Skocz do zawartości

Wojna pokoleń


Hammer

Rekomendowane odpowiedzi

Ubrany w ciemny, wełniany garnitur zatrzymałem się przed bramą wiodącą mnie na Stade de Tultay. Nerwowo poprawiłem krawat, przetarłem chusteczką nos i przełykając głośno ślinę zadzwoniłem domofonem. Kilka chwil później po drugiej stronie rozległ się piskliwy kobiecy głos:

 

— Słucham?

— Ja do pana... — zawiesiłem głos spoglądając na kartkę — Vincenta Prégardiena.

— Zapraszam — usłyszałem, a sekundę później brama się otworzyła.

 

Chwiejnym krokiem wszedłem do środka. Wokół mnie roztaczał się krajobraz pięknego lasu, w którego centrum znajdował się mały stadion piłkarski. Po mojej prawej stronie zauważyłem rząd małych budynków, zaś na końcu białe pomieszczenie z czarnym napisem "WC". Co to oznacza chyba nie muszę nikomu mówić.

 

Sporo czasu minęło, zanim dostrzegłem średniego wzrostu mężczyznę z kruczoczarnymi włosami i równie gęstymi wąsami. Przyglądał mi się z żywym zainteresowaniem, równocześnie notując coś w małym notatniku. Gdy zobaczył, że patrzę się na niego, pośpiesznie schował zeszycik do wewnętrznej kieszeni marynarki i rozkładając szeroko ręce, zawołał:

 

— Cieszę się, że trafił pan do nas.

— Muszę przyznać — odpowiedziałem, nadal czując się niezbyt pewnie — że łatwo to nie było. Na szczęście miasteczko do największych nie należy i zdołałem odnaleźć sporą zabudowę na tle malutkich domków.

— Jeśli pan pozwoli, przejdźmy od razu do konkretów — błyskawicznie zmienił temat mój rozmówca, wskazując ręką na drewniany stolik. — Usiądźmy tam i załatwmy te formalności, gdyż już dzisiaj czeka pana dużo pracy.

 

Zabrałem się za czytanie przygotowanej dla mnie umowy. Według niej miałbym tygodniowo zarabiać € 475 przez najbliższy rok. Moja dłuższa praca była uzależniona od wyników osiąganych z zespołem — jeśli będą dobre, kontrakt zostanie przedłużony. Oprócz tego na transfery mogłem przeznaczyć niecałe € 33 tysiące, lecz wymogiem było zmieszczenie się w budżecie płacowym, sięgającym € 4.78 tys.

 

— Cóż, chyba nie mam innego wyjścia — powiedziałem, podając mojemu pracodawcy rękę.

 

Moim nowym miejscem pracy zostało Stade de Tultay, gdzie na co dzień rozgrywa swoje spotkania Sprimont Comblain Sport.

============================

FM: 6.0.3 75482

DB: Normal

Ligi NORMAL (15/7): Anglia (1-2), Belgia (1-3), Francja (1-2), Hiszpania (1-2), Niemcy (1-2), Polska (1-2), Włochy (1-2)

Ligi BASIC: Brak

Zachowani piłkarze: Brak

Pliki EDT: Bomboniera MEGA SUPA 1.0 © Prof 2007

Zasady: HC

Od autora: zdecydowałem, że zapisywać będę na sześciu kopiach; jeśli coś się sfajczy, wywalę FM-a przez okno ;)

Odnośnik do komentarza

Raczej staram się zapobiegać

 

Sztab trenerski składał się z jednego asystenta i trenera. Youssef Solhi (36, Belgia) został przedstawiony mi jako moja prawa ręka z zapewnieniem, że zrobi wszystko, co mu tylko powiem. Trzeba przyznać, że jego umiejętności były całkiem ciekawe: przede wszystkim był zdeterminowany, radził sobie z młodzieżą i potrafił pokierować drużyną. Znacznie gorzej wyglądało to, jeśli chodzi o trenerów. Jacques Regnier (45, Belgia) prezentował się bardzo słabo. Tak naprawdę to nie było żadnego elementu, w którym mógłby uczyć zawodników piłkarskiego rzemiosła. Byłem pewien, że większość budżetu przeznaczymy na poszukiwania nowych szkoleniowców.

 

W zespole pracowało również dwóch fizjoterapeutów. Zarówno Damien Verheyen (58, Belgia) jak i Eric Hay (48, Belgia) to uznana marka w Belgii, stąd nie przewidywałem żadnych roszad na tym stanowisku. Równie zadowolony byłem z oceny pracy klubowych skautów. Luc Houben (47, Belgia) był specjalistą w ocenie potencjału młodych zawodników, natomiast Koen Buysse (54, Belgia) lepiej sobie radzi z oceną umiejętności piłkarza.

 

Dobry nastrój nie opuszczał mnie po pierwszym treningu zespołu, gdy na spokojnie w zaciszu wynajętego przez klub mieszkania, mogłem ocenić umiejętności każdego zawodnika z osobna.

 

Doświadczony Mouloud Beltitane (34, GK; Belgia) znacząco przegrywał rywalizacje o miano pierwszego bramkarza z młodziutkim Arnaudem Chavanne (21, GK; Belgia). Różniło ich trzynaście lat, ale również sposób podejścia do futbolu. Mouloud na piłce zjadł już zęby i grę w Sprimont traktował jak kolejny przystanek w karierze. Dla 21-letniego Chavanne była to nadal fascynacja i pasja. Oprócz tego przewyższał starszego kolegę w kilku kluczowych kwestiach, więc wybór tego podstawowego mógł być tylko jeden.

 

W obronie prym wieść powinien reprezentant Demokratycznej Republiki Konga, Serge Eputa (25, SW/DRLC; DR Konga). Duże szanse na grę w pierwszym składzie miał również jeden z ciekawszych zawodników, równolatek Eputy, Frédéric Lebe (25, SW/DRC/DM/MR; Belgia). Oprócz niewątpliwych umiejętności gry w obronie, zaintrygowała mnie również jego uniwersalność - jeśli nie postawię na niego w środku obrony, będę miał możliwość ustawienia go jako typowa "zapchajdziura". Do gry kandydowało również dwóch żelaznych dotychczas środkowych stoperów: Christophe Franchi (23, DC; Belgia) oraz Fabian Gandolfi (23, DC; Belgia). Nie mam bladego pojęcia, co widział w nich mój poprzednik i poważnie zastanawiam się nad wystawieniem ich na listę transferową. Satysfakcjonujące było to, że na lewej stronie obrony grać mogło dwóch równych zawodników: Sébastien Piron (26, D/WBL; Belgia) i Olivier Spailier (31, D/WBL; Belgia). Obaj prezentowali naprawdę porównywalne walory i nie byłem w stanie jednoznacznie zadecydować, na którego postawię. Stawkę zamykał biegający między defensywą, a drugą linią Christophe Verbeeren (30, DC/DM; Belgia) dla którego miejsca w drużynie zabraknąć nie powinno.

 

Rola czyściciela w Sprimont od dwóch lat należy do wychowanka Verviers, Davida Samraya (28, DM; Belgia). Dotychczas radził sobie całkiem dobrze i gorąco liczyłem na to, że w mojej taktyce również będzie się spisywał poprawnie. Teoretycznie obok niego występować mogli Maxime Burette (19, MC; Belgia) oraz Adrien Génicot (21, MC; Belgia). Dlaczego teoretycznie? Ponieważ obaj wyglądali bardzo mizernie i już kilka godzin później oznajmiłem im, że mogą pakować swoje manatki i szukać sobie nowego zespołu. Po lewej stronie brykał dopiero wchodzący w piłkarski świat Ludovic Feyen (21, AML; Belgia), będący już od trzech lat w zespole, ale dopiero pierwszy sezon w kadrze seniorów.

 

O ile obrona i pomoc wyglądały naprawdę ciekawie, o tyle w ataku miałem prawdziwy ból głowy. Tak naprawdę nie było żadnego nominalnego napastnika, więc musiałem posiłkować się graczami, którzy wykazują walory ofensywne. Świetnie, jak na nasze warunki, wyglądał Marc Chauveheid (27, AM/FC; Belgia) uznawany za najlepszego i zarazem najdroższego kopacza. Przez niemal całą swoją zawodową karierę związany był z zespołem Eupen, zaliczając półroczny pobyt w wielkin Standardzie Liege. Mniej optymistycznie wyglądał żegnający się powoli z profesjonalnym futbolem Thierry Habets (33, AM/FC; Belgia). Nadal wyglądał przyzwoicie, ale szybkość i kondycja już nie ta, przez co jego gra stała pod dużym znakiem zapytania.

Odnośnik do komentarza

Szybko udało mi się znaleźć kupców dla Fabiana Gandolfiego i Maxime Burette. Pierwszy wzmocnił Aarschot, natomiast drugi przeniósł się do SK Lebbeke. Zainkasowaliśmy za nich łącznie sumę € 110 tysięcy, dzięki czemu zdołaliśmy wyjść nad kreskę. Oprócz tego, szczęśliwy zarząd poinformował mnie, że utrzymując ten stan, mogę pozwolić sobie wzmocnić kadrę. Rzecz jasna dwa razy mi tego mówić nie musiał i już kilka dni później dwójka naszych skautów rozjechała się po różnych częściach kraju, aby szukać młodych i zdolnych piłkarzy, którzy mogliby przenieść się do Sprimont.

 

Już pierwsze spotkanie przeciwko Vicenzie było prawdziwym testem dla mojej drużyny. Zastanawiałem się, czy nie odwołać tego meczu z racji wysokiej klasy rywala, ale ostatecznie zaryzykowałem. Mimo piętnastu dni dzielących mnie od objęcia sterów w Sprimont do pierwszej konfrontacji, ulegliśmy zdecydowanie wyżej notowanym rywalom aż 0:4, stanowiąc jedynie tło dla ich popisów. Mimo tej wysokiej porażki byłem zadowolony z tego, że mieliśmy możliwość spróbować się z tak renomowaną drużyną. Przynajmniej wszyscy uświadomili sobie, że czeka nas wiele pracy i musimy zrobić wszystko, aby z meczu na mecz grać coraz lepiej.

 

17.07.2005, Stade de Tultay; Sprimont: 2467 widzów

TOW: [—] Sprimont - [—] Vicenza 0:4 (0:3)

0:1 Ingrao 6'

0:2 Cavalli 8'

0:3 Carbone 44'

0:4 Zanini 60'

 

MoM: Paolo Poggi (AMRLC; Vicenza) — 9

Odnośnik do komentarza
  • 3 tygodnie później...

Witam po krótkiej przerwie  :D Od razu zaznaczam, że lekka modyfikacja w opisywaniu spotkań. 

 

21.07.2005 [TOW] Sprimont - Seraing RUL 2:0 (2:0) [M. Chauveheid 10', T. Habets 40'] 

 

24.07.2005 [TOW] Diegem - Sprimont 1:1 (1:1) [s. Vandorpe 22' - D. Pirnay 27']

 

Latem 2006 roku Sprimont wzmocni zbierający świetne oceny w Eupen, Maxime Baijot (20, DC/DM; Belgia). Młody gracz prezentuje się naprawdę wybornie, szkoda tylko, że obecnie gra na wypożyczeniu i będziemy musieli czekać aż tyle czasu, aby podziwiać go w żółto-niebieskich barwach. Natomiast tysiąc euro zdołałem wynegocjować za przeciętnego Jonathana Brasseura (20, D/WBL; Belgia). Bywalec miejscowych dyskotek i pubów, nie wykazywał najmniejszych skłonności do ciężkiej pracy, stąd bez żalu zgodziłem się na jego odejście, współczując zarazem obecnym pracodawcom niesfornego Belga. 

 

27.07.2005 [TOW] Grimbergen - Sprimont 0:2 (0:2) [M. Chauveheid 5', L. Feyen 14']

 

Ostatnie dni lipca przeznaczyłem na wzmocnienie linii ofensywnej naszego zespołu. Z amatorskiego Veldwezelt za trzy tysiące euro do Sprimont przyszedł turecki rozgrywający, Mehmet Akyil (20, AMC; Turcja). 20-latek posiada - mówiąc językiem czysto piłkarskim - papiery na granie, choć kibice są zdania, że może on zniszczyć atmosferę w zespole. Ja taki sceptyczny nie jestem, gdyż w każdym swoim dotychczasowym zespole Mehmet był gwiazdą i wyróżniał się na tle swoich partnerów. 

 

30.07.2005 [TOW] Rupel-Boom - Sprimont 1:2 (0:2) [s. Doncker 90' - M. Chauveheid 1', S. Calli 25']

Odnośnik do komentarza

Lipiec 2005

 

Bilans (Sprimont): 0-0-0 bramki 0:0

3. liga, Grupa B : ---. [---]; --- pkt. bramki --:--

Puchar Belgii: vs. Lyra --:--

Finanse: 360.385€ (w ostatnim miesiącu +109.032€)

Budżet transferowy: 106.302€ (70%)

Budżet płacowy: 4.82€ (2.15€)

 

Transfery (Polacy):

1. Marcin Radzewicz (25, WB/AMLC/FC; Polska: 2/0) z Groclinu do Crveny Zvezdy Belgrad za 500.000€

2. Jakub Wierzchowski (28, GK; Polska: 2/0) z Wisły Płock do Crveny Zvezdy Belgrad za 275.000€

3. Sebastian Gorząd (29, WB/AMRL; Polska: 0/0) z Arki do Wisły Kraków za 150.000€

 

Transfery (cudzoziemcy):

1. Tuncay Sanli (23, AMLC/FC; Turcja: 26/6) z Fenerbahce do Arsenalu za 7.750.000€

2. Edgar Barreto (21, DM/AMRC; Paragwaj) z NEC do Portsmouth za 6.500.000€

3. Gabriel Heinze (27, DLC; Argentyna: 26/0) z Man Utd do Sevilli za 5.000.000€

 

Ligi Europy:

Anglia: -

Belgia: -

Francja: Marsylia [+0]

Hiszpania: -

Niemcy: -

Polska: Wisła Płock [+0]

Włochy: -

 

Ranking FIFA: 1. Brazylia (925), 2. Meksyk (923), 3. U.S.A (907), 22. Polska (768)

Odnośnik do komentarza

Oficjalnie rozgrywki piłkarskie w sezonie 2005/2006 inaugurowaliśmy w wyjazdowym spotkaniu przeciwko zespołowi Lyra w ramach trzeciej rundy pucharu Belgii. Potraktowałem przeciwnika jako obiekt badawczy, gdyż istotne było to, aby wreszcie poznać prawdziwą siłę zespołu. Nasz pierwszy celny strzał na bramkę okazał się skuteczny. Marc Chauveheid w 8. minucie przeciął podanie rywala i efektownym lobem umieścił futbolówkę w siatce. Dominowaliśmy bezapelacyjnie, stąd kolejne bramki powinny być tylko kwestią czasu. Przeciwnicy robili wszystko co w swojej mocy, żeby ułatwić nam zadanie. Wystarczył minimalny pressing, żeby przestraszeni bez walki oddali nam piłkę. Do przerwy nie odnotowali żadnego strzału, lecz my również nie grzeszyliśmy skutecznością przez co wynik meczu brzmiał 0:1.

 

Po zmianie stron było trochę lepiej. W 56. minucie Thierry Habets dostał dokładne podanie z głębi pola i delikatną podcinką nad wychodzącym bramkarzem podwyższył nasze prowadzenie. Przez następne kilka minut niemal nie schodziliśmy z pola karnego przeciwników. Najpierw Samray w swoim stylu silnie uderzył kilka centymetrów nad bramką, natomiast po godzinie gry świetną okazję po dośrodkowaniu z rzutu rożnego miał Eputa, lecz bramkarz Lyrii końcem palców uchronił swój zespół przed utratą trzeciej bramki. Sztuka ta nie powiodła mu się w 77. minucie, gdy Chauveheid prostym zwodem oszukał obrońcę i uderzeniem po ziemi zmieścił piłkę tuż przy słupku, ustalając tym samym wynik spotkania.

 

07.08.2005, Lyra-Stadion; Lier: 2145 widzów

PB: [AMA] Lyra - [3L] Sprimont 0:3 (0:1)

0:1 M. Chauveheid 8'

0:2 T. Habets 56'

0:3 M. Chauveheid 77'

 

Beltitane - Pirnay, Eputa, Franchi, Piron - Dodémont (77' Calli), Verbeeren, Samray, Spailier - Habets (77' Akyil), Chauveheid

 

MoM: Marc Chauveheid (AM/FC; Sprimont) — 10

Odnośnik do komentarza

Po pewnym zwycięstwie z Lyrą, przyszedł czas na kolejne spotkanie w pucharze Belgii. Tym razem jednak zadanie było znacznie trudniejsze, gdyż przyszło nam się mierzyć z czołową drużyną drugiej ligi, KV Mechelen.

 

Swojej szansy upatrywaliśmy w tym, że mieliśmy okazję grać przed własną publicznością. Doping miejscowych fanów często jest spontaniczny, dzięki czemu zawodników stać na grę na sto pięćdziesiąt procent swoich możliwości. Jedynymi zmianami w składzie, było pojawienie się w podstawowej jedenastce Mehmeta Akyliego, który zajął miejsce przesuniętego do środka obrony Verbeerena. Ten zaś zluzował zmagającego się z przeziębieniem Franchiego.

 

Zgodnie z zapowiedziami od samego początku to przyjezdni narzucili rytm i tempo gry. Już w 11. minucie szybką akcję lewym skrzydłem przeprowadził Scattone, minął naszego obrońcę i kąśliwie uderzył po długim rogu. Klasę zaprezentował Beltitane, parując strzał na rzut rożny. Z czasem, to nasz zespół powoli dochodził do ataku. Jeszcze przed przerwą, zdołaliśmy wyprowadzić szybką kontrę, która o mały włos nie zakończyła się bramką. David Samray popędził kilkadziesiąt metrów z piłką i zagrał bezpośrednio do wybiegającego prawym skrzydłem Dodémonta. Ten zaś, zdecydował się na uderzenie z bardzo trudnej pozycji i tylko ofiarna interwencja bramkarza uchroniła zespół Mechelen od utraty bramki, która spokojnie mogłaby kandydować do miana gola sezonu.

 

Drugie 45. minut rozpoczęło się dla nas świetnie. Kilka chwil po gwizdku sędziego, Eputa zagrał długą piłkę w kierunku wybiegającego Chauvenheida, który płaskim strzałem przy słupku zaskoczył golkipera. Długo nie musiałem czekać na podwyższenie wyniku. W 57. minucie faulowany w polu karnym był Habets, a jedenastkę na bramkę zamienił Samray. Do sukcesu swoją cegiełką dołożył również 34-letni napastnik. Na kwadrans przed końcem meczu, zatańczył z futbolówką w narożniku pola karnego i podkręcił piłkę, która jak zaczarowana zatrzymała się dopiero w siatce. Rozgoryczeni goście w 82. minucie dali przykład swojej frustracji, gdy Stijn Minne ostro potraktował wybiegającego na czystą pozycję Feyena. Sędzia nie miał wątpliwości i wyrzucił obrońcę Mechelen z boiska.

 

13.08.2005, Stade du Tultay; Sprimont: 2452 widzów

PB: [3L] Sprimont - [2L] KV Mechelen 3:0 (0:0)

1:0 M. Chauvenheid 46'

2:0 D. Samray rz. k. 57'

3:0 T. Habets 75'

85' S. Minne czer. k.

 

Beltitane - Eputa, Verbeeren, Pirnay, Piron (75' Drion) - Dodémont, Akyil (82' Feyen), Samray, Spailier - Habets, Chauveheid

 

MoM: Mouloud Beltitane (GK; Sprimont) — 9

Odnośnik do komentarza

Od trzeciej rundy eliminacyjnej swoją przygodę z Ligą Mistrzów rozpoczęła Wisła Kraków. Mistrz Polski zremisował na wyjeździe z faworyzowanym Villarreal 1:1 (Diego Forlan - Paweł Brożek) i stoi przed ogromną szansą, aby osiągnąć historyczny sukces, jakim niewątpliwie byłby awans do fazy grupowej tych rozgrywek. W znacznie mniej prestiżowym Pucharze UEFA, jedynie warszawska Legia zdołała stanąć na wysokości zadania i odprawić z kwitkiem Bańską Bystrzycę, po przekonującym zwycięstwie 4:1. Trzy bramki dla wojskowego zespołu zdobył Piotr Włodarczyk, zaś jedną bramkę strzelił Dawid Janczyk. Groclin ledwie zremisował 1:1 z Loko (Ślusarski), natomiast Wisła Płock uległa na wyjeździe z Mainz 1:2 (Bracki).

 

Jak się okazało, nasza przygoda z pucharem Belgii dobiegła końca wraz z rozegraniem piątej rundy tych rozgrywek, gdy wyjechaliśmy do Deinze, aby tam zmierzyć się z zespołem występującym na co dzień w drugiej lidze. Do dyspozycji miałem pełen skład, choć kilku graczy narzekało na drobne obtarcia po serii intensywnych treningów, jakie im zaproponowałem.

 

Gwizdek sędziego rozpoczął nawałnicę gospodarzy. W ciągu kilkudziesięciu sekund mieli dwie dogodne sytuacje, z których obronną ręką wyszedł nasz zespół, a konkretnie Beltitane, który zasłaniając bramkę własnym ciałem, uchronił nas od nieprzyjemnego początku. Po kwadransie gry zdołaliśmy odpowiedzieć. Odważnym wślizgiem piłkę odzyskał Samray i zagrał ją wzdłuż linii bocznej, gdzie znajdował się Spailier. Ten dwukrotnie zakręcił kryjącym go obrońcą i mocno zacentrował futbolówkę w pole karne. Tam niespodziewanie do piłki wyskoczył filigranowy Habets i uderzył ją w kierunku bramki — o centymetry niecelnie. Za ośmielenie się zaatakowania przyjezdnych, oprócz fali gwizdów spotkała nas surowsza kara: w 44. minucie wypożyczony z Gent reprezentant Macedonii Jovica Trajcev huknął jak z armaty wprost w okienko naszej bramki. Straciliśmy klasyczną bramkę do szatni, która spowodowała, że nastroje drużyny drastycznie się zmieniły.

 

W szatni nastała istna fala: rzucałem wszystkim we wszystkich. Nie dość, że gol dla Deinze można nazwać "frajerskim", to jeszcze w końcówce pierwszej części gry zmuszony byłem zmienić kontuzjowanego Spailiera, który — o ironio — jako jeden z nielicznych radził sobie z faworyzowanym przeciwnikiem. Na boisko wyszliśmy umotywowani, pewni wiary w swoje możliwości i zdeterminowani, żeby przycisnąć rywala i pokazać mu, że sroce spod ogona nie wypadliśmy. Wszystko wyglądało pięknie, aż (dopiero?) do 52. minuty, gdzie padliśmy na deski. Kilka podań sprawiło, że drugi z wypożyczonych z Gent zawodników, Serb Nenad Mladenović podwyższył prowadzenie swojej drużyny, na które odpowiedzieć nie byliśmy w stanie. Przegraliśmy z Deinze 0:2. Pfu, nie z Deinze tylko z Gent.

 

20.08.2005, Burgemeester Van Wiele Stadion; Deinze: 684 widzów

PB: [2L] Deinze - [3L] Sprimont 2:0 (1:0)

1:0 J. Trajcev 44'

2:0 N. Mladenović 52'

 

Beltitane - Pirnay, Verbeeren, Franchi, Eputa - Dodémont (65' N'Buyi), Akyil, Samray, Spailier (39' Piron) - Habets, Chauveheid (75' Feyen)

 

MoM: Jovica Trajcev (DM; Deinze) — 8

 

Bardzo udany początek sezonu :piwo: Pokażesz Marca Chauveheida? Rozumiem, że starego pierda Beltitane będziesz wystawiał tylko w meczach pucharowych?

Marc Chauveheid

Co do Beltitane, zależy. Na razie gra naprawdę nieźle i będę musiał się poważnie nad tym zastanowić.

Odnośnik do komentarza

Siedem minut — tyle właśnie czasu zabrakło krakowskiej Wiśle, aby świętować awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Podopieczni Dana Petrescu wynik premiujący ich do grupy utrzymywali aż do 83. minuty, gdy Riquelme wykorzystał rzut karny za faul Głowackiego na nim samym. Los "Białej Gwiazdy" w Pucharze UEFA podzieliła jej imienniczka z Płocka, gdyż remis 1:1 (Grosicki) do dalszej rundy premiował Mainz. Nie zawiodły dwie pozostałe drużyny. Groclin przed własną publicznością spokojnie wygrał 2:0 z Loko po dwóch bramkach przeżywającego drugą młodość Piotrka Rockiego. Jeśli chodzi o Legię, to była to tylko formalność. Zespół ze stolicy w rewanżu wyszedł w rezerwowym składzie i bez problemu utrzymał bezbramkowy remis.

 

Ostatnim nabytkiem letniego okna transferowego było pozyskanie za dwa tysiące euro Nico De Neefa (23, D/WBR/DM/MR; Belgia). Mimo wzmocnienia, byłem bardzo niepocieszony ze swojej działalności na rynku transferowym. Plany przed sezonem były zupełnie inne. W Sprimont miało pojawić się kilku zawodników, którzy z miejsca mogliby wskoczyć do pierwszego składu. Rzeczywistość jednak brutalnie pokazała, że nie ma co planować. Tylko dwóch nowych zawodników udało mi się pozyskać i o jednego więcej sprzedać. Bilans zachwycający z pewnością nie był.

 

Sierpień 2005

 

Bilans (Sprimont): 2-0-1 bramki 6:2

3. liga, Grupa B : ---. [---]; --- pkt. bramki --:--

Puchar Belgii: 5 runda vs Deinze 0:2

Finanse: 389.687€ (w ostatnim miesiącu +169.325€)

Budżet transferowy: 104.695€ (70%)

Budżet płacowy: 4.82€ (2.04€)

 

Transfery (Polacy):

1. Piotr Włodarczyk (28, ST; Polska: 4/2) z Legii do Metz za 875.000€

2. Rafał Grzelak (23, AML; Polska) z Pogoni do Gentu za 825.000€

3. Tomasz Kiełbowicz (29, D/AML; Polska: 5/0) z Legii do Empoli za 575.000€

 

Transfery (cudzoziemcy):

1. James Morrison (19, AMRC; Anglia) z Middlesbrough do Portsmouth za 6.250.000€

2. Tommy Smith (25, AML/FC; Anglia U-21: 1/1) z Derby do Portsmouth za 5.500.000€

3. Mauro Rosales (24, AMRLC/FC; Argentyna: 10/1) z Ajaxu do Olympiakosu za 5.250.000€

 

Ligi Europy:

Anglia: Tottenham [+1]

Belgia: Sint-Truiden [+2]

Francja: Lyon [+2]

Hiszpania: Valencia [+0]

Niemcy: Duisburg [+0]

Polska: Górnik Łęczna [+1]

Włochy: Parma [+0]

 

Ranking FIFA: 1. Brazylia (925), 2. Meksyk (923), 3. U.S.A (907), 22. Polska (765)

Odnośnik do komentarza

Bardzo długo czekałem na rozpoczęcie rozgrywek ligowych. Po serii zmagań w Pucharze Belgii, gdzie zawędrowaliśmy do piątej rundy, przyszedł czas na debiut ligowy. Spędziłem w Belgii parę ładnych tygodni, lecz nadal umiejętności poszczególnych drużyn były dla mnie zupełnie obce. Wyjazd do Boussu na mecz z Francs Borains traktowałem śmiertelnie poważnie, gdyż — jak mówi stare, piłkarskie powiedzenie — jaki początek, taki cały sezon.

 

Początek istotnie był interesujący. W 9. minucie Chauveheid dobił z pięciu metrów potężną bombę Samraya. Spory błąd popełnił bramkarz gości, wybijając piłkę wprost pod nogi Marca, który tylko dostawił nogę i mógł dopisać na swoje konto bramkę w tym sezonie numer cztery we wszystkich rozgrywkach. Nam zaś ten gol zapewnił zwycięstwo i pierwsze trzy punkty. Nie graliśmy nic rewelacyjnego, ale cieszę się, że wystarczyło to do zwycięstwa.

 

04.09.2005, Vedette; Boussu: 702 widzów

3LB 1/30: [] Francs Borains - [] Sprimont 0:1 (0:1)

0:1 M. Chauveheid 9'

 

Beltitane - Lebe, Verbeeren, Eputa, Piron (78' N'Buyi) - Pirnay, De Neef (69' Akyil), Samray, Spailier - Calli (84' Mayinungina), Chauveheid

 

MoM: Olivier Spailier (D/AML; Sprimont) — 9

Odnośnik do komentarza

Sześć dni później mieliśmy okazję gościć przed własną publicznością Olympic Charleroi. Zespół ten od samego początku jest w gazie, dochodząc do szóstej rundy pucharu Belgii i zajmując — jak na razie — trzecie miejsce w tabeli ligowej. Jedyną zmianą w składzie, było oddelegowanie do gry Arnauda Chavanne, który według moich przedsezonowych opinii, miał być bramkarzem numer jeden.

 

Dzień po meczu miejscowe gazety zatytułowały reportaż z tej konfrontacji "minutą, która zaszokowała Olympic". Faktycznie, w ciągu sześćdziesięciu sekund dwukrotnie użądliliśmy gości, przez co poniekąd przekreśliliśmy ich szanse na końcowy triumf. W 25. minucie Habets wślizgiem wykończył dośrodkowanie Pirnaya z rzutu wolnego, zaś chwilę później ten sam zawodnik po zagraniu Turka Akyila zdecydował się na efektowny lob, który zaskoczył zdezorientowanego bramkarza. Przyjezdni odpowiedzieli tylko raz i to jeszcze przed przerwą. Reprezentant Gwineii, Jean-Luis Keita zdołał pokonać naszego golkipera, choć ogromną zasługę przy tej bramce miał kolega z linii ataku, Jackson Dalce, który w pojedynkę odciągnął dwóch naszych obrońców, zdecydowanie ułatwiając 30-letniemu napastnikowi zadanie.

 

10.09.2005, Stade du Tultay; Sprimont: 702 widzów

3LB 2/30: [4] Sprimont - [3] Olympic Charleroi 2:1 (2:1)

1:0 T. Habets 25'

2:0 T. Habets 26'

2:1 J. Keita 34'

 

Chavanne - Lebe, Verbeeren, De Neef (71' Feyen), Eputa - Pirnay, Akyil (86' Mayinungina), Samray, Spailier - Habets, Chauveheid (79' Calli)

 

MoM: Thierry Habets (AM/FC; Sprimont) — 8

Odnośnik do komentarza

Nastroje w zespole od dłuższego czasu były bardzo dobre. Naszym celem było uchronienie się od kompromitacji, a jak na razie radzimy sobie wyśmienicie, wygrywając z lepszymi, przynajmniej na papierze, zespołami. Efektem tego jest pierwsze miejsce w lidze, które — mimo dopiero startu sezonu — dla kibiców jest czymś wyjątkowym.

 

Dosyć szybko rywale z Walhain sprowadzili nas na ziemię. W 9. minucie gry Patrice Vangest po dośrodkowaniu z rzutu rożnego mocnym wolejem zmieścił piłkę między rozpaczliwie broniącym Chavanne, a słupkiem. Tak naprawdę, graliśmy bardzo mizernie. Pierwszy strzał na bramkę zdołaliśmy oddać dopiero w 20. minucie, lecz Habetsowi do pełni szczęścia zabrakło dziesięciu metrów, bo właśnie o taką odległość się pomylił. Trzy minuty później zostaliśmy rozłożeni na łopatki. W polu karnym jak rażony piorunem padł Francis, pokazując jednocześnie swoje ogromne umiejętności aktorskie — aż dziw, że zdecydował się biegać po zielonej murawie, niż występować na deskach najlepszych teatrów. Takiego prezentu nie mógł nie wykorzystać Ponthiere, i mocnym uderzeniem z jedenastu metrów podwyższył rezultat, dając nam wiele do myślenia.

 

W szatni byłem pewien, że po przerwie czeka nas jakaś niespodzianka. Jaka? Nie miałem bladego pojęcia. Tak czułem i już. Żadnych zmian w taktyce, ten sam skład i porządny opieprz w szatni. W 50. minucie pierwszą bramkę dla Sprimont zdobył Samray. Uderzenie z kilkunastu metrów naszego rozgrywającego było na tyle dokładne, że bramkarz jedynie odprowadził piłkę wzrokiem. Szturmowaliśmy. Nasi rywale rozpoczęli akcję pod tytułem "Skopmy im tyłki, może wygramy", co znacznie utrudniało nam grę. Mimo to byliśmy cierpliwi — zamiast ze zdenerwowania przywalić im za chamskie faule, otrzepywaliśmy ubrania i graliśmy dalej. Doszło do tego, że w 72. minucie jedynym zawodnikiem, który na boisku nie leżał, był nasz bramkarz. Trzy minuty później zaś, doprowadziliśmy do wyrównania. Chauveheid błyskawicznie zgubił dwóch pędzących na niego niczym wściekłe byki rywali, i atomowym uderzeniem pod poprzeczkę uratował nam jeden punkt.

 

17.09.2005, Stade du Tultay; Sprimont: 898 widzów

3LB 3/30: [4] Sprimont - [7] Walhain 2:2 (0:2)

0:1 P. Vangest 9'

0:2 S. Ponthiere 23'

1:2 D. Samray 50'

2:2 M. Chauveheid 75'

 

Chavanne - Lebe, Verbeeren, Pirnay, Eputa - Dodémont (75' Calli), De Neef (72' Akyil), Samray, Spailier - Habets (88' Mayinungina), Chauveheid

 

MoM: Patrice Vangest (AMRC; Walhain) — 8

Odnośnik do komentarza
Sześć dni później mieliśmy okazję gościć przed własną publicznością Olympic Charleroi. Zespół ten od samego początku jest w gazie, dochodząc do szóstej rundy pucharu Belgii

Tak sobie czytam i zastanawiam się, czy nie powinno być "na gazie"? :-k

 

Kilka błędów interpunkcyjny, ale to się zdarza najlepszym. Poza tym, wyniki - przepiękne, jak na razie. Oby tak dalej :kutgw:

 

W szatni zjebałeś piłkarzy?

Odnośnik do komentarza
Sześć dni później mieliśmy okazję gościć przed własną publicznością Olympic Charleroi. Zespół ten od samego początku jest w gazie, dochodząc do szóstej rundy pucharu Belgii

Tak sobie czytam i zastanawiam się, czy nie powinno być "na gazie"? :-k

"W gazie" to jak najbardziej trafne sformułowanie.

Odnośnik do komentarza
Tak sobie czytam i zastanawiam się, czy nie powinno być "na gazie"? :-k

Kilka błędów interpunkcyjny, ale to się zdarza najlepszym. Poza tym, wyniki - przepiękne, jak na razie. Oby tak dalej :kutgw:

O, tak tak :D .

 

Bilans po spotkaniu z Walhain brzmiał: jeden punkt, pierwsze stracone punkty i dwa urazy. Semith Calli i Adrien Génicot przez dwa tygodnie nie powąchają boiska piłkarskiego. Zwłaszcza dziwi mnie pauza tego drugiego, gdyż kontuzji nabawił się... podczas rozgrzewki. Dobrą informacją natomiast było to, że obaj zawodnicy uważani byli za graczy drugiego planu, dzięki czemu nadal nie miałem problemów z wybraniem jedenastu najlepszych, którzy wybiegli na murawę w Tongeren.

 

Dokładnie, to w 12. minucie gry Jean Nicolas otrzymał długą piłkę mijającą linię obrony, a następnie płaskim uderzeniem przy słupku wyprowadził gospodarzy na prowadzenie. Inną sprawą było to, że spory udział przy tym golu miała praktycznie cała linia defensywna Sprimont. Gdyby nie to, że stawką były cenne punkty, z pewnością bym zasnął: nasza anemiczna, zupełnie bezpłciowa gra dawała mi się ostro we znaki i jedyne o czym marzyłem, to o końcowym gwizdku.

 

Drugie 45. minut sędzia rozpoczął z kilkuminutowym opóźnieniem, gdyż rozentuzjazmowani kibice Tongerenu rozpoczęli demolkę własnego obiektu. Zanim służby porządkowe zdołały doprowadzić wszystko do stanu normalności i wyrzucić ze stadionu kibic..., ekhm, kiboli, zdołałem już na płycie boiska przekazać moim podopiecznym ostatnie wskazówki. Później było już tylko gorzej. Długo się trzymaliśmy, to fakt. Wyżej ustawieni z dziecinną łatwością kasowaliśmy ataki rywali, aczkolwiek nasza gra w ataku przyprawiała mnie o kilka dodatkowych siwych włosów na głowie. Nadeszła 81. minuta, w której było pozamiatane. Wysoką piłkę strącił Yousfi, dobiegł do niej Van der Elst i kropnął bez zastanowienia w samo okienko. Koniec? Niekoniecznie. Trzy minuty później honorową bramkę zdobył Habets, lecz było to zdecydowanie za mało, aby marzyć o zdobyciu przynajmniej punktu.

 

25.09.2005, De Motten; Tongeren: 268 widzów

3LB 4/30: [13] Tongeren - [4] Sprimont 2:1 (1:0)

1:0 J. Nicolas 12'

2:0 C. Van der Elst 81'

2:1 T. Habets 84'

 

Chavanne - Lebe, Verbeeren, De Neef (73' Feyen), Eputa - Pirnay, Akyil (73' Dodémont), Samray, Spailier - Habets (90' Mayinungina), Chauveheid

 

MoM: Cedrik Van der Elst (D/WBR/DM/MR; Tongeren) — 8

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...