Skocz do zawartości

Kącik złamanych serc


T-m

Rekomendowane odpowiedzi

Hm, Woland czy ty naprawdę nie wiesz czego chcesz od życia? Mam wrażenie, że to kolejne hasło klucz.

Czego chcę od życia? Ciebie kobieto, chcę mieć z tobą dzieci, założyć szczęśliwą rodzinę, pracować, bawić się i przechodzić przez pasy na zielonym świetle.

To troche za malo zeby zyc. Mozna tak trwac, ale coz z tego.

 

Bo wbrew pozorom nie wystarczy dla kogos po prostu byc wiernym jak psiak - trzeba jeszcze byc kims... Fasol ma sporo racji.

Odnośnik do komentarza

Hm, Woland czy ty naprawdę nie wiesz czego chcesz od życia? Mam wrażenie, że to kolejne hasło klucz.

Czego chcę od życia? Ciebie kobieto, chcę mieć z tobą dzieci, założyć szczęśliwą rodzinę, pracować, bawić się i przechodzić przez pasy na zielonym świetle.

Chodziło jej o moje podejście do obowiązków i totalne lenistwo. Problem w tym, że owe wady są podyktowane depresją, którą przeszedłem i z której skutkami ciągle walczę. Obawiam się, że to zerwanie to nie będzie wreszcie jakiś impuls do zmiany mojego życia, tylko powiększenie marazmu, bo nie widzę jego sensu. Może nie tyle nie widzę jego sensu, co nic mnie w nim nie cieszy. Najgorsze jest to, że nie mogę jej obwiniać o to, że ze mną zerwała, bo na to zasłużyłem :/ Boli mnie to, jak mnie oszukiwała i mną manipulowała w ostatnim czasie, dając mi nadzieję, choć wiedziała co się święci.

Odnośnik do komentarza

Hm, Woland czy ty naprawdę nie wiesz czego chcesz od życia? Mam wrażenie, że to kolejne hasło klucz.

Czego chcę od życia? Ciebie kobieto, chcę mieć z tobą dzieci, założyć szczęśliwą rodzinę, pracować, bawić się i przechodzić przez pasy na zielonym świetle.

To troche za malo zeby zyc. Mozna tak trwac, ale coz z tego.

 

Bo wbrew pozorom nie wystarczy dla kogos po prostu byc wiernym jak psiak - trzeba jeszcze byc kims... Fasol ma sporo racji.

 

Być kimś? To kim mam być, astronautą? Czego mam chcieć od życia? Lotu na Marsa?

Odnośnik do komentarza

właśnie nie dostrzegasz różnicy, masz byc soba, masz być mężczyzną

 

To Woland był sobą i jakoś dziewczynie to nie przeszkadało. Nagle zorientowała się, ze jest leniem? A może po prostu znalazła sobie innego, który jej bardziej pasuje.

Czy nie można być szczerym i po prostu powiedzieć: sorry już nic do Ciebie nie czuję, uczucie wygasło, poznałam/poznałem kogoś innego.

Odnośnik do komentarza

Czego mam chcieć od życia? Lotu na Marsa?

Raczej na Wenus, z Marsa podobno przylecieliśmy :P

Tez sie zastanawiam, co to ma znaczyc byc kimś? Jednej kobiecie imponuje spokój i opanowanie, drugiej lanie po pysku. Trzeba byc soba i tyle. A jak nie jestes soba, to znaczy, ze jestes kimś innym ;)

 

Kobita jak kocha wybaczy najwieksze wady, jak nie kocha, to najwiekszych zalet nie wybaczy.

Odnośnik do komentarza

Oj tam od razu astronauta - nigdy, przenigdy nie mozna dopuscic do sytuacji, ze odejscie kogos powoduje, ze zycie traci sens i czlowiek pada na kolana.

 

Byc kims dla siebie, miec swoj swiat, swoich znajomych, swoje zycie, swoje pasje, swoj wlasny sens i powod do zycia... i dopiero z tym isc do kogos, dzielic sie, czuc czyjes wsparcie.

 

Pozno jest, pier***e pewnie ;]

 

A zyc z czlowiekiem z depresja, czy tez nawet jej wstepnymi objawiami jest ciezko - i nie mowie tego zebys komus dowalic - po prostu nie kazdy da rade, nie kazdy potrafi sie odnalezc i wtrzymac... Nawet jesli kocha.

Odnośnik do komentarza
Gość MitnickMike

Łohoho pozwolę sobie wrzucić 3 grosze, że mojej kobiecie moje lanie sie po pysku na treningach w ogóle nie odpowiada, ba, jak wrócę z rozkwaszonym nochalem to mamy ciche dni ;) Ale kiedy jasno powiedziałem, że kickboxingu nie rzucę to się przekonała ale niestety sparingów nie chce oglądać, już nie mówiąc o kibicowaniu na zawodach :P A spokój i opanowanie to akurat następstwo sportów walki...

 

...nie o tym jednak chciałem :P Dzisiaj stuknęło nam 5 lat odkąd jesteśmy razem. Od ponad roku narzeczeństwo, plany na obecny rok niestety nie wypalą prawdopodobnie (założenia były aby święta BN 2011 spędzić już w swoim domu), ale i tak małymi kroczkami ciągle idziemy do przodu. Dużo się od niej nauczyłem, m.in wytrwałości. Nie jest już tak jak na początku kiedy to praktycznie każda godzina była wypełniona smsami i telefonami, kiedy tylko nie mogliśmy się zobaczyć. Nie ma już jakichś ochów i achów na swój widok, nie ma tego...hmm...ognia? Sam nie wiem jak to nazwać. Każde z nas ma obowiązki, każde ma jakieś tam swoje pasje (ja kickboxing, ona fotografia i malunki wszelakie), uczucie nie zajmuje nam sensu życia. Każde z nas zmieniło się po trochu dla tej drugiej połowki. Na pewno dojrzeliśmy, uczucie którym się darzymy także. Jest nam dobrze razem i nie wyobrażamy sobie życia bez siebie :)

 

Sentymentalny się zrobiłem okrutnie... :)

Odnośnik do komentarza

Oj tam od razu astronauta - nigdy, przenigdy nie mozna dopuscic do sytuacji, ze odejscie kogos powoduje, ze zycie traci sens i czlowiek pada na kolana.

 

Byc kims dla siebie, miec swoj swiat, swoich znajomych, swoje zycie, swoje pasje, swoj wlasny sens i powod do zycia... i dopiero z tym isc do kogos, dzielic sie, czuc czyjes wsparcie.

 

Pozno jest, pier***e pewnie ;]

 

A zyc z czlowiekiem z depresja, czy tez nawet jej wstepnymi objawiami jest ciezko - i nie mowie tego zebys komus dowalic - po prostu nie kazdy da rade, nie kazdy potrafi sie odnalezc i wtrzymac... Nawet jesli kocha.

 

Tutaj się z tobą całkowicie zgadzam :) .

Fakt, jeśli masz znajomych, swoje życie, hobby, zainteresowania nie można z tego całkowicie rezygnować.

Widzę to po sobie. Zmiany są konieczne i potrzebne, ale trzeba być sobą.

 

Co do życia z osobą w depresji to nic na ten temat nie wiem. Domyślam się, że musi być to bardzo trudne.

 

Łohoho pozwolę sobie wrzucić 3 grosze, że mojej kobiecie moje lanie sie po pysku na treningach w ogóle nie odpowiada, ba, jak wrócę z rozkwaszonym nochalem to mamy ciche dni ;) Ale kiedy jasno powiedziałem, że kickboxingu nie rzucę to się przekonała ale niestety sparingów nie chce oglądać, już nie mówiąc o kibicowaniu na zawodach :P A spokój i opanowanie to akurat następstwo sportów walki...

 

...nie o tym jednak chciałem :P Dzisiaj stuknęło nam 5 lat odkąd jesteśmy razem. Od ponad roku narzeczeństwo, plany na obecny rok niestety nie wypalą prawdopodobnie (założenia były aby święta BN 2011 spędzić już w swoim domu), ale i tak małymi kroczkami ciągle idziemy do przodu. Dużo się od niej nauczyłem, m.in wytrwałości. Nie jest już tak jak na początku kiedy to praktycznie każda godzina była wypełniona smsami i telefonami, kiedy tylko nie mogliśmy się zobaczyć. Nie ma już jakichś ochów i achów na swój widok, nie ma tego...hmm...ognia? Sam nie wiem jak to nazwać. Każde z nas ma obowiązki, każde ma jakieś tam swoje pasje (ja kickboxing, ona fotografia i malunki wszelakie), uczucie nie zajmuje nam sensu życia. Każde z nas zmieniło się po trochu dla tej drugiej połowki. Na pewno dojrzeliśmy, uczucie którym się darzymy także. Jest nam dobrze razem i nie wyobrażamy sobie życia bez siebie :)

 

Sentymentalny się zrobiłem okrutnie... :)

 

Tak chyba powinno być :) .

Odnośnik do komentarza

no wlasnie nie chodzilo mi o to slynne powiedzenie, badz sobia, bo to jest zajebiscie przereklamowane, ale jak ktos już wspomnmial, jak stajemy się facetem wiernym jak pies, rzucamy wszelkie obowiazki, hobby, zainteresowania tylko po to, aby dogodzic naszej partnerce to cos nam sie musialo pomieszac w glowie. i zdecydowanie, wytlumaczeniem tutaj nie jest, ze sie zakochalismy

 

rozumiem stan euforii, zauroczenia druga osoba, chwile kiedy nie chcemy aby otoczalo nas cokolwiek innego, ale tez trzeba potrafic polaczyc to ze zdrowym rozsadkiem, bo w koncu skonczymy jak nasz kolega, na lodzie

 

nie wspomne juz o tym, ze kobiety wlasnie lubia, kiedy facet potrafi sie postawic, a z niektorych rzeczy nie jest w stanie zrezygnowac, bo sa one jego pasja, tak jak mitnick.

Odnośnik do komentarza

 

nie wspomne juz o tym, ze kobiety wlasnie lubia, kiedy facet potrafi sie postawic, a z niektorych rzeczy nie jest w stanie zrezygnowac, bo sa one jego pasja, tak jak mitnick.

Dobra dobra, zobaczymy jak wróci pierwszy raz z naprawdę poważną kontuzją, autującą go z aktywności na jakiś czas :) Wtedy kobiecie włącza się alarm: to ma być odpowiedzialny ojciec rodziny? ;)

Odnośnik do komentarza
Gość MitnickMike

 

nie wspomne juz o tym, ze kobiety wlasnie lubia, kiedy facet potrafi sie postawic, a z niektorych rzeczy nie jest w stanie zrezygnowac, bo sa one jego pasja, tak jak mitnick.

Dobra dobra, zobaczymy jak wróci pierwszy raz z naprawdę poważną kontuzją, autującą go z aktywności na jakiś czas :) Wtedy kobiecie włącza się alarm: to ma być odpowiedzialny ojciec rodziny? ;)

przerabiałem to w sierpniu gdy rozkwasiłem kolano, naderwałem wiązadło i miałem odprysk łąkotki (wg lekarza) ;) oczywiście biadolenie było, że zakaz stanowczy itd., że szkoda zdrowia na sport... w grudniu wróciłem ponownie na salę treningową :)

 

tyle, że kickboxing jest CZĘŚCIĄ świata, tak samo jak ONA, praca, dom... są rzeczy ważne i ważniejsze, to oczywiste, kwestia ustawienia sobie priorytetów,

 

jednak, co mi po pracy kiedy nie będę miał gdzie wrócić? co mi po kickboxingu kiedy zastanę po powrocie z treningu puste 4 ściany? co mi po tych 4 ścianach skoro nie będe mógł napełnić ich uczuciem i bliskością? sztuką jest iść przez życie wspólnie, nie ograniczając swoich pasji czy zainteresowań, jeżeli natomiast sami ograniczamy siebie, to druga osoba czuje się przytłoczona i mimowolnie nie chce należeć do świata który kręci się wokół niej,

Odnośnik do komentarza

 

nie wspomne juz o tym, ze kobiety wlasnie lubia, kiedy facet potrafi sie postawic, a z niektorych rzeczy nie jest w stanie zrezygnowac, bo sa one jego pasja, tak jak mitnick.

Dobra dobra, zobaczymy jak wróci pierwszy raz z naprawdę poważną kontuzją, autującą go z aktywności na jakiś czas :) Wtedy kobiecie włącza się alarm: to ma być odpowiedzialny ojciec rodziny? ;)

przerabiałem to w sierpniu gdy rozkwasiłem kolano, naderwałem wiązadło i miałem odprysk łąkotki (wg lekarza) ;) oczywiście biadolenie było, że zakaz stanowczy itd., że szkoda zdrowia na sport... w grudniu wróciłem ponownie na salę treningową :)

 

tyle, że kickboxing jest CZĘŚCIĄ świata, tak samo jak ONA, praca, dom... są rzeczy ważne i ważniejsze, to oczywiste, kwestia ustawienia sobie priorytetów,

 

jednak, co mi po pracy kiedy nie będę miał gdzie wrócić? co mi po kickboxingu kiedy zastanę po powrocie z treningu puste 4 ściany? co mi po tych 4 ścianach skoro nie będe mógł napełnić ich uczuciem i bliskością? sztuką jest iść przez życie wspólnie, nie ograniczając swoich pasji czy zainteresowań, jeżeli natomiast sami ograniczamy siebie, to druga osoba czuje się przytłoczona i mimowolnie nie chce należeć do świata który kręci się wokół niej,

Generalnie się z tym zgadzam, ale trochę za dużo idealizmu tu jednak jeszcze :) Pewne ograniczenia są koniecznością. Ja wydawałem duże sumy na książki, gry, Warhammera. Wydatki trzeba było ograniczyć (choć nie uciąć), gdyż nie jestem już odpowiedzialny tylko za siebie. To też trzeba brać pod uwagę. Tu nie chodzi o likwidowanie własnych zainteresowań (to absurd). Chodzi o ich dostosowywanie do nowych okoliczności.

Odnośnik do komentarza

Po 4 latach związku i ostatnich kilku miesiącach "bycia ze sobą i nie bycia" ale ciągle nadziei, że wszystko wróci do normy zdobyła się na smsa kończącego wszystko do takiego zakończenia wiele razy zmierzało. Jeszcze parę dni temu mówiła, żebym się o nią starał i że koleś z którym rozmawia, to tylko kolega. Dzisiaj mi pisze, że on wie, czego chce od życia w przeciwieństwie do mnie. Będąc z nią w związku straciłem kontakt ze swoimi dawnymi znajomymi, prawie wszyscy wspólni, to bardziej jej znajomi niż moi. Nie mam się nawet komu wyżalić i sam nie wiem jak to wszystko ująć, żeby nie przypominało zwykłego bełkotu. Nie potrafię w tej chwili myśleć logicznie i mam ochotę płakać, choć jestem na antydepresantach a i nie przypominam sobie kiedy ostatni raz płakałem. Tyle wspólnych chwil, tyle wspomnień. Katuję się jeszcze bardziej czytając archiwum wspólnych rozmów i pękam. Ja pier***e, nie mam zielonego pojęcia jak sobie z tym wszystkim poradzić, a to nie jest dobry czas na załamanie, bo przede mną ostatni semestr studiów i obrona pracy licencjackiej. Jestem w kompletnej rozsypce :/ Wybaczcie składnie, ale jakoś specjalnie się nad nią nie zastanawiałem w tej chwili.

 

Primo: przestań przeglądać archiwa (WFT? gg? telefon?)

 

Secundo: kolega, z którym rozmawia, nawet jeśli jest gejem przyjacielem, to nie jest jej całkowicie obojętny, bo ma wpływ na jej decyzje :)

 

Tertio: prawdziwi przyjaciele/znajomi, nawet jak miałeś z nimi 3 lata przerwy i tak pójdą z Tobą na wódkę. Zwłaszcza jak stawiasz :)

 

Quatro: obrona pracy licencjackiej i ostatni semestr studiów? To chyba mało ambitnie podchodzisz do nauki :P

 

Quinto: Nie masz pomysły na siebie? Jeśli kilka osób Ci to powie, to może to będzie prawda, ale jeśli tylko jedna osoba tak mówi, to może się mylić i szuka łatwych wymówek. Z jakimś typem gada i ona ma sposób na życie? Ta, słowa, słowa, słowa, słowa...

Odnośnik do komentarza

Po 4 latach związku i ostatnich kilku miesiącach "bycia ze sobą i nie bycia" ale ciągle nadziei, że wszystko wróci do normy zdobyła się na smsa kończącego wszystko do takiego zakończenia wiele razy zmierzało. Jeszcze parę dni temu mówiła, żebym się o nią starał i że koleś z którym rozmawia, to tylko kolega. Dzisiaj mi pisze, że on wie, czego chce od życia w przeciwieństwie do mnie. Będąc z nią w związku straciłem kontakt ze swoimi dawnymi znajomymi, prawie wszyscy wspólni, to bardziej jej znajomi niż moi. Nie mam się nawet komu wyżalić i sam nie wiem jak to wszystko ująć, żeby nie przypominało zwykłego bełkotu. Nie potrafię w tej chwili myśleć logicznie i mam ochotę płakać, choć jestem na antydepresantach a i nie przypominam sobie kiedy ostatni raz płakałem. Tyle wspólnych chwil, tyle wspomnień. Katuję się jeszcze bardziej czytając archiwum wspólnych rozmów i pękam. Ja pier***e, nie mam zielonego pojęcia jak sobie z tym wszystkim poradzić, a to nie jest dobry czas na załamanie, bo przede mną ostatni semestr studiów i obrona pracy licencjackiej. Jestem w kompletnej rozsypce :/ Wybaczcie składnie, ale jakoś specjalnie się nad nią nie zastanawiałem w tej chwili.

Quatro: obrona pracy licencjackiej i ostatni semestr studiów? To chyba mało ambitnie podchodzisz do nauki :P

Źle się wyraziłem, oczywiście mam zamiar kontynuować studia, ale najpierw wypada skończyć studia licencjackie.

 

Po wczorajszym fatalnym dniu, dziś dochodzę do siebie. Teraz czas, żeby się z niej wyleczyć.

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

Mam taką prośbę o radę od tych, którzy już kiedyś poznawali kobiety przez neta.

 

Bardzo podoba mi się pewna dziewczyna, która mieszka niedaleko mnie, wzajemnie kojarzymy się na "cześć" i tyle. Zamierzałem jakoś do niej podbić, ale od dłuższego czasu zapadła się pod ziemię i nie mogę jej nigdzie spotkać. Znalazłem jej profil na nk i fb i tu pojawia się pytanie - czy nie wyjdę na debila pisząc do niej przez wyżej wymienione portale? Wygodniej byłoby mi z nią porozmawiać IRL, ale takiej możliwości nie ma, nie wiem w jakich miejscach bywa, gdzie można ją spotkać. Po prostu chciałbym się z nią jakoś umówić, a wcześniej nigdy nie próbowałem metody via net. Jakie macie doświadczenia na tej płaszczyźnie? Dla mnie poznawanie baby przez neta jest trochę dziecinne, ale może to ja jestem zbyt konserwatywny ;P

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

Ładowanie
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...