Skocz do zawartości

Diabelska Przystań


Makk

Rekomendowane odpowiedzi

28.07.2009, Stranraer, London Road, siedziba klubu, godz.15:05.

 

- Dzień dobry pani.

- Dobry. Słucham pana?

- Moje nazwisko van Makk. Byłem podobno umówiony z prezesem.

- Już patrzę... Faktycznie. Zapraszam.

- Dziękuję.

 

- Tak?

- Witam prezesie. Maciej van Makk. Zdaje się iż byliśmy umówieni.

- Tak, witam. Zapraszam.

- Dziękuję.

- A więc w czym mogę pomóc?

- Szczerze z ręką na sercu to nie wiem, hehe.

- Pana ojciec mówił iż szuka pan roboty.

- Nie do końca tak jest.

- Dobrze, mamy trochę czasu więc słucham uważnie. Pogadajmy na spokojnie.

- A więc od początku- teraz obecnie trenuję Glentoram FC u18. Jestem w zasadzie asystentem trenera. W ostatnim sezonie odzyskaliśmy tytuł mistrzowski po 7 latach posuchy. Obecnie jestem na małym zakręcie. Chciałem teraz uczyć się czegoś nowego. Wypróbować tego co już wiem i powalczyć o swoje.

- Yhy, rozumiem. Od razu widać iż pan ambitny jest.

- Dziękuję. Co jeszcze? Hm...

- Jakie doświadczenie pan posiada?

- Generalnie wszystko jest w tych papierach tu.

- To potem. A teraz proszę tak pokrótce.

- Jasne. Więc zaczynałem swoją przygodę w zespole Hutnik Warszawa.

- Eee, nie słyszałem.

- Team z Polski. Stamtąd pochodzę i tam zacząłem swoją naukę. Potem odbywałem staż w Glentoran FC. Tam zostałem zatrudniony na stanowisku drugiego asystenta u18. Dalej awansowałem na pierwszego asystenta. Odpowiadałem głównie za zagadnienia taktyczne. Rozgryzienie przeciwnika i tak dalej.

- Aha. Ciekawe.

- Ostatni także, przez pół sezonu prowadziłem rezerwy. Trener główny miał problemy zdrowotne i nie mieli kogo ściągnąć. Całkiem nieźle sobie poradziłem. Prezes był zadowolony z mojej pracy. A teraz jeszcze nie wiem co dalej. To znaczy wiem. Ale chciałem czegoś nowego, jak już wspominałem.

- Rozumiem. Nie powiem- ciekawa z pana osoba. Przydałby się pan nam. Ale to nie ode mnie tylko zależy.

- Jasne.

- A co pan, panie van Makk powiedział, na to iż pogadam z trenerami i menadżerem u nas i się odezwał?

- Czemu nie.

- Dziś mamy wtorek, więc... Hmm... Do piątku się odezwę.

- Ok. W papierach jest mój numer domowy i komórkowy.

- Więc załatwione.

- Dziękuję za spotkanie. Miło było.

- Mi również.

- Do zobaczenia.

Odnośnik do komentarza

31.07.2009, Belfast, Denorrton Park, godz.19:23.

 

- Cześć rybko.

- Cześć Sylwuś. Zmęczona?

- Tak. Co słychać?

- W sumie ok. Siadaj sobie. Już zaraz dam ci coś do picia.

- Wodę z lodem proszę.

- Ok.

- Projekt dla telefonii skończony. Wszystko zamknięte i odsyłamy w poniedziałek.

- Super.

- Ano. Już miałam ich dosyć.

- Widziałem. Może sobie tydzień wolnego weźmiesz?

- Powiem ci, że też o tym myślałam.

- Odpoczniesz sobie.

- Yhy.

- Proszę wodę.

- Dzięki. A co u ciebie?

- Hmm, musimy pogadać.

- Dobrze to zaraz. Pójdę się umyć, przebrać i możemy pogadać.

- Spoko. Będę na tarasie.

- Zaraz przyjdę do ciebie.

 

15 minut później.

 

- Już jestem.

- Siadaj sobie.

- To o czym chciałeś gadać?

- A więc, droga moja żono, dzwonił dziś do mnie prezes Stranraer FC.

- Tak jak miał.

- Dokładnie. Zaproponowali mi robotę w klubie.

- Poważnie? To chyba świetnie.

- Super. Mam samodzielnie prowadzić ich zespół młodzieżowy.

- I co, zainteresowany jesteś?

- Nie powiem, że nie. Fajnie by było.

- To przyjmij ofertę.

- To uczynię. Ale...

- Ale?

- Co byś powiedziała na zmianę zamieszkania?

- Co??

- No na przeprowadzkę.

- Bo ja wiem. To tak hop- siup?

- Nom. Sprzedajemy ten dom, przenosimy się do moich starych do póki nie znajdziemy własnego lokum.

- A co z moją robotą?

- Są dwie opcje. W zasadzie trzy.

- No słucham uważnie.

- Pierwsza: pracujesz tu w Belfaście. Promy są co godzinę bezpośrednio do Stranraer. Dojeżdżanie niestety.

- Druga?

- Poszukamy coś w Glasgow dla ciebie. Tu niestety też trzeba będzie dojeżdżać. Coś koło godziny jazdy samochodem.

- I...

- A trzecia to: rzucasz robotę i żyjemy z tego co mamy, hehe.

- Powiem szczerze, że ta ostatnia mi nie bardzo pasuje. Zanudzę się. Nie lubię tak sobie siedzieć i nic nie robić. Tydzień ok, dwa też. Ale więcej to nie bardzo.

- Wiem. To na razie pozostańmy przy pierwszej opcji, co?! Zobaczymy co i jak wyjdzie.

- Ok. Czemu nie? Warto spróbować.

- Super. Spotkam się w poniedziałek z prezesem i zobaczę ile mi zaproponują. Raczej nie wiele. Ale kasa stamtąd to nie wszystko.

- Nom.

Odnośnik do komentarza

03.08.2009,Stranraer, London Road, siedziba klubu, godz.09:18.

 

- Dobry.

- Witam pana. Prezes i trener już pana oczekują.

- Świetnie.

- Proszę wejść śmiało.

- Dziękuję.

 

- Witamy panie van Makk.

- Również witam. Co słychać?

- W porządku. Małą naradę mieliśmy w dniu wczorajszym.

- Aha. Udała się?

- Tak.

- A, przedstawię panów sobie. To jest nasz menadżer Keith Knox. To Maczej van Makk.

- Miło mi pana poznać. A tak na marginesie to "Maciej".

- Hę?

- Maciej. Przez JOT długie. Ale nie ważne. Proszę mówić Makk. Będzie łatwiej.

- Hehe, zapewne. Zasiądźmy do stołu, pogadajmy.

- Chętnie.

- Rozumiem iż przyjmuje pan naszą ofertę?

- Zgadza się panie prezesie.

- Więc szczegóły?

- Ok.

- Zostanie pan naszym trenerem zespołu u19. Dodatkowo będzie pan asystentem trener Knox w sprawach taktycznych. Szczegóły opracujecie panowie sobie sami.

- Jasna sprawa.

- Niestety nie stać nas na chwile obecną na powiększanie sztabu. Stąd te ograniczenia i jakby nie patrzeć, podwójna robota. Jesteśmy w stanie zaproponować panu, van Makk, 1000 € miesięcznie. Co pan na to?

- Lepiej niż myślałem, hehe. Ja nie widzę przeszkód.

- Poważnie?

- Tak.

- Super. Bardzo mnie pan ucieszył tym faktem. Wierze iż nabywamy świetnego fachowca. Czytałem pana plany i pomysły dotyczące szkolenia drużyn młodzików. Bardzo dobre pomysły. Jak by pan część z nich wprowadził tu u nas to... To nieźle by było, hehe.

- Czemu nie. Trzeba próbować, nie?!

- Oczywiście. W kwestiach szkoleniowych u19 dostaje pan wolną rękę.

- Dziękuję.

- Cóż, chyba mogę już oficjalnie powiedzieć...

- Już momencik. Proszę pokazać gdzie mam się podpisać i będzie oficjalnie, hehe.

- No oczywiście, ahaha. Tu proszę i tu.

- Proszę. Już.

- Więc teraz już mogę: witamy serdecznie w Stranraer Football Club. Jestem więcej niż pewny iż super wkomponuje się pan w nasz zespół. Młody, doświadczony już członek sztabu. Bardzo się cieszę.

- Ja również. Dziękuję.

Odnośnik do komentarza

05.08.2009, Belfast, Upper Newtownards Road, godz.16:15.

 

- Siemasz ziom. Jak się czujesz?

- Cześć Maciek. Może być. Jeszcze dwa dni i out.

- Do domciu?

- Nom.

- No to zajebiście. Staniesz na nogi, hehe.

- Nogę.

- Racja. Co z tym lewym kolanem?

- Powyciągali jakieś odłamki kości. Plus jest taki iż będę chodził normalnie. Zła tak, że już sobie nie pogram.

- No co ty?! Poważnie?

- Tak. Nawet po rehabilitacji. Uszkodzone są mięśnie i jakieś tam ścięgna.

- Ale lipa! Ja pierdzielę! Masakra jakaś.

- No. Jakoś już chyba się przyzwyczaiłem do tej myśli.

- Dobrze będzie, zobaczysz.

- A co tam u ciebie? Gadaj szybko. Jak z Sylwią?

- Dużo by gadać.

- Jak widzisz, nigdzie się nie wybieram, hehe.

- Widzę. Sporo się dzieje. Odchodzę z "The Glens".

- No co ty!

- Nom, podpisałem umowę z Stranraer FC. Będę szkolił młodzież. Mam w tej kwestii wolną rękę od prezesa.

- Super. Gratuluje.

- Ta, nowe miejsce...

- Nowe wyzwania. Pamiętam.

- Hehe, no właśnie. Z Sylwią jest dobrze. Po staremu. Na razie. Poczekamy co będzie jak się przeprowadzimy.

- Kiedy?

- Dokładnej daty ci nie powiem. Na początek chcemy sprzedać dom, przenieść się na moment do rodziców, znaleźć swoje lokum.

- Spoko.

- Bardziej jest do pomyślenia jej praca. Albo tu zostanie w robocie albo znajdzie sobie coś w Glasgow.

- Jeden czas dojazdu.

- Yhy. Jakoś się ułoży.

- Dobra. Trzymam kciuki. Jak coś, to zatrudnisz mnie w do podawania wody, hehe.

- Jasna sprawa. A jak tam twoja gra na giełdzie.

- Coś tam się uczę. Parę groszy zarobiłem na tym.

- Łał. Będę miał kumpla milionera.

- Ta jasne. Stawiam maksymalnie 100 €. Po co więcej.

- Zachłanność nie popłaca, mówisz?

- Ano.

- W listopadzie wybieramy się na Korna. Dla ciebie też mam bilet.

- Dzięki. Dobrze będzie wyjść z przyjaciółmi.

- Spox. Jeszcze w przyszłym tygodniu czeka nas wycieczka do Polski.

- Na to wesele?

- Ta, przyjęcie dla babć, wujków, ciotek i reszty. Masakra jakaś, hehe.

- E tam, napijesz się i będzie ok.

- Przywiozę ci polskiej gorzały to od razu wyzdrowiejesz.

- Trzymam za słowo.

Odnośnik do komentarza

21.08.2009, Belfast, Denorrton Park, godz.16:02.

 

- Gotowa jesteś?

- Tak drogi Maćku. Zapakowałeś tą torbę kolorową?

- Yhy. W bagażniku jest.

- Dobrze. Będzie mi brakować tego domu. Jakoś się przyzwyczaiłam tu mieszkać.

- Tam też będzie dobrze. A nawet lepiej. Rzut kamieniem na plażę i do zatoki.

- Wiem. Ale to od rodziców.

- Zgadza się. Zamelduję się w poniedziałek w klubie a potem zobaczymy co kto chce sprzedać. Poszukamy jakiegoś przytulnego domku.

- Dobra.

- A musi być przy zatoce czy niekoniecznie?

- Nie, nie musi. Tylko dużo zieleni bym poprosiła.

- Spoko. Tam wszędzie jest dużo drzew i tak dalej.

- Zobaczymy. Kiedy przyjadą po rzeczy?

- Jutro.

- Ok.

- To zamykaj i wskakuj.

- Pa domku, dobrze było tu mieszkać.

Odnośnik do komentarza

21.08.2009, Stranraer, Broadstone Road, godz.17:44.

 

- Już jesteście?

- Tak, cześć mamo.

- Dzień dobry.

- Cześć moi drodzy. Coś wam pomóc?

- Nie, dzięki. Parę toreb tylko mamy w samochodzie.

- Część brat.

- Hej siostra.

- Dobrze się jechało?

- Bez problemów.

- Zmęczeni?

- Trochę Sylwia jest. Ja nie bardzo. Ona w robocie była, ja nie.

- Aha. Chodźcie, pokażę wam wasz pokój.

- Dobra.

- Zajmiecie sobie domek gościnny. Nikt tam nie siedzi, pusty stoi. Będzie tam wam wygodniej i luźniej.

- Dziękujemy.

- Nie będziesz musiała na swoją teściową wpadać, hehe.

- Ahaha, zgadza się mamo.

- Marek zaraz przyjdzie to grilla zrobimy. Co wy na to?

- Bardzo fajnie. Jestem głodny jak cholera.

- Maciej, wyrażaj się!

- Sorry mamo. jest piwko do kiełbachy?

- Nie ma właśnie. Ojciec miał kupić.

- Spoko, my podjedziemy i kupimy. Przy okazji pokażę Sylwii to i tamto.

- Odpoczywajcie sobie. On kupi.

- Ok, jak tam se baby wolicie.

- Właśnie tak.

- Rozpakuj potrzebne manele a ja idę przeparkować samochód.

- Aha.

Odnośnik do komentarza

22.08.2009, Stranraer, Broadstone Road, godz.07:44.

 

- Obudziłem cię?

- Nie, jakoś już nie mogę spać. Cześć kochanie.

- Cześć żono.

- Gdzieś się wybierasz?

- Nom, chciałem po świeże bułeczki dla ciebie jechać.

- Aha.

- Dobrze się spało?

- Super. Wczoraj mnie zwaliło jak cholera.

- Hehe, wiem, widziałem. To powietrze.

- Tak, tu jest super czyste. I jeszcze takie...

- Morskie, hehe. Od razu się lepiej śpi.

- Właśnie. Daleko ten sklep?

- Tu zaraz. Na Seabank Road. Sklep Marry. Jakieś 15 minut na piechotę.

- Ta, i oczywiście Kat.

- Nom.

- Mogę jechać z tobą?

- Jasne. Skoro musisz mnie pilnować, hehe.

- Bardzo śmieszne!

- No to nie bądź zazdrosna! Nie ma o co.

- Jest. Nazywa się Kate.

- E tam. Dawno i nie prawda.

- Dobra, dobra. Daj mi 5 minut.

- Yhy. Idę po rowery.

- Ok.

Odnośnik do komentarza

22.08.2009, Stranraer, Seabank Road, godz.08:15.

 

- Dzień dobry.

- Bry. A to ty Maciek! Cześć! Dawno się nie widzieliśmy!

- Cześć Kat. Ano troszkę.

- Ostatni raz na twoim ślubie.

- Ta. Akurat przyjechałem z żoną.

- Sylwia jest?

- Tak, coś tam ogląda.

- Super, że jesteś. Co tam?

- Dobrze. Jesteśmy w trakcie przeprowadzki.

- Tak? Gdzie?

- Tu.

- Jak to?

- Dostałem robotę w klubie waszym piłkarskim.

- Powaga?

- Yhy.

- Świetnie.

- Też się cieszę. Nowa robota, nowy dom też będzie.

- Aha. Też mam nowości dla ciebie. Właśnie myślałam o tobie ostatnio.

- Tak? Czemu?

- Wychodzę za mąż.

- Łał. To ci niespodzianka.

- Miałam do was wpaść, to znaczy do rodziców twoich i zostawić im zaproszenie.

- Gratuluje.

- Cześć Kat.

- Hej Sylwia.

- Kochanie, właśnie Kate mówiła mi, że wychodzi za mąż. Kiedy?

- We wrześniu.

- Gratuluję.

- Dzięki jeszcze raz. Co dla was?

- Głównie po pieczywo wpadliśmy.

- Aha. Co podać?

- Bułeczki. Dzisiejsze, prawda?

- Jasne. 20 minut temu przywiezione.

- Super. Kto jest tym szczęściarze albo straceńcem, hehe.

- Paskud, w ogóle się nie zmieniłeś.

- Wiem, dokładnie.

- Narzeczony to Scott. Prowadzi tutejsze radio.

- Macie radio? Nigdy nie słyszałem, hehe.

- Mamy. S- Radio.

- Może wpadnijcie dziś do nas. Pogadamy sobie, napijemy się. Co ty na to?

- Postaramy się. Nic nie obiecuję.

- Spoko. Tu masz mój numer i dzwoń.

- Ok.

Odnośnik do komentarza

24.08.2009, Stranraer, Broadstone Road, godz.19:12.

 

- Hej dzieciaki. Co jest?

- Cześć tato.

- Nic takiego. Po robocie byliśmy w trzech domach. Oglądaliśmy co by nam pasowało.

- Gdzie byliście?

- Głównie w okolicy.

- Spodobało się coś?

- Mi jeden, Sylwii drugi dom.

- A chcecie coś wynająć czy kupić?

- Kupić.

- To na stałe tu zostajecie?

- Raczej tak.

- Świetnie. Mama zadowolona będzie.

- Wiem.

- I co wybraliście?

- Jak mówiłem trzy: pierwszy na Larg Road, drugi na Mayfield Avenue, a trzeci to Hawthorn Road.

- Fajne okolice. Który ci się najbardziej podobał?

- Ten ostatni, na Hawthorn. A Sylwii na Larg.

- Yhy. Jak z kupnem?

- Larg jest praktycznie od ręki.

- Ile?

- 70 tysięcy.

- Nie dużo powiem ci. Blisko pola golfowego, cicho spokojnie, fajny widok na zatokę.

- Wiem. Właśnie nie pasuje mi to pole, hehe.

- Zapytam kolegę czy czegoś nie wie. Może będzie coś na uboczy z zielenią jak chcecie.

- Jasne, zapytaj.

- Dobra. Zaraz zadzwonię do niego.

- Dzięki.

- Jak pierwszy dzień w klubie?

- Jakoś poszło. Na razie patrzyłem co i jak. Przeczytałem jakieś tam raporty, zwiedziłem boiska, miejsca treningowe.

- I co?

- Spoko. Bardzo fajnie to wygląda.

- No to dobrze.

Odnośnik do komentarza

30.08.2009, Stranraer, Larg Ave, godz.11:20.

 

- Jesteśmy na miejscu.

- Super. Nie mogę się nadziwić, że to tak szybko poszło.

- Ano.

- Jeszcze tydzień temu gadaliśmy z twoim ojcem o domu a teraz już do niego wchodzimy.

- Już do naszego.

- Tak, tak. Sporo roboty przed nami.

- Wiem. Powolutku wszystko ogarniemy.

- Wszystkiego na raz nie da rady. Dobrze, że chociaż łóżko mamy.

- Hehe, nom.

- Bardzo pięknie tu.

- Wiem. Mi też się podoba.

- Daleką stąd na stadion?

- Jakieś 2 mile.

- A ile to kilometrów?

- Nie całe 3 i pół kilometra.

- Aha.

- 10 minut samochodem i jestem na miejscu.

- Tu wszędzie blisko jest.

- Dokładnie. Chodź, zobaczymy co i jak. Odpoczniemy a potem za sprzątanko się weźmiemy.

- Ok.

- W poniedziałek zadzwonię po znajomego architekta. A ty pomyśl co w końcu zmieniamy.

- Dobrze.

Odnośnik do komentarza

04.09.2009, Stranraer, London Road, godz.17:02.

 

- Cześć chłopaki.

- Cześć trenerze.

- Siadajcie sobie spokojnie. Mamy parę rzeczy do obgadania. Po pierwsze chciałbym abyście powitali swojego nowego trenera. Będzie szkolił całą kadrę u19. Czyli was. Mi osobiście bardzo miło go powitać w klubie. Jest to były reprezentant klubu Glentoran FC. Powitajcie- trener van Makk.

- Dzięki Keith. Witam. Nazywam się Maciej van Makk. Generalnie usłyszeliście już wszystko, hehe. Będę się wami zajmował i będziemy razem grali. Mam parę pomysłów, które mam nadzieję pomożecie mi wprowadzić. Chcę być waszym najlepszym coachem jakiego mieliście. Zaufacie mi a razem osiągniemy wiele. No i oczywiście dobrze przy tym będziemy się bawić. Jakieś pytania?

- Ja mam trenerze.

- Proszę. Pytaj.

- Czy to prawda, że w ostatnim sezonie poprowadził pan młodych z "The Glens" do mistrzostwa?

- Tak, to prawda. Po 7 latach odzyskaliśmy tytuł.

- Super.

- Dobrze popracujemy i obiecuję iż my tu, też zdobędziemy mistrzostwo u19.

- Jeszcze ja mogę?

- Jasne, wal.

- Jak nas pan ustawi?

- Nie odpowiem Ci na to pytanie teraz synu.

- Aha. Bo ostatni trener stawiał na 5-4-1.

- Powiem tyle- strasznie toporne ustawienie.

- Wiemy. Dlatego byliśmy jedną z gorszych drużyn.

- Yhy. Ale dobrze powiedziałeś- byliście. Od teraz jesteście najlepsi. Teraz bym zaprosił was na boisko. Mam przygotowanych parę ćwiczeń, które pomogą mi was troszkę poznać i wstępnie ocenić. Zapraszam.

Odnośnik do komentarza

12.10.2009, Stranraer, Larg Ave, godz.09:14.

 

- Hej, co tam czytasz?

- Gazetę.

- Widzę. A dokładnie?

- Ogłoszenia o pracę.

- Czemu? Z nudów?

- Nie. A w sumie tak.

- Nie chcesz już pracować w Belfaście?

- Chcę. Do Glasgow jakoś mnie nie ciągnie.

- Aha. A co tam u ciebie?

- Dobrze skarbie.

- Co dziś w planach masz?

- Nie długo idę poćwiczyć, potem na trening jadę.

- Jak sobie radzą?

- Bardzo dobrze nawet.

- Nie skarżą się na ciebie?

- Hehe, nic mi o tym nie wiadomo.

- A jak wyniki?

- Powiem ci, że zadziwiająco dobrze. Jesteśmy na trzecim miejscu w Lidze Młodzików.

- Gratuluję.

- Nie ma za co. Na razie. Zobaczymy co będzie na koniec sezonu.

- Wygracie. Proste.

- Yhy.

- A ci z pierwszego składu?

- I ty czytasz gazety? Proszę cię. Prawie na pierwszej stronie nie piszą zawsze o wynikach!

- Mało co sport mnie ten interesuje.

- Aha. Więc moja droga- Stranraer FC jest na 2 miejscu w lidze. Ostatnio rozbili Elgin City 6-0.

- Co dziś na obiad?

- Może jakąś rybkę?

- Dobrze. Kupisz?

- Jasne. Zajadę do budy. Łosoś grillowany?

- Ok.

- I do tego ziemniaczki.

- Jasne. Muszę już lecieć. Pa.

- Miłego dnia. Pa.

- Tobie też.

Odnośnik do komentarza

27.11.2009, Stranraer, London Road, godz.16:23

 

- Hej trenerze van Makk!

- Tak?

- Momencik.

- Witam prezesie. Co tam słychać?

- Wszystko ok. Można na słówko?

- Jasne. W czym problem?

- W zasadzie w niczym. Chciałem tylko na razie podziękować za fajne wyniki z chłopakami i...

- Nie ma za co. Jeszcze pracujemy i się uczymy.

- I jeszcze mam pytanie- pojawi się pan na zebraniu?

- Zebraniu?

- No.

- Nikt nic ni mówił mi.

- Może jeszcze nasza sekretarka nie dzwoniła do pana. Jest jeszcze czas.

- Aha.

- Zebranie mamy 8 grudnia. Mamy parę spraw do omówienia dotyczących klubu. Pana też to dotyczy. Więc zapraszam.

- Jasne będę.

- O godzinie 5. Przyglądałem się treningowi.

- I jak?

- Ciekawy, nie powiem. Widać, że chłopaki pana bardzo słuchają i chcą dobrze wypaść zawsze. Starają się jak na pierwszych zajęciach, hehe.

- No to super, że to tak wygląda.

- Ano. Dobre, na mnie już pora. Lecę.

- Do zobaczenia.

Odnośnik do komentarza

27.11.2009, Stranraer, Larg Ave. godz.18:41.

 

- Hej Sylwi.

- Cześć. Już po?

- Tak. A co u ciebie?

- Dobrze. Na razie spokój. Po nowym roku ruszamy z jakąś reklamą dla dużej sieci sklepów ubraniowych. Tyle nam powiedzieli. Będzie dużo roboty coś czuję.

- Lipa.

- Coś za coś. Przynajmniej dużą premię może zgarnę.

- Oby. Życzę ci tego.

- A ty?

- Prezes mnie dorwał jak skończyłem trening.

- Chce cię zwolnić?

- Hehe, nie. Powiedział abym pojawił się na zebraniu co mają na początku grudnia. Będą pewnie planować 2010 rok.

- Pewnie tak.

- Aaa, gadałem z Eamonnem.

- I co u niego? Jak się czuje?

- Zakończył rehabilitację. To dobra wiadomość.

- A zła?

- Że prawie na pewno już nie zagra w piłkę. Na bank nie na tym poziomie. Kolano w rozsypce ma.

- Biedak.

- Nie da się ukryć. Zaproszę go jakoś w przyszłym tygodniu do nas.

- Jasne. Niech wpada.

- Teraz cały czas bawi się tą giełdą. Dużą kasą nie gra, ale coś tam zarabia.

- Jakoś kasę musi mieć, nie?!

- Nom. Pewnie znajdą mu robotę w przetwórni albo co.

- W waszej?

- Yhy.

- Miałam zapytać- co byś powiedział, żebyśmy podjechali w piątek do ogrodnika?

- Dobrze, a co chcesz kupić?

- Pomyślałam, żebyśmy posadzili tuje taki duże, dwu metrowe na około płotu z tej i tamtej strony.

- Czemu nie.

- I taką piłę do cięcia krzaków.

- Pilarkę?

- Tak, te z przodu trzeb przyciąć.

- Zobaczymy co będą mieli.

- Dzięki. Kocham cię.

- Wiem, hehe. Jest mleko?

- Chyba już nie. Ale sprawdź na drzwiach od lodówki.

- Nie ma właśnie.

- To nie ma. Musiało się skoczyć rano.

- A ja miałem taką ochotę, buuu.

- Biedaczek. Zawsze masz ochotę na to co się kończy.

- Hehe, tak jakoś wychodzi. Dobra, podjadę do sklepu.

- A kupisz mi KitKata?

- A muszę?

- Tak.

- To kupię.

Odnośnik do komentarza

27.11.2009, Stranraer, Seabank Road, sklep Marry, godz.19:29.

 

- Hej Maciek.

- Cześć Kat. Wpadłem tylko po mleko i KatKata.

- Jakie mleko?

- 3,2 procenta poproszę.

- Już ci daję. Co słychać?

- Jakoś leci. Dom, treningi, dom, treningi.

- A u Sylwii?

- Praktycznie podobnie. Powoli do przodu. A co u ciebie? U was?

- Tak samo.

- Za tydzień wpada do nas Eamonn, też wpadnijcie.

- Zobaczymy. Ale dzięki za zaproszenie.

- Zaproszenie do czego?

- Hej kochanie, Maciek wpadł na zakupy.

- Cześć Scott.

- Hi. Co słychać?

- W porządku. Dzięki. Jak tam radio?

- Dobrze, za 2 tygodnie dostarczą nowe miksery, więc będzie lepiej, hehe.

- Jest ok, jak mam czas to posłucham was. Dobrą muzę puszczasz.

- Dzięki, staram się puszczać to, co lubię. Słyszałem, że nasze dzieciaki robią duże postępy pod twoim okiem.

- Możliwe, hehe, ktoś ci bajek naopowiadał.

- Dobra, dobra, ja mam dobrych informatorów.

- Oceńcie na koniec sezonu.

- A co byś powiedział na mały wywiadzik na antenie?

- Ja?

- No, przecie, że ni ja! Ludzie chętnie by się dowiedzieli większych szczegółów w jakim kierunku zmierza klub i rozwój ich dzieciaków.

- No nie wiem. Zapytam w klubie i się ustawimy jakoś.

- Jasna sprawa. Czekam w takim razie na telefon.

- Ok. Zbieram się już. Dzięki za zakupy i zaproszenie na wywiad.

- Trzymaj się.

- Wy też.

Odnośnik do komentarza

06.12.2009, Stranraer, London Road, szatnia, godz.12:48.

- Panowie, mam zamiar powiedzieć tylko 3 rzeczy, więc słuchajcie. Po pierwsze- słabo. Słabo ciśniecie ich. Grają bardzo słabo. Nie zauważyliście, że się bronią w dziesięciu i wykopują, żeby dalej? Dwa- wygrajcie a wskoczycie na drugie miejsce w tabeli. Myślę iż jest to proste dla was. Oni z taką grą nie zasługują na nie. Wy tak! Po trzecie- czemu Jones się nie podłączasz do przodu? Masz kupe miejsca. Więcej rajdów proszę. Zobacz jak McManus siedzi, praktycznie na ich połowie.

- Dobrze trenerze.

- No to do boju chłopaki. Przeskoczyć ich. Chodźcie tu.

- SFC THE BEST!! SFC THE BEST!!

- Jedziemy z nimi.

Stranraer FC u19 4-0 Ayr Utd u19

Odnośnik do komentarza

08.12.2009, Stranraer, London Road, siedziba klubu, godz.17:13.

 

- Widzę, że wszyscy już są.

- Zgadza się prezesie.

- No to chyba możemy już zaczynać?

- Jasne.

- Witam wszystkich na ostatnim oficjalnym zebraniu w 2009 roku. Na początku myślę iż przedyskutujemy budżet na kolejny rok, ewentualne przeniesienie budynku klubowego a potem przejdziemy do rzeczy bieżących.

- Tak.

- No to jedziemy. Więc przewidujemy iż ogólna kwota jaką będziemy mieli na przyszły sezon to 350 tysięcy euro. Z czego 50 tysięcy to jest to co nam teraz zostało. 300 już wpłynęło na konto klubu od sponsora. Jak zawsze nasz patron, mam tu na myśli klub golfowy "The Stars" bardzo punktualnie przelewa nam kasę. Nic tylko się cieszyć.

- No i dziękować.

-Zgadza się. Najwięcej będziemy musieli wydać na nową murawę i wyjazdy. Wstępne wyliczenia macie państwo przed sobą. Strona numer 4.

- A co z remontem naszych szatni?

- Właśnie! Mało bym zapomniał. To też zostało umieszczone w raporcie. Remont przewidujemy na czerwiec. Ekipa remontowa został już ustalona i zaklepana.

Teraz przejdźmy do koszulek. W maju planujemy podpisać umowę z nowym sponsorem strategicznym. Firma "Stena Line" potwierdziła chęć podreperowania naszego budżetu. Gwarantują nam 10 tysięcy euro. W zamian my musimy wrzucić ich logo na przód naszych strojów. Myślę iż możemy je zamówić i zapłacić z tych pieniędzy od nich. Skontaktuję się w kwietniu z firmą "Reebok" i poproszę o zamówienie.

- Mam nadzieję, że pozostaniemy tylko przy jednej reklamie?

- Oczywiście! Nie damy zrobić z naszych barw jakiegoś słupa z ogłoszeniami, spokojna głowa.

- To dobrze. A co z tym budynkiem?

- Spokojnie, już tłumaczę. Staliśmy się posiadaczami działki, budynku przy North Strand Stret. Domek jak i pomieszczenia są w niezłym stanie. Na bank lepsze niż te tutaj. Pomyślałem, iż dobrze by było tam przenieść naszą siedzibę. Znajduje się praktycznie w środku miasta, więc jest to lepsze miejsce niż tu na London.

- Lekki remont?

- Remont i będzie ok. Głosowanie, kto jest za?

- Chyba wszyscy prezesie.

- Wszyscy. Więc przechodzi. W okolicach lutego 2010 powinna się przeprowadzka zakończyć.

- Super!

- Teraz chciałbym oddać głos naszemu trenerowi młodzieży. Trenerze?

- Ja?

- Tak.

- Ależ prezesie, nie mam nic przygotowane. Nie wiedziałem, że będę występował na tym zebraniu.

- Spokojnie trenerze van Makk. Chcemy tylko usłyszeć, jakie kroki ewentualnie będzie pan podejmował wobec naszych młodych graczy.

- Aha. Więc ja krótko opowiem.

- Prosimy.

- Myślę iż system, z którym teraz pracujemy jak najbardziej się sprawdza. Będę chciał go pociągnąć dalej.

- Na razie przynosi efekty.

- Tak, na razie tak. Ale to jest wszystko rozpisane na dłuższy czas, więc spokojnie możemy to kontynuować i za jakieś 2 lata przyniesie to większe korzyści. Mój trening podzielony jest zasadniczo na dwie części. Pierwszą stanowią ćwiczenia tylko z piłką. To prowadzimy na 2 zajęciach w tygodniu. Pozostałem dwa spotkania kręcą się wokół pracowania na siłą.

- Osobiście widziałem tych chłopaków w akacji na treningach. Super są. Wpatrzeni w swojego coacha jak w obrazek. Imponuje pan im cały czas, panie van Makk.

- Dziękuję bardzo. Chłopaki są zadowoleni z zajęć. Tak przynajmniej mi mówią. Twierdzą, że poprzedni trener dawał pograć im piłką tylko na rozgrzewce. Dla mnie to dziwne. W końcu to piłkarze, mają kopać gałę a nie atleci.

- Zgadza się. Jakie są rokowania poszczególnych osób?

- Jak dla mnie to jeszcze za wcześnie aby wystawiać takie noty. Zapyta mnie pan w kwietniu. Wtedy chętnie odpowiem.

- Jasne. Coś jeszcze chciałby pan dodać?

- Tak. Mam takie pytanie, w zasadzie propozycję- może w czerwcu albo lipcu byśmy zrobili dzień testów?

- To znaczy?

- Trzeba by było dobrze rozreklamować ten dzień. Pojawiliby się chłopaki i może byśmy mogli coś wyselekcjonować.

- Pan mówi o naborze, tak!?

- Dokładnie. Otwórzmy się bardziej. Niech ludzie przyprowadzą swoje pociechy do nas. Wziąłbym ze sobą trenerów z akademii. Razem może by sie udało coś wybrać nowego do naszej szkółki.

- Nie jest to głupi pomysł. A czemu mają służyć ci z akademii?

- Ocenią dzieciaki pod różnymi względami. Może nie trafią się sami piłkarze, ale na przykład jakiś biegacz albo inny.

- Popieram pomysł kolegi, panie prezesie.

- Czemu nie. Ja też jestem za.

Odnośnik do komentarza

12.12.2009, Stranraer, Larg Ave, godz.17:55.

 

- Cześć Kat, Maciek mówi. Zastałem może Scotta?

- Hej. Tak. Dać ci go?

- Yhy. Mam do niego interes.

- Jaki?

- Tajemnica, hehe.

- No mów! Nie bądź taki!

- O ten wywiad chodzi.

- Spoko, już jest. Daję.

- Helo?

- Hi Scott, Maciek van Makk mówi.

- Cześć. Co słychać?

- W porządku. Dzwonię jak się umawialiśmy w sprawie wywiadu.

- Aha, chętny?

- Jasne. W tej kwestii czysto klubowej możemy.

- Ok., więc, na kiedy się umawiamy? Ja bym potrzebował paru dni. Powiedzmy 17. Pasuje ci?

- Dobra.

- Wyślę ci sms-a co do godziny. Ale za pewne będzie to popołudnie późne.

- Nie ma problemu.

- Świetnie.

- To tyle co chciałem. W takim razie do zobaczenia.

- No na razie.

Odnośnik do komentarza

17.12.2009, Stranraer, Charlotte Street, S-Radio, godz.18:12.

 

- Witam po reklamach. Mam dla państwa niespodziankę. Dziś gościmy w studiu trenera naszej młodzieży klubowej. Pan Maciej van Makk. Za moment przepytamy naszego gościa od A do Z. Jeśli macie pytania, dzwońcie- numer dla przypomnienia 555-77 77 77. Teraz w S-Radiu poleci Disturbed i ich „Land of Confiusion”.

- Dobra zapowiedź, hehe.

- Lubisz?

- No raczej. Jakiś czas temu byłem na ich koncercie. Świetny.

- Dokładnie.

- Masz jakieś dziwne pytania?

- Hehe, spokojnie, same normalne. Zebrałem to tu, to tam parę informacji. Uwaga, zaraz wchodzimy.

- Ok.

- I jesteśmy już z powrotem. Przed państwem Maciej van Makk.

- Witam.

- Na początku, powiedz, jaką funkcję dokładnie pełnisz w naszym ulubionym klubie?

- Jestem trenerem zespołu do lat 19. Prowadzę zdolne dzieciaki.

- Właśnie, jesteś tu, w sensie zespołu, dosyć nie długo a z tego co wiem, już osiągasz znaczne wyniki. Podopieczni są aż tak zdolni czy to twój duży wkład?

- Hehe, nie skromnie powiem, że jedno i drugie. Ja im tylko pomagam. Wyciągam z nich mistrzów, którymi są. Utalentowani, młodzi ludzie. Bardzo cenię sobie współpracę z nimi.

- Jak to się stało, że w zeszłym sezonie zajęli przed ostatnie miejsce w tabeli, a teraz ci sami gracze są na 3 pozycji, ale od góry?

- Chyba po prostu uwierzyli we własne możliwości. A reszta no już nasza słodka tajemnica, hehe.

- Powiedz nam, proszę, jakie były twoje początki, jak zaczynałeś?

- W wieku jakiś chyba 10 lat zacząłem trenować w Glentoran FC. Tam zostałem piłkarzem. Trenowałem i grałem dobre parę lat. Następny w kolejności był polski zespół Hutnik Warszawa. Mały klubik, w którym zacząłem swoją przygodę z ławką trenerską. Odbyłem staż i wróciłem do Irlandii.

- Do Glentoran?

- Dokładnie. Tym razem jednak jako stażysta teamu młodzików. Miałem funkcję asystenta trenera. Odpowiadałem generalnie za przygotowanie taktyczne. Obserwowałem przeciwnika i odnajdywałem ich mocne i słabe strony, które moglibyśmy wykorzystać. Ostatnio miałem szczęście i wylądowałem tu, w Stranraer FC.

- Ciekawa robota?

- Oczywiście.

- Widzę iż mamy pierwszy telefon. Kogo witamy?

- Cześć. Mark z tej strony.

- Witam.

- Mam pytanie do trenera…

- Słucham?

- Czy będzie jakiś nabór do waszej szkółki? Zgłosiłbym chętnie mojego syna.

- Tak, taki dzień pojawi się w naszym kalendarzu. Na chwilę obecną nie jest m wstanie podać ci dokładnej daty, ale myślę iż będzie to jakoś w czerwcu. Informacja na pewno pojawi się w tutejszych mediach. Na antenie S-Radia w pierwszej kolejności, hehe.

- Aha, dzięki za odpowiedź. Pozdrawiam.

- My też pozdrawiamy i żegnamy. Teraz ja mam pytanie- czy z tych chłopaków będzie coś?

- Jako drużyna jesteśmy najlepsi. Tak tylko mogę się wypowiadać. Jakby ich wszystkich przesunąć do pierwszego zespołu to mają szansę na walkę o wyższe ligi niż 4.

- Yhy, teraz pytanie od kolejnego słuchacza. Witamy.

- Cześć. Trenerze, czy pan ma jakiś swój wzorzec szkółki i prowadzenia teamu?

- Jasne. Mam kilka. Nie chcę się oczywiście wzorować na czymś jednym i konkretnym. Wezmę trochę z tego, trochę z tamtego, dorzucę coś od siebie. Jak na razie się sprawdza. Prezes nie narzeka.

- Oj, chyba nam się słuchacz urwał. I już trzecia osoba z pytaniem. Słuchamy!

- Dobry. Jak pan myśli, panie van Makk- które miejsce zajmiecie na koniec sezonu? Kto wygra Ligę Młodzików?

- Na pierwsze i drugie pytanie jest jedna odpowiedź- MY! Stranraer FC.

- Oby, życzymy tego. Powoli dobiega koniec naszego spotkania tu w S-Radiu. Dziękuję za wywiad.

- Też dziękuję.

- Mam nadzieję, że jeszcze nie raz będziemy cię gościć.

- Ja również.

- Jakieś życzenie w kwestii utworu na pożegnanie?

- Poproszę może Korna i „Got The Life”.

- Doby wybór. No to jedziemy.

Odnośnik do komentarza

20.12.2009, Dumfries, Palmerston Park, godz.14:48.

 

- Gotowi?

- TAAK!

- Ostatni mecz w tym roku. Dla was to dwie rzeczy. Pierwsza- wygrywacie, zostajecie na drugim miejscu ze stratą 2 punktów do Annan. Zakończcie ten rok udanie. Nie wierzyliście w siebie na samym początku. A teraz?? Sami widzicie. Mamy drugie miejsce. Mówiłem wam, że jesteście najlepsi. Dajcie z siebie dużo. Tylko tyle. Nie gramy na 120%. Zagrajcie chociaż na 95 % swoich umiejętności a wygracie. Oni będą chcieli pokazać nam swoją wyższość. Ośmieszmy ich. Nie damy się. Racja?

- TAAK!

- To jedziemy z nimi!

- SFC THE BEST!! SFC THE BEST!!

 

20.12.2009, Dumfries, Palmerston Park, godz.15:49.

 

- Tak trzymam, dobrze jest. Chcą się chłopaki tamte pokazać. I oczywiście pokazać wam. Nie dadzą rady. Ja to wiem. Widzę iż wy tez już po części uwierzyliście w to. Ja naszej wyższości nie udowodnię. Ty, ty i ty i reszta musicie sami udowodnić. I sobie i nam wszystkim. 3-0 do przerwy nie jest źle. Jest Bardzo dobrze. Oby tak dalej. Powodzenia w drugiej części meczu.

Queen of the South u19 0-5 Stranraer FC u19.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...