Skocz do zawartości

Magazyn Polska Ekstraklasa


Escort

Rekomendowane odpowiedzi

Adrian Skura - Wisła Kraków

 

Nie mam pojęcia co jest nie tak, tracimy punkty z najsłabszymi rywalami w lidze...Z taką dyspozycją na pewno nie zdobędziemy mistrza kraju. No cóż, muszę poważnie porozmawiać ze swoim zespołem, bo zła passa musi się skończyć.

Odnośnik do komentarza

Dobrogniew Raścisławski (Odra Wodzisław):

Trzy kolejki i trzy bomby. Powtórka z rozrywki, na jesień było identycznie. Nie potrafimy przełamać tych trzech, potencjalnie najmocniejszych drużyn w lidze. Nie wygląda to najlepiej. Media już spekulują, że zostały popełnione błędy podczas przygotowań do sezonu. To ich sprawa, mają prawo do takiej oceny bo faktycznie nie wyglądamy najlepiej. Mam jednak nadzieję, że przełamiemy fatalną passę już w najbliższym meczu.

Odnośnik do komentarza

Mateusz Szymandera, Lech Poznań:

Końcówka ligi będzie niezwykle emocjonująca. Im bliżej zakończenia sezonu tym ciekawiej na ligowych boiskach. Ja ciesze się ze zwycięstwa w dzisiejszym meczu. Wielkie brawa dla chłopaków, którzy pokazali, że można zagrać dobrą piłkę i kontrolować przebieg meczu. Nasza gra z każdym spotkaniem wygląda coraz lepiej i bardzo przyjemnie ogląda się zwycięstwa. Mam nadzieję, że passa zwycięstw dopiero się rozpoczyna, a my uciekniemy rywalom w walce o tytuł. Jednak przypuszczam, że walka o mistrzostwo trwać będzie do ostatniej kolejki.

Odnośnik do komentarza

Grzegorz Prokop, Jagiellonia Białystok:

Szczerze przyznam, po końcowym gwizdku byłem ogromnie zaskoczony, nie spodziewałem się tak wysokiej wygranej. Mocno liczyłem na zwycięstwo, ale byłem również przygotowany na pogrom. Pierwszy i ostatni raz, ponieważ moi gracze pokazali, że warto na nich stawiać. Znakomicie zagrał Hristov, byłem pewien, że będzie warto na niego stawiać. Poza tym, jestem bardzo zadowolony z gry Bianchiego oraz Idemudii. Spodziewam się ciekawej walki o miejsce w pierwszym składzie między wymienioną dwójką a Gielem i Janikiem.

Przed wyjazdowym spotkaniem z Odrą mam całą kadrę do dyspozycji, po kontuzji wraca Holmudorov. Nie oddamy łatwo punktów, bardzo nam potrzebnych.

 

Co do nagrody dla najlepszego piłkarza PE, pogratulowałem Zoltanowi i Kamilowi, nie widzę potrzeby by specjalnie ich nagradzać z tej okazji. Musimy pracować, nie świętować. Przed nami wciąż wiele do zrobienia by się utrzymać.

Odnośnik do komentarza

Dawid Białek, GKS Bełchatów:

 

Kolejny raz wygrywaliśmy tylko po to żeby oddać inicjatywę i przegrać mecz. Coraz bardziej jestem przekonany, że naszym problemem są umiejętności piłkarskie a słaba psychika. Niestety, ale w przeciwieństwie do umiejętności, tego nie da się poprawić. Jak tak dalej pójdzie, to kilku zawodników będzie musiało pożegnać się z zespołem w lecie. Ten zespół ma piłkarzy na to by spokojnie walczyć o puchary, szkoda że słaba mentalność może nam w tym przeszkodzić. Co do samego meczu, to po raz kolejny przesądziły błędy indywidualne. Nasi obrońcy nie potrafią zagrać meczu bez błędu. Na dodatek zawiodła nasza skuteczność, mieliśmy więcej dobrych sytuacji niż Zagłębie. Różnica była taka, że oni wykorzystali wszystko co mieli, my ledwie połowę. Jedyne pozytywy jakie mogę wyciągnąć z tego meczu to postawa naszych gwiazd - Mikołajczaka i Zarytskyiego. Obaj zagrali świetnie, mam nadzieję, że nie spuszczą z tonu w najbliższych tygodniach. Szkoda, że jako kolektyw prezentujemy się jak banda patałachów, jesteśmy bardziej jedenastką zawodników niż jednym zespołem. Jeśli nasze zgranie się nie poprawi to nie mamy czego szukać z lepszymi zespołami.

Odnośnik do komentarza

Maciej Markowski, Piast Gliwice:

 

Remis z Wisłą Kraków bardzo mnie cieszy. Wciąż mamy szansę na utrzymanie. Tracimy tylko 3 punkty do Polonii Warszawa i mam nadzieję, że szybko je odrobimy. Teraz czeka nas kolejny bardzo ciężki mecz, bo z Legią na wyjeździe. Na pewno drużyna będzie walczyć o chociaż jeden punkt i jeżeli uda się go zdobyć to podobnie jak z remisu z Wisłą będę zadowolony. Jesteśmy w stanie nawet wygrać, ale musieliby wszyscy piłkarze zagrać na maksimum możliwości i nie popełnić żadnych błędów. Jest to możliwe i mam nadzieję, że po spotkaniu będę mógł się cieszyć ze zdobycia punktów.

Odnośnik do komentarza

Łukasz Grabowski, Arka Gdynia

 

Wygrane Derby z Lechią bardzo cieszą mnie i naszych kibiców. Zaprezentowaliśmy się tak jak zwykle czyli ofensywnie, ale tym razem zagraliśmy skuteczniej niż zwykle. Bohaterem ponownie został Flavio, która pokazał jak wyśmienitym jest snajperem i z tego Brazylijczyka będziemy mieli wiele pożytku, ponieważ w naszej Ekstraklasie wybija on się zdecydowanie. Świetny występ zaliczył również Malaj. Te trzy punkty są dla nas niezwykle ważne, a do końca jeszcze 10. kolejek i mamy szansę awansować trochę w ligowej tabeli. Chciałem jeszcze kilka słów poświęcić trenerowi Moniuszce, który powinien się obudzić, gdyż żyje w jakiejś innej rzeczywistości i widzi takie rzeczy, których ja nie mogłem dostrzec. To Arka ma lepszych piłkarzy i odzwierciedlał to nasz ostatni pojedynek oraz ligowa tabela, to kibice z Gdyni są lepsi, a ja jestem lepszym szkoleniowcem od tego, który pracuje w Gdańsku. Mam nadzieję, że Pan Michał wreszcie to zrozumie. Na sam koniec chciałem podziękować naszym fanom, ponieważ znakomicie wspierają nas przez cały sezon, a w wyjazdowych Derbach również pokazali się z jak najlepszej strony. Liczę na podobną grę do końca sezonu oraz tak dobrą postawę kibiców.

Odnośnik do komentarza

Michał Karpiński, Polonia Bytom:

 

Ważne zwycięstwo odniesione na terenie rywala bardzo mnie cieszy. Trzy punkty pozwoliły na oddalenie się od Polonii na 4 punkty. Utrzymanie jest na wyciągnięcie ręki. Jestem zadowolony z trafienia Pschenichnikova, Liczę na kolejne trafienia naszego napastnika. Cały skład zagrał bardzo dobrze, no może trochę więcej spodziewałem się po Jacku Kowalskim. Tadek Socha swoim występem zapewnił sobie miejsce w bramce na najbliższe spotkania. Teraz czas na trudny mecz z Śląskiem Wrocław. Zwycięstwo sprawi, że będę pewny utrzymania.

Odnośnik do komentarza

GKS Bełchatów – Cracovia

 

Ważne wydarzenie dla kibiców z Bełchatowa, którzy nie zgromadzili się zbyt licznie przy ulicy Sportowej. Przed piłkarzami GKSu nie lada trudne zadanie, bowiem podejmować będą jedną z czołowych drużyn ligi, która z każdym spotkaniem sprawia miłą niespodziankę. Zawodnicy Laskosza cały czas udowadniają, że są w stanie powalczyć nawet o mistrzostwo, ale niezbędnym krokiem do tego celu są trzy punkty, które mogą zdobyć poprzez dzisiejsze zwycięstwo.

Piłkarze Cracovii ruszyli odważnie, tak jak w poprzednich spotkaniach, co przeanalizował trener Białek. Nie pozwolił na przedarcia się bokami obrony, gdzie brylowali w pierwszych minutach Zając i Aleksandrowicz. GKS rozważnie rozgrywał piłkę tuż po odbiorze. Na początku próbowano prostopadłych długich piłek w kierunku napastników, lecz głównie zawodził Wasilewski, który zaliczał notoryczne straty. Zarytskyi potrafił dobrze odegrać głową na czystą pozycję, ale obrońcy Cracovii ubiegali drugiego z napastników gospodarzy. W 8. minucie doświadczyliśmy mądrego włączenia się w akcję ofensywną Zająca, który stworzył przewagę liczebną na swojej prawej stronie i sprawił spory problem Osuchowi. Dośrodkowanie w pole karne, uderzenie Wasilewskiego głową, jednak piłka przeleciała nad poprzeczką. Zdawało się, że GKS powoli przejmuje inicjatywę. Rozszyfrowali Cracovię i wiedzieli jak grać przeciwko tak dobrze poukładanemu zespołowi. W 11. minucie znakomitą interwencją popisał się Nalepa. W pole karne został wpuszczony Wasilewski rozsądnym zagraniem Mikołajczaka w tempo, ale golkiper Pasów popisał się refleksem. W 15. minucie duży błąd obrony Cracovii, która zawsze była dobrze ustawiona w linii. Tym razem krótkie podania Mikołajczaka, Wasilewskiego do Zarytskiego rozmontowały szczelną defensywę. Zarytskyi wyszedł na czystą pozycję, miał jeszcze trochę czasu, dlatego wyczekał Nalepę i uderzył mocno obok golkipera. Trener Laskosz złapał się tylko za głowę. Basta i Kościukiewicz łatwo dali się złapać w pułapkę. Sam Terlecki niewiele mógł zrobić. W 23. minucie Terlecki po otrzymaniu podania od Nowaka chciał uderzyć mocno z dystansu, ale został wyblokowany. Konstruowali kolejne sytuacje, ale brakowało uderzeń w kierunku bramki Kowalczyka. Nowak wraz z Pietroniem szybko byli neutralizowani, gdyż GKS skutecznie zagęszczał środek pola. W 30. minucie uderzenie Stankiewicza zostało zablokowane, po chwili obrońcy wybili piłkę gdzieś daleko na aut. W 36. minucie ponowne poszukiwania Zarytskiego w polu karnym, źle podawał Kołodziejczyk, gdyż wyrzucił napastnika do boku, a ten szukał jeszcze Wasilewskiego, podanie skutecznie wybili obrońcy. W 42. minucie chyba najlepsza okazja GKSu na wyjście dwubramkowej przewagi. Prostopadłe zagranie Aleksandrowicza w kierunku Zarytskiego, ten z łatwością wyprzedził Kościukiewicza, jednak Ukrainiec nie skorzystał z prezentu i jego uderzenie wybronił Nalepa. Do przerwy skończyło się na 1:0.

Na początku drugiej części gry urazu nabawił się Terlecki, ale był w stanie kontynuować spotkanie. Dopiero wiele minut później trener zdecydował się na zmianę, bo prawa strona przestawała skutecznie funkcjonować. Zanim to nastąpiło, w 59. minucie do rajdu za piłką zerwał się Zarytskyi, szybko przeszedł Kościukiewicza, uderzył w drugi róg bramki, gdzie nieustawiony był Nalepa, ale piłka szczęśliwie minęła prawy słupek. W 61. minucie znakomita interwencja Nalepy po strzale Zarytskiego z najbliższej odległości po dograniu od Mikołajczaka. Dobijał właśnie dogrywający, ale jeszcze raz Cracovię wybronił Nalepa. Słabo na środku ofensywy spisywał się Pocrnjic, wiec został przesunięty na prawą flankę, gdzie jeszcze gorzej grał Piątek. Kibice czekali na kluczowy moment spotkania, ale wydawało się, że to GKS zdobędzie drugiego gola, który ustawi cały mecz. Stało się odmiennie inaczej. W 75. minucie na rzucie wolnym, około 40 metrów od bramki, piłkę ustawił Pocrnjic, dograł w pole karne, gdzie do futbolówki odważnie wyskoczył Kowalczyk, ale wybił bardzo niepewnie, piłka skierowana została do boku, ale pod nogi Brkovica, który wyczekał Okoro, zwiódł go bardzo prosto, po czym uderzył do siatki. Golkiper nie zdążył z interwencją. Cracovia oddawała w końcu pierwszy celny strzał w tym spotkaniu. Powtórka szykowała się w 84. minucie, kiedy tym razem piłkę dośrodkowywał Pietroń, a wyskakiwał do niej Stankiewicz, jednak został zablokowany przez Kunę. Ostatnie minuty spotkania. Zawodnicy Cracovii potrafili szybko przejąć piłkę i się przy niej sporo czasu utrzymać, co wykorzystywali maksymalnie, doprowadzając graczy gospodarzy do bezradności. W 93. minucie jeszcze podopieczni Białka próbowali swojej okazji, ale piłkę nad poprzeczką posłał Więckowski. Mało brakowało, ale strzelał z trudnej dla siebie pozycji. Ostatecznie remis po przewadze GKSu.

 

GKS Bełchatów – Cracovia 1:1

15’ Zarytskyi 1:0

75’ Brkovic 1:1

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Paweł Gil

Widzów: 3081

 

 

 

Ruch Chorzów – Lech Poznań

 

Wszyscy pamiętają pojedynek we Wronkach, gdzie ostatecznie Ruch uległ po trafieniu Adamusa w drugiej połowie. Dziś nie zabraknie tego snajpera, który wystąpi obok Sabica. Po kontuzji wraca R. Wójcik, który nie jest gotów na pełne 90 minut. Niebiescy chcą wyrównać porachunki i przede wszystkim trener upatruje zdobyciem punktów utrzymania lokaty w górnej połówce tabeli, co na pewno w tym momencie jest sporym sukcesem Chorzowian przy takim składzie.

Pretendenci do tytułu mieli zacząć mocnym uderzeniem, bo do ataku odważnie włączał się również Soto, jednak obrońcy zachowywali swoje zadania defensywne i wspierając się nawzajem, potrafili zatrzymać nawet trójkowe ataki Lecha. W początkowej fazie spotkania przewaga po stronie Lecha, ale za wiele z niej nie wynikało, bo linia obrony potrafiła łapać na pozycji spalonej Adamusa, który często próbował ucieczki zza linii. W 3. minucie z rzutu wolnego dziwnego rozwiązania próbowali Fernandes i Grubesic, ale strzał tego drugiego zatrzymał się na tłumie Lechitów. W kolejnej sytuacji znalazł się Jasiński, który wyszedł odważnie do przodu, ale zabrakło mu zimnej krwi w polu karnym, dlatego jego strzał zatrzymał się jedynie na bandzie reklamowej. W 16. minucie kolejne długie wybicie w kierunku napastników, lecz Markowski pokazywał swoją wyższość nad Jareckim i Fernandesem. Do piłki zbiegali skrzydłowi, ale na prawej stronie Kolejorza brylował Bozinovic. W 18. minucie z poświęceniem piłkę wybijał Dziubiński. W 29. minucie pierwsza składna akcja gości, którzy wymienili kilka dokładnych podań, w końcu doczekano się zagrania prostopadłego Soto w kierunku Adamusa, który tym razem w czystej walce uprzedził Dziubińskiego, uderzył, ale jeszcze w bramce czuwał Vukosavljevic, który zaliczył interwencję wybiciem na rzut rożny. Chwilę potem szansy próbował Bakrac płaskim dośrodkowaniem w pole karne. Piłkarze Lecha nabiegali na piłkę, ale żaden z nich w nią nie trafił. W 36. minucie do siatki Ruchu trafił Sabic strzałem po podaniu od Adamusa, ale ten napastnik również znalazł się w pułapce ofsajdowej, więc sędziowie nie mieli prawa zaliczyć tego trafienia. Sędzia nie żałował żółtych kartek za ostre wejścia i dyskusje, których nie unikali gracze obu ekip.

Wszyscy liczyli, że w drugiej części gry obejrzymy ciekawsze widowisko. Na to się zanosiło, gdy kibice ujrzeli rajdującego prawą stroną Grubesica, który wygrał ostry pojedynek z Sobiechem, dograł piłkę w pole karne, ale Jarecki uderzył zbyt lekko, by zaskoczyć Postolova. Komentatorzy wspominali o tym, że te ciche akcje Ruchu mogą się w końcu skumulować i zemścić na ekipie trenera Organka. Tak też się stało w 52. minucie, kiedy to powolnie budująca się akcja Lecha przeniosła się na połowę przeciwnika. Gajewski zagrał prostą piłkę do Soto, który zbiegł do środka. Uwagę stoperów ściągnęli napastnicy, dlatego lewoskrzydłowy miał trochę miejsca i uderzył po ziemi obok Vuko, który zbliżał się do Peruwiańczyka, lecz nie zdążył z interwencją. Lech wyszedł na prowadzenie. Ruch nie zamierzał pozostawić tej sprawy ot tak sobie. Szybkie wznowienie i jeszcze szybsza akcja oskrzydlająca, która zaskoczyła Kolejorza. Mujakovic daleko do Fernandesa, ten przyjął piłkę, linia obrony Lecha nieco się wycofała, podanie do Jareckiego. Mocne przymierzenie z dystansu i piłka wylądowała w siatce po uderzeniu w samo okienko bramki Postolova. Golkiper nie miał szans. Niebiescy doprowadzili do remisu. Ponownie zapowiadała się emocjonująca walka, podobna do tej z jesieni. Rolę rozgrywającego miał na siebie wziąć Petrov, ale szybko podchodzili do niego Gajewski i Magallanes, dlatego wycofywał piłkę do obrony, a ci szukali oskrzydlenia którejś ze stron. W 60. minucie ponownie uderzał Jarecki, tym razem zmusił Postolova jedynie do podskoku w kierunku wysoko szybującej piłki. W 63. minucie Zieliński pokazał, że po ostrym starciu nawet nie zamierzał zostawiać futbolówki, tylko wracał po nią i w dalszym ciągu walczył, nie zważając na zdrowie w ostrej rywalizacji z Soto. Po chwili podanie w kierunku Jareckiego, tylko, że uderzenie przypominało jedynie wybicie na wiwat. Ostatni kwadrans spotkania. Lech liczył, że zainkasuje trzy punkty na wyjeździe, by w dalszym ciągu utrzymywać pozycję lidera, ale Chorzowianie ani myśleli o spełnieniu zachcianek rywala. W 80. minucie dobra interwencja Vuko po strzale Demela. A w 85. minucie stało się to, o czym marzyli wszyscy zgromadzeni kibice. Petrov do Grubesica, ten wyciągnął do podania Jareckiego, szybkie odegranie piętką do Toukama, napastnik Ruchu wyszedł do piłki. Odpuścił nieco Bekric, snajper wystawił sobie piłkę, uderzył w przeciwległy róg bramki. Postolov był spóźniony i po chwili wyjmował futbolówkę z siatki. Wydawało się, że Lech rzuci się do ataku, ale zawodnikom jakby zabrakło sił. Dobrze dysponowali nimi Chorzowianie, którzy jeszcze w doliczonym czasie gry sporo sekund urywali na połowie przeciwnika. Ostatecznie wygrali. Radość przeogromna w obozie Niebieskich. Lech będzie musiał gonić Śląsk w kolejnych spotkaniach, zważając na rywali z tyłu.

 

Ruch Chorzów – Lech Poznań 2:1

52’ Soto 0:1

53’ Jarecki 1:1

85’ Toukam 2:1

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Mariusz Trofimiec

Widzów: 7361

 

 

 

Polonia Bytom – Śląsk Wrocław

 

Piłkarze Polonii po ostatnim zwycięstwie nieco podskoczyli w ligowej tabeli i zamierzają oddalać się od tej zagrożonej strefy. Śląsk walczy o całkiem inne cele. Drużyna, która była typowana na 5. miejsce w lidze aktualnie wyprzedza głównych faworytów – Wisła i Legię – i zamierza kroczyć po kolejne zwycięstwo, które przybliży ich do mistrzostwa.

Zawodnicy Śląska wyszli bardzo pewni siebie na murawę, jakby od pierwszych minut znali receptę na drużynę rywali. Jednak piłkarze Polonii ograniczali się do długich wybić w kierunku napastników. Piłki zazwyczaj na aut wybijali Skrba oraz Piątek, którzy zatrzymywali rajdujących napastników. W 3. minucie Polonia wywalczyła stały fragment gry, a dokładniej rzut rożny. Korner okazał się być zabójczy dla graczy z Wrocławia, w ostatnim momencie z opresji drużynę gości wyratował Pałys, na którego mogli liczyć w trudnych chwilach. W 7. minucie katastrofalne wybicie Sochy do obrońców, piłkę przejął nadbiegający Małkowski, rajdował w kierunku golkipera, ale z tyłu zaskoczył go Konieczny, który szybko odegrał do Matuszka. Nowy nabytek Polonii powinien nieco rozciągnąć grę, ale brakowało mu doświadczenia – podał z dwóch metrów do golkipera. Socha nie miał szans opanować tak trudnej piłki z tak bliskiej odległości. Koniec marzeń o korzystnym wyniku? Polonia przez głupie błędy straciła gola. Zamierzali szybko odrobić stratę jednobramkową, wykorzystując auty blisko pola karnego przeciwników. Włączenia się bocznych obrońców mogły mieć kluczowe znaczenie dla sytuacji w 15. minucie, jednak Semenov postanowił zgrać do środka do Kowalskiego, który uderzył w poprzeczkę. Piłka wyszła poza boisko. W 20. minucie Małkowski zgrał do Kiły, który nieoczekiwanie znalazł się w środkowej strefie, mocne uderzenie z dystansu, ale tylko w bandę reklamową. Pojedynki główkowe wyglądały na bardzo zacięte, ale zawodnicy z obu ekip mogli wygrać walkę w powietrzu. Bardzo dobrze wyglądała współpraca na linii Semenov Yaovi, ale problemem był brak aktywności ze strony napastników, którzy nie wychodzili do podań. Dlatego pod niewielkim pressingiem Śląska, gracze gospodarzy tracili piłkę. W 24. minucie doszło do przechwycenia w środkowej strefie. Rompos zdołał piłkę wybić na aut, ale Wrocławianie nie odpuszczali ani na moment. Małkowski wyszedł do prawego boku, zgrał do Warzychy, a ten podał miękkie dośrodkowanie w kierunku Kiły. Lewoskrzydłowy wygrał pojedynek główkowy z Koniecznym i Matuszkiem, lekkim muśnięciem zmieścił piłkę przy lewym słupku. Udało się! Śląsk prowadził już 2:0 przy nieporadnej Polonii. W 33. minucie obrońcy z Bytomia nabierali się na proste zwody Małkowskiego, ten podał do Kołodziejczyka, który znajdował się na czystej pozycji, wyczekał obrońców, którzy przesuwali się w jego kierunku, podał do Warzychy, który lekko przerzucił piłkę na drugą stronę pola karnego, gdzie Świątek zawalił krycie. Do piłki wybiegł Kiła i mocnym uderzeniem z powietrza zmieścił piłkę przy dalszym słupku. Polonia na kolanach. Wydawało się, że nie wszystko stracone. Szanse miał rosyjski as, który zmarnował akcję sam na sam po podaniu od Wróblewskiego. Całą sytuację wybronił golkiper. W 44. minucie zawodnicy Polonii znaleźli się z dziecinną łatwością w polu karnym przeciwnika. Gracze trenera Karpińskiego próbowali uderzeń na aferę, Bondarenki strzał został wybroniony przez Pałysa, ale dobitka Yaoviego zmieściła się w siatce. To trafienie dawało nadzieje na drugie 45 minut.

W 53. minucie po długim wybiciu Sochy prawym skrzydłem rajdował Bondarenko, który starał się zagrozić bramce i każdym zwodem chciał minąć Skrbę, jednak za każdym razem musiał wracać i cofać się z piłką. Jego dośrodkowanie ostatecznie wybił obrońca na rzut rożny. Korner wykonany na głowę Semenova, jednak Żurek ubiegł środkowego pomocnika. W 60. minucie prostopadłe podanie Kołodziejczyka w kierunku zbiegającego Warzychy. Ten zbyt powolnie zbliżał się w kierunku Sochy. Uprzedzili go obrońcy ostrym wejściem w nogi, ale czystym wybiciem na korner. W 66. minucie znów przy piłce znajdowali się gracze Polonii. Stach próbował zaskoczenia z trudnej pozycji zza pola karnego, ale Pałys nawet nie myślał o dalszym wyjściu i wykorzystaniu jego złego ustawienia. Lob nie tym razem. W 70. minucie w pole karne piłkę zacentrował z rzutu wolnego Semenov, ale pojedynek ze Świątkiem wygrał Mosor w ostatnim momencie wybijając piłkę na rzut rożny. W 76. minucie wydawało się, że Polonia zdobędzie drugie trafienie, ale na drodze strzału Stacha znalazł się... Bondarenko. W innym przypadku Pałys nie miałby szans, bo był zbytnio odsunięty od słupka, na który kierowano strzał. W ostatnich 10 minutach poszukiwania Wosia z przodu przeprowadzał Warzycha, ale zawodnicy Polonii ambitnie przechwytywali każde podanie. Brakowało im jednak pomysłu na ciekawszą grę z przodu. Wiele ciekawszego działo się w pierwszej połowie. Cenne sekundy uciekały graczom gospodarzy, którzy po ostatnim gwizdku pogratulowali rywalowi zwycięstwa. Śląsk po tym meczu znalazł się na pozycji lidera.

 

Polonia Bytom – Śląsk Wrocław 1:3

7’ Matuszek (og) 0:1

24’ Kiła 0:2

33’ Kiła 0:3

44’ Yaovi 1:3

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Adam Lyczmański

Widzów: 4847

 

 

 

Odra Wodzisław – Jagiellonia Białystok

 

Odra powolnie stacza się w dół tabeli. Po trudnych spotkaniach z Wisłą, Legią i Lechem zamierza odrobić utracone punkty i wygrać z ostatnią ekipą ligi. Aktualnie Jagiellonia jest trudnym orzechem do zgryzienia, gdyż pokonała... Wisła i Legię, pokazując, że jest w stanie zdobywać punkty z każdym. Przed gospodarzami ciężkie starcie, Jaga wyraźnie na fali.

Pierwsze minuty spotkania – składne wymiany podań w wykonaniu graczy z Wodzisławia. W pierwszych sekundach ostry faul Henrique na Koniecznym, który próbował ucieczki swoim skrzydłem. Obyło się bez kary, jednak sędzia groźnie pokiwał palcem. Zawodnicy Odry mieli sporo zapału do gry, jednak ostre wejścia rywali sporo tych chęci odbierały. W 4. minucie Giel po podaniu z lewego skrzydła nieco odbiegł od pola karnego, poszukał Idemudii, który ofensywnie wszedł w linię pomocy Odry, w ostatnim momencie podał do Vegi, który znajdował się na linii z defensorami, którzy już wywierali sporą presję na nim. Napastnik uderzył lekko, ale bardzo technicznie, co zmyliło Witkowskiego, który wyciągnął się jak struna, ale minął się z piłką i wpuścił ją do bramki. Odra szybko straciła gola. W 6. minucie Wołkiewicz popisał się znakomitym dryblingiem, którym minął dwóch rywali, ale przy próbie dośrodkowania został skutecznie zablokowany. Na takich akcjach poczynania Odry się kończyły. Zawodnicy z przodu nie mieli pomysłu na grę. Moneke jakby znikł w ostatnich spotkaniach. Brakowało tego blasku Fernandezowi, który chyba zapomniał jak trafia się do siatki rywala. W 13. minucie Giel przedłużył piłkę na prawe skrzydło, gdzie pojawił się Henrique. Gracze Jagi mieli sporą przewagę, co chcieli udokumentować golem, jednak dośrodkowanie prawego obrońcy zostało wybite na drugą stronę. Pająk chciał w pole karne, ale został zablokowany przez Markowskiego. Pyrka ustawił piłkę na kornerze, dośrodkował, do futbolówki wyskoczył Pinter. Zacentrowana piłka bardzo głęboko znalazła adresata w postaci tego środkowego obrońcy. Jaga na dwubramkowym prowadzeniu po kwadransie gry mogła czuć się w zdecydowanie lepszym położeniu. Odra musiała gonić, dlatego zawodnicy konstruowali kolejne akcje. Kończyło się jednak zazwyczaj na długim podaniu w kierunku Fernandeza. W 25. minucie mógł nawet zdobyć gola, ale jego strzał wybronił Hristov. Wydawało się, że Fernandez zapakuje piłkę do siatki przy dalszym słupku, zmylając bramkarza, ale przy strzale w ogóle nie pomyślał. W 29. minucie przed szansą stanął Mitrovic, lecz uderzył w golkipera. W 31. minucie Jaga dokonała zniszczenia rywala. Vega wygrał pojedynek główkowy po wykopie bramkarza, zgrywając do Szczepanika. Wycofanie do Giela, a ten technicznym podaniem skierował Vegę do przodu. Napastnik wybiegł zza Dziubińskiego. Mocno uderzył z dalszej odległości po ziemi, Witkowski ponownie pokonany. Odra znajdowała się w solidnym kryzysie po ostatnich porażkach, dlatego też nic im dziś nie wychodziło. W 38. minucie kolejna znakomita interwencja Hristova po uderzeniu Sokołowskiego z odległości około 24 metrów. Do przerwy 3:0 dla Jagi. Niespodziewane, jednak po ostatnich bojach bukmacherzy chętniej stawiali w roli faworyta Białostoczan.

Trener Jagi znany jest ze zmian ustalonych już przed meczem, dlatego bez względu na postawę Giela i Pyrki, zdjął ich z boiska. W 51. minucie dobre podanie Idemudii przechwycił Wołkiewicz wysokim wyskokiem do piłki, przejął ją Mitrovic. Ruszył w kierunku wracających graczy gości. Zgrał do Moneke, a ten wycofał do obrońców. Ponownie otrzymał podanie od Demiriego, Moneke prostopadłym podaniem wystartował Fernandeza, który wyprzedził Mazurka z dziecinną łatwością, uderzył po ziemi i pokonał po raz pierwszy Hristova. Wszyscy mieli nadzieję, że wraca dobry Fernandez, który zapewnił tak wiele punktów dla Odry. W 55. minucie Sokołowski próbował strzału z dystansu, po tym jak Mitrovic nie mógł znaleźć sobie pozycji do strzału. Jednak posłał futbolówkę wysoko nad poprzeczką. Trener pokiwał negatywnie głową. W 60. minucie Moneke starał się wywalczyć pozycję strzelecką Fernandezowi, ściągając na siebie defensorów, jednak długie wybicie Pintera poskutkowało i piłka trafiła do Vegi. Ten szybko odegrał do Szczepanika, akcja działa się na jak najszybszych obrotach, jednak snajper zawiódł, bo stracił piłkę na rzecz Grada. Odra starała się z całych sił w drugiej części gry, ale ich strata była zbyt duża, by zawodnicy mogli uwierzyć w sukces, jakim miało być zdobycie trzech punktów. W 70. minucie kolejne znakomite podanie w kierunku Fernandeza, który wyprzedził całą linię obrony, jednak uderzenie z ostrego kąta wybronił Hristov. W 75. minucie najlepsza okazja Fernandeza na drugie trafienie, bo uderzał z około pięciu metrów, ale znakomitym refleksem popisał się Hristov, rzucając się w swój lewy róg. Brawo! Dzięki tej interwencji napastnik Odry całkowicie zatracił wiarę w zdobywanie bramek w dzisiejszym meczu. Odra w ostatnim kwadransie naciskała, jednak dośrodkowania zazwyczaj lądowały za linią końcową. Słabo spisywał się po raz kolejny Stanikaitis. Odra po ostatnim gwizdku załamana. Jaga ponownie zdobywa punkty. Z nowym trenerem idzie jej o wiele lepiej.

 

Odra Wodzisław – Jagiellonia Białystok 1:3

4’ Vega 0:1

13’ Pinter 0:2

31’ Vega 0:3

51’ Fernandez 1:3

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Szymon Marciniak

Widzów: 4485

 

 

____________________________________

Dialogi tym razem postaram się zastąpić jakąś ilością newsów, które będą się pojawiać od czasu do czasu (postaram się jakieś ciekawe umieścić, abyście mogli się dowiedzieć cokolwiek, co może się przydać w dalszej rozgrywce)

Odnośnik do komentarza

Wisła Kraków – Lechia Gdańsk

 

W pojedynku, w którym kibice wspólnie będą oglądać to spotkanie, bez podziałów na poszczególne sektory, trener Moniuszko zaznaczał, że w tym meczu nie będzie mowy o żadnej zgodzie, tym bardziej o odpuszczaniu. Piłkarze Lechii wyszli na rozgrzewkę bardzo zmobilizowani. Gracze Białej Gwiazdy bardziej chyba koncentrowali się na przyszłorocznej walce o puchary? Jedni wyglądali na zagubionych, inni na zbyt pewnych siebie. W drużynie brakowało ducha. Niektórzy zawodnicy nawet nie podeszli do mikrofonu na kilka słów.

W pierwszych minutach zapowiadała się konsekwentna gra obronna obu ekip, jednak pewnych graczom brakowało koncentracji od pierwszych minut. Trustful przez przypadek podał pod nogi Cukovica, który jednak w pojedynku z Woźniakiem przegrał i stracił futbolówkę. Grę na siebie próbował wziąć Maksimenko, zbiegający do każdego podania, jednak zawodnicy Wisły dobrze neutralizowali pozostałe strefy boiska. W 4. minucie Lechiści konstruowali akcję z wykorzystaniem lewego obrońcy, który odważnie włączył się w tę akcję ofensywną, jednak Cesar po chwili faulował Sobolewskiego, który dostał podanie. Po rzucie wolnym obyło się bez zagrożenia, bardzo niedokładne podanie, które wyszło za linię końcową. W 8. minucie rzut rożny wywalczył Szymański, który przymierzył mocno, ale piłka obiła obrońcę. Z kornera dośrodkowanie posłał Broź. Od Wójcika urwał się Zub, który jeszcze sięgnął piłkę i zapakował piłkę do siatki. Jayeoba nie miał szans, liczył na większe wsparcie obrońców. Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać, gdyż w 11. minucie nadarzyła się dobra okazja po składnych podaniach Polaka, Maksimenki i Owczarka, gdzie ten ostatni zagrał w narożnik pola karnego, gdzie wybiegł Ozim. Nie zdążył za nim Mapfumo. Całą akcję asekurował Zub, ale nie zdążył przyblokować doświadczonego napastnika, który znalazł tylko odrobinę miejsca i uderzył mocno w dalszy róg bramki. Gulbrandsen skapitulował. 1:1. W 15. minucie z dystansu próbował strzału Kokoszka. Zauważył wysuniętego golkipera, ale środkowy pomocnik Białej Gwiazdy przelobował również bramkę. W 20. minucie kolejna sytuacja stworzona przez gości, którzy mieli spore apetyty na sprawienie niespodzianki. Z lewej strony Maksimenko dostrzegł zbiegającego Sobolewskiego, który świetnym przyjęciem zwiódł Cesara, ruszył w głąb pola karnego, zagrał lekko do Ozima, ale w ostatniej chwili napastnika Lechii przy przyjęciu uprzedził Górski, który ratował się wybiciem na rzut rożny. W 26. minucie Szymański próbował zagrania z pierwszej piłki w pole karne, ale napastnicy nie wyczuli jego intencji. W 28. minucie Jayeoba wybił piłkę do przodu, ale od pewnego czasu to środkowi pomocnicy gospodarzy wygrywali pojedynki w powietrzu. Ten kluczowy wygrał Szymański, zgrał do Brozia, ten podał do Cukovica. Napastnik czaił się pod polem karnym, a każdy z obrońców miał ochotę szybko zabrać mu piłkę. Wycofał do tyłu, tam z pierwszej piłki uderzył z zaskoczenia Kokoszka, piłka znakomicie podkręcona wpadła do siatki. I tym razem Jayeoba pozostał bez szans. Pięknie przymierzył. W 39. minucie z drugiej strony narożnika próbował okazji Cukovic, do piłki ponownie najwyżej wyskoczył Zub, ale wytrącony z równowagi nieczysto trafił. W 41. minucie rzut rożny dla podopiecznych Moniuszki. Sobolewski dograł w pole karne, na piłkę rzucił się Despotovski, ale był ewidentnie popychany przez Górskiego, co nie umknęło sędziemu. Jedenastka! Piłkę na jedenastym metrze ustawił Polak. Mały rozbieg, bardziej niepokojący trenera i kibiców, ale pewny siebie prawy obrońca uderzył i piłka wpadła do siatki przy prawym stronie. Ponownie remis. A to nie był koniec emocji w tych 45 minutach. Całą akcję w doliczonym czasie gry zapoczątkował Woźniak. Maksimenko zagrał do Sobolewskiego, ten schował się za Górskim, odegrał do wybiegającego Ozima, który uderzeniem płaskim po ziemi zaskoczył Gulbrandsena i ponownie go pokonał. Gol do szatni na pewno umocni szeregi Lechistów.

W drugiej części gry kibice z Krakowa liczyli, że ich ekipa odrobi stratę. Zawodnicy wiedzieli, że będzie ciężko, bo gracze Lechii stawiali niewiarygodnie trudne warunki. W 49. minucie potrafili nawet stworzyć sobie groźną sytuację, która zakończyła się niecelnym strzałem Sobolewskiego. W 52. minucie po rzucie rożnym piłkarze trenera Skury wybili piłkę z pola karnego, ale szybko dobiegł do niej Woźniak. Zagrał na prawe skrzydło, gdzie zbiegł Sobolewski, wypuścił sobie piłkę do prawej strony, mijając Mapfumo. Idealne zagranie do Owczarka, który uderzył z najbliższej odległości w golkipera. Obrońcy wyglądali na jeszcze bardziej sparaliżowanych, co wykorzystał Maksimenko. Dopadł do bezpańskiej piłki, uderzył w drugi róg na pustą bramkę i zdobył swoje zasłużone trafienie. Teraz dwubramkowe prowadzenie przybliżało ku sukcesowi. Wisła w tarapatach. Dziś górowała defensywna gra nad ofensywnym stylem Skury. W 58. minucie z dystansu próbował McBride, ale daleko od lewego słupka. Świetnie przesuwała się cała drużyna Lechii, gdzie każdy zawodnik potrafił wesprzeć się w defensywie. Skrzydłowi Wisły nie mieli wiele miejsca i szybko tracili futbolówkę. W 67. minucie ostry faul Zuba na uciekającym Ozimie. Wszystko na linii pola karnego. Środkowy obrońca został ukarany kartonikiem. W 73. minucie po lekkim naporze Wiślaków w końcu udało się zdobyć cenne trafienie. Z prawej strony dograł Cesar do Kokoszki, który słynął z mocnego uderzenia z dystansu, wybronił to Jayeoba z najwyższym trudem, ale dobił dobrze ustawiony Ivanovski. Szybko chwycił piłkę, mając nadzieje na odrobienie strat. Napierali lecz, lewa strona całkowicie nie funkcjonowała. Soaresowi brakowało przyspieszenia, a Mapfumo miał problemy z opanowaniem prostych podań. W 80. minucie genialna akcja Wisły, w której Kokoszka dograł piłkę w pole karne, lobując całą linię, uderzał Ivanovski, ale dlaczego głową ze szczupaka?! To wie sam zainteresowany, Jayeoba popisał się efektowną paradą. Wkrótce na boisko został wprowadzony Augustyn, który odebrał kluczową rolę w ostatnich fragmentach gry. Ustawił piłkę na rzucie wolnym, około 20 metrów od bramki. Przymierzył... idealnie piłka odbiła się od poprzeczki i wpadła do siatki. Lechia zapewniła sobie wygraną, a gol Augustyna był wisienką na torcie dla kibiców przyjezdnych. Ostatecznie goście zgarnęli pełną pulę. Defensywny styl się opłacał. Wisła poległa, licząc jedynie na ofensywne atuty.

 

Wisła Kraków – Lechia Gdańsk 3:5

8’ Zub 1:0

11’ Ozim 1:1

28’ Kokoszka 2:1

42’ Polak (kar) 2:2

45+2’ Ozim 2:3

52’ Maksimenko 2:4

73’ Ivanovski 3:4

89’ Augustyn 3:5

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Piotr Siedlecki

Widzów: 7417

 

 

 

Korona Kielce – Polonia Warszawa

 

Korona po wielu zmianach w składzie w przerwie zimowej podejmuje tym razem na własnym terenie Polonię z Warszawy. Trener Tkaczyk na pewno niezbyt miło wspominać będzie początek jego przygody z Czarnymi Koszulami. Trzy spotkania – zero punktów. Czas polepszyć sobie ten bilans w spotkaniu z drużyną, z którą mieli spore szanse na przynajmniej remis. Zawodnicy mieli myśleć wyższymi priorytetami, szczególnie, że ostatnio wyprzedziła ich bytomska Polonia po bezpośrednim pojedynku.

Początkowe fragmenty spotkania nie wyglądały na zbyt interesujące ze względu na długie piłki, jakie kierowali obrońcy danej drużyny w kierunku napastników. Wszystkie podania stawały się łupem defensorów drużyny przeciwnej. W takim wypadku zawodnicy Korony próbowali zagrań na skrzydła, jednak i to wyjście nie było najbardziej odpowiednie, gdyż ci zawodnicy nie mieli pomysłu na kreację dalszej akcji. W 3. minucie Matusiak bardzo odważnie włączył się w akcję ofensywną, lecz jego dośrodkowanie przyblokował Zieliński i boczny obrońca Polonii wywalczył jedynie rzut rożny. Po chwili cała sytuacja przeniosła się pod bramkę Malinowskiego. Piłkarze z wykorzystaniem bocznych obrońców chcieli bardziej zagrozić rywalom, jednak Polonia w dniu dzisiejszym, podobnie jak we wcześniejszych kolejkach, niewiele przepuszczała bokami. W 13. minucie znakomita interwencja Kowalskiego. Piłkę zgrywał Milevski w kierunku Wrześniaka, który znalazł się w nieokrytej strefie, uderzył z bardzo bliska, jednak golkiper Korony zachował zimną krew i wybiciem skierował piłkę na rzut rożny. W 18. minucie kolejny strzał Wrześniaka, który był bardzo aktywny, jednak tym razem został zablokowany, Kowalski bez problemu wyłapał futbolówkę lecącą w zwolnionym tempie. Kadziński wspierany przez Galkauskasa brał na siebie grę, jednak środek pomocy Polonii radził sobie z młodym niedoświadczonym graczem. Zauważalna była różnica poziomów umiejętności. W 30. minucie z lewej strony piłkę dograł Careca przed pole karne, nieco zagubiona obrona gości nie wiedziała gdzie ma się ustawić, uderzył z dystansu Dudka, jednak piłka obiła Jezierskiego, trafiła pod nogi Mkrtchyana, który ku zdziwieniu nie znajdował się na pozycji spalonej. Uderzył, ale jakimś cudem wybronił Malinowski pewnie chwytając piłkę. W 39. minucie groźnej akcji Polonii zapobiegł Zieliński, który w ostatnim momencie uprzedził Dimitrijevica, który wybiegał z piłką na czystą pozycję z lewej strony pola karnego. Do przerwy bez bramek.

W 47. minucie Korona pokazała, że będzie chciała się liczyć w pojedynku o cenne trzy punkty, a dokładniej zaakcentował to Mrktchyan, który po znakomitym prostopadłym podaniu od Stokica wyszedł na czystą pozycję, po drodze mijając Jezierskiego, uderzył mocno pod poprzeczkę, ale dobrze ustawiony Malinowski wybronił ponownie futbolówkę. Kościukiewicz jeszcze spanikował i wybił piłkę na korner. W 52. minucie wydawało się, że z ostrego kąta Łoszakiewicz będzie dośrodkowywał, ale jednak zaskoczył Kowalskiego, który wybił piłkę przy krótszym słupku. Akcje oskrzydlające Polonii wyglądały o wiele lepiej, pomimo że w ostatnich meczach nie zdobyli żadnego punktu. W 59. minucie znakomite uderzenie Galkauskasa, któremu zabrakło milimetrów do szczęścia. Kierował piłkę do prawego okienka, Malinowski stał zamurowany i zaskoczony, ale obyło się bez tragedii dla Czarnych Koszul... i bez radości Kielczan. W 70. minucie chyba najlepsza okazja Polonii w tym spotkaniu. Dimitrijevic ruszył lewym skrzydłem, minął Zielińskiego znakomitym zwodem, dograł w pole karne, gdzie znajdowało się już dwóch jego kolegów, do piłki najwyżej wyszedł Cristiano, który blokowany przez Camarę, ledwo trafił w piłkę, co nie stanowiło trudności dla interwencji Kowalskiego. W 77. minucie szczęścia próbował Kadziński uderzeniem z dystansu po dobrym dograniu Stokica z prawej strony. W kolejnych sytuacjach często pojawiał się Cristiano, który rozdawał podania na skrzydła, jednak dośrodkowania na ogół wybijali obrońcy trenera Gila. W 91. minucie piłkę na rzucie rożnym ustawił Cristiano. Dośrodkował w pole karne, tam w dogodnej sytuacji znalazł się Jezierski, który uderzył, ale piłkę wybronił Kowalski... odbiła się od Carecy, by ponownie móc wrócić w ręce Kowalskiego. Ten niestety źle złapał i futbolówka odbiła mu się od klatki piersiowej, przekraczając ostatecznie linię końcową. Cóż za tragedia w ostatnich minutach! Polonia po tym golu mogła świętować pierwsze punkty na wiosnę pod wodzą nowego trenera. Korona przegrała przez głupi błąd golkipera.

 

Korona Kielce – Polonia Warszawa 0:1

90+1’ Kowalski (og) 0:1

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Tomasz Mikulski

Widzów: 8235

 

 

 

Arka Gdynia – Zagłębie Lubin

 

Arka pokazała swój ofensywny styl w spotkaniu z Lechią. Na stadionie zgromadziło się wielu kibiców, którzy byli bardzo zadowoleni ze stylu, jaki prezentowała ich ekipa. Zagłębie po wygranej nad GKSem chciało nadgonić czołówkę, która nieco uciekła w pogoni za mistrzostwem. Lubinanie mieli grać o utrzymanie, tym czasem trener myśli o ambitniejszych planach, dlatego nie wchodzi dziś nic innego w rachubę jak wygrana nad Arką.

Zagłębie miało być faworytem, jednak pierwsze minuty należały zdecydowanie do gospodarzy, którzy dyktowali warunki i jakby pokazywali Lubinianom w jakich strefach mogą przebywać. Skrzydłowi stwarzali największe zagrożenie, jednak bez głębszego rezultatu. Piłkarze Zagłębia nieźle poczynali sobie w obronie. Malaj i Marciniak coraz lepiej się rozumieli, dzięki czemu prawa flanka wyglądała o wiele lepiej. Piłki były głównie kierowane w stronę Flavio, a gdy nie wychodziło dogranie górą to piłki szukał Toleski, by wpuścić nowy nabytek Arki gdzieś w pole karne prostopadłym podaniem. W 7. minucie Malaj dośrodkował z rzutu wolnego na głowę Rosłonia, jednak ten nie trafił w światło bramki. W 11. minucie składna akcja Zagłębia, wypuszczony w uliczkę został Kozlyuk, który miał sporo czasu na dośrodkowanie, dograł do Holstroma, jednak został powstrzymany przez dwójkę stoperów, którzy tylko czyhali na to podanie. W 15. minucie wydawało się, że piłkarze Zagłębia mieli kilka okazji do wybicia piłki, ale jednak stali jak wryci nie wiadomo z jakiego powodu. Akcję zapoczątkował na lewej stronie Rosłoń, dograł do Flavio, który z łatwością minął Szczęsnego około pięć metrów od bramki, podał jeszcze do Toleskiego, który skierował piłkę z najbliższej odległości do siatki. Piłkarze trenera Kowalczyka musieli lepiej spełniać jego założenia taktyczne, szczególnie w strefie defensywnej. Kolejny błąd popełnili w 22. minucie przy podaniu do bramkarza, który jednak zdecydował się, że zostawi piłkę na rzut rożny, bo groźnie w jego kierunku zbliżał się Flavio. W 30. minucie znakomita parada Zachariasza, który wyciągnął piłkę po strzale Jaskólskiego z główki. Dogrywał Malaj z rzutu wolnego z prawej strony. W 37. minucie kolejna sytuacja Gdynian, głównie szalał Malaj, który poszukiwał Flavio w polu karnym. Przy podaniu sytuację wyratował Ogórek szybkim wyjściem do powolnego podania. W 43. minucie oglądaliśmy jedną z najlepszych sytuacji w tej kolejce. Dokładne podania od nogi do nogi, ostatecznie Toleski zagrał do Flavio, który został zablokowany. Do przerwy prowadzenie gospodarzy, którzy wyglądali na bardzo zadowolonych z tego wyniku.

Wszystko się zmieniło po krótkiej przerwie i rozmowach w szatni. W 46. minucie szybko wznowili grę zawodnicy Zagłębia, przy futbolówce znalazł się Sibanda, który podał do Angeleskiego. Piłkę przepuścił Popovic, napastnik Zagłębia przyjął spokojnie piłkę i oddał strzał w dalszy róg, piłki nie wyłapał Augustyn, który został wystawiony pierwszy raz na próbę w tym meczu. W końcu się przełamał po słabszych występach. Wiele podań gospodarzy było kierowanych na Rosłonia, który na lewej flance nie miał sobie równych w pojedynkach rajdowych i dryblingowych. Wszystko kończyło się na celnym dośrodkowaniu, które przegrywał Flavio z kretesem. W 50. minucie Holstrom ośmieszył Jaskólskiego, mijając go z dziecinną łatwością, wypuścił piłkę w kierunku Kozlyuka, który już nie czekał na Angeleskiego, sam wykończył akcję precyzyjnym strzałem w lewy róg bramki. Augustyn próbował uratować sytuację, ale bez skutku. Losy spotkania odwróciły się do góry nogami. W 55. minucie szansy na skrzydle szukał Malaj, wspomógł go Santos, który spróbował strzału z dystansu, jednak nad poprzeczką. W 61. minucie znakomite dośrodkowanie z rzutu wolnego Toleskiego w kierunku Malaja, ale piąstkował odważnie Zachariasz, wybijając piłkę z pola karnego. Po chwili wyszła szybka kontra, którą poprowadził Mendy, podanie w kierunku Angeleskiego, jednak dobrze nie zabrał się do tego strzału, wybronił to Augustyn. Arka ograniczała się przez jakiś czas do długich wybić, dzięki czemu wiele zyskiwali piłkarze Zagłębia. W 65. minucie z równowagi został wytrącony Careca. Wydawało się, że sędzia może odgwizdać faul, ale pozwalał na ostrą walkę. W 74. minucie po rzucie rożnym groźny strzał Rosłonia głową, ale piłkę wybił z linii bramkowej Sibanda. W 80. minucie za mocno piłkę wypuścił sobie Kozlyuk, dzięki czemu udaną interwencję zaliczył Augustyn. Szukał kolegów z przodu, jednak ci przegrywali powietrzne pojedynki. W 83. minucie Rosłoń nie zaskoczył długim strzałem Zachariasza. Ostatnie minuty przebiegały pod dyktando gospodarzy, jednak podania w pole karne pokazywały, że Zachariasz czuje się bardzo dobrze na przedpolu. Ostatecznie Zagłębie zgarnęło trzy punkty. Kilka udanych interwencji zaliczył ich golkiper. Arka pokazała, że liczy się dla niej ofensywna gra, ale obaj napastnicy, którzy dziś zagrali, nie pomogli trenerowi osiągnąć korzystny rezultat.

 

Arka Gdynia – Zagłębie Lubin 1:2

15’ Toleski 1:0

46’ Angeleski 1:1

50’ Kozlyuk 1:2

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Włodzimierz Bartos

Widzów: 9748

 

 

 

Legia Warszawa – Piast Gliwice

 

Legia upokorzona po raz kolejny, tym razem poległa z Jagiellonią. Ich główną przyczyną słabej postawy jest nieustabilizowana forma, która zabiera im kolejne punkty w walce o mistrzostwo kraju. W starciu z Piastem potrafili na jesieni przegrać, dlatego zawodnicy tym razem ani myśleli lekceważyć gości. Gliwiczanie po remisie nad Wisłą mieli podobne plany co do ekipy z Warszawy – urwać cenne oczka. Piastowi kolejne ekipy uciekały, dlatego i ekipa Markowskiego musiała ostro wziąć się do roboty, bo z tyłu również goni Jaga.

Piast zaczął bardzo rozsądnie, zawodnicy skrzydłowi przekazywali podania w kierunku środkowych pomocników, którzy spokojnie przerzucili piłkę na drugą stronę, szanując posiadanie, jednak cała akcja spaliła na panewce, gdy ostrym odbiorem popisał się Ilievski. Zawodnicy Legii poukładali się odpowiednio na boisku, zajmując swoje pozycje. Ofensywa rozpoczęła się na dobre. Kowalczyk po otrzymaniu podania ruszył prawym skrzydłem, chciał dograć w pole karne, ale został zablokowany przez Nowaka, dzięki czemu wywalczył rzut rożny. Piłkę w narożniku ustawił Fernandez, jednak jego dośrodkowanie zostało wybite pod nogi Rybaczuka, ten odegrał ponownie do Fernandeza, który w polu karnym odnalazł niekrytego Jaskólskiego. Pomocnik mocno uderzył i pomimo doskoczenia przez rywali nie został wytrącony z równowagi i trafił do siatki. Przy interwencji nie miał szans Owczarek, który został zasłonięty przez tłum zawodników. Legia od tej chwili zdominowała poczynania na boisku, a Piast nawet nie miał chwili, aby pomyśleć o odrobieniu tej straty. Babangida w wyścigu za Jaskólskim pociągnął za koszulkę tego środkowego pomocnika, sędziemu to nie umknęło. Jedenastka na własne życzenie. Piłkę na wyznaczonym miejscu ustawił Kowalczyk, który i tym razem się nie pomylił. Miał już 14 trafień w Ekstraklasie w tak młodym wieku. Któż by pomyślał, że to nie koniec ofensywy Wojskowych? Byli znakomicie przygotowani do tego spotkania pod względem taktycznym, dzięki czemu każdy zawodnik wiedział co ma robić na boisku. Rybaczuk zagrał do Fernandeza, który świetnie się zasłonił przed rywalem, podanie w pole karne do Miljkovica, który zdołał uciec od Pawlaka, mocne uderzenie przy krótszym słupku i już było 3:0 dla Legii. Trener Grzelak miał spore powody do zadowolenia. W 19. minucie Pawlak zaliczył dobry odbiór na Miljkovicu. Szybko ruszył kontratak. Babangida posłał długą piłkę, jednak bardzo dokładną o dziwo w kierunku Georgieva, który wybiegł zza stoperów w znacznie szybszym tempie. Piłka przykleiła mu się do nogi, spokojnie wyczuł Soleya i uderzył obok golkipera Legii. Piłka znalazła się w siatce, dzięki czemu ten napastnik dał jeszcze nadzieje swojej drużynie. Niestety na jakiś czas Piast stanął w miejscu, koncentrując się na obronie własnej bramki. Chyba zapomnieli, że przegrywają jeszcze dwoma golami. W 28. minucie doszło do pojedynku biegowego Bernala i Pawlaka, jednak obrońca gości w ostatnim momencie powstrzymał Legionistę. W 36. minucie Bernal na lewym skrzydle zwlekał z dograniem w pole karne, w końcu zdecydował się na zagranie na przedpole, gdzie stał niekryty Fernandez. Uderzył praktycznie z miejsca, obijając jedynie plecy Kaciczaka. Piłka z rzutu rożnego została skierowana na głowy obrońców, jednak tym razem Piast wyratował Stankiewicz. W 39. minucie Chamera znalazł się w doskonałej pozycji, jednak nie strzelał, bo krył go jeszcze Ilievski, lecz odegrał piętką do nadbiegającego Kalinica. Ten natomiast znakomicie przymierzył, a jeszcze lepszą paradą popisał się Soley. Do przerwy nadal 3:1 dla Legii.

Chamera potrafił uciec lewym skrzydłem, jednak jego dośrodkowania pozostawiały wiele do życzenia. O wiele grał Babangida, który nawet nie potrafił przeprowadzić dobrej akcji oskrzydlającej, przegrywając pojedynki dryblingowe. Legii nie pozostało nic innego jak walka o kolejne trafienia. W 56. minucie znakomitym rajdem popisał się Bernal, który po otrzymaniu podania od Fernandeza miał sporo miejsca, odegrał jeszcze do Miljkovica, od którego uciekał już środkowy defensor, szybkie uderzenie napastnika gospodarzy, piłka poszybowała z niesamowitą prędkością, ale nad poprzeczką. W 63. minucie znakomita interwencja Owczarka po strzale Kowalczyka, który wszedł w pole karne i uderzył z pierwszej piłki. W 71. minucie poważne błędy w strefie obronnej Piasta. Z rzutu rożnego piłkę posłał Jaskólski głęboko w pole karne. Do futbolówki wyskoczył Sibanda, ale jego uderzenie było zbyt przejrzyste dla Owczarka. W ostatnim momencie nadbiegł jeszcze Kowalczyk, który wykorzystał błąd i bramkarza, który nie chwycił piłki, i obrońcy, który nie wybił jej choćby daleko przed siebie. Najlepszy strzelec Legii tylko musnął piłkę, by ta wpadła obok ustawionych graczy do siatki. Szykował się pogrom na Piaście. Zawodnicy Legii od dłuższego czasu mówili o rewanżu na drużynie trenera Markowskiego za porażkę na jesieni. Dzieła zniszczenia dokonał Miljkovic w doliczonym czasie gry, kiedy to Fernandez na pełnym ryzyku podał do napastnika, a ten przyjął piłkę, zwiódł Pawlaka w drugą stronę, uderzył po ziemi i Owczarek nie sięgnął piłki. W ostatecznym rozrachunku Legia wygrała nad Piastem. Widać, że zawodnicy Legii nie potrafią ustabilizować formy. Dzisiaj efektowne zwycięstwo, lecz trener na pewno już drży na myśl o spotkaniu z... Lechią.

 

Legia Warszawa – Piast Gliwice 5:1

2’ Jaskólski 1:0

10’ Kowalczyk (kar) 2:0

15’ Miljkovic 3:0

19’ Georgiev 3:1

71’ Kowalczyk 4:1

90+2’ Miljkovic 5:1

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Robert Małek

Widzów: 8935

 

 

 

Tabela Polska Ekstraklasa (21/30)

 

 

Jedenastka 21. Kolejki Polskiej Ekstraklasy:

Hristov (Jagiellonia, 2) – Kowalski (Zagłębie), Matusiak (Polonia W.), Żurek (Śląsk, 3), Sibanda (Legia) – Rosłoń (Arka), Kiła (Śląsk, 3), Gajewski (Lech) – Vega (Jagiellonia, 2), Ozim (Lechia, 2), Kowalczyk (Legia, 4)

 

 

Najlepsi strzelcy:

Fernandez (Odra) 15 goli

Kowalczyk (Legia) 15 goli

Vega (Jagiellonia) 14 goli

Angeleski (Zagłębie) 13 goli

R. Wójcik (Lech) 13 goli

Nunes (Korona) 12 goli

Zarytskyi (GKS) 11 goli

Kiła (Śląsk) 11 goli

 

 

Najlepsi asystenci:

Giel (Jagiellonia) 12 asyst

Małkowski (Śląsk) 12 asyst

M. Fernandez (Legia) 11 asyst

Adamus (Lech) 10 asyst

F. Fernandez (Odra) 10 asyst

Zarytskyi (GKS) 10 asyst

Malaj (Arka) 8 asyst

Warzycha (Śląsk) 8 asyst

 

 

 

Najbliższe mecze:

 

Puchar Polski:

 

17. marca, środa

19:30 GKS Bełchatów – Polonia Warszawa

19:30 Olimpia Grudziądz – Znicz Pruszków

19:30 Ruch Chorzów – Arka Gdynia

19:30 Zagłębie Lubin – Górnik Zabrze

 

Ekstraklasa:

 

19. marca, piątek

17:45 Piast Gliwice – Odra Wodzisław

20:00 Lech Poznań – Jagiellonia Białystok

 

20. marca, sobota

14:45 Ruch Chorzów – Polonia Bytom

17:00 Cracovia – Arka Gdynia

17:45 Zagłębie Lubin – Wisła Kraków

19:15 Śląsk Wrocław – Korona Kielce

 

21. marca, niedziela

14:45 Polonia Warszawa – GKS Bełchatów

17:00 Lechia Gdańsk – Legia Warszawa

 

 

___________________________________

Kontuzje

Składy PP do 10.07 do 15:00. Ligę podam później.

Odnośnik do komentarza

Krystian Grzelak, Legia Warszawa:

Ze zwycięstwa nad Piastem jestem bardzo zadowolony. Pokazaliśmy wszystkim malkontentom, jak prezentuje się ekipa walcząca o mistrzostwo Polski. Osobiście nie mogłem poprowadzić drużyny w ostatnich dwóch spotkaniach z powodu koniecznego pobytu w szpitalu. Jestem już po zabiegu i przez najbliższe mecze znów będę mógł prowadzić warszawską Legię. Niespodzianką jest dla mnie przewodzenie w tabeli Śląska Wrocław. To niewątpliwy czarny koń tegorocznych rozgrywek.

Odnośnik do komentarza

Paweł Laskosz - Cracovia Kraków

 

Po przebiegu meczu z remisu muszę być zadowolony, bo to zespół gospodarzy zasłużył na zwycięstwo. Trener Białek świetnie przygotował swoją ekipę, jego zawodnicy zneutralizowali nasze mocne punkty i niewiele brakło, a z Bełchatowa wracalibyśmy bez punktów. Na całe szczęście Brkovic zachował zimną krew, i wykorzystał naszą jedyną klarowną sytuację w tym spotkaniu. Gratuluję trenerowi GKSu dobrej gry, oczywiście rozumiem jego rozżalenie bo nam ten punkt się nie należał, ale cóż, myślę że w nadchodzących spotkaniach Bełchatowanie jeszcze zapunktują.

Odnośnik do komentarza

Damian Organek, Ruch Chorzów

Brawo! Świetny mecz w naszym wykonaniu. Pracowaliśmy na ten wynik cały mecz. Już w pierwszej połowie potrafiliśmy konstruować składne sytuacje, zachowując się bardzo uważnie w obronie. Niestety do przerwy było bez bramek, ale w szatni powiedziałem chłopakom, że przy tak dobrzej grze możemy wygrać, nawet z Lechem. Co prawda to Kolejorz strzelił nam pierwszy bramkę, ale już po wznowieniu przeprowadziliśmy akcję zakończoną wyrównaniem. Stracony gol bardziej zmobilizował nas niż pewnym siebie rywali, którzy myśleli, że będą mieli z górki. Ogromną pracę w przodzie wykonał Jarecki, walczył, zastawiał się, podawał kolegom. Znowu okazało się, że jesteśmy dobrze przygotowani fizycznie i nie odpuszczamy w końcówkach, bramkę na wagę trzech punktów zdobył Toukam, dla którego było to pierwsze trafienie w lidze. Mieliśmy przy Cichej duże oczekiwania wobec niego, teraz się wreszcie odblokował i powinno mu być łatwiej strzelać kolejne bramki.

Teraz gramy ćwierćfinał Pucharu Polski, będę musiał się zastanowić nad składem, aby zespół nie był nadto przemęczony w kolejnym meczu ligowym. Musimy grać na dwa fronty, ale bynajmniej nie jest to dla nas zmartwienie.

Odnośnik do komentarza

Michał Karpiński, Polonia Bytom:

 

Niestety niespodzianki nie było i polegliśmy w meczu z Wrocławianami. Zabrakło dyscypliny w defensywie i większej skuteczności. Gratuluję trenerowi Śląska poukładanej drużyny, która jest w stanie wywalczyć tytuł mistrzowski. Zawiódł mnie Gabriel Konieczny, którego w następnym meczu najprawdopodobniej zastąpi Norbert Majewski. Wróci również Paberzis na prawą stronę obrony i Ekblad na lewą. Wiele wskazuje na to, że od początku zagra Michał Bartczak. W kolejnym spotkaniu nie wolno przegrać.

Odnośnik do komentarza

Daniel Kowalczyk, Zagłębie Lubin

 

Nie ma co się oszukiwać. Na wiosnę gramy beznadziejnie. Drużyna wygląda tak, jakby w okresie przygotowawczym harowała na treningach cały dzień i do tego grała masę spotkań. Specjalnie zaplanowałem minimalną ilość sparingów, by drużyna łapała świeżość wraz z pierwszymi meczami ligowymi, a póki co, wygląda to słabo. Gdyby nie indolencja strzelecka Gdynian, to przyjechalibyśmy do Lubina z workiem goli. Musimy wziąć się w garść i w Pucharze Polski pokazać Górnikowi jego miejsce w szeregu. O meczu z Wisła już nawet nie wspominam.

Odnośnik do komentarza

Mateusz Szymandera, Lech Poznań:

Głupotą jest mówienie, że Lech nie potraktował swojego rywala poważnie. Ale skoro trener Ruchu chce tak uważać, to niech żyje w takim przekonaniu. Mnie to nie parzy, ani nie ziębi. Gwoździem do trumny w tym meczu była zbyt mała liczba oddanych strzałów. Nie wygrywa się spotkania, kiedy strzela się kilka razy w meczu. Musimy popracować na tym przed następną kolejką, bo cały czas trzeba zachować odpowiedni dystans do czołówki. Przegrana w dwóch, albo trzech meczach oznaczać będzie koniec sezonu.

Odnośnik do komentarza

Dobrogniew Raścisławski (Odra Wodzisław):

Nie chce mi się już tego komentować. Nie wiem co się stało z tą drużyną w przerwie zimowej. Skład niby taki sam, a wyniki zgoła inne. Następny mecz będzie meczem prawdy dla kilku graczy, jeżeli nie wygramy to pora na pewnie zmiany personalne.

Odnośnik do komentarza

Dawid Białek, GKS Bełchatów:

 

Przede wszystkim, chciałbym podziękować trenerowi Laskoszowi za miłe słowa na temat mojej taktyki. Chciałbym także podziękować moim piłkarzom, którzy po raz kolejny zawalili świetny mecz. Z taką grą, to nawet Mourinho nie pomoże. Na szczęście w lidze już o nic nie walczymy, ale z taką skutecznością, to walkę o Puchar Polski zakończymy na następnej rundzie. W tym meczu powinniśmy powieź Cracovię 4:0, nasza nieporadność strzelecka dała się we znaki po raz kolejny i jeden błąd w obronie przesądził o wyniku. Wyróżnień indywidualnych nie będzie, wprawdzie Zarytskyi zagrał świetny mecz i zdobył gola, ale powinien skończyć z hat-trickiem na koncie. Słabo nie zagrał nikt, solidny mecz całej drużyny. Jeśli poprawimy skuteczność i wyeliminujemy błędy, to może jeszcze o coś w tym sezonie powalczymy.

Odnośnik do komentarza
Z Ruchem wszystko zgodnie z planem, Gazeta Wrocławska, 12/2010 (Michał Hamburger)

 

Śląsk Wrocław utrzymuje dobrą dyspozycję na wiosnę, czego efektem są kolejne zgromadzone trzy punkty w meczu z Ruchem Chorzów. Chorzowianie jednak postawili Śląskowi naprawdę trudne warunki i dlatego tym bardziej powinna wygrana cieszyć. Znów doskonale spisali się kadrowicze, zwłaszcza Markowski i Kiła, którzy strzelali zwycięskie bramki. Tak grający Śląsk zmiata po kolei wszystkich rywali i jedynie celujący również w mistrza Polski Lech potrafił odebrać część punktów wrocławskiej drużyny. Wszystko jednak funkcjonuje jak w szwajcarskim zegarku. A oto, co o meczu powiedzieli piłkarze oraz trener.

 

Marco Polo:

 

Nie ma co ukrywać. Wygrana nad Ruchem bardzo nas cieszy, bo podopieczni Pana Organka postawili nam bardzo trudne warunki i byli dla nas niezwykle wymagający. Niby szybko strzeliliśmy dwie bramki i może się wydawać, że one ustawiły mecz, ale to nieprawda. Cały czas musieliśmy grać na maksimum swoich możliwości, ale piłkarze byli przygotowani na trudny mecz i cały czas pamiętali, że każde spotkanie trwa dziewięćdziesiąt minut. Dzięki tej koncentracji, mimo utraty jednej bramki, zwycięstwo udało się dowieźć do końca.

 

Krzysztof Piątek:

 

Chociaż wygraliśmy ten mecz dość pewnie, nie można stwierdzić, żeby nie kosztował on nas sporo sił, które pozostawiliśmy na boisku. Najważniejsze jednak, że cel został osiągnięty i cały czas utrzymujemy kontakt z Lechem, który również wygrał swoje spotkanie. Atmosfera w szatni jest znakomita, wszyscy wiemy, o jaką stawkę obecnie gramy i na pewno zrobimy wszystko, żeby ten cel osiągnąć.

 

Tomasz Pałys:

 

Wygranie tego meczu jest bardzo ważnym krokiem w walce o mistrzostwo. Lech bowiem również wygrał swój mecz i w przypadku utraty punktów z Ruchem, stracilibyśmy kontakt z liderem. A tak to nadal siedzimy mu na ogonie i wywołujemy presję. Jeśli w kolejnych spotkaniach będziemy grać podobnie, to powinniśmy zbierać kolejne punkty i może wreszcie kiedyś Lech się potknie. Będziemy gorąco kibicować naszym dzisiejszym rywalom w następnej kolejce, w której do Chorzowa przyjeżdża lider z Poznania.

 

Odnośnik do komentarza

Grzegorz Prokop, Jagiellonia Białystok:

Kolejne punkty na naszym koncie po dobrej grze. Nie załamujemy się i po każdym meczu cieszymy się, że przepaść maleje. Zrobiliśmy ogromny krok od momentu objęcia zespołu przeze mnie i nie mamy zamiaru się zatrzymywać. Pokonaliśmy Wisłę i Legię, możemy pokonać również Lecha. Co do spotkania z Odrą, cieszy mnie, że Vega się odblokował. Wbił kolejne dwie bramki i goni Fernandeza w klasyfikacji strzelców. Podejrzewam, że jego brak w meczu z Lechem będzie widoczny. Ciężko powiedzieć kto zastąpi Chilijczyka, jest to zagadką nawet dla mnie.

Warto wyróżnieć również pozostałych graczy, np. Hristova, który świetnie spisuje się w bramce, Pintera - zdobywcę gola z Odrą lub Giela, dzięki któremu możemy być dumni z posiadania najlepszego asystenta. Mam ogromną nadzieję na utrzymanie Jagi w lidze oraz tej posady by móc dalej współpracować z wymienionymi zawodnikami, jak i resztą kadry.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...