Skocz do zawartości

Pośród wielkich sobą pozostać...


Vami

Rekomendowane odpowiedzi

FM 2012, duża baza + wszyscy reprezentanci, ligi: ARG AUS BEL BRA ENG FRA GER ITA NED POL POR RUS RSA ESP TUR UKR USA

 

Droga do gwiazd prowadzi przez cierpienie, jak mawiali starożytni Rzymianie. Jeśli przyjąć tę maksymę za pewnik, obecnie lewitowałbym gdzieś w okolicach Alpha Centauri. Odkąd przeniosłem się do Lizbony minęło już pięć lat i można powiedzieć, że powoli zapuszczam tu korzenie. Nie przeszkadza mi towarzystwo wielkich klubów z okolicy. Niech ich kibice przekrzykują się między sobą i udowadniają swoim nabuzowanym testosteronem, że „Sporting/Benfica to chuje”. Naszych fanów bardziej interesuje rywalizacja z Belenenses – to swoiste derby drugiej kategorii w stolicy Portugalii. Nasi przeciwnicy to drużyna bardzo ciekawa, która ostatnio zaliczyła spektakularny spadek do trzeciej ligi (obok tak zasłużonych klubów jak Vitoria Setubal czy Rio Ave), by następnie dwa lata z rzędu awansować i powrócić do elity. W międzyczasie jednak zdążyliśmy zagrać kilka emocjonujących spotkań, z których – nie powiem – wychodziliśmy często z tarczą. Jako że skromny budżet i baza kibicowska nie pozwala mi na wiele, postanowiłem z Atletico uczynić klub inny niż wszystkie. Postawiłem na młodzież – wychowanków oraz zawodników sprowadzanych z niższych lig w wieku juniorskim. Pozbywałem się stopniowo obcokrajowców i w końcu miałem najmłodszy zespół w Liga Orangina, w którym większość miejsc w składzie zajmowali chłopcy wychowani na pobliskich podwórkach. Niestety – wiąże się z tym wiele problemów (nie mówię tu o aspektach sportowych, bo często moi szesnastolatkowie grają lepiej niż niejeden obcokrajowiec). Tym strasznym, który boli mnie najmocniej, jest niewdzięczność. Taki Rui Oliveira – w wieku 17 lat kapitan i najlepszy gracz mojej ekipy – oznajmił mi pewnego dnia, iż chce opuścić macierz i spróbować sił za granicą. Za 800 tysięcy euro trafił do Dundee United, skąd wypromował się do reprezentacji młodzieżowej. Innym przykładem – najświeższym – był Oleksy Tymczenko. Urodzony w Lizbonie, jednak mający ukraińskie korzenie, powołany był nawet do kadry do lat 19, jednak po sześciu latach występów na środku defensywy, zaliczając 126 meczów i 26 bramek (świetnie grał głową) nie przedłużył kontraktu i za darmo odszedł do Rapidu Wiedeń. Ale na ich miejsce przychodzą następni, gdyż akademia pracuje prężnie, a lokalna sieć skautingowa zdaje egzamin na piątkę. Mimo bycia skazywanym na spadek (jak co roku), moje Atletico drugi raz z rzędu otarło się o walkę o awans i ukończyło sezon na szóstym miejscu. Kolejny raz wybrano nas rewelacją sezonu. Być może gdyby Oliveira i Tymczenko zostali, dziś gralibyśmy w ekstraklasie. Na zapleczu jest mi jednak wygodnie. Mam za silną młodzież, by spaść i wystarczająco ambitną, by nieraz utrzeć nosa faworytom. W najwyższej klasie rozgrywkowej moglibyśmy mieć kłopoty grając tak młodym składem. Jako że po ostatnich sukcesach kontraktów nie chcieli przedłużyć nie tylko Tymczenko, ale także najlepszy skrzydłowy ligi Fabio Nunes, jego naturalny zmiennik Fernando oraz defensywny pomocnik Alexandre Sousa, czeka nas przebudowa składu. Wątpię, czy sezon 2017/18 przyniesie owoce dojrzałe, na pewno jednak kwaskowatym jabłuszkiem poczęstujemy możnych tej ligi. Znów będziemy najmłodszą i najgorzej opłacaną ekipą na drugim froncie. I znów pokażemy, że można inaczej… Czas przygotowań czas zacząć...

Odnośnik do komentarza

Tak to u nas w rodzinie bywa, że starsi piłkarze odchodzą, by ustąpić miejsca młodszym. Nie inaczej było i tym razem. 24-letni Manuel Oliveira zmienił barwy i od nowego sezonu bronić będzie w Deportivo La Coruna. Nie spodziewałem się, że przeciętny golkiper drugoligowego klubu z Portugalii trafi do zespołu o tak uznanej marce, jednak „El Depor” to obecnie cień minionej epoki i właściwie nasz odpowiednik za wschodnią granicą. Oprócz Oliveiry i Tymczenki z naszym klubem pożegnał się długoletni skrzydłowy Valter Oliveira, który był wiecznym rezerwowym, a obecnie będzie starał się wywalczyć miejsce w składzie Estoril oraz utalentowany Paulo Nunes, który strzelił dla nas kilka bramek, jednak nie miał szans w walce o pozycję napastnika z Jorge Limą. Ten z kolei wzmocni Aves i z pewnością będzie to dobry zakup dla naszych rywali. Do klubu przybyło wielu młodych graczy na zasadzie wolnego transferu, więc nie mogłem spodziewać się dobrych wyników patrząc na bilans zysków i strat. Wszak jak 17-letni Renato Gomes miał zastąpić Fabio Nunesa, a rezerwowy Ricardo Tavares wypełnić lukę po Tymczence? Pierwsze sparingi jednak przerosły moje najśmielsze marzenia. Odprawiliśmy z kwitkiem dwóch pierwszoligowców: Uniao Leiria i Pacos Ferreira, a bohaterem obu spotkań był rezerwowy prawoskrzydłowy – 19-letni Hugo Almeida, pozyskany z rezerw Academiki Coimbra. Jako że nasz największy gwiazdor – Manuel Camara – wyjechał na Mistrzostwa Europy do lat 19 – jego pozycję w sparingach zajał 17-letni Filipe Pereira, a na drugie połowy wchodził… 15-letni (!) Pedro Fontes. Tak, w Atletico grają nawet zawodnicy w tym wieku. Ba, przecież Camara w wieku 17 lat był już gwiazdą ligi. Tym razem zachowałem przezorność i przedłużyłem z nim kontrakt o pięć lat. Oby menedżerowie nie namącili mu w głowie. Największy problem to wciąż środek pomocy, jednak mam nadzieję, że w końcu ktoś wystrzeli i w tym sektorze boiska, bo potencjału moim rozgrywającym nie brakuje. Wspomniany wcześniej Almeida nie pokazał zbyt wiele w towarzyskim spotkaniu z Pinhalnovense, za to przypomniał o sobie nasz supersnajper Jorge Lima i zanotował dwie bramki oraz asystę. Po wysokim zwycięstwie nad amatorami przyszedł czas na konfrontację z rezerwami Sportingu Lizbona. Ten sparing rozgrywamy rokrocznie, na mocy umowy pomiędzy klubami. W kadrze naszych rywali znalazł się m.in. Zezinho – były skrzydłowy Atletico. Ku zdziwieniu kibiców, trenerów i chyba samych zawodników, nie tylko strzeliliśmy bramkę, ale zdecydowanie przeważaliśmy przez całą pierwszą połowę. Co prawda nasi „starsi bracia” wyrównali, jednak nie byli w stanie przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść. Ponownie świetne zawody rozegrał Lima, który tym razem chyba w końcu sięgnie po koronę króla strzelców. Swą nieustannie dobrą formę potwierdził w meczu z amatorami z Casa Pia (również miejscowy rywal), gdzie także zaliczył trafienie. Jak się okazało – jedyne – co dało mi do myślenia. Czyżby moi gracze lekceważyli słabszych przeciwników? Po tym spotkaniu do Torreense odszedł Luis Boia – ponad dwumetrowy napastnik, który przez całą karierę w Atletico rozegrał 19 spotkań i ani razu nie trafił do bramki. Koń trojański osadzony. Dwa ostatnie sparingi graliśmy ze skrajnie różnymi rywalami: amatorskim 1. Dezembro oraz Vitorią Setubal, która mimo marki, niezłej kadry i statusu finansowego spadła do trzeciej ligi. Teraz powraca na zaplecze ekstraklasy wzmocniona kilkoma niezłymi zawodnikami (na jednego z nich szefowie klubu wydali… ponad 2 miliony euro! – to czteroletni budżet płacowy mojej drużyny). W końcu Camara wrócił z ME (Portugalia nie wyszła z grupy, a nasz obrońca rozegrał wszystkie spotkania w pełnym wymiarze i był wyróżniającą się postacią w dwóch z nich) i mogłem skorzystać z jego usług w przedostatnim sprawdzianie przedsezonowym. Trzecioligowe 1. Dezembro rozgromiliśmy aż 7:0, a wiodącą postacią znów był Lima. Powracający Camara zaliczył bardzo dobry mecz, podobnie jak cały zespół. W międzyczasie jako remedium na problemy w środku pola sprowadziłem Alvaro Silvę z Merelinense, który był ikoną w tym klubie. Być może gra będzie się bardziej zazębiać dzięki jego umiejętnościom. Wciąż niepokonani przez cały okres przygotowawczy podejmowaliśmy pod koniec lipca odnowioną Vitorię Setubal. Obie drużyny chciały pokazać kły, zwłaszcza, że ambicje obu trenerów są wysokie. Ku mojemu zaskoczeniu Vitoria nie istniała, gdy na boisku znalazł się mój pierwszy skład. Najbardziej nasi goście odstawali przy stałych fragmentach, po których kapitan Manuel Barros zdobył dwie bramki głową. Aż przypomniały się czasy, gdy czołowym strzelcem drużyny był Oleksy Tymczenko – właśnie dzięki dobrej postawie przy rzutach rożnych. Myślałem, że druga jedenastka odpuści i Vitoria coś strzeli, jednak… nasze rezerwy także dwukrotnie wtoczyły futbolówkę do siatki, z tym że jeden z tych goli nie został uznany. Ostatecznie na zakończenie sparingów rozgromiliśmy gości z Setubal 3:0, oddając 19 strzałów i mając…69% posiadania piłki! To się nazywa Wielkie Atletico!

 

A kto w tym sezonie tworzył będzie historię? Oto i oni. W bramce sezon rozpocznie blisko 25-letni Jorge Marques – jak na nasze warunki prawdziwy weteran. Jest w klubie od sześciu lat i przez ten czas grywał na przemian z różnymi konkurentami. Zdołał zgromadzić 45 występów w lidze i to jemu właśnie mam zamiar powierzyć rękawice pierwszego golkipera. Jego zmiennikiem będzie 20-letni Daniel Costa, który już w wieku 16 lat był czołowym graczem czwartoligowego Odivelas. Rozwoj jego kariery został zahamowany w ubiegłym sezonie, gdy przeszedł do Naval, w barwach którego w dwóch meczach puścił… dziesięć bramek. Dla porównania – w czterech sparingach nie skapitulował ani razu. Pewniakiem na prawej stronie obrony jest oczywiście Manuel Camara – podstawowy zawodnik reprezentacji Portugalii do lat 19, który od dwóch sezonów gra w pierwszym składzie naszego klubu. Siedmiokrotnie wybierany był najlepszym piłkarzem meczu, a minione rozgrywki zakończył jako najlepszy prawy obrońca ligi. Po przeciwnej stronie zagra autor największej sensacji zeszłego sezonu. Otóż Gerson Sousa, wychowanek FC Porto, został wybrany przez naszych kibiców… piłkarzem roku! Nie Camara, nie Lima, a właśnie nasz lewy obrońca. Szczerze mówiąc – nie wiem dlaczego. Póki co ma mój kredyt zaufania, bo rozwija się szybko, jednak chyba zbyt długo tkwił w kiepskich zespołach, by stać się defensorem na miarę ekstraklasy. Póki co ten 23-letni gracz nie ma wielkiej konkurencji na swojej pozycji. Środek formacji obronnej prezentuje się z pewnością gorzej niż rok temu, gdyż odszedł wielokrotnie wspominany wcześniej Oleksy Tymczenko. Kapitanem niezmiennie pozostaje Manuel Barros, wychowanek, który już 88 razy zakładał żółto-niebieski trykot naszego klubu. Lepszy nie będzie, ale na ten poziom rozgrywek jego klasa wystarczy. Potwornie trudne zadanie zastąpienia Tymczenki mieć będzie Ricardo Tavares – wychowanek Sanjoanense, który szlify zbierał w Sportingu Lizbona. Jedyne, czego mu brakuje, to szybkość i właśnie przez swoją ślamazarność nigdy nie będzie klasowym stoperem. Co ciekawe – figuruje w jedenastce wszechczasów Varzim. Gdyby jednak nie sprostał zadaniu, jego zmiennikiem ma być Pedro Torrado. To ciekawa postać, bo przez ostatnie dwa lata był wyróżniającym się graczem trzeciej ligi, tyle że w różnych klubach. Piłkarskie szlify zbierał w Benfice, więc jakiś potencjał drzemać w nim musi. Wybrany piłkarzem roku przez kibiców Padroense w minionym sezonie. Następny w hierarchii jest Nuno Nabais, nasz wychowanek, który 11 razy grał w lidze, jednak póki co szło mu bardzo kiepsko. Czy w końcu rozwinął się do przyzwoitego poziomu? Przyjdzie nam zobaczyć… Zmiennicy na bokach obrony to dwaj siedemnastolatkowie: Filipe Pereira, który potencjałem niemalże dorównuje Camarze i piekielnie utalentowany Jose Faria, który w zeszłym roku zagrał dziewięć spotkań i nawet zaliczył asystę. Jak już wcześniej pisałem, największe kłopoty mamy w środku pola. Nie chodzi tu nawet o liczbę zawodników, co o ich klasę. Każdy z nich ma jeszcze długą drogę przed sobą, aby stać się piłkarzem przez duże „P”. Łącznikiem pomiędzy defensywą i linią pomocy będzie Joao Gomes – to dwudziestoletni wychowanek Trofense, który dołączył do tego klubu, gdy grali w ekstraklasie. W tamtym sezonie nie wystąpił jednak w żadnym meczu i w związku z tym nie przyczynił się do spadku swej drużyny. Ma wszelkie dane, by w przyszłości wrócić do elity, jednak jego największą wadą jest boiskowy egoizm, który często przeszkadza w grze na tej newralgicznej pozycji. Jego zmiennikiem będzie Nuno Silva, wychowanek Maritimo, z którym zdobył nawet Puchar Juniorów. Konkurencja między nimi będzie spora i kto ostatecznie zagości na stałe w wyjściowej jedenastce zadecydują mecze ligowe. Przed jednym z nich zagra początkowo para Jose Mario Nunes – Alvaro Silva. Ten pierwszy to wychowanek Leirii, który od dwóch sezonów jest podstawowym piłkarzem Atletico. Strzelił dla nas dziewięć bramek i na pewno pokazał, że można na niego liczyć. Ten drugi to świeża krew – legenda trzecioligowego Merelinense. Oby i w Lizbonie zapracował na takie miano. Wiążę z tym transferem duże nadzieje. Ta dwójka będzie musiała odpierać ataki doświadczonego Rafaela Pereza – wychowanka naszej akademii – który już blisko stukrotnie występował w lidze. Wadą tego gracza jest to, że to typowy jeździec bez głowy. Jego największą zaletą jest szybkość. Poza tym to bardzo wszechstronny pomocnik i na pewno zaliczy sporo meczów w nadchodzących rozgrywkach. Niestety, to piłkarz który nie ma bladego pojęcia o defensywie i grze zespołowej. Czwarty w hierarchii środkowych jest Filipe Pacheco, 19-letni absolwent naszej szkółki. Jest jednym z najambitniejszych i najbardziej walecznych graczy w drużynie, czym nadrabia braki w umiejętnościach typowo defensywnych. Gdybyśmy grali z typowym ofensywnym pomocnikiem, Filipe zapewne mógłby pokazać dużo więcej niż teraz. Na prawym skrzydle niekwestionowaną pozycję ma Manuel Santos. To zawodnik, który wciąż uważa, że jego nominalną pozycją jest środek ataku, jednak doskonale radzi sobie z boku boiska. Manu wybrany został drugim najlepszym piłkarzem ligi dwa lata temu, a dla naszego klubu zdobył już dziesięć bramek. Niestety – w sparingach był praktycznie niewidoczny, w przeciwieństwie do swojego zmiennika. Hugo Almeida, bo o nim mowa, przybył do nas z Academiki Coimbra, z którą trzykrotnie tryumfował w rozgrywkach juniorów. Mimo to nigdy nie zadebiutował w seniorskiej drużynie. U nas w meczach kontrolnych zdobył aż trzy bramki, jednak jego główne zalety to niebywała waleczność i świetne stałe fragmenty gry. Typowo technicznych czy fizycznych zdolności póki co nie wykazuje. Na lewej flance z kolei czeka nas rewolucja. Odszedł jeden z najlepszych piłkarzy ligi – Fabio Nunes – a także jego zmiennik – Fernando. W związku z tym postawiłem na dwóch wychowanków. W pierwszym składzie zagra 17-letni Renato Gomes (jak tylko wyleczy kontuzję, której nabawił się podczas jednego z przedsezonowych sprawdzianów). To kolejny jeździec bez głowy, ale przy tym dobry technicznie i z ogromnym potencjałem. Braki w boiskowej inteligencji być może nadrobi z wiekiem… Jego zmiennikiem ma być 19-letni Bruno Alves, który jest gorszą kopią Gomesa. Może tu też ewentualnie grać Pavel Nasse, jednak póki co traktuję go jako trzeciego napastnika. A skoro mowa o ataku, to tu bezsprzeczne miejsce ma egzekutor nie z tej ziemi – Jorge Lima. Siedem meczów i siedem bramek w sparingach, 17 meczów i 14 goli w ubiegłym sezonie, błyskawiczna szybkość, świetny drybling, doskonałe przygotowanie fizyczne i waleczność – z tymi cechami Jorge po prostu musi strzelać gole. Niestety, to prawdopodobnie jego ostatni sezon w Atletico, gdyż podobnie jak wcześniej Oliveira i Tymczenko nie chce przedłużyć kontraktu. Napastnikiem numer dwa początkowo będzie Joao Silveira, sprowadzony w wieku juniorskim z Louletano. Również szybki i skuteczny pod bramką, jednak wciąż mający wiele braków.

 

Czy ta energiczna drużyna udowodni, że ma ogromny potencjał i niejednego rywala zaskoczy swoim polotem i umiejętnościami? Nie wątpię! W tym sezonie postaramy się pokazać, że jeden Tymczenko drużyny nie czynił i powtórzyć przynajmniej te 46 punktów z zeszłego roku.

Odnośnik do komentarza

Sezon na drugim froncie zawsze rozpoczyna Puchar bwin.com, w którym bierze udział 16 drużyn podzielonych na grupy i rozstawionych według ostatnich miejsc w lidze. Na inaugurację przypadło nam podejmować u siebie Farense, które od lat nie może nawiązać do dawnych sukcesów z lat 90-tych, gdy w ich składzie szalał Hassan Nader. Nie grzeszyliśmy co prawda w tym spotkaniu skutecznością, jednak występujący z konieczności na lewym skrzydle Rafael Perez zdołał trafić i wygraliśmy 1:0. Co ważniejsze jednak, mieliśmy aż 71%(!) posiadania piłki, a rywale właściwie nie wyszli z własnej połowy. Po tym meczu spotkała mnie niemiła niespodzianka, gdyż Joao Gomes został bez mojej wiedzy wypożyczony do Varzim i miałem do dyspozycji tylko jednego defensywnego pomocnika. Sprowadziłem w trybie awaryjnym urodzonego w Niemczech, lecz pochodzącego z Portugalii osiemnastolatka – Fabio Cunhę, który ma stanowić alternatywę dla Nuno Silvy. Spotkanie z Torreense było bardziej zacięte, a kiepski mecz zaliczyła nasza defensywa. Na szczęście do formy po kontuzji wraca powoli Manuel Santos, co udowodnił strzelając bramkę i asystując przy kolejnej. Ostatecznie pokonaliśmy rywali na wyjeździe 4:2 i zapewniliśmy sobie awans do kolejnej rundy. Mecz z Leixoes był jedynie formalnością. Mimo to, takie spotkania także rysują jakiś kształt drużyny. Nie zawiódł Camara, który znakomicie grał w ofensywie i swoją szybkością robił przewagę, dzięki czemu zanotował dwie asysty. Niestety, wskutek brak kapitana Barrosa byliśmy skazani na występ Torrado, który jeszcze nie jest gotowy na grę na tym poziomie. Perez także rozegrał kiepski mecz i mam wątpliwości, czy przypadkiem ten gol z Farense nie był jednorazowym wyskokiem. Co gorsze, Bruno Alves nie jest lepszą opcją… Wszyscy czekamy na powrót do zdrowia Renato Gomesa. Tymczasem ze Szkocji doszły nas słuchy, że nasz były kapitan Rui Oliveira przechodzi do rzymskiego Lazio! We włoskim klubie zarobi on 800 tysięcy euro rocznie, czyli dokładnie tyle, ile zapłaciło nam za niego Dundee United. Ciekawe, czy kiedyś na Mistrzostwach Świata wystąpią obok siebie Rui Oliveira i Oleksy Tymczenko… Co ciekawe, złożyłem ofertę wypożyczenia naszego ex-kapitana, jednak jego nowy klub chce prawie pół miliona euro za roczną umowę, na co oczywiście nas nie stać. Coraz więcej rzeczy wskazuje na to, że po sezonie stracimy Jorge Limę. Nasz napastnik nie tylko nie chce przedłużyć kontraktu, ale także zażądał sprowadzenia wzmocnień. Jako że jest to sprzeczne z polityką transferową klubu, nasz supersnajper na 90% zmieni pracodawcę w lipcu przyszłego roku. Cóż, trzeba ogrywać Silveirę…

Odnośnik do komentarza

Okno transferowe zamknęło się o północy i tym samym nikt już nie dojdzie do naszego zespołu aż do stycznia. Runda jesienna zostanie rozegrana przez zawodników, którzy obecnie są w Atletico. Inauguracja ligowych rozgrywek wypadła nam u siebie z Aroucą. Nie jest to potentat, ale zawsze nam się ciężko z nimi gra. Tym razem był to prawdziwy festiwal pecha, a w roli głównej wystąpił Rafael Perez. Nasz skrzydłowy zaliczył dwie poprzeczki i samobójczego gola. Do tego należy dodać, iż Manuel Santos zdobył dwie bramki, ale tylko jedną sędzia uznał. Mimo świetnej gry zdobyliśmy tylko jeden punkt na dzień dobry i nie był to dobry prognostyk na przyszłość. Następny w kolejce był wyjazd z Trofense – drużyną która co roku cudem utrzymuje się w lidze. Nie miałem wielkich obaw, ale pamiętałem o pechowym remisie sprzed tygodnia. Tym razem jednak cała drużyna odkupiła swe winy. Genialny mecz na lewej obronie rozegrał Gerson Sousa, gola zdobył pechowiec Perez, a stary, dobry Lima zaliczył hat-tricka. 4:0 to solidne zadośćuczynienie za mecz z Aroucą. W międzyczasie rozlosowano oba puchary. W Taca bwin.com dołączyły do rozgrywek ekipy z Liga Sagres i nam wypadło mierzyć się z Vitorią Guimaraes. Mecz ten rozegramy w listopadzie. W Pucharze Portugalii los okazał się łaskawszy i dał nam Redondense. Mając na uwadze zaledwie trzydniowy odstęp pomiędzy meczami dałem pograć rezerwowym i ci zaliczyli skromne zwycięstwo. Oprócz strzelca bramki – Fiipe Pacheco – świetnie zagrała cała linia obrony. Już w sobotę, zaledwie kilka dni później, podejmowaliśmy na własnym boisku Estoril, w którego kadrze jest naszych dwóch byłych graczy: Aban i Oliveira. Mimo ogromnej przewagi ciała dała nasza obrona, na czele z dotychczas niezawodnym Camarą. Goście szybko strzelili dwie bramki i zrobiło się niemiło. W drugiej połowie zgnietliśmy rywali, jednak zdołaliśmy doprowadzić jedynie do remisu. W sumie to i tak niezły wynik, gdyż Estoril to kandydat do awansu. Ostatni mecz we wrześniu graliśmy na Maderze z tamtejszym Uniao. Wyspiarski klimat zawsze rodzi niebezpieczeństwo niespodzianki, więc musieliśmy być czujni. Długo na tablicy wyników widniał rezultat bezbramkowy, a dodatkowych powodów do zmartwień dostarczyła kontuzja Renato Gomesa. Na szczęście Perez (nie licząc tego meczu z Aroucą) jest w dobrej formie i godnie zastąpił naszego juniora, strzelając bramkę. Koledzy dołożyli trzy i zaliczyliśmy spektakularne wyjazdowe zwycięstwo. Drugi raz z rzędu 4:0 poza domem! W niedziele dokończono czwartą kolejkę i okazało się, że z bilansem 2-2-0 zostaliśmy… liderem Liga Oranigna! Dodam że ostatni mecz przegraliśmy 7.05.2017, więc Grzegorz Markowski spokojnie mógłby nam zaśpiewać swój wielki hit z okazji objęcia pierwszej pozycji. Być może nasz prezes nie jest tytanem rocka, ale jednak sypnął z tej okazji gotówką. 110 tysięcy euro wpłynęło na konto klubu, by zapewnić mu płynność finansową.

 

Tabela po 4 kolejkach:

  1. Atletico 8
  2. Vizela 8

************************

3. Beira-Mar 7

4. Arouca 7

5. Leixoes 7

6. Naval 7

 

Ścisk niesamowity…

Odnośnik do komentarza

Wrzesień spowodował pojawienie się pąsowych odcieni na mym licu i muszę przyznać że troszkę obrosłem w piórka. Wszak rzadko się zdarza dzierżyć fotel lidera będąc skazywanym na spadek. Jak zwykle w takich chwilach, przychodzi czas na kubeł zimnej wody. Domowe spotkanie z Gondomar miało być spacerkiem, a okazało się dziwnym biciem w mur po szybkiej utracie bramki. Przegraliśmy pierwszy raz od pół roku i przyszło nam zająć pokorne miejsce w szeregu. Perspektywa kolejnego spotkania nie była najszczęśliwsza, bo rywalem była Vizela – drużyna niby przeciętna, ale robiąca stałe postępy i wyjątkowo niewygodna dla nas. Objęliśmy prowadzenie po bramce Jorge Limy, jednak, jak to bywa w takich spotkaniach, w końcówce rywale ukłuli i pozostał nam zaledwie jeden punkt do wywiezienia. W międzyczasie rozegraliśmy spotkanie pucharowe z pierwszoligowym Olhanense. Był to prawdziwie zacięty bój i świetna postawa obu formacji defensywnych. O awansie musiały rozstrzygnąć rzuty karne, które przebiegły w sposób nader dramatyczny. Jedenastki wykonywali wszyscy zawodnicy z pola i w końcu, po dziesięciu seriach, udało się nam wygrać 8:7. Odprawiliśmy pierwszoligowca z kwitkiem, a w 1/16 finału naszym rywalem będzie Feirense. Mimo że to drużyna z najwyższej klasy rozgrywkowej, postaramy się powalczyć. Absolutnie nie jesteśmy bez szans. Miesiąc październik zamykał wyjazd do Matosinhos, gdzie grać mieliśmy z Leixoes – drużyną która dotychczas wygrała wszystkie spotkania domowe. Okazało się jednak, że gospodarze nie byli tak strasznym diabłem, jak go malowali. Faktycznie łatwo nie było, ale drugi najlepszy piłkarz ligi w minionym miesiącu - Jose Mario Nunes – zdołał zdobyć bramkę. Niestety, tuż przed przerwą gospodarze wyrównali i byłem pełen obaw o przebieg tego spotkania. W końcu najgorszy czas, by stracić bramkę, to ostatnie kilka minut pierwszej połowy. Jak na ironię – właśnie wtedy najczęściej wyjmujemy piłkę z siatki. Po zmianie stron spotkanie nadal było wyrównane, jednak słabo grający w pierwszej połowie Jorge Lima odkupił swe winy i ustalił wynik meczu doskonałym trafieniem. W październiku rozegraliśmy więc trzy mecze ligowe, w których odnieśliśmy zwycięstwo, remis i porażkę. Listopad natomiast to zaledwie… jedno spotkanie w Liga Orangina, gdyż gramy dwa mecze w Pucharze bwin.com i jedno w Pucharze Portugalii. Czeka nas pracowity okres.

 

Tabela po 7 kolejkach:

 

1. Beira-Mar 14

2. Vizela 12

***

3. Gondomar 12

4. Estoril 12

5. Atletico 12

Odnośnik do komentarza

Oby Ci się nie znudziło :).

 

:kutgw:

 

Sam mam aktualnie podobny plan, ponieważ zacząłem grać RC Lens i staram się stawiać na młodych zawodników, chociaż w porównaniu z Tobą mam o wiele łatwiej (lepiej rozwinięta szkółka, obiekty treningowe itd.) ;)

 

Jak w Twojej karierze radzi sobie Sporting, kto dominuje w Portugalii? :)

 

Wytrwałości życzę.

Odnośnik do komentarza

Wbrew temu co pisałem ostatnio, w listopadzie przypadło nam jednak grać dwa mecze ligowe, a nie jeden. Najpierw jednak słowo o pucharach. W Taca bwin.com spotkaliśmy silną Vitorię Guimaraes, która znajduje się w czołówce rozgrywek Liga Sagres. W drużynie tej występują aktualni reprezentanci USA, Maroka czy Rumunii. Na papierze szans nie mieliśmy żadnych. Goście rzeczywiście zdominowali mecz i byli o klasę lepsi. Szczególnie pomiatali zwrotnym jak hipopotam na basenie Ricardo Tavaresem. Honor uratował nam Jose Mario Nunes i ostatecznie przegraliśmy 1:2. Ważniejsze jest jednak to, że na mecz przyszło ponad cztery tysiące ludzi, co jest nowym rekordem klubu. Nawet na derby z Belenenses sprzedajemy niecałe dwa tysiące biletów. Warto dodać, że nie wiadomo jak zakończyłby się ten mecz, gdybyśmy mieli napastnika. Jorge Lima pauzował za kartki, a Joao Silva i Joao Silveira byli kontuzjowani. Z musu zagrali po 45 minut Pavel Nasse i Elio Tecelao, jednak to gracze najwyżej trzecioligowi. Rewanż przegraliśmy bezdyskusyjnie 0:2 i odpadliśmy z rozgrywek. Dramatyczny przebieg miał za to mecz z Feirense w Pucharze Portugalii. Jak pisałem wcześniej, był to rywal jak najbardziej w naszym zasięgu, jednak dopadła nas przed nim plaga niespodziewanych absencji. W pierwszym składzie musieli wystąpić tacy gracze jak Daniel Costa, Fabio Cunha, Filipe Pacheco, Joao Silveira czy Dias. Co ciekawe – ten ostatni, gracz drużyny juniorów, zdobył jedynego gola. Niestety, tak zdziesiątkowana drużyna nie potrafiła stawić czoła rywalom w pełni i przegrała 1:2. Przynajmniej nie będą się męczyć nasi piłkarze – odpadliśmy z pierwszoligowcami z obu pucharów, więc wstydu nie ma. W lidze zaś mierzyliśmy się u siebie z Farense – tym samym, których rozjechaliśmy rozpędzonym walcem na początku sezonu w fazie grupowej Taca bwin.com. W tym spotkaniu oczywiście też nie mieliśmy do dyspozycji żadnych sensownych napastników, więc nie mogło być aż tak dobrze. Na szczęście nasi obrońcy potrafią grać głową przy stałych fragmentach i właśnie po takich dwóch elementach gry padły bramki dla naszej drużyny. 2:0 i plan minimum wykonany. Wszak Farense przez cały sezon zdobyło póki co dwa punkty i niemal pewny jest ich spadek do trzeciej ligi. Ostatnim listopadowym mierzeniem sił było spotkanie z drużyną z czołówki – Portimonense. Rywal to ciężki i z pierwszoligową przeszłością. Najgorzej było ze skutecznością, bo Pacheco uderzał na bramkę aż pięciokrotnie, jednak trafił w nią zaledwie raz. Gola nie zdobył i nie zachwycił mnie w żaden inny sposób. Świetne zawody rozegrał w końcu Manuel Camara, który notując dwie asysty został najlepszym zawodnikiem naszej drużyny w tym spotkaniu. Niestety, świetną formę potwierdził także Vitor Correia z Portimonense, który zaaplikował nam dwie bramki i ostatecznie mecz zakończył się remisem. Mimo to, wróciliśmy na fotel lidera!

 

Tabela po 9 kolejkach:

1. Atletico 16

2. Vizela 16

***

3. Portimonense 15

4. Beira-Mar 15

5. Naval 15

6. Arouca 15

7. Estoril 14

8. Gondomar 14

9. Leixoes 13

 

To się nazywa konkurencja!

Odnośnik do komentarza

Grudnia nikt w naszej okolicy wspominać dobrze nie będzie. Zdziesiątkowani przez kontuzje, bez kluczowych graczy (szczególnie odczuliśmy brak Jorge Marquesa, Jorge Limy i Manuela Santosa), nie potrafiliśmy poradzić sobie w spotkaniach z wymagającymi rywalami. Ale po kolei. Przez absencje bramkarza i dwóch największych gwiazd, nie byliśmy w stanie walczyć z Beira-Mar. Daniel Costa puścił dwie przysłowiowe szmaty, a Hugo Almeida na prawym skrzydle zachowywał się jak dziecko w mgle. Do tego doszła fatalna forma kapitana – Manuela Barrosa. Dwutygodniowa przerwa nie polepszyła nam nastrojów i nawet nie umówiłem w tym czasie żadnego sparingu. Czekał nas Wielki Mecz – Derby Ocidental – z Belenenses. Co prawda wrócił do bramki Marques, to jednak zawiodła defensywa. Drugi katastrofalny mecz z rzędu zanotował Barros, a Tavares chyba definitywnie stracił miejsce w wyjściowej jedenastce. Jasnym punktem był Gerson Sousa, ale on nigdy nie zawodzi. Chyba powoli zaczynam rozumieć, dlaczego kibice wybrali go swoim ulubieńcem. W kwadrans było już pozamiatane, a nasi rywale spokojnie bronili wyniku przez resztę meczu. Nie tak to miało wyglądać. Nie tak. Zorganizowałem spotkanie z drużyną, jednak niewiele z tego wynikło. Czas było podjąć bardziej drastyczne kroki. Przed sylwestrową zabawą nasi chłopcy mieli zagrać ostatni mecz w roku 2017. Oznajmiłem, iż Pedro Torrado zmieni na pozycji stopera nieradzącego sobie z zastąpieniem Tymczenki Tavaresa. Młody obrońca odwdzięczył mi się dobrą grą i miał najlepszą – obok Alvaro Silvy – ilość celnych podań, w tym jedno kluczowe. Mecz z Naval to jednak przede wszystkim powrót do wielkiej dyspozycji Jorge Limy. Do przerwy był bezbramkowy remis, jednak męska rozmowa poskutkowała rozwiązaniem się worka z bramkami. Zaczął niezawodny Sousa, a potem już punktował Lima – dwukrotnie. Na koniec roku nasz najlepszy gracz ma więc 11 goli w 9 meczach. Niestety, grudzień to także fiasko na polu kontraktów. Wspomniany supersnajper nie chce nawet negocjować nowej umowy i najprawdopodobniej odejdzie za darmo za granicę. Interesują się nim Tromso, Ankaragucu i Blackpool. W tureckim klubie byłby ponownie partnerem byłego gracza Atletico – Fabio Nunesa.

 

Tabela po 12 kolejkach:

1. Beira-Mar 24

2. Estoril 20

***

3. Leixoes 20

4. Atletico 19

5. Arouca 19

6. Portiminense 19

7. Naval 19

Odnośnik do komentarza

„Życie jest jak sinusoida” – mówił kiedyś ktoś mądry. I tak też można opisać nasze dzieje w tym sezonie. O ile w grudniu przeżywaliśmy spory kryzys, tak z chwilą, gdy wrócił trzon zespołu do gry i formy w styczniu, odzyskaliśmy dobrą dyspozycję. W nowym roku zostały nam jeszcze do rozegrania trzy mecze rundy jesiennej oraz pierwsze spotkanie rewanżów. Zaczęło się od potyczki z Torreense. Nie wyobrażałem sobie innego wyniku niż nasze zwycięstwo – najlepiej wysokie. Przecież rywale od lat ledwo utrzymywali się w lidze. Było jednak inaczej. Ataki z obu stron, słaba postawa defensywy i ostatecznie aż pięć bramek! Słabo spisującego się Renato Gomesa na lewej stronie póki co na stałe zastąpił Rafael Perez i strzelił jedną z bramek. Dwie dołożył niezawodny Lima i tym samym udało nam się wygrać. Łatwo jednak nie było. Niecałe dwa tygodnie później na nasz stadion zawitała ekipa Chaves . To drużyna często sprawiająca nam kłopoty. Jak zwykle w fenomenalnej formie był napastnik rywali – Maciel – który zdobył aż dwie bramki. Nie mógł mu oczywiście pozostać dłużny Lima, który odpowiedział tym samym. Decydujące trafienie zaś zanotował nowy członek pierwszej jedenastki – Pedro Torrado. Finisz pierwszej rundy miał miejsce w Setubal. Vitoria, mimo że jest beniaminkiem, porządnie się wzmocniła i miała walczyć nawet o awans. Jak się okazało, zajmuje miejsce w dolnej połowie tabeli. Taki mecz to jednak zawsze emocje i strach. Na pewno nie byliśmy faworytami tej konfrontacji. Co prawda stworzyliśmy dużo więcej sytuacji podbramkowych i kontrolowaliśmy grę, ale jednak to rywale skierowali piłkę do siatki i długo utrzymywał się niekorzystny dla nas wynik 0:1. Dopiero w końcówce Manuel Santos wyrównał i tym samym wywieźliśmy remis z gorącego terenu w Setubal. Na zakończenie miesiąca spotkaliśmy się z mało wymagającym rywalem – Trofense – i zaliczyliśmy małą wpadkę. Co prawda udało się skromnie wygrać, ale w takim meczu powinniśmy być dominującą ekipą i zaaplikować rywalowi minimum trzy gole. Koniec końców – 1:0 po bramce Pereza i wielkie „uff” słyszalne z trybun. Styczeń to także aktywność transferowa, tyle że… nie w naszym wypadku. Nikogo nie kupiliśmy ani nikogo nie sprzedaliśmy. Kontraktu nadal nie chce podpisać Lima, a z Tavaresem to my nie chcemy go przedłużyć (a już na pewno nie na jego warunkach). Zakontraktowaliśmy jednak kilku kolejnych juniorów z niższych lig, którzy dołączą do klubu w lipcu.

 

Tabela po 16 kolejkach:

1. Beira-Mar 30

2. Atletico 29

***

3. Gondomar 28

4. Leixoes 28

Odnośnik do komentarza

Dzięki! :)

 

„Idzie luty – załóż nowe buty” – głosi ludowe porzekadło. Nasi gracze chyba rzeczywiście odwiedzili ostatnio jeden z popularnych sklepów obuwniczych i nabyli kilka par samostrzelających trzewików. Na początku miesiąca czekały nas dwa wyjazdy i to strasznie niewygodne. Właściwie dwie porażki w tych spotkaniach nie zrobiłby na mnie żadnego wrażenia. Przy okazji październikowej potyczki pisałem, iż z Arouką grać nienawidzę. Tak więc z wielkimi obawami przemierzaliśmy ponad 300 kilometrów dzielące nasze stadiony. Strach szybko jednak minął, gdyż niezawodny Jorge Lima skierował piłkę do siatki po indywidualnej akcji już w pierwszych minutach spotkania. Rywale nie odpuszczali i przed przerwą przypadkowym strzałem głową wyrównali stan rywalizacji. Jako że pod wpływem impulsu w przerwie zmieniłem aż trzech graczy, musieliśmy kończyć mecz w dziesiątkę gdy Gerson Sousa opuścił boisko na noszach. Jak się okazało, uszkodził sobie ścięgno Achillesa i nie zagra do końca sezonu. To ogromna strata, ale i szansa dla młodziutkiego Jose Farii, by się pokazać. Talent ma niesamowity, więc jestem spokojny. To jest nowy Manuel Camara. W takiej sytuacji remis brałem w ciemno, jednak nagle prawą stroną zerwał się Almeida, podał do Limy, a ten wyłożył piłkę Rafaelowi Perezowi, który płaskim strzałem przy słupku ustalił wynik meczu. Kolejne spotkanie było nie mniej dramatyczne. Estoril to przecież kandydat do awansu. Podbudowany świetnym występem w poprzednim meczu, jak huragan ruszył Perez i już w pierwszej minucie dał nam powody do zadowolenia. Najgorsze, co może się zdarzyć, to utrata bramki na 1:1 w przeciągu kilku sekund od objęcia prowadzenia. Niestety, tak się stało. Rywale grali dobrze i remisowy rezultat utrzymał się do przerwy. Gdy w 62. minucie Alvaro Silva otrzymał drugą żółtą kartkę znów musieliśmy kończyć mecz w osłabieniu. Drugi raz z rzędu przy stanie 1:1 na wyjeździe graliśmy w dziesiątkę. Jakie było prawdopodobieństwo powtórzenia sukcesu z Arouki? Z dużo lepszym rywalem? Mizerne. A jednak! Po niebezpiecznym rzucie wolnym dla Estoril poszła nasza kontra, swoją szybkość wykorzystali Santos z Limą, a ten ostatni skierował futbolówkę do siatki. Kolejne trzy punkty na naszym koncie. Luty kończyliśmy na własnym stadionie, gdzie gościliśmy Uniao Madeira. Drużyna ta poza swym naturalnym wyspiarskim środowiskiem gra raczej kiepsko i, mimo próby nawiązania walki, nie udało jej się ugrać wiele. Co prawda narobiła nam strachu po wyrównaniu na 1:1, jednak później nasza zdolna młodzież pokazała drużynie z Madery miejsce w szeregu. Co ciekawe, dwie bramki zdobył Joao Silveira, który szykuje się do zastąpienia Jorge Limy po tym sezonie. To były jego pierwsze bramki w karierze.

 

Tabela po 19 kolejkach:

1. Atletico 38

2. Beira-Mar 37

***

3. Naval 30

4. Estoril 30

5. Vizela 30

6. Leixoes 30

Odnośnik do komentarza

Niestety, zaczęła nam się psuć forma. Marzec dał nam nawet nie zimny prysznic, a solidne oberwanie chmury. Najpierw była kompromitacja z Gondomar, gdzie nasz rywal nie był zdecydowanie lepszy, jednak udało im się wpakować nam trzy gole. To był beznadziejny występ Jorge Marquesa, którego ręce przypominały durszlak z dziurami, których wielkości pozazdrościłby nawet najlepszy szwajcarski ser. Ten mecz nas mocno przybił, czego wynikiem była fatalna postawa w domowej potyczce z Vizelą. To jeden z najgorszych dla nas rywali i tym razem było to widać. Nie tylko Marques, ale i cała drużyna zagrała fatalnie. Rywale rozmontowali nas perfekcyjnie, a trener Quim Berto zacierał ręce spoglądając tryumfalnie w moim kierunku. Oczywiście – mieliśmy swoje okazje i to… w większej liczbie niż goście, jednak gracze Vizeli byli fenomenalnie skuteczni. Bezlitośnie wykorzystywali każdy najmniejszy błąd Atletico. 0:4 to pogrom. Dwa mecze, zero bramek zdobytych i siedem straconych. Tragedia. Zobaczywszy to, jak rozpada mi się zespół, zwołałem spotkanie z kapitanem i resztą ekipy, co zaowocowało buńczucznymi okrzykami i wspólnym odśpiewaniem „We Are The Champions”. Kolejnym meczem było spotkanie z Leixoes – gra numer 100 dla Jorge Limy. Co ciekawe, nasz napastnik potrzebował dwóch bramek, by mieć bilans 100/50. Nie zawiódł, trafił, jednak tylko raz. I on też gra wyraźnie gorzej niż jesienią, jednak jego gol dał nam remis. Leixoes wyrównało z karnego. W końcu przyszedł czas na przełamanie. Cel wyjazdu do Faro był jasny: trzy punkty. I tak się stało. Strzelecką niedyspozycję Limy zrekompensował świetnym meczem Joao Silveira, a drugą bramkę dołożył Manuel Barros. Skoro udało się wygrać, trzeba było pójść za ciosem. Ostatni, piąty, mecz marcowy rozegraliśmy na wyjeździe z Portimonense. Spotkanie znów przebiegało pod dyktando rywali, a w pewnym momencie mogło być nawet 0:2, jednak sędzia nie uznał gola przeciwników. Ostatecznie wydarliśmy remis, a autorem jedynego trafienia dla Atletico był Manuel Santos. W tym meczu po raz kolejny dała o sobie znać nieskuteczność. Jak zwykle oddaliśmy niecałe dwadzieścia strzałów, jednak zaledwie niektóre leciały w światło bramki. Do końca rozgrywek pozostało sześć spotkań, a już najbliższe rozegramy u siebie z liderem – Beira-Mar…

 

Tabela po 24 kolejkach:

1. Beira-Mar 44

2. Atletico 43

***

3. Vizela 41

Odnośnik do komentarza

Beira-Mar to rywal z najwyższej półki. Wiadomo było, że czeka nas arcytrudny pojedynek. Nie pomyliliśmy się. Co więcej, był to mecz niezwykle ciekawy i zacięty. Długo obie drużyny nie mogły przełamać impasu, aż w końcu Jorge Lima pokazał błysk swego geniuszu. Sensacja wisiała na włosku, gdy rywale wyrównali i nie oddali korzystnego dla nich wyniku do końca. Remis z Beira-Mar, nawet na własnym boisku, to zawsze plus. Dodam, że mecz oglądało prawie 2500 widzów, czyli więcej, niż przychodzi na wielkie derby z Belenenses. Można by tu napisać: o wilku mowa. Kolejny mecz graliśmy znów na Estadio da Tapadinha, a naszym przeciwnikiem był odwieczny rywal zza miedzy. Było ciekawie, lecz tym razem Lima nie imponował skutecznością. Wszystkie znaki na niebie i ziemi zapowiadały remis, jednak tym razem swój ogromny talent pokazał słabiej spisujący się ostatnio na treningach Joao Silveira. Niestety, w tym meczu nie mogłem skorzystać z Manuela Barrosa, gdyż nasz kapitan do końca sezonu nie zagra z powodu kontuzji. Opaskę przejmie Jorge Lima – jak na ironię odchodzący z klubu ze zmąconą przez menedżera głową. Szkoda, że nie chce przedłużyć kontraktu. Ostatnie spotkanie kwietnia graliśmy na wyjeździe z Naval. Przeciwnik to niewygodny, ale bramka broniona przez 40-letniego Tabordę to dla naszych zwinnych napastników woda na młyn. Napiszę tyle: przegraliśmy 3:4, po golu w doliczonym czasie gry i… trzech poprzeczkach(!) Limy. Czy jest lepsza definicja pecha? Niemniej jednak, na trzy kolejki przed końcem rozgrywek jesteśmy liderem…

 

Tabela po 27 kolejkach:

1. Atletico 47

2. Beira-Mar 46

***

3. Vizela 43

Odnośnik do komentarza

Maj w Lizbonie miał odpowiedzieć na pytanie, czy stolica jest w stanie przyjąć nowy klub do elity. O awans walczyły trzy kluby: Atletico, Beira-Mar i Vizela. Iluzoryczne szanse miały jeszcze Gondomar, Leixoes i Estoril. Niesamowitą formę złapała szczególnie Vizela, która gromiła wszystkich i przez cały miesiąc nie straciła bramki. My wciąż bez kontuzjowanego Barrosa, lecz z powracającym po urazie ścięgna Achillesa Gersonem Sousą, staraliśmy się przede wszystkim nie zawieść rozbudzonych nadziei fanów. Na pierwszy ogień poszło Torreense, które pokonaliśmy 1:0 po bramce Manuela Santosa. Warto odnotować fakt, który jakoś mi umknął, iż Manu zadebiutował w reprezentacji do lat 21 i zdobył w tym meczu bramkę! Niestety, to zwycięstwo z niżej notowanym rywalem okazało się jedynie planem minimum, gdyż nasi rywale także zaliczyli po trzy punkty. W przedostatniej kolejce przyszło nam grać z Chaves – bardzo niewygodnym rywalem. Gospodarze wygrali 4 z ostatnich 5 spotkań, a w ataku ich drużyny brylował Maciel – nasz wielokrotny kat. Tym razem jednak nie naostrzył swego śmiercionośnego topora. Bezbramkowy remis komplikował nieco sprawę, gdyż Vizela wygrała, jednak Beira-Mar również nie potrafiła wygrać – z Belenenses. Przed ostatnią kolejką byliśmy liderami, jednak nawet nasz remis przy zwycięstwach rywali mógł nas przesunąć na trzecie – niepremiowane awansem – miejsce. Ostatnia kolejka to jednak popis wielkich. Cała pierwsza trójka wygrała swoje spotkania do zera, deklasując rywali. Strasznie mi jest żal Vizeli, która miała fenomenalną końcówkę, a na kolejny sezon zostanie na zapleczu. Ważne jest jednak to, że Atletico CP awansuje do Liga Sagres, grając najmłodszym i najgorzej opłacanym zespołem w całej lidze. Cud się ziścił – nie w Fatimie, a w Lizbonie. Wygraliśmy ligę, awansowaliśmy, a Jorge Lima został królem strzelców i najlepszym piłkarzem rozgrywek. Na koniec czekała nas miła niespodzianka – nasz supersnajper przedłużył kontrakt o dwa lata i pozostanie z nami! Pomimo chciwego menedżera, zgodził się on prolongować umowę na o połowę niższych warunkach, niż chciałby tego jego agent. To się nazywa wychowanek!

 

Więcej o poszczególnych graczach jutro.

 

Na dobranoc tabela:

 

LigaOranginaOverview_Stages-2.png

 

 

:gool:

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...