Skocz do zawartości

Buon giorno pomidory!


Loczek

Rekomendowane odpowiedzi

Ostatnie spotkanie w 2011 roku pokazało, że grając z jednym napastnikiem w przodzie też można operować ofensywnie. Tym bardziej, jeśli w roli egzekutora występuje Del Piero. Początek meczu z Melbourne Heart FC był tak szalony jak schylanie się po drobne w gejowskiej dyskotece mając na sobie purpurową szarfę. Najpierw w piątej minucie Włoch uderzył po ziemi, a trzy minuty później kropnął w krotki róg, tuż przy lewej ręce bramkarza. Kibice na moment obudzili w sobie ducha sportowego dopingu. Niestety kilka chwil później upał dał znać o sobie i wszyscy przysiedli na tyłkach jak kibice Realu po kolejnej porażce z Barceloną. W 15 minucie Garcia dał gościom odrobinę nadziei, ale w przedostatni dzień grudnia Hearts było tak słabe jak anorektyczka w konkursie pochłaniania hot dogów. W 89 minucie Culina po rzucie rożnym bitym przez Kisela wpadł z piłką do bramki trzymając ją na klatce piersiowej.

Hyundai A-League

29.12.2011, kibiców 8597

Sydney FC 3:1 Melbourne Heart FC

( Del Piero 2x, Culina ) ( Garcia )

 

Nowy rok tradycyjnie jest momentem, w którym każdy człowiek usiłuje zapisać kartkę papieru nowymi postanowieniami. Niestety najczęściej jest to tak samo złudne jak próba przejścia tłuściocha na dietę „ mniej żreć ”. Nie inaczej było w szeregach sztabu szkoleniowego. Jedni twierdzili, że od stycznia będą trenować intensywniej. Drudzy, że należy dołączyć do diety suplementy i bardziej zadbać o regenerację. Prudencio chciał zmodyfikować budżet transferowy dając tym samym szansę nowym piłkarzom na dołączenie do drużyny. Postanowieniem noworocznym prezesa było położenie laski na klub, a piłkarze zamiast dostać podwyżki mogli mu tą laskę obciągnąć. Bruno Cazarine dostał dwie oferty : z Livorno i z Monaco. Pomimo zaoferowania mu nowego kontraktu filigranowy Brazylijczyk doszedł do wniosku, że 675 euro tygodniowo to jednak trochę mniej niż 2500, jakie dawali mu potencjalni pracodawcy. W efekcie oprócz Cazarine szeregi Sydney miał opuścił Kisel. Za Słowaka zgłosiło się Ajaccio i on akurat bez zastanowienia złożył podpis pod nowym kontraktem z Francuzami udowadniając tym samym Cabronowi, że chęci i plany to jedno, a brutalna rzeczywistość to drugie.

- Wiesz trenerze, na obczyźnie jest inaczej niż w Europie. Tutaj nie ma sentymentów. Nie dasz tu rady to pakuj walizki i spadaj do domu. Nie płacz. Złość piękności szkodzi, a ty nie masz czym szastać!

Drugiego stycznia nowe zapytania powędrowały w sprawie Makaeli i Culiny, a z drużyny juniorskiej odeszło sześciu zawodników, na których pensje budżet klubowy nie pozwalał. Prudencio próbował interweniować, ale w odpowiedzi słyszał, by zwolnił Del Piero, bo zarabia stanowczo za dużo. Australijska piłka to nie bułka z masłem. To czerstwy kawał chleba posmarowany gównem.

 

Cztery dni po Sylwestrze Sydney FC ponownie odwiedziło Nową Zelandię. I tym razem był to udany wyjazd, bo po raz kolejny piłkarze Cabrona zdobyli trzy bramki. W 3 minucie, nim gospodarze złapali oddech Cazarine uderzył w słupek, a z dobitki Griffiths dał Sydney prowadzenie. Cztery minuty później w roli głównej wystąpił Del Piero. Druga bramka padła po ładnym strzale z czternastu metrów na wysokości kolan. W dziewiątej minucie było już po meczu. Del Piero minął na pełnej prędkości stopera, przekładanką położył na murawie golkipera i lekkim uderzeniem wpakował piłkę do pustej bramki.

Hyundai A-League

04.01.2011, kibiców 6949

Wellington Phoenix 0:3 Sydney FC

( Griffiths, Del Piero 2x )

Odnośnik do komentarza

@ dokładnie - Adam.

 

----------

 

Morale powoli spadały na łeb na szyję. Ciężko zbudować coś z niczego, gdy zaprawa murarska wypada spomiędzy cegieł. Do odstrzału poszło trzech wiodących zawodników, którzy podpisali kontrakty i pierwszego kwietnia mieli już odejść. I tak, kolejno, całkowicie za darmo :

- Karol Kisel – Aj Ajaccio

- Bruno Cazarine – An-Nassr ( Arabia Saudyjska )

- Juho Makela – Al-Wahda ( Zjednoczone Emiraty Arabskie )

Jedynym plusem niewątpliwie był fakt, że budżet płacowy zostanie zwolniony. Problemem jedynie była chęć przejścia zawodników z odpowiednimi umiejętnościami do tak słabej ligi, jaką bez wątpienia jest Hyundai League. Do kwietnia więc Sydney FC mogło kąsać rywali, zaś później, w Azjatyckiej Lidze Mistrzów będą posłani na pożarcie rywalom.

 

Ósmego stycznia słońce waliło tak mocno po plecach, że zawodnicy wybiegli na murawę nasmarowani specyfikami jak by mieli w zamiarze smażyć tyłek na plaży. Przy linii boiskowej stacjonowały wiadra z wodą, a przy ławkach trenerskich wielkie lodówki z izotonikami. Mecz z Central Coast Mariners rozpoczął się tradycyjnie od mocnego uderzenia ze strony Del Piero. Włoch był zaprzeczeniem męskiej sentencji – nie ważne jak się zaczyna, ważne jak się kończy. On uwielbiał inicjację, zaś finiszował zwykle kto inny. Piąta minuta, podanie od Culiny i mocne uderzenie pod poprzeczkę. W 33 minucie z rzutu wolnego podwyższył Emerton i z dwubramkową zdobyczą kolejne trzy punkty wpadły na konto Cabrona.

Hyundai A-League

08.01.2011, kibiców 11677

Sydney FC 2:0 Central Coast Mariners

( Del Piero, Emerton )

 

Czternastego stycznia wszyscy piłkarze wiedzieli już o odejściach kluczowych zawodników. Miało to ogromny wpływ na dyspozycję w spotkaniu z Brisbane Roar FC bowiem gospodarze zagrali bardzo przeciętnie, zaś Sydney fatalnie. Jedyną bramkę zdobył Emerton ponownie z rzutu wolnego. Swojej szansy nie wykorzystał Del Piero posyłając futbolówkę Panu Bogu w okno. Za to Sayed Adnan i McVey nie pomylili się i pierwsza porażka w sezonie stała się faktem.

Hyundai A-League

14.01.2011, kibiców 6988

Brisbane Roar FC 2:1 Sydney FC

( Sayed Mohamed Sayed Adnan, McVey ) ( Emerton )

 

Po tym meczu skołowany Prudencio postanowił odwiedzić rodziców. Wsunął na ciało markowy, ołowiany garnitur, trysnął tors markowymi perfumami i z gangsterskim popielatym kapeluszem wsiadł do taksówki. Matka przywitała go z otwartymi ramionami. Na stole czekała pizza z papryką, a w lodówce oczekiwał deser lodowy.

- Ojca nie ma? – Spytał pochłaniając pierwszy kawałek.

- Muszę ci o czymś synku powiedzieć. Między mną a tatą nie jest dobrze. Czuję, że chyba on kogoś ma. Tylko nie mam na to dowodów. Ale kobiecy instynkt działa, mówię ci.

Prudencio doskonale o tym wiedział. Zapłacił przecież słono fotografowi za zdjęcia.

- W dodatku twoja siostra wpadła w nieciekawe towarzystwo. Poznała jakąś Julię i Justynę które zadają się z tymi oprychami, co mieszkają na samym końcu, o tam – matka wskazała palcem dwa budynki zamykające dzielnicę na zakręcie. Przy chodniku stał czarny Chrysler 300C z chromowanymi felgami. Prudencio poderwał się na nogi słysząc o Claudii, a matka mówiła dalej:

- Te dziewuchy sprowadzą ją na manowce. Ostatnio przyszła do domu po trawce. Dobrze, że ojciec już spał, bo pewnie dostała by lanie.

- Lanie? Przecież ona ma już swoje lata mamo. – parsknął śmiechem uwalniając kawałek gluta.

- Wiesz jaki jest ojciec. Dla niego zawsze będziecie małymi dzieciakami.

Cabron wszedł po schodach na górę i zapukał do drzwi. Claudia wpuściła go do środka częstując na przywitanie buziakiem w polika. Usiedli oboje na łóżku i jak to mieli w zwyczaju zaczęli rozmawiać na różne tematy : Szkoła, problemy językowe, nowi znajomi, chłopaki, praca, kariera trenera. Lecz gdy zaczął się temat dziewczyn Claudia zbladła.

- Muszę ci o czymś powiedzieć. Mam problem. To znaczy, może nie do końca ja, ale mnie też to dotyczy.

- Jesteś w ciąży?

- Tak. Chyba wiatropylnie głupolu. Ostatnio po domowej imprezie u chłopaków moja koleżanka Julia przez przypadek zabrała z domu telefon jednego z nich. No i zgubiła go idąc do domu. Sam wiesz jak to jest, kiedy człowiek się napije. Ramirez kazał oddać jej pięćset dolarów za komórkę. No ale skąd ona ma wziąć takie pieniądze, skoro ma szesnaście lat? Rodzice zginęli w wypadku samochodowym i wychowuje ją babcia.

- No i? Co ty masz z tym wspólnego?

- To moja przyjaciółka. Wiesz, to są typy z którymi się nie zadziera. Ja się ich nie boję. To oni boją się ojca. Ale … no nie wiem co mam robić. Wiesz co Ramirez zrobił jak się dowiedział, że Julia nie ma z czego oddać? Musi odpracować fizycznie. I … robi jemu i jego kolegom pały co dzień. – po tych słowach po policzku siostry spłynęły łzy. Cabron patrzył na nią z przerażeniem. Nie do końca docierało do niego o czym ona mówi.

- Pały?

- No lody. Musi im obciągać, rozumiesz? Inaczej powiedzieli, że zrobią jej krzywdę. Jej i jej babci.

- Jak to krzywdę? To niech idzie na policję!

- Ojciec Ramireza jest komendantem. Myślisz, że pozwoli żeby jego syn poszedł siedzieć?

- To niech idzie do pracy.

- Ale on twierdzi, że najpierw musi spłacić odsetki. A jak się nie będzie wyrabiać czasowo, to po prostu będą ją gwałcić. To straszne – Claudia schowała twarz w dłoniach, a Cabron po raz pierwszy od kiedy opuścił Włochy zatęsknił za Lucą, Francesco i Fabio. W czwórkę pokazali by Ramirezowi jak wygląda wymiar sprawiedliwości według Duce.

Odnośnik do komentarza

Tego dnia wszystko układało się na wspak. Najpierw taksówkarz, który miał zawieść Prudencio do miasta pomylił adresy i w efekcie zabrał kogoś innego. Następnie przelew do firmy ubezpieczeniowej miał w ciągłości cyfr zamiast siódemki szóstkę, która była błędem w druku i tysiące dolarów popłynęło do osoby postronnej. Później strop podtrzymujący niewielki taras, nad wejściem, pokryły liczne pęknięcia i Włoch musiał wzywać ekipę budowlaną by oszacowała koszt ewentualnej naprawy. Dzień spod znaku Piątku Trzynastego rozpoczął się wybornie.

Centrum Sydney opanował chaos. Higieniczne kafejki i wyuzdane dzielnice taniego seksu w ciągu kilku godzin zamieniły się w jednolitą konsystencję, z której wszystkimi możliwymi otworami broczyła gęsta, bordowa krew przechodniów. Ludzie wydawali krwawice na wątpliwe promocje. Przesadnie pedantyczne panie w drogich uniformach od zagranicznych projektantów, metro seksualni mężczyźni w przyciasnych ciuchach eksponujących ich wysportowane sylwetki. Wszystko zdawało się być kuriozalną pomyłką Boga, który tworząc pewien schemat rzeczywistości usnął popijając czerwone wino przy nutach anielskiej harfy. Próżność i pycha, przerost formy nad treścią, lukrowane błyskotki i pachnące drogimi perfumami półnagie torsy. Surówka zurbanizowanej zbyteczności powiązana z samotnością. Wszystko było wyprane z uczuć.

Prudencio zaszedł do antykwariatu w poszukiwaniu ciekawych dzieł faszystowskich twórców. W pomieszczeniu pachniało wilgocią, kurzem i starymi ludźmi, a ściany były porośnięte czymś w rodzaju pozostałości po obrazach. Właściciel – wysoki jegomość z brodą zwiniętą w kucyk, zaczesany do przodu gęstym grzebieniem, bacznie przyglądał się celebrycie dusząc w sobie chęć zadania kilku znaczących pytań. Cabron przeglądał książki, przekładał je z miejsca na miejsce, przewracał strony kichając po chwili od nadmiaru kurzu. Po chwili uświadomił sobie, że wygląda zupełnie tak, jak jego profesorowie ze studiów, z których miał nie lada ubaw. Zwykł mawiać, że ludzie szukający uciech w antykwariatach, kościołach i galeriach sztuki pięknej są samotnymi, smutnymi mieszkańcami tej planety, na których nikt i nic już ciekawego w życiu nie czeka. I kiedy tak rozmyślał nad swoją przeszłością wyrósł przed nim, jak spod ziemi, spękany staruszek. Jego twarz była pokiereszowana licznymi bliznami, a skóra przypominała skórkę wyschniętej śliwki. Ubrany w ortalionowe spodnie i sfatygowany, brudny skafander z logiem Manchesteru United na kapturze, wyglądał jak wagabunda.

- Mogę w czymś pomóc? – spytał podnosząc stary papirus z podłogi. Prudencio zaniemówił na ułamek sekundy, a później odparł:

- Szukam prac Corneliu Zelea Codreanu, ewentualnie może … José Antonio Primo de Rivera?

- Nie sadzę młodzieńcze, że w tych zacnych księgozbiorach odnajdziesz interesujące zagadnienia. Próżno tu szukać bolesnych reminiscencji, czarnowidztwa czy chociażby twórców morderczego ustroju. Wolimy miłość. Miłość, ofiarność, uczucie, wierność. Znane ci są te sprawy? – staruszek mówiąc unosił irytująco brwi sprawiając, że jego twarz przybierała nienaturalny kształt.

- Co pan ma na myśli? To antykwariat, czyż nie? W takim razie, jak sama nazwa wskazuje, muszą się tutaj znajdować stare dzieła tych, którzy już odeszli.

- Masz rację chłopcze – mężczyzna uśmiechnął się ukazując ostatni poczerniały kieł, który ostał się na różowych dziąsłach pamiętających jeszcze czasy czarno-białych telewizorów. – Ale tu nie ma nic ani o Ustaszach, ani o Żelaznej Gwardii. Marnujesz czas szukając dzieł Szalasiego, Papadopulosa czy Pavelića. Chodź, coś ci pokażę. Musisz tylko otworzyć swój umysł.

Szli wzdłuż czterech regałów przepełnionych kilkusetstronicowymi księgami. Na samym końcu drogi znajdowały się drewniane drzwi. Staruszek przystanął na moment, nabrał powietrza w płuca i powiedział szeptem :

- Cierpię na kręgozmyk. Czy jesteś gotowy poznać prawdę o tym, co by się stało, gdyby ci ludzie których szukasz opanowali świat?

Prudencio zmarszczył czoło i rozejrzał się po pomieszczeniu. Nagle wszyscy ludzie, którzy tu byli zniknęli. Nie było też właściciela. Spojrzał na zegarek. Siedemnasta siedemnaście. Sekundnik zatrzymał się dokładnie w tym momencie. Potrząsnął dłonią, ale wskazówki ani myślały ruszyć przed siebie.

- Co się dzieje? Gdzie są wszyscy?

- Prudencio Nelsonie Cabron, czy jesteś gotów poznać prawdę o samym sobie? Chcesz wiedzieć co by się stało, gdyby faszyzm włoski wygrał? Gdyby niecny plan Duce opanowania świata wypalił? Chcesz tego? – staruszek chwycił Włocha za obie ręce i potrząsnął nim z całej siły – chcesz? Jesteś gotów na poznanie dobra i zła? Za tymi drzwiami kryje się odpowiedź na wszystkie twoje pytania. Chcesz ją poznać?

- Jesteś obłąkany starcze! Puść mnie! – po tych słowach Cabron puścił się pędem wzdłuż regałów. Gdy dotarł do lady wszyscy ludzie, których wcześniej widział dalej przeglądali książki. Brodaty mężczyzna zapytał, czy może w czymś pomóc, a w oddali, na końcu korytarza zamiast drzwi stał ekspres do kawy, przy którym siedziało czterech studentów czytających pożółkłe stronnice ksiąg.

- Zaraz, czy pan nie jest tym trenerem Sydney FC? – młoda kobieta o płomiennych włosach chwyciła Prudencio za przegub i delikatnie szarpnęła za rękaw. – właśnie przeglądałam Facebooka i dostałam od pana zaproszenie.

- Facebooka? Ale ja nie mam przecież tam konta.

- A, to może kibice założyli. Chociaż zdjęcia, które są w profilu, to takie dość intymne fotografie. Niech pan spojrzy.

Cabron wlepiał wzrok w zdjęcia Luci, Francesco i Fabio, którzy trzymali go na swoich barkach po wygranym 3:0 meczu ze Sieną. Zdjęcie dalej mieli fotografię z Roberto Baggio, a jeszcze dalej cała czwórka objadała się fast foodem w przydrożnej knajpce na wlocie do rodzinnego miasta.

- Skąd u licha ktoś ma moje zdjęcia z dzieciństwa?

Odnośnik do komentarza

W trzecim tygodniu stycznia, gdy powietrze miało temperaturę stygnącej piersi z kurczaka, na Sydney Stadium przyjechało Gold Coast United. Dzień konia zaliczył Alessandro Del Piero. Dzięki dobrej obsłudze ze strony środka pomocy Włoch trzykrotnie pokonywał bramkarza gości, co wysunęło go naprzód w klasyfikacji strzelców. Kolejne trzy punkty zaczynały powoli być nużące. By nie rzec – nudne.

Hyundai A-League

22.01.2012, kibiców 8478

Sydney FC3:0 Gold Coast United

( Del Piero 3x )

 

Możliwość sprowadzenia kogokolwiek do zespołu była tak samo prawdopodobna jak to, że w styczniu spadnie śnieg. Zarząd ubzdurał sobie, że piłkarz zarabiać nie musi i uparcie dawał 675 euro tygodniowo na pensję każdego, co w efekcie zniechęcało nawet skautów do skanowania rynku w poszukiwaniu nowych chłopaków. Prudencio nosił się z zamiarem sprzedania Emertona. Australijczyk zarabiał 21,500 dolarów tygodniowo.

 

Cztery dni po zwycięstwie Sydney podzieliło się punktami z ekipą ze stolicy. Melbourne Victory FC było bardzo przeciętnym rywalem, ale gdy nie ma motywacji, nawet z kelnerami gra się ciężko. I tym razem nie było inaczej, bo co prawda w 66 minucie Emerton zdobył bramkę z rzutu wolnego, ale w 85 minucie Cole niczym przykładny drwal wyciął równo z trawą Ricardinho, a ten z karnego dał swoim kibicom odrobinę nadziei.

Hyundai A-League

26.01.2012, kibiców 23583

Melbourne Victory FC 1:1 Sydney FC

( Ricardinho ) ( Emerton )

 

Po tym meczu Włoch przeskanował listę posad, na które mógłby aplikować po zakończeniu sezonu. Niestety nie było żadnych wakatów. Nikt też nie był zagrożony zwolnieniem.

 

Claudia wpadła z samego rana rozdygotana i przerażona. Chwyciła brata za ramiona i wtuliła się w jego muskularną pierś szlochając i smarkając raz po raz.

- Co się stało siostrzyczko? – spytał odgarniając pukiel włosów z jej wilgotnej twarzy.

- Oni to zrobili. Ramirez. W trzech. Po kolei. Rozumiesz? – mówiła półsłówkami próbując kurczowo łapać oddech. Prudencio rozumiał aż zanadto. W myślach wykreował obraz szesnastoletniej dziewczynki lezącej plackiem na łóżku, do której jak kundle po kolei podchodzą oprawcy z cieknącą ślinką.

- Nic ci nie jest? Powiedz, że tobie nic nie zrobili.

- Mi nie – otarła oczy rękawem – ja nie mam u nich długów. Ale powiedzieli, że mam trzymać gębę na kłódkę, bo inaczej i mi zrobią krzywdę.

Prudencio zacisnął mocno pięści. W głowie aż huczało mu od pomysłów, ale bojówki mieszkały za daleko. Musiał coś zrobić. Musiał działać profilaktycznie.

 

Na początku lutego na Sydney tradycyjnie zebrała się garstka kibiców. To już było obyczajem, że na wszystkie mecze na wyjazdach schodzą się legiony, zaś w domu ledwie trzódka. Z niewyjaśnionych przyczyn klub życzył sobie krocie za bilety jednocześnie nie oferując karnetów. Newcastle United Jets w niczym nie przypominało swojego odpowiednika z Wysp Brytyjskich. Zespół był chimeryczny i aż dziw bierze, że zdołał sobie wpakować tylko jednego gola. Jego autorem był Fin Makaela, który również otrzymał ciekawą ofertę z trzech klubów z lig azjatyckich. Sydney FC powoli rozpadało się na kawałki jak niestabilna konstrukcja z drewnianych klocków.

Hyundai A-League

05.02.2012, kibiców 9709

Sydney FC 1:0 Newcastle United Jets

( Makaela )

Odnośnik do komentarza

- Panie Cabron, to bardzo nieprofesjonalne zachowanie z pańskiej strony. Nie można osobie publicznej rozpowszechniać obscenicznych tekstów w Internecie. Zwłaszcza, że czytają to nie tylko osoby pełnoletnie. – David Traktovenko, rosyjski prezes klubu prawił egzortę Prudencio. W jednej ręce trzymał staroświecki lichtarz z którego złowrogo spoglądały trupie czaszki. Prawa ręka podtrzymywała niewielką ściereczkę w kolorze dojrzewającej pomarańczy, którą raz po raz pocierał po antyku.

- Nie bardzo rozumiem o co chodzi. – Cabron zmarszczył czoło i wsunął na przegub lewej ręki nowy zegarek.

- Nie? To proszę rzucić okiem na Facebooka. Nie dość, że oszkaluje pan piłkarzy to jeszcze wypisuje dziwne wiadomości do dziewczyn z żeńskiej sekcji piłki nożnej. Wie pan, z całym szacunkiem, ale jeśli jest to próba poderwania jakiejś dziewczyny, to proponuję pójść do cichej agencji towarzyskiej. O wiele lepsze produkty. No i, na Boga, nikt się o tym nie dowie.

W sali przez moment panowała głucha cisza. Prudencio czuł jak tętno zaczyna się intensyfikować. Serce kołatało mu w klatce piersiowej, a oczy powoli zachodziły mroczkami, plamkami i pajączkami. Traktovenko nacisnął po chwili guzik na telefonie i powiedział do swojej sekretarki :

- Panno Lypynsky, proszę odprowadzić menedżera do wyjścia.

- Panie prezesie, nie mam zielonego pojęcia o co chodzi. Nigdy nie korzystałem z tego portalu społecznościowego.

- To nie jest istotne. Jeśli de facto ktoś podszywa się pod pana warto zgłosić się z tym na policję. Ja chciałem jedynie napomknąć, że podobne zachowania są karygodne i nie pozostaną mi obojętne. Jeśli szuka pan kobiety niech pan wybierze inny sposób. W przeciwnym razie będę zmuszony znaleźć na pana haka i posłać do diabła. Czy wyraziłem się jasno?

Prudencio skinął głową, a gdy filigranowa blondynka otwarła drzwi bez słowa pożegnania oddał się jej w zupełności wlepiając wzrok w foremne piersi.

Wychodząc na dwór miał w głowie stos myśli. Z jednej strony chciał od razu pojechać na komisariat, złożyć skargę; z drugiej zaś miał teraz na głowie inny problem. Od kiedy ostatni raz był w rodzinnym domu ojciec się w nim nie zjawił. Matka co prawda nie chciała go gnębić swoimi problemami, ale za to Claudia napisała mu o poranku sms. I kiedy tak przemierzał chodnik w stronę parkingu został uderzony w ramię przez pędzącego mężczyznę. Siła uderzenia była tak intensywna, że obaj padli na ziemię jak rażeni piorunem.

- Człowieku, życie ci nie miłe? –prychnął do mężczyzny macając nos.

- Wybacz mi chłopcze. Nie zauważyłem cię w tych ciemnościach. Jestem starym człowiekiem, nie bądź zawistny. Już sobie idę.

- To ciebie widziałem w antykwariacie prawda?

Po chwili Prudencio ujrzał tego samego staruszka, z którym rozmawiał kilka dni wcześniej poszukując książek o faszystach. Dziś starzec miał jeszcze dłuższą, niemal białą, brodę. Zmierzył Włocha od stóp do głów i nagle na niebie pojawiło się pięć spadających gwiazd. Cabron uniósł głowę ku niebu i otwarł usta z wrażenia.

- Chłopcze, to co się dzisiaj wydarzy będzie miało brzemienne skutki. Wszyscy ludzie szukają w swoim życiu kogoś, kto będzie ich drogowskazem. Kogoś, kto będzie dla nich Beatrycze. – huknęło gdzieś w oddali tak głośno, że Prudencio otumaniały chwycił w dłoń telefon komórkowy gotów do walki wręcz.

- Nie lękaj się. Na imię mi Prediccion. Znałem doskonale twojego ojca. Był zacnym człowiekiem, pełnym miłości.

- Zabawne – Cabron parsknął śmiechem – a ja go nadal znam. I to z zupełnie innej strony. Jest podłym skurczybykiem, który tylko czeka by mi wepchnąć szpilkę. Nienawidzę go.

Ponownie na niebie pojawiły się spadające gwiazdy.

- Błąd. Twój ojciec był bardzo dobrym człowiekiem. Pochodził z Heidelbergu i pracował jako kustosz w Kurpfälzisches Museum. Może słyszałeś o tym miejscu? Znajduje się tam eksponat szczęki Homo heidelbergensis.

- Człowieku, postradałeś zmysły. Daj mi spokój! – Cabron ruszył przed siebie, ale po chwili uderzył w coś i upadł na ziemię.

- Nie odejdziesz stąd, póki nie poznasz całej prawdy!

- Co u licha? – wyciągnął dłoń przed siebie i dotknął niewidzialnej ściany.

- To Catharzis. Tak ją nazywamy. Niewidzialna, pusta ściana, na której pojawiają się wszystkie złe obrazy z życia każdego człowieka. Wystarczy, że będziesz tego chciał.

- Ale ja niczego nie chcę!

- W gotycko-renesansowym zamku Heidelberger Schloss znajduje się największa na świecie beczka na wino; tak zwana Grosses Fas. Mieści w sobie aż 221 726 litrów wina. – Starzec usiadł obok Włocha i przesunął dłonią po brodzie. Z bliska zdawała się być o wiele dłuższa. – nie było by w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie fakt, że powstała w 1751 roku. W tym samym roku urodził się Lukas Schloss, twój ojciec.

- Bredzisz. Jakim cudem mój ojciec żył w osiemnastym wieku? To dzisiaj miałby prawie trzysta lat.

Prediccion pokręcił z niedowierzaniem głową i spojrzał na zegarek. Wskazówki zatrzymały się na dwudziestej pierwszej dwadzieścia jeden. Na niebie spadające gwiazdy również stały w bezruchu.

- Lukas Schloss opiekował się Grosses Fas przed czterdzieści lat swojego życia. W międzyczasie pojawiła się praca w muzeum do którego zresztą po dziś dzień zjeżdżają wycieczki z całego świata. Nie inaczej było z twoją matką. Patrizia jako nastolatka w 1986 roku pojechała z klasową wycieczką właśnie do Niemiec.

- Starcze, bzdurzysz. Pleciesz głupoty!

- Spójrz – Prediccion wskazał palcem na prawe ramię Prudencio – na tym ramieniu masz cztery pieprzyki ułożone prostopadle do siebie. Tworzą tak jak by kwadrat. Takie samo znamię nosił Lukas.

- Skąd wiesz o moich pieprzykach?

- Słuchaj. Catharzis pojawiają się tylko u wyjątkowych ludzi. U osób, które zostały wybrane do zmieniania świata. Ty jesteś takim człowiekiem. Jesteś synem Lukasa Schlossa i jedynym spadkobiercą jego daru poznawania przyszłości. Zwróć uwagę, że kiedy rozmawiamy czas zatrzymał się w miejscu. Gwiazdy – wskazał na pędzące kawałki meteorytów, które zatrzymały się na niebie – ludzie – pokazał palcem na trzy osoby wygięte w nienaturalnych pozach, które zamieniły się w słup soli – nawet zegar. Wszystko to zatrzymuje się na moment, albo i na kilka chwil wtedy, gdy tego potrzebujesz. A gdy zamkniesz oczy i zdobędziesz się na odwagę poznania tego co złe przed tobą wyrośnie niewidzialna ściana. Dotknij jej, a wszystkie błędy które popełniłeś będą na niej zapisane.

- Jakim cudem więc mój niby ojciec przeżył tyle lat i poznał moją matkę?

Starzec podniósł się z ziemi i strzepał ziemię z nogawek brudnych spodni.

- Ostatnim jego życzeniem było poznanie kobiety, która obdarzy jego syna nieskończoną miłością. Patrizia była pierwszą taką niewiastą, która narodziła się po otrzymaniu tego daru przez Schlossa. Pierwszą i po dzień dzisiejszy ostatnią. Całą swoją moc wykorzystał do tego, by osiąść w czasoprzestrzeni na te wszystkie lata. To tak, jak byś się zahibernował. Lecz gdy tylko cię spłodził zachorował na przewlekłe zapalenie spojówek, nowotwór jelita grubego i po trzech miesiącach od poczęcia zmarł. Patrizia długo nie mogła się otrząsnąć po stracie ukochanego. Na szczęście jej rodzice, a twoi dziadkowie, z czasem znaleźli jej odpowiednią osobę. Twojego przybranego ojca, który żelazną ręką bronił was przed okrucieństwem tego świata. Nigdy nie dowiedziałeś się o swoim prawdziwym rodzicielu, bo Patrizia nigdy o nim nie opowiadała. Claudia natomiast jest twoją siostrą, ale tylko od strony matki.

Prudencio czuł, jak wzbiera w nim złość. Poderwał się na równe nogi i z całej siły wymierzył prawego sierpowego staruszkowi. Pięść trafiła w niewidzialną ścianę odbijając cios.

- Jestem tylko hologramem duszy twojego ojca. Nie możesz mnie zniszczyć, skrzywdzić. Będę cię strzegł jak oka w głowie dopóki sam nie spłodzisz własnego potomka. Uważaj na siebie Prudencio Nelson Cabron. I pamiętaj, wystarczy chcieć. Zdobędziesz szczyty prowadząc kluby. Nie popadnij w rutynę, nie bądź próżny, nie daj się pokonać pokusom. Bo inaczej Catharzis będą pojawiać się tak często, tak gęsto, że z czasem zostaniesz przez nie zmiażdżony. – po tych słowach świat ponownie ruszył naprzód. Prudencio stał naprzeciw sklepu spożywczego z którego wyszła właśnie starsza pani. Zmierzyła go wzrokiem i rzekła :

- Pan jesteś brudny jak byś z pieca wylazł.

Odnośnik do komentarza

@ Sam nie wiem :D

-----------------

 

Od mistycznego spotkania minęło już kilka dni. Padół ziemski wyglądał identycznie pomimo posiadania świadomości o zdolnościach nadnaturalnych. Prudencio czuł dziwaczne spojrzenia ludzi, ale tłumaczył to sobie taką samą reakcją organizmu, jaka zachodzi trzymając w kieszeni dużo pieniędzy. Wtedy człowiekowi się wydaje, że każdy wie o tej kasie i każdy też chce nas okraść.

Australijska ruletka piłkarska kręciła się dalej. Jedenastego lutego u siebie Prudencio zmienił taktykę. Tym razem wyjście z jednym napastnikiem wspartym trzema ofensywnymi pomocnikami dało wymierny skutek w postaci czterech bramek zaaplikowanych drużynie Perth Glory FC. Opiekun gości na dzień przed meczem wszem i wobec oznajmiał, że jedzie do Sydney wyłącznie po zwycięstwo i nie interesuje go inny scenariusz. W efekcie udało mu się ugrać jedną bramkę i to w dodatku strzeloną przez przypadek, z prawego pośladka. Natomiast wykorzystanie Cazarine, który grał na totalnym luzie dało wytwór dwóch goli oraz asystę przy bramce Bosschaarta, który zafundował sobie wczasy w Europie dokładając i drugie trafienie.

Hyundai A-League

11.02.2012, kibiców 10727

Sydney FC 4:1 Perth Glory FC

( Cazarine 2x, Bosschaart 2x )

 

Dziewiętnastego lutego Sydney FC rozjechało Adelaide United FC, niczym czołg Fiata 126P. Po gospodarzach pozostał tylko mokry ślad na asfalcie, kawałek dłoni i całkiem dobrze zachowane oko. Przebłysk geniuszu po raz kolejny miał Del Piero i to głównie za jego zasługą Fin Makela zdobył również dwa gole. Dwie bramki, dwie asysty i tytuł zawodnika meczu to coś, do czego Włoch przywyknął.

Hyundai A-League

05.02.2012, kibiców 11210

Adelaide United FC 2:4 Sydney FC

( Neumann, Boogaard )( Del Piero 2x, Makela 2x )

 

Aż w końcu nadszedł czas losowania faz grupowych Azjatyckiej Ligi Mistrzów. Zasady jakie miały obowiązywać wyglądały następująco :

- Nie więcej niż 4 obcokrajowców

- Nie więcej niż 30 piłkarzy w składzie

- Premia za wygraną 28,75 tysięcy euro

- Premia za remis 14,37 tysięcy euro

Analizując powyższe premie Prudencio miał świadomość, że tylko sukces w tych rozgrywkach może sprawić, że klub nareszcie stanie na nogi. Tym bardziej, że zarząd ponownie marudził, iż Del Piero zarabia stanowczo za dużo, że Culina powinien zostać sprzedany.

  1. Beijing Guo’an – Chiny.

  2. Ballena Shizuoka – Japonia.

  3. Pohang Steelers – Korea Południowa.

  4. Sydney FC – Australia.

Odnośnik do komentarza

- Przesuń się, muszę klapnąć – Luca dał kuksańca Fabio, a później opadł na pryczę otuloną powłoczką. W celi cuchnęło stęchlizną, a strażnik raz po raz przechodząc korytarzem zahaczał gumową, czarną tomfą o stalowe kraty.

- Pieprzony pies. Tylko węszy i węszy. Może byśmy mu utarli nosa?

- Daj spokój. Wkrótce wychodzę. – Fabio myślał, że powiedział dobry dowcip, bo po chwili zgiął się w pół pękając ze śmiechu. Luca podszedł do krat, zacisnął na nich obie dłonie i wygwizdał kilka nut Marsylianki.

- Myślisz, że kiedyś nas odwiedzi? Jest nam coś jednak winien, prawda?

- Prudencio? A, daj spokój – machnął zrezygnowany ręką i wsunął palec wskazujący do ucha. – nie jest mi nic winien. Zapomniałeś już, jak ratował nam dupę przed pałami? Nawet ci z Milanu dostali od niego łomot pod pawilonem. On sam, a ich trzech.

- To było lata temu przyjacielu. A teraz się macerujemy do cholery!

- No, panowie, czas na spacer! – strażnik więzienny wsunął pęk kluczy w stalowy zamek i wyprowadził skazańców na niewielki spacerniak otoczonym niebotycznym murem, z którego szczytu spoglądały lufy. Spotykali się tu osadzeni z całych Włoch; głównie najcięższe przypadki. Był Hector, były przywódca bojówek SS Lazio Rzym. Wpadł podczas jednej z tak zwanych ustawek, gdy tasakiem kastrował przytrzymywanego przez kompanów kibica Juventusu. Ahmed pochodził z Arabii Saudyjskiej i przybył do Włoch w poszukiwaniu żony. Trafiając na ukraińską prostytutkę, która podszywała się pod włoską damę zaszlachtował ją żyletką, a później pociął na kawałki i schował do lodówki. W efekcie został skazany na podwójne dożywocie i większość wyroku odsiadywał w pomarańczowym kaftanie bezpieczeństwa. Oprócz morderców zdarzali się też psychopaci. Hans był Niemcem, który został skazany za okaleczanie dwóch Włochów, którzy według niego mieli żydowskie nazwiska. Został przyłapany na gorącym uczynku gdy przywiązywał im do nagich torsów metalowe wiadra wypełnione wygłodzonymi szczurami. Zwierzęta wgryzały się w ciało ofiary i wyjadały wnętrzności.

- Patrz na to ścierwo – Francesco wylazł z tłumu rozganiając tuptających w rytm klaskania czarnoskórych mężczyzn – jeszcze będzie mi się tu stawiał. Won! – wymierzył cios w podbródek jednego z nich.

-Francesco, ty się chyba nigdy nie zmienisz.

- Nigdzie się nie wybieram przez najbliższe sekstylion lat, no więc co sobie będę żałował? Ale do rzeczy. Jutro mamy wolny czas w bibliotece między czternastą a siedemnastą. Piszemy?

- Ba! Toż to oczywista oczywistość. Tylko szczerze mówiąc nie jestem do końca przekonany o skuteczności twojej metody. Nie uważam, że takie wiadomości …

- Luzuj poślady. Już ci mówię jak jest. Otóż Casandra, ta wysportowana brunetka co gra w rapersskich teledyskach, dała się wciągnąć. Już trzeci raz pisze, żebyśmy się odwalili. To znaczy – Francesco spalił rumieńcem i uderzył się pięścią w lewą pierś – nie my, a Prudencio.

- I co?

- I będziemy dalej pisać. Składać jej niemoralne propozycje. To zajebista zabawa – zarechotał, a po chwili śmiech zmienił się w kaszel.

- Może powinieneś przestać palić?

- Baby nie widziałem od roku. Alkoholu tu nie dostaniesz. Pozostały papierosy – wzruszył bezradnie ramionami, a później objął jednego i drugiego kompana rękoma i przysunął do twarzy szepcząc :

- Dowiedziałem się, że ten stary czarnuch ze stołówki ma wnuka w Sydney. Niejaki Ramirez, czy jak mu tam dały te małpy na imię.

Luca i Fabio słuchali z przejęciem udając, że rozumieją o co chodzi. Potakiwali, uśmiechali się by po chwili spoważnieć. A strażnicy bacznie obserwowali całą trójkę spoglądając raz po raz przez laserowy celownik karabinu snajperskiego.

 

Prudencio zakasał rękawy i otarł pot z czoła. Nie znosił samolotów, a już podróż do krainy skośnookich kurdupli, z którymi walczył przez cały okres studiów i szkoły średniej, napawał go obrzydzeniem. Del Piero kręcił z niedowierzaniem głową klepiąc go po plecach, ale Cabron aż drżał z obrzydzenia.

- Pamiętaj, że każdy człowiek jest taki sam. To co jest na zewnątrz nie ma większego znaczenia. Liczy się wnętrze.

Podróż do Korei Południowej przebiegała bardzo spokojnie. W telewizorach MTV pruło kilka ciekawych teledysków, a dwie stewardesy co chwila donosiły schłodzone napoje. Po dotarciu do Pohang pilot nakazał wszystkim zapiąć pasy, a później delikatnie posadził maszynę na pasie lotniska.

- Jak oni nas zobaczą przez te szparki? – rechotał Culina podając Emertonowi karton z butami.

Po pierwszym gwizdku sędziego Del Piero puścił się przed siebie jak nastolatek który gwizdnął z supermarketu czekoladowego batonika. Minął jednego z rywali i z ponad trzydziestu metrów posłał sprytnego rogala który wpadł za kołnierz niewielkiemu golkiperowi ze Steel Yard Stadium. Była to pierwsza minuta, pierwsza i ostatnia bramka tego meczu.

Liga Mistrzów Grupa G

22.02.2102 Kibiców 10906

Pohang 0:1 Sydney FC

( Del Piero )

Odnośnik do komentarza

Tego dnia Cabron postanowił sprawdzić na ile słowa Predicciona były prawdziwe. Wyszedł rano do sklepu, kupił po drodze pizzę, wrzucił żebrakowi do kapelusza kilka miedziaków. Przechodząc wiaduktem nad czteropasmową ulicą widział, jak pędzący Nissan uderza w biegnącego wzdłuż jezdni przechodnia. Mężczyzna wyleciał na kilka metrów w górę, a gdy upadał jego głowa potoczyła się pod koła innych nadjeżdżających samochodów, zaś ręka ugrzęzła na płocie oddzielającym asfalt od tramwajowych torów. Nim przyjechało pogotowie i policja Prudencio zszedł z wiaduktu, usiadł w parku i zamknął oczy. Poczuł, jak przyjemne ciepło przenika przez jego ciało, jak harmider miasta powoli wycisza się zamieniony w dźwięk szumiących fal morskich. A później otwarł oczy, spojrzał na zegarek by upewnić się, że czas na moment przystanął. Wysunął rękę przed siebie i natrafił na niewidzialną ścianę.

- Powiedz co chcesz zobaczyć? – usłyszał za swoimi plecami. Prediccion trzymał w lewej ręce kubełek z KFC, zaś prawą napychał usta tłustymi frytkami pociągając przy tym zakatarzonym nosem.

- Chciałbym zobaczyć wszystkie błędne myśli, które determinowały moje niedawne wybory.

- Zatem pomyśl o tym, połóż rękę na Catharzis, a później czytaj co zobaczysz.

Prudencio zrobił jak starzec kazał. Nagle przezroczysta ściana zamieniła się w coś, co przypominało taflę nieskazitelnie czystej wody. Jego dłoń wsunęła się do połowy w tę strukturę, a później przed oczami ujrzał napisy.

- Czytaj. Chętnie posłucham co tam też w twej trenerskiej głowie się kołacze. Tylko ostrzegam, Catharzis nie przebiera w słowach i w obrazach, więc robisz to na własną odpowiedzialność!

Prudencio skinął głową, a później zaczął swój monolog:

 

- Wiecie jakie to mega ch****e uczucie? Idziesz ulicą i widzisz jak mijają cię szczęśliwi ludzie. Owszem, z pewnością ich życie jest nafaszerowane problemami, ale na ogół widać, że są jednak szczęśliwi. I chociaż szczęście to pojęcie względne, emanują optymizmem. No więc idziesz tą ulicą, a tu mija cię rodzina z dziećmi, młode małżeństwo z wózkiem, para nastolatków trzymająca się za ręce, albo staruszkowie wciśnięci w za ciepłe ciuchy, ale i tak przytuleni do siebie. Mijasz kilka takich eklerkowych portretów i myślisz sobie, że na ciebie też przyjdzie kiedyś czas. A później na swojej drodze spotykasz nimfomanki, za młode, za głupie, za próżne. Albo po prostu żadne z wymienionych, tylko niewłaściwe. I idziesz dalej. No bo gdzieś trzeba iść. Wędrujesz naprzód mijając serpentyny dróg prowadzących w nieznane. Ale coś ci mówi, że tam się nie skręca, że tam też nie. Analizujesz wszystkie błędy i uświadamiasz sobie, że takich ludzi i dróg minąłeś już kilkaset tysięcy. Przystajesz na moment, odwracasz wzrok za siebie i oczom twym ukazują się wspomnienia. I pamiętasz coś, co cię podniecało, gnębiło, napędzało. I widzisz osoby, które były blisko gdy tego potrzebowałeś. Tylko, że dzieli was teraz niewidzialna bariera. Jebitnie wielka przepaść przez którą za chuja nie przeskoczysz. I uświadamiasz sobie, że coś cię ominęło. Coś wyjątkowego. Coś, co było, albo by było, sensem. Przepaść robi się coraz większa, więc przyspieszasz kroku. Powoli spacer zamienia się w chód, trucht, aż pędzisz na złamanie karku. I kiedy mijasz kolejne skrzyżowania nagle zauważasz, że już tu byłeś. Kiedyś, w przeszłości, kilka lat wstecz. Tylko dzisiaj to wygląda zupełnie inaczej. To, co było kolorowe jest wyprane z barw, zaś to co było bezbarwne nabrało kolorytu. Wyschnięte drzewa rodzą owoce, bogaci są biedni, biedni się wzbogacili. Wszystko jest starsze o te kilka-kilkanaście lat, ale nadal tu jest. Niby takie samo, ale jednak inne. Życie zatacza często koło. Wyjeżdżasz zdobywać świat, by ostatecznie zostać pokonanym. Pokonujesz przeciwności losu, ale tak naprawdę walisz łbem o betonową ścianę, której grubość pięciokrotnie przekracza długość równika. Myślisz, że to była miłość? Gdyby była, to by była. A skoro jej nie ma … pewne uczucia z czasem okazują się złudne i bezsensowne. Docierając się w związku często gubisz gdzieś jego sens. A będąc filozofem często zbyt dosłownie bierzesz do siebie pewne doktryny. Czytając książki tęsknisz za utopijnym światem fikcji literackiej. Utożsamiasz się na moment z bohaterami, targają tobą ambiwalentne uczucia. Z czasem jednak dochodzisz do wniosku, że oprócz doświadczenia życiowego, tak naprawdę nie masz nic. Jesteś, ale jak by cię nie było, to życie nadal pędziłoby z taką samą prędkością. Tak po prostu. I cała spuścizna materialna, cały ten plugawo-próżny świat, cały splendor współczesności, o który tak dzielnie latami walczyłeś, okazuje się tym, co pozostaje po wybornej kolacji zjedzonej w towarzystwie cycastej brunetki. Śmierdzące, pociągłe gówno, które przeminie tak samo jak wszystko inne spuszczone w sedesie.

Myślałeś, że to była przyjaźń? A może, że akurat zostaniesz sławnym skrzypkiem, komiwojażerem, bogatym przedsiębiorcą, albo politykiem? A w efekcie jesteś taki sam jak wszyscy inni. Jesteś wybitny w głębi siebie, ale do znudzenia nudny na zewnątrz. W środku emanujesz zajebistością, ale z zewnątrz trącisz nostalgią i melancholią. Jesteś zlepkiem wszystkiego co złe i dobre, ale jednocześnie starasz się ulepić z tego całego gówna coś sensownego. Ale ilekroć próbujesz, ktoś spuszcza wodę. I lepisz na nowo. Tylko że … z czasem i srać nie ma czym.

Idziesz taką ulicą, gdzie mijasz szczęśliwych ludzi. Jedni są magistrami, inni doktorami, a jeszcze inni prowadzą własne biznesy i w poważaniu mają wszystkich, co mają ich w poważaniu. Pierdzą kasą i podcierają sobie nią dupę, a później płacą za drogo za zbędne rzeczy. Byle się pokazać. I inni mijają tych innych w drogich Suvach, w markowych ciuchach, pachnących drogimi perfumami i zazdroszczą im tej swobody, tego lansu, tego, do czego tamci inni dążą. Ale później zauważasz, że tak naprawdę bogaci też są w pewnym stopniu równi z biednymi. Też są samotni, tak jak i ty. Mają pieniądze, mają sławę, ale nie ma nikogo, kto potrzyma ich za rękę gdy przyśni się koszmar. Kogoś, kto sprawi, że będą się wstydzić beknąć czy pierdnąć, albo powiedzieć coś nacechowanego pejoratywnie. I uświadamiasz sobie, że może jednak nie jest tak ch****o z tobą, jak pierwotnie zakładałeś? Że być może inni też mają tak naprawdę przejebane, tylko lepiej się maskują? Siedzą jak partyzanci w pierdolonych zaroślach i udają, że ich tam tak naprawdę nie ma ?

I kiedy uświadamiasz sobie jednak, że to prawda, to znów ktoś spuszcza wodę. I siedzisz wtedy nad tym sedesem i myślisz, że tak naprawdę to masz w dupie to, czy obcy są zadowoleni ze swojego życia. Masz w dupie czy oni jeżdżą Ferrari, czy mają siódemkę dzieci, kochanki, długiego fiuta i czy są oczytani. Tak, masz w dupie wszystko. Bo co cię to obchodzi, kiedy patrząc przed siebie nie widzisz żadnej drogi? Wracać nie możesz, bo za tobą przepaść. A i skrzyżowań brak. Stoisz więc jak ta p***a na mrozie i zastanawiasz się po co to wszystko? Do czego to zmierza? I kiedy wydaje ci się, że jednak widzisz świeżo wydeptaną ścieżkę, przez mały, damski bucik … gdy widzisz, że tam o w oddali ktoś kroczy w twoją stronę i turkusem oczu podgrzewa temperaturę twojego ciała, gdy widzisz, że być może ten ktoś pokaże ci w którą stronę iść to …

Znów ktoś spuszcza wodę.

 

Po tych słowach przez moment panowała cisza. Catharzis wypchnęła rękę Prudencio i zamknęła wodną taflę na nowo tworząc niewidzialną ścianę. Prediccion przysiadł na ławce, poklepał Włocha po ramieniu i rzekł :

- Jesteś po prostu samotnym człowiekiem. Nie masz drugiej połówki, a przyjaciele okazali się tak naprawdę towarzyszami do picia i zabawy. Zauważ, że tak naprawdę sam jesteś kowalem swojego losu. Nikt cię za karę nie trzyma na posadzie w Sydney FC. W dodatku masz na koncie wystarczającą ilość pieniędzy by zacząć inwestować. Jak nie tu to wracaj do ojczyzny. Znajdź sobie kobietę taką, z którą po dobrym seksie, o poranku będzie można jeszcze porozmawiać o czymś interesującym. I, na Boga, zacznij korzystać z życia, bo inaczej zamknięty w sobie targniesz się na nie. A uwierz, ludzie są w o wiele gorszych sytuacjach. Spójrz – Prediccion wsunął rękę w Catharzis i ich oczom ukazał się kloszard nocujący w metalowym kontenerze na śmieci.

- Kto to?

- Były prezes i właściciel sieci stacji benzynowych w Republice Południowej Afryki. Miał wszystko, ale uwielbiał korzystać z agencji towarzyskich. Jedna z kobiet zaraziła go HIV, przegrał mnóstwo pieniędzy w karty. Odeszła od niego żona z dwójką małych dzieci. Umrze za dwa tygodnie.

- Skąd wiesz?

Prediccion uśmiechnął się do Włocha.

- A ten jest przykładnym ojcem i mężem. Co niedzielę jeżdżą całą rodziną do kościoła, modlą się przed każdym posiłkiem. Spłaca kredyt na dom, przynosi żonie co tydzień czerwoną różę, dzieci wysłał do szkół językowych. Niestety niebawem przedawkuje kokainę od której jest uzależniony od ponad pięciu lat. Tu jest jego żona – Prediccion zatoczył niewielkie półkole nad domem i oczom ich ukazała się kobieta ujeżdżająca dobrze zbudowanego bruneta.

- To straszne – Prudencio schował twarz w dłoniach.

- Widzisz, życie tak naprawdę nie jest tak do dupy jak sobie to wyobrażasz. Ludzie mają o wiele większe problemy. Co prawda każdy mierzy te problemy własną miarą, ale masz o wiele więcej niż niejeden człowiek w twoim wieku. Walcz o to co istotne i nie zmarnuj swojej młodości nad umartwianiem się i użalaniem. Spraw, by twoje marzenia były twoimi celami!

Cabron otworzył oczy i nabrał powietrza w płuca. Świat znów pędził przed siebie. Po lewej zbierali z asfaltu trupa, po prawej szła kobieta w ciąży z uśmiechem od ucha do ucha.

Odnośnik do komentarza

@ Sam nie wiem. Wszyscy są na podobnym poziomie.

-----------------

 

 

Nic tak nie motywuje piłkarzy jak realna możliwość osiągnięcia sukcesu w europejskich pucharach. Niestety, niekiedy ma to negatywne skutki w potyczkach ligowych i Prudencio musiał zaradzić tym nagłym wyrzutom pozytywnych emocji. Skład był zdziesiątkowany przez liczne kontuzje. Jednego ugryzł pająk, drugiemu zalęgły się dziwne robaki w uszach i wychodziły z nich tylko wtedy gdy siedział na sedesie wydalając posiłek. W dodatku Ramirez wrzucił na australijski rynek przedziwnie skonstruowane chemicznie liście których nie sposób odróżnić od zwykłej marihuany. Uzależniały dużo szybciej i po nich bramkarz Gavalas widział na boisku zamiast piłkarzy rydwany do których zaprzęgnięto biegnących na rękach nagich zapaśników sumo. W efekcie, zamiast walczyć w lidze o punkty w klubie zaczęto walczyć o przetrwanie. I to w dosłownym znaczeniu. W meczu z Wellington Phoenix Sydney FC zagrało całkiem nieźle. Problem niewielkiej liczby sprzedanych biletów został rozwiązany poprzez zmuszenie zarządu do wykupu stadionu, bądź do zbudowania nowego. Jedną bramkę zdobył Makela, dwie rezerwowy Thurtell. Niestety w 74 minucie Gavalas puścił piłkę między nogami z trzydziestu metrów twierdząc, że był święcie przekonany iż to pędzi Idefix i próbuje znaleźć schronienie.

Hyundai A-League

25.02.2012, kibiców 9591

Sydney FC 3:1 Wellington Phoenix

( Makela, Thurtell 2x)(Banks)

 

Następną areną walki było Gosford położone na środkowym wybrzeżu Nowej Południowej Walii. Pomimo odpuszczenia tego meczu, fatalnej dyspozycji Gavalasa, rzekomej obstrukcji Cazarine i kaca Del Piero, który dzień wcześniej świętował narodziny córeczki sąsiada, potyczka zakończyła się na cztery z przodu i na dwa w plecy.

Hyundai A-League

03.03.2012, kibiców 9805

Central Coast Mariners 2:4 Sydney FC

( Sutton, Simon) ( Cazarine, Emerton, Makela, Thurtell )

 

Mecz w lidze mistrzów z Beijing Guo’an zgromadził na trybunach ponad czternaście tysięcy gardeł. Wszyscy byli podekscytowani egzotycznym rywalem. Tym bardziej, że po ewentualnym zwycięstwie Sydney FC będzie miało wielką szansę na historyczny awans z grupy. W drużynie gości oprócz Chińczyków występowali : Brazylijczycy : Leo San I Davi; Portugalczyk Manu; Chorwat Darko Matic; Malijczyk Kanoute. A mecz prowadził Hassan. Już w drugiej minucie Brazylijczyk Cazarine rozpakował paczkę z bramkami sadząc z piętki w zamieszaniu w polu karnym. Dziesięć minut później ponownie wystąpił w roli głównej, ale tym razem mocnym uderzeniem po długim słupku z główki. W odpowiedzi Davi wkręcił w ziemię całą defensywę Cabrona, wyłożył na ziemi bramkarza i prostym podbiciem wsunął piłkę do siatki. Trzeci gol to majstersztyk Liu Yu. Chińczyk miał ropnie w oczach i usuwając je nasadą dłoni boleśnie rozszerzał źrenice ładowane blaskiem słońca. Gdy dostał podanie od prawego obrońcy najzwyczajniej w świecie wykopał piłkę za siebie, gdy golkiper wiązał sznurówkę.

Liga Mistrzów Grupa G

07.03.2102 Kibiców 14015

Sydney FC 3:1 Beijing

( Cazarine 2x, Yu sam.)(Davi)

Odnośnik do komentarza

Sezon powoli zmierzał ku końcowi. Mistrzostwo stało się faktem, ale by osiągnąć ostateczny sukces trzeba było jeszcze zwyciężyć w Hyundai A-League Finals Series. Do półfinału pozostało co prawda jeszcze kilka spotkań, ale finisz Sydney FC grało już na pół gwizdka. Nie sposób tego nie zauważyć w spotkaniu z odwiecznym rywalem – Melbourne Victory FC. Co prawda podopieczni Cabrona zgarnęli pełną pulę punktową, ale było to wyłącznie zasługą pana Greena, który dwukrotnie nie podyktował rzutu karnego dla gości. W 52 minucie fatalnie w polu karnym interweniował Jamieson i po golu samobójczym sam zszedł z boiska prosząc o zmianę.

Hyundai A-League

10.03.2012, kibiców 11107

Sydney FC 3:2 Melbourne Victory FC

( Grant, Cazarine 2x) ( Thompson, Jamieson sam.)

 

W Japonii Ballena Shizuoka była owiana niemal legendą. Kibice gromadzili się przed stadionem odziani w samurajskie stroje. Piękne Azjatki wystylizowane na starodawny styl dodawały całości odrobiny pikanterii. Przed meczem spiker puszczał z głośników przedziwne dźwięki wprawiające obcokrajowców w zawroty głowy. A później, przed rozpoczęciem rozgrywki na środku boiska pojawili się aktorzy odgrywający małą scenkę z Ronina. W Shizuoce nie grał żadnej obcokrajowiec, więc samo wymówienie poszczególnych nazwisk było dla nie-azjatyckich komentatorów nie lada wyzwaniem. W doskonałej dyspozycji był tego dnia powracający po kontuzji Del Piero. Niedawna gwiazda reprezentacji Włoch ustrzeliła dwie bramki. Niestety w doliczonym czasie gry rzutem na taśmę gospodarze zapewnili sobie remis i ostatecznie Sydney FC z jednym punktem powróciło do ojczystej Australii.

Liga Mistrzów Grupa G

14.03.2102 Kibiców 17637

Ballena Shizuoka 2:2 Sydney FC

( Koike 2x) ( Del Piero 2x )

 

Zaledwie trzy dni trwał rozbrat z piłką. Siedemnastego marca Cabron poprowadził Sydney do kolejnego zwycięstwa aplikując kolejnej ekipie ze stolicy dwie bramki. Oba trafienia były dziełem Fina Makeli, który już niebawem miał opuścić słoneczną wyspę.

Hyundai A-League

17.03.2012, kibiców 9077

Melbourne Heart FC 0:2 Sydney FC

( Makela 2x )

 

W ostatnim meczu tego sezonu, na Sydney Football Stadium po bramkach Del Piero i rezerwowego Thurtella, po którego zgłaszał się Frankfurt Sydney FC pokonało Newcastle United Jets dwa do zera. Osiemnaście strzałów na bramkę, siedem celnych z czego dwa znalazły miejsce w siatce. Kibice po meczu na stojąco bili brawo.

Hyundai A-League

25.03.2012, kibiców 18293

Sydney FC 2:0 Newcastle United Jets

( Del Piero, Thurtell )

 

| Poz | Inf | Zespół | | M | Wyg | R | P | ZdG | StG | R.B. | Pkt |

| ---------------------------------------------------------------------------------------------------------------|

| 1. | MZ | Sydney FC | | 27 | 24 | 2 | 1 | 69 | 23 | +46 | 74 |

| ---------------------------------------------------------------------------------------------------------------|

| 2. | Aw | Adelaide United FC | | 27 | 14 | 8 | 5 | 62 | 32 | +30 | 50 |

| ---------------------------------------------------------------------------------------------------------------|

| 3. | Aw | Central Coast Mariners | | 27 | 14 | 5 | 8 | 46 | 29 | +17 | 47 |

| ---------------------------------------------------------------------------------------------------------------|

| 4. | Aw | Melbourne Victory FC | | 27 | 12 | 10 | 5 | 55 | 36 | +19 | 46 |

| ---------------------------------------------------------------------------------------------------------------|

| 5. | Aw | Brisbane Roar FC | | 27 | 10 | 7 | 10 | 32 | 31 | +1 | 37 |

| ---------------------------------------------------------------------------------------------------------------|

| 6. | Aw | Wellington Phoenix | | 27 | 10 | 5 | 12 | 32 | 33 | -1 | 35 |

| ---------------------------------------------------------------------------------------------------------------|

| 7. | | Melbourne Heart FC | | 27 | 8 | 6 | 13 | 30 | 47 | -17 | 30 |

| ---------------------------------------------------------------------------------------------------------------|

| 8. | | Perth Glory FC | | 27 | 7 | 4 | 16 | 25 | 51 | -26 | 25 |

| ---------------------------------------------------------------------------------------------------------------|

| 9. | | Gold Coast United | | 27 | 6 | 4 | 17 | 26 | 57 | -31 | 22 |

| ---------------------------------------------------------------------------------------------------------------|

| 10. | | Newcastle United Jets | | 27 | 1 | 7 | 19 | 23 | 61 | -38 | 10 |

| ---------------------------------------------------------------------------------------------------------------|

| | | | | | | | | | | | |

| ---------------------------------------------------------------------------------------------------------------|

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...