Skocz do zawartości

I had a dream.


gilik

Rekomendowane odpowiedzi

Miałem sen...

 

Wkoło mnie stoją Gerrard, Carragher, Alonso i inni. Jakoś dziwnie się wśród nich czułem, lecz to ja teraz tu rządzę i oni będą maluczkimi. Zaaplikowałem im więc mocny wycisk, lecz nie zrobiło to na nikim większego wrażenia. Po nim nakazałem pokopać trochę piłkę, by następnie pograć w siatkonogę. Na sam koniec chłopcy rozegrali gierkę wewnętrzną, w której zwyciężyła ekipa ze Stevenem Gerrardem w składzie. Wiedziałem, że już jutro debiutuję w roli szkoleniowca w pierwszym meczu pierwszej rundy kwalifikacyjnej do LM z walijskim TNS. Wiedziałem, że to drużyna słaba, lecz nie można się ośmieszyć.

 

Po powrocie do domu długo główkowałem, jaki wystawić skład. W bramce zagra na pewno Pepe Reina, ponieważ Dudek ma kontuzję. Na prawej obronie zapewne Steven Finnan, ale równie dobrze mógłbym wystawić Jana Kromkampa. Po drugiej stronie boiska pewną pozycję ma John Arne Riise, a na środku Carragher i Sami Hyypia. Największy zgryz miałem co do obsady linii środkowej. Wiedziałem, że na środku będzie grał Xabi Alonso. Tylko kto z nim? Czy postawić na Gerrerda czy Momo Sissoko? A może jeszcze Dietmar Hamann? Jeśli zagra Gerrerd, to na prawym skrzydle zagra Luis Garcia, ale nie miałbym za bardzo kogo wystawić na lewym, gdyż kontuzjowany jest Harry Kewell, a nie mam przekonania co do Boundewijna Zendena. Ewentualnie mógłbym wystawić któregoś z juniorów, Barnetta lub Barratta, ale to byłoby ogromne ryzyko. W pierwszej linii pewne miejsce ma Djibril Cisse, a partnerować będzie mu ktoś z dójki Crouch - Morientes, ze wskazaniem na tego pierwszego.

 

...

 

Pięć minut do meczu, już piłkarze czekają w tunelu, kibice zaczynają śpiewać na trybunach. Będzie wielkie święto, które zapewnić mają Reina - Finnan, Riise, Carragher, Hyypia - Alonso, Sissoko, Gerrard, Garcia - Cisse i Crouch. Na odprawie chłopcy dostali dokładne wytyczne jak mają grać. Wszyscy wiedzieli, że z pozoru łatwy mecz może okazać się drogą przez mękę, a ja po pierwszym meczu mogę zakończyć karierę trenerską w The Reds.

 

Pierwszy gwizdek sędziego już zabrzmiał.

 

FM: 6.0.3

DB: Mała

Ligi: Anglia (1-6), Białoruś (1-2), Francja (1-3), Holandia (1-2), Polska (1-2), Rosja (1-2), Hiszpania (1-3)

Zachowani piłkarze: Brak

Zasady: HC

Odnośnik do komentarza

... jednak był to dźwięk tego nieszczęsnego budzika.

 

W realnym życiu wszystko było zgoła odmienne. Nie miałem nawet licencji trenera, ale jakimś cudem udało mi się znaleźć klub, który mnie zatrudnił. Nie był to wymarzony Liverpool, ale malutka białoruska drużyna FC Orsza. Tak właściwie to nie mam pojęcia dlaczego mnie zatrudniono, lecz mnie potraktowano iście po królewsku płacąc 75 tysięcy rubli tygodniowo. Niestety po przeliczeniu na złotówki już tak ładnie to nie wygląda, bo to zaledwie 150 PLN.

 

Przed przyjazdem na Białoruś szukałem pewnych informacji o klubie. Informacji w internecie było jednak jak na lekarstwo i jedną z niewielu rzeczy, o których można było się dowiedzieć to to, że Orsza posiada całkiem ładny, kameralny stadion na dwa tysiące kibiców, a wszystkie z nich są siedzące. Nosi on nazwę Gorodskoy.

 

Kolejną informację znalazłem na stronie białoruskiego ZPN. Mianowicie Orsza po dwunastu spotkaniach 1. Ligi zajmuje ostatnią pozycję z sześcioma punktami, ale Torpedo Mohylew i Granit Mikaszewicze znajdujące się wyżej mają o punkt więcej. Straty do odrobienia - przeszło mi przez głowę. Ciekawostką dla mnie była podana ilość widzów na poszczególnych spotkaniach. Na pierwszym, z Torpedo Mohylew, i drugim, z Kommunalnikiem Słonim, przyszło ponad 1300 kibiców, lecz już na ostatnim na Stadionie Gorodskoy zaledwie stu.

Odnośnik do komentarza

Chciałem, by było trudniej.

 

Nie mogłem dłużej czekać w wynajętym pokoju obskurnego hoteliku i udałem się wprost na stadion, gdzie mieściła się zarazem siedziba zarządu Orszy. Tam zaraz przy wejściu spotkałem pewną sprzątaczkę i niezwykle uroczą Kalinę na etacie sekretarki. To ona kontaktowała się wcześniej ze mną.

 

Rozmowa z nią była dla mnie przyjemnością, lecz trzeba było przejść do rozmowy z innymi osobami zatrudnionymi w klubie, a przede wszystkim z samym prezesem. Wpierw jednak wpadłem w ręce Dmitrija Radkowa, który jest tutaj trenerem.

 

- Chciałem z prezesem porozmawiać - zagadnąłem jako pierwszy

 

Na ustach Dmitrija malował się uśmiech, a po chwili oświadczył - Tutaj nie ma prezesa. Kilka dni temu znaleziono go martwego w swoim domu. Nowego prezesa powinien wybrać zarząd, ale nie ma takiej instytucji. Jeśli chodzi o dotychczasowego menadżera to następnego dnia po śmierci Bułakowa zdezerterował.

Muszę przyznać, że te słowa totalnie mnie zatkały i nie wiedziałem co odpowiedzieć. Na szczęście Dmitrij kontynuował - To ja cię tutaj ściągnąłem i to ja cię z tą mogę przegonić. Nikt inny. W każdym razie na chwilę obecną dostałeś kontrakt do końca listopada tego roku i masz utrzymać Orszę w lidze. W innym przypadku możesz skończyć jak Bułakow. Więc musisz się sprężać.

 

- Rozumiem - jakoś wypowiedziałem te słowa, ale chciałem już nawet uciekać. Zatrzymał mnie jednak Radkow i dodał - Do pomocy masz jeszcze Dmitrija Morozowa, który w razie kontuzji któregoś z zawodników jest w pobliskim schronisku dla zwierząt i Denisa Djatłowa, który dużo podróżuje po kraju i może szukać ci ewentualnych wzmocnień. Za dziesięć minut widzimy się więc na treningu!

Odnośnik do komentarza

Najważniejszą sprawą było, przynajmniej na razie, zapoznanie się ze składem. W szatni czekali na mnie zawodnicy Orszy, których jednak nie było dużo, bo zaledwie 16. Jeszcze w tym pomieszczeniu powiedziałem im kilka słów, starając się przy tym nie przynudzać. Po chwili wszyscy byli już na boisku i rozpoczynali trening z podziałem na pozycję.

 

W najgorszej sytuacji jest Andriej Gołowniew (BR, 21, Białoruś), który samotnie musi robić różnie ćwiczenia, gdyż w klubie nie ma innego bramkarza. Jest on wychowankiem Lokomotiwu Witebsk, ale już drugi sezon zakłada bluzę Orszy. W tym sezonie przepuścił już 25 bramek.

 

Obronę również mam niezbyt dobrze obsadzoną, ponieważ jest jedynie dwóch środkowych obrońców. Obaj to wychowankowie Lokomotiwu Witebsk, a mowa tu o Siergieju Łobacewiczu (O Ś, 21, Białoruś) i Andrieju Borodawko (O LŚ, 27, Białoruś). Obaj jednak prezentują się bardzo mizernie i nieuniknione będą wzmocnienia. Ilościowo lepiej było po bokach defensywy, lecz ilość nie przekłada się na jakość. Na prawej obronie mogą grać Iwan Korbin (O/DBP P, DP, 24, Białoruś), Konstantin Kondratowicz (O/DBP/P P, 22, Białoruś) oraz Aleksandr Grudcin (O PL, 24, Białoruś), który również może rywalizować z Anatolijem Szczerbakowem (O/DBP L, 22, Białoruś) o pozycję lewego obrońcy.

 

Nie lepiej było w pomocy. Praktycznie żadnego prawego, a ewentualnie mógłbym tu wystawić Andrieja Wasilczuka (OP PŚ, 22, Białoruś), który powinien lepiej prezentować się w środku pola. Tam mam do dyspozycji również Aleksandra Szczuko (DP, 23, Białoruś), Aleksandra Riedkowa (P LŚ, 24, Białoruś) i Władimira Karasjewa (OP Ś, 25, Białoruś). Na lewej stronie pomocy niepodważalną pozycję powinien mieć Andriej Buktjarow (P L, 22, Białoruś), który jako jedyny w miarę celnie potrafił dośrodkować ze skrzydła w pole karne.

 

Największe pole manewru powinienem mieć jeśli chodzi o obsadę pierwszej linii, ponieważ na dwa miejsca posiadam aż czterech piłkarzy. Dotychczas w lidze najskuteczniejszy to Jurij Alesczienko (N, 20, Białoruś), zdobywca sześciu goli. Równo połowę z tego strzelił Witalij Alesczienko (N, 29, Białoruś). Poza nimi do dyspozycji mam jeszcze Kiriła Diemienkowietca (N, 19, Białoruś) Władimira Dołganowa (N, 23, Białoruś).

 

Podsumowując jednym słowem: TRAGEDIA!

Odnośnik do komentarza

Zaraz po treningu zagadnąłem Radkowa ile to funduszy znajduje się na naszym koncie. Odpowiedź ponownie zaczynała się od pokaźnego uśmieszku na twarzy Dmitrija, lecz po chwili odrzekł, iż klub ma 1,28 mld rubli białoruskich debetu.

 

- Nie łam się. Nam na pieniądzach za bardzo nie zależy. Nikt nie wie ile i na co wydajemy, więc możesz wydać na transfery 58,2 mln rubli. Tylko zrób to z głową - dopowiedział trener.

 

Ucieszyłem się, ale nie wiedziałem dokładnie jaka to wartość w złotówkach czy euro. Niemniej jednak spotkałem Djatłowa i wcisnąłem mu do ręki te dwieście tysięcy, by pozwiedzał okolicę w poszukiwaniu ludzi, którzy potrafią kopnąć w piłkę. Dobrze by było również, gdyby robili to lepiej niż ci, których już mam.

 

Na koniec musiałem zobaczyć terminarz. Już za sześć dni, 16. lipca, przypada dzień debiutu na ławce trenerskiej. Zrobię to na stadionie dziewiątego w tabeli Lokomotiwu Witebsk. Nie wygląda to dobrze...

Odnośnik do komentarza

Nie miałem zbyt dużo czasu na dokładne poznanie moich podopiecznych przed pierwszym meczem, ponieważ już kilka dni po objęciu stanowiska musieliśmy się udać do Witebska, by rozegrać spotkanie z miejscowym Lokomotiwem. Oczywiście było w międzyczasie kilka treningów, lecz na zaledwie jednym zjawili się wszyscy piłkarze, co jest normalne dla drużyn nie w pełni zawodowych. Taktykę musiałem opracować niemal w biegu, a zawodnicy dowiedzieli się o niej dopiero w starym busie, którym jechaliśmy na mecz. Ostatecznie moi chłopcy wybiegli w ustawieniu 4-1-3-2 bez nominalnych bocznych pomocników, a z zagęszczonym środkiem pola.

 

Piłkarze Orszy od samego początku narzucili ostre tempo, co zaskoczyło i mnie i gospodarzy. Widocznie chłopcy chcieli pokazać się z dobrej strony na początku mojej kariery. Do 16. minuty nie przynosiło to większego skutku, jednakże wystarczyła chwila nieuwagi obrońców Lokomotiwu, a wyszliśmy na prowadzenie bezpośrednim strzałem Jurija Alesczienki z rzutu wolnego. Chwilę później gospodarze mogli wyrównać, ale strzałem z 16. metra minimalnie pomylił się Karpow. Od tego momentu gra zrobiła się nudna i dopiero brutalny faul Rubnienki na Riedkowie rozbudził kibiców. Oczywiście sędzia tego nie zauważył i w tej akcji piłkarze Lokomotiwu po bramce Jeremiewa wyrównali, a nasz Riedkow nie mógł już kontynuować spotkania.

 

Po przerwie z boiska wiało niestety nudą. My skupiliśmy się na obronie remisowego wyniku, ponieważ zaraz po wznowieniu gry poturbowany został Borodawko, a z braku środkowego obrońcy na ławce musiał kontynuować grę. Reszta chłopaków musiała więc go asekurować i tak nasza gra ofensywna nie istniała. Gospodarze natomiast starali się szarpać, lecz na nic to się zdawało, gdyż szybko przerywaliśmy ich akcje i wybijaliśmy piłki daleko przed siebie.

 

16.7.2005 Dinamo, Witebsk, 3569 widzów

1.L [13/30]: Lokomotiw Witebsk [9] - Orsza [16] 1-1 (1-1)

 

0-1 J.Alesczienko 16'

Knt. A.Riedkow 44'

1-1 S.Jeremiew 44'

 

MoM: Aleksandr Szczuko 8

 

A.Gołowniew - K.Kondratowicz, A.Szczerbakow, S.Łobacewicz, A.Borodawko - A.Szczuko - A.Wasilczuk, W.Karasjew, A.Riedkow (45' I.Korbin) - J.Alesczienko, W.Dołganow (74' K.Diemienkowiec)

Z wyniku w debiucie jestem w pełni zadowolony, z poziomu gry również. Martwią mnie jedynie kontuzje odniesione przez Riedkowa i Borodawki. Aleksandr doznał urazu pięty, który wyłącza go z gry na trzy tygodnie, a nawet miesiąc może trwać rozbrat z piłką Andrieja po naciągnięciu ścięgna pachwiny.

Odnośnik do komentarza

W miarę szybko zaczął działać Djatłow, który już po kilku dniach przysłał mi krótką listę nazwisk. Zacząłem więc działać na rynku transferowym ściągając niemal wszystkich piłkarzy, którzy na wspomnianej liście się znaleźli. Zacząłem od łatania dziur po kontuzji Borodawki i z wolnego transferu zatrudniłem Aleksandra Wolskija (O PŚ, DP, 31, Białoruś) oraz o kilkanaście lat młodszego Wadima Dyro (O Ś, 19, Białoruś). Zatroszczyłem się także o zabezpieczenie dla Gołowniewa kupując za milion rubli Aleksandra Łukasza (BR, 19, Białoruś) z Szachtieru Soligorsk oraz Alberta Rybaka (BR, 32, Białoruś) z wolnego transferu.

 

Z nowych nabytków jedynie Wolskij znalazł miejsce w podstawowym składzie na mecz z Baranowiczami. Trzeba przy tym przyznać, że pokazał się z bardzo dobrej strony, gdy w początkowej fazie meczu goście nas niemiłosiernie cisnęli, a on ze spokojem wybijał piłki do przodu. Przeciwnicy zreflektowali się, że tego dnia ciężko będzie i coś wskórać i cofnęli się do defensywy. Nam jednak nie w głowie było atakowanie, ponieważ słabo spisywał się nasz główny rozgrywający Wasilczuk, który co rusz podawał piłkę wprost do przeciwników. Nie miałem jednak nikogo, kto mógłby go zastąpić i Andriej musiał grać. Kto wie, czy nie było to przeznaczenie, ponieważ w ostatnich minutach meczu zaczął czarować przeciwników, którzy gubili się w defensywie. W ostatnich sekundach Andriej wypracował dobrą pozycję przed polem karnym dla Karasjewa, który ile tylko miał sił w nodze, uderzył na bramkę Pietukowa. I trafił za trzy punkty.

 

23.7.2005 Gorodskoy, Orsza, 1139 widzów

1.L [14/30]: Orsza [16] - Baranowicze [5] 1-0 (0-0)

 

Knt. I.Krzywiecki 27'

Knt. A.Szczerbakow 66'

1-0 W.Karasjew 89'

 

MoM: Andriej Wasilczuk 8

 

A.Gołowniew - K.Kondratowicz, A.Szczerbakow (66' A.Grudcin), S.Łobacewicz, A.Wolskij - A.Szczuko - A.Wasilczuk, W.Karasjew, I.Korbin - J.Alesczienko (90' W.Alesczienko), W.Dołganow (89' K.Diemienkowiec)

 

Żeby nie było tak różowo to kolejny zawodnik wypadł mi ze składu. Tym razem jest to Anatolij Szczerbakow. Niestety jest to poważna kontuzja wyłączająca lewego obrońce nawet na dwa miesiące. Mianowicie nadwyrężył on więzadła kolanowe.

Odnośnik do komentarza

Kolenym zawodnikiem, który nas wzmocnił jest 23-letni libero Aleksandr Omiełkowicz (LB, 23, Białoruś). Nie prezentuje on dużych umiejętności, jest raczej słabszy od naszych obrońców i nie zdecydowałbym się na jego zatrudnienie, gdyby nie posiadał karty zawodniczej w ręku.

 

W następnym meczu z Torpedem Mohylew, który zajmował 15. miejsce w tabeli przeżyliśmy zimny prysznic. Spodziewałem się wyrównanej walki, liczyłem na remis. Zagraliśmy jednak od pierwszych minut bardzo słabo. Już w 4. minucie Addo wyszedł sam na sam z Gołowniewem, ale nie trafił w bramkę. Po chwili swój wyczyn skopiował, ale już w 14. minucie nie pomylił się. Niestety nie przewidziałem tego, że piłkarze Torpedo będą grać długimi piłkami, co siało popłoch w poczynaniach naszej defensywy, która totalnie się tego dnia pogubiła. Przy okazji już w 20. minucie kontuzji doznał Dołganow i nasze kontrataki nie przynosiły żadnych efektów, ponieważ rezerwowy Diemienkowiec nie należy do sprinterów.

 

Do przerwy jakoś dotrwaliśmy z jedną bramką straty, lecz po niej gospodarze wrzucili drugi bieg i było po nas. Wprawdzie zaczęło się od dwóch pudeł Łobanowa, ale w 53. minucie Addo dostał świetną prostopadłą piłkę od Tikomirowa za plecy naszych obrońców, z której skorzystał lobując wychodzącego Gołowniewa. Równo osiem minut później dostaliśmy trzecią już bramkę. Tym razem dośrodkowanie Maiorowa z rzutu rożnego na bramkę uderzeniem głową zamienił Łobanow. Było więc już po sprawie i marzeniach o remisie.

 

27.7.2005 Torpedo, Mohylew, 819 widzów

1.L [15/30]: Torpedo Mohylew [15] - Orsza [13] 3-0 (1-0)

 

1-0 Addo 14'

Knt. W.Dołganow 20'

2-0 Addo 53'

3-0 A.Łobanow 61'

 

MoM: Witalij Tikomirow (LB, O PŚ, 30, Białoruś) 9

 

A.Gołowniew - K.Kondratowicz, A.Grudcin, S.Łobacewicz, A.Wolskij - A.Szczuko - A.Wasilczuk, W.Karasjew (64' A.Buktjarow), I.Korbin (79' W.Alesczienko) - J.Alesczienko, W.Dołganow (20' K.Diemienkowiec)

 

Po kolejnym spotkaniu z kadry na skutek kontuzji wypadł kolejny zawodnik. Tym razem Władimir Dołganow ma rozciętą twarz, a nasz lekarz wypisał zwolnienie lekarskie na dwa tygodnie.

Odnośnik do komentarza

Po zapełnieniu luk w defensywie przyszedł czas na uzupełnienia w linii pomocy. Zadanie łatania dziur powierzę zatrudnionemu z wolnego transferu Nikołajowi Sołtanowi (P Ś, 29, Białoruś). W poprzednim sezonie rozegrał on trzy spotkania w ekstraklasowej Sławi Mozyrz i posiada więc nieco doświadczenia, które będzia nam przydatne w walce o utrzymanie.

 

Z nastawieniem defensywnym, cofniętą obroną i zaleceniami gry z kontry roozpoczęliśmy mecz na naszym Gorodskoy z liderem tabeli, Smorgoniem. Chciałem, by chłopcy powalczyli, ale gdyby ktoś mi oferował przed meczem choćby punkt to wziąłbym go w ciemno. Jakież jednak było moje zaskoczenie, gdy goście w żaden sposób nie potrafili rozmontować naszej defensywy odbijając się od Szczuko niczym jak od ściany. Trzeba powiedzieć, że był to wielki mecz tego defensywnego pomocnika, który czyścił przedpole. Częste odbiory piłki skutkowały licznymi kontrami z naszej strony. Długo nie mogliśmy jednak w ogóle oddać strzału, lecz w 40. minucie Karasjew popisał się kapitalnym dośrodkowaniem na głowę Diemienkowieca, który bez problemów pokonał Sincina.

 

Pierwsze minuty drugiej części gry nie należały do najciekawszych. Ot kilka nieudolnych prób ze strony Smorgonia, które z rzadka kończyły się nawet oddaniem strzału na bramkę Gołowniewa. Dopiero ostatnie dziesięć minut to prawdziwy szturm na bramkę naszego kapitana. Zaczęło się jednak od niecelnego uderzenia Safronowa, chwilę później w kapitalny sposób strzał Wrublewskija wybronił Gołowniew. I tym bardziej bolała bramka stracona na dwie minuty przed końcem meczu. Winowajcą był Grudcin, który dał w dziecinny sposób został ograny przez Doroszkiewicza. Ten natomiast celnie dośrodkował w pole karne do Wrublewskija, który mimo asysty Łobacewicza oddał strzał głową i pokonał naszego bramkarza.

 

Po meczu natomiast już żałowałem, iż nie utrzymaliśmy prowadzenia do końca meczu, ponieważ Smorgoń nie pokazał nic ciekawego i na ich tle nasza gra wyglądała na prawdę ładnie. Dlatego uważam, że bardziej straciliśmy te dwa punkty, niż zdobyliśmy jeden.

 

20.7.2005 Gorodskoy, Orsza, 1501 widzów

1.L [16/30]: Orsza [15] - Smorgoń [1] 1-1 (1-0)

 

1-0 K.Diemienkowiec 40'

1-1 W.Wrublewskij 88'

 

MoM: Andriej Wasilczuk 9

 

A.Gołowniew - K.Kondratowicz, A.Grudcin, S.Łobacewicz, A.Wolskij - A.Szczuko - A.Wasilczuk, W.Karasjew, I.Korbin (88' N.Sołtan)) - J.Alesczienko, K.Diemienkowiec (84' W.Alesczienko)

Odnośnik do komentarza

Po liderze przyszło nam grać z ostatnią drużyną w tabeli, Berezą. Trzeba przyznać, że niepokoiłem się o formę zespołu, co potęgowała przygnębiająco stracona bramka w ostatnich minutach ostatniego spotkania. Wyjazd do Berezy był więc wyjazdem w niewiadome. Moi chłopcy szybko jednak pokazali, że ta pechowa bramka podziałał na nich niezwykle pozytywnie. Atakowaliśmy od pierwszej minuty i już w 9. minucie Jurij Alesczienko skrzętnie wykorzystał niefrasobliwość gospodarzy, którzy nie potrafili wybić prostej piłki zagranej przez Karasjewa. Chwilę później Kirił Diemienkowiec głową na bramkę zamienił dokładne dośrodkowanie z lewej strony Grudcina.

 

Przy prowadzeniu 2-0 zwolniliśmy tempo, by nie zmęczyć się już w pierwszych minutach, ponieważ nie wiedziałem nic o wydolności moich podopiecznych. Widać jednak było, iż ci mają wielką ochotę na kolejne bramki. I w 28. minucie dwukrotnie bardzo blisko był tego Jurij Alesczienko. Wpierw w sytuacji sam na sam z Matjuszem został sfaulowany przez bramkarza gospodarzy, który wyleciał z boiska, a po chwili nasz napastnik chciał samemu wymierzyć sprawiedliwość z jedenastu metrów, lecz trafił w słupek, a dobitka była niecelna. Ostatecznie dopiął swego w 40. minucie po kapitalnym dograniu z głębi pola Wasilczuka.

 

W drugiej połowie już całkowicie zwolniliśmy jedynie bawiąc się w kotka i myszkę z osłabionymi piłkarzami Berezy. Jedynie raz, czy dwa zagroziliśmy ich bramce, ale nic z tego nie wynikło. Na pewno pozytywnym wydarzeniem tego meczu był również powrót po kontuzji Riedkowa, który wszedł na ostatnie 20 minut. Na ławce zasiadł również Andriej Borodawko, lecz jego jeszcze nie wpuściłem na plac gry.

3.8.2005 Gorodskoi, Bereza, 413 widzów

1.L [17/30]: Bereza [16] - Orsza [15] 0-3 (0-3)

 

0-1 J.Alesczienko 9'

0-2 K.Diemienkowiec 13'

Cz.K. A.Matjusz 28'

NRK. J.Alesczienko 29'

0-3 J.Alesczienko 40'

 

MoM: Jurij Alesczienko 10

 

A.Gołowniew - K.Kondratowicz, A.Grudcin, S.Łobacewicz, A.Wolskij - A.Szczuko - A.Wasilczuk (71' M.Sołtan), W.Karasjew, I.Korbin (71' A.Riedkow) - J.Alesczienko, K.Diemienkowiec (71' W.Alesczienko)

Odnośnik do komentarza

Dwutygodniową przerwę w rozgrywkach chciałem za wszelką cenę wykorzystać na negocjacje transferowe. Marzyłem o lewym obrońcy, wszechstronnym pomocniku oraz dobrze zbudowanym napastniku. Niestety kontakt z Djatłowem się urwał i dalsze wzmocnienia pozostały jedynie w sferze marzeń. Choć może jeszcze Denis da jakiś znak życia...

 

Do walki w europejskich pucharach wreszcie włączyły się polskie kluby. Oczywiście na razie w eliminacjach do głównych rozgrywkach. W trzeciej fazie eliminacyjnej LM Wisła Kraków wpadła na Anderlecht Bruksela i po wyrównanym meczu w Belgii zremisowała bezbramkowo z wyżej notowanym rywalem. Za sukces można również uznać remis 1-1 Wisły Płock z niemieckim Mainzem w drugiej rundzie kwalifikacyjnej do Pucharu UEFA. Taki sam wynik zanotowała Legia Warszawa w Dani z Esbjergem, a wyłamał się jedynie Groclin, który u siebie uległ 1-3 chorwackiemu Interowi (Z).

 

Przerwa podziałała na nas niestety niezbyt pozytywnie, ponieważ na stadionie Yunost w Słonimie snuliśmy się jedynie po boisku. Sam tylko czekałem, gdy piłkarze Kommunalnika nas skarcą i nie liczyłem na niski wymiar kary. Ci jedynie mocno rozpoczęli mecz, lecz szybko spuścili z tonu i na boisku odbywała się nieregularna kopanina w środku pola. Czasem jedynie jakiś niegroźny strzał z jednej czy drugiej strony, ale nic nie zapowiadało jakiejś bramki. Jednak dosyć niespodziewanie udało nam się ją zdobyć strzałem Karasjewa bezpośrednio z rzutu wolnego w 74. minucie. Później gra nieco się ożywiła. Gospodarze za sprawą rezerwowego Mozołowskiego dwukrotnie nam zagroziła, ale obronną ręką w obu sytuacjach wyszedł Gołowniew, co dało nam dosyć niespodziewanie trzy punkty.

 

17.8.2005 Yunost, Słonim, 1749 widzów

1.L [18/19]: Kommunalnik Słonim [6] - Orsza [14] 0-1 (0-0)

 

0-1 W.Karasjew 74'

 

MoM: Siergiej Łobacewicz 8

 

A.Gołowniew - K.Kondratowicz, A.Grudcin, S.Łobacewicz, A.Wolskij - A.Szczuko - A.Wasilczuk, W.Karasjew, A.Riedkow (74' I.Korbin) - J.Alesczienko (90' N.Sołtan), K.Diemienkowiec (86' W.Dołganow)

Odnośnik do komentarza

Odezwał się Djatłow i od razu udało się pozyskać nowego piłkarza. Może nie jest on wirtuozem futbolu, ale będzie uzupełnieniem składu, a mowa tu o Aleksieju Zwonkowie (OP LŚ, 17, Białoruś), młodym i utalentowanym pomocniku kupionym z MTZ-Ripo za milion rubli.

 

Nas czekał natomiast arcyważny mecz z przedostatnim w tabeli Granitem Mikaszewicze. W przypadku zwycięstwa zwiększylibyśmy przewagę nad nimi do ośmiu punktów, ale porażka niezwykle utrudni nam walkę o utrzymanie. Ja już po ostatnim, wprawdzie zwycięskim meczu, wiedziałem, że będziemy mieć ogromne problemy, ale to co zaserwowali goście było dla mnie niemałym szokiem. Pressing na całym boisku od pierwszych minut, walka o każdą piłkę i niesamowite zaangażowanie. Piłkarze Granitu jedynie zapomnieli jak zdobywa się bramki, co mnie oczywiście cieszyło. Pokazali niestety swój pazur zaraz po przerwie, gdy indywidualną akcję na bramkę zamienił wprowadzony w przerwie Anatolij Starkow.

 

Z biegiem czasu goście wyraźnie słabli. Coraz więcej zostawiali moim piłkarzom miejsca i po cichu liczyłem na odrobienie strat. Ich defensywa jednak przez okrągłe dziewięćdziesiąt minut grała na najwyższych obrotach i ciężko było o wywalczenie pozycji strzeleckiej. Na nic się nawet zdało wprowadzenie w końcówce Dołganowa jako trzeciego napastnika.

 

20.8.2005 Gorodskoy, Orsza, 1936 widzów

1.L [19/30]: Orsza [13] - Granit [15] 0-1 (0-0)

 

Knt. W.Jemieljanczyk 2'

0-1 A.Starkow 47'

 

MoM: Witalij Panasjuk (O PLŚ, DP, 25, Białoruś) 8

 

A.Gołowniew - K.Kondratowicz, A.Grudcin, S.Łobacewicz (84' W.Dołganow), A.Wolskij - A.Szczuko - A.Wasilczuk (45' N.Sołtan), W.Karasjew, A.Riedkow (66' I.Korbin) - J.Alesczienko, K.Diemienkowiec

Odnośnik do komentarza

Porażka z Granitem nie zwiastowała niczego dobrego przed wyjazdem do Bobrujska, gdyż tamtejsza Bielszina radzi sobie w lidze nad podziw dobrze. Miałem wprawdzie niemal wszystkich zawodników do dyspozycji, a jedynie Szczerbakow leczył swój uraz. Mecz rozpoczęliśmy z jedną zmianą w wyjściowym składzie: za Riedkowa powrócił Korbin.

 

Bielszina nas bardzo zaskoczyła mocno zagęszczonym środkiem pola. Pięciu pomocników nie pozostawiło nam dużo miejsca na swobodne rozgrywanie piłki i nijak nie umieliśmy temu zaradzić. Gospodarze w 22. minucie przewagę zamienili na bramkę Daniljuka, po naszej stracie w środku boiska i długim podaniu Jakubowskiego do Daniljuka, który zapędził się ze swojego pola karnego w nasze. Długo Bielszina jednak nie potrafiła zdobyć kolejnego gola i nieco w końcówce pierwszej połowy oddala inicjatywę, lecz nasze nieudolne próby ataku kończyły się bardzo szybko.

 

Od początku drugiej połowy cofnąłem Jurija Alesczienkę, by nieco bardziej powalczył w linii pomocy, ale lepszym taktykiem okazał się Siergiej Liewczienko, który przesunął dwóch pomocników do ataku i po długimi podaniami rozmontowywał naszą defensywę. Napastnicy Bielsziny nie prezentowali się najlepiej i tylko dzięki temu zawdzięczamy stratę jeszcze jednej bramki, a mogło ich być więcej. Dwie minuty po rozpoczęciu gry Bakno zagrał do Papkowicza, który znalazł się sam na sam z Gołowniewem i podwyższył na 2-0. Gospodarze wytrzymali jednak tylko 20 minut i totalnie oddali nam pole. Niestety wszystkimi siłami bronili dostępu do własnej bramki, co utrudniało nam walkę. Mimo kontaktowego gola Diemienkowieca w 77. minucie na nic więcej nie było nas stać.

27.8.2005 Spartak, Bobrujsk, 1912 widzów

1.L [20/30]: Bielszina [6] - Orsza [14] 2-1 (1-0)

 

1-0 R.Daniljuk 22'

2-0 S.Papkowicz 47'

2-1 K.Diemienkowiec 77'

 

MoM: Władimir Klimowicz (O/DBP L, 30, Białoruś: 3/0) 8

 

A.Gołowniew - K.Kondratowicz, A.Grudcin, S.Łobacewicz, A.Wolskij - A.Szczuko - A.Wasilczuk, W.Karasjew (77' A.Riedkow), I.Korbin (61' N.Sołtan) - J.Alesczienko (61' W.Dołganow), K.Diemienkowiec

Odnośnik do komentarza

Na Białorusi czekała nas przerwa dwutygodniowa, ale w innych krajach zawodnicy mogli jedynie o tym pomarzyć. Wpierw na boiska wyszły zespoły grające rewanże w 3. rundzie kwalifikacyjnej do LM, gdzie niespodziewanie Wisła Kraków ograła 3-1 Anderlecht Bruksela i awansowała do fazy grupowej. Dzień później w 2. rundzie eliminacyjnej do PUEFA Legia wygrała 1-0 z Esbjergiem i byl to jedyny polski klub, który awansował dalej, gdyż Wisła Płock przegrała aż 4-0 z Mainz, a remis 1-1 z Interem (Z) nie dawał nic Groclinowi.

 

Trzy dni później do gry wkroczyły reprezentacje narodowe w walce o Mistrzostwa Świata. W jednym z tych spotkań reprezentacja Polski zaledwie zremisowała 1-1 na Stadionie Śląskim z Austrią, by w kolejną środę przegrać z Walią 1-0.

 

W międzyczasie dokonałem jeszcze ostatniego transferu w tym okienku. Wprawdzie miałem już trzech bramkarzy, ale zdecydowałem się jeszcze wydać milion rubli na Władimira Buszmę (BR, 21, Białoruś), którego poprzednim zespołem były rezerwy Torpedo Żodino.

 

W Orszy ostro przepracowaliśmy całą przerwę, szczególnie na zajęciach taktycznych, ponieważ żadne inne nie przynosiły do tej pory pożądanego skutku i postanowiłem nauczyć moich podopiecznych takiej gry, by jak najmniejszym nakładem sił i z brakiem umiejętności ograć każdego rywala. Podstawową formą motywacji było założenie im tego, że strata bramki nie oznacza jeszcze porażki, ale trzeba się sprężyć i odrobić stratę, by później jeszcze dołożyć kolejną bramkę. Po prostu w każdym meczu piłkarze mają grać tak, by zdobyć o gola więcej niż ich przeciwnicy.

 

Chłopcy w pierwszym meczu po próbie nauczenia ich czegoś świetnie się pokazali. Wprawdzie mecz z Veras Nieśwież nie był prowadzony w szybkim tempie, ale jestem dumny z zawodników Orszy. Goście dwukrotnie za sprawą Kiriła Andriejenki wychodzili na prowadzenie, ale spokojnie te straty odrabialiśmy. Mało tego, końcówka zdecydowanie należała do nas i jeszcze dołożyliśmy kolejne dwie bramki. Ja natomiast jestem zachwycony współpracą wszystkich piłkarzy ze sobą, świetną wymiennością zadań i rozgrywaniem stałych fragmentów gry, po których zdobyliśmy dwie bramki.

 

10.9.2005 Gorodskoy, Orsza, 1641 widzów

1.L [21/30]: Orsza [14] - Veras [11] 4-2 (0-1)

 

0-1 K.Andiejenko 43'

1-1 S.Łobacewicz 58'

1-2 K.Andiejenko 77'

2-2 W.Karasjew 78'

3-2 A.Wasilczuk 80'

4-2 W.Dołganow 90'

 

MoM: Aleksander Szczuko 9

 

A.Gołowniew - K.Kondratowicz, A.Grudcin, S.Łobacewicz, A.Wolskij - A.Szczuko - A.Wasilczuk (89' A.Riedkow), W.Karasjew (83' N.Sołtan), I.Korbin - J.Alesczienko (72' W.Dołganow), K.Diemienkowiec

Odnośnik do komentarza

A jakże.

 

Równo tydzień później czekał nas wyjazdowy mecz z Dnieprem-DJuSSz-1 Rogaczew, którego faworytami na pewno nie byliśmy. Od początku graliśmy jednak podobnie jak z Veras, lecz w tym meczu było prawie wszystko inaczej, ponieważ nasi przeciwnicy nie zdobyli bramki i my nie wyrównaliśmy. Ba, w pierwszej połowie wykazaliśmy się dobrą skutecznością i po bramkach Jurija Alesczienki i Karasjewa prowadziliśmy do przerwy 2-0.

 

W przerwie starałem się zmotywować chłopców, by nie poprzestali na tym i zaraz po wznowieniu gry ruszyli do ataków. Niestety nieskutecznych. Nasze próby strzałów kończyły się lądowaniem piłek poza obrębem stadionu. Wytrzymaliśmy jedynie 20 minut i oddaliśmy pole rywalom, którzy bramkę kontaktową zdobyli dzięki Grudcinowi, który zamiast wybić piłkę trafił do własnej siatki. Chwilę później uderzeniem z dystansu zamienionym na wyrównanie popisał się Borisenko, a szalę goryczy przelał doświadczony Szawrow w 83. minucie głową wyprowadzając gospodarzy na prowadzenie. Byliśmy załamani i już nawet nie staraliśmy się o punkt. Gospodarze mogli jeszcze podnieść wymiar kary, lecz Borbas nie wykorzystał w końcówce sytuacji sam na sam z Gołowniewem.

 

17.9.2005 DyuSSh, Rogaczew, 1298 widzów

1.L [22/30]: Dniepr-DJuSSz-1 [10] - Orsza [13] 3-2 (0-2)

 

0-1 J.Alesczieno 36'

0-2 W.Karasjew 40'

1-2 A.Grudcin 65' (sam.)

2-2 P.Borisenko 73'

3-2 P.Szawrow 83'

 

MoM: Aleksandr Szczuko 8

 

A.Gołowniew - K.Kondratowicz, A.Grudcin, S.Łobacewicz, A.Wolskij - A.Szczuko - A.Wasilczuk (73'N.Sołtan), W.Karasjew (84' W.Dołganow), I.Korbin (60' A.Riedkow) - J.Alesczienko, K.Diemienkowiec

Odnośnik do komentarza

Wisła Kraków została wylosowana do grupy D Ligii Mistrzów, gdzie jest przeciwnikami będą Arsenal, Betis i PSV, więc polski zespół nie ma zbyt dużych szans na awans nawet do PUEFA. Już w pierwszym meczu, na wyjeździe, Biała Gwiazda musiała uznać wyższość londyńskiego Arsenalu przegrywając aż 4-1. W drugim spotkaniu było już lepiej i Wisła zremisowała bezbramkowo z Betisem Sevilla.

 

Nam natomiast przyszło grać z Wiedryczą. Niestety przez cały mecz prezentowaliśmy się tak jak w drugiej części gry z drużyną z Rogaczewa. Graliśmy po prostu źle, co chwila tracąc piłki w środku pola. To pokazuje, że nie umiemy poradzić sobie z piątką pomocników i głównie tu będę szukał przyczyn porażki. Goście sprawnie nas wypunktowali strzelając trzy bramki. Starali się jednak zmarnować na nas jak najmniej sił, ponieważ chwilami wyraźnie się oszczędzali rozgrywając piłkę jedynie we własnej strefie obronnej.

 

24.9.2005 Gorodskoy, Orsza, 1637 widzów

1.L [23/30]: Orsza [14] - Wiedrycz [5] 0-3 (0-1)

 

0-1 A.Klimieniok 16'

0-2 D.Kisiliew 60'

0-3 I.Gorbacziew 70'

 

MoM: Dmitrij Kisiliew (O PŚ, 26, Białoruś) 10

 

A.Gołowniew - K.Kondratowicz (81' A.Buktiarow), A.Grudcin (70' A.Riedkow), S.Łobacewicz, A.Wolskij - A.Szczuko - A.Wasilczuk, W.Karasjew, I.Korbin - J.Alesczienko, K.Diemienkowiec (63' W.Dołganow)

Odnośnik do komentarza

Nie wiedziałem dokładnie w czym leży problem naszej słabszej gry. O ile w ostatnim meczu było to prawdopodobnie ustawienie pięciu pomocników drużyny przeciwnej, o tyle w jeszcze wcześniejszym było ich czterech. Trzeba było więc nieco pogłówkować i podjąć jakieś decyzje. Ostatecznie na spatkanie z trzecim w tabeli Chimikiem Świetłogorsk nakazałem nieco wyżej wyjść obrońcom, wśród których był powracający do składy Andiej Borodawko, a brakowało Wolskija. Ponadto od początku zagrał również w pomocy Riedkow.

 

Mimo to nasza gra wcale nie wyglądała lepiej, lecz sprzyjały nam niebiosa. Najpierw napastnik gości Gawryłowicz trafił w poprzeczkę, a po chwili obrońca Kipra zagrał we własnym polu karnym ręką, dzięki czemu sędzia podyktował rzut karny. Do piłki podszedł Jurij Alesczienko i pewnym uderzeniem dał nam prowadzenie. Już w kolejnej akcji powinno paść wyrównanie, ale dało znać o sobie szczęście, gdyż Mironczik będąc oko w oko z Gołowniewem nieco się poślizgnął przed oddaniem strzału i wręcz oddał piłkę naszemu golkiperowi. Ni mniej, ni więcej była to jedna z ostatnich sytuacji bramkowych w całym meczu. Jeszcze jedynie w 60. minucie dostaliśmy rzut wolny przed polem karnym. Z niego Diemienkowiec dośrodkował wprost na głowę Riedkowa, który pokonał Kamornikowa.

28.9.2005 Gorodskoy, Orsza, 1544 widzów

1.L [24/30]: Orsza [15] - Chimik [2] 2-0 (1-0)

 

1-0 J.Alesczienko 10' (k.)

2-0 A.Riedkow 60'

 

MoM: Aleksandr Szczuko 10

 

A.Gołowniew - K.Kondratowicz, A.Grudcin (84' W.Dyro), S.Łobacewicz, A.Borodawko - A.Szczuko - A.Wasilczuk, W.Karasjew, A.Riedkow (78' A.Bukriarow) - J.Alesczienko, K.Diemienkowiec

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...