Skocz do zawartości

Asian Tour


Abruś

Rekomendowane odpowiedzi

Sonheyonowi trafił się mecz z Kuala Lumpur. Nie mogłem go zawieźć, więc robiłem wszystko, aby wygrać to spotkanie. Liczyłem na dobrą postawę Prestona Corporala, lecz nie zapominałem też o reszcie zespołu. Niestety już w 12. minucie straciliśmy gola. Pod bramką Baby zrobiło się zamieszanie. W pewnym momencie nie wiadomo było, kto ma piłkę. W końcu trafiła ona pod nogi Bekoke Cofie, który pokonał bramkarza. Widziałem uśmiech na twarzy Sonheyona. Ależ mnie krew wtedy buzowała... Gul chodził od góry do dołu. To się chyba nazywała rywalizacja, o miano lepszego trenera. Humor mi się poprawił, gdy Preston Corporal wyrównał. Pięknym strzałem zza pola karnego, pokonał bramkarza gości, a piłka wpadła do siatki, po odbiciu się od poprzeczki. Gol zrobił wrażenie na wszystkich. Graliśmy lepiej, co mnie trochę uspokajało. W 39. minucie, swojego gola dołożył Mohd Nazrie Akui, który zaczyna pokazywać się z naprawdę dobrej strony. Pierwsza połowa zbliżała się do końca, więc ja zacząłem zbliżać się w kierunku Sonheyona. Wtedy sędzia popełnił wielki błąd. Odgwizdał jedenastkę dla Kuala Lumpur. Bezproblemowo wykonał ją Chow Chee Weng.

 

- I gdzie ta Twoja super drużyna? - śmiał się ze mnie w przerwie - Arubashiro, gdzie Ci Twoi cudowni chłopcy?

 

Słowa generała zmobilizowały mnie, do jeszcze większych starań. Oczywiście ja mogę mówić swoje, a to, co zrobił piłkarze, to już inna bajka. Jednak tym razem mnie nie zawiedli. Grali z głową! Walczyli o większość piłek i przeważali w jej utrzymaniu. Jednak ich gra była mało skuteczna. Mimo dobrych zagrań i ładnego stylu gry, ich strzały były albo za lekkie, albo niecelne. Jednak w 74. minucie, Mohd Nazrie Akui, drugi raz w tym meczu, pokonał bramkarza. Wpierw przejął piłkę, po niedokładnym podaniu obrońców, a następnie pokonał bramkarza w akcji jeden na jeden. Do końca spotkania wynik się nie zmienił, a my mogliśmy cieszyć się, z kolejnego zwycięstwa.

 

[15/24] Dunhill Premier MSL

Sultan Mohammad ke VI, Kota Bharu (Klt)

Widzów: 1490

 

[7] Tentera 3:2 Kuala Lumpur [10]

0:1 Bekoke Cofie 12'

1:1 Preston Corporal 25'

2:1 Mohd Nazrie Akui 39'

2:2 Chow Chee Weng, rz.k., 44'

3:2 Mohd Nazrie Akui 74'

 

MoM: Mohd Nazrie Akui (Tentera), 9

Odnośnik do komentarza

Vetr - Cudowni? Niech chociaż przyzwoici się znajdą...

marshall - Chyba nie mówisz o malezyjskich klubach :>

-----

 

 

 

Zbieranie łbów Kamiennych Lwów, nie było jakimś strasznie ciężkim zadaniem. Ścinanie szło stosunkowo łatwo, a łby wcale nie były z kamienia. O dziwo, mimo swojej nazwy, lwie istoty nie były wcale twarde. Powiedziałbym, że było to pomieszanie piasku i drewna. A taki sobie materiał. Skąd więc wzięła się nazwa Kamienne Lwy? Stworzenia te pilnowały wejścia do grobowca cesarza Chi'. Przed swoją śmiercią, cesarz wybudował sobie wielki grobowiec. Zbudowany wyłącznie z kamienia, 5-cio poziomowy, miał być miejscem spoczynku jego i jego najbliższej rodziny. Wydawałoby się, że jak na jedną rodzinę, to grobowiec ten jest ciut za wielki. Psikus był taki, że był idealny. Cesarz miał 4 żony. Z pierwszą, urodziło mu się dziecko - chłopiec. Młody potomek Chi'na oraz jego następca, był oczkiem w głowie tatusia. To on miał zająć jego miejsce przy tronie, gdy dorośnie. Miał także zająć honorowe miejsce, przy cesarzu, gdy będzie chowany w rodzinnym grobowcu. Druga żona miała gorzej. Chi' poszalał wtedy i zrobił sobie szóstkę dzieci. Biedna żona nie wytrzymała napięcia i zmarła przy narodzinach ostatniego. Trzecia żona urodziła mu córeczkę. Młoda dziewczynka również była oczkiem tatusia, jednak nie była aż tak ważna, niż jego pierwszy z synów. Czwarta żona była jednocześnie osobą pechową. Chi' wpadł wtedy, mówiąc prostym językiem. Nie chciał mieć ani dziecka, ani żony, zwłaszcza, że był wtedy z trzecią. Jednak tradycja nakazywała, aby nowo narodzone dziecko miało ojca. Dotyczyło to zarówno chłopa, uganiającego się za bydłem, jak i najważniejszej głowy w państwie. Co zrobił Chi'? Najpierw zabił dziecko, a następnie zajął się żoną. Cesarz nie doczekał się kolejnego małżeństwa. W wieku 56. lat, zginął na wojnie. Pozostały po nim złe wspomnienia i robiący ogromne wrażenie grobowiec.

 

Lwie łby leciały jak chciały. Głupie stwory atakowały nas, widząc, że ich poprzednicy padali, jeden za drugim, na ziemię. Nam to ułatwiało zadanie, gdyż nie musieliśmy dużo chodzić, w poszukiwaniu kryjących się stworzeń. Worek jednak się nie napełniał. Sonheyon patrzył raz na worek, raz na mnie. Zresztą ja robiłem dokładnie to samo. Po pewnym czasie przypomnieliśmy sobie słowa Wiedźmy, która mówiła, że to jest nienapełniający się wór. W chwili przerwy spojrzeliśmy do środka. Widok był okropny. Całe wnętrze wora pokryte było jakąś gęstą mazią. Wyglądała ona jak krew stworzeń. Do tego śmierdziało z niego rozkładającymi się częściami Lwów. Było do dość dziwne, gdyż były to świeże kawałki. Przeliczyliśmy raz dwa łby. Dla nas, liczba była zadowalająca. Nie chcieliśmy jednak urazić Wiedźmy, która mogła stwierdzić, że było ich za mało. Szybko zabraliśmy się do kolejnej siekaniny. Po godzinie odpuściliśmy sobie i zaczęliśmy wracać.

.

Nie mogłem sobie odpuścić, aby po drodze wlecieć na stadion. Sonheyon nie był zadowolony, z tego faktu, jednakże w końcu odpuścił. Przed własną publiką rozgrywaliśmy spotkanie z Melaką. Zespół, który najwyraźniej szykuje się do wyprowadzki z ligi, okazał się zadziwiająco niebezpieczny. Gdy w 15. minucie straciliśmy bramkę, do końca spotkania nie potrafiliśmy pozbierać się do jednej kupy. Zespół nie grał źle, jednak nie zagrał w pełni sił i nie zdołał strzelić, chociażby, jednej bramki, która dałaby nam punkt. Sonheyon miał ubaw po pachy. Stwierdził w końcu, że zajrzenie na stadion, nie było takim głupim pomysłem, jak się mu na początku wydawało.

 

[16/24] Dunhill Premier MSL

Sultan Mohammad ke VI, Kota Bharu (Klt)

Widzów: 1517

 

[6] Tentra 0:1 Melaka [12]

0:1 Sapian Abdul Wahid 15'

 

MoM: Sapian Abdul Wahid (Melaka), 8

Odnośnik do komentarza

- Ahh! - przywitała nas uśmiechem Wiedźma - Już jesteście! Dobrze, dobrze! Co macie dla mnie?

- Wór.

- Pusty? - spytała z oburzeniem, tak jakby nie dowierzała - Pusty worek? A co ja, własnych nie mam? Gdzie łby? Gdzie ta ciemna mazia? Gdzie to cholerne lwie łby!

- Nie pamiętasz co to za wór? - zapytałem - Nie pamiętasz, co nam dałaś?

- Nie... - odpowiedziała, odwracając wzrok w inną stronę.

- A wór bez dna? Nie pamiętasz na dal?

- Wór bez dna? Pojebało Was? Czy Wy myślicie, że skoro jestem czarodziejką...

- Wiedźmą - Sonheyon nie mógł się powstrzymać

- Zamknij się! Eee... na czym to ja skończyłam? - Wiedźma najwyraźniej była nie w sosie dzisiejszego dnia - A! Już wiem! Dobry obiad dziś zrobiłam. Skrzydła nietoperza wielkiego w sosie z huby.

- Wiedźmo! - krzyknęliśmy obydwoje, nie mogąc słuchać już dziwnego bełkotu Wiedźmy.

- No dobra, dobra... - zasmuciła się - Dajcie mi wór i przyjdźcie za kilka dni. Pożartować sobie nie można... Co za młodzież w dzisiejszych czasach...

- Jak to? A co z przykrością dla Jinjin?

- Młody jesteś Arubashiro, więc dowiesz się, że z Wiedźmą lepiej nie zadzierać. Dostaniecie jeszcze kilka zadań, a wtedy dopiero uczynię co chcecie - po tym zrobiła to, co kobiety lubią robić najbardziej - odwróciła się na pięcie i weszła do domu.

 

Wróciłem do Malezji, gdzie czekał na mnie "Mecz bez emocji #4". Rewanżowe spotkanie z Johor FC i wielka szansa przed klubem. W pierwszym meczu było 2:2, więc widziałem realną szansę na awans. Niestety piłkarze nie wytrzymali napięcia. Po pierwszej połowie przegrywaliśmy już 0:3. W drugiej strzeliliśmy jedną bramkę, niestety naszą sytuację pogorszyła czerwona kartka Aminuddina Hassana. Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 1:3 i to goście cieszyli się z dalszej gry w rozgrywkach pucharowych.

 

[2/2] Malezyjski Puchar Federacji, 3. runda

Sultan Mohammad ke VI, Kota Bharu (Klt)

Widzów: 1087

 

[-] Tentra 1:3 (2:2) Johor FC [-]

0:1 Walter Silva 3'

0:2 Gustavo Fuentes 10'

0:3 Walter Silva 31'

1:3 Mazeri Izuan Mokhtar 68'

--- Aminuddin Hassan, cz.k., 74'

 

MoM: Walter Silva (Johor FC), 9

Odnośnik do komentarza

Jak ten czas szybko zleciał. Kroczek po kroczku, a my już prawie przy końcówce zmagań ligowych. Kolejny przeciwnik, Selangor Proton, był kolejnym zespołem, który miał duże szanse na spadek. Liczyłem więc, że choć trochę podratuję formę mojego zespołu. Pierwsza połowa pokazała, że spotkanie będzie bardzo wyrównane. Teoretycznie byliśmy na tym samym poziome, w praktyce spisywaliśmy się trochę lepiej. Miałem nadzieję, że Preston Corporal przełamie się i znów zacznie strzelać, jak na zawołanie. Owszem, próbował i to się liczy. Niestety próby te były nieudane. Z drugiej strony muszę przyznać, że Jamsari Sabian, bramkarz gospodarzy, miał bardzo dobry dzień. Trudno było gościa pokonać. Pierwsza połowa skończyła się bezbramkowym remisem, a wizualnie i statystycznie przeważaliśmy. Mimo problemów ze środkową obroną (zarówno Musa jak i Hassan byli zawieszeni za kartki), liczyłem na to, że zagramy co najmniej tak samo, jak w pierwszej części. Jednak, jak to już z tą Tenterą bywa, zagraliśmy znacznie gorzej. Gdy w 56. minucie Safri Mokhtar strzelił gola, przeczuwałem, że może być już tylko gorzej. Napastnik z łatwością ominął moją defensywę i na końcu rozprawił się z golkiperem. Nie było trzeba długo czekać, dokładnie 10 minut, aby stan z 0:1 zmienił się na 0:2. Oladimeji Taladi strzelił bramkę, ustalając w ten sposób wynik spotkania. Kolejny mecz w plecy. Wiedziałem jednak, kto zawinił przy tej bramce. Już teraz musiałem szukać zastępstwa dla 36-letniego Abdula Rahmana Baby, który z meczu na mecz prezentował się coraz słabiej.

 

[17/24] Dunhill Premier MSL

Majlis Perbandaran, Petaling Jaya (Slg)

Widzów: 1201

 

[11] Selangor Proton 2:0 Tentera [7]

1:0 Jamsari Sabian 56'

2:0 Oladimeji Taladi 66'

 

MoM: Oladimeji Taladi (Selangor Proton), 8

Odnośnik do komentarza

Harimau Muda spadło z Dunhill Premier MSL. Zespół, prowadzony przez K.Rajagobala, zdobył w tym sezonie tylko 3 punkty, w 18. spotkaniach. Nie miał na koncie żadnego zwycięstwa, a jedyne punkty zdobył po remisowych spotkaniach. Zostało więc jeszcze jedno miejsce, które czeka na chętnego do spadku z ligi. Najbliższa jest Melaka. Nam brakuje, do tego miejsca 7 punktów, więc dalej jesteśmy zagrożeni. Zwłaszcza, z taką formą, jaka nas teraz dopadła.

 

- Ładnie zaczęliśmy ten sezon i mam nadzieję, że ładnie go skończymy. Nie mówię tutaj już tylko o utrzymaniu się. Widzę, że jesteście drużyną silną i gotową do walki. Powiem szczerze, że nie wierzyłem w Was na początku, ale teraz widzę, że to był mój błąd. Bardzo Was za to przepraszam. Co do dzisiejszego meczu z Kuala Muda - przerwa na krótki oddech - Powiem krótko, ale dobitnie, więc proszę się nie dziwić, jak usłyszycie jedno... no może dwa przekleństwa - widziałem przestraszone miny moich piłkarzy - Albo gramy w piłkę nożną, albo się pierdolimy. Podchodzicie do każdego spotkania, jak pies do jeża. Boicie się ich, obojętnie czy są na miejscu pierwszym czy ostatnim. Tak nie może być! Macie zdobyć w tym meczu punkty! - oj jak im oczka się świeciły - Pamiętajcie, że jest to w liczbie mnogiej!

 

Z 12. zespołem w tabeli przegraliśmy. Z 11. również. Miałem nadzieję, że moja krótka wypowiedź doda trochę sił moim piłkarzom. Połowa to były młode szczyle, jednak duchem wydawali się czasem doroślejsi, od swych starszych kolegów również. Wyszliśmy zwarci i gotowi. Widziałem pewność siebie, w oczach zawodników Tentery. Chciałem, aby została ona, na takim poziomie, przez całe 90. minut. Pierwsza połowa była bardzo dobra. Od początku spotkania zaatakowaliśmy i praktycznie nie daliśmy szans gospodarzom, na przeprowadzenie jakichkolwiek ataków. Graliśmy ładnie i poprawnie, a do tego oddaliśmy sporo strzałów. Jak już powiedziałem, była ona bardzo dobra, ale... nie wzorowa. W 43. minucie Mohd Sabri Jusoh zmarnował wyśmienitą okazję do tego, aby podwyższyć stan na 1:0. Pomocnik ten stanął do wykonania jedenastki, którą chwilę wcześniej podyktował nam sędzia. Wziął rozbieg, kopnął piłkę, a ta poleciała obok bramki. Do przerwy 0:0. W drugiej połowie gra się zbytnio nie zmieniła. Gospodarze dalej grali jakoś bezsilnie, co mnie wcale nie smuciło. Jednak i my przystopowaliśmy trochę. Najwyraźniej niewykorzystany rzut karny odbił się na chęci gry. Najlepszą sytuację, w drugiej części spotkania, miał Preston Corporal. Po jego strzale piłka odbiła się od słupka, a następnie wyleciała za linię końcową. Mecz zakończył się bezbramkowym remisem.

 

[18/24] Dunhill Premier MSL

Darul Aman, Alor Setar (Kdh)

Widzów: 669

 

[10] Kuala Muda 0:0 Tentera [8]

 

MoM: Steven Nod (Tentera), 7

Odnośnik do komentarza

Przed spotkaniem z Harimau Muda zająłem się przedłużaniem kontraktów. Nie mogłem zrezygnować z tego, gdyż zostałbym z wielką bandą juniorów na przyszły sezon. Jedyną osobą, której podziękowałem za grę w klubie, został Abdul Rahman Baba. Bramkarz ten skończył niedawno 37-lat i stawał się coraz słabszy. Nie mam jeszcze dla niego następcy, jednak poszukiwania ciągle trwają. Wracają do... Ahh...

 

Harimau Muda. Zespół, z którym nie można nam było przegrać. Gdybyśmy dostali od nich baty, mógłbym się równocześnie zwalniać i uciekać do Indonezji, bądź wracać do Jangan. Zespół, który żegna się z ligą, walczy o pierwsze zwycięstwo w tym sezonie. Co dziwne, znawcy piłki w Malezji, dawali nam "delikatne" szanse na wygranie tego meczu. No cóż, musieliśmy udowodnić, że to słowo "delikatne", jest tam całkowicie zbędne. Zwłaszcza, że graliśmy przed własną publicznością. Zaczęliśmy spokojnie, lecz z agresją w oczach. Od pierwszych minut mieliśmy kontrolować grę, strzelić bramkę i ciągnąć wynik do końca, aby uzyskać 3 punkty. I tak też było, choć nie do końca. W 13. minucie udało się nam strzelić bramkę. Mohd Yusri Mohd Yusof znakomicie wykorzystał podanie Stevena Noda i zza pola karnego uderzył w stronę bramki. Piłka wpadła wprost do siatki. Później nastąpiła długa przerwa, trwająca aż do końca pierwszej części spotkania. Można ją nazwać swoistym zastojem. W drugiej połowie założeń nie zmieniłem. Zmieniłem za to środkowego obrońcę (S.Ragu wszedł za Musę). Gra toczyła się dość powoli, ale moi piłkarze utrzymywali przewagę. Na brawa zasługuje strzelec bramki, który jeszcze kilkakrotnie próbował pokonać bramkarza gości. Dopiero w 65. minucie, na polu karnym sfaulowany został Sabri Jusoh. Sędzia mógł ukarać obrońcę gości żółtą kartką, jednakże nie zrobił tego. Do piłki podszedł Preston Corporal, który spokojnie wykorzystał daną mu szansę. Było 2:0, więc odprężyłem się. Widziałem, że kontrolujemy sytuację na boisku i, że może być już tylko lepiej. Oczywiście w takich momentach następuje odwrócenie losów. Bałem się, że już tak będzie, gdy w 78. minucie Azri Alwan Nordin strzelił bramkę dla gości. Na szczęście to był tylko pechowy błąd starego bramkarza. Do końca meczu mieliśmy jeszcze kilka szans, na strzelenie kolejnej lub kolejnych bramek. W znakomitej sytuacji znalazł się Yamoah, który wpakował piłkę do bramki, po akcji jeden na jeden, jednak nie została ona uznana. Sędzia wcześniej dopatrzył się spalonego.

 

[19/24] Dunhill Premier MSL

Sultan Mohammad ke VI, Kota Bharu (Klt)

Widzów: 1475

 

[8] Tentera 2:1 Harimau Muda [13]

1:0 Mohd Yusri Mohd Yusof 13'

2:0 Preston Corporal, rz.k., 66'

2:1 Azri Alwan Nordin 78'

 

MoM: Mohd Sabri Jusoh (Tentera), 8

Odnośnik do komentarza

- Halo? - odebrałem telefon z samego rana - Kto mówi?

- Arubashiro! Chodź, chodź!

- Aaaa! - usłyszałem głos Jinjin - Przykro mi, ale Pan Arubashiro nieżyje - odpowiedziałem szybko, po czym rozłączyłem się.

 

Nie minęło 5 minut, a telefon znów dzwonił. Nieznany odbiorca czekał, aż odbiorę moją komórkę. Bałem się, jednak musiałem to zrobić.

 

- ... - nic nie powiedziałem, na dzień dobry.

- Arubashiro! Co Ty pieprzysz? Ludzi nie poznajesz? - dopiero wtedy poczułem oddech Wiedźmy w słuchawce.

- Zdawało mi się, że... - oczywiście kobieta nigdy nie da dokończyć.

- To źle Ci się zdawało! To ja, czarodziejka!

- Czuj... - ugryzłem się w język, w ostatnim momencie - Słyszę... Czego chcesz?

- Dzwoń po Sonheyona, nową misję macie! Baran zmienił numer telefonu i teraz ani go nawiedzić nie mogę, ani z nim pogadać. Wy chłopy to jednak świnie jesteście! Nienawidzę Was! - rzuciła słuchawką, bez żadnych wyjaśnień.

 

I znów, po 5 minutach, telefon zaczął dzwonić.

 

- Przez Ciebie zapomniałam powiedzieć Ci o misji... Aaaa! Jak ja Was nienawidzę! Całe zło tego świata przez Was! Wy... Wy... Wy... Świnie jedne!

- Powiesz w końcu o co chodzi?

 

Wiedźma wytłumaczyła mi wszystko. Zaraz po Tym zadzwoniłem do Sonheyona. Jednak najwyraźniej z kimś gadał. Postanowiłem zadzwonić do niego po meczu.

 

Na spotkanie z Felda Utd, w pierwszym składzie pojawił się Abdul Rahman Bakar. Jak się okazało, 16-letni bramkarz ma za sobą jedno spotkanie, rozegrane w reprezentacji Malezji U-21. Nie wiem, jakim cudem mi to umknęło, no ale tak jest. Młodzian będzie dostawał szanse do końca sezonu. Być może się okaże, że tak naprawdę nie będę potrzebował szukać wzmocnień, na pozycję golkipera. Jednak jego brak doświadczenia mnie przeraża. Mecz rozgrywaliśmy na stadionie przeciwnika. Nie liczyłem na jakieś niespodzianki, choć kilka razy zespół mnie zaskoczył. A jednak i tym razem, prawie udało się nam sprawić niespodziankę. Owszem, jako pierwsi straciliśmy bramkę, jednak później zaczęliśmy grać znacznie mądrzej. W 22. minucie, sędzia dyktuje rzut karny dla gospodarzy. Po faulu Muniandiego Aliego, jedenastkę na gola zamienił Ashadi Mohd Yusoff. Jednak pierwszą połowę kończyliśmy stanem remisowym. W 38. minucie wyrównał Steven Nod, który ostatnio znakomicie spisuje się na lewej stronie pomocy. Jak już wspomniałem, w drugiej połowie graliśmy mądrzej. Mądrzej, nie znaczy skuteczniej. Strzałów na bramkę oddaliśmy mało, jednak mało popełniliśmy też błędów. Niestety pod koniec spotkania, w 87. minucie, młody bramkarz został pokonany raz jeszcze. Mohd Farid Dewan uderzył zza pola karnego i trafił prosto w "okienko". Gol ten ustalił wynik spotkania.

 

[20/24] Dunhill Premier MSL

Bolasepak Kuala Lumpur, Cheras (KL)

Widzów: 550

 

[6] Felda Utd 2:1 Tentera [7]

1:0 Ashadi Mohd Yusoff, rz.k., 22'

1:1 Steven Nod 38'

2:1 Mohd Farid Dewan 87'

 

MoM: Ashadi Mohd Yusoff (Felda Utd), 8

Odnośnik do komentarza

Sonheyon przybył kilka dni później. Był dość wymęczony i jakby obolały. Wolałem się go nie pytać, co mu się stało.

 

- Co powiedziała Wiedźma? - zapytał się niemrawo.

- Musimy zapylać na zachód. Trzeba zdobyć szczękę gigantycznego niedźwiedzia, który wpyla rolników z Jangan. Zwierzak nie daje im żyć.

- Ehh... Sobie wymyśla. No dobra. Kiedy ruszamy?

- Jutro rano.

 

Selangor PKNS był kandydatem do awansu. Ostatnie spotkanie pokazało, że jeszcze nie powiedzieliśmy ostatniego słowa. Widziałem więc małe światełko w tunelu. Zgasło ono w 4. minucie spotkania, kiedy goście objęli prowadzenie. Mohizam Shah Dawood Shah szybko rozprawił się z obrońcami i pokonał mojego bramkarza. Młodzian był bez szans, przy tym strzale, więc nie obwiniam go o nic. Niestety humor się mi popsuł, a Sonheyon śmiał mi prosto w twarz. Jednak niedługo później, to ja byłem w niesłychanie dobry humorze. Uszczęśliwił mnie Preston Corporal, który dał znakomity popis swoich umiejętności. Najpierw w 16. minucie strzelił bramkę wyrównująca. Po podaniu Stevena Noda, z lewej strony, najwyżej wyskoczył do piłki i uderzeniem z główki pokonał golkipera. 5 minut później strzelił drugą bramkę, doprowadzając kibiców do ogromnej radości. Tym razem dostał podanie ze środka boiska, od Shamsuddina i "bezmyślnym" strzałem wpakował piłkę do siatki. Radość była nieziemska, zwłaszcza, że media nie dawały nam żadnych szans. Druga połowa była na pewno brutalniejsza, od swojej poprzedniczki. Najpierw, w 52. minucie, boisko na noszach opuścił Mohd Fazilidin Khalid, który ostro został sfaulowany przez Shamsuddina. Mój pomocnik ujrzał za to żółtą kartkę. Okazało się jednak, że łobuz ostatniej akcji, także ucierpiał w starciu. Musiałem go zmienić szybko, aby kontuzja nie stała się poważniejsza. W jego miejsce wszedł Mokhtar. To była dobra decyzja. 17-letni pomocnik asystował, przy trzeciej bramce zdobytej przez mój zespół. Jej autorem był Preston Corporal, który znów zaskoczył mnie, swoją dobrą grą głową. Taki wynik utrzymał się do końca spotkania, a my wciąż walczymy o jak najlepszą pozycję w lidze, pamiętając o tym, że jeszcze mamy szanse spaść.

 

[21/24] Dunhill Premier MSL

Sultan Mohammad ke VI, Kota Bharu (Klt)

Widzów: 1516

 

[8] Tentera 3:1 Selangor PKNS [3]

0:1 Mohazim Shah Dawood Shah 4'

1:1 Preston Corporal 16'

2:1 Preston Corporal 21'

3:1 Preston Corporal 74'

 

MoM: Preston Corporal (Tentera), 9

Odnośnik do komentarza

- Dymałeś ją? Prawda? - nasze rozmowy o Jinjin nie miały końca.

- No przecież to moja żona była, to chyba normalne - odpowiedział sucho Sonheyon - A Ty? Dała Ci się?

- Nie - słychać było smutek, w moim głosie, jednak nie chciałem tego pokazać po sobie.

- To dobrze... - na chwilę zamilkł - Ale to jednak zdzira jest. Zresztą, nie interesuje mnie, czy dała Ci dupy czy nie, bo i tak wiem, że dawała każdemu, kto się jej nawinął.

- Szkoda słów.

 

Dotarliśmy do miejsca, gdzie pracowali rolnicy, o których mówiła Wiedźma. Jeden stał na polu i grabił coś, pogwizdując sobie coś pod nosem. Podeszliśmy do niego i wdaliśmy się z nim w rozmowę. Miał przestraszone oczy, a i po cichu starał się mówić.

 

- Ten gigant często przychodzi, gdy kogoś słyszy - wypowiadał się strachliwie o niedźwiedziu.

 

Opowiedział nam, co wiedział. Widzieliśmy jego reakcje na szelest w liściach, na dźwięki, na niespokojne powiewy wiatru. Ruszyliśmy w stronę lasu, gdzie podobno niedźwiedź się ukrywał. Przechodząc stwierdziłem, że coraz mniej jest miejsc, takich jak to. Miejsc, które nie są użytkowane przez człowieka. Wszystko tutaj żyło własnym życiem i samo rządziło. Coś niesłychanego, jak piękna jest przyroda, schowana z dala od człowieka. Moje rozmarzenie przerwał straszny krzyk.

 

- To rolnik! - krzyknął Sonheyon.

 

Pobiegliśmy w jego stronę, aby zobaczyć co się stało. Okropny widok na spotkał, gdy dotarliśmy na miejsce. Rolnika już nie było... Przynajmniej jego części. Z miłego, starszego człowieka zostały tylko nogi i część tułowia. Reszta została najprawdopodobniej pożarta. Na ziemi widać było wielką kałużę krwi, która wyciekała z resztek człowieka. Przerażający widok doprowadził Sonheyona do wymiotów. Od kałuży odchodziła "rzeczka" krwi, która prowadziła aż do starej szopy. Widać było wielką dziurę, przez którą przechodził jakiś stwór. Niedźwiedź!Ruszyliśmy do szopy w pełnej gotowości. W rękach trzymaliśmy mocno bronie, które w każdej chwili mogły się przydać. Weszliśmy do szopy i momentalnie puściłem pawia. Znaleźliśmy drugą część rolnika, która była nabita na stare widły. Na ziemi widać było wielkie ślady krwi, prowadzące do lasu. Niedźwiedź. Ruszyliśmy za nim, nie zważając na nic.

 

- Grooow!

 

Tuż nad nami przeleciało wielkie łapsko. Niedźwiedź oszukał nas, czekając na nas tuż za szopą. Gigant stanął na tylnych łapach i zaczął wrzeszczeć wniebogłosy. Miał ponad 5 metrów, więc byliśmy dla niego kolejnymi pokurczami do zniszczenia. Spojrzeliśmy na siebie, po czym zamieniliśmy się w dwie, śmiercionośne moce - ja ognia, a Sonheyon piorunów. Osobno byliśmy silni, a razem praktycznie niezniszczalni. Jednak musieliśmy uważać, gdyż najmniejszy błąd mógł kosztować życie któregoś z nas, bądź obydwu... Niedźwiedź odsunął się trochę, jakby zaczął się bać. Znów stanął na łapach, a zaraz spadł na ziemię, doprowadzając ziemię do wielkich wstrząsów. Lewo utrzymaliśmy się na nogach, jednak udało się. Sonheyon ruszył pierwszy. Miś zatrzymał go szybko, po czym wziął jego miecz i zaczął dłubać sobie w zębach... Tak, jakby to była wykałaczka...

Odnośnik do komentarza

W końcu poradziliśmy sobie z niedźwiedziem. Olbrzym padł, pod wpływem ognistej kuli, która wydobyła się z mojej szabli. Niestety ta, nie przetrwała najcięższej próby i pod wpływem ogromnego ciepła, rozpadła się po uderzeniu w misia. Wracaliśmy do domu z "wykałaczką" Sonheyona, szczęką gigantycznego niedźwiedzia i nadzieją, że teraz Wiedźma nam pomoże. Po dwóch dniach wędrówki, udało się nam dotrzeć do obskurnej chaty.

 

- Ahh! - Wiedźma zawsze krzyczy z radości, kiedy nas widzi i nic nie wpływało na to, aby to mogło się zmienić - Moi ulubieńcy!

- Witaj Wiedźmo. Mamy co chciałaś - rzuciliśmy jej pod nogi ogromną szczękę - Niestety jesteśmy stratni, przez to zadanie.

- A co się takiego stało?

- Straciliśmy naszą broń! - krzyknął jej, ze złości, Sonheyon.

- Eee! Myślałam, że to coś poważniejszego... - sucho odparła, zajmując się szczęką.

- Może dla Ciebie to jest nic - zacząłem - Ale dla nas, wojowników, jest to bardzo ważna rzecz, bez której żyć nie możemy!

- Wojownicy powiadasz? Nazywacie się wojownikami? A ja myślałam, że jesteście zwykłymi chłopcami na posyłki - zaczęła się z nas bezczelnie śmiać - Tacy mali... Tacy bezradni... Tacy naiwni!

- Pamiętaj Wiedźmo, że zawarliśmy umowę! - Sonheyon znów podniósł głos.

- Umowę? Nie przypominam sobie, abym coś podpisywała. Nie przypominam sobie nic, o jakiejkolwiek umowie, chociażby słownej! Wynoście się stąd!

- Serio? - zapytałem, wyciągając coś z kieszeni - A to? - puściłem Wiedźmie nagranie z dyktafonu.

- Aaaa! - zaczęła wrzeszczeć - Sprytni jesteście. Nie przewidziałam tego. W takim razie, zostało Wam ostatnie zdanie. Wróćcie do mnie za miesiąc czasu, licząc od wczoraj, a dowiecie się wszystkiego. Zadanie to nie będzie trudne, jednakże będziecie musieli je wykonać.

- I wtedy dotrzymasz słowa?

- Będę musiała... - odpowiedziała smutno Wiedźma, po czym weszła dla swojej chaty, nie zapominając, oczywiście, trzasnąć porządnie drzwiami.

 

Na ziemi leżała koperta. Podniosłem ją i przeczytałem:

 

Chcąc odzyskać broń, udajcie się do Chulsana. Powiedźcie mu następujące słowa: "Skareminta lisri kamienis vajos". Dostaniecie wtedy nową, lepszą broń. Z gorącymi całusami, Wiedźma.

Odnośnik do komentarza

Vetr - Oby to tylko była ta porażka...

-----

 

 

 

Kelantan na wyjeździe, ale u siebie (gramy na tym samym stadionie). Drużyna ta zajmuje 2. miejsce w tabeli, więc nie liczyłem na jakieś lżejsze traktowanie. Byliśmy jednak zwarci i gotowi, aby stawić czoła przeciwnikowi. Nie mógł tego powiedzieć jednak Hassan, który już w 2. minucie meczu ujrzał żółtą kartkę. Po jego faulu, sędzia odgwizdał jedenastkę dla gospodarzy. O dziwo, młody bramkarz, Abdul Rahman Bakar, obronił ją, dzięki czemu nie straciliśmy za szybko gola. Błąd gospodarzy odbił się im 5 minut później. Po świetnym kontrataku, do bramki gospodarzy, piłkę wstrzelił Preston Corporal, który wpisał sobie 20. bramkę w tym sezonie. Na odpowiedź nie musieliśmy długo czekać. Już w 11. minucie było 1:1 (gol Mouhamadou Moustapha Mane), a dwie minuty później zrobiło się 1:2 (znów gol Senegalczyka). Przy obu akcjach, błędnie interweniował Nizam Khalil, który został perfidnie wygwizdany przez kibiców Tentery. Marząc o szybkim zakończeniu pierwszej połowy, zdołaliśmy stracić kolejną bramkę. Po jej koniec, 16-letni golkiper popełnił duży błąd. Sharudy Aziz przedarł się jakoś przez obronę, nie gubiąc przy tym piłki, a następnie kopnął futbolówkę tak, że ta przeleciała pomiędzy nogami bramkarza. Pech... Na drugą połowę piłkarze wychodzili ze spuszczonymi głowami. W szatni dostali ostrą zjebę, zwłaszcza obrońcy. Jednakże poskutkowała ona, przynajmniej na początku. Po kilku minutach gry, przewagę gospodarzy zmniejszył Preston Corporal. Wykorzystał on świetne dośrodkowanie Stevena Noda i nie dał szans bramkarzowi. Radość nie trwała jednak długo. Gospodarze nie zwlekali z odrabianiem utraconych bramek i już w 56. minucie zrobiło się 2:4. Moustapha Mane trzeci raz pogrążył moich obrońców i trzeci raz nie dał szans bramkarzowi. Był znakomicie przygotowany do tego spotkania. Czułem, że mecz jest już przegrany. Nie wiedziałem jednak, że moi piłkarze będą potrafili się podnieść. A jednak! W 62. minucie dodaliśmy sobie kolejnego gola. Strzelcem został Akui, który świetnie doszedł do podania Mohda Yusofa i nie zmarnował go. Siedziałem jak na szpilkach. Z jednej strony niewiele brakowało nam do wyrównania, a jednak tyle samo brakowało do głębszej porażki. To drugie było prawdziwsze. Straciliśmy kolejnego gola, gdy środek obrony pogubił się w akcji gospodarzy. Jego strzelcem był nikt inny, niż Moustapha Mane... Tragedia... Na koniec spotkania Yamoah strzelił gola numer 4, jednak nie dało to nam nic. Sędzia chwilę później zakończył spotkanie.

 

[22/24] Dunhill Premier MSL

Sultan Mohammad ke VI, Kota Bharu (Klt)

Widzów: 3534

 

[2] Kelantan 5:4 Tentera [7]

0:1 Preston Corporal 7'

1:1 Mouhamadou Moustapha Mane 11'

2:1 Mouhamadou Moustapha Mane 13'

3:1 Sharudy Aziz 41'

3:2 Preston Corporal 52'

4:2 Mouhamadou Moustapha Mane 56'

4:3 Mohd Nazrie Akui 62'

5:3 Mouhamadou Moustapha Mane 74'

5:4 Jonathan Yamoah 90'+3'

 

MoM: Mouhamadou Moustapha Mane (Kelantan), 10

Odnośnik do komentarza

Vetr - Do tej pory mam czerwoną dupę :/

Dr.Strange - Dzięki.

Lucas07 - Miło, że tak uważasz :) Dzięki.

-----

 

 

 

Do przedostatniego meczu w tym sezonie, z Johor, podeszliśmy bez kontuzjowanego Prestona Corporala. Z jednej strony to dobrze, bo przynajmniej odpocznie sobie przed ostatnim, najważniejszym (o ile tutaj się wszystko nie rozstrzygnie) spotkaniem. Dlaczego? Ponieważ od wyników wszystkich, dzisiejszych spotkań zależy to, kto będzie miał największe szanse na awans, bądź spadek z ligi. W ataku zagrał więc duet Akui - Batang. Jak się okazało, rozwiązanie te nie było aż tak złe. Już w 3. minucie ten pierwszy strzelił gola dla Tentery. Dostał znakomite podanie ze środka pola (asystował Sabri Jusoh) i zaraz po tym momentalnie strzelił do bramki. Strzał okazał się bardzo skuteczny. Czułem, jak serce mi wali pod koszulą. Widziałem radość piłkarzy, kibiców i zarządu. Jednak moja mina trochę zbladła w 15. minucie. Wtedy Norizam Salaman świetnie wykonał rzut wolny, po którym piłka wpadła prosto do siatki. Zrobiło się 1:1 i taki wynik utrzymał się do końca pierwszej części spotkania. Drugą połowę zaczęliśmy od brutalnego faulu Muniandiego Ali, który otrzymał, tylko, żółty kartonik. Do piłki znów podszedł Salaman i czułem, że powtórzy się akcja z początku spotkania. Jednak tym razem Rahman Bakar znakomicie wyczuł intencje napastnika Johoru i wybił piłkę za końcową linię. Nie graliśmy źle, ale popełnialiśmy głupie błędy. Jeden z takich błędów skończył się dla nas tragicznie. Gdy wydawało się, że nudny mecz zakończy się jeszcze nudniejszym remisem, w 72. minucie K.Puvinderan pokonuje młodego golkipera. Główka obrońcy gości, ustaliła wynik spotkania na 1:2.

 

[23/24] Dunhill Premier MSL

Sultan Mohammad ke VI, Kota Bharu (Klt)

Widzów: 1531

 

[7] Tentera 1:2 Johor [3]

1:0 Mohd Nazrie Akui 3'

1:1 Norizam Salaman 15'

1:2 K.Puvinderan 72'

 

MoM: K.Puvinderan (Johor), 8

 

Po meczu przybiegł do mnie mój asystent, Pan Wan Azahar Wan Mamat, który był na bieżąco z wynikami innych spotkań.

 

- Udało się Arubashiro! Udało się!

- Co? Co się udało?

- Następny mecz możemy traktować jak sparing! W następnym sezonie również gramy w Dunhill Premier MSL!

- Że co?

- Utrzymaliśmy się w lidze!

Odnośnik do komentarza

Lucas07 - Być może. Mam na oku kilku piłkarzy, jednak nie wiem ile dostanę pieniędzy na transfery. Jeżeli nic, to może być ciężko, bo z wolnego transferu ściągnąć nikogo dobrego się nie da :(

-----

 

 

 

Przed biurem stało kilku Azjatów rozmawiających pomiędzy sobą, w niezrozumiałym dla mnie języku. Wyskoczyła przede mnie sekretarka, której bełkotu również zrozumieć nie mogłem. Zaczynała już mnie głowa boleć, kiedy jeden drugiego przekrzykiwał, a ta mała pinda wrzeszczała mi do ucha. W końcu wyjąłem z kieszeni gwizdek i mocno w niego dmuchnąłem. Sekretarka prawie się wywróciła, gdy przeraźliwy dźwięk wpadł jej do uszu. Zebrana ekipa uspokoiła się, po czym dopuściłem każdego do głosu. Zacząłem od przerażonej sekretarki, która jednak bała się powiedzieć cokolwiek.

 

- To są wysłannicy z różnych malezyjskich klubów. Zarówno pierwszoligowy, jak i drugoligowych. Ten z tyłu, to człowiek z jakiegoś zadupia, więc się nim może Pan nie przejmować - w końcu wydusiła z siebie pęk zdań.

- Czego chcą? - zapytałem, patrząc na nich niechętnym wzrokiem.

- Rozmów.

- Tyle to sam mogę wywnioskować. Po co by jechali tyle kilometrów? Chyba nie po to, żeby mi uścisnąć dłoń...

- Na temat odsprzedania kilku piłkarzy.

 

Zapraszałem mężczyzn po kolei.

 

- Witam. Jestem z klubu Perlis. Jesteśmy zainteresowani zakupem dwóch piłkarzy. Pierwszy to młody Steven Nod. Chcielibyśmy zao... - nie dałem dokończyć żółtkowi.

- Minimum 50 tysięcy funtów. Inna kwota mnie nie interesuje. Jeżeli chce Pan negocjować, to może Pan już wyjść - byłem tak stanowczy, że sam siebie się przestraszyłem.

- Eee... Drugi to Zool Ishan Yunus.

- Nie jest na sprzedaż. Do wiedzenia. Następny!

 

Spławiłem wszystkich. Większość pytała się o 17-letniego Noda, który spisał się bardzo dobrze, w tym sezonie. Poszło także zapytanie o napastnika Akui. Odpowiedź była prosta: albo 50 tysięcy, albo spadówa. Akui rośnie na świetnego zawodnika, który ewentualnie będzie mógł zastąpić Prestona Corporala, gdyby ten, odpukać, odszedł.

 

Do ostatniego spotkania podeszliśmy na totalnym luzie. Może dlatego wygraliśmy go aż tak łatwo.

 

[24/24] Dunhill Premier MSL

Kompleks Sukan Tawau, Tawau (Sbh)

Widzów: 5429

 

[5] Sabah 0:3 Tentera [7]

0:1 Preston Corporal 7'

0:2 Mohd Yusri Mohd Yusof 36'

0:3 Mohd Nazrie Akui 53'

 

MoM: Preston Corporal (Tentera), 8

 

Zmagania ligowe zakończyliśmy na wysokim 6. miejscu. Było to o tyle szokujące, że początkowo uważano nas za najsłabsza drużynę w lidze. Wielki sukces! Wielkie święto! Teraz czas na podsumowanie sezonu.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...