Skocz do zawartości

Zielono mi


MoA111

Rekomendowane odpowiedzi

Tego dnia w Madrycie słońce mocno grzało,zresztą jak codzień w Hiszpanii,zdążyłem się przyzwyczaić.Poranny trening skończył się pół godziny temu,kiedy pojawiłem się na płycie boiska aby posprzątać,Cristiano wciąż ćwiczył wolne,robił tak codziennie.Porozmawialiśmy krótko i on udał się do szatni a ja zabrałem się do pracy,tak mimo że byłem asystentem trenera Realu Madryt to było wliczone w moje obowiązki,szybko się z tym uporałem i udałem się do gabinetu Jose.

 

-Skończone

-Dobrze Alvaro,dziś już nie musisz wracać do klubu

-A po południowy trening?

-Dam sobie rade,a ty odpocznij,należy ci się trochę wolnego

-Ale...

-Żadne ale,masz wolne i już

 

 

Udałem się na klubowy parking,moje Audi wyglądało wyjątkowo mizernie na tle innych samochodów.Co mogłem poradzić byłem "tylko" asystentem.Po godzinie jazdy byłem w domu,cholerne korki pomyślałem,usiadłem i pomyślałem,co ja będę robił do końca dnia?Dość szybko podjąłem decyzje i 30 minut później byłem w kinie.Po seansie udałem się do centrum handlowego,a później do baru.Kiedy na zegarku pojawiła się godzina 22 pomyślałem że musze wracać do domu,bo przecież jutro znów musze iść do pracy.Kładąc się miałem w głowie tylko jedną myśl,krótkie zdanie bohatera filmu.

"Trzeba realizować swoje marzenia" może to jakiś znak?Może...

 

Nazajutrz znów było ciepło,wszystko już przygotowałem do porannego treningu.Wydawało się że będzie taki jak każdy inny,jednak tego dnia na zajęciach pojawił się młody piłkarz z Castilli,był lekko zagubiony,więc chwile z nim porozmawiałem,powiedział coś co po wczorajszym wieczorze mocno mnie zastanawiło,powiedział że gra w Realu to zawsze było jego marzenie które się właśnie spełnia.Po treningu jak zwykle posprzątałem i poszedłem do Jose mu o tym zameldować.

 

-Skończone

-Dobrze,widzimy się po południu

-No właśnie,Jose miałbym prośbę...

-Niech zgadnę,chcesz wolne?

-Tak,mam coś do załatwienia...

-No dobra,tylko się nie przyzwyczajaj

-Dzięki

 

Prosto z klubowego budynku udałem się na ten sam film.Tym razem obejrzałem go dokładnie,nie przegapiając choćby jednej sekundy.Po filmie wróciłem do domu,włączyłem sobie płyte Nirvany,rozsiadłem się w fotelu i zacząłem myśleć.Siedziałem tak kilka godzin aż zasnąłem,kiedy się obudziłem była trzecia w nocy,jednak wiedziałem co jutro zrobie.Tego rana wyjątkowo padało,tak jakby miało to zwiastować zmiany.Jeszcze przed treningiem poszedłem do Jose,aby z nim porozmawiać.Wszedłem do gabinetu,akurat przeglądał jakieś papiery

 

-Cześć Alvaro,co chciałeś mi powiedzieć?Chyba nie chcesz znowu wolnego?

-Nie,odchodzę-Chłodno odpowiedziałem

-Co?Ale jak?Dlaczego?

-Chcę podjąć samodzielną pracę

-Nie rozumiem,jeszcze parę dni temu byłeś zachwycony tą pracą,co się zmieniło?

-Doszedłem do wniosku że z marzeniami nie można czekać

-Nie poradzisz sobie,i ja i ty o tym wiesz

-Nie,strach nie będzie mną kierował,lepiej życz mi powodzenia

-Skoro tak,to powodzenia...braciszku

 

 

Nie bijcie zbyt mocno,to moje pierwsze opowiadanie,starałem się ale ciężko mi ocenić własne dzieło,mam nadzieje że komuś się spodoba.

Odnośnik do komentarza

Media podchwyciły temat,wszędzie widniały nagłówki,"Mourinho bez pracy","Mourinho rezygnuje" i rzeczywiście mieli racje,musiałem szukać pracy.Dosyć szybko wybito mi z głowy pomysł na prowadzenie choćby europejskiego średniaka,wiedziałem że będę musiał zacząć od początku.Poprosiłem tylko brata żeby nie próbował mi pomagać,chciałem wszystko osiągnąć sam,jednak po jakimś czasie byłem już zniecierpliwiony,miałem tylko oferty z Kataru,Kazachstanu czy Chin,a ja chciałem objąć klub w Europie.Zaczynałem tracić nadzieję,chciałem już nawet poprosić Jose o pomoc,kiedy nagle zadzwonił telefon.Jak się okazało dzwonił prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej,już byłem pełen nadziei że może to ten moment,że może reprezentacja,kiedy usłyszałem że chcą żebym namówił brata do przyjechania z Realem na towarzyski turniej do Polski,wściekłem się,chciałem wyrzucić telefon przez okno,jednak kwota jaką mi za to zaproponowano zmusiła mnie do ostudzenia emocji.Od czasu rezygnacji brakowało mi stałej pensji,zgodziłem się,może coś z tego wyniknie?A jeśli nawet nie to podreperuje swój budżet.

 

 

 

Nie minęło kilka dni a już byliśmy w Polsce,Real zagrał pierwszy mecz w Warszawie z miejscową Legią,oczywiście gładko wygrał 4:0,mimo to zauważyłem kilka pozytywów w ich grze.Dni mijały i nastał ostatni mecz turnieju,mieliśmy zagrać mecz w Poznaniu z tutejszym Lechem,spotkanie było wyrównane,mimo że Real wygrał to spodobała mi się ta drużyna.Kiedy już chciałem opuścić stadion podszedł do mnie jakiś mężczyzna,powiedział że jest prezesem klubu i chce mi zaoferować pracę,oczy mi zaiskrzyły,byłem wniebowzięty,zgodziłem się od razu.Kilka dni później zadzwonił do mnie i umówił się na rano na podpisanie umowy,w umówionym miejscu pojawiłem się godzine przed czasem.Prezes i dwoje innych mężczyzn pojawili się punktualnie,położyli umowę na stół i czekali,byłem strasznie podniecony,pobieżnie ją przeczytałem,spojrzałem tylko na warunki umowy,pensja,długość kontraktu,wszystko się zgadzało,więc szybko ją podpisałem.Mój przyszły przełożony już zmierzał do wyjścia,kiedy rzucił do mnie na odchodne "Do zobaczenia w Gdańsku",jak to w Gdańsku?Szybko wziąłem do kopie umowy do ręki,rzut oka na ostatnią stronę i...wielki szok,niedowierzanie,okazało się że nie podpisałem umowy z Lechem tylko...Lechią Gdańsk,kiedy się odwróciłem,prezesa i jego świty już nie było,a ja stałem w holu hotelu z umową w dłoni i szeroko otwartymi ustami,no nieźle,dałem się wrobić jak dziecko,pomyślałem.Byłem zły na siebie,ale ostatecznie to nie ma znaczenia bo i tak szukałem pracy,a co to za różnica,Lechia czy Lech?Gdańsk czy Poznań?

Odnośnik do komentarza

Wersja gry - Football Manager 12.2.2

Uaktualnienie - Update bartekr v 1.2

Dodatki -Graficzne

Baza danych - Duża

Ligi - Polska(1-2), Anglia,Białoruś,Francja,Niemcy,Hiszpania,Włochy,Holandia,Rosja,Serbia,Ukraina,Węgry

 

Klub - Lechia Gdańsk

 

 

2 tygodnie później

Gdańsk okazał się wspaniałym miastem,sporo zabytków,ładne widoki no i oczywiście morze.Udało mi się już znaleźć sobie mieszkanie,załatwiłem papierkowe sprawy i mogłem już w pełni rozpocząć rządy w Lechi.Stadion zrobił na mnie ogromne wrażenie,głównie dlatego że spodziewałem się czegoś dużo gorszego,później nie było już tak różowo.Na pierwszym treningu dało się wyczuć napiętą atmosfere,piłkarze starali się mnie wyczuć,a ja chciałem ich dobrze poznać,dodatkowym utrudnieniem był język,na początku posługiwałem się wyłącznie angielskim,z czasem zacząłem używać polskiego.Jednak wracając do pierwszego treningu,mój asystent Tomasz Borkowski przedstawił mi sytuacje naszej ekipy oraz aktualną kadrę zespołu.Oczywistym krokiem było wyrobienie sobie zdania o każdym grajku,dlatego pierwszy tydzień polegał głównie na obserwacji i integracji.Po kilkunastu treningach i kontrolnym meczu z naszymi rezerwami wiedziałem już co nieco o kadrze mojej ekipy,a prezentowała się ona tak

Lechia Gdańsk

 

Skoro poznałem skład przystąpiłem do szukania wzmocnień,zdałem się wyłącznie na moich współpracowników bo sam nie znałem jeszcze rynku,jednocześnie zarząd poskąpił mi pieniędzy.

Udało mi się kupić tylko 2 zawodników:

Milan Tasic-OP(Ś),N -22l-Serbski napastnik ma zwiększyć konkurencje w ataku,kupiony za 40.tys euro z FK Radniczki

Łukasz Hanzel-P(Ś)-24l-Polak który ma kreować gre w środku pola,kupiony z Zagłębia Lublin za 95.tys euro

Nie sprzedałem nikogo,z myślą że potrzebuje więcej czasu aby ich dokładnie ocenić.

Do tego zakontraktowałem jeszcze dwóch kolejnych scoutów

 

 

Okres przygotowawczny minął szybko,byłem skupiony na pracy,chciałem jak najlepiej przygotować ten zespół do ligi.Wybór taktyki może trochę zdziwić,zdecydowałem się na zapomniane już 4-4-2.Pełen nadziei przystąpiłem do meczy sparingowych.

 

Vasas 1-0 Lechia Gdańsk

Lechia Gdańsk 3-1 Korona Kielce

Lechia Gdańsk 0-1 CSKA Sofia

Lechia Gdańsk 0-1 Viktoria Zizkov

Skonto 2-1 Lechia Gdańsk

 

Po ostatnim gwizdku sędziego w meczu ze Skonto byłem załamany,na 5 sparingów wygraliśmy tylko 1,brakowało wszystkiego,skuteczności w ataku i defensywie,kreatywnego rozgrywania,było fatalnie...

 

Po powrocie do Polski,prezes "zaprosił" mnie do swojego gabinetu

 

-Prezes chciał mnie widzieć?

-Tak,słuchaj Alvaro,zagraliście fatalnie w sparingach,to nie może tak wyglądać

-Ja wiem,ale miałem mało czasu na poznanie drużyny...

-Nie obchodzą mnie twoje tłumaczenia,jesteś tu tylko dlatego że twój brat to wielki Jose Mourinho,a teraz posłuchaj mnie uważnie,masz wygrać pierwszą ligową kolejke,inaczej się pożegnamy,rozumiesz?

-Tak,rozumiem

 

 

 

Cholerny sukinsyn,powiedziałem sobie w duchu,obiecałem sobie jeszcze utrzeć mu nosa,tymczasem poszedłem na spotkanie ze swoim asystentem,chciałem omówić szczegóły przed pierwszym meczem,który mieliśmy rozegrać u siebie z Widzewem Łódź.

Zapukałem do pokoju,usłyszałem głos Tomka,wszedłem do pokoju usiadłem na krześle i powiedziałem

 

-Ten stary ku*** postawił mi ultimatum,musimy wygrać ten mecz

-Może być ciężko,Widzew jest faworytem

-Ja wiem,ale jeśli stracę tą pracę to już mnie nigdzie nie przyjmą

-No to co nam pozostało,wybierzmy skład na jutro

-Myślę że możemy zagrać tym samym składem który zagrał z Skonto

-Jesteś pewny?Przecież przegraliśmy tamten mecz

-Wiem,ale sparing a liga to co innego,zaufaj mi

-No dobra a co zrobimy na prawej pomocy?Traore miał być opcją tymczasową

-Hmm,a ten młody Kajt...Kejt...Kujt...

-Kujtkowski?

-O tak on zagra na skrzydle a Traore zagra w ataku obok Rasiaka

-Skoro tak uważasz,w takim razie do jutra

-Do jutra

Odnośnik do komentarza

@tomba - Iwański gra w Wiśle i nie mam aktualnie szans na jego zatrudnienie ;)

 

Przyszedł czas na mój ligowy debiut,byłem niesamowicie spięty,wiedziałem że sporo zależy od tego spotkania,równie dobrze mogłem po jego zakończeniu stracić pracę.Mecz od pierwszej minuty był toczony w szybkim tempie,to też już w 3 minucie Paweł Nowak dał nam prowadzenie.Widzew po stracie bramki rzucił się do huragonowego ataku,dosłownie zepchnęli nas do końca pierwszej połowy w nasze pole karne,lecz gola nie zdobyli.W przerwie powiedziałem chłopakom że idzie im świetnie i że stać ich na drugiego gola.Nie pomyliłem się,już w 2 minuty po gwizdku sędziego,Rasiak po podaniu Traore zdobył bramkę i prowadziliśmy już 2:0.Do końca meczu graliśmy tylko z kontry i rozważnie się broniliśmy,choć rywale w 65 minucie zdobyli bramkę kontaktową,to 3 punkty zostają zapisane na nasze konto.Uffff jeszcze tu trochę popracuje,pomyślałem po meczu.

 

[Ekstraklasa][1]

 

Lechia Gdańsk 2-1 Widzew Łódź

 

3'Paweł Nowak 1:0

47'Grzegorz Rasiak 2:0

65'Pavle Popara 2:1

 

 

Kiedy po meczu wchodziłem już do tunelu,zaczepił mnie jeszcze prezes,chciał mi pogratulować wygranej

 

-Brawo Alvaro,świetny mecz,oby tak dalej

-Dziękuje panie prezesie

-Jak tak dalej pójdzie to może pomyślimy o jakiejś podwyżce

 

Dobre sobie,on i podwyżka?Nigdy w życiu...

 

Najważniejsze jednak że wygrałem mecz w dobrym stylu,pogratulowałem chłopakom i poszedłem do biura,w drodze zadzwonił do mnie Jose

 

-No nieźle bracie,debiut i od razu wygrana

-Oglądałeś mój mecz?

-No pewnie,jak mógłbym przegapić debiut mojego brata,tylko trzymaj tak dalej

 

Takie słowa z ust Jose Mourinho...nawet jeśli to był mój brat to bardzo mnie to pokrzepiło,zebrałem swoje manatki i udałem się do domu na zasłużony odpoczynek.

 

Minęło kilka dni i już byliśmy w drodze do Krakowa na mecz z tamtejszą Wisłą,oczywiście nie łudziłem się zbytnio,nawet prezes mówił że to będzie ciężki mecz i przegrać go to nie wstyd,prezes!Postanowiłem zagrać z kontry i czekać na swoje okazje,liczyłem na gorszy dzień naszych rywali,może uśmiech losu i jakiś karny?

Cokolwiek byle by zdobyć punkty.

 

Mecz zaczął się od zdecydowanych ataków Wisły,na które moja drużyna nie potrafiła odpowiedzieć.Pierwszą groźną akcje przeprowadziliśmy w 18 minucie,Traore wpadł w pole karne gdzie został przewrócony,karny!!!Rasiak pewnie podszedł do piłki i mamy 1:0,sensacja,Lechia prowadzi.Po tym golu wyraźne nabraliśmy wiatru w żagle,stwarzaliśmy dobre okazje i tuż przed przerwą Hanzel podwyższył na 2:0.W przerwie powiedziałem chłopakom że grają nieziemski futbol i kazałem kontynuować.Druga połowa zaczęłą się fatalnie,rzut rożny dla Wisły,Małkowski już łapie piłke i...gol samobójczy,mamy 2:1.Mimo to moi piłkarze się nie poddali,już kilka minut później bo w 58 Rasiak ma fantastyczną sytuacje i ustala wynik spotkania na 3:1.Fantastyczny mecz.

 

[Ekstraklasa][2]

 

Wisła Kraków 1-3 Lechia Gdańsk

 

18'(kar.)Grzegorz Rasiak 0:1

45+1'Łukasz Hanzel 0:2

50'(sam.)Sebastian Małkowski 1:2

58'Grzegorz Rasiak 1:3

 

 

Po meczu,prezes był wniebowzięty,zresztą ja też,sprawiliśmy sensacje kolejki.

 

-Alvaro,to było coś niesamowitego,zagraliście dzisiaj wspaniale !

-Też tak sądze panie prezesie

-Mów mi Paweł,znamy się już trochę

-No dobrze-Odpowiedziałem z niechęcia w głosie

-Sluchaj Alvaro,takie wydarzenie trzeba uczcić,zapraszam cię dziś do siebie na mały bankiet,przyjdzie paru moich znajomych,wpadnij

-Cóż,no dobrze

 

Zaczęły się wygrane,i prezes nagle stał się potulny jak owieczka,ciekawe na jak długo...po meczu Jose znów mi pogratulował i udzielił kilku wskazówek,dostaje rady od samego Jose Mourinho,zażartowałem w duchu.

 

Wieczorem elegancko się ubrałem i zamówiłem taksówkę,no przecież nie pojade tam swoim gratem,właśnie prezes obiecał premię,może kupie sobie coś nowszego,może...U prezesa w domu byłem o 21:30,goście akurat się zjeżdzali,jego dom to był istny pałac,był tak duży że nie mogłem objąć go wzrokiem.Szybkim krokiem udałem się do drzwi,otworzyła mi kobieta,była zjawiskowa,jak się okazało to była Ewa,żona prezesa.Na imprezie było wielu znanych gości,widać że Paweł(Prezes)to gość z dużym portfelem,to też oczywiście alkohol lał się litrami,jak to w

Polsce.Ja jednak cały czas byłem skupiony na Ewie,postanowiłem trochę z nią porozmiawiać.

 

-Niezły domek tu macie

-No tak,Paweł nie żałował pieniędzy

-To widać-Byłem strasznie spięty,nie wiedziałem co mam mówić

-To ty jesteś bratem Jose Mourinho?

-Tak,ale wolałbym o nim nie rozmawiać-Znów on,pomyślałem.

-Ok,masz jakieś zainteresowania poza piłką?

-Namiętnie czytam książki i kolekcjonuje obrazy

-Obrazy?Ja jestem malarką-Odpowiedziała z nieukrywana satysfkacją w głosie

-Na prawdę?Mogę zobaczyć jakieś twoje dzieła?

-Pewnie,choćmy do mojej pracowni

 

Pracownia znajdowała się na tyłach domu w ogrodzie,wyglądało to trochę jak altanka,ale mniejsza o to,Ewa na prawdę miała talent,jej obrazy miały to coś,tak jak zresztą i ona sama.Przez dwie godziny rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym popijając dobre wino.Kiedy oboje byliśmy już lekko wstawieni zeszliśmy na luźniejsze tematy,min.seksu.Dowiedziałem się że pochodzi z biednej rodziny i wyszła z Pawła tylko dla pieniędzy,mówiła że nie jest z nim szczęśliwa.Pocieszałem ją że może znajdzie kiedyś tego "jedynego".Zupełnie niedostrzegłem kiedy Ewa się do mnie przytuliła i zaczęła mnie...całować.Właśnie całowałem żone mojego prezesa który był dosłownie parę metrów dalej,jednak w tym momencie o tym nie myślałem,już chciałem zdejmować koszule,kiedy ona nagle wstała przeprosiła mnie i uciekła do domu,poszedłem szybką za nią ale zniknęła w tłumie.Zamówiłem taksówke i pojechałem do domu,położyłem się spać,jednak tej nocy nie zasnąłem,cały czas myślałem o Ewie i o tym co się stało.

Odnośnik do komentarza

Przez kolejne dni myślałem o tym co się stało, wiedziałem że muszę zdobyć jakiś kontakt do Ewy, jednak to później. Teraz zbliżał się mecz z Pogonią Szczecin, na szczęście graliśmy u siebie, byłem pewny że wygramy, w końcu w ostatniej kolejce pokonaliśmy wielką Wisłe.

 

Na początku meczu żadna z drużyn nie forsowała tempa, gra była spokojna. Mimo wolnego tempa to my szybko przejeliśmy inicjatywę, co dało efekt w 28 minucie, kiedy Nowak wpakował piłke do siatki. Do końca pierwszej połowy nic już się nie działo, piłkarze zeszli na przerwe do szatni, pochwaliłem ich za rozważną gre i kazałem grać dalej tak samo. Już w 1 minucie drugiej połowy Traore strzelił gola, jednak sędzia uznał że był w tej pozycji na spalonym. Do końca spotkania kontrolowaliśmy spotkanie i spokojnie dowieźliśmy 3 punkty do ostatniego gwizdka sędziego.

 

 

 

[Ekstraklasa][3]

 

Lechia Gdańsk 1:0 Pogoń Szczecin

 

28'Paweł Nowak 1:0

 

 

Mimo wygranej trochę zaczynałem się denerwować, prezes zaczyna się przyzwyczajać do wygranych, a co będzie jak zaczniemy przegrywać? Wolałem o tym nie myśleć. Zresztą już za kilka dni jechaliśmy do Warszawy na mecz z Legią, także miałem co robić.

 

W szatni kazałem chłopakom zagrać to samo co w Krakowie, mając nadzieje na podobny cud. Okazało się że gospodarze byli tego dnia w niesamowitej formie i już w 9 minucie Kosecki zdobył 1 bramkę. Po golu Legia nie odpuszczała i prawie nie wypuszczała nas z naszej połowy, i jak można było przewidzieć zakończyło to się drugim golem Koseckiego w 28 minucie. W przerwie dokonałem kilku zmian, chciałem zrobić cokolwiek byle by zmienić coś w naszej grze. Druga połowa była lepsza, wyglądąło to na mecz równorzędnych drużyn, niestety mimo kilku dobrych okazji gola nie zdobyliśmy, legioniści również i mecz zakończył sie wynikiem 2:0 dla gospodarzy.

 

 

[Ekstraklasa][4]

 

Legia Warszawa 2:0 Lechia Gdańsk

 

9'Jakub Kosecki 1:0

28'Jakub Kosecki 2:0

 

 

Nie miałem ochoty rozmawiać z prezesem, szybko udałem się do szatni a potem do autobusu, chciałem jak najszybciej zapomnieć i znaleźć się w domu.

 

 

Dwa dni przed kolejnym ligowym meczem z Górnikiem Zabrze, prezes pojawił się w klubie tylko po to by wszystkim oznajmić że wyjeżdza na kilka dni w interesach.

 

-Słuchaj Alvaro, wróce dopiero po meczu z Górnikiem, gdybyś miał jakąś ważną sprawę to dzwoń do mojej żony

-Do twojej żony? Ale nie mam jej numeru

-Tu masz-Powiedział podając kartke z dziewięciocyfrowym ciągiem liczb

-Dobra to cześć

-No cześć

 

Byłem w szoku, od czasu tej imprezy bezskutecznie szukałem kontaktu do żony prezesa i kto mi pomógł? Sam prezes! Choć oczywiście nie był tego świadomy. Prezes wyjechał a ja miałem jej numer telefonu, nie mogłem sobie wyobrazić lepszej okazji, wiedziałem już co robić.

 

Dzień później zadzwoniłem do Ewy i pod pretekstem ważnej sprawy dotyczącej jutrzejszego meczu po prosiłem o spotkanie, chciała się spotkać w kawiarni, czułem że łatwo nie będzie. Na miejscu byłem przed nią, zamówiłem dwie kawy i czekałem. Pojawiła się chwile po czasie, i od razu przeszła do sedna sprawy.

 

-To o co chodzi z tym nie zgłoszeniem do rozgrywek tego zawodnika?

-Powiem wprost, nie ma żadnego problemu, chciałem się tylko z tobą spotkać

-Tak myślałam...zrozum to był wypadek, to nie powinno się zdażyć, ja mam męża

-Co to za mąż? Przecież oboje wiemy że go nie kochasz

-Ale Alvaro, my nie możemy, co jak Paweł się dowie? Przecież on by nas zabił

-Mam mieszkanie w Madrycie, poza tym skąd wiesz że on nie ma kochanki?

-Nie, nie mogę...przykro mi-Mówiąc to wstała od stołu i poszła w strone drzwi

 

Natychmiast pobiegłem w jej strone, złapałem za ręke i powiedziałem

 

-Ewa, daj mi szanse i daj szanse sobie-Powiedziałem patrząć jej w oczy

 

Jednak Ewa po chwili otrząsnęła się i odjechała, ja jednak wiedziałem że nie odpuszczę, wiedziałem że ona potrzebuje czasu.

 

Po tym spotkaniu przyszedł czas meczu, musieliśmy coś ugrać po porażce z Legią, jednocześnie byłem pewny że Górnik postawi nam trudne warunki.

 

Moje przewidywania okazały się prorocze, to była istna wymiana ciosów, na nasze nieszczęście to goście byli skuteczniejsi i już w 17 minucie Kwiek zdobył gola. Ten gol wyraźnie podciął nam skrzydła, zaczeliśmy rozpaczliwe się bronić, toteż do przewidzenia było to co sie później stało. W 42 minucie sędzia odgwizdał jedenastke dla rywali, Mączyński podszedł do piłki, uderzył i...Małkowski broni! Aż podskoczyłem z radości. W przerwie skrytykowałem chłopaków, i jak to się mówi "wszedłem im na ambicje". Podziałało, moi chłopcy zdominowało drugą połowe, niestety wyrównali dopiero w 86 minucie po ładnym trafieniu Traore, do końca meczu wynik nie uległ zmianie. Nie byłem zadowolony, liczyłem na 3 punkty.

 

 

[Ekstraklasa][5]

 

Lechia Gdańsk 1:1 Górnik Zabrze

 

17'Aleksander Kwiek 0:1

86'Abdou Traore 1:1

 

 

 

Po 5 kolejkach zajmowaliśmy wysokie 3 miejsce ze stratą 5 punktów do liderującego Lecha, z którym zagramy następny mecz. Natomiast w pucharze trafliliśmy na Ruch Radzionków, także wygrana jest tutaj celem minimum.

Odnośnik do komentarza

To dlatego że przecinków i kropek mam sporo i tak automatycznie robiłem spacje tylko po nich,w następnych odcinkach będzie już to poprawione :oops:

A jakieś opinie na inny temat niż poprawności gramatycznej czy estetycznej(Które oczywiście bardzo cenie) ? :>

Odnośnik do komentarza

@sobu - Ale to nie był odcinek, to dlatego

 

Prezes wrócił po kilkudniowej nieobecności do Gdańska, nawet nie wiedział biedaczek jakie mam zamiary wobec jego żony, zresztą nie wiele mnie to obchodziło i tak był dupkiem. Ponieważ chciałem dać Ewie trochę czasu na to, żeby sama doszła do tego że z Pawłem nie warto być, skupiłem się na pracy. Zbliżał się mecz z Lechem Poznań, a więc z moją niedoszłą drużyną, nie obiecywałem sobie wiele po tym meczu, ale oczywiście powalczyć zawsze można.

 

Na mecz w Poznaniu wyszliśmy defensywnie, czekając na okazje do kontry, taki styl gry powodował że posiadanie piłki dla naszych rywali było na "barcelońskim" poziomie. Mimo dużej przewagi nie potrafili nam jednak strzelić bramki i na przerwe schodziliśmy z bezbramkowym remisem. W przerwie nakazałem naszym dalej grać to samo i czekać na kontry. W drugiej połowie rywale widocznie opadli z sił i widowisko trochę się wyrównało, niestety w 60 minucie drugą żółtą a w konsekwencji czerwoną karte zobaczył Grzegorz Rasiak i musieliśmy grać w 10. Mimo remisu moi piłkarze chyba przestali wierzyć w możliwość korzystnego wyniku, 15 minut później Łukasz Broz zdobył jedyną bramkę w meczu, dając Lechowi upragnione 3 punkty. Zabrakło tak niewiele...

 

[Ekstraklasa][6]

 

Lech Poznań 1:0 Lechia Gdańsk

 

75'Łukasz Broz 1:0

 

Do następnego meczu z GKS'em Bełchatów miałem ponad tydzień, postanowiłem zrobić sobie kilka dni wolnego, moje obowiązki w klubie przejął Tomek a ja udałem się na wycieczkę po okolicznych wioskach mając nadzieję że odpocznę od miejskiego zgiełku. Jechałem prawie cały dzień, wieczorem zatrzymałem się we wsi Łukoczyny, w okolicy było małe jeziorko tak więc idealnie nadawało się do wypoczynku. Musiałem jeszcze tylko znaleźć nocleg i wyżywienie, chciałem żeby to było przeżycie jak z filmu, noc w stodole na sianie, a rano swojskie śniadanie. Dopiero w którymś z kolei gospodarstwie właściciele przystali na moją prośbę, oczywiście popartą odpowiednio wysoką kwotą złotówek. Tego wieczora przespacerowałem się jeszcze przez okolice, zewsząd wzbudzając zainteresowanie, no tak w końcu byłem Portugalczykiem których za pewne ci ludzie nie mieli wcześniej okazji widzieć, ale nie przeszkadzało mi to. Po powrocie do stodoły, jak dziwnie by to nie brzmiało, zjadłem tylko coś na szybko i położyłem się spać.

Obudzono mnie dosyć szybko, bo już o szóstej rano, pomyślałem że to nawet dobrze, będę miał więcej czasu. Po małym śniadaniu udałem się nad jezioro, na brzegu zauważyłem kilka dziewczyn, bardziej czy mnie ładnych, jednak moje zainteresowania wzbudziła pewna wyjątkowa dobrze się prezentująca kobieta na rowerze wodnym, mimo że było kawałek od brzegu to widziałem jej boskie ciało, rozpaliła moje zmysły. Po krótkiej kąpieli postanowiłem poczekać aż wróci jednocześnie wylegując się na piasku. W międzyczasie zagadała do mnie grupka dziewczyn o której wspomniałem wcześniej.

 

-Hej,skąd jesteś?

-Mieszkam w Gdańsku a pochodzę z Portugalii - Widziałem że zrobiło to na nich wrażenie

-Wow, my jesteśmy z Olsztyna, to jest Aśka, to Ania a ja jestem Kinga

-Alvaro miło mi

-Słuchaj Alvaro, dzisiaj wieczorem jest tutaj dyskoteka, może byś wpadł?

-Hmm, czemu nie, powiedzcie tylko gdzie i o której

-Proszę - Powiedziała Kinga dając mi ulotke

-Ok, będę

-Mamy nadzieję - Mówiąc to Kinga uśmiechneła się zalotnie

 

Fajne dziewczyny, pomyślałem sobie, tymczasem zauważyłem że bóstwo na które czekałem już zbliża się plaży, miałem nadzieje z nią porozmawiać. Niestety jak tylko przycumowała do brzegu, przywitał ją jakiś koleś, pewnie jej facet, pomyślałem, musiałem obejść się smakiem. Wieczorem trochę się przyszykowałem i wsiadłem do samochodu aby udać się na zabawe, okazało się że odbywa się ona w ... starej remizie. Cóż, jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Szybko zauważyłem dziewczyny poznane dziś na plaży, oczywiście jako pierwsza zagadała do mnie Kinga.

 

-A jednak się pojawiłeś, już zaczynałyśmy wątpić

-Nie mogłem sobie odmówić takiej przyjemności, postawić ci drinka?

-Tak, szarmancki z ciebie facet, w Portugalii wszyscy faceci tacy są?

-Pewnie, w naszym kraju na równi z kobietami stawia się tylko piłkę, wino i religie

-Piłkę? No tak mogłam się domyślić, ty jesteś Alvaro Mourinho, ten sławny trener

-Nie no, jeszcze nie sławny, ale owszem masz racje

-Pewnie masz niezłe powodzenie co?

-Na pewno nie większe niż ty

 

Widziałem pożądanie w jej oczach,zamówiłem kolejnego drinka a sam poszedłem na dwór żeby zapalić i trochę ochłonąć.

Trzeba było przyznać że noc była wspaniała, księżyc górował na niebie, a czyste powietrze sprawiało że aż chciało się żyć, tą sielankową chwile przerwał mi kobiecy głos.

 

-To ty byłeś dziś na plaży, jestem Monika a ty?

 

To była ona, dziewczyna która tak mnie rano oczarowała

 

-Ja? Jestem Alvaro

-Alvaro, uwodzicielskie imię, skąd pochodzisz?

-Z Portugalii

-To wiele tłumaczy, jesteś tutaj sam czy z dziewczyną?

-Sam, nie mam dziewczny, za to ty chyba masz chłopaka?

-Ja? Chłopaka?

-No tak, widziałem was dziś na plaży

-Adam? Adam to mój brat

-Brat? To może postawie ci drinka?

-Czemu nie, chętnie się napije

 

 

Kiedy wszedliśmy do środka, zobaczyłem że Kinga ma już dość, mnie to jednak niewiele obchodziło, w końcu miałem okazje porozmawiać z Moniką.

Okazało się że Monika również mieszka w Gdańsku gdzie studiuje europeistyke, i to jedyne co zapamiętałem bo głównie wpatrywałem się w jej wspaniałe oczy, po jakimś czasie udaliśmy się nad wodę, przytuleni do siebie podziwialiśmy widoki popijąc jakiś taniej klasy alkohol, no tak przecież byliśmy w Polsce i to jeszcze na wsi. W tamtym momencie kompletnie urwał mi się film. Rano obudziłem się w "swojej" stodole,leżałem nagi na sianie a obok mnie leżała Monika...również naga.

Odnośnik do komentarza
Czemu nie, chętnie się napije

pisze się NAPIJĘ i stawia się kropki po zakończonym zdaniu ;)

interpunkcja (jak zauważyli poprzednicy) totalnie leży. pisz sobie np w Wordzie a potem tu kopiuj. za dużo błędów wychodzi.

Odnośnik do komentarza

@net - Sukcesem byłaby pierwsza piątka :D

 

Jadąc samochodem myślałem o tym co się wydarzyło, biłem się z myślami, niby kochałem Ewę a jednocześnie przespałem się z Moniką którą znałem ledwo jeden dzień!

Nie wiedziałem już co robić, chciałem odpocząć a tylko sobie wszystko bardziej pogmatwałem.

Po powrocie do Gdańska postanowiłem uciec od problemów i zająć się przygotowaniami do meczu, przez czas kiedy mnie nie było nic specjalnego się nie działo, jednak ledwo zdążyłem wejść do swojego gabinetu a już pojawił się w nim Milan Tasic.

 

-Tak Milan o czym chciałeś porozmawiać?

-Panie trenerze, nie radzę sobie z aklimatyzacją, nadal nie znam języka, do tego jeszcze mało gram, jestem zagubiony. – Jakbym miał mało problemów, pomyślałem.

-No dobra Milan, nie ma sensu żebyś się męczył, wyjedź na urlop, odpocznij.

-Naprawdę? Mogę?

-Oczywiście, tylko nie zrób sobie krzywdy.

-Obiecuję, dzięki szefie – Powiedział uradowany.

 

Hmm, przynajmniej ktoś jest zadowolony.

 

Tymczasem przyszedł czas meczu z gośćmi z Bełchatowa, oczywistym było że liczyłem na 3 punkty. Moi piłkarze chyba wzięli sobie do serca ostatnią porażkę bo grali jak z nut i już w 13 minucie po składnej akcji Traore zdobył bramkę. Chłopakom wystarczyły 3 minuty i już zdobyli kolejną bramkę, tym razem trafił Rasiak. W pierwszej połowie nic już się nie wydarzyło. Druga była zdecydowanie nudniejsza, rywale chyba nie wierzyli już nawet w remis i tylko się bronili, a my kontrolowaliśmy spotkanie. Dosłownie na minutę przed gwizdkiem sędziego Traore po indywidualnej akcji zdobył 2 bramkę ustalając wynik meczu, złoty chłopak, pomyślałem.

 

[Ekstraklasa][7]

 

Lechia Gdańsk 3:0 GKS Bełchatów

 

17’Abdou Traore

20’Grzegorz Rasiak

92’ Abdou Traore

 

Co ciekawe na meczu był sam Marco Van Basten, bynajmniej nie po to żeby sobie pooglądać nasz mecz, o Traore zaczęło się robić głośno, nic dziwnego grał jak z nut, niestety nie chciał nawet rozmawiać o nowym kontrakcie, zapewne po sezonie będę zmuszony go sprzedać…

 

 

Dni mijały szybko i nim się spostrzegłem już graliśmy kolejny mecz tym razem w Pucharze Polski. Ruch Radzionków był zdecydowanie w naszym zasięgu i liczyłem na łatwą wygraną, zwłaszcza patrząc na formę w jakiej byliśmy.

 

 

Od pierwszych minut rzuciliśmy się do ataku, kolejne akcje, kolejne strzały a bramki nie ma. Przez pierwszą połowę absolutnie dominowaliśmy ale nie przynosiły to korzyści w postaci bramki. Kilka zmian i zaczynamy drugą połowę. Wydawało się że scenariusz będzie ten sam, jednak w 78 minucie nadeszła upragnione chwila, Ricardinho który wszedł z ławki zapewnił nam awans do kolejnej rundy. Rywale postawili nam trudne warunki, pierwszy i ostatni raz zlekceważyłem niżej notowaną ekipę.

 

 

[Puchar Polski][2]

 

Ruch Radzionków 0:1 Lechia Gdańsk

 

78’Ricardinho 0:1

 

Na drugi dzień nie było mi do śmiechu, okazało się że w następnej rundzie zagramy z Wisłą Kraków, na pewno żądną rewanżu.

Jednak nie miałem okazji się nad tym rozwodzić bo już zbliżał się mecz ze Śląskiem Wrocław, aktualnym mistrzem kraju, pomyślałem że skoro jesteśmy w takiej formie to może coś nam się uda ugrać, przecież zostaliśmy już okrzyknięci sensacją sezonu.

 

Kiedy wsiadaliśmy do autobusu żeby wyruszyć w długą podróż do Wrocławia, pomyślałem sobie „Cholera z kim byśmy nie grali to wszędzie mamy daleko”. Jak zawsze zająłem swoje miejsce, a obok mnie usiadł Tomek, mieliśmy kilka kwestii do przedyskutowania.

 

-No Tomek, jak sądzisz mamy jakieś szanse?

-Szanse zawsze są, jeśli zagramy dobry mecz, będziemy mogli pokusić się nawet o 3 punkty.

-Powiedz na kogo będziemy musieli szczególnie uważać?

-Sebastian Mila to prawdziwa gwiazda Śląska, jeśli uda nam się go zneutralizować na pewno będzie nam łatwiej.

-Andreu się nim zajmie, w końcu to zawodnik od „czarnej” roboty.

-Dobry pomysł, poza tym jest jeszcze coś, Traore nie chce przedłużyć kontraktu.

-Wiem, stawia nas w patowej sytuacji, to nasz najlepszy gracz, ale nie martw się coś wymyśle.

 

A przynajmniej miałem taką nadzieje, przekonywałem samego siebie że coś wymyśle…

 

Trybuny wypełniły się do ostatniego miejsca, sędzia zagwizdał i mecz się rozpoczął. Kibice rywali dopingowali ich z całych sił, ale nawet to nie przeszkodziło naszym żeby wyjść na prowadzenie, w 37 minucie po składnej akcji naszych napastników Traore silnym strzałem zdobył bramkę i uciszył trybuny kibiców Śląska. Druga połowa była pokazem jak należy się mądrze bronić i kontratakować z naszej strony, w 74 minucie Kutkowski zdobył drugą bramkę praktycznie zapewniając nam 3 punkty. Mimo nie wielkich szans nasi przeciwnicy wciąż walczyli i w doliczonym czasie gry zdobyli bramkę honorową. Na szczęście sędzia skończył mecz i to my cieszyliśmy się z wygranej.

 

[Ekstraklasa][8]

 

Śląsk Wrocław 1:2 Lechia Gdańsk

 

37’Abdou Traore 0:1

74’Damian Kujtkowski 0:2

90+1’Marek Gancarczyk 1:2

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...