Skocz do zawartości

Historia pewnego kapelusza


Sadixable

Rekomendowane odpowiedzi

@wenger

Stan konta: 174,828 E

Budżet płacowy: 36,627 E (wykorzystywane: 35,671E)

Budżet transferowy: 18 E :(

 

 

----------------------------------------------------------------------------------

 

Przed meczem z drugim w tabeli Stockport nastroje nie były najlepsze, a to z powodu, tego, że w tym ważnym dla nas meczu nie będę mógł na mecz powołać, aż trzech podstawowych zawodników. Pomimo tego wiadome było, że inny wynik, niż wygrana nie wchodził w grę i to samo powiedziałem zawodnikom w szatni przed meczem.

 

Merda - Osano, Antwi, Beckwith, Thatcher - Szetela (cpt.), Giza (zm. 90, Keane - Aleksandrowicz (zm. 73, Kissock), Namouchi - Counago (zm. 90, O`Connor), Edivaldo

 

Chociaż na zaraz po wyjściu na murawę, atmosfera między moimi zawodnikami zdawała się nerwowa z powodu braku trzech podstawowych zawodników, to z każdą wymianą piłek drużyna stawała się coraz pewniejsza siebie. Pierwszą prawdziwą sytuacje do strzelenia bramki udało nam się stworzyć w 12. minucie gry. Piłkę z rzutu rożnego na długi słupek dośrodkował Piotr Giza. Stał tam idealnie ustawiony Beckwith, który wyskoczył o dwie głowy wyżej od obrońcy, który miał go kryć uderzając na bramkę! Piłka jednak odbiła się od słupka, a kibice gospodarzy mogli odetchnąć z ulgą, a piłkarze Stockport mieli nauczkę na przyszłość. Dym, który stworzył w tej sytuacji Beckwith przydał się parę minut później w dosłownie kopii tej akcji. Giza znowu z rzutu rożnego, znalazł Deana w polu karnym, ale Pearson tym razem nie chciał naszemu obrońcy pozwolić na oddanie strzału i nieprzepisowo przytrzymał go w polu, karnym co natychmiast spostrzegł sędzia liniowy, oraz główny, który wskazał na wapno! Do piłki ustawionej na jedenastym metrze zdecydował się podejść Piotr Giza. Polak skorygował jeszcze położenie futbolówki, wziął rozbieg i po gwizdku sędziego zaczął biec do piłki. Piłkę uderzył z nieprawdopodobną siłą, tak że bramkarz drużyny przeciwnej nie zdążył zareagować, a zauważył ją chyba dopiero, kiedy musiał wyciągać ją z siatki, ponieważ prowadziliśmy 1:0! Jednak odpowiedź Stockport była szybka i zabójcza. German biegł skrzydłem docierając, aż do samego narożnika boiska, skąd dośrodkował piłkę niedbale w pole karne. Ta próba podania nie skończyła by się niczym złym dla nas, gdyby nie Alex-Ray Harvey, który z szybkością Strusia Pędziwiatra wbiegł w pole karne i potężnym uderzeniem przeciął lot futbolówki. Nie spodziewał się tego chyba nikt, a na pewno nie Merda, który został w miejscu i mógł tylko patrzeć się na piłkę wpadającą do siatki. Prowadzenie mieliśmy zaledwie przez parę minut, bo teraz znowu był remis... Jednak moi zawodnicy byli zdeterminowani i po otrzymaniu ciosu, zripostowali go błyskawicznie, ponieważ przeciwnik był odsłonięty. Nasz atak rozpoczął się od autu... przeciwników. Piergianni wyrzucił piłkę w stronę Patona, ale nasz obrońca Osano agresywnie wygrał z nim walkę bark w bark i wbiegł przed niego zgarniając mu piłkę sprzed nosa. Gospodarze kompletnie nie spodziewali się straty piłki na swojej połowie co spowodowało, że Edivaldo znalazł się na wolnej pozycji tyłem do bramki. Piłka poleciała właśnie do Brazylijczyka, ten cały czas stojąc tyłem, przedłużył podanie piętą do Counago, który strzelił!!! W SŁUPEK!!! Piłka z niesamowitą siłą odbiła się od obramowania bramki i wpadła pod nogi stojącego na 30 metrze Bena Thatchera. Walijczyk nie zastanawiał się długo i szybko posłał ponownie piłkę w pole karne. Tam znalazł ją Pablo Counago strzelił... WSPANIAŁA PARADA GLENNONA! Bramkarz gospodarzy obronił sytuację sam na sam, jednak w tej akcji piłka przyciągała się do moich zawodników, niczym magnez. Tym razem poturlała się ona pod nogi Edivaldo, który stojąc na linii pola karnego, miał przed sobą tylko obrońce rywali Pearsona. Brazylijczyk kolejny raz pokazał swój kunszt techniczny - w końcu to Brazylijczyk, i zamarkował potężny strzał po czym przelobował bezradnego Pearsona. 2:1! We wspaniałym stylu wykończył do Edivaldo! Po bramce nadeszła stabilizacja i spokój, który przerwany został dopiero w 35. minucie. Wyrównać próbował Harvey strzałem zza pola karnego, ale przestrzelił! Natężenie meczu znowu spadło głównie dzięki prawidłowo działającym linom defensywnych obu drużyn. I tak do szatni po 45. minutach zeszliśmy wygrywając 2:1. Nie wiem co swoim podopiecznym powiedział trener rywali Niemiec Dietmar Hamann, ale na pewno Matthew Pearson wziął to do siebie i zaraz po gwizdku sędziego grał z najwyższym zaangażowaniem, aż do momentu, kiedy bezczelnie podłożył nogę biegnącemu Aleksandrowiczowi i otrzymał drugą żółtą kartkę, a w konsekwencji czerwoną, przez co głupi osłabił swoją drużynę. Dzięki przewadze liczebnej spokojnie rozgrywaliśmy piłkę w środku pola czekając na swoją sytuacje, która nadeszła w 58. minucie kiedy to Counago został sfaulowany około 28. metrów od bramki, a rzut wolny wykonywać miał Piotr Giza. Polak wziął paru metrowy rozbieg, poczekał na gwizdek, a gdy ten już zabrzmiał, zaczął biec do piłki, podkręcił ją i... GOOOOLLLLLLLLLLLL!!!! GOOOOLLLL!!! Pięknym uderzeniem obok muru, niczym Roberto Carlos trafił Piotr Giza! 3:1 do nas! Po tej bramce dotrwaliśmy do końca bez stary bramki, ale też żadnej nie strzeliliśmy chociaż mieliśmy ku temu parę okazji.

 

5.11.2011r., Blue Square Bet Premier [18/48]

Edgeley Park, Stockport, widzów: 4891

[2.] Stockport County F.C. - [1.] Luton FC, 1:3 (Harvey 21` - Giza (p.) 16`, Edivaldo 23`, Giza 58`)

MotM: Piotr Giza (8.8)

 

Po wygranej w tym szlagierowym meczu, nieubłaganie zbliża się mecz z 3 ligowym Charlton, który do meczu podejdzie z serią 8 wygranych meczy pod rząd. Ostatni ich remis bowiem zdążył im się 24 sierpnia, a porażka 4 tego samego miesiące. Wiadomo, że nie jesteśmy faworytami, ale nie zamierzamy oddać zwycięstwa naszym przeciwnikom.

Odnośnik do komentarza

Cała drużyna Luton Town zameldowała się razem z kontuzjowanym Fleetwoodem oraz Boukharim w hotelu znajdującym się parę set metrów od stadionu The Valley w Londynie jeszcze dzień przed meczem 1. Rundy Pucharu Anglii, gdzie mieliśmy się zmierzyć mieli się z Charlton Athletic - liderem 3 ligi Angielskiej. Oczywiste było, że nie udam nam się narzucić warunków gry gospodarzom, więc będziemy musieli czekać na swoje okazje. Dlatego, też nasza taktyka musiała się zmienić. Mieliśmy się bronić i przyczajeni oczekiwać na kontrataki i stałe fragmenty gry pod bramką Charlton. Zamiast zwykłej taktyki, którą korzystamy (czyli 2 środkowych pomocników, dwóch skrzydłowych i dwóch napastników), cofnąłem linie pomocy, tak że teraz mieliśmy grać dwoma defensywnymi pomocnikami oraz lewym i prawym pomocnikiem.

 

Merda - Uras, Beckwtih, Antwi, Thatcher - Szetela, Keane (cpt.) - Lawless (zm. 76, Kissock), Kissock - Edivaldo (zm. 65, Aleksnadrowicz), Counago

 

Już na samym początku gry rywale pokazali nam gdzie nasze miejsce. Napastnicy Charlton zagrali z klepki przed polem karnym, która zakończyła się potężnym uderzeniem Stephensa w samo okienko, a w wyniku czemu bramkę. 1:0, zapowiadał się trudny mecz. Kolejna okazja gospodarzy nadarzyła się już w 8. minucie. Wright-Phillips biegł lewym skrzydłem wystawiając obrońców Luton po czym ściął do środka z piłką i dośrodkował na szósty metr, gdzie odnazał piłkę Wagstaff. Anglik szybko oddał ją Wright-Phillipsowi, ponieważ sam nie miał miejsca do strzału. Phillips dostawił nogę do piłki, która zaczęła zmierzać ku bramce... Ale Uras w ostatniej chwili wybił piłkę z linii bramkowej! Uciekliśmy spod topora kata. Kolejne minuty przynosiły kolejne okazje dla Charltonu. Najpierw próbował Hayes strzałem zza pola karnego, ale Merda szybko doskoczył do piłki i wybił ją nad bramkę. Następnie nadeszła okazja, którą stworzyli oczywiście gospodarze. Jackson minął na lewej flance Urasa po czym mocno dośrodkował po ziemi w pole karne. Piłka nieszczęśliwie odbiła się od nogi Antwiego, ale na nasze szczęście odbiła się od słupka i nie straciliśmy bramki. Nie przejmowaliśmy się tym, że musieliśmy się cały czas bronić i cierpliwie czekaliśmy na naszą okazję. Na którą przyszedł czas w 40. minucie. Counago przyjął w środku boiska piłkę wybitą przez Merdę po okazji gospodarzy. Podał ją na skrzydło do Edivaldo, a sam zaczął biec sygnalizując Brazylijczykowi, aby ten wystawił mu piłkę na głowę. Edi postąpił dokładnie jak Pablo mu zalecił i dośrodkował w pole karne. To podanie przeciął głową, właśnie Hiszpan. Piłka z wielką siłą wpadła do bramki, zaraz koło krótkiego słupka. GOOOOOOOL!!! GOOOOOOOOLLL!!! Udaje nam się wyrównać wynik meczu!!! Dzięki tej bramce schodzimy do szatni we wspaniałych nastrojach i chociaż oddaliśmy tylko jeden celny strzał (przy 5 strzałach celnych ekipy gospodarzy) to teraz my mieliśmy przewagę morale. Rozmowa motywacyjna zadziałała, tak jak sobie to wymarzyłem. Graliśmy bardzo pewnie w defensywie i coraz częściej byliśmy przy piłce, nie pozwalając gospodarzom rozegrać swojej akcji. My co prawda też takowych nie tworzyliśmy, ale udało nam się przez krótkie okresy być lepszą drużyną w tym starciu. Jeden z nich przypadł na okolice 64. minuty, kiedy udało nam się po ataku na bramkę bramkarza Charltonu wywalczyć rzut rożny. Piłkę dośrodkować miał Kissock. I zrobił dokładnie to co było ćwiczone na wielu treningach. Normalnie zagrywaliśmy za każdym razem piłkę na długi słupek gdzie czekał, któryś z rosłych obrońców, ale tym razem było inaczej. Widać było, że gospodarze odrobili prace domową i zachowali się dokładnie tak jak tego oczekiwaliśmy. Beckwith zrobił zamieszanie na długim słupku zaraz przed dośrodkowaniem przez co piłkarze Charltonu pomyśleli, że to będzie jedno ze zwykłych wykonań rzutów różnych przez nas. Nic bardziej omylnego. W czasie gdy Anglik robił zamieszanie, zaraz przy krótkim słupku urwał się od krycia Hiszpan Counago, którego zauważył Kissock i dośrodkował w jego stronę. Tam Hiszpan totalnie nie kryty lekko trącił gola zdobywając drugiego gola w tym meczu pozostawiając defensywę gospodarzy w osłupieniu! GOOOOOLLL!!! GOOOOLLL!!! 2:1!!!! Niespodziewanie obejmujemy prowadzenie. To oznaczało jedno - defensywa totalna. Nasza obrona była tak skuteczna, że do końca spotkania piłkarze Charlton oddali tylko dwa strzały, ale z każdym radził sobie Łukasz Merda! I tak sensacyjnie wygraliśmy mecz będąc z góry na przegranej pozycji!

 

12.11.2011r., Puchar Anglii 1 Runda,

The Valley, Londyn, widzów: 13045,

Charlton Athletic - Luton FC, 1:2 (Stephens 5` - Counago 40`, Counago 64`)

MotM: Pablo Counago (8.8)

 

Wracamy do domu jako bohaterowie!

Odnośnik do komentarza
Konferencja prasowa po meczu Pucharowym, Luton FC - Charlton Athletic

 

Jack White, London's Evening Standard

1. Czy uważa Pan, że pański zespół zasłużenie znajdzie się w drugiej rundzie Pucharu Anglii?

 

<śmiech> A czy ty uważasz, że to pytanie jest sensowne? Strzeliliśmy dwie bramki, nasz przeciwnik tylko jedną. Moi piłkarze wywiązali się ze swoich zadań taktyczynch i wygrali ten mecz i sądze, że bezdyskusyjnie zasłużyliśmy na awans do następnej rundy.

 

2. Nie obawiał się Pan, że szybko stracona bramka spowoduje, że zespół zamknie się na swojej połowie i będzie oczekiwał na następne ciosy?

 

Nie.

 

To wszystko?

 

Tak. Byłem pewny, że ta stracona bramka nie zmieni niczego i cała drużyna nadal będzie grała tak jak im zaleciłem. I jak widzisz dokładnie tak zrobiła.

 

John Johnson, BBC News.

1. W następnej rundzie zagracie z Hereford. Tym razem przeciwnik słabszy od Charlton. The Bulls znajdują się w środku tabeli czwartej ligi. Nie sądzi Pan, że to łatwy przeciwnik, jeśli pokonaliście walczący o mistrzostwo trzeciej ligi Charlton?

 

Ta teza jest tak samo absurdalna panie Johnson jak ta, którą stawiał Pan przed dzisiejszym mecze, że nie mamy szans, żeby wygrać z Charltonem. Oczywiste jest, że to Byki są faworytami tym bardziej, że rozgrywają dobry sezon zajmując wysokie 11. miejsce, a warto wspomnieć, że przymierzani byli do spadku.

 

Michael Rodson, Pitchero Non-League

1. Co powie Pan o dzisiejszej grze Pabla Counago?

 

Zagrał bardzo dobrze. Wykonywał powierzone mu zadania nie tylko w ofensywie, ale i w obronie wiele razy zatrzymując ataki przeciwników.

 

2. Około 86. minuty nastąpiło spięcie pomiedzy Panem, a Chrisem Powellem, trenerem drużyny przeciwnej. Może Pan nam przybliżyć o co dokładnie chodziło?

 

Powell po prostu nie potrafił przyjąć, że są słabsi od niepozornej drużyny z piątej ligi i zaczęły mu puszczać nerwy.

 

3. Za pana kadencji Luton jeszcze nie przegrał, żadnego oficjalnego meczu. To już dwudziesty z rzędu mecz bez porażki. Ile jeszcze może trwać ta seria?

 

Może trwać jeszcze kilkanaście lat, albo parę dni - to oczywiste i nie mogę tutaj wydawać wyroku, ale patrząc się na formę drużyny i jej dzisiejszy występ, rywale muszą się nas obawiać bo mamy zamiar ciągnąć tą serię jak najdłużej. Dziękuje.

 

 

Po powrocie otrzymaliśmy gratulacje od prezesa i naszych kibiców, ale czasu na imprezowanie nie było bo musieliśmy przygotowywać się do meczu z piątym w tabeli York City. Pięć dni odpoczynku pozwoliły być gotowym do meczu nawet tym, którzy oddali swoje płuca w meczu z Charltonem. Na ławce swoje miejsce znalazł Colin Samuel, który głównie gra w zespole rezerw. Pod moim okiem póki co rozegrał jeden mecz w rozgrywkach ligowych (wszedł z ławki i asystował).

 

Merda - Osano, Antwi, Uras, Thatcher - Giza (zm. 71, Keane), Szetela (cpt.) - Kissock (zm. 71, Lawless), Namouchi (zm. 89, Samuel) - Counago, Edivaldo

 

Kibice kupili bilet na mecz piłkarski, a tu hokej. Ale nie można było być zwiedzonym bo emocje były wielkie. Strzelanie rozpoczął nasz obrońca Will Antwi, kiedy to dośrodkowywał Szetela, a piłkę głową podał do niego Uras. Antwi nie miał problemów i trącił piłkę do siatki rywala. Potem mecz się uspokoił... do 37. minuty, kiedy to po naszym rzucie rożnym kontratak wyprowadził Walker i gdy znalazł się na trzydziestym metrze spostrzegł źle ustawionego Łukasza Merdę i przelobował go strzelając bramkę na 1:1! Gdy już zdawało się, że do szatni na przerwę oby dwie drużyny zejdą remisując, lecz zaraz przed końcem pierwszej połowy okazję mieli jeszcze goście. Meredith wyrzucił piłkę z autu do Walkera, który przyjął piłkę i natychmiast oddał ją do Kerr`a, który stał w rogu pola karnego i z niesamowitą siłą uderzył ją, na krótki słupek. Merda zareagował szybko i rzucił się na nią, ale to nie wystarczyło i niestety przyjezdni wyszli na prowadzenie, zaraz przed przerwą. W przerwie wystarczyło parę groźnych spojrzeń i już cała drużyna wyszła zmotywowana ponownie na murawę stadionu Kenilworth Road. W pierwszej połowie piłka do siatek obu drużyn wpadała trzy razy, a to dopiero był początek... Pierwszą bramkę w drugiej połowie zdobył Namouchi po tym jak dopadł krążącej po między obrońcami piłki po dośrodkowaniu Szeteli z rzutu rożnego. W dalszej części meczu nie zamierzaliśmy spuszczać z tonu i w 70. minucie po dwójkowej akcji strzelca bramki Namouchiego oraz Brazylijczyka Edivaldo, ten drugi głową wpakował piłkę do siatki rywali dając nam cenne prowadzenie. Gdy zdawało się, że temat dzisiejszego meczu jest już zamknięty, pięć minut przed końcem meczu błąd w defensywie popełnił Antwi dając się dziecinnie ograć Walkerowi, który wyszedł sam na sam z Merdą. Gdy nasz bramkarz kolejny raz już podczas dzisiejszego spotkania wyszedł ze swojej bramki za daleko, Walker przelobował go i dał remis swojej drużynie. Potrzebna była nam szybka bramka, lecz cała ofensywa przez mecz wyzionęła już płuca, więc na boisko wszedł niepozorny Collin Samuel. I to właśnie on w doliczonym czasie gry wykorzystał dośrodkowanie Osano i głową strzelił bramkę dającą nam zwycięstwo, stając się jednocześnie bohaterem Luton!

 

19.11.2011r., Blue Square Bet Premier [19/48],

Kenilworth Road, Luton, widzów: 6289,

[1.] Luton FC - [5.] York City, 4:3 (Antwi 17`, Namouchi 61`, Edivaldo 70`, Samuel 90+1` - Walker 39`, Kerr 45`, Walker 86`)

MotM: Jason Walker (9.2)

 

Po tym wyczerpującym meczu, mieliśmy tydzień na odpoczynek, więc na całe szczęście na spotkanie z ósmym w tabeli Mansfield Town, wszyscy zawodnicy mieli być wypoczęci i gotowi do gry na pełnych obrotach.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...