Skocz do zawartości

To jest coś więcej, niż zwykłe kibicowanie!


CancuN

Rekomendowane odpowiedzi

4.02.2018

 

Dwudziesta pierwsza kolejka w La Liga może zadecydować o tym, czy będziemy mieli szansę na mistrzostwo. Na Estadio de Madrid zmierzymy się z obecnym liderem i absolutną rewelacją tego sezonu, czyli Malagą. Prowadzeni ostatnio przez Manciniego, wcale nie zwalniają tempa, jak im to przewidywałem po odejściu Mourinho. Będzie to bardzo trudny mecz, ale po wygranej z Barceloną morale mocno się poprawiły. Wierzymy, że stać na niespodziankę, bo tak będzie nazwane zwycięstwo w obecnej sytuacji. Oprócz kontuzjowanych, dochodzą jeszcze zawieszeni za kartki Oliveira i Diego Martinez.

 

Skład:

T. Courtois, P. Vasicek, T. Alderweireld, I. Martinez, G. Chiellini, M. Sissoko, J. Martinez, S. Aguero, G. Sigurdsson, C. Fierro, S. Doumbia

 

Niesamowite jest to, w jaki sposób Malaga została zepchnięta do defensywy. Nic nie ożywia zespołu tak, jak powrót do gry lidera, czyli w tym wypadku Gylfiego Sigurdssona. Islandczyk potrzebował siedem minut, by zapisać na swoje konto kolejną asystę. Dokładne dośrodkowanie z rzutu rożnego dało kolejnego gola Inigo Martinezowi, który zrobił się ostatnio prawdziwym killerem. Rywale stracili w styczniu dwóch, podstawowych defensorów, co było widać gołym okiem. Zyskali natomiast świetnego playmakera Christiana Eriksena, ale zanim futbolówka do niego docierała, już ją mieliśmy my. To był prawdziwy mecz na szczycie. Mimo chwiejnej formy Atletico w ostatnim czasie, dzisiaj stanęliśmy na wysokości zadania. Kibice nie mogli narzekać na nudę, a na bohatera widowiska wyrastał Wojciech Szczęsny, który miał dziś ogrom pracy. Przed przerwą nie dał się pokonać po raz drugi, co zwiastowało spore emocje po zmianie stron. Minimalne prowadzenie nie dawało nam jeszcze komfortu gry, na pewno nie przeciwko liderowi! Na drugą odsłonę w miejsce zmęczonego Javi Martineza wszedł Oriol Romeu. Po zmianie stron sytuacja była zupełnie inna. To przyjezdni atakowali, stawiając wyzwanie Courtoisowi. Belg bronił jednak znakomicie, za co chyba pierwszy raz w sezonie należą mu się ogromne brawa. Nie zależało nam dzisiaj na efektownym zwycięstwie. Chcieliśmy dowieźć do końca korzystny rezultat, który pozwoli zostać w grze o najwyższe cele. W przypadku porażki mielibyśmy już jedenaście punktów straty, co mogłoby być zbyt dużym dystansem. Na ostatni kwadrans miejsce Doumbii zajmuje jeszcze Sanogo. Świetna gra w defensywie moich podopiecznych, pozwoliła zachować dziś czyste konto. Bohaterem bez dwóch zdań był Courtois, który bronił fenomenalnie! Zwycięstwo zostawia nas w grze o najwyższą stawkę. Stało się więc coś, co było niemal nierealne. Obecna forma zmuszała mnie do pesymistycznego podejścia, a tu proszę... Sprawiamy ogromną niespodziankę!

 

La Liga [21/38]

stadion: Estadio de Madrid w Madrycie, 68540 widzów

[3] Atletico Madryt - [1] Malaga

1:0 [inigo Martinez 7']

mom: Inigo Martinez "7.5"

Odnośnik do komentarza

7.02.2018

 

Terminarz absolutnie nas nie rozpieszcza. Po trudnym meczu w lidze, przystąpimy do rewanżowego spotkania z Barceloną. Stawką jest występ w finale Copa del Rey, a więc jest o co walczyć. Po pierwszym meczu, rozegranym na wyjeździe mamy korzystny wynik. Teraz, na własnych śmieciach postaramy się go obronić. Rywale pewnie znów wyjdą w okrojonym składzie, dlatego my musimy wystawić to, co najlepsze. Mimo iż Barcelona nie grzeszy w tym roku formą, trzeba uważać!

 

Skład:

T. Courtois, E. Seyran, T. Alderweireld, G. Chiellini, E. Ayan, M. Sissoko, I. Martinez, O. Romeu, G. Sigurdsson, F. Aguilar, N. Oliveira

 

Na boisku zameldował się pierwszy garnitur Blaugrany, więc przed meczem się pomyliłem. W tym wypadku musimy wznieść się na wyżyny, by utrzymać dobry wynik do końcowego gwizdka. Nie ważny jest styl, a efekt końcowy. Już w siedemnastej minucie mogłem zakrywać twarz. Wstawiłem dzisiaj do składu Seyrana i to on spowodował rzut karny po faulu na Alexisie Sanchezie. Do jedenastki podszedł Messi i pewnie ją wykorzystał, odrabiając straty z pierwszego meczu. Teraz mamy już nóż na gardle. Każdy kolejny gol dla rywala oznaczał będzie spore problemy. Przed upływem trzydziestej minuty pojawiły się kolejne problemy. Kontuzja dopadła Ayana i koniecznością było wprowadzenie Vasicka. Nie chodzi tu o poziom sportowy Czecha, lecz o umiejętność gry na środku defensywy. Jest to najbardziej prawy z prawych defensorów i to może być problemem. W doliczonym czasie pierwszej odsłony, swoje winy odkupił Seyran. Dość szczęśliwie, ale jednak, znalazł w gęstwinie pola karnego Nelsona Oliveirę, który odwrócił się z futbolówką i rywalem na plecach, po czym oddał celny strzał. Doprowadzenie do remisu było ważne, ale nadal nie mamy spokoju. Po zmianie stron Sanogo wszedł za Aguilara. Wystarczyły trzy minuty drugiej odsłony, by na listę strzelców wpisał się znów Messi. Taki wynik oznaczał, że w tej chwili to rywale są w finale. Potrzebujemy jednego gola, by znów odwrócić losy dwumeczu. W ostatnim kwadransie nie było już czego bronić, więc do gry rzuciłem jeszcze Fierro, który zmienił Romeu. Emocje sięgały zenitu. Co chwila patrzyłem na zegarek i pokazywałem zawodnikom, ile jeszcze zostało czasu. Minuty mijały jak szalone! W osiemdziesiątej szóstej mieliśmy rzut rożny. Do futbolówki podszedł oczywiście Gylfi, który mimo potężnego zmęczenia pozostał dziś na boisku do końca. Doskonale dograł na głowę Toby'ego Alderweirelda, a Belg jedynie dopełnił formalności. Niesamowite jest to, że zawodnik tak mocno pomijany w tym sezonie pokazał klasę i w najważniejszych momentach przypomina o sobie! W tak dramatycznych okolicznościach wychodzimy na prowadzenie w dwumeczu! Oby teraz nic się już nie stało! Do defensywy przechodzi Inigo Martinez i gramy teraz aż pięcioma obrońcami. Chcę maksymalnie zminimalizować szansę przedostania się pod naszą bramkę. Barcelona musi rzucić wszystko na jedną kartę, a wiadomo, jaką mają moc. W drugiej minucie doliczonego czasu spotkania, instynktowną, ale genialną obroną popisuje się Courtois. Chwilę później rozbrzmiał ostatni gwizdek. Radości nie było końca, a w ramionach wszystkich utonął Toby... Dla takich chwil warto żyć. Teraz pozostał już tylko finał!

 

Copa del Rey, półfinał [2/2]

stadion: Estadio de Madrid w Madrycie, 70000 widzów

Atletico Madryt - FC Barcelona

2:2 [Nelson Oliveira 45'+1, Toby Alderweireld 86' - Lionel Messi 17'(k) 48']

mom: Lionel Messi "8.8"

Odnośnik do komentarza

11.02.2018

 

Dzień przed kolejnym meczem, Barcelona doznała upokarzającej porażki w lidze z Valencią. Nietoperze są w tej chwili ekipą, która przeskoczyła nas w tabeli. Aby odrobić starty i wrócić na trzecie miejsce musimy dzisiaj wygrać na wyjeździe z Almerią. Zadanie wydaje się być proste. Ostatnio chyba znów złapaliśmy dobrą formę, a dodatkowo nasz rywal jest najsłabszym zespołem w stawce. Ich spadek do drugiej ligi wydaje się być nieunikniony, co dziś powinniśmy potwierdzić. Mimo problemów kadrowych jestem dobrej myśli. Dodatkowo, do treningów po trzymiesięcznej absencji wraca Koke.

 

Skład:

T. Courtois, P. Vasicek, T. Alderweireld, G. Chiellini, D. Martinez, V. Anquela, I. Martinez, M. Sissoko, G. Sigurdsson, C. Fierro, S. Doumbia

 

Już w drugiej minucie szczura puścił Inigo Martinez i o dziwo znalazł się on w bramce. Inigo jest w wybornej dyspozycji strzeleckiej i daje nam dzisiaj ważne prowadzenie. Nie wszyscy kibice miejscowych zdołali dotrzeć na trybuny, a już ich zespół musiał szukać okazji do odrabiania zaległości. Chwilę później mogło być dwa do zera, jednak Sissoko trafia w słupek. Miałem wrażenie, że nieco zlekceważyliśmy przeciwnika. Szybko strzeliliśmy bramkę, a później postanowiliśmy się trochę pobawić. Dziesięć minut przed przerwą, indywidualne sztuczki techniczne skończyły się kolejną kontuzją... Tym razem do szpitala odjechał Inigo Martinez, a za niego wszedł Oriol Romeu. Bardzo lubię tego zawodnika. Całkowicie akceptuje swoją rolę zapchajdziury, a kiedy już wchodzi, jest czołowym piłkarzem, dającym z siebie wszystko. Po zmienia stron miejsce Fierro zajmuje Sanogo. Ciekaw jestem, kiedy wreszcie Francuz wpisze się na listę strzelców, bo po to został kupiony. Kwadrans przed końcem szansę miał Alderweireld, ale dzisiaj trafił jedynie w poprzeczkę. Sekundy później błąd w komunikacji defensywy Almerii wykorzystuje Doumbia i zwiększa prowadzenie. W tym momencie odetchnąłem z ulgą. Tego meczu nie dało się już przegrać. Sześć minut przed końcem o swoich rzutach wolnych przypomniał Gylfi, który bezpośrednim strzałem zwiększył ilość goli w meczu. Wynik i tak powinien być wyższy, ale przecież najważniejszy cel to trzy punkty, które znów wędrują na nasze konto.

 

La Liga [22/38]

stadion: Estadio Mediterraneo w Almerii, 16055 widzów

[20] Almeria - [4] Atletico Madryt

0:3 [inigo Martinez 2', Seydou Doumbia 79', Gylfi Sigurdsson 84']

mom: Seydou Doumbia "8.3"

Odnośnik do komentarza

18.02.2018

 

Czas goni jak szalony. Przez ten natłok spraw zapomniałem, że istnieje ktoś taki, jak Nicklas Bendtner. Zagramy przeciwko niemu, gdyż przyszedł czas na mecz z Betisem. Duńczyk notuje tym razem słaby sezon, jak i cała drużyna, która plasuje się ledwie na szesnastej lokacie. Jest to więc okazja do kolejnego zwycięstwa i postawienia kropki nad "i" niedowiarkom, którzy uważają, że nadal jesteśmy w kryzysie. Kilku takich jest, co mnie dziwi. Zrobimy wszystko, by udowodnić, że się mylą!

 

Skład:

T. Courtois, P. Vasicek, T. Alderweireld, G. Chiellini, D. Martinez, M. Sissoko, J. Martinez, S. Aguero, G. Sigurdsson, C. Fierro, S. Doumbia

 

Betis mimo swojej pozycji w lidze, nigdy nie jest wygodnym do gry rywalem. Stosuje on pressing na całej wysokości boiska, ale nadziewa się na kontry. My jednak wolimy grać atakiem pozycyjnym i spychać przeciwnika do głębokiej defensywy. Jeśli to wyjdzie, to możemy dziś wysoko wygrać. Na pierwszego gola czekaliśmy kwadrans, a jego strzelcem znów okazał się Alderweireld, oczywiście po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Dziwne, że rywale nie byli na to przygotowani. W końcu w ich barwach gra Stefan Radu, który przez sześć lat reprezentowania naszych barw, był tego uczony. To jedynie udowadnia, dlaczego niektórzy zawodnicy po prostu już u nas nie grają. Mało brakowało, by kolejne trafienie w sezonie celebrował Sissoko. Na drodze jego strzału znów stanęła jednak poprzeczka. Szkielety bramek rywali zabrały nam w tym roku całą masę goli. Taki jednak jest futbol i trzeba z tym żyć, korzystając z innych okazji. Swoją drogą przyzwyczailiśmy swoich kibiców do minimalnych wyników przed przerwą. Znów w pierwszej odsłonie utrzymało się skromne jeden do zera... Po zmianie stron Doumbie zmienia Oliveira, zaś w miejscu Javiego Martineza pojawia się Koke, którego kibice przywitali gromkimi brawami. Rekonwalescent zaliczył jeszcze przed upływem godziny asystę, kiedy to obsłużył idealnym podaniem w uliczkę Fierro. Mecz ogólnie trzymał w napięciu, ale więcej goli nie padło. Najważniejsze są jednak tutaj trzy punkty! Dziwne, że najwyższą notę uzyskał dzisiaj Courtois. Nie miał wiele pracy, ale widocznie oceniono, że wykonał kluczowe dla wyniku interwencje w stylowy sposób.

 

La Liga [23/38]

stadion: Estadio de Madrid w Madrycie, 62232 widzów

[4] Atletico Madryt - [16] Betis

2:0 [Toby Alderweireld 16', Carlos Fierro 58']

mom: Thibaut Courtois "8.4"

Odnośnik do komentarza

24.02.2018

 

Tym razem przyszła pora na FC Barcelonę. Zespół, który wyeliminowaliśmy niedawno w półfinale Copa del Rey, spisuje się obecnie fatalnie. Po wypadnięciu z Pucharu Króla, przegrali oni z Valencią, a także z Osasuną, tracąc sporo dystansu do czołówki. My dzisiaj zamierzamy z nimi zrobić to samo. Jeśli zagramy dobry mecz, to będziemy w stanie wygrać. Sęk w tym, że spodziewam się huraganowych ataków i chęci odwetu ze strony Blaugrany. Chodzący przy linii bocznej jak gołąb Gerardo Martino zapowiadał, że tanio skóry nie sprzeda. Zobaczymy, ile w tym prawdy...

 

Skład:

T. Courtois, P. Vasicek, T. Alderweireld, G. Chiellini, D. Martinez, M. Sissoko, J. Martinez, S. Aguero, G. Sigurdsson, C. Fierro, S. Doumbia

 

Estadio de Madrid zamarło już w trzeciej minucie, kiedy to genialną akcję Messiego wykończył Alexis Sanchez. Nie tak wyobrażaliśmy sobie początek wielkiego spotkania. Był to w pewnym sensie ewenement. Do trzydziestej minuty to była jedyna akcja przeprowadzona przez ekipę przyjezdną. Wreszcie, po długim okresie zgniatania i układania sobie rywali, Seydou Doumbia ulokował futbolówkę w siatce. Strzał potężny, ale i niezwykle precyzyjny, oddany został z okolic dwudziestego piątego metra. Iworyjczyk pokazuje, że mimo swoich walorów fizycznych, jest też bardzo dobrze wyszkolony technicznie. Po zmianie stron mieliśmy dwie roszady w składzie. Beznadziejnie słabego Chielliniego zastąpił Romeu, zaś za Fierro pojawia się Nelson. Czas mijał, a ja powoli wychodziłem z siebie przy linii bocznej. Nie rozumiałem tego, jak przy takiej przewadze, przy takiej ilości sytuacji, wciąż jeszcze remisowaliśmy. Wreszcie nadeszła siedemdziesiąta minuta. Doumbia piętką zagrał na linię pola karnego do Gylfiego, a Islandczyk huknął na krótki słupek, co zmyliło Rui Patricio. Wyjście na prowadzenie w tej sytuacji, przy takim scenariuszu było wręcz obowiązkiem! W ostatnich dwudziestu minutach obraz gry nie uległ zmianie. Tym bardziej należy się zastanowić, jakim cudem wynik jest tak mały. Ciężko mi znaleźć słowo, które podsumowałoby ten mecz. Z jednej strony ogromna przewaga Atletico, a z drugiej ogromny fart Barcelony. Tak czy siak, finalnie my zgarniamy trzy oczka i z tego należy być dumnym!

 

La Liga [24/38]

stadion: Estadio de Madrid w Madrycie, 70000 widzów

[3] Atletico Madryt - [5] FC Barcelona

2:1 [seydou Doumbia 30', Gylfi Sigurdsson 70' - Alexis Sanchez 3']

mom: Pavel Vasicek "8.3"

Odnośnik do komentarza

28.02.2018

 

Na zakończenie lutego, wracamy do rozgrywek Ligi Mistrzów. Losowanie pierwszej rundy nie było dla nas zbyt łaskawe, gdyż dostaliśmy za rywala mocne PSG. Francuski potentat finansowy ma swoich szeregach kilku znakomitych zawodników, z trzecim piłkarzem zeszłego roku Edinsonem Cavanim na czele. Dwumecz będzie więc interesujący, ale co najlepsze, dzisiaj przypada czas na kolejny jubileusz. Poprowadzę swój zespół już po raz czterysetny w karierze i mam zamiar uczcić to zwycięstwem. Znakomite morale po kilku ważnych zwycięstwach powinny w tym pomóc.

 

Skład:

T. Courtois, P. Vasicek, T. Alderweireld, I. Martinez, D. Martinez, M. Sissoko, J. Martinez, S. Aguero, G. Sigurdsson, C. Fierro, S. Doumbia

 

Książęta z Paryża zostały potraktowane tak samo, jak ostatnio piłkarze Barcelony. Zepchnięci do defensywy mieli jednak ten plus, że nie gubili się aż tak bardzo i nie dopuszczali zbyt często do strzałów. Pierwszy mecz na własnym obiekcie nigdy nie będzie dla mnie dobrym rozwiązaniem. Z jednej strony trzeba szukać wyniku, z drugiej zaś musimy odpowiednio zbalansować siły między defensywą, a atakiem. Na całe szczęście, jeszcze przed trzydziestą minutą udało nam się wyjść na prowadzenie za sprawą genialnej, indywidualnej akcji Gylfiego Sigurdssona, który swoim dryblingiem ośmieszył czterech defensorów PSG, po czym balansem ciała zwiódł Sirigu i uderzył do pustej siatki. To z pewnością jest najładniejsza nasza bramka z tego sezonu! Podłamani rywale jeszcze przed przerwą dostali trzy ciosy! Pierw do siatki trafia powracający po drobnym urazie Inigo Martinez, zaś dwie kolejne bramki aplikuje Carlos Fierro. Nie przypominam sobie, byśmy przeciwko tak mocnej, bądź co bądź ekipie, grali aż tak skutecznie. W drugiej połowie, zamiast Sissoko oglądaliśmy Koke. Francuz chyba nie chciał robić krzywdy klubowi ze swojej ojczyzny i był dziś mocno niemrawy. Jeszcze przed upływem godziny zwiększamy po raz kolejny prowadzenie. Tym razem fantastyczny strzał z dystansu serwuje kibicom Sigurdsson. Islandczyk zapisuje więc drugie, genialne trafienie w tym meczu i jestem przekonany, że oba znajdą się bardzo wysoko w klasyfikacji na najpiękniejszego gola całej edycji turnieju. Chwilę później Nelson wchodzi za Doumbię. Ostatnio Portugalczyk może i dalej nie strzela, ale zdecydowanie poprawił swoją grę na korzyść zespołu. Nic dziwnego, że przy tym wyniku pojawiło się więcej uderzeń z dystansu. Każdy chciał spróbować, a że sytuacja była odpowiednia, to jedynie siedziałem i patrzyłem, jak chłopaki się bawią. Fantastyczny mecz, fantastyczny wynik i genialna postawa. WRESZCIE wszystko współgrało ze sobą. Pewnie wielu z was powie, że awans do kolejnej rundy mamy w kieszeni. Ja bym jednak z takim stwierdzeniem uważał. PSG na własnym terenie będzie piekielnie groźne i stać ich na wszystko!

 

Liga Mistrzów, 1. runda [1/2]

stadion: Estadio de Madrid w Madrycie, 69589 widzów

Atletico Madryt - PSG

5:0 [Gylfi Sigurdsson 24' 57', Inigo Martinez 40', Carlos Fierro 43' 45'+2]

mom: Gylfi Sigurdsson "9.5"

 

1.03.2018

 

Podsumowanie miesiąca

 

Sytuacja w ligach:

 

Anglia: Liverpool [+1] Tottenham

Francja: PSG [+4] Olympique Lyon

Hiszpania: Real Madryt [+1] Malaga

Niemcy: Bayern Monachium [+3] Wolfsburg

Włochy: AC Milan [+4] Palermo

 

Sytuacja w klubie:

 

La Liga: 3. miejsce [ -4 pkt do lidera]

Najlepszy strzelec: 21 - Gylfi Sigurdsson

Najlepszy asystent: 18 - Gylfi Sigurdsson

Najwięcej nagród MoM: 7 - Gylfi Sigurdsson

Najwyższa średnia: 7,58 - Gylfi Sigurdsson

Stan konta: - 11,18 mln €

 

Rynek transferowy:

 

1. Derlis Romero [Atlas -> Dnipro] 6,25 mln €

2. Leyrielton [bahia -> Atletico Mineiro] 4,2 mln €

3. Victor Musso [Lanus -> Spartak Nalczyk] 3,9 mln €

Odnośnik do komentarza

4.03.2018

 

Marzec rozpoczniemy kolejnym, niesamowicie ważnym dla układu tabeli spotkaniem. Valencia spisuje się bardzo dobrze w tym sezonie i czujemy jej oddech na swoich plecach. Nie ma mowy o jakiejś porażce, za dużo daliśmy z siebie, by dojść lidera na odległość czterech punktów. Teraz każda strata punktów może być kluczowa, dlatego musimy zagrać tak, jak zrobiliśmy to z PSG. Problemem może być infekcja wirusowa, która dopadła Gylfiego. Jest on mocno osłabiony i dzisiaj raczej nie zagra...

 

Skład:

T. Courtois, P. Vasicek, T. Alderweireld, I. Martinez, D. Martinez, M. Sissoko, J. Martinez, Koke, S. Aguero, C. Fierro, S. Doumbia

 

Atak pozycyjny w tym spotkaniu absolutnie nie wchodził w grę. Nie mieliśmy do dyspozycji Sigurdssona, a bądź co bądź zastępujący go Aguero, to nie ta sama półka. Nie ujmuję umiejętności Argentyńczykowi, bowiem jest to zupełnie inny typ piłkarza, skierowany bardziej do gry w linii z pomocnikami. Zadecydowałem więc o kontrataku, który jednak najlepiej wychodził nam z Insigne w składzie. Przez długi okres tego spotkania działo się wiele, jednak bramek nie uświadczyliśmy. Dopiero w samej końcówce kibice przecierali oczy z zachwytu, jak najpierw Fierro, a chwilę później jego odpowiednik w Valencii - Vlasis Vatistas strzelili do bramki. Wciąż jednak wyjazdowy remis był dla nas bardzo dobry. Nie chciałem tego meczu przegrać, ale remis brałbym w ciemno. W drugiej odsłonie miejsce Doumbii zajmuje Nelson. Ten mecz na szczycie cechował się swoimi prawami. Przede wszystkim ekipy nie chciały się odkryć. Podział punktów pasował wszystkim, i mecz nieco tracił dzięki temu na wartości. Trzy minuty przed końcem regulaminowego czasu spotkania, wreszcie odpalił Aguero. Tak zwany strzał z dupy skończył swój lot w bramce, dzięki czemu wychodzimy na prowadzenie. W takim momencie musi podciąć skrzydła miejscowym! Automatycznie zarządziłem grę w defensywie i obronę wyniku, który dla nas był wyśmienity! Zamiast Koke wchodzi Oriol Romeu. Bohater rywali z pierwszej połowy - Vatistas, w pierwszej minucie doliczonego czasu gry, fauluje Alderweirelda w polu karnym i mamy jedenastkę. Do piłki podszedł Aguero i tym razem perfekcyjnie wykonał swoją próbę, dając nam pewne trzy punkty! Tego już nie da się przegrać! Trzy punkty w tak ważnym meczu dodadzą nam skrzydeł. Poza tym zwiększamy dystans nad Valencią i wciąż liczymy się w walce o mistrzostwo!

 

La Liga [25/38]

stadion: Nuevo Mestalla w Walencji, 82823 widzów

[4] Valencia - [3] Atletico Madryt

1:3 [Vlasis Vatistas 43' - Carlos Fierro 42', Silvio Aguero 87' 90'+1(k)]

mom: Silvio Aguero "8.8"

Odnośnik do komentarza

10.03.2018

 

Po krótkiej przerwie reprezentacyjnej (o wszystkich sparingach poinformuję przed Mistrzostwami Świata), wracamy na ligowe boiska. Dzisiaj musimy zmierzyć się z Las Palmas, czyli osiemnastą siłą tabeli. Szczerze mówiąc, to trzeba na nich uważać. Ostatnio niemal nie sprawili sensacji, minimalnie przegrywając z Barceloną. Blaugrana jest w dołku, ale jak widać ci zawodnicy grać potrafią. Powiedziałbym, że trzy punkty są tutaj obowiązkiem i po ważnych zwycięstwach, nie można tracić dystansu przy rywalach z dolnej strefy tabeli.

 

Skład:

T. Courtois, P. Vasicek, T. Alderweireld, I. Martinez, D. Martinez, M. Sissoko, J. Martinez, Koke, S. Aguero, C. Fierro, Y. Sanogo

 

Na pierwszego gola wieczoru poczekaliśmy do osiemnastej minuty. Świetne podanie w uliczkę zaserwował Koke, a wykończył je Carlos Fierro. Dzisiaj znów w składzie zabrakło Gylfiego, gdyż jeszcze niepodleczony pojechał na sparing swojej drużyny narodowej i zagrał w nim niemal cały mecz. Nie jestem zwolennikiem ograniczania czasowego, jaki mogłem zarządzić, ale na przyszłość będzie trzeba tak robić. Obserwując ten pojedynek, nie dziwię się, że Barcelona miała spore kłopoty. Zawodnicy z Las Palmas znajdują się w strefie spadkowej, ale grać to oni potrafią. Kilkukrotnie mocno zagrozili bramce Courtoisa, ale nie mają mocnych żądeł, zupełnie jak my w tym sezonie. Pierwsza odsłona skończyła się minimalnym prowadzeniem naszego zespołu i chyba trzeba być z tego zadowolonym. Młodziutki Anquela zmienił Javi Martineza. Nie graliśmy może rewelacyjnego spotkania, ale i tak udało nam się strzelić drugiego gola. Potężna bomba Sanogo trafiła w słupek, ale celnie dobił ją Aguero. Argentyński pomocnik, choć nie jest wyjadaczem na tej pozycji, świetnie zastępuje Gylfiego. Kwadrans przed końcem na boisku zameldował się Doumbia wraz z Romeu. Wynik był dobry, a zmęczonych zawodników trzeba oszczędzać na kolejne pojedynki. Pięć minut przed końcem, Yaya Sanogo wreszcie wpisuje się na listę strzelców. Dobry ma ten zawodnik tydzień, gdyż ostatnio też zadebiutował w barwach Francji! Kolejne trzy punkty zostają dopisane na nasze ligowe konto.

 

La Liga [26/38]

stadion: Estadio de Gran Canaria w Las Palmas de Gran Canaria, 25800 widzów

[18] Las Palmas - [3] Atletico Madryt

0:3 [Carlos Fierro 18', Silvio Aguero 62', Yaya Sanogo 85']

mom: Yaya Sanogo "8.3"

Odnośnik do komentarza

17.03.2018

 

Sytuacja w lidze robi się bardzo ciekawa, bowiem swój mecz ostatnio przegrali Królewscy. Oznacza to, że na podium każda wpadka będzie kwitowana zmianą pozycji. Póki co, znajdujemy się jeszcze na trzecim miejscu, ale dzisiaj zagramy z Osasuną, aktualnie siedemnastą drużyną La Liga. Wszyscy w Madrycie oczekują miażdżącego zwycięstwa, zaś ja zadowolę się po prostu trzema punktami. To w tej chwili stanowi dla nas priorytet, a jeśli do tego osiągniemy wynik, to będzie super. Na własnym obiekcie nie powinno być problemów z ekipą z Pampeluny.

 

Skład:

T. Courtois, P. Vasicek, T. Alderweireld, I. Martinez, D. Martinez, M. Sissoko, J. Martinez, S. Aguero, G. Sigurdsson, C. Fierro, Y. Sanogo

 

Pojawienie się w drużynie Gylfiego, już w ósmej minucie zaowocowało asystą. Błąd w kryciu podczas rzutu wolnego popełnili obrońcy i dali dojść do strzału Alderweireldowi. To nie jest częsty obrazek, kiedy środkowi obrońcy wpisują się na listę strzelców, uderzając futbolówkę nogą, a nie głową. Osasuna mimo szybkiej utraty gola, absolutnie nie cofnęła się, a jeszcze bardziej zaatakowała. Chwilowo przyciskała nas do bramki, ale zaraz potem nadziewała się groźną kontrę. Mimo wszystko nie pozwoliło nam to na świętowanie kolejnego trafienia przed przerwą. Znów nie jesteśmy w stanie zwiększyć prowadzenia, choć mamy wiele sytuacji. Po zmianie stron Koke wszedł w miejsce bardzo agresywnego dziś Aguero, który miał już kartkę na swoim koncie. Przed upływem godziny mieliśmy drugą bramkę. Wspaniale wypatrzył kolegę Koke, który dograł płaską piłkę do Javiego Martineza. Dziesięć minut przed końcem, znów pojawia się na liście strzelców Sanogo, ustalając wynik końcowy. Kolejne, klasowe zwycięstwo i trzy punkty zapisane na naszym koncie. Złapaliśmy genialną formę i oby utrzymała się ona do końca sezonu!

 

La Liga [27/38]

stadion: Estadio de Madrid w Madrycie, 70000 widzów

[3] Atletico Madryt - [17] Osasuna

3:0 [Toby Alderweireld 8', Javi Martinez 58', Yaya Sanogo 80']

mom: Javi Martinez "8.1"

Odnośnik do komentarza

Dzień po naszym spotkaniu z Osasuną, z boisk ligowych napłynęły do mnie genialne wiadomości. Malaga przegrała na wyjeździe z Sevillą, zaś Real Madryt na własnym obiekcie tylko zremisował z Zaragozą. Z czołówki wygrała Barcelona i Valencia, ale to nie ma w tej chwili większego znaczenia. Okazuje się, że po dwudziestu siedmiu kolejkach jesteśmy na fotelu lidera LA LIGA!

 

20.03.2018

 

W świetnych nastrojach zatem przystępujemy do rewanżowego meczu z PSG w Lidze Mistrzów. Przewaga pięciu bramek daje ogromny komfort psychiczny, ale jeszcze nie możemy mówić, że awans mamy w kieszeni. Mimo wszystko, dzisiaj dam zagrać tym, którzy mają na swoim koncie najmniej występów na danych pozycjach. Nie liczę na zwycięstwo, ale na dobrą grę, bym wiedział, na kogo jeszcze mogę ewentualnie liczyć. Odpoczynek podstawowych graczy dobrze im zrobi!

 

Skład:

Joel, E. Seyran, O. Romeu, T. Alderweireld, E. Ayan, Koke, V. Anquela, S. Aguero, G. Sigurdsson, F. Aguilar, Y. Sanogo

 

Rywale rzucili się na naszą bramkę jak wygłodniałe lwy. To było wiadome, ale że strzelą bramkę już w czwartej minucie, tego się nie spodziewałem. Uczynił to po składnej akcji Cavani. Napór rywali rósł z każdą upływającą minutą i jeszcze przed kwadransem spotkania, Cavani trafia po raz drugi. W takim tempie, to te pięć bramek przewagi wcale może nie starczyć. Nie wiem, co działo się z zespołem. Dosłownie nie wiem, ale po dwudziestu minutach rywale mieli już na swoim koncie trzy trafienia. Co gorsze, Joel przy każdym z tych trafień nie miał nic do powiedzenia. Później uspokoiliśmy nieco grę, ale i tak wesoło to nie było. Potrzebowałem natychmiastowych zmian, dlatego za Alderweirelda wszedł Chiellini, zaś ofensywnego Sigurdssona zmienia defensywny Javi Martinez. Każda upływająca minuta działała na naszą korzyść. Dziwnie to wygląda, ale na prawdę przestraszyłem się dzisiejszej siły rywala. Grali oni zdecydowanie lepiej, niż my w pierwszym meczu! Po godzinie gry, zamiast Romeu wszedł Inigo Martinez. Ultradefensywne nastawienie wymusiło jeszcze wyższe podejście rywali. Kwadrans przed końcem wykorzystaliśmy to i po jednej z kontr, piłkę do siatki kieruje Aguero. Jest to bramka na wagę złota! Sekundy później to samo czyni Inigo Martinez! Niesamowity zwrot akcji! Z tragicznego wyniku zrobił się taki do przyjęcia. W sumie nie oczekiwałem dziś wygranej, ale nigdy nie byłem w takich opałach! Następnym razem, a przynajmniej w Lidze Mistrzów, nie będzie takich roszad w zespole. Ciężko mi też kogoś z zespołu winić. Po prostu PSG zagrało rewelacyjny początek meczu i nawet w podstawowym ustawieniu moglibyśmy mieć podobne kłopoty. Skończyło się na szczęście dobrze! Awansujemy do kolejnej fazy turnieju ze sporym bagażem doświadczeń.

 

Liga Mistrzów, 1. runda [2/2]

stadion: Parc des Princes w Paryżu, 54453 widzów

PSG - Atletico Madryt

3:2 [Edinson Cavani 4' 14', Mario Gomez 20' - Silvio Aguero 75', Inigo Martinez 78']

mom: Edinson Cavani "8.9"

Odnośnik do komentarza

24.03.2018

 

W roli lidera hiszpańskiej ligi podchodzimy do meczu z Villarrealem. Żółta Łódź Podwodna plasuje się obecnie poza pierwszą dziesiątką, ale w odróżnieniu do kilku poprzednich sezonów, mają sporą przewagę nad strefą spadkową. Ja jestem ciekaw, jak ostatni horror z PSG wpłynie na moich zawodników i jak oni dzisiaj zagrają. Potrzebujemy kompletu punktów, więc musimy zagrać na maksa.

 

Skład:

T. Courtois, P. Vasicek, T. Alderweireld, G. Chiellini, D. Martinez, M. Sissoko, J. Martinez, S. Aguero, G. Sigurdsson, C. Fierro, S. Doumbia

 

Na całe szczęście, większego wrażenia na nas tamten mecz nie zrobił. Graliśmy swoje i mocno cisnęliśmy przyjezdnych. Problem w tym, że bardzo umiejętnie i dużą liczbą piłkarzy się bronili, więc ciężko było nam dostać się do strefy strzeleckiej. Próbowaliśmy natomiast z dystansu i oczywiście przy tej okazji nie mogło zabraknąć przynajmniej dwóch poprzeczek. Spore kontrowersje wywołał faul jednego z zawodników rywali w ich polu karnym. Dzięki temu swój występ zakończył Doumbia, a arbiter nawet nie drgnął! To nie jest pierwszy raz w tym sezonie, kiedy trafia mi się taka sytuacja. Pod koniec pierwszej części, arbiter podjął już prawidłową decyzję i odgwizdał jedenastkę za zagranie ręką. Rzut karny pewnie wykorzystał nasz as i w ważnym momencie meczu wychodzimy na prowadzenie. W tak ważnym, że rywale mocno się pogubili i dwie minuty później przegrywali już dwoma bramkami. Z niczego zrobił się bardzo dobry wynik! Zaraz po zmianie stron Jaime zablokował strzał Chielliniego na linii bramkowej. Tak mało brakowało, by Włoch znów mógł cieszyć się z brameczki. Bardzo mi się podobało, że nie oddaliśmy pola gry. Jak na lidera przystało, rywal był zgniatany przez nawałnicę kolejnych ataków, ale tak jak to miało miejsce z początku, dzielnie się bronił. Kwadrans przed końcem do siatki trafia Nelson Oliveira, który ostatnio zaczął marudzić o zmianie klubu. Szczerze mówiąc, jeśli pojawi się dobra oferta, to nie będę go trzymał na siłę. Sekundy później przewaga wzrosła do czterech bramek. Ponownie jedenastkę sprowokował Jonson i ponownie wykorzystał ją Gylfi. Przeciwnika dobił na pięć minut przed końcem Javi Martinez, wykonując potężną bombę pod poprzeczkę z okolic trzydziestego metra. Bardzo dobrze, że po takim horrorze z PSG, wygrywamy tak pewnie i wysoko! Nie dajemy też cienia nadziei zespołom goniącym, które mają swój mecz dzień później.

 

La Liga [28/38]

stadion: Estadio de Madrid w Madrycie, 60990 widzów

[1] Atletico Madryt - [12] Villarreal

5:0 [Gylfi Sigurdsson 42'(k) 79'(k), Carlos Fierro 44', Nelson Oliveira 73', Javi Martinez 85']

mom: Carlos Fierro "9.2"

Odnośnik do komentarza

27.03.2018

 

W dwudziestej dziewiątej kolejce zmierzymy się z Athletic Bilbao, które w ostatnim czasie zmieniło trenera. Klub ten otwiera dolną część tabeli, ale nigdy nie powiedziałem, że jest łatwym rywalem. W pamięci mamy łomot sprzed kilku lat, kiedy to wydawałoby się, że złapaliśmy formę, Baskowie sprowadzili nas na ziemię. Dziś nie tyle co wydaje się, ale formę to mamy na pewno! Jedziemy do Bilbao po trzy punkty, które pozwolą nam utrzymać się na fotelu lidera.

 

Skład:T. Courtois, P. Vasicek, T. Alderweireld, I. Martinez, D. Martinez, M. Sissoko, J. Martinez, S. Aguero, G. Sigurdsson, C. Fierro, N. Oliveira

 

Co się stało z zespołem, to nie mam pojęcia. Tak świetnie nam szło, a tutaj taki babol. Rozumiem jednym golem, ale nie kurwa czterema! Dodatkowo kontuzji nabawił się Gylfi i nie wiadomo za ile wróci do poważnej gry, a przecież teraz jest nam najbardziej potrzebny. Wygląda na to, że tąpnięcie formy musi w którymś momencie się pojawić. Oby to nie oznaczało dłuższych problemów! Z pewnością spadniemy z fotela lidera po tym spotkaniu!

 

La Liga [29/38]

stadion: San Mames Barria w Bilbao, 50 129 widzów

[11] Athletic - [1] Atletico Madryt

4:0 [Antoine Griezmann 13', Imanol Agirretze 25'(k), Thibaut Courtois 41'(sam), Gaizka Toquero 76']

mom: Cesar Azpilicueta "9.0"

Odnośnik do komentarza

31.03.2018

 

Trzydzieste spotkanie w sezonie rozegramy na własnym obiekcie z Realem Sociedad. Choć rywale są sklasyfikowani na dziewiątej pozycji i wciąż walczą o europejskie puchary, to jednak my chcemy dziś zmazać plamę po ogromnej wpadce i wygrać! Tylko trzy punkty się dla nas liczą i nie zmiłuj się. Ktokolwiek będzie teraz naszym rywalem, musi przygotować się na czołg jadący w ich bramkę. Zawodnicy są naładowani jak kabanosy i chcą zawojować świat! Z drugiej strony, nie wystąpi dziś Sigurdsson, który jeszcze narzeka na uraz z poprzedniego spotkania. Gramy bez swojego asa, ale i tak postaramy się wygrać.

 

Skład:

T. Courtois, P. Vasicek, I. Martinez, G. Chiellini, D. Martinez, M. Sissoko, J. Martinez, Koke, S. Aguero, C. Fierro, N. Oliveira

 

Choć pierwsza odsłona była nudna jak flaki z olejem, to i tak zakończyliśmy ją prowadzeniem. Skromnym, bo skromnym, ale cudownego gola strzelił Sissoko, który odpalił swoją armatę z trzydziestu metrów. Rywale mieli też trochę szczęścia przy innych sytuacjach, ale cóż, taki jest ten sport. Dodatkowo, już w trzydziestej minucie Sanogo musiał zmienić kontuzjowanego Fierro. Dziesięć minut po wznowieniu spotkania w drugiej połowie, zwiększamy prowadzenie. Dość szczęśliwie, ale jednak, Chiellini pakuje piłkę do bramki Sociedadu. Dobrze, że gol padł w takim momencie. To nieco uspokoi zapędy przyjezdnych, bo się lekko rozochocili szturmując świątynię Courtoisa. Faktycznie tak było. Nie wiedzieć czemu, kiedy rywal przegrywa już dwoma bramkami, najczęściej cofa się do defensywy. Co to w sumie za różnica, ile się dostanie... Finalnie wygrywamy i choć ani styl, ani wynik na kolana nie powala, to jednak trzy punkty dopisują się do naszego konta, a to przecież jest najważniejsze. Bardzo fajnie wygląda statystyka strzałów, gdzie my mieliśmy 30/14, a rywale 3/2. Tak ma być zawsze!

 

La Liga [30/38]

stadion: Estadio de Madrid w Madrycie, 70000 widzów

[3] Atletico Madryt - [9] Real Sociedad

2:0 [Moussa Sissoko 38', Giorgio Chiellini 55']

mom: Moussa Sissoko "8.1"

 

1.04.2018

 

Podsumowanie miesiąca

 

Sytuacja w ligach:

 

Anglia: Tottenham [+3] Liverpool

Francja: PSG [+2] Olympique Lyon

Hiszpania: Atletico Madryt [+1] Real Madryt

Niemcy: Wolfsburg [+1] Schalke

Włochy: AC Milan [+6] Napoli

 

Sytuacja w klubie:

 

La Liga: 1. miejsce

Najlepszy strzelec: 23 - Gylfi Sigurdsson

Najlepszy asystent: 20 - Gylfi Sigurdsson

Najwięcej nagród MoM: 7 - Gylfi Sigurdsson

Najwyższa średnia: 7,56 - Gylfi Sigurdsson

Stan konta: - 12,95 mln €

 

Rynek transferowy:

 

1. Leonardo Rodrigues [Palmeiras -> Flamengo] 3,3 mln €

2. Derlis Gonzalez [benfica -> Corinthians] 3 mln €

3. Cristian Menendez [Melgar -> Olimpia] 950 tys €

Odnośnik do komentarza

3.04.2018

 

Bez Carlosa Fierro, ale już z Gylfim Sigurdssonem przystąpimy do pierwszego, ćwierćfinałowego spotkania w Lidze Mistrzów. Losowanie? Wolałbym się nie wypowiadać, ale z drugiej strony mamy ogromne szansę na awans wyżej. Trafiamy na Real Madryt, z którym ostatnio gra nam się bardzo przyjemnie. Emocje murowane, a do tego kolejna okazja na Derby Madrilleno. Kibice to kochają, zawodnicy wzajemnie się nienawidzą, więc to wszystko zwiastuje pełen emocji wieczór, a nawet dwa, bowiem w zanadrzu mamy jeszcze rewanż. Szkoda, że pierwszy mecz zagramy na własnym obiekcie, ale po cichu liczę na powtórkę tego, co miało miejsce z PSG.

 

Skład:

T. Courtois, P. Vasicek, I. Martinez, G. Chiellini, D. Martinez, M. Sissoko, J. Martinez, Koke, G. Sigurdsson, N. Oliveira, S. Doumbia

 

Zaczęło się źle, gdyż już w ósmej minucie Llorente uciekł spod krycia przy rzucie rożnym i uderzeniem głową pokonał naszego bramkarza. Ich bramka na wyjeździe może nas sporo kosztować. Po kwadransie gry Joey Barton wyleciał z murawy już za drugi, żółty kartonik. Gra w przewadze może mieć tutaj kluczowe znaczenie, ale trzeba to jeszcze wykorzystać. Chwilę później rzut wolny wykonany przez Cristiano Ronaldo z odległości ponad trzydziestu metrów, wpada idealnie w okienko naszej bramki. W tym momencie sytuacja Atletico staje się tragiczna... Znów gramy bardzo słabe widowisko i raczej przez nie pożegnamy się z Ligą Mistrzów. Po zmianie stron Alderweireld wszedł za Cheilliniego, zaś Aguilar zastąpił Doumbię. Seydou miał dwie setki i ich nie wykorzystał, stąd taka decyzja. Zaraz po wznowieniu gry, kolejnej setki nie wykorzystuje Gylfi, co mnie mocno zmartwiło. Zaczęliśmy jednak tę połowę energicznie i po chwili łapiemy kontakt dzięki właśnie Islandczykowi. Nie wyszło z lewej strony bramki, to poszczęściło się z prawej, kiedy to huknął na długi róg pod poprzeczkę. Muszę powiedzieć, że po zmianie stron nasz zespół grał o niebo lepiej. Zmiany i ostre słowa w szatni zadziałały i nawet pojawiła się szansa na korzystny rezultat. Musieliśmy jednak pamiętać, że w bramce Królewskich stoi Iker, który we krwi ma bronienie ponad poziom przeciętny. W ostatnich dziesięciu minutach zaryzykowałem wpuszczając zamiast Koke Aguero i przesuwając Gylfiego do ataku. Wynik w sumie i tak nie był dla nas korzystny, a tak mogliśmy zwiększyć szansę na wyrównanie. To miało miejsce już dwie minuty później, ale było autorstwa Inigo Martineza, który znów najwyżej wyskoczył do dośrodkowania z rzutu rożnego i uderzeniem głową doprowadził do wyrównania. Świetny come back, a może nawet uda nam się coś więcej! Bramkowy remis w tej chwili faworyzuje Królewskich, jednak nas nie stawia na straconej pozycji. W rewanżu postaramy się o niespodziankę!

 

Liga Mistrzów, ćwierćfinał [1/2]

stadion: Estadio de Madrid w Madrycie, 70000 widzów

Atletico Madryt - Real Madryt

2:2 [Gylfi Sigurdsson 47', Inigo Martinez 82' - Fernando Llorente 8', Cristiano Ronaldo 23']

mom: Fernando Llorente "9.0"

 

-------------------------------------------------------------------------

 

@ Draken - Z tymi parami to pewnie chciałbyś razem z wynikami. To jest niemożliwe do zrealizowania w jednym poście, gdyż zespoły grają w różnych terminach, często już po innym spotkaniu naszej drużyny...

 

Mogę podać samo zestawienie bez wyników:

 

LM:

Benfica - Stuttgart

Borussia Dortmund - Liverpool

FC Barcelona - Bayern Monachium

 

LE

Manchester City - AC Milan

Genoa - Manchester United

FC Twente - Besiktas

Fiorentina - FC Kopenhaga

Odnośnik do komentarza

8.04.2018

 

O dość szczęśliwym remisie z Realem Madryt musimy szybko zapomnieć, bowiem już dziś czeka nas ważny mecz w lidze z Granadą. Rywale znajdują się na siódmej pozycji i grają u siebie. My zaś, utrzymaliśmy się na fotelu lidera tylko dlatego, że zaległy mecz ma do rozegrania Real. Tak czy siak, musimy realizować swoje zadania, a dopiero później możemy patrzyć na innych. Granda już kilka razy dała nam wyzwanie, jednak sądzę, że dzisiaj to my będziemy górą.

 

Skład:

T. Courtois, P. Vasicek, I. Martinez, T. Alderweireld, D. Martinez, M. Sissoko, J. Martinez, S. Aguero, G. Sigurdsson, N. Oliveira, S. Doumbia

 

Pierwsza połowa przejdzie do historii, jako największe nieporozumienie wszechświata. Doumbia za nic w świecie nie chce współpracować z Nelsonem i z wzajemnością. Nie wiem czemu, ale jak ci dwaj panowie grają ze sobą na boisku, to jedno podanie zdarza się raz na kilka spotkań. Gdyby mieli mózgi na swoich miejscach, moglibyśmy prowadzić dwoma, może trzema golami, a tak utrzymał się bezbramkowy remis, który dla nas nie jest dobrą informacją. Sanogo wchodzi za Doumbie, zaś Koke zmienia Javi Martineza. Kwadrans przed końcem kontuzji doznał Nelson i w jego miejsce wchodzi Romeu, zamieniając się rolami z Gylfim. Problem w tym, że na drobny uraz narzeka również Sissoko i kto wie, czy jego przerwa też nie potrwa dłużej. Granada nie dała sobie dziś nic strzelić i może mieć to spory wpływ na tabelę. Zagraliśmy słabo i ponosimy konsekwencje. Nic więcej dodać nie muszę...

 

La Liga [31/38]

stadion: Nuevo Los Carmenes w Granadzie, 22266 widzów

[7] Granada - [1] Atletico Madryt

0:0

mom: Pavel Vasicek "7.5"

Odnośnik do komentarza

11.04.2018

 

Zrobiło się po prostu genialnie. Nelson wypada na około cztery miesiące, zaś Sissoko na najbliższe dwa tygodnie co oznacza, że musimy sobie bez niego poradzić w dzisiejszym, rewanżowym meczu z Realem Madryt. Zagramy przecież na wyjeździe, więc potrzebna będzie nam solidna defensywa, a Sissoko był jak skała. Dodatkowo Gylfi stracił coś ostatnio formę, a przecież musimy strzelić choćby jedną bramkę... Zadanie staje się być po prostu nierealne i jeśli je zrealizujemy, to uznam to za cud. Tak słabo się jeszcze nie czułem...

 

Skład:

T. Courtois, P. Vasicek, I. Martinez, K. Mladenov, D. Martinez, S. Aguero, J. Martinez, Koke, G. Sigurdsson, C. Fierro, S. Doumbia

 

Nastawiłem drużynę ultra ofensywnie i nawet nie tyle co liczyłem na napastników, a na stałe fragmenty wywalczone właśnie przez nich. Już w drugiej minucie świetną akcję przeprowadził Fierro, który zauważył po drugiej stronie pola karnego Doumbie. Iworyjczyk zamarkował strzał i wysunął futbolówkę pod nogi nabiegającego za akcją Gylfiego, który jedynie dopełnił formalności. Co jak co, ale tak mocnego początku w naszym wykonaniu się nie spodziewałem. Wszystko wskazywało na to, że teraz głównym elementem będzie gra Courtoisa. Ten, już w trakcie pierwszego kwadransa wybronił dwie sytuacje sam na sam z Llorente, co bardzo dobrze wróży. W trzynastej minucie, w okolicach dwudziestego metra sfaulowany został Fierro. Do futbolówki podszedł Gylfi i przecudnym uderzeniem w okienko zwiększył prowadzenie. Powiem szczerze, że w tym momencie uwierzyłem, że jesteśmy w stanie awansować! Dwie minuty później zaspała moja defensywa i wykorzystał to Ronaldo. Ale to i tak nic! Znów po dwóch minutach jesteśmy w polu karnym rywala i z bardzo ostrego kąta trzeciego już gola dzisiaj ładuje Gylfi! Niesamowite, że po kilku meczach bez formy, dzisiaj spisuje się tak genialnie. Postawiliśmy Królewskich pod ścianą w tak krótkim czasie odrabiając z nawiązką bramki strzelone przez nich na wyjeździe. Teraz potrzebują przynajmniej trzech, by awansować! Takie emocje i tak świetne widowisko, można mieć przed oczami cały czas. Nie sądziłem, że w takim momencie Atletico się przebudzi. Co prawda bramki strzela tylko jeden zawodnik, ale przecież ktoś musi wypracować te sytuacje. Rywale nie są jednak ekipą, która łatwo się podda. Wciąż trzeba uważać, by w jakiś głupi sposób nie dać się wprowadzić w maliny. Warto dodać, że dzisiaj mocno ryzykowałem, wstawiając Fierro do składu, który jeszcze nie wyleczył się w stu procentach. Dodatkowo pierwszy mecz od wieków notuje rehabilitant Mladenov. Świetne tempo z pierwszych dwudziestu minut w zdobywaniu goli zostało zahamowane i do przerwy wynik zmianie nie uległ. Po zmianie stron Aguilar wszedł za Fierro, gdyż nie chciałem zbytnio go nadwyrężać. Wynik był, Meksykanin zrobił swoje i niech sobie już odpoczywa. Dwie minuty po wznowieniu gry Doumbia pierw trafia w słupek, a chwilę później genialną interwencję serwuje nam Iker. Legenda hiszpańskiego futbolu wciąż jest w wybornej formie. Natomiast tego samego nie mogę powiedzieć o naszym snajperze z Wybrzeża Kości Słoniowej, który w ciągu pięciu kolejnych minut zmarnował trzy sytuacje sam na sam. Rywale musieli się odkryć i z tego korzystaliśmy. Szkoda, że z tak marnym skutkiem w ofensywie. Czas mijał i to, co przed meczem wydawało się kosmosem, stało się jak najbardziej realne. Po godzinie gry obolałego Vasicka zmienia Seyran, zaś sekundy później pięknego gola znów Ronaldo. Jeśli coś złego się nam dzisiaj stanie, potrące kilka tygodniówek Doumbii! Tym bardziej, że dwadzieścia minut przed końcem znów zmarnował setkę. Na głowę upadł też Aguilar, który kwadrans przed końcem brutalnie zaatakował pod polem karnym rywala Coentrao i zobaczył czerwony kartonik. Peruwiańczyk pokazał, że jeszcze nie jest do końca ukształtowanym piłkarzem i nerwy dały się mu we znaki. Rzut wolny źle wykonany, futbolówkę przejmuje Seyran, podaje do Gylfiego, a ten wykłada ją na nos do Doumbii. Iworyjczyk mija Ikera i wreszcie trafia do siatki. Wiecie, jaka była to ulga? Miał tyle szans, a wykorzystał jedną chyba w najtrudniejszym momencie spotkania dla nas! Ostatni gwizdek był jedynie potwierdzeniem tego, kto awansuje do półfinału rozgrywek. Był to drugi z rzędu, tak emocjonujący dwumecz w naszym wykonaniu i ze szczęśliwym rozstrzygnięciem! Niemożliwe stało możliwe. Osiągnęliśmy to, ZROBILIŚMY!

 

Liga Mistrzów, ćwierćfinał [2/2]

stadion: Santiago Bernabeu w Madrycie, 80354 widzów

Real Madryt - Atletico Madryt

2:4 [Cristiano Ronaldo 15' 65' - Gylfi Sigurdsson 3' 13' 17', Seydou Doumbia 78']

mom: Gylfi Sigurdsson "9.7"

Odnośnik do komentarza

15.04.2018

 

Po takim meczu jak ostatni, po prostu czujesz że żyjesz. Teraz wszystko jest już możliwe. Nakręceni jak szwajcarskie zegarki podchodzimy do ligowego pojedynku z Elche. Wiemy, że możemy pokonać każdego, ale musimy uważać, by nie zlekceważyć rywala. Potrzebujemy kompletu punktów i to jest cel minimum. Nie ważne jak, nie ważne ile, ale ważne, by ten mecz po prostu wygrać! Koniec sezonu zbliża się wielkimi krokami i każdej, następnej wpadki nie będzie kiedy odrobić Już teraz mamy pewne zaległości, ale to nie jest wiele!

 

Skład:

T. Courtois, P. Vasicek, I. Martinez, K. Mladenov, D. Martinez, J. Martinez, O. Romeu, Koke, G. Sigurdsson, C. Fierro, S. Doumbia

 

Real się otworzył, dlatego padło tyle bramek. Elche zamurowało dostęp do swojej bramki, a w kontrze wychodziło góra trzech zawodników. Taka taktyka nie jest najlepsza, o czym świadczy ich piętnasta pozycja w lidze. Nam nie było do śmiechu. potrzebowaliśmy strzelić gola i zdobyć trzy punkty, a nie pierdolić głową w mur. Dodatkowo przeginał jeszcze sędzia, który za byle kontakt rozdawał żółte kartoniki na lewo i prawo, jak jego żona dupę za biedronką. Bramki pojawiły się dopiero po przerwie, kiedy wprowadziłem Sanogo jako trzeciego napastnika. Sygnał do ataku dał oczywiście niezawodny Sigurdsson, a dzisiejszy joker dziesięć minut później ustalił wynik spotkania. Skromnie, dość niepewnie, ale jednak trzy punkty lądują na naszym koncie. Zwycięstwo było bardzo ważne, gdyż utrzymuje nasze szanse na walkę o mistrzostwo La Liga.

 

La Liga [32/38]

stadion: Estadio de Madrid w Madrycie, 61042 widzów

[3] Atletico Madryt - [15] Elche

2:0 [Gylfi Sigurdsson 51', Yaya Sanogo 62']

mom: Yaya Sanogo "8.0"

Odnośnik do komentarza

19.04.2018

 

Do końca sezonu pozostało już tylko sześć kolejek. Nasza sytuacja w dniu dzisiejszym nie jest najlepsza, ale wciąż mamy szansę na końcowy tryumf. Przede wszystkim musimy wygrać wszystkie spotkania i liczyć na jakąś wpadkę Malagi oraz Realu Madryt. My zagramy dziś na własnym obiekcie z Levante, aktualnie trzynastą siłą tabeli i ekipą, która spisuje się chyba tak, jak na to liczyła. Utrzymanie raczej pewne, o walce o europejskie puchary mowy być nie może... Przy dobrych wiatrach postarają się o pierwszą dziesiątkę, ale my musimy im to uniemożliwić. Dziś liczą się tylko trzy punkty!

 

Skład:

T. Courtois, P. Vasicek, I. Martinez, K. Mladenov, D. Martinez, S. Aguero, J. Martinez, Koke, G. Sigurdsson, C. Fierro, S. Doumbia

 

Na pierwszego gola musieliśmy poczekać ledwie dwadzieścia osiem sekund. Dośrodkowanie z lewej flanki od Diego Martineza spadło na głowę rosłego Doumbii, a ten nie miał większych problemów z ulokowaniem jej w bramce. W szóstej minucie nasze prowadzenie petardą z dystansu zwiększył Gylfi Sigurdsson. Przyjezdni znaleźli się poważnych tarapatach. Uwielbiam takie pojedynki, w których rywal od samego początku wie, gdzie jego miejsce. Szczerze mówiąc, nawet nie próbował dyskutować, gdyż w dziewiętnastej minucie znów do ich siatki trafia Seydou. To jest kolejny przykład, jak mocno w kratkę można grać. Z Realem Madryt miał milion sytuacji i wykorzystał tylko jedną, zaś tutaj, ani jednej setki, a już ma dwa gole. W takim wypadku, kiedy nasza przewaga jest dość spora, jak zwykle pojawia się cała masa strzałów z dystansu. Szkoda, że w taki sposób tracimy okazję do zmiany wyniku, gdyż oprócz nieobecnego dziś Sissoko, nikt nie jest aż tak celny w tym elemencie gry. Pięć minut przed przerwą zaś, czwartą bramkę strzela Fierro. Keylor Navas przy wszystkich próbach nie miał zbyt wiele do powiedzenia. Defensywa Levante wystawiła go na ciężką lekcję, ale moim zdaniem Kostarykanin nie może sobie nic zarzucić. Po zmianie stron Sanogo wchodzi za Javi Martineza, jeszcze bardziej wzmacniając ofensywę. Chwilę po wznowieniu spotkania Doumbia znów pokonuje Navasa i jeszcze bardziej śrubuje prowadzenie. Po godzinie meczu, Inigo Martinez zostaje odwieziony do szpitala, a jego miejsce zajmuje Alderweireld. Ten wieczór należał tylko i wyłącznie do jednego człowieka. Seydou zalicza właśnie czwartego gola, co nie zdarza się często w jednym spotkaniu. Wtedy też, to znaczy na dwadzieścia minut przed końcem rywale sprawiają swoim kibicom choć troszkę radości, zdobywając gola honorowego. To jednak, znów spotkało się z piekielnie mocnym uderzeniem Iworyjczyka, który w tym momencie ma już pięć trafień na swoim koncie. Był to zatem kolejny, genialny mecz w naszym wykonaniu w tym sezonie. Może rywal nie stanowił wyzwania, ale na poziomie La Liga strzelić tyle goli jest wielkim sukcesem.

 

La Liga [33/38]

stadion: Estadio de Madrid w Madrycie, 61028 widzów

[3] Atletico Madryt - [13] Levante

7:1 [seydou Doumbia 1' 19' 46' 67' 72', Gylfi Sigurdsson 6', Carlos Fierro 39' - Javier Garcia 70']

mom: Seydou Doumbia "10.0" !!!!!!

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...