Skocz do zawartości

Jena große rückkehr


Willow

Rekomendowane odpowiedzi

fuera amigo :]

 

 

no to teraz zobaczysz jak to jest grać mecze co dwa dni albo codziennie :keke:

 

 

Albo tego samego dnia :)

 

 

Pierwszy mecz rundy rewanżowej graliśmy w Kolonii. Gospodarze tego spotkania przyjęli nas ciepło, niestety pogoda już nie. Piździawica była ogromna i siedząc na ławce rezerwowych doceniłem w pełni ofertę jaką złożył mi Osorio de Guzman - za dwa dni będę tam, gdzie temperatura oscyluje w granicach 20 stopni. No, ale tego mroźnego popołudnia trzeba było skupić się na demolce linii defensywnej przeciwnika.

 

Vermeer - Gioda, Katsouranis, Steinwarth - Marange, Moreno, Renou, Costanzo - Lazic - Giglio, Kerzhakov

 

 

Gospodarze wyszli w superofensywnym nastawieniem, z Podolskim, Quaresmą i Rafaelem Sobisem w ataku. I początkowo ta taktyka spełniała oczekiwania jej twórcy, piłkarzy i kibiców Kozłów. Niestety dla nich - zawiodła skuteczność. W ciągu 15 minut zmarnowali trzy bardzo dobre sytaucje i... wreszcie to my zaczęliśmy grać. A jak już zaczęliśmy, to koncertowo. W 19 min. Paolo Costanzo bardzo precyzyjnym dośrodkowaniem odnalazł w polu karnym Jean-marie Renou i Francuz mocnym strzałem głową dał nam prowadzenie. Minęło raptem sześć minut i prowadziliśmy już 2:0. Renou z rzutu wolnego posłał piłkę na skrzydło do Marange, ten przytomnie zgrał ją do Giglio i Włoch mógł cieszyć się z 10 bramki strzelonej w sezonie. Ten cios posadził gospodarzy na dupie. Przestali grać. A my, po zaczerpnięciu drugiego oddechu przystąpiliśmy do kolejnych szturmów. Tuż przed przerwą Moreno posłał piękne podanie w uliczkę do Kerzhakova i Rosjanin znalazł lukę między bramkarzem, a krótkim słupkiem jego bramki. Gospodarze zaczęli od środka, piłkę przejął Moreno, odegrał do Renou... i moi piłkarze zagrali prawie kopię akcji, po której strzelili drugą bramkę. Renou na lewe skrzydło do Marange, a ten dośrodkował do Giglio i Włoch podwyższył wynik na 4:0. Po przerwie piłkarze z Kolonii nie mieli już specjalnie ochoty, sił ani mobilizacji, aby zrobić nam krzywdę, a my spokojnie dowieźliśmy wynik do końca.

 

MoM - Jean-marie Renou (10) - Francuz coraz lepiej się u nas czuje, zaczął łapać o co chodzi w naszej taktyce

 

 

 

Bundesliga (19/34)

26.01.2013 - RheinEnergieStadion - 50350 (mimo 2 stopni ciepła)

 

[5] 1.FC Koln - [6] FC Carl Zeiss Jena 0:4 (0:4)

19. Renou 0:1

25. Giglio 0:2

41. Kerzhakov 0:3

42. Giglio 0:4

 

 

 

Zespół od razu wskoczył na 4 miejsce, a ja do samolotu lecącego do Kansas gdzie czekał mnie debiut w roli selekcjonera reprezentacji Meksyku. Przeciwnik - Belize nie wydawał się zbyt wymagający, jednak nie wiedziałem czego mogę spodziewać się po moich nowych podopiecznych. Kadrę na Złoty Puchar CONCACAF powołał jeszcze mój poprzednik, a lista, którą przeglądałem w samolocie zupełnie nic mi nie mówiła. No, może poza paroma nazwiskami graczy meksykańskich grających w Bundeslidze oraz Rafaela Marqueza, obecnie gracza Villarreal.

 

 

Edyta podpowiada, że popieprzyły mi się daty i debiut w Meksyku miałem oczywiście przed meczem z Koln.

Odnośnik do komentarza

Damn... niech będzie, że to było tak...

 

 

Przed inauguracją rundy rewanżowej Bundesligi dyspozycja Jeny była wielką niewiadomą (taaa... :)). Jednak myślami byłem zupełnie gdzie indziej. Lecąc samolotem długo wpatrywałem się w kadrę reprezentacji Meksyku oraz dossier poszczególnych piłkarzy zrobione przez mojego poprzednika. Szkoda tylko, że uwagi wpisywał po Hiszpańsku...

 

Bramkarze: Jose Rafael Alamo (26, BR; 22/0; Schalke), Jose Francisco Canales (25, BR; 5/0; Foggia), Miguel Angel Fraga (25, BR; 9/0; Feyenoord)

 

Obrońcy: Aaron Galindo (30, LB, OŚ; 35/0; Cruz Azul), Ricardo Osorio (32, O PLŚ; 115/6; Celta Vigo), Carlos Salcido (32, O LŚ; 54/3; Mallorca), Gonzalo Pineda (30, O LŚ, DP; 71/1; Porto), Joel Huigui (29, O Śl; 47/0; Feyenoord), Omar Herrera (24, O Ś; 6/0; Genoa)

 

Pomocnicy: Rafael Marquez (33, DP; 133/15; Villarreal), Jaime Lozano (34, DBP/L, OP L; 58/13; Galatasaray), Luis Ernesto Perez (32, DP, P PLŚ; 97/4; Borussia Monchengladbach), Jorge Rodriguez (23, P P; 5/0; Chivas), Alberto Medina (29, OP P; 66/6, Udinese), Alejandro Roman (24, OP PLŚ; 43/0; America (MEX)), Ruben Ayala (20, OP P; 0/0; Cruz Azul), Juan de Dios Hernandes (27, OP L; 49/8; Villarreal), Giovanni dos Santos (23, OP Ś; 24/0; Bologna)

 

Napastnicy: Juan Carloz Martinez (25, N Ś; 17/2; America [MEX]), Juan Carlos Cacho (30, N; 61/33; Celta Vigo), Roberto Nurse (29, N; 21/10; SC Freiburg), Cezar Tamez (25, N; 20/0; Toulca)

 

 

To, co było widoczne na pierwszy rzut oka, to bardzo wysoka średnia wieku. W kadrze znalazło się zaledwie kilku piłkarzy z młodszego pokolenia.

 

 

Byłem ciekaw jak ta grupa mnie przyjmie...

Odnośnik do komentarza
A Nery Castillo? Jest tam gdzieś?

 

Niestety nie mam takiego piłkarza w bazie.

 

 

W Kansas wylądowałem na 8 godzin przed meczem z Belize. Przed pierwszą w mojej karierze rozmową selekcjonera ze swoją reprezentacją postanowiłem, że będę próbował w Meksyku tych samych rozwiązań, które sprawdzały się w Jenie. Zarówno jeśli chodziło o taktykę, jak i kontakty na linii trener-piłkarz. Nie miałem zamiaru się wywyższać, stawiać w roli ojca, czy też jakiegoś superbosa. Niektórzy piłkarze byli ode mnie młodsi raptem o kilka lat i do czterdziestki mieli bliżej niż dalej... Pierwsza rozmowa trwała godzinę, pierwszy trening już dwie. Odprawa meczowa, wybór składu, to już tylko 30 minut i trzeba było grać. Do składu musiałem wybrać tych, którzy kondycyjnie wyglądali jeszcze "jako tako", bo brak wytrzymałości to jedna z wad większości kadrowiczów.

 

Alamo - Herrera, Pineda, Galindo - Hernandez, Marquez, Lozano, Rodriguez - Roman - Tamez, Martinez

 

 

Czy można chcieć więcej? Czy debiut-marzenie, to nie jest wystarczający prezent za ryzyko, którego się podjąłem przejmując nieswoją reprezentację w trakcie pucharu? Moi nowi podopieczni skopali tyłki reprezentantom Belize. Inaczej tego nazwać nie można. Już po 10 minutach prowadziliśmy 2:0, po bramkach Martineza (głową po rzucie rożnym) i Marqueza (25-metrowe uderzenie z dystansu). Nie minęło kolejnych 15 minut, a wspomniana dwójka podwoiła swój dorobek strzelecki. Tym razem kopiując wyczyny swojego kolegi - Martinez uderzył z dystansu, a Marquez strzelił głową po rzucie rożnym. Chwilę odpoczęliśmy i na kilka minut przed przerwą zadaliśmy kolejne ciosy - najpierw Cezar Tamez strzelił swoją pierwszą bramkę dla reprezentacji (w 21 występie!), a potem Marquez skompletował hattrick precyzyjnie wykonując rzut wolny. Do przerwy 6:0. Po przerwie nadal trwała nasza fantastyczna gra, meksykańska fala raz po raz przetaczała się przez stadion i piłkarzy Belize. W drugiej połowie swoje bramki dołożył Lozano (dwie) i znów Tamez. Wynik końcowy - 9:0. I tym oto meczem zapewniliśmy sobie udział w ćwierćfinale.

 

MoM - Rafael Marquez (10)

 

 

 

CONCACAF Gold Cup (Grupa A, 2/2)

23.01.2013 - Arrowhead Stadium - 79069 widzów

 

[1] Meksyk - [3] Belize 9:0 (6:0)

4. Martinez 1:0

11. Marquez 2:0

19. Martinez 3:0

24. Marquez 4:0

42. Tamez 5:0

45. Marquez 6:0

57. Lozano 7:0

62. Lozano 8:0

90. Tamez 9:0

 

 

Kurde, ale łatwo... mam nadzieję, że to Belize jest takim ogórem...

 

 

 

Po tym meczu wróciłem do Jeny, wygraliśmy 4:0 z Koln i tego samego dnia wsiadłem do samolotu, aby 27.01 być z powrotem w Kansas. Tego dnia Meksyk grał z Salwadorem o awans do półfinału - opowiadanie wraca do normalnego trybu opisywania zdarzeń z zachowaniem ciągu przyczynowo-skutkowego, bez retrospekcji...

Odnośnik do komentarza

Javier Orozco w 2007 roku przeszedł do Koln i na zmianę gra w rezerwach i pierwszym składzie. Najlepszy sezon miał 5 lat temu. Pewnie go powołam :)

 

Ever Guzman - nie znalazłem takiego

 

 

Nasz mecz ćwierćfinałowy rozgrywany był w Kansas, na stadionie, który przyniósł mi tyle radości. Liczyłem, że również i w tym spotkaniu będziemy tak samo skuteczni i po dobrej grze zapewnimy sobie awans do półfinału. W składzie znów nastąpiły roszady, bo kilku bohaterów z meczu z Belize nie było w stanie ruszyć ręką, a co dopiero nogą.

 

Alamo - Herrera, Pineda, Galindo - Hernandez, Marquez, Lozano, Rodriguez - dos Santos - Nurse, Martinez

 

 

Jeśli chodzi o obraz gry, to był on bardzo podobny do tego, który widzowie mogli oglądać kilka dni temu. Meksyk był drużyną grającą futbol "na tak", natomiast przeciwnik ograniczał się do przeszkadzania i nielicznych kontr. Szczegółem, który różnił oba spotkania, była skuteczność, a dokładniej jej brak. Po 60 minutach gry i 15 strzałach w światło bramki (tych niecelnych nie liczyłem) zacząłem poważnie zastanawiać się czy uda nam się pokonać salwadorskiego bramkarza, Rivere, który bronił dziś wszystko. Bez wyjątku. Z pomocą przyszedł nam najbardziej utytułowany piłkarz Meksyku - Rafael Marquez. Dzięki jego sprytowi i zimnej krwi udało się nam wyjść na prowadzenie. Rodriguez dośrodkował piłkę w pole karne, ta minęła Romana oraz kilku salwadorczyków i trafiła właśnie do Rafy. 1:0. Cały byłem w skowronkach, bo liczyłem, że rozwiązaliśmy worek z bramkami. Niestety coś się zacięło, a na domiar złego w 77 min. za faul taktyczny z boiska wyleciał Aaron Galindo i zrobiło się nieciekawie. Tragicznie było już w 83 min. gdy żaden z obrońców nie był w stanie dogonić Roberto Orellany i ten bez kłopotu pokonał naszego bramkarza. 1:1, gra w dziesięciu i do tego pewnie dogrywka. Na szczęście pierwszy poważny sprawdzian moi podopieczni zdali na "piątkę z plusem". Grając w dziesięciu przejęli inicjatywę, rozegrali koronkową akcję, po której zwycięską bramkę zdobył Cesar Tamez, utrzymali wynik i po końcowym gwizdku mogli cieszyć się z awansu. Hart ducha - 20. Skuteczność - 0.

 

MoM - Rafael Marquez (9)

 

 

 

CONCACAF Gold Cup (1/4 finału)

27.01.2013 - Arrowhead Stadium - 79085 widzów

 

Meksyk - Salwador 2:1 (0:0)

62. Marquez 1:0

77. Galindo (czerw/k)

83. Orellana 1:1

86. Tamez 2:1

 

 

 

 

W innych meczach ćwierćfinałowych padły następujące wyniki:

USA - Anguilla 3:0

Gwatemala - Kostaryka 1:3

Portoryko - Brazylia 0:4

 

Oczywiście los skojarzył nas z faworytem, drużyną grającą w tym pucharze gościnnie - reprezentacją Brazylii. Niestety Brazylijczycy traktują ten turniej poważnie i przysłali najmocniejszy skład. Oczywiście powalczymy...

Odnośnik do komentarza

Po wygranej z Salwadorem postanowiłem nie wracać do Niemiec. Byłaby to tylko strata czasu bo z Brazylią graliśmy już 30.01. Długo zastanawiałem się nad wyborem składu i doborem taktyki. Nasi przeciwnicy, jak na razie, zmietli z powierzchni ziemi wszystkich, którzy stanęli im na drodze (7:0 z Salwadorem, 4:0 z Wyspami Bahama i 4:0 z Portoryko). Wyszliśmy na murawę w standardowym 3-2-3-1-2, ale praktycznie wszyscy poza napastnikami mieli więcej zadań defensywnych.

 

Alamo - Herrera, Pineda, Osorio - Lozano, Marquez, Perez, Rodriguez - dos Santoz, Martinez

 

 

Brazylijczycy zaczęli od mocnego uderzenie. Znając swoją wartość, grali na pełnym luzie i co pare minut kotłowało się pod bramką Jose Alamo. Dagoberto do spółki z Ferando Genro kilkukrotnie ośmieszyli naszych obrońców i tylko dzięki nieskuteczności lub fantastycznym interwencjom naszego bramkarza zawdzięczaliśmy, że po pierwszej połowie przegrywaliśmy tylko 0:1. A bramkę Brazylijczycy strzelili dopiero ze stałego fragmentu gry. Z rzutu wolnego, z około 20 metrów, piłkę w samym okienku bramki umieścił Edcarlos (piłkarz którego od 2 lat bezskutecznie próbuję ściągnąć do Jeny). Wynik zupełnie nie wyrażał tego co się działo na boisku... i całe szczęście, bo powinno być przynajmniej 0:4.

 

W przerwie próbowałem zmobilizować piłkarzy do podjęcia walki i nakazałem lekkie opuszczenie gardy. I to nas pogrążyło. W 51 min. Alamo próbował szybkim wyrzutem uruchomić kontrę, ale tak nieszczęśliwie podawał, że piłkę przejął Fernando Genro, który ostrym podaniem wszerz pola karnego obsłużył wchodzącego Dagoberto. Zaatakowaliśmy jeszcze śmielej. Niestety w 57 min. cudowną i niepowtarzalną bramkę (nawet jak na Brazylijczyka) zdobył Diego Souza, który huknął z 30 metrów tuż obok lewego słupka bramki Alamo. Już było po meczu. Przynajmniej tak mi się zdawało... niestety nasi przeciwnicy chcieli pokazać, że są niezniszczalni i już 3 minuty później było 0:4, a bramkę po klasycznej kontrze na swoje konto zapisał Dagoberto. Bardzo szybko, bo już w 62 min. zdobyliśmy bramkę honorową, a jej autorem był posiadający brazylijskie korzenie dos Santos. To niestety rozjuszyło naszych rywali i chwilę później Fernando Genro ustalił wynik spotkania wspaniałym lobem.

 

MoM - Dagoberto (9)

 

 

 

CONCACAF Gold Cup (1/2 finału)

30.01.2013 - Arrowhead Stadium - 79095 widzów

 

Brazylia - Meksyk 5:1 (1:0)

19. Edcarlos 1:0

50. Dagoberto 2:0

57. Diego Souza 3:0

60. Dagoberto 4:0

61. dos Santos 4:1

65. Fernando Genro 5:1

 

 

 

Ten mecz uwidocznił wszystkim, że jeżeli mamy coś pokazać na Mistrzostwach Świata (które już za niespełna 1,5 roku!), to czeka nas długa droga usiana ciężką pracą. Brazylijczycy oddali na naszą bramkę 19 strzałów, my cztery. Teraz czeka nas jeszcze mecz o 3 miejsce z Kostaryką, która przegrała swój półfinał z USA (0:4), a potem, już 06.02 zaczyna się ostatnia faza eliminacji do Mistrzostw Świata. Czasu naprawdę niewiele, a najgorsze jest to, że na ten mecz nie będę mógł powołać swojej kadry i selekcję będę musiał przeprowadzić z tej 22-osobowej ekipy wybranej przez mojego poprzednika.

 

 

Długo też zastanawiałem się czy zostać i poprowadzić Meksyk w meczu o trzecie miejsce, czy też wracać, by usiąść na ławce w Jenie w meczu przeciwko Bayerowi. Oba spotkania rozgrywane będą tego samego dnia. Ostatecznie zostałem, ponieważ w kontrakcie z Meksykanami miałem klauzulę, że mecze we wszelkiego rodzaju finałach muszę prowadzić osobiście i związek pokryje koszty odszkodowania, których zażąda klub. Prezes Jeny Zipfer długo kręcił nosem, ale w końcu zgodził się i stosowny zapis również znalazł się w moim kontrakcie z klubem.

Odnośnik do komentarza

Mecz z Kostaryką, mimo iż jego stawką było 3 miejsce na turnieju, potraktowałem czysto szkoleniowo. Na murawie pojawili się piłkarze, którzy jeszcze nie mieli szans zagrać pod moją wodzą, a w taktyce wprowadziłem kilka zmian, aby sprawdzić jak będą funkcjonować w drużynie z południowoamerykańskim (no prawie) temperamentem.

 

Alamo - Salcido, Ayala, Osorio - Hernandez, Maruqez, Perez, Medina - dos Santos - Nurse, Cacho

 

 

Widać było, że drużyna pierwszy raz gra w takim ustawieniu oraz, że po batach od Brazylii morale nie są zbyt wysokie. Graliśmy bardzo podwórkowy futbol w ataku i bardzo beztroski w obronie. Na szczęście na Kostarykę w zupełności wystarczyły cztery szybciej przeprowadzone akcje, aby losy meczu rozstrzygnąć na naszą korzyść. Jednak kibice dość długo musieli czekać na bramki. Dopiero w ostatniej minucie pierwszej połowy Nurse doszedł do dośrodkowania Rodrigueza i bez trudu pokonał bramkarza Kostaryki. Ten sam zawodnik podwyższył na 2:0, po tym jak przejął podanie Pereza i uderzył nie do obrony z 15 metrów. Dwie następne bramki zapisał na swoje konto Rafael Marquez, który tym samym został królem strzelców imprezy z 6 golami na koncie.

 

MoM - Rafael Marquez (10)

 

 

 

CONCACAF Gold Cup (mecz o 3 miejsce)

02.02.2013 - Arrowhead Stadium - 79073 widzów

 

Meksyk - Kostaryka 4:0 (1:0)

45. Nurse 1:0

51. Nurse 2:0

55. Marquez 3:0

67. Marquez 4:0

 

 

 

W rozgrywanym tego samego dnia meczu finałowym Brazylia bez kłopotu pokonała USA po bramkach Fernando Genro i Ricardo. Nie oglądałem już tego spotkania, bo byłem już w drodze na lotnisko, na którym miałem miałem obejrzeć mecz Jeny z Bayerem Leverkusen. Najgorsze było to, że nie mogłem cały czas połączyć się z moim asystentem...

Odnośnik do komentarza
Marquez królem strzelców? Dość niecodzienne zjawisko ;)

 

 

To chyba kwestia mojej taktyki, w której środkowi pomocnicy bardzo dużo strzelają z dystansu. Dodatkowo bramkarze Belize czy Kostaryki nie należą do najlepszych i wpuszczali wszystko co leciało pod poprzeczkę

 

 

Mecz z Bayerem oglądałem na lotnisku w Kansas. Połączenie z moim asystentem uzyskałem dopiero na początku drugiej połowy. Wcześniej mogłem tylko patrzeć jak Moreno strzelił fantastyczną bramkę po szybkiej wymianie piłek z Renou. Niestety widziałem też, jak moi gracze myślami są już w szatni, gdy najpierw dwójka napastników gości Rossi - Anelka rozmontowała naszą obronę i ten drugi wyrównał, a w ostatniej akcji pierwszej połowy prowadzenie gościom dał Nehrig po precyzyjnie wykonanym rzucie rożnym. W drugiej połowie miałem już połączenie z asystentem. Powiedziałem mu co ma zrobić, jak ma to zrobić i co ma powiedzieć chłopakom. Drugie 45 minut przebiegło pod nasze dyktando. Atakowaliśmy z każdej strony, strzelaliśmy z każdej pozycji, ale brakowało nam skuteczności. W ostatnim kwadransie kazałem wprowadzić najpierw trzeciego, a potem czwartego napastnika i... w ostatniej akcji meczu los się do nas uśmiechnął. Błąd w przyjęciu piłki popełnił stoper gości, Montanari i rezerwowy Sinclair zdobył bramkę wyrównującą. Sędzia nawet nie wznawiał gry. Uciekliśmy spod topora, a ja miałem w miarę spokojny lot do Frankfurtu.

 

MoM - Milan Jeremic (8)

 

 

 

Bundesliga (20/34)

02.02.2013 - Ernst Abbe Sportfeld - 12758 widzów

 

[4] FC Carl Zeiss Jena - [9] Bayer Leverkusen 2:2 (1:2)

29. Moreno 1:0

45. Anelka 1:1

45+3. Nehrig 1:2

90+3. Sinclair 2:2

Odnośnik do komentarza
Co Anielka robi w Leverkusen. Już na prawdę nikt nie chciał tego emeryta u siebie ? :keke:

 

Bayer kupił Anelkę na początku 2005 roku. Francuskie niesforne dziecko całkiem nieźle sobie radziło przez te 7 i pół sezonu zagrał w 210 meczach i strzelił 107 bramek. Najlepsze jest to, że ponad 50 bramek strzelił w poprzednich dwóch sezonach :]

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...