Skocz do zawartości

Identité manager de Pologne.


AdeX

Rekomendowane odpowiedzi

Ołki dołki, jak chcecie mogę już przejść do klubiku, a teraz ciąg dalszy.

 

---

 

Nie wiem co się stało, widziałem tylko urywki. Helikopter, rozmowa przez radio, łóżko w helikopterze, ludzi pochylających się nad mną, tylko urywki. Przeciągnąłem się raz jeszcze na łóżku. Leżałem w szpitalu, z... nogą w gipsie ! Co to do cholery ?.

 

- Witamy z powrotem na pokładzie - usłyszałem cichy miły, ciepły głosik. Tego głosu nie dało się zapomnieć, to była ona, pielęgniarka z szpitalu Cristine. Jej oczy były niebieskie i pełne głębi, sylwetka cud-miód a piersi... Ah, co to by było za życie mieć taką kobietę przy sobie. Ale to tylko marzenia.

- I co proszę pana, jak się pan czuje ?

 

- Teraz znacznie lepiej - odpowiedziałem z uśmiechem. Ona natomiast tylko się uśmiechnęła, pokiwała głową, zapisała coś w zeszycie po czym wstała i odeszła.

- Proszę chwilę zaczekać - krzyknąłem za nią, obróciła się na pięcie, a jej blond włosy z powrotem ułożyły się pięknie na jej ramionach.

- Dlaczego mam gips na nodze ? - spytałem już nieco pewniejszym głosem.

 

- To pan nic nie wie ? Został pan postrzelony w lewą nogę ! Kula uderzyła w piszczel i jakby nie kość piszczelowa, kula przeszła by na wylot. Niemożliwe że nic pan nie czuł, ale w końcu był pan w szoku... - tak jakbym teraz nie był. Cristine posłała mi jeszcze buziaka i odeszła na dobre do innych pacjentów. Do końca tego dnia miałem same wizyty, a to major, a to reszta mojej jednostki, a to znów major, a to jakaś inna jednostka, a to major itd. Wieczorem jednak doznałem jeszcze większego szoku, gdy puściłem telewizor a w nim był wywiad z... majorem !.

 

- Majorze, czy to prawda, że Legioniści mniejszego stopnia niż generał nie mogą się wypowiadać w telewizji ?

 

- Tak, to prawda. Jednak tym razem muszę zrobić wyjątek.

 

- Jaki jest tego powód ? - spikerka z mała niecierpliwością czekała co zaraz major odpowie.

 

- Dzisiaj w godzinach popołudniowych, miejsce miał straszny incydent. Do naszego regimentu miał przyjechać generał Legii Cudzoziemskiej Paul Frédéric Rollet. Konwój w jakim jechał został zaatakowany, z skutkiem pozytywnym.

Zgineło 40 osób, 2 ocalały. Generał Rollet jest wśród nich, tyle że dostał się do niewoli. Druga osoba to szeregowiec tegoroczny... - major z każdym słowem coraz bardziej się pocił i dusił.

 

- Czy są żądania od napastników za uwolnienie generała ? - spikerka wiedziała że ten wywiad wyniesie ją na sam szczyt, będzie sławna, ale to co major dopiero miał jej do powiedzenia przeszły jej największe oczekiwania.

 

- Tak, 10 tyś. dolarów, oraz mam przyznać się do prawdy...

 

- Jakiej prawdy ?

 

- Że Jaffar Al'Haji żyje...

 

Te zdanie na wszystkich zrobiło ogromne wrażenie. Chociaż nie widziałem nikogo, spokojnie mógłbym powiedzieć że ok. 12 osób wyszeptało równocześnie : Co?. Samej Cristinie ten temat nie był chyba obcy, bo sama stanęła niczym słup soli, a taca z pustymi fiolkami upadła jej na ziemię...

Odnośnik do komentarza

Chciałem wyjść i komuś totalnie sprać tyłek. Usiadłem na łóżku i począłem szukać kul, wózka czegokolwiek by tylko dojść do kogoś. Poprosiłem Cristine by podała mi kule, ale jak to pielęgniarka - powiedziała żebym leżał, ja za to nie dałem za wygraną. Sam się do nich doczłapałem. Zaraz popędziłem do gabinetu majora, klnąc pod nosem z bólu i lekko zawiązanym szlafrokiem. Mojej przechadzce ciągle towarzyszyły pełne zaciekawienia szept, ja to olewałem. W końcu znalazłem się przed drzwiami gabinetu majora, nie pukając pewnie wszedłem do środka.

 

- Co do jasnej cholery ? Collin co ty tu robisz ?

 

- Co ja tu robię ? Chyba co ty tu robisz ? Jak to możliwe że taki idiota jak ty jest dowódcą regimentu ? Po co ta manipulacja, że Jaffar nie żyje ? Dlaczego mówiliście że nie ma powodu do strachu że ktoś na zaatakuje ? Czemu nie powiedzieliście prawdy ? - zacząłem krzyczeć.

 

- A jak myślisz ? To było prawie pewne że terroryści nie zaatakują, więc po co mówić wam że Jaffar żyje ? Wyszlibyście z Legii i zaczęli rozpowiadać nasze tajemnice ! A tak w ogó... - major nie dokończył, dostał prawego sierpowego tak silnego, że uderzył o ścianę. To groziło śmiercią, ale nie dbałem o to. Noga bardzo mi spuchła po tym uderzeniu gdyż uderzyłem nią o ziemię. Major wstał...

 

- Ty sukinsynie zapłacisz za to !

 

- Nie wątpię, ale teraz ty mi zapłacisz !

 

- Za co ?

 

- Za moją pracę w Legii, mam dość odchodzę... - przysunąłem sobie krzesło i usiadłem.

- Legii swoim legionistom daje nową tożsamość, więc czekam na nią, na pieniądze i na jeep'a

który jeszcze tej nocy mnie przewiezie do miasta... Czy wyraziłem się jasno ? - Major wstał poprawił mundur, przysunął się do biurka i zaczął pisać coś na formularzu. Powoli moja przygoda się kończyła...

Odnośnik do komentarza

Jeszcze tego dnia miałem nowy dowód, znaczy się formularz na dowód osobisty. Ciekawie to wyglądało :

 

Imię: Juan

Drugie imię: Pablo

Nazwisko: Ramirez

Data i miejsce urodzenia: 13 czerwiec 1977 r. / La Coruna, Hiszpania

Imię rodziców: Jasmine, Marco

Wykształcenie: wyższe

 

Do tego dochodził papierek, że mogę prowadzić klub piłkarski. Mało tego, miałem także zaświadczenia, że byłem m.in. asystentem Klausa Toppmöllera w reprezentacji Gruzji, asystentem Fernando Vázquez w Celcie Vigo, oraz przez krótki czas managerem czeskiego Banik Ostrawa. Po obiedzie zacząłem się z wszystkimi żegnać, gdy doszedłem do mojej starej jednostki łzy napłynęły mi do oczu. Żal było mi tego wszystkiego, żal, oj żal... Major nie pożegnał się zemną, podobno był w gabinecie stomatologicznym. Wsiadłem do jeepa który ruszył. Jechaliśmy półtora godziny, po czym wysiadłem przy lotnisku lotnisku. Wziąłem bagaże, podziękowałem za podwiezienie, żołnierz dał mi jeszcze kopertę od Ramireza ! Bardzo mnie to zdziwiło, ponieważ jego akurat mało znałem, na kopercie pisało żebym otworzył dopiero w Europie. Niech więc i tak będzie. Lotnisko było bardzo małe, co dobrze się składało bo było mało ludzi i mało kolejek. Po 2 godzinach byłem już w samolocie z nową tożsamością, z 25 tyś. Euro w kieszeni i z nowymi planami na przyszłość. Patrzyłem jeszcze długo na piękny widok zachodzącego już powoli słońca, po czym oparty o szybę zasnąłem.

Odnośnik do komentarza

Siedziałem przed kominkiem w moim domu, w Rolnikach. Siedziałem popijając ciepłą kawę i zajadając pierniki. Patrzyłem w płomień i myślałem: co by teraz było gdybym został, co bym teraz robił ? Jednak z refleksji wyrwała mnie moja mama:

 

- Marnie wyglądasz, może chcesz czegoś ? - spytała z ciepłym spojrzeniem.

 

- Nie dziękuję, chcę być sam - odpowiedziałem uśmiechając się. Teraz zacząłem w końcu myśleć o tym co się wydarzyło w tym tygodniu, a wydarzyło się wiele. Przyleciałem na lotnisko w Pyrzowicach, gdzie już czekała na mnie cała rodzinka. Byli nieco zaskoczeni, trochę przestraszeni ale bardzo szczęśliwy gdy mnie ujrzeli. Tego dnia nie poszedłem spać, do 4:00 gadaliśmy co się wydarzyło. Fakt, mama musiała łyknąć tabletki uspokajające, tata wypić parę "kielonów" ale wszyscy byli zadowoleni. Następnego dnia w końcu otworzyłem kopertę o której całkowicie zapomniałem. Gdy otworzyłem ją, okazało się że Ramirez posłał mi list. List dość... krótki :

 

Drogi Alexandrze!

 

Tak Alexandrze, ja jestem uprawniony do wglądu w akta. Śmieszne imię i nazwisko dostałem - Juan Ramirez, może jesteśmy rodziną ? Nie martw się nie jesteś poszkodowany - ja nazywam się Diego Ramirez i jestem bardziej poszkodowany gdyż teraz jestem Argentyńczykiem, a w rzeczywistości urodziłem się w Szkocji. No ale mniejsza o moje problemy. Gdy dowiedziałem się jakie dostałeś papiery to mnie zamurowało... Nie sądziłem że wybierzesz taki zawód ! Wydaję mi się że cię to interesuję, a jeśli tak to mam do Ciebie pewną propozycję - propozycję nie do odrzucenia. Może mógłbyś zostać managerem drużyny - fakt, bardzo słabej, ubogiej ale drużyny z godnością. Rozmawiałem z moim wujem, który jest w stanie dać Ci to stanowisko. Nie oczekuj kokosów, ale wiesz - wszyscy zaczynali od takich słabych drużyn. Cieszę się że umiesz dobrze język angielski, bo ta zdolność naprawdę Ci się przyda. Jeśli chciałbyś zostać tym managerem to w najbliższym czasie bądź w Szkocji, lecz pierw napisz na ten poniższy adres z danymi dla mojego wuja :[...]

 

Z poważaniem,

Ramirez

 

I tak możliwe że zacząłem nową przygodę w swoim życiu. Smutek zastał na twarzy mamy że jej syn znów opuszcza kraj, w pogoni za szczęściem, aczkolwiek teraz mówi się inaczej - za chlebem.

 

 

---

 

FM: 7.0.2

DB: Średnia

Ligi: Portugalia (1-2), Szkocja (1-4),

Dodatkowi piłkarze: Brak

 

P.S: Nie wiem jak długo pociągnę tego opka, będę się starał jak najdłużej... Dlaczego tak mówię ? Po pierwsze zależy jak pójdzie mi w szkole (chodzę do dość dobrej szkoły na profilu mat-fiz) mam ciężki profil a matematyki zbytnio nie lubię. Druga przyczyna to mój komputer. Staruszek może tego nie wytrzymać... Ale trochę optymizmu, motywacji z waszej strony i na pewno dojadę tak daleko jak profesor :P . Amen

Odnośnik do komentarza

Tak więc 20 stycznia byłem na lotnisku, na wyspie Barry. Lotnisko w Barry jest bardzo specyficzne - można na nim lądować tylko w czasie odpływu. Lotnisko było bardzo malutkie, można by było pomyśleć że prywatne. Tak więc siedziałem na lotnisku w Szkocji, z 13 tyś. funtów i dwoma bagażami. Tak jak umówiłem się w liście z wujem Ramireza, miałem siedzieć na parkingu i czekać aż ktoś po mnie przyjedzie. Dwie godziny po wylądowaniu nareszcie ktoś do mnie podszedł.

 

- Polak ? - zapytał śmiało wesoły szkot.

 

- Hiszpan, Juan Pablo Ramirez - odpowiedziałem dźwigając się.

 

- OK, daj pan te bagaże. Przepraszam za spóźnienie, ale auto odmówiło posłuszeństwa - powiedział i wskazał na Volkswagena Garbusa. Dziwiłem się że te auto jeszcze jeździ...

- Stare ale jare, oh przepraszam zapomniałem się przedstawić - powiedział i podał mi rękę.

- Jestem John O'Connor, moja funkcja w klubie nie powinna pana interesować, mogę panu powiedzieć tylko tyle, że będę panu pomagał. Ma pan jakieś papiery dotyczące pańskiego wykształcenia ? - spytał a ja posłusznie podałem mu kartkę.

- Cholera standardowo...

 

- Coś nie tak ? - spytałem pełen obaw, szkoda by cała moja gotówka co poszła na lot przepadła.

 

- Nie, wszystko dobrze, tylko widzi pan... Nie jest pan pierwszym legionistom który dostaje w naszym klubie pracę. - odpowiedział John.

 

- Może nie pierwszy, ale na pewno najlepszy - powiedział uśmiechając się do niego, po czym wybuchnęliśmy obaj śmiechem. Ten dalej rechocząc powiedział.

 

- Wątpię byś zaszedł dalej niż on ! Mieliśmy tu takiego jednego, prawie wyprowadził nas do pierwszej ligi, do końca brakowało nam parę kolejek, bylibyśmy pierwsi no ale dostał propozycję nie do odrzucenia, z górnej półki. Taki klub nie pyta dwa razy...

 

- Jaki klub ? - zaciekawiła mnie ta opowieść, a chyba zawsze lepiej znać trochę historii o klubie w którym masz pracować...

 

- Manchester United - skwitował krótko John.

- Czy już wiesz o kim mówię ?

 

- No nie wiem

 

- O sir Alex Fergusonie - odpowiedział. Oczy wyszły mi z orbit, dolna szczęka opadła na podłogę garbusa a ślina poczęła ściekać mi z ust. Przez następne dwie godziny John opowiadał mi o wszystkich wydarzeniach jakie nastały w tym klubie. W godzinach obiadowych byliśmy już pod domem wuja Ramireza. Ku nam wyszedł mężczyzna który na oko miał z 60 lat. Idealny stereotyp szkota - rude wąsy, fajka dłuższa niż mają hobbici, ubranie w kratkę. Byliśmy niedaleko morza więc cudownie się oddychało świeżym powietrzem. Wuj przywitał mnie po swojskiemu, uściskał, poklepał po plecach i zaprosił do domu na obiad. Po obiedzie przyszedł czas ma obowiązki, jednak zamiast do klubu wybraliśmy się na plaże, która była cudna. Morze było wzburzone, piasek mokry ale czysty a woda lodowata.

 

- Juan, ładne Ci imię dali. Dobrze słuchaj Juan, nie zostaniesz tak szybko managerem... Pierw musisz przejść półroczne szkolenie w jakimś klubie. Proponuję żebyś został asystentem mojego dobrego znajomego Gordona Strachana który na pewno zaopiekuje się tobą na czas, hmm... myślę że 6 miesięcy wystarczy w zupełności... Tam nauczysz się kierowania zespołem, i innych ważnych rzeczy. Co ty na to ?

 

A co miałem odpowiedzieć ? Jeszcze tego dnia jechałem 50 kilometrów do Glasgow, pan Gordon zgodził się na ten staż, tylko ostrzegł że jeśli awansuje i wygram z Celtic, to mi fajkę wuja w dupę wciśnie.

Odnośnik do komentarza

Pac błąd, Ligę szkocką biorę do drugiej ligi tylko Szkocja (1-2)

 

---

 

Po 6 miesiącach można było powiedzieć że jestem już managerem z krwi i kości... No prawie, jednak staż u Gordona Strachana nauczył mnie bardzo wiele. Wraz z szkoleniowcem Celticu zdobyliśmy mistrzostwo kraju, wiem że najmniejsza w tym sukcesie moja zasługa, no w końcu byłem tak -nastym asystentem, ale cieszyłem się jak mały dziecko gdy dostał w końcu wymarzoną figurkę Power Rangers. Dowiedziałem się paru zasad, np. że nie warto przesadzać z transferami, tzn. nie ściągać do ligi szkockiej jakieś zawodnika z Wysp Książęcych, bo się nie odnajdzie w tej rzeczywistości. Podczas jazdy już do mojego klubu, pisałem do notatnika co mam zrobić jak wrócę. W Glasgow kupiłem sobie ok. 500 kartkowy notes w którym będę pisał moje uwagi, podczas tego stażu notes zapełnił się w 1/4. Jechałem do klubu cały podniecony i już widziałem siebie jak prezentuję jakiegoś nowego zawodnika, a wszyscy mi gratulują tak dobrego zakupu, bądź tak dobrego wychowanka. Myślałem już gdzie wyślę scoutów, jaki reżim treningowy ustawię, mecze towarzyskie - nie mieściło mi się to w głowie... Niestety mój optymizm zgasł gdy dowiedziałem się od prezesa klubu Davida Rea jakie są opcje transferu. Mój budżet transferowy wynosił ?25 tyś., a na płacę mogę przeznaczyć jedynie ?10.98 tyś.. Mój kontrakt zobowiązuje mnie do rocznego prowadzenia tego klubu, a pensja wynosi ?500. Trochę załamany byłem, ale gdy tylko złożyłem swój podpis na kontrakcie, od razu wątpliwości minęły. I tak oto 30 czerwca 2006 roku zostałem managerem szkockiej drużyny Queen Of The South. Wątpliwości powróciły gdy dowiedziałem się od mediów, że jestem pierwszy faworytem do spadku z 1. Ligi Szkockiej. Zakwaterowanie zaproponował mi David, bo tak zacząłem zwracać się do wuja, w swoim domu. Dom był wielki więc, cóż szkodzi. Leżąc już w łóżku, myślałem dlaczego podpisałem ten kontrakt i wdepnąłem w takie gówno. W końcu zasnąłem, musiałem być wyspany bo jutro zaczynałem pracę w klubie. Queen Of The South nadchodzę...

Odnośnik do komentarza

David podwiózł mnie pod stadion QOTS, który nazywa się Palmerston Park. Stadion jest malutki, skromniutki - ale podobno atmosfera jest idealna. No zobaczymy... Póki co mam na dziś całkowicie inne zadanie, mam przeprowadzić wywiad z zespołem. Pierwszy trening zaplanowałem na 11:00, tak by wszyscy dojechali i nie było jakiś spóźnień, których łagodnie mówiąc - nie trawię. Wysiadłem z samochodu i poszedłem ku stadionowi, było jeszcze dość czasu by wypić kawę i zapoznać się raportem dotyczącym moich juniorów. Także trzeba było poznać sztab szkoleniowy, bo per pan nie będę do każdego mówić do końca swoich dni.

 

- Dobra ja muszę lecieć do swojego gabinetu, czyli do siedziby który jest, o tam - powiedział i wskazał palcem na niewielki budynek.

- Muszę poszukać nowego sponsora bo ciężko to widzę, a i jeszcze jedno. Pracujesz z zgrają młodych mężczyzn, nie pozwól im wejść Ci na głowę, być stanowczy ale nie do końca... Nie chce by już pisali petycję o zwolnienie Ciebie z stanowiska. Pamiętaj ostro, ale łagodnie - mrugnął do mnie i odjechał. Ja kontynuowałem drogę do małego budynku w którym są szatnie, siłownia, prysznice i malutki gabinecik. W budynku o którym dowiedziałem się tylko, że nazywa się go "schronem" nikogo nie zastałem prócz woźnego, który okazał się polakiem ! Nazywał się Marek Biechucki i od 13 lat tutaj

pracuje. Możność pogadania po polsku z polakiem była bardzo przyjemna. W końcu trzeba było zająć się swoimi obowiązkami. Około 10:10 przyszli pierwsi pracownicy i tak oto poznałem:

 

Trener 1. zespołu - Stevie Morrison

Trener - Jim Lauchlan

Trener bramkarzy - Colin Scott

Trenerzy juniorów - Keith Middlemiss i Gordon Hyslop

Fizjoterapeuta - John Kerr

Scout - Sam Kirkpatrick

 

Notes: Potrzebuję jeszcze jednego scouta, który zajmie się podpatrywaniem następnego rywala. W najbliższym czasie może także zatrudnię asystenta, którego mi bardzo brak.

--

 

Po niedługim czasie do "schronu" zaczęli przybywać zawodnicy. Na treningu przekonałem się jednak, z jakimi beztalenciami mam do czynienia...

 

Bramkarze:

 

Barry John Corr [25, BR, Szkocja] - złapanie górnej piłki przez niego, to naprawdę sukces.

 

Jamie McDonald [20, BR, Szkocja] - jest wypożyczony z Hearts of Midlothian, modlić się by tylko Stephen Frail o nim zapomniał i został u nas, bo inaczej gotów jestem postawić trenera bramkarzy.

 

---

 

Obrońcy:

 

Gareth Campbell [18, O Ś, Szkocja] - poza słynnym nazwiskiem, posiadł zwinność najdłuższego plucia w drużynie... Nic tylko płakać i uciekać do Poland.

 

Murray Henderson [26, O Ś, Szkocja] - srebrny metalik, prawie nówka, sprzedam za 1 tyś.

 

Jim Lauchlan [29, O Ś, Szkocja] - żeby zawodnik w tak młodym wieku był już trenerem ? Dajcie mi klub z 10 ligi Azerskiej.

 

Dermot MacCaffrey [20, O Ś, Irlandia Północna] - wypożyczony z Hibernian, powiedzmy sobie tak - John Terry to to z niego nie jest, ale jeśli będzie się starał, to pierwszy skład czeka...

 

Jim Thompson [35, O Ś, Szkocja] - na razie leczy kontuzję (3-4 tyg), potem może będzie zdatny do użycia, może...

 

Jamie McQuilken [31, O/DBP L, Szkocja] - chociaż jego kariera zbliża się ku końcowi, przewiduję jednak u niego jeszcze jeden sezon w barwach QOTS.

 

Jamie Adamsc [18, DP, Szkocja] - wypożyczony z Klimarnock. Młody, dobry - szkoda tylko że moja taktyka nie przewiduje granie defensywnym pomocnikiem.

 

Paul Burns [22, P PŚ, Szkocja] - jeśli Bóg pozwoli - to won!

 

Stevie Tosh [33, P PŚ, Szkocja] - nareszcie dobry zawodnik, aż się dziwię że jeszcze go nikt nie wywęszył, chociaż ten wiek... Ale przydatny, na pewno pogra.

 

Neil Scally [27, P Ś, Szkocja] - będzie pełnił rolę jokera, czyli wejdzie na ostatnie paręnaście minut i zabiega wszystkich rywali.

 

Warren Moon [24, OP LŚ, Australia] - za niedługo kończy mu się kontrakt, wątpię bym podpisał nowy.

 

Stephen Murray [23, OP L, Szkocja] - wypożyczony z Kilmarnock, cud - miód.

 

Napastnicy:

 

Sean O'Conor [24, OP L, N, Anglia] - podobnie Scally będzie pełnił rolę jokera, a jeśli dalej będzie dobrze trenować w mojej taktyce widzę go na napadzie.

 

Stephen Dobbie [23, N Ś, Szkocja] - na pewno będzie w podstawowym składzie, dobry solidny napastnik, mógłby jeszcze popracować nad grą głową, ale nie narzekam.

 

Graham Weir [21, N Ś, Szkocja] - ma czas by się rozwinąć wiec zostaje, myślę że przy odpowiednim treningu wyrośnie z niego... coś.

 

Stuart McColm [17, N Ś, Szkocja] - myślę że ktoś go kupi - każdy tysiąc ważny i potrzebny !

 

Notes: sprzedać paru O Ś, i kupić skrzydłowego obrońcę. Nie pogardzę także dobrym P Ś.

Odnośnik do komentarza

Pierwsze moje mecze nie były cudowne. Sparingi z Dunfermline, Aberdeen, Derby Country czy Swansea pokazały mi, że życie nie bajka, nie smera* po jajkach. Wszystkie przegrałem i to dość boleśnie, ale wyciągnąłem z nich pewne bardzo przydatne wnioski. Po pierwsze wiem na jakich zawodników w tym sezonie mogę liczyć, i na pewno będą to: Jamie MacDonald, Jamie MacQuilken, Stephen Dobbie oraz Graham Weir. Na treningach pracowali bardzo ciężko, a podczas meczy dawali z siebie 110%, i nie wiem czy było to rozważne. Jamie MacDonald opuści pierwszy tydzień rozgrywek w skutek złamanej kostki, tak samo przez pierwszy tydzień na murawę nie wybiegnie Jamie Adamsc który po niefortunnym upadku skręcił nadgarstek. Pierwszy mecz ligowy opuści ten na którego stawiałem - Graham Weir, jest w trakcie leczenia urazu pięty, a fizjoterapeuta mówi mi, że jeszcze dwa dni wystarczą by Graham wrócił do gry. Paul Burns został zawieszony za niesportowe zachowanie w meczu z Derby. To na tyle jeśli chodzi o skład. Z sztabu szkoleniowego ubył mi za to jeden z trenerów juniorów - Keith Middlemiss który odszedł do Aberdeen. Zamiennika nie szukam na razie bo mój budżet na to nie pozwala. W rekompensacie za Keitha, Aberdeen zapłaciło nam 7 tyś. funtów, a zarząd powiększył mój budżet do 31 tyś. funtów. Cieszyłem się z tego bardzo, gdyż więcej mogłem przeznaczyć na transfery, tylko widać że w 2 lidze szkockiej jest podobnie jak za czasów PRL. W PRL liczyły się kartki na żywność - nie pieniądze, w tej lidze też nie liczą się pieniądze, tylko chęci zawodnika. Wysłałem około 15 propozycji transferowych do różnych klubów, które godziły się na transfer, jednak gdy dochodziło już do konfrontacji z zawodnikiem, ten mówił że nasz klub byłby krokiem wstecz. Tak więc przez cały lipiec nic nie kupiłem, nic nie sprzedałem. Okazało się jeszcze że Warren Moon odchodzi z klubu gdy jego kontrakt wygaśnie, i bardzo dobrze. W niedzielę 9 lipca odbyło się losowanie do Challange Cup oraz Pucharu Ligi, w pierwszym losowaniu dostałem drużynę z Berwick która gra w okręgówce, a w Pucharze Ligi zmierzę sie z Elgin City. Obie drużyny nie powinny nam pokrzyżować planów, choć jednak trzeba będzie uważać. W niedzielę 23 lipca, serwis totalbet.com zestawił szanse na awans do Ekstraklasy, i tak więc - Livingston jest faworytem do awansu, na drugim miejscu powinien uplasować się St. Johnston, trzecie miejsce zostało przyznane drużynie Ross Country, QOTS* natomiast ma zająć ostatnie 10 miejsce. Oby tylko się nie przeliczyli...

 

Lipiec 2006

 

Transfery:

 

1. Alex [24, O/OP LŚ, Brazylia] z Internacional do America (MEX) za 3.000.000 funtów.

2. Eugeny Aldonin [26, DP, Rosja] z CSKA Moskwa do Palermo za 2.400.000 funtów.

3. Renan [21, BR, Brazylia] z Internacional do America (MEX) za 2.300.000 funtów.

4. Danut Coman [27, BR, Rumunia] z Rapid do Heerenveen za 1.200.000 funtów.

5. Song Chong-Goog [27, O PŚ, DBP P, Korea Południowa] z Suwon do Sampdoria za 875.000 funtów.

 

Bilans:

 

Szkocja:

Ekstraklasa - Falkirk [1/+3/-1/3]*

1. Liga Szkocka - Airdrie Utd. [0/0/0/0]

 

Portugalia:

Primeira Liga - Academica [0/0/0/0]

Liga de Honra - Chaves [0/0/0/0]

 

Puchar UEFA:

 

Pierwsza runda kwalifikacyjna:

Zagłębie 1 - 0 Rhyl (Walia)

Rhyl (Walia) 0 - 1 Zagłębie

 

Liga Mistrzów:

 

Druga runda kwalifikacyjna:

Rabotniczki (Macedonia) 2 - 2 Legia

Legia 2 - 1 Rabotniczki (Macedonia)

 

---

 

*QOTS - Queen Of The South

*smerać - głaskać

* [1/+3/-1/3] - 1 mecz, trzy bramki strzelone, jedna bramka stracona, trzy punkty

Odnośnik do komentarza

Pierwszy mecz ligowy rozegraliśmy z Gretną, klub który według bukmacherów powinien znaleźć się w pierwszej piątce zaskoczył nas od pierwszych minut. Obrona nie radziła się z centrami w pole karne, co poskutkowało w końcu bramką. W '7 minucie do naszej bramki piłkę skierował Colin McMenamin, po pięknej wrzutce Ricky Fostera. Chociaż przegrywaliśmy 1-0, wciąż głęboko wierzyłem że się pozbieramy, tak jednak się nie działo. Graliśmy jak otumanieni, nikt nie trzymał się moich poleceń. Dobbie latał po pomocy, zamiast pokazywać się na ataku, podania były krótkie i na jeden kontakt, a wyraźnie mówiłem że trzymamy piłkę i gramy długie podania. W '57 minucie straciliśmy drugiego gola. Jim Thompson sfaulował w polu karnym Neila MacFarlane, a karny wykorzystał Ryan McGuffie. Po tym golu moi zawodnicy obudzili się i zaczęli grać tak jak im tłumaczyłem. Przez resztę meczu, czyli przez '30 minut graliśmy ciągle na ich połowie, i tym samym strzeliliśmy gola na 2-1. Gol strzelił dla nas Stephen Murray w '89 po pięknym strzale z około 40 metrów. Bramkarz był bezradny... Chociaż przegraliśmy 2-1, mam dość mieszane uczucia, ponieważ mogliśmy zagrać lepiej ale nie uskarżam się na to co jest. Do klubu udało mi się sprowadzić 2 zawodników za sumę łączną 4.000 funtów i są nimi: Dean Keenan [20, O PLŚ, DP, Szkocja] z Morton za 2.000 oraz Alex Walker [22, O P, DP, Szkocja]

także z Morton.

 

 

5.8.2006 Raydale Park, Gretna: 2181

2. Liga Szkocka [1/36]; Gretna 2-1 QOTS

 

'7 Colin McMenamin 1-0

'57 (kar.) Ryan McGuffie 2-0

'89 Stephen Murray 2-1

 

QOTS - skład:

Corr - McQuilken, Thompson, McCaffrey, Lauchlan, Walker - Murray, Tosh, Keenan - Dobbie, McColm

 

MoM: S. Murray (8)

Odnośnik do komentarza

Po przegranym meczu z Gretną, przyszedł czas na Puchar Ligi Szkockiej w którym zmierzyliśmy się z Elgin City. Do składu powrócili MacDonald oraz Weir, jednak nie zagrali w podstawowym składzie, szkoda by było gdyby ponownie nabawili się urazu,jednak przed samym meczem zmieniłem skład i w podstawowym składzie wybiegł Graham Weir który zaraz po gwizdku sędziego strzelił bramkę, oddając strzał z około 15 metrów do bramki rywala. Zmodyfikowałem trochę taktykę, która okazała się zwycięską, aczkolwiek w lidze by się nie zdała. Mecz z Elgin City potraktowałem jako spacerek. Mecz z nimi był spacerkiem, szybkie dwa gole, nie dość że zdołowały rywala, to jeszcze pogrążyły go w rozpaczy. Rywalom udało się jednak doprowadzić mnie do rozpaczy, gdy w '29 minucie na murawie zwijał się z bólu mój napastnik - Stephen Dobbie. Dobbie wypadł z składu na 4 tygodnie, a spowodowane to było naciągnięciem mięsni uda. Mecz toczył się dalej, mieliśmy dużo okazji jednak żadnej nie wykorzystaliśmy, a jak to się mówi - niewykorzystane sytuacje mszczą się, i się zemściły... W '37 minucie Andy Aitken (ściągnięty z rezerw QOTS) zagrał do Corr'a, jednak nie zauważył że za pleców wybiegł Paul Kerr który tylko leciutko podciął piłkę. Do przerwy wynik pozostał taki jaki był. Po przerwie ostro zaatakował Elgin jednak akcje tego zespołu kończyły się na 25 metrze. Wynik pozostał 1-2, a my awansowaliśmy dalej. Już następnego dnia wiedzieliśmy z kim zmierzymy się w 2 rundzie, a jest to drużyna z Dundee, nie! Nie ta drugoligowa, ta pierwszoligowa - Dundee United.

 

1 Runda Pucharu Ligi

8.8.2006 Borough Brigs, Elgin: 1874 Elgin City 1-2 QOTS,

 

'2 Graham Weir

'6 Stephen Murray

'29 Stephen Dobbie (kontuzja)

'37 Paul Kerr

 

QUOTS - skład:

Corr - McQuilken, Aitken, Lauchlan, Walker - Murray, Scally, Sloan, Tosh - Dobbie, Weir

 

MoM: Murray (8)

 

---

 

Terminarz miałem ciężki, i każdy o tym wiedział... Nic więc dziwnego że na mecz z Livingstone wszyscy jechali bez optymizmu. Pierw, mieliśmy mecz z Gretną, a teraz druga kolejka i od razu mecz z faworytem do awansu Livingstone. Pocieszaliśmy się tym że potem już z górki, chociaż nawet nie wiem czy powinniśmy tak myśleć - no w końcu to my jesteśmy najgorszą drużyną w lidze. Mecz zaczął się o godzinie 15:00, pogoda dopisywała, było 29 stopni Celsjusza. Wybiegliśmy chyba najlepszym składem, jednak po paru minutach meczu odczuwalny był brak Dobbie'ego. Pocieszało mnie jeszcze to, że na ławce siedzi gotowy do wejścia Jamie Adamsc który zakończył swoją kurację. Do składu powrócił już nasz bramkarz MacDonald, a ja sam zacząłem poszukiwać jego następce, ponieważ Corr musi się jeszcze dużo nauczyć. Wracając do meczu... Livingstone zaczęło atakować od samego gwizdka, kibice tego klubu co chwilę tylko podrywali się z miejsc, myśląc że już strzelili bramkę, jednak takowej nie było. Broniliśmy się długo i pewnie do pierwszej połowy. W drugiej połowie gra zaczęła już przypominać obronę Jasnej Góry, jednak nie skończyła się ona dla nas tak jak w 1656 roku. W '49 minucie do bramki po centrze, głową piłkę do siatki skierował Mole, a mecz skończył się 1-0. Mecz był ciężki, wywnioskowałem co jeszcze musimy zmienić i ile nam jeszcze brakuje by awansować do Ekstraklasy i tam się jeszcze utrzymać.

 

2. Liga Szkocka [2/36]

12.8.2006 Palmerston Park, Dumfries: 2805 QOTS 0-1 Livingstone

 

'49 Jamie Mole

 

QUOTS - skład:

Corr - McQuilken, Thompson, McCaffrey, Lauchlan, Walker - Tosh ('45 Adamsc), Murray, Keenan - Weir, O'Connor

 

MoM: Harris (8)

Odnośnik do komentarza

Początek sezonu jest tragiczny... Mamy mecze co 3-4 dni, dlatego moi zawodnicy zaczynają słabnąć. Zaczynają słabnąć a tu taki ważny mecz, z Berwick w pierwszej rundzie Challange Cup. Warto dodać, że każdy kto kibicuje Queen Of The South liczy, że pod moją opieką klub postara się tam namieszać. Dziwiłem się dlaczego, w końcu jesteśmy słabi, okazało się bowiem, że w 2002 roku to właśnie my sięgnęliśmy po ten puchar. Chociaż formę mamy słabą, i w lidze nie zachwycamy, nie obawiałem się konfrontacji z Berwick. Jednym z atutów było m.in. nasze boisko. Graliśmy przed własną publicznością więc byliśmy pewni w swoich postępowaniach. Chociaż mecz z Berwick potraktowałem jako spacerek, to podobnie jak w meczu z Elgin, nie prowadziliśmy zbyt wysoko, jednak futbol jaki prezentowaliśmy mógł nam pozazdrościć sam Celtic. Postawiłem na Jamie Adamsc, który do tego meczu był tylko zmiennikiem. Ten defensywny pomocnik, ganiał za trzech co przed przerwą zaowocowało bramką, po akcji całego zespołu. Odpocząć dałem Stevie Tosh. Chociaż wynik mały to powtarzam, graliśmy niemal perfekcyjnie i w tym meczu wynik był sprawą drugorzędną.

 

1 Runda Challange Cup

16.8.2006 Palmerstone Park, Dumfries: 1124 QOTS 1-0 Berwick

 

'45 Jamie Adamsc

 

QOTS - skład:

MacDonald - McQuilken, Thompson, McCaffrey, Lauchlan, Keenan - Walker, Murray, Adamsc - Weir, McColm

 

MoM: Adamsc (8)

Odnośnik do komentarza

Sunday Mail

Hiszpański manager Juan Ramirez prowadzący drugoligowy zespół - Queen Of The South podgrzał atmosferę swoją wypowiedzią skierowaną do managera drużyny Ross Country, przed ligową potyczką tych drużyn. Ramirez zasugerował, że prędzej sfotografuje "waszego, mokrego, obsranego potworka z Loch Ness" zanim Scott Leitch awansuje o klasę wyżej.

 

Mecz z Ross Country był ostatnim meczem, w którym remis byłby zbawieniem. Jednak i ten mecz niestety przegrałem, jednak nie to było najgorsze... Mina Scotta mówiła sama za siebie, chodził dumny jak paw gdy sędzie gwizdnął trzy razy kończąc tym samym mecz. Popełniłem tu jeden z najgorszych błędów, tuż przed meczem przedstawiłem zawodnikom nową taktykę, która miała na celu pokonanie Ross. Niestety, nie wypaliła. Taktyka miała postać 4-2-2-1-1, czterech obrońców, dwóch defensywnych pomocników, dwóch skrzydłowych pomocników, jeden ofensywny pomocnik i jeden napastnik. Cel był jeden, napastnik biegał tuż przy linii bocznej, do niego były zagrania a on miał wrzucić futbolówkę w pole karne gdzie wbiegał już ofensywny pomocnik. Taktyka nie wypaliła ponieważ nikt dokładnie nie umiał dograć do napastnika. Wszyscy ogólnie były zagubieni w tej taktyce. Tak więc szybko mecz się rozstrzygnął, a wielkie strzelanie zaczął Alex Williams. Fakt, bramka została strzelona przez duże szczęście, ponieważ w polu karnym było chyba z 6 moich zawodników, i 3 ich. Piłka odbiła się od kogoś, i wpadła pod jego nogi, strzał i gol. Przegrywaliśmy do pierwszej połowy 1-0. W drugiej straciliśmy dwa gole, za sprawą stałych fragmentów gry. Znów do siatki piłkę skierował Williams, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, a trzecią bramkę strzelił z rzutu wolnego strzelił Sean Higgins. Jakby tego było mało, czerwoną kartkę zobaczył Sean O'Connor, tak więc w następnym meczu gram z jednym napastnikiem.

 

2 Liga Szkocka [3/36]

19.8.2006 Victoria Park, Dingwall: 2334 Ross Country[6] 3-0 QOTS[10]

 

'23 Alex Williams

'62 Alex Williams

'77 Sean Higgins

'82 Sean O'Connor (czerw. kartka)

 

QOTS - skład:

MacDonald - McQuilken, McCaffrey, Lauchlan, Walker - Keenan, Adamsc - Tosh, Murray - O'Connor - Weir

 

MoM: Williams (9)

Odnośnik do komentarza

Mecz z Dundee Utd był dla nas meczem przegranym. I nie chodziło już tylko o dobrą taktykę, chłopcy byli już totalnie wyczerpani, nie pomogły nawet zdwojone dawki Powerade. Ja też się powoli cieszyłem że rozstaniemy sie z Pucharem Ligi Szkockiej. Wszak już nie będziemy grali mecz za meczem, i może zaczniemy coś wygrywać w lidze. Kirkpatrick zdał mi bardzo długi i szczegółowy raport na temat Dundee, okazało się że nawet ich słabe strony są dla nas nie do pokonania. Defensywa Dundee nie radzi sobie z górnymi piłkami - phi, a może my sobie radzimy ? Dundee preferuje wolne tempo podań... - no tak my preferujemy szybkie tempo, jednakże w meczu widać było kto prezentuje wolne tempo gry. Tak więc bez żadnego asa w rękawie, oczekiwaliśmy Dundee, a no tak byłbym zapomniał jedyny nasz atut to nasze boisko, choć nie wiem czy to atut czy przekleństwo... Meczu nie będę opisywał, bo skupiałbym się tylko na Dundee, jednak była jedna kontrowersyjna sytuacja, bowiem w '37 minucie straciliśmy gola z rzutu karnego - którego naturalnie być nie powinno... Cóż, żegnamy się z PSL jednak w spadku dostaliśmy 16.000 funtów które - ah, nadzwyczaj się przydadzą, ponieważ już szukam dobrego napastnika...

 

2 Runda Pucharu Ligi Szkockiej

22.8.2006 Palmerstone Park, Dumfries: 4092 QOTS 0-2 Dundee United

 

'29 Noel Hunt

'37 Greg Cameron (kar.)

 

QOTS - skład:

MacDonald - McQuilken, McCaffrey, Lauchlan, Walker - Keenan, Adamsc - Tosh, Murray - Sloan - Weir

 

MoM: Conway (8)

Odnośnik do komentarza

Po meczu z Dundee United z składu wypadli mi : McCaffrey oraz Sloan. Bardziej odczułem brak tego pierwszego który zawsze był podstawowym zawodnikiem mojego składu. Sloan co prawda reprezentuje młodzież QOTS jednak niekiedy wchodzi w drugiej połowie. Oznacza to że na mecz z St. Johnstone jechałem bez czołowego środkowego obrońcy. Do składu wrócił Aitken który w ostatnich dwóch meczach nie był brany nawet na ławkę. Przez niego naturalnie przegraliśmy mecz z St. Johnstone, kiedy to w '53 minucie faulował Jasona Scotlanda w polu karnym. W '53 minucie! A mecz tak pięknie się zaczął układać, graliśmy pewnie, niekiedy mieliśmy wielką przewagę. Rzut karny egzekwował Callum Elliot, z skutkiem pozytywnym, choć nie była to bramka zbyt pewna, MacDonald wyczuł intencje Elliota jednak był trochę spóźniony. Mecz zakończył się 1-0 dla St. Johnstone, a my po 4 kolejkach ligowych, obecnie zajmujemy ostatnie miejsce i nie mamy ani jednego punktu, zaczyna się robić nieciekawie....

 

 

2 Liga Szkocka [4/36]

19.8.2006 Palmerstone Park, Dumfries: 1126 QOTS[10] 0-1 St. Johnstone[7]

 

'53 Callum Elliot (kar.)

 

 

QOTS - skład:

MacDonald - McQuilken, Aitken, Keenan, Lauchlan, Walker - Murray, Adamsc, Tosh - Weir, McColm

 

MoM: Lawson (8)

Odnośnik do komentarza

Meczem który kończył sierpień, był mecz z drużyną Albion Rovers w Challange Cup. Albion był drużyną która została spisana na straty nawet przez bukmacherów, którzy zawsze mi przewidywali klęskę. Mecz odbył się na naszym stadionie, więc mecz był tylko formalnością by dostać się do Top 8. Zaczęliśmy szybko rozbrajać, o dziwo mocną defensywę rywala. Łatwo nie było, jednak Graham Weir w końcu przedostał się w pole karne, a tam został brzydko potraktowany przez bramkarza rywali - Haswell'a. Rzut karny egzekwował Stephen Murray, i pewnym strzałem w prawe okienko zdobył dla nas bramkę. Pięć minut później futbolówkę do bramki skierował Stevie Tosh oddając piękny strzał za pola karnego. Bramkarz był bezradny. Straciliśmy także bramkę z stałego fragmentu gry - rzutu wolnego, który egzekwował John McGoldrcik osiemnastoletni napastnik rywala. Mecz zakończył się 2-1 dla QOTS, a w trzeciej rundzie zmierzymy się z Airdrie Utd, moim ligowym rywalem, co ciekawe - trzy dni przed meczem z Airdrie w Challange Cup gramy z nimi w lidze, co bardzo dobrze się składa...

 

2 Runda Challange Cup

30.8.2006 Pamlerstone Park, Dumfries: 1124 QOTS 2-1 Albion Rovers

'18 Stephen Murray (kar.)

'23 Stevie Tosh

'31 John Goldrick

 

QOTS - skład:

MacDonald - McQuilken, Aitken, Keenan, Lauchlan, Walker - Murray ('45 Scally), Adamsc ('81 Burns), Tosh - Weir, McColm

 

MoM: Walker (8)

 

Notes: Puchar wygram, w lidze spadnę...

Odnośnik do komentarza

Sierpień 2006

 

Transfery:

1. Andrea Barzagali [25, OŚ, Włochy] z Palermo do Lyon za 10.500.000 funtów.

2. Mathieu Bodmer [23, O/OP Ś, Francja] z Lille do Chelsea za 10.500.000 funtów.

3. Park Ji-Sung [25, OP PLŚ, Korea Południowa] z Chelsea do Bayern za 5.500.000 funtów.

4. David Suazo [26, OP PLŚ, NŚ, Honduras] z Cagliari do Lille za 5.250.000 funtów.

5. Edgar Baretto [22, DP, OP PŚ, Paragwaj] z NEC do Lille za 3.900.000 funtów.

 

Bilans:

 

Szkocja:

Ekstraklasa - Rangers [5/+11/-5/12]

1. Liga Szkocka - Livingstone [4/+7/0/12]

 

Portugalia:

Primeira Liga - Leira [1/+3/-1/3]

Liga de Honra - Panafiel [1/+3/0/3]

 

Nagrody krajowe:

 

Manager Miesiąca 1. Ligi Szkockiej - J. Robertson (Livingstone)

Młody Piłkarz Miesiąca - J. Thompson (Livingstone)

Piłkarz Miesiąca 1. Ligi Szkockiej - J. Harris (Livingstone)

 

---

Odnośnik do komentarza

Sierpień kończyliśmy zwycięstwem z Albion i nieco natchnieni, zaczęliśmy się przygotowywać do meczu z Airdrie. Mieliśmy dziewięć dni na opracowanie taktyki, i na jakieś transfery. Z Boavisty pragnąłem ściągnąć do nas na wypożyczenie bramkarza Petra Jehle, jednak nie wypaliło, ponieważ nie mogliśmy mu dać odpowiedniego wynagrodzenia. Wrzesień jest o tyle szczęśliwy dla nas, ponieważ do składu wrócił - Dobbie oraz McCaffrey, tak więc w Airdrie wybiegł najlepszy skład na jaki mnie stać było. Chcieliśmy w końcu zaliczyć pierwsze punkty w tabeli, więc do meczu podeszliśmy bardzo skoncentrowani. Efekt pojawił się w '37 minucie, gdy futbolówkę z rzutu rożnego idealnie na głowę Keenana skierował Murray. Szok! Na pewno Airdrie[/b nie spodziewało się takiego ataku, a my do końca pierwszej połowy wygrywaliśmy 1-0. Po przerwie ponownie zaatakowaliśmy, idealną akcję w '47 minucie zmarnował [b]Stephen Dobbie kiedy to wyszedł sam na sam z bramkarzem. Chwilę potem został zmieniony, nie dlatego że zmarnował okazję, tylko widać już było że jest trochę zmęczony. W '77 minucie gospodarze w końcu się obudzili, McDonalda nie upilnował Walker, a ten wbiegł z piłką w pole karne i oddał strzał nie do obrony. Cieszyłem się mimo to, w końcu zawsze jeden punkt... Jednak nie, Airdrie było za mało. W '84 minucie po tej samej akcji taki sam gol strzelił John Bird, tym razem nie upilnował Keenan. Przegraliśmy kolejny mecz 2-1, a ja myślałem że pozabijam wszystkich w szatni, po prostu nie umiałem zrozumieć jakim cudem, przegraliśmy naprawdę dobry mecz w niecałe 7 minut...

 

1. Liga Szkocka [5/36]

9.9.2006 New Broonfield, Airdrie: 2697 Airdrie Utd [2] 2-1 QOTS [10]

'37 Dean Keenan

'77 Kevin McDonald

'84 John Bird

 

QOTS - skład:

MacDonald - McQuilken, Aitken, McCaffrey, Keenan, Walker - Adamsc, Murray, Tosh - Weir, Dobbie

 

MoM: McDonald (8)

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...