Skocz do zawartości

Co rano to samo


Spajk

Rekomendowane odpowiedzi

Z każdym meczem zbliżasz się do Serie A, oby nie zabrakło sił w końcówce sezonu. Kurde, nie wiem czym to jest spowodowane, ale w połowie opisu akcji z 32. Minuty tekst mam ucięty aż do daty rozegrania meczu. Bądź tak miły i podeślij mi gdziekolwiek tą końcówkę tekstu, jeśli masz czas i ochotę. Jeśli nie, dokończę czytać jutro :)

Odnośnik do komentarza

Nasza wyśmienita dyspozycja przed zbliżającym się wielkimi krokami meczem z Atalantą jedynie potęgowała medialną burzę. Zarówno ja, jak i Alberto Bollini zostaliśmy wciągnięci w nią przez media. Manipulacje naszymi wypowiedziami przyczyniły się do stworzenia wyimaginowania, dobrze sprzedającej się sensacji. Do samego spotkania przystępowaliśmy z mniejszymi szansami względem gospodarzy. Typy te zostały potwierdzone bardzo szybko bowiem pierwsze dziesięć minut meczu to absolutna dominacja Dei. Ich gra to najwyższy ligowy poziom w całej Serie B, a przeciwstawienie się tak silnej drużynie wymagał od nas wyczerpania nie lada zapasu sił. W 9. minucie sędzia podyktował zasłużony rzut karny na korzyść Atalanty. Wówczas w polu karnym Solerio podciął jednego z szarżujących na naszą bramkę skrzydłowych. Jedenastkę ze stoickim spokojem wyegzekwował Cigarini, który w pierwszych fragmentach widowiska był jedną z pierwszoplanowych postaci. Kolejne minuty mijały równie szybko, a nasza postawa nie zmierzała ku lepszemu. Cały czas graliśmy pod naporem silniejszego przeciwnika, a on sam narzucił nam absolutnie znienawidzony przez nas, wolny styl gry. Jakież było moje zdziwienie, kiedy jeszcze przed wybiciem drugiego kwadransa na tablicy wyników coś ruszyło się do przodu. Wyprowadziliśmy wówczas pierwszą akcję zakończoną pierwszym strzałem, w dodatku celnym. Cogliati ścinający z prawego skrzydła do środka boiska wypatrzył w polu karnym Donnarummę, do którego zaadresował podanie. Napastnik nie zdecydował się na strzał, a przedłużenie zagrania do Miry. Pomocnikowi nie pozostało już nic innego jak strzałem skierować piłkę do siatki. Rezultat do przerwy nie uległ zmianie, a powinien. Dwie świetne okazje na zdobycie bramki zaprzepaścił bowiem Cigarini, który za pierwszym razem nie trafił do pustej bramki, a w drugim przypadku musiał uznać wyższość Cincilli. Kiedy już straciłem wiarę w naszą grę i byłem niemalże pewnym porażki, piłkarze podstawili mi pod nos kolejny pretekst do oblania sukcesu. W 92. minucie, a więc ostatniej minucie doliczonego czasu gry udało nam się skontrować niebywale groźną akcję Atalanty. Kontrę z naszej połowy na pełnej szybkości wyprowadził Pinto, który zgrał na skrzydło do podłączającego się Miry. Ten nie pozostał dłużnym i oddał piłkę drugiemu pomocnikowi. Tym razem zdecydował się on na rozciągnięcie ciężaru gry na lewe skrzydło do Tamasa. Doskonale wymierzona wrzutka została zamknięta na dalszym słupku przez Cogliatiego lekkim, technicznym strzałem. Bramkarz nie zdążył z interwencją. Nieprawdopodobne! Wygrywamy mecz, którego nie mieliśmy prawa wygrać! Świadczą o tym statystyki 18 do 4 w strzałach na korzyść Atalanty (Analiza).

 

26.03.2017, Serie B [33/42], Frekwencja: 12.703 widzów

(4.) Atalanta 1:2 Giana Erminio (2.)

'9 kar. Cigarini (1:0)

'28 Mira (1:1)

'92 Cogliati (1:2)

Skład: Cincilla - Perico, Rozzio, Montesano, Tamas – Marotta, Mira, Cogliati – Giovinco (50' Pinto), Rossini, Donnarumma

MVP: Andrea Mira (Giana Erminio) - 7.8 ocena (1 gol)

Odnośnik do komentarza

Stykowe rezultaty osiągane przez nas w bezpośrednich konfrontacjach z Juve Stabią zapowiadały kolejny mecz na wysokim poziomie, obfitujący w wiele ładnych bramek. Tym razem to właśnie nam przypadł zaszczyt goszczenia zespołu Vespe. Jest to informacja doprawdy doskonała bowiem doping naszych kibiców może okazać się tym razem zbawienny. Do meczu przystąpiliśmy jak do każdego innego. Ustalanie wyjściowego składu rozpocząłem od bloku defensywnego. Swoją szansę otrzymali Pacini zastępujący Perico, a w miejscu Solerio zameldował się kupiony w zimowym okienku transferowym Węgier Tamas. Świetne wejście w mecz odnotowaliśmy za sprawą sytuacji podbramkowej z 2. minuty meczu. Wówczas zablokowana bomba Donnarummy z obrębu szesnastki trafiła pod nogi Augello, który dokończył jedynie dzieła po swoim koledze. Doskonały, precyzyjny strzał kierowany w górny róg, minimalnie pod poprzeczkę nie miał prawa zostać zablokowanym przez śpieszącego z interwencją bramkarza przyjezdnych. Wymowny gest po wpisaniu się na listę strzelców zasygnalizowany przez lewoskrzydłowego dał do zrozumienia kibicom gości wiele, być może nawet za dużo. Wraz z biegiem czasu nasza przewaga poczęła zarysowywać się coraz wyraźniej. Zdominowaliśmy posiadanie piłki, dochodziliśmy do niezliczonych okazji strzeleckich, a sam mecz mogliśmy rozstrzygnąć po niespełna dwudziestu minutach gry. Sytuacja była o tyle śmieszna, iż rywale, którzy mieli być dla nas równorzędnym przeciwnikiem, całkowicie nie potrafili poradzić sobie z presją, jaką wywierali na niej ich własni sympatycy. W konsekwencji zaowocowało to dołożeniem przez nas drugiej w kolejności cyferki na tablicy wyników. Centra z rzutu rożnego bitego przez Ferraro spadła idealnie na głowę Miry. Gdyby nie pieczołowite krycie defensorów gości zapewne nasz ofensywny pomocnik wpisałby się na listę strzelców. Ostatecznie wybita poza obręb szesnastki futbolówka trafiła pod nogi czyhającego na skraju pola karnego Cogliatiego, który wbił ją z powrotem w okolice piątego metra. Tam niesamowitą cierpliwością i umiejętnością podejmowania decyzji wykazał się Donnarumma. Napastnik przyjął sobie piłkę, ustawił ją należycie i oddał bardzo silny, precyzyjny strzał po ziemi. Piłka, zanim jeszcze zatrzepotała w siatce, odbiła się od wewnętrznej krawędzi słupka. Do przerwy nasza sytuacja była znakomita. Dominowaliśmy, a co najważniejsze mieliśmy bardzo poważny atut w postaci dwubramkowej przewagi. Klasycznie tak jak przystało nam w tym sezonie, drugą połowę rozpoczęliśmy od roztrwaniania dobrego rezultatu. Niespełna pół minuty po wznowieniu gry kontra przyjezdnych przyniosła gola zdobytego przez Capone za sprawą silnego uderzenia, które przełamało żelazne rękawice czuwającego między słupkami Cincilli. Moje nerwy w 52. minucie tymczasowo uspokoił Cogliati. Prawoskrzydłowy wykorzystał doskonałe zgranie Miry i strzałem po długim rogu pokonał wychodzącego z bramki Tomaghiego. Zmotywowałem wówczas moich piłkarzy i nakazałem im uspokojenie gry. Niestety na kilka minut przed końcem moment rozluźnienia bezwzględnie wykorzystał Carillo. Panująca w polu karnym, po rzucie rożnym, stajnia Augiasza pozwoliła niepilnowanemu obrońcy dopaść do futbolówki i wpakować piłkę obok bezradnego bramkarza z najbliższej odległości. Było bardzo groźnie, ale ponownie nie dajemy się Juve Stabii i odnosimy zwycięstwo w dokładnie takim samym wymiarze jak 29 października 2016 roku.

 

01.04.2017, Serie B [34/42], Frekwencja: 3.445 widzów

(2.) Giana Erminio 3:2 Juve Stabia (19.)

'2 Augello (1:0)

'26 Donnarumma (2:0)

'46 Capone (2:1)

'52 Cogliati (3:1)

'84 Carillo (3:2)

Skład: Cincilla - Pacini (63' Montesano), Rozzio, Crescenzi, Tamas – Biraghi, Ferraro, Cogliati - Mira (54' Pinto), Augello, Donnarumma (76' Lazzari)

MVP: Pietro Cogliati (Giana Erminio) - 9.0 ocena (1 gol, 1 asysta)

Odnośnik do komentarza

Nie wiem co się dzieje, ale znów urwało mi trochę tekstu, tym razem samą końcówkę, tak mi się wydaje. Co ciekawe zdarza mi się to tylko przy Twojej Gianie :D Co do samej kariery, coraz bardziej prawdopodobny staje się ten pomnik, o którym pisałem jakiś czas temu :D

Odnośnik do komentarza

Nie wiem co się dzieje, ale znów urwało mi trochę tekstu, tym razem samą końcówkę, tak mi się wydaje. Co ciekawe zdarza mi się to tylko przy Twojej Gianie :D Co do samej kariery, coraz bardziej prawdopodobny staje się ten pomnik, o którym pisałem jakiś czas temu :D

 

Dziwne bo mi zarówno na komputerze, jak i na smartfonie pokazuje cały tekst :P

Odnośnik do komentarza

Otoczka medialna prowadzona przed ważnym meczem z Empoli kompletnie nie istniała. Tematem numer jeden włoskich gazet skupiających się na omawianiu sytuacji w Serie B przelały na papier dwie strony druku dotyczące nie naszego meczu, a obecnej sytuacji panującej za zaryglowanymi drzwiami Azzurri. Próba przejęcia klubu doprowadziła do nałożenia embargo transferowego przez zarząd ów klubu i z całą pewnością zaburzyła spokój i harmonię piłkarzy. To właśnie na tej płaszczyźnie będziemy starać się wykorzystać zmiany wewnątrz klubowe i zaskoczyć nie do końca pewnych swojego dalszego losu Delio Rossiego oraz jego współpracowników. Być może zaistniała sytuacja odbije się też na przygotowaniu przedmeczowym drużyny. Moje przedmeczowe przewidywania nie odnalazły swojego odzwierciedlenia w rzeczywistości, a gorzką pigułkę musieliśmy przełknąć po raz pierwszy już w 10. minucie meczu. Świetne prostopadłe zagranie Croce w uliczkę do wychodzącego na pozycję Bonazzoliego. Napastnik znalazł się w sytuacji sam na sam z Cincillą, po którego skroni zaczął spływać pot. Ciążyła na nim niebywała presja, ale wychodził on już obronną ręką z nie takich sytuacji. Niestety tym razem tak nie było w związku z czym nasz bramkarz musiał uznać wyższość dziewiątki Empoli. Lekki, acz bardzo precyzyjny strzał skierowany na dalszy słupek minął nogę upadającego golkipera i łydkę nacierającego wślizgiem Montesano. Na domiar złego stracona bramka kompletnie nie odzwierciedlała przebiegu meczu. O ile pierwsze minuty należały do gospodarzy, o tyle w ciągu ostatnich pięciu minut to właśnie my powinniśmy cieszyć się z prowadzenia. Przeszkodę nie do pokonania stanowił dla nas wypożyczony z Milanu, grający w wyjściowym składzie Gianluigi Donnarumma, którego pokonanie graniczyło z przebiciem ściany głową. Do przerwy Azzurri zdołali ukłuć po raz drugi ponownie dzięki świetnej dyspozycji Bonazzoliego. Tym razem napastnik ten świetnie zamknął na dalszym słupku dośrodkowanie Politano i wepchnął piłkę do bramki wślizgiem. Gubimy punkty w najgorszym możliwym momencie, biorąc pod uwagę wpadkę Livorno i porażkę 2:3 z Atalantą. Po meczu najwięcej zastrzeżeń kierował pod adresem Solerio, któremu pozwoliłem na grę od pierwszej minuty. Z perspektywy czasu stwierdzam, iż był to duży błąd, a na murawę od pierwszej minuty powinien wybiec Tamas.

 

08.04.2017, Serie B [34/42], Frekwencja: 7.460 widzów

(13.) Empoli 2:0 Giana Erminio (2.)

'10 Bonazzoli (1:0)

'39 Bonazzoli (2:0)

Skład: Cincilla - Perico, Montesano, Crescenzi, Solerio (45' Tamas) – Marotta, Ferraro, Cogliati (70' Lazzari) – Giovinco, Augello (70' Rossini), Donnarumma

MVP: Federico Bonazzoli (Empoli) - 9.0 ocena (2 gole)

Odnośnik do komentarza

Tabela pojawi się przed 38 kolejką, a więc w następnej aktualizacji ;)

 

Od naszej ostatniej, bolesnej klęski minął równo tydzień. Przez ten czas zdążyliśmy pozbierać się do kupy i popracować nad aspektami, które kulały wówczas najmocniej. Odbyłem również wewnętrzną rozmowę z piłkarzami mającą na celu uświadomienie im o jaką stawkę będziemy toczyć teraz bój. Koniec sezonu to kwestia jedynie dni, a nasz awans tudzież mistrzostwo wciąż stoją pod dużym znakiem zapytania. Podstawowe elementy mojej układanki nie mogły znaleźć się dziś poza składem biorąc pod uwagę stopień priorytetu pojedynku z Pro Vercelli. Do składu ostatecznie i być może na dłuższą metę powrócił Giovinco, który w ostatnich miesiącach był cieniem samego siebie. Być może to czas ujął mu nieco dynamiki, zwrotności czy umiejętności technicznych, a być może piłkarz zaczął polegać tylko i wyłącznie na zarabianych pieniądzach nie przykładając wagi do własnej postawy na boisku. To oczywiście tylko moje domysły, które nie muszą odnaleźć swojego odzwierciedlenia w rzeczywistości, ale niewątpliwie coś jest na rzeczy. Bój, jaki stoczymy z Bianche casacche zapowiada się nader ciekawie ze względu na dyspozycję przyjezdnych oraz zajmowane przez nich wysokie miejsce w ligowej tabeli. Do tego arcyciekawie postrzegamy pojedynek pomiędzy Cincillą, a strzelającym niemalże na zawołanie Ettore Marchim. Pierwsza groźna akcja miała miejsce po zaledwie 6. minutach gry. Nabierający prędkości w środkowej strefie boiska Giovinco zdecydował się na wariant przerzucenia piłki do boku zamiast wtargnięcia w obręb szesnastki. Była to decyzja o tyle dobra, iż zagrana wysoko futbolówka spadła idealnie pod nogi podłączającego się Paciniego, który zacentrował ze skrzydła. Na piątym metrze od dobrych kilku minut ustawiony idealnie w jednej linii z defensorami przyjezdnych oczekiwał Donnarumma. Wyskoczył on najwyżej do wysoko zawieszonej piłki i uderzeniem głową strącił ją w kierunku słupka, co zdecydowanie utrudniło bramkarzowi interwencję. Nasza skuteczność prezentuje się póki co bardzo okazale - drugi strzał, pierwsza kontra, pierwszy gol. Włoch za sprawą tegoż trafienia zdobył swoją trzydziestą bramkę w sezonie, a dwudziestą dziewiątą w samych rozgrywkach ligowych. Prowadzeniem nie mogliśmy cieszyć się zbyt długo ze względu na moment słabości, jaki przypadł obronie w 17. minucie. Wówczas ospały Montesano pozostawił bez krycia Torromino, a ten w sytuacji sam na sam przelobował wychodzącego z bramki Cincille. Do przerwy mój nastrój był wielce daleki od ideału. Powinniśmy wygrywać, a przez głupie zachowanie obrońców tracimy gola i dwa punkty. W przerwie zebrałem chłopaków i uświadomiłem ich, w czym tkwi problem. Zdecydowałem się też na lekkie zamieszanie w ustawieniu taktycznym i przejście stricte na grę z kontry. Druga połowa to zupełnie inne czterdzieści pięć minut w naszym wykonaniu. Świetna wrzutka ścinającego wgłąb pola karnego Lazzariego została zamknięta na dalszym słupku przez Cogliatiego, który silnym strzałem po ziemi wpakował piłkę obok bezradnego, źle ustawionego Branescu. Kiedy wynik wydawał się kwestią zamkniętą z kolejnym, mocnym argumentem pojawił się nasz prawoskrzydłowy. Zagranie Pinto na wolne pole pozwoliło Cogliatiemu uwolnić się spod krycia i wypracować sobie sytuację sam na sam. Jak przystało na zawodnika bazującego w dużej mierze na technice Pietro postawił przy strzale na technikę, a nie siłę strzału co okazało się kluczowym wyborem. Świetny mecz w naszym wykonaniu, a co najważniejsze wykorzystujemy potknięcie Livorno (0:2 vs. Modena) i meldujemy się na pierwszej lokacie z przewagą 3 oczek.

 

15.04.2017, Serie B [36/42], Frekwencja: 3.594 widzów

(2.) Giana Erminio 3:1 Pro Vercelli (9.)

'6 Donnarumma (1:0)

'17 Torromino (1:1)

'54 Cogliati (2:1)

'93 Cogliati (3:1)

Skład: Cincilla - Pacini, Crescenzi, Montesano (55' Rozzio), Tamas – Marotta, Ferraro (45' Biraghi), Lazzari - Giovinco (72' Pinto), Cogliati, Donnarumma

MVP: Pietro Cogliati (Giana Erminio) - 9.0 ocena (2 gole)

Odnośnik do komentarza

Mecz z rozpędzoną Perugią to chyba ostatnia rzecz, jaka jest nam potrzebna w tym momencie. W erze miesięcy wytężonej pracy oprócz natłoku obowiązków dodatkowo musimy radzić sobie ze zdecydowanie uszczuplonym terminarzem. Doprawdy nie wiem, kto wpadł na pomysł zarządzenia konieczności rozgrywania 42 kolejek ligowych w Serie B, ale z całą pewnością nie był on wybitnie inteligentny. Jak już wspominałem nasi najbliżsi rywale to drużyna, która zdołała wygrzebać się z trudnego okresu i powrócić na wyżyny, dzięki czemu obecnie plasują się oni tuż za plecami Pro Vercelli zajmując 9. lokatę. Początek meczu należał do gospodarzy, którzy pierwszą akcję przeprowadzili po niespełna piętnastu minutach gry. Warto podkreślić, iż oddawany wówczas przez napastnika strzał kierowany na naszą bramkę najprawdopodobniej w tym momencie zmienia orbitę. Częściową rekompensatą za brak bramek w pierwszej odsłonie meczu można traktować nader wyraźną hojność pasiastego. Sędzia przy pierwszej lepszej sposobności bez wahania sięgał do kieszonki, z której to wyciągał żółte kartoniki. Miał ich co najmniej tuzin, a do przerwy zdołał wydać „zaledwie” trzy. W drugiej połowie dołożył od siebie jeszcze dwie, a kibice zgromadzeni przy Renato Curi mogli liczyć na półtorej godzinny wypoczynek połączony z drzemką. Po tak nudnym meczu za nie lada atrakcję można uważać opuszczenie stadionu (Tabela).

 

18.04.2017, Serie B [37/42], Frekwencja: 11.310 widzów

(9.) Perugia 0:0 Giana Erminio (1.)

Skład: Cincilla - Pacini, Montesano, Rozzio, Solerio – Marotta, Ferraro, Lazzari – Mira (57' Biraghi), Cogliati (45' Augello), Donnarumma (77' Perna)

MVP: Isaac Donkor (Perugia) - 7.7 ocena

Odnośnik do komentarza

Po naszym ostatnim meczu byłem bardzo zawiedziony. Może nie tyle wynikiem co po prostu naszą bierną postawą. Liczyłem na to, że w meczu z Lanciano zagramy jak na Gianę przystało - szybko, agresywnie i może w końcu na zero z tyłu. Między poprzednią, a obecną kolejką mieliśmy na przygotowanie się i zregenerowanie sił zaledwie cztery dni. Zmusiło mnie to do wgłębienia się w listę rezerwowych, piłkarzy często przeze mnie pomijanych, acz wciąż przydatnych drużynie. To właśnie w nich pokładałem nadzieje. Nasi rywale mimo lepszego wejścia w mecz pierwszą bramkę stracili po 32. minutach gry. Zagranie podłączającego się skrzydłem Tamasa wgłąb pola karnego do Augello otworzyło przed naszym lewoskrzydłowym wiele, różnych, niekonwencjonalnych możliwości zagrania. Tym razem postawił on na klasykę i dwoma zwodami poradził sobie z kryjącymi go defensorami, a następnie wrzucił piłkę z iście szwajcarską precyzją na głowę Giovinco. To nie żart - Giuseppe zdobywa bramkę, w dodatku po uderzeniu głową. Nasza przewaga poczęła zarysowywać się coraz wyraźniej. Gdyby nie źle ułożona tego dnia noga Cogliatiego moglibyśmy do przerwy prowadzić dwiema bramkami. Mimo wszystko schodzimy do szatni z zaliczką, która pozwala z optymizmem spojrzeć w przyszłość, a co ważne odskoczyć remisującemu Livorno. W 61. minucie po składnej akcji na listę strzelców wpisał się nie kto inny jak nasz najskuteczniejszy pod względem liczby zdobytych bramek napastnik. Wykorzystał on świetną wrzutkę ze skrzydła Tamasa, uprzedził śpieszącego z interwencją obrońcę i wpakował piłkę do siatki mocnym strzałem. W taki właśnie sposób Alfredo Donnarumma zdobył w tym sezonie swoją 30 (!) ligową bramkę i najprawdopodobniej zapewnił sobie tytuł króla strzelców. Nasza radość nie trwała zbyt długo. Impuls po zdobyciu gola był na tyle krótkotrwały, iż pierwsza kontra przyjezdnych zakończyła się bramką. Druga też, a trzecia to świetne rozegranie stałego fragmentu gry i wprowadzenie naszej linii defensywnej w całkowite osłupienie. W taki sposób przegrywamy mecz, którego nie mieliśmy prawa przegrać.

 

22.04.2017, Serie B [38/42], Frekwencja: 3.452 widzów

(1.) Giana Erminio 2:3 Lanciano (14.)

'32 Giovinco (1:0)

'61 Donnarumma (2:0)

'64 Di Francesco (2:1)

'67 Di Matteo (2:2)

'69 Piccolo (2:3)

Skład: Cincilla - Perico, Rozzio, Crescenzi ('70 Montesano), Tamas – Ferraro, Mira, Cogliati (50' Lazzari) - Giovinco, Augello, Donnarumma

MVP: Luca Di Matteo (Lanciano) - 7.9 ocena (1 gol, 1 asysta)

Odnośnik do komentarza

Jeżeli kiedyś ktoś twierdził, że włoski futbol jest przewidywalny, zapewne zmieni zdanie patrząc na Gianę Erminio. Przed rozpoczęciem obecnego sezonu wszystkie gwiazdy na niebie przepowiadały nam rychły spadek. Ba, sam byłem niemalże pewien tego, iż tak właśnie potoczą się nasze losy na zapleczu Serie A. Wbrew pozorom po dość nierównym starcie udało nam się złapać wiatr w żagle, który doprowadził nas aż tu. Kwiecień kończymy w doskonałych nastrojach jako liderzy i najpoważniejsi kandydaci do zdobycia tegorocznego mistrzostwa Serie B. Nim jednak nasza sytuacja wyklaruje się jeszcze bardziej, na naszej drodze znajdzie się trzech rywali. Będą to kolejno Frosinone, Avellino oraz Bari. Jeżeli osiągniemy korzystne rezultaty w dwóch pierwszych przypadkach mistrzostwo powinno być już niemalże pewne - oczywiście wszystko zależeć będzie od gry prowadzącego za nami pościg Livorno. No cóż... Po drugiej stronie barykady znalazł się nie kto inny jak Zan Benedicic, o którego zimą toczyłem zaciekły bój z innymi klubami. Ostatecznie 21-letni Słoweniec określany mianem ponadprzeciętnego talentu zdecydował się wybrać mniej atrakcyjną sportowo, jak i finansowo ofertę Canarini. To spotkanie było idealną okazją do utarcia nosa i udowodnienia mu jak duży błąd popełnił, nie wstępując w nasze szeregi. Pierwsze minuty widowiska nie były zbyt pasjonujące. Wówczas najgroźniejsze akcje należały do gospodarzy. Mimo licznych szans Cincilla wciąż pozostawał bezrobotny, kiedy futbolówka mijała pilnowaną przez niego bramkę o dobre kilka ew. kilkanaście metrów. Pojedynek ten ożywił się wraz ze zdobyciem przez nas pierwszej bramki. Prokuratorem sytuacji z 36. minuty okazał się Perrotta, który zapewne jeszcze nie raz splunie sobie w brodę. Nieudane dośrodkowanie Solerio spadło idealnie pod jego nogi, a on starając się wyjść z opresji spokojnie, zagrał piłkę zbyt krótko do swojego partnera. Na błąd w tejże sytuacji czyhał już Lazzari i wykorzystując swoją ponad przeciętną szybkość ubiegł Frascatore. Nasz prawoskrzydłowy nie mógł pomylić się w sytuacji sam na sam i pewnym, technicznym strzałem pod poprzeczkę w sam środek bramki wyprowadził nas na prowadzenie. Po zdobytej przez nas bramce gospodarze zaczęli napierać coraz bardziej, co zaowocowało większym polem do popisu dla nas. Nie od dziś bowiem wiadomo, iż naszą najsilniejszą bronią są kontrataki wyprowadzane na pełnej szybkości. Mimo dwóch klarownych okazji na podwyższenie wyniku nie udało się nam przypieczętować zwycięstwa tuż przed przerwą. Druga część spotkania wyglądała niemalże identycznie z jednym wyjątkiem. Kiedy kibice zwątpili już w możliwość obronienia przez nas dobrego wyniku, pokazaliśmy, na co nas stać. Cincilla momentalnie wznowił grę po niecelnym strzale rywali i dalekim wykopem odnalazł Lazzariego. 23-latek podholował piłkę dobre kilka metrów i oddał ją nabiegającemu w tempo Donnarumie. Ten wybrał niekonwencjonalne zagranie i doskonałym zagraniem nad formacją defensywną rywali wypuścił Giovinco do sytuacji sam na sam. O ile byłby to poprzedni sezon lub pierwsza faza obecnego byłbym niemalże pewien, iż sytuacja ta zostanie zwieńczona bramką. Denerwowałem się, na chwilę nawet zmrużyłem oczy, a wtedy usłyszałem szał kibiców. Giovinco trafia! Świetne uderzenie tuż przy słupku pod poprzeczkę znalazło drogę do siatki tuż obok interweniującego bramkarza. 87. minuta na zegarze, nikt nie odbierze nam zwycięstwa! Jesteśmy o krok od mistrzostwa. Po meczu pochwaliłem wszystkich piłkarzy z wyjątkiem rozgrywającego słabe zawody Augello. Po powrocie do biura zostałem zszokowany przez dwie informacje. Obecna świetna dyspozycja Giany odbiła się echem nie tylko we włoskim futbolu, a co za tym idzie? Bogaci sympatycy tegoż sportu są skłonni zainwestować w nasz projekt i wykupić klub. Do tego dochodzi kwestia zainteresowanie moją personą przez Napoli. Tydzień temu odbyłem z nimi wstępne rozmowy i dziś zaoferowano mi kontrakt, a żeby go zaakceptować, muszę porozmawiać z zarządem na temat wysokości rekompensaty, ale nie zamierzam tego robić. Zainteresowanie mną taką marką jak Partenopei bardzo mi schlebia, ale moje miejsce jest tutaj... W Gianie Erminio Gorgonzola.

 

06.05.2017, Serie B [40/42], Frekwencja: 4.938 widzów

(15.) Frosinone 0:2 Giana Erminio (1.)

'36 Lazzari (0:1)

'87 Giovinco (0:2)

Skład: Cincilla - Pacini, Rozzio, Bonalumi, Solerio – Marotta (72' Biraghi), Pinto (83' Crescenzi), Lazzari – Giovinco, Augello (57' Cogliati), Donnarumma

MVP: Alberto Almici (Frosinone) - 7.5 ocena

Edytowane przez MaKK
Poprawka daty
Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...