Skocz do zawartości

Passion


citko

Rekomendowane odpowiedzi

Ogólnie to wzrosło, ale u "starych wyjadaczy" (tych co się skompromitowali z Crewe) to chyba zasługa tygodniowego odpoczynku ;]

———————————————————————————

 

 

 

Listopad nie był dla nas szczęśliwym miesiącem. Odpadliśmy już w 2. rundzie Vans Trophy, co jak na finalistę z zeszłego roku, nie świadczy o nas najlepiej. W lidze zgromadziliśmy zaledwie cztery punkty, lecz co pocieszające — nasza przewaga nad drugim w tabeli zespołem, nadal oscyluje w granicach 10 punktów. Najjaśniejszym punktem listopadowych, krótkich dni, był nasz solidny występ w Pucharze Anglii, z Rugby Town, a rezultat rzędu 7:0, stanowi na dzień dzisiejszy mój życiowy rekord pod względem najwyższego zwycięstwa odniesionego w przeciągu 4 lat, od momentu gdy na The Warren zjawiłem się po raz pierwszy.

 

 

Podsumowanie miesiąca - Listopad 2008

 

Bilans: 3-1-2, bramki: 13-9

Liga: 1.[-], 48 pkt, bramki: 49-30

Carling Cup: 1 rnd (Crystal Palace, 2:4)

LDV Vans Trophy: 2 rnd (Brentford, 1:3)

FA Cup: 3 rnd (vs Blackpool)

Finanse: +£2.129.893 [-£45.308]

Dostępny budżet transferowy: +£628.118 (100%)

 

 

Nagrody:

— brak

 

Transfery:

Świat:

— brak interesujących transferów;

Polacy:

— brak interesujących transferów.

 

 

Ranking FIFA:

1. Brazylia (1224) [-]

2. Francja (1111) [-]

3. Holandia (1026) [+1]

4. Anglia (1020) [-1]

5. Hiszpania (973) [+1]

6. Czechy (961) [-1]

7. Argentyna (929) [+1]

8. Niemcy (891) [-1]

...

25. Polska (686) [-2]

 

Rywale Polaków (eliminacje do MŚ 2010 w RPA):

9. Włochy (859) [-]

43. Norwegia (621) [-4]

57. Walia (571) [-]

116. Wyspy Owcze (409) [-11]

127. Kazachstan (357) [+2]

 

Rywale Anglików (eliminacje do MŚ 2010 w RPA):

30. Islandia (657) [+1]

44. Ukraina (616) [-9)

59. Rumunia (566) [-4]

109. Białoruś (422) [-]

153. Luksemburg (290) [-2]

 

 

Ligi angielskie:

Premiership: Arsenal [-]

Championship: Cardiff [+1]

League One: Yeading [+10]

League Two: Grimsby [+3]

Conference: Carlise [+1]

Conference North: Gateshead [+6]

Conference South: Kidderminster [+1]

Odnośnik do komentarza
citko - pogromca Rugbystów :D

:keke:

——————————————————

 

 

Do pojedynku ligowego z Tranmere Rovers przygotowywaliśmy się pieczałowicie na treningach już dzień po felernym występie z Crewe, z jednodniową przerwą na pojedynek w Pucharze Anglii, z Rugby. Forma zwyżkowała, co potwierdzał wysoki stopień zaangażowania piłkarzy w sesji, która zresztą odróżniała się od wszystkich poprzednich czymś w rodzaju charyzmatyczności, a co za tym idzie przykuwała ogólną uwagę i cieszyła oko podwyższoną efektywnością. Tego dnia postawiłem na graczy, którzy najbardziej napawali mnie optymizmem przed tym spotkaniem i przyznać muszę, że skompletowałem naprawdę ciekawą jedenastkę.

 

Od pierwszego gwizdka można było odczuć zauważalną zmianę w naszych poczynaniach. Rywale nie byli jednak dłużni i sami dopasowali się do szybkiego stylu gry, jaki podyktowaliśmy, co w efekcie czyniło pojedynek niezwykle widowiskowym. Jako pierwsi dali o sobie znać nasi napastnicy; Jason Kennedy wypracował akcję, po której jego partner z ataku - Jamie Miller - mógł cieszyć się swoją trzecią ligową bramką w barwach klubu. I gdy wydawało się, że już wszystko pójdzie po naszej myśli; że strzelimy drugą bramkę, która ustabilizuje nasze poczynania i zapewni nam spokój na dalszą część gry, goście wyprowadzili aptekarsko dopracowaną kontrę i z czuba buta Leona Clarke'a doprowadzili do wyrównania. W tym momencie nie pozostało nam nic innego, jak dowieść temu, że jesteśmy zespołem lepszym i choć męczyliśmy się dość spory kawałek czasu, wreszcie, w 41. minucie, "The Rovers" musieli pochylić czoła przed żądłem Kennedego.

 

W drugiej połowie spotkania na boisku niepodzielnie panował już tylko Kennedy, który dał o sobie znać dwukrotnie - w 57. i 74. minucie. Najpierw, po zagraniu Millera, przedryblował z piłką znaczną część boiska i w asyście jednego z obrońców Tranmere zdołał oddać przepiękny strzał, zakończony wymiernym do spodziewanego, efektem bramkowym, a później w niemalże lustrzanym odbiciu tej akcji, z tą różnicą, że przy asyście Bena Wellsa, wpakował piłkę do siatki Jamesa Hoada po raz trzeci w swoim wykonaniu, kompletując hattrick. Nowy wynik nie odstraszył rywali, którzy nie zamierzali składać jeszcze broni. Miast zagęścić środek boiska i ubezpieczyć tyły, woleli atakować i jeszcze w większym stopniu odkrywać się przed nami. Co prawda, taktyka taka przyniosła pewne rezultaty, bo w 77. minucie Geiger zdobył dla swojego zespołu drugą bramkę, lecz w 90. minucie Martin Hardy skarcił ich za tę śmiałość i trafieniem na 5:2 ustalił wynik spotkania.

 

 

02.12.2008, The Warren, Hayes: 3.461 kibiców; League One (22/46);

[1st] Yeading (2) 5-2 (1) Tranmere [12th]

 

1:0 - Jamie Miller '21

1:1 - Leon Clarke '36

2:1 - Jason Kennedy '41

3:1 - Jason Kennedy '57

4:1 - Jason Kennedy '74

4:2 - Bastien Geiger '77

5:2 - Martin Hardy '90+2

 

MoM: Jason Kennedy (FC; Yeading) — 10

 

P.Joyce — M.Corneille, P.Stemplewski, P.Ziółkowski, B.Hudell — S.Wales (70. M.Hardy) ©, M.Trzeciakiewicz, B.Wells, M.Johnson (75. B.Teixeira) — J.Miller (75. P.Bajdziak), J.Kennedy.

Odnośnik do komentarza

W mikołajki, w 23 kolejce ligowej, przyszło nam się zmierzyć z ekipą Stockport Country. Jak wskazywałaby na to ilość rozegranych przez nas spotkań o punkty, dzisiejsze oznaczało półmetek ligowy, lecz w rzeczywistości nim nie było. Mecz rozegrany został z tak zwanym "awansem" z rundy rewanżowej, bo z ekipą Kapeluszników zainagurowaliśmy bieżący sezon. Padł wtedy korzystny dla nas rezultat 3:0, pozwalający na "dzień dobry" upalsować się na drugiej pozycji w lidze. Nic więc dziwnego, że podopieczni Jima Gannona zapowiedzieli gryzienie trawy i walkę o każdy metr boiska, a co za tym idzie srogą lekcję pokory wymierzoną za ten pamiętny mecz. W naszym składzie nastąpiły trzy zmiany. Przemęczonych: Przemysława Ziółkowskiego, Michała Trzeciakiewicza oraz Jimma Millera, zastąpili kolejno: Seb Hines, Carl McDermott i James Constable. Runda jesienna zostanie umownie zamknięta po meczu z Barnsley i będzie to nominalnie dopiero 25 kolejka.

 

Rozpoczęliśmy spotkanie w naszym stylu. Już w drugiej minucie James Constable bliski był strzelenia gola Johnowi Ruddy'emu, lecz w ostatniej chwili podczas wykonywania strzału odchylił się do tyłu, w efekcie czego piłka zaatakowała przelatujące akurat nad bramką stado gołębi. Nasz napastnik w początkowym stadium meczu tryskał wszakże niezwykłym chartem ducha i ambicją, co przy kolejnej próbie zamierzał wykorzystać. Niestety - bezskutecznie. W dogodnej sytuacji, w której znalazł się równo w 6. minucie, piłka poszybowała obok lewego słupka. Gospodarze jak zwykle nie pozostali nam dłużni. Ich pierwszy atak z 10. minuty musiał przynieść, jak na złość, efekt bramkowy. Zaczęło się od mocnego przerzutu na naszą połowę, przez lewego obrońcę Stockport - Stuarta Ainsley'a, w kierunku jego kolegi z napadu - Nicky'ego Maynarda. 21-latek w asyście naszego stopera, Seba Hinesa, był wszakże bezradny, bo już w chwilę później Hines mógł się poszczycić piłką przy nodze, którą mu odebrał. Niestety zagranie do przodu "na pałę" naszego młodziutkiego obrońcy, chwały przynieść mu nie mogło, bo w momencie łaciata znalazła się pod nogami rozgrywającego Lee Johnsona, a stamtąd z powrotem wróciła w panowanie Maynarda, stojącego już bez asysty któregokolwiek z naszych obrońców. Oczywiście w sytuacji sam na sam z naszym bramkarzem, górą okazał się napastnik Stockport. Bramka ta nie zahamowała naszych poczynań i nadal byliśmy na placu gry drużyną aktywniejszą od naszych rywali. Pech chciał, że to oni posiadali to, czego w posiadaniu sami niestety nie byliśmy. Skuteczność w całej swej krasie nam nie groziła, co innego po stronie gospodarzy. W 44. minucie z pozoru niegroźnej akcji Maynard zdołał podwyższyć prowadzenie dla swej drużyny i już niemal pewnym było, że nie ugramy dziś choćby nawet jednego punktu.

 

Na drugą połowę na plac boju posłałem Martina Hardy'ego w miejsce zmęczonego już Stevena Walesa. Przeprowadziłem małe poprawki również w taktyce, zupełnie rezygnując z długich podań do napastników, którzy co rusz, odcinani niezłym kryciem przez rosłą parę defensorów - Ibrahima Sonko i Óscara Télleza, zupełnie tracili na swej wartości. Początek, zaraz po wznowieniu gry, wyglądał wręcz wybitnie. Atakowaliśmy co nie miara i aż dziwić mogła nasza niemoc strzelecka. Niestety szczęście tego dnia nam nie sprzyjało. Do końca spotkania nie potrafiliśmy znaleźć sposobu na odczarowanie bramki Ruddy'ego i ostatecznie mecz zakończył się wynikiem sprzed przerwy.

 

06.12.2008, Edgeley Park, Stockport: 3.830 kibiców; League One (23/46);

[20th] Stockport (2) 2-0 (0) Yeading [1st]

 

1:0 - Nicky Maynard '10

2:0 - Nicky Maynard '44

 

MoM: Nicky Maynard (ST; Stockport) — 9

 

P.Joyce — M.Corneille, P.Stemplewski, S.Hines, B.Hudell — S.Wales (46. M.Hardy), C.McDermott, B.Wells, M.Johnson (75. K.Grosicki) — J.Kennedy, J.Constable (65. P.Bajdziak).

 

Jak można przegrać taki mecz? ;/

Odnośnik do komentarza

Typowe... ale moim klubem? Moim Yeading? :( :P

——————————————————————————————

 

Do kolejnego meczu z Oldham Athletic (23. miejsce, L1), przystępowaliśmy z kilkoma zmianami w podstawowym składzie. Rotacja przy 3-dniowym trybie meczowym, była chyba najrozsądniejszą z decyzji, którą mogłem podjąć przy tak mocnym obciążeniu organizmów graczy. Przegrana rywalizacja ze Stockport w ostatnim meczu ligowym, nie wpłynęła korzystnie na morale zawodników, których do tego meczu musiałem odpowiednio zmotywować. I choć zrobiłem to najlepiej, jak tylko potrafiłem, to sam występ do najlepszych nie należał. Prawdę mówiąc emocjonująco zrobiło się dopiero w końcówce. Do tego czasu przegrywaliśmy 1:2 i nie można było dostrzec jakiegoś nagłego zwrotu akcji, który mógłby odmienić losy spotkania. Na ostatnie 10. minut zdecydowałem się jednak na coś szalonego. Podjąłem decyzję o zastosowaniu wariantu taktycznego, nad którym pracowałem przez długie, samotne, jesienne wieczory, i w sumie nie wierzyłem, że kiedykolwiek przyjdzie mi go zastosować. Zawodnicy początkowo nie mogli się dopasować do ogólnego schematu ustawienia i roli, do której ich przypisałem, co zresztą nie mogło nikogo dziwić. Z profesionalnego piłkarza kopiącego na codzień w piłkę przez bite sześć godzin, zrobić żądnego krwi japońskiego kamikadze, potrafiącego oddać nawet własne życie dla sprawy, to rzecz nadzwyczaj trudna. Utrudnieniem był także szybko upływający czas, bo przecież nie sposób nauczyć się czegoś porządnie w przeciągu 10 minut, za co z całą pewnością moim pupilom należy się nagroda Nobla. Dodatkową rzeczą, która działała na naszą niekorzyść, to wysoka forma broniącego dostępu do bramki Oldham — Jarosława Tkocza, co potwierdziła pierwsza połowa spotkania. Obrońcy rywali również stanowili wyzwanie; zbici w kupkę przed polem karnym polskiego bramkarza, tworzyli trudną do ominięcia przeszkodę.

Te wszystkie czynniki prowadziły może do błędnego koła, w którym przez absurd mojej nowej myśli taktycznej się znaleźliśmy, ale KAMIKADZE musiało zadziałać, musiało! I zadziałało...

 

W pierwszej minucie doliczonego czasu gry, Jarosław Tkocz wznowił grę od własnej bramki potężnym wykopem, piłka niczym bumerang powróciła w obręb jego pola karnego po piekielnie mocnym uderzeniu Stuarta Thurgooda z około 25 metra, ale nie znalazła schronienia w jego uchwycie. Odbita, powędrowała w okolice skraju lini piątki, gdzie dopadł jej Jakub Bławat i prostolinijnym kopem usadowił ją w bramce. 2-2!

 

Zawodnicy Oldham jakby rażeni piorunem po tej bramce, zupełnie zatracili meczowy rytm i... własne głowy. W 3. minucie przedłużonego czasu gry, Stuart Thurgood wykorzystał swój intelekt i wznowił grę z rzutu wolnego nie czekając na gwizdek arbitra. Podczas gdy obrońcy Oldham z Fabio Vignatim na czele ustawiali mur, a pozostali gracze z pola szukali partnerów do pokrycia, piłka poszybowała na głowę nadlatującego niczym sokół polujący na swą ofiarę, Martina Hardy'ego, a ten z premedytacją w oczach uderzył wprost w Tkocza, który bardziej niż zaskoczony, przepuścił piłkę między nogami! Stadion oszalał z zachwytu, a rekordowa ilość kibiców tegoż sezonu, która zdecydowała się zasiąść na niewygodnych ławkach dzisiejszego dnia, długo skandowała moje nazwisko w podzięce za tą fantastyczną końcówkę meczu i rzecz jasna — kolejne trzy punkty na koncie.

 

09.12.2008, The Warren, Hayes: 3.491 kibiców; League One (24/46);

[1st] Yeading (1) 3-2 (2) Oldham [23rd]

 

0:1 - Marc Elston '8

1:1 - Ben Wells '10

1:2 - Patrick Agyemang '14

2:2 - Jakub Bławat '90+1

3:2 - Martin Hardy '90+3

 

MoM: Grzegorz Goncerz (MR; Yeading) — 8

 

S.Wooodward — M.Corneille, P.Stemplewski, S.Hines, C.Lake — G.Goncerz, S.Thurgood ©, B.Wells, K.Grosicki (73. T.Podgórski) — J.Miller (73. J.Bławat), J.Kennedy (80. M.Hardy).

Odnośnik do komentarza

Na 13. grudnia, w zaplanowanym na godzinę 15:00 meczu zamykającym rundę jesienną z Barnsley, nie przepuszczałem przez głowę innego scenariusza, jak nasza zdecydowana wygrana. Kadra Bobby'ego Goulda splądrowana plagą kontuzji i piłkarzy zawieszonych w czynnościach za kartki, wydawała się być nadto łatwa do pokonania i nie mogło być inaczej.

 

Mecz rozpoczęliśmy zgodnie z planem i już w siódmej minucie Jason Kennedy posłał tak precyzyjną kulankę obok jednego ze słupków bramki Barnsley, że broniący do niej dostępu Andrew Nielsen, nie był w stanie jej zatrzymać. Radość z prowadzenia nie trwała długo. W 11. minucie nasi obrońcy nieco się zagalopowali, co z premedytacją wykorzystali gospodarze. James Harper, doświadczony, ofensywny rozgrywający popularnych Kundli odebrał piłkę Sebowi Hinesowi, a czyhający w bramce Sean Woodward, nie stanowił dla niego jakiegoś większego wyzwania. Nasze niezdecydowanie i chwila słabości trwała jeszcze kwadrans. W 25. minucie uderzenie Warrena Feeney'a zatrzymał słupek i było to ostatnie większe zagrożenie naszej bramki w tym meczu. Chwilę później piłka zaatakowała budę po drugiej stronie boiska, lecz po strzale Kennedy'ego uderzyła jedynie w bandę reklamową.

W 33. minucie wspaniałą, podręcznikową akcją popisała się trójka naszych graczy, oczywiście z Kennedy'm na czele. Mark Corneille przedryblował z piłką prawą stroną dość znaczną część boiska, dograł do wychodzącego na pozycję Constablego, który bez zastanowienia wrzucił łaciatą w pole karne, gdzie Kennedy w nietypowy dla siebie sposób, za pomocą swojego kolanka umieścił ją w bramce. 2:1. Ojj, dobry bebok z niego! Była to jego 21. ligowa bramka obecnego sezonu! Do końca pierwszej połowy, wynik już się nie zmienił.

 

Po 15. minutowej przerwie na boisko nie wybiegł Seb Hines, notujący naprawdę słaby występ. Zastąpił go jego rówieśnik i klubowy playboy - Shaun Lamb. Może dlatego, pomimo dość chłodnej temperatury jaka tego dnia panowała, na trybunach zrobiło się jakby cieplej i kobiety po uprzednim rozebraniu wierzchnich warstw nakrycia od pasa w górę, poczęły prezentować swoje nagie dekolty? Nieważne. Ważne, że pornografia na trybunach nie wpłynęła niekorzystnie na grę naszego zespołu, co o gospodarzach niestety nie można było powiedzieć. Oczywiście taki obrót sprawy niezmiernie nas cieszył. W 53. minucie zdezorientowany Fabrizio Blava trafił nawet do własnej bramki. Chwilę później z zagrania z narożnika boiska, po wrzutce Patryka Stemplewskiego, Ben Wells strzelił dla nas czwartą bramkę i w tym momencie było już po zawodach.

Przy tym stanie, zdecydowałem się na nieco bardziej ofensywny wariant. Nie przyniósł może jakiś powalających efektów, lecz w dużym stopniu pomógł ograniczyć napór pozostałych jeszcze na placu boju ambicji zawodników naszych rywali. Atakowaliśmy przeto częściej, a nasi rywale częściej niż do tej pory musieli się pilnować w obronie. Mimo kilku dogodnych okazji z naszej strony, defensywa Kundli nie dopuściła do straty większej ilości goli i tym samym zapobiegła totalnej kompromitacji klubu z 75. tysięcznego miasta.

 

13.12.2008, Oakwell, Barnsley: 8.891 kibiców; League One (25/46);

[16th] Barnsley (1) 1-4 (2) Yeading [1st]

 

0:1 - Jason Kennedy '6

1:1 - James Harper '11

1:2 - Jason Kennedy '33

1:3 - Fabrizio Blava '53(sam)

1:4 - Ben Wells '56

 

MoM: Carl McDermott (DM/MC; Yeading) — 10

 

S.Wooodward — M.Corneille, P.Stemplewski, S.Hines (46. S.Lamb), C.Lake — G.Goncerz, C.McDermott, B.Wells (79. M.Hardy), K.Grosicki — J.Constable (66. J.Bławat), J.Kennedy.

 

Tabela - runda jesienna sezonu 2008/09 League One:

| Poz   | Inf   | Zespół        |       | M     | Z     | R     | P     | ZdG   | StG   | R.B.  | Pkt   | 
| ------------------------------------------------------------------------------------------------------| 
| 1.    |       | Yeading       |       | 25    | 18    | 3     | 4     | 61    | 37    | +24   | 57    | 
| 2.    |       | Gillingham    |       | 25    | 12    | 11    | 2     | 34    | 17    | +17   | 47    | 
| ------------------------------------------------------------------------------------------------------| 
| 3.    |       | Watford       |       | 23    | 14    | 2     | 7     | 51    | 28    | +23   | 44    | 
| 4.    |       | Hull          |       | 24    | 12    | 6     | 6     | 37    | 23    | +14   | 42    | 
| 5.    |       | Bristol City  |       | 25    | 11    | 7     | 7     | 35    | 34    | +1    | 40    | 
| 6.    |       | Brighton      |       | 25    | 11    | 6     | 8     | 27    | 16    | +11   | 39    | 
| ------------------------------------------------------------------------------------------------------| 
| 7.    |       | Burnley       |       | 25    | 11    | 6     | 8     | 42    | 32    | +10   | 39    | 
| 8.    |       | Wolves        |       | 21    | 11    | 6     | 4     | 35    | 30    | +5    | 39    | 
| 9.    |       | Chester       |       | 24    | 10    | 5     | 9     | 40    | 35    | +5    | 35    | 
| 10.   |       | Tranmere      |       | 24    | 9     | 7     | 8     | 34    | 32    | +2    | 34    | 
| 11.   |       | Crewe         |       | 24    | 9     | 7     | 8     | 29    | 27    | +2    | 34    | 
| 12.   |       | Huddersfield  |       | 25    | 9     | 7     | 9     | 37    | 44    | -7    | 34    | 
| 13.   |       | MK Dons       |       | 23    | 9     | 6     | 8     | 39    | 36    | +3    | 33    | 
| 14.   |       | Luton         |       | 25    | 9     | 6     | 10    | 32    | 30    | +2    | 33    | 
| 15.   |       | Brentford     |       | 25    | 6     | 12    | 7     | 26    | 25    | +1    | 30    | 
| 16.   |       | Barnsley      |       | 24    | 7     | 8     | 9     | 32    | 39    | -7    | 29    | 
| 17.   |       | Blackpool     |       | 25    | 7     | 7     | 11    | 32    | 43    | -11   | 28    | 
| 18.   |       | Stockport     |       | 25    | 6     | 9     | 10    | 36    | 41    | -5    | 27    | 
| 19.   |       | Oxford        |       | 23    | 7     | 6     | 10    | 33    | 40    | -7    | 27    | 
| 20.   |       | Port Vale     |       | 24    | 5     | 8     | 11    | 36    | 46    | -10   | 23    | 
| ------------------------------------------------------------------------------------------------------| 
| 21.   |       | Yeovil        |       | 25    | 5     | 8     | 12    | 24    | 36    | -12   | 23    | 
| 22.   |       | Hartlepool    |       | 25    | 5     | 7     | 13    | 33    | 47    | -14   | 22    | 
| 23.   |       | Oldham        |       | 25    | 3     | 9     | 13    | 26    | 50    | -24   | 18    | 
| 24.   |       | Bradford City |       | 25    | 4     | 5     | 16    | 29    | 52    | -23   | 17    | 
| ------------------------------------------------------------------------------------------------------|

Wersja graficzna tabeli.

Odnośnik do komentarza

Będziem ją stosować częściej w takiego typu sytuacjach :piwo:

——————————————————————————————

 

 

W 27. kolejce ligowej czekał na nas nieco bardziej ambitniejszy rywal od tych, z którymi zmierzyliśmy się w ostatnich trzech kolejkach. Wyjechaliśmy do Brighton, na mecz z szóstymi w tabeli "Mewami", z obawą, że 3 punkty mogą nam przejść koło nosa, choć tak naprawdę robiłem wszystko co w mojej mocy, by utrzymać w obozie jak najlepsze morale. Oprócz tego starałem się wpoić zawodnikom wiarę we własne możliwości, a przede wszystkim — zaszczepić ich duchem walki, bo to ona, w dużej mierze, zadecydować miała o finalnym wyniku tej konfrontacji.

 

Mecz rozpoczęliśmy jak zwykle od ataków na bramkę rywala. Robiliśmy to jednak nieporadnie i za każdym razem piłką w swoim pewnym uchwycie mógł poszczycić się broniący dostępu do bramki Brighton — Ryan Esson. Niestety po raz kolejny sprawdziła się stara przyśpiewka o tym, że niewykorzystane sytuację się mszczą. Tak też było w 13. minucie meczu, gdy po stracie piłki przez Jasona Kennedy'ego w środku pola, brazylijski rozgrywający Brighton — Ton, uruchomił prostopadłym podaniem 5-krotnego reprezentanta kraju — Jamesa Beattie, a ten nie miał problemów z pokonaniem Seana Woodwarda. 30-latek, zachował się przeto jak rasowy napastnik i nie dał się wyprzedzić żadnemu z podążających za nim obrońców, a znajdując się sam na sam z naszym bramkarzem, postanowił wykorzystać jego dalekie wyjście i z odległości około 20 metra przelobował go.

Niesieni glorią chóralnych śpiewów zawodnicy gospodarzy, jeszcze chwilę cieszyli się ze zdobycia bramki, ale sami, rzecz jasna, nie mogliśmy być im dłużni za taki obrót sprawy. Niespełna dwie minuty później dośrodkowanie z prawej strony Marka Corneille'a, wykorzystał Jason Kennedy i uderzeniem z główki nie dał szans Essonowi na jakąkolwiek próbę obrony. Withdean Stadium zamarło. Obudziło się kilka minut później, przy dość zauważyć, nieporadnych próbach ataku ich zawodników, które ostatecznie chwały ich klubowi przynieść nie mogły.

 

Drugą połowę mogliśmy zapisać sobie na plus. Kontrolowaliśmy w dużym stopniu grę i posiadaliśmy przewagę w posiadaniu piłki. Na nic jednak miały się nasze nieudolne próby zaskoczenia Essona w bramce i ostatecznie z Withdean Street powróciliśmy z jednym punktem.

 

20.12.2008, Withdean, Brighton: 8.573 kibiców; League One (26/46);

[6th] Brighton (1) 1-1 (1) Yeading [1st]

 

1:0 - James Beatie '13

1:1 - Jason Kennedy '15

 

MoM: James Beatie (St; Brighton) 8

 

S.Woodward M.Corneille, P.Stemplewski, P.Ziółkowski, C.Lake G.Goncerz (76. M.Hardy), C.McDermott, B.Wells, K.Grosicki (76. T.Podgórski) J.Kennedy, J.Bławat (59. J.Miller) ©.

Odnośnik do komentarza

W drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia, czekał na nas kolejny niewygodny rywal. Mecz z Wolverhampton otwierał serię trzech meczów na naszym własnym stadionie, naszym minimum zaś było zdobycie sześciu punktów. Mogliśmy przeto pozwolić sobie na dzisiejszą porażkę, bo już w meczu z Blackpool i Luton żadnej taryfy ulgowej nie przewidywaliśmy.

Nim mecz się rozpoczął, dużo działo się na zapleczu klubowym, gdzie rozgorzała walka o zawodników, którym w czerwcu wygasają zawodowe kontrakty z klubem. Największe zainteresowanie budziła osoba młodziutkiego McDermotta, za którego średnie kluby Premiership i czołowe zaplecza ekstraklasy, oferowały od miliona funtów wzwyż! Duże zainteresowanie wzbudził też nasz 22-letni prawy obrońca — Mark Corneille, ale tu z kolei prócz oferty Bradford City, zabrakło konkretów. W jego przypadku pół miliona funtów byłoby kwotą, która satysfakcjowałaby naszą sakiewkę, lecz pozostała kwestia tego, czy włodarze klubu naszego ligowego rywala, są w stanie zapłacić nam taką sumę.

Do klubu po półrocznym wypożyczeniu powrócił Aiden Palmer (21, ANG; DL). W Southend (L2) rozegrał 10 spotkań, lecz swoimi występami furrory nie zrobił, kompletując dość mizerną średnią — 5.80. Między innymi z tego powodu trafił do rezerw a tym bardziej na występ w meczu z Wolves nie miał co liczyć.

 

Tym razem to nie my, a nasi rywale rozpoczęli ostrzeliwanie naszej bramki. Nie było w tym nic dziwnego, tym bardziej iż w wyjściowej jedenastce Wilków, aż dziewięciu miało lub ma obecnie kontakt z reprezentacją narodową swojego kraju. Już w 6. minucie ich czołowy snajper — Peter Madsen, szesnastokrotny reprezentant Duński, z dośrodkowania innego reprezentanta — Romeo Castelena (25, Hol: 7/1; AMR) wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Choć sam początek do najlepszych zaliczyć nie mogliśmy, to już po pierwszym kwadransie nasza gra wyglądała całkiem przyzwoicie. Wykwitnie zaś, zaprezentowaliśmy się w przeciągu niespełna dwóch minut, począwszy od 23. minuty meczu. Wtedy to właśnie po szybkiej wymianie piłki w środku pola, znajdujący się na szpicy Jamie Miller wykończył akcję Goncerz - Wells i na raty pokonał ostatnią zaporę Wilków — Iana Walkera. Chwilę później, po dośrodkowaniu z rzutu wolnego z prawej strony przez Marka Corneille'a, nasz zespół mógł się cieszyć z drugiej strzelonej bramki. Na medal spisał się przeto Jason Kennedy, który swojego 25. gola obecnego sezonu ukoronował całkiem pokaźną "jaskółką" wypełnioną w narożniku boiska, w asyście cieszących się wraz z nim Grosickim i McDermottem. Niestety przewagi do końca pierwszej połowy nie zdołaliśmy utrzymać. W 41. minucie dość pechowo dla nas, przypomniał o sobie Madsen i po akcji ze swoim partnerem z ataku — Matty'm Fryatt'em, doprowadził do wyrównania.

 

Po zmianie stron obie jedenastki ograniczyły się raczej do obrony własnej bramki, aniżeli atakowania przedpola bramkarskiego po drugiej stronie boiska. Nawet wprowadzenie na boisko graczy rezerwowych, nie przyniosło jakiejś większej zauważalnej zmiany w tym aspekcie. Po stronie gości jednym z nich był Tomasz Frankowski, ale i jemu do zmiany wyniku się nie śpieszyło i sam wolał przedyskutować ostatnie 20 minut z kryjącym go Patrykiem Stemplewskim, w obronie. Mimo naszej leciutkiej przewagi nad Wolves w całym meczu, remis zupełnie nas satysfakcjonował.

 

26.12.2008, The Warren, Hayes: 3.471 kibiców; League One (27/46);

[1st] Yeading (2) 2-2 (2) Wolverhampton [7th]

 

0:1 - Peter Madsen '6

1:1 - Jamie Miller '23

2:1 - Jason Kennedy '25

2:2 - Peter Madsen '41

 

MoM: Peter Madsen (ST; Wolverhampton) 8

 

S.Woodward © M.Corneille, P.Stemplewski (70. S.Lamb), P.Ziółkowski, C.Lake G.Goncerz, C.McDermott, B.Wells, K.Grosicki (81. T.Podgórski) J.Kennedy (70. J.Bławat), J.Miller.

Odnośnik do komentarza

Po stosunkowo słabym listopadzie w naszym wykonaniu, kibice w grudniu mogli liczyć na coś więcej. Nie było może tragicznie, bo nadal utrzymaliśmy stołek lidera League One i nad drugim w tabeli Watford posiadamy 9. punktową przewagę, ale w okresie rozliczeniowym za przyszły miesiąc, w razie utrzymania dotychczasowej, szachowej formy, może okazać się, że tego stołka już nie utrzymamy.

 

W finale klubowych mistrzostw świata rozegranym na stadionie Yokohama w Japonii, FC Liverpool rozgromił brazylijskie Cruzeiro wynikiem 5:0. Bramki dla The Reds zdobyli: Michael Owen (3), Steven Gerrard i Xabi Alonso. Finału na naprawdę wysokim piłkarsko poziomie nie wskazywały wcześniejsze mecze półfinałowe tych drużyn. FC Liverpool skromniutko, w stosunku bramkowym 1:0, odniósł triumf nad meksykańskim Club de Futbol America, a Cruzeiro dopiero po rzutach karnych rozprawił się z japońskim Hamamatsu Fafale.

 

Grudzień był także miesiącem ostatecznych rozstrzygnięć w fazach grupowych Ligi Mistrzów i Pucharu UEFA. Do największych niespodzianek tegoż pierwszego, należało odpadnięcie AC Milanu z typowo łatwej grupy z Bordeaux, PSV i Galatasaray. Trzecie miejsce zajęte przez Rossonerich nie zamknęło jednakże wojaży w europejskich pucharach tego zespołu na ten sezon. Na pocieszenie został jednakże udział i szansa powalczenia w nieco mniej prestiżowym Pucharze UEFA.

W PUEFA właśnie, do największych "niespodzianko-kompromitacji" można było przypisać postawę hiszpańskiej Sevilli FC, triumfatora z 2006 roku. Podopieczni Juande Ramosa w kompromitującym stylu zajęli ostatnie miejsce w swej grupie, z zaledwie dwoma punktami na koncie, dając się ograć takim zespołom jak angielskie Middlesbrough, włoskiej Fiorentinie czy też albańskiej Tiranie FK!

 

 

Podsumowanie miesiąca - Grudzień 2008

 

Bilans: 3-2-1, bramki: 15-10

Liga: 1.[-], 59 pkt, bramki: 64-40

Carling Cup: 1 rnd (Crystal Palace, 2:4)

LDV Vans Trophy: 2 rnd (Brentford, 1:3)

FA Cup: 3 rnd (vs Blackpool)

Finanse: +£2.115.267 [-£14.626]

Dostępny budżet transferowy: +£628.118 (100%)

 

 

Nagrody:

— brak

 

 

Transfery:

 

Świat:

1. Alexandr Kerzhakov (26, Rosja: 49/14; ST) z Zenit Sankt Petersburg do CSKA Moskwa za 14.250.000 funtów;

2. Romulo (26, Brazylia; ST) z Nautico do CSKA Moskwa za 2.100.000 funtów;

3. John Buxton (17, Anglia; ML) z Rossendale do Nuneaton za 28.000 funtów.

 

Polacy:

— brak interesujących transferów.

 

 

Ranking FIFA:

1. Brazylia (1171) [-]

2. Francja (1100) [-]

3. Anglia (1021) [+1]

4. Holandia (1008) [-1]

5. Czechy (961) [+1]

6. Hiszpania (948) [-1]

7. Argentyna (925) [-]

8. Niemcy (880) [-]

9. Portugalia (842) [+1]

10. Meksyk (822) [+1]

...

32. Polska (656) [-7]

 

Rywale Polaków (eliminacje do MŚ 2010 w RPA):

11. Włochy (815) [-]

47. Norwegia (589) [-4]

57. Walia (572) [+1]

116. Wyspy Owcze (404) [-]

127. Kazachstan (364) [-]

 

Rywale Anglików (eliminacje do MŚ 2010 w RPA):

30. Islandia (662) [+1]

37. Ukraina (625) [+7)

45. Rumunia (597) [+14]

110. Białoruś (429) [-1]

154. Luksemburg (288) [-1]

 

 

Ligi angielskie:

Premiership: Chelsea [-]

Championship: Cardiff [+3]

League One: Yeading [+9]

League Two: Grimsby [+5]

Conference: Boston Utd [+2]

Conference North: Gateshead [+4]

Conference South: Kidderminster [+2]

Odnośnik do komentarza

Miesiąc styczeń rozpoczynaliśmy od potyczki w ostatnim z pucharów, w którym jeszcze uczestniczymy - FA Cup. Naszym rywalem był nasz ligowy rywal, Blackpool, zajmujący dopiero 20. lokatę, więc już przed rozpoczęciem spotkania można było wysunąć pewne przypuszczenia, komu uda się awansować dalej.

 

Sam początek spotkania potwierdzał słuszność tych przewidywań, bo już w jedenastej minucie Stuart Thurgood prostopadłym podaniem uruchomił Jakuba Bławata, a ten ze stoickim spokojem upatrzył sobie krótki róg bramki Martena Dingenena i uderzeniem tuż przy słupku nie dał mu żadnych szans na udaną interwencję. Goście mimo naszego rychłego prowadzenia, nie zamierzali składać broni i w szalonym tempie próbowali udowodnić swoją wyższość, papierkową wyższość - wedle prognoz bukmacherów, lecz ni jak im to wychodziło. W kulminacyjnych momentach rozgrywanych przez nich akcji, obroną ręką wychodził Joyce, potwierdzając wysoką formę, mimo zaledwie 17 lat na karku.

W 35. minucie McDermott wspaniale wymierzył sprawiedliwość z rzutu wolnego i z odległości około 25 metrów, przystrzelił w okienko. 2:0. Taki rezultat czynił nas szczęśliwym na dalszą część meczu. Goście mogli sunąć atakami na wszelkie możliwe sposoby, obojętnie czy była to prawa część boiska, lewa czy sam środek. Niezależnie czy piłka słana była do partnerów górą, czy też prostolinijnie po ziemi. Mogli to robić w różnoraki sposób. Nam wystarczały tylko dwie chwile mobilizacji i dwie akcje, by rozstrzygnąć wszystko na swoją korzyść; by doprowadzić do stanu, którym lubić mogliśmy się po pierwszych 45. minutach gry.

 

Zrezygnowani goście oddali całą inicjatywę gry i bez walki toczone były trzy kwadranse drugiej połowy. Niestety sami dopasowaliśmy się do stylu gry naszych rywali i nawet sposobność do zdobycia gola z rzutu karnego w 56. minucie, po przewinieniu Paula McShane'a na Millerze, zmarnowaliśmy. Przed końcem spotkania dość chaotycznie wyprowadzona kontra spod bramki Dingenena, zakończona została pomyśnym trafieniem Michaela Flynna, lecz było to wszystko na co stać było tegoż popołudnia graczy z Blackpool. Za zwycięstwo angielski ZPN obciążył nasze klubowe konto kwotą 40.000 funtów.

 

03.01.2009, The Warren, Hayes: 243 kibiców; FA Cup: 3.rnd;

[L1] Yeading (2) 2-1 (0) Blackpool [L1]

 

1:0 - Jakub Bławat '11

2:0 - Carl McDermott '35

rz/k - Mark Corneille '58

2:1 - Michael Flynn '85

 

MoM: Stuart Thurgood (MC; Yeading) — 9

 

P.Joyce — M.Corneille, P.Ziółkowski, P.Stemplewski, C.Lake — G.Goncerz, C.McDermott (75. P.Hunt), S.Thurgood, K.Grosicki (75. M.Hardy) — J.Miller (75. L.Boden), J.Bławat ©.

 

 

 

Po wygranej postanowiłem wznowić negocjacje kontraktowe z zawodnikami, którym w czerwcu bieżącego roku kończyły się umowy z klubem. Za miano bohatera spotkania zgodziłem się w szerokim stopniu rozważyć oczekiwania Stuarta Thurgooda, które wcześniej wydawały mi się zbyt wygórowane. Sam zawodnik potwierdził, że wart jest swej ceny. Nowych kontraktów, a co za tym idzie, lepszych zarobków doczekali się: James Constable (6.000 | 2011), Steve Wales (3.300 | 2010), Carl McDermott (1.900 | 2014), oraz Peter Joyce (1.000 | 2014).

Niestety nadal nie wiem co począć z Eddie Anacletem, Benem Hudellem i Michaelem Johnsonem, których oferowane przeze mnie kontrakty wydają się śmieszne i niemożliwe do zaakceptowania. Przypuszczam, że na dniach piłkarze ci znajdą się na liście transferowej.

Odnośnik do komentarza

Otwarte okienko transferowe w Anglii, sprawiało, że coraz więcej ofert wypluwał nasz klubowy faks, usadowiony w moim malutkim, acz niebiańsko milsio urządzonym, prywatnym gabinecie. Przed meczem z 15. w tabeli Luton Town nadeszła propozycja z Gillingham, dotycząca kupna Marka Corneille'a. Kwota rzędu 700.000 funtów w pełni zadowalała moje ego, bo już przy kwocie o 200 tysięcy mniejszej, skłonny byłem podjąć rozmowy w sprawie ewentualnego transferu 22-latka. Nim jednak transfer dojdzie do skutku, utalentowany obrońca zmuszony był do występu z wcześniej wspomnianymi "Kapelusznikami".

 

Rozpoczęliśmy ten mecz od fatalnego błędu Patryka Stemplewskiego, który na szczęście w porę go naprawił i dzięki temu uniknęliśmy straty bramki. Defensywnie nastawiony na to spotkanie Polak dograł wzdłuż boiska do swojego rodaka - Przemka Ziółkowskiego, lecz jego zagranie zostało przecięte przez napastnika Luton - Anthony'ego Stokesa i prawie zamienione na gola. "Stempel" popisał się wszakże błyskawicznym powrotem i niezłą asystą przy nodze Stokesa, który naciskany, trafił jedynie w boczną siatkę. Przez kolejne minuty meczu nie dopuściliśmy już do większych błędów, przez które nasz bramkarz, Peter Joyce, mógł czuć się jakoś szczególniej zagrożony. To raczej po stronie gości można było doszukać się zagrań, które nie zawsze szły w parze z tym, o czym przed meczem tak głośno deliberował ich klubowy opiekun, Brian Stein, przedstawiając prasie wizję jednostronnego widowiska i zwycięstwa zespołu dowodzonego pod jego banderolą.

 

O tym jak jest naprawdę, przekonał w 25. minucie potężnym uderzeniem Jamie Miller, i choć futbolówka z impetentem zatrzepotała w siatce Deana Brilla, to jednak arbiter główny spotkania odgwizdał pozycję spaloną naszego napastnika i ostatecznie musieliśmy się obejść smakiem. W 40. minucie o powtórkę z rozrywki pokusił się Stuart Thurgood, lecz po kilkuminutowym oblężeniu bramki Luton, zawistny okazał się słupek metalowej konstrukcji, od której odbita piłka trafiła w ręce śmiejącego się z własnego szczęścia Brilla.

 

To jednak, co nie udało się przed przerwą, udało się po wznowieniu gry. Dokładnie w 58. minucie defensywa gości, z Danny'm Colesem na czele, skopiowała wyczyn Stemplewskiego z początku meczu, co pozwoliło Millerowi na udaną próbę lobu z 40. metra.

 

Zażenowanie.

Taki stan odkryli w swoich głowach goście z Luton po bramce Millera, ale nim się obejrzeli, nasz 20-latek trafił do siatki Brilla ponownie. Akcję w całości wypracował niezawodny Kennedy i prostopadłą piłką uczynił swojemu o dwa lata młodszemu koledze dobry uczynek, którego ten, nie miał prawa nie wykorzystać. W takich okolicznościach przyszło nam odnieść 19. zwycięstwo w obecnym sezonie ligowym.

 

 

10.01.2009, The Warren, Hayes: 3.485 kibiców; League One (28/46);

[1st] Yeading (0) 2-0 (0) Luton [15th]

 

1:0 - Jamie Miller '58

2:0 - Jamie Miller '60

 

MoM: Jamie Miller (ST; Yeading) — 9

 

P.Joyce — M.Corneille, P.Ziółkowski, P.Stemplewski, C.Lake — G.Goncerz (73. M.Hardy), C.McDermott (73. P.Hunt), S.Thurgood ©, T.Podgórski — J.Miller, J.Kennedy (81. J.Bławat).

Odnośnik do komentarza

:piwo:

————————————————

 

12 stycznia z żalem w oczach pożegnaliśmy Marka Corneille'a [42(1)wyst. /2g /9as /1MoM - 7.07], który po półtorej sezonu spędzonym w klubie za 700.000 funtów + 40% kolejnego transferu odszedł do Gillingham, ustanawiając tym samym drugi co do wielkości transfer w histori klubu.

 

Dwa dni później w pogodnych nastrojach, choć ze świadomością, że w autokarze Marka już nie ma, wyjechaliśmy na podbój Chester, by tam, na stadionie The Deva, zatriumfować po raz dwudziesty. Nieobecność naszego najlepszego prawego obrońcy, załatałem osobą Davida Elliotta i uczyniłem to z musu, bo jego występu uwieńczonego czerwoną kartką w meczu z Crewe jeszcze nie zapomniałem; jeszcze świeżo krążyły mi w pamięci tamte trzy punkty, które zabrali po tej nierównej walce nasi rywale. Moje roztargnione myśli skonsumowałem w sobie i jak gdyby nigdy nic, skłamanym acz podniesionym głosem, na godzinę przed rozpoczęciem meczu, przemówiłem do Davida: — Wystąpisz w pierwszym składzie, boisko to Twoje przeznaczenie! Poradzisz sobie, bo w Ciebie wierzę!

I David wybiegł z szatni jak natchniony, szkoda tylko, że z podniecenia zapomniał nałożyć na siebie coś więcej aniżeli własna bielizna. Pozwolę sobie teraz na krótki komentarz pod adresem Elliotta. W gustownych szortach w misie-przytulaki bardzo mu było do twarzy...

 

Podopieczni Marka Wrighta (45, Anglia: 45/1; L) wybiegli na murawę w dość ofensywnym ustawieniu 3-4-3, i szczerze pisząc, taktyka taka sprawiła nam na "dzień dobry" sporo problemów. Po pierwsze nie mogliśmy się odnaleźć na boisku, zupełnie zatracając przyzwoity fason gry, do którego przyzwyczailiśmy kibiców, a po drugie w łatwy sposób dawaliśmy się ogrywać rywalom, nie stanowiąc dla nich żadnego wyzwania. Szczęściem w nieszczęściu była tylko jedna stracona przez nas bramka po pierwszej części meczu, autorstwa reprezentanta Austrii - Romana Kienaasta -, bo tak naprawdę zasługiwaliśmy na co najmniej trzy-cztero bramkowo cięższy bagaż na plecach i to w wydaniu samego Austriaka, o sytuacjach pozostałych jego kolegów nie wspominając.

Po zmianie stron potrzebowaliśmy albo nagłego olśnienia, albo jakiś czynników losowych, typu plaga kontuzji, nadwyżka czerwonych kartoników, kiksów ostatnich stoperów czy też niefortunnych interwencji samego bramkarza. Oczywiście to wszystko — po stronie rywali. Jak na zawołanie spełniły się oba warianty, zaś na bohatera odgrywającego główną rolę w filmie, który zatytuować można było "Nagłym przebudzeniem" zasłużył Jamie Miller. 20-latek kontynuował dobrą serię z poprzedniego meczu z Luton Town, w tym podbijając swe bramkowe konto o trafienie więcej. W przepięknym stylu zdobył trzy gole, po raz pierwszy w karierze kompletując hat-trick klasyczny. Po stronie gospodarzy natomiast, o czym warto napomnieć, wariant B objawił się przede wszystkim kiksami ostatnich obrońców i niepewnymi interwencjami Jorisa Delle'go, dzięki którym w dużym stopniu Miller mógł cieszyć się z tytułu piłkarza meczu.

 

14.01.2008, The Deva Stadium, Chester: 3.616 kibiców; League One (29/46);

[13th] Chester (1) 1-3 (3) Yeading [1st]

 

1:0 - Roman Kienast '42

1:1 - Jamie Miller '54

1:2 - Jamie Miller '66

1:3 - Jamie Miller '81

 

MoM: Jamie Miller (ST; Yeading) — 10

Odnośnik do komentarza

Po trzech zwycięstwach z rzędu, nawet szósty w tabeli Bristol City, nie robił na nas większego wrażenia. W ekipie z nad Ashton Gate żniwo kontuzji sięgnęło kilku czołowych piłkarzy, z Nigeryjczykiem Ikechukwu Uche na czele, a obsadzenie skrzydeł po obu stronach boiska przez Gary'ego Johnsona (49, Anglia; L) juniorami, dawało mi szerokie pole do popisu, co do szukania szans właśnie po tych częściach zielonej murawy.

 

Graliśmy szeroką, szybką piłką, zaś największe zagrożenie bramki Emila Ousagera siały wrzutki naszych skrzydłowych - powracającego do zdrowia Jakuba Błażejewskiego i Kamila Grosickiego. Niestety sam początek słabo wyglądał pod względem niewykorzystanych szans przez nasz napad. Jason Kennedy i Jamie Miller marnowali sytuację za sytuacją i coraz bardziej dawało mi się we znaki powiedzenie o niewykorzystanych sytuacjach, którą mają skłonności do pomsty. Kontry naszych rywali wykonywane były z coraz to większym rozmachem, ale na całe szczęście przetwaliśmy wszystko co najgorsze, a wraz z upływem 19. minuty sami daliśmy o sobie znać Ousagerowi. Nie kto inny jak cieszący się ostatnio wyśmienitą formą Miller wykorzystał prostopadłe zagranie Błażejewskiego na dobieg i po strzale w krótki róg, nie dał bramkarzowi 'The Robins' żadnych szans. W trzy minuty później w lustrzanej sytuacji, tym razem z podania McDermotta, wykorzystał drugą sytuację, wprawiając w zupełną konsternację kibiców gospodarzy, którzy w liczbie 10 tysięcy dopingowali swoich ulubieńców. Nasze zapędy rosły i sytuacji podbramkowych nie brakowało. Gospodarze ograniczyli się raczej do obrony własnej bramki i konstruowania nielicznych kontrataków, które nie przynosiły rezultatów. Taki obraz gry widniał do prawie 80. minuty meczu. Wtedy to właśnie Gary Johnson przeszedł do ofensywnego ustawienia 433, wprowadzając na boisko kolejnego napastnika i pod bramką Stevena Drencha, który w przerwie zastąpił narzekającego na uraz barku Seana Woodwarda, robiło się coraz to bardziej nerwowo. Na całe szczęście Drench spisał się dość przyzwoicie i prócz wpadki z 3. minuty przedłużonego czasu gry, kiedy to skapitulował po uderzeniu Enocha Showunmi z rzutu wolnego, nie dał się już więcej zaskoczyć.

 

17.01.2009, Ashton Gate, Bristol: 10. League One (30/46);

[6th] Bristol City (0) 1-2 (2) Yeading [1st]

 

0:1 - Jamie Miller '19

0:2 - Jamie Miller '21

1:2 - Enoch Showunmi '90+3

 

MoM: Kamil Grosicki (ML; Yeading) — 9

 

S.Woodward (46. S.Drench) — C.Lake, P.Stemplewski, P.Ziółkowski, A.Holt — A.Błażejewski, C.McDermott, B.Wells, K.Grosicki — J.Miller (75. M.Hardy), J.Kennedy (46. J.Bławat).

 

 

Po spotkaniu musieliśmy się wywiązać z umowy transferowej Jamie Millera. Po zdobyciu przez tego zawodnika 10 ligowych bramek, na konto Stockbridge, z którego przed dwoma laty wyłowiliśmy jego talent, przelaliśmy kwotę 100.000 funtów.

Odnośnik do komentarza

Ligowe mecze stycznia przerwała nam czwarta runda piłkarskiego Pucharu Anglii, w którym nasz zespół po raz pierwszy w historii znalazł się aż tak daleko. Naszym rywalem była 17. ekipa Championship Plymouth Argyle — i wiele od nas spodziewać się nie należało, co zresztą potwierdzali swoimi opiniami bukmacherzy, wszak atrybut własnego boiska dawał po cichu nadzieję na jakże niesamowity awans do kolejnej rundy.

 

Początek spotkania wskazywał na faworyta, ale pewne interwencje naszego bramkarza oraz skuteczna gra całego bloku defensywnego dawała pewne nadzieję, że z meczu wyjdziemy z tarczą. Dopiero w 29. minucie jeden z naszych obrońców, a był nim Andy Holt, dopuścił się prostej straty piłki w środku pola, która z wykończenia napastnika Plymouth — Chrisa Dagnalla, kosztowała nas utratę bramki. Na więcej błędów, a tym samym strat bramek nie pozwoliliśmy już do końca pierwszej połowy.

 

O ile pierwsza część gry w oczach przeciętnego widza, skuszonego wejściem na stadion w celu obejrzenia 4. rundy Pucharu Anglii mogła się podobać, to o tyle druga musiała zostać okrzyknięta czymś nienaturalnie cudownym. Szarża zawodników po obu stronach boiska, mnóstwo strzałów, niezłych przechwytów, nienagannie pięknych technicznie zagrań i akcji, to tylko niektóre z rzeczy, które wbijały w pamięć. W pamięci kibiców mogła również pozostać zdobyta przez Jasona Kennedy'ego bramka z 47. minuty. Niespełna dwie minuty po wznowieniu gry, prawą stroną popędził Artur Błażejewski, dośrodkował w linie szesnastki, gdzie na pełnym biegu lot piłki głową przedłużył Jamie Miller, a Jason znalazł się na długim słupku i klatką piersiową nakierował futbolówkę w kierunku bramki. Romain Larrieu, ostatnia zapora Plymouth, próbował jeszcze zainterweniować, lecz piłka była od niego szybsza i jedynie otarła się o czubki palców jego rękawic. Popularni "Pielgrzymi" po stracie bramki wylali na boisko mnóstwo potu, by tylko ponownie wyjść na prowadzenie. Sami jednak skoncentrowani w obronie wychodziliśmy z zabójczymi kontratakami, co czyniło spotkanie bardzo interesującym i widowiskowym. Im bliżej końca, tym być może, coraz częściej dochodziło do głupich strat i prostych błędów, których autorami byli zawodnicy naszej obrony, ale nietypowo wietrzna styczniowa pogoda, odbierała naprawdę mnóstwo sił, co zresztą zauważalne było również po stronie Plymouth. Ostatecznie wywalczyliśmy remis, który obligował nas do gry w spotkaniu rewanżowym, rozegranym już na stadionie w Plymouth.

 

24.01.2009, The Warren, Hayes: 2.580 kibiców; FA Cup: 4. rnd;

[L1] Yeading (0) 1-1 (1) Plymouth [Ch]

 

0:1 - Chris Dagnall '29

1:1 - Jason Kennedy '47

 

MoM: Jurgen Samuel (MC; Plymouth) — 8

 

P.Joyce — D.Elliott, P.Ziółkowski, P.Stemplewski, A.Holt — A.Błażejewski, C.McDermott, S.Thurgood (74. T.Podgórski), K.Grosicki — J.Miller, J.Kennedy.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...