Skocz do zawartości

Cuda się dzieją...


Shin

Rekomendowane odpowiedzi

Na wstępie krótko się przedstawię. Nazywam się Phillip van der Sheen. Urodziłem się 12 listopada 1975r. Jestem Holendrem. Od tego roku mam w posiadaniu także polski paszport, gdyż jestem w związku małżeńskim z Polką. Kilka dni temu zdałem egzamin na licencję trenerską UEFA PRO. Mogę w ten sposób zostać szkoleniowcem każdego klubu na świecie. Na początek mojej trenerskiej kariery wysłałem moje propozycje do kilkunastu klubów z polskiej ligi. Chcę na razie trenować polską drużynę. Po kilku dniach otrzymałem tylko 3 oferty kontraktów. Wszystkie z I ligi. Z Dolcanu Ząbki, Kolejarza Stróże oraz z Termaliki Nieciecza. Po przeanalizowaniu (dokładnym) wszystkich ofert postanowiłem wybrać angaż w tym ostatnim klubie. Lubię wyzwania, a takim na pewno będzie praca w Niecieczy.

 

Pierwszym zadanie, jakie mnie czekało w drużynie beniaminka I ligi, to przegląd kadry i rozeznanie. Musiałem po kilku pierwszych treningach wiedzieć mniej-więcej, kto będzie występował w pierwszym składzie mojej drużyny. Pragnąłem się także dowiedzieć, czy nie są potrzebne wzmocnienia. Szczególnie dobrze zaprezentowali się Arkadiusz Baran, Karol Piątek i Dariusz Pawlusiński. Widać to ekstraklasowe doświadczenie. Niedługo potem zarząd poprosił mnie o sprawozdanie z sytuacji drużyny i jej szans w I lidze. Cała drużyna zaprezentowała się dobrze na treningach, więc poinformowałem zarząd, że drużynę stać na podjęcie walki o środek tabeli. Dostałem do wykorzystania w zamian dodatkowe 18tys. euro na transferowe wydatki. Za takie pieniądze trudno jednak kupić piłkarza, który okaże się wzmocnieniem.

 

Zawisza Bydgoszcz - Termalica Nieciecza 3:4 (0:4)

 

Nadszedł czas na pierwszy sparing. Pojechaliśmy do Bydgoszczy na mecz z Zawiszą w 18-osobowym składzie. Rywal mocny, bo faworyt do wygrania II ligi zachodniej. Pierwsze trzy minuty to posiadanie piłki bydgoszczan. Już wtedy bałem się o wynik. I właśnie wtedy piłkę jeszcze na własnym boisku stracił pomocnik Zawiszy. Piłkę na prawe skrzydło otrzymał Mąka, dośrodkował do Rybskiego, a ten trafił wolejem do bramki Andrzeja Witana. To, co się stało chwilę później, wprawiło rywali w osłupienie. Tym razem w roli asystenta zagrał Andrzej Rybski. Podał do... Mąki w środku pola, a ten huknął z 20 metrów jak z armaty. Chociaż kazałem piłkarzom trzymania się swojej pozycji, to jednak do Daniela nie mogę mieć zastrzeżeń. To prawdziwy Speedy Gonzales. Jest 9 minuta. Rzut rożny dla moich podopiecznych. Nakazałem rozegranie tego rzutu rożnego na krótki słupek. Piątek wrzuca, wyskakuje wysoki Bartek Piszczek i 3:0. Co tu się dzieje? Gramy jednym napastnikiem, a tu takie cuda. Potem Zawisza na chwilę przejął inicjatywę. Dobrze w bramce spisywał się Hajduch. Jego parada po strzale w 20 minucie Ślifirczyka to prawdziwy majstersztyk. Co się dzieje dalej? Wydawałoby się, że mecz zrobił się nudny jak flaki z olejem... a tu nagle... Obrońca Zawiszy, Błażej Jankowski wykonuje niecelne podanie górą do pomocnika, walkę w powietrzu wygrywa Mąka. Ten podaje natychmiast do niekrytego w polu karnym Pawlusińskiego. Ten natychmiast chyba zrobił sobie "jaja" z obrońców. Wykonał chyba ze 5 żonglerek i uderzył z woleja w samo "okienko" bramki Witana. 4:0. Z zachwytu krzyknąłem "ja pier***e". W moim kierunku ruszył sędzia Piotr Wasilewski i udzielił mi słowne upomnienie. Powiedziałem piłkarzom w przerwie, żeby już tak nie atakowali i nastawiali się głównie na kontrataki. To co zobaczyłem przez pierwsze 15 minut drugiej części gry to przechodzi wszelkie pojęcie. Żadnego strzału, proste straty. Efekt? Zdarte moje gardło. Aż w końcu w 60 minucie Wójcicki ograł moich obrońców jakby to byli piłkarzyki z C-klasy. Hajduch bez szans przy plasowanym uderzeniu. Cios i Piszczek jakby pierwszy raz wyszli na boisko. W 63 minucie Piszczka wszedł Andrzej Wójcik, a Ciosa zastąpił Radek Jacek. Zaś Rybski został zmieniony przez Piotra Trafarskiego. Ten to pokazał jednak kaszanę w tym spotkaniu. Dobrze, że wysłałem odpowiedniego człowieka na zwiad w niższych ligach. Może przyniesie mi jakiegoś solidnego gracza? 81 minuta to kolejna wpadka defensora. Co ten Jacek odpierdala? Przechwycił prostopadłe podanie na 10 metrze. Stracił piłkę! Do futbolówki dopadł Ślifirczyk i co znowu miał zrobić biedny Hajduch? Na jego miejscu chyba bym spowodował uszczerbek na zdrowiu Jacka. Doliczony czas gry. 3 minuty. Niech to już się skończy. Wynik wcale nie odzwierciedla mojego poziomu niezadowolenia z gry w II połowie. 3 minuta dodatkowego czasu gry i... k***a gol. Dośrodkowanie z wolnego. Wójcicki pozostał bez krycia. Miał 3-4 metry wolnej przestrzeni. Uderzył z baniaka, Hajduch obronił. Jacek zamiast ruszyć do asekuracji stał jak pierdolony słup. Wójcicki uderzył i 3:4. Na szczęście sędzia zakończył już to spotkanie. No dodatek Karol Piątek doznał kontuzji. Jest to jednak tylko lekkie stłuczenie barku. Na treningu za 3 dni już się zjawi. Piłkarzom powiedziałem po meczu, że jeśli chcą grać tak drugie połowy, to mogą nie przychodzić na treningi. Mam nadzieję, że wezmą sobie to do serca.

 

Pierwsze moje nabytki...

 

Postanowiłem wziąć się do roboty, gdyż tutaj ewidentnie nie ma piłkarzy do grania planowaną taktyką 4-1-3-2. Pierwszym efektem jest pozyskanie na zasadzie wypożyczenia Piotra Giela z Ruchu Radzionków. Szczerze mówiąc, zdziwiłem się, że działacze Ruchu są skłonni oddać na wypożyczenie taki talent. 3 dni po złożeniu oferty Piotr był już piłkarzem Termaliki. Następny moim celem było pozyskanie napastnika. Najlepiej takiego, którzy zna I-ligowe rzemiosło. Trafiło na doświadczonego Litwina Grażvydasa Mikulenasa. Ten 37-letni zawodnik pokazał, że mimo upływu lat wciąż jest w stanie strzelać gole. 11 goli w 14 meczach w barwach Wigier Suwałki robi wrażenie.

 

Termalica Nieciecza - Wisła Kraków 2:0 (1:0)

 

Na 2 tygodnie przed inauguracją ligi w Niecieczy nastąpiło chyba większe futbolowe święto, niż rozpoczęcie rozgrywek ligowych. Odbyła się oficjalna prezentacja drużyny, która była połączona z meczem z Wisłą Kraków, która przyjechała w dosyć mocnym składzie, który z pewnością powalczyłby o czołowe lokaty w Ekstraklasie. Powiedziałem chłopakom, żeby przynajmniej nawiązali walkę z krakowianami. Przecież nie na co dzień kibice 700-osobowej wsi mają okazję oglądać takich piłkarzy jak Andraż Kirm czy Łukasz Garguła. To, co zobaczyłem na boisku, przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Chociaż statystyki to dosyć spora przewaga Wisły, to moi podopieczni grali bardzo ładną dla oka piłkę. Pierwszy efekt to bramka w 13 minucie Andrzeja Rybskiego. Wszystko zaczęło się od rajdu na prawej flance Daniela Mąki, który precyzyjnie dośrodkował, Rybski przyjął piłkę, opanował ją i sprytnym uderzeniem nie dał szans Filipowi Kurto. Do końca połowy piłkarze nie oddali żadnego strzału. Wisła dominowała nad nami i technicznie, i fizycznie. Nadrabialiśmy to jednak wspaniałą ambicją. Po pierwszej połowie schodziliśmy z podniesionymi głowami, ale zdawaliśmy sobie sprawę, ze to jeszcze nie koniec. Co więcej, trzeba zagrać jeszcze drugie tyle. Nakazałem piłkarzom skupienie się na grze defensywnej, bo nawet to 1:0 z v-ce mistrzem Polski to będzie kapitalny wynik. Taktyczna dyscyplina jest u nas na bardzo dobrym poziomie. Wprowadzony w przerwie Jacek już nie kaleczył tak, jak w meczu z Zawiszą. Cała drużyna stanowiła jeden duży i zgrany zespół. Przyszła 85 minuta meczu. Nie mając żadnej asekuracji ze strony kolegów zawodnik Wisły Mikołaj Bielecki stracił piłkę na 40 metrze na rzecz Piotrka Trafarskiego. Ten zachował zimną krew i zauważając wysuniętego na 20 metrze bramkarza Wisły Pawła Pawlusa najzwyczajniej przelobował Wiślaka. 3 minuta doliczonego czasu gry. Sędzia odgwizduje koniec spotkania! Kapitalny mecz! Jeśli utrzymamy taką formę na lidze, to rywale mają prawo się nas bać. Szczególnie cieszy mnie współpraca pary Rybski-Mąka. Oni dali popis już w sparingu z Zawiszą w Bydgoszczy. Sami przyznają, ze doskonale się rozumieją na boisku, jak i poza nim. Bardzo mnie to cieszy. Dla mnie ważną rzeczą są także właśnie stosunki pozaboiskowe moich podopiecznych. Wrócę jeszcze do Piotra Trafarskiego. Niestety wobec sprowadzenia Grażvydasa Mikulanasa i doskonałej formy Andrzeja Rybskiego jestem zmuszony posadzić go (przynajmniej na razie) na ławce. Chociaż jeśli na treningach będzie przewyższał swoich rywali do ataku, to oczywiście dostanie szansę wyjścia w pierwszym składzie. To będzie taki "joker" w mojej talii, którą są piłkarze Termaliki.

Odnośnik do komentarza

Warta Poznań - Termalica Nieciecza 0:1 (0:0)

 

Do Poznania wybrałem się pełen nadziei, jak i obaw. Jak nasza drużyna poradzi sobie z poznańską Wartą? Zobaczymy. Jest 19:00. Godzina do meczu. Piłkarze wychodzą na rozgrzewkę, ja za nimi. I... naszym oczom okazuje się największy stadion, jaki widzieliśmy w naszym życiu. 43-tysięczny stadion świeci jednak pustkami, gdyż Warta w Poznaniu nie cieszy się popularnością. Z ponad 40 tysięcy krzesełek zajęte są może 2 tysiące. Maksimum. 10 minut przed meczem. Chodzimy do szatni, aby przygotować się do rozgrzewki. Wychodzimy z powrotem na obiekt, by ustawić się na płycie boiska. Zdecydowałem się na ultraofensywną taktykę 3-5-2. Pierwsza połowa była nudna jak flaki z olejem. Aż chciało się wyjść ze stadionu. Poznaniacy mieli delikatną przewagę. Pochwaliłem mój zespół i zachęciłem do dalszej walki. Zadrżałem, gdy jeden z zawodników Warty, chyba to był Gajtkowski, uderzył w poprzeczkę bramki strzeżonej przez Hajducha. 70 minuta. Wreszcie akcja mojego zespołu. Pawlusiński biegnie lewym skrzydłem. Mija rywali jak tyczki slalomowe. Widzi w polu karnym niekrytego Giela. Dośrodkowanie i... GOOOOL! Piotrek uderzył piłkę baniakiem i 1:0 dla Niecieczy! I co najważniejsze, ten wynik utrzymał się do końca spotkania. Inauguracja marzenie. Cieszy mnie szczególnie postawa Giela. Jak dobrze, że zdecydowałem się na jego wypożyczenie. Kapitalnie wykorzystał kontuzję Karola Piątka, wskoczył do składu i chyba zagości w nim na stałe.

Odnośnik do komentarza

Pomeczowa konferencja. Mówiąc prosto: nie lubię konferencji. Ale pójść na nią trzeba, bo gdybym nie poszedł, ludzie (dziennikarze) uznaliby mnie za totalnego ignoranta. Wypytywali mnie o takie rzeczy jak samopoczucie Piotra Giela po bramce w debiucie czy moje zadowolenie z piłkarzy. Koniec. Ufff... Co jakiś czas postaram się wysyłać na konferencje mojego asystenta, Jana Pochronia. To nie dla mnie. Zdecydowanie. Będę w miarę możliwości unikał konferencji.

 

Następny dzień. Na testy do Niecieczy zaprosiłem 18-letniego Wojciecha Gollę z Lecha Poznań. Czekam na niego na dzisiejszym treningu. Dzisiaj mam zamiar popracować z piłkarzami nad dyscypliną taktyczną, bo z nią było w ostatnim meczu dobrze, mimo zwycięstwa. Jest 10 minut do treningu. Golli dalej nie ma. Dzwonię do niego. Odbiera.

- Witam Panie Phillipie. Niestety nie przyjadę dzisiaj na testy.

- A to dlaczego? - odpowiedziałem - Nieciecza taka wieś, że nie możesz dotrzeć, co nie?

- Nie, nie, nie. To nie dlatego. Wiem, że to wstyd, ale jechałem bez prawka i... policja mnie zatrzymała. Siedzę teraz na komisariacie. Aresztowali mnie na 48 godzin.

- To z angażem w Niecieczy możesz się pożegnać. - krzyknąłem do słuchawki.

- Ale... TRZASK!

 

Huknąłem telefonem o kostkę brukową. Ale moja wysłużona Nokia 3310 wytrzymała już dużo takich uderzeń, to ostatnie też przetrwała. Jestem bardzo zdegustowany postawą Wojciecha. Był moim kandydatem do pierwszego składu na środek obrony, ale to, co on zrobił to... pozostawię bez komentarza. Bez prawka nie powinien nawet kierownicy dotknąć, a co dopiero kierować. Mógł bezpiecznie dojechać pociągiem. Nawet bilet mu załatwiłem. Ale wolał po swojemu i jak się to skończyło?

Świadkiem tego zdarzenia był sołtys Niecieczy. Podszedł do mnie i zapytał:

- Co się stało?

- Wojciech Golla. Zaprosiłem go na testy. Nie przyjedzie. Niech Pan zgadnie, dlaczego. - odpowiedziałem.

- Hm... Spóźnił się na pociąg?

- Pociąg miał zapewniony. Wybrał transport samochodowy. I co? Ch** w bombki strzelił. Choinki nie będzie.

- Eeee... Słucham?

- Hehehe, no aresztowali go.

- Matko! Za co? Po pijaku jechał?

- Jeszcze tego brakowało! Bez prawka jechał. Teraz siedzi na komisariacie w Tarnowie.

- No cóż... Luksus pewnie ma tam większy niż w naszych szatniach. Hahaha!

- Buahahah! Bez przesady. W Poznaniu ma dopiero wygodnie.

- O tak. Poznań, puchary i ten k***a wielki stadion. Tylko czym oni go zapełnią? Chyba kartonowymi kibicami...

- A my się nie musimy martwić o frekwencje. Czy jest w Polsce takie 700-osobowe miasto, w którym jest stadion przewyższający liczbę mieszkańców prawie 4-krotnie? I co więcej, już nie ma wejściówek na mecz Podbeskidziem.

- A karnety? Jak się sprzedały?

- Nieźle. Poszło ponad 500 sztuk. Nawet proboszcz z naszej parafii zdecydował się na kupno.

- Proboszcz? Chyba mu się to nie opłaci, jak zobaczy kibiców ŁKS-u skandujących "Jebać RTS", albo "Co to za miasto, co to wieś...". Dokończenie Pan zna.

- Pójdzie pod klatkę ich uspokajać... i jeszcze kazanie wygłosi na temat kulturalnego kibicowania.

A tu nagle... BUM!

Jedna z nowiutkich Jabulani, dostarczonych na treningi moim piłkarzom dzięki staraniom sołtysa trafia prosto w jego głowę. Autorem tego strzału Darek Pawlusiński.

- Darek! Co to miało być? - wrzasnąłem.

- Przepraszam trenerze. Naprawdę nie chciałem.

- Bo pójdziesz pracować do obory sołtysa, świnie nakarmić.

- Nieeee, tylko nie to.

- No więc... za****dalaj!

Sołtys wreszcie wstał. Oszołomiony, chyba nadal nie wie, co się stało.

- K***a, kto mnie pier***nął? Za**bie ku**ę! P***a ch** i cycki.

Nigdy nie widziałem tak wyrażającego się sołtysa.

 

A trening? Ogólnie na plus. Mimo tego feralnego zdarzenia, Pawlusiński, choć dostał karne 10 kółek wokół boiska, prezentował się bardzo dobrze. Widać, że pracuje na ten pierwszy skład. Na koniec treningu otrzymałem SMS-a o treści "Ch** ci w dupę". Nadawca? Wojciech Golla. Gdyby nie ucierpiał na tym mój wizerunek, chłopak miałby gwarantowane solo ze mną. Ale powstrzymam się. Niech siedzi spokojny, niepoobijany w Pyrlandii i wpier**la tatar.

Odnośnik do komentarza
II kolejka I ligi

31 lipca 2010r, godz. 17, Stadion w Niecieczy, widzów: 2000

KS Nieciecza - Podbeskidzie Bielsko Biała 2:4 (0:2)

3min Demjan, 0:1

5min Rogalski, 0:2

48min Sokołowski, 0:3

61min Rybski, 1:3

83min Sokołowski, 1:4

90min Rybski, 2:4

 

KS Nieciecza: Hajduch - Piszczek (67min Jacek), Kowalski, Tupalski - Baran, Prokop, Mąka (45min Wójcik), Giel (3min Kubowicz) Pawlusiński - Mikulenas, Rybski

 

Podbeskidzie: Zajac - Cienciała, Konieczny, Broniewicz (80min Ganowicz), Dancik - Koman, Sokołowski, Łatka (45 min Ziajka), Kołodziej - Demjan, Rogalski (80min Żyła)

 

Co klasa, to klasa. Podbeskidzie to jednak kandydat do awansu do Ekstraklasy. Kluczowe dla rozwoju sytuacji było pierwsze 5 minut. Demjan i Rogalski rozmontowali defensywę mojego zespołu i było 2:0 dla Podbeskidzia. Rozwój sytuacji przyniósł już nawet wynik 3:0 dla gości. Rybski trafił na 1:3, na co bielszczanie odpowiedzieli drugim trafieniem Sokołowskiego. 4:2 dla Podbeskidzia to końcowy wynik spotkania. To, co zapamiętam na długo, to postawa kibiców KS-u. Gdy wynik na tablicy brzmiał 0:3, nowopowstały Klub Kibica dopingował zespół z całych sił. No i jeszcze ten Kasperczyk... Na konferencji stwierdził, że zupełnie nie radzę sobie jako menadżer. Ciekawe, co on sam by zrobił, gdyby miał dostępnych takich piłkarzy, jakich ja mam.

 

III kolejka I ligi

04.08.2010r, godz. 19:30, Stadion w Polkowicach, widzów: 582

Górnik Polkowice - KS Nieciecza 1:1 (1:1)

29min kar. Salomoński, 1:0

42min Mąka, 1:1

 

Górnik: Szymański - Małkowski, Kisiel (84min Mróz), Pokorny, Opalacz - Żmudziński (84min Szuprytowski), Wacławczyk, Salamoński, Piotrowski - Piątkowski, Grzybowski (73min Sierpina)

 

KS Nieciecza: Hajduch - Piszczek (61min Jacek), Kowalski, Tupalski - Baran, Prokop, Mąka, Giel, Pawlusiński - Mikulenas (31min Wójcik), Rybski (45min Kubowicz)

 

Wyjeżdżając na mecz z polkowiczanami miałem nadzieje na zwycięstwo. Tego celu moi piłkarzy nie zdołali zrealizować, lecz osiągnięty remis, patrząc z perspektywy czasu również jest dobrym wynikiem. Gola straciliśmy po rzucie karnym Salomońskiego, którego w mojej opinii sędzia podyktował niesłusznie. Ale cóż. Nie ma bezbłędnych arbitrów. Moi podopieczni zdołali jednak wyrównać za sprawą Daniela Mąki, który popisał się indywidualną akcją zakończoną podkręconym strzałem na skraju pola karnego. To spotkanie miało jeszcze inne strony. Określono je mianem "rzeźni". Dlaczego? Aż 10 żółtych kartek. Po 5 dla każdej z drużyn. Arbiter i tak był łaskawy. Po jednym z fauli Prokopa byłem pewien, że za chwilę będziemy grać w "10". Teraz nie mamy zbyt wiele czasu na odpoczynek. Za 3 dni przyjeżdża do nas kolejny z kandydatów do awansu, Sandecja. Będzie ciężko, ale będziemy walczyć. Byleby nie tak ostro, jak dzisiaj. Bo wtedy nie wygramy na pewno.

 

Kolejny dzień pełen pracy. Wciąż nie zadowala mnie gra w ataku, więc wziąłem się za poszukiwania ofensywnego zawodnika, który byłby przydatny w moim zespole. W oko wpadł mi 22-letni zawodnik rodem z Brazylii, Divo. Jest to wychowanek Santosu, lecz w najsłynniejszym brazylijskim klubie, w którym m.in. legendarny Pele, furory nie zrobił. W ubiegłym sezonie był graczem II-ligowego Motoru Lublin. Tam również nie nagrał się zbyt wiele. O jego przydatności do zespołu zadecyduję na treningach, na których Divo będzie przebywał 2 dni. Na nich prezentował się jednak fatalnie. Ma wielkie braki kondycyjne i techniczne. Umiejętnościami przewyższał go jeden z młodych naszych zawodników, Damian Jędryka, który jak na razie nie łapie się do pierwszej "11".

 

IV kolejka I ligi

7.08.2010r, godz. 15:00, Stadion w Niecieczy, widzów: 1770

KS Nieciecza - Sandecja Nowy Sącz 1:2 (0:1)

27min Aleksander, 0:1

72min Mikulenas, 1:1

90+1min Aleksander, 1:2

 

KS Nieciecza: Hajduch - Piszczek, Kowalski (51min Kubowicz), Tupalski - Baran, Prokop (63min Szałęga), Mąka, Giel (28min Wójcik), Pawlusiński - Mikulenas, Rybski

 

Sandecja: Różalski - Makuch, Frohlich, Midzierski, Fechner (73min Żółtowski) - Borovicanin (63min Zawiślan), Uwakwe, Cebula (45min Zbozień), Janic - Aleksander, Eismann

 

Po 27 minucie, kiedy to Aleksander wyprowadził Sandecje na prowadzenie, pomyślałem sobie "No to teraz już się posypie...". Ale natychmiast powiedziałem sobie w myślach "Co ja pier**lę? Trener, który nie wierzy w swoją drużynę, to nie trener.". I natychmiast wykrzyknąłem do piłkarzy kilka uwag, które miałem do ich gry. Dobra, schodzimy do szatni. Słowa, które powtarzałem piłkarzom to "Walka, walka i jeszcze raz walka". Bo wolę walki moi podopieczni mają niesamowitą. 72 minuta meczu. Rzut rożny wykonuje Mąka, wyskakuje Mikulenas i... GOL! 1:1! Moja radość trwała tylko do... końca meczu. Gdy sędzia miał już odgwizdać koniec meczu i... Piszczek niepotrzebnie chciał dryblować w polu karnym, piłkę przejął Aleksander i... w sytuacji sam na sam lekką podcinką piłki pokonał Hajducha. Ku***! Piszczek! Widać, że przesunięcie go do środka obrony to nie była dobra decyzja. Po tej właśnie akcji arbiter odgwizdał koniec spotkania. Porażka. A było tak blisko niespodzianki. Ale przynajmniej po tych 4 kolejkach widać, że nie będziemy chłopcami do bicia, co zapowiadało wielu "znawców" sportu. Z tydzień mecz z ŁKS-em...

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...