Skocz do zawartości

Jena große rückkehr


Willow

Rekomendowane odpowiedzi

No tak, ale nasze zwycięstwa w takim wypadku "tylko" umacniają nas w fotelu wicelidera... :)

 

 

Kolejny mecz graliśmy u siebie z T-m Freiburg. Goście zawsze byli mile widziani na Ernst Abbe Sportfeld... do momentu, aż sędzia gwizdał po raz pierwszy. W chwili rozpoczęcia meczu nie było zmiłuj. Różne przez te wszystkie lata padały wyniki, ale walka o zwycięstwo zawsze była na całego. I tym razem scenariusz potyczki się potwierdził.

 

Vermeer - Gioda, Katsouranis, Hitzlsperger - Marange, Renou, Moreno, Zubar - Lazic - Giglio, Hartung

 

 

Goście schowali się początkowo za podwójną gardą, my nie potrafiliśmy złapać odpowiedniego rytmu i drugi mecz z rzędu w naszym wykonaniu wyglądał co najmniej słabo. Całe szczęście, że wielką formę od jakiegoś czasu utrzymywał duet Lazic - Giglio, bo gdyby nie ich indywidualne popisy pewnie cieszylibyśmy się z bezbramkowego remisu. Na szczęście jedna z trzech akcji tego duetu egzotycznego przyniosła nam upragnioną bramkę. Zegar stadionowy właśnie wskazywał 19 minutę. Graliśmy w "10", bo poza boiskiem klubowy lekarz bandażował rozbitą głowę Renou i wtedy właśnie udało nam się zdobyć bramkę. Zubar, który właśnie zaliczał niezły "comeback" do pierwszej jedenastki, przytomnie uruchomił Giglio zagraniem w uliczkę, a Włoch bez przyjęcia natychmiast dośrodkował piłkę wprost na głowę Jovana Lazica - stojący w bramce gości Jefferson tylko złapał się za głowę. Gdyby nie ta, oraz dwie inne akcje, w meczu kompletnie nic by się nie działo. No, mógłbym jeszcze kurtuazyjnie nadmienić, że goście mogli wyrównać w 90 minucie, ale mój meksykański podopieczny Nurse fatalnie skiksował mając przed sobą tylko bramkarza. Jedyne czego nie zabrakło piłkarzom obu drużyn, to wola walki, która była tak duża, że wystarczyła na 9 żółtych kartek.

 

MoM - Florian Marange (8) - w krainie ślepców jednooki jest królem

 

 

 

 

Bundesliga (26/34)

16.03.2013 - Ernst Abbe Sportfeld - 12812 widzów

 

[2] FC Carl Zeiss Jena - [10] SC Freiburg 1:0 (1:0)

19. Lazic 1:0

 

 

 

W czołówce nadal nic się nie zmieniło. Teraz czekała nas 10 dniowa przerwa na mecze reprezentacji i... największy debilizm jaki można było sobie wyobrazić. Otóż pierwszy mecz w ćwierćfinale Ligi Mistrzów mieliśmy grać 27.03. Dokładnie tego samego dnia zostały ustalone mecze wielu reprezentacji w ramach eliminacji do Mistrzostw Świata m.in. reprezentacji Holandii, Niemiec i Rosji... A najgorsze było to, że w rewanżu zaplanowanym na 03.04 nie będzie mógł zagrać cały zaciąg południowoamerykański. Kpina, kpina i jeszcze raz kpina! Dobrze chociaż, że nasz mecz z VfB Stuttgart został przełożony (pierwotnie ustalony na 30.03), bo nie miałbym 9 graczy do dyspozycji...

Odnośnik do komentarza

Górna część tabelki...

 

 

| Poz   | Inf   | Zespół		 | M	 | Z	 | R	 | P	 | ZdG   | StG   | R.B.  | Pkt   | 
| 1.	|	   | FC Bayern	  | 26	| 17	| 5	 | 4	 | 34	| 14	| +20   | 56	| 
| 2.	|	   | Jena		   | 26	| 14	| 9	 | 3	 | 65	| 31	| +34   | 51	| 
| 3.	|	   | Schalke		| 26	| 14	| 5	 | 7	 | 45	| 22	| +23   | 47	| 
| 4.	|	   | Stuttgart	  | 26	| 12	| 9	 | 5	 | 48	| 37	| +11   | 45	| 
| 5.	|	   | Werder Brema   | 26	| 13	| 6	 | 7	 | 32	| 27	| +5	| 45	| 
| 6.	|	   | Köln		   | 26	| 11	| 8	 | 7	 | 49	| 42	| +7	| 41	| 
| 7.	|	   | HSV			| 26	| 11	| 7	 | 8	 | 50	| 39	| +11   | 40	| 
| 8.	|	   | Dortmund	   | 26	| 10	| 9	 | 7	 | 40	| 41	| -1	| 39	| 
| 9.	|	   | Wolfsburg	  | 26	| 10	| 8	 | 8	 | 42	| 32	| +10   | 38	| 
| 10.   |	   | Leverkusen	 | 26	| 8	 | 11	| 7	 | 40	| 38	| +2	| 35	|

 

 

 

Piłkarze dostali po trzy dni wolnego, a potem prawie połowa składu rozjechała się na mecze reprezentacji rozgrywanych 23.03 i 27.03. Ja w obu tych terminach miałem poprowadzić Meksyk w spotkaniach przeciw Kostaryce i Jamajce. Jednak ze względu na nakładanie się terminów tego drugiego meczu i spotkania 1/4 finału Ligi Mistrzów z Borussią Dortmund, reprezentację "El Tri" musiał poprowadzić mój asytent Miguel Luna.

 

Jednak najpierw musiałem wysłać powołania na ten reprezentacyjny dwumecz. W końcu zdecydowałem się na mieszankę rutyny z młodością. Po ogłoszeniu nominacji prasa była zszokowana brakiem kilku głośnych nazwisk, a nieprzychylni mi dziennikarze wytykali "rażące błędy", ale można było z ich wypowiedzi wyczytać, że mam "cojones"

 

Bramkarze: Jose Rafael Alamo (26, BR; 25/0; Schalke), Jose Francisco Canales (25, BR; 5/0; Foggia), Miguel Angel Fraga (25, BR; 9/0; Feyenoord)

 

Obrońcy: Aaron Galindo (30, LB, OŚ; 38/0; Cruz Azul), Jose Antonio Castro (32, O P; 0/0; America [MEX]), Francisco Mendoza (21, O P; 0/0; America [MEX]), Gerrardo Martinez (23; O L; 2/0; Pumas), Gonzalo Pineda (30, O LŚ, DP; 72/1; Porto), Joel Huigui (29, O Śl; 48/0; Feyenoord),

 

Pomocnicy: Rafael Marquez (34, OŚ, DP; 135/15; Villarreal), Jorge Rodriguez (23, P P; 5/0; Chivas), Daniel Aquirre (22, PL; 0/0; Lyon), Alberto Medina (29, OP P; 67/6, Udinese), Alejandro Roman (24, OP PLŚ; 44/0; America (MEX)), Juan de Dios Hernandes (27, OP L; 50/8; Villarreal), Giovanni dos Santos (23, OP Ś; 27/3; Bologna)

 

Napastnicy: Juan Carloz Martinez (25, N Ś; 17/2; America [MEX]), Francisco Osorio (23, N; 0/0; Chivas), Jamie Romero (19, N; 0/0; Pachuca), Cezar Tamez (25, N; 23/3; Toulca), Cesar Urueta (26, N; 2/0; Santos Laguna), Carlos Vasquez (20, N; 1/0; America [MEX]).

 

 

 

Brak takich asów jak Ricardo Osorio (115A), Carlos Salcido (54A) czy Luiz Ernesto Perez (97A) budził wiele emocji. Jednak musiałem odświeżyć skład i pousuwać z niego szacownych panów po 30-stce. Na ich miejsce wprowadziłem z zamiarem ogrywania, Jose Antonio Castro, Daniela Aquirre (na którego bardzo liczę), Cesara Uruetę czy też Francisco Osorio i Jamie Romero... Te młode wilki miały (według mnie) w niedalekiej przyszłości przejąć pałeczkę od starszego, bardziej utalentowanego pokolenia, które jednak niczego nie wywalczyło.

Odnośnik do komentarza

Po dość niespodziewanym remisie z Salwadorem czekał mnie debiut przed własną publicznością w meczu z Kostaryką, która dość nieoczekiwanie objęła prowadzenie w grupie po zwycięstwie nad faworyzowaną Kanadą. Ten wynik oraz 4-te miejsce w Złotym Pucharze CONCACAF musiało dawać sporo do myślenia. Zespół Kostaryki poczynił kolosalne postępy i był traktowany jako jedna z lepszych drużyn regionu.

 

Alamo - Mendoza, Huiqui, Galindo - Aquirre, Marquez, Pineda, Medina - dos Santos - Martinez, Tamez

 

 

W składzie pojawili się zupełnie nowi Aquirre i Mendoza i niestety ta dwójka zagrała najsłabiej. Uznałem jednak, że było to spowodowane debiutancką tremą i na pewno nie chciałem ich skreślać. Cały zespół zagrał na swoim poziomie. W obronie pewnie kierowanej przez Huiqui'ego nie popełnialiśmy błędów, w pomocy z kapitanem Marquezem bez problemu radziliśmy sobie z przeciwnikami, natomiast ofensywne trio dos Santos - Martinez - Tamez swoją wymiennością pozycji siało spustoszenie w szykach obronnych gości. Powód do radości dla prawie 100-tysięcznego tłumu daliśmy niestety tylko jeden. Alberto Medina przedarł się prawą stroną bez finezji, przetaczając się po rywalach niczym czołg, wreszcie odegrał piłkę przed pole karne, a ta po rykoszecie trafiła do Pinedy. Ten huknął z całej siły i rozpaczliwie interweniujący bramkarz wepchnął sobie piłkę do bramki. Wcześniej i potem oddaliśmy na jego bramkę jakieś 20 strzałów, ale żaden już nie wpadł. Goście mogli doprowadzić nas do rozpaczy w 90 min., ale nie wykorzystali znakomitej akcji 3 na 2.

 

MoM - Keylor Navas (9) - bramkarz przeciwników

 

 

 

EMŚ, 3 faza; (2/10)

23.03.2013 - Estadio Azteca - 99357 widzów

 

[3] Meksyk - [1] Kostaryka 1:0 (1:0)

32. Pineda 1:0

 

 

 

Następnego dnia nakreśliłem piłkarzom taktykę na kolejny mecz z Jamajką, mojemu asystentowi przekazałem kilka wariantów ustawienia, a także listę nazwisk piłkarzy, których widziałem w pierwszej jedenastce i... udałem się na lotnisko, aby wrócić do Jeny przygotowywać moich podopiecznych do starcia z Borussią D.. Ci reprezentanci, którzy zdążyli mnie polubić życzyli mi szczęścia, reszta wstrzymywała się od komentarza na temat selekcjonera opuszczającego zgrupowanie.

Odnośnik do komentarza

Mecz z Jamajką miał potwierdzić kilka rzeczy. Czy młodzi zawodnicy, na których stawiam rokują jakieś nadzieje? Czy taktyka, którą stosuje w Jenie może sprawdzić się na poziomie piłki reprezentacyjnej, dodatkowo w zupełnie innej kulturze piłkarskiej? A poza tym, chciałem zdobyć 3 punkty, aby jak najszybciej zapewnić sobie awans i móc rozpocząć na pełną skalę eksperymenty personalno-taktyczne.

 

Alamo - Mendoza, Huiqui, Galindo - Aguirre, Pineda, Marquez, Castro - Hernandez - Romero, Tamez

 

 

Znów dałem szansę Mendozie i Aquirre oraz dodatkowo Jose Antonio Castro, który dzięki temu zaliczył debiut w reprezentacji w wieku 32 lat. W ataku wyszedł też 19-letni Jaime Romero, którego dzięki moim znajomościom udało się wytransferować do 1.FC Koln - młodzian trafi tam w przerwie letniej. Tym razem nie byliśmy takimi dominatorami, ale też nasza skuteczność była dużo wyższa. Worek z bramkami otworzył niezawodny ostatnio Rafael Marquez, który po dośrodkowaniu z rzutu wolnego precyzyjnie uderzył piłkę głową i nie dał szans bramkarzowi gospodarzy. Poszliśmy za ciosem i już 5 minut później podwyższyliśmy na 2:0. Lewą flanką przedarł się Aguirre, podał do Romero, a ten wypatrzył na 5 metrze Hernandeza, który uderzył po krótkim słupku. Jefferson Thomas zdołał sparować strzał, ale zrobił to tak nieudolnie, że piłka trafiła w głowę Jaydona Rolanda i wpadła do bramki. Sam bramkarz przy tej niefortunnej interwencji uderzył głową w słupek i w przerwie został zdjęty z boiska z podejrzeniem zaburzeń osobowości. Ta bramka dodała nam pewności i do końca kontrolowaliśmy grę. Gospodarzy dobiliśmy w 82 min., gdy rezerwowy Vasquez podał do innego rezerwowego dos Santosa i ten drugi ustalił wynik spotkania.

 

MoM - Aaron Galindo (8)

 

 

 

 

 

EMŚ, 3 faza; (3/10)

27.03.2013 - Independence Park - 34940 widzów

 

[3] Jamajka - [2] Meksyk 0:3 (0:2)

18. Marquez 0:1

23. Roland 0:2 (sam)

82. dos Santos 0:3

 

 

 

Dzięki temu zwycięstwu awansowaliśmy na stołek lidera. Dodatkowo utwierdziłem się w przekonaniu, że młodzi 19 i 20-kilkuletni piłkarze mogą w niedługim czasie poprowadzić reprezentację Meksyku do jakichś sukcesów. Ale w tej chwili najważniejszy był mecz z Borussią Dortmund...

Odnośnik do komentarza

W meczu z Borussią Dortmund nie mogłem skorzystać z Vermeera, Hitzlspergera, Steinwartha i Kerzhakova - ich reprezentacje grały w tym czasie mecze w eliminacjach do MŚ. Najbardziej było mi szkoda Holendra i trochę mniej naszego Kałasznikowa, który ostatnio obniżył loty. Ustawiłem zespół dość defensywnie, bo zastępujący Vermeera Tomasz Woźniak miał wszystko poza doświadczeniem i bałem się, że nie udźwignie ciężaru tak ważnego meczu.

 

Woźniak - Gioda, Katsouranis, Radoi - Marange, Renou, Moreno, Costanzo - Lazic - Giglio, Rojas

 

 

Jakaż ludzka pamięć jest krótka i zawodna. Czyż to nie 20-letni obecnie Tomasz Woźniak utorował nam drogę do awansu w dwumeczu z Arsenalem w zeszłorocznej edycji Ligi Mistrzów? Najwyraźniej nie tylko ja o tym zapomniałem, bo napastnicy gospodarzy nie specjalnie kwapili się do ataku, myśląc chyba, że młodzian wepchnie sobie piłkę do bramki bez ich pomocy.

 

W 8 min. żółtą kartkę zarobił Moreno, a z rzutu wolnego przymierzył Moronglu, na szczęście Woźniak popisał się piękną paradą. Chwilę później Moreno oddał kąśliwy strzał zza pola karnego, ale gospodarzy uratował słupek. W ciągu następnych minut przeprowadziliśmy dwie akcje, po których powinniśmy prowadzić, zwłaszcza po tej z 15 min., gdy po rajdzie Rojasa na bramkę uderzali Lazic i Giglio, ale obaj trafili w bramkarza. Do końca pierwszej połowy zarysowała się nasza przewaga, ale jedyne co z niej wynikało to niecelne strzały Renou i Rojasa.

 

Po zmianie stron śmielej zaatakowali Dortmundczycy i już w 48 min. Degen obił naszą poprzeczkę, a dobitkę Abudy ofiarnie zatrzymał Katsouranis - Grek po tej interwencji stracił na chwilę przytomność, ale do gry wrócił. Potem mecz się uspokoił, a optyczną przewagę posiadali gospodarze. Klarownej, 100-procentowej okazji jednak sobie nie stworzyli, a Woźniaka postraszył tylko Abuda minimalnie niecelnym strzałem z 10 metrów i Degen przestrzelonym rzutem wolnym. Im bliżej było końcowego gwizdka, tym więcej było nerwowości w poczynaniach obu zespołów. W 90 min. sędzia łaskawym okiem spojrzał na Moreno, który powinien wylecieć z boiska, ale jak to mówią "gwiazdom wolno więcej". Mecz zakończył się sprawiedliwym, bezbramkowym remisem. Obie drużyny oddały po 12 strzałów (6 celnych), posiadanie piłki 50/50, 5/4 w rzutach rożnych, 21/21 w rzutach wolnych i 17/16 w faulach. Statystyki jednoznacznie wskazywały, że mecz był bardzo wyrównany.

 

MoM - Kostas Katsouranis (8)

 

 

 

Liga Mistrzów (1/4 finału, 1 mecz)

27.03.2013 - Westfalenstadion - 82653 widzów

 

[GER] Borussia Dortmund - [GER] FC Carl Zeiss Jena 0:0 (0:0)

 

 

 

 

W pozostałych meczach ćwierćfinałowych:

FC Bayern - Inter 1:1

Monaco - Porto 0:3

Real - Arsenal 1:0

 

Rewanże za tydzień...

Odnośnik do komentarza

W antrakcie ćwierćfinałowego dwumeczu LM pauzowaliśmy (5 graczy na zgrupowaniu reprezentacji), natomiast Borussia Dortmund grała w lidze i nie zaprezentowała zbyt dobrze remisując z Koln tylko 1:1 po bardzo słabym meczu. Liczyłem na zmęczenie rywali i na atut własnego boiska, bo na niczym mi tak nie zależało, jak na awansie do półfinału Ligi Mistrzów. No może na awansie do finału. Dzień przed meczem niestety przyszła bardzo zła wiadomość - samolot, którym wracali Gioda, Rojas, Hartung i Moreno nie wystartował z lotniska w Caracas (tylko takie połączenie znaleźliśmy), bo DEA wraz z Wenezuelskim rządem zrobiło zasadzkę na narkotykowego bossa.

 

Vermeer - Hitzlsperger, Katsouranis, Radoi - Marange, Renou, Sissoko, Costanzo - Lazic - Giglio, Kerzhakov

 

 

Mieliśmy grać uważnie z tyłu i stanowczo w pomocy licząc na błędy rywali, które mogliby wykorzystać nasi napastnicy. Nie mogliśmy przecież frontalnie zaatakować, bo jedna stracona bramka mogłaby zniweczyć cały plan awansu, a przy tak wyrównanych siłach szczegóły mogły zadecydować o porażce lub sukcesie. Badanie możliwości trwało kwadrans, po tym czasie pewnie nadal nic by się nie działo gdyby nie... błąd obrońców gości. Degen zbyt krótko wybił piłkę po dośrodkowaniu Giglio i ta spadła na lewym skrzydle pod nogi Marange. Francuz natychmiast uruchomił Kerzhakova, ten zagrał w uliczkę do Lazica i Serb płaskim strzałem po długim rogu dał nam prowadzenie. Jedno było pewne, mecz musiał zakończyć się po 90 minutach. Goście prawdopodobnie nie mieli planu "B" na wypadek przegrywania 0:1 po kwadransie gry. W sumie to i dobrze, bo po niespełna 30 minutach przegrywali 0:2. Znów błąd popełniła linia obrony gości zbyt krótko wybijając dośrodkowanie Costanzo. Do piłki dopadł Sissoko i Rafael z najwyższym trudem wybił piłkę wprost na nogę Giglio, który zdobył już 5 bramkę w tej edycji Ligi Mistrzów. Do końca pierwszej połowy mieliśmy pełną kontrolę, choć w doliczonym czasie gry bliski strzelenia bramki kontaktowej był Gaven, ale Vermeer nie dał się zaskoczyć. Był to pierwszy strzał gości w tym meczu.

 

W przerwie musiałem zdjąć kontuzjowanego Lazica i w jego miejsce wprowadziłem Bartoliego. Goście zmotywowani przez swojego trenera uderzyli z impetem, który rozbił się dwukrotnie o Holenderski Mur w naszej bramce. W odpowiedzi bliski podwyższenia wyniku był Renou. Goście słabli z minuty na minutę i z upływem czasu zaczynali wierzyć w porażkę. Do 75 min. nic się nie działo i wtedy do ostatniego zrywu próbował żółto-czarnych poprowadzić Abuda, ale gdy zmarnował drugą "setkę" kibice na stadionie zaczęli świętowanie... a my dobijanie przeciwników. Najpierw Giglio przedarł się w środku pola i podał do Kerzhakova, a Rosjanin zdobył bramkę kolejki uderzając z pierwszej piłki, z 30 metrów, w samo okienko bramki Rafaela. Dwie minuty później Kerzhakov pięknym dryblingiem uciekł dwóm rywalom i ostrym dośrodkowaniem na piąty metr obsłużył Giglio, który 2-metrowym "szczupakiem" zdobył swoją drugą bramkę...

 

MoM - Alessandro Gilgio (10) - ten 19-letni chłopak wart jest każdego z 3 mln euro jakie na niego wydałem

 

 

 

Liga Mistrzów (1/4 finału, 2 mecz)

03.04.2013 - Ernst Abbe Sportfeld - 28557 widzów

 

[GER] FC Carl Zeiss Jena - [GER] Borussia Dortmund 4:0 (2:0)

16. Lazic 1:0

27. Giglio 2:0

86. Kerzhakov 3:0

88. Giglio 4:0

 

 

 

 

W pozostałych meczach raczej obyło się bez niespodzianek. No może mniejsze szanse na awans po remisie na własnym stadionie dawano Bayernowi, który jednak zagrał na nosie pewnemu swego Inerowi.

 

Inter - Bayern 0:1 (1:1 - pierwszy mecz)

Arsenal - Real 0:0 (0:1)

Porto - Monaco 1:1 (3:0)

 

 

Zatem w losowaniu mogliśmy trafić bardzo źle, źle i tak sobie.

Odnośnik do komentarza

Los uznał, że w tym sezonie ograniczy nam możliwość gry z zespołami z innych europejskich lig i przydzielił nam w półfinale Ligi Mistrzów Bayern Monachium. Dodatkowo dwumecz z Bawarczykami przedzieli mecz ligowy z... Bawarczykami. Trzy mecze z Bayernem z rzędu to już przegięcie.

 

Tymczasem w 27 kolejce podejmowaliśmy u siebie z HSV i należało podtrzymać rewelacyjną serię spotkań bez porażki, zwłaszcza, że dzień wcześniej Bayern sensacyjnie przegrał u siebie z SC Freiburg i w razie zwycięstwa mogliśmy zmniejszyć stratę do lidera do dwóch punktów. Sam mecz zawiódł, widać było efekty przemęczenia oraz rozluźnienia po zwycięstwie w Lidze Mistrzów. Jedyne emocje kibice obejrzeli w końcówce pierwszej połowy i na początku drugiej - raptem 10 minut ciekawej gry. Najpierw, w 42 min. Jean-marie Renou przymierzył precyzyjnie z rzutu wolnego bitego na wprost bramki Andersona i objęliśmy prowadzenie. Nie minęły dwie minuty, a Francuz znów błysnął tym razem rozgrywając rzut wolny z Moreno, który zaskakującym strzałem sprawił na tyle duży problem bramkarzowi, że ten wypluł piłkę przed siebie. Do piłki pierwszy dopadł oczywiście Alessandro Giglio - jak widać również lis pola karnego. Po przerwie sędzia postanowił wprowadzić trochę emocji do, według niego, już wygranego przez nas meczu i... wyrzucił z boiska Radoia dodatkowo dyktując rzut karny. Do piłki podszedł niezawodny w takich sytuacjach Isaev i Vermeer po raz czwarty w tym sezonie obronił jedenastkę. Do końca meczu graliśmy spokojnie, mądrze rozbijając ataki grających bez przekonania gości.

 

MoM - Francisco Hartung (8)

 

 

 

 

Bundesliga (27/34)

07.04.2013 - Ernst Abbe Sportfeld - 15247 widzów

 

[2] FC Carl Zeiss Jena - [7] Hamburger SV 2:0 (2:0)

42. Renou 1:0

45. Giglio 2:0

47. Radoi (czerw/k)

48. Isaev (missed pen)

Odnośnik do komentarza

W środku tygodnia odrabialiśmy zaległości ligowe, które pojawiły się gdy grały reprezentacje. My graliśmy ze Stuttgartem na ich stadionie, a Bayern pojechał rozprawić się z czerwoną latarnią ze Siegen.

 

Vermeer - Gioda, Katsouranis, Hitzlsperger - Marange, Renou, Moreno, Zubar - Lazic - Hartung, Giglio

 

 

Nasza gra zmieniła się bardzo w przeciągu ostatnich 2 lat. Gdy wtedy sięgaliśmy po mistrzostwo, graliśmy z polotem i rozmachem. Tworzyliśmy po kilkanaście sytuacji do zdobycia bramki, ale też traciliśmy mnóstwo goli. Niech sam wynik 5:4 z Borussią decydujący o tamtym mistrzostwie służy za przykład. Wtedy zdarzało się nam mnóstwo wpadek wynikających z niefrasobliwości i braku doświadczenia. Lepsze drużyny punktowały nas niemiłosiernie...

 

Obecnie, w wielu spotkaniach to my przejęliśmy rolę nauczyciela. W meczach ze: Siegen, Frankfurtem, Freiburgiem i HSV może nie graliśmy jakoś rewelacyjnie, ale byliśmy w stanie wykorzystać każdy błąd przeciwnika. Wygrywaliśmy dzięki cwaniactwu. Tak samo było i teraz - Stuttgart próbował grać w piłkę, a my strzelaliśmy kluczowe bramki. Najpierw ustawiliśmy sobie mecz strzelając gola po kontrze, którą rozpoczął i skończył Moreno - w międzyczasie strzelał na bramkę Lazic, ale został zablokowany. Potem gospodarze próbowali atakować, ale rozbijali się o doskonale zorganizowaną obronę i gdy wydawało się, że zdobyli sporą przewagę, my przeprowadziliśmy kolejną akcję po, której padła bramka. Alessandro Giglio odważnie wbiegł między dwóch obrońców i teatralnym padem zmusił sędziego do podyktowania rzutu wolnego. Do piłki podszedł, jak zawsze w takich sytuacjach, Jean-marie Renou i bez problemu umieścił ją w bramce. Potem niestety straciliśmy bramkę, bo z boiska musiał zejść kontuzjowany Vermeer i gospodarze wykorzystali fakt, że Woźniak był jeszcze nie rozgrzany. Druga połowa znów przebiegła pod znakiem obrony korzystnego rezultatu.

 

MoM - Ronald Zubar (8)

 

 

 

 

Bundesliga (28/34)

10.04.2013 - Gottlieb-Daimler-Stadion - 54156 widzów

 

[4] VfB Stuttgart - [2] FC Carl Zeiss Jena 1:2 (1:2)

5. Moreno 0:1

34. Renou 0:2

37. Ambro 1:2

 

 

 

Bayern, jak można było przewidzieć, też wybrał swoje spotkanie i na górze pozostał status quo.

Odnośnik do komentarza

W 29 kolejce jechaliśmy do Chociebuża na mecz z miejscowymi Energetycznymi. Nie powiem, abym obawiał się tego spotkania, bo nasi rywale okupywali dolne strefy tabeli, ale tym razem trochę sobie pokomplikowaliśmy życie...

 

Vermeer - Gioda, Radoi, Hitzlsperger - Pini, Sissoko, Bartoli, Costanzo - Sinclair - Kerzahkov, Rojas

 

 

Przede wszystkim, ze względu na zbliżający sie trójmecz z Bayernem, wystawiłem w składzie kilku graczy, którzy już mieli spore odparzenia na dupach od siedzenia na ławie i ich forma była dla mnie zagadką. Jednak i tak liczyłem na łatwe zwycięstwo. Musiałem zrewidować poglądy już w 5 min. gdy Claudio Rojas brutalnym wejściem wysłał Dragana Lukica do szpitala, a sam obejrzał czerwoną kartkę. 85 minut gry w osłabieniu nie wróżyło nic dobrego... Mimo to byliśmy drużyną przeważającą, ale zamiast, jak to bywało w ostatnich meczach, wypunktować rywali, zaczęliśmy seryjnie marnować wszystkie okazje do zdobycia bramki. Wreszcie po ponad 30 minutach dopięliśmy swego - Hitzlsperger posłał długiego crossa w pole karne, piłkę głową zgrał Sinclair, a uderzeniem sprzed pola karnego prowadzenie dał nam Bartoli. Potem długo nic się nie działo, a w drugiej połowie zaczęliśmy grać z kontry. Zmarnowaliśmy tych kontr chyba z 5 i gospodarze doprowadzili do wyrównania. Mocno zmęczony już Gioda stracił piłkę na rzecz Malki Sabaha, który przebiegł z nią pół boiska i mocnym strzałem umieścił ją w krótkim rogu bramki Vermeera. Na boisku natychmiast zameldowali się Renou i Giglio i ten drugi na dwie minuty przed końcem meczu dał nam 3 punkty. Błąd popełnił bramkarz gości, który zbyt krótko wyrzucił piłkę. Ta trafiła pod nogi Radoia i Rumun odegrał ją do Giglio - Włoch miał mnóstwo miejsca na rajd, więc strzelił z 30 metrów. Technicznie. Lobem. Perfekcyjnie.

 

MoM - Mirel Radoi (9)

 

 

 

 

Bundesliga (29/34)

13.04.2013 - Stadion der Freundschaft - 22707 widzów

 

[16] Energie Cottbus - [2] FC Carl Zeiss Jena 1:2 (0:1)

5. Rojas (czerw/k)

34. Bartoli 0:1

73. Malki Sabah 1:1

88. Giglio 1:2

 

 

 

Bayern sensacyjnie przegrał 0:1 z HSV i w 29 kolejce objęliśmy prowadzenie w tabeli. Co prawda tylko jednym punktem, ale zawsze. Teraz czekał nas trójmecz z Bayernem...

Odnośnik do komentarza

Są takie mecze, które z różnych powodów na długo zapadają w pamięć. Każda drużyna wcześniej lub później rozgrywa spotkanie, w którym musi pokonać barierę wcześniej nieosiągalną. Takim ciężarem właśnie obłożony był pierwszy mecz półfinałowy Ligi Mistrzów z Bayernem Monachium, który graliśmy na Allianz Arena. W składzie nic nie zmieniałem, postawiłem na tych, którzy od początku rundy wiosennej utrzymywali bardzo wysoką formę. Wiedziałem, że Bawarczycy również wystawią na nas wszystko co najlepsze. Zarówno ja, jak i trener gospodarzy Alain Sutter stawialiśmy wyżej zwycięstwo w Lidze Mistrzów, niż pozostawienie w pokonanym polu rywala na krajowym podwórku.

 

Jena: Vermeer - Gioda, Radoi, Katsouranis - Marange, Renou, Moreno, Zubar - Lazic - Hartung, Giglio

 

Bayern: De Angelis - Franco, Lucio, Faty, Lahm - van der Vaart, Ballack, Demichelis, Schweinsteiger - Santa Cruz, Kerlon

 

 

 

Od pierwszych minut rzuciliśmy się na gospodarzy tak, jakbyśmy grali z jakimiś słabeuszami z okręgówki. Biła od nas tak wielka pewność siebie, że gwiazdy Bayernu najzwyczajniej w świecie zgłupiały i remis utrzymywał się tylko dzięki fantastycznym interwencjom De Angelisa. Prym w ataku wiódł Francisco Hartung, który swoimi dryblingami oszukiwał praktycznie każdego zawodnika na boisku. Niestety w ciągu pierwszych 5 minut zmarnowaliśmy 4 praktycznie 100-procentowe sytuacje i tempo meczu siadło. Głównymi winowajcami byli gospodarze, którzy zacieśnili swoje szyki obronne, ale też nie kwapili się z atakami. Dwa niecelne strzały z dystansu to było wszystko na co było ich stać, za to my jeszcze trzykrotnie zmarnowaliśmy idealne szanse na otwarcie wyniku.

 

W przerwie za najsłabszego na tle kolegów w zespole Jovana Lazica, wprowadziłem Claudio Rojasa, natomiast trener gospodarzy wymienił Demichelisa na Ramona. I to właśnie prawy pomocnik gospodarzy i nasz napastnik byli bohaterami pierwszej groźnej akcji w drugiej połowie, na którą kibice musieli czekać aż do 60 minuty. Wtedy to miękką wrzutkę z lewego skrzydła Floriana Marange starał się przejąć w polu karnym Rojas, a baaaardzo spóźnionym wślizgiem próbował mu przeszkodzić Ramon. Efekt był łatwy do przewidzenia - sędzia wskazał na 11 metr. Do piłki podszedł najlepszy do tej pory na boisku Hartung... przymierzył... i nie zawiódł. Niestety chwilę później Faty brzydkim wejściem zakończył występ naszego chilijskiego snajpera, a Bayern 10 minut po stracie bramki fuksiarsko wyrównał. Na lewym skrzydle Radoi poślizgnął się na śliskiej murawie, van der Vaart mu uciekł i dośrodkowaniem trafił w bok wbiegającego i całkowicie zaskoczonego Ramona. Piłka powoli wtoczyła się do bramki, a Brazylijczyk zmazał część swoich win.

 

Jednak tego dnia byliśmy drużyną o klasę lepszą. Już chwilę po stracie bramki odzyskaliśmy prowadzenie, a to za sprawą Alessandro Giglio, który dobił strzał Rojasa - bohatera tej bramkowej akcji. Chilijczyk w pełnym biegu opanował piłkę zagraną do niego przez Marange, uciekł jednemu obrońcy, a drugiego zmylił balansem ciała... Młody Włoch znalazł się tam gdzie być powinien sęp pola karnego. Odnieśliśmy cenne zwycięstwo!

 

MoM - Florian Marange (8) - uczestniczył w obu akcjach bramkowych

 

 

 

 

Liga Mistrzów (1/2 finału; 1 mecz)

17.04.2013 - Allianz Arena - 65969 widzów

 

[GER] FC Bayern Monachium - [GER] FC Carl Zeiss Jena 1:2 (0:0)

60. Hartung 0:1 (kar)

72. Ramon 1:1

74. Giglio 1:2

 

 

 

 

Drugi półfinał również skończył się sensacyjnie, ponieważ FC Porto zdominowało całe spotkanie i pewnie pokonało u siebie Real Madryt 2:0 - po bramce strzelili Vieira i Dagoberto.

 

 

Teraz czekały nas dwa mecze z Bayernem przed własną publicznością.

Odnośnik do komentarza

Gdyby tak wszystko szło jak trzeba...

 

 

Przed 30 kolejką zmagań mieliśmy 1 punkt przewagi nad drugim Bayernem, z którym to właśnie mierzyliśmy się w bezpośrednim pojedynku. W rundzie jesiennej przegraliśmy z nimi 1:2, a cztery dni wcześniej w LM padł dokładnie odwrotny wynik. Niewiadomą było to, w jak bardzo rezerwowych składach zagrają obie drużyny, bo przecież za kilka dni miał odbyć się rewanż w półfinale LM. My mieliśmy bardziej komfortową sytuację - prowadziliśmy w lidze i wygraliśmy pierwszy mecz. Połowę składu stanowili rezerwowi.

 

Jena: Vermeer - Gioda, Hitzlsperger, Katsouranis - Zeljkovic, Sissoko, Moreno, Costanzo - Sinclair - Kerzhakov, Maly

 

Bayern: De Angelis - Franco, Lucio, Faty, Lahm - van der Vaart, Ballack, Demichelis, Ramon - Santa Cruz, Kerlon

 

 

 

Tak po prawdzie, to mecz nam nie wyszedł. Już w drugiej minucie goście objęli prowadzenie - po błędzie Costanzo do piłki na 30 metrze doszedł Santa Cruz, odegrał ją od razu do Kerlona i Brazylijczyk pięknym, podkręconym strzałem nie dał szans Vermeerowi. Goście mieli przewagę, stwarzali sobie kolejne sytuacje, natomiast my... wyrównaliśmy jeszcze bardziej fuksiarsko niż Bayern kilka dni temu. Sinclair zagrał w uliczkę do Kerzhakova, który chciał zaskoczyć bramkarza natychmiastowym uderzeniem z około 25 metrów. Nic by pewnie z tego strzału nie było, gdyby nie rykoszet od nogi Lucio... De Angelis mógł tylko bezradnie patrzeć leżąc w lewym rogu bramki, jak piłka wtacza się za linię bramkową przy drugim słupku.

 

Bayern zaczął drugą połowę od mocnego uderzenia. Napastnicy gości zaprzepaścili kilka dogodnych sytuacji do strzelenia bramki, a najbliżej tej sztuki był Santa Cruz, po którego strzale głową piłka trafiła w poprzeczkę. My zaprzepaściliśmy swoją szansę po godzinie gry, gdy w potwornym zamieszaniu podbramkowym chyba 4-krotnie strzelaliśmy na bramkę gości, ale za każdym razem któryś z obrońców ofiarnie blokował piłkę.

 

Losy meczu rozstrzygnęły się w ciągu ostatnich 20 minut. Najpierw drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę zobaczył rezerwowy w zespole gości Vilakazi, a w 75 min. cudowną akcję przeprowadził Ramon, dograł precyzyjnie do swojego rodaka Kerlona i ten bez problemu pokonał Vermeera. Ostatni kwadrans upłynął na naszym biciu głową w dobrze zorganizowany mur obronny gości... Bayern wrócił na pierwsze miejsce w tabeli.

 

MoM - Rafael van der Vaart (9)

 

 

 

 

Bundesliga (30/34)

20.04.2013 - Ernst Abbe Sportfeld - 32812 widzów

 

[1] FC Carl Zeiss Jena - [2] FC Bayern Monachium 1:2 (1:1)

2. Kerlon 0:1

26. Kerzhakov 1:1

71. Vilakazi (czerw/k)

75. Kerlon 1:2

Odnośnik do komentarza

Gdyby nie ranga spotkania, to kibice pewnie byliby znużeni już trzecim meczem z rzędu rozgrywanym przeciwko Bayernowi. Mimo porażki w lidze, byliśmy pełni optymizmu i wiary w sukces, jakim byłby ponowny awans do finału Ligi Mistrzów. Z Bawarczykami na szczeblu międzynarodowym spotykaliśmy się już trzeci rok. Najpierw w sezonie 2010/11 przegraliśmy z nimi w ćwierćfinale pucharu UEFA (1:1 i 1:2), natomiast rok później, również w ćwierćfinale, ale Ligi Mistrzów po skromnym 1:0 u siebie przegraliśmy tylko 3:2 na Allianz Arena i awansowaliśmy dalej. Liczyłem na podtrzymanie dobrej passy.

 

Jena: Vermeer - Gioda, Radoi, Katsouranis - Marange, Renou, Moreno, Zubar - Lazic - Hartung, Giglio

 

Bayern: De Angelis - Franco, Lucio, Faty, Lahm - Schweinsteiger, Ballack, van der Vaart, Ramon - Santa Cruz, Kerlon

 

 

Zaczęliśmy spokojnie, defensywnie. Przecież to Bayern musiał atakować, strzelać bramki i ryzykować. Zapas dwóch bramek bardzo nas uspokajał i niestety za bardzo uwierzyliśmy w swoją siłę defensywy, bo po 20 minutach sennej gry goście zaczęli stwarzać liczne sytuacje podbramkowe. Na bramkę uderzali Kerlon, Santa Cruz, van der Vaart, a potem znów Kerlon, ale Vermeer był dzisiaj w znakomitej formie i nasi kibice mieli powody do głośnego skandowania jego nazwiska. Niestety w pierwszej połowie w ataku nie zaistnieliśmy.

 

Po przerwie, w której nakazałem odważniejszą grę, wreszcie przeprowadziliśmy groźną akcję, ale bramkarz gości z najwyższym trudem obronił strzał Renou. Mecz nabrał rumieńców i w ciągu kilku minut pod obiema bramkami wydarzyło się więcej niż w całej pierwszej połowie. W rolach głównych wystąpili bramkarze, którzy bronili w nieprawdopodobnych wręcz sytaucjach. W Bayernie coś pękło w 70 minucie, gdy Kerlon przegrał pojedynek jeden na jednego z Vermeerem, a chwilę potem sędzia ukarał żółtą kartką Santa Cruza za symulowanie w polu karnym, choć nawet ja musiałem przyznać, że karny gościom się należał.

 

Ostatnie 20 minut wydarzenia na boisku toczyły się pod nasze dyktando. W 81 min. z boiska musiał zejść De Angelis, który nadwyrężył sobie stopę i dokładnie 37 sekund po jego zejściu strzeliliśmy bramkę. Zmiennik pechowego Argentyńczyka Michael Rensing źle wyrzucił piłkę i ta trafiła do Yaira Moreno, który bez przyjęcia uruchomił Kerzahkova, a ten z zimną krwią posłał piłkę do bramki przy dłuższym słupku. To ostatecznie dobiło Bawarczyków i mogliśmy cieszyć się z wywalczenia awansu do finału Ligi Mistrzów!

 

MoM - Kenneth Vermeer - (8)

 

 

 

 

Liga Mistrzów (1/2 finału; 2 mecz)

24.04.2013 - Ernst Abbe Sportfeld - 32790 widzów

 

[GER] FC Carl Zeiss Jena - [GER] FC Bayern Monachium 1:0 (0:0)

81. Kerzahkov 1:0

 

 

 

Tak wielkiej radości nie było dawno. Kibice długo jeszcze skandowali nazwiska poszczególnych piłkarzy, którzy kilkukrotnie okrążyli płytę boiska dziękując kibicom za doping. Po porażce z Interem w zeszłorocznym finale LM obiecaliśmy sobie z chłopakami, że jeszcze zagramy w finale. Nie wiedziałem, że nasze obietnice, które złożyliśmy sobie w szatni spełnią się tak szybko. Byłem w siódmym niebie, ale wiedziałem, że najtrudniejsze dopiero przed nami. Decydujące o mistrzostwie, ostatnie 4 kolejki Bundesliigi i finał Ligi Mistrzów, w którym zmierzymy się z... FC Porto, ponieważ...

 

 

...w drugim półfinale Real nie znalazł sposobu na defensywę Portugalczyków i po słabym meczu (tylko 3 celne strzały na bramkę rywali) zremisował na Santiago Bernabeu 0:0 i na finałowe starcie musiałem szykować specjalną taktykę przeciwko Smokom z Das Antas

Odnośnik do komentarza

W 31 kolejce graliśmy na wyjeździe z Borussią Monchengaldbach. W zespole nastąpiło kilka zmian spowodowanych głównie przemęczeniem trójmeczem z Bayernem. Gospodarze chcieli wykorzystać fakt naszego zmęczenia i ostro natarli od pierwszych minut. Pech chciał, że trafili na lepszych od siebie. Przeczekaliśmy falę ich ataków i po pierwszym kwadransie wyprowadziliśmy kontrę - z lewego skrzydła dośrodkował Hartung, piłkę głową przedłużył Kerzhakov, a skierował ją do siatki Sissoko. Niestety nie ustrzegliśmy się błędu, trochę przysnęliśmy i w 20 min. do wyrównania doprowadził Mokoena. Inna sprawa, że napastnikowi gospodarzy wyszedł strzał życia.

 

Losy meczu rozstrzygnęły się na naszą korzyść w ostatnich 10 minutach pierwszej połowy. Najpierw w 38 min. karnego podyktowanego za faul Giody na Carillo nie wykorzystał Dick, a w doliczonym czasie gry sędzia wskazał na 11 metr po przeciwległej stronie boiska i tym razem piłka (po strzale Hartunga) wpadła do siatki. Nawiasem mówiąc był to już 5 rzut karny obroniony przez Vermeera w lidze. Po przerwie na murawie pojawił się Sinclair i to on pośrednio przypieczętował nasze zwycięstwo. Otóż kryjący go Alexis nie potrafił sobie z nim poradzić, w końcu nie wytrzymał i wycelował mu lewym sierpowym. Grający w 10 gospodarze nie mieli żadnych szans, a dobił ich Sissoko strzelając bramkę głową po precyzyjnie wykonanym rzucie rożnym przez Hartunga.

 

MoM - Mohamed Sissoko - strzelił dwie bramki, ale moim zdaniem lepszy był Hartung, który je wypracował i sam strzelił jedną

 

 

 

 

Bundesliga (31/34)

27.04.2013 - Borussia-Park - 53383 widzów

 

[13] Borussia Monchengladbach - [2] FC Carl Zeiss Jena 1:3 (1:2)

16. Sissoko 0:1

20. Mokoena 1:1

38. Dick (missed pen)

45+2. Hartung 1:2 (kar)

69. Alexis (czerw/k)

72. Sissoko 1:3

 

 

 

Dzień później Bayern wygrał swój mecz (2:0 z Norymbergą) i w czołówce nic się nie zmieniło.

 

| Poz   | Inf   | Zespół		 | M	 | Z	 | R	 | P	 | ZdG   | StG   | R.B.  | Pkt   | 
| 1.	|	   | FC Bayern	  | 31	| 20	| 5	 | 6	 | 40	| 17	| +23   | 65	| 
| 2.	|	   | Jena		   | 31	| 18	| 9	 | 4	 | 75	| 36	| +39   | 63	| 
| 3.	|	   | Werder Brema   | 31	| 17	| 6	 | 8	 | 42	| 30	| +12   | 57	| 
| 4.	|	   | Schalke		| 31	| 15	| 7	 | 9	 | 48	| 28	| +20   | 52	| 
| 5.	|	   | Dortmund	   | 31	| 13	| 11	| 7	 | 55	| 46	| +9	| 50	| 
| 6.	|	   | HSV			| 31	| 13	| 9	 | 9	 | 54	| 42	| +12   | 48	|

Odnośnik do komentarza

FC Carl Zeiss Jena - 1.FC Nurnberg (d), 1.FC Kaiserslautern (w), Schalke 04 Gelsenkirchen (w),

Bayern Monachium - Schalke 04 Gelsenkirchen (w), 1.FC Koln (d), VfL Wolfsburg (w),

 

Rozkład jazdy ostatnich trzech kolejek mieliśmy dużo gorszy niż nasi przeciwnicy w walce o tytuł, no może poza 32 kolejką, gdy graliśmy z rozpaczliwie walczącą o utrzymanie Norymbergą, a nasi przeciwnicy z Schalke, które jeszcze liczyło na miejsce na pudle. Według mediów w tej kolejce obie ekipy miały równie trudne zadane, choć ja uważałem, że w to był ostatni dzwonek, aby spróbwać wyprzedzić rywali.

 

Vermeer - Radoi, Katsouranis, Gioda - Marange, Renou, Moreno, Zubar - Lazic - Hartung, Kerzhakov

 

 

Mecz zaczął się dla nas znakomicie, bo już w pierwszej minucie spiker poinformował, że Bayern przegrywa 0:1 z Schalke po bramce Altintopa. Niestety ta informacja nieco nas usztywniła i przez pierwszy kwadrans zupełnie nic się nie działo. Goście, co było widać gołym okiem, zmierzali prosto do 2.Bundesligi, bo nie byli w stanie przejść na naszą połowę. Naszą niemoc przerwał nie kto inny, jak Yair Moreno, który bez problemu wykończył dwójkową akcję Hartung- Kerzhakov - obaj piłkarze wcześniej wymienili między sobą kilka fenomenalnych podań. To nas trochę uspokoiło, zaczęliśmy wreszcie grać jak na finalistę Ligi Mistrzów przystało, ale pudłowaliśmy na potęgę. Goście w tej połowie zagrozili nam raz... i o mało co nie doprowadzili do wyrównania, po tym jak Bertoccini obił naszą poprzeczkę.

 

Po przerwie nadal byliśmy o dwie klasy lepsi, a Kerzhakov, Moreno i Renou nie trafiali w bramkę z tylko sobie znanych powodów. Tempo trochę siadło, gdy spiker poinformował, że Bayern wyrównał w 69 min. po bramce Santa Cruza. Losy naszego meczu rozstrzygnęły się w ostatnich minutach - niemający już nic do stracenia goście zaatakowali czwórką napastników, w 82 min. zmarnowali rewelacyjną akcję, a minutę później po koronkowej i kombinacyjnej kontrze Sissoko odebrał im resztki nadziei. Tymczasem Kuranyi strzelił Bayernowi drugą bramkę i na 2 kolejki przed końcem wróciliśmy na stołek lidera!

 

MoM - Kostas Katsouranis (9)

 

 

 

Bundesliga (32/34)

04.05.2013 - Ernst Abbe Sportfeld - 13105 widzów

 

[2] FC Carl Zeiss Jena - [17] 1.FC Nurberg 2:0 (1:0)

16. Moreno 1:0

83. Sissoko 2:0

Odnośnik do komentarza

W normalnych okolicznościach o wynik w meczu z Kaiserslautern byłbym spokojny. Teraz jednak, było to spotkanie bardzo ważne i mało ważne zarazem. Otóż musieliśmy wygrać, aby utrzymać przewagę w lidze nad Bayernem, ale także musieliśmy pamiętać, że za 4 dni czekało nas najważniejsze wyzwanie w sezonie czyli Finał Ligi Mistrzów. Nad składem długo się nie zastanawiałem i na murawie pojawili się ci, którzy mieli małe szanse na występ przeciw FC Porto. Przyszedł wreszcie ten moment, który mógł określić czy moją drużynę można już nazwać topową, z najwyższej półki, która wygrywa nawet w rezerwowym składzie, czy też nadal jesteśmy drużyną "tylko" dobrą.

 

Vermeer - Hitzlsperger, Steinwarth, Gioda - Maciejewski, Sissoko, Moreno, Costanzo - Sinclair - Kerzhakov, Rojas

 

 

Z pierwszego składu wystawiłem tylko Vermeera, Giodę i Moreno, reszta, mimo iż w trakcie sezonu grała dość dużo, takiego statusu nie miała. Mimo iż po całodziennym deszczu boisko przy bramkach było grząskie, a murawa śliska, to piłkarze obu drużyn stworzyli fantastyczne widowisko. Niestety zostawili też na boisku mnóstwo zdrowia, co było widać po 90 minucie. Ale po kolei:

 

Nasza przewaga zarysowała się od pierwszych minut. Dużo szybciej przystosowaliśmy się do warunków panujących na boisku, od razu wyszło nasze lepsze wyszkolenie techniczne i dzięki temu stworzyliśmy sobie w pierwszych 20 minutach kilka bardzo groźnych sytuacji. Wykorzystaliśmy dwie - najpierw z prawego skrzydła bardzo precyzyjnie dośrodkował Costanzo, do piłki nie doszedł adresat Sinclair i mocnym wolejem akcję, dość niespodziewanie dla obrońców, zamknął Kerzhakov. Minęła minuta i nasz Rusek znów wystąpił w roli głównej. Tym razem przejął piłkę na lewym skrzydle i po kilkudziesięciometrowym rajdzie obsłużył Sinclair'a, który bez trudu pokonał Itandje.

 

Zaraz po przerwie powinno być 3:0, a tymczasem bramkę kontaktową, po znakomitej kontrze, zdobyli gospodarze. Danili przebiegł z piłką przez pół boiska i wyłożył ją na 14 metr do Ibarguena, który precyzyjnym strzałem w górny róg nie dał szans Vermeerowi. Odpowiedzieliśmy błyskawicznie - Kerzhakov znów zamieszał (tym razem na prawym) skrzydle, odegrał do Costanzo, a ten natychmiast wrzucił piłkę do Rojasa. Chilijczyk obrócił się z obrońcą na plecach i skopiował wyczyn Ibargeuna pakując piłkę w okienko bramki. W tym momencie mecz stał się fenomenalnym widowiskiem - parady bramkarzy, strzały z dystansu, dryblingi, znakomite podania. Było dosłownie wszystko i to na beznadziejnej murawie. Wydawało się, że dobiliśmy gospodarzy w 68 min. po tym jak Sinclair nie dał się złapać w pułapkę ofsajdową i z zimną krwią przerzucił piłkę nad spóźnionym bramkarzem. Tymczasem gospodarze zdołali się podnieść i narobili nam niezłego stracha, bo w ciągu ostatnich 20 minut stworzyli sobie 5 fantastycznych okazji... całe szczęście, że wykorzystali tylko dwie...

 

MoM - Alexandr Kerzhakov (9) - 1 bramka, 2 asysty

 

 

 

 

Bundesliga (33/34)

11.05.2013 - Fritz-Walter-Stadion - 48394 widzów

 

[11] 1.FC Kaiserslautern - [1] FC Carl Zeiss Jena 3:4 (0:2)

18. Kerzhakov 0:1

19. Sinclair 0:2

48. Ibarguen 1:2

49. Rojas 1:3

68. Sinclair 1:4

70. Danili 2:4

90. Danili 3:4

 

 

 

Bayern wygrał z 1.FC Koln (2:1) i o mistrzostwie miała zadecydować ostatnia kolejka spotkań. Jechaliśmy do Gelsenkirchen walczyć z gospodarzami, którzy zachowali jeszcze cień szansy na awans do Ligi Mistrzów, natomiast Bayern jechał do Wolsfburga, który praktycznie od dwóch tygodni miał już wakacje...

 

 

| Poz   | Inf   | Zespół		 | M	 | Z	 | R	 | P	 | ZdG   | StG   | R.B.  | Pkt   | 
| 1.	|	   | Jena		   | 33	| 20	| 9	 | 4	 | 81	| 39	| +42   | 69	| 
| 2.	|	   | FC Bayern	  | 33	| 21	| 5	 | 7	 | 43	| 20	| +23   | 68	| 
| 3.	|	   | Werder Brema   | 33	| 17	| 8	 | 8	 | 46	| 34	| +12   | 59	| 
| 4.	|	   | Schalke		| 33	| 16	| 8	 | 9	 | 51	| 30	| +21   | 56	| 
| 5.	|	   | Leverkusen	 | 33	| 13	| 13	| 7	 | 55	| 42	| +13   | 52	|

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...