Skocz do zawartości

[FM2006] Guys in the red... are fighting for win...


Rekomendowane odpowiedzi

Po co ściągać Anglików, skoro zamiast jednego dobrego Anglika mogę mieć trzech świetnych Skandynawów :]

 

 

Napastnicy:

 

 

Darryl Knights (ANG, 32, 11A / 0G) – 27 / 14 / 8 / 2 / 7.44 – zastanawiałem się, jak Darryl wkomponuje się w drużynę i jak będzie w Luton z jego skutecznością, którą brylował grając w Boltonie, ale którą zatracił w Arsenalu. Moje obawy zostały rozwiane bardzo szybko. Knights okazał się napastnikiem, jakiego nam brakowało przynajmniej od czasów Ferrary – regularnym. Jego regularność często ratowała nam skórę, bo gole Knightsa w większości spotkań dawały sygnał innym graczom do ataku i dzięki temu udawało się wygrywać. Dlatego też wkład Knightsa w to czwarte miejsce jest przeogromny.

 

Thom Ekola (SWE, 22, 19A / 12G) – 30 / 14 / 6 / 2 / 7.13 – w tym sezonie Ekola stracił miejsce w podstawowym składzie na rzecz Knightsa, ale i tak zaliczył więcej występów od Anglika, a to dlatego, że często wchodził na boisko z ławki rezerwowych, a poza tym stanowił o naszej sile w meczach pucharowych. Czternaście bramek to dobry wynik i mam nadzieję, że w przyszłym sezonie nadal będę mógł liczyć na skuteczność tego Skandynawa.

 

Brett Pitman (ANG, 32, 1A / 0G) – 41 / 18 / 12 / 4 / 7.20 – o tym, jak ceniony i ważny jest to piłkarz w lidze angielskiej najlepiej chyba świadczy fakt, że otrzymał on powołanie do narodowej drużyny i zadebiutował w niej w wieku 31 lat, co jest wydarzeniem bez precedensu. W tym sezonie Brett jednak nieco zmienił swój styl. Nie był już typowym sępem, egzekutorem, który tylko czekał na piłkę, ale częściej dogrywał piłki lepiej ustawionym partnerom i dzięki temu ma on najwyższą, obok Galante, liczbę asyst. W przyszłym sezonie zaś będzie walczył o strzelenie 250. gola w rozgrywkach ligi angielskiej.

 

Jose Antonio Vicente (HIS, 26, 2u21-A / 1G) – 32 / 13 / 3 / 1 / 6.91 – mam ogromny żal do siebie, że tak szybko skreśliłem Hiszpana w minionym sezonie. Teraz ponownie dałem mu szansę i on ją znakomicie wykorzystał, strzelając wiele bardzo ważnych bramek, które tym samym zapewniły nam bardzo dużo punktów ligowych. Mimo wielu występów narzeka na brak miejsca w wyjściowym składzie, ale szansę na zagranie 30 spotkań w sezonie zachował.

Odnośnik do komentarza

W Europie tymczasem rozpoczynały się Mistrzostwa Europy, których gospodarzem była Dania, a tytułu wywalczonego przed czterema laty broniła reprezentacja Czech.

 

 

Grupa A: Czechy, Dania, Francja, Włochy

 

Grupa B: Chorwacja, Rosja, Anglia, Ukraina

 

Grupa C: Holandia, Irlandia, Serbia, Szwecja

 

Grupa D: Belgia, Niemcy, Hiszpania, Szwajcaria

 

 

Z graczy Luton na turniej pojechało trzech piłkarzy. Reprezentację Szwecji będą wspierać Zeb i Lundberg (zaskakujący jest dla mnie trochę brak Ekoli), a Meyer będzie kapitanował reprezentacji Szwajcarii. Trochę mnie dziwi brak powołania dla Scottiego (choć akurat z drugiej strony to powołanie debiutanta na tak ważny turniej byłoby nieco karkołomne) no i dla Elliotta. Też trochę zaskakuje brak powołania dla najlepszego bramkarza Premiership minionego sezonu, Degre.

 

Jeśli chodzi o największych nieobecnych tego turnieju to na pewno trzeba by wymienić reprezentację Norwegii, Rumunii, Grecji oraz Polski, której chciałem bardzo kibicować.

Odnośnik do komentarza

W pierwszym meczu Chorwacja zremisowała 2:2 z Rosją po bramkach Mamica, Radica oraz dwóm golom Shveitsera dla Rosjan. Następnie Anglia spokojnie ograła Ukrainę 3:0 po dwoch golach Thompsona oraz jednym Walsha, Szwajcaria dość szczęśliwie zremisowała z Hiszpanią. Dwie bramki dla Helwetów strzelił Karlen, a dla Hiszpanów strzelali Gonzalez i Prieto. W ostatnim meczu tego dnia Belgia pokonała niespodziewanie Niemców 2:1 (Devischer, Kompany - Schimtt). Nastepnego dnia Francja nie dała rady Czechom i ci wygrali po golu Novaka, a Włosi zremisowali z gospodarzami 1:1 po bramkach Cioffiego i Thorsena. Na zakończenie pierwszej serii spotkań Szwedzi wygrali z Serbią 1:0, a bramkę zwycięską strzelił nasz podopieczny, Zeb. Holendrzy natomiast mogą dziękować Olivierowi za hattricka w meczu z Irlandią, który dał im zwycięstwo, bo gracze z Zielonej Wyspy tylko dwukrotnie pokonywali bramkarza Oranjes za sprawą McMahona i McCaveya.

 

Na początek drugiej serii spotkań Ukraina zremisowała z Chorwacją 2:2 (Logutenko, Vasylev Basic, Petric). Rosja dość szczęsliwie zremisowała z Anglią 2:2 po bramkach Nikitina i Shveitsera oraz Perryego i Chapmana. Belgia niespodziewanie pokonała Hiszpanię dzięki trafieniu Osterboscha i sensacyjnie jako pierwsza drużyna w turnieju wywalczyła awans do dalszej fazy rozgrywek. Niemcy zaś po golu Barona pokonali Szwajcarię, w której całe spotkanie rozegrał Meyer. W ciekawie zapowiadającym się meczu Czesi zremisowali z Włochami 1:1 (Hanus Negro), a Duńczycy ukradli Francuzom dwa punkty remisując 2:2 po golach Ketelsena i Rasmussena oraz Bouffarda i Rambouine’a. następnego dnia Szwedzi po golu Abrahamssona z rzutu karnego pokonali Holandię i też zapewnili już sobie awans do dalszej fazy turnieju. Serbia po golach Krasica i Milenkovica zaś niespodziewanie pokonała Irlandię.

 

Ostatnią kolejkę spotkań Anglia zaczeła od zwycięstwa 3:1 nad Chorwacją (Chapman, Watson x2 – Pamic), a Rosja po golu Zaytsa wygrała z Ukrainą. Obrońcy tytułu sensacyjnie polegli z gospodarzami 1:2 po golu Novaka oraz dwóm trafieniom Larsena (co ciekawe, Duńczyk oba gole strzelił z rzutów karnych). Francja zaś w odwiecznym pojedynku tym razem okazała się lepsza od Włoch i wygrała 1:0 po bramce Bouffarda. Holandia sensacyjnie poległa z Serbią, jedynego gola w tym spotkaniu strzelił Mirosalvjevic. Szwecja zaś zanotowała trzecie zwycięstwo w grupie wygrywając z Irlandią po golach Mollestroma i Bergwalla. Niemcy zremisowały z Hiszpanią 1:1 (Krug - Prieto), a Belgia, podobnie jak Szwecja, odniosła trzecie zwycięstwo w grupie, tym razem pokonując Szwajcarię 2:0 po bramkach Christiansena oraz Osterboscha.

Odnośnik do komentarza

W pierwszym ćwierćfinale gospodarze turnieju łatwo poradzili sobie z Rosją wygrywając 3:1 po bramkach Rasmussena oraz dwóch Qvista i honorowym golu Nikitina. Mistrzowie Świata zaś dopiero w karnych poradzili sobie z Mistrzami Europy, bo w regulaminowym czasie gry i dogrywce był remis 1:1 po bramkach Walsha i Homoli. Szwedzi, za których trzymam mocno kciuki, rozbili sesnacyjnie Niemców aż 5:0 (Kant, Lindermann [og], Bergwall x2, Svensson), co zszokowało cały piłkarski świat. W ostatnim meczu ćwierćfinałowym Serbia równie niespodziewanie wyeliminowała rewelację z fazy grupowej, czyli Belgów, wygrywając 2:0 po bramkach Nikolica i Milenkovica.

 

W pierwszym pólfinale, który tworzyły niespodziewanie reprezentacje Danii i Serbii lepsza okazała się prawdziwa rewelacja tego turnieju, czyli Serbia, wygrywając z gsopodarzami po serii rzutów karnych, bo w regulaminowym czasie gry i dogrywce był remis 1:1 (Mirosavljevic Ketelsen). W drugim półfinale Anglia nie sprostała rozpędzonej Szwecji i przegrała 3:2 po bramkach Chapmana, Perryego oraz Kanta, Karlssona i Bergwalla dla Szwedów.

 

W Wielkim Finale zmierzyły się, jak najbardziej moim zdaniem słusznie, dwie drużyny, które na turnieju pokazały najlepszy futbol. W meczu tym lepsza okazała się drużyna Serbii, która wygrała po golu Mirosavljevica. Radosny szwedzki futbol został skarcony przez oparty na silnych schematach taktycznych futbol opracowany przez serbskiego trenera, który odniósł niebywały sukces. Z resztą to samo można powiedzieć o drużynie szwedzkiej.

 

 

Drużyna Marzeń Mistrzostw Europy: Bjeloglov (Serbia) – Brandt (Dania), Zeb (Szwecja), Kompany (Belgia), Svensson (Szwecja) – Razumovskiy (Rosja), Mamic (Chorwacja), Bologne (Belgia), Ketelsen (Dania) – Nikitin (Rosja), Shveitser (Rosja)

 

Najlepszym piłkarzem turnieju wybrano Vicenta Kompanyego, za jego plecami w rankingu uplasowali się Jerry Bologne oraz Igor Nikitin. Złotego Buta z czterema trafieniami na koncie odebrał Clas Bergwall. Za nim w rankingu z trzema trafieniami uplasowali się Ronald Olivier oraz Paul Chapman.

Odnośnik do komentarza
a Chapman, to ten, co Ci tyle goli w sumie nastrzelał?

tak, Paul Chapman z Man Utd we własnej osobie - rzeźniczy w reprezentacji (46A/35G), ale w klubie bez wielkich sukcesów...

 

 

Euro zakończyło się pod koniec czerwca, a już 1. lipca w klubie miało mieć miejsce małe trzęsienie ziemi. Zdawałem sobie sprawę z tego, że nasza formacja ulegnie znaczemu osłabieniu po odejściu kilku kluczowych piłkarzy, ale bynajmniej nie zamierzałem załamywać rąk i już szukałem właściwych następców, ale zacznijmy od początku.

 

Zgodnie z tym co pisałem wcześniej, 1. lipca nasz klub opuścił jeden z najlepszych graczy Luton w minionych latach, Zeb. Wybrał on ofertę Boltonu, w której naprawdę nie wiem co go skłoniło do takiej decyzji, ale to juz przeszłosć. Szkoda tylko, że nie udało nam się na Szwedzie nic zarobić, ale przynajmniej nie pobierał on wysokiej pensji grając w Luton, zatem wiele nas nie kosztował.

 

W ślady Szweda poszedł też Tsarouchas, któremu nie spodobało się to, że ostatnimi czasy grywał coraz mniej i że bardziej sobie cenię umiejętności o siedem lat młodszego Scottiego. Grek powędrował zatem do hiszpańskiej Mallorki, gdzie będzie miał szansę grać w pierwszym składzie. Tutaj takowej już nie miał, bo jego błędy z minionego sezunu kosztowały nas zbyt dużo, żebym mógł mu raz jeszcze zaufać. Podobnie jak w przypadku Zeba, tak i Konstantinos odszedł na prawie Bosmana i nic nie udało się na nim zarobić.

 

Kolejnym z piłkarzy, który za kierunek emigracji wybrał Hiszpanię był gracz, dla ktorego był to powrót do Ojczyzny. Mowa oczywiście o Galanie, który nie chciał podpisać nowego kontraktu z klubem, mając świadomośc, że i tak będzie graczem głębokiej rezerwy. Zdecydował się zatem na transfer do hiszpańskiej Celty, gdzie będzie miał więcej szans na grę. U nas konkurencja na lewym skrzydle jest jednak zbyt silna.

 

Nie był to jednak koniec transferów z klubu. Pożegnał się z nami również Politi, który widząc, że nie ma szans na przebicie się do składu i wygryzienie z niego Degre, zdecydował się na nie przedłużanie kontraktu i podpisanie umowy z czwartoligowym Gillingham. Tam przynajmniej będzie mógł występować regulanie, czego ja oczywiście nie mogłem mu zagwarantowac. Zwłaszcza, że w rezerwach jest już pukający do pierwszego składu Ghilardi.

 

1. lipca pożegnał się z nami również Spinelli, któremu nie mogłem zagwarantować, że w następnym sezonie będzie występował częściej, a Włoch nie chciał czekać szóstego roku na to, że być może zagra kilka spotkań w składzie Luton. Dlatego też pozwoliłem mu na szukanie sobie nowego klubu. I tak Alessandro powinien być nam wdzięczny za to, że unozliwiliśmy mu wejście do świata wielkiego futbolu. Powędrował on do beniaminka Premiership, Plymouth.

 

W jego ślady poszedł też nasz wychowanek, Daniel Thompson, który nie chciał przedłużyć kontraktu, a ofertę z Plymouth uznał za niesamowitą szansę na ucieczkę z klubu, gdzie jego zdaniem, nie mógł się rozwijać. Nie zamierzałem mu bynajmniej blokować możliwości odejścia, bo nie widziałem go w planach budowy drużyny na przyszły sezon i dlatego był on drugim graczem Luton, który wzmocnił beniaminka z Plymouth przed startem sezonu.

 

Kilka dni później zas wyszło na jaw moje wielkie niedopatrzenie. Chodzi o to, że z chwilą podpisywania rok temu kontraktu z Knightsem nie zauważyłem, że Darryl zażyczył sobie w umowie klauzuli odstępnego, opiewającej na zaledwie 3 miliony euro. Oczywiście pomijając to zgodziłem się na jego warunki kontraktu, ale teraz rwałem sobie włosy z głowy, gdy 4,4 miliona euro zaoferował benimianek Premiership, Derby. W sumie liczyłem też na to, że Knights nie będzie chciał zmieniac klubu, z którym może walczyć o Ligę Mistrzów na walczącego o utrzymanie beniaminka, ale stało się inaczej i jeden z naszych najlepszych piłkarzy minionego sezonu opuścił drużynę za kwotę nieadekwatną do jego wkładu w zeszłosezonowy sukces.

Odnośnik do komentarza
może tak Mr. Chapman, by Cię wzmocnił?

 

Niestety obawiam się, że nie znajdę 93 mln euro, którymi mógłbym zaspokoić finansowe żądania Man Utd odnośnie tego piłkarza...

 

 

Jak widać, ruchy emigracyjne z klubu były dość znaczące i teraz trzeba było znaleźć godnych następców dla tych co odeszli. Zanim jednak napiszę o najbardziej spektakularnych transferach, chciałbym jeszcze wspomnieć o tych ruchach transferowych, które mogą owocować w przyszłości.

 

Jako pierwszy w klubie zameldował się Sasha Petkovic (SRB, 20, 3u21-A / 0G), którego wyciągnęliśmy za darmo na prawie Bosmana z FC Zemun. Bramkarz ten już ogrywa się w młodzieżowej reprezentacji, a za pare lat może wkroczyć do pierwszej drużyny, bo zdaniem wielu obserwatorów ma on olbrzymi potencjał. Musimy teraz popracować, żeby rozwijał się on u nas w klubie, bo dobry rezerwowy bramkarz też jest nam potrzebny.

 

Następnie przywitaliśmy w klubie defensywnego pomocnika, Andreya Zhuka (BIA, 20), którego za tysiąc euro wyciągnęlismy z Dynama Mińsk. Trzeba przyznać, że tutaj duży wkład w sprowadzenie tego gracza miał Sevchyuk, który bardzo gorąco polecał transfer tego defensywnego pomocnika. Poza tym uznałem, że faktycznie posiadanie dwóch graczy zaczynających karierę w tym samym miejscu, wpłynie pozytywnie na ich rozwój w Anglii. A przecież, gdyby Zhuk nie był obdarzony talentem, to bym go do drużyny nie ściągał.

 

Ostatnim z młodych gniewnych, którzy dołączyli do drużyny był młodziutki prawy obrońca Isaac Mensah (GHA, 18, 1A / 0G), za którego transfer musieliśmy zapłacić jego macierzystemu klubowi King Faisal “aż” 12 tysięcy euro, ale podobno ma się to szybko zwrócić, bo Mensah już teraz jest kreowany na wielkiego bocznego obrońcę. Oby było w tym troche prawdy, ale coś musi być na rzeczy, skoro chłopak zadebiutował w seniorskiej kadrze swojego kraju w wieku osiemnastu lat. Na razie będzie się ogrywał w rezerwach, ale stamtąd może szybko awansować do pierwszej drużyny, bo nie jest tajemnicą, że po odejściu Zeba szukam zmiennika dla Siivonena.

 

Jeśli chodzi o graczy, którzy z miejsca mogli zastąpić Tsarouchasa i Terry’ego (który odszedł na emeryturę) to pierwszym sprowadzonym został Mike Matthews (ANG, 20, 6u21-A / 0G), za którego zapłaciliśmy Sheffield Wednesday niemało, bo aż osiem milionów euro, ale podobno to najlepszy angielski obrońca młodego pokolenia, a staż w juniorskiej reprezentacji zdaje się to potwierdzać. Ważne, że piłkarz ten zagrał już około 70 spotkań w Championship, więc jakieś tam doświadczenie już posiada i wprowadzenie go do Premiership nie powinno być bardzo bolesne.

 

Drugim z defensorów, który ma szanse zająć miejsce u boku Scottiego jest jego rodak sprowadzony z Blackburn Fabio Grossi (WŁO, 23, 11u21-A / 1G), za którego zapłaciliśmy, bagatela, 12 milionów euro, ale mam wrażenie, że warto było, bo Fabio prezentuje się bardzo dobrze i ma duże szanse na to by stać się u nas podstawowym stoperem. Ważne dla mnie było też to, że piłkarz ten przez kilka lat już grał w Premiership, dlatego ma niezbędne doświadczenie, pozwalające mu na grę na najwyższym poziomie. Ciekaw jestem bardzo jak ten piłkarz spisze się w meczach sparingowych.

Odnośnik do komentarza

Tym razem mieliśmy nieco więcej czasu na dobre rozplanowanie meczy sparingowych i dlatego udało się zorganizować aż dwa tournee, pierwsze po Francji, a drugie, tradycyjnie, po Włoszech. Oprócz tego mieliśmy jeszcze zagrać kilka meczy towarzyskich z drużynami z Anglii.

 

 

02.07.2020, Bordeaux – Luton, 1:0

 

04.07.2020, Lens – Luton, 3:1 (Grossi)

 

06.07.2020, Marseille – Luton, 0:1 (Okoye)

 

08.07.2020, Paris SG – Luton, 0:4 (Cordoba, Kalu, Gunnarson x2)

 

11.07.2020, Reading – Luton, 1:0

 

20.07.2020, MK Dons – Luton, 0:2 (Virtanen, Gunnarson)

 

23.07.2020, Norwich – Luton, 0:3 (Cardenas, Cenci, Ekola)

 

29.07.2020, Juventus – Luton, 0:3 (Grossi x2, Pitman)

 

31.07.2020, Milan – Luton, 1:2 (Pitman, Vicente)

 

02.08.2020, Roma – Luton, 0:0

 

 

Forma, jaką moi gracze pokazali w meczach sparingowych, moze się podobać. Cieszy zwłaszcza bardzo dobra forma strzelecka Grossiego, który oprócz tego, że stworzył bardzo dobre wrażenie na środku obrony, to jeszcze może być naszą tajną bronią jeśli chodzi o strzelanie bramek. Zastanawiająco dobra jest też dyspozycja Gunnarsona, który chyba wreszcie zasłużył na grę w pierwszej drużynie Luton. Ale o wszystkim zadecyduje bieżąca dyspozycja.

Odnośnik do komentarza

Podobnie jak rok temu, tak i teraz, zasadnicze rozgrywki zaczynałiśmy od walki o udział w fazie grupowej Ligi Mistrzów. I podobnie jak rok temu, nie byliśmy w losowaniu rozstawieni, dlatego należało się spodziewać trudnego rywala. Spodziewałem się raczej rozstawienia zwłaszcza po tym, jak trofeum dla najlepszej drużyny Starego Kontynenu zgarnął Tottenham, ale nic takiego się nie stało i trzeba nam będzie walczyć z, jak się okazało, Werderem Brema.

 

 

Degre – Siivonen, Phillips, Grossi, Matthews – Galante, Farag, Virtanen, Meyer – Pitman, Ekola

 

Zaczęliśmy ten mecz z należytym animuszem. W 4 minucie już Galante był bliski zdobycia gola, ale przeszkodził mu w tym dobrze interweniujący Franz. Chwilę później groźną akcją odpowiedzieli goście lecz strzał Novaka był bardzo nieudany. Wreszcie w 15 minucie kibice zobaczyli bramkę, a strzelił ją mój stary znajomy, grający jednak w Werderze. Mowa o Storeyu, którego kiedyś sprowadziłem do Carlisle, ale tam kariery nie zrobił. Nie mogliśmy się pozbierać po utracie gola i w 28 minucie znów było gorąco pod naszą bramką jednak na szczęście Degre obronił strzał Winklera. Wreszcie w 33 minucie udało się wyrównać, a bramkę strzelił Pitman, który udanie rozpoczyna nowy sezon strzelecki. Siedem minut później po akcji dwóch skandynawów – Virtanena i Ekoli, Szwed wpisał się na listę strzelców, dając nam prowadzenie. Po chwili zaś Meyer dobił rywali trzecim golem i wydawało się, że już nic złego w drugiej połowie nas nie może spotkać. I nawet w 59 minucie moglismy podwyższyć nasze prowadzenie, ale znakomitej okazji nie wykorzystał wprowadzony na boisko Parisi. W 67 minucie również nie popisał się Pitman, nie wykorzystując świetnej szansy na strzelenie swojego drugiego gola w tym spotkaniu. Po chwili równie niecelnym strzałem odpowiedzieli goscie, a konkretnie Seitz. W 72 minucie znakomicie strzał Seitza obronił Degre, a było już niebezpiecznie pod naszą bramką. Dziewięć minut później goście zdołali zmniejszyć różnicę bramek, strzelając gola na 3:2, a jego autorem okazał się Mosquera, który pojawił się na boisku chwilę wcześniej. Gdy wydawało się, że mecz zakończy się naszym zwycięstwem, w doliczonym czasie gry piłkę ręką w naszym polu karnym zagrał Parisi i sędzia podyktował rzut karny. Jednak Amaral nie wykorzystał okazji na wyrównanie – świetnie jego strzał obronił Degre i dzięki temu mogliśmy się faktycznie cieszyć ze zwycięstwa.

 

Liga Mistrzów, III runda kwalifikacyjna, 1 mecz, 05.08.2020

Kenilworth Road, 10771 widzów

[ANG] Luton – [NIE] Werder, 3:2 (Storey ’15, PITMAN ’33, EKOLA ’40, MEYER ’41, Mosquera ’81)

MoM: Brett Pitman (Luton Town)

 

 

Kilka dni potem rozpoczynaliśmy rozgrywki ligowe. Naszym pierwszym rywalem był Bolton, zatem starcie z nową drużyną Zeba przyszło nam bardzo szybko. Nie dokonywałem przed meczem żadnej zmiany w składzie, wierząc w swoich podopiecznych, którzy wygrali poprzednie spotkanie. Jedynie na ławce rezerwowych Sivoka zastąpił Lolli.

 

 

Degre – Siivonen, Phillips, Grossi, Matthews – Galante, Farag, Virtanen, Meyer – Pitman, Ekola

 

Początek spotkania był bardzo niemrawy w wykonaniu obu drużyn. Następowało wyraźne badanie przeciwnika. Gospodarze zaatakowali dopiero po minieciu pierwszego kwadransa i bardzo szybko zdołali objąć prowadzenie, gdy w 20 minucie fatalny błąd w komunikacji między Phillipsem i Degre wykorzystał Galan, przechwytując podanie Anglika do Francuza i bezlitośnie kończąc akcję. Nie minęło wiele czasu, a Galan zaaplikował kolejnego gola, tym razem wkręcając w ziemię Matthewsa i nie dając szans Degre. Dwie minut później Galan skompletował hattricka, skutecznie odbierając nam ochotę do dalszej walki. Dopiero po chwili odpowiedzieliśmy nieśmiałym strzałem Meyera z rzutu wolnego, ale nie sprawił on problemów Scottowi. Minutę później koronkową akcję Virtanena i Galante spartaczył Fin. Po przerwie ponownie ostrzej zaatakowali gospodarze, gdy w 55 minucie po zespołowej akcji w dogodnej sytuacji znalazł się Baldi lecz nie zdołał jej wykorzystać. Dwanaście minut później raz jeszcze strzelać próbował po stronie Luton Meyer, który był naszym najlepszym napastnikiem tego popołudnia. Dopiero w samej końcówce spotkania nasz najlepszy ofensywny dżoker, jakim jest Vicente, strzelił gola kontaktowego.

 

Premiership, 1/38, 08.08.2020

Reebok Stadium, 28403 widzów

Bolton – Luton, 3:1 (Galan ’20, Galan ’26, Galan ’28, VICENTE ’89)

MoM: Jose Galan (Bolton Wanderers)

Odnośnik do komentarza

Porażka na szczęście nie zniszczyła morale w drużynie, ale i tak nie powinna ona była się nam przytrafić. Trzeba będzie się szybko otrząsnąć i poprawić grę. Tymczasem karuzela transferowa była rozkręcona w Anglii na dobre. Niedługo po meczu otrzymałem faks, iż Chelsea chciałoby wypożyczyć do końca sezonu Scottiego, płacąc nam za to 4,7 mln euro. Ofertę skwitowałem pobłażliwym uśmiechem i wylądowała ona w koszu. W tym samym czasie sfinalizowałem transfer naszego napastnika, Evansa, który za 3 mln euro powędrował do Wigan. Nawet nie zauważyłem, kiedy nadszedł weekend i trzeba było podejmować Carlisle na naszym obiekcie, na którym właśnie zakończono prace nad instalacją systemu podziemnego ogrzewania murawy.

 

Degre – Siivonen, Phillips, Scotti, Matthews – Galante, Farag, Virtanen, Meyer – Pitman, Ekola

 

Pierwsza połowa, delikatnie mówiąc, nie obfitowała w mnogość sytuacji podbramkowych. Pierwszy raz naszej bramce zagrozili rywale w 35 minucie, gdy niegroźny strzał oddał Byrne. Przed przerwą powinniśmy przegrywać, gdy goście otrzymali w prezencie rzut karny, podyktowany za faul Matthewsa na Byrne. Jedenastki jednak nie zdołał wykorzystać Murray. Świetnie jego strzał obronił Degre. Po chwili niewykorzystana okazja się zemściła, gdy Pitman wykończył bardzo sprawny kontratak. Po przerwie już nasza przewaga była wyraźniejsza lecz nie potrafiliśmy tego w żaden sposób udokumentować. W 50 minucie Virtanen przegrał pojedynek z Grohe, a pięć minut później Brazylijczykowi nie dał też rady Pitman. W 66 minucie szybką akcję lewym skrzydłem Faraga na bramkę powinien był zamienić rezerwowy Grossi, ale jego strzał był niecelny. Cztery minuty później kolejną okazję zmarnował Pitman, podobnie jak dziesięć minut później. Na ostatni kwadrans przebudzili się nieco gospodarze. Warto by wspomnieć o okazji jakiej nie zdołał wykorzystać Jackson w 84 minucie. Była to ostatnia warta wzmianki sytuacja w tym spotkaniu.

 

Premiership, 2/38, 12.08.2020

Kenilworth Road, 28690 widzów

[18] Luton – [17] Carlisle, 1:0 (PITMAN ’45)

MoM: Allan Phillips (Luton Town)

 

 

Tempo rozgywek na starcie sezonu zaczęło mnie zadziwiać. Już kilka dni po ostatnim meczu musieliśmy jechać do Leeds, by podjąć tamtejszą drużynę, która ten sezon zaczęła bardzo udanie i po dwóch kolejkach plasuje się na czwartym miejscu w ligowej tabeli. W składzie nie zaszła żadna zmiana w porównaniu z poprzednim spotkaniem, bo nie warto zmieniać zwycięskiego składu.

 

 

Degre – Siivonen, Phillips, Scotti, Matthews – Galante, Farag, Virtanen, Meyer – Pitman, Ekola

 

W tym spotkaniu najbardziej obawiałem się napastnika gospodarzy, Antonio, który tak nas pogrążył w minionym sezonie. I rzeczywiście to on był naszym katem. Ale po kolei. Najpierw w 4 minucie strzał Brazylijczyka z portugalskim paszportem obronił Degre, a w 10 minucie odpowiedzieliśmy próbą Ekoli, która jednak nie była udana. W 22 minucie ponownie zaatakowaliśmy i tym razem uderzał Meyer, z którego celnością również niestety nie jest najlepiej. Jedenaście minut później aż się prosiło, żeby efektowny rajd lewym skrzydłem Faraga zakończył się bramką, ale nic takiego się nie stało, bo koniec końców piłka trafiła do wybitnie nieskutecznego ostatnio Ekoli. Chwilę później przebudzili się gospodarze i Novello wymusił przywrócenie czujności u Degre. W 40 minucie próbował Antonio, ale uderzył niecelnie, a dwie minuty później próbę Brazylijczyka obronił Degre. W drugiej połowie Antonio jednak w końcu się wstrzelił, gdy w 53 minucie wykorzystał niepewną grę Siivonena, zabrał mu piłkę i pokonał osamotnionego Degre. Osiem minut później jednak udało nam się doprowadzić do remisu, gdy długie crossowe podanie na bramkę zamienił Farag – akcja majstersztyk. Nie minęło wcale wiele czasu, a Antonio ponownie pokazał, że ma patent na strzelanie bramek mojej drużynie i po raz drugi pokonał Degre. W 73 minucie chyba najlepszą okazję do wyrównania zmarnował rezerwowy Vicente, który strzelał prosto w bramkarza. Pięć minut później próbował ponownie Meyer, ale bez rezultatu. Tym samym musieliśmy uznać wyższość przeciwnika.

 

Premiership, 3/38, 15.08.2020

Ellan Road, 39552 widzów

[4] Leeds – [10] Luton, 2:1 (Antonio ’53, FARAG ’61, Antonio ’65)

MoM: Antonio (Leeds United)

Odnośnik do komentarza

Po meczu dostałem propozycję pokierowania reprezentacją Argentyny, ale uznałem, że nie czas na podejmowanie dodatkowego wyzwania. Mam co robić z zespołem, który mam doprowadzić do mistrza Anglii. Tymczasem nadszedł wreszcie wielki dzień rewanżu z Werderem Brema w Lidze Mistrzów. Od tego meczu zależy, czy Luton wreszcie zagra w tych elitarnych rozgrywkach. Musiałem zmienić w składzie kontuzjowanego Meyera i zdecydowałem się postawić na doświadczonego Sivoka, bo jego doświadczenie może nam się bardzo w tym spotkaniu przydać.

 

 

Degre – Siivonen, Phillips, Scotti, Matthews – Galante, Farag, Virtanen, Sivok – Pitman, Ekola

 

Początek meczu był dla mnie obiecujący bo szybko wypracowaliśmy sobie skromną przewagę w środku pola i często atakowaliśmy bramkę rywala. Brakowało nam jednak skutecznego wykończenia akcji i dlatego wynik przez długi okres czasu, mimo wielu prób Pitmana, Virtanena czy Faraga, nie ulegał zmianie. W 10 minucie nieśmiało zaatakowali gospodarze lecz strzał Seltza nie mógł sprawić trudności Degre. Podobnie jak jego próba dwie minuty później. Dopiero w 22 minucie niespodziewanie Storey zabrał piłkę jednemu z naszych obrońców, wyszedł sam na sam z Degre i nie dał mu szans. W tym momencie do fazy grupowej awansowaliby gospodarze dlatego musieliśmy szybko strzelić bramkę. Okazję ku temu zmarnował w 30 minucie Pitman. Osiem minut później również Farag nie dał rady pokonać dobrze dysponowanego bramkarza gospodarzy. Tymczasem w 41 minucie Winkler strzelał znienacka na naszą bramkę, jego uderzenie sparował jeszcze Degre, ale wobec dobitki Markquadta był bezradny i zrobiło się naprawdę groźnie. Po przerwie liczyłem na to, że zaatakujemy odważniej, ale ku mojemu zdziwieniu nic takiego się nie stało. W 53 minucie strzał Winklera musiał bronić Degre. Skuteczna gra obronna gospodarzy uniemożliwiała nam grę w ofensywie. Dopiero w 71 minucie strzał na bramkę niemiecką oddał Vicente, ale próba ta nie mogła nam dać gola. Trzy minuty później rezerwowy Hiszpan raz jeszcze spróbował szczęścia i ta próba była już lepsza, bo zmusił przynajmniej Franza do wysiłku. To jednak nie dawało nam awansu. W 80 minucie niemieckiego bramkarza próbował też pokonać Kalu, który na boisku pojawił się po przerwie lecz i on nie mógł znaleźć sposobu na będącego w życiowej formie bramkarza mistrza Niemiec. Tym samym musieliśmy uznać wyższość rywala.

Liga Mistrzów, III runda kwalifikacji, rewanż, 19.08.2020

Weserstadion, 29497 widzów

[NIE] Werder Brema – [ANG] Luton, 2:0 (Storey ’22, Marquadt ’41)

MoM: Marco Franz (Werder Brema)

 

 

Konieczna była poprawa w naszej grze, bo z taką formą, to my Pucharu UEFA (do którego rzecz jasna weszliśmy i w I rundzie zagramy ze Skonto Ryga) też nie zawojujemy. Mam nadzieję, że przełamiemy się w końcu w meczu ze słabym Doncaster. Trzeba w końcu zacząć strzelać bramki. Może pomogą w tym rekonwalescenci Gunnarson i Cardenas?

 

 

Degre – Siivonen, Phillips, Scotti, Matthews – Galante, Farag, Virtanen, Sivok – Pitman, Ekola

 

Pierwsza połowa wyglądała tak, że do 12 metra przed bramką przeciwnika robiliśmy co chcieliśmy, ale potem zaczynały się schody, gdy trzeba było pokonać Price’a, który rozgrywał chyba mecz życia. Obronił on między innymi strzał z woleja Pitmana z początku meczu, którego normalny śmiertelnik obronić nie powinien. Tak samo z resztą obronił strzał głową Scottiego z 28 minuty. Generalnie ta słaba drużyna wyglądała całkiem dobrze w pierwszej połowie i dlatego też zakończyła się ona bezbramkowym remisem. Zareagowałem natychmiast wprowadzając na boisko Gunnarsona, który był świeżo po kontuzji. Ryzykowałem zatem sporo. Zmiana jednak sporo dała, bo Gunnarson zrobił sporo zamieszania w szeregach gospodarzy. Co prawda wynik otworzył Ekola w 47 minucie, przechwytując podanie od Lubieckiego i nie dając szans bramkarzowi, ale następne minuty to koncert gry Islandczyka, który strzelił dwie bramki, w obu pokazując jak wspaniałym jest napastnikiem i jednocześnie karcąc mnie za to, że przez trzy sezony trzymałem go w rezerwach. Wynik meczu w samej końcówce spotkania ustalił Ekola, który pozazdrościł dwóch bramek Islandczykowi i uznał, że musi Islandczyka dogonić.

 

Premiership, 4/38, 23.08.2020

Doncaster Community Stadium, 15228 widzów

[19] Doncaster – [7] Luton, 0:4 (EKOLA ’47, GUNNARSSON ’67, GUNNARSSON ’86, EKOLA ’89)

MoM: Thom Ekola (Luton Town)

Odnośnik do komentarza

Juan Camilo Cardenas

 

 

Takie przekonywujące zwycięstwo było nam bardzo potrzebne. Dzięki temu udobruchaliśmy trochę kibiców i prezesa, którzy już zaczynali nerwowo przebierać nogami. A tak możemy znów skupić się na naszej pracy i spokojnie robić swoje. Teraz przydałoby się też wygrać mecz u siebie z Southampton, który nie jest drużyną z ligowej czołówki, a dzięki temu moglibyśmy powrócić do walki o lidera.

 

 

Degre – Siivonen, Phillips, Scotti, Matthews – Galante, Farag, Virtanen, Sivok – Pitman, Ekola

 

W drużynie gości na bramce stał piłkarz, którego swego czasu chciałem sprowadzić do swojej drużyny – Lorenz. Teraz miał okazję udowodnić mi, że zrobiłem błąd, nie sprowadzając go wtedy. I faktycznie na początku spotkania bronił bardzo dobrze. Między innymi w 10 minucie, gdy świetnie interwneiował po strzale Pitmana. W 22 minucie równie dobrze poradził sobie, gdy indywidualną akcję próbował zakończyć samodzielnie Farag. Lorenz obronił kapitalnie i niemu goście zawdzięczali to, że wciąż utrzymywał się taki, a nie inny wynik. W 41 minucie jedną z nielicznych kontr przeprowadzili goście lecz strzał Mehera nie mógł sprawić Degre żadnych trudności. Znów jednak do przerwy nie udawało nam się objąć prowadzenia i podobnie jak w poprzednim spotkaniu, tak i teraz zdecydowałem się na wprowadzenie za Pitmana Gunnarssona. I rzeczywiście Islandczyk znów nas rozruszał w ataku. W 54 minucie co prawda Lorenz jeszcze obronił strzał Magnusa, ale w 62 minucie objęliśmy prowadzenie. Rezerwowy Grossi zamienił na gola rzut karny podyktowany za faul na Ekoli w szesnastce. Dziesięć minut później Szwed był bliski strzelenia swojego gola w tym meczu, ale ta sztuka teraz mu się nie udała. W 84 minucie po raz drugi Ekola świetnie się zachował w szesnastce, choć tym razem nie był faulowany, a po prostu świetnie odegrał do lepiej ustawionego Gunnarssona i Islandczyk ustalił wynik meczu.

 

Premiership, 5/38, 26.08.2020

Kenilworth Road, 17967 widzów

[8] Luton – [9] Southampton, 2:0 (GROSSI (k) ’62, GUNNARSSON ’84)

MoM: Thom Ekola (Luton Town)

 

 

Dnia 2 września stało się to, co stać się powinno już dawno. Mianowicie w dorosłej reprezentacji Włoch zadebiutował Scotti i był to dla niego debiut bardzo udany, bo reprezentacja Squaddra Azurra wygrała z Azerbejdżanem 7:0 i choć Scotti żadnej bramki nie strzelił to wyróżniał się wśród innych defensorów. Może ten debiut go podbuduje i przeniesie część pozytywnej energii na cały zespół przed meczem ze Skonto? W składzie jedna zmiana – w miejsce Sivoka wraca rekonwalescent Meyer.

 

 

Degre – Siivonen, Phillips, Scotti, Matthews – Galante, Farag, Virtanen, Meyer – Pitman, Ekola

 

Mecz ten zaczął się dla nas bardzo udanie, gdyż już w 3 minucie jego trwania Virtanen mocnym strzałem z dystansu otworzył jego wynik. Gol to naprawdę rzadkiej urody. Nie mineło chyba jeszcze dziesięć minut, a nasze prowadzenie podwyższył Ekola, który wykorzystał bardzo dokładne dośrodkowanie od Galante. W 20 minucie musiał z kolei wykazać się Degre, broniąc, niegroźny w gruncie rzeczy, strzał Sergeeva. Osiem minut później Afanansiev obronił znakomity strzał Meyera, po którym wielu kibiców już widziało piłkę w siatce. W 30 minucie ponowie świetną interwencją wykazał się łotewski bramkarz, który jednak był bez szans wobec strzału głową Virtanena z 32 minuty, który dał nam trzeciego gola. Jeszcze przed przerwą Fin rozgrywający kapitalne spotkanie, zmarnował okazję na trzeciego gola i skompletowanie hattricka. Po przerwie na boisku pojawił się Gunnarsson, Kalu oraz Mulenga. Były to bardzo dobre zmiany, bo jeszcze dodatkowo udało się rozruszać zespół. W 46 minucie mocnym strzałem z dystansu próbował Afanansieva zaskoczyć Meyer, ale bez rezultatu. Kwadrans później już jednak i on był bez szans, gdy Gunnarsson dobijał strzał Kalu. Akcja dwóch rezerwowych zakończyła się bramką. Sześć minut później Islandczyk strzelił swojego drugiego gola w spotkaniu, tym razem wykorzystując świetne podanie od Phillipsa z lewego skrzydła. W 76 minucie jeszcze świetną okazję miał Mulenga, ale jego strzał w ostatniej chwili zdążył zablokować Zuev.

 

Puchar UEFA, 1 runda, 1 mecz, 10.09.2020

Kenilworth Road, 5394 widzów

[ANG] Luton – [ŁOT] Skonto, 5:0 (VIRTANEN ‘3, EKOLA ’13, VIRTANEN ’32, GUNNARSSON ’61, GUNNARSSON ’66)

MoM: Salvatore Galante (Luton Town)

Odnośnik do komentarza

Podbudowani wysokim zwycięstwem wcale jednak nie przekonaliśmy do siebie kibiców, którzy cały czas nie mogą nam darować braku wywalczenia awansu do Ligi Mistrzów. Musimy jakoś walczyć o ich zaufanie dobrymi wynikami w Premiership. Świetną okazją do poprawienia stosunków z sympatykami jest mecz z Arsenalem. Ewentualne zwycięstwo zmieniłoby obraz drużyny w oczach kibiców.

 

 

Degre – Siivonen, Phillips, Scotti, Matthews – Galante, Farag, Virtanen, Meyer – Pitman, Ekola

 

Niestety tym razem zabrakło nam koncentracji w początkowej fazie meczu i dlatego szybko straciliśmy gola, gdy w 6 minucie Degre został pokonany przez Rasmussena. Niesieni dopingiem gospodarze szybko strzelili drugiego gola, wykorzystując nasze krótkotrwałe osłabienie morale i mecz już właściwie był ustawiony. Drugiego gola zapisał na swoim koncie Ortiz. W 21 minucie Hiszpan ponownie próbował czymś zaskoczyć naszego bramkarza, ale tym razem Degre stanął na wysokości zadania. Czternaście minut później odpowiedzieliśmy jednym z nielicznych ataków. Strzał Pitmana był jednak zbyt słaby, aby McKenna miał problemy z jego obroną. Przed przerwą jeszcze jedną okazję mieli gospodarze lecz tej nie zdołał zamienić na gola strzelec pierwszej bramki – Duńczyk Rasmussen. Na drugą połowę tradycyjnie już w miejsce Pitmana pojawił się Gunnarsson, ale tego dnia Islandczyk był bez formy. W 51 minucie swoją szansę miał Ekola, ale była to próba mocno średnia. Siedem minut później wreszcie poważnie McKennę zatrudnił Virtanen ale i tym razem Irlandczyk nie dał się pokonać. W 72 minucie swoją pierwszą okazję do zdobycia gola miał Gunnarson, ale minimalnie chybił. Była to jednocześnie ostatnia groźna akcja całego spotkania.

 

Premiership, 6/38, 13.09.2020

Emirates Stadium, 59957 widzów

[12] Arsenal – [6] Luton, 2:0 (Rasmussen ‘6, Ortiz ’11)

MoM: Anthony Vanden Borre (Arsenal Londyn)

 

 

Trzy dni później rozgrywaliśmy już kolejne spotkanie ligowe, jako uzupełnienie piątej serii gier. Było to zaległe spotkanie z Liverpoolem na naszym obiekcie dlatego bardzo mi zależało na zwycięstwie, bo prawdę powiedziawszy, to początek tego sezonu nie jest dla nas szczególnie udany.

 

 

Degre – Siivonen, Phillips, Scotti, Matthews – Galante, Farag, Virtanen, Meyer – Pitman, Ekola

 

Znów, podobnie jak miało to miejsce w poprzednim spotkaniu, zabrakło nam koncentracji na początku meczu, gdy w 2 minucie Thompson mocnym zaskakującym uderzeniem nie dał szans Degre i goście objęli prowadzenie, co wprowadziło zgromadzonych kibiców w konsternację. Chwilę później co prawda już mógł być remis, gdy Pitman minął Davidsona i stanął sam na sam z Jonesem, ale bramkarzowi gości już rady nie dał. W 8 minucie ponowie górą był bramkarz Liverpoolu, tym razem broniąc uderzenie Galante z rzutu wolnego. Dziesięć minut później raz jeszcze bohaterem był Jones, świetnie interweniując po strzale Ekoli. W 42 minucie ostatni raz przed przerwą Jones uratował gości, broniąc trudny strzał Galante. Mimo naszej przewagi nie potrafiliśmy pokonać bramkarza gości i stąd wyniki taki a nie inny. Po przerwie gra się specjalnie nie zmieniła, mimo, że na boisku pojawił się Gunnarsson. Nadal naszym najaktywniejszym graczem był Galante, który na prawym skrzydle prezentował się naprawdę nieźle. W 57 minucie strzałem z dystansu bramkarza gości próbował pokonać Meyer, ale strzał Szwajcara Jones przerzucił ponad poprzeczką. W 65 minucie na boisku pojawił się Grossi i natychmiast po wejściu znalazł się w dogodnej sytuacji do zdobycia gola lecz i tym razem na drodze do szczęścia stanął Jones. Piętnaście minut później świetną szansę miał Gunnarsson, ale Islanczyk też nie mógł znaleźć sposobu na świetnie dysponowanego Brytyjczyka. Dopiero w doliczonym czasie gry szybkie odegranie piłki do Meyera od Scottiego i błyskawiczna decyzja o strzale, po którym piłka znalazła drogę do siatki, dało nam upragniony remis.

 

Premiership, 7/38, 18.10.2020

Kenilworth Road, 26883 widzów

[10] Luton – [9] Liverpool, 1:1 (Thompson ‘2, MEYER ‘90+1)

MoM: Jamie Jones (Liverpool)

Odnośnik do komentarza

Przed kolejnym spotkaniem z Manchesterem City wylosowano pary III rundy Pucharu Ligi, w której zmierzymy się z aktualną czerwoną latarnią League Two, Chesterfield. Ważniejsze jednak było to, że w meczu z Citizens nie zagra Pitman, do którego straciłem swoje zaufanie. Jego miejsce zajmie u boku Ekoli Vicente, który ma szansę pokazać swój kunszt w meczu z trudnym rywalem.

 

 

Degre – Siivonen, Phillips, Scotti, Matthews – Galante, Farag, Virtanen, Meyer – Vicente, Ekola

 

Tym razem zaczęło się dla nas dobrze od w miarę szybko strzelonej przez Meyera bramki w 7 minucie spotkania. Ten gol nieco nas uspokoił i już w normalnym rytmie kontrolowaliśmy przebieg spotkania, bo przeciwnik nie był w stanie nam niczym zagrozić. W 13 minucie goście odpowiedzieli co prawda strzałem Kleina, ale próba ta była bardzo niecelna. Poza tym nic ciekawego w pierwszej połowie się nie wydarzyło, bo umiejętnie uniemożliwialiśmy rywalowi rozgrywanie piłki w okolicach trzydziestu-czterdziestu metrów od naszej bramki, co zdawało egzamin w zupełności. Przed przerwą jednak w doliczonym czasie gry Ekola zdołał podwyższyć nasze prowadzenie, wyprowadzając z kolegami z drużyny szybki kontratak. Po zmianie stron na boisku pojawił się oczywiście Gunnarsson, ale z początku nie szło mu najlepiej. Zmarnował on między innymi okazję z 48 minuty, kiedy przypalił się na strzał z woleja. W 69 minucie kontuzji doznał Siivonen i musiałem w jego miejsce wprowadzić Grossiego, który zajął miejsce przesuniętego na pozycję Fina Matthewsa na środku obrony. Nie przeszkodziło nam to w kontrolowaniu tego co się dzieje na boisku. W 73 minucie Virtanen miał swoją okazję do zdobycia gola, ale jej nie wykorzystał. W 81 minucie De Laat obronił strzał Ekoli, ale w końcówce meczu dopięliśmy swego i trzeciego gola strzeliliśmy. Autorem tego trafienia został Gunnarsson.

Premiership, 8/38, 19.09.2020

Kenilworth Road, 25989 widzów

[9] Luton – [11] Man City, 3:0 (MEYER ‘7, EKOLA ‘45+1, GUNNNARSSON ’89)

MoM: Nicolas Meyer (Luton Town)

 

 

Kilka dni potem już byliśmy w Rydze, gdzie podejmować mieliśmy stołeczne Skonto w I rundzie Pucharu UEFA. Szkoda, że nie gramy już w Lidze Mistrzów, ale tamte spotkania z Werderem to już historia. Teraz trzeba się pokazać z jak najlepszej strony w Pucharze UEFA i może nawet go wygrać, bo myślę, że mamy potencjał, żeby taki wynik ugrać. Ale wiele będzie zależało od obecnej dyspozycji piłkarzy. W tym meczu nie mogłem skorzystać z kontuzjowanego Siivonena, którego zastąpił Bellucci.

 

 

Degre – Bellucci, Phillips, Scotti, Matthews – Galante, Farag, Virtanen, Meyer – Vicente, Ekola

 

Rewanżowe spotkanie zaczęło się od ataków gospodarzy, którzy najwyraźniej chcieli jeszcze powalczyć o awans, ale odrobienie pięciobramkowej straty z pierwszego spotkania wydawało mi się mało realne. Zaczęli jednak agresywnie i już w 3 minucie Nesterenko był bliski zdobycia gola, gdy nie upilnował go jeden z naszych obrońców. Dziesięć minut później pierwszy groźny strzał oddali moi podopieczni, a konkretnie uczynił to Meyer. Pięć minut później Vicente stworzył sobie pierwszą dogodną okazję, ale nie potrafił jej wykorzystać. Od tej pory już było jasne, że Skonto nie podejmie z nami walki i ograniczy się już tylko do obrony, od czasu do czasu tylko próbując kontratakować. W 32 minucie z rzutu rożnego dośrodkowywał Farag, nogę do piłki dostawił Matthews, ale jeszcze zdołał ten strzał obronić Afanansjev. Osiem minut później zaatakowaliśmy ostatni raz groźnie w pierwszej połowie, jednak strzał Galante odbił się tylko od poprzeczki i piłka wyleciała poza bramkę. Widząc słabą aktywność moich napastników, zdecydowałem się w przerwie wprowadzić Gunnarssona za Vicente oraz Mulengę za Galante, który poza jedną akcją niczym się nie wykazał. I w 49 minucie już Islandczyk miał swoją pierwszą szansę na zdobycie bramki, której jednak nie wykorzystał. Jedenaście minut później niepotrzebnie pomocnika gospodarzy brutalnie ściął Phillips, za co zobaczył czerwoną kartkę i mecz kończyliśmy w osłabieniu. Gospodarze jednak nie potrafili wykorzystać przewagi. Nawet nie potrafili odzyskać pola gry. Nadal to my byliśmy stroną atakującą, ale nieskuteczność również Gunnarssona nie pozwoliła nam na odniesienie zwycięstwa w tym meczu.

 

Puchar UEFA, 1 runda, rewanż, 24.09.2020

Skonto, 5265 widzów

[ŁOT] Skonto – [ANG] Luton, 0:0

MoM: Andrejs Afanansjev (Skonto Ryga)

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...