Skocz do zawartości

[FM2006] Guys in the red... are fighting for win...


Rekomendowane odpowiedzi

Po meczu odbyło się losowanie trzeciej rundy Pucharu Anglii, w której zmierzymy się z Worcester. Natomiast jeśli chodzi o rozgrywki ligowe to teraz czekało nas dużo trudniejsze zadanie. Jechaliśmy do Londynu by na White Hart Lane zmierzyć się z Tottenhamem, który mógł nas roznieść w pył, ale równe dobrze mógł nam oddać punkty. Na pewno ten mecz będzie ciekawy, zwłaszcza, że w składzie jest kilka zmian.

 

 

Degre – Roberts, Queudrue, Lolli, Tsarouchas – Galante, Galan, Virtanen, Meyer – Romero, Vicente

 

Mecz ten rozpoczął się dla nas bardzo nieudanie, bo już w 4 minucie Morgan otworzył wynik spotkania, strzelając płasko przy słupku i nie dając szans Degre. Osiem minut później Lennon udowodnił jak wspaniałym jest graczem i wspaniały rajd prawym skrzydłem zakończył równie efektownym golem. W 21 minucie mogliśmy odrobić część strat, ale Queudrue nie potrafił rozpakować prezentu, w postaci rzutu karnego i trafił prosto w bramkarza Smitha. Siedem minut później byliśmy znów w sporych opałach, gdy uderzał ponownie Morgan, ale tym razem Degre wyręczył Roberts, który zablokował strzał. Druga połowa rozpoczęła się dla nas równie nieudanie jak pierwsza od szybko straconej bramki gdy dośrodkowanie Lennona na gola zamienił Burrows. W 58 minucie udało się odrobić część strat, gdy podanie Meyera zamienił na gola Vicente , ale to był tylko gol honorowy, bo to gospodarze napierali i byli zdecydowanie lepsi. W 60 i 71 minucie znów to potwierdzili, a konkretnie uczynił to dwukrotnie Morgan, kompletując tym samym hattricka i ostatecznie nas pogrążając.

 

Premiership, 15/38, 09.12.2017

White Hart Lane, 35161 widzów

[2] Tottenham – [18] Luton, 5:1 (Morgan ‘4, Lennon ’13, Burrows ’46, VICENTE ’51, Morgan ’60, Morgan ’71)

MoM: Chris Morgan (Tottenham)

 

 

Po nieudanym spotkaniu z wiceliderem tabeli czekał nas teraz mecz na własnym obiekcie z… liderem Premiership, drużyną Newcastle. Należało się spodziewać trudnego meczu i tak był on też oceniany z naszego punktu widzenia przez dziennikarzy. W składzie zaszła jedna zmiana. W miejsce Virtanena powrócił po karze jednego meczu zawieszenia Collins.

 

 

Degre – Roberts, Queudrue, Lolli, Tsarouchas – Galante, Galan, Collins, Meyer – Romero, Vicente

 

Tym razem to my zaczęliśmy od mocnego uderzenia, gdy w 2 minucie udało się objąć prowadzenie po strzale Vicente . Jednak już minutę później musiał nas ratować Degre, który obronił strzał Thorsena. W 12 minucie groźnie szarżował Goh, ale Kameruńczyk nie zdołał zmieścić piłki w siatce. Siedem minut później znakomicie strzał Queudrue z rzutu wolnego obronił Albertini. Był to właściwie koniec emocji w pierwszej połowie, która na pewno nie dała kibicom tyle emocji, ilu oni oczekiwali, ale mnie cieszył przede wszystkim bardzo dobry dla nas rezultat, przynajmniej do przerwy. Druga połowa zaczęła się od ataków gości. W 47 minucie Degre ponownie znakomicie obronił strzał Thorsena, ale pięć minut później Norweg zdołał doprowadzić do wyrównania, wykorzystując niepewną interwencję Lolliego. Gdy już wydawało się, że mecz zakończy się podziałem punktów, w ostatniej akcji meczu goście zdołali zadać nam drugi cios i po strzale Howarda goście objęli prowadzenie. Po tej akcji sędzia nawet nie wznawiał gry.

Premiership, 16/38, 16.12.2017

Kenilworth Road, 11950 widzów

[18] Luton – [1] Newcastle, 1:2 (VICENTE ‘2, Thorsen ’52, Howard ’90)

MoM: Paul Anderson (Newcastle United)

Odnośnik do komentarza

Żeby było ciekawiej, to wcale nie był koniec trudnych spotkań, jakie czekały nas w najbliższym czasie. Otóż kilka dni później wyjeżdżaliśmy do Manchesteru by zmierzyć się tam z United. Oczywiście nie jechaliśmy tam w roli faworytów, ale mimo wszystko fajnie by było wywieźć choćby punkt z tego gorącego obiektu. Tyleż fajnie, co bardzo trudno… w składzie znów kilka zmian wymuszonych kontuzjami.

 

 

Degre – Siivonen, Queudrue, Tsarouchas, Doherty – Galante, Galan, Collins, Meyer – Romero, Vicente

 

Podobnie jak w poprzednim meczu, tak I teraz rozpoczęliśmy nieźle od szybko strzelonej przez Collinsa w 9 minucie bramki. Cztery minuty później do wyrównania mógł doprowadzić Nardini, ale uderzył on jednak bardzo niecelnie. W 16 minucie znakomicie strzał Prieto obronił Degre, pokazując tym swoje niemałe umiejętności. Dziewięć minut później akcja przeniosła się pod drugie pole karne. Strzelał Romero, ale jego uderzenie zdołał obronić Hartung. Dwie minuty później zaś kombinacja Ronaldo I Prieto dała gospodarzom gola strzelonego przez Portugalczyka. Jakby tego było mało po chwili kontuzji doznał Galante I musiałem wprowadzić w jego miejsce Mulengę. W 31 minucie raz jeszcze Degre zatrzymał piłkę po strzale Prieto. Niestety w 36 minucie był bezradny gdy wspaniałego gola strzelał Rooney. Drugą połowę rozpoczęliśmy całkiem udanie. Pokorny faulował w polu karnym Romero I Queudrue mógł doprowadzić do wyrównania. Tak też uczynił. Chwilkę później niespodziewanie objęliśmy prowadzenie, gdy Romero popisał się świetną indywidualną akcją, zakończoną celnym strzałem. W 62 minucie kontuzji odniósł Vicente i wprowadziłem w jego miejsce Bella. Niestety w 73 minucie Rooney doprowadził do wyrównania, a chwilę później Robinson wykorzystał naszą krótkotrwałą słabość i strzelił gola, który zaważył na tym, że przegraliśmy to spotkanie, choć wcale nie byliśmy drużyną gorszą.

 

Premiership, 17/38, 23.12.2017

Old Trafford, 74669 widzów

[6] Man Utd – [18] Luton, 4:3 (COLLINS ‘9, Ronaldo ’27, Rooney ’36, QUEUDRUE (k) ’50, ROMERO ’54, Rooney ’73, Robinson ’78)

MoM: Wayne Rooney (Manchester United)

 

 

Seria bardzo trudnych spotkań trwała nadal. W następnej kolejce podejmowaliśmy na Kenilworth Road Liverpool, a więc firmę, której nikomu przedstawiać nie trzeba. Tu również nie byliśmy faworytami, ale ostatnie mecze pokazały, że możemy walczyć z najlepszymi. Znów jednak kontuzje uniemożliwiły dobór optymalnej jedenastki i z konieczności na środku obrony zagrał osiemnastoletni Scotti.

 

 

Degre – Siivonen, Queudrue, Scotti, Doherty – Hunter, Galan, Collins, Meyer – Romero, Vicente

 

Z początku żadna z drużyn nie mogła sobie stworzyć żadnej dogodnej sytuacji. Dopiero w 11 minucie pierwszy raz poważniej zatrudniony został Reina, gdy musiał obronić strzał Vicente . Osiem minut później ponownie próbował Hiszpan, ale znów nie dało to bramkowego, czyli spodziewanego rezultatu. W 22 minucie goście wyprowadzili jeden z nielicznych ataków i od razu dał on im gola, gdy na listę strzelców wpisał się ten niesamowity Kirk. Szybko jednak udało nam się wyrównać za sprawą Romero. W 39 minucie bliski szczęścia był Vicente , ale został brutalnie sfaulowany przez Aythamiego przed polem karnym. Sędzia nie pokazał Hiszpanowi nawet żółtej kartki… Drugą połowę rozpoczęliśmy spokojnie i dopiero w 56 minucie Romero oddał groźny acz niecelny strzał. W 64 minucie strzałem głową próbował Reinę zaskoczyć Collins, aż wreszcie w 68 minucie rezerwowy Ekola dał nam gola na wagę prowadzenia w meczu. Gdy wydawało się, że pierwszy raz od dłuższego czasu zanotujemy komplet punktów z utytułowanym rywalem, w samej końcówce Guzman doprowadził do wyrównania, niwecząc cały nasz wysiłek. To niepierwszy mecz, w którym tracimy punkty w końcowych fragmentach spotkania.

 

Premiership, 18/38, 26.12.2017

Kenilworth Road, 11929 widzów

[18] Luton – [13] Liverpool, 2:2 (Kirk ’22, ROMERO ’25, EKOLA ’68, Guzman ‘88)

MoM: Jose Manuel Reina (Liverpool)

Odnośnik do komentarza

Zakończenie rundy jesiennej wcale nie oznaczało dla nas spotkania z mało wymagającym rywalem, gdyż na koniec przyszło nam zmierzyć się z Chelsea (co prawda jakiś mecz mieliśmy przełożony, bo przecież z The Blues graliśmy w pierwszej kolejce tego sezonu). Było to dopełnienie morderczego miesiąca, jakim dla nas jest grudzień. Liczyłem po cichu na to, że skoro w ostatnim meczu byliśmy tak bliscy zwycięstwa, to może uda się je wywalczyć tym razem.

 

 

Degre – Siivonen, Queudrue, Scotti, Doherty – Hunter, Galan, Collins, Meyer – Romero, Vicente

 

Spotkanie rozpoczęło się od zdecydowanych ataków gości. Już w 5 minucie bliski zdobycia gola był Pazzini. Pięć minut później odpowiedzieliśmy nieśmiała akcją i strzałem Romero, ale próba w wykonaniu Vicente dwie minuty później była już znacznie lepsza. W 15 minucie to jednak goście objęli prowadzenie, gdy na listę strzelców wpisał się najaktywniejszy na początku po stronie Chelsea, Pazzini. W 24 minucie do wyrównania mógł doprowadzić Vicente , ale brakło mu dwóch centymetrów, żeby sięgnąć zawieszonej przez Huntera piłki. W 29 minucie wreszcie udało się wyrównać, a gola strzelił właśnie ten angielski skrzydłowy. Cztery minuty później pierwszy raz pokazał się kibicom w tym meczu Messi, który jednak nie zakończył swojego rajdu celnym podaniem. W 40 minucie z czerwoną kartką boisko opuścił Siivonen, dla którego była to druga czerwień w krótkim odstępie czasu, co mnie zaczyna niepokoić. W drugiej połowie znów przeważaliśmy od samego początku, ale to goście strzelili gola, gdy w 61 minucie naszego bramkarza pokonał niezawodny Bojinov. Dziesięć minut do wyrównania doprowadził jednak Queudrue, który wykorzystał rzut karny podyktowany za faul na Romero. Po chwili Degre musiał ratować zespól, gdy znów strzelał Bojinov, ale i tak ostatnie dziesięć minut to nasz nieustanny napór, który jednak nie zakończył się zdobyciem przez nas zwycięskiego gola.

 

Premiership, 19/38, 30.12.2017

Kenilworth Road, 11932 widzów

[18] Luton – [12] Chelsea, 2:2 (Pazzini ’15, HUNTER ’29, Bojinov ’61, QUEUDRUE (k) ‘71)

MoM: Valeri Bojinov (Chelsea Londyn)

 

 

W Nowy Rok zamiast jednak świętować musieliśmy rozgrywać kolejne ligowe spotkanie. Naszym rywalem była drużyna Crystal Palace, która walczy z nami też o utrzymanie w Premiership w tym sezonie. Jeśli nie będziemy zdobywać punktów na takich przeciwnikach to na jakich? … W składzie jedna zmiana. W miejsce zawieszonego Siivonena do składu wszedł na prawą obronę rekonwalescent Zeb.

 

 

Degre – Zeb, Queudrue, Scotti, Doherty – Hunter, Galan, Collins, Meyer – Romero, Vicente

 

Pierwsze dziesięć minut nie było zbyt ciekawe, ale na ich zakończenie mogliśmy się cieszyć z prowadzenia, gdy wynik meczu otworzył Romero. Dwie minuty później ten sam piłkarz podwyższył prowadzenie, wykorzystując precyzyjne dośrodkowanie Galana i umieszczając piłkę w siatce strzałem głową. W 18 minucie bliski rozbicia rywali był Vicente, ale piłka po jego strzale minimalnie minęła bramkę Crystal Palace, a otarła się jeszcze o rękawice bramkarza. Trzy minuty później znów bliski zdobycia gola był Vicente . W 34 minucie z jednym z nielicznych ataków wyszli gospodarze, ale próba strzału w wykonaniu Watsona była bardzo nieudana. Cztery minuty później uderzał z kolei Meyer, ale i jego strzał nie był najwyższej jakości. Druga połowa to nieco odważniejsza gra gospodarzy i nawet gol strzelony przez Nuneza w 53 minucie. Minutę później znów jednak rywale musieli cofnąć się do obrony, gdy strzelał rezerwowy Ekola. W 73 minucie próbował po stronie gospodarzy strzelać Bostock, ale próba była mierna i na pewno nie mogła zaskoczyć Degre. Osiem minut później swojego drugiego gola mógł strzelić Nunez, ale tym razem zabrakło mu skutecznego wykończenia akcji. Na zakończenie spotkania zaś rywali dobił Queudrue, strzelając bramkę bezpośrednio z rzutu wolnego.

 

Premiership, 20/38, 01.01.2018

Selhurst Park, 12874 widzów

[20] Crystal Palace – [18] Luton, 1:3 (ROMERO ’10, ROMERO ’12, Nunez ’53, QUEUDRUE ‘90+1)

MoM: Angel Romero (Luton Town)

 

 

Zaczynamy nowy rok bardzo fajnie :)

Odnośnik do komentarza

I tak miałem ją teraz wrzucić :)

 

 

| Pos   | Inf   | Team		   | Pld   | Won   | Drn   | Lst   | For   | Ag	| G.D.  | Pts   | 
| -----------------------------------------------------------------------------------------------| 
| 1st   |	   | Newcastle	  | 20	| 16	| 1	 | 3	 | 45	| 16	| +29   | 49	| 
| -----------------------------------------------------------------------------------------------| 
| 2nd   |	   | Tottenham	  | 21	| 13	| 4	 | 4	 | 53	| 27	| +26   | 43	| 
| -----------------------------------------------------------------------------------------------| 
| 3rd   |	   | Derby		  | 21	| 11	| 6	 | 4	 | 29	| 17	| +12   | 39	| 
| -----------------------------------------------------------------------------------------------| 
| 4th   |	   | Everton		| 20	| 11	| 5	 | 4	 | 42	| 29	| +13   | 38	| 
| -----------------------------------------------------------------------------------------------| 
| 5th   |	   | Man Utd		| 18	| 10	| 6	 | 2	 | 25	| 15	| +10   | 36	| 
| -----------------------------------------------------------------------------------------------| 
| 6th   |	   | Man City	   | 20	| 9	 | 7	 | 4	 | 24	| 16	| +8	| 34	| 
| -----------------------------------------------------------------------------------------------| 
| 7th   |	   | Blackburn	  | 20	| 9	 | 6	 | 5	 | 29	| 19	| +10   | 33	| 
| -----------------------------------------------------------------------------------------------| 
| 8th   |	   | Bolton		 | 21	| 9	 | 5	 | 7	 | 32	| 26	| +6	| 32	| 
| -----------------------------------------------------------------------------------------------| 
| 9th   |	   | Arsenal		| 21	| 9	 | 5	 | 7	 | 25	| 19	| +6	| 32	| 
| -----------------------------------------------------------------------------------------------| 
| 10th  |	   | Carlisle	   | 19	| 9	 | 4	 | 6	 | 23	| 17	| +6	| 31	| 
| -----------------------------------------------------------------------------------------------| 
| 11th  |	   | Aston Villa	| 21	| 9	 | 4	 | 8	 | 30	| 31	| -1	| 31	| 
| -----------------------------------------------------------------------------------------------| 
| 12th  |	   | Chelsea		| 21	| 8	 | 5	 | 8	 | 31	| 31	| 0	 | 29	| 
| -----------------------------------------------------------------------------------------------| 
| 13th  |	   | Liverpool	  | 21	| 7	 | 7	 | 7	 | 28	| 26	| +2	| 28	| 
| -----------------------------------------------------------------------------------------------| 
| 14th  |	   | Middlesbrough  | 21	| 7	 | 5	 | 9	 | 31	| 36	| -5	| 26	| 
| -----------------------------------------------------------------------------------------------| 
| 15th  |	   | Sunderland	 | 21	| 7	 | 4	 | 10	| 17	| 24	| -7	| 25	| 
| -----------------------------------------------------------------------------------------------| 
| 16th  |	   | Luton		  | 20	| 4	 | 4	 | 12	| 28	| 35	| -7	| 16	| 
| -----------------------------------------------------------------------------------------------| 
| 17th  |	   | Hull		   | 21	| 5	 | 1	 | 15	| 16	| 45	| -29   | 16	| 
| -----------------------------------------------------------------------------------------------| 
| 18th  |	   | Burnley		| 21	| 3	 | 5	 | 13	| 17	| 39	| -22   | 14	| 
| -----------------------------------------------------------------------------------------------| 
| 19th  |	   | Sheff Wed	  | 21	| 2	 | 6	 | 13	| 16	| 36	| -20   | 12	| 
| -----------------------------------------------------------------------------------------------| 
| 20th  |	   | Crystal Palace | 21	| 1	 | 2	 | 18	| 10	| 47	| -37   | 5	 |

Odnośnik do komentarza

Początek roku oznaczał też nasilone ruchy transferowe, głównie w przypadku graczy, którym kończyły się kontrakty, a ja chciałem sprowadzać ich właśnie na prawie Bosmana. Za wcześnie jednak nie mam zamiaru zdradzać, kto dołączy do drużyny, bo i tak jeszcze nie wszystko do końca wiadomo. Tymczasem rozpoczynamy swoją tegosezonową przygodę z Pucharem Anglii od spotkania z Worcester. Na ten mecz do składu w miejsce Vicente powołałem Ekolę.

 

 

Degre – Zeb, Queudrue, Scotti, Doherty – Hunter, Slavisa, Collins, Meyer – Romero, Ekola

 

Przeciwnik z League Two nie mógł nam sprawić żadnych trudności, a wystawiłem na ten mecz pierwszą jedenastkę, aby poprawić morale w drużynie. Już w 7 minucie Collins otworzył wynik meczu strzelając bramkę. Trzy minuty później na listę strzelców wpisał się Slavisa, a nie minęło wiele czasu a swoją cegiełkę dołożył również Ekola. W 20 minucie Romero też był bliski zdobycia gola, ale jemu akurat zabrakło centymetrów by zmieścić piłkę pod poprzeczką. W 29 minucie swojego drugiego gola w tym spotkaniu strzelił Slavisa, wykorzystując niepewną interwencję bramkarza gości. Pięć minut później również swojego drugiego gola strzelił Collins, który na raty, ale skutecznie poradził sobie z Johnsonem. Nasz szwedzki napastnik też chyba pozazdrościł tej dwójce dwóch bramek na swym koncie i on również po raz drugi wpisał się na listę strzelców. Po zmianie stron nadal kontrolowaliśmy przebieg wydarzeń, a Worcester nie istniało, co najlepiej oddaje fakt, że drużyna ta nie oddała ani jednego strzału na bramkę (przy naszych 25 do przerwy). Druga połowa należała do rezerwowego Virtanena, który zastąpił Meyera. Otóż Fin dwukrotnie wpisał się na listę strzelców i jego bramki ustaliły wynik tego meczu bez historii.

FA Cup, 3 runda, 06.01.2018

Kenilworth Road, 5158 widzów

[P] Luton – [L2] Worcester, 8:0 (COLLINS ‘7, SLAVISA ’10, EKOLA ’16, SLAVISA ’29, COLLINS ’34, EKOLA ’36, VIRTANEN ’57, VIRTANEN ‘86)

MoM: Andrew Hunter (Luton Town)

 

 

W niezmienionym z wiadomych względów składzie przystępowaliśmy do spotkania z Manchesterem City w lidze kilka dni później. Poniekąd obawiałem się tego meczu, bo często po takich “rozwałkach” w meczach pucharowych przychodzi słabszy mecz w lidze. Manchester na szczęście też ostatnich tygodni nie może zaliczyć do udanych.

 

 

Degre – Zeb, Queudrue, Scotti, Doherty – Hunter, Slavisa, Collins, Meyer – Romero, Ekola

 

Pierwsza połowa rozpoczęła się od zdecydowanych ataków gospodarzy, ale Degre nie dawał się pokonać i bronił naprawdę świetnie. Próbowali strzelać na bramkę między innymi Junior, czy Fletcher albo Nunes, ale żaden z nich nie potrafił pokonać dobrze dysponowanego w pierwszych trzech kwadransach Francuza. Luton za to grało bardzo słaby mecz, bardzo często nie mogąc wyjść z piłką z własnej połowy i praktycznie ograniczając się tylko do rozbijania ataków gospodarzy. Taka gra nie mogła nam, rzecz jasna, dać zwycięstwa. W drugiej połowie oczekiwałem od moich podopiecznych więcej składniejszej gry w ofensywie, ale się nie doczekałem. W 51 minucie strzelał (na szczęście niecelnie) Da Lucia, a chwilę później uderzenie Fletchera obronił ponownie Degre. W 61 minucie przeprowadziliśmy pierwszy groźny atak w całym spotkaniu i od razu zakończył się on golem, coś nieprawdopodobnego! Na listę strzelców wpisał się Ekola. Niestety gospodarze natychmiast wyrównali za sprawą Ruiza i w końcówce spotkania jeszcze agresywniej zaatakowali, strzelając drugiego gola praktycznie zaraz po strzeleniu pierwszego. Ten drugi gol, jak się okazało, wystarczył The Citizens do odniesienia zwycięstwa.

 

Premiership, 21/38, 10.01.2018

City of Manchester Stadium, 44799 widzów

[6] Man City – [16] Luton, 2:1 (EKOLA ’61, Ruiz ’65, Andjelkovic ’68)

MoM: Thom Ekola (Luton Town)

Odnośnik do komentarza

Poza różnymi informacjami, jakie przewijały się w prasie, jedna szczególnie mocno dotyczyła Luton. Otóż z dniem 13 stycznia karierę piłkarską skończył Gary Doherty. Kariera tego gracza mogłaby służyć za świetny materiał na powieść, bo to jedno z lepiej rozpoznawalnych nazwisk na wyspach. Już bez niego musimy sobie radzić w meczu przeciwko mojemu byłemu klubowi: Carlisle.

 

 

Degre – Zeb, Queudrue, Scotti, Lolli – Hunter, Slavisa, Collins, Meyer – Romero, Ekola

 

Prawdę powiedziawszy to po pierwszych dziesięciu minutach powinniśmy prowadzić już przynajmniej 3:0, ale tak się nie stało, bo Grohe wyciągał takie piłki, że głowa mała. Ten bramkarz rozgrywał chyba najlepsze swoje minuty w karierze, przynajmniej w tym fragmencie meczu. W 18 minucie wreszcie i on skapitulował po bardzo ładnej akcji Ekoli i Romero zakończonej zdobyciem gola przez Hiszpana. Nasza gra naprawdę mogła się podobać. Dominowaliśmy w pierwszej połowie i raz za razem atakowaliśmy bramkę rywali.Co z tego jednak, skoro Grohe poza tą jedną sytuacją poza tym bronił świetnie, a jakby tego było mało goście zdołali wyrównać przed przerwą gdy gola bezpośrednio z rzutu wolnego strzelił Huth. W drugiej połowie niewiele się zmieniło. Nadal dominowaliśmy na boisku, ale pokonanie Grohe graniczyło tego dnia z cudem. Nie udało się to między innymi Meyerowi, czy też Romero. W 63 minucie nawet nasz obrońca Scotti strzelał na bramkę, ale i to uderzenie sparował Grohe. Wreszcie w 69 minucie po rzucie rożnym wykonywanym przez Wattsa w polu karnym najwyżej wyskoczył Medjani i strzelił gola dla Carlisle, który okazał się potem golem zwycięskim. Cóż goście stworzyli sobie dwie dogodne sytuacje, po których padły bramki – obie po stałych fragmentach…

 

Premiership, 22/38, 14.01.2018

Kenilworth Road, 11875 widzów

[16] Luton – [11] Carlisle, 1:2 (ROMERO ’18, Huth ’44, Medjani ’68)

MoM: Mohammed Sissoko (Carlisle United)

 

 

Znów przegrywamy mimo, że wcale nie byliśmy drużyną gorszą. Tak to już jednak jest, że jak się nie gra na 100% w każdym meczu, to się nie wygrywa. Musimy koniecznie zdobyć punkty w następnym spotkaniu z Sheffield Wednesday, bo znów niebezpiecznie zbliżamy się do strefy spadkowej. Na ławce teraz nie usiądzie Mulenga, który wyjechał na mecze reprezentacji. Jego miejsce zajmie Winter.

 

 

Degre – Zeb, Queudrue, Scotti, Lolli – Hunter, Slavisa, Virtanen, Meyer – Romero, Ekola

 

Pierwsi groźną sytuację stworzyli sobie gospodarze, ale uderzenie z 9 minuty ładnie obronił Degre. W 19 minucie bramkarza gospodarzy z kolei próbował zaskoczyć Ekola, ale Woods obronił pewnie strzał Szweda. W 21 minucie dośrodkowanie tego napastnika stworzyło jednak przed Romero świetną sytuację, której Hiszpan zmarnować nie mógł i objęliśmy prowadzenie. W 37 minucie strzelał Virtanen, ale ten strzał nie sprawił problemów Woods’owi. Jeszcze przed przerwą udało się podwyższyć prowadzenie, a gola strzelił Ekola, który łapie chyba wiatr w żagle i gra coraz lepiej. Po przerwie ostro do pracy wzięli się gospodarze i agresywniej zaatakowali naszą bramkę, bardzo często strzelając, ale Degre bronił bardzo pewnie, a i obrońcy przeszkadzali jak mogli. Mimo przewagi gospodarze nie potrafili choćby strzelić gola kontaktowego, a my graliśmy swoje, czyli po prostu wyprowadzaliśmy co chwilę groźne kontrataki. Jeden z nich w 58 minucie dał nam kolejnego gola, gdy Hunter przechwycił piłkę, samotnie pobiegł z nią w kierunku bramki i oddał soczysty strzał nie dając bramkarzowi najmniejszych szans. Pomimo wysiłku gospodarzy nie udało im się strzelić choćby gola honorowego w tym meczu, a takie zwycięstwo bardzo podbuduje moich podopiecznych.

 

Premiership, 23/38, 20.01.2018

Hillsborough, 26165 widzów

[18] Sheff Wed – [16] Luton, 0:3 (ROMERO ’21, EKOLA ’45, HUNTER ’59)

MoM: Victor Slavisa (Luton Town)

Odnośnik do komentarza

Na wszystkie pytania odpowiem, jak znajdę czas, żeby odpalić FMa...

 

 

 

Ostatnie zwycięstwo w lidze z pewnością poprawi morale przed meczem pucharowym z Sunderlandem. Wydawało mi się cały czas, że zagramy na wyjeździe, a okazuje się, że gramy u siebie, co dodatkowo powinno nam pomóc. W składzie na ten mecz jedna zmiana. W miejsce kontuzjowanego Virtanena wraca do składu Collins. Zdrowy też już jest Galan, ale Slavisa jest ostatnio w bardzo dobrej formie i dlatego to on zagra w tym spotkaniu.

 

 

Degre – Zeb, Queudrue, Scotti, Lolli – Hunter, Slavisa, Collins, Meyer – Romero, Ekola

 

Spotkanie rozpoczęło się od ataków gości, a najgroźniejszy z nich zakończony strzałem Campbella obronił pewnie Degre. W 31 minucie ponownie zaatakowali goście lecz i tym razem Jones nie był w stanie pokonać francuskiego golkipera. Były to jedyne dwie sytuacje z pierwszej połowy, o których w ogóle jest sens rozmawiać. W drugiej połowie zaczęliśmy grać już nieco odważniej. Efektem tego była sytuacja podbramkowa w jakiej znalazł się Vicente w 51 minucie, ale nie potrafił jej wykorzystać. Chwilkę później na bramkę Degre uderzał Stevens lecz i ta próba była nieudana. W 60 minucie znakomicie strzał Vicente obronił Valette, który uratował tym samym swój zespół. W 74 minucie akcja przeniosła się pod drugą bramkę, a tam strzał Screena obronił pewnie Degre. Dopiero cztery minuty później dokładną centrę Slavisy na bramkę zamienił Vicente . Wydawało się, że nie damy sobie wydrzeć zwycięstwa, ale chwilę później goście doprowadzili do remisu, gdy Allen uderzył nie do obrony i spotkanie zakończyło się takim rezultatem.

 

FA Cup, 4 runda, 27.01.2018

Kenilworth Road, 6837 widzów

[P] Luton – [P] Sunderland, 1:1 (VICENTE ’78, Allen ‘80)

MoM: Fabrice Vallette (Sunderland)

 

 

Kilka dni potem graliśmy bardzo ważny dla układu dolnych rejonów tabeli mecz z drużyną Hull, która również znajduje się w tej grupie czterech klubów najbardziej zażarcie walczących o utrzymanie. Konieczne było z naszego punktu widzenia zwycięstwo, aby z tej grupy się wyrwać i dołączyć do drużyn walczących o miejsca wyższe. W składzie nie zdecydowałem się na żadną zmianę w stosunku do meczu pucharowego.

 

 

Degre – Zeb, Queudrue, Scotti, Lolli – Hunter, Slavisa, Collins, Meyer – Romero, Ekola

 

Pierwszy kwadrans tego meczu to popisy obu bramkarzy, gdyż zarówno Ball jak i Degre mieli pełne ręce roboty, broniąc raz za razem groźne strzały napastników drużyn przeciwnych. W 31 minucie jednak strzał Slavisy był nie do obrony i objęliśmy po tym golu prowadzenie. To trafienie podłamało gości i ci cofnęli się bardzo do obrony, pozostawiając nam pole do popisu, ale teraz z kolei my nie grzeszyliśmy skutecznością. W 37 minucie niecelnie uderzał Ekola, a po przerwie również nieskutecznie próbował Lolli. W 58 minucie uderzał też Hunter, ale próba Anglika nie była najlepsza. Sześć minut później piłka po strzale głową Meyera zatrzymała się w rękawicach Balla. Aż wreszcie nadeszła 74 minuta, kiedy to wprowadzony z ławki rezerwowych Vicente popisał się indywidualną akcją i zakończył ją celnym strzałem, tym samym ustalając wynik meczu, bo później tylko jednokrotnie goście poważnie zagrozili naszej bramce, ale i tak strzał Smitha nie mógł być żadną trudnością dla francuskiego golkipera Luton.

 

Premiership, 24/38, 31.01.2018

Kenilworth Road, 10442 widzów

[16] Luton – [18] Hull, 2:0 (SLAVISA ’31, VICENTE ’74)

MoM: Andrew Hunter (Luton Town)

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...