sukces wszystkich piłkarzy oraz trenera, który nas doskonale przygotował do tego meczu, jak i do całego sezonu. Śląsk pokazuje, że stać go na wielkie rzeczy i choć w prasie pojawiają się komunikaty, że chciałbym zmienić otoczenie, muszę to teraz zdementować. Wierzę, że w Śląsku można jeszcze osiągać sukcesy, zwłaszcza pod wodzą tego szkoleniowca. Teraz musimy zrobić wszystko, aby również Legii, tak jak Wiśle w tej kolejce, wybić z głowy marzenia o mistrzostwie kraju!

 

 

 

Tomasz Pałys:

 

Dziwny był to mecz. Niby Wisła była faworytem tego spotkania, grając na prawie swoim obiekcie, a tymczasem piłkarze Białej Gwiazdy ani razu nie zmusili mnie do interwencji. Po prawie to nawet ani razu nie zabiło mocniej moje serducho w bramce. Czasem zdarza się, że strzały są niecelne, ale minimalnie albo piłka trafia w poprzeczkę, czy słupki. Wiślacy zaś w tym spotkaniu strzelali gdzieś po balkonach stadionu, nie generując niemal żadnego zagrożenia pod naszą bramką. Mam nadzieję, że z Legią będzie podobnie.

 

 

 

Bogdan Mazurek:

 

Spodziewałem się trudniejszego meczu. Przede wszystkim więcej oporu ze strony gospodarzy. Nam trochę brakowało skuteczności, ale w końcowym rozrachunku to my wychodzimy zwycięsko z tego pojedynku. Nikt chyba nie ma wątpliwości, że wygrała drużyna lepsza. I nikt też chyba nie ma wątpliwości, jaki jest nasz cel w tym sezonie. Z walki o mistrzostwo odpadła już Cracovia i Ruch, a mam nadzieję, że za tydzień odpadnie również Legia. Wówczas wystarczy nam spokojnie i konsekwentnie dograć sezon do końca i nie dać sobie odebrać tytułu!

 

Odnośnik do komentarza

Maciej Markowski, Piast Gliwice

 

Wygraliśmy kolejny mecz, znów dzięki bramce w końcówce spotkania. Zawsze walczymy do końca i są tego efekty. W ostatnim meczu przeważaliśmy, co bardzo mnie cieszy. Dzięki zwycięstwu wydostaliśmy się ze strefy spadkowej, ale czeka nas teraz mecz w Lubinie, który na pewno nie będzie łatwy. Mam jednak nadzieję, że uda nam się zdobyć tam chociaż jeden punkt. Jesteśmy już blisko utrzymania się w ekstraklasie i każdy punkt przybliża nas do tego. W Lubienie prawdopodobnie od początku zagra Babangida, który w ostatnim spotkaniu pokazał się z bardzo dobrej strony i został wybrany zawodnikiem meczu.

Odnośnik do komentarza

Dawid Białek, GKS Bełchatów:

 

Panie, co ja mam powiedzieć po takim meczu? W drugiej połowie większość kibiców patrzyła jak rośnie trawa, a nie jak ci nieudacznicy grają. Emocje na poziomie zerowym, nie ma się co dziwić że przyciągamy tak mało kibiców. Mam nadzieję, że z Koroną wygramy, przydałoby się zwycięstwo na poprawę nastroju w drużynie. Jednak nie mam zamiaru ryzykować - grał będzie drugi skład, nie chce żeby ktoś ważny wypadł na spotkanie w Pucharze Polski. Z reszta, sami wiecie, że tym spotkaniem żyję już od paru tygodni, plan na cały dwumecz jest już przygotowany, teraz czas trochę potrenować jego wykonanie z chłopakami. Nie będę już was zanudzał, z resztą ta konferencja już i tak jest bardziej interesująca od naszego meczu. Mimo wszystko widziałem w tym meczu jeden pozytyw, nazywa się Jakub Górski i gra na prawej obronie. Z tej mąki będzie chleb.

Odnośnik do komentarza

Dziś w rozmowie z naszą gazetą(Piłka i Sport) Pan Płaskownikowski, trener, obecnie bez klubu. Zaskoczyły Pana wyniki ostatniej kolejki ekstraklasy?

 

Większość do przewidzenia. Zawiodła trochę Cracovia, no i frajerskie porażki Wisły i Lechii, które dobre wyniki miały jeszcze w 90 minutach meczów, a dały sobie odebrać remisy.

 

Kogo prócz Jagielloni typuję Pan do spadku?

 

Wszystko wskazuję, że Polonia Warszawa, choć Piast i Polonia Bytom mimo zdobyczy punktowych wciąż słabo się prezentują. Szczerze uważam, że jeśli nic się nie poprawi w grze Warszawian to ich typuję do opuszczenia szeregów elity.

 

A Pan wciąż bez pracy pozostaje i nie słychać żadnych plotek odnośnie nowego pracodawcy. Zmieni się to w najbliższym czasie?

 

Mój agent już pracuję nad oferta dla mnie na najbliższy sezon. To będzie prawdziwa bomba! Klub z wielkimi aspiracjami, bogaty sponsor i wspaniali kibice.

 

Rozumiem, że po ostatnim zdementowaniu przez władzę klubu z Wodzisławia nie będzie to Odra.

No niestety. Pan prezes okazał się człowiekiem, który woli zaufać poleceniu poprzedniego trenera i zatrudnić tam swojego człowieka. Choć tak naprawdę sądzę, że Pan Raścisławski będzie sterował klubem z Amsterdamu, zaś na ławce będzie siedział tylko podstawiony człowiek.

 

To dość mocne słowa w ustach tak słabo znanego trenera.

 

Po prostu mówię, to co myślę, nie ma w tym nic złego.

 

Dziękuję za rozmowę.

 

Dziękuję.

Odnośnik do komentarza

Trener Markowski jest w potrzasku. W najbliższej kolejce zmierzy się z Zagłębiem Lubin. To jeden z czterych meczów, który decyduje o przyszłości klubu i samego szkoleniowca. Postanowiliśmy spotkać się i chwilę porozmawiać o drużynie i zamiarach na przyszłe miesiące.

 

Jak nastroje w drużynie? Wyraźnie zawodnicy nas unikają, jakby coś się działo poważniejszego w szatni.

MM: Nastroje po ostatnich meczach są dobre. Wcześniej w zespole atmosfera była trochę gorsza, bo większość spotkań przegrywaliśmy, ale po zwycięstwach to się zmieniło. Co do unikania mediów przez zawodników to nie wiem w czym leży problem, ale to indywidualna sprawa piłkarzy. Myślę, że po prostu chcą po prostu jak najlepiej przygotować się do kolejnych meczów, które są dla nas bardzo ważne i nie marnują czasu na wywiady. Muszą przystąpić w pełni skoncentrowani do następnych spotkań i pewnie to jest powodem słabego kontaktu z mediami.

Wkrótce, bo już w 28. kolejce spotkanie kluczowe, bo z Polonią Warszawa – wygrana może dać znaczną przewagę nad Czarnymi Koszulami, będą jakieś specjalne przygotowania do tego meczu?

MM: Mecz z Polonią Warszawa rzeczywiście będzie dla nas kluczowy i mam nadzieję, że go wygramy. Do spotkania będzie przygotowywać się raczej tak jak zawsze, bo nie widzę sensu, by coś zmieniać. Mój asystent obejrzy nadchodzący mecz Polonii, ja w telewizji i kilka poprzednich, a potem ustawię zespół. W składzie na pewno nie będzie rewolucyjnych zmian, ale jakieś zaskoczenie może być.

Jesteśmy ciekawi losów Georgieva, Łągiewki oraz Kaciczaka. Ci gracze nie należą do tanich, a klub aktualnie boryka się z problemami finansowymi.

MM: Chciałbym, ab Georgiev i Łągiewka zostali na kolejny sezon w klubie, ale wiem, że w klubie brakuje pieniędzy i cieżko będzie nam ich sprowadzić. Możne znowu uda się nam ich wypożyczyć, ale na pewno będę próbował ich kupić. Może zarząd udostępni pieniądze ze sprzedaży Tarachulskiego, bo odszedł za 500 tys. euro. Jeżeli nie to konieczna będzie sprzedaż któregoś z piłkarzy. Co do Kaciczaka to raczej nie zostanie sprowadzony do nas na kolejny sezon. Wypożyczyliśmy go tylko ze względu na kontuzję Mangana, który doszedł już do zdrowia. Poza tym jest jeszcze Volkov, który został kupiony w zimowym okienku. Na pewno będę potrzebował nowego środkowego obrońcy, ale nie będzie nim Kaciczak, bo mnie do siebie nie przekonał.

Cena Pawlaka na rynku wyraźnie spadła, mówi się, że sam zawodnik chętnie zmieni barwy klubowe po sezonie. Jak się do plotek odniesie szkoleniowiec?

MM: Wartość Pawlaka niestety spadła, co mnie bardzo martwi, bo on chce przejść do innego klubu. Powiedział jednak, że zostanie w klubie jeżeli żaden zespół nie złoży oferty korzystnej dla nas finansowo. Chcę dla niego jak najlepiej, więc dobrze byłoby, gdyby mógł się rozwijać w lepszym klubie, bo w naszym jego talent może się zmarnować. Niestety nie ma u nas takich warunków, by w pełni wykorzystał swój niewątpliwie duży talent. Mam nadzieję, że dostaniemy za niego dostateczną ilość pieniędzy, by móc dokonać kilku transferów do klubu. Na pewno będziemy musieli sprowadzić nowego zawodnika na pozycję Pawlaka, jeżeli odejdzie.

Jak wygląda dalsza Pana przyszłość?

MM: Mam nadzieję, że kolejny sezon spędzę w Piaście, ale musimy się najpierw utrzymać. Jeżeli się nie uda to poszukam pracy w innym klubie. Mogą być problemy ze znalezieniem drużyny, bo raczej żadna drużyna nie chciałaby trenera, który w swoim pierwszym sezonie spuścił klub z ligi. Mam jednak nadzieję, że uda nam się utrzymać i zostanę w Piaście, bo czuje się tutaj bardzo dobrze i nie chciałbym prowadzić innego klubu.

 

Jak widać nastroje optymistyczne. W Gliwicach wszyscy czekają na starcie z Polonią Warszawą, które może być kluczowe dla zajętego miejsca w lidze.

 

 

 

 

Walka o mistrzostwo, walka o utrzymanie

 

Dwa różne oblicza ligi, jednak drużyny z dołu tabeli są w stanie w tym momencie zagrozić najlepszym. Walczący o utrzymanie wspinają się na wyżyny swoich umiejętności i zażarcie gryzą trawę, by jedynie pozostać w lidze, a w najgorszym wypadku pokazać się nowym pracodawcom. W każdym z poszczególnych klubów mają plany odnośnie przyszłego sezonu. Przewiduje się nawet czarne scenariusze, o których żaden z działaczy nie chce jeszcze rozmawiać.

Spójrzmy najpierw na dół tabeli. Teoretycznie cztery kluby walczą o utrzymanie, ale Jagę skazuje się na pożarcie. Analizujemy analogicznie:

 

16. Jagiellonia Białystok

Utrzymanie: Poszukiwanie nowego trenera. Zatrudnienie nowego sztabu szkoleniowego. Sprzedaż kilku graczy, obciążających budżet.

Spadek: Cięcie kosztów, sprzedaż graczy, odgrywających kluczowe role w klubie. Nieznane losy klubu, jeśli chodzi o zarząd.

Bez względu na okoliczności: Sprzedaż Vegi i Szczepanika, prawdopodobnie za granicę.

 

15. Polonia Warszawa

Utrzymanie: Budowanie nowego zespołu, ale głównie na podstawie aktualnych piłkarzy, lecz już z nowym trenerem. Rozmowy są prowadzone z dwoma, trzema kandydatami.

Spadek: Odejście zarządu i właściciela. Nieznane dalsze losy, o których ciężko pisać, gdy klub jeszcze ma szanse na utrzymanie.

Bez względu na okoliczności: Sprzedaż Jezierskiego. Zatrudnienie nowego szkoleniowca.

 

14. Piast Gliwice

Utrzymanie: Przedłużenie umowy z trenerem Markowskim. Próba zatrzymania Georgieva, poszukiwania nowych graczy, lecz kosztem odejść. Sprzedaż jednego z kluczowych graczy w razie braku funduszy.

Spadek: Odejście Pawlaka, Machnika, Chamery do lepszych klubów Ekstraklasy po zaniżonych cenach, by ratować finanse klubowe.

Bez względu na okoliczności: Odejście Mańki do Arsenału Kijów. Powrót Łągiewki, Kaciczaka i Kalinica do swoich macierzystych klubów.

 

13. Polonia Bytom

Utrzymanie: Dalsza budowa klubu, lecz po najniższych kosztach ze względu na problemy finansowe. Działacze nadal ufają trenerowi Karpińskiemu, który wykazuje maksymalne zaangażowanie i profesjonalizm.

Spadek: Rozejście się najlepszych graczy po klubach Ekstraklasy. Walka w I lidze o przetrwanie, być może plany walki o ponowny awans.

Bez względu na okoliczności: Poszukiwania skutecznego napastnika oraz lepszego sponsora.

 

Spoglądamy na górę tabeli. Tam toczy się walka o najwyższe laury. Po rozmowie z piłkarzami i głównie z zarządem klubowym wiemy o wiele więcej niż można było się spodziewać.

 

3. Legia Warszawa

Mistrzostwo: Utrzymanie składu, walka o Champions League. Niepewne wzmocnienia. Jedynie w wypadku sprzedaży któregoś z piłkarzy, gdyż budżet płacowy jest wykorzystywany maksymalnie.

Miejsce pucharowe: Nieznane dalsze losy trenera Grzelaka. Zarząd w pełni go popiera, lecz nie odbyła się rozmowa na temat dalszej współpracy. Odejście Kowalczyka, który pragnie odejść do lepszego klubu.

Brak pucharów: Odbędzie się rozmowa, głównie na temat przyszłego sezonu i całokształtu zespołu.

 

2. Lech Poznań

Mistrzostwo: Próba zatrzymania kluczowych graczy, choć obietnica wobec Soto jest jednoznaczna. Zawodnik prawdopodobnie odejdzie bez względu na okoliczności i osiągnięte miejsce w lidze. Chce spróbować czegoś innego po tym, jak trener zablokował jego transfer w tamtym roku. Poszukiwania uzupełnień składu, by mieć szersze pole manewru.

Miejsce pucharowe: Również poszukiwania uzupełnień za pieniądze pozyskane z potencjalnych sprzedaży graczy. Znaleźć następcę Soto w razie sprzedaży.

Brak pucharów: Rozmowa z trenerem. Budowa zespołu mistrzowskiego na przyszły sezon, nie wiadomo jednak pod kogo wodzą. Wymieniane nazwiska: Skura, Kucharski, Kowalczyk, Laskosz.

 

1. Śląsk Wrocław

Mistrzostwo: Próba utrzymania składu, lecz prawdopodobne jest odejście jednego z trzech kluczowych graczy: Warzychy, Kiły lub Małkowskiego w celu załatania dziury budżetowej. W innym wypadku zabraknie transferów do klubu, co najwyżej Śląsk będzie mógł zasilić się z wolnych kontraktów.

Miejsce pucharowe: Również sukces, lecz sprzedaż za pokaźne pieniądze co najmniej jednego dobrego piłkarza i poszukiwania tańszych następców, nawet w ligowej Ekstraklasie.

Brak pucharów: Raczej niemożliwe, lecz realne. Zarząd nie chce na ten temat rozmawiać. Stanowisko trenera Polo i tak nie będzie zagrożone. Nikt nie ma tak pewnej posady jak ten szkoleniowiec.

 

Wygląda na to, że z ligi odejdzie kilku ważnych postaci, bo ci chcą spróbować gry na zachodzie. Trenerzy Ekstraklasy będą musieli pogodzić się z tą sytuację. Wszyscy skauci obiecują solidną pracę i prężne poszukiwanie następców za niższe pieniądze, pozyskane właśnie z ewentualnych sprzedaży.

 

 

_______________________

Kolejka jutro lub pojutrze.

Odnośnik do komentarza

Cracovia – Jagiellonia Białystok

 

Jaga walczy zaciekle o utrzymanie, ale do końca jedynie cztery kolejki, więc teoretycznie dwanaście punktów do zdobycia. Patrzymy na tabelę... mnóstwo. Patrzymy na ławkę trenerską? Brak szkoleniowca Prokopa, który został zawieszony przez zarząd na czas nieokreślony, do momentu zgłoszenia się do prezesa. Cracovia znajduje się w niemałych tarapatach. Przez dwie porażki wymsknęły im się europejskie puchary. Aktualnie mają jeszcze minimalne szanse na podium, ale muszą liczyć na potknięcia innych rywali.

Na początku meczu sędzia musiał uspokoić zapędy obu ekip, gdyż zaczęło się bardzo ostro. Mogło skończyć się kontuzją Osucha czy Vegi, którzy zostali solidnie poprzewracani i wykoszeni równo z trawą. W 4. minucie Giel wywalczył piłkę od obrońców po niedokładnym podaniu od Janika, uderzył jednak zbyt lekko po ziemi, czując już oddech rywali na plecach. Dla Nalepy strzał nie był trudny. Sporo strat zaliczali w pierwszym fragmencie gry Zawadzki i Nowak, dlatego Cracovia próbowała przedarcia się skrzydłami. W 15. minucie dobre długie podanie Michniewicza i bardzo dokładne na Pocrnjica, który przyjął piłkę, próbował walki na swojej stronie z Lozicem, dograł w pole karne, gdzie Nowak zbyt mocno wypuścił sobie futbolówkę, dogranie jeszcze do prawoskrzydłowego, który dośrodkował, wprost na głowę Michniewicza, który miał problem z wygraniem główki, dlatego strzelił bardzo niecelnie. W 18. minucie ponownie odgrywał Janik do Szczepanika, a ten zdecydował się na szybkie uderzenie z pierwszej piłki, jednak było zbyt lekkie, by mogło zaskoczyć Nalepę. W 21. minucie znakomita interwencja Hristova – z lewej strony dogrywał Osuch, Nowak wyczyścił sobie pole przyjmując piłkę na lewą nogę, uderzył mocno z linii pola karnego, ale golkiper wybił piłkę na rzut rożny znakomitym rzutem. W 27. minucie znów akcja Osucha, który był swobodnie wpuszczany przez Biskupa, na którego atakowało dwóch rywali, dośrodkowanie po ziemi, nie zdążył do piłki Nowak i Lenart, jednak obrońcy panicznie wybijali do przodu, tym razem za krótko, uderzał jeszcze Zawadzki, który zabezpieczał tyły, ale Hristov ponownie na posterunku. W 30. minucie Michniewicz został dwukrotnie zablokowany przez obrońców przy strzale z dystansu. Cały czas piłkarze Laskosza próbowali akcji i strzałów z każdej pozycji. W 37. minucie kolejne doskonałe prostopadłe podanie Michniewicza, tym razem w kierunku Lenarta, który uprzedził obrońców, potem na nich poczekał, zwiódł do boku, uderzył, ale Hristov ponownie na posterunku! Przy rzucie rożnym wyskakiwał odważnie Kościukiewicz, ale przestrzelił. Do przerwy bez bramek, ale ciągle presję na rywali wywierała Cracovia.

Pasy w drugiej połowie ruszyli odważnym i wysokim pressingiem na rywala. Michniewicz zabawił się na prawej stronie z Henrique i po dryblingu dośrodkował w pole karne, ale ponowne wybicie i wywalczyli rzut rożny. Dogranie w pole karne, wybili rywale, szybko wyszli z własnego obrębu szesnastki, jeszcze Nowak podawał do Lenarta, jednak napastnik znajdował się na pozycji spalonej. W 50. minucie znakomita akcja, która zakończyła się strzałem Lenarta, Hristov wyciągnął się jak długi i zdołał wybronić piłkę. Po dwóch minutach musiał opuścić boisko, bo przy linii już czekał Brkovic na wejście. W 55. minucie Kościukiewicz zdecydował się na długą piłkę i w tym momencie było to racjonalne rozwiązanie – z prawej strony przyjął ją spokojnie Pocrnjic, nie dogrywał, tylko sam zdecydował się na strzał, bo z tyłu czaił się już Lozic. Hristov wybronił. W 63. minucie próba Nowaka z dystansu, ale katastrofalnie, z dala od światła bramki. Pasy biły głową o mur. Na boisku pojawił się Eze, zastępując słabo dysponowanego kapitana, któremu zdarzały się nawet głupie straty w środkowej strefie boiska. W 69. minucie Michniewicz szukał na siłę Biskupa, dwukrotnie jego podanie zostało zablokowane, zmienił skrzydło, dograł do Pocrnjica, który próbował poszaleć na prawej stronie, dogranie w pole karne, główka Brkovica! Interwencja Hristova jeszcze lepsza! W 73. minucie Pocrnjic ustawił piłkę na prawym skrzydle do rzutu wolnego, dograł najbliżej do Michniewicza, który szybko wybiegł z tłumu rywali, obrócił się, prędko uderzył, nikt nie zdołał do niego dobiec, znakomite przymierzenie i bramka! Ofensywny pomocnik przyłożył z całych sił. Cracovia prowadziła. Ataki nieco ustały. Nadal podopieczni trenera Laskosza próbowali akcji oskrzydlających, ale długie piłki na Brkovica i zgrania napastnika nie były najlepszym pomysłem, bo niedokładne zgrywania spowalniały akcję. W 81. minucie Michniewicz do Zawadzkiego, a ten zauważył lukę między obrońcami, dograł do wbiegającego Adamskiego, lecz ten nie zdążył za piłką i już z linii końcowej strzelał wprost w bramkarza, by wywalczyć korner. W 84. minucie było podsumowanie tego, jak Cracovia grała panicznie. Eze przygotował się do strzału, uderzył... wprost w kolegę z zespołu, który uciekał z linii strzału. W 86. minucie znakomite uderzenie Vegi, które wybronił Nalepa. Tylko tyle zdołała zagrać Jaga w ostatnich minutach. Cracovia dominowała i dyktowała warunki gry. Ostatecznie zgarnęli trzy punkty. Nadal liczą się w walce o podium, ale sporo tracą do Lecha i Legii.

 

Cracovia – Jagiellonia Białystok 1:0

73’ Michniewicz 1:0

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Robert Małek

Widzów: 5289

 

 

 

Śląsk Wrocław – Legia Warszawa

 

Pojedynek lidera z wiceliderem. Z tyłu nadciągający Lech, który liczy na potknięcie się jednego z poważnych rywali do tytułu mistrzowskiego. Śląsk jest niepokonany od 21 spotkań. Pokazał na Wiśle, że dziś będzie ciężkim przeciwnikiem. We Wrocławiu Legioniści nigdy nie czuli się jak w domu, ale trener od początku już na rozgrzewce pokrzykiwał do piłkarzy, którzy zachowywali pełną koncentrację.

Taktyka trenera Grzelaka bez zmian. Jedna zmiana personalna, natomiast Śląsk wybiegł w podstawowym zestawieniu. Już w 1. minucie Bernal próbował zaskoczenia, przetrzymał piłkę, ściągnął na siebie rywali, podał do boku do Gikiewicza, prostopadła piłka za linię obrony, jednak defensywa Śląska wyczuła intencje rywali i zostawiła Kowalczyka na pozycji spalonej. W 3. minucie Gikiewicz dograł z rzutu wolnego do lewej strony pola karnego, gdzie stał Gwata, ten przyjął piłkę, nieco przebiegł z nią szukając strzału, znalazł Kowalczyka, uciekającego od Skrby i Mosora, dograł do niego, a ten tylko dostawił buta, piłka całkowicie zaskoczyła Pałysa, błyskawicznie znalazła się w lewym rogu bramki. Legioniści wyszli na prowadzenie. W kolejnych minutach oglądaliśmy taktyczne zestawienie Śląska przeciwko Wojskowym, którzy skupiali się jedynie na zagęszczeniu środka pola. W 9. minucie Żurek dogrywał z rzutu wolnego, główkował Kołodziejczyk, ale na posterunku znalazł się Soley, który przycisnął piłkę do piersi. Legia grała zachowawczo, a obrońcy raczej preferowali długie zagrania, które szczęśliwie przechodziły przez kolejne formacje Śląska. Dlatego napastnicy mieli jeszcze czas na rozegranie pomiędzy sobą. W 10. minucie Kowalczyk starał się wywalczyć rzut karny dla drużyny, jednak to on pociągał rywala za koszulkę. Ciągle dominował atak pozycyjny w wykonaniu gospodarzy. Dobre prostopadłe zagranie Góreckiego na Małkowskiego, napastnik Śląska już szykował się do strzału, kiedy w jego nogi wparował Lis, oczywiście czysto i nie było mowy o jedenastce! W 33. minucie, bo dopiero do tego czasu musieliśmy czekać na kolejną akcję, Wrocławianie wywalczyli rzut wolny około 25 metrów przed bramką. Do piłki garnął się Skrba, który uderzył, ale bardzo niecelnie. W 36. minucie Kiła z lewej strony zagrał za linię obrony, wybiegł Małkowski, który potrafił na pełnej szybkości uprzedzić rywali, jednak zbyt daleko wypuścił sobie piłkę kolanem, co skończyło się ostatecznie złapaniem piłki przez Soleya, który wybiegł na przedpole. W 43. minucie ponownie Śląsk bardzo blisko zdobycia gola, tym razem z prawej strony dogrywał Warzycha na dalszy słupek, gdzie główkował Kiła, ale za nerwowo i w konsekwencji niecelnie. W 46. minucie, w doliczonym czasie gry, już Legioniści nacierali na rywala, górne podanie spadło na głowę Rybaczuka, ten w powietrzu lepszy od rywala, podanie do Bernala, ten również zagrał głową, zgrał dokładnie w pole karne, gdzie wybiegł Kowalczyk, gonili go Żurek i Mosor, ale nie powstrzymali skutecznego napastnika, który dostawił ponownie nogę i wpakował piłkę do siatki. Pałys stał jak zamurowany. Legia do przerwy prowadziła 2:0.

W 47. minucie już chcieli odrabiać straty, a dokładniej Mazurek, który uderzał z dystansu, ale Soley dobrze interweniował. W 48. minucie szybkie rozegranie Legionistów, które zakończyło się strzałem Kowalczyka, ale wysoko nad poprzeczką. W 56. minucie kolejna stuprocentowa okazja Śląska, Małkowski zbiegł do boku, zrobił przewagę liczebną, podanie od Warzychy, dogranie w pole karne, gdzie skutecznie przepchał się Kiła, uderzył z dwóch metrów, ale na linii bramkowej stanął na drodze Mastelarz! Doskonała interwencja. Poklepali się z bramkarzem. Potrafili się wspólnie wspierać i jednocześnie ratować przed utratą bramki. W 67. minucie Gwata zagrał do Bernala, ten poszukał Kowalczyka wewnętrznym podbiciem, napastnik poradził sobie z Mosorem, gorzej było z Żurkiem, który bezlitośnie wpadł w napastnika i nie pozwolił mu oddać strzału. Śląsk nie miał zbyt wielkiego pomysłu na grę. Jedynie skrzydłami przedzierali się pod pole karne, ale obrońcy dobrze skoncentrowani wygrywali pojedynki główkowe w tempo wyskakując w powietrze. W 81. minucie z prawej strony z rzutu wolnego dogrywał Piątek, wyraźnie szukał Małkowskiego, przy którym wyskoczyło trzech rywali, napastnik Śląska strzelił, ale zaliczył pudło. Jeszcze w ostatnich minutach kontra Legii, ale z przodu zabrakło chyba sił, bo Kowalczyk uderzał od niechcenia. Koniec meczu – można powiedzieć, że skromna niespodzianka, gdyż to Śląsk wydawał się być faworytem przy takiej passie. Legia wygrywa i odrabia trzy punkty. Strata kolejnych trzech wydaje się być trudna do odrobienia, gdyż Śląsk przyszłe mecze zagra z Jagiellonią, Piastem i Lechią. Legia ma nieco trudniejsze zadanie – musi liczyć na jedno potknięcie rywali oraz wygrać z Polonią Bytom, Koroną i GKSem.

 

Śląsk Wrocław – Legia Warszawa 0:2

3’ Kowalczyk 0:1

45+1’ Kowalczyk 0:2

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Szymon Marciniak

Widzów: 8273

 

 

 

Polonia Warszawa – Odra Wodzisław

 

Polonia w tarapatach. Właściciel wściekł się, gdy drużyna znalazła się w strefie spadkowej. Trener Tkaczyk zawiódł w całej okazałości. Właściciel ogłosił, że po tym meczu rozpoczną się poszukiwania nowego szkoleniowca. Aktualny został zwolniony w trybie natychmiastowym, a zespół w spotkaniu przeciwko Odrze poprowadził asystent. Walczą o przetrwanie wszyscy – działacze, zespół, trenerzy.

Osłabienie w postaci braku Mitrovica to poważny problem gości. Na jego miejscu zagra ponownie Adamek – jedna wielka niewiadoma, która raczej dotychczas nie sprawdza się na boiskach Ekstraklasy. Bardziej piłkę rozgrywali zawodnicy trenera Raścisławskiego. Potrafili się przy niej utrzymać na dłuższy moment. Gracze Polonii już byli myślami przy spadku i szukali koncentracji w oczach asystenta, który bezradnie rozkładał ręce przy każdej stracie. Adamek przy każdym kontakcie z piłką szukał Fernandeza, którego skutecznie krył Jezierski uprzedzając każde podanie. W 8. minucie Konieczny mógł uderzyć z dystansu zza pola karnego, ale wolał wycofać do Sokołowskiego, który dodatkowo miał problemy z przyjęciem i jego strzał nie był najwyższej klasy. W 14. minucie długie podanie na Woźniaka zlekceważyli obrońcy, którzy przepuścili piłkę do napastnika, ten uderzył, ale Witkowski skracając kąt wybronił piłkę, zdołał jeszcze ją wychwycić. Szybka kontra i piłka od Adamka na Fernandeza nie powiodła się, gdyż skutecznie napastnika powstrzymał tym razem Mierzejewski. W 18. minucie odegranie Dziubińskiego do Lachowskiego, ten zakręcił lewym obrońcą Odry, podał jeszcze do Chrzanowskiego, który dobrze się ustawił do dośrodkowania, podanie na dalszy słupek, gdzie główkował Woźniak, ale źle się ustawił, dlatego uderzył ostatkiem sił, wybronił to Witkowski. W 23. minucie Odra wywalczyła rzut rożny przy rajdzie prawą stroną Wołkiewicza. Piłkę ustawił właśnie prawoskrzydłowy gości. Dogranie na bliższy słupek, jednak piłka była wysoko zawieszona, dlatego nikt nie zdołał jej przeciąć, W. Dziubiński odnalazł się w całej akcji, uderzył głową, uprzedzając Jezierskiego i trafił do siatki! Odra wyszła na prowadzenie. Wydawało się, że Czarne Koszule załamią się z powodu utraty gola, ale ruszyli do ataku. W 26. minucie rzut wolny około 20 metrów od bramki wywalczył Owczarek. Faulował Demiri. Piłkę ustawił T. Dziubiński, który odpowiedział znakomitym strzałem i tym samym trafieniem na remis! Podkręcił piłkę i lobując mur wpakował piłkę do siatki przy bliższym słupku. To nie oznaczało koniec strzelania, bo w 36. minucie kolejna znakomita akcja Polonii. Javier zagrał do Dimitrijevica, ten nieco zabawił się na lewej stronie, w końcu uprzedził Markowskiego, dograł w pole karne, gdzie znalazł się Lachowski. Prawy pomocnik wyskoczył do góry, uderzył głową, wygrywając pojedynek w powietrzu z Stanikaitisem i wpakował piłkę do bramki. Witkowski nie miał szans, liczył, że jego kolega wygłówkuje piłkę z dala od szesnastki. Losy meczu się odwróciły. Goście starali się jeszcze raz zagrozić bramce rywali, ale Polonia jakby dumna prowadzeniem, a głównie jej obrońcy, wybijali piłki daleko na połowę przeciwnika. Do przerwy 2:1 dla gospodarzy. Kibice nadal wierzyli w utrzymanie, natomiast właściciel na trybunach szalał z nerwów. Nie mógł pojąć jak tak silny team nie radził sobie z Odrą.

W 50. minucie znakomita interwencja Witkowskiego po tym jak Woźniak puścił sobie piłkę pod nogami W. Dziubińskiego i potem oddał strzał z wysokości pola karnego. Osobiście uważamy, że środkowy defensor Odry mógł lepiej się zachować, bo popełnił błąd na poziomie niższych lig. W 56. minucie w polu karnym Wołkiewicz szukał Fernandeza, ale ten nie potrafił się odnaleźć w tłumie rywali. Trener gości pokrzykiwał do napastnika i dawał mu nowe wskazówki. Poskutkowało w 66. minucie, kiedy to ruszyła akcja Wodzisławian. Nagy prawą stroną do Moneke, ten środkiem przez linię pomocy do Fernandeza, który ustawił się pomiędzy dwoma stoperami, Wołkiewicz, który wszedł do ataku stał gdzieś przy boku, a osamotniony Argentyńczyk wparował w pole karne, po czym uderzył mocno nie do obrony i zdołał wyrównać! Polonia nie składała broni. Zamierzali nadal atakować, by zdobyć cenne trzy punkty. W 72. minucie akcja trójkąta Wrześniak Chrzanowski Lachowski. Piłka poszła po dośrodkowaniu na przedpole, tam Owczarek wymienił kilka podań z Wrześniakiem. Rywale nie mogli popełniać ryzykownych ruchów, by Czarne Koszule przypadkiem nie wpuściły jakiegoś prostopadłego podania. W końcu zagrali na prawe skrzydło, gdzie Chrzanowski dośrodkował, w polu karnym znalazł się Łoszakiewicz, który wygrał główkę z W. Dziubińskim i z najbliższej odległości pokonał Witkowskiego. Ponownie wynik korzystny dla gospodarzy. Odra w ostatnim kwadransie skupiła się na ofensywie. Poskutkowało dopiero w końcówce, gdy w 89. minucie Grad zagrał do Moneke, mieli sporo czasu na rozegranie, ofensywny pomocnik rozejrzał się dookoła, zastosował no-look-pass, co było jego specjalnością, w polu karnym znalazł się Fernandez, który nie zwlekając, uderzył zanim Wrześniak zdołał zablokować i trafił ponownie do siatki. W ostatnich sekundach zdołał wyrównać. Sędzia jeszcze przedłużył spotkanie o trzy minuty, ale nie dało to większego rozstrzygnięcia. Podział punktów. Polonia musi być zadowolona chociaż z jednego punktu. W Warszawie ma się pojawić znany osobnik, który obejmie zespół na ostatnie trzy kolejki.

 

Polonia Warszawa – Odra Wodzisław 3:3

23’ W. Dziubiński 0:1

26’ T. Dziubiński 1:1

36’ Lachowski 2:1

66’ Fernandez 2:2

72’ Łoszakiewicz 3:2

89’ Fernandez 3:3

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Włodzimierz Bartos

Widzów: 4457

 

 

 

Polonia Bytom – Arka Gdynia

 

Arka oszczędza się przed pojedynkiem w ramach Pucharu Polski. Polonia natomiast poluje na punkty, gdyż Piast i Polonia Warszawa zbliżyły się na niebezpieczne odległości, które prorokują gorszą przyszłość. Dlatego trener Karpiński solidnie wziął się do roboty i rozpoczął walkę o utrzymanie.

Jego piłkarze nieco defensywnie, podobnie jak od kilku ostatnich spotkań. Przed własną publicznością na pewno chcieliby zaprezentować się jeszcze lepiej niż dotychczas na wyjazdach, gdzie urywali punkty rywalom. W obronie Arki Lubieniecki obok Grembockiego, który dostaje szansę debiutu w Ekstraklasie. Dobrze w pierwszych minutach spisywali się Majewski oraz Rompos, którzy w odbiorze zachowywali perfekcyjną skuteczność. Trwały poszukiwania rosyjskiego snajpera z przodu, ale osamotniony nie był w stanie nic zrobić, szczególnie, że rywale z obrony naciskali na niego niemiłosiernie i dochodziło do kolejnych przechwytów, ale po drugiej stronie boiska. W 5. minucie z rzutu wolnego próbował szansy Semenov, ale wprost w Augustyna. Ten szybko wznowił grę. Marcao zagrał do Rosłonia, który miał wiele swobody na boku, ponownie nie zdążył za akcją Świątek, lewy pomocnik dograł w pole karne, gdzie znalazł się Antczak na drugim słupku. Przystawił odrobinę ciała i wpakował piłkę do siatki bez problemu. Obrońcy skupili się na Flavio, natomiast Rompos nie zdążył za rozpędzonym ofensywnym pomocnikiem Gdynian. W 15. minucie zamieszanie pod polem karnym Bytomian, w końcu piłkę stracił Kwiatkowski, ale nieporadność defensywy Polonii biła na odległość – wybili piłkę tuż pod nogi Trzeciaka, który spróbował szansy z dystansu, ale futbolówkę wybronił znakomicie Socha. Ciągle naciskali Gdynianie, a w 29. minucie po dośrodkowaniu Trzeciaka główkował Zając, który odważnie wbiegł w pole karne. Chyba Arka zbyt mocno zaatakowała, co się prędko zemściło – bramkarz Polonii wyczuł moment i szybko wprowadził futbolówkę do gry. Strata kolejna w środku pola nie oznaczała końca akcji, gdyż odważnie w nogi rywala wszedł Bobolokic, miał przed sobą jedynie snajpera. Zagrał do niego na tyle sprytnie, że napastnik Polonii uprzedził niedoświadczonego Lubienieckiego. Ruszył do przodu, mając na plecach dwóch stoperów. Przygotował sobie piłkę, ci już nadbiegali, ale Pshenichnikov uderzył na tyle dokładnie, że nawet Augustyn nie zdołał wybronić piłki. Polonia wyrównała. Mecz zaczynał się od początku. W 39. minucie znakomite dogranie Antczaka do Kwiatkowskiego, który wybiegł do pozycji strzeleckiej, ale z około trzech metrów trafił prosto w... słupek. Mogli ponownie wyjść na prowadzenie. Do przerwy remis po przeciętnym widowisku w Bytomiu.

W 47. minucie Majewski powinien ujrzeć czerwoną kartkę po faulu na Kwiatkowskim, gdyż był ostatnim obrońcą i w wyścigu biegowym z napastnikiem Arki uderzył rywala, który padł na murawę. Napastnik jednak mógł potem kontynuować grę. Polonia starała utrzymywać się przy piłce, ale poza Bobolokicem i Semenovem brakowało zawodników do takiej gry. Obaj skrzydłowi woleli zrzucić odpowiedzialność na drugiego piłkarza. Lubieniecki nieco spanikował i faulował Wróblewskiego na skrzydle. Żółta kartka. Po chwili kolejna dla Marcao. W 64. minucie po podaniu Marcao do Kwiatkowskiego, który zbiegał do skrzydła, zareagował Świątek, który na siłę próbował wybić piłkę na korner. Mało brakowało, a sam wpakowałby wspaniałego gola, ale do własnej bramki. W 70. minucie Semenov dogrywał z rzutu wolnego, a głową uderzał Konieczny. W 74. minucie Lubieniecki powinien pożegnać się z boiskiem za drugą żółtą kartkę. Lecz powtórki wyjaśniają jedno – Pshenichnikov jednak symulował i to on powinien obejrzeć kartonik od arbitra. Yaovi świetnie dogrywał, a Rosjanin wolał wywrócić się w polu karnym rywala, zamiast powalczyć o piłkę. W 80. minucie Yaovi nie ufał już kolegom i zdecydował się na indywidualną akcję, zakończoną strzałem z dystansu. Niecelnie. Pressing trwał do ostatnich minut. Nawet w doliczonym czasie gry Bytomianie znajdowali się w większości na połowie przeciwnika. Bobolokic zagrał do Wróblewskiego, ten uderzył z narożnika pola karnego, ale piłka minimalnie minęła prawy słupek! Ostatnia doliczona z minut, ruszył lewym skrzydłem Marcao, zagrał do Rosłonia, a ten podał w pole karne. Trzeciak szykował się do strzału, ale został zablokowany przez Bobolokica, niespodziewanie przy piłce pojawił się Maximov, który rozstrzygnął losy meczu mocnym kopnięciem na bliższy słupek. Socha nie miał szans zareagować, bo całą sytuację zasłaniali mu obrońcy, którzy starali się wyblokować poprzedni strzał. Arka wyszła na prowadzenie i po wznowieniu gry na środku boiska arbiter zagwizdał po raz ostatni. Przedziwna sytuacja, bo techniczny doliczył trzy minuty, a główny potrafił trzymać graczy na boisku o kolejne sto sekund. Wzbudziło to wiele kontrowersji u graczy Polonii, ale obeszło się bez kartek.

 

Polonia Bytom – Arka Gdynia 1:2

5’ Antczak 0:1

29’ Pshenichnikov 1:1

90+4’ Maximov 1:2

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Tomasz Mikulski

Widzów: 5500

Odnośnik do komentarza

Ruch Chorzów – Wisła Kraków

 

Pojedynek o 5. miejsce ligowe. Ruch, który znajduje się aktualnie na tej lokacie nie zamierza się bronić, o czym świadczy podstawowe zestawienie składu i ciągle ta sama taktyka. Ruch potrafi zaprezentować się z dobrej strony, grając wyćwiczonym stylem. Wisła natomiast, po kilku słabszych meczach chce się odbić od dna. Trener Głos ponownie zaskakuje tą samą formacją, w której na środku defensywy trzech obrońców. To ustawienie zbiera coraz szersze grono krytyków.

Lewandowski od pierwszych sekund nie dawał Macarie rozwinąć skrzydeł. W pierwszej akcji otrzymał ostrzeżenie od sędziego za ostry atak na lewego pomocnika Ruchu. Początkowe akcje bardzo spokojne – Ruch koncentrował się na tym, by w defensywie grać bezbłędnie, dłużej utrzymywać się przy piłce. Natomiast gracze Wisły nadal nie przyzwyczajeni do przedziwnej formacji, nie potrafili wymienić kilku podań – zazwyczaj obrońcy posyłali długie podanie do przodu na napastników, którzy mieli radzić sobie sami. Wspierani przez Szymańskiego niewiele mogli zrobić. Na prawej stronie wiele zamieszania robił Jasiński. W 9. minucie mogliśmy podziwiać jego indywidualne poczynania. Fernandes próbował zejść do boku, ale w środku zostawał sam Toukam, za którym biegał ciągle Górski. W 11. minucie przed polem karnym na Fernandesie przewinił Szymański. Piłkę ustawił Jasiński, który trafił w mur. Cały tłum zawodników próbował się prędko rozbiec, wykorzystał to Fernandes, od którego uciekł Zub – Jasiński szybko dograł do napastnika Ruchu, a ten przymierzył w obrocie i trafił do siatki! Niebiescy wyszli na prowadzenie. Zawodnicy Białej Gwiazdy wiedzieli, że muszą odrabiać straty. Nie pomagali w tym Bekas i Soares, którzy na skrzydłach tylko się włóczyli jak zagubieni. Obaj napastnicy przy otrzymaniu podania – Fernandes i Toukam – szybko byli spychani do boków przez blok defensywny Wisły. W 17. minucie szansy z dystansu szukał Petrov, uderzył, ale po ziemi, co nie sprawiło problemu Gulbrandsenowi. 23. minuta spotkania i po rzucie rożnym Wisły zawodnicy trenera Organka wybili piłkę sprzed pola karnego, lecz nadal goście utrzymywali się przy piłce. Ivanovski do Brozia, ten wycofał do Szymańskiego. Zmusił linię defensywy do minimalnego wyjścia, jednak ci woleli nie ryzykować i teraz musieli przyjąć rywala przy polu karnym, Szymański odegrał do Brozia, który szukał po przyjęciu na klatkę piersiową strzału, lecz został zablokowany, piłka przypadkowo trafiła do Ivanovskiego, który z powietrza uderzył w prawy róg bramki i zdołał wyrównać! Wisła wróciła do gry. Gracze trenera Głosa chyba wierzyli w to, że dziś można zdobyć punkty. Jednak w kolejnych fragmentach gry to Niebiescy dyktowali warunki gry. Niestety przedłużenia na lewe skrzydło nie miały większego sensu, gdyż Macarie nie potrafił poradzić sobie z Bekasem i ciągle był blokowany przez zawodnika, który nie szalał formą w ostatnim okresie. W 40. minucie lekkie nieporozumienie Wiślaków, które nie wykorzystali Chorzowianie – dokładnie Fernandes z Toukamem i wybiegającym Jasiński, który dostał podanie za plecy.

Po przerwie do ataku ruszyli Wiślacy, nie patrząc na tyły, gdzie zostawało trzech, a przy stałych fragmentach gry dwóch zawodników. W 49. minucie z rzutu wolnego strzelał Bekas, piłka po murze wyszła na korner. Ponownie ten piłkarz ustawił futbolówkę, dograł gdzieś na Zuba, który miał inne polecenia niż za trenera Skury i nie poradził sobie i tym razem w powietrzu. Zaznaczaliśmy o tym w poprzednim meczu, podobnie jest w tym. W 53. minucie do prostopadłej piłki zbyt późno ruszył Toukam. Szymański próbował ryzykownych podań, jednak wszystkie bloki sprawiały, że futbolówka wracała do niego. Działał na nią jak magnez. W 58. minucie Fernandes po ziemi do Toukama, ten wypuścił do Petrova, uderzenie środkowego pomocnika znakomite, ale jeszcze lepsza interwencja Gulbrandsena! Znów zgubiła się linia obrony Wisły. Na boisku niedawno pojawili się Kuklis oraz Łukasik, którzy sprawiali wrażenie mniej zestresowanych. W 65. minucie Ivanovski przyjął podanie od Szymańskiego, w jego kierunku zmierzał Matheus, ale spóźniony nie powstrzymał snajpera Białej Gwiazdy, odegranie do Brozia, który strzelił z powietrza i pokonał bramkarza Ruchu. W tej sytuacji również na spóźnionego wyglądał K. Dziubiński. W 68. minucie po dośrodkowaniu Jasińskiego z rzutu wolnego w polu karnym jak rażony piorunem padł Petrov. Faulował zdaniem sędziego Ivanovski. Piłkę na jedenastce ustawił Camilleri. Obawiano się, że dopiero wprowadzony nie zdoła pokonać golkipera, ale rozwiał wątpliwości mocnym strzałem w prawą stronę. Wyrównanie i ponownie Ruch wrócił do gry. W 80. minucie kolejna sytuacja Wisły. Ściągnęli rywali nieco głębiej na własną połowę, długim podaniem skierowali piłkę defensorzy na Ivanovskiego, który wybiegł za Matheusa. Ten nie mógł nadążyć za snajperem, jedynie czaił się za jego plecami, przymierzył po ziemi i udało się! Biała Gwiazda wygrywała! Całą akcję zawalił środkowy obrońca, a asystę zaliczył Zub. Ostatnie fragmenty należały do gospodarzy. W 82. minucie trener Wisły pobladł, bo wyrównanie było blisko – z lewej strony dośrodkował Wójtowicz, Fernandes odbił piłkę, nadbiegł Adamski, który uderzył, ale piłka odbiła się od słupka i wyszła za linię końcową. W 88. minucie Camilleri próbował zaskoczyć Gulbrandsena, to ten przeniósł piłkę nad poprzeczką. Niewiele brakowało. Ostatecznie Wisła wygrała. Trener Głos wyskoczył w górę, lecz w rzeczywistości to nie było spełnienie marzeń właściciela, który stracił nawet wiarę w europejskie puchary. Ruch przegrał i spadł w tabeli. Trener musi ostro zmobilizować swoich graczy na następne kolejki. Pomimo wygranej Białej Gwiazdy – Wisła w tej formacji nadal prezentowała się poniżej przeciętnej.

 

Ruch Chorzów – Wisła Kraków 2:3

11’ Fernandes 1:0

23’ Ivanovski 1:1

65’ Broź 1:2

69’ Camilleri (kar) 2:2

80’ Ivanovski 2:3

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Mirosław Górecki

Widzów: 8073

 

 

 

Zagłębie Lubin – Piast Gliwice

 

Piast na fali? Zagłębie w kryzysie? To tylko tytuły poszczególnych gazet z kilku ostatnich dni. Tak naprawdę piłkarze przygotowują się pod dany mecz i dziś wszystko się okaże na murawie który zespół jest w lepszej dyspozycji dnia. Lubinianie mają ochotę w końcu na ligowe punkty, by włączyć się do walki o piąte miejsce, natomiast Piast musi wygrywać, żeby myśleć o utrzymaniu. Trener Markowski chce zatrzymać posadę za wszelką cenę.

Piłkarze trenera Kowalczyka nie zamierzali się bronić. Chcieli się odbić od dna po słabszych występach, a pojedynek z Piastem to najlepsza do tego okazja. W 5. minucie mogliśmy doświadczyć znakomity drybling Kowalskiego, który otrzymał podanie od Sibandy i wbiegł w pole karne. Minął czterech rywali i uderzył po ziemi, ale szczęśliwie wybronił Owczarek. Po chwili asekuracja ze strony kolegów, którzy wybili piłkę gdzieś daleko od pola karnego. Kalinic nawet szukał kontry, odegrał do boku do Babangidy, który opóźniał każdą akcję. Jego spore warunki fizyczne nie pozwalały mu na szybkie rajdy i bardziej myślał o tym jak przepchać przeciwnika. Klimek nie bał się pojedynków z czarnoskórym rywalem i odważnie wchodził w jego nogi, wybijając futbolówkę. Łągiewka próbował konstruować akcje środkiem, zagrał w 9. minucie do Chamery, ale ten w ostatnim momencie został uprzedzony przez Kowalskiego. W 11. minucie Nowak źle zagrywał po skrzydle, co skrupulatnie wykorzystał Kowalski, zgrał do środka, tam z Łągiewką wygrał Kulhawik w powietrzu, podał do Kozlyuka. Ten spokojnie przyjął podskakującą piłkę, podał do Angeleskiego, zbliżał się defensor, ale Macedończyk nie zwlekał i uderzył sprzed pola karnego znakomicie! W samo okienko bramki Owczarka! Nie było szans, by wyjąć potężny strzał. Lubinianie wyszli na prowadzenie. Stadiony świata. Obrona Zagłębia nastawiona była bardziej na pressing, dlatego z tyłu za plecami pozostawiali sporo miejsca, gdzie wbiegał Chamera. Babangida nie nadążał za kolegami. W 15. minucie skuteczna interwencja Ogórka, który w ostatnim momencie zablokował strzał Chamery. Georgiev zbytnio nie dbał o futbolówkę, dlatego stracił ją w środkowej strefie boiska, rozciągnięcie na Kowalskiego, wymiana podań z Mendim, ten wpuścił w pole karne Holstroma, ale chyba dograł za głęboko. Owczarek rzucił się do piłki, jednak ta... uciekła mu pod ciałem i kierowała się w światło bramki. Golkiper leżał bezradnie, Pawlak nie spodziewał się takiego obrotu sprawy, dlatego odpychał ciałem Holstroma jedynie, by dać bramkarzowi chwycić piłkę, lecz teraz napastnik ruszył do piłki i wpakował ją do pustej siatki. W końcu przełamał się po kilku godzinnej passie! Zawodnicy Piasta starali się poszanować piłkę. W końcu w 38. minucie po wielu próbach, lecz bez oddanego strzału udało się strzelić gola kontaktowego: Łągiewka do włączającego się Nowaka, ten do Chamery, który minął Kowalskiego, zagrał na tyle głęboko, że... wbił piłkę od dalszego słupka do siatki. Maximenko nie spodziewał się, że dostanie piłkę za kołnierz. To chyba nie było również zamiarem Chamery. Zawodnicy trenera Kowalczyka nie zamierzali dłużej czekać. Odbiór Kulhawika, do akcji ruszył Sibanda, zagrał do Angeleskiego, ten długą piłkę do lewej strony pola karnego do Kozlyuka, szybkie przegranie na drugą stronę szesnastki, wyskoczył w powietrze Holstrom, uderzył głową i ustalił wynik pierwszej połowy. Znakomita akcja trójki napastników z Lubina.

Gracze Piasta zbyt kreatywnie czaili się przed polem karnym, nie dbając o straty. Nie chowali piłki przy nodze, lecz wypuszczali ją na kilka metrów, przez co dochodziło do poważnych strat. Kolejna nadarzyła się już w 50. minucie, kiedy to Łągiewka nie poszanował piłki – Lubinianie ruszyli do kontry. Holstrom Kozlyuk, w końcu Angeleski prawym skrzydłem, wycofał do Kowalskiego, jego koledzy wraz z rywalami ustawili się już w polu karnym, ale stoperzy chyba nie znaleźli odpowiedniego miejsca do krycia, gdyż po dośrodkowaniu Kowalskiego rolę krycia Holstroma objął Stankiewicz, który stanął za plecami. Po prostu nie zdążył, bo strefa należała zdecydowanie do środkowych defensorów. Uderzenie głową napastnika gospodarzy i gol! Szybkie 4:1. Piast starał się. W 60. minucie Nowak uderzał z rzutu wolnego, ale minimalnie niecelnie. Trener miał sporo pretensji do swoich zawodników. W 65. minucie ponownie zakotłowało się pod polem karnym Piasta, lecz tym razem w powietrzu lepsi byli obrońcy gości. W 72. minucie świetne przerzucenie do Machnika na lewą stronę w wykonaniu Kalinica, uderzenie lewoskrzydłowego znakomicie wybronił Maximenko rzutem na bliższy słupek. W ostatnim kwadransie nieco nerwówki, która omijała Zagłębie szerokim łukiem. Grali swobodnie, wymieniając mnóstwo podań. W końcu Urban zagrał górą do Holstroma, ten spokojnie opanował piłkę, zagrał do Sikorskiego, który z pierwszego tempa trafił w... słupek! Znów pech tego napastnika. W 82. minucie w tempo wystartował do piłki Kalinic z zagrania Stankiewicza, który wygrał pojedynek z Baranowskim i wbił piłkę do bramki. Sporo zawalił ten obrońca, który otrzymał szansę od trenera. Ostatecznie skończyło się na 4:2. Gracze z Gliwic chyba nie mieli złudzeń. Najbliższe spotkanie z Polonią to mecz o wszystko. Natomiast Zagłębie czaiło się wciąż na piątą lokatę, która pozostawała w ich zasięgu.

 

Zagłębie Lubin – Piast Gliwice 4:2

11’ Angeleski 1:0

17’ Holstrom 2:0

38’ Chamera 2:1

43’ Holstrom 3:1

50’ Holstrom 4:1

82’ Kalinic 4:2

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Marek Karkut

Widzów: 3699

 

 

 

Korona Kielce – GKS Bełchatów

 

Niedzielny pojedynek, który nie wzbudzał większych emocji u kibiców Korony, którzy na forach internetowych rozpisują się na temat nowego sezonu. Sam trener wydaje się być zadumany w budowie własnego zespołu, który aktualnie jest w przebudowie. Wiemy o jednym minusie – Galkauskas i Matusiak totalnie nie nadają się do gry na aktualnie ustalonych pozycjach. Szkoleniowiec chyba nie wie kim dysponuje, ale sam Litwin zaznacza, że nie widzi mu się gra jako ofensywny rozgrywający. GKS w rezerwowym zestawieniu, większość graczy to reprezentanci Młodej Ekstraklasy. Dziś mają szansę się zaprezentować przed trenerem Białkiem.

Już w 1. minucie znakomita prostopadła piłka Stefanika na Terleckiego, jednak nie udało się zaskoczyć bramkarza. Granie długą piłką obrońców Korony to nie był najlepszy pomysł, gdyż główki potrafili wygrać piłkarze pokroju Duraja. Kuna i Nnanna dziś prezentowali się bardzo dobrze na środku obrony. W 5. minucie wydawało się, że Augustyniak zagra na dalszy słupek, jednak po podaniu do Galkauskasa to Litwin przedłużył na prawe skrzydło, gdzie przy rywalu czekał już Duraj. Górski jak i Duraj prezentowali się naprawdę solidnie. Rola rozgrywającego Galkauskasowi nie wychodziła. Potrafił jedynie dograć do boków, gdzie włączali się boczni obrońcy. Stokic i Augustyniak nacierali GKS, wykorzystując lepsze warunki fizyczne nad rywalami z boku. W 13. minucie Kielczanie mogli przegrywać po idiotycznym błędzie – Kołodziejczyk zagrał w pole karne Korony, gdzie nikogo nie było, uderzył głową Careca, Kowalski wypiąstkował, bo futbolówka kierowała się w światło bramki, nadbiegł Łukasik, ale powstrzymywany przez Rogowskiego zdołał strzelić jedynie w golkipera. Mieli sporo szczęścia. W 20. minucie Korona ponownie zaatakowała, ale brakowało wykończenia w postaci strzału. Każdy z graczy zrzucał odpowiedzialność na innego z kolegów, dogrywając mu do nogi (chociaż tyle). W 28. minucie Stokic zdecydował się na uderzenie z dystansu po zbiegnięciu do środka pola, znakomita parada Kryszaka! W 39. minucie bardzo mądre podłączenie się pod akcję Górskiego, który wymienił z Franke kilka podań na krótkiej przestrzeni, do akcji jeszcze włączył się Więckowski, który zagrał w ostatniej chwili do Kołodziejczyka, ten zdecydował się na strzał z dalszej odległości, obrońcy nie mieli okazji interwencji, za to piłkę wybronił ponownie Kowalski. W 45. minucie przy linii bocznej opatrywany był Duraj co mogło też zaważyć na akcji, którą przeprowadzili gospodarze. Wywalczyli rzut rożny. Piłkę ustawił Nunes, dograł na dalszy słupek, gdzie uderzył głową Camara uprzedzając Kunę. 1:0! Korona w doliczonym czasie gry wyszła na prowadzenie.

Po przerwie ciągle atakowali skrzydłami. Gracze pokroju Górskiego i Duraja to pokaz, że w Młodej Ekstraklasie można znaleźć ciekawe talenty – dziś prezentowali się solidnie, szczególnie ten drugi, który pokazywał, że nie da pograć Stokicowi (ani później wprowadzonemu Podolczakowi). W 54. minucie po odbiorze piłki od Kielczan do ataku ruszyli Bełchatowianie, składna akcja pełna serii podań, ostatecznie Terlecki postanowił uderzyć, lecz posłał piłkę nad poprzeczką. Trochę pretensji do niego miał Łukasik, który wychodził zza obrońcy. Gracze Korony wbijali piłkę w pole karne rywali, licząc, że któryś z napastników dzióbnie ją do siatki. W 64. minucie po dośrodkowaniu Podolczaka główkował Augustyniak, ale przeszkadzał mu Górski, który zapobiegł katastrofie w postaci drugiego gola. Czasu było coraz mniej, jednak to gospodarze dyktowali warunki gry. Akcji nie oglądaliśmy wielu ciekawych. W końcu w 70. minucie Galkauskas zdecydował się na strzał z dystansu, po tym jak odnalazł nieco miejsca. Piłka odbiła się po drodze od obrońcy, padła łupem Kosiorowskiego, który po chwili pokonał Kryszaka, ale sędziowie odgwizdali pozycję spaloną napastnika. Na boisku pojawiali się kolejni młodzi. Trener Białek dał szansę nowym piłkarzom pokazania się. Korona musiała w ostatnim kwadransie odpierać ataki młodych ambitnych graczy. W 92. minucie długą piłkę posłał Górski na Łukasika, ale sam nie był w stanie nic zrobić. Fatalny strzał w jego wykonaniu, stało przy nim dwóch rywali i jednak nie zdołali zabrać futbolówki. Ostatecznie skromna wygrana Korony po męczarniach z młodziutkimi graczami GKSu. Oby ci nie stracili ochoty do gry w kolejnych meczach. Dziś zebrali solidnie doświadczenie. Pojawili się dodatkowo Szczęsny, Urban i Grabowski, którzy uzupełnili dziś kadrę. GKS przygotowuje się do meczu Pucharu Polski. Korona pewna utrzymania zgarnęła pulę punktów.

 

Korona Kielce – GKS Bełchatów 1:0

45+1’ Camara 1:0

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Adam Lyczmański

Widzów: 8661

 

 

 

Lech Poznań – Lechia Gdańsk

 

Kolejorz walczy o mistrza, ale w ostatnim pojedynku z Koroną pokazali, że są bardzo nieskuteczni, a również brakuje ostatniego podania w wielu fragmentach gry. Lechiści po niespodziewanej porażce z Piastem nie zrażają się do zakończenia sezonu i zamierzają urwać punkty faworytom, by pokazać, że Lech nie zasługuje na tytuł mistrzowski. Podopieczni Szymandery muszą wykorzystać tę chwilę – Legia wygrała w sobotę ze Śląskiem, więc można dogonić lidera na odległość dwóch punktów.

W 1. minucie składna akcja Kolejorza, którą zakończył Soto strzałem, lecz odległość była zbyt daleka, by móc zaskoczyć Jayeobę. Ten czyhał na opadającą piłkę. Lechia prezentowała swój defensywny styl, który neutralizował wszelkie akcje Lecha. Poprzedni mecz, w rundzie jesiennej, zakończył się remisem 1:1. Teraz również na boisku od kilku minut nie było widać faworyta. W 3. minucie Sobolewski został napomniany żółtym kartonikiem. W 14. minucie Woźniak, zastępujący dziś Owczarka, zagrał znakomicie w kierunku Camary, który z bliskiej odległości nie zdołał pokonać Postolova. Praktycznie nie miał miejsca do strzału, a dodatkowo golkipera Lecha skrócił kąt napastnikowi. W 19. minucie Lechia pokazywała skrupulatnie, że nie oddadzą za darmo piłki rywalom. Szanowali ją, a w razie przymusu wycofywali do linii obrony. Wszystko odbywało się z pierwszej piłki, akcję zapoczątkował Maksimenko, z wykorzystaniem Wójcika, ten do zbiegającego Sobolewskiego, zagranie do Woźniaka, ten szukał jeszcze Camary, lecz obrońcy pozostawili go na pozycji spalonej, dlatego młodziutki pomocnik zdecydował się na strzał z dystansu, lecz Postolov znalazł się na posterunku. W rajdach przy długich piłkach kierowanych na Sobolewskiego górą okazywali się defensorzy Lecha, którzy w pojedynkach biegowych blokowali snajpera Lechii. W 26. minucie Camara otrzymał żółtą kartkę za podcięcie lewego obrońcy Lecha. Wyraźnie spóźniony wszedł w nogi rywala. W 28. minucie Tarachulski mógł wbić sobie samobója, lecz jego interwencja uratowała zespół przed ewentualną utratą gola, gdyż już po drugiej stronie pola karnego czekał rywal. W 30. minucie przy rzucie rożnym piłkę wkręcał Bozinovic, ale dobrze na słupku ustawił się Wójcik. Ponownie piłka wróciła do Bozinovica, zauważył wbiegającego Soto, zagrał mu na głowę, a Peruwiańczyk z impetem przyłożył, lecz wybronił to Jayeoba. W końcu kibice czekali na ten moment – 40. minuta spotkania i akcja Lechistów. Sobolewski znakomicie współpracował na lewym skrzydle z Wójcikiem, znów przerzucenie na prawą stronę, gdzie dominował Polak i wspomagał go Woźniak. Próbowali oskrzydlenia, pomimo braku nominalnych skrzydłowych. Kolejorz stał. Jakby czekał na pasażerów. W końcu piłka wróciła na lewe skrzydło do Wójcika, ten odegrał do Sobola, napastnik Lechii ruszył, minął najpierw Bozinovica, potem Łoszakiewicza, w końcu przyłożył zza pola karnego... goool! W samo okienko! Znakomite wykończenie. Artur to prawdziwy skarb dla Gdańska w tym sezonie. Lech musiał odpowiedzieć, bo w tej chwili zostawał z niczym. Wymiana podań Markowskiego z Bozinovicem w 45. minucie, w końcu prawy obrońca zacentrował w sam środek pola karnego, Soto przegrał z Gnoińskim, ale jeszcze przed polem karnym Woźniak musiał uznać wyższość Skaljica, który wprowadził ponownie piłkę w pole karne, rywale ruszyli w jej kierunku, Adamus chciał zmienić tylko jej tor lotu, wybiegł Jayeoba, który przyblokował napastnika, ale dość nieszczęśliwie, gdyż futbolówka padła łupem Bozinovica – ten szybko skierował ją do pustej siatki. Wójcik nie zdążył zareagować. Do przerwy remis.

Po zmianie stron Lechia nieco spanikowana. Chyba w szatni działy się różne rzeczy, ale gra nie kleiła się tak dobrze jak przed zmianą stron. W 54. minucie Bozinovic zagrał na skrzydło do zbiegającego Adamusa, który próbował wesprzeć prawego pomocnika, w końcu wywalczył korner, gdy obił nogi rywali. Bozinovic z narożnika... wyskakiwał Magallanes, jednak uprzedził go Woźniak, który ponownie dał korner rywalom. Tym razem z drugiej strony Łoszakiewicz – podanie wprost pod nogi Kosowskiego, który nieco spanikował i wybił piłkę na aut. Widać było, że przy stałych fragmentach gry Lechici nie mieli żadnego pomysłu, a może inaczej – to Lechia była dobrze zorganizowana w defensywie, neutralizując wszelkie atuty gospodarzy. Po kwadransie gry wszystko wróciło do normy – Lechia pewna swego wymieniała podania na połowie przeciwnika, w końcu Maksimenko nieco podholował futbolówkę, zagrał ryzykownie, bo na granicy spalonego, jednak Sobol znów zgrał do Polaka, który włączał się w akcję ofensywną – prawy obrońca wywalczył korner dla gości. Po wrzutce z narożnika nie udało się zagrozić bramce rywali, gdyż w powietrzu górował Bekric tym razem. Wkrótce żółtymi kartkami zostali ukarani Świątek i Łoszakiewicz za brzydkie faule. Chcieli zniechęcić rywali do gry w piłkę, ale gracze z Gdańska mieli jeszcze więcej ochoty do walki dzięki temu. Ostatni kwadrans to ostatnia nadzieja dla Kolejorza. Strzał Świątka bardzo niecelny. Słabo zastępował Demela, który w 48. minucie doznał urazu, ale bez kontaktu z rywalem. W 90. minucie dopiero Lech nacisnął rywala, że ci musieli bronić się całą jedenastką. Błędem było wbijanie piłki na oślep w tłum rywali, gdzie w każdym momencie Lechiści wybiegali do piłki i ją wykopywali gdzieś z dala od pola karnego. Koniec – ostatni gwizdek. Nudne widowisko. Lech traci punkty. Trener Moniuszko nie może narzekać, pomimo jego tajemniczej miny. Zapewne miał ochotę na wygraną, ale musi być zadowolony i z jednego punktu.

 

Lech Poznań – Lechia Gdańsk 1:1

40’ Sobolewski 0:1

45’ Bozinovic 1:1

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Hubert Siejewicz

Widzów: 16925

 

 

 

Tabela Polska Ekstraklasa (27/30)

 

 

Jedenastka 27. Kolejki Polskiej Ekstraklasy:

Hristov (Jagiellonia, 4) – Kowalski (Zagłębie, 2), Skaljic (Lech), Camara (Korona), Nnanna (GKS) – Lachowski (Polonia W.), Rosłoń (Arka, 2), Szymański (Wisła, 3), Michniewicz (Cracovia) – Kowalczyk (Legia, 6), Fernandez (Odra, 6)

 

 

Najlepsi strzelcy:

Kowalczyk (Legia) 23 gole

Fernandez (Odra) 18 goli

Małkowski (Śląsk) 17 goli

Angeleski (Zagłębie) 15 goli

Vega (Jagiellonia) 15 goli

Kiła (Śląsk) 15 goli

R. Wójcik (Lech) 13 goli

Nunes (Korona) 13 goli

 

Najlepsi asystenci:

Giel (Jagiellonia) 15 asyst

Małkowski (Śląsk) 15 asyst

M. Fernandez (Legia) 14 asyst

Warzycha (Śląsk) 13 asyst

Adamus (Lech) 12 asyst

Owczarek (Lechia) 10 asyst

Zarytskyi (GKS) 10 asyst

F. Fernandez (Odra) 10 asyst

Moneke (Odra) 10 asyst

 

 

Nadchodząca mecze:

 

Puchar Polski:

28. kwietnia, środa

19:30 GKS Bełchatów – Arka Gdynia

19:30 Znicz Pruszków – Górnik Zabrze

 

28. kolejka:

30. kwietnia, piątek

17:45 Cracovia – Lechia Gdańsk

20:00 Lech Poznań – Zagłębie Lubin

 

1. maja, sobota

14:45 Ruch Chorzów – Odra Wodzisław

17:00 Śląsk Wrocław – Jagiellonia Białystok

17:45 Korona Kielce – Wisła Kraków

19:15 Polonia Warszawa – Piast Gliwice

 

2. maja, niedziela

14:45 GKS Bełchatów – Arka Gdynia

17:00 Polonia Bytom – Legia Warszawa

 

 

_______________________________________

Kontuzje - wyrobicie się ze składami do jutra do 22:00? Liczę na was :). Oczywiście na mecz ligowy, na Puchar Polski już mam składy.

Jest też ankieta na temat 29. i 30. kolejki :).

Odnośnik do komentarza

Michal Karpinski, Polonia Bytom:

 

Skandal, skandal, skandal! Panu Mikulskiemu radze nauczyc sie obslugiwac zegarek, a Zwiazek prosze o odsuniecie tego pana od sedziowania do konca sezonu, a najlepiej zdegradowac go do nizszej ligi. Jesli dolicza sie trzy minuty, to mecz powinien sie skonczyc w 93 minucie, a nie w 94. Zaslugiwalismy na remis. Jestem zadowolony z moich podopiecznych, kolejne dobre spotkanie zaliczyla linia defensywna. Niestety sedzia postanowil nas ograbic z punktow. To moze miec bardzo duze znaczenie w kontekscie utrzymania w lidze. Rywale z Warszawy wywalczyli remis i wyprzedzili nas w tabeli. Na szczescie Zaglebie wygralo z Piastem. Za tydzien mecz z Legia, licze na urwanie punktow Warszawiakom i remis w starciu Polonii z Piastem. Jednak zdaje sobie sprawe, ze bedzie bardzo ciezko w meczu z wiceliderem tabeli. Nie zamierzam zmieniac jedenastki, wierze w swoich zawodnikow. Powtorze jeszcze raz, ludzie pokroju p. Mikulskiego nie powinni sedziowac. W tym zawodzie wymagana jest znajomosc zegarka. Czujemy sie pokrzywdzeni, bo do utrzymania moze nam zabraknac wlasnie jednego punktu, ktory bysmy wywalczyli, gdyby nie p. Mikulski.

Odnośnik do komentarza

Krystian Grzelak, Legia Warszawa:

Pokonaliśmy zespół, który - wydawałoby się - jest w tym sezonie nie do przebicia. Zdobyliśmy trzy punkty na najtrudniejszym terenie i to nie może pójść na marne. Zwycięstwo w tym spotkaniu to doskonała wiadomość nie tylko dla nas, ale też dla poznańskiego Lecha. Wierzę, że ta porażka podłamie zespół Śląska, a nam doda skrzydeł, dzięki czemu możliwe będzie wyprzedzenie podopiecznych pana Polo.

Odnośnik do komentarza

Łukasz Grabowski, Arka Gdynia

 

W lidze nie walczymy już praktycznie o nic, ale będziemy walczyć w każdym meczu, a zwycięstwa w Ekstraklasie cieszą. Z Polonią Bytom szansę od pierwszych minut dostało kilku piłkarzy, którzy zazwyczaj oglądają mecze z ławki rezerwowych, a oni bardzo dobrze się spisali. W środę pierwszy półfinałowy mecz Pucharu Polski, zagramy na wyjeździe z GKS Bełchatów i liczymy na jak najlepszy rezultat. Niestety nie będę mógł wystawić w pierwszej jedenastce Popowicia, ale i bez niego mamy szansę. 

Odnośnik do komentarza

Paweł Laskosz - Cracovia Kraków

 

Iskierka nadziei ciągle się tli... W meczu z Hristovem - bo nie graliśmy z Jagiellonią, tylko jakimś cyborgiem na bramce gości - udało nam się zgarnąć 3 punkty. Mam nadzieję że w najbliższym spotkaniu nie trafimy na kolejnego bramkarza który w pojedynkę będzie zatrzymywał naszą ofensywę. Niebywałe, by bramkarz obronił tyle celnych strzałów, w tym 5 "setek". Wielkie brawa dla tego zawodnika. Zagraliśmy lepiej niż w poprzednich meczach, ale wydaje mi się że ciągle nam czegoś brakuje. Kalkulacje się skończyły, musimy wygrywać i liczyć na potknięcia zespołów z góry tabeli.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...