Skocz do zawartości

Papierosy


Icon

Rekomendowane odpowiedzi

  • 1 rok później...

nie wiem na jakim etapie uzaleznienia bylem, ale palac 3 lata codziennie kilkanascie papierosow udalo mi sie chyba to odstawic. ostatniego papierosa spalilem w ostatni dzien wrzesnia, od poczatku pazdziernika moje pluca nie przyjely zadnego dymu. dlaczego o tym pisze, chcialem powiedziec, ze ludzie w moim wieku, tj nastolatkowie - palenie to naprawde syf. i z calym szacunkiem, jeszcze palac zawsze smialem sie z osob, ktore wskazywaly na mnie palcem i mowily, ze smierdze, albo ze jestem przegrancem, bo pale. ja wtedy sie na nich wypinalem i mowilem, ze gowno wiedza. dzisiaj ja mam podobne zdanie o znajomych, ktorzy wciaz walcza :).

 

pozdrowienia dla wszystkich niepalacych :kutgw:

Odnośnik do komentarza

Fajki to zdecydowanie zło niekonieczne. Palę nałogowo od czterech lat, a od około roku staram się rzucać. Robiłem przerwy (najdłuższa 40 dni), myślałem wtedy, że raz na jakiś czas mogę zapalić i idiotycznie wróciłem do tego. Głupotą jest zaczynać, ja zacząłem w gimnazjum oczywiście z idiotycznych pobudek.

Fasol, gratuluję Ci tak długiego okresu bez fajki. Gdy nie paliłem dłuższy czas czułem się inaczej, lepiej, zdrowiej, inni, podobnie jak dla Ciebie, śmierdzieli dymem. Mimo że wytrzymałeś już 4 miesiące, wciąż musisz mieć się na baczności. Instruktor jazdy mojego znajomego wrócił do palenia po 7 latach, także prawdopodobnie uzależniony jesteś na całe życie, jedyny ratunek to robienie dłuższych przerw.

 

Rzuciłeś od tak, czy zastępowałeś sobie to e-papierosem, częstszym paleniem shishy bądź cygarami?

Odnośnik do komentarza

Moi rodzice spędzali kiedyś Sylwestra ze znajomym małżeństwem. Tata palił dużo papierosów przez kilka lat. Jego znajomy, z którym się bawił, jest lekarzem pediatrą. Ale jak mój ojciec zapalił papierosa na imprezie, lekarz, pan Darek powiedział mu:

- Sławek, przestań palić, rzuć palenie.

- I co, pić też pewnie mam przestać?

- Nie, pić możesz, ale palenie rzuć.

- Dobra Darek, rzucam - i mój tata zgasił papierosa.

W tego Sylwestra minęły cztery lata odkąd mój tata zgasił tego papierosa i przestał palić. W szafce jeszcze jest paczka papierosów, ich ilość w paczce nigdy od tamtego dnia nie zmalała.

 

Także można, ludzie, można rzucić palenie. Tym, którzy chcą je rzucić, życzę powodzenia, siły, wytrwałości i cierpliwości :)

Odnośnik do komentarza
Jak się nie chce palić, nie pali się. To nie jest heroina...

 

Porozmawiamy za kolejne cztery lata. Ani sie obejrzysz, a bedziesz sie potrafil spostrzec, ze masz w reku papierosa, ktorego nie zapalales. Jak bedziesz wieczorem sprawdzal, czy na pewno wystarczy ci fajkow do rana, a jedna z wiekszych przyjemnosci w zyciu codziennym bedzie widok calego kartonu papierosow. Wtedy mozemy porozmawiac na temat czy palenie to nalog.

 

@ rzucanie palenia - tylko twardym postanowieniem 'od teraz nie pale'. Bez zadnych substytutow czy wspomagaczy, ktore sa tak naprawde oszukiwaniem samego siebie, a juz na pewno nie przez ograniczanie

Odnośnik do komentarza

@Gabe

Ale wspomniane przez Ciebie syndromy zostały u mnie już stwierdzone. Uzależniłem się, cóż, ale płakanie nad tym, że się już nie może, nie daje rady, jest dla mnie żałosne. Nie napisałem, że palenie nie jest nałogiem, jednak kolega wyżej (żeby nie było, sam palę niewiele dłużej, 5 lat po kartonie dziennie) przedstawił swoją sytuację jako beznadziejną. Nie ma problemu z wyjściem z nałogu tytoniowego - nikotyna nie uzależnia w aż takim dużym stopniu jak np. alkohol, kokaina czy heroina.

Odnośnik do komentarza

Narkotyki uzależniają mocno fizycznie. Ale równie silnie uzależniają psychicznie. Papierosy praktycznie nie uzależniają fizycznie, ale psychicznie w stopniu podobnym do narkotyków.

 

Co do moich uwag - przyczepiłem się do twojego stwierdzenia, że jak ktoś nie chce, to nie pali - nałóg bierze wodze w swoje ręce względnie szybko i dość niepostrzeżenie, głównie dlatego, że fizycznych skutków palenia papierosów nie widać. I nie mówię tu o chorobach, a o efektach brania, typu euforia, halucynacje itp. Mimo że wygląda, że człowiek ma nad nimi kontrolę, bo nie upala się do nieprzytomności, nie zmienia swojego zachowania po nich itp, to nikotyna robi swoje i przestawia w mózgu odpowiednie zapadki ;)

 

Żebym nie został źle zrozumiany - ja nie zabraniam nikomu palenia, każdy może robić na co w życiu ma ochotę, natomiast wmawianie komukolwiek, że palenie nie jest groźnym nałogiem i można palić okazjonalnie to przesada :]

Odnośnik do komentarza

nie wiem na jakim etapie uzaleznienia bylem, ale palac 3 lata codziennie kilkanascie papierosow udalo mi sie chyba to odstawic. ostatniego papierosa spalilem w ostatni dzien wrzesnia, od poczatku pazdziernika moje pluca nie przyjely zadnego dymu. dlaczego o tym pisze, chcialem powiedziec, ze ludzie w moim wieku, tj nastolatkowie - palenie to naprawde syf. i z calym szacunkiem, jeszcze palac zawsze smialem sie z osob, ktore wskazywaly na mnie palcem i mowily, ze smierdze, albo ze jestem przegrancem, bo pale. ja wtedy sie na nich wypinalem i mowilem, ze gowno wiedza. dzisiaj ja mam podobne zdanie o znajomych, ktorzy wciaz walcza :).

 

pozdrowienia dla wszystkich niepalacych :kutgw:

od 13 grudnia nie palę :foto: rzuciłem po 5 latach.

Odnośnik do komentarza
palenie nie jest groźnym nałogiem i można palić okazjonalnie to przesada

Oczywiście, że można palić okazjonalnie, i to na "szeroką skalę" - problem nałogowego palenia tytoniu nie zachodził na przykład u mających tradycję palenia tytoniu Indian. Za to masowo wpadli oni w alkoholizm, gdyż nie istniała u nich kultura picia. W tej wymianie używek mieliśmy taki fart, że to my (Europejczycy) dysponowaliśmy silniejszą bronią.

Odnośnik do komentarza

Gabe, oczywiście, że zastępowanie fajek czymkolwiek to oszukiwanie samego siebie, ale właśnie w ten sposób to pomaga według mnie. Przykładowo przy plastrach Niquitin jest napisane, że zapalenie papierosa podczas używania ich grozi wymiotami, zawrotami etc. Człowiek zwykle nie chce się czuć źle, więc mózg "wspiera" go w niepaleniu.

 

demren, to nie jest tak, że jednoznacznie nienawidzę papierosów. Z jednej strony tak jest, lecz z drugiej kocham te fajki. To chyba się właśnie nazywa nałóg. Lubię zapalić, gdy jadę autem, lubię zapalić, gdy gdzieś idę, lubię zapalić, gdy targają mną jakieś większe emocje. Nie oznacza to jednak, że będę wielbił papierosy polecając każdemu dookoła. Mam znajomych, którzy palą od paru lat, lecz raz na jakiś czas, tj. na imprezie bądź od tak parę razy w miesiącu. Paczka im wystarcza na miesiąc, takie palenie mógłbym zaakceptować u siebie, lecz nie wydaje mi się to możliwe.

 

Skoro tak łatwo rzucić, to czemu tego nie zrobisz? Naprawdę tak bardzo lubisz śmierdzieć dymem, wydawać miesięcznie parę stówek, ponadto truć siebie i bliskich?

Odnośnik do komentarza

Gabe, oczywiście, że zastępowanie fajek czymkolwiek to oszukiwanie samego siebie, ale właśnie w ten sposób to pomaga według mnie. Przykładowo przy plastrach Niquitin jest napisane, że zapalenie papierosa podczas używania ich grozi wymiotami, zawrotami etc. Człowiek zwykle nie chce się czuć źle, więc mózg "wspiera" go w niepaleniu.

 

Ale tu nie ma co się oszukiwać. W plastrach jest nikotyna, tylko nie wprowadzana przez inhalację, a przez skórę - normalne jest, że jeśli zapalisz, to dostarczysz dodatkową porcję tej nikotyny, a więc możliwe jest przedawkowania (każdy chyba w pewnym momencie wypalił za dużo, to właśnie zawroty głowy i wymioty są tego objawami).

 

Problemem jest to, że nikotyna nie jest uzależniająca fizycznie (wbrew temu co piszą producenci e-papierosów i wszelkich innych wspomagaczy), bo już po około 2h od 'zażycia' jej stężenie w organizmie zmniejsza się o połowę. Budzisz się w nocy na papierosa (a śpisz pewnie 6-8h)? Jeśli zajmiesz się czymś dość intensywnie (czyli konkretniej zajmiesz swój umysł) gdzieś, gdzie nie masz możliwości zapalenia papierosa to potrafi minąć dłuższy czas, zanim sobie przypomnisz o paleniu? Mnie się to zdarzało dość często, ale tego nie zauważałem, uważałem, że jestem tak uzależniony, że nie istnieje dla mnie życie bez papierosa.

 

A prawda jest zupełnie inna - jeśli wytrzymasz te dwie godziny po ostatnim papierosie, to praktycznie możesz już uznać, że rzuciłeś. Rzucanie palenia nie ma fizycznego syndromu odstawienia, nie trzeba odtruć, klinik, substytutów, zmniejszania dawek - wszystko siedzi w głowie :]

 

demren, to nie jest tak, że jednoznacznie nienawidzę papierosów. Z jednej strony tak jest, lecz z drugiej kocham te fajki. To chyba się właśnie nazywa nałóg. Lubię zapalić, gdy jadę autem, lubię zapalić, gdy gdzieś idę, lubię zapalić, gdy targają mną jakieś większe emocje. Nie oznacza to jednak, że będę wielbił papierosy polecając każdemu dookoła. Mam znajomych, którzy palą od paru lat, lecz raz na jakiś czas, tj. na imprezie bądź od tak parę razy w miesiącu. Paczka im wystarcza na miesiąc, takie palenie mógłbym zaakceptować u siebie, lecz nie wydaje mi się to możliwe.

 

Pisałem podobnego posta lat temu kilka (chyba na poprzednim forum), pewnie z sześć-siedem. Jeśli chcesz rzucić, to jesteś na dobrej drodze - dostrzegasz, że jesteś uzależniony i chciałbyś to zmienić. Zmartwię cię jednak (choć to dość przewrotne określenie w tej sytuacji), przekroczyłeś prawdopodobnie moment, kiedy już nie ma odwrotu - w tym stadium albo rzucasz na całe życie, albo wcale. Nie da się mieć ciastka i zjeść ciastka.

 

Rzucałem kilkakrotnie, wcale nie za wiele jak na dziesięć lat dymienia - po prostu czułem się tak słaby, że po pierwszych niepowodzeniach rezygnowałem na długo. Pamiętam, że na jednego Sylwestra, jak wielu innych, postanowiłem zerwać z nałogiem: zamierzałem najarać się do obrzydzenia do północy, żeby później nie sięgnąć i zobaczyć, czy długo wytrzymam. Postanowienie to ma błąd w samym założeniu - skoro i tak kiedyś mam wrócić do palenia, to po co to odwlekać? No i zacząłem palić na powrót w Nowy Rok. Kilkakrotnie też "ograniczałem palenie", a to przez przerzucenie się na lighty, a to przez wyznaczanie sobie limitów dziennych - też to oczywiście spalało na panewce z podobnego założenia jak poprzednio: zakładałem, że będę próbował, a nie że rzucam ;) O rzucaniu dla kogoś nawet nie wspomnę, bo IMO ma to śladowe szanse powodzenia, zawsze trafi się pokusa, że zapalę, a ona się nie dowie, bo zobaczę ją jutro, czy też zagryzę natką pietruszki ;)

 

Dla mnie najlepszym sposobem jest odciąć to co było grubą kreską i rzucić z dnia na dzień, bez przygotowań, ograniczeń i substytutów. Jak napisałem, jest to oszukiwanie samego siebie, a rzucić trzeba w głowie, gdzie ten nałóg siedzi :]

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

Ładowanie
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...