Skocz do zawartości

Historia pewnego kapelusza


Sadixable

Rekomendowane odpowiedzi

- Samolot na lotnisko Luton wystartuje z dwu godzinnym opóźnieniem, za wszelkie utrudnienia przepraszamy. - Kobiecy głos zadźwięczał mi w uszach. Oczekując na samolot czas nieubłaganie się dłuży, sekund mijają jak minuty, a minuty jak godziny. Ale najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie masz na to żadnego wpływu. Postanowiłem, więc powtórzyć sobie jeszcze raz historię klubu, który zaproponował mi ofertę pracy. Tak! Przez dwadzieścia miesięcy szukałem pracy po wszystkich zakątkach Europy, szczególnie przyjemnie wspominam mój weekend we Florencji oraz wizytę w Dublinie, ale zawsze byłem zbywany. Brak potrzebnego doświadczenia. Tym razem miało być inaczej. Zawsze to ja starałem się o pracę, ale tym razem to klub sam się po mnie zgłosił. Klub potrzebował młodego, kreatywnego i nie bojącego się zaryzykować managera by poprowadził projekt "Resurrection". Moim najbliższym zadaniem było pomóc Luton w awansie do następnej klasy rozgrywkowej, ale zarząd klubu pokładł we mnie wielkie nadzieje, i chciał, abym przywrócił świetność klubu, tak jak to było w 1988 roku, kiedy to Luton Town F.C. wygrał Football League Cup z Arsenalem wynikiem 3:2. W swojej głowie układałem mnóstwo scenariuszy, wiedziałem, że nie dostanę wiele pieniędzy na transfery, więc będę musiał grać tym co zastanę, lub może uda mi się namówić do gry w Luton jakiegoś wolnego zawodnika.

 

"On the last day of the 1982–83 season, the club's first back in the top tier, it narrowly escaped relegation: playing Manchester City at Maine Road, Luton needed to win to stay up, while City could escape with a draw." Dokończyłem czytać to zdanie, i stwierdziłem, że mam, ani chęci, ani sił, aby nadal czytać, więc wstałem z lotniskowej ławki i zdecydowałem zrobić obchód wokół terminalu. To była bardzo nie rozważna decyzja. Wszędzie wokoło roiło się od reklam przeróżnych napojów. Pech chciał, że przez patrzenie na nie dopadło mnie pragnienie. Zastanawiacie się pewnie dlaczego to taka tragedia? Uwierzcie mi. Gdy w portfelu masz tylko pięć groszy, a cena butelki zwykłej wody mineralnej wynosi 3.50 złotych - to jest tragedia. Los jednak szykował na tę chwilę coś szczególnego. Błysk. Pod jedną z ławek ujrzałem monetę. Nie wiem co mną rzuciło, ale podbiegłem do niej tak szybko jak murzynek do źródła wody. Schyliłem się po monetę i... spotkał mnie zawód. 1 grosz. "Świetnie, kur** mam już 6 groszy, jak tak dalej pójdzie to uzbieram sobie na wykałaczkę!" sceptycznie pomyślałem, ale po pewnym czasie zacząłem dostrzegać piękno tej monety. Tak. Piękno jakiegoś błahego jednego gorsza. Cały błyszczał, wyglądał jakby go przed chwilą polerowano, a co najważniejsze pochodził z 1990 roku. Zastanawiałem się jak sumienny i wytrwały musiał być poprzedni właściciel monety. To będzie dobre ćwiczenie - pomyślałem sobie. Od dzisiaj będę dbał o ten grosz, jak o własne dziecko - którego notabene nie mam i póki co do ojcostwa mnie nie ciągnie. Nauczy mnie to odpowiedzialności i upory w dążeniu do celu. Wyciągnąłem ze swojej podróżnej torby paczkę chusteczek. Wyciągnąłem jedną z nich, włożyłem w nią grosz i delikatnie zapakowałem, po czym schowałem do kieszeni swoich spodni. Nie patrząc się przed siebie i na ślepo idąc na przód. To nie miało realnych szans na skończenie się dobrze, i mogło poskutkować wpadnięciem na jakąś z ławek lub słupów. Los chciał, że wpadłem na inną osobę, do tego na kobietę, a żeby umilić lecz i skomplikować mi jeszcze bardziej życie musiała to być ładna kobieta.

 

- Excuse me! (dalsza część dialogu prowadzona jest w języku angielskim, ale by nie sprawiać czytelnikom trudności przedstawiona jest ona w j. polskim) Mógłbyś trochę uważać! - Młodo wyglądająca dziewczyna o ślicznych zielonych oczach była wyraźnie zdenerwowana.

- Przepraszam Cię bardzo. Zapewniam, że nie zrobiłem tego umyślnie. - Uśmiechnąłem się do niej, a ona go odwzajemniła.

- Leci Pan do Luton Panie...? -

- Lecę. - odpowiedziałem krótko na jej pytanie.

- Anouk. Anouk Hoogendijk - przedstawiła się blondynka i od razu zapaliła się lampka w mojej głowie. Od początku jej twarz zdawała mi się znajoma, a teraz już wszystko było jasne. Anouk Hoogendijk - holenderska piłkarka, reprezentantka Holandii, grająca jako pomocniczka. Aktualnie w Ajaxie z numerem 6. Miałem pamięć do rzeczy, które przeczytałem szczególnie jeśli chodziło o kobiety.

- Skądś Panią kojarzę...- starałem udawać i zachować trochę tajemniczości, ale nie za bardzo mi to wychodziło.

- Jestem piłkarką. Holenderską. -

- Znam panią. Strzeliła Pani decydującego karnego na Euro w 2008 - powiedziałem uśmiechając się do niej.

- Z Francją. - potwierdziła

- Ale co robi pani w Polsce? - spytałem się ponieważ interesowało mnie bardzo co robi tak daleko od swojej ojczyzny.

- Tylko nie Pani. Wystarczy Anouk. Odwiedzałam Warszawę w ramach kampanii Nike, a teraz lecę do Londynu. A ty? Nadal nie poznam twojego imienia... - powiedziała z nutką ciekawości w swoim bardzo przyjemnym dla ucha głosem.

- Tymoteusz Cerber. Lecę do Luton. Dostałem tam ofertę pracy. -

- Co pan będzie tam robił? - spytała się wyraźnie zaciekawiona Holenderka.

- Będę managerem klubu piłkarskiego. - powiedziałem z dumą, i właśnie wtedy to do mnie doszło. Wreszcie spełniają się moje marzenia, lecę do Anglii, aby poprowadzić klub piłkarski do sukcesów. Będę miał okazję poznać wiele wspaniałych ludzi, przeżyć wiele i nabrać przez to doświadczenia. Nie tylko managerskiego, ale i życiowego, dzięki czemu będzie mi łatwo iść przez życie.

- Jakkolwiek wielki by ten świat nie był, to i tak wszystko toczy się wokół piłki nożnej. - powiedziała z uśmiechem na swojej twarzy dziewczyna. Uświadomiłem sobie, że strasznie mi się podoba.

Odnośnik do komentarza

EURO 2009 ;) Taki drobny szczegół, ale akurat znam osobiście jedną z holenderskich kadrowiczek, a mecz Holandia-Francja i eksplozję radości po karnym Anouk pamiętam doskonale. Szkoda, że z Anglią zabrakło tych pięciu minut, ale i tak dla Oranje był to turniej życia.

Powodzenia w karierze i mam nadzieję na kontynuację "wątku holenderskiego"

Odnośnik do komentarza

Reszta czasu podczas, którego oczekiwałem na samolot zleciała mi na rozmowę z holenderką. Opowiedziałem jej o mojej przygodzie z piłką. Swój pierwszy kontakt z piłką nożna zaliczyłem gdy miałem osiem lat. Moi rodzice zapisali mnie do jednej z śląskich szkółek piłkarskich. Tam rozwijałem się pod czujnym okiem trenerów. Szło mi całkiem dobrze. W wieku 14 lat zacząłem grać w juniorach "Kuźni Ustroń", gdy skończyłem 17 lat wziąłem udział w meczu rezerw jako zawodnik Podbeskidzia Bielska-Białej. Byłem dobry w te klocki, ale nigdy nie wybijałem się poza zespół, więc z powodu nadmiaru obowiązków zakończyłem moją grę. Następny mój kontakt z futbolem miał parę lat temu gdy zdecydowałem się wyrobić licencję UEFA A, ponieważ zamarzyło mi się zostać trenerem. Znałem się na fachu, do wielkiej wiedzy na temat piłki nożnej można doliczyć jeszcze niezliczone godziny przez Football Managerem ( :D). Udało się. 2009 otrzymałem licencję UEFA A i mogłem poprowadzić klub, z niższej klasy rozgrywkowej. Po dwóch latach poszukiwań znalazłem się na lotnisku, zaraz przed wylotem do Luton.

 

Wreszcie po długim oczekiwaniu oraz odprawie, samolot był gotowy do startu. Pożegnałem się z Polską i z optymizmem ruszyłem w drogę do Anglii. Przez całą drogę towarzyszyła mi Anouk, rozmawialiśmy na chyba każdym możliwy temat, aż nadszedł czas pożegnania na lotnisku w Luton. Oboje pożegnaliśmy serdecznie i rozeszliśmy się w swoje strony. Sięgnąłem do kieszeni, w której wymacałem chusteczkę. Uśmiechnąłem się sam do siebie i wyszedłem na parking lotniska gdzie czekać na mnie miał już, kierowca, który zawieźć miał mnie do siedziby klubu.

Na parkingu stały setki samochodów, więc znalezienie "tego" byłoby trudne gdyby nie...

- MISTER CERBER! - krzyknął jakiś mężczyzna. Od razu odwróciłem głowę i ujrzałem wysokiego, bruneta szeroko uśmiechającego się i machającego w moją stronę. Wyglądał bardzo elegancko i stało koło czarnego Mercedes-Benz W202. Domyśliłem się, że to on ma zawieźć mnie do siedziby klubu, abym tam mógł odbyć rozmowę z prezesem Nickiem Owenem. Podszedłem do auta, a kierowca wskazał zabrał moje walizki i włożył je do bagażnika Mercedesa.

- Witam w Anglii Panie Cerber. Długo na Pana czekałem. - powiedział mężczyzna, w jego głosie nie było złości, ale za to słychać było, aż za bardzo jego brytyjski akcent.

- Przepraszam bardzo. Nie miałem na to wpływu. - sam nie wiem dlaczego, ale za wszelką cenę chciałem wytłumaczyć się ze swojego spóźnienia.

- To żaden problem. Prezes Owen na Pana czeka, nie ma czasu na pogaduszki. - stwierdził pewnie i otworzył mi drzwi na tyle siedzenie. Siadłem na skórzanych fotelach i chociaż po mojej głowie chodziło wiele pytań zaczekałem, aż kierowca usiądzie przy kierownicy. Wreszcie gdy to się stało zacząłem zadawać mu masę pytań.

- Może mi Pan powiedzieć jakie nastroje panują teraz w klubie? -

- Wie pan. Ludzie dość się już naczekali. Oczekują cudów i strasznie na pana liczą. -

- Tego się obawiałem. - skwitowałem pod nosem.

- Niech pan się nie obawia. Nasi zawodnicy to wspaniali ludzie, a według bukmacherów jesteśmy pretendentami do awansu. - pocieszył mnie, gdy zobaczył moją strapioną minę.

- Cieszę się to słysząc, ale wszystko jeszcze się okaże. - starałem zachować powagę, ale nie mogłem ukrywać, że jego wypowiedź mnie ucieszyła.

- Poza tym jestem Paul. Klubowy kierowca. -

- Miło mi poznać -

- Chciałby pan usłyszeć coś o Luton? - spytał się mnie Paul. Przestudiowałem historię miasta już parę razy, ale stwierdziłem, że najlepiej będzie usłyszeć ją z ust rodowitego mieszkańca Luton.

- Tak. Proszę mówić. -

- Może Pan wie, może nie. Pierwsze osiedla ludzkie datuje się na ...

 

 

----------------------------------------------------------------

Po wysłuchaniu krótkiego wykładu na temat historii Luton, wreszcie zatrzymaliśmy się przed siedzibą klubu. Budynek nie było może pokaźny, ale prezentował się dobrze. W oddali widać było boisko, które wydawało mi się duże jak na klub występujący tylko w Blue Square Bet Premier. Paul pokazał mi wejście i pożegnał się ze mną. Nie pewnym krokiem ruszyłem do budynku. Otworzyłem drzwi i ujrzałem kartkę "Gabinet Prezesa, piętro 2". Więc udałem się na piętro drugie. Od razu w oczy rzuciły mi się duże zielone drzwi, a nad nimi tabliczka z napisem "Prezes Nick Owen". Zapukałem w drzwi dwa razy.

- Proszę wejść! - usłyszałem głos zza drzwi. Wziąłem głęboki oddech i otworzyłem je.

 

Za biurkiem siedział on. Nick Owens. Był to wysoki mężczyzna o ostrych rysach twarzy. Na jego głowie widać było siwiejące coraz to bardziej włosy, których nie miał i tak już za dużo.

- Pan Cerber! Co Pana sprowadza tak późno w moje skromne progi? - spytał się żartem.

- Przepraszam za spóźnienie. - powiedziałem troszkę zawstydzony.

- Nic nie szkodzi, nic nie szkodzi. I tak zasiedziałem się przy pracy. Myślę, że musimy omówić parę spraw. Umowa już jest gotowa, mam nadzieję, że szczegóły które ustaliliśmy się nie zmieniły?

- Nie, nie. Wszystko zostaje tak jak było. -

- Cieszę się. Z zawodnikami i sztabem spotkamy się jutro. Kontrakt czeka. - powiedział i uśmiechnął się do mnie życzliwie. Podszedłem do biurka na, który leżał kontrakt. Wyciągnąłem zza pazuchy długopis, i przeczytałem kontrakt jeszcze raz. Aż doszedłem do płacy. 625 funtów tygodniowo, czyli 3105 złotych tygodniowo przy obecnym kursie. Byłem zaskoczony, bo ustalenia były na wysokości 400 funtów, a to, aż 1134 złoty mniej, niż kwota, która widniała na kontrakcie. Spojrzałem w stronę prezesa Owensa, a ten nadal się uśmiechając kiwnął głową - zrozumiał skąd moja zdziwiona mina.

- Jest pan pewien? - zapytałem się go.

- Tak. Mam nadzieję, że jest pan tego wart. - powiedział groźnym tonem, ale zaraz po tym roześmiał się. Dzięki temu rozluźnieniu dalsza rozmowa toczyła się bez żadnych oporów. Złożyłem swój podpis na kontrakcie i oficjalnie zostałem trenerem Luton Town Football Club.

 

---

Football Manager 2012

Ligi: Czołowe ligi Europejskie + USA

Klub: Luton Town Football Club - Blue Square Bet Premier, Anglia.

Odnośnik do komentarza

Dochodziła północ. Siedziałem w gabinecie mojego nowego szefa - Nicka Owena; prezesa Luton Town Football Club, wraz ze swoim, także nowym asystentem - Walijczykiem Alanem Neilsonem. Dyskutowaliśmy o sprawach bieżących.

- Muszę Panu powiedzieć, że nie będzie miał Pan wolnej ręki jeśli chodzi o sparingi Panie Cerber. - zaczął Owen - Wszystko jest już domknięte. Dziewiątego zmierzymy się z MK Donks - to przeciętna drużyna z nPower League 1. Czternastego jedziemy do Hull, aby zmierzyć się z Tygrysami. Następnie zagramy siedemnastego z Cornard United - najsłabszym zespołem z całej stawki. Potem czeka nas hit; bo 23 gramy u siebie z Celticiem Glasgow! Siedem dni później jedziemy do Manchesteru, aby zagrać z uwaga... "Obywatelami"! Na zwieńczenie okresu przygotowawczego przyjeżdża do nas kolejna drużyna z Glasgow, tym razem Rangersi. Mecz odbędzie się drugiego sierpnia. Nie chcę pana okłamywać. Nie oczekuję od Pana zwycięstw w meczach z Celticiem, Rangersami czy City. Nie wymagam również zwycięstwa z Hull, czy Donks, ale chcę żeby przez ten czas zorganizował pan jak najlepiej drużynę. - Skończył. Nie mogłem przestać być zdumiony. Z Celticiem, Rangersami i co najważniejsze Manchesterem City!? Nigdy nie przypuszczałem, że kiedykolwiek będę miał się zmierzyć z takimi potężnymi zespołami. Wiedziałem, że będzie trudno, ale chciałem wygrać w paru meczach okresu przygotowawczego, a przynajmniej zremisować, aby dodać moim zawodnikom wiary w siebie.

- Niezmiernie się cieszę. Jak Panu się udało załatwić takich sparing-partnerów - spytałem się Owena.

- Przed zatrzymaniem się tutaj - w Luton, jeździłem dużo po Anglii i poznawałem wiele znanych ludzi. Teraz to mi się odpłaca - powiedział i uśmiechnął się do mnie. Odwzajemniłem uśmiech. Przyszłe mecze chociaż będą trudne, na pewno przydadzą się zespołowi, który mierzy w najwyższe cele.

- Wspominał Pan o kontuzjach w zespole...

- Po pierwsze - nie Pan - powiedział wesoło - ale po drugie to tak. Niestety nasz kapitan George Pilkington - jest kontuzjowany. To zła wiadomość bo to on jest najlepszym zawodnikiem zespołu. W poprzednim sezonie stanowił trzon naszej defensywy - był naszym najlepszym stoperem. Żeby było jeszcze gorzej jego partner ze środka obrony Shane Blackett, także wypadł z powodu kontuzji. Oby dwaj mają problemy z pachwiną i wrócą do gry dopiero za trzy miesiące. Kontuzjowany jest również jeden z naszych lewych obrońców - Fred Murray, ma skręcony staw kolanowy i do gry wróci najwcześniej pod koniec września.

- Mam nadzieję, że na środek obrony jest jakaś alternatywa?

- Niby są zawodnicy, którzy są zdolni zagrać na środku, ale obawiam się, że musimy ściągnąć kogoś z zewnątrz. A jako, że nie mamy za dużo pieniędzy na transfery musisz znaleźć jakiegoś zawodnika, który nie jest związany z żadnym klubem kontraktem co nie będzie łatwym zadaniem.

- Myślę, że jest to do zrobienia. Wystarczy tylko czas

- Podzielam twoje zdanie, lecz akurat to masz z głowy. Cedric Uras, francuski stoper, aktualnie na wolny transferze, od paru lat tłucze się pomiędzy wieloma klubami. Wystarczy tylko dopełnić formalności - właśnie wtedy zorientowałem się, że Owen nie lubi gdy ktoś robi coś za niego. Chociaż akurat to było mi na rękę.

- Widzę, że doskonale dbasz o klub.

- Dziękuje. Ale w sumie masz racje, Luton znaczy dla mnie bardzo dużo i wyleje z siebie ostatnią kroplę potu, abyśmy w tym roku awansowali.

- Mi również na tym zależy.

- O to się nie martwię. Chcę, żebyś w wolnym czasie zobaczył raporty o paru zawodnikach. Myślę, że przyda ci się tutaj rodak. - Owen sięgnął do szuflady swojego biurka i wyciągnął parę kartek. Zaczął wykładać je przede mną i wymieniać - Łukasz Merda, Piotr Giza, Patryk Aleksandrowicz, Edivaldo, Wojciech Romanek Krzysztof Janusz i Danny Szetela. Sprawdź ich gdy będziesz miał czas.

- Oczywiście. Tylko skąd będą na to pieniądze?

- O to się nie martw. Wszyscy nie mają kontraktu z żadnym klubem, a ich płace powinny być niskie.

- A jak wygląda u nas sprawa z juniorami.

- Jak na piątą ligę anglieską to wyśmienicie. Chociaż patrząc przez pryzmat kraju nasza siatka wyszukiwaniu juniorów jest przeciętna, posiadamy tylko podstawowe obiekty do szkolenia młodzieży, lecz jak na Blue Square to na prawdę dobre osiągnięcie. No i muszę się pochwalić bo plan szkolenia juniorów u nas jest bardzo dobry, na wzorzec większych mark.

- Juniorzy to nasza przyszłość, więc dobrze byłoby w nich inwestować.

- Z ust mi to wyjąłeś! Otóż to.

- A co ze stadionem? Słyszałem, że nie jest w najlepszym stanie.

- Kenilworth Road. 10300 miejsc; wszystkie siedzące. Niestety tak jak mówisz murawa pozostawia wiele do życzenia, ale spokojnie na niej można rozgrywać mecze, więc bez obaw. Jeśli znajdą się pieniądze chcemy je wyłożyć właśnie na polepszenie stanu murawy. Jest jeszcze coś o co chciałbyś się zapytać?

- Nie, nie to wszystko,

- Więc wybaczysz, ale ja już muszę się zbierać.

- Ja również. Do widzenia.

Wyszedłem z gabinetu Owena zadowolony, ponieważ widziałem, że dobrze się mi z nim układa. Opuściłem budynek i spojarzłem na adres zapisany na kartce, którą otrzymałem od prezesa razem z pękiem kluczy. "Avondale Road, 1". "K*rwa", przeklnąłem pod nosem, skąd ja mam wiedzieć gdzie jest "Avondale Road"? Ulice miasta były puste, była przecież pierwsza w nocy, a ja stałem właśnie na skrzyżowaniu trzech dróg. Bóg wie, czemu nie wróciłem do gabitenu Owena, żeby spytać się go o drogę. Może to i lepiej bo to co stało się tamtej nocy na zawsze pozostało w mojej pamięci... A dokładnie to nie pozostało tylko zostało mi opowiedziane bo ja sam nic nie pamiętam...

Odnośnik do komentarza

Ding, dong.

Ding, dong, ding, dong.

Ding, dong, ding, dong, ding, dong.

 

Dzwonek do drzwi. Otworzyłem zaspane oczy i spojrzałem na budzik, który stał na stoliku obok mojego łóżka.

9:48.

"K*RWA!" krzynąłem, na cały głos. Za dwanaście minut miałem poprowadzić pierwszy trening z moją nową drużyną.

Wstałem z łóżka - chociaż nie była to łatwa sztuka i udałem się do moich jeszcze nie rozpakowanych walizek. Głowa mnie bolała jak cholera, a z poprzedniej nocy nic nie pamiętałem. No. Oprzócz rozmowy z Owenem. Cały czas przy dźwiękach dzwonka wrzuciłem na siebie koszulę i spodnie oraz szybko podbiegłem do drzwi. Przed nimi stał mój asystent Alan.

- Tymoteus, gotowy? Jedziemy na trening, zbieraj się.

- Jasne, że gotowy. Tylko szybko. - podbiegliśmy do samochodu, którym podjechał Alan i szybko ruszyliśmy w stronę stadionu. Chciałem dowiedzieć się co się wczoraj stało, więc miałem nadzieję, że Alan coś wie.

- Alan co się wczoraj...

- Co się wczoraj nie działo! Nie umiałeś znaleźć drogi do domu, więc błądziłeś po Luton, aż spotkałeś mnie. Ja zaprosiłem cię do Baru na małe piwko, ale ty wypiłeś tyle wódki, że chyba normalny Anglik byłby już nie przytomny. Następnie poderwałeś w barze najładniejszą laskę, która tam była. Poszedłeś z nią do domu, a ja wróciłem do siebie. Tyle wiem.

- Ta dziewczyna?

- Wolisz nie wiedzieć...

- Nalegam.

- Córka prezesa Owena.

- O ja pi*rdole

- Tak. Módl się, żeby się nie dowiedział, bo on swojej córki chce strzec jak własnego oka w głowie.

- Coś mu nie wyszło. - zażartowałem i razem parsknęliśmy śmiechem. - Daleko jeszcze?

- Nie. Będziemy na miejscu za minutkę.

Może nie była to minutka, tylko parę minutek, ale przed stadionem znaleźliśmy się szybko. Biegiem przeszliśmy przez szatnie, aby sprawdzić czy żaden zawodnik na nas tam nie czeka - a gdy okazało się, że nikt nie czeka pobiegliśmy na murawę bosika. Byliśmy na miejscu równo o 10:00. Zawodnicy grali właśnie sobie dla rozgrywki w dziada, a niektórzy podbilaji sobie piłkę.

- Dobra Panowie! Wszyscy chodźcie tutaj! - krzyknął Alan, którego zawodnicy już znali. Gdy wszyscy się zebrali kontynuował. - Przedstawiam wam waszego nowego trenera Tymoteusza Cerbera - zawodnicy zaczęli klaskać. - Wiem, że lubiliście poprzedniego trenera, ale żeby zwiększyć jego szansę na dobry start w waszych oczach powiem, że Tymek już pierwszej nocy w Luton zaliczył córkę naszego Prezesa. - powiedział z uśmiechem na twarzy, a zawodnicy (w tym również inni trenerzy) zaczęli się klasakać i "wiwatować na moją cześć". Alan oddał mi głos.

- Dzięki, za te gromkie przyjęcie.

- Nie dziękuj nam tylko Owenowi, za taką córkę. - zażartował, ktoś z tłumu, a wszyscy parsknęli śmiechem. Ja również.

- Wiecie, że to mój debiut jako trenera. Ale wiem na czym polega zespół i chcę, abyśmy my nim byli. Zgraną drużyną. Dzisiejszy trening poprowadzi za mnie Alan dzieki czemu ja będę mógł się wam przyjrzeć. A po treningu, wieczorem zapraszam was na wspólną zespołową kolację. Do roboty! - krzynąłem. Zawodnicy zaczęli rozgrzewkę, a ja usiadłem na ławce trenerskiej, wyciągnąłem plik kartek i zacząłem pisać.

 

Po dwóch godzinach treningu i "gierki" wewnętrznej skończyłem swój raport:

____________________________________

BRAMKARZE:

 

Mark Tyler

34 lata, Anglik.
Występował w nPower Championship.
Profesjonalista, doświadczony bramkarz.
Najlepszy bramkarz w klubie.
Zalety: Refleks, Chwytanie piłki oraz Wyjścia do piłki
Wady: Słaba gra jeden na jeden, kiepska gra w powietrzu oraz czasami problemy z komunikacją.

Notka: Na pewno lepszy od Kevina. Jest już stary, więc jeśli uda się ściągnąć kogoś lepszego, nie będę miał skrupułów, aby posadzić go na ławce.

 

Kevin Pilkington

37 lat, Anglik.
Brat klubowej gwiazdy.
Karierę zaczynał w Manchester United (6 meczy w pierwszym składzie).
Bramkarz-obieżyświat, zrównoważony.
Zalety: Wzrost, Waleczność, Pracowitość oraz Determinacja.
Wady: Słaby bramkarz, niepewny w swoich interwencjach.

Notka: Nie nadaje się na stałego bramkarza, ale sprzedając go mógłbym wywołać konflikt z jego bratem. Zastanowić się. (max. 5 tyś za sprzedaż).

 

Notka: Mark spokojnie da radę bronić w Luton na dobrym poziomie, ale jeśli uda mi się ściągnąć na tą pozycję kogoś lepszego nie będę narzekał.

 

OBROŃCY:

 

Dan Gleeson

26 lat, Anglik.
Boczny obrońca.
Wychowanek Cambrige.
Za słaby jak na klub, który mierzy w wysokie cele.
Notka: Spróbować zarobić na nim. Jest młody, więc może nawet 10 tysięcy.

 

Curtis Osano

24 lata, Kenijczyk.
Uczciwy.
Najlepszy boczny obrońca w zespole.
Kluczowy zawodnik.
Zalety: Szybki, zwinny, skoczny.
Wady: Trudności z koncentracją oraz mało kreatywny.

Notka: Solidny obrońca. Jak najbardziej zostawić i kreować na gwiazdę zespołu.

 

Jake Howells

20 lat, Anglik.
Boczny obrońca.
Wychowanek Luton.
Dobry zmiennik Osano.
Perspektywistyczny.
Zalety: Dobre krycie oraz odbiór piłki
Wady: Niezbyt waleczny, ma skłonność do podejmowania złych decyzji.

Notka: Będzie dobrym zmiennikiem Kenijczyka. Jeśli znajdę kogoś lepszego, postaram się go sprzedać. Warty, aż ok. 30 tysięcy ze względu na swój niski wiek.

 

Dean Beckwith

27 lat, Anglik.
Tradycyjny stoper.
Grał w nPower Championship.
Kiepski, ale najlepszy z stoperów, których mam do wyboru.
Zalety: Odbiór, Gra głową, Skoczność.
Wady: Słabo gra bez piłki, problemy z kreatywnością i w ogóle nie błyskotliwy.


Notka: W ostateczności może grać, ale mam nadzieję, że George Pilkington szybko się wykuruje.

 

Will Antwi

28 lat, Ghana.
Tradycyjny stoper.
Słabszy od Deana, jeśli chce grać musi mi udowodnić, że sprosta takiemu wyzwaniu.
Zalety: Silny, szybki i pewny w kryciu.
Wady: Kreatywność, gra bez piłki.

Notka: Jeśli uda się go sprzedać, nie będę po nim płakał. 10 tysięcy.

 

Notka: Stanowczo potrzebuję ulepszyć swoją defensywę.

 

 

POMOCNICY:

 

Jonathan O'Donnell

19 lal, Anglik.
Młody skrzydłowy.
Ma duży potencjał, i za parę lat może grać na dobrym poziomie.


Notka: Ma potencjał, ale można na nim zarobić.

 

Paul Carden

32 lata, Anglik
Najsłabsze ogniwo mojej pomocy.
Środkowy pomocnik.


Notka: Sprzedać póki można na nim zarobić.

 

Jamie Hand

27 lat, Anglik
Normalna, zrównoważona osobowość.
Defensywny pomocnik.
Słaby.
Brak szans na postęp.


Notka: Hand jest tu tylko na wypożyczeniu, więc nie mam wobec niego żadnych zobowiązań.

 

Robie Willmott

21 lat, Anglik.
Prawy skrzydłowy.
Dobry na ławkę.
Posiada potencjał, aby być najlepszym prawym skrzydłowym w drużynie.
Zalety: Szybkość
Wady: Samolubny

Notka: Dobrze się zapowiada, zostawić.

 

James Dance

24 lata, Anglik.
Boczny pomocnik.
Czołowy boczny pomocnik w klubie.
Niezła technika.
Słaba gra w obronie.
Słaby potencjał.


Notka: Można sprzedać.

 

Alex Lawless

26 lat, Walijczyk
Środkowy pomocnik.
Cofnięty rozgrywający.
Przydatny.
Inteligenty, ale słaby fizycznie

Notka: Zdecydowanie zostawić.

 

John Paul Kissock

21 lat, Anglik.
Dosyć profesjonalny.
Jeden z najlepszych w zespole.
Ma duży potencjał.
Szybki, lecz samolubny.


Notka: Podstawowy zawodnik.

 

Keith Keane

24 lata, Irlandczyk.
Wychowanek Luton.
Gwiazda całego zespołu.
Najlepszy pomocnik.
Wysoka pracowitość, gra zespołowa.
Słaba budowa.
Notka: <brak>

 

NAPASTNICY:

 

Stuart Fleetwood

25 lat, Walijczyk.
Zdeterminowany.
Snajper.
Słaby mentalnie.


Notka: Dobry zawodnik. Podstawowy napastnik.

 

Danny Crow

25 lat, Anglia.
Snajper. Odgrywający.
Gra zespołowa na plus.
Słaby w powietrzu.

Notka: Wraz z Fleetwoodem podstawowy napastnik drużyny.

 

Collin Samuel

30 lat, Trynidad i Tobago.
Snajper.
Szybki i skoczny.
Solidny.

Notka: Dobry zmiennik.

 

Chociaż nie pogardziłbym jakimś wzmocnieniem na tej pozycji to jeśli nic się nie uda załatwić nie jest, aż tak źle.

____________________________________

 

- Dobra Panowie. To tyle na dzisiaj jeśli chodzi o trening. Spotkamy się o 19:00 w... - spojrzałem na kartkę, którą parę chwil wcześniej podał mi Alan - Papa J's Indian Tapas Restaurant.

- Zaje*iście! Kuchnia Tapas to góóóówno... - krzyknął któryś z piłkarzy

- Jak ci nie pasuje zawsze możesz iść do KFC, Fleetwood - zripostował go Keith Keane co wywołało śmiech wszystkich zebranych.

- No dobra. Papa J's, dzisiaj - 19. - skończyłem, zabrałem swoje rzeczy i wróciłem do mojego mieszkania.

 

W mieszkaniu dopracowywałem swój raport i rozrysowałem możliwe ustawienia zespołu. Wiedziałem, że Luton grał głównie formacją 4-4-2, ale osobiście za nią nie przepadałem, więc stwierdziłem, że można coś zmienić. Nie miałem na tyle dobrych dwóch napastników, aby postawić ich obok siebie, więc zostawał mi tylko Fleetwood. Wtedy wpadłem na pomysł, aby zagrać 4-1-2-2-1, z jednym defensywnym pomocnikiem i dwoma skrzydłowymi. Zostawiłem wszystkie notatki na biurku, a sam zmierzyłem ku drzwiom. Wyszedłem z domu i przed nim czekałem na Alana, który lada chwila miał po mnie przyjechać. I tak, też się stało. Wsiadłem do samochodu i wciągu dziesięciu minut byliśmy już przed lokalem Papa J's. Gdy weszliśmy do środka oczom ukazała mi się piękny wystrój w stylu Indian. Szczególnie wybijała się drewniana podobizna Indianina. W restauracji stał specjalnie przygotowany stół przy, którym zasiąść mieli piłkarze oraz sztab szkoleniowy...

Odnośnik do komentarza

Kolacja nie trwała długo, ale ten czas wystarczył mi, aby porozmawiać z co poniektórymi zawodnikami z zespołu. Do domów wróciliśmy wystarczająca wcześniej, aby wyspać się przed następnym treningiem. Mecz z MK Donks zbliżał się nie ubłaganie, lecz pozytywem było to, że coraz lepiej dogadywałem się z drużyną. Tymczasem ja spośród wybranych przez Owena piłkarzy dotychczas wybrałem trzech Łukasza Merdę, Edivaldo oraz Cerdrica Uras. Wszyscy trzej już po przyjściu do klubu byli w znakomitej formie i gotowi do meczu, więc stwierdziłem, że dostaną w nim swoją szansę. 8 sierpnia odbyła się konferencja prasowa związana z objęciem przez ze mnie urzędu trenera Luton Town Football Club oraz ze sprowadzeniem tej trójki zawodników.

 

------------------------------------------------

KONFERENCJA PRASOWA:

 

Dziennikarz, Pitchero Non-League

1. Zjawił się pan tu w roli nowego managera Luton Town. Czy ta praca jest dla pana spełnieniem marzeń?

 

Po prostu cieszę się, że prezes powierzył mi tę funkcję. Od dziecka marzyłem, żeby zagrać kiedyś, albo pracować w Realu Madryt, ale z pracy, którą dostałem, także się cieszę.

 

2. Czy zdecydował pan już, którzy zawodnicy panu się spodobali, a którzy wręcz przeciwnie?

 

Jestem już bliski podjęcia decyzji, choć niektórzy piłkarze mają jeszcze trochę czasu do przekonania mnie do zmiany - zdecydują najbliższe sparingi.

 

3. Czy zmiana stylu taktycznego jest prawdopodobna?

 

Moim nadrzędnym planem jest zmiana na lepsze.

 

Dziennikarz, London's Evening Standard

1. Jak bardzo zamierza pan zaangażować się w sprawy klubu?

 

Mam zamiar przebudować go od piwnicy po strych.

 

2. Niektórzy managerowie starają się mieć absolutnie wszystko pod kontrolą, podczas gdy inni wolą pozostawić swoim zawodnikom trochę więcej przestrzeni. Jak opisz pan swój styl prowadzenia drużyny?

 

Nie będę zabierał zawodnikom żadnej przestrzeni, ale chce, żeby wiedzieli, że mogą do mnie przyjść z każdym problemem.

 

3. Jak opisałby pan swoje preferencje taktyczne?

 

Piłka nożna ma dostarczać rozgrywki i ma być atrakcyjna dla kibiców bo to dla nich gramy. I właśnie tą atrakcyjność z ręką na sercu mogę im obiecać.

 

4. Czy pańskim zdaniem nieznajomość przez Edivaldo języka angielskiego to problem?

 

Oczywiście jest to problem, ale tylko drobny. Zna on też język polski, dzięki czemu będzie się ze mną dogadywać, a na boisku sobie poradzi - futbol to uniwersalny język.

 

Dziennikarz, Non-League Paper.

1. Obok pana siedzą siedzą nowi zawodnicy. W takiej chwili musi pan odczuwać dumę i podniecenie prawda?

 

No nie przesadzajmy. Ale oczywiście cieszę się, że zdołaliśmy sprowadzić tych zawodników do klubu.

 

2. Jak układają się stosunki między panem, a Łukaszem Merdą? I dlaczego chciał tak bardzo przejść do klubu?

 

Bardzo go szanuję i cieszę się perspektywą współpracy z Łukaszem.

 

3. Czy jest pan przekonany, że Merda nie wymięknie w meczach o stawkę?

 

Jesteś całkowicie pewny, że da radę. To klasowy zawodnik. Dziękuje bardzo.

------------------------------------------------

Odnośnik do komentarza

Pierwszy mecz w sezonie rozegrać mieliśmy z MK Dons. Nie oczekiwałem od drużyny zwycięstwa, tylko dobrej gry, chociaż tak naprawdę w głębi duszy miałem nadzieję, że sprawią mi i kibicom miłą niespodziankę. Na mecz wyszliśmy nową już taktyką, co jednak było ryzykiem, bo jeszcze drużyna nie miała jej dobrze opanowanej. W tym meczu zadebiutować mieli wszyscy trzej sprowadzeni przedwczoraj zawodnicy - chociaż wszyscy uważali to za głupotę. Dla szczegółów zagraliśmy taktyką 4-1-2-2-1, z defensywnym pomocnikiem, dwoma środkowymi, dwoma skrzydłowymi i jednym środkowym napastnikiem.

 

Merda - Osano, Beckwith, Uras, Howells - Keane (cpt.) - Lawless, Hand (Carden, zm.60) - Wilmott (Samuel, zm.60), Kissock (O'Donell, zm.60) - Edivaldo (Morgan-Smith, zm.60)

 

Pierwszą groźną sytuację nasi przeciwnicy stworzyli już w 6. minucie, gdy lewy obrońca Chicksen przerzucił piłkę przez całe boisko do Powella, który uciekł z nią Howellsowi i wyszedł sam na sam z Merdą, lecz ku nasze uciesze strzelił potężnie ponad bramką. Następna okazja nadarzyła się w 12. minucie kiedy to Bowditch i Chadwick wymienili między sobą kilka podań na 16 metrze, aż ten drugi wyszedł na dobrą pozycję i uderzył piłkę, na nasze szczęście tylko w boczną siatkę. Moi podopieczni starali się, ale to The Dons mieli przewagę i wykorzystali ją prawie w 20. minucie, kiedy to Powells został uruchomiony na skrzydle, minął słabo grającego Howellsa i dośrodkował piłkę na jedenasty metr, gdzie stał już Bowditch, który mocno głową próbował wbić piłkę do bramki. Na szczęście na posterunku stał Merda i popisał się nie przeciętną obroną tego strzału. Bowditch zagroził naszej bramce jeszcze raz w 35. minucie, kiedy to po minięciu dwóch zawodników oddał strzał z 25 metrów, który dosłownie musnął poprzeczkę. Pierwsza nasza sytuacja nadarzyła się dopiero w 38. minucie, kiedy to Edivaldo podał na prawe skrzydło do Willmotta, która oddał jednak słaby strzał wprost w ręce bramkarza drużyny przeciwnej. Chociaż piłkarze Donsów mieli przewagę przez całą pierwszą połowę to dopiero w 56. minucie, gdy Keane stracił piłkę na rzecz Ibhere, a ten podał piłkę prostopadle do Chadwicka strzelili bramkę mocnym strzałem w samo okienko. Niestety dalszy mecz zawodnicy obu drużyn zagrali "na stojaka" i kibice nudzili się przez następne półgodziny. Z boiska zeszliśmy z podniesionymi głowami, ponieważ MK Dons to drużyna o dwie klasy rozgrywkowe lepszy.

 

Sobota, 09.07.2011r, 15:00. Stadium:MK

Mecz towarzyski

MK Dons 1 (0) : (0) 0 Luton FC

(56` Chadwick)

MotM: Luke Chadwick

 

Po meczu dałem zawodnikom jeden dzień wolnego, a po nim zaraz wróciliśmy do treningów przed z Hull, który odbyć miał czternastego. Hull było na pewno silniejszym zespołem niż Dons, ponieważ grali oni w npower Championship, czyli, aż 3 klasy rozgrywkowe wyżej od nas. Co to tego meczu nie miałem dużych nadziei, więc chciałem, abyśmy ten mecz zagrali na luzie i nie patrząc się na wynik.

Odnośnik do komentarza

Przed następnym meczem z Hull do klubu przybył; jeszcze jeden zawodnik z wolnego transferu. 28 letni polski skrzydłowy - Patryk Aleksandrowicz. Przed meczem nastroje były dobre, chociaż piłkarze nikt wierzył w nasze zwycięstwo. Obawiałem się najgorszego, czyli wielkiego pogromu, ale nie dałem po sobie tego poznać i po rozmowie z zapałem wygoniłem zawodników na boisko.

 

Merda - Osano, Uras, Ownes, Antwi - Keane (cpt.) - Lawless, Hand (zm. 72, Carden) - Aleksandrowicz (zm. 72, Samuel) , Kissock (zm. 72, Morgan-Smith) - Edivaldo (zm. 72, Fleetwood)

 

Pierwszą okazję do strzelenia gola Hull miało w 7. minucie, kiedy to po dośrodkowaniu Bradego w naszym polu karnym zrobiło się wielkie zamieszanie. Wykorzystał je Koren i strzelił pierwszego gola dla Tygrysów. Kolejna bramka dla nich padła w 17. minucie, gdy Hobba znalazł się na piątym metrze przed bramką Merdy i wstrzelił piłkę do bramki głową po dośrodkowaniu Dawsona z rzutu rożnego. Hobbs swoją drugą bramkę zdobył w 38. minucie. Również z głowy i również po asyście Dawsona - tym razem z rzutu wolnego. Czwartą bramkę Hull strzeliło zaraz przed przerwą. Brad dośrodkował piłkę z lewego skrzydła wprost do Pusića, który wyprzedził Antwiego i wpakował piłkę głową do bramki. Ostatnia bramka w meczu padła w 57. minucie. Dungeon rzucił piłkę z autu, aż w pole karne do Barmbego, który przedłużył podanie w głąb pola. Tam stał już Chester, któremu wystarczyło już tylko dołożyć nogę i strzelić bramkę.

 

14.07.2011r, 19:45, Stadion The Circle, Hull

Mecz towarzyski

Hull City 5(4):(0)0 Luton FC

(Koren 7`, Hobbs 17`, Hobbs 38`, Pusic 42`, Chester 57`)

MotM: John Hobbs (9.2)

 

Co mnie zdziwiło, w szatni wszystko zdawało się "ok". Zawodnicy cieszyli się, że mogli rozegrać mecz z takim zespołem i zdawali się zapomnieć o wyniku. Następny mecz mieliśmy rozegrać ze słabszym o klasę od nas Conrad, więc dałem zawodnikom dzień wolnego. Tymczasem w klubie prowadziliśmy już zaawansowane rozmowy z Piotrem Gizą oraz Benem Thatcherem, a udało nam ściągnąć się Marokańczyka Nourdina Boukharieg - 31 letniego, ofensywnego pomocnika i skrzydłowego.

Odnośnik do komentarza

Nadszedł czas na pojedynek z Cornard United, który rozgrywa swe mecze w Eastern Counties League, Divison One. Przeciwnik nie był wymagający, ale na mecz zdecydowałem się wystawić podstawową jedenastkę wraz z naszym nowym nabytkiem - Nourdinem Boukharim. Przed meczem ostro wytłumaczyłem moim graczom, że nie ma dla nich taryfy ulgowej nie mogą sobie tego meczu odpuścić, nawet jeśli będą wygrywać "dwu cyfrówką".

 

Merda - Osano, Uras (zm. 72, Beckwith), Antwi, Gleeson - Keane (cpt.) - Kissock (zm. 72, Hand), Lawless (zm. 72, Carden) - Aleksandrowicz (zm. 72, Willmott), Boukhari (zm. 72, Morgan-Smith) - Edivaldo (zm. 72, Fleetwood)

 

Pierwsza bramka padła już w 7. minucie. Po nieudanym wykopie bramkarza drużyny przeciwnej Uras, posłał piłkę po uderzeniu głową za linię obrony Cornard, gdzie doszedł do niej Edivaldo i spokojnie zakończył sytuację 1 na 1 bramką. Niespodziewanie w 17. minucie Watts i Richard z drużyny przeciwnej wymienili piłkę na prawym skrzydle po czym ten pierwszy potężnym podaniem wbił piłkę w pole karne. Tam stał Barnes, który chociaż kryty przez dwóch obrońców dał radę strzelić bramkę. I tak niespodziewanie Cornard doprowadziło do remisu. Na naszą odpowiedź czekać trzeba było dziesięć minut. Boukharki biegł skrzydłem, zamarkował dośrodkowanie czym wywiódł w pole bocznego obrońcę przeciwnika, po czym podał na wolne pole do Lawlessa, który potężnym strzałem z 25 metrów w samo okienko dał nam prowadzenie. Następną poważną okazję mieliśmy w 39. minucie. Wszystko rozpoczęło się od Keanea. Ten podał piłkę do Kissocka, a ten nie patrząc się piętą podał piłkę w pole karne. Stał tam Edivaldo, który umieścił piłkę w bramce Cornard już drugi raz w tym meczu. 3:1. Ostatnia, a zarazem najpiękniejsza bramka w meczu padła w 67. minucie. Wpierw pięknym podaniem przez całe boisko popisał się Antwi, aby następnie do piłki dopadł Aleksandrowicz i oddał strzał z niemożliwego kąta, na skraju linii pola karnego. Piłka wkręciła się na długi słupek, odbiła się od niego i wpadła za linię bramkową. Patryk dołożył swoją cegiełkę do pierwszej wygranej Luton pod moją batutą.

 

18.07.2011r, 19:45, stadion Kenilworth Road, Luton

Mecz towarzyski

Luton FC 4:1 Cornard United

(EDIVALDO 7`, Barnes 17`, LAWLESS 27`, EDIVALDO 39`, ALEKSANDROWICZ 67`)

MotM: EDIVALDO (8.8)

 

Po meczu dałem graczom wolny dzień, aby Ci odpoczęli przed nadchodzącą historyczną potyczką z Celtikiem, która na zawsze zapisze się na kartach historii Luton FC. W przeciągu tych kilku dni dopięliśmy do końca rozmowy z Walijczykiem Benem Thatcherem oraz z Piotrem Gizą - dawnym graczem Cracovii oraz Legii Warszawy.

Odnośnik do komentarza

W końcu nadszedł dzień meczu. W stadionowym powietrzu czuć było napięcie związane z nim. Zawodnicy odpoczywali dzień przed meczem, aby być na niego przygotowanym. Po mimo porażki 5:0 z Hull patrzyliśmy optymistycznie na mecz z wicemistrzem Szkocji Celitciem Glasgow. Mecz ten był świętem nie tylko klubowym, ale całego Luton, a ludzie zjeżdżali się na niego nawet z centrum Londynu. Plan był prosty - podjąć walkę, niezależnie od wyniku; oraz nie odpuszczać do ostatnich minut. Na boisko wyszedł najslniejszy skład jaki mogłem wystawić wraz z dwoma nowymi nabytkami - Benem Thatcherem, lewym walijskim obrońcą oraz Piotrem Gizą. Pierwszy gwizdek zabrzmiał na Kenilworth Road i wszyscy widzowie z zapartym tchem zaczęli przyglądać się widowisku...

 

Merda - Uras, Osano, Antwi, Thatcher - Keane (cpt.) - Giza (zm. 74, Samuel), Kissock (zm. 74, Hand) - Aleksandrowicz (zm. 74, Howells), Boukhari (zm. 74, Morgan-Smith) - Edivaldo (zm. 74, Fleetwood)

 

6. minuta. McCourt dośrodkowuje piłkę z rzutu różnego, zamieszanie w polu karnym, piłkę lekko trąci w stronę bramki Rogue i goooollll.... a nie ma! Boukhari wybija piłkę z linii bramkowej i ratuje nas przed utratą bramki. W 11. minucie McCourt ponownie dośrodkowuje piłkę tym razem z drugiego narożnika. Rogue znowu odnalazł się w polu karnym i uderza głową, ale Merda pewnie paruję piłkę w bok... próbuje tam jeszcze Brown, ale Keane blokuje jego strzał i piłką wtacza się w ręce Łukasza Merda. Pięć minut później przy piłce nasz nowy nabytek - Piotr Giza. Podaję piłkę prostopadle do Patryka Aleksandrowicza, ten uderza na bramkę, ale czujnie zachowuje się Michael i pewnie broni strzał polaka. Następną okazję Celtowie mieli w 33. minucie. Brown w środku pola zagrał piłkę do McCourta, który po znalezieniu sobie czystej pozycji do strzału... strzelił, lecz czujnie Merda przerzucił piłkę nad poprzeczką. To była ostatnia groźna akcja w pierwszej połowie i do szatni zeszliśmy z korzystnym dla nas wynikiem. Po przerwie... katastrofa. Thatcher w swoim debiucie otrzymuje czerwoną kartkę i zostawia nas w okropnej sytuacji. Ale broniliśmy się lepiej niż w pierwszej połowie i Celtic zagroził nam tylko parę razy i to z rzutów rożnych. Przełom przyszedł w 72. minucie - zmiany. Potrafiliśmy na tyle utrzymać Celtic, że ci nie mieli żadnej okazji już do końca meczu. Mieliśmy jednak my. Zdenerwowani zawodnicy szkockiego wicemistrza zapominali coraz częściej o obronie na rzecz rozpaczliwego ataku. Aż przyszła ona - 88. minuta. Brown dośrodkowuje w nasze pole karne, ale jest tam na straży Osano, który wybił piłkę do Howellsa. Ten posłał mocne podanie po ziemii do Morgana-Smitha. Smith natychmiast podał do Fleetwooda, ale ten nie kwapił się do przyjęcia piłki i główką oddał piłkę Smithowi. On z piłką pobiegł na skrzydło, aby przejąć na siebie Torresa Nilo. Gdy udało mu się to rzucił piłkę za jego kołnierz to oczekującego na nią Fleetwooda. Ten wyszedł na sam na sam i umieścił piłkę w bramce! GOL! GOL! GOL! 1:0! I końcowy gwizdek! LUTON FC WYGRYWA Z CELTICIEM.

 

23.07.2011r, 15:00, Kenilworth Road, Luton

Mecz towarzyski

Luton FC 1:0 Celtic Glasgow

(FLEETWOOD 89`)

MotM: Will Antwi (7.6)

 

Nikt na nas nie liczył - nawet my sami, ale pokazaliśmy jak należy grać z silniejszym od nas przeciwnikiem. Nie obyło się bez świętowania zwycięstwa całą noc. To jedno ze spotkań, które pamięta się do końca życia. Myślę, że każdy będzie je pamiętać, a szczególnie Fleetwood. 30 miał odbyć się mecz z Manchester City, ale aktualnie nikogo to nie obchodziło.

Odnośnik do komentarza

- Zdrowie trenera! - krzyknął na cały bar Fleetwood, który był wystarczająco wysoki, lecz by dodać tej chwili wzniosłości stał na drewnianym stole.

- ZDROWIE! - zawtórowała mu reszta i zabrała się do opróżniania zawartości kufli. Byliśmy świeżo po czemu i świętowaliśmy nasze niespodziewane zwycięstwo. Rozmawialiśmy i wspominaliśmy najlepsze akcje z całego meczu.

- Łukasz, jak ty to robisz? W tym meczu zaliczyłeś chyba więcej interwencji, niż nasz trener dziewczyn, a to nie lada wyczyn! - zażartował Giza wspominając całej drużynie historię z córką prezesa. Wszyscy ryknęli śmiechem - w tym również ja.

- Przesadzasz. - odpowiedział skromnie Merda - Gdyby nie Antwi to by nas tu nie było. -

- Pewnie byśmy przerabiać videokasety z trener - rzekł właśnie Antwi.

- Zasługiwaliście na to! - broniłem się - Straciliście pięć bramek, a wszystkie przez podobne błędy!

- Już dobrze, dobrze trenerze. Nie gorączkuj się tak. - powiedział ktoś i poprawił wszystkim humory.

Następna część wieczoru minęła na luźnych rozmowach i po północy wszyscy rozjechaliśmy się do domów.

 

----

Merda - Uras, Osano, Beckwith, Thatcher - Keane (cpt.) - Giza, Kissock - Aleksandrowicz, Boukhari - Edivaldo

 

Już w pierwszej minucie meczu piłkę do naszej bramki wpakował David Silva po potężnym strzale od poprzeczki z 27 metrów. Następną bramkę straciliśmy w 28. minucie, kiedy za sprawą indywidualnych błędów Urasa i Thatchera bramkę strzelił De Jong. Do przerwy było 2:0. W drugiej połowie Obywateli wsadzili nam również dwie bramki. W 62. minucie Lesscot, a w 81 Harry Burn.

 

30.07.2011r., 15:00, The City of Manchester Stadium, Manchester

Mecz towarzyski

Manchester City 4:0 Luton FC

(Sliva 1`, De Jong 28`, Lesscot 62`, Burn 81`)

 

Ostatni sparing. Mecz bez historii i do zapomnienia przed nami wielkimi krokami zbliżają się rozgrywki ligowe. Prowadziliśmy zaawansowane rozmowy z Dannym Szetelą oraz Pable Coungiem i miałem nadzieję, że już wkrótce dołączą do naszej kadry. Tymczasem pojawiła się okazja, aby sprzedać dwóch zawodników - Dannyego Crowa oraz Morgana-Smith. Wszyscy z optymizmem patrzyliśmy w przyszłość.

Odnośnik do komentarza

Początek sezonu zbliżał się wielkimi krokami. Do klubu doszedł nowy zawodnik - Danny Szetela, który gra na pozycji defensywnego pomocnika oraz środkowego pomocnika. Ma 24 lata i posiada dwa obywatelstwa: Polskie i Amerykańskie. Przed meczem z Wrexham nastroje był różne. Niby to my byliśmy faworytami nie tylko meczu, ale i całej ligi, to nasi przyszli przeciwnicy, też mieli się liczyć w walce o awans. Mecz rozpocząć miała ustalona przeze mnie stała 11, którą to planowałem grać przez cały sezon, jednak w mecz z Obywatelami, Boukhari stłukł sobie goleń i nie mógł grać przez najbliższe 9 dni. Za niego na boisko wejść miał Kissock. Graliśmy u siebie.

 

Merda - Osano, Uras, Antwi, Thatcher - Keane (cpt.), Szetela, Giza (zm.74, Lawless) - Aleksandrowicz, Kissock (zm.60 Samuel) - Edivaldo (zm.74, Fleetwood)

 

27. minuta. Aleksandrowicz wymeniał podania ze swoim de facto rodakiem Dannym Szetelą. Szetela kątem oka zauważył Edivaldo i posłał do niego prostopadłą piłkę. Edivaldo nie miał problemów z przyjęciem jej i podkręconym strzałem pokonał bramkarza rywali! Strzelamy pierwszą oficjalną bramkę za mojej kadencji. Do przerwy nie ujrzaliśmy już żadnej bramki. 1:0. W 52. minucie znowu ta sama trójka skonstruowała akcję. Szetela podał piłkę do Edivaldo. Ten minął dryblingiem dwóch zawodników Wrexhamu i wyłożył piłkę na tacy Aleksandrowiczowi, któremu nie pozostało nic innego jak umieścić piłkę w siatce. 63. minuta i kolejna bramka Edivaldo. Asystował mu Szetela, który po otrzymaniu podania od Piotrka Gizy kolejny raz wylożył Brazylijskiemu napastnikowi piłkę praktycznie na pustą bramkę. Wrexham nie odpuszczało i w 85. minucie, nienagannym podaniem popisał się Harris i za jego sprawą Anoruo trafił do bramki. Gol honorowy. Wszelkie nadzieje na comback Wrehamu ukróciło dwóch zmienników - Fleetwood i Samuel. Samuel skrzydłem schodził do pola karnego. Wycofał piłkę na 11 do Fleetwooda, który zamarkował strzał w prawy róg bramki i posłał szczura na jej lewą stronę. 4:1. Tym wynikiem kończy się mecz. Jestem zadowolony.

 

6.8.2011, Kenilworth Road, Luton

Blue Square Bet Premier [1/46]

Luton FC 4:1 Wrexham

(EDIVALDO 27`, ALEKSANDROWICZ 57`, EDIVALDO 63`, Anoruo 85`, FLEETWOOD 87`)

MotM: Edivaldo (9.3)

 

Pierwszy mecz w sezonie jak najbardziej udany i z podniesioną głową idziemy przed siebie. W tym miesiącu czeka nas jeszcze 5 meczy z Alfertonem, Cambrige, Braintree, Gateshead oraz z Tamworth. Troszeczkę obawiam się o kondycję i formę moich zawodników w tych ostatni dwóch meczach.

Odnośnik do komentarza

Przed meczem z Alferton cała drużyna była spokojna. Dobry wynik w pierwszy meczu ligowym daje nam siłę tym bardziej, że nasi przyszli przeciwnicy do topu i do walczących o awans nie należą. Dobra nowina – Boukhari będzie mógł grać w następnym meczu, lecz usiądzie na ławce ponieważ chcę dać szansę Kissockowi.

 

Merda - Osano, Uras, Antwi, Thatcher – Keane (cpt.), Szetela (zm.73, Lawless), Giza – Aleksandrowicz, Kissock (zm.83, Boukhari) – Edivaldo (zm.88, Fleetwood)

 

Pierwszą groźną okazję stworzyliśmy w 21 minucie. Giza posłał daleko piłkę przez całe boisko. Tam przejął ją Edivaldo, zgarnął na siebie uwagę wszystkich obrońców Alferton po czym podał piłkę do Szeteli. Danny z pierwszej piłki nie zastanawiając się za bardzo podał ją do Aleksandrowicza! GOOOOLLL! Mamy bramkę! Patryk nie miał problemów z umieszczeniem futbolówki w bramce Turnera. W 33. minucie Young na prawym skrzydle fauluje Szetelę i Kissock będzie dośrodkowywał z rzutu wolnego. Piłka na głowę Urasa... i Turner wyciąga piłkę nad poprzeczkę. Było blisko, ale mamy przyjamniej rzut z rogu boiska... URAS! Próbuje jeszcze raz tym razem z jeszcze gorszym skutkiem i piłka dla przeciwnika. 39. minuta. Rzut rożny – może teraz. Do piłki znowu podchodzi Kissock i wypatruje w polu karnym dobrze grającego głową Urasa... Rzuca piłkę, na długi słupek, a francuz już tam stoi! Piłka przelatuje koło Turnera i mamy 2:0! GOOOOLLL! GOOOL! Jest już 42. minuta meczu. Turner popełnia błąd podczas autu bramkowego i piłka wpada wprost pod nogi Szeteli. Ten wykłada ją do Edivaldo i brazylijczyk ma już okazję 1 na 1! Chyba będzie bramka... NIE! Turner odkupił swoje grzechy wybijając piłkę spod nóg snajpera. Ale do piłki dopada Kissock i natychmiast dośrodkowuje do Aleksandrowicza. Ten z WOLEJA! 3:0. Turner nie zdążył wrócić na bramkę i Patryk strzela swojego drugiego gola! Teraz zwycięstw jest niemal pewne. Przerwa. Nie pozostaje mi nic tylko pogratulować moim piłkarzą, ale przekazać im, również że nie mogą sobie teraz odpuścić. 47 minuta. Szansa na szybki cios po przerwie. Edivaldo zamieszał obrońcami Alferton na szestastce i po brazylijskiej sambie wystawia piłkę Aleksandrowiczowi na wysokości 11 metrów. Patryk ma okazję, ale kąt okazuje się zbyt ostry i piłka niestety ląduje daleko za długim słupkiem. Gospodarze wreszcie zorganizowali swoją grę. Franklin na lewym skrzydle pewnie wywalczył sobie pozycję z Keanem i teraz dośrodkowuje! Piłka wprost na niekrytego Lawa, a ten głową chybia! Tylko szczęście uchroniło nas od utraty bramki. Alferton jednak bramkę zdobywa! Jarman w 67. minucie biegnie prawym skrzydłem zaraz przy linii autowej. Wrzuca piłkę w głąb jedenastki, a tam doskonale pozycję znajduje sobie Clayton i pięknie główkując nie daje szans Merdzie. „Gra w obronie po dośrodkowaniach K*RWA!” - zapisałem w swoich notatkach. Ostatnia interesująca akcja meczu odbyła się w 77. minucie. Zmiennik Lawless otrzymał piłkę stojąc plecami do bramki, usłyszał jednak krzyk Patryka Aleksandrowicza, i piętką podał mu idealnie piłkę. Patryk przelobowował wychodzącego bramkarza i HATTRICK! 4:1! Drugi mecz, drugie 4:1. Sędzia kończy spotkanie. Dobre spotkanie. Dobre dla nas...

 

9.08.2011r., stadion Town Ground, Alferton

Blue Square Bet Premier [2/46]

Alferton Town 1:4 Luton FC

(ALEKSANDROWICZ 21`, URAS 39`, ALEKSANDROWICZ 43`, Clayton 67`, ALEKSANDROWICZ 78`)

MotM: bezdyskusyjnie Patryk Aleksandrowicz (9.6)

 

Drugie spotkanie w sezonie jak najbardziej udane. Jak na razie zajmujemy pierwsze miejsce w tabeli, a za nami Kettering Town. Następny mecz rozgrywamy trzynastego z Cambrige United, które póki co zremisowało oby dwa mecze (1:1, z Stockport oraz 2:2, z York). Mam nadzieję, że do swojego bilansu wkrótce dołożą porażkę z nami.

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

Przed meczem z Cambridge zajmujemy pierwsze miesjce w ligowej tabeli. Cel na mecz to oczywiście wygrana - żaden inny wynik nie wchodzi w rachubę.

 

Merda - Thatcher, Antwi, Uras, Osano - Keane (cpt.), Giza (zm.86, Lawless), Szetela - Boukhari (zm.77 Kissock), Aleksandrowicz - Edivaldo (zm. 84, Fleetwood)

 

Mecz rozpoczęliśmy tak jak lubimy - od porządnego pierdol*ięcia. Aleksandrowicz, który w tym roku gra jak szalony na swoim prawym skrzydle otrzymał podanie od Dannyego Szeteli i jak można się domyślić Patryk nie miał problemów ze wstrzeleniem piłki do bramki przeciwnika. Cambrige jednak nie ugięło się i już dwie minuty później przeprowadziło koronkową akcję, a raczej strzał. Jarvis wybijał wolnego z około czterdziestu metrów. Wybrał wariant z dośrodkowaniem i piłka poszybowała na jedenasty metr, jednak Merda był czujny i wypiąstkował piłkę z nad głowy Gasha. Piłka jednak wróciła znów do nóg Jarivsa, który błyskawicznie zdecydował się na strzał na pustą bramkę. Piłka z niesamowitą szybkością pofrunęła za linie naszej bramki. Szybko wyrównali piłkarze z Cambridge. 1:1. Jednak to my przeważaliśmy i odpowiedzieliśmy im rzutem rożnym w 18. minucie. Dośrodkowywał Aleksandrowicz, a w polu karnym odnalazł się nie zawodny Uras i wstrzelił piłkę do siatki. Następna akcja odbyła si w 36 minucie. Zapoczątkował ją Łukasz Merda podając do Osano. Dalej piłką przetoczyła się przez całe boisko całym skrzydłem z pomocą Aleksandrowicza i Edivaldo. Ten ostatni zainicjował pojedynek 1 na 1 obrońcą przeciwnika i go wygrał, czym zdobył sobie wolną pozycję do strzału z rogu pola karnego. Ale Brazylijczyk zamiast strzelać wbiegł głębiej w szesnastkę aż stanął oko w oko z Naisbittem. Strzelił... i obronił to Naisbitt! Piłka jednak ku naszemu szczęściu odbiła się w pok pola karnego wprost pod nogi Boukhariego, który potężnym strzałem wpakował trafił w samo okienko bramki! 3:1 dla nas, a to dopiero pierwsza przerwa. Liczyłem, na pożądaną grę ofensywną w dalszej części spotkania, ale niestety się przeliczyłem. Do minuty 62, skonstruowaliśmy raptem dwie/trzy akcje, które zawsze kończyły się strzałem obok bramki. Ale właśnie ta minuta przyniosła zmiany Osano przejął piłkę w własnym polu karnym i ruszył w raj przez całe boisko. W środku boiska wymienił piłkę z Aleksandrowiczem. Osano cały czas na pełnym biegu wystawił na prawe skrzydło piłkę do Gizy, a sam niczym gepard sunął po boisku cały czas do przodu. Piotrek wyłożył mu piłkę idealnie do nogi, a Kenijczyk bez zawahania wpakował piłkę do siatki bezradnego goalkeepera przeciwnika! Co za bramka! Co za rajd Curtisa Osano! Afrykańskie korzenie i lata praktyki. Wynikiem 4:1 skończył się mecz.

 

13.08.2011, Blue Square Bet Premier [3/48]

Kenilworth, Luton, widzów: 7075

[1.] Luton FC - [19.] Cambrige United, 4:1 (Aleksandrowicz 7`, Uras 18`, Boukhari 36`, Osano 63` - Jarvis 9`)

MoM: Rossi Jarvis - 8.3

 

Nie zawsze wygrywam mecz 4:1, ale jeśli to robię upewniam się, że to już trzeci raz z rzędu. Jak na razie jesteśmy bez litośni dla każdego ligowego rywala i po trzech wygranych zajmujemy zaszczytne pierwsze miejsce. Smutną wieścią dla nas jest kontuzja Boukhariego. Jeśli chodzi o aspekty gry nad, którym zaczynamy pracować to zdecydowanie gra w obronie. We wszystkich trzech meczach rywale nie byli kimś kto mógł nam zagrozić, ale jednak strzelali nam bramkę.

Odnośnik do komentarza

Następny mecz graliśmy z ostatnim w tabeli Braintree Town i nic nie wskazywał na to, że zawodnicy z Cressing Road Stadium nam się postawią. A jednak srogo się myliłem i moja pomyłka mogła kosztować nas punkty. Podeszliśmy do meczu na luzie, a to przyniosło zgubne skutki. Ale pierwsza połowa była wymarzona.

 

Merda – Osano, Uras, Antwi, Thatcher – Keane (cpt.), Szetela (knt., zm.42, Lawless), Giza – Aleksandrowicz, Boukhari (zm. 83 Kissock) – Fleetwood (zm. 72, Edivaldo)

 

Przez pierwsze dwadzieścia minut meczu mieliśmy przewagę nad naszymi rywalami, ale nie potrafiliśmy tego udokumentować, aż do kontrataku po nieudanym rzucie rożnym Braintree. Giza miał piłkę w środku pola i dłuuugim podaniem posłał ją do Aleksandrowicza, który w widowiskowym stylu ograł obrońcę siedzącego mu na plecach – przepuścił piłkę pomiędzy nogami i obiegł go, tak że obrońca został w miejscu nie wiedząc co się przed chwilą stało. Patryk to szybki chłopak, ale Thomas przytomnie wślizgiem wybił mu piłkę z pod nóg na szesnastym metrze. Ale zrobił to nie fortunnie i piłka wpadła pod nogi Fleetwooda, który zdobył kolejną już w tym sezonie bramkę. Następna bramka to popis właśnie Stuarta. Ograł w środku pola, aż 5(!) piłkarzy i technicznym podkręconym strzałem zza pola karnego zerwał pajęczynkę z okienka bramki. 2:0. Gdyby, ktoś powiedział mi wtedy, że za paręnaście minut będę drżał o wynik wyśmiałbym go prosto w twarz. Ale to niestety się stało. Najpierw Wright wykorzystał błąd Urasa w 51. minucie, a następnie Marks po dośrodkowaniu Thomasa wyrównał wynik. Shit just got real. Ale co złego to do Polaków. I to oni właśnie skonstruowali tą akcję. Pierwsze podanie miał Giza. Do Edivaldo, którego drugim obywatelstwem jest właśnie polskie. Edivaldo przebiegł połowę wysokości pola karnego, z samego narożnika do środka i zostawiając za swoimi plecami skonsternowanych obrońców wyłożył piłkę jak „ta lala” Patrykowi. Aleksandrowicz nie miał problemów zza pakowaniem tego prezentu od Ediego. 3:2. Tym wynikiem kończymy mecz. Na pewno to dla mnie zaskoczenie bo spodziewałem się mniej wyrównanego meczu.

 

20.08.2011r., Blue Square Bet Premier [4/48]

Cressing Road Stadium, Braintree, widzów: 1795

[24.] Braintree - [1.] Luton FC, 2:3 (Wright 51`, Marks 59` - Fleetwood 23`, Fleetwood 45+1`, Aleksandrowicz 82`)

MotM: Stuart Fleetwood (8.8)

 

Złą wiadomością na pewno jest kontuzja Szeteli. Skręcił sobie kostkę i będzie niezdolny do gry przez najbliższe 5 tygodni. Zamiast niego w składzie zawita Alex Lawless. Następny mecz zagramy z Gateshead, którzy znajdują się w tabeli o pięć pozycji pod nami. Po mimo nie najlepszego meczu z Braintree, nie liczę, że Gateshead stać na większą, czy mniejszą niespodziankę. Coraz bliżej naszego klubu jest Pablo Counago. Przyda nam się on ponieważ zdecydował się na zmienienie stylu gry z jednego napastnika na dwóch.

Odnośnik do komentarza

Przed meczem z Gateshead postanowiłem wprowadzić jakieś zmiany i dać drużynie jakiś bodziec, aby była bardziej zmotywowana. Wiadomy był brak Danny`ego Szeteli, który nabawił się dość poważnej kontuzji i wróci do gry za około miesiąc z hakiem. Ale to nie wystarczało mi, więc wykonałem bardzo kontrowersyjną zmianę, ponieważ na boisko od pierwszych minut wszedł Brazylijczyk Edivaldo, który posadził na ławce Anglika Stuarta Fleetwooda, strzelca dwóch bramek w poprzednim meczu. Nastroje w szatni były różne, ale dzięki pomyślnej rozmowie motywacyjnej moi podopieczni weszli na boisko skoncentrowani na 100%.

 

Merda – Osano, Uras, Antwi, Thatcher – Keane (cpt., zm. 75, Carden), Lawless, Giza – Aleksandrowicz, Boukhari (zm. 73, Kissock) – Edivaldo (zm. 85, Fleetwood)

 

Wszystkim krzykaczom, którzy już na mnie wyklinali, że nie dałem zagrać od początku Fleetwoodowi, zamknąłem usta, a dokładnie Edivaldo zamknął już w 20 sekundzie! Edivaldo tyłem do bramki na skraju pola karnego przyjął podanie od Piotra Gizy, obrócił się z piłką i mocnym strzałem w okno pokonał bezradnego i niczego nie spodziewającego się bramkarza Gateshead. Taki początek to ideał! Swoje spotkanie rozgrywał dzisiaj Edivaldo. W 10. minucie Osano wbiegł na skrzydle w pole karne, dośrodkował piłkę wprost na nogę wbiegającego Edivaldo! Ale obrońca przeciwnika – Clark wybił piłkę zaraz sprzed stopy Brazylijczyka… Jednak zrobił to na tyle niefortunnie, że wturlała się ona do jego bramki i dała nam drugą bramkę w tym meczu! Mecz toczył się w wolnym tempie, następna okazja nadarzyła się tuż przed przerwą, ale strzał Aleksandrowicza tylko musnął poprzeczkę. Ale to właśnie Patryk w 62. minucie wykonał podanie na skrzydło do Edivaldo. Ten podbiegł do linii końcowej skracając sobie niewyobrażalnie kąt, tak, że bramkarz Gateshead myślał, że to na pewno będzie dośrodkowanie i odsłonił krótki słupek. Właśnie taki zamiar miał brazylijski snajper i mocnym strzałem wbił piłkę na krótki słupek strzelając bramkę! 3:0, dla nas i zwycięstwo mamy w kieszeni. Edivaldo jednak nie odpuszczał i za wszelką cenę chciał zdobyć hat-tricka. Tym razem podaniem popisał się Giza. Uruchomił on skrzydło, gdzie Aleksandrowicz wyszedł na okazję sam na sam. Jednak Patryk dokładnie wiedział co to znaczy zdobyć 3 bramki w jednym meczu (z meczu z Alfertonem) i gdy już skupił na sobie całą uwagę bramkarza oddał piłkę Edivaldo, który trafił bez problemowo do bramki przeciwnika! Tym pogromem – 4:0 skończył się mecz, a my wreszcie przetrwaliśmy pełne 90 minut bez stracenia bramki w starciu ligowym.

 

27.08.2011r., Blue Square Bet Premier [5/48]

Kenilworth Road, Luton, widzów: 6891

[1.] Luton FC – [6.] Gateshead, 4:0 (Edivaldo 1`, Clark (og.) 10`, Edivaldo 62`, Edivaldo 69`)

MotM: Edivaldo Savionek (9.6)

 

Idziemy jak burza, zajmując pierwsze miejsce. Za nami kolejno Fleetwood oraz Kettering. Czeka nas ostatni mecz w miesiącu. Kondycja już nie ta, ale na zwycięstwo liczę - bo jakby inaczej. Z rzeczy nie dotyczących Luton FC. Real Madryt rozgromił w Superpucharze Hiszpanii FC Barcelonę. Najpierw u siebie 3:0 (Higuain, Sahin, Coentrao), a potem na Camp Nou 2:0 (Coentrao, Di Maria).Tarczę Wspólnoty wygrał Manchester United po zaciętym meczu z Manchesterem City. W meczu było 1:1 (Berbatov - Dzeko), lecz w karnych 4:3 wygrały Diabły. Co się tyczy polskich klubów. Legia po golu Ljuboli wygrała Superpuchar z Krakowską Wisłą 1:0. Przebrnęła przez 3 Rudnę Kwalifikacyjną do Pucharu EURO wygrywając z cypryjskim Anorthosi, ale w następnej rundzie już odpadła przegrywając z klasowym Hannoverem 96 1:0 i 1:0. Wisła też nic nie zwojowała, w 2 rundzie kwalif. do Ligi Mistrzów wygrała co prawda w ogólnym rozrachunku 5:0 z Czarnogórskim Morgen, ale potem odpadła z SK Sturm Graz 2:1. W eliminacjach do Pucharu EURO trafiła na Mainz i podzieliła los Legii odpadając po dwóch porażkach - 0:1 i 1:2. Śląsk Wrocław przebrnął przez dwie fazy eliminacji do Pucharu EURO, wygrywając 4:1 z Estońskim Transem, oraz 3:3 z Austryjackim FC RB Salzburg. Niestety tak jak i Legia oraz Wisła odpadła w 4. rundzie z Gaziantepsporem 0:1 i 1:2. Jagiellonia również nie zachwyciła, chociaż wygrała 1 rundę - 6:1 z Glentoranem i drugą z Xazar 1:0, to odpadła z Brondby 1:5. Największe pięć transferów w tym okienku transferowym to:

  • Ganso z Santosu do Manchesteru City za 26 mln Euro
  • Darijo Srna z Szachtaru Donieck do Manchesteru City za 17.75 mln Euro
  • Walter Montillo z Cruzerio do Arsenalu Londyn za 16.25 mln Euro
  • Cleiton Xavier z Metalistu do Napoli za 13.5 mln Euro
  • Cristian Ansaldi z Rubinu Kazań do Arsenalu Londyn za 13.5 mln Euro

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...