T-m Napisano 7 Marca 2010 Udostępnij Napisano 7 Marca 2010 Nie - to co zrobił jest po prostu nieetyczne i koniec. Nie ma co rozważać. Świetny rozgrywający dla Lakers, chociaż Ci się go w nieładny sposób pozbyli (coś a'la historia z Nickiem van Exelem, chociaż ten tam sporo narozrabiał), pokazał, że słowny to on nie jest ;-) Cytuj Odnośnik do komentarza
Lucas07 Napisano 8 Marca 2010 Udostępnij Napisano 8 Marca 2010 Marcin Gortat zagrał bardzo dobrze z Lakersami, Polak w 16 minut zdobył 6 punktów i dołożył do tego 6 zbiórek oraz 2 bloki. Marcin wykonał bardzo ładny wsad, który został doceniony, bo zajął 1 miejsce w TOP 10 Szkoda, że MG13 mimo świetnej grze w 1 połowie w drugiej siedział głównie na ławce, a w pewnych momentach Dwie Wieże by się przydały, ponieważ Lewis nie radził sobie z pilnowaniem Gasola. http://www.youtube.com/watch?v=0-I9-nCZ2yc&feature=player_embedded Top 10 z 1 Marcinem na 1 miejscu. Cytuj Odnośnik do komentarza
Dawidek Napisano 8 Marca 2010 Udostępnij Napisano 8 Marca 2010 Jak już parę razy pokazywano(m.in. vs. LAL), taktyka na 'dwie wieże' nie zdaje egzaminu. 'Ładny wsad' - dziwnie to zabrzmiało :P. Cytuj Odnośnik do komentarza
Lucas07 Napisano 8 Marca 2010 Udostępnij Napisano 8 Marca 2010 Dawidek oglądałeś mecz? Gasol robił w ataku co chciał, gdy był przy nim Lewis :] Gortat na pewno nie poradziłby sobie gorzej, a można było tak grać przez te 2/3 minuty, jeśli by nie wyszło to wróciliby do Lewisa. Niestety Stan znowu pokazał, że nie ufa do Marcinowi do końca, bo w drugiej połowie Polak grał bardzo mało :/ Dobry wsad lepiej? :P Cytuj Odnośnik do komentarza
Dawidek Napisano 8 Marca 2010 Udostępnij Napisano 8 Marca 2010 Oglądałeś finały? Zdecydowanie lepszą opcją w tym momencie byłaby gra Bassem który jest energiczniejszy niż Marcin, a prócz tego ma rzut z półdystansu. Mój sceptycyzm opieram na tym co widziałem do tej pory gdy tak grali, nie twierdzę, że gdyby taki wariant był częściej trenowany (powątpiewam, że obecnie coś takiego ma miejsce) to by to lepiej wyglądało. Też jestem niezadowolony, że Polak gra tak mało, ale z drugiej strony nie może to dziwić. Dwight to najlepszy center i mimo, że nieraz się mocno podniecam zagraniami Polaka to nigdy bym nie powiedział tego co wczoraj komentator C+, że MG jest lepszy na nogach niż Howard. Chodzi mi o to, że ładny to określenie zbyt hmm... ładne Cytuj Odnośnik do komentarza
Lucas07 Napisano 8 Marca 2010 Udostępnij Napisano 8 Marca 2010 Oglądałem finały, ale to już jest inny sezon, od finałów minęło sporo czasu i Marcin zrobił postęp. Mogli chociaż spróbować :] Nie twierdzę, że Marcin jest lepszy na nogach niż Howard, bo to po prostu nie jest prawda, D12 to najlepszy center w lidze i dlatego MG13 gra tak mało, dlatego mam nadzieję, że Magicy zaczną grać z Marcinem na czwórce tak, żeby Polak grał te 20 minut w meczu, bo on potrafi wykorzystać czas spędzany na boisku. Cytuj Odnośnik do komentarza
Dawidek Napisano 8 Marca 2010 Udostępnij Napisano 8 Marca 2010 W tamtym sezonie jeszcze była na to jakaś nadzieja, a teraz jak napisałem - Jest Bass, a prócz niego Anderson. Cytuj Odnośnik do komentarza
frodo Napisano 8 Marca 2010 Udostępnij Napisano 8 Marca 2010 Nie no Bassa to by Gasol niszczył :] Akurat finały są średnio miarodajne - tzn tam jak były dwie wieże to Gortat najczęściej bronił przeciwko Odomowi, a ten po prostu idealnie wykorzystywał możliwości jakie dawało mu krycie przez wysokiego wolnego centra. W sumie Lakers w tym sezonie jak nigdy grają masę post-upów więc jakaś próba ograniczenia tego jest chyba dobrym wyjściem. Anderson to słaby obrońca, więc odpada ;) Cytuj Odnośnik do komentarza
Dawidek Napisano 8 Marca 2010 Udostępnij Napisano 8 Marca 2010 Ale chyba wczoraj Bass mu czape założył, w obronie jeszcze może i miałby Gortat jakiś sens, ale póki nie ma pod niego rozrysowanych żadnej zagrywki w ataku to nie mamy chyba co na to liczyć. Cieszmy się z tych 2nd chance points i picków z J-Willem, a w następnym sezonie miejmy nadzieję, że będziemy mogli oglądać go co najmniej 30min w meczu Cytuj Odnośnik do komentarza
T-m Napisano 9 Marca 2010 Udostępnij Napisano 9 Marca 2010 Problemy z alkoholem, setki tysięcy dolarów wydawane na hazard w kasynach, rozwód z żoną i rozstanie z piątką dzieci - tak kończy się kariera w National Basketball Association, 34-letniego Allena Iversona, jednego z najbardziej widowiskowych i nieustraszonych graczy w historii koszykówki. Ile zostało i zostanie z tych 200 milionów, które zarobił były MVP ligi i Meczu Gwiazd grając w koszykówkę? Niewiele. - Iverson albo zapije się na śmierć albo przegra swoje życie przy stole do ruletki - mówi jeden z jego najlepszych przyjaciół, dziennikarz Stephen A. Smith. 20 lutego w United Center w Chicago, Allen Iverson zdobył trzynaście punktów, ale jego zespół, Philadelphia 76ers, przegrał z Chicago Bulls kompromitującą różnicą 32 punktów. 48 godzin później, po raz kolejny w tym sezonie, Allen poprosił 76ers o zwolnienie "ze względów rodzinnych". Mówiło się o problemach z żoną, nieustaloną chorobą jego czteroletniej córki, jednego z pięciorga dzieci. Nikt wtedy nie przewidywał, że ten mecz z Chicago będzie ostatnim Iversona. Nikt wtedy też głośno nie mówił, o tym, o czym w tym sezonie wiedziało wielu, że Iverson miłość do koszykówki zamienił już kilka lat temu w miłość do kasyn i alkoholu. I skończył jako przeciwieństwo tego, kim przez tyle był na parkietach NBA - jako ten co nie walczył do końca, zostawił zespół dla alkoholu i hazardu. Nie było tajemnicą, że Iverson lubił kasyna i że lubił przegrywać i... nie płacić. Dlatego właśnie dostał zakaz wstępu do kasyn w Atlantic City i Detroit, gdzie trener nie mógł mu wytłumaczyć, że przesiadywanie do drugiej w nocy przy ruletce w dniu meczu (to zdarzało się kilka razy w tygodniu), praktycznie gwarantuje mu dwie rzeczy - że będzie oglądał spotkania Pistons z ławki rezerwowych i że jeśli się mnie zmieni, klub zrobi wszystko, żeby się go pozbyć. Już kiedy "The Answer" odchodził z Denver, trener George Karl pokazywał statystyki z których czarno na białym wychodziło, że grając z Iversonem w pierwszej piątce, szanse na wygraną z dobrymi drużynami praktycznie malały do zera. Gdziekolwiek później nie grał - Memphis Grizzlies, Philadelphia 76ers - Allen miał kłopoty z trenerami, kolegami z zespołu, ale nigdy nie chciał się przyznać, że największy kłopot ma z samym sobą. Zaczęło być tak źle, że jego żona Tawanna, jego miłość od czasów licealnych i żona od dziewięciu lat, postanowiła zabrać Iversonowi ich pięcioro dzieci (w wieku od 7 miesięcy do 15 lat), wyprowadzić się i zażądać rozwodu. "Dla niej bym umarł i umrę bez niej" - powiedział kiedyś o związku z Tawanną Allen Iverson. Jak pisze Smith, zmęczona wszystkim co się dzieje z mężem, Tawanna powiedziała teraz: "Rób co chcesz...". Allen Iverson, całe jego 183 cm wzrostu i 70 kilogramów wagi, czyli nic na warunki NBA dla kogoś, kto skończył czternastoletnią karierę z przeciętną 26,7 pkt i 6,2 asysty w meczu, jest pewnym kandydatem do Koszykarskiej Galerii Sław. Szkoda tylko, że tak wielu fanów z generacji LeBrona Jamesa czy Dwighta Howarda, zapyta za parę lat: "Iverson? To ten, co spędzał całe tygodnie w kasynach i zapijał się alkoholem?". A nie mówiłem? Czekam na jakieś oficjalne potwierdzenie. Na foxsport jest fajny materiał, który klub mógłby teraz chcieć AI ;) Cytuj Odnośnik do komentarza
Lucas07 Napisano 10 Marca 2010 Udostępnij Napisano 10 Marca 2010 Była gwiazda lekkiej atletyki, Marion Jones podpisała kontrakt z zespołem WNBA Tulsa Shock. Dla Marion nie jest to pierwsza przygoda z koszykówką, w 1994 była gwiazdą zespołu Tar Heels, z którym wygrała NCAA, a w 2003 roku została wybrana w drafcie przez Phoenix Mercury w 3 rundzie z 33 numerem, ale w WNBA jeszcze nie grała. Cytuj Odnośnik do komentarza
zibii Napisano 12 Marca 2010 Udostępnij Napisano 12 Marca 2010 nachodzi mnie to dosc regularnieostatnią bezpośrednią przyczyną jest śmierć kliniczna allena iversona, największej indywidualności ostatniej dekady, być może największej po MJu w historii tej ligi. odchodzi gwiazda, rodzi się nowa. 'umiera król, niech żyje król', nic w przyrodzie nie umiera jakby sie moglo wydawac i na miejsce iversona nie mamy jedynie chrisa paula ale rosea, jenningsa, curryego, walla, evansa, i ellisa. tyle ze iverson nigdy nie był czescia przyrody jaka jest nba. iverson to ani fauna ani flora, ani pg ani sg. gatunek iversona przedstawial jedynie on sam. wszyscy grali w koszykówkę, a on gral w swoja gre przeciwko wszystkiemu, calej lidze, wlasnej druzynie, dzielnicy na której sie wychowal, biedzie, kontuzjom. iverson to taki podrasowany don kichot naszych czasow, ktory nomem omen skonczyl tak samo. walczył z całym światem aby pozostac soba i walczyl z całym swiatem bo taki byl allen iverson. nie odpuszczal, nie bal sie, ryzykowal, walczyl, nie mial zadnych kompleksow. 99% zawodnikow ligi w momencie gdy 5 kolejnych rzutow odbija sie od cegly a druzyna traci punkty, nie rzuciloby ten 6 raz w szóstej kolejnej akcji. allen iverson był inny, bo łamał reguły, grał jeden na pięciu i czasami wygrywał. nie bał się porażek i cieszył sie wygranymi w mysl zasady, ze uczucie poniesionej nawet najwiekszej kleski zawsze przegrywa z przeciwstawnym uczuciem zwycięstwa. dlatego g1 nba finals2001 ma tak ogromne znaczenie. to zwycięstwo było dla niego niemal jak mistrzostwo i podejrzewam że dla samego iversona było w karierze zdecydowanie najważniejszym przeżyciem. ten jeden raz, cały koszykarski świat kręcił sie tylko wokół niego i najlepszym dowodem na to jest pierwsze skojarzenie jakie przychodzi do glowy na mysl o tamtych finalach. allen iverson ukradł hca lakersom, g1 upset, dopiero potem dominacja lakers, gra shaqa i cokolwiek innego. welcome to allen iverson's life. byc moze iverson nigdy nie nadawal sie na pierwsza opcje zespolu mistrzowskiego, byc moze nie byl stworzony do gry w zespole, byc moze trafil na zly okres koszykowki i 30-40 lat wczesniej odniosl by sukces, byc moze był fatalnym obronca, fatalnym teammatem, fatalnym uczniem i fatalnym kolega, ale mial o-s-o-b-o-w-o-s-c. to nie chodzi o to jak my postrzegamy allena iversona, bo w przypadku kazego innego zawodnika mialoby to sens i kazde slowo krytyki i kazda pochwala mogla by do niego trafic. ale iverson był i jest inny. on mimo tego, ze wedlug wiekszosci kibicow postrzegany jest jako koszykarz przegrany, sam odniósł zwycięstwo i czuje sie jak wygrany, bo pokazal calemu swiatu i co najwazniejsze -pokazal samemu sobie, ze pomimo nienajlepszych warunkow - mozna byc w czyms najlepszym chociaz przez chwile. szkoda ze ktos taki odchodzi. bo iverson był jak nieodkryty i nieznany gatunek. nie znasz go, nie rozumiesz, ale mimo to cie inspiruje. cząstke iversona (która ma kobe) brakuje wlasnie lebronowi, zeby stac sie porownywalna ikona do niego. nie trzeba byc madrym zeby wiedziec, ze aby kogos pokochac musi zaiskrzyc. neutralnosc nie iskrzy. iskrzy ogien i lod. hate it or love it... świetny tekst z forum e-nba.pl Iversona można nienawidzić, można zarzucać mu wiela ale trzeba oddać mu szacunek za to co robił. Dla mnie, osobiście, jeden z najlepszych koszykarzy ostatniej dekady. Cytuj Odnośnik do komentarza
Lucas07 Napisano 12 Marca 2010 Udostępnij Napisano 12 Marca 2010 Zgadzam się z Zibim. AI to geniusz koszykówki, wielki gracz, którego można kochać i można nienawidzić. Ja należę do tych pierwszych, żałuję że AI zrezygnował i mam nadzieję, że jeszcze wróci. W ostatnich sezonach grał znacznie słabiej i był cieniem tego gracza, który doprowadził 76 do finałów, ale i tak uwielbiałem jego grę i pojedyncze zagrania. Człowiek obdarzony wielkim talentem szkoda, że trochę słabiej u niego z głową, bo gdyby był mądrzejszy to osiągnąłby znacznie więcej. Obecnie spore szanse na osiągnięcia podobne do Answera ma Brandon Jennings. Zawodnik podobny do Iversona, który gdy ma świetny dzień potrafi sam wygrać mecz. Brandon podobnie jak AI ma trudny charakter i również dlatego go lubię. Brandon robi to co uważa za słuszne i nie boi się podejmować odważnych decyzji, nawet jeśli są złe. Cytuj Odnośnik do komentarza
Vend Napisano 12 Marca 2010 Udostępnij Napisano 12 Marca 2010 IMO od Jenningsa dwa razy lepszy jest Tyreke Evans :] Dobrze rozgrywa, genialnie wchodzi pod kosz (niektórych jego lay-upów nie powstydziłby się sam Jordan, jak tego podczas Rookie Challange) i w decydujących momentach bierze na siebie odpowiedzialność ( jego świetny game winner). Jeśli Kings dołożą mu jakichś ciekawych zawodników (a będą mieli wysoki numer w drafcie) to szybko wskoczą do pierwszej ósemki na zachodzie. Cytuj Odnośnik do komentarza
Lucas07 Napisano 12 Marca 2010 Udostępnij Napisano 12 Marca 2010 Vend obecnie Evans jest lepszy od Brandona, ale nie wiadomo jak będzie to wyglądało za kilka lat. W dodatku chodziło tu o Iversona i napisałem, że Answera przypomina mi właśnie Brandon Cytuj Odnośnik do komentarza
Vend Napisano 12 Marca 2010 Udostępnij Napisano 12 Marca 2010 Generalnie wydaje mi się, że drugiego takiego jak Iverson nie będzie :] Dla mnie Jennings to taki szalony strzelec w stylu Kevina Martina i nigdy nie będzie prawdziwą gwiazdą ligi. No chyba, że nagle poprawi skuteczność, bo te obecne 36% (przy np. 46% Evansa) wygląda słabiutko. Generalnie dopiero w najbliższych sezonach okaże się czy potrafi on coś więcej, niż tylko zdobywać punkty. Póki co imo Evans gra zdecydowanie dojrzalej. Brandona porównałem do Reke, bo jednak rywalizują ze sobą o miano Rookie of the Year. Cytuj Odnośnik do komentarza
frodo Napisano 12 Marca 2010 Udostępnij Napisano 12 Marca 2010 Zobaczymy jak z tym Evansem będzie, przychodził on do ligi jako najbardziej nba-ready gracz z czołówki więc wielkim zaskoczeniem nie jest - ciekawe czy będzie potrafił wzbić się jeszcze na następnym poziom, tak aby spełnić nadzieje Kings - a te są chyba ogromne, jest pierwszoroczniakiem, a już wokół niego będzie budowana drużyna. Cytuj Odnośnik do komentarza
frodo Napisano 17 Marca 2010 Udostępnij Napisano 17 Marca 2010 W ogóle zobaczyłem jakie statystyki notuje Darren Collinson gdy gra jako pierwszy rozgrywający w Hornets (co zdarza mu się często bo Paul ma sporo kontuzji) - 18pkt i 9 asyst, nie pamiętam kiedy jakiś pierwszoroczniak miał zbliżone statystyki, do tego 21/8 w lutym i 16/12 w marcu, niesamowite ;) pomyśleć, że miał dopiero 21 numer w drafcie - widział go ktoś w akcji? Cytuj Odnośnik do komentarza
T-m Napisano 18 Marca 2010 Udostępnij Napisano 18 Marca 2010 Nie wiem czy znasz takie powiedzenie - jeździec bez głowy. Tak to właśnie wygląda z Collisonem. Dla przykładu podam ostatni mecz, który teoretycznie mógłby spowodować, że pozycje wielu PG drżałyby w posadach: 20 pkt, 14 asyst, 6 zbiórek i... 8 strat. Zdarzają mu się dość często mecze, gdzie gubi piłkę, wchodzi bezmyślnie pod kosz zamiast odegrać na obwód, długo przetrzymuje piłkę, etc. Popełnia całą masę prostych błędów (pierwszoroczniakowych), drżą mu nogi na widok legendarnych zawodników i szczerze nie wiem, czy poradziłby sobie w inaczej ustawionym w ataku zespole. Dla mnie to jest kolejny Nate Robinson, chociaż DC nie jest tak zadufany w sobie i często korzysta z pomocy/rad CP3, co mu może wyjść na dobre (albo zrobić wodę z mózgu). Cytuj Odnośnik do komentarza
Lucas07 Napisano 26 Marca 2010 Udostępnij Napisano 26 Marca 2010 Gilbert Arenas uniknie kary więzienia. Zawodnik Wizards skazany został dziś w Waszyngtonie za swoje słynne "zabawy z bronią" na karę miesiąca w domu pracy (tzw halfway house - nie wiem, czy w Polsce funkcjonuje coś podobnego), 400 godzin prac społecznych i 2 lata nadzoru kuratora. Arenas będzie musiał dodatkowo wpłacić 5 tysięcy dolarów na fundusz ofiar brutalnych przestępstw. Prokurator domagał się co najmniej 3 miesięcy więzienia. Sędzie przyjął jednak argumentację obrony, która twierdziła, że całe zajście było jedynie wynikiem głupiego żartu, broń nie była naładowana a sam Gilbert został już ukarany zawieszeniem przez NBA i co za tym idzie utratą zarobków. Agent Zero mógł dostać mocniejszy wyrok, bo mógł wylądować nawet w więzieniu, ciekawy jestem tego jak dalej potoczy się jego kariera :-k Cytuj Odnośnik do komentarza
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.