wenger Napisano 26 Maja 2008 Autor Udostępnij Napisano 26 Maja 2008 Peedro> dobre porównanie, kto śledził moją wcześniejszą karierę, to wie, że 1:0 i 2:0 to moje ulubione wyniki... Arubaluba> szczególnie, gdy ma się taką drużynę jak Durango Willow> Taktyka od adminów… A fujjj, wolałbym przegrać! Fenomen> Maguregi Raulb> Jej zdjęcie odważę się pokazać dopiero na końcu tej kariery -------------------------------------------------------------------------------- 7 rano. „Stary”. Nie mogę rozkleić powieki… - Wenger, wpadnij dzisiaj do firmy, wywiad chcemy z tobą zrobić. Będzie herbata, krakersy… Szk, redaktor firmowej gazetki, ma być gotowy koło 14:00. - A jak nie zrozumiem jego inteligentnych pytań? - Weź sobie tłumacza, a jak on nie pomoże, to poproszę „dzielnicowego”, aby ci jakąś łatwą „ąkietę” przygotował… 14:30. Firma. Pusto… Gdzie oni się wszyscy podziali? Puste pokoje, tylko w Livescorze jacyś zapaleńcy rwą sobie włosy, kiedy „pewniak” znowu okazał się trefnym typem. Idę do świetlicy. - Wrrrrr…. Żżżżż…. Yyyyyyy…. Żżżżżżżżżż…. Wrrr…wrrr…. Żżżżżżżżżż… Znowu ustawili telebim, co oni tam oglądają? Poprawiłem kaskietkę, dopiąłem dres, języki z nowiutkiej pary adidasów wywaliłem na zewnątrz, żelem przejechałem irokeza i wchodzę: - Jestem!!!! - O wenger, dobrze, siadaj i nie przeszkadzaj… - To tak mnie witacie? – byłem zaskoczony. Ja tu wpadam w glorii i chwale, a oni mnie nie ściskają, do góry nie podrzucają? – Zapomnieliście, że to ja was z tego FM-owskiego jarzma wyzwoliłem? - Wenger, nie teraz… Fajną masz zbroję, tylko nie schodź do piwnicy, bo tam złomowcy grasują i goły wrócić możesz. Usiadłem na taborecie i próbowałem wychwycić, co się dzieje na ekranie. - Którzy nasi? – zapytałem, chcąc przejawić jakieś zainteresowanie, ale wszyscy popatrzyli na mnie z politowaniem i odechciało mi się odzywać. Dziwny ten sport, jeżdżą w kółko, a ja nie mogę połapać się gdzie jest meta. - Jeeest!!! – ryknęli wszyscy oprócz mnie, kiedy czerwony samochód zjechał wymienić opony na letnie, a wtedy biały samochód przyśpieszył i go wyprzedził. „Pewnie nasz”, pomyślałem roztropnie. - Już po wyścigu – zawyrokowali znawcy, tymczasem nagle wszyscy zwolnili i wyścig musiał rozpocząć się jakby od nowa. Durnie, półtorej godziny jadą, a potem czekają na tych, co im uciekali. Dziwny ten sport… - Który to nasz, bo po kaskach poznać nie sposób? - Ten, co ma zakola i grzywkę długą zapuścił… Szk rozłożył notatki, włączył dyktafon i zapytał: - Mając na uwadze swą wrodzoną elokwencję, aby ukrócić wszelkie dywagacje i bezcelowe konwersacje, zobrazuj nam złotą metodę, dzięki której ten twór, zwany drużyną, powstały w mózgownicy twojej, pod kopułą czaszki, prowadzisz po wyboistej drodze ku sukcesom, które wprawiają w zakłopotanie i konsternację wielką znamienitych fachowców, podatnych na podniosłe czyny i twórcze myśli, ale odnoszących się sceptycznie do metod przez ciebie stosowanych, a i styl, jaki w natchnieniu swym przelewasz w serca swych poddanych również pozostawia niesmak i zgorszenie wśród estetów wrażliwych, którzy tylko piękne widowiska widzieć by chcieli na tym padole naszym, ziemi obiecanej, w piłce kopanej, negując przy tym grę konsekwentną i prostą, opartą na starej szkole włoskiej, która swe główne założenia po całej Europie rozsiała na użytek maluczkich, chcących przeciwstawić się silniejszym od siebie wbrew jakimkolwiek regułą i zdrowej logice oraz rozsądkowi… - Czy mógłbyś to jeszcze raz powtórzyć, bo mi czacha paruje od myślenia? Albo powiedz to w jednym zdaniu, a nie język sobie łamiesz? - Skąd te wygrane? - Otóż… Proszę zauważyć, że w poprzednim sezonie przegrywaliśmy często jedną bramką. Forma Maguregi’ego nie spada, z defensywnej pomocy przesunąłem Izurzę na lewą obronę, tam gdzie jego naturalne miejsce. Na defensywną pomoc ściągnąłem Iker’a, a do środka pomocy powrócił z wypożycznia De Pedro. Poza tym sprzedałem Joshua, dzięki temu do ataku przesunąłem pomocnika Ibai’a, który zadziwia dobrą grą i śmiem twierdzić, że dzięki swojej sile i szybkości jest bardziej pożyteczny niż Joshua. Wszystkie te personalne zmiany spowodowały poprawę gry i zaskakujące wyniki – widać, że ta III liga nie jest taka mocna… ... Huesca, 11 miejsce. Wygramy? Możemy! Nie wygraliśmy… Gospodarze szybko objęli dwubramkowe prowadzenie i zadowoleni przestali nękać nas atakami. Wykorzystaliśmy to, zdobywając kontaktową bramkę, ale wyrównać nie byliśmy w stanie, ponieważ z kontuzjami opuścili plac gry moi pierwszoplanowi gracze. III liga – 8 kolejka Huesca[11] – Durando[4] 2:1 (2:1) 15’ – Carreno 1:0 20’ – Carreno 2:0 38’ – Pitu 2:1 Widzów: 713 Notes: Nie wiem, dlaczego przegraliśmy. Podobnie jak nie wiem, dlaczego wcześniej wygrywaliśmy... Odnośnik do komentarza
Escort Napisano 26 Maja 2008 Udostępnij Napisano 26 Maja 2008 Za to fabuła jest świetna . Odnośnik do komentarza
Peedro Napisano 26 Maja 2008 Udostępnij Napisano 26 Maja 2008 Jeeeaaa nareszcie porażka Odnośnik do komentarza
wenger Napisano 26 Maja 2008 Autor Udostępnij Napisano 26 Maja 2008 Jeeeaaa nareszcie porażka A kysz, zły losie, a kysz! ----------------------------- Podpisałem profesjonalny kontrakt z Pitu. Zawodnik zgodził się na nieco mniejszą pensję, niż żądał i za 6,5 tys. euro będzie strzelał nam bramki jeszcze przez trzy kolejne sezony. Następny mecz zagrałem „domową taktyką”, ponieważ stwierdziłem, że ta z pięcioma obrońcami szwankowała w ostatnim meczu. Hospitalet – 11 miejsce My 20:1, Oni 1:14 – przy takim kursie zawsze wygrywamy. Ale to wyjazd… I co z tego? Jesteśmy teraz w wybornej formie i nikogo nie zdziwiła szybko strzelona przez nas bramka. De Pedro przymierzył z rzutu wolnego i był to tylko początek koncertu w naszym wykonaniu. Przeważaliśmy zdecydowanie… To znaczy byliśmy lekko cofnięci, ale jak wychodziliśmy z akcją, to pod bramką przeciwnika naszych było pięciu, a obrońców może ze trzech. Okazji mieliśmy bez liku, sam Pitu mógł strzelić trzy razy więcej. Wspaniale dotrzymuje mu kroku Ibai, który zagrał chyba najlepszy mecz w barwach Durango. A wynik? Mógł być o wiele wyższy… III liga – 9 kolejka Hospitalet[11] – Durando[5] 1:4 (0:1) 2’ – De Pedro 0:1 rz.w. 54’ – Ibai 0:2 59’ – Petisco 1:2 76’ – Pitu 1:3 86’ – Conde 1:4 Widzów: 1406 Notes: Bilans naszych spotkań to 7-0-2, gdzie tej wędrówki kres? Gramy kapitalnie, wygrywamy zdecydowanie, tego to nawet w Toulonie nie przeżywałem! Odnośnik do komentarza
Jamal Napisano 26 Maja 2008 Udostępnij Napisano 26 Maja 2008 No to Pitu profesjonalista teraz Oby strzelał jeszcze więcej niż dotychczas! Odnośnik do komentarza
Abruś Napisano 26 Maja 2008 Udostępnij Napisano 26 Maja 2008 A ja znów będę krakał Kupią od Ciebie Pitu i ch** wszystkie bombki strzeli Odnośnik do komentarza
Willow Napisano 26 Maja 2008 Udostępnij Napisano 26 Maja 2008 Może do porażki przyczyniła się zmiana nazwy klubu? Odnośnik do komentarza
stilonowiec123 Napisano 26 Maja 2008 Udostępnij Napisano 26 Maja 2008 Kurde musze u buków postawić na Was Odnośnik do komentarza
wenger Napisano 26 Maja 2008 Autor Udostępnij Napisano 26 Maja 2008 diego> no właśnie... trochę mu odbiło. Willow> jak cały tamten sezon przejechałem pisząc, że w I lidze gram, to się nikt nie przyczepił... chyba nie czytaliście sprawozdań Pewnie jakaś nieczysta siła mi nazwę zmieniła ---------------------------------------- Pitu poczuł się profesjonalistą pełną gębą. Najpierw, standardowo dla świeżych zawodowców, zrobił sobie tlenione pasemka na czubku głowy – potem pod prysznicem trochę mu spłowiały. A w poniedziałek wyszedł na trening w nowych butach… pomarańczowych Nike’ach! Śmialiśmy się z niego przez cały tydzień. - No co? Mnie się podoba pomarańczowy… - Nie chodzi o kolor, baranie, tylko o firmę. Chociaż… prawdę mówiąc i o to, i o to. Przecież oni robią kolorowe buty dla tych, co nie umieją grać w piłkę, aby się czymś wyróżniali! Następnie pojawił się z całym sprzętem do golenia, bo on się będzie golił po meczu, ponieważ w domu nie ma czasu, musi się koncentrować. Oczywiście Gillette Sensor… jak Henry. A przed meczem obowiązkowo Red Bula musiał wypić. - Czyś ty oszalał, to zacznie działać dopiero za godzinę! - Wiem trenerze, wiem… - Po godzinie możesz po tym co najwyżej trzepotania przedsionków dostać. - I o to chodzi trenerze, o to chodzi… Real Oviedo. Lider. 50:1. Mecz we środę. Może odpuścić i wystawić rezerwowych? Komplet widzów, nie mogę… Pełny stadion! I jak tu można przegrać? My już nie jesteśmy chłopcami do bicia, nie ma przygniatającej przewagi przeciwnika, walczymy jak równy z równym. Maguregi jak zwykle ratuje nas w trudnych sytuacjach i schodzimy zadowoleni na przerwę. Nie wszyscy… W szatni złoszczę się i przeklinam: - k***a! Co wy gracie? Ruszcie dupy, bo wstyd przed tak liczną widownią! Z takimi patałachami nie możecie wygrać? - Przecież to Oviedo… lider – wypsnęło się któremuś z graczy. - Gówno mnie obchodzi jakiś lider, macie wygrać za wszelką cenę! Gramy. Nic się specjalnie się nie dzieje. Przecież tego, że Maguregi znowu broni dwa groźne strzały nie liczę – to dla niego chleb powszedni. Nadchodzi 67 minuta, Red Bul zaczyna działać… Pitu dostaje piłkę w okolicy środka boiska i naciskany przed dwóch rywali próbuje przedrzeć się lewym skrzydłem. Jednak przeciwnicy skutecznie blokują jego tor biegu, szykują się do wślizgu, urwą mu nogę, poleje się krew… I staje się rzecz niecodzienna, Pitu dostaje skrzydeł i frunie nad ich głowami, do chorągiewki… ale po co? Wysikać się bo mu pęcherz nie wytrzymuje… Potem spokojnie bierze rozbieg i wali piłę w pole bramkowe, gdzie Ibai, pomimo asysty dwóch obrońców, strzela głową upragnioną bramkę! GOOOL!!! A nie, to obrońca se strzelił. Widać Pitu olał również piłkę i za węchem poszedł… 10 minut. To już nie są żarty… Piąty obrońca i popychamy wskazówki boiskowego zegara. Nie chcą szybciej zapierdalać, musimy czekać. 3 minuty doliczone… Zabawa w tyłach, urwę im jaja jak stracimy bramkę! Izurza wybija na aut, będzie rzut rożny… nie, sędzia mówi od bramki! Zwycięstwo z liderem! III liga – 10 kolejka Durango[4] - Real Oviedo[1] 1:0 (0:0) 67’ – Lusaretta samob. Widzów: 2963 ( przybywajcie owieczki i nabijajcie naszą kasę) Notes: Nie oddaliśmy celnego strzału na bramkę przeciwnika… tak bywa. Mecze wyglądają całkiem inaczej, niż w pierwszym sezonie. Nie ma przygniatającej przewagi rywali, każdy mecz możemy wygrać. Dokąd zmierzasz Durango!?! Odnośnik do komentarza
Jamal Napisano 26 Maja 2008 Udostępnij Napisano 26 Maja 2008 No właśnie zauważyłem, że w pierwszym sezonie pisałeś I liga, a teraz Durando Odnośnik do komentarza
Dix__ Napisano 26 Maja 2008 Udostępnij Napisano 26 Maja 2008 III liga to pryszcz... . . . . . . . a potem są baraże... Odnośnik do komentarza
wenger Napisano 26 Maja 2008 Autor Udostępnij Napisano 26 Maja 2008 Binefar – 19 miejsce. Damy radę! Nie daliśmy… Przed meczem podeszła do mnie wiedźma i jak zwykle zaproponowała po zniżce bramkarską miksturę dla mojego łapacza. Odmówiłem: - Moja królewno, ja mam taki zespół, że żadnych czarów już mi nie potrzeba. Tylko popatrz jak grają, zaraz zaczną… Taa… Pierwsza połowa się odbyła, nie licząc zmarnowanej okazji sam na sam z bramkarzem Ibai’a. Po przerwie zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Najpierw mój bramkarz podał piłkę tak niefortunnie, że ta trafiła pod nogi Vasqueza, który nie miał problemów z umieszczeniem jej w pustej bramce. A potem graliśmy tragicznie, mnożyły się błędy, obrona gubiła piłkę i druga bramka dla miejscowych była tylko kwestią czasu. Na szczęście z boiska wyrzucony został jeden z obrońców, który wyciął wychodzącego znowu na czystą pozycję Ibai’a. Zaraz potem zmieniłem Ibai'a, gdyż widać było, że nie jest to jego najlepszy dzień. Minutę po wejściu na boisko Jon Conde wyrównał stan meczu, pewnie strzelając ze środka pola karnego1:1! Mieliśmy ich w garści, ale marnowaliśmy okazje w nieprawdopodobny sposób. Ich golkiper bronił jak w transie i nie pozwolił wbić sobie gola. Tymczasem pod naszą bramką zarządzono rzut rożny. Piłka przeszła wzdłuż bramki i tak zaskoczyła stojącego na długim słupku Izurzę, że ten dostawił nogę i futbolówka wpadła do bramki. Mieliśmy swoje okazje do strzelenia gola, ale tego dnia bramka rywali była zaczarowana… - Coś ty narobiła? Sprzedałaś miksturę bramkarzowi gospodarzy! Ty wredna suko, uważaj, bo cię utopię w najbliższej kałuży! - A co miałam zrobić, jak mi na waciki zabrakło? III liga – 11 kolejka Binefar[19] - Durango[3] 2:1 (0:0) 54’ – Vasquez 1:0 64’ – Conde 1:1 73’ – Izurza samob. 2:1 Widzów: 1448 Notes: Wygrana z liderem i przegrana z przedostatnią drużyną – chyba zaszkodziła nam 10-dniowa przerwa. Odnośnik do komentarza
Abruś Napisano 26 Maja 2008 Udostępnij Napisano 26 Maja 2008 No wenger, jeżeli tak będziesz grał, z takimi zespołami, to moje słowa okażą się prawdą... Odnośnik do komentarza
wenger Napisano 26 Maja 2008 Autor Udostępnij Napisano 26 Maja 2008 a potem są baraże... O jakich barażach Waść prawisz? Te od spadku już dawno w tyle zostawiłem ------------------------------------------------------- W ostatnim meczu nie poznawałem swojego zespołu. Graliśmy bardzo źle, tak, jakby podróż nam zaszkodziła, albo obiad przed meczem. Wszyscy byli słabi, niepewni, niedokładni. Na szczęście mieliśmy mecz u siebie i wszystko wróciło do normy. Logrones C.F. 6 miejsce. Chcieli nas prześcignąć. Wybiliśmy im to z głowy… Pełny stadion i kolejny koncert w naszym wydaniu. Tym razem bohater był tylko jeden: Iosu De Pedro - król środka pola, prawdziwy detonator, łowca bramek! Zaczęło się od fantastycznego uderzenia z rzutu wolnego. Potem bramkę zdobył niezawodny Pitu, po czym podbiegł do mnie oznajmiając, że te okropne pomarańczowe buty zostały w końcu ochrzczone! Graliśmy bardzo szybko, składnie, zespołowo. Del Pedro dołożył jeszcze dwa gole po koronkowych akcjach i mogłem wpuścić rezerwowych. Piękny mecz, cudowny, wspaniały! III liga – 12 kolejka Durango[4] - Logrones C.F.[6] 4:0 (3:0) 18’ – Del Pedro rz.w. 29’ – Pitu 39’ – Del Pedro 90’ – Del Pedro Widzów: 2869 (Brawo!) Notes: Trzecie miejsce, ale przewaga niewielka… Odnośnik do komentarza
Jamal Napisano 26 Maja 2008 Udostępnij Napisano 26 Maja 2008 Pięknie! Pitu i Del Pedro roznoszą obronę przeciwnika w każdym meczu. Odnośnik do komentarza
Abruś Napisano 26 Maja 2008 Udostępnij Napisano 26 Maja 2008 Powiedz lepiej jak Ty to robisz, że w pierwszym ledwo co dyszałeś, a teraz wręcz roznosisz przeciwników? Odnośnik do komentarza
Jamal Napisano 26 Maja 2008 Udostępnij Napisano 26 Maja 2008 Syndrom drugiego sezonu działa jakoś inaczej w 3. lidze hiszpańskiej Odnośnik do komentarza
wenger Napisano 26 Maja 2008 Autor Udostępnij Napisano 26 Maja 2008 Arubaluba> Dokładnie to opisywałem kilka postów wcześniej... W dobrym tonie jest nie podawanie swoich taktyk w tym dziale. Mógłbym jednak jakiemuś zaufanemu i wiernemu czytelnikowi podrzucić ustawienia, aby sam spróbował z jakimś słabym zespołem... problem w tym, że najsłabsze w tym Fm-ie jest Durango. Odnośnik do komentarza
Abruś Napisano 26 Maja 2008 Udostępnij Napisano 26 Maja 2008 Chciałbym zauważyć, że taktyka to nie wszystko w FMie, popraw mnie jeżeli się mylę. Odnośnik do komentarza
wenger Napisano 26 Maja 2008 Autor Udostępnij Napisano 26 Maja 2008 Pisałem raczej o personalnych zmianach. Nie ma uniwersalnej taktyki, która będzie działała we wszystkich drużynach. Najważniejsza jest analiza stanu posiadania, a potem dobranie odpowiedniej taktyki pod zawodników, których mamy w kadrze. Następnie wystarczy już tylko wymieniać słabsze ogniwa na lepsze i wyniki muszą przyjść prędzej czy później. Poważnie wzmocniłem cztery pozycje przed tym sezonem. Lewa obrona - Izurza, prawa obrona - Carracedo, defensywna pomoc - Iker, pomoc - Del Pedro oraz zamieniłem Joshua w ataku na Ibai'a, którego uważam za lepszego zawodnika, niż Joshua. Prawie połowa drużyny została wymieniona. Kilku ogórków, którzy grali w tamtym sezonie, nie wącha nawet ławki rezerwowej. Ale wyniki rzeczywiście przeszły moje najśmielsze oczekiwania... Odnośnik do komentarza
Rekomendowane odpowiedzi