Skocz do zawartości

Piece of cake


Loczek

Rekomendowane odpowiedzi

Miałem jechać na Santiago Bernabeu, bo Gonzalo Otegiu zapraszał na ostatnie treningi przed urlopem. Niestety pismaki nie dawały mi żyć wciskając pod nos kamery i mikrofon, a gdy nie odpowiadałem były tematy na hiszpańskim onecie :

" Carlo Ancelotti odszedł. Teraz czas na Miśkiewicza "

" Polski menedżer za sterami Królewskich? "

 

Florentino Perez z cygarem w zębach w tym wieku wyglądał jak zmumifikowany mistrz Yoda i Andrzej Strejlau. Widząc mnie poderwał się z krzesła i leci przez Chesterfielda uścisnąć mi dłoń. Wyprzedziłem zamiary.

To było tak :

Siadamy na skórzanych sofach. Nie wiem czemu były skórzane, no ale to taki atrybut tych najlepszych. Perez częstuje mnie cygarem, ale ja nie palę. Ale nie odmówię w takim momencie, więc ładuję zgilotynowane coś w usta i udaję, że jest spoko. Wodzianka przyniosła nam oranżadę. Patrzę na plakat wiszący nad oknem przy drzwiach, a tam reklama :

" Masz problem z zamkniętymi drzwiami? Masz problem z dłużnikami? YebZid ci pomoże. YebZid i życie jest łatwiejsze " - i zdjęcie Francuza ładującego z główki w drzwi. Perez śmieje się mówiąc, że po abdykacji Francuz wrócił do ojczyzny i wiedzie mu się z nową firmą całkiem nieźle. Real Madryt używa wszystkich kluczy z jego logiem, a podobno jak Król William - obecny monarcha Wielkiej Brytanii - zamknął się w pokoju płacząc, że skończyła się Moda na Sukces, zgubił klucze i tylko YebZid uratował mu życie, więc Anglik Francuz dwa bratanki.

Nie wiem czemu miała służyć moja wizyta, bo kontraktu mi nie dali, ale Perez głaskał mnie i hołubił, jak bym miał zostać jego żoną. Wychodząc dostałem vouczer do wszystkich atrakcji w Madrycie. Wystarczyło okazać go przy wejściu gdziekolwiek i zawsze ktokolwiek gdziekolwiek mnie wpuszczał.

- Ty będziesz nasz - pożegnał mnie uściskiem dłoni i trzema wyrazami po polsku.

 

Podniecony wróciłem do hotelu, usiadłem przed monitorem i prześledziłem ostatnie dokonania Królewskich.

- 11 razy Champions League - pobiję ten rekord. No Bóg mi świadkiem, pobiję!

Stanąłem przed lustrem, zrobiłem z dłoni spluwę, z palców lufę. Gapię się w swoje odbicie i mówię :

- Jupikaej maderfaker. Dwanaście superpucharów Hiszpanii, Trzydzieści dziewięć razy majster Ligi BVA. Pokażę wam, że Ferguson w Manchesterze United nie siedział tak długo jak ja w Realu Madryt! Tak! Tak! Tak! - wydarłem się z całej siły patrząc w lustro. Widziałem w nim króla.

 

W tej samej chwili z ekranu w telefonie wylazła ręka, łokieć, przedramię, korpus, łysy łeb i po chwili przede mną siedział szaman. Był lekko starszy niż ostatnio, ale jednak zdecydowanie młodszy niż wcześniej. Unosił się nieco wyżej nad ziemią, ale też nieco niżej niż kiedyś.

- Santiago Bernabeu to piękne miejsce. Byłem tam kiedyś, byłem i teraz.

- To teraz będzie mój dom.

- Rili? No to nieźle chyba co? Każdy o tym marzy. Widzisz? Mówiłem, że ci pomogę.

- Pomożesz?

Szaman podleciał do okna i zaglądnął przez firankę, czy nikt go nie śledzi, a później zaczął modlitwę w jakimś tam języku. Gadał, powtarzał niezrozumiałe słowa, zrzędził, narzekał, śpiewał, a księżyc zachodził i wschodził, a wskazówki zasuwały raz do przodu, raz do tyłu.

- Co robisz?

- Dawaj szybko jakieś znane nazwiska.

- Ale po co?

- Załatwię ci, że będziesz ta sławny jak oni. Że będziesz grał z nimi, albo z ich potomkami.

- Zidane!

- Za młody!

- Figo!

- Nie!

- Guti!

- Bardziej się postaraj. Już to prawie mam. Już jestem chylę się ku końcowi. Ostatek energii ! - Szaman był skupiony. Miał zaciśnięte powieki, zmarszczone czoło, a z dłoni zionął mu ogień. Myślę sobie, że zaraz mi zjara pokój i zapłacę za niego jak za zboże. Ale z drugiej strony mogę zostać najsławniejszym polskim trenerem. Nie znałem tak dobrze Realu jak innych klubów. Klikam google, wrzucam najsłynniejszych piłkarzy i krzyczę :

- Ferenc Puskas!

Jak nie huknie, jak nie zadudni. Sufit pękł. Trochę tynku posypało mi się na głowę, kwiaty spadły na ziemię, telewizor wystrzelił kolorowymi kryształkami na ziemię. Schowałem twarz by nie dostać z pękających żarówek. Po chwili wszystko ucichło. Szaman wstał jak człowiek, otrzepał się z kurzu i rzekł :

- Teraz jesteś prawie taki jak Anczelotti i Zidane. I nawet Mourinho.

- Od tego ostatniego byłem zawsze lepszy.

- Od dziś będziesz prawie tak sławny jak Ferenc Puskas. A teraz otwórz drzwi i idź przed siebie Pawle.

Szaman klepnął dłonią o dłoń, jak by je otrzepywał z ziemi, z gliny. To było zastanawiające, bo bez czarów też mogłem otrzymać tę posadę. Założyłem buty, narzuciłem płaszcz na siebie. Nagle światło zgasło, zrobiło się zimno. Śmierdziało siarką, spaloną gumą.

Gdy otworzyłem oczy siedziałem w starym, zdemolowanym gabinecie wyglądającym jak te z czasów Milicji Obywatelskiej. Przede mną dwóch dziennikarzy nacisnęło czerwony przycisk na magnetofonie. Starszy pan w meloniku trzymał w zębach brązową, szklaną lufkę z wbitym w jej koniec papierosem. Jeszcze nie odpalił. Zapałki leżały na blacie odrapanego stołu.

- To dziwne panie Miśkiewicz, że się pan zdecydował - powiedział młodszy dziennikarz maczając gęsie pióro w kałamarzu z czarnym atramentem.

- Ekhm ... zdecydowałem na co?

- Ja w każdym razie witam pana bardzo serdecznie. To dla nas niecodzienność gościć i zatrudniać tak znakomitego praktyka - jegomość odpalił niedopałka gasząc drewno w grzechoczącej popielniczce spełniającej rolę korzenioplastyki.

- Łaaaat?

- Jest pan na konferencji prasowej. Dwa najpoczytniejsze magazyny sportowe.

- Jedyne!

- Ale zawsze dwa.

Edytowane przez Makk
Usunięcie enterów zbędnych
Odnośnik do komentarza

Drewniane domki rozsiane wzdłuż dwóch głównych dróg - głównej oraz bocznej - wyglądały jak te z czasów Lubomierza i wjazdu Kargulów i Pawlaków. Przy płotach na drewnianych ławkach siedziały stare baby w chustach na głowach i ubijały mleko, obierały kury z piór; burki szczekały przywiązane długimi łańcuchami do pałągu wbitego tuż przy budzie. Waleczniejsze koguty dobiegały w kilka sekund do furtki, wskakiwały na rant sztachety i próbowały mnie dziobnąć, chociaż jechałem dziwną odmianą Mercedesa. Wszystko pachniało niezwykle drogimi komponentami, lecz gdy dotykałem skóry czułem, że jest jak by z miększego materiału. Drewniane obicia lśniły w słońcu, motor przyjemnie mruczał pod maską, ale środek kierownicy zamiast zdobić gwiazdą producent ozdobił jak by dwoma nachodzącymi na siebie pierścieniami.

- Co to za mercedes?

- Chariman.

 

Mijając sklep spożywczy kierowca zrzucił z dwójki na jedynkę, bez kierunkowskazu wjechał na łąkę okalającą starą, poradziecką budę i przeprosił na moment. Pod sklepem stało kilku tropicieli okazji. Gdy zobaczyli czarną limuzynę wyprostowali się na baczność i przestali pić. Kierowca z czapką w kształcie tej starej, policyjnej, po chwili wyszedł ze sklepu z paczką pogaczów. Wsiadając poczęstował mnie dziwnym ciastkiem, a później ruszyliśmy zaś do przodu.

 

Sam obiekt, na którym miałem spędzić najbliższe kilka chwil był gabarytów najmniejszego boiska treningowego Śląska.

- Zobacz ty ten gmach - kierowca wskazał ręką na kilka dziwnie ułożonych brył architektury - trzy i pół tysiąca ludzi tu może usiąść.

- Nie ma dachu?

- Nie ma bo nie potrzeba. Jak są mecze to Bóg nie zsyła nam deszczu.

- Zarabiacie coś na meczach?

- Bilety są za sześć euro, a jak chcesz karnet to jakieś sześćdziesiąt cztery za rok. Tych co kupują mamy całkiem dużo, bo ostatnio jak mi Aniko mówiła - Aniko to żona moja panie trenerze - to sprzedali jakieś półtora tysiąca karnetów. Chłopaki się starają to i dużo ludzi patrzy.

- Gwiazdy?

- Wszyscy jesteśmy równi. Tu nie ma gwiazd, bo takich nie lubimy.

- To może jacyś obcokrajowcy?

- A na co nam obce kraje jak nasz jest dobry? Po co kupować, albo dawać zarobić z obcej matki?

 

Bądź tu mądry i pisz wiersze.

Tu nie było parkingu. Zatrzymaliśmy się przy starej oborze, w której ktoś jeszcze trzymał byka. Przywiązany był do słupa od znaku drogowego ograniczenia prędkości do pięciu. Wysiadłem, upaprałem buty od Armaniego końskim łajnem. Było wszędzie.

- Ach co za cudowne zrządzenie losu - powiedziałem sam do siebie - chciałeś durniu wyzwanie, to ci szaman dał wyzwanie.

- Co? - kierowca otworzył bagażnik wyjmując z niego torbę z ciuchami.

- A tak, do siebie gadam tylko.

- Tutaj jak ktoś do siebie gada to musi być walnięty. Ale tylko świry są w dzisiejszym świecie coś warte.

 

Odnośnik do komentarza

Liga Mistrzów ( 1 i 2 miejsce )

  • 2017 Arsenal; / Tottenham
  • 2018 Chelsea / Real Madryt
  • 2019 Barcelona / FC Bayern
  • 2020 FC Porto / Chelsea
  • 2021 WESTON SUPER MARE / Southampton
  • 2022 Chelsea / Lyon
  • 2023 Chelsea / Juventus
  • 2024 Barcelona / FC Bayern
  • 2025 Chelsea / Inter
  • 2026 Juventus / Chelsea
  • 2027 Juventus / manchester United
  • 2028 Real Madryt / FC Bayern
  • 2029 ŚLĄSK / FC Bayern

Najwięcej strzelonych bramek w historii Ligi Mistrzów - ŚLĄSK 2028/2029 - 67 bramek

Najwięcej asyst w historii Ligi Mistrzów - MATTEO DE ANGELIS - 11

 

UEFA Liga Europy

  • 2017 Liverpool / Manchester United
  • 2018 WESTON SUPER MARE / Liverpool
  • 2019 WESTON SUPER MARE / Besiktas
  • 2020 WESTON SUPER MARE / Leverkusen
  • 2021 Arsenal / Manchester United
  • 2022 Dortmund / Ajax
  • 2023 Manchester United / Monaco
  • 2024 Napoli / Monaco
  • 2025 PSG / West Brom
  • 2026 Liverpool / Villareal
  • 2027 Fiorentina / Dortmund
  • 2028 ŚLĄSK / Arsenal
  • 2029 Juventus / AC Milan

Najwięcej strzelonych bramek w historii Ligi Europy - ŚLĄSK 2027/2028 -> 80 bramek

Najwięcej straconych bramek w historii Ligi Europy - ŚLĄSK 2027/2028 -> 44 bramki

Najlepszy strzelec w historii Ligi Europy - MATTEO DE ANGELIS 2027/2028 -> 28 bramek

Najwyższa średnia ocena w historii Ligi Europy - > MATTE DE ANGELIS 2027/2028 -> 8,47

Odpaliłem cygaro od Pereza.

Spojrzałem na telefon - brak zasięgu operatora.

Spojrzałem na tablet - brak internetu w tym rejonie.

Spojrzałem na kierowcę - brak Mercedesa - podróbka SsangYounga

Spojrzałem na stadion - brak normalnych obiektów treningowych.

Spojrzałem na obiekt - brak obiektu spełniającego jakiekolwiek warunki.

Spojrzałem na siebie - co ja tu kurwa robię. Tyle osiągnąłem i co ?

 

Football Manager Sezon 2029/2030

Węgierska 1 Liga

PRAWIE REAL MADRYT

Zespół : Puskas Akademia

Odnośnik do komentarza

Stara, drewniana chata. Z krokwi spada kurz i trochę przeżutych przez myszy trocin.

Drewniana podłoga. Stół z plamami po kawie, herbacie, mleku.

Maszyna do pisania wystukuje rytmicznie pytania.

Przytyty okularnik, podarte spodnie, za długa koszula. Plamy po keczupie na przedramieniu.

Śmierdzi stęchlizną, wilgocią i gotowanym makaronem.

Okno. Drewniane obicia. Zewnętrzna szyba pęknięta. Słychać dźwięk rżniętego drzewa piłą motorową.

Stara baba w chuście. Rozwiana suknia opięta na pasie sznurem od snopka. Jest dobrym obserwatorem. Skóra wysuszona jak śliwka. W misie zaczyn na chleb razowy.

Za oknem z obory wypada prosiak. Jest młody. Żyje pełnią życia.

Siedzę z nogami skrzyżowanymi pod stołem. W izbie jest zimno.

Pytania na papierze stukają literka po literce.

Nie, to nie pytania. To wykaz obowiązków od prezesa.

1. Utrzymać się w lidze. Dwie ostatnie ekipy spadają. My możemy być trzecią od końca.

2. Pokonać Ferencvaros. W nagrodę dostanę Zastawę.

3. Rozbudować za zarobione pieniądze struktury klubu. Inwestować wyłącznie w wychowanków / w Węgrów.

4. Nie sprowadzać obcokrajowców. Po co dawać zarobić innym. Nasi też są ekstra.

5. W drugim sezonie zarobić na sprzedażach. Kupić obcokrajowców, żeby pomagali się rozwijać młodym Węgrom.

6. Zbudować hegemona, od którego Real Madryt będzie wypożyczał i kupował.

7. Pokonać Real Madryt.

8. Zrobić z klubu światowego giganta.

 

Odnośnik do komentarza

@ Wszystko jest tak, jak napisałem. 1 rok - węgierski. 2 rok - dodatkowo obcokrajowcy. Skoro polska liga mogła skoczyć o kilkanaście pozycji do przodu czymże jest teraz ta? Pisofkejk.

 

----------------------------------

 

Puskas Akademia - założyli ją w 2012 roku i od razu chcą być najlepsi. Stadion mieści zaledwie 3500 kibiców, co znacznie utrudnia zarabianie na sprzedaży biletów. Nie wspomnę o klubowych pamiątkach - sklepu brak, przyśpiewek brak, kiboli też.

Budżet transferowy - 324 tysiące euro.

Budżet wynagrodzeń - 26,8 tysięcy euro na tydzień.

Globalna wiedza scoutów - minimalna.

Juniorów - brak.

Liczba piłkarzy w kadrze U-21 - jeden.

Atrybuty :

Najlepszy atrybut - średnia wzrostu

Najgorszy atrybut - podania

 

Skład :

Akos Lengyel, Tibor Molnar, Norbert Torok - trzech bramkarzy z gigantycznymi brakami. Żaden nie był tak słaby jak połowa Lebiody, a ten był wybitnym antytalenciem. Trzeba będzie pomyśleć nad usunięciem jednego by dać zdrową rywalizację pozostałym.

 

Gabor Bozso, Cergely Csernyanszki, Wendel Forgacs, Janos Safar, Viktor Csandai, Gyula Albert, Tibor Czafit - ekstremalnie niewybitni, hiper beznadziejni. Nie ma tu żadnego dobrego defensora. Trzeba to przyznać - węgierski autobus w bramce trzeba będzie zaparkować, zdjąć mu koła, zrobić wylewkę i wstawić na stałe.

 

Csaba Vegh, Jozef Galos, Tamas Dudas, Krisztian Veto, Andor Magasfoldi, Gabor Lukacs, Janos Toth, Geza Nemeth - tu już można rzeźbić w gównie. Wysuszyć, uformować, uciąć tu i ówdzie, pomalować, dodać coś innego, wyjdzie jakaś figurka. Może to się udać, lecz co z tego skoro z tyłu katastrofa.

 

Zsolt Boros, Karoly Kerekes, Attila Vasas - tercet egzotyczny potrafiący grać dobrze w piłkę, ale na Playstation.

 

Sztab szkoleniowy liczy sobie : asystenta, jednego trenera, koordynatora pionu juniorskiego ( że co? nie mam juniorów :D ! ), trener bramkarzy, główny fizjoterapeuta ( jedyny ) i główny scout ( jedyny ).

 

Same Węgry i ja, jeden z Polszy.

 

 

 

Odnośnik do komentarza

 

 

Skoro polska liga mogła skoczyć o kilkanaście pozycji do przodu czymże jest teraz ta? Pisofkejk.

No ba! Jak "moja" północnoirlandzka liga potrafiła na 13. pozycję wskoczyć w Europie, gdzie tylko jeden zespół gra dobrze.

Odnośnik do komentarza

Na pierwsze wzmocnienia trzeba było czekać aż w ogóle, bo udało mi się sprzedać trzech piłkarzy i zarobić bardzo dobre pieniądze. Pozwoliło mi to na odessanie tłuszczu zalegającego w okolicach prezesa, który otoczył się kurtyną nepotyzmu twierdząc, że w Puskas Akademia nigdy wielkiej piłki nie będzie. Powód? Za dużo kuzynów i wujków popleczników Orbana. Powód? Orban dał wszystkim wysokie stołki i funkcje specjalistów od robienia niczego.

 

- Nie da się? To trzymaj browara i patrz - i pokazałem palcem na :

 

1. Norbert Torok - bramkarz wart był 30 tysięcy euro, ale po przeanalizowaniu ostatnich pięciu treningów musiałem mu powiedzieć, żeby lepiej zapisał się na jakiś kurs. Modne są te na spawacza, albo na cieślę szalunkowego. Nie ma sensu udawać, że się gra, bo i tak nikt mu nie uwierzy.

Mój błąd - uwierzyli mistrzowie kraju - Videoton. Wyłożyli dokładnie tyle ile był na karcie, a my mieliśmy na kiełbasy, chleb i trochę czaju.

 

2. Tibor Czafit - środkowy obrońca. Mijał się z piłką, jak napastnik wysunął za daleko. Kopał świece zamiast podawać do środkowych pomocników. Skręcił rękę, bo próbował wślizgu, ale trafił w kępę trawy przewracając się na bok. Dostał rozwolnienia, bo zjadł kapuśniak i popił zsiadłym mlekiem. Czafit był czarnym koniem pecha. Jego karta to 135 tysięcy. Ujpest dał 200 tysięcy, więc na starcie już 65 tysięcy ugrałem dodając premię - za rok jeszcze 10 tysięcy dostaniemy.

 

3. József Galos - ofensywny pomocnik był znany z zapędów do ruszania jak polska husaria na każdego kto śmiał spojrzeć na jego babę. Problem tkwił w tym, że co tydzień miał inną i często mylił obiekty pożądania. Galos po alkoholu był nie do pokonania. Na boisku za to prezentował formę daleką od słabej. Był mistrzem w byciu kiepskim, dlatego też długo nie negocjowałem jego sprzedaży. Nabywcy Toroka wyłożyli za Galosa aż 235 tysięcy euro, gdy jego karta to 190 tysięcy.

 

Z takim zapleczem mogliśmy sobie pozwolić na sięgnięcie po :

 

Bela Gombkoto - 31. letni Węgier, wychowanek Ujpest w którym spędził całe życie przybył jako uzupełnienie w szykach ofensywnych, ale z potencjałem na pierwsze skrzypce. Do jego największych atutów należały stałe fragmenty gry. Nie, Gombkoto miał w ogóle jakieś atuty, więc kupiłem go za 57,5 tysiąca euro i czekałem aż ewoluuje w drugiego Lukę Modrica.

 

 

Sparingi zorganizowane przez moich poprzedników dawały nam szansę na tak egzotycznych rywali, że kibice woleli oglądać nowe odcinki Zbuntowanego Anioła.

O dziwo zespół był zmotywowany, chociaż nie potrafiłem rozgryźć czy tak grają zawsze, czy chcą się pokazać.

Na szczególne uznanie zasługuje sparing z Budarosem, gdzie zagraliśmy tak dobrze, że aż zrobiłem sobie selfiacza na Fejsa z wynikiem. W życiu takiego nie udało mi się z żadnym zespołem ugrać.

Sparingi

30.06.2029 Puskas Akademia 4:4 Dinamo Moskwa ( Kerekes 3x, Bozso ) ( Batinovic, Mendrad, Venancio, Kiselev )

07.07.2029 Topolczany 1:8 Puskas Akademia ( Sarvas ) ( Vasas 3x, Kerekes 3x, Forgacs, Lukacs )

14.07.2029 Puskas Akademia 4:4 Videoton ( Dudas 2x, Toth, Kerekes ) ( Sipos 2x, Muller, Maroti )

16.07.2029 Budaros 1:14 Puskas Akademia ( Prukner ) ( Lukacs 3x, Vasas 3x, Veto 2x, Csernyanszki, Kerekes 4x, Gombkoto )

 

 

 

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Powiem wam, że gra na Węgrzech to nie Piece of Cake. Nie przywykłem do walki o klubowy autobus. Zwykle dostawałem wszystko na talerzu. Oczywiście, kiedyś Otyły Mathew nas woził, później dostaliśmy autokar, lataliśmy samolotami. Tutaj dano nam przegubowego Ikarusa z fotelami z dermy. Wyglądał jak te z Miejskiego Zakładu Komunikacji. Nawet tagi markerem były. Skrzynia biegów w odwrotne H, drążek zmiany biegów bursztynowy ze starodawnym Fordem zatopionym głęboko.
Skrzypiał, stękał, dwa razy drzwi się zacięły i Kerekes zgubił walizkę z bielizną.
Ja siedziałem po prawej od kierowcy. Za mną reszta. Serio - czekałem na kanara. A kasowników brak.
Nie ma co owijać w bawełnę. Polski manager był egzotyką, jak Daewoo Musso w polskiej policji.
Dlatego na mój debiut przyjechały szychy z okolicznych wiosek. Był właściciel ubojni, szef milicji i stajenny jakiegoś hrabiego. Byli handlarze żywym towarem, martwym towarem, piekarze, różdżkarze i cyganie.
Na debiut przypadł mecz z Pecs na Ujmecsekaljai w Peczu. Pomyślałem sobie, że czasami utarte schematy i najprostsze rozwiązania są najlepsze, więc wyciągnąłem pendrive z taksą z czasów Śląska, wrzuciłem sobie na drukarkę, wydrukowałem, namalowałem markerem o co mi chodzi, a później w szatni chodziłem z tymi kartkami i mówiłem - to jest piłkarz, to jest piłka, to jest bramka, tu masz kopać.
Pierwsza połowa była badaniem stetoskopem pacjenta. Czy oddycha, czy ma serce, jak ma serce to czy bije regularnie, czy ma odruchy - jeb młoteczkiem w kolano.
A później niespełna trzy tysiące kibiców dostało to, za co zapłacili :
67 minuta - Dudas podaje piętką do Totha czym myli obrońcę Pecsu Buzę. Tym razem Janos Toth udał, że potrafi, na co nabrał się Roland Sipka nazywany wulgarnie damskim kroczem wśród tych, co słyszeli to określenie w Polszy. Jeden do zera poderwał lekko przymulony tłum i sprawił, że nagle trybuny zaczęły śpiewać.
69 minuta - odpowiedź ze strony tych z Pecza ( albo Peczu, nie wiem, co to za różnica, bicz plizz ). Viktor Koleszar w idealnej pozycji dobrał się do podania Alberta i uderzył technicznie. Futbolówka leciała długo i wpadła nad wyciągniętą ręką Akosa Lengyela. Nasz kapitan przyznał rację komentatorowi - to był strzał życia.
83 minuta - Bozso rozpędza się w środku, ale dostaje z bara od Tamasiego. Zanim pan Lippai dobiegł obczaić o co kaman Vasas zabiera piłkę balansem ciała, schodzi do środka, markuje uderzenie, znów schodzi wzdłuż pola karnego i huczy jak HuczuHucz. Trybuny szaleją, leje się Bogracz, mamy trzy oczka na start.

1 Liga
28.07.2029, kibiców 2871
Pecs 1:2 Puskas Akademia ( Koleszar ) ( Toth, Vasas )

 

 

Odnośnik do komentarza
  • Makk przypiął ten temat
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...