Skocz do zawartości

Magazyn Polska Ekstraklasa


Escort

Rekomendowane odpowiedzi

Euforia i optymizm to stan chwilowy / Głos Wielkopolski, 4 listopada.

 

Ostrożności nigdy nie za wiele. Trener Szymandera jednak jasno mówi o tym, że Lech powinien grać lepszą piłkę. - Zespół, który walczy o tytuł mistrzowski, nie może w tak głupi sposób tracić punktów – mówił po meczu z Zagłębiem Lubin, trener wicelidera piłkarskiej Ekstraklasy. W Poznaniu na brak konkurencji narzekać nie można. Większość zawodników jest zdrowa, a dłuższa przerwa czeka tylko Schoppa.

 

– Faktycznie tylko jednego zawodnika nie mamy na treningach. Na jesień już na boisku go nie zobaczymy. Być może wróci na początek rundy rewanżowej – uważa fizjoterapeuta Lecha.

 

Już w najbliższy weekend podopieczni Szymandery zmierzą się z Arka Gdynia. Nikt jednak nie dopisuje Lechowi trzech punktów.

 

– To będzie trudny mecz. Musimy przede wszystkim zagrać jeszcze pewniej. Znamy swoją wartość i wiemy, że możemy wygrywać z każdym – uważa szkoleniowiec zespołu z Poznania.

 

Ostatnie mecze nie należały w wykonaniu Lecha do najlepszych.

 

– Będziemy zmieniać coś w naszej grze. Dopiero poznaję się z zespołem i trudno oczekiwać po kilkunastu meczach, że będziemy grali pięknie. W przyszłym sezonie, jeśli będę prowadził ten zespół, powinien grać to czego chcę. Wizja mojej gry dopiero się krystalizuje – mówi Szymandera.

 

Kibice narzekają jednak nie tylko na widowiskowość gry, ale również na stabilizację formy. Lech potrafi zremisować po przeciętnym meczu 1:1, żeby w kolejnym spotkaniu wygrać z GKS-em Bełchatów 4:1. Na fali euforii i pełni optymizmu kibice zapatrywali się na mecz z Zagłębiem, w którym zespół z Poznania tylko zremisował 1:1.

- Można powiedzieć, że lepiej gra się nam u siebie, ale Wronki to nie miasto godne Lecha. Z niecierpliwością czekamy na powrót do Poznania, bo tam na pewno publika nas poniesie – uważa Remigiusz Wójcik.

 

Ten zawodnik w ostatnim mecz zagrać słabiej. Mógł zadecydować o zwycięstwie Lecha, ale jego nieudolność w ostatnich minutach meczu sprawiła, że zespół obył się ze smakiem – Nie oceniajmy zawodnika po jednym spotkaniu – ucina po chwili.

 

Czy Lech w najbliższym meczu wygra?

Czas pokaże. Na pewno będziemy chcieli udowodnić, że jesteśmy dobra drużyną. Będzie w niej kilka zmian, postanowiliśmy w najbliższym tygodniu popracować nad taktyczną stroną naszej gry. Chcemy cały czas rozwijać się i grać dla kibiców – uważa trener Lecha.

Odnośnik do komentarza

DZ: Jest Pan po pierwszych treningach z Lechią...

MM: Kadrę mamy młodą, ławkę dość krótką. Chcąc nie chcąc będę stawiać na wypróbowanych zawodników, jednak nie mam zamiaru kontynuować linii poprzednika. Zresztą już to mówiłem.

DZ: Czego mamy się spodziewać przed meczem z Polonią?

MM: Konsekwencji w defensywie i zniszczenia Czarnych Koszul. Demkowski poniesie porażkę. Dziękuję, śpieszę się na pociąg.

Odnośnik do komentarza

Maciej Markowski, Piast Gliwice:

Nareszcie zwycięstwo! Po kilku nieudanych meczach ten nam wyszedł. Zagraliśmy bardzo dobrze, stworzyliśmy więcej sytuacji niż przeciwnik. Świetnie spisał się Stankiewicz zastępujący kontuzjowanego Kudelę. Na pewno wyjdzie jeszcze nie raz w pierwszym składzie, nawet po powrocie Czecha. Mam nadzieję, że nasza forma się utrzyma jak najdłużej. Teraz czeka nas bardzo trudne spotkanie we Wrocławiu. Przeciwnik jest zdecydowanym faworytem, ale spróbujemy powalczyć o zwycięstwo.

Odnośnik do komentarza

Jarosław Pulkowski, JA, jeszcze bezrobotny.

 

Przypatrując się tej słabiźnie, którą tu prezentujecie, mam ochotę pokazać się na 'scenie', i zrobić małe zamieszanie. Nie znacie dnia ani godziny... tadaaam! HA HA HA!

 

Edit: w razie zwonienia się jakiejkolwiek z posad, gdzie jest minimum trzech napastników, poproszę o telefon do mojej sekretarki, albo kontakt na priv. Do miłego :>

Odnośnik do komentarza

Cracovia – Zagłębie Lubin

 

Komfortowa sytuacja Cracovii. Mieli walczyć o utrzymanie, póki co, znajdują się w górnej połówce tabeli. Dziś na ich drodze Zagłębie – rewelacja rozgrywek, która ciągle zajmuje wysokie lokaty w tabeli ligowej. W Sosnowcu doszło do pasjonującej rywalizacji pomiędzy dwoma ekipami, które wyjątkowo dobrze spisywały się przez 13 kolejek.

Nie było tak jasno określone od pierwszych minut kto dziś jest stroną przeważającą, kto jest faworytem. Zawodnicy toczyli sporo walk w środkowych strefach boiska, jak i przy polu karnym, gdzie żaden z zawodników nie odstawiał nogi. Piłkarzom Zagłębia nie brakowało umiejętności, jednak gracze trenera Laskosza byli świetnie poukładani taktycznie i w każdej sytuacji bardzo dobrze się ustawiali. Pierwszego strzału próbował Careca w 6. minucie z dystansu, lecz posłał piłkę nad poprzeczką. Kolejna próba w wykonaniu Mendy’ego, lecz podobnie jak kolega z zespołu – nie trafił celnie. W 12. minucie świetna akcja gości z pierwszej piłki, a wszystko zapoczątkował Kantor, dogranie do Angeleskiego, ten szybko do Holstroma – strzał z pierwszej piłki – nie zdążył Nalepa i piłka znalazła drogę do siatki tuż obok ręki golkipera. Cracovia chciała się zrewanżować. Wiele piłek przechodziło przez Michniewicza, który szukał kolegów wychodzących na dogodne pozycje. Bardzo dobrze w ofensywne akcje włączał się Zawadzki, które stwarzał podwójne zagrożenie na prawej stronie. W 17. minucie znakomita szansa Pasów – dogranie Michniewicza pomiędzy dwóch środkowych defensorów, wybiegł z lewego skrzydła do piłki Tomczyk, ale zabrakło mu zimnej krwi. Bramkarz wybronił uderzenie wycelowane prosto w niego. Cracovia imponowała wymianą piłek – ta chodziła od nogi do nogi. Wszystkie podania celne i godne podziwu. Zagłębie straciło inicjatywę. Gospodarze dominowali. W 26. minucie piłka przed polem karnym gości – Nowak dogrywa do Michniewicza, ten świetnie się odwraca i przymierza z dystansu, wybronił golkiper, jednak dobitka Brkovica dopełniła formalności – gol! Bośniacki napastnik wyrównał. Bardzo poważny błąd w 33. minucie popełniła defensywa Cracovii, która straciła piłkę i puściła rywali w pole karne, jednak Careca oddał niecelny strzał. Do przerwy atakowali ponownie goście, a szukający sytuacji i długiego podania Brkovic był odpowiednio neutralizowany.

W drugiej części gry na pierwszą ciekawą sytuację musieliśmy czekać aż minie pierwszy nudny kwadrans. W 62. minucie Michniewicz wypuścił Brkovica, który wyprzedził rywala, ale został zbyt wyrzucony z pola karnego tym podaniem, dlatego zdecydował się na dośrodkowanie. Piłka w rękach bramkarza. Szybkie wznowienie. Napastnicy Zagłębia bardzo dobrze się rozumieli, dogranie Holstroma do wybiegającego Angeleskiego, Macedończyk wyszedł zza Basty i skierował piłkę lekkim kopnięciem do siatki. Znów Zagłębie było na prowadzeniu. Goście po strzelonym golu oczekiwali jedynie na kontry i odważnie przyjmowali taktyczne ataki zespołu Laskosza. Z kolejnymi minutami piłkarze Pasów wyglądali na mocno zmęczonych. Nie nadążali za zawodnikami Zagłębia, dlatego czasami długie piłki były posyłane na trybuny, a nie do Brkovica. W 70. minucie znakomita sytuacja po dośrodkowaniu Piątka, uderzył Basta, lecz piłka odbiła się od spojenia. Dobijał jeszcze Eze, ale jedynie w boczną siatkę. W 75. minucie Careca ściągnął na siebie dwóch środkowych defensorów, szybko odegrał do Holstroma, jednak jego strzał wybronił Nalepa na rzut rożny. W 82. minucie piłka skierowana z rzutu wolnego w pole karne Nalepy, a sędzia wskazuje na jedenasty metr. Osuch już wybiegł do sędziego ze sporymi pretensjami. Zdaniem arbitra faulował Nowak w przepychance z Holstromem. Do piłki podszedł Mendy... przymierzył i trafił do siatki. Zadecydował o losach meczu. Zawodnicy Cracovii nieco stracili nadzieje. Trener próbował jeszcze ich zmobilizować, jednak zaliczali głupie straty i musieli więcej biegać za piłką do ostatniej doliczonej sekundy. Koniec meczu i po wyrównanym pojedynku trzy punkty z Sosnowca wywozi Zagłębie Lubin.

 

Cracovia – Zagłębie Lubin 1:3

12’ Holstrom 0:1

26’ Brkovic 1:1

62’ Angeleski 1:2

83’ Mendy (kar) 1:3

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Marcin Szulc

Widzów: 5093

 

 

 

GKS Bełchatów – Wisła Kraków

 

Nowy trener, który pojawił się w środowisku piłkarskim nie zamierzał lekceważyć Wisły, jednak spore problemy z obsadzeniem lewej strony obrony były niemałym problemem. Decyzją szkoleniowca Białka na tej pozycji zagrał Kuna. Lider Ekstraklasy dziś nie zamierzał składać broni i w żadnym wypadku nie wchodziła w rachubę strata punktów.

Już w 2. minucie Kuna chciał wycofać do bramkarza, jednak posłał piłkę za linię końcową. Rzut rożny dla Wisły. Dośrodkowanie Alvareza nie było zbyt dokładne i wylądowało prosto w rękach golkipera, jednak Kuna musi mieć się na baczności, by nie popełniać kolejnych takich błędów. Bardzo trzeźwo w polu karnym zachowywali się zawodnicy Wisły, którzy często musieli siłowo rywalizować w pojedynkach z Zarytskim i Wasilewskim, który doczekał się powołania do reprezentacji. GKS chciał zdobyć gola za wszelką cenę, dlatego w każdym możliwym momencie naciskał na gości. W 15. minucie znakomite zgranie Mapfumo z lewego skrzydła, nabiegł Bekas, który przymierzył z pierwszej piłki, jednak minimalnie nad poprzeczką. Zieliński, wystawiony na pozycji pomocnika z zadaniami defensywnymi radził sobie przeciętnie, czasami gubiąc się w środkowej strefie. W 18. minucie znakomicie Mikołajczak wpuścił prostopadłym podaniem Wasilewskiego. Obrońcy zagubieni musieli gonić za piłką, bo zbytnio skoncentrowali się na odbiorze futbolówki pomocnikowi gospodarzy. Ten jednak został w ostatniej chwili powstrzymany wślizgiem Piotra Wasilewskiego. Zieliński dograł do Bekasa w 21. minucie, ten ruszył odważnie na Kunę, jednak zdecydował się na wcześniejsze dośrodkowanie, opadająca piłka, Ivanovski popisał się świetnym balansem ciała i skierował lekkim ruchem głowy piłkę do siatki. Świetnie zmylił obrońcę, a również bramkarz nie miał nic do powiedzenia. Odpowiedź gospodarzy była błyskawiczna – szybkie dogranie Zarytskiego do wybiegającego Zająca, za którym podążał P. Wasilewski, ale obrońca nie zdołał powstrzymać rywala, ten uderzył lekko po ziemi obok golkipera i zdołał wyrównać. Walka zaczynała się od nowa. Rajd Cukovica prawą stroną w 32. minucie, dośrodkowanie, piłkę wybił M. Kowalczyk, ale było blisko trafienia samobójczego. W 37. minucie ponownie Mikołajczak popisał się znakomitą interwencją – odebrał piłkę, po czym dograł pomiędzy Zuba a P. Wasilewskiego, pierwszy z nich, który krył Zarytskiego nie zdążył za akcją – napastnik z Bełchatowa spokojnie przyjął sobie piłkę i technicznym lobem nie dał szans Gulbrandsenowi. Role się odwróciły. W tym momencie prowadzili gospodarze. Do przerwy prowadzenie podopiecznych trenera Białka.

W 53. minucie, już w ramach drugiej części gry, dogranie Bekasa do Soaresa na drugą stronę, ten zbiegał do środka, szukając miejsca do oddania strzału, celował precyzyjnie, jednak nie zaskoczył Kowalczyka, który popisał się znakomitą paradą. W 61. minucie tym razem Soares poszukiwał Ivanovskiego – napastnik po otrzymanym podaniu chciał oddać piłkę lewemu pomocnikowi, jednak M. Kowalczyk przeciął podanie wybiciem na rzut rożny. Kolejna sytuacja już w 70. minucie, kiedy to zawodnicy Wisły skoncentrowali się na ataku środkiem w kierunku bramki K. Kowalczyka, jednak przejął futbolówkę Kołodziejczyk. Piłkarze GKSu szybko wyprowadzili piłkę ze swojej połowy. Zawodnicy Białej Gwiazdy musieli wracać. Zając do Wasilewskiego, ten zasłonił piłkę plecami, odegrał technicznie do Zarytskiego, ukraiński napastnik znalazł się w sytuacji sam na sam, z tyłu obrońcy, uderzył mocno po ziemi w prawy róg bramki. Piłka w siatce i praktycznie wydawało się, że jest pozamiatane. Sporo nadziei dało trafienie w 80. minucie prawoskrzydłowego Wisły – rzut rożny rywali, jednak wybił piłkę Ivanovski, szybkie długie odegranie do Ziółkowskiego, ten zbiegł w pole karne, wdał się w drybling z Kuną, minął go i strzał w drugi róg bramki dał kolejne trafienie dla Wiślaków. Goście próbowali kolejnych akcji skrzydłami, jednak zawodnicy z Bełchatowa dobrze bronili swojej szesnastki do ostatnich minut. Gwizdek kończący zawody i GKS odniósł kolejne zwycięstwo. Trudna sytuacja lidera Ekstraklasy.

 

GKS Bełchatów – Wisła Kraków 3:2

21’ Ivanovski 0:1

23’ Zając 1:1

37’ Zarytskyi 2:1

71’ Zarytskyi 3:1

80’ Ziółkowski 3:2

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Daniel Stefański

Widzów: 3286

 

 

 

Śląsk Wrocław – Piast Gliwice

 

Sobotę otworzył pojedynek Śląska z Piastem. Zawodnicy trenera Polo mieli spore apetyty na kolejne trzy punkty, by włączyć się na poważnie do walki o mistrzostwo. Piast po ciężko odniesionym zwycięstwie odbili się z 15. pozycji o jedno oczko wzwyż. Kolejnym krokiem miałby być co najmniej remis we Wrocławiu, gdzie dotąd nikt jeszcze nie wygrał.

Piast zaczął obiecująco – zawodnicy w pierwszej minucie już wykonali kilka wślizgów, zaliczyli parę odbiorów, mieli sporo ochoty do gry. Jednak zawodnicy Śląska dobrze wiedzieli jak radzić sobie z rywalami. W 5. minucie pierwsza sytuacja gospodarzy, dogranie z prawej strony Warzychy, do główki wyskoczył Kołodziejczyk, uderzył lekko głową, ale ostatecznie piłkę wyłapał Lis. W 8. minucie odważnie w pole karne gospodarzy wbiegł Janas, po drodze mijając Żurka. Uderzył... piłka trafiła w słupek! Skrba szybko wybił piłkę z dala od pola karnego. W 20. minucie poważny błąd popełnił Lis, wypuszczając piłkę z rąk po dośrodkowaniu z rzutu wolnego wykonywanym przez Kołodziejczyka. Bez konsekwencji, bo piłka wyszła na rzut rożny. W 26. minucie Mańka z Nowakiem chyba grali na czas, wymienili około dziesięciu podań pomiędzy sobą. Szukali jednak zawodników, którzy wyjdą do piłki, pokażą się na pozycji, ale nie doczekali się. W końcu Nowak zdecydował się na odważne dośrodkowanie w pole karne, jednak piłka minęła wszystkich zawodników. W 30. minucie rzut wolny dla Piasta, jednak piłka została prędko wybita przez Mosora, przejął Małkowski z przodu. Wypatrzył Kiłę z lewej strony. Ten przebiegł całą połowę boiska, dośrodkował po ziemi na drugą stronę – do piłki nie wyszedł Lis, dlatego Kołodziejczyk skorzystał na bierności bramkarza i trafił po raz pierwszy do siatki. W 36. minucie indywidualna akcja Małkowskiego, jednak w ostatnim momencie piłka została wybita spod nóg na korner. Piłkę dośrodkował Mazurek na Żurka, jednak futbolówka została zgrana na środek pola karnego, tam z ziemi uderzył Mosor i trafił do bramki. 2:0 praktycznie stawiała Piasta w trudnej sytuacji. W 41. minucie ponowny rzut rożny, do piłki wyszedł odważnie Żurek, ale przeniósł ją nad poprzeczką. Do przerwy dwubramkowa przewaga i spora dominacja na boisku. Piast atakował sporadycznie.

Warzycha i Kiła ośmieszali bocznych obrońców, których wyprzedzali i dryblowali. Często skrzydłowi dochodzili sobie do dośrodkowań, jednak Małkowski solidnie kryty został zneutralizowany. Dlatego do akcji również włączali się Kołodziejczyk i Górecki. W 51. minucie niespodziewane uderzenie z dystansu Mazurka, ale piłka poszybowała minimalnie obok słupka. W 62. minucie Małkowski dostał podanie od Warzychy, odwrócił się i uciekł powolnie Pawlakowi, uderzył po ziemi nie do obrony, ale piłka minęła również słupek. W 69. minucie kolejna okazja gospodarzy. Zawodnicy trenera Polo zdominowali to spotkanie. Piłkę z rzutu rożnego dograł Mazurek, ta spadła prosto na Małkowskiego, który pewnym ruchem głową zmieścił piłkę w siatce. Piast nie potrafił podnieść się po tych uderzeniach. Jedyny celny strzał oddał Georgiev w 85. minucie, kiedy otrzymał prostopadłe podanie od Mańki, jednak Pałys skrócił kąt i wybronił strzał napastnika Piasta, który miał ograniczony wybór. Ostatecznie Śląsk wygrał. Można stwierdzić jedno – mecz bez historii. Gospodarze dominowali i wygrali. Piast będzie musiał szukać punktów ze słabszymi rywalami.

 

Śląsk Wrocław – Piast Gliwice 3:0

31’ Kołodziejczyk 1:0

36’ Mosor 2:0

69’ Małkowski 3:0

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Artur Radziszewski

Widzów: 6064

 

 

 

Polonia Warszawa – Lechia Gdańsk

 

Starcie dwóch nowych trenerów. Demkowicz vs. Moniuszko. Ten pierwszy rozegrał już dwa mecze – jeden w ramach Pucharu Polski, który szczęśliwie wygrał mu jeden piłkarz, natomiast w drugim spotkaniu zabrakło szczęścia i ostatecznie konsekwencji. Natomiast trener Moniuszko dopiero niedawno pojawił się w piłkarskim środowisku Ekstraklasy i już jest krytykowany za swoje pierwsze kontrowersyjne wypowiedzi. W Warszawie kibice nie mogli się doczekać pojedynku, ale na trybunach nie zabrakło przyjezdnych.

Jedenastka Polonii bardzo podobna. Trener Demkowicz wyglądał na rozkojarzonego. Chyba nie spał. Pierwsza ligowa trema? Drużyna gospodarzy znajdowała się w trudnej sytuacji, jednak zaczęli odważnie, długo utrzymując się przy piłce, konstruując ciekawą akcję. Na lewym skrzydle szarżował Dimitrijevic, bawiąc się przy okazji z Maksimenko. Już w 2. minucie piłkę po niedokładnym dośrodkowaniu z linii bramkowej wybijał Gnoiński. Lechia chciała zaskoczyć przeciwnika, dlatego szybkie podania chodziły od nogi do nogi, jednak brakowało jeszcze zrozumienia nowej koncepcji przez co niecelne zagrania trafiały do defensorów gospodarzy. W 8. minucie piłkę na rzucie wolnym ustawił Trustful. Minimalny rozpęd, przymierzył... i okienko! Znakomicie to wykończył lewy obrońca Lechii. Polonia ruszyła do ostrych akcji, by nie zaprzepaścić kolejnej szansy na punktów. Kibice nie musieli długo czekać na odpowiedź – Łoszakiewicz odegrał do Woźniaka, który zbiegł na skrzydło – rywale pogubili się w kryciu. Jednak napastnik Polonii ściągnął na siebie dwóch rywali, odegrał na przed pole karne, tam znajdował się Łoszakiewicz, skrzydłowy przyjął piłkę, nieco zbliżył się do bramki, uderzył mocno pod poprzeczkę – Halim był bez szans. Czarne Koszule doprowadziły do remisu, a dokładniej dwóch piłkarzy. W 18. minucie po rzucie rożnym ponownie niewiele brakowało, znów sytuację wyratował Gnoiński. W 31. minucie Dimitrijevic zagrał idealną piłkę do Madeja, jednak ten nie skorzystał z prezentu, bo jego strzał trafił prosto w golkipera. Polak chciał wyprowadzić szybką akcję, ale jego długie podanie trafiło prosto pod nogi Jezierskiego. Zawodnicy Polonii bardzo dobrze się ustawiali, szczególnie w strefach obronnych. Swoją przewagę udowodnili w 39. minucie, kiedy to Dimitrijevic po minięciu Polaka i Maksimenki dograł w pole karne, a po drugiej stronie znajdował się Łoszakiewicz. Lekkie uderzenie głową, Halim wyszedł do piłki, ale niepotrzebnie, bo został przelobowany. Futbolówka ponownie znalazła się w siatce. Prawoskrzydłowy ponownie szarżował w 44. minucie, jednak zbyt wielka pewność siebie nie pomagała mu w kreowaniu kolejnych ciekawych sytuacji. Do przerwy prowadzenie Czarnych Koszul.

Druga połowa zaczęła się od uderzeniu Madeja z rzutu wolnego, piłka trafiła jedynie w mur. Bramkarz byłby bez szans, gdyby ta przelobowała ustawionych piłkarzy. W 53. minucie Halim wybronił prosty strzał Łoszakiewicza. W 55. minucie solidnie poturbowany został Kościukiewicz, jednak piłkarze Lechii nie mieli litości dla zawodnika. Faulował Jurczyk, kolejnym zawodnikom puściły nerwy, jednak sędziowie uspokoili sytuację. Jeszcze trener Moniuszko mocno pokrzykiwał z ławki rezerwowych. W 63. minucie po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Gnoińskiego do piłki wyskoczył Maksimenko, trafił w ręce bramkarza, ale ten wypuścił piłkę. Sytuację wyjaśnił Kościukiewicz wybiciem na aut. W 68. minucie gola powinien zdobyć Camara, ale za mocno wypuścił sobie piłkę w biegu na bramkarza. Po chwili gospodarze ruszyli z kontrą. Piłkę ostatecznie dograł Wawrzyniak w pole karne, nie zdążył do niej Grad, wybiegł Witkowski, który umiejętnie się zasłonił – przyłożył nogę do piłki, ta wleciała do siatki na nieszczęście bramkarza. Halim mógł to wybronić, ale dokonałby niezłego wyczynu. Zawodnicy Lechii chyba zrezygnowali, bo pozwalali przeciwnikom na kolejne ataki. W 78. minucie z rzutu wolnego szczęścia szukał K. Owczarek, ale wysoko nad poprzeczką. W 89. minucie Jasiński jeszcze padł w polu karnym, jednak sędzia nie dał nabrać się na jego umiejętności aktorskie. Nic nie było – walczył bark w bark z Jezierskim. Ostatecznie Polonia wygrała z trudnym rywalem na własnym terenie. Trzy punkty w tym momencie są wręcz niezbędne.

 

Polonia Warszawa – Lechia Gdańsk 3:1

8’ Trustful 0:1

15’ Łoszakiewicz 1:1

39’ Łoszakiewicz 2:1

69’ Witkowski 3:1

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Robert Małek

Widzów: 3912

Odnośnik do komentarza

Korona Kielce – Legia Warszawa

 

Korona osuwała się w dół tabeli, dlatego wszyscy kibice oczekiwali na moment przełamania. Spotkanie z Legią. Zwycięstwo smakowałoby dwukrotnie bardziej. Trzy punkty nad takim rywalem na pewno ucieszyłoby 7 tysięcy ludzi z Kielc, którzy przyszli na mecz. Wojskowi znajdowali się w dosyć poważnym kryzysie, jednak trener Grzelak widział drogę wyjścia z trudnej sytuacji. Po jednej wygranej miała przyjść kolejna. Szkoleniowiec wierzył w swoich zawodników, dlatego ponownie zdecydował się na wystawienie trzech napastników.

Nikt nie spodziewał się, że mecz zacznie się tak słabo dla zawodników Legii, pomimo że grali na wyjeździe. W 2. minucie po dośrodkowaniu Augustyniaka piłkę specjalnie ręką dotknął Kowalik. Sędzia to dostrzegł i podyktował jedenastkę. Piłkę ustawił Careca i bez skrupułów pokonał golkipera. Podopieczni Grzelaka musieli odrabiać straty. Już w 9. minucie długa piłka na Miljkovica sprawiła sporo problemów defensywie Korony, jednak kiepskie podanie do Kowalczyka sięgnął golkiper. W 15. minucie Miljkovic w sytuacji indywidualnej poradził sobie z Kryszakiem, jednak strzał wybronił Kowalski. W 19. minucie ponownie Kowalski wyciągnął się jak długi – dogrywał Gwata w pole karne dokładnie do Milijkovica. W 22. minucie Kowalski zawiódł się na swojej obronie – doskonałe odegranie od 17-letniego Kowalczyka, ci wyszli do przodu, jakby chcieli złapać w pułapkę ofsajdową pozostałą dwójkę napastników, jednak Miljkovic zdaniem sędziego nie był na spalonym. Przyjął piłkę, minął z łatwością golkipera i trafił do siatki. Udało się wyrównać. W 29. minucie potężny strzał z rzutu wolnego Milanovica trafił w poprzeczkę. W 32. minucie Careca z lewej strony szukał prostopadłego podania do wybiegającego Nunesa, jednak świetnie na przedpolu zachował się Soley, wychodząc odważnie do futbolówki. Ponownie szansy próbował Kryszak w 35. minucie, jednak został zablokowany. Odważnie włączył się do akcji ten środkowy obrońca. Legioniści nie myśleli jedynie o obronie, a również chcieli atakować – w 43. minucie indywidualna sytuacja Kowalczyka, jednak strzał wybronił Kowalski. Mógł grać do Kowalika, który miał spore pretensje do kolegi z zespołu. Do przerwy mieliśmy remis.

W drugiej części gry na ciekawą sytuację musieliśmy sporo czekać. Dopiero w 57. minucie z rzutu wolnego szansy szukał Rogowski, jednak piłka po odbiciu się od muru wyszła na rzut rożny, minimalnie mijając prawy słupek bramki. W 64. minucie kolejny stały fragment gry, ponownie odważna decyzja, tym razem Nunes, ale z podobnym skutkiem. W 67. minucie Rogowski dograł z autu do Stokica, jednak ten zaspał, szybkie wybicie przez Jaskólskiego, Rocha zagrał do Kowalskiego, jednak bardzo nieprzyjemna piłka odbiła mu się od klatki piersiowej na taką odległość, że do walki włączył się Miljkovic, zwiódł bramkarza technicznym przyjęciem, po czym wpakował piłkę do pustej siatki. Korona musiała walczyć o doprowadzenie do remisu, jeśli chcieli dziś zatrzymać choćby punkt. W 79. minucie mocny strzał Rogalskiego po dograniu Nunesa, jednak niecelnie. Zawodnicy Korony dobrze się organizowali, jednak niewykorzystane akcje chciały się zemścić i tak się właśnie stało. Panicznie zagrał Rogowski do kolegi z zespołu, ale zza pleców wybiegł Jaskólski, odebrał piłkę. Gwata do Miljkovica, jednak golkiper wybronił, lecz z dobitką nie miał szans. Gwata wpakował piłkę do siatki. Szkoda, gdyż jeszcze w 92. minucie trafienie dla gospodarzy zaliczył Kosiorowski z bardzo szczęśliwej sytuacji, gdzie w polu karnym zagubili się rywale, będąc pod pressingiem. Napastnik Korony wybiegł do nich i przyłożył nogę, a Soley zaskoczony musiał wyjmować piłkę z siatki. Ostatecznie Legia wywozi z Kielc trzy punkty, a Korona nie powtórzyła niespodzianki z Wisły i tym razem nie urwała punktów faworytom do mistrzostwa.

 

Korona Kielce – Legia Warszawa 2:3

3’ Careca (kar) 1:0

23’ Miljkovic 1:1

67’ Miljkovic 1:2

89’ Gwata 1:3

90+2’ Kosiorowski 2:3

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Dawid Piasecki

Widzów: 6692

 

 

 

Polonia Bytom – Odra Wodzisław

 

Zapowiadała się kolejna walka o życie Polonii Bytom, która prowadzona jest przez nowego trenera, który zastąpił Międlara. O tym słuch zaginął. Jak będzie z trenerem Karpińskim? Po meczach z Legią i Wisłą zapowiadało się, że stać Bytomian na dobrą grę z równorzędnym rywalem. Kolejnym pytaniem jest jakim zespołem jest Odra wobec Polonii? Dziś mogło to się wyjaśnić w bezpośredniej konfrontacji na stadionie im. Edwarda Szymkowiaka.

Od pierwszych minut bardzo dobrze grę kreowali Semenov i Yaovi, mając zadania ofensywne. Potrafili wprowadzić piłkę do gry, kilka razy podać do kolegi, by znów wyjść do futbolówki i rozrzucić grę na drugą stronę, gdzie było mniejsze zagęszczenie. W 8. minucie Fernandez w indywidualnej sytuacji przebiegł całą połowę rywala, nie nadążał za nim Koubek, napastnik gości przymierzył, jednak jakimś cudem wybronił to Shalin, który dostał szansę od nowego trenera. Socha poszedł w odstawkę i tylko obserwował mecz z ławki rezerwowych. W 12. minucie bardzo brzydki faul Dziubińskiego, za który nie został ukarany nawet żółtą kartką. Sędzia w kolejnych minutach pokazywał, że będzie stanowczy w swoich decyzjach i nie pozwoli na nieczystą grę. W 18. minucie do pozycji strzeleckiej doszedł Bartczak, lecz zbyt długo zastanawiał się czy jeszcze podawać, czy zdecydować się na strzał, dlatego dobra interwencja Grada uratowała Odrę od utraty bramki. Goście grali bardzo przeciętnie, ale wystarczyła im jedna sytuacja w 32. minucie, by wyjść na prowadzenie. Dośrodkowanie Koniecznego do Fernandeza, ten przyjął piłkę, zasłaniał ją przed trzema agresywnie atakującymi obrońcami, odegrał piętką do czystego Dziubińskiego, a ten strzałem po ziemi z najbliższej odległości pokonał Shalina. Sytuacja Polonii diametralnie się pogorszyła. W 34. minucie najlepsza sytuacja w pierwszej części gry, kiedy to Kowalski zagrał rozpaczliwie, ale celnie do Klimaviciusa, a napastnik wyszedł szczęśliwie do sytuacji sam na sam, jednak jego strzał został wybroniony przez Witkowskiego.

Do przerwy bardzo słabo grał Mitrovic, który po wznowieniu gry prędko wyszedł do podania, jakie skierował do niego Fernandez z lewego skrzydła, a napastnik Odry wyszedł do futbolówki i uderzył po ziemi bardzo precyzyjnie. 2:0 i praktycznie Polonia znalazła się w bardzo trudnym położeniu. W 50. minucie jeszcze nadzieje dał Koubek po dograniu z rzutu rożnego przez Semenova. Wyskoczył wyżej niż Moneke, który nie popisał się przy stałym fragmencie gry i skierował piłkę do siatki. Obrońca mógł stać się bohaterem, jednak gospodarze potrzebowali jeszcze jednego trafienia. Ich nadzieje i wiarę pogrzebał w 53. minucie Sokołowski, który otrzymał świetne zgranie z prawej strony od Wołkiewicza, przymierzył w przeciwległy narożnik bramki i pokonał Shalina mocnym uderzeniem. Ponownie przewaga dwubramkowa. Tym razem zawodnicy Odry ani myśleli, by odpuścić w tak ważnym momencie. W 58. minucie Kowalski dostał podanie od Semenova – środkowy pomocnik świetnie kreował akcję ze środka, jednak napastnikowi zabrakło zimnej krwi. Uderzył prosto w Witkowskiego, który otrzymał dzień później powołanie do reprezentacji. W kolejnym kwadransie nie mogliśmy doczekać się ciekawych sytuacji. Zawodnicy Polonii szukali akcji skrzydłami, jednak ich dośrodkowania padały albo łupem Witkowskiego, albo obrońcy wybijali czysto piłkę uprzedzając napastników. W 75. minucie doskonałe uderzenie Bondarenki z dystansu, jednak tym razem interweniował Kowal jeszcze lepszym wyblokiem. W 81. minucie kontra Odry, która zbyt długo się ciągnęła, ostatecznie zawodnicy Polonii zdołali wrócić. Gospodarze starali się jeszcze coś stworzyć, udało się w 88. minucie po doskonałym dograniu z lewej strony przez Ekblada, do piłki wyszedł Semenov, ale posłał ją minimalnie nad poprzeczką lekkim podbiciem. Liczył, że zdobędzie gola. Sędzia nie miał powodów, by zbyt wiele doliczyć, dlatego po dwóch minutach zakończył ten mecz, który stał na średnim poziomie.

 

Polonia Bytom – Odra Wodzisław 1:3

32’ Dziubiński 0:1

46’ Mitrovic 0:2

50’ Koubek 1:2

53’ Sokołowski 1:3

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Mariusz Trofimiec

Widzów: 5336

 

 

 

Ruch Chorzów – Jagiellonia Białystok

 

Zawodnicy Jagiellonii nie chcieli rozmawiać z mediami. Trener Miśkiewicz gdzieś wsiąknął na tydzień i dopiero się pojawił z torbą, wyprowadzając zawodników z autobusu. W Białymstoku nie było żadnej pozytywnej atmosfery, a zapowiadało się, że ten mecz jest już przegrany w szatni. Piłkarze Ruchu mieli jeden cel – trzy punkty. Chcieli wykorzystać słabość Jagi, która coraz bardziej zbliża się ku spadkowi z ligi i to z solidnym hukiem.

W pierwszych minutach zapowiadało się, że mecz będzie jednostronny na korzyść gospodarzy, którzy zdominowali sytuację na murawie. W 5. minucie do pierwszej sytuacji doszedł Jasiński, który nie był kryty na prawej stronie boiska, jednak jego strzał ugrzęzł na bocznej siatce bramki. W 7. minucie zawodnicy Jagi już nie mieli tyle szczęścia. Dobre dogranie Jasińskiego z bezpośredniego rzutu wolnego w pole karne, tam wyskoczył Fernandes, który wygrał pojedynek główkowy z Bieńkiem. Niebiescy nie zamierzali odpuszczać. Kolejne ataki miały przynieść korzystniejszy rezultat, by nie drżeć o możliwe straty z tyłu. W 15. minucie kolejna dobra okazja, uderzał Camilleri, ale minimalnie nad poprzeczką. W 17. minucie faulowany w polu karnym był Jarecki, sędzia podyktował ewidentną jedenastkę. Szyszko jednak był pewny siebie i jakimś cudem wyczuł uderzenie Dylewskiego, który tylko poklepany po plecach wrócił na swoją pozycję lewej obrony. Ruch dążył do strzelenia gola, ale brakowało skuteczności. W 27. minucie stuprocentowa sytuacja, dogranie Fernandesa z lewego skrzydła wprost na głowę wbiegającego Petrova, jednak obrońcy wybili za siebie, tam jeszcze był Jarecki, jednak nie zdołał nic zrobić z futbolówką. Za długo się zastanawiał. W 37. minucie doskonała prostopadła piłka od Jareckiego, Fernandes zmieścił się pomiędzy dwóch środkowych obrońców, uniknął faulu w polu karnym, lekko uderzył po ziemi obok golkipera i zdobył drugiego gola. Ruch był bliżej trzech punktów. Do przerwy dwubramkowa przewaga.

Jagiellonia wyszła na drugą część gry, jakby dopiero zaczynali mecz, czyli ogólnie mówiąc bardzo ospale. Musieli gonić wynik, a chyba zapomnieli kto zdobył dwa gole. Dlatego Ruch nadal atakował, jednak był skazany momentami na kontry jak ta w 53. minucie, kiedy do piłki doszedł Vega, po chwili fizjoterapeuci musieli mu pomagać przy bólu w nodze. Po strzale został ostro potraktowany przez Tomljenovica. W 58. minucie kolejna dobra okazja gości, tym razem szansy szukał Szczepanik, który dwukrotnie zwiódł K. Dziubińskiego, przymierzył, jednak piłkę zdołał wybronić Vukosavljevic. W 67. minucie dobre podanie Giela w pole karne, piłka przeszła przez linię obrony, błąd popełnił K. Dziubiński, który źle przyjmował piłkę. Do futbolówki wyszedł Radcliffe, który przymierzył mocno w róg bramki i trafił do siatki. Dał jeszcze spore nadzieje piłkarzom z Białegostoku. Ci ruszyli do ataku, a w 75. minucie najlepszą okazję zmarnował Szczepanik, jednak godna odnotowania była interwencja Vuko, który wyszedł i skrócił kąt wychodzącemu napastnikowi. W ostatnich minutach Jaga przycisnęła i próbowała strzałów z dystansu, jednak nic z tego nie wyniknęło. Ostatecznie Ruch zachował jednobramkowe prowadzenie i zgarnął pełną pulę punktów.

 

Ruch Chorzów – Jagiellonia Białystok 2:1

7’ Fernandes 1:0

37’ Fernandes 2:0

67’ Radcliffe 2:1

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Marcin Borski

Widzów: 7567

 

 

 

Lech Poznań – Arka Gdynia

 

Jedyna do tej pory niepowtarzalna sytuacja do wyprzedzenia Wisły. Tak się wydawało. W rzeczywistości Lech już miał lidera w tym sezonie, a teraz istniała okazja do ponownego wskoczenia na szczyt Ekstraklasy. Przeszkoda – Arka Gdynia, która walczy cały czas o utrzymanie. Kilka potknięć i mogliby znaleźć się w gorszej sytuacji niż Korona, dlatego choćby punkt w takim meczu na pewno sporo daje w ogólnym rozrachunku.

Nikt nie spodziewał się, że Arka tak odważnie przejdzie do ataków. Obaj skrzydłowi – Malaj oraz Kaliciak – będą tak sporo mieszać na bokach. We dwóch radzili sobie analogicznie z Sobiechem i Bozinovicem. Kilka mocnych dośrodkowań, w 6. minucie wybicie przed pole karne przez Pagonisa, do piłki dobiegł jeszcze Trzeciak, który przywalił z całej siły, okienko! Bramka! Arka objęła bardzo szybko prowadzenie w tym spotkaniu na boisku we Wronkach. Lech musiał przejść do ataków, dlatego już w 15. minucie długie dokładne podanie od Sobiecha do Soto, jednak Peruwiańczyk zachował się zbyt egoistycznie, bo wolał dryblować Jaskólskiego, jednak w ostatnim momencie obrońca wybił mu piłkę spod nóg. Mógł dogrywać na drugą stronę do nabiegającego Adamusa. W całej pierwszej połowie niewidoczny był Adamus, który jakby wstał lewą nogą. Dlatego Arka chciała wykorzystać słabość Kolejorza. Ponowna sytuacja w 23. minucie, kiedy prostopadłe podanie posłał Djalminha, Toleski w polu karnym, obrócił się, strzał! Ale minimalnie obok lewego słupka. Postolov zaskoczony postawą obrońców, którzy zawodzili. W 30. minucie Bozinovic zagubił się na swojej stronie, do akcji ruszył Kaliciak po odbiorze piłki, dogranie w pole karne, tam wybiegł Djalminha, uderzył głową, piłka minimalnie poszybowała nad poprzeczką. Lech miał sporo szczęścia przez dłuższą część spotkania, jednak Postolov również miał spory wkład. W 35. minucie popisał się znakomitą interwencją, wychodząc odważnie do wybiegającego Djalminhi. Udało się wślizgnąć się w nogi rywalowi, ale czysto. Sędzia nie miał prawa podyktować jedenastki. Do przerwy skromne prowadzenie gości. Niespodziewanie Arka dyktowała warunki w tym meczu.

W drugiej części gry trener zdecydował się na wprowadzenie Zająca na prawe skrzydło, a potem do ataku R. Wójcika. Zanim doszło do drugiej zmiany Kolejorz miał znakomitą okazję – w 55. minucie świetny przerzut w wykonaniu Soto na Demela, ten przedłużył do wbiegającego Bozinovica, dogranie w pole karne, wyskoczył Soto, który miał spory wkład w sytuację, jednak minimalnie niecelnie. Sytuacja pogorszyła się w 71. minucie, kiedy było już po wszystkich zmianach. Kontuzji doznał Pagonis w ostrym starciu z Urumovem, który wbiegał z lewego skrzydła. Lech musiał grać w dziesiątkę. Pomimo tej straty grali odważnie, a kawał solidnej roboty w środku defensywy wykonywał Bekric, pracując za dwóch. W 75. minucie dośrodkowanie z rzutu rożnego mogło przynieść gola, jednak świetnie w bramce zachował się Szczepanik, który wrócił pomiędzy słupki. W 81. minucie Soto padł na murawę. W starciu z bezwzględnym Jaskólskim ucierpiał i nie był w stanie kontynuować gry. Lech w dziewiątkę... W 85. minucie doskonała interwencja Postolova, który wybronił strzał z dystansu Trzeciaka. Prostopadłe zagranie Zająca na połowę rywala, wybiegł R. Wójcik, który jednocześnie wyprzedził Popovica, wybiegł do sytuacji jeden na jeden – obrona Arki była ustawiona zbyt wysoko w tym fragmencie gry. Napastnik bez litości wykorzystał błąd linii defensywy przy prowadzeniu i uderzył mocno obok bramkarza. Trafił do siatki. Kolejorz doprowadził do remisu, jednak ich celem było zwycięstwo. Zawiedli, jednak walczyli bardzo ambitnie w osłabieniu. Arka po ostatnim gwizdku mogła być zadowolona z wyniku, ale z powodu osłabień Lecha nie tryskali humorami.

 

Lech Poznań – Arka Gdynia 1:1

6’ Trzeciak 0:1

85’ R. Wójcik 1:1

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Tomasz Mikulski

Widzów: 5300

 

 

 

Tabela Polska Ekstraklasa (14/30)

 

 

Jedenastka 14. Kolejki Polskiej Ekstraklasy:

Maximenko (Zagłębie, 2) – Kowal (Odra), Trustful (Lechia), Jezierski (Polonia W.), Mosor (Śląsk) – Trzeciak (Arka), Semenov (Polonia B.), Mazurek (Śląsk, 2), Mendy (Zagłębie) – Miljkovic (Legia), Fernandes (Ruch)

 

 

Najlepsi strzelcy:

Kowalczyk (Legia) 11 goli

Nunes (Korona) 10 goli

R. Dziubiński (Ruch) 9 goli

Angeleski (Zagłębie) 9 goli

Cukovic (Wisła) 9 goli

R. Wójcik (Lech) 9 goli

Vega (Jagiellonia) 9 goli

Fernandez (Odra) 8 goli

Mitrovic (Odra) 8 goli

 

Najlepsi asystenci:

Fernandez (Odra) 9 asyst

Małkowski (Śląsk) 9 asyst

Adamus (Lech) 7 asyst

Giel (Jagiellonia) 7 asyst

Malaj (Arka) 6 asyst

Dzwonek (Korona) 6 asyst

Mazurek (Śląsk) 6 asyst

Zarytskyi (GKS) 6 asyst

Moneke (Odra) 6 asyst

 

 

Najbliższa kolejka:

 

20. listopada, piątek

17:45 Piast Gliwice – Ruch Chorzów

20:00 Legia Warszawa – GKS Bełchatów

 

21. listopada, sobota

14:45 Lechia Gdańsk – Śląsk Wrocław

17:00 Zagłębie Lubin – Polonia Warszawa

17:45 Lech Poznań – Cracovia

19:15 Jagiellonia Białystok – Polonia Bytom

 

22. listopada, niedziela

14:45 Odra Wodzisław – Korona Kielce

17:00 Wisła Kraków – Arka Gdynia

 

 

 

 

_________

Kolejka nr 15 zostanie rozegrana w niedzielę lub poniedziałek. Do tej pory chciałbym otrzymać składy. Skrin z kontuzjami zostanie podany jeszcze jeden, bo czekają mnie mecze reprezentacji, które postaram się jutro rozegrać.

Kontuzje

Odnośnik do komentarza

Krystian Grzelak, Legia Warszawa:

Krytykowany zewsząd Grzelak potrafi jeszcze pokonywać rywali i udowadniać, że jego drużyna jest w tym sezonie bardzo mocna. Choć media wieszają na nas psy, to do lidera tracimy zaledwie trzy punkty i w momencie możemy stanąć na piedestale. Bardzo gratuluję chłopakom, którzy po szybko straconej bramce potrafili się podnieść i zdobyć trzy bramki. Nie podoba mi się jednak kolejna już nerwowa końcówka - trzeba to zmienić. Zawiódł dziś Kowalik i Mastalerz - obaj muszą udowodnić mi w treningach, że zasługują na pierwszą jedenastkę. Coraz bardziej martwi mnie nieskuteczność Kowalczyka - wierzę, że już w kolejnym meczu młody snajper się odblokuje i udowodni, że jest najlepszym napastnikiem w Polsce. Przed nami starcie z Bełchatowem i... kolejny awans w tabeli.

Odnośnik do komentarza

Paweł Laskosz - Cracovia Kraków.

 

Byliśmy zespołem lepszym, ale nie zawsze lepszy wygrywa. Zagłębie oddało w tym meczu tylko 3 celne strzały i na nasze nieszczęście wszystkie znalazły drogę do bramki. Zagraliśmy dobry mecz, szkoda utraty 3 punktów, jedynym plusem jest to że straciliśmy je w rywalizacji z solidną, poukładaną drużyną. Błędy się zdarzają i będą się zdarzać, bo mimo iż zajmujemy wysokie miejsce jest ono i tak za wysokie jak na nasze możliwości - w związku z czym jestem tak czy siak zadowolony że gramy dobrą piłkę, i jesteśmy równorzędnym rywalem dla czołówki ligi. W meczu z Lechem też zagramy na 100%, i kto wie, może urwiemy jakieś punkty...

Odnośnik do komentarza

Kuba Demkowicz, Polonia Warszawa:

Jestem szczęśliwy z tych trzech punktów. Pokazaliśmy charakter, zdołaliśmy szybko odrobić stratę i zdobyliśmy trzy bramki, które pozwoliły nam zainkasować trzy oczka. Czas skończyć z frajerskim traceniem punktów, nie możemy sobie już na to pozwolić. W meczu przeciwko Lechii pokazaliśmy, że potrafimy grać i wygrywać z drużynami będącymi wyżej w ligowej tabeli - to na pewno cieszy, ale nigdy tego nie kwestionowałem. Problemem moich zawodników nigdy nie był brak umiejętności, tylko brak wiary w nie. Powoli to zmieniamy i prawdziwym testem będzie kolejne spotkanie z Zagłębiem Lubin, w którym faworytami na pewno nie będziemy, ale skóry łatwo nie sprzedamy.

 

Grzegorz Łoszakiewicz, bohater meczu:

Te zwycięstwo na pewno pozwoli nam uwierzyć w swoje możliwości. Zaczęło się pechowo, straciliśmy gola, ale istotne jest to, że nie pogubiliśmy się. Często w takich sytuacjach wkrada się nerwowość, na szczęście nam udało się jej uniknąć i cierpliwie, ale odrabialiśmy straty, by później wygrać. Jestem bardzo szczęśliwy z powodu dwóch bramek, które zdobyłem, jednak to tak naprawdę jest bez różnicy - nieważne kto strzelił, ważne, że zdobyliśmy komplet punktów i nasze morale poszły w górę.

Odnośnik do komentarza

Michał Moniuszko, Lechia Gdańsk

Młodzież, tak jak myślałem, ma problemy z obroną wyniku. Nie może być tak, że rozpoczynamy strzelanie w ósmej minucie i tracimy potem trzy gole. Jasne, że sędzia faworyzował gospodarzy - walka bark w bark (gorzki śmiech) - takie kłamstwa tylko w Tesco... Pan trener Demkowicz ma fart prowadzić dojrzalszą drużynę.

Zmiany kadrowe? Na pewno nie zagra w najbliższej przyszłości Polak.

Odnośnik do komentarza

Dobrogniew Raścisławski (Odra Wodzisław):

Podoba mi się to w jaki sposób pokonujemy ostatnio rywali. Jesteśmy skuteczni do bólu i nie dajemy przeciwnikowi strzelać bramek. Trochę gorzej wygląda to z dopuszczaniem ich do sytuacji strzeleckich, ale statystyki kłamią - z tych 20 strzałów bytomian zaledwie 2 były naprawdę groźne, reszta to baloniki posłane z dalekiej odległości. Popularnie nazywa się to strzałem na poprawienie statystyk. Niespodziewanie otworzyła się szansa walki o puchary. Wprawdzie w tym momencie najważniejszym celem jest utrzymanie drużyny w Ekstraklasie, ale kiedy zdobędziemy 6-8 punktów, będziemy mogli bez kompleksów przystąpić do walki o czołowe lokaty. Zobaczymy jak się to potoczy, ale jestem dobrej myśli.

Odnośnik do komentarza

Damian Organek, Ruch Chorzów

 

Mimo zwycięstwa zagraliśmy dość przeciętnie. Owszem, stwarzaliśmy sobie sytuacje podbramkowe, ale wykorzystaliśmy zaledwie dwie z nich. Zresztą oba trafienia zaliczył Fernandes, gdyby on nie miał dobrego dnia wynik mógłby być znacznie gorszy. W dodatku straciliśmy bramkę po indywidualnym błędzie obrońcy i po raz kolejny mieliśmy lekko nerwową końcówkę.

Udało się zatrzeć złe wspomnienia z jeszcze poprzedniej kolejki, gdzie polegliśmy. Na szczęście Cicha to nie Wodzisław.

Kolejny mecz z Piastem, drużyna jak najbardziej w naszym zasięgu. Do zimy jeszcze 3 kolejki, postaramy się zdobyć jak najwięcej punktów, aby przezimować na jak najwyższym miejscu.

Odnośnik do komentarza

Daniel Kowalczyk, Zagłębie Lubin

 

Ciekawe, gdzie się podziali ci krzykacze, którzy śmiali się z Zagłębia na początku sezonu. Gadali, że gramy toporny futbol, mało strzelamy. Wróżyli nam szybki spadek z ligi. A my, no cóż, zaskakujemy każdego rywala swoją może mało efektowną, ale skuteczną do bólu grą. Wyśmiewano Angeleskiego od bałkańskich szrotów, a ten strzelił już dziewięć bramek i liczy się w walce o koronę króla strzelców. Dzięki Bogu omijają nas teraz kontuzje. Nie mamy teraz zbyt wiele czasu na rozmyślanie o tym meczu, musimy się skupić na meczu u siebie z Polonią Warszawa, która niejednej drużynie napsuła krwi i będzie trudnym do ogrania rywalem.

Odnośnik do komentarza

Łukasz Grabowski, Arka Gdynia:

 

Z Lechem zagraliśmy chyba najlepszy mecz w tym sezonie. Mieliśmy bardzo dużo okazji do zdobycia bramki, a tylko raz pokonaliśmy golkipera zespołu z Poznania. To pokazuje jak klasowym zespołem jest Lech, bo nawet z Legią nie graliśmy tak dobrze, a te spotkanie wygraliśmy. Naszym liderem w tym meczu był Trzeciak, który nie tylko zdobył bramkę, ale również dobrze kierował naszą drugą linią. Z dobrej strony pokazała się też nasza formacja defensywna. Trenerowi Kolejorza z całego serca życzę mistrzostwa. W następnej kolejce gramy z Wisłą i na pewno zagramy z dużym zaangażowaniem i postaramy się o urwanie punktów dla lidera z Krakowa.

 

 

Odnośnik do komentarza
Gonimy lidera! Gazeta Wrocławska, 45/2009 (Michał Waszkiewicz)

 

Dzięki kolejnej wygranej Śląska Wrocław, tym razem w stosunku 3:0 nad Piastem Gliwice, oraz utracie punktów zarówno przez Lecha Poznań, który swoje spotkanie zremisował, jak i Wisłę Kraków, która uległa na stadionie GKS Bełchatów, piłkarze prowadzeni przez trenera Marco Polo zmniejszyli dystans do prowadzącej dwójki na odległość jednego oczka do poznańskiej drużyny oraz dwóch punktów wobec lidera z Krakowa. Śląsk tym samym udowadnia, że walka o utrzymanie nie jest szczytem marzeń tej drużyny w obecnym sezonie i najprawdopodobniej włączy się ona w walkę o europejskie puchary. Oto, co o ostatnim spotkaniu powiedzieli trener i piłkarze Śląska.

 

 

 

Marco Polo:

 

Kolejny dobry mecz w wykonaniu moich podopiecznych, zakończony przekonującym zwycięstwem. Ani przez chwilę nasza przewaga, czy wręcz dominacja nie została podważona. Znakomita gra w obronie, pozwoliła zachować czyste konto, a poza tym odciążeni od obowiązków defensywnych środkowi pomocnicy, Kołodziejczyk, Górecki i Mazurek mogli aktywniej wspierać napastników i skrzydłowych. Kolejne świetne spotkanie zaliczył Małkowski, strzelając gola i notując asystę, ale wszyscy moi podopieczni w tym spotkaniu zagrali bardzo dobrze i do nikogo nie mogę mieć najmniejszych zastrzeżeń. Mam nadzieję, że w najbliższym ligowym spotkaniu przeciwko Lechii w Gdańsku zapomnimy o przyjaźniach oraz sentymentach i zagramy kolejny mecz o trzy punkty.

 

 

 

Bogdan Mazurek:

 

Cieszę się, że Śląsk tak znakomicie sobie radzi w tym sezonie, a ja mogę mu w tym pomóc. Gramy obecnie naprawdę dobrze i wszystko wskazuje na to, że na czas przerwy zimowej pozostaniemy w czubie tabeli, choć Zagłębie i Legia są bardzo blisko, a Cracovia, Odra, czy Ruch również nie mogą zostać zlekceważeni. Jeśli jednak będziemy grać cały czas tak jak teraz, powinniśmy konsekwentnie gromadzić punkty. Jestem pod wrażeniem dyscypliny taktycznej w obronie, jaką potrafił nam wpoić trener. To głównie ten element decyduje o naszym wysokim miejscu w ligowej tabeli, co z resztą widać po ilości straconych dotychczas bramek.

 

 

 

Sławomir Żurek:

 

Piast nie potrafił w żaden sposób nam się przeciwstawić, co mnie bardzo cieszy. Takie mecze budują bardzo pozytywną atmosferę w szatni, gdyż pokazują, że potrafimy pewnie i bez większego ciśnienia wygrywać mecze z gatunku tych, które trzeba kończyć na swoją korzyść. Za kilka dni czeka nas wyjazd do Gdańska i wierzę, że uda nam się podtrzymać dobrą formę. Zwłaszcza, że Gdańszczanie przegrali dość wyraźnie z warszawską Polonią w tej kolejce i na pewno odbije się to na morale piłkarzy.

 

 

 

Adam Kiła:

 

Szczerze mówiąc, byłem zaskoczony ile miejsca pozostawiali mi i Jackowi obrońcy Piasta na skrzydłach. Chyba w żadnym dotychczasowym spotkaniu ligowym nie przeprowadziłem tyle rajdów i nie wrzuciłem w pole karne tylu piłek. Niemoc Gliwiczan sprawiała, że grało nam się bardzo lekko, co z resztą odzwierciedla wynik. Cieszy mnie również fakt, że zarówno Wisła, jak i Lech pogubił punkty, co otwiera przed nami szansę włączenia się w walkę nawet o mistrzostwo, które przed sezonem znajdowało się jedynie w sferze bardzo odległych marzeń.

 

Odnośnik do komentarza

Michał Karpiński, Polonia Bytom:

 

Trzecia porażka z rzędu. Niedobrze. Po pokazaniu się w przyzwoitej strony w spotkaniach z Wisłą i Legią liczyłem na punkt w meczu z Odrą Wodzisław. Jednak Odra to poukładany, silny zespół. Gratuluję trenerowi Wodzisławian zwycięstwa. W następnym meczu dokonam kilku zmian w pierwszym składzie. Martwi mnie, że z napastników tylko Kowalski gra na miarę oczekiwań. Kiepską informacją jest kontuzja Bartczaka. Musimy poprawić skuteczność. Byliśmy więcej czasu przy piłce, oddaliśmy więcej strzałów niż rywale, ale nie przełożyło się to na wynik. W kolejnym, bardzo ważnym meczu z Jagiellonią trzeba zdobyć punkt, bo nasza sytuacja stanie się jeszcze gorsza.

Odnośnik do komentarza

Piotr Gil, Korona Kielce:

Zrobiło się całkiem niewesoło po porażce z Legią. Bolą przede wszystkim niewykorzystane sytuacje, szczególnie przy stanie 1-1, bo gdybyśmy coś wtedy strzelili to ciężko byłoby się podnieść podopiecznym trenera Grzelaka. Życie jednak toczy się dalej i teraz trzeba już myśleć o spotkaniu z Odrą, a faworytem nie będziemy. Trzeba na pewno coś zmienić. Z Ległą zawiódł nieco Galkauskas, który był mało widoczny, ale to raczej biorę na siebie, bo dałem mu nieco inne zadania niż zawsze. Pewnie przez tą moją złą decyzję straciliśmy trochę siły rażenia. Słabo spisał się też Rocha, ale jego nie mam kim postraszyć, więc trzeba będzie go w jakiś inny sposób zmotywować. Na prawym skrzydle miotał się Podolczak, który po świetnym początku i powołaniu do kadry młodzieżowej obniżył loty. Brakowało mu świeżości, a i dokładnością nie grzeszył. Może Babić? Po drugiej stronie rośnie mi gwiazda zespołu, Augustyniak. Wraz z Carecą są w stanie rozmontować każdą defensywę, lecz brakowało wsparcia naszych napastników, by pokonać stołeczny klub. Jednym słowem przede mną ciężkie dni, bo trzeba wreszcie zacząć zdobywać punkty i ratować Ekstraklasę.

Odnośnik do komentarza

Maciej Markowski, Piast Gliwice:

Niestety nie zdobyliśmy punktów we Wrocławiu. Najgorsze było jednak to, że po prostu zagraliśmy beznadziejnie. Nic nam nie wychodziło. Nie możemy tak grać, jeśli chcemy myśleć o utrzymaniu. Następny mecz gramy u siebie z Ruchem i musimy zdobyć co najmniej 1 punkt. Jest to jak najbardziej możliwe, ale musimy zagrać lepiej niż ze Śląskiem, dużo lepiej. Po kontuzji wraca Kudela, jednak nie zagra w nadchodzącym spotkaniu, bo Stankiewicz pokazał, że zasługuje na wyjście w pierwszym składzie. Bardzo mnie cieszy, że mamy dwóch prawych obrońców grających na podobnym, dobrym poziomie. Skutki rywalizacji o miejsce w pierwszym składzie mogą być tylko pozytywne.

Odnośnik do komentarza

Adrian Skura - Wisła Kraków

 

No cóż, mam nadzieję, że ta porażka podziała jak zimny prysznic. Gramy od dłuższego czasu słabo, nie widziałem pełnego zaangażowania wśród moich zawodników. Niedługo zbliża się runda rewanżowa, gdzie pierwsze mecze gramy z czołówką. Musimy brać się do roboty, gdyż w chwili obecnej nie jesteśmy przygotowani do tych spotkań. Można powiedzieć, że mamy szczęście, że nie straciliśmy pozycji lidera, jednak z obecną formą będziemy musieli się mocno nagimnastykować by ją utrzymać.

Odnośnik do komentarza

Dawid Białek, GKS Bełchatów:

 

Mój trzeci mecz bez porażki. W sumie, to nie wiem czemu z Wisłą wygraliśmy, bo mecz był na remis. Te dwa ligowe zwycięstwa dały nam troche przewagi nad strefą spadkową, ale jesteśmy ledwo w połowie sezonu i o pewnym utrzymaniu nie ma jeszcze mowy. Z drugiej strony, jak tak dalej pójdzie, to będziemy mogli spoglądać w górę, zamiast w dół. Nie chcę wyglądać za bardzo w przyszłość, ale gdyby udało się zakwalifikować do europejskich pucharów byłoby wspaniale. Z resztą, jak nam tak dalej pójdzie w lidze, to zespół spokojnie będzie mógł skoncentrować na Pucharze Polski. Póki co, oby tak dalej.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...