Skocz do zawartości

Systems


Feanor

Rekomendowane odpowiedzi

31-letni Richi, defensywny i ofensywny pomocnik ziewnął. Cały ten rytuał męczył go i nużył. Męczyły go spojrzenia "kolegów", nadęty Polak na trybunie oraz fasolka po bretońsku z wysiłkiem trawiona przez jego znękany układ pokarmowy. Dlaczego musi tu stać?! Przecież już sam fakt, że rok temu w Murcji grywał w pierwszej lidze powinien przemówić do rozumu temu tępemu Słowianinowi. Bez sensu.

I jeszcze ten Manolo Martinez, którego natrętną przyjaźń z przyczyn taktycznych musiał znosić. Żenujący człowiek, jego zapachem powinni zainteresować się deratyzatorzy. Ale warto mieć po swojej stronie prawie 90 kilo mięśni, szczególnie w klubie takim jak Tenerife. Martinez, 28-letni środkowy pomocnik miał psią wierność w oczach co zawsze jest cenną cechą w kontaktach międzyludzkich. Szczególnie wtedy, gdy zmarszczki na czole układają się w słowa tabula rasa.

Wokół czaili się wrogowie. 26-letni środkowy pomocnik Oscar Perez, maniakalny zbieracz książek i gaf towarzyskich na przykład, człowiek który nie mówi do Richiego inaczej, niż per "ono". Dużo, dużo krwi musiałoby popłynąć, by Richi mógł o tym zapomnieć. Ten wolny, rachityczny szczur! Przecież on się potyka o własne nogi! W dodatku, jego żona chodziła w koszulkach jakichś metalowych, satanistycznych zespołów. Brudne, zdeprawowane świnie.

- Że co? - zagrzmiał Iriome, patrzący na wszystkich z pułapu swych 187 centymetrów. Richi zaklął w duchu, musiał zacząć bezwiednie mówić to, co myślał. Czasem mu się to zdarzało. Ot, taki uczciwy nawyk uczciwego człowieka.

A Iriome też nie lubił. Ten prawy pomocnik był bogaty i szczęśliwie żonaty, kombinacja której Richi nie cierpiał. Nienawidził.

Tylko Kome, obustronny skrzydłowy z Kamerunu darzony był przez Richiego jeszcze większą nienawiścią.

Kome był naprawdę utalentowany. Szlag by go trafił.

 

 

cdn

Odnośnik do komentarza

Ricardo biegł. I dyszał. Właściwie dyszał z krótkimi przerwami na bieg. Diabli nadali ten pomysł, by dobrze zaprezentować się nowemu menago.

Przecież mam 25 lat! W środkowej pomocy jestem największą nadzieją tego klubu!

Zatoczył się, walcząc dramatycznie o to, by wyglądało to na przypadkowe potknięcie.

Od dłuższego czasu kontuzjowany Ayoze, 22-letni bezczelny młokos przywitał to jakąś ironiczną uwagą. Nic to! Dupek jest obustronnym skrzydłowym, typowym jeźdźcem bez głowy. Nie warto się przejmować tym śmieciem.

I nie, nie wstanę. Tak będę leżał!

Minął go pozyskany niedawno Juanlo Hens, 22-letni prawy skrzydłowy, który niebezpieczne arkana biegania opanował w stopniu nieporównanie lepszym, niż leżący kolega ("kolega - w slangu piłkarzy Tenerife osoba, której nie zamierzamy zgnoić przez co najmniej 3 najbliższe miesiące"). Na jego nieskażonym przez myśl obliczu kwitł uśmiech. Spełniał się w tym biegu. Biegło mu się dobrze, jak nigdy dotąd. Wokół nie było żadnej piłki, która by mu przeszkadzała.

Wypożyczony z Sevilli 21-letni Alejandro Alfaro patrzył na niego zanurzony w ponurych myślach. On chciał do Skandynawii, do szlachetnego mrozu, do miejsc gdzie młodzian staje się mężczyzną z nożem w ręku parującym od ściekającej krwi, do miejsc gdzie Enrique Iglesias może być wzięty część geograficznej nomenklatury z Karaibów a kościoły wrażej wiary płonęły pod północnym niebem... Tymczasem ten wszechstronny ofensywny pomocnik gnił na tych dekadenckich, południowych wyspach oglądając Hensa płaszczącego się przed przedstawicielem rasy niewolników... Prawdziwi Celtyberowie tak nie postępują!

Już nie wspominając o Gaizce Saizarze, 28-letnim ofensywnym pomocniku który przypiął sobie do dresu biało-czerwoną kokardę.

 

W pomocy gorzej. Na którejś ze stron na pewno Alfaro, szybki, z pomysłem na grę, nieźle dośrodkowuje i Kome, który w ogóle jest tu nie na miejscu ze swoim potencjałem. Ale w środku? Richi? Martinez? Perez? Średniacy.

 

Trzej napastnicy trzymali się na uboczu. Za wszelką cenę starali się nie uczestniczyć w krwawych waśniach dzielących klub, za wszelką cenę chcieli się stąd wyrwać. Filigranowy Nino był workiem treningowym dla co najmniej kilku żartownisiów, więc nienawiść kondensowała się wokół niego w postaci kryształków na włosach. Angel był jeszcze mniejszy, 63 kilogramów jego żywej wagi stanowiło 63 zaproszeń do złośliwych uwag. Cristo Marrero przebijał go o 5 kilogramów, był za to niższy o 5 centymetrów. 166 centymetrów urażonej dumy patrzyło teraz tęsknym wzrokiem w stronę Stróżyny. Może ten Polak wie, że małe jest piękne?

 

BOŻE.
Odnośnik do komentarza

Czy to on?

Wiele na to wskazywało. Ale pomyłka, pomyłka mogła być katastrofalna.

Poszukiwałem fantoma już ponad miesiąc, miesiąc pełen frustracji i rozczarowań. CD Tenerife bardzo odległe było od czasów świetności sprzed implozji. Klub dysponował najbardziej okrągłą z możliwych sumą 0 funtów na transfery co oszczędziło mi nerwów związanych z polityką personalną. Mój asystent Tono zapewnił mnie, że posiadane siły spokojnie wystarczą na udany ligowy byt. Obejrzałem więc tych zuchów... Tono cucił mnie podobno prawie kwadrans.

Ten klub pięć lat temu wygrał puchar UEFA? Tego UEFA, w którym "E" skojarzone jest z Europą?

Dobrze, że tym menedżerem mam być okresowo.

Mieszanina próśb i czołgania się u stóp sprawiła, że do klubu za darmo przyszli Manu i Diego Ribera. Manu, 29-letni ofensywny pomocnik z inklinacjami do gry na prawym skrzydle w istocie był beznadziejny, ale pod tym względem nie wyróżniał się spośród grona swych nowych "kolegów". Za to Ribera pomimo swych 31-lat był całkiem obiecującym napastnikiem, choć tradycyjnie już w tym klubie wzrost miał raczej napoleoniczny. Te śmiałe, gigantyczne wzmocnienia pozwoliły ulubieńcom Santa Cruz na rozpoczęcie sezonu przygotowawczego. Dzięki troskliwej, ostrej selekcji sparingpartnerów stanowiliśmy faworytów każdego zbliżającego się meczu towarzyskiego. To mogły być jedyne mecze które wygram podczas pogoni za nowym fantomem, więc wśród naszych przeciwników dominowali tytani lig podwórkowych. Taktyką blanquiazules było stare, dobre 4-4-2.

 

No i wygrałem je wszystkie. Geniusz.

 

27 VII 2008

Payara Playas - CD Tenerife 0-2 (0-1)

Sergio Aragoneses - Marc Bertran, Pablo Sicilia, Jose Antonio Culebras, Hector - Kome, Manolo Martinez (45 Diego Ribera), Ricardo (68 Richi), Alejandro Alfaro - Nino ( :ball: 41, 70), Angel (45 Manu)

 

 

29 VII 2008

Villa Santa Brigida - CD Tenerife 0-1 (0-0)

Sergio Aragoneses - Marc Bertran, Pablo Sicilia, Jose Antonio Culebras, Hector - Kome (60 Cristo Marrero ( :ball: 71)), Manolo Martinez, Richi (45 Oscar Perez), Manu (45 Juanlu Hens) - Nino (60 Alejandro Alfaro), Angel

 

9 VIII 2008

San Isidro - CD Tenerife 0-5 (0-2)

Sergio Aragoneses - Marc Bertran, Pablo Sicilia, Jose Antonio Culebras, Hector - Alejandro Alfaro ( :ball: 89), Manolo Martinez ( :ball: 61), Richi ( :ball: 31) (58 Ricardo), Manu (31 Juanlu Hens) - Nino ( :ball: 3, 90+2), Diego Ribera (75 Gaizka Saizar)

 

11 VIII 2008

AD Laguna - CD Tenerife 0-2 (0-0)

Sergio Aragoneses - Marc Bertran, Pablo Sicilia ( :ball: 68), Jose Antonio Culebras, Hector - Alejandro Alfaro (61 Cristo Marrero ( :ball: 86)), Manolo Martinez (76 Oscar Perez), Richi (45 Ricardo), Iriome - Gaizka Saizar (45 Rafael Clavero), Diego Ribera (76 Angel)

 

13 VIII 2008

Mensajero - CD Tenerife 0-2 (0-1)

Sergio Aragoneses - Marc Bertran, Pablo Sicilia, Jose Antonio Culebras, Hector - Rafael Clavero, Manolo Martinez, Richi (66 Ricardo), Iriome (45 Juanlu Hens) - Gaizka Saizar (66 Nino ( :ball: 71)), Cristo Marrero ( :ball: 3)

 

16 VIII 2008

Universidad LP - CD Tenerife 1-2 (1-0)

Sergio Aragoneses - Marc Bertran, Pablo Sicilia, Jose Antonio Culebras, Hector ( :ball: 87) - Rafael Clavero (68 Oscar Perez), Manolo Martinez, Richi (68 Juanlu Hens), Alejandro Alfaro - Nino ( :ball: 71), Cristo Marrero (45 Diego Ribera)

 

Wszystko nieważne. Przede mną siedzi Białorusin, który właśnie wrócił do pracy w klubie. Legenda z cienia Pierwszego Stróżyny. Władimir Dremov. Fantom?

- Niech się już pan na mnie tak nie gapi - warknął Dremov i wyciągnął z kieszeni piersiówkę. Po chwili wahania poczęstował.

Gra rozpoczęta.

Odnośnik do komentarza

Jeśli Rozczarowanie chciałoby kiedyś przybrać upostaciowioną formę, to ktoś w rodzaju Felipe Ojedy byłby całkiem niezłym kandydatem na wzór.

Tyle lat wiernej służby. Tyle lat. Wszystko po to, by usłyszeć od Hypnosa, że ma załatwić posadę menedżerską dla tego aroganckiego Polaka, rozpierającego się teraz na ławce rezerwowych Tenerife.

Liga go nie docenia. Zdecydowanie.

- Felipe, słyszysz mnie? - głos Miguela Concepcion, prezesa CD Tenerife naładowany był irytacją.

W dodatku muszę znosić tego bufona w źle dopasowanej marynarce.

Felipe Ojeda mógł w Santa Cruz niemal wszystko. Cudowne dziecko miejscowego biznesu, król hoteli, władca mediów, najbardziej pożądana partia na Wyspach Kanaryjskich. Znajomości sięgające Madrytu. Znudzony, zblazowany milioner szukający nowych wyzwań.

Cztery lata temu wyzwanie samo go znalazło. Liga z Heidelbergu otworzyła mu oczy na sprawy, o których wcześniej nie miał pojęcia. Które go zafascynowały. Cztery lata Liga otrzymywała od niego serię raportów o Implozji z 2004 roku. O tym, co się później działo w Bahie del Duque.

Teraz został odsunięty przez człowieka, który klasyfikował wina na podstawie ilości złoceń na nalepkach. O zgrozo, sam musiał mu zapewnić jego obecną pozycję. Aby urobić Concepciona by przyjął nowego menedżera, Felipe musiał poświęcić naprawdę wiele pieniędzy, czasu i nerwów. Nie wspominając o Królowej Izabeli, która po narajeniu jej prezesa Tenerife uznała, że potrzebuje wielu miesięcy ścisłego celibatu dla pozbawienia się złych wspomnień.

- Przepraszam Miguel, zamyśliłem się - odparł przepraszającym tonem Ojeda, przeklinając jednocześnie ten ton mrocznymi klątwami.

Inauguracyjny mecz ligowy był przerażająco wręcz nudny. Do Santa Cruz przyleciała ekipa Zaragozy, podobno faworyta rozgrywek Liga adelante. Podobno... gdyż w istocie goście w niczym nie przypominali faworytów. Niby przeważali, niby mieli częściej piłkę, niby prowadzili pozycyjne ataki... Tyle że te ataki zostały przeniesione chyba żywcem z podręcznika taktyki z 1916 roku. W istocie goście ani razu nie zagrozili bramce Sergiego, tymczasem gospodarze przedarli się pod pole karne przeciwnika co najmniej kilkukrotnie. Tyle, że z taką celnością strzałów, to napastnicy Tenerife mogliby służyć ewentualnie jako celowniczy bombowców podczas nalotów dywanowych...

- Niezły mecz, prawda - odezwał się znowu Concepcion. - Miałeś rację z tym Stróżyną. Wlał nowego ducha w drużynę. Magia nazwiska działa, no nie?

Niezły? Niezły?! Optymizm tego człowieka powinien zostać sklasyfikowany przez jakiegoś medyka jako silny patogen.

Ale jesteśmy cywilizowanymi, zrównoważonymi ludźmi.

- Fakt, Miguel, mecz jest... nawet bardziej niż niezły. Zresztą, teraz emocje będą jeszcze większe, Martinez chyba przesadził z tym kopnięciem w potylicę.

Sędzia też tak uważał. Panienka.

Ostatnie dziewiętnaście minut Tenerife grało w dziesiątkę. Emocji nie stwierdzono. Remis, czerwona kartka, trzy kontuzje (Nino, Marrero, Kome).

 

31 VIII 2008

CD Tenerife - Zaragoza 0-0

Sergio Aragoneses - Marc Bertran, Pablo Sicilia, Jose Antonio Culebras, Hector - Kome, Manolo Martinez, Richi, Alejandro Alfaro (77 Juanlo Hens) - Nino (45 Cristo Marrero), Diego Rinera (77 Manu)

 

Za to trzy dni później, w drugiej rundzie Pucharu Króla był już tylko płacz, jęki i zgrzytanie zębów. I Abreu robiący sztuczkę z kapeluszem. Stróżyna był... niezadowolony. Co u Ojedy wywołało reakcję zgodną z zasadą naczyń połączonych.

 

3 IX 2008

Albacete - CD Tenerife 3-0 (1-0)

Sergio Aragoneses - Marc Bertran (78 Oscar Perez), Ezequiel Luna, Jose Antonio Culebras, Hector - Kome, Manolo Martinez, Richi, Alejandro Alfaro (58 Juanlu Hens) - Nino (69 Cristo Marrero), Diego Ribera

 

Bertran zagrał na 3.8. Śmierć to czasem zbyt mało.

Odnośnik do komentarza

Siekrietnyj memuar Wołodji Dremova

 

5 IX 2008

 

Nic

Znalazłem tę bazgraninę w mojej szafce. Od czterech lat nikt nie wszedł do mojego kantorka. Ten klub pogrążony jest w jakiejś sentymentalnej psychozie.

Nie wiem, dlaczego przeżyłem Bahia del Duque. Cztery lata temu... Cztery lata temu wszystko się skończyło. I nie wiem, czy cokolwiek zaczęło. Tak czy inaczej, znowu tu pracuję. Zresztą, podobno nigdy mnie formalnie nie wyrzucili.

Ten nowy Stróżyna... Ciągle zasypuje mnie pytaniami. Wykorzystuje do tego alkohol, więc zawziąłem się i postanowiłem przejść na celibat. Tfu, na abstynencję. Jestem czysty już 23 godziny i 17 minut.

Właściwie 18.

Coś tu jest nie tak.

 

7 IX 2008

 

Ciągle nic.

Po dzisiejszym meczu z Realem Sociedad w drużynie stan wojenny. Czy wszyscy Polacy to sfrustrowani cholerycy?

No fakt, nasz atak grał jak na paraolimpiadzie. A Nino i tam by się nie załapał.

Fakt, pomocnicy masowo podawali do przeciwnika. I robili to naprawdę z przerażającym wyczuciem.

Prawda, nie oddaliśmy żadnego celnego strzału.

Lepiej, nie oddaliśmy żadnego strzału. Wróg dwanaście. I prowadził już od 11 minuty, cały czas kontrolując potem przebieg meczu.

Ale przecież zremisowaliśmy, na matkę Ruś! Bramki samobójcze też się liczą!

Stróżyna jakoś tego nie zauważa i się przejął.

 

7 IX 2008

R. Sociedad - CD Tenerife 1-1 (1-0)

Sergio Aragoneses - Marc Bertran, Ezequiel Luna, Jose Antonio Culebras, Hector - Juanlu Hens, Manu (80 Oscar Perez), Richi, Alejandro Alfaro - Nino (64 Gaizka Saizar), Diego Ribera

 

10 IX 2008

 

Stolicznaja

Zmęczyła mnie ta autokastracja. Piersiówka znów pełna.

 

14 IX 2008

 

Jakieś francuskie świństwo. Przepłukane bardziej sprawdzonymi środkami.

A mecz z Alicante... Słodka Rusi, tak się zamurowaliśmy że za obejrzenie tego meczu powinno się przyznawać jakieś dodatki kombatanckie. Najbardziej emocjonujący moment meczu: Kome przeklinający w czterech językach naraz po brutalnym faulu jakiegoś cwela z Alicante. To przebiło nawet nasz jedyny strzał w meczu.

Co ciekawe, celny. Jesteśmy na ósmym miejscu!

A Stróżyna już nie próbuje inwigilacji. Nie po nocy z siedmioma "Pozdrowieniami z Sowchozu".

 

14 IX 2008

CD Tenerife - Alicante 1-0 (0-0)

Sergio Aragoneses - Pau Cendros, Ezequiel Luna, Jose Antonio Culebras, Hector - Kome (44 Alejandro Alfaro ( :ball: 76), Manolo Martinez (74 Oscar Perez), Richi, Juanlu Hens - Nino, Diego Ribera (75 Manu)

Odnośnik do komentarza
  • 3 tygodnie później...
  • 3 miesiące później...

Tyk.

Tyk.

Tyk...

Hannibal otoczony był przez zegary.

Pokój Ignacego był nimi wypełniony. Dwa ścienne wisiały po obu stronach okna, za którym widać było przedziwną, niepokojącą wieżę katedry świętego Bartłomieja. Na biurku przywódcy Societatis stał kolejny zegar, mosiężny koszmar opleciony stylizowanymi różami. Na jednej z półek stojącej po lewej stronie biblioteczki stał tandetny, duży budzik obok którego stała pożółkła, zapisana drobnym maczkiem karteczka. Zza swoich pleców Hannibal słyszał tykanie jeszcze jednego zegara ściennego, o ile pamiętał z jasnymi intarsjami układającymi się w motto Towarzystwa. Ad maiorem Dei gloriam.

Po co on ich tyle tu nawstawiał? Ignacy niewiele rzeczy pozostawiał czystemu przypadkowi.

Tyk. Tyk.

- Hannibalu, wydaje mi się, że chcesz o coś zapytać.

Ignacy. Czasem zapominał, że ten zasuszony starzec był jakimś przedziwnym geniuszem empatii.

- Bracie Ignacy, jeśli mogę się ośmielić... Po prostu nie rozumiem, dlaczego nie działamy tak, jak zwykle. Zidentyfikowanie, odizolowanie bytu demonicznego i ekspulsja. A jeśli pojawią się tam okultyści, lub co gorsza doketyści - mortyfikacja. Czy nie zaczynami igrać z ogniem niczym ateusze z Ligi? Przecież na Teneryfie znowu wszyscy zaczynają tańczyć ten obłędny układ. Znowu prasa zaczyna się ekscytować Starą Legendą.

 

W oczekiwaniu na to, aż fantom się zdradzi, postanowiłem radośnie poeksperymentować. Ponieważ dotychczasowe mecze były totalnie, miażdżąco nudne a moi napastnicy popisywali się przerażającym, ortodoksyjnym strzeleckim pacyfizmem, postanowiłem tymczasowo pozbyć się jednego z nich zastępując ofensywnym pomocnikiem. Dwóch skrzydłowych również zostało pchniętych do przodu i moja druga linia przestała być linią, morfując się w zgrabne, wdzięczne "W".

Mecz z Murcią był obiecujący. Co prawda gospodarz należał do drużyn, którymi nawet strachliwy Tono, mój pożal się Boże asystent potrafił nieśmiało pogardzać, ale przynajmniej przeprowadziliśmy więcej niż jedną akcję w meczu a Sergio przypomniał sobie, że robinsonada to nie tytuł jakiejś powieści przygodowej. Tenerife znalazło się na czwartym miejscu w lidze dzięki trafieniu Nino w 65 minucie meczu. Mroczni bogowie pobrali za to ofiarę: kontuzję Manu. Jakoś mogłem przełknąć tę cenę.

 

21 IX 2008

Murcia - CD Tenerife 0-1 (0-0)

 

Sergio Aragoneses - Pau Cendros, Ezequiel Luna, Jose Antonio Culebras, Hector - Kome, Manolo Martinez, Richi (63 Oscar Perez), Alejandro Alfaro - Gaizka Saizar (45 Manu (75 Juanlu Hens)) - Nino 1 (75 Manu)

 

Podbudowany tym wynikiem przed następnym starciem z Rayo nie zmieniłem w taktyce nic. Obie drużyny oddały łącznie oszałamiającą liczbę trzech celnych strzałów w całym meczu, więc liczni ultrasi blanquiazules z pewnością budowali już moje domowe ołtarzyki. Z drugiej strony było 40 fauli, więc o brak dostarczania emocji trudno nas było oskarżyć. Szczególnie w 30 minucie, gdy jakiś zamiejscowy troglodyta zafundował twarzy Saizara odrobinę metaloplastyki. Co ciekawe, spadliśmy na 5 miejsce co oznacza, że patronujący mi mroczni bogowie postanowili poeksperymentować stosowanie ironii.

28 IX 2008

 

CD Tenerife - Rayo 1-0 (0-0)

Sergio Aragoneses - Pau Cendros, Ezequiel Luna, Jose Antonio Culebras 1, Hector - Kome, Manolo Martinez, Richi (81 Oscar Perez), Alejandro Alfaro - Gaizka Saizar (30 Diego Ribera) - Nino (66 Angel)

 

Ignacy się uśmiechnął. Delikatnie.

- Bracie, czy wiesz, dlaczego w symbolu naszego bractwa widnieją te dwie róże?

Czarna i biała róża, splecione w spiralnym uścisku.

- Gdyż dzierżymy tajemnice światła i ciemności - wyrecytował posłusznie.

- Wszyscy bracia z Towarzystwa to wiedzą. A jednak, gdy pojawia się intruz, zawsze dekorują go czarną różą. Wysyłają serwitorów, mortyfikatorów i egzorcystów. Dobywają miecze wiary. Zastanów się. Co zrobi z nami Pan, jeśli ten Stróżyna w zębach trzyma białą różę?

Odnośnik do komentarza

Istnieją w folklorystycznym kontekście każdego niemal klubu piłkarskiego kibice, którzy zdołali przebyć najeżoną niebezpieczeństwami drogę życiową między rafami "pikników" i "ultrasów", by osiąść godnie na mieliźnie Cynicznych Znawców. Ich dostojne stada zajmują sektory stadionu bliskie ławek rezerwowych, by móc co jakiś czas wygłaszać zblazowane uwagi o stylu treningu, aktywować się od czasu do czasu okrzykami "NA SKRZYDŁO!" lub "GRAĆ HOŁOTO!", względnie wymieniać się opiniami o najbliższych warsztatach samochodowych. To zazwyczaj stateczni, ponad czterdziestoletni panowie którzy swoje już w życiu przeżyli i w związku z tym świetnie wiedzieli, dlaczego na przykład ta najnowsza łamaga na stołku menedżerskim nie nadaje się do niczego, szczególnie w porównaniu z pracującym w latach ich młodości menedżerem X.

Te elitarne środowiska prócz stadionów gromadziły się zazwyczaj na sesjach wyjazdowych w starannie dobranym lokalu, który tym samym również wchodził do klubowej legendy. W przypadku CD Tenerife lokalem owym było "Słońce Austerlitz", lokal o proweniencji dość młodej (założono go dopiero cztery lata temu), lecz dysponujący kilkoma bezcennymi relikwiami klubowymi, w rodzaju porozwieszanych na ścianach plakatów z wizerunkiem Pierwszego Stróżyny podpisanych przez Niego Samego oraz gatunki alkoholu certyfikowane przez samego Wołodię Dremova.

Suarez, Romero i Franco nie byli może najbardziej prominentnymi przedstawicielami Cynicznych Znawców, niewątpliwie jednak byli bardzo reprezentatywni. Wszyscy powoli dobiegali pięćdziesiątki, wszyscy żeńskich hamulcowych ich wolnego ducha potocznie zwanych żonami, wszyscy też żyli po uszy zanurzeni w micie Złotego Wieku człowieka z dalekiego kraju, który przyszedł do klubu i na krótko zrobił z niego hiszpańską potęgę.

Dziś w klubie mieli bezczelnego imitatora, łżeStróżynę który bezcześcił wszystko to, co było dla nich cenne (a niewiele tego przecież było).

- Ja od razu wiedziałem, co się święci - wypowiedział się mentorskim tonem Franco, wiecznie znudzony pracownik miejscowego magistratu ożywiający się jedynie na stadionie i przy próbach porównywania go z El Caudillo. - Naiwniaczki podniecały się tymi jego pierwszymi sukcesami, ale ja wiedziałem od razu.

Suarez i Romero pokiwali smętnie głowami, puentując to ciężkim westchnieniem.

 

5 października moja niezwyciężona machina przestała być niezwyciężona. Poza tym, w ramach nowej świeckiej tradycji kontuzji uległ kolejny mój zawodnik, Gaizka Saizar. Mecz z Huescą był oszałamiającą wymianą ciosów, oszałamiającą w odniesieniu do poprzednich moich doświadczeń. Gospodarze szesnastokrotnie strzelali na bramkę Sergiego, moi chłopcy odpowiedzieli trzynastoma uderzeniami. Mecz nie ułożyłby się nawet źle gdyby nie to, że cała niemal moja linia obrony (poza Culebrasem) nabawiła się rzadkiej formy piłkowstrętu (szczególnie wyraźna forma schorzenia wystąpiła u Pau Cendrosa, który piłki nie tyle unikał, ile od niej uciekał). Po pierwszej połowie było już 0-2, w przerwie duet Stróżyna-Dremov odegrał więc przed graczami Tenerife zgrabną symfonię nienawiści. Obawiając się o zachowanie koherencji swych kończyn blanquiazules zdominowali drugą połowę, czego efektem były naprawdę ładne bramki Diego Ribery i Nino strzelone w 47 i 56 minucie spotkania. W 85 minucie jednak mój bramkarz uznał, iż odbieranie punktów gospodarzom kłóci się z dobrymi manierami, więc podał piłkę napastnikom Hueski. A ci przełamując chwilowe zaskoczenie skorzystali z tego daru wielkiego serca.

5 X 2008

 

Huesca - CD Tenerife 3-2 (2-0)

Sergio Aragoneses - Pau Cendros, Ezequiel Luna (83 Pablo Sicilia), Jose Antonio Culebras, Hector - Kome, Manolo Martinez, Richi, Alejandro Alfaro - Diego Ribera 1 (62 Gaizka Saizar (75 Juanlu Hens)) - Nino 1

 

- Właściwie to nie wiem, co oni wszyscy właściwie sobie myśleli - ciągnął Franco wchodząc w swój ulubiony, pesymistyczno-dydaktyczny ton. - Że niby facet ma takie samo imię i nazwisko i od razu wrócimy do ekstraklasy? Idioci. Za czasów Pierwszego Stróżyny te jełopy z drużyny przynajmniej troszkę biegały, wkładały w to wszystko trochę serca. Po naszych meczach to przeciwników znosili na noszach, a teraz te panienki nawet nie wiedzą jak wyprostować nogę we wślizgu. Nie będzie z tego nic dobrego i im wcześniej go wyrzucą, tym lepiej.

Kiwnięcie głowami. Westchnienie.

Franco sięgnął po swe piwo, więc swój przyczynek do tej miażdżącej oceny postanowił wnieść Antonio Suarez, opiekun rubryki z nekrologami lokalnego dodatku "El Mundo", człowiek znany ze swej erudycji oraz szczególnego podejścia do spraw tego padołu łez i rozpaczy.

- Ten nowy Stróżyna już się rozkłada. "Anielski orszak" i szlus.

 

Dwa kolejne mecze zdominowały moje rozważania o niedoskonałościach tego świata.

Zaczęło się od starcia z Levante. Linia obrony została gruntownie przebudowana, częściowo ze względu na uaktywnienie się kartek Culebrasa, częściowo na stan szczęki znokautowanego Pau Cendrosa (tajemnicza sprawa, piłkarz przed prasą przysięgał, że nadział się na swą pięść przy porannym goleniu). Ich zastępcy poziomem gry zadziwili nawet największych fatalistów, dzięki czemu pomimo mojej przewagi, goście zdołali zremisować. Czasem bywa tak, że człowiek sam siebie zaskakuje poetyką wydobywanych przez siebie przekleństw.

Potem nastąpił mecz wyjazdowy z Salamancą, gdzie jeszcze raz postanowiłem dać szansę drugiej wersji mojej linii obronnej. Ocena 4.9 Sicilii jednak sprawiła, iż zrozumiałem że termin "druga szansa" ma w połączeniu z niektórymi posmak szaleństwa. Po tej klęsce osunąłem się na 11 miejsce w lidze.

Przy okazji skontuzjowano mi Riberę, taki mały bonusik od losu.

 

12 X 2008

 

CD Tenerife - Levante 1-1 (0-0)

Sergio Aragoneses - Marc Bertran, Ezequiel Luna (83 Oscar Perez), Pablo Sicilia, Hector - Ayoze (83 Juanma), Manolo Martinez, Richi, Juanlu Hens - Diego Ribera (70 Manu) - Nino 1

 

19 X 2008

 

Salamanca - CD Tenerife 2-0 (0-0)

Sergio Aragoneses - Marc Bertran, Ezequiel Luna, Pablo Sicilia, Hector - Kome, Manolo Martinez, Richi (64 Manu), Alejandro Alfaro - Diego Ribera (16 Juanlu Hens) - Nino

 

Grobową atmosferę w "Słońcu Austerlitz" przerwał wreszcie Romero, wiecznie bezrobotny artysta dorabiający czasem monochromatycznymi freskami na ścianach pokojów. Romero miał talent do robienia ostrych intelektualnych wiraży.

- Czyja kolejka przy barze?

Odnośnik do komentarza

Och, jakżesz ten Ojeda jest irytujący!!

Ten mały, obleśny playboy był najważniejszą personą lokalnej komórki Ligi. Załatwił mi posadę w klubie. Utrzymuje mój hotelowy apartament.

I codziennie wykazuje mi, jakie to potworne błędy właśnie popełniłem.

Gdy 26 października powracający po kontuzji do pierwszego składu Ayoze potężnym uderzeniem z 30 metrów dobił coraz słabsze nadzieje Cordoby na znośny wynik, siedzący obok mnie Ojeda westchnął teatralnie i rzucił w powietrze retoryczne "dlaczego on nie grał wcześniej?". Wcześniej? Ojeda, miałem wystawić go na wózku inwalidzkim? Ale Felipe Ojeda był teraz najważniejszym dobroczyńcą klubu i moim jedynym łącznikiem z Hypnosem, więc zacząłem mu cierpliwie tłumaczyć trudności obiektywne, wywołane przez przypadłości typu złamana noga. Zanim skończyłem tłumaczyć, gospodarze strzelili bramkę kontaktową i na rumianej twarzy Ojedy na pół sekundy pojawił się uśmiech.

Ale i tak wygrałem. W związku z czym Felipe błyskawicznie zmienił front ataku pytając się o ostateczną identyfikację fantoma.

Nie potrafiłem jej dokonać. Albo Dremov był geniuszem kamuflażu, albo fantomem był ktoś inny. Może to sam Ojeda? Ta myśl dostarczyła mi przez chwilę złośliwej satysfakcji.

Ayoze najwyraźniej spełnił się życiowo w tym jednym strzale, gdyż w dzisiejszym meczu grał... właściwie to przyglądał się grze. Mój przeciwnik, Sevilla była jednak w takiej formie, że wygrałbym z nią i w dziewiątkę. W 83 minucie prowadziłem już 4-1 i nawet Ojeda zamilkł skwaszony.

- Tak właśnie graliśmy, gdy zdobywaliśmy puchar UEFA - odezwał się nagle Dremov.

Wzdrygnąłem się. Białorusin odzywał się rzadko i oszczędnie. Cały sztab szkoleniowy traktował z mieszaniną zdziwienia i podejrzliwości. Dla mnie miał tylko to drugie. Patrzył na mnie czasem spode łba i mamrotał coś pod nosem, przysiągłbym że po niemiecku. Mówienie językami bywało atrybutem fantomów... ale jedna z klubowych legend wspominała o edukowaniu się Władimira w języku Goethego.

Tym razem odezwał się po polsku, ale i ten język znał Dremov w czasach Pierwszego Stróżyny.

Na boisku Culebras stracił panowanie nad piłką, przy okazji zaskakując Sergiego. Była 64 minuta, więc bramkę samobójczą przyjąłem z zaskakującym spokojem. Rzecz jasna w odróżnieniu od Ojedy.

- Dremov, to nazywasz "dawnym graniem"?! Przecież tu widać ewidentne braki w szkoleniu! Tu widać...

Dremov prychnął. To prychnięcie robiło wrażenie. Ślina zmieszana z zakrzepłą flegmą opadła bladozieloną mozaiką tuż pod nogami najbogatszego mecenasa Tenerife.

- Panie Ojeda, tak właśnie wtedy graliśmy. Z gaciami pełnymi strachu. Z mózgami pełnymi wściekłości na ten strach. Ten Polak przywiózł tutaj nie tylko ciekawe nazwisko.

Stadion zaczął wiwatować. Nowo wprowadzony Juanlu Hens ustalił wynik na 5-2.

 

26 X 2008

 

Cordoba - CD Tenerife 1-2 (0-1)

Sergio Aragoneses - Marc Bertran, Ezequiel Luna, Jose Antonio Culebras, Hector - Kome, Manolo Martinez 1, Richi (64 Diego Ribera), Ayoze 1 - Alejandro Alfaro - Nino

 

2 XI 2008

 

CD Tenerife - Sevilla Atletico 5-2 (1-1)

Sergio Aragoneses - Marc Bertran, Ezequiel Luna, Jose Antonio Culebras, Hector - Kome (71 Manu), Manolo Martinez, Richi 2, Ayoze (81 Juanlu Hens 1) - Alejandro Alfaro - Nino 1 (65 Angel 1)

Odnośnik do komentarza

Od tysięcy lat nasz świat jest obiektem Wtargnięć. Od setek są one obserwowane. Co najmniej od 1680 roku, roku powstania Ligi z Heidelbergu kolejne przypadki są katalogowane i poddane naukowej analizie.Od połowy XVIII wieku mamy nawet astropatów, którzy są w stanie stwierdzić, gdzie doszło do Wtargnięcia. Gdzie pojawił się kolejny fantom.

I nadal nie mamy stuprocentowo pewnej metody identyfikacji tych istot. Nie wiemy nawet kim są. Wiemy jedynie, czym zazwyczaj Wtargnięcia się kończyły.

36 nieruchomych ciał w Bahia del Duque.

Czy Dremov był nowym Fantomem Kanaryjskim? Z pewnością był nieco innym człowiekiem, niż kilka lat temu, przed swoim zniknięciem z klubu. Bardziej wyciszonym. Lekko cynicznym. Sergio niedawno stwierdził, że z dawnego Dremova została tylko jego piersiówka. Ale z drugiej strony...

Z drugiej strony są wiarygodne świadectwa, że legendarny w Santa Cruz Białorusin bywał w ostatnich latach czasem widywany w miejscowych spelunach. Zawsze bez pieniędzy, zazwyczaj milczący, zdany na datki tych, którzy go pamiętali. A może to element Wtargnięcia? Może intruz potrafił modelować najbliższą przeszłość? Niepokojąca myśl.

Przed kilkoma sekundami skończył się mecz z Herculesem. Kibice gospodarzy śpiewając opuszczali powoli trybuny. Dwóch moich fizjoterapeutów próbowało reanimować skasowanego przez jakiegoś miejscowego troglodytę Richiego. Nad koroną stadionu szybował jakiś drapieżnik.

Z Sevillą rozstrzelaliśmy się tak bardzo, że moi piłkarze uznając iż przekroczyli już jakiś tajny plan, przestali strzelać w ogóle. Najpierw przyszło przygnębiające spotkanie z Xerez. Co z tego, że strzelaliśmy tyle samo (7) razy, co goście, skoro wszystko to smukłymi parabolami omijało bezpiecznie ich bramkę. W przeciwieństwie do niemal wszystkich ich strzałów, z których jeden pokonał naszego bramkarza. Przy okazji już w 9 minucie z murawy zejść musiał Alfaro, kolejna ofiara na mojej liście strat. Dziś, w meczu z Herculesem zastąpił go Ricardo, dwudziestopięciolatek który jeszcze nie miał okazji do zaprezentowania się w meczu o stawkę. Zaprezentował się znakomicie (Ojeda już szykował kolejne kąśliwe uwagi), drużyna znowu zagrała wyrównany mecz... i znowu przegraliśmy 0-1. O skasowanym Richim nie wspominając.

Ale nie o to w tym wszystkim chodziło, prawda? Nie o to, by wygrywać mecze.

Dremov wstał, pociągnął łyk z piersiówki i bez słowa poszedł do szatni.

 

5 XI 2008

 

CD Tenerife - Xerez 0-1 (0-1)

Sergio Aragoneses - Marc Bertran, Ezequiel Luna (86 Diego Ribera), Jose Antonio Culebras, Hector - Kome, Manolo Martinez, Richi, Ayoze (68 Juanlu Hens) - Alejandro Alfaro (9 Manu) - Nino

 

9 XI 2008

 

Hercules - CD Tenerife 1-0 (1-0)

Sergio Aragoneses - Marc Bertran, Ezequiel Luna, Jose Antonio Culebras, Hector - Kome (71 Manu), Manolo Martinez, Ricardo (88 Cristo Marrero), Ayoze - Richi (5 Manu) - Nino (77 Diego Ribera)

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...