Skocz do zawartości

Więźniowie własnego sukcesu


Marlen

Rekomendowane odpowiedzi

 

Była piękna, urocza i zjawiskowa.

Potrafiła zmiękczyć serce największego twardziela. W starciu z jej wdziękiem poległem z kretesem. Każdego dnia dziękowałem Bogu, iż mogłem ją poznać. Jednak od pewnego czasu zdałem sobie sprawę, że przez te wszystkie lata sprawiła mi wiele bólu, cierpienia i rozczarowania. Ona sama z dnia na dzień zdawała się popadać w depresję. Utknąłem w martwym punkcie, byłem bezsilny wobec jej utrapień i bolączek. Po części była to moja wina, zabrakło mnie w najważniejszych chwilach jej istnienia. Kiedy wszystkie inne zdawały się mieć wygląd futurystyczny, ona jedyna była uosobieniem stoickiego spokoju w czystej jak woda w Patos postaci. Próbowałem uciec, zakończyć ten toksyczny związek, ale zawsze powracałem z obietnicą, iż nigdy więcej już tego nie zrobię.

Byłem pełen nadziei i wiary, jednak w najistotniejszych momentach na ziemię sprowadzała mnie szara rzeczywistość. Nie mogłem mieć jej na wyłączność, elitarna grupa panów pod krawatem decydowała o jej losach i przyszłości. Przyszłości, która rysowała się w ciemnych barwach. Na każdym kroku była rugana, wyśmiewana i szydzono z niej. Dość tego - pomyślałem. Scenariusz z roku na rok był niemal identyczny, co można skwitować w dwóch słowach: iluzja i kłamstwa. Być może byłem zbyt sentymentalny i infantylny, ale cóż mogłem poradzić? To część mojego życia, a bronić dobrego wizerunku mojej damy było najważniejszym przykazaniem.

A na imię miała Valencia.

 

Odnośnik do komentarza
ajerkoniak - Co ja bym nie oddał, żeby taki skład prezentował się teraz.

----------------------------------------------------

Wszystko zaczęło się w 2012 roku. Byłem asystentem ówczesnego trenera Valencii Ernesto Valverde, który po uratowaniu sezonu drużynie "Nietoperzy" zmienił swojego pracodawcę i udał się na San Mames, by zamazać plamę jaką pozostawił po sobie Marcelo Bielsa. Po odejściu Ernesto miałem plany, by zająć się pracą z młodzieżą, jednak prezes Eduardo Salvio miał do mojej osoby nieco inne plany.


Po zakończeniu kariery piłkarskiej wyjechałem do Hiszpanii, by móc na nowo ustabilizować swoje życie. Na początku mojej przygody trenerskiej tułałem się po niższych ligach z myślą, że kiedyś będę mógł zasiąść za sterami ukochanego klubu z dzieciństwa. Szło mi różnie, mimo wszystko w Hiszpanii moje nazwisko było dość rozpoznawalne i właśnie dlatego w końcu marzenie małego chłopca zdawało się spełniać.


Będąc częścią drużyny z Mestalla nie sposób było nie interesować się życiem codziennym piłkarzy, a moja pozycja w klubie z dnia na dzień stawała się coraz bardziej ugruntowana. Mimo wszystko sezon 12/13' był dla kibiców "Los Ches" nieco rozczarowujący. Brak awansu do Champions League odbił się echem nie tylko w klubie, ale i całej Hiszpanii. Valencia, która od kilku lat była numerem trzy na krajowym podwórku, znacznie zawiodła swoich fanów i choć końcówka ligi była w naszym wykonaniu piorunująca, ostatnia porażką z Sevillą przekreśliła szansę na wywalczenie, chociażby czwartej pozycji ligowej.


Kolejny sezon miał być podobny do poprzedniego. Brak pieniędzy i olbrzymie długi były głównym problemem drużyny z Estadio Mestalla. Światełkiem w tunelu wydawały się pogłoski o przejęciu klubu przez inwestora z zagranicy, rzekomo mówiło się aż o siedmiu ofertach, jednak przynajmniej na razie Bankia pozostawała niewzruszona. Przez długi okres czasu nie przeprowadzono praktycznie żadnych spektakularnych transferów, a Ci którzy stanowili o sile "Nietoperzy" zwyczajnie w świecie klub opuścili. Z niecierpliwością czekałem na nazwisko nowego managera drużyny, byłem strasznie ciekawy co do zaoferowania ma naszemu zespołowi i czy Valencia nie jest dla niego tylko przystankiem do wielkiej kariery.

Odnośnik do komentarza
Osobiście wolałem jednak Canizaresa. Jeśli chodzi o koszulki to tylko Toyota!

--------------------------------------------------

- Będę z Tobą szczery, po długiej analizie doszliśmy do wniosku, że na stanowisku trenerskim potrzebujemy młodej krwi. Kogoś z wizją.

- Ale chyba nie myślicie o zatrudnieniu Villasa Boasa? - Wymamrotałem pod nosem.

- Andre to nie nasza skala, zresztą zwyczajnie w świecie nas na niego nie stać. - Oznajmił prezes Salvio.

- To, kto w takim razie zajmie miejsce Ernesto? - Z zaciekawieniem spojrzałem w oczy prezesa.

- Powiem krótko. Byłeś prawą ręką trenera Valverde, znasz szatnię, na dodatek identyfikujesz się z klubem. Zdecydowałem dać Ci szansę. - "Papa" rozsiadł się w fotelu, odpalając przy tym cygaro.

- Zaskoczył mnie pan. Nie wiem co powiedzieć. A gdybym się zgodził? Jakie oczekiwania miałby pan co do mojej osoby? - Oznajmiłem zdenerwowanym głosem.

- To proste. Na początku chcemy odzyskać pozycję numer trzy w Hiszpanii. Atletico bardzo się rozpanoszyło, nieprawdaż?

- A w kolejnych latach co? Mamy zdominować ligę? - Z zażenowaniem spojrzałem na Salvio, który zdawał się być bardzo pewny siebie.

- To już zależy tylko od Ciebie. Obojgu zależy nam na tym, żeby Valencia wróciła na właściwe tory. - Standardowa formułka wyuczona już na pamięć przez prezesa Salvio była jego znakiem rozpoznawczym.

- Powinno budzić to na pana twarzy uśmiech, bo to znaczy, że nie będę jadł ani spał dopóki w moje ręce nie trafi ten pierdolony puchar za zdobycie mistrzostwa. - Być może mnie poniosło, ale nie potrafiłem dłużej znieść jego cynizmu.

- Dobrze więc. Jesteś ambitny i charyzmatyczny. Takich ludzi nam brakowało, wierzę, że pod Twoimi skrzydłami wreszcie odbudujemy swoją potęgę. - Salvio nieco spokorniał.


Przed wyjściem z gabinetu spojrzał na mnie przelotnie, uśmiechnął się szyderczo i wyszedł rzucając na odchodne: "Zobaczymy co potrafisz." Trzasnął drzwiami, zostałem sam. Z tysiącami myśli w głowie.

Odnośnik do komentarza
Kadra zespołu prezentowała się iście przeciętnie. Sporo ważnych zawodników było wypożyczonych, a w drużynie wyraźnie brakowało lidera takiego jakim przed laty był David Albelda.
Kadra na sezon 2013/2014:
Bramkarze:
- Vicente Guaita [26/ESP]
- Diego Alves [28/BRA]
Na pozycji bramkarza miałem prawdziwy kłopot bogactwa. Obaj bramkarze to czołowi zawodnicy w lidze, lecz moim pupilem jest jednak Alves. "Król rzutów karnych" wydaję się być pewniejszą opcją, aniżeli młodszy Vicente, który szanse na pewno dostanie, lecz będzie on musiał uzbroić się w cierpliwość.
Lewi obrońcy:
- Juan Bernat [20, ESP]
- Jeremy Mathieu [29. FRA]
Juan to melodia przyszłości. Już teraz mówi się, że ma potencjał, by stać się zawodnikiem formatu Jordiego Alby. Jeremy to ważna postać drużyny, a na lewej obronie będzie grał wtedy, gdy z powodu absencji pauzował będzie Bernat.
Prawi obrońcy:
- Joao Pereira [29, POR]
- Antonio Barragan [26, ESP]
- Christian Lell [28, GER]
Na prawej obronie królować powinien Pereira, a kandydatem do zastąpienia Portugalczyka będzie nasz jedyny zakup tego okienka - Christian Lell. Antonio Barragan kompletnie mnie nie przekonuje i najprawdopodobniej będę zmuszony go sprzedać, o ile ktoś widziałby Hiszpańskiego obrońcę w swych szeregach.
Środkowi obrońcy:
- Ricardo Costa [32, POR]
- Victor Ruiz [24, ESP]
- Philippe Senderos [28, SUI]
Pewniakiem do grania na tej newralgicznej pozycji wydaję się być nasz kapitan - Ricardo Costa. Większym problemem będzie natomiast fakt, kto z dwójki Ruiz-Senderos będzie mu partnerował. Nie należy zapominać także o charakternym Mathieu, który z pewnością nie odpuści i do samego końca będzie walczył o pozycję na środku obrony.
Defensywni pomocnicy:
- Seydou Keita [33, MLI]
- Javi Fuego [29, ESP]
- Oriol Romeu [21, ESP]
Wszystko wskazuję na to, iż nasza taktyka oparta będzie na dwójce defensywnych pomocników. Podstawową parą wydaję się być dwójka Keita-Romeu. Doświadczenie Seydou może okazać się tutaj bezcenne. Bardzo liczę na Malijczyka, który pomocny powinien okazać się także dla swoich młodszych kolegów. Swoją okazję do wykazania się dostanie również Javi Fuego, który jednak będzie musiał wspiąć się na wyżyny swoich umiejętności by móc myśleć o występach w pierwszym składzie.
Skrzydłowi:
- Fede Cartabia [20, ARG]
- Pablo Piatti [24, ARG]
- Sofiane Feghouli [23, ALG]
Losy tej trójki, zależą przede wszystkim od tego jaką taktyką zdecydujemy się grać. Na dzień dzisiejszy jest to formacja 4-3-1-2 i naprawdę ciężko jest znaleźć miejsce dla któregokolwiek z nich. Fede będzie testowany na pozycji ofensywnego pomocnika, natomiast Pablo może grać również na szpicy. Największym dylematem pozostaje Feghouli, który zgłasza aspirację do tego by w tym sezonie solidnie namieszać w lidze.
Ofensywni pomocnicy:
- Dani Parejo [24, ESP]
- Michael [25, ESP]
Rolę klasycznej dziesiątki powinien pełnić Parejo. Hiszpan wydaję się być kreatywniejszy niż jego największy rywal w walce o pierwszy skład, jednak musi liczyć się z tym, że ma na plecach groźnego konkurenta, który w każdej chwili może go zastąpić.
Napastnicy:
- Jonas [29, BRA]
- Eduardo Vargas [23, CHI]
- Paco Alcacer [19, ESP]
- Vinicius Araujo [20, BRA]
Po odejściu Roberto Soldado wydawało się, że pałeczkę po nim przejmie nie kto inny jak Jonas. Jednak Brazylijczyk zdecydowanie obniżył loty i nie może czuć się pewnie nawet ławki rezerwowych. Największe nadzieję kładę oczywiście w talencie Paco Alcacera i Viniciusa Araujo. Obaj zawodnicy mają wszelakie predyspozycję do tego, by już wkrótce zostać czołowymi snajperami ligi. Nie zapominać należy także o Vargasie, który jest wypożyczony z Napoli, ale na pewno jest zawodnikiem niezwykle utalentowanym.
Rozegraliśmy również kilka sparingów, oto wyniki:
Valencia 0:2 HSV
Toulouse 3:2 Valencia (Alcacer, Jonas)
Grenoble 0:2 Valencia (Parejo, Alcacer)
Alcoyano 2:4 Valencia (Keita, Araujo, Alcacer x2)
Ribarroja 0:5 Valencia (Senderos, Bernat, Piatti, Jonas x2)
Wyniki sparingów nie były zachwycające. Co prawda wygraliśmy aż trzy spotkania, jednak klasa zespołów, których ogrywaliśmy budziły wszelkie wątpliwości. W starciach z drużynami z naszej półki zaprezentowaliśmy się żenująco i w pełni zasłużenie odnieśliśmy porażki. Cieszyć może fakt, że świetnie prezentował się młodziutki Alcacer, który powoli puka do bram pierwszego składu.
FM 2014
Baza danych: średnia
Ligi grywalne: Trochę tego jest
Zasady: własne
Klub: Valencia

 

Odnośnik do komentarza
MaKK - Dostaliśmy okrągłe trzy miliony do wydania. Lepszy napastnik oczywiście by się przydał, ale przynajmniej na razie wierzę w swoją młodzież.
PiotruH - Na Alcacera na pewno będę stawiał, z Piattim może być jednak gorzej.
----------------------------------------------------------
Oficjalny debiut na ławce trenerskiej przypadł mi na wyjazdowym starciu z Almerią. Kilka dni przed inauguracją ligi poważnych kontuzji doznali Diego Alves oraz Fede Cartabia. Obaj zawodnicy będą pauzować co najmniej przez trzy miesiące, co znacznie osłabiło naszą drużynę. Od początku sezonu swoją szansę dostał Paco Alcacer, który w meczach sparingowych był najjaśniejszym punktem naszego zespołu.
W początkowej fazie meczu zarysowała się nasza przewaga, z której jednak zupełnie nic nie wynikało. Swoich szans nie wykorzystał m.in Jonas i Perreira, a na taki obrót spraw czekali tylko gospodarze. W 30. minucie spotkania na dość spektakularne uderzenie zdecydował się Suso, a po jego strzale piłkę z siatki wyjmować musiał zdezorientowany Guaita. Strata bramki zdecydowanie podcięła nam skrzydła i w kolejnym kwadransie gry, nawet nie zagroziliśmy bramce Estebana. Po zmianie stron przeprowadziliśmy zmasowany szturm na gospodarzy, których z opresji ratował jednak golkiper. Druga połowa meczu była w naszym wykonaniu zdecydowanie lepsza, aniżeli pierwsza, lecz cały czas brakowało wykończenia i szczęścia w polu karnym przeciwnika. W 79. minucie jeden punkt uratował nam Dani Parejo, który dostał fenomenalne podanie od wprowadzonego wcześniej Eduardo Vargasa. Do końca zawodów mieliśmy jeszcze kilka okazji na to by z trudnego terenu wroga wywieźć komplet punktów, jednak fantastycznie w bramce gospodarzy spisywał się Esteban. I to właśnie temu zawodnikowi należą się słowa uznania za uratowany punkt dla drużyny Almerii.

Liga BBVA [1/38]
17.08.2013 - Estadio Mediterraneo
[x] Almeria 1:1 Valencia [x] (1:0)
30' - Suso 1:0
79' - D. Parejo 1:1
Widownia - 15931
MoM - J. Bernat [7.4]
Odnośnik do komentarza
Rozgrywki ligowe w Hiszpanii ledwo się zaczęły, a nasz zespół już w drugiej serii spotkań gościł na Estadio Mestalla drużynę Barcelony. "Blaugrana" w pierwszym spotkaniu w tym sezonie bez problemów ograła Osasunę 5:1, więc nic dziwnego, że ligowi eksperci skazywali nasz zespół na pożarcie.
Spotkanie zaczęliśmy w najlepszy możliwy sposób. Już w 7. minucie meczu za sprawą Philippe Senderosa wychodzimy na prowadzenie! Świetną centrą z rzutu rożnego popisał się Dani Parejo, a w olbrzymim zamieszaniu w polu karnym najlepiej zachował się stoper ze Szwajcarii. Za wszelką cenę chcieliśmy pójść za ciosem, jednak doskonałych sytuacji na podwyższenie rezultatu nie wykorzystali Alcacer czy Keita. W pierwszej części gry, zawodnicy Barcelony sprawiali wrażenie nieobecnych, a nasze prowadzenie mogło być zdecydowanie wyższe. Koniec końców na przerwę schodziliśmy w wyśmienitych humorach, ale w drugiej części spotkania musieliśmy pilnować korzystnego rezultatu. Jak można była się domyśleć, po zmianie stron "Duma Katalonii" wyszła należycie zmotywowana i skoncentrowana. Na efekty nie trzeba było długo czekać. W 58. minucie fatalny błąd w środkowej części boiska popełnił Javi Fuego, co bezlitośnie wykorzystał Lionel Messi. Argentyńczyk w pojedynku sam na sam z Guaitą nie dał mu najmniejszych szans i posłał piłkę tuż przy prawym słupku. Wyrównująca bramka strzelona przez naszych rywali w zupełności im wystarczała, bowiem po jej strzeleniu podopieczni trenera Martino cofnęli się do obrony, a kontrolę na boisku znów przejęli moi zawodnicy. Chaotyczna i nerwowa gra Barcelony mogła zostać należycie skarcona, ale znów naszym grzechem głównym okazała się nieskuteczność. Mimo, że drużyna gości rozegrała przeciętny mecz, nie udało nam się wbić zwycięskiej bramki, która w ostatecznym rozrachunku dałaby nam komplet punktów.

Liga BBVA [2/38]
25.8.2013 - Estadio Mestalla
[14] Valencia 1:1 Barcelona [2] (1:0)
7' - P. Senderos 1:0
58' - L. Messi 1:1
Widownia - 55000
MoM - L. Messi [8.3]

 

Odnośnik do komentarza
Kolejne ligowe spotkanie to już ciężka przeprawa z Realem Sociedad. Po dwóch remisach z rzędu wreszcie chcieliśmy sięgnąć po zwycięstwo i komplet punktów. Niestety, tuż przed meczem ze składu wypadł Dani Parejo, który będzie musiał pauzować przez miesiąc.
Spotkanie od samego początku było prowadzone w nudnym i ospałym tempie. Na boisku niewiele się działo, a piłkarze myślami byli chyba jeszcze na wakacjach. Po kilkunastu minutach ospalstwa i lenistwa wreszcie ruszyliśmy do ataku. Już pierwsza akcja bramkowa przyniosła nam korzyść, bowiem w 26. minucie dwójkowa akcja Fuego - Bernat skończyła się fantastycznym golem tego drugiego, który odważnym wejściem w pole karne kompletnie zaskoczył obronę drużyny rywali i mocnym strzałem tuż pod poprzeczkę wyprowadził nasz zespół na prowadzenie. Goście mieli problemy w każdym aspekcie gry, a w środkowej fazie boiska praktycznie nie istnieli. Duża w tym zasługa Seydou Keity. Malijczyk niczym prawdziwy lider drużyny dyrygował poczynaniami kolegów. Druga część spotkania do złudzenia przypominała pierwszą. Bramka strzelona zdecydowanie Nas uśpiła, a nasze ataki ograniczały się jedynie do kontrataków. Na pewno żadna z osób, która w tym dniu przybyła na Estadio Mestalla nie przewidziałaby takiej końcówki meczu jaką zaprezentowali piłkarze obu ekip. Zaczęło się w 81. minucie, kiedy to niepilnowany w polu karnym Pablo Piatti zdobył gola...głową! Trzy minuty później, losy tego meczu zdawały się być rozstrzygnięte, a na listę strzelców wpisał się młodziutki Araujo. Kilkadziesiąt sekund później Baskijska drużyna przeprowadziła jeden ze swoich nielicznych ataków, który zakończył się bramką Carlosa Veli. Tuż w końcówce spotkania drużyna z Sociedad zdobyła gola kontaktowego, a kibice "Nietoperzy" zdawali się wybrać winowajcę utraty bramki. Był nim Vicente Guaita. Hiszpański bramkarz został przelobowany niemal z połowy boiska przez Gonzalo Castro. Na Nasze szczęście korzystny wynik udało się dowieźć do końca, ale dla moich zawodników była to wartościowa lekcja, że w futbolu trzeba być skoncentrowanym przez pełne 90. minut.

Liga BBVA [3/38]
1.9.2013 - Estadio Mestalla
[16] Valencia 3:2 Real Sociedad [10] (1:0)
26' - J. Bernat 1:0
81' - P. Piatti 2:0
84' - V. Araujo 3:0
86' - C. Vela 3:1
89' - G. Castro 3:2
Widownia - 46692
MoM - P. Piatti [7.8]
Odnośnik do komentarza
PiotruH - Wszedł z ławki zdobył bramkę i asystę. Takiego Pablo pamiętam z Almerii :)
Vanild - Dzięki, ale będzie trudno. Dopiero oswajam się z najnowszym dziełem SI.
------------------------------------------------------------
Trzecie spotkanie z rzędu, rozgrywane na własnym boisko mogło dawać nadzieję, że podobnie jak przed tygodniem tak i teraz zgarniemy komplet punktów. Tym razem naszym przeciwnikiem była drużyna Betisu, która jak na razie z dorobkiem trzech punktów plasowała się na czternastej pozycji. Odbyło się także losowanie fazy grupowej Ligi Europejskiej, gdzie w grupie "D", zmierzymy się ze Spartą Praga, Bursasporem oraz Lewskim Sofia.
Nasi przeciwnicy wzięli sobie za punkt honoru, przeszkadzanie nam do granic możliwości, a ta sztuka wychodziła im nad podziw dobrze. Mieliśmy straszne kłopoty z utrzymywaniem się przy piłce, a szczelna defensywa rywali do granic możliwości utrudniała naszym napastnikom ich poczynania w ofensywie. Twarda i bezkompromisowa gra w końcu im się opłaciła. W 25. minucie meczu po ładnej i składnej akcji nasi rywale wyszli na prowadzenie, a na listę strzelców wpisał się Ruben Castro. Na szczęście nie musieliśmy długo czekać na odpowiedź i jeszcze przed przerwą zdobyliśmy gola wyrównującego. Autorem tej bramki był Vinicius Araujo, który po ograniu dwóch defensorów Betisu atomowym uderzeniem pokonał zaskoczonego golkipera przeciwników. Po zmianie stron, kiedy tu już zmęczenie dało się we znaki ruszyliśmy pełnym impetem w drodze po następne bramki. Przez długi okres czasu nie mogliśmy znaleźć recepty na bramkarza drużyna przeciwnej, co tylko się na nas zemściło. Tuż przed końcem spotkania dość nieoczekiwanie nadzialiśmy się na jedną z kontr, która w bezlitosny sposób została wykorzystana przez Leo. Rozczarowanie i zażenowanie fanów "Nietoperzy" było jak najbardziej słuszne, a drużyna Betisu całkiem niespodziewanie wywiozła z naszego terenu trzy punkty.

Liga BBVA [4/38]
15.9.2013 - Estadio Mestalla
[9] Valencia 1:2 Betis [14] (1:1)
25' - R. Castro 0:1
37' - V. Araujo 1:1
85' - Leo 1:2
Widownia - 46695
MoM - R. Castro [8.1]

 

Odnośnik do komentarza
Pierwsze spotkanie w Lidze Europejskiej ze Spartą Praga, miało zatrzeć złe wrażenie sprzed kilku dni, gdzie w spotkaniu ligowym doznaliśmy porażki z Betisem. Przegrana w tamtym spotkaniu, zdawała się być jedynie wypadkiem przy pracy, ale jak pokazał ten mecz - wcale tak nie było.
Od pierwszego gwizdka arbitra borykaliśmy się z wieloma problemami, a największym z nich było posiadanie piłki. Okazało się, że nasi rywale wcale nie zamierzają czekać na swoje szansę i po 14. minutach gry wyszli na prowadzenie. Duża w tym zasługa naszej formacji defensywnej, która w obronie dopuściła się kardynalnych błędów, a skorzystał na nich David Uhlik. Czeski napastnik nie dał szans naszemu bramkarzowi i wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie. Graliśmy beznadziejnie i bezbarwnie, a najlepszym dowodem na to jest fakt, iż pierwszy celny strzał w tym meczu, oddaliśmy dopiero w doliczonym czasie pierwszej połowy. Druga część spotkania miała być zdecydowanie lepsza i taka rzeczywiście była. Od samego początku przejęliśmy inicjatywę, spychając przy tym obronę drużyny przeciwnej do głębokiej defensywy. Nasza ambitna gra i waleczność w końcu znalazła odzwierciedlenie w wyniku, Jeremy Mathieu popisał się fantastycznym dośrodkowaniem w pole karne, a tam piłkę do siatki skierował Vinicius Araujo. Dobra postawa długo się jednak nie utrzymała i zdawała się tylko podrażnić Prażanin. Tuż przed końcem spotkania, gospodarze zdobyli zwycięskiego gola. Szczęśliwym strzelcem tej bramki okazał się Roman Divis, który z bliska wpakował piłkę do siatki, zapewniając tym samym zwycięstwo Sparcie.

Liga Europejska - Faza grupowa [1/6]
19.09.2013 - stadion Letna
[x] Sparta Praga 2:1 Valencia [x] (1:0)
14' - D. Uhlik 1:0
62' - V. Araujo 1:1
89' - R. Divis 2:1
Widownia - 11573
MoM - F. Adamec [7.7]

 

 

Odnośnik do komentarza
Po dwóch porażkach z rzędu morale zespołu nieco osłabły, dlatego za wszelką cenę chcieliśmy wygrać następny mecz. Tym razem, udaliśmy się do Madrytu, by zmierzyć się z Rayo Vallecano. Gospodarze tego pojedynku, byli naszymi sąsiadami w tabeli, lecz mimo wszystko byliśmy zdecydowanym faworytem tego pojedynku.
Początek spotkania w naszym wykonaniu zapowiadał się bardzo obiecująco. Już w 9. minucie gry, fantastycznym rajdem po prawej stronie boiska popisał się Joao Pereira, który mocnym strzałem tuż pod poprzeczkę wyprowadził nas na prowadzenie. Dwadzieścia minut później prowadziliśmy już 2:0. Tym razem, na listę strzelców wpisał się Jonas. Brazylijski zawodnik wykorzystał rzut karny, po tym jak w polu karnym powalony został Alcacer. Trzecia bramka w tym spotkaniu była zasługą wspaniałego podania Keity, dzięki któremu przed fantastyczną okazją stanął Araujo. Nasz młody zawodnik, nie zwykł marnować takich sytuacji i sprytnym strzałem pokonał golkipera drużyny przeciwnej. Jeszcze w doliczonym czasie gry, błąd w naszej defensywie został bezlitośnie skarcony. Sebastian Fernandez ośmieszył niejako dwóch moich podopiecznych, po czym zdobył piękną bramkę z dystansu. Po zmianie stron obraz gry nie zmienił się. Nadal byliśmy drużyną przeważająca, ale nie potrafiliśmy tej przewagi odpowiednio udokumentować. W ostatnim kwadransie meczu, wróciliśmy jednak na właściwy tor i zdobyliśmy jeszcze dwie bramki. Najpierw w 76. minucie podręcznikowy kontratak wykończył Araujo, a już w doliczonym czasie gry do siatki trafił Jonas. W końcu odnosimy pewne i przekonujące zwycięstwo. Oby w kolejnych spotkaniach było podobnie.

Liga BBVA [5/38]
22.9.2013 - Estadio de Vallecas
[18] Rayo Vallecano 1:5 Valencia [17]
9' - J. Pereira 0:1
28' - Jonas 0:2
37' - V. Araujo 0:3
45+1' - S. Fernandez 1:3
76' - V. Araujo 1:4
90' - Jonas 1:5
Widownia - 9742
MoM - Jonas [9.3]

 

Odnośnik do komentarza
Opromieni ostatnim ligowym występem, chcieliśmy udowodnić, że wysokie zwycięstwo z Rayo Vallecano nie było dziełem przypadku. Nasz rywal, ekipa Villarrealu na początku sezonu spisywał się bardzo przeciętnie, a 17 lokata zajmowana przez ten zespół w pełni oddawała ich kiepską postawę na boisku. Ruben Vezo oraz Jose Luis Gaya zostali przeniesieni do pierwszej drużyny, po tym jak oboje świetnie prezentowali się w zespole rezerw.
Od samego początku spotkania, widać było, że dobrze weszliśmy w meczowy rytm i nie pozwalaliśmy rywalom na zbyt wiele. Po niespełna kwadransie gry, udało nam się zdobyć bramkę. Po rzucie rożnym wykonywanym przed Daniego Perejo, tor lotu piłki przedłużył Victor Ruiz, a ta wylądowała pod nogami Mathieu. Doświadczony Francuz nie miał kłopotów z umieszczeniem futbolówki w siatce i tym samym wyprowadził naszą drużynę na jednobramkowe prowadzenie. W kolejnych minutach nadal to my dyktowaliśmy warunki tego meczu, jednak cały czas brakowało nam szczęścia pod bramką Sergio Asenjo. Pierwsza połowa zakończyła się naszym nieznacznym prowadzeniem, jednak w drugiej odsłonie gry musieliśmy wystrzegać się nonszalancji w grze oraz pychy. Na początku drugiej połowy meczu, mogliśmy już prowadzić 2:0, jednak do pustej bramki nie trafił Alcacer, co przelało czarę goryczy i młody zawodnik ze spuszczoną głową musiał opuścić boisko. Nasza przewaga na tle całego meczu była bezdyskusyjna, a Villarreal ograniczało się jedynie do sporadycznych kontrataków, które na dobrą sprawę nic groźnego nam nie wyrządziły. Skromne, lecz bardzo zasłużone zwycięstwo dodało nam wiary we własne możliwości oraz pozwoliło nieco polepszyć swoje miejsce w tabeli.

Liga BBVA [6/38]
26.9.2013 - El Madrigal
[17] Villarreal 0:1 Valencia [11] (0:1)
14' - J. Mathieu 0:1
Widownia - 21301
MoM - J. Mathieu [8.2]

 

Odnośnik do komentarza
Kolejne spotkanie to już prestiżowe starcie z Atletico Madryt. "Rojiblancos" jak na razie zawodzą swoich fanów, zajmując odległą dwunastą pozycję. Chcieliśmy wykorzystać słabość drużyny z Madrytu i zgarnąć pełną pulę, jednak zdawaliśmy sobie sprawę jak wielkie zagrożenie stanowi dla Nas dwójka napastników: Villa-Costa.
Mecz rozpoczęliśmy w fenomenalnym stylu, bowiem już w drugiej minucie gry, przytomność umysłu zachował Jonas. Brazylijski zawodnik zachował zimną krew pod bramką Courtoisa i wprawił w ekstazę kibiców zgromadzonych na Estadio Mestalla. Dobra, szybka, ofensywna gra miała na celu dobić przybitego rywala, a tym samym pozwolić w spokoju kontrolować przebieg meczu. Niestety, moi podopieczni mieli rozregulowane celowniki i nasza przewaga na nic się zdała. W końcu do głosu doszli goście, którzy oddając swój pierwszy strzał w tym spotkaniu, od razu zdobyli gola wyrównującego. Strzelcem bramki okazał się David Villa. Hiszpan, pozostawiony bez opieki w polu karnym bez najmniejszych problemów pokonał Vicente Guaitę. Do końca pierwszej połowy utrzymał się remis, dzięki któremu to goście byli w lepszych nastrojach. Po zmianie stron sytuacja na boisku wcale się nie zmieniła. Nadal to my górowaliśmy nad rywalami, jednak świetnie w bramce Atletico spisywał się młody Belgijski bramkarz. Z upływem czasu moi zawodnicy zdawali się słabnąć, a na taki obrót spraw czekali tylko podopieczni Diego Simeone. Końcówka spotkania była dla nas bardzo ciężka i trudna, ale na szczęście również i Vicente Guaita ratował nasz zespół z opresji, dzięki czemu udało się dowieźć remisowy rezultat do końca meczu. Pozostaję lekki niesmak, byliśmy tego dnia drużyną lepszą, praktycznie w każdym aspekcie gry, lecz nawet to nie pozwoliło nam na zdobycie kompletu punktów.

Liga BBVA [7/38]
29.9.2013 - Estadio Mestalla
[6] Valencia 1:1 Atletico Madryt [12] (1:1)
2' - Jonas 1:0
27' - D. Villa 1:1
Widownia 47029
MoM - D. Godin [8.0]

 

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...