Skocz do zawartości

Shin

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    10
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Shin's Achievements

Nowy

Nowy (1/15)

0

Reputacja

  1. [13.08.2011] I kolejka Premier League Ciśnienie wśród kibiców dwóch londyńskich drużyn było niesamowite. Derby stolicy Anglii to wymarzona inauguracja sezonu. Mało które mecze dostarczają kibicom tyle emocji, co pojedynek Arsenalu i Tottenhamu. Faworytem, przynajmniej według bukmacherów, byli gospodarze z Emirates Stadium. Już w 8 minucie dogodną sytuację stworzyły sobie popularne "Koguty". Emmanuel Adebayor był sam na sam z bramkarzem, lecz w porę zdążył wrócić do obrony Leighton Baines i zażegnał niebezpieczeństwo wybijając piłkę na rzut rożny. Z niego dośrodkował van der Vaart, strzelał Adebayor, lecz futbolówkę pewnie wyłapał Szczęsny. Kolejna ciekawa sytuacja miała miejsce niespełna minutę później. Sam na sam z polskim golkiperem był ponownie Adebayor, lecz Polak znów był lepszy. W 22 minucie kartkę otrzymał Gokhan Gonul za brzydki faul na Andreyu Arshavinie. Po dalekim dośrodkowaniu Ramseya "szczupakiem" uderzył Gervinho, lecz kapitalną interwencją popisał się Brad Friedel. Była 24 minuta. W dogodnej sytuacji znalazł się tym razem van Persie, lecz ponownie na przeszkodzie stanął Friedel. Chwilę później chybił Arshavin z sytuacji "sam na sam". Ależ to jest mecz! 42 minuta to kapitalne prostopadłe podanie Bale'a, ale w tym dniu los tak chciał, że bramkarze są najlepsi na boisku. Szczęsny górą! Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 0:0. W 47 minucie prowadzenie objął niestety Tottenham. Kapitalne zagranie górą Modricia wykorzystał piekielnie szybki Gareth Bale i najzwyczajniej przelobował Szczęsnego. Polski bramkach był w tej sytuacji bez szans. Futbolówkę próbował wybić jeszcze Sagna, lecz "wybił" ją tak niefortunnie, że ten gol został zapisany na jego konto, czyli "samobój". Na odpowiedź gospodarzy nie trzeba było długo czekać. Kapitalną akcje tzw. "klepą" rozegrało trio Song-van Persie-Chamakh, spośród których ten ostatni wykorzystał kapitalne podanie. 1:1! To natchnęło piłkarzy Arsenalu do polowania na kolejną bramkę. Pod wpływem stadionowej wrzawy piłkarze zaczęli grać jak natchnieni. Po indywidualnej akcji Gervinho strzelił, ale czujny był golkiper Friedela. W 65 minucie podanie otrzymał van Persie, lecz był on wtedy tyłem do bramki. Ale cóż to dla niego? Z dziecinną łatwością obrócił się, strzelił technicznie, ale również i mocno. Piłka odbiła się od słupka bramki, potem trafiła w bramkarza, po czym wyszła poza boisko. W 68 minucie nastąpiła zmiana w szeregach "The Gunners"; boisko opuścił słabo spisujący się Gervinho, zastąpił go Theo Walcott. Ależ dzień miał Brad Friedel. W 77 minucie wybronił w kapitalnym stylu kolejny strzał, tym razem w wykonaniu van Persiego.W 78 minucie van Persiego zastąpił Park Chu-Young. Konieg meczu. Spotkanie inauguracyjne angielskiej Premier League zakończyło się remisem po 1. Głównym grzechem "Kanonierów" była w tym meczu skuteczność. Oby ta skuteczność została poprawiona do meczu z Rubinem, który odbędzie się już za niecałe 2 dni na Emirates Stadium. Pozostałe wyniki: Newcastle - Manchester Utd 0:0 Bolton - Norwich 3:0 Manchester City - Sunderland 4:1 Queens Park - Wolverhampton 0:2 Stoke - Everton 1:2 West Bromich - Blackburn 5:3 Fulham - Chelsea 0:0 Aston Villa - Wigan 1:1 Liverpool - Swansea 7:1 [16.03.2011] IV runda eliminacji do Ligi Mistrzów Do pierwszego meczu z Rubinem "Kanonierzy" przystępowali z dużym optymizmem. Liczyli na to, że dadzą w meczu z Rosjanami prawdziwy pokaz swoich umiejętności. Po meczu z Tottenhamem kluczem do sukcesu powinna być dużo lepsza skuteczność. Mecz rozpoczął się od kilku ataków Arsenalu, które były jednak rozbijane przez dobrze grającą obronę. W piątej minucie kapitalnym wolejem z ok. 30 metrów popisał się Andrey Arshavin, jednak to uderzenia zostało zablokowane przez Ryzhikova - bramkarza Rubina. W 8 minucie odważną szarżą w pole karne popisal się Gervinho, minął on kilku zawodników, upadł... i sędzia bez chwili zawahania podyktował rzut karny. Do "jedenastki" podszedł van Persie i pewnie ją wykorzystał strzelając nie do obrony w prawe "okienko' bramki golkipera z Kazania. Ta bramka była dla "The Gunners" natchnieniem do wyprowadzania kolejnych dobrych akcji. Z lewej nogi w 15 minucie huknął Aaron Ramsey, jednak jego strzał został zablokowany przez bramkarza gości. Rosjanie praktycznie nie istnieją na boisku. W 20 minucie z rzutu wolnego chybił van Persie. W 25 minucie gry sam na sam z bramkarzem był Arshavin, jednak sędzia liniowy dopatrzył się (słusznie) spalonej pozycji Andreya i zasugerował głównemu arbitrowi przerwanie gry, co też się stało. 39 minuta to strzał na bramkę Gervinho, jednak po raz kolejny górą rosyjski bramkarz. W 41 minucie kapitalną akcją popisał się Robin van Persie. Po otrzymaniu podania od Bakary'ego Sagny, wykonał tzw. "ruletkę" i huknął nie do obrony pod poprzeczkę bramki Ryzhikova. Ta bramka ustaliła wynik pierwszej części gry na 2:0. W trakcie przerwy w szatni Andrey Arshavin zgłosił trenerowi Shinovowi kontuzję, która uniemożliwia mu dalszą grę. Na lewym skrzydle na drugą połowę wyszedł więc Park Chu-Young. Dopiero w 67 minucie Rubin przeprowadził akcję, która w jakikolwiek sposób zagrosiła bramce Wojciecha Szczęsnego. Ryazantsev dośrodkował, lecz jego zagrania nikt nie przeciął. Do piłki dopadł więc Kisliak, który strzelił dobre kilka metrów obok słupka. Minuta później. Szczęsny zagra daleko do przodu, piłkę przejął Chu-Young, który przebiegł z piłką spory dystans i dośrodkował. Zagrożenih zapobiegł jednak Ryzhikov. Ale to nie koniec akcji... Do piłki dopadł Alex Song, hunkął jak na "Kanoniera" przystało, z armaty, ale znów na przeszkodzie stanął rosyjski bramkarz. W 69 minucie Leightona Bainesa zastąpił Andre Santos. W tej samej minucie okazję z 18-metrowego rzutu wolnego miał van Persie. Siła uderzenia była bardzo wysoka, lecz bramkarz Rubina, mimo 2 wpuszczonych bramek, spisywał sie w tym meczu bardzo dobrze i "petardę" Holendra obronił również. Ryzhikov po wyłapaniu rzutu rożnego szybko zagrał do przodu. Tam czekał Gokdeniz Karadeniz, który był niemalże sam na sam z bramkarze, jednakże chybił minimalnie obok bramki. W 73 minucie Gervinho miał 100% okazję do umieszczenia piłki w bramce głową. Po dośrodkowaniu Andre Santosa strzelił jednak minimalnie nad poprzeczką. Po starciu z jednym z rywali Laurent Koscielny zaczął trochę utykać, co doprowadziło do zmiany. Trener nie chciał ryzykować urazu Francuza. Za Laurenta wszedł niemiecki stoper, Per Mertesacker. To jego debiut w oficjalnym meczu "The Gunners". Jest 85 minuta meczu... Daleką piłkę w pole karne posłał Mertesacker wprost na głowę Gervinho, ten do Ramseya, a on z kolei odegrał ponownie do Gervinho, a wtedy już reprezentant Wybrzeża Kości Słoniowej nie miał innego wyboru niż umieścić piłkę w siatce. Jest 3:0! Dwie minuty później po dośrodkowaniu Andre Santosa piłkę uderzył znów Gervinho, który tym razem trafił w słupek bramki drużyny z Kazania. Po rowno trzech doliczonych minutach sędzia odwizdał koniec meczu. Kapitalne spotkanie w wykonaniu Arsenalu. "Kanonierzy" grali składną, bardzo miłą dla oka piłkę. Oby tak dalej!
  2. [09.07.2011] Okres przygotowawczy drużyny "Kanonierów" Mecz z Clermont Foot to całkowita dominacja londyńskiego Arsenalu. Wynik mógłby być znacznie wyższy od tego, który ostatecznie wpisano do meczowego protokołu. Na wynik 2:0 złożyła się bramka samobójcza gracza Clermont Patrice Massona i gol Marouane Chamakha. Jedynym minusem, którego skutkiem był właśnie tylko wynik 2:0, była skuteczność pod bramką przeciwnika. Na 17 strzałów tylko 3 były celne. Następnie trzy dni przerwy przed spotkaniem z Nantes. Do kierownicta klubu przebywającego właśnie we Francji dotarła wiadomość, że nowego zawodnika Arsenalu, Leightona Baines'a, dopadła ostra infekcja wirusowa. Będzie wyłączony z treningów na ok. 2 tygodnie. Wynik meczu z Nantes to kolejne 2:0. Bramki strzelili Robin van Persie oraz Mikel Arteta. Skuteczność tym razem była trochę lepsza, na 20 strzałów "The Gunners" liczba celnych wynosi 11. Piłkarze nie mają praktycznie chwili wytchnienia, gdyż 3 dni po meczu z Nantes ustalony był następny sparing, tym razem z Chateauroux. Tym razem również padł wynik 2:0. Skuteczność po raz kolejny lekko się poprawiła. Gole strzelili Andrey Arshavin i Theo Walcott. Od razu po meczu piłkarze wyruszyli jeszcze do Paryża, chcieli bowiem obejrzeć wieżę Eiffela. Po zwiedzeniu tego zabytku ruszyli na paryskie lotnisko, by odbyć podróż powrotną do Londynu. 19.07 to data kolejnego meczu. Tym razem piłkarze Arsenalu wybrali się do na wyjazdowy sparing z Hull City. Na stadionie The Cirlce ponownie nie pozostawili rywalom złudzeń i wygrali 2:0. Bramki strzelali Thomas Vermaelen i Robin van Persie. Minęły dwa dni i kadra Arsenali znów musiałą odbyć podróż samolotową, tym razem za ocean, do Stanów Zjednoczonych. Tam na londyńczyków czekała drużyna Colorado Rapids. Był to mecz w ramach umowy podpisanej pomiędzy obydwoma klubami. Tutaj padł już grad bramek. Rezulat? 4:2 dla Arsenalu. Opór dzielnie stawiali swoim gościom piłkarze Colorado, bramki dla Jankesów strzelili Conor Casey i Casey Fitzgerald. Cztery razy do bramki trafiali Kanonierzy w osobach Thomasa Vermaelena, Robina van Persiego, Andreya Arshavina i Alexa Songa. Mecz ten był właśnie zakończenie tego szalonego zagranicznego tournee. Po meczu z Amerykanami był już tylko powrót do domu i oczekiwanie na inaugurację rozgrywek, a po drodze jeszcze spotkania z Villareal (dom) i Derby County (wyjazd). Mecz z Hiszpanami, chociaż wynik na to nie wskazuje, był meczem bardzo jednostronnym. Wskazuje na to przede wszystkim statystyka strzałów: 28 (10) (Arsenal), 4 (1) (Villareal). Ten jedyny celny strzał dał gościom jedynego gola w postaci trafienia Caniego. Rezulat pomeczowy brzmiał 2:1, a te 2 bramki dla Arsenalu strzelili Marouane Chamakh i Theo Walcott. Konfrontacja z "The Rams", czyli Derby County była jeszcze większym spacerkiem. Czwórka do zera. Taki wynik dały trafienia Park Chu-Younga (3) i Andreya Arshavina. Po tak udanym okresie przygotowawczym kibice i piłkarze są pełni nadziei sezon, który ma przynieść sukces w lidze. A za taki uznane będzie podium w Premier League, a może nawet mistrzostwo kraju... Kto wie?
  3. [5.07.2011] Nowy trener Arsenalu Londyn Ta informacja wywołała w środowisku piłkarskim prawdziwy szok. Arsene Wenger ustąpił z funkcji menadżera Arsenalu Londyn. Pozostało tylko postawić pytanie: Kto następny? Kandydatów było kilku. Ostatecznie wybrany został 43-letni Rosjanin, nikomu nie znany Dimitri Shinov. Postanowiono dać szansę trenerowi z młodego pokolenia, któremu braku ambicji z całą pewnością zarzucić nie można. Przed rosyjskim szkoleniowcem postawiono kilka celów. Są to: miejsce na podium Premier League, finał Pucharu Anglii oraz półfinał Ligi Mistrzów. Kibice są podzieleni co do wyboru nowego menadżera "Kanonierów". Jedni sądzą, że działacze powinni zatrudnić kogoś doświadczonego, a drudzy, że jest to dobra opcja, gdyż jest to nowy menadżer na rynku, a tacy często się sprawdzają w nowych klubach. Nowemu trenerowi postanowiono udostępnić jeszcze budżet w wysokości 50mln €. Jest to duża kwota, daje Shinovowi duże pole do manewru, gdyż taka kasa jest w stanie skusić wiele klubów do sprzedania swoich zawodników. Rosyjski trener zapowiedział, że będzie się starał o sprowadzenie klasowego, bocznego obrońcy. Ujawnił też, że już zostala złożona jedna oferta, ale nazwiska zawodnika nie zdradził dla dobra negocjacji. Władze klubu ogłosiły także listę drużyn, z którymi Arsenal rozgrywać będzie przedsezonowe sparingi. Będą to: Clermont Foot 64, FC Nantes, Chateauroux, Hull City, Colorado Rapids, Villareal oraz Derby County. Na Emirates Stadium rozegrany zostanie tylko mecz z Villareal. Od razu po przedsezonowej konferencji zawodnicy "The Gunners" wsiadli w samolot i wylecieli na mecz do Francji z Clermont Foot, który odbędzie się już 9 lipca. Przed tą konferencją rozegrali jeszcze jednak mecz z rezerwami klubu. Wynik tego meczu brzmi: 6:0. Na te bramki złożyły się dwa tzw. "samobóje" obrońców rezerw (Carl Jenkinson, Sead Hajrović) oraz bramki Marouane Chamakha, Alexandre Songa, Andreya Arshavina oraz Thomasa Vermaelena. [8.07.2011] Leighton Baines zawodnikiem Arsenalu W piękny, piątkowy dzień kibiców Arsenalu zastała dobra nowina. Nowym "Kanonierem" został 26-letni już były zawodnik Evertonu, Leighton Baines. Po ostatnim sezonie w Premier League ten lewy obrońca zebrał bardzo dobre opinie, strzelając całkiem sporo jak na bocznego defensora, bo aż 5 bramek. Wystąpił w 38 meczach "The Toffees". Teraz za bardzo dużą kwotę, 25mln € został graczem 13-krotnego mistrza Anglii. Wielu kibiców jest zadowolona z transferu, który jest dużą zasługą nowego menadżera Dimitriego Shinova, który sporo się napocił, Baines został zawodnikiem "The Gunners". Leighton na zgrupowanie Arsenalu we Francji doleci przed sparingiem z FC Nantes, który odbędzie się 12 lipca. Wyraził nadzieje, że jego postawa w meczach przedsezonowym da mu miejsce w składzie londyńskiego klubu. - Przeszedłem do Arsenalu, by kontynuować to, co robiłem w Evertonie, czyli grać. Na tym przecież polega gra w piłkę. Jesteś słabszy - nie grasz. Zamierzam udowodnić trenerowi, że moja forma z zeszłego sezonu nie była przypadkowa. Zgrupowanie we Francji mam zamiar wykorzystać także pod względem integracji z zespołem. Znam się przede wszystkim z Mikelem Artetą, z którym przecież grałem 4 długie lata w Liverpoolu. - wypowiedział się Baines na konferencji przedstawiającej nowego zawodnika.
  4. Nadszedł w końcu mój pierwszy mecz w roli trenera drużyny FC Nantes. Na pierwszy ogień poszedł belgijski Club Brugge. Jest to na pewno bardzo dobry rywal dla mojej ekipy, lecz wymagający. To czołówka ligi belgijskiej. A my mamy (tylko) aspiracje do awansu do tej najwyższej klasy rozgrywkowej we Francji. Nadzieja była cały czas. Chciałem się w pierwszym meczu dobrze pokazać, ale to zależało również od moich piłkarzy. I jak poszło? Bajka po prostu. Wygrana 1:0. Zwycięstwo z Belgami zapewnił na 19-letni obrońca Vincent Sasso. Zdobył on gola po kapitalnej główce. Posiadanie piłki może wskazywać na wyrównany mecz. 50:50. Ale statystyka strzałów to już jest prawdziwa deklasacja. 17 do 4. Mniej ważne jest już to, że z tych siedemnastu tylko pięć było celnych. Po meczu z Brugge poprosiłem mojego asystenta o zorganizowanie sparingu z drużyną rezerw. Chciałem się zorientować, kto mógłby ewentualnie awansować do pierwszej drużyny. Nikt z rezerw nie zrobił jednak na mnie wystarczającego wrażenia. Zaangażowanie to nie jedyna rzecz w futbolu, którą mieć po prostu trzeba. Pewna wygrana 2:0 nie odzwierciedla w pełni wyniku gry. Powinniśmy wygrać jakieś 5:0. Gole strzelali po raz kolejny Vincent Sasso oraz Granddi Ngoiy. Kontuzje odnieśli Vincent Bessat i Filip Djordjević. Po meczu okazało się jednak, że były to bardzo niegroźne kontuzje, a obaj wrócą za 2-3 dni do treningów.
  5. Takie imię i nazwisko mi się podoba jako dla menadżera. Dopiero gdy zacząłem używać tego imienia i nazwiska w FM-ie, potem zauważyłem, że to bohater "Gola". Czysty przypadek. Dzisiaj postaram się dać nowy odcinek. ;)
  6. Co może robić Meksykanin we Francji? Bardzo dużo, szczególnie kiedy interesuje się futbolem. Jeszcze bardziej szczególnie wtedy, gdy szuka pracy jako menadżer w jednym z klubów. Nazywam się Santiago Munez, mam 35 lat i jestem pasjonatem piłki nożnej. We Francji mieszkam już ponad 20 lat, od kiedy to rodzice zdecydowali się wyemigrować do Europy. Padło na kraj, który słynie ze znakomitej reprezentacji w piłce nożnej. Takie nazwiska, jak Platini czy Zidane są znane kibicom na całym świecie. Moje poszukiwania klubu trwały od 2009 roku. Miałem już nawet podpisywać kontrakt menedżerski z Arles-Avignon. Lecz to się spieprzyło, gdyż tamtejszy właściciel zaproponował mi pensję... 1000€ miesięcznie. Panowie, bez jaj. Mam żonę i dwójkę dzieci na utrzymaniu. Gdy w czerwcu 2011 pojechałem do mojego domu w Nantes, spotkałem pewnego Pana, który ekspertem piłkarskim okazał się być wybitnym. Rozmawialiśmy głównie o lokalnym klubie, FC Nantes. Był to... Waldemar Kita, polski biznesmen. Gdy wieczorem tego samego dnia przeglądałem internet wyszukałem..., że jest on jednym z najbogatszych Polaków. To jeszcze nic! To jest prezes FC Nantes. I ja o tym nie wiedziałem. Początek lipca 2010 roku. Wtedy dopiero były jaja. Dostałem faksem ofertę kontraktu menedżerskiego. Podpisano: Waldemar Kita, właściciel FC Nantes. O w mordę. Ja miałem zostać ich menadżerem? Przyjąłem propozycję bez wahania. Następnego dnia, po odesłaniu podpisanego kontraktu poszedłem do siedziby klubu na konferencję prasową. Pierwszym, kogo spotkałem był oczywiście prezes Waldek. W(Waldemar) - Witam nowego menadżera. Co tam u Pana słychać? S(Santiago) - Jestem bardzo szczęśliwy. A nie pamiętasz, jak wczoraj rozmawialiśmy na tym na Facebooku? Przejdźmy na "ty". W - A no, prawda. Niech będzie. Jak się czujesz przed rozpoczęciem sezonu? Niedługo gramy sparing z jakimiś Belgami, nie pamiętam nazwy. Orientujesz się już jakoś w naszej kadrze? S - Niezbyt. Tylko jeden trening poprowadziłem. Ale jutro, pojutrze już będę miał większą wiedzę. W - Dobra, zapierdalaj na konferencję. S - Widzę, że nie zapomniałeś polskiego podczas tego pobytu we Francji. Zajrzałem wczoraj trochę do słownika, żeby poduczyć się trochę polskiego, z ciekawości. Dużo tych bluzgów tam macie. Ale to ja nawet w Meksyku słyszałem o tych słowach na "k" czy na "p". U nas w Mexico City mieszkał pewien Polak. W - Racja, racja. Trzeba pielęgnować polską kulturę. A teraz idziemy na konferencję, czekają już dziennikarze. A na konferencji... jak na konferencji. Pytania w stylu: "Czy obejrzał Pan już pan szczegółowo piłkarzy na treningu?" i inne. Po wyjściu z sali konferencyjnej dostałem faks od klubowej sekretarki. Było to zaproszenie na francuski dzień testów, który ma odbyć się 9 lipca. Stawiam na młodzież, a tam powinno się zjawić dużo utalentowanych zawodników. Ale czy któryś będzie chciał przejść do klubu z Ligue 2? A tam, Waldek sypnie kasa i będzie git majonez.
  7. Shin

    Cuda się dzieją...

    Co klasa, to klasa. Podbeskidzie to jednak kandydat do awansu do Ekstraklasy. Kluczowe dla rozwoju sytuacji było pierwsze 5 minut. Demjan i Rogalski rozmontowali defensywę mojego zespołu i było 2:0 dla Podbeskidzia. Rozwój sytuacji przyniósł już nawet wynik 3:0 dla gości. Rybski trafił na 1:3, na co bielszczanie odpowiedzieli drugim trafieniem Sokołowskiego. 4:2 dla Podbeskidzia to końcowy wynik spotkania. To, co zapamiętam na długo, to postawa kibiców KS-u. Gdy wynik na tablicy brzmiał 0:3, nowopowstały Klub Kibica dopingował zespół z całych sił. No i jeszcze ten Kasperczyk... Na konferencji stwierdził, że zupełnie nie radzę sobie jako menadżer. Ciekawe, co on sam by zrobił, gdyby miał dostępnych takich piłkarzy, jakich ja mam. Wyjeżdżając na mecz z polkowiczanami miałem nadzieje na zwycięstwo. Tego celu moi piłkarzy nie zdołali zrealizować, lecz osiągnięty remis, patrząc z perspektywy czasu również jest dobrym wynikiem. Gola straciliśmy po rzucie karnym Salomońskiego, którego w mojej opinii sędzia podyktował niesłusznie. Ale cóż. Nie ma bezbłędnych arbitrów. Moi podopieczni zdołali jednak wyrównać za sprawą Daniela Mąki, który popisał się indywidualną akcją zakończoną podkręconym strzałem na skraju pola karnego. To spotkanie miało jeszcze inne strony. Określono je mianem "rzeźni". Dlaczego? Aż 10 żółtych kartek. Po 5 dla każdej z drużyn. Arbiter i tak był łaskawy. Po jednym z fauli Prokopa byłem pewien, że za chwilę będziemy grać w "10". Teraz nie mamy zbyt wiele czasu na odpoczynek. Za 3 dni przyjeżdża do nas kolejny z kandydatów do awansu, Sandecja. Będzie ciężko, ale będziemy walczyć. Byleby nie tak ostro, jak dzisiaj. Bo wtedy nie wygramy na pewno. Kolejny dzień pełen pracy. Wciąż nie zadowala mnie gra w ataku, więc wziąłem się za poszukiwania ofensywnego zawodnika, który byłby przydatny w moim zespole. W oko wpadł mi 22-letni zawodnik rodem z Brazylii, Divo. Jest to wychowanek Santosu, lecz w najsłynniejszym brazylijskim klubie, w którym m.in. legendarny Pele, furory nie zrobił. W ubiegłym sezonie był graczem II-ligowego Motoru Lublin. Tam również nie nagrał się zbyt wiele. O jego przydatności do zespołu zadecyduję na treningach, na których Divo będzie przebywał 2 dni. Na nich prezentował się jednak fatalnie. Ma wielkie braki kondycyjne i techniczne. Umiejętnościami przewyższał go jeden z młodych naszych zawodników, Damian Jędryka, który jak na razie nie łapie się do pierwszej "11". Po 27 minucie, kiedy to Aleksander wyprowadził Sandecje na prowadzenie, pomyślałem sobie "No to teraz już się posypie...". Ale natychmiast powiedziałem sobie w myślach "Co ja pier**lę? Trener, który nie wierzy w swoją drużynę, to nie trener.". I natychmiast wykrzyknąłem do piłkarzy kilka uwag, które miałem do ich gry. Dobra, schodzimy do szatni. Słowa, które powtarzałem piłkarzom to "Walka, walka i jeszcze raz walka". Bo wolę walki moi podopieczni mają niesamowitą. 72 minuta meczu. Rzut rożny wykonuje Mąka, wyskakuje Mikulenas i... GOL! 1:1! Moja radość trwała tylko do... końca meczu. Gdy sędzia miał już odgwizdać koniec meczu i... Piszczek niepotrzebnie chciał dryblować w polu karnym, piłkę przejął Aleksander i... w sytuacji sam na sam lekką podcinką piłki pokonał Hajducha. Ku***! Piszczek! Widać, że przesunięcie go do środka obrony to nie była dobra decyzja. Po tej właśnie akcji arbiter odgwizdał koniec spotkania. Porażka. A było tak blisko niespodzianki. Ale przynajmniej po tych 4 kolejkach widać, że nie będziemy chłopcami do bicia, co zapowiadało wielu "znawców" sportu. Z tydzień mecz z ŁKS-em...
  8. Shin

    Cuda się dzieją...

    Pomeczowa konferencja. Mówiąc prosto: nie lubię konferencji. Ale pójść na nią trzeba, bo gdybym nie poszedł, ludzie (dziennikarze) uznaliby mnie za totalnego ignoranta. Wypytywali mnie o takie rzeczy jak samopoczucie Piotra Giela po bramce w debiucie czy moje zadowolenie z piłkarzy. Koniec. Ufff... Co jakiś czas postaram się wysyłać na konferencje mojego asystenta, Jana Pochronia. To nie dla mnie. Zdecydowanie. Będę w miarę możliwości unikał konferencji. Następny dzień. Na testy do Niecieczy zaprosiłem 18-letniego Wojciecha Gollę z Lecha Poznań. Czekam na niego na dzisiejszym treningu. Dzisiaj mam zamiar popracować z piłkarzami nad dyscypliną taktyczną, bo z nią było w ostatnim meczu dobrze, mimo zwycięstwa. Jest 10 minut do treningu. Golli dalej nie ma. Dzwonię do niego. Odbiera. - Witam Panie Phillipie. Niestety nie przyjadę dzisiaj na testy. - A to dlaczego? - odpowiedziałem - Nieciecza taka wieś, że nie możesz dotrzeć, co nie? - Nie, nie, nie. To nie dlatego. Wiem, że to wstyd, ale jechałem bez prawka i... policja mnie zatrzymała. Siedzę teraz na komisariacie. Aresztowali mnie na 48 godzin. - To z angażem w Niecieczy możesz się pożegnać. - krzyknąłem do słuchawki. - Ale... TRZASK! Huknąłem telefonem o kostkę brukową. Ale moja wysłużona Nokia 3310 wytrzymała już dużo takich uderzeń, to ostatnie też przetrwała. Jestem bardzo zdegustowany postawą Wojciecha. Był moim kandydatem do pierwszego składu na środek obrony, ale to, co on zrobił to... pozostawię bez komentarza. Bez prawka nie powinien nawet kierownicy dotknąć, a co dopiero kierować. Mógł bezpiecznie dojechać pociągiem. Nawet bilet mu załatwiłem. Ale wolał po swojemu i jak się to skończyło? Świadkiem tego zdarzenia był sołtys Niecieczy. Podszedł do mnie i zapytał: - Co się stało? - Wojciech Golla. Zaprosiłem go na testy. Nie przyjedzie. Niech Pan zgadnie, dlaczego. - odpowiedziałem. - Hm... Spóźnił się na pociąg? - Pociąg miał zapewniony. Wybrał transport samochodowy. I co? Ch** w bombki strzelił. Choinki nie będzie. - Eeee... Słucham? - Hehehe, no aresztowali go. - Matko! Za co? Po pijaku jechał? - Jeszcze tego brakowało! Bez prawka jechał. Teraz siedzi na komisariacie w Tarnowie. - No cóż... Luksus pewnie ma tam większy niż w naszych szatniach. Hahaha! - Buahahah! Bez przesady. W Poznaniu ma dopiero wygodnie. - O tak. Poznań, puchary i ten k***a wielki stadion. Tylko czym oni go zapełnią? Chyba kartonowymi kibicami... - A my się nie musimy martwić o frekwencje. Czy jest w Polsce takie 700-osobowe miasto, w którym jest stadion przewyższający liczbę mieszkańców prawie 4-krotnie? I co więcej, już nie ma wejściówek na mecz Podbeskidziem. - A karnety? Jak się sprzedały? - Nieźle. Poszło ponad 500 sztuk. Nawet proboszcz z naszej parafii zdecydował się na kupno. - Proboszcz? Chyba mu się to nie opłaci, jak zobaczy kibiców ŁKS-u skandujących "Jebać RTS", albo "Co to za miasto, co to wieś...". Dokończenie Pan zna. - Pójdzie pod klatkę ich uspokajać... i jeszcze kazanie wygłosi na temat kulturalnego kibicowania. A tu nagle... BUM! Jedna z nowiutkich Jabulani, dostarczonych na treningi moim piłkarzom dzięki staraniom sołtysa trafia prosto w jego głowę. Autorem tego strzału Darek Pawlusiński. - Darek! Co to miało być? - wrzasnąłem. - Przepraszam trenerze. Naprawdę nie chciałem. - Bo pójdziesz pracować do obory sołtysa, świnie nakarmić. - Nieeee, tylko nie to. - No więc... za****dalaj! Sołtys wreszcie wstał. Oszołomiony, chyba nadal nie wie, co się stało. - K***a, kto mnie pier***nął? Za**bie ku**ę! P***a ch** i cycki. Nigdy nie widziałem tak wyrażającego się sołtysa. A trening? Ogólnie na plus. Mimo tego feralnego zdarzenia, Pawlusiński, choć dostał karne 10 kółek wokół boiska, prezentował się bardzo dobrze. Widać, że pracuje na ten pierwszy skład. Na koniec treningu otrzymałem SMS-a o treści "Ch** ci w dupę". Nadawca? Wojciech Golla. Gdyby nie ucierpiał na tym mój wizerunek, chłopak miałby gwarantowane solo ze mną. Ale powstrzymam się. Niech siedzi spokojny, niepoobijany w Pyrlandii i wpier**la tatar.
  9. Shin

    Cuda się dzieją...

    Warta Poznań - Termalica Nieciecza 0:1 (0:0) Do Poznania wybrałem się pełen nadziei, jak i obaw. Jak nasza drużyna poradzi sobie z poznańską Wartą? Zobaczymy. Jest 19:00. Godzina do meczu. Piłkarze wychodzą na rozgrzewkę, ja za nimi. I... naszym oczom okazuje się największy stadion, jaki widzieliśmy w naszym życiu. 43-tysięczny stadion świeci jednak pustkami, gdyż Warta w Poznaniu nie cieszy się popularnością. Z ponad 40 tysięcy krzesełek zajęte są może 2 tysiące. Maksimum. 10 minut przed meczem. Chodzimy do szatni, aby przygotować się do rozgrzewki. Wychodzimy z powrotem na obiekt, by ustawić się na płycie boiska. Zdecydowałem się na ultraofensywną taktykę 3-5-2. Pierwsza połowa była nudna jak flaki z olejem. Aż chciało się wyjść ze stadionu. Poznaniacy mieli delikatną przewagę. Pochwaliłem mój zespół i zachęciłem do dalszej walki. Zadrżałem, gdy jeden z zawodników Warty, chyba to był Gajtkowski, uderzył w poprzeczkę bramki strzeżonej przez Hajducha. 70 minuta. Wreszcie akcja mojego zespołu. Pawlusiński biegnie lewym skrzydłem. Mija rywali jak tyczki slalomowe. Widzi w polu karnym niekrytego Giela. Dośrodkowanie i... GOOOOL! Piotrek uderzył piłkę baniakiem i 1:0 dla Niecieczy! I co najważniejsze, ten wynik utrzymał się do końca spotkania. Inauguracja marzenie. Cieszy mnie szczególnie postawa Giela. Jak dobrze, że zdecydowałem się na jego wypożyczenie. Kapitalnie wykorzystał kontuzję Karola Piątka, wskoczył do składu i chyba zagości w nim na stałe.
  10. Na wstępie krótko się przedstawię. Nazywam się Phillip van der Sheen. Urodziłem się 12 listopada 1975r. Jestem Holendrem. Od tego roku mam w posiadaniu także polski paszport, gdyż jestem w związku małżeńskim z Polką. Kilka dni temu zdałem egzamin na licencję trenerską UEFA PRO. Mogę w ten sposób zostać szkoleniowcem każdego klubu na świecie. Na początek mojej trenerskiej kariery wysłałem moje propozycje do kilkunastu klubów z polskiej ligi. Chcę na razie trenować polską drużynę. Po kilku dniach otrzymałem tylko 3 oferty kontraktów. Wszystkie z I ligi. Z Dolcanu Ząbki, Kolejarza Stróże oraz z Termaliki Nieciecza. Po przeanalizowaniu (dokładnym) wszystkich ofert postanowiłem wybrać angaż w tym ostatnim klubie. Lubię wyzwania, a takim na pewno będzie praca w Niecieczy. Pierwszym zadanie, jakie mnie czekało w drużynie beniaminka I ligi, to przegląd kadry i rozeznanie. Musiałem po kilku pierwszych treningach wiedzieć mniej-więcej, kto będzie występował w pierwszym składzie mojej drużyny. Pragnąłem się także dowiedzieć, czy nie są potrzebne wzmocnienia. Szczególnie dobrze zaprezentowali się Arkadiusz Baran, Karol Piątek i Dariusz Pawlusiński. Widać to ekstraklasowe doświadczenie. Niedługo potem zarząd poprosił mnie o sprawozdanie z sytuacji drużyny i jej szans w I lidze. Cała drużyna zaprezentowała się dobrze na treningach, więc poinformowałem zarząd, że drużynę stać na podjęcie walki o środek tabeli. Dostałem do wykorzystania w zamian dodatkowe 18tys. euro na transferowe wydatki. Za takie pieniądze trudno jednak kupić piłkarza, który okaże się wzmocnieniem. Zawisza Bydgoszcz - Termalica Nieciecza 3:4 (0:4) Nadszedł czas na pierwszy sparing. Pojechaliśmy do Bydgoszczy na mecz z Zawiszą w 18-osobowym składzie. Rywal mocny, bo faworyt do wygrania II ligi zachodniej. Pierwsze trzy minuty to posiadanie piłki bydgoszczan. Już wtedy bałem się o wynik. I właśnie wtedy piłkę jeszcze na własnym boisku stracił pomocnik Zawiszy. Piłkę na prawe skrzydło otrzymał Mąka, dośrodkował do Rybskiego, a ten trafił wolejem do bramki Andrzeja Witana. To, co się stało chwilę później, wprawiło rywali w osłupienie. Tym razem w roli asystenta zagrał Andrzej Rybski. Podał do... Mąki w środku pola, a ten huknął z 20 metrów jak z armaty. Chociaż kazałem piłkarzom trzymania się swojej pozycji, to jednak do Daniela nie mogę mieć zastrzeżeń. To prawdziwy Speedy Gonzales. Jest 9 minuta. Rzut rożny dla moich podopiecznych. Nakazałem rozegranie tego rzutu rożnego na krótki słupek. Piątek wrzuca, wyskakuje wysoki Bartek Piszczek i 3:0. Co tu się dzieje? Gramy jednym napastnikiem, a tu takie cuda. Potem Zawisza na chwilę przejął inicjatywę. Dobrze w bramce spisywał się Hajduch. Jego parada po strzale w 20 minucie Ślifirczyka to prawdziwy majstersztyk. Co się dzieje dalej? Wydawałoby się, że mecz zrobił się nudny jak flaki z olejem... a tu nagle... Obrońca Zawiszy, Błażej Jankowski wykonuje niecelne podanie górą do pomocnika, walkę w powietrzu wygrywa Mąka. Ten podaje natychmiast do niekrytego w polu karnym Pawlusińskiego. Ten natychmiast chyba zrobił sobie "jaja" z obrońców. Wykonał chyba ze 5 żonglerek i uderzył z woleja w samo "okienko" bramki Witana. 4:0. Z zachwytu krzyknąłem "ja pier***e". W moim kierunku ruszył sędzia Piotr Wasilewski i udzielił mi słowne upomnienie. Powiedziałem piłkarzom w przerwie, żeby już tak nie atakowali i nastawiali się głównie na kontrataki. To co zobaczyłem przez pierwsze 15 minut drugiej części gry to przechodzi wszelkie pojęcie. Żadnego strzału, proste straty. Efekt? Zdarte moje gardło. Aż w końcu w 60 minucie Wójcicki ograł moich obrońców jakby to byli piłkarzyki z C-klasy. Hajduch bez szans przy plasowanym uderzeniu. Cios i Piszczek jakby pierwszy raz wyszli na boisko. W 63 minucie Piszczka wszedł Andrzej Wójcik, a Ciosa zastąpił Radek Jacek. Zaś Rybski został zmieniony przez Piotra Trafarskiego. Ten to pokazał jednak kaszanę w tym spotkaniu. Dobrze, że wysłałem odpowiedniego człowieka na zwiad w niższych ligach. Może przyniesie mi jakiegoś solidnego gracza? 81 minuta to kolejna wpadka defensora. Co ten Jacek odpierdala? Przechwycił prostopadłe podanie na 10 metrze. Stracił piłkę! Do futbolówki dopadł Ślifirczyk i co znowu miał zrobić biedny Hajduch? Na jego miejscu chyba bym spowodował uszczerbek na zdrowiu Jacka. Doliczony czas gry. 3 minuty. Niech to już się skończy. Wynik wcale nie odzwierciedla mojego poziomu niezadowolenia z gry w II połowie. 3 minuta dodatkowego czasu gry i... k***a gol. Dośrodkowanie z wolnego. Wójcicki pozostał bez krycia. Miał 3-4 metry wolnej przestrzeni. Uderzył z baniaka, Hajduch obronił. Jacek zamiast ruszyć do asekuracji stał jak pierdolony słup. Wójcicki uderzył i 3:4. Na szczęście sędzia zakończył już to spotkanie. No dodatek Karol Piątek doznał kontuzji. Jest to jednak tylko lekkie stłuczenie barku. Na treningu za 3 dni już się zjawi. Piłkarzom powiedziałem po meczu, że jeśli chcą grać tak drugie połowy, to mogą nie przychodzić na treningi. Mam nadzieję, że wezmą sobie to do serca. Pierwsze moje nabytki... Postanowiłem wziąć się do roboty, gdyż tutaj ewidentnie nie ma piłkarzy do grania planowaną taktyką 4-1-3-2. Pierwszym efektem jest pozyskanie na zasadzie wypożyczenia Piotra Giela z Ruchu Radzionków. Szczerze mówiąc, zdziwiłem się, że działacze Ruchu są skłonni oddać na wypożyczenie taki talent. 3 dni po złożeniu oferty Piotr był już piłkarzem Termaliki. Następny moim celem było pozyskanie napastnika. Najlepiej takiego, którzy zna I-ligowe rzemiosło. Trafiło na doświadczonego Litwina Grażvydasa Mikulenasa. Ten 37-letni zawodnik pokazał, że mimo upływu lat wciąż jest w stanie strzelać gole. 11 goli w 14 meczach w barwach Wigier Suwałki robi wrażenie. Termalica Nieciecza - Wisła Kraków 2:0 (1:0) Na 2 tygodnie przed inauguracją ligi w Niecieczy nastąpiło chyba większe futbolowe święto, niż rozpoczęcie rozgrywek ligowych. Odbyła się oficjalna prezentacja drużyny, która była połączona z meczem z Wisłą Kraków, która przyjechała w dosyć mocnym składzie, który z pewnością powalczyłby o czołowe lokaty w Ekstraklasie. Powiedziałem chłopakom, żeby przynajmniej nawiązali walkę z krakowianami. Przecież nie na co dzień kibice 700-osobowej wsi mają okazję oglądać takich piłkarzy jak Andraż Kirm czy Łukasz Garguła. To, co zobaczyłem na boisku, przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Chociaż statystyki to dosyć spora przewaga Wisły, to moi podopieczni grali bardzo ładną dla oka piłkę. Pierwszy efekt to bramka w 13 minucie Andrzeja Rybskiego. Wszystko zaczęło się od rajdu na prawej flance Daniela Mąki, który precyzyjnie dośrodkował, Rybski przyjął piłkę, opanował ją i sprytnym uderzeniem nie dał szans Filipowi Kurto. Do końca połowy piłkarze nie oddali żadnego strzału. Wisła dominowała nad nami i technicznie, i fizycznie. Nadrabialiśmy to jednak wspaniałą ambicją. Po pierwszej połowie schodziliśmy z podniesionymi głowami, ale zdawaliśmy sobie sprawę, ze to jeszcze nie koniec. Co więcej, trzeba zagrać jeszcze drugie tyle. Nakazałem piłkarzom skupienie się na grze defensywnej, bo nawet to 1:0 z v-ce mistrzem Polski to będzie kapitalny wynik. Taktyczna dyscyplina jest u nas na bardzo dobrym poziomie. Wprowadzony w przerwie Jacek już nie kaleczył tak, jak w meczu z Zawiszą. Cała drużyna stanowiła jeden duży i zgrany zespół. Przyszła 85 minuta meczu. Nie mając żadnej asekuracji ze strony kolegów zawodnik Wisły Mikołaj Bielecki stracił piłkę na 40 metrze na rzecz Piotrka Trafarskiego. Ten zachował zimną krew i zauważając wysuniętego na 20 metrze bramkarza Wisły Pawła Pawlusa najzwyczajniej przelobował Wiślaka. 3 minuta doliczonego czasu gry. Sędzia odgwizduje koniec spotkania! Kapitalny mecz! Jeśli utrzymamy taką formę na lidze, to rywale mają prawo się nas bać. Szczególnie cieszy mnie współpraca pary Rybski-Mąka. Oni dali popis już w sparingu z Zawiszą w Bydgoszczy. Sami przyznają, ze doskonale się rozumieją na boisku, jak i poza nim. Bardzo mnie to cieszy. Dla mnie ważną rzeczą są także właśnie stosunki pozaboiskowe moich podopiecznych. Wrócę jeszcze do Piotra Trafarskiego. Niestety wobec sprowadzenia Grażvydasa Mikulanasa i doskonałej formy Andrzeja Rybskiego jestem zmuszony posadzić go (przynajmniej na razie) na ławce. Chociaż jeśli na treningach będzie przewyższał swoich rywali do ataku, to oczywiście dostanie szansę wyjścia w pierwszym składzie. To będzie taki "joker" w mojej talii, którą są piłkarze Termaliki.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...