Skocz do zawartości

Magazyn Polska Ekstraklasa


Escort

Rekomendowane odpowiedzi

„Mój sposób to pokazanie zawodnikom drogi”

 

Trener Lechii Gdańsk, Michał Moniuszko, ostatnio napotkany po jednym z treningu, został przepytany przez naszego dziennikarza. O klubie, o personaliach, o przyszłości.

Dz: Pojawił się Pan bardzo nieoczekiwanie w Ekstraklasie i od razu zrobiło się głośno, najpierw poprzez wypowiedzi, a potem dzięki znakomitym wynikom, to ten skuteczny pomysł na prowadzenie drużyny?

MM: Mój sposób to pokazanie zawodnikom drogi, której wcześniej nie znali. Waleczność się nazywa. Za Jaworskiego był bałagan, piłkarze spóźniali się na treningi - ostatnio rozmawiałem na ten temat z Sobolewskim, swoją drogą świetnym przykładem na to, że jak się zasuwa - nawet w przerwie zimowej - to się ma miejsce w składzie, mówił, że jak przychodził tu z Bełchatowa, to zastał burdel. Chciał wracać, pisał podania do zarządu... i przyszedłem ja. Może nie zdobywamy dużo więcej punktów niż wcześniej, jednak nasza gra naprawdę się poprawiła. Zawodnicy są fantastyczni, gdy nauczę ich koncentracji w obronie - to robota na miesiące, może i lata - będziemy w czubie tabeli.

Dz: W wyniku małych zawirowań, potrafi Pan pozbyć się reprezentanta Polski, Górskiego, gdzie inne kluby nie wliczają nawet sprzedaż swoich gwiazd, by jednak ładnie poukładać zespół.

MM: Górski nic nie znaczył. To zawodnik jak u Jaworskiego, bez ambicji, bez chęci i woli walki... nie zasługuje na reprezentację, w żadnym wypadku. Odszedł, poprawiły się nam wyniki. Z perspektywy Wisły wygląda to tak: przyszedł, zaczęli grać koszmarnie. Ale tak naprawdę nawet nie wiem, czy gra regularnie w drużynie, ten człowiek zupełnie mnie nie interesuje.

Dz: Powoli zaczyna się myślenie o przyszłym sezonie, bo wiadomo, że Lechia utrzyma się w Ekstraklasie, prawda? Co na przyszły rok? Jakieś określone cele?

MM: W obecnym sezonie interesują mnie jedynie obecne rozgrywki. Czy się utrzymamy? Z palcem w nosie. Czy się utrzymaliśmy? Nie. Czy to jest nasz cel na ten sezon? Nie. Naszym celem na ten sezon jest pierwsza ósemka tabeli, więc rozważania nt. następnego sezonu motywowane tym, że osiągnęliśmy swój cel są zupełnie bezpodstawne.

Dz: Jakie cele transferowe? Kadra zdaje się być szeroka i przede wszystkim mocno naszpikowana juniorami, co z nimi? Są w stanie sprostać Ekstraklasie?

MM: Juniorzy, nie juniorzy - dla mnie liczy się, czy są dobrymi piłkarzami. Wielu prawdopodobnie pożegna się z klubem, czy to ze względów sportowych, czy stricte personalnych. Nie podoba mi się stosunek niektórych wilczków do pracy w zespole. Mam nadzieję odchudzić nieco kadrę, by potem wzmocnić ją silniejszymi mentalnie zawodnikami. Jednakowoż może być i tak, że nikogo nie sprowadzimy, zobaczymy co kadra pokaże nam na treningach, dla każdego jest miejsce. Byle zapier****ł. Jak Ozim, jak Sobolewski, jak Jayeoba. To wzorce, naprawdę warto brać z nich przykład.

 

W najbliższej kolejce wielkie starcie dwóch trenerów. Moniuszko kontra Kubiniok vel. Raścisławski. Dla obydwu to spotkanie może oznaczać mecz sezonu, gdyż obie ekipy raczej nie walczą już ani o utrzymanie, ani tym bardziej o europejskie puchary.

 

 

 

 

„Naszym celem jest Mistrzostwo Polski”

 

Trener Grzelak poświęcił nam kilka minut i zdecydował się odpowiedzieć na kilka szybkich pytań. Prawdopodobnie poprowadzi stołeczny klub do końca rozgrywek. Co potem?

 

Dz: Jak Pan oceni swoją pracę w Legii?

KG: Wciąż mamy realne szanse na mistrzostwo Polski, a w lidze wszystko jest możliwe. Jestem jednym z najmłodszych szkoleniowców w stawce, a poza tym pracą z Legią rozpoczynam swoją przygodę z profesjonalną piłką. Zresztą... nie mam zamiaru siebie oceniać. Wszak tylu kompetentych dziennikarzy redaguje nasze krajowe gazety sportowe.

Dz: Kiedy ujrzymy skuteczną Legię, która pokaże miejsce Lechowi i Wiśle, no i nieoczekiwanie Śląskowi, który również przoduje w tabeli?

KG: Ciężko mi odpowiedzieć na takie pytanie. Mamy bardzo młody zespół, a nasi konkurenci radzą sobie bardzo dobrze. Nie możemy gloryfikować umiejętności naszych zawodników. Inne zespoły mają równie mocne kadry.

Dz: Szeroka kadra i spory problem płacowy, o tym mówi się w Warszawie. Plotki czy prawdziwe doniesienia?

KG: "Mówi się w Warszawie"... kto mówi? Po co? Żeby zepsuć morale? Skoro jest tak dobrze poinformowany, proszę zapytać jego.

Dz: Jakie plany transferowe w lecie, bo aktualnie nieznana jest przyszłość Legii - jeżeli mistrzostwo to wzmocnienia, a w innym wypadku utrzymanie aktualnego składu?

KG: Nie chcę rozmawiać o planach transferowych. Naszym celem jest mistrzostwo Polski i to od niego zależy przyszłość wielu legionistów, także moja.

 

Na pewno wszyscy kibice Legii liczą, że uda się wkroczyć w decydującym momencie na fotel lidera i go nie odstąpić. Do końca rozgrywek pozostało osiem kolejek, Legia nadal liczy się w walce o mistrzostwo Polski.

 

 

 

Zachęcam wszystkich do pisania newsów, choćby wywiadów, żeby nie wiało taką monotonią. Trenerzy, którzy pozostają bez pracy, ale są na liście rezerwowej - też mogą śmiało się wpisywać.

Kolejkę rozegram dziś o 21, także liczę, że pozostali podadzą składy do tej pory. Nie wchodzi w rachubę spóźnienie – proszę jutro już nie podawać składu.

Odnośnik do komentarza

Mateusz Szymandera, Lech Poznań:

Fajne, efektowne zwycięstwo, ale na pewno nie będzie ono powodem hurraoptymizmu przed kolejnymi spotkaniami. Jeśli pokonuje się rywala różnicą czterech bramek to na pewno robi to wrażenie na innych zespołach, ale spokojnie. Najważniejsze, żeby to nas nie uśpiło dlatego nie zamierzam tylko i wyłącznie chwalić zespołu. Kluczem do sukcesu była wysoka skuteczność wykończenia akcji oraz dobra gra w defensywie. Zagraliśmy tak jak chciałbym żebyśmy grali zawsze, ale by tak było czeka nas dużo pracy. Teraz z zawodnikami przeanalizujemy to spotkanie i wyciągniemy odpowiednie wnioski przed kolejnym meczem. Mam nadzieję, że równie udanym.

Odnośnik do komentarza

Daniel Kowalczyk, Zagłębie Lubin

 

Eh, najpierw wpadka w Pucharze Polski z Górnikiem Zabrze, a teraz klęska z krakowską Wisłą. Na dodatek oba te mecze przegraliśmy na własnym stadionie. O ile porażkę z Zabrzanami jestem w stanie przeboleć, o tyle z piłkarzami Białej Gwiazdy powinniśmy co najmniej zremisować. Oba mecze były dosyć podobne. Drużyny wyszły nastawione ofensywnie, z chęcią strzelenia kilku bramek. W Pucharze zabrakło skuteczności, a w lidze szczęścia w kluczowych sytuacjach defensywnych. Po raz kolejny muszę pochwalić Angeleskiego, który do spółki z Holmstromem siał popłoch w defensywie Wiślaków. Słabą postawę w obronie puszczam jak najszybciej w niepamięć i mam nadzieję, że w arcyważnym meczu z Legią pokażą się z lepszej strony. Jeżeli chcemy jeszcze myśleć o europejskich pucharach, to musimy ten mecz wygrać.

Odnośnik do komentarza

Mecze reprezentacyjne:

 

 

Mołdawia U-21 – Polska U-21 2:5

11’ Pajovic 1:0

24’ Popiela 1:1

55’ Kowalczyk 1:2

58’ Sarajilic 2:2

60’ Mańka 2:3

64’ Kowalczyk 2:4

73’ Kowalczyk 2:5

 

Składy

Statystyki

 

 

Macedonia U-21 – Austria U-21 0:1

Despotovski (Lechia) zagrał w spotkaniu bardzo słabo, a dodatkowo doznał kontuzji żeber.

Schopp (Lech) wszedł z ławki i zaliczył udany kwadrans gry.

 

Cypr U-21 – Czarnogóra U-21 2:4

Ostojic (Jagiellonia) zagrał niezłe 80. minut, ale trener Jagi będzie musiał na razie zapomnieć o tym piłkarzu z powodu kontuzji ścięgna pachwiny.

 

Holandia U-21 – Węgry U-21 3:2

Niezły występ Pintera (Jagiellonia) pomimo przegranej.

 

Bośnia i Herzegowina U-21 – Albania U-21 0:0

Bekric (Lech) pojawił się na pierwszą połowę w tym spotkaniu, na zero z tyłu, ale jego koledzy nie zdołali pokonać albańskiego bramkarza na przestrzeni całego meczu.

Skaljic (Lech) zagrał udane drugie 45 minut na lewej obronie.

 

Izrael U-21 – Chorwacja U-21 2:4

Bozinovic (Lech) w roli kapitana zaprezentował się bardzo dobrze na prawej pomocy zaliczając asystę przy jednym z goli.

 

Anglia U-21 – Kolumbia U-21 0:1

Bardzo udany mecz Zarate (Lech), który popisał się kilkoma ciekawymi interwencjami.

 

Rosja U-21 – Malta U-21 0:0

Camilleri (Ruch) po raz kolejny pokazał, że w swoim klubie cały czas się rozwija, co potrafi przełożyć na występy w młodzieżowej reprezentacji.

 

Armenia U-21 – Bułgaria U-21 2:0

Niespodzianka, w której brał udział Mkrtchyan (Korona). Zaliczył asystę przy jednym z trafień.

 

Litwa U-21 – Słowacja U-21 1:3

Kolejna porażka Galkauskasa (Korona) w barwach młodzieżówki, warto jednak zastanowić się nad seniorską kadrą w kontekście tego młodziutkiego zawodnika, bo ponownie się wyróżniał na boisku.

 

 

 

 

Polska - Austria

 

Dobra pierwsza połowa w wykonaniu całego zespołu i w końcu wypracowana bramka, jednak w drugiej części gry lekki przestój i ostatecznie stracony gol w 53. minucie dał remis w ostatecznym rezultacie. Zawodnicy spisali się przeciętnie. Trener chciał sprawdzić wielu zawodników tych niedocenianych, lecz w większości zawiedli. Pokazali, że poziom reprezentacji to dla nich jeszcze zbyt wysoka poprzeczka. Szczególnie Szczęsny, który nie potrafił odnaleźć się na boisku. Niewiele sytuacji wypracował sobie Adamus, a jeśli takowe miał to wszystko dzięki Mikołajczykowi, który ponownie zaliczył udany występ z orzełkiem na piersi.

Dobre zawody zaliczył golkiper, broniąc reprezentację przed utratą kilku bramek. Wygrywał głównie pojedynki jeden na jeden. Wielu zawodników zaliczyło swoje pierwsze mecze w kadrze. Między innymi Osuch, który pokazał, że będzie się liczył w rywalizacji z Klimkiem i Skorupskim o lewą stronę obrony. Ogólnie zawodników zabrakło tego czegoś, by wygrać z przeciętnym rywalem jakim na pewno jest Austria.

 

Na plus: Mikołajczak, Pałys, Pawlak

Na minus: Mastelarz, Michniewicz, Adamus

 

Polska – Austria 1:1

45’ Szczepanik 1:0

53’ Sahin 1:1

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Aaron Cos (Hiszpania)

Widzów: 34889

Odnośnik do komentarza

Maciej Markowski, Piast Gliwice:

Niestety po raz kolejny przegraliśmy i będzie bardzo ciężko się utrzymać, ale na pewno będziemy walczyć i spróbujemy uniknąć spadku. W tej chwili sytuacja jest trudna, ale wciąż mamy szansę na grę w ekstraklasie w następnym sezonie. Musimy jednak zacząć wygrywać mecze, bo tylko to zapewni nam utrzymanie.

Odnośnik do komentarza

Nadchodzą derby

 

Derby Krakowa, nietypowe, bo na stadionie w Sosnowcu. Wszyscy liczą, że po raz ostatni. Tym razem teoretycznym gospodarzem jest Biała Gwiazda. Pierwszy mecz wygrali na jesieni po trafieniu Cukovica już w 90. minucie, kiedy piłkarze Cracovii pewni byli remisu.

Stawka jest ogromna dla jednego z trenerów. Szkoleniowiec Skura walczy o swoją posadę. W wywiadach wypowiada się bardzo ostrożnie, jeśli chodzi o temat dymisji. Wie, że cierpliwość właściciela jest na wyczerpaniu i po ostatnich wpadkach można tylko w jeden sposób odzyskać zaufanie – wygrywając ponownie z Pasami. Trudne zadanie.

Cracovia również ma swoje cele w tym spotkaniu. Śląsk nieco odskoczył w tabeli, ale do końca rozgrywek jest jeszcze kilka kolejek. Drużyna trenera Laskosza śmiało walczy o europejskie puchary, mówi się nawet o aspiracjach mistrzowskich. Tym bardziej będą chcieli sprawić niespodziankę dla swoich kibiców.

Piłkarze przygotowują się w spokoju na to sobotnie starcie.

- Dla mnie to kolejny pojedynek ligowy, tylko z tą różnicą, że gramy o szacunek w Krakowie – mówi Szymański.

Całkiem inne podejście mają piłkarze Cracovii, co widać na przykład po wypowiedzi Mariusza Basty:

- Chcemy się zrewanżować za tą jesienną porażkę. Przegraliśmy wtedy pechowo po trafieniu w doliczonym czasie gry chyba. Teraz będzie inaczej. Mamy całkiem inne nastawienie do tego spotkania, na dodatek walczymy o wysokie lokaty, ale bez presji. Nic na nas nie ciąży, po prostu prezentujemy swój futbol, którego nas nauczył trener. Liczę na wygraną.

 

Odważnie, ale czy nie ślepo? Wisła na papierze w prawi każdej formacji wygląda o wiele lepiej:

Bramkarze: Nalepa to równorzędny golkiper dla Gulbrandsena. Ten drugi zbiera szlify w młodzieżowej reprezentacji Norwegii, jednak Nalepa nie odstępuje go umiejętnościami.

Obrońcy: Na prawej obronie nowy Cesar, który przewyższa umiejętnościami Zawadzkiego, lecz piłkarz Pasów już na przestrzeni całego sezonu pokazał, że jest wyróżniającą się postacią, grający tam ostatnio Terlecki prezentuje się jeszcze lepiej. Lewa strona obrony to Mapfumo kontra Osuch. Reprezentant Polski będzie chciał pokazać, że tylko na papierze był gorszy do soboty... Środek defensywy? Wasilewski i Zub to jedni z lepszych stoperów, szczególnie, że Kościukiewiczowi nie wróżono wielkiej kariery, natomiast Basta śmiało mógłby rywalizować o miejsce w składzie Białej Gwiazdy.

Pomocnicy: Wisła posiada o wiele lepszych piłkarzy, dlatego są faworytami w tym pojedynku. Prawa strona to Bekas i Ziółkowski. Zdecydowanie lepsi piłkarze czy Piątek i Pocrnjic. Na lewej stronie nie zagra Soares, ale zastąpi go równie mocny Kuklis. Lewa strona Cracovii wygląda o wiele gorzej – tam zagra Biskup. Środek pomocy to całkiem inne ułożenia piłkarzy w poszczególnych drużynach. Wisła zagra dwójką środkowych pomocników – Lewandowski zastępujący kontuzjowanego Kokoszkę oraz jeden z czołowych reprezentantów Polski – Szymański. Przeciwko komu? Nowakowi, 19-letni talent, który dopiero ma rozbłysnąć; drugi piłkarz to wielka niewiadoma, bo obok niego miał grać Eze, ale jest wykluczony z powodu kontuzji. Z przodu zapewne zaprezentuje się Michniewicz, zawieszony za napastnikiem, ale ostatni mecz reprezentacji pokazał, że jeszcze daleko mu do poziomu europejskiego.

Napastnicy: Z przodu Wisły wielka rywalizacja – Broź, Cukovic, Ivanovski czy nowo zakupiony Novosel. Po drugiej stronie Krakowa kontuzja Brkovica, który według asystenta Wisły nie łapałby się nawet na ławkę. Nie wiadomo kto go zastąpi – Adamczyk, który jeszcze w tym sezonie nie trafił do siatki rywala?

Wygląda na to, że czym dalej w las tym gorzej dla Cracovii, ale wszystko na pewno zweryfikuje boisko.

 

Odnośnik do komentarza
Wynocha!

W ostatnich dniach przeżywamy prawdziwą huśtawkę nastrojów wśród kibiców Lechii. Po wygranej w Krakowie (5:3 z Wisłą!), ponieśliśmy porażkę z Legią i była to kolejna klęska drużyny Moniuszki w Gdańsku. Potem jednak głowy fanów Lechitów zaprzątały się jedynie prestiżowym starciem z Odrą Wodzisław, która to w tym sezonie urosła do miana jednego z największych rywali klubu, głównie za sprawą tyleż kontrowersyjnego, co kochanego w Gdańsku szkoleniowca. Jednak naprawdę żywe emocje pojawiły się w środku tygodnia. Co więcej, nie miały one związku z potyczką w Wodzisławiu.

Najpierw bezsensownego, choć mało groźnego urazu doznał w meczu młodzieżówki Despotovski. I nie byłoby w tym nic wielkiego, gdyby nie alergiczna reakcja Moniuszki. - Przeklinał chłopaka przez cały dzień, gość miał uraz, a i tak musiał trenować z grupą zdrowych. Chory pomysł! - stwierdził któryś z piłkarzy w wywiadzie dla "Głosu" dwa dni temu. W klubie zawrzało, od czasu odejścia Jaworskiego żadna informacja nie wyciekła z klubu do mediów, treningi były pozamykane, wejście na stadion podczas zajęć - dokładnie zaryglowane. Popularny "Warszafka" rozpoczął śledztwo, które doprowadziło do schwytania winnego. Ten został poinformowany o wystawieniu go na listę transferową ze skutkiem natychmiastowym. Janusz Żewłakow, bo mowa o tym utalentowanym 18-letnim lewoskrzydłowym (dla którego nigdy nie było miejsca w taktyce Moniuszki), zdenerwował się i - tak mówi się w klubie - wykradł listę piłkarzy przeznaczonych na sprzedaż, która miała być publikowana dopiero po sezonie. Wygląda ona następująco:

DO WYWALENIA:

URBANIAK

GAWECKI

GRAD

GORSKI

MACIEJEWSKI

MAŁKOWSKI

MILOJKOVIC

ZAFRA

ZURAWSKI

ZEWLAKOW

Żewłakow został wyrzucony z zajęć pierwszej drużyny, do kolejnego sezonu (ponoć już w barwach Stabaek) przygotowuje się z rezerwami Gdańszczan. Utalentowany skrzydłowy rozpoczął... od podawania piłek. - Tak kończą konfidenci. - podsumował, poważany w drużynie, Jurczyk i nieomal nie oberwał odłamkiem gniewu Moniuszki. - Odtąd temat jest zamknięty. Każdy, kto o nim wspomni, dołączy do Żewłakowa i jego nowej drużyny! Szkoda, że to przytrafiło się teraz, gdy jedziemy zgolić śląskie brzoskwinki. Ale bez obaw, zniszczymy Odrę. - zakończył "Warszafka".

Głos Pomorza

Odnośnik do komentarza

GKS Bełchatów – Śląsk Wrocław

 

Pojedynek, w którym głównie Śląsk ma się liczyć w walce o coś, a dokładniej o mistrzostwo. Zawodnicy trenera Polo ciągle trzymają się w czubie tabeli, dzięki czemu zbliżają się do upragnionego tytułu. GKS praktycznie nie gra o nic, poza pozycją w tabeli, więc ciężko jest się zmobilizować choćby na spotkanie z liderem.

Zawodnicy gości zaczęli bardzo odważnie, pierwsze przerzuty na skrzydła czy szybka piłka do Kołodziejczyka, który zmieniał stronę i podawał do drugiego z bocznych pomocników. Kiła nie ryzykował w pierwszej fazie spotkania dryblingów, nie chciał narazić się na głupią utratę piłki. Piłkarze trenera Polo bardzo szanowali posiadanie i nie zamierzali za darmo oddawać piłki rywalom z Bełchatowa. Bardzo odważnie w 2. minucie pomiędzy obrońców gości wchodził Łukasik, ale ostatecznie został zatrzymany przez świeżo upieczonego reprezentanta – Mosora. W 5. minucie doskonała okazja dla Śląska po dograniu w pole karne przez Warzychę – do piłki wyskoczył Małkowski, ściągnął na siebie obu stoperów, piłka przeszła obok wszystkich piłkarzy, uderzył jeszcze nabiegający Kiła, ale minimalnie obok lewego słupka. Mogli szybko wyjść na prowadzenie. W 10. minucie z rzutu wolnego dośrodkowywał Kołodziejczyk, najwyżej wyskoczył Żurek, jednak przeniósł piłkę nad poprzeczką. W 13. minucie Kiła rajdował lewą stroną, dośrodkował w kierunku Warzychy, piłka odbiła się od Okoro całkiem przypadkowo, ale szczęśliwie wpadła w ręce golkipera. Kwadrans gry za nami, Bełchatowianie bez pomysłu na wyprowadzenie piłki. W każdej strefie boiska byli zatrzymywani, cała dyscyplina taktyczna trenera Polo działała wręcz idealnie. W 20. minucie dośrodkowanie Kiły na Małkowskiego, ale napastnik Śląska uderzył wysoko nad poprzeczką. Presja gości narastała z każdą sekundą, obrońcy GKSu jakby od niechcenia przeprowadzania akcji wybijali je daleko do linii obrony przeciwnika, gdzie nie nadążał dojść ani Zarytskyi, ani tym bardziej Łukasik. W 30. minucie na czystą pozycję po podaniu Kołodziejczyka wybiegał Małkowski, ale został złapany przez Palczewskiego za koszulkę, co wypatrzył arbiter spotkania i podyktował jedenastkę. Całkowicie zasłużona. Piłkę na jedenastce ustawił Żurek... uderzył i piłka wpadła w prawy róg bramki. W końcu worek z golami otworzył się i teraz kibice mogli jedynie wypatrywać rewanżu, czyli doprowadzenia do remisu. Nie doczekali się tego momentu, za to mogli być zaskoczeni postawą Okoro, który ostrym wejściem od tyłu podciął Warzychę, a sędzia bezwzględnie pokazał czerwoną kartkę, wyrzucając zawodnika z boiska za brutalną postawę. Dzieła zniszczenia dokonano pod koniec pierwszej połowy. W 43. minucie Warzycha zabawił się z Aleksandrowiczem, wdając się w odważny drybling, dograł w pole karne, bardzo głęboko, gdzie na drugim słupku stał Kiła i tylko skierował piłkę do siatki. Bezbronny bramkarz nie mógł liczyć nawet na wsparcie obrońców, którzy spóźnieni wyskakiwali do piłki w powietrzu. 2:0 i to nie koniec. W doliczonym czasie gry po odbiorze Malinowskiego ruszyła kontra Wrocławian. Warzycha do Małkowskiego, ten zasłonił się ciałem, dograł do Kołodziejczyka, pomocnik przymierzył zza pola karnego, piłka po mocnym uderzeniu wpadła do siatki! Gol do szatni.

Po przerwie Bełchatowianie szukali swojej okazji, ale nie dochodzili nawet do solidnych okazji strzeleckich, gdyż pressing gości był na tyle wysoki i skuteczny, że dochodziło do szybkich odbiorów piłek. W 56. minucie pierwsza dogodna sytuacja gości, gdzie Małkowski zbiegł do boku, dograł jeszcze do Warzychy, który wdał się w zabawę z trzema obrońcami GKSu, co najlepsze poradził sobie i dogrywał już w pole karne, ale Kowalczyk wybił piłkę na korner. Szczęśliwie, bo z drugiej strony czekało już tylko na futbolówkę dwóch graczy w czerwonych koszulkach. W 59. minucie doczekaliśmy pierwszej okazji Bełchatowian, Wasilewski wywalczył piłkę pod polem karnym rywali, podał do Mikołajczaka, który skusił się na prostopadłe podanie w pole karne, gdzie znalazł się Zarytskyi, ale mocny strzał świetnie wybronił Pałys! W 68. minucie długie zagranie na napastników gospodarzy, ale Pałys pewny na przedpolu. W 71. minucie Piątek wszedł ofensywnie w akcję, podał do Warzychy, który tylko dograł w pole karne, na dalszym słupku znajdował się Malinowski, lecz uderzył zbyt lekko, by zaskoczyć dobrze ustawionego Kowalczyka. W 77. minucie uderzał Piotrowicz z rzutu wolnego, ale trafił w słupek. W 81. minucie tym razem Małkowski znalazł się na lewej stronie boiska, gdzie zdublował pozycję Wosia, podał do zbiegającego kolegi z zespołu, ale ten w ostatnim momencie został zablokowany przez Rochę. W 88. minucie Rocha stracił piłkę na własnej połowie na rzecz Małkowskiego, zmusił kolegów do powrotu. To nic nie dało, gdyż Śląsk ruszył jak napędzony. Prostopadłe zagranie do Warzychy Malinowskiego, ten podał na drugą stronę pola karnego, gdzie nogę dostawił Woś i zagubiony Kowalczyk musiał wyjmować piłkę z siatki. Wszystko działo się na pełnej szybkości. Obrona bez szans przy tym trafieniu, podobnie jak golkiper. Ostatecznie Śląsk wygrał, gromiąc rywali z Bełchatowa. Drużyna Polo wygląda na naprawdę rozpędzoną, która ma spory apetyt na tytuł mistrzowski.

 

GKS Bełchatów – Śląsk Wrocław 0:4

31’ Żurek (kar) 0:1

43’ Kiła 0:2

45+1’ Kołodziejczyk 0:3

88’ Woś 0:4

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Hubert Siejewicz

Widzów: 3317

 

 

 

Legia Warszawa – Zagłębie Lubin

 

Legia ciągle chce powracać na swoje tory – czyli od zwycięstwa do zwycięstwa. To jedyny cel trenera Grzelaka, który powoli może obawiać się o swoją posadę. A wszystko przez nierówną formę. Legia znajduje się na niższym miejscu niż tego oczekiwano. Ciągle liczą się w walce o puchary, ale zwycięstwo Śląska to nadal spora strata do lidera. Zagłębie miało walczyć o europejskie puchary również, ale ten mecz jest jednym z kluczy do tego upragnionego celu. Będzie ciężko.

Wiadome było jedno – żadna ze stron nie zamierza grać z wykorzystaniem skrzydeł, co najwyżej trenerzy liczyli na włączenia się ofensywne bocznych obrońców, którzy mieliby stwarzać przewagę liczebną. W każdej z drużyn trzech środkowych pomocników, więc zapowiadała się zdwojona gęstość w środkowej strefie boiska. W 6. minucie pierwsza okazja gości, doskonałe dogranie zbiegającego Holstroma w pole karne do Sibandy, który z łatwością minął Rybaczuka, uderzył, ale w sam środek bramki, gdzie czujnie stał Soley i instynktownie wybronił piłkę. Zawodnicy Legii gdy zbliżali się pod pole karne przeciwników szybko cofali piłkę do bramkarza, gdzie ten posyłał długą piłkę na napastników. Ci musieli walczyć w powietrzu o swoje miejsce, ale to było trudne zadanie dla Kowalczyka przeciwko świeżo upieczonemu reprezentantowi Szczęsnemu. W 17. minucie z rzutu wolnego uderzał Rybaczuk, ale obił mur, po czym futbolówka opuściła boisko. W 30. minucie kolejna dobra akcja Legii, w której ruszyła cała linia pomocy do przodu, Fernandez szybko do Bernala, który idealnie w tempo przyjął piłkę, wykorzystał swoją szybkość uprzedzając dwóch obrońców, został jeszcze jeden, więc czubkiem buta odegrał do Gwaty, który uderzył zbyt lekko dla Zachariasza. W 32. minucie wydawało się, że Klimek po odbiorze wyprowadzi dobrą kontrę, ale bezmyślnie wybił piłkę przed siebie. W 33. minucie Angeleski odebrał piłkę na połowie przeciwnika, zagrał do Holstroma, który ruszył odważnie do przodu, wpuścił w pole karne Kozlyuka, który przymierzył, ale znakomitą paradą popisał się Soley. Nadal mieliśmy remis. W 36. minucie Gikiewicz szybko zagrał do Bernala, a napastnik Wojskowych zdecydował się na uderzenie, piłka szybowała w kierunku okienka, Zachariasz bez szans, ale futbolówka przeleciała kilka centymetrów obok lewego słupka. W 44. minucie w pole karne gospodarzy zagrał Klimek, gdzie czaił się również Kowalski, ale przegrał pojedynek w powietrzu z Lisem. Po nudnej pierwszej połowie sędzia skierował oba zespoły do szatni. Niektórzy krytycy zapewne marzą o tym, by zawodnicy już nie wybiegli na drugą część gry.

Po 15 minutach piłkarze ponownie pojawili się na murawie. Nie wiemy do kogo były skierowane gwizdy. Na początku drugiej połowy Legia chciała zaskoczyć rywali i piłka chodziła po trójkącie napastników, ale sędzia pokazał ostatecznie pozycję spaloną Bernala. W 52. minucie Holstrom początkowo wygrał pojedynek z Ilievskim, ale później prawy obrońca zdążył wrócić i jeszcze zdołał zmienić tor lotu piłki. W 55. minucie Legia nieco nacisnęła rywala, uderzał Kowalczyk, ale prosto w Zachariasza, instynktowna interwencja. Ogórek wybił na aut. Chwilę potem ponownie Legioniści przy piłce, zagranie Fernandeza na krótkiej przestrzeni do Gikiewicza, ten wpuścił prostopadłym podaniem Kowalczyka, który urwał się Ogórkowi i uderzył, ale Zachariasz wybronił do drugiego boku, gdzie... wybiegł Bernal zza Szczęsnego i trafił do pustej bramki. Legia wyszła na prowadzenie. Kibice przyjezdni zamarli. Liczyli, że ich piłkarze zdołają jeszcze odwrócić losy spotkania. Pierwsza próba w 60. minucie po kornerze, gdzie do piłki skakał Mendy, ale uprzedził go Skorupski. Dobra rola tego lewego obrońcy w dzisiejszym spotkaniu. W 65. minucie szybka kontra Wojskowych, wybiegł Gwata, zagranie do Bernala, uderzenie z powietrza, piłka trafiła w poprzeczkę! Zachariasz wyszedł za bardzo z bramki i mógł dostać piłkę za kołnierz. Szybkie podanie na Angeleskiego, ten wybiegł do akcji, ale został po przyjęciu piłki powstrzymany przez Gueye. W 70. minucie Gwata czekał na prostopadłe zagranie, ale Lubinianie dłużej utrzymywali się przy piłce i nie pozwalali na podania za linię obrony. W 75. minucie strzał Wróblewskiego, ale ten ofensywny pomocnik przesadził ze swoją decyzją. W 84. minucie zagranie Urbana ponownie na Angeleskiego, który tym razem nie zamierzał wdawać się w drybling z rywalami. Zagrał w pole karne, bardzo głęboko, że zmusił Soleya do interwencji – szybkie wybicie na korner. W 88. minucie wydawało się, że po stracie Lisa na własnej połowie goście wyjdą z kontrą, ale zanim wymienili kilka podań, Legia zdołała się ustawić. Ostatecznie skromna wygrana trenera Grzelaka. Zagłębie odpada z rywalizacji o pierwszą trójkę. I tak ich pozycja jest zaskoczeniem jak na poczynania beniaminka.

 

Legia Warszawa – Zagłębie Lubin 1:0

56’ Bernal 1:0

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Daniel Stefański

Widzów: 9008

 

 

 

Odra Wodzisław – Lechia Gdańsk

 

Wielkie starcie, głównie trenerów. Dziś piłkarze będą grali dla dwóch osobistości – gracze z Wodzisławia Śląskiego dla Kubinioka, zawodnicy z Gdańska dla Moniuszki. Walka o twarz. Obaj przeżyli wiele spięć wypowiadając się krytycznie do mikrofonu. Dlatego piłkarze będą musieli pokazać która z drużyn jest lepsza na ten moment. Który z nich lepiej przygotował zawodników pod względem motorycznym, taktycznym i mentalnym.

Deszczowa pogoda na pewno nie mogła sprzyjać żadnej z drużyn, ale warunki dla obu są takie same. Odważniej zaczęli zawodnicy Lechii, którzy powolnie przesuwali się formacjami w kierunku rywali, by stworzyć w końcu jakieś zagrożenie. Prostopadła piłka na Sobolewskiego nie znalazła adresata, bo na przedpolu pewnie czuł się Witkowski. Chwilę potem strzału z dystansu próbował Ozim, ale został zablokowany przez Demiriego. W 2. minucie korner dla gospodarzy, zagranie z narożnika Koniecznego, nie strącił piłki Moneke, który tylko się z nią minął, zawodnicy gości wybili piłkę daleko do napastników. Szybka asekuracja ze strony Stanikaitisa i Markowskiego, wybicie na aut. Zyskali trochę czasu na ustawienie formacji. W 9. minucie z rzutu wolnego uderzał Sobolewski, ale posłał piłkę zbyt wysoko nad poprzeczką, żeby w jakiś sposób zaskoczyć Witkowskiego. Sporo podań w wykonaniu piłkarzy Odry, którzy tylko czaili się pod polem karnym Lechii, ale nie było dostępu do samej szesnastki, gdyż zawodnicy trenera Moniuszki pokazywali świetne ułożenie taktyczne. W 14. minucie z dystansu uderzał Owczarek po zgraniu Ozima, ale prosto w ręce Witkowskiego. W 16. minucie Owczarek zagrał do Ozima, ten oddał piłkę do czystego Owczarka, który zagrał prostopadłe podanie pomiędzy Stanikaitisa i Dziubińskiego, wybiegł Sobolewski, który znajdował się na granicy spalonego, nie pozostało mu nic jak skierować piłkę do siatki. Zachował zimną krew napastnika w tej sytuacji. Lechia wyszła na prowadzenie. W 26. minucie swoją nieporadność udowodnił Wołkiewicz, który dostał świetne podanie od Fernandeza (ten wykonywał do tej pory kawał solidnej roboty wracając do linii pomocy i szukając gry), prawoskrzydłowy uderzył mocno, ale prosto w Jayeobę, który zdołał odbić piłkę przed siebie. Asekuracja obrońców, którzy spanikowali pod pressingiem rywala i wybijali piłki do przodu. W 32. minucie piłkę na rzucie rożnym ustawił Wołkiewicz. Dograł dochodzącą piłkę, na krótszym słupku znajdował się Dziubiński, który wygrał pojedynek główkowy z Tarachulskim i Trustfulem, skierował piłkę do siatki i mieliśmy remis! Trener Kubiniok na pewno odczuł nieco ulgę po przeciętnej grze jego podopiecznych, którzy mieli spore problemy z przebiciem się przez defensywę Gdańszczan. W 41. minucie, bo do tego czasu musieliśmy czekać na kolejną okazję, świetne rozrzucenie piłki na lewe skrzydło Odry, pojawił się na boku Fernandez, który dostał podanie od Koniecznego, szybko ruszył w kierunku linii obrony, minął jednego, drugiego, trzeciego obrońcę! Świetnie to zrobił, uderzył w samo okienko, ale piłkę wybronił Jayeoba! W 45. minucie zbyt cofnęli się zawodnicy Lechii co ich ostatecznie zgubiło, podanie Moneke do Mitrovica, który świetnie grał plecami do bramki, zastawił się, wyczuł odpowiedni moment na odwrócenie się, przymierzył w okienko i trafił do siatki w znakomity sposób! Gol do szatni i Odra na prowadzeniu.

Po zmianie stron zabrakło zawodnikom gospodarzy nieco koncentracji, co zdarzało się już w tym sezonie. Z rzutu rożnego zagrał Sobolewski do Owczarka, który znalazł się przed polem karnym, nieco przetrzymał piłkę, czekał aż pojawi się jakiś partner do zagrania piłki, w końcu posłał prostopadłe podanie, bardzo odważne w sam środek pola karnego, gdzie z lewej strony wybiegł Trustful i tylko strzałem przy bliższym słupku zdołał pokonać Witkowskiego. Znów mamy remis. Piłkarze Odry zawsze mieli problemy z początkowymi fragmentami spotkania. Wszystko wydawało się do odrobienia, ale cała zabawa zaczynała się od nowa. Każdy ze szkoleniowców liczył na komplet punktów w tym prestiżowym spotkaniu. Lechia w kolejnych fragmentach spotkania przeważała, ale nie potrafili tego udokumentować trafieniem do siatki. Sobolewski w rajdzie w 56. minucie strzelił tylko w boczną siatkę, a w 59. minucie Ozim zachował się zbyt egoistycznie i nie zagrywał na drugą stronę, co skończyło się wyblokowanym strzałem napastnika. W 65. minucie dośrodkowanie w pole karne Lechii, gdzie skakał Dziubiński, ale ciężko było wygrać pojedynek w powietrzu. Trafił nieczysto, do obrony dla Jayeoby. W 69. minucie z rzutu wolnego uderzał Trustful, ale poniosła go fantazja. W 72. minucie Nagy ustawił piłkę z prawej strony boiska, dośrodkował, tam na bliższym słupku ponownie znajdował się Dziubiński, doskonale wyskoczył, Camara nie zdążył, a Trustful mógł tylko faulować, na co się nie zdecydował. Defensor Odry wpakował piłkę do siatki. Ponownie gospodarze na prowadzeniu. Wielka radość na ławce trenerskiej. W 75. minucie szansy próbował Camara, ale był zbyt osamotniony z przodu, uderzył wysoko nad poprzeczką. Brakowało wsparcia ze strony kolegów, którzy zostawali gdzieś z tyłu. Dzieła zniszczenia dokonano w 80. minucie, kiedy to Nagy zagrał do Wołkiewicza, a zawodnik grający od kilku minut na pozycji napastnika przyjął w stylu najlepszych, zwiódł Jurczyka do boku, uderzył mocno z około 20 metrów, Jayeoba wyciągnął się jak struna, ale strzał był zbyt silny. Odra już prowadzi dwoma golami! Zawodnicy Lechii chcieli jeszcze poatakować, ale byli zmuszeni do obrony, gdyż piłkarze trenera Kubinioka potrafili wywalczyć sobie kilka stałych fragmentów gry na połowie przeciwnika. W 84. minucie uderzał Moneke z dystansu, ale zbyt lekko dla Jayeoby. Bramkarz chciał szybko wznowić, ale nawet nie miał komu podać z przodu, więc wszystko zaczynało się od linii obrony. W 89. minucie w indywidualnej akcji ruszył Sobolewski, który wyprzedził Grada, uderzył mocno na dalszy słupek, ale Witkowski skrócił kąt i wybronił piłkę na rzut rożny. Niewiele korner pomógł, bo w powietrzu górował Dziubiński. Ostatecznie w tak prestiżowym meczu Odra odniosła zasłużone zwycięstwo, głównie dzięki stałym fragmentom gry, które mieli opanowane do perfekcji. Lechiści również zaprezentowali się lepiej niż się tego spodziewano.

 

Odra Wodzisław – Lechia Gdańsk 4:2

16’ Sobolewski 0:1

32’ Dziubiński 1:1

45’ Mitrovic 2:1

46’ Trustful 2:2

72’ Dziubiński 3:2

80’ Wołkiewicz 4:2

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Adam Lyczmański

Widzów: 5212

 

 

 

Korona Kielce – Ruch Chorzów

 

Niebiescy cały czas wysoko w ligowej tabeli, trzymając się górnej połówki. To wyrokuje bardzo dobre przygotowanie do sezonu przez trenera Organka. Dziś grają na wyjeździe z Koroną, która pamiętamy miała świetny początek jesieni, ale potem już tylko równia pochyła. Po wyprzedaży i kupnach w zimie drużyna dopiero się zgrywa i poznaje ze sobą, dlatego ciężko jest o solidne wyniki. A na pewno bardzo ciężko będzie przeciwko Ruchowi.

Chorzowianie w pierwszych fragmentach wyglądali na nieco przestraszonych, głównie panującą atmosferą na trybunach. Nie wskazywano przed meczem zdecydowanego faworyta, bo po obu drużynach można spodziewać się efektownego i również efektywnego futbolu. Póki co, inicjatywę w pierwszych minutach spotkania przejmowała Korona, a w 2. minucie strzału z dystansu próbował Mkrtchyan, jednak posłał piłkę wysoko nad poprzeczką. W 5. minucie akcja Niebieskich, w której panowało więcej przypadku niż zgrania zespołu. Piłka Toukama w pole karne do wbiegającego Adamskiego, ale obrońcy przejęli... piłka odbiła się od nóg Carecy i trafiła wprost do Adamskiego, który uderzył z pierwszego tempa, jednak refleksyjnie wybronił Kowalski wybiciem na korner. W 8. minucie podobnej akcji próbowała Korona, ale zawodnikom gospodarzy jakby więcej wychodziło, w ostatnim momencie wbiegł z lewej strony do podania Mkrtchyan, jednak zdołał go zablokować Dziubiński. W 12. minucie Zieliński podłączył się pod akcję ofensywną, zagrał do Kadzińskiego, który wyraźnie szukał gry, ofensywny pomocnik zdecydował się na strzał z dystansu, ale wprost w Vukosavljevica. Na razie brakowało w środku pola gości Petrova. Adamski i Zieliński grali ze sobą pierwszy raz od pierwszych minut. W 15. minucie Galkauskas szukał prostopadłym podaniem Nunesa, ale na przedpolu szybszy był golkiper gości. W 23. minucie Czarnecki z rzutu wolnego trafił jedynie w ustawiony mur. Piłkę z narożnika dośrodkował Stokic. Dobrze wyskoczył do niej Czarnecki, który wygrał pojedynek w powietrzu z Mujakovicem, jednak zabrakło odpowiedniego ustawienia przy tej akcji i ostatecznie piłka wylądowała na trybunach. W 26. minucie kontuzji doznał Jarecki po ostrym starciu z Carecą. Brazylijczyk nie miał litości dla swojego przeciwnika, ale starcie wynikło w ferworze walki. Fernandes zastępuje kontuzjowanego napastnika. Od tego momentu Ruch musiał radzić sobie bez kluczowych postaci – Grubesica, Petrova oraz Jareckiego. W 29. minucie po długim zagraniu Toukam zdołał odbić piłkę od obrońcy, po czym ją dokładnie przyjął, wyszedł na czystą pozycję, jednak jego strzał wybronił Kowalski. W 35. minucie z rzutu wolnego szansy szukał Sodje, ale wysoko nad poprzeczką. Do przerwy nic więcej się wydarzyło. Korona remisowała z Ruchem po całkiem ciekawym widowisku.

Druga część gry, Korona ponownie chciała przejąć panowanie na boisku, co jej się udawało. W 52. minucie Stokic zszedł do środka, zmylił przeciwnika, odegrał do Nunesa, jednak strzał napastnika Korony bardziej przypominał rozpacz niż próbę zdobycia gola. Chorzowianie radzili sobie przy odbiorze piłki, ale gorzej było z rozegraniem po skrzydłach, gdzie pressing Kielczan stał na wysokim poziomie przez większość spotkania. Mieli sporo sił, co wykorzystywali przeciwko gościom. W 57. minucie Zieliński z Korony zagrał do Augustyniaka, który zbiegł z lewej flanki, uderzył z dystansu, jednak dla Vuko takie strzały nie były problemem. Pewnie chwycił piłkę w ręce i Ruch mógł rozpoczynać kolejny atak. W 59. minucie wywalczyli stały fragment gry. Piłkę ustawił Sodje, zagrał w pole karne, gdzie wielki tłum wyskoczył do piłki, ale dzięki swoim przywilejom futbolówkę chwycił Kowalski. Trwały poszukiwania napastników. Fernandes odbierał podania, jednak musiał wycofywać piłkę do dwójki środkowych pomocników, gdyż szybko do napastnika dobiegało dwóch obrońców. W 63. minucie Mkrtchyan próbował prostopadłego podania do Dudki, ale w ostatnim momencie akcję zatrzymał dobrze ustawiony Dziubiński. W 64. minucie z rzutu wolnego uderzał Camara, ale wysoko nad poprzeczką. Brakowało celności, bo Kielczanie potrafili dojść do sytuacji strzeleckich. W 70. minucie chyba najlepsza sytuacja Korony, kiedy piłkę z prawej strony zgrał Stokic, ściągając na siebie dwóch obrońców, wybiegł Dudka, a tuż za nim podążał Mujakovic, uderzył po ziemi, ale Vuko wybronił! Długie piłki na Toukama nie były rozwiązaniem. W 75. minucie Sodje szukał dryblingiem miejsca do dośrodkowania, ale na jego flance radził sobie Careca, który po raz kolejny wyblokował prawego pomocnika. W 78. minucie mocny strzał Nowaka z dystansu, ale niecelnie. 82. minuta, kolejna akcja Chorzowian. Fernandes stracił na rzecz Czarneckiego. Szybka wymiana piłek, ta dociera do linii napadu Korony, dobre rozegranie po trójkącie z wykorzystaniem Kadzińskiego, ten podał w pole karne, ale po raz kolejny Dziubiński uprzedził napastnika Korony, w tym wypadku Dudkę. W 88. minucie Stokic był bliski umieszczenia piłki w siatce po dograniu Carecy, ale Vuko pokazał, że dynamika i szybkość to kolejna jego zaleta i uprzedził pomocnika gospodarzy. Ostatecznie remis i podział punktów. Kibice mogą być niezadowoleni z jednego – nie zobaczyli dziś bramek.

 

Korona Kielce – Ruch Chorzów 0:0

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Szymon Marciniak

Widzów: 9008

 

 

 

 

_________________________

Doceńcie moje wyczerpujące opisy i wysilcie się troszkę ;) bo po ostatniej kolejce 5 osób nie dało znaku życia.

Odnośnik do komentarza

Wisła Kraków – Cracovia

 

Derby Krakowa w... Sosnowcu. Oby ostatnie. Tego życzą sobie kibice, którzy już tęsknią za swoimi ukochanymi obiektami, które aktualnie znajdują się w przebudowie. Trener Skura walczy o posadę, gdyż porażka raczej przekreśla go z roli trenera, natomiast szkoleniowiec Laskosz może podejść do spotkania na luzie, choć po jego minie nie da się tego wywnioskować. Cracovia walczy o puchary i dziś kolejna wygrana, arcyważna, przybliży ich do tego celu. Chcą utrzymać miejsce w pierwszej trójce i nie tracić dystansu do Śląska.

Dziś bez największych postaci – Eze i Brkovica – przystępuje do meczu Cracovia, ale trener nie zamierza wyróżniać poszczególnych graczy, bo każdy chwali sobie zgrany kolektyw przy ulicy Kałuży. Wisła od pierwszych minut bardzo odważnie i co najważniejsze – bardzo szybko. Chcieli tym zaskoczyć rywala, wykorzystując szybkich skrzydłowych, ale po obu stronach bardzo aktywnie działali Terlecki i Osuch. Szymański miał odgrywać rolę rozgrywającego, jednak pressing Nowaka pokazywał, że przed nim niełatwe zadanie. Trener Skura zakłopotany od pierwszych minut, jakby nie wiedział, co ma krzyknąć zawodnikom. W 3. minucie znakomita akcja Białej Gwiazdy, z autu wyrzucał piłkę Cesar do Cukovica, ten zgrał do Novosela, napastnik wyszedł przed linię obrony, zagrał technicznie do Szymańskiego, ten zgrał do wbiegającego napastnika z klepki, znakomicie zdążył w tempo napastnik Wisły, oddał strzał po ziemi, Cracovia bezbronna i 1:0 dla teoretycznych gospodarzy. Zawodnicy trenera Laskosza wyglądali na nieco zagubionych, ale przy tej akcji nie mogli nic zrobić. Ataki Wiślaków nie ustępowały, w 8. minucie z dystansu uderzał Lewandowski po tym jak dokładnie wyłożył sobie piłkę, ale ta minęła minimalnie lewe okienko bramki Nalepy. W pierwszym kwadransie Cracovia nie istniała, ale Biała Gwiazda zdołała strzelić tylko jedną bramkę. Dobra postawa defensywy nie pozwalała przeprowadzać wielkiej ilości akcji. Każdy z obrońców wiedział, jakie ma dziś zadania przeciwko gospodarzom. Michniewicz zamienił się pozycjami z Pocrnjicem, co dało zamierzone efekty. W 21. minucie pierwsza ciekawa i kombinacyjna sytuacja gości, gdzie właśnie doszło do kluczowej wymiany podań pomiędzy tymi dwoma piłkarzami, ostatnia piłka posłana na lewe skrzydło, gdzie zbiegał w obręb pola karnego Biskup, strzał z pierwszej piłki, ale wybronił to Gulbrandsen na korner. W 26. minucie niedokładne zagranie Terleckiego na drugą stronę, czym naraził swój zespół na kontrę. Dobrze zareagował Biskup, który powstrzymał rywala. Zawodnicy trenera Laskosza szukali wyrównania, dlatego cały ich zespół znajdował się na połówce przeciwnika. Wisła zmuszona była do defensywy, czego nie preferował szkoleniowiec Skura. W 34. minucie kolejna sytuacja gości, Michniewicz próbował zagrania prostopadłego, ale zatrzymał go Lewandowski odbijając piłkę, doszedł do niej Pocrnjic, zdecydował się na uderzenie, ale wywalczył jedynie rzut rożny. Po kornerach sporo bramek padało dla podopiecznych Laskosza, jednak tym razem dobre zachowanie defensorów Wisły, którzy wybili piłkę. W 40. minucie składna akcja Białej Gwiazdy – sporo mogliśmy ich oglądać po obu stronach – wszystko dobrze wypracowane, na lewej flance szarżował Kuklis, podał w pole karne, Kościukiewicz wybił końcem buta, futbolówka trafiła pod nogi Lewandowskiego, obyło się bez strzału, podał górą do Bekasa, ale prawoskrzydłowemu zabrakło centymetrów, by zmienić tor lotu piłki, ta padła łupem Nalepy, który wyskoczył do niej jak szalony. Zależało mu na dobrej postawie. Szybko wznowił grę długim wykopem, ale z przodu Stankiewicz miał trudne zadanie. Rozpoczął się doliczony czas gry. Michniewicz wychodził do każdego podania ze strefy obronnej, by móc rozegrać piłkę. Nowak otrzymał podanie, zagrał do Stankiewicza, ten zdecydował się na odważne wejście pomiędzy dwójkę Zub-Wasilewski, wyszedł bez szwanku! Uderzył po ziemi, Gulbrandsen nie wybronił i piłka znalazła drogę do siatki przy prawym słupku! Brawo! W ostatnich sekundach Cracovia doprowadziła do remisu.

Wszystko miało się rozstrzygnąć w drugich 45 minutach i tak właśnie było. Wisła ponownie naciskała na przeciwnika, w 48. minucie z autu wyrzucił piłkę Cesar do Bekasa, ten zagrał do Lewandowskiego, środkowy pomocnik zdecydował się na uderzenie z dystansu, ale został wyblokowany, szybko Michniewicz do Stankiewicza, napastnik wygrał pojedynek siłowy z Zubem. Ruszył do przodu, ale przed nim było jeszcze trzech defensorów. Zub go powstrzymał, ale nie spojrzał, że zagrał do Nowaka. Nakręcała się kolejna sytuacja Pasów. Piątek do Michniewicza, ofensywny pomocnik zagrał do Biskupa, piłka jeszcze obiła jednego z Wiślaków, ale trafiła do lewoskrzydłowego, Biskup odwrócił się, zwrócił futbolówkę Michniewiczowi, dokładne prostopadłe podanie pomiędzy obrońców, Stankiewicz wszedł w tempo, tym razem uderzył górą, czego nie spodziewał się Gulbrandsen i trafił pod poprzeczkę! Znakomicie przymierzył! Cracovia objęła prowadzenie. Trener Skura pokazywał, co mają teraz zrobić piłkarze. W 51. minucie dobra okazja Novosela, ale został przepchany przez Kościukiewicza. Kolejne długie podanie na Stankiewicza, ale poradził sobie z nim tym razem Zub. Wysoko ustawiona Wisła miała tylko jedno zadanie – doprowadzić do remisu w tym jakże prestiżowym pojedynku. Cukovic zgrał do Bekasa w 54. minucie, ale prawy pomocnik zbyt długo szukał piłki i ją ustawiał, dlatego jeszcze odegrał do Szymańskiego, ale ten uderzył w miejsce, gdzie dobrze ustawiony był Nalepa. Golkiper Pasów wybił piłkę na rzut rożny, bo strzał był silny. W 57. minucie Lewandowski uderzał z narożnika pola karnego, ale piłka wyszła za linię końcową. Na kolejną akcję musieliśmy czekać do 67. minuty, kiedy to Ivanovski świetnie odegrał piętką do Lewandowskiego, a ten oddał szybki strzał, jednak Nalepa rzucił się odważnie w kierunku piłki. Wiślacy mieli jedynie kolejny korner. W 71. minucie Ivanovski po długim podaniu Mapfumo wszedł w pole karne, ale Basta odważnym wślizgiem wytrącił napastnika z równowagi. W 74. minucie nieporadne wybicie Cesara, który nie wiedział czy piłkę skierował na aut czy o nią jeszcze powalczyć, zdobył ją Stankiewicz, ruszył lewym skrzydłem, liczył na jakieś włączenie się kolegów pod akcję, zagrał do Biskupa, który znalazł się w polu karnym całkowicie niekryty, przymierzył pod poprzeczkę i nie było szans dla Gulbrandsena! Biskup przypieczętował to zwycięstwo! Biała Gwiazda w poważnych tarapatach, Zieliński jakby stracił ochotę do gry szukał długim podaniem napastników, którzy przegrywali pojedynki główkowe z Bastą i Kościukiewiczem. Ostatni kwadrans to pressing Wisły, ale bez większego rezultatu, bo piłkarze Cracovii w defensywie byli na tyle zdyscyplinowani, że nie pozwalali na zbyt wiele rywalom z Reymonta. W doliczonym czasie gry korner dla Wisły, ale piłkę skierowano wprost na Adamskiego, ten wybił daleko do Stankiewicza, który ruszył równo z obrońcami, zbiegł do lewej strony, a Cesar zaryzykował ostre wejście... jedenastka! Teraz pozostał jedynie rzut karny i sędzia będzie mógł zakończyć to widowisko. Piłkę ustawił Zawadzki... przymierzył w prawy narożnik, gooool! Ostatnie uderzenie Pasów bardzo bolesne. Zawodnicy Wisły schodzili z pochylonymi głowami. Piłkarze Laskosza świętowali cenne trzy punkty.

 

Wisła Kraków – Cracovia 1:4

3’ Novosel 1:0

45+1’ Stankiewicz 1:1

48’ Stankiewicz 1:2

74’ Biskup 1:3

90+4’ Zawadzki (kar) 1:4

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Paweł Gil

Widzów: 7500

 

 

 

Arka Gdynia – Polonia Warszawa

 

Pojedynek, w którym wielkich emocji nie ma. Arka ma sporo punktów, tak wiele, że są w stanie utrzymać się w lidze. Ciężko będzie Piastowi dogonić Gdynian. Natomiast Polonia to drużyna w kryzysie praktycznie od początku sezonu. Ostatnich miesięcy na pewno nie zaliczą do udanych. Budowa drużyny raczej rozpocznie się od nowego sezonu. Aktualnie trener Tkaczyk nie powala wynikami, na dodatek bardzo niewiele ujawnia się w mediach, przez co bardzo trudno określić dzisiejsze problemy Czarnych Koszul.

Wielu kibiców było zawiedzionych, że obaj trenerzy nawet nie odezwali się po ostatnich meczach ligowych. Piłkarze gości mieli zacząć odważniej, ale zabrakło Lachowskiemu odpowiedniego zachowania przy piłce, co przeistoczyło się w groźną kontrę dla Arki, jednak w defensywie nieźle spisał się Chrzanowski. W 3. minucie lewą stroną rajdował Rosłoń, chciał dograć w pole karne, ale został zablokowany. Piłkę z rzutu rożnego wrzucił Toleski – znakomite dogranie na Jaskólskiego, którego dobrze z równowagi wytrącił Matusiak, w innym wypadku padłaby szybka bramka dla gospodarzy. W 8. minucie ponownie dobre zagranie Toleskiego w kierunku Maximova, a ten chciał zaskoczyć golkipera strzałem z dystansu, ale trafił w boczną siatkę. W 11. minucie prostopadła piłka w kierunku Flavio, napastnik Arki uderzył prosto w golkipera, ale sędzia dodatkowo wskazał pozycję spaloną. Na trybunach często rozlegały się gwizdy, bo sędzia nie radził sobie w niektórych fragmentach gry. W 12. minucie po podaniu Cristiano piłkę w polu karnym otrzymał Milevski, ale zamiast ruszyć do przodu zatrzymał się i czekał na wystawienie się jednego przez kolegów – na darmo, bo obrońcy Arki wywarli odpowiednią presję na napastniku i odzyskali futbolówkę. W 16. minucie kontuzji doznał Cristiano, a za faul został ukarany żółtą kartką Marciniak. W 20. minucie dośrodkowanie z lewej strony w wykonaniu Malaja ze stałego fragmentu gry, ale bardziej chyba miał ochotę na strzał niż na podanie do dobrze ustawionego Jaskólskiego. W 28. minucie doczekaliśmy się składnej akcji Polonii, jednak wszystko zepsuł Matusiak bardzo niedokładnym dośrodkowaniem. Szybka kontra i piłka na Flavio, ten zbiegł do boku, natomiast praktycznie cała Polonia, oprócz napastnika, wróciła w obręb swojego pola karnego i zażarcie broniła dostępu do bramki Malinowskiego. Za dużo strat zaliczali zawodnicy Polonii, przez co w środku pola dochodziło do wielu przechwytów i dzięki temu Arka mogła kreować swoje sytuacje. Do przerwy remis po bezbarwnej grze Polonii i przeciętnej Arki.

W 47. minucie znakomite dogranie Toleskiego do Santosa, który znalazł się przed całą linią obrony, podał do wbiegającego Malaja, który znalazł się praktycznie w sytuacji sam na sam z golkiperem, znakomity refleks Malinowskiego uratował od utraty bramki przy tym strzale prawoskrzydłowego Arki. Sporo atakowali gospodarze, ale kilka piłek przeciął Matusiak na swojej stronie, dzięki czemu udawało mu się wykluczyć momentami Malaja z gry. W 54. minucie powtórka sytuacji z początku drugiej połowy – Santos do Malaja, a ten uderza, lecz ponownie na posterunku Malinowski i wypiąstkowanie do boku. Długie piłki obrońców Polonii nie odnajdywały adresata w postaci Milevskiego, który przegrywał wszystkie pojedynki główkowe. Malaj z Flavio rozumieli się z zamkniętymi oczami. Zawodnicy Arki spokojnie wymieniali podania posuwając się do przodu, gdy linia obronna Polonii musiała wracać, ale w ostatnim momencie Jezierski wytrącił z równowagi Maximova, który już szykował się do uderzenia. W 62. minucie Matusiak starał się zaskoczyć golkipera Arki głębokim dośrodkowaniem, które mogło wylądować w siatce, ale na posterunku znajdował się Szczepanik. Rozległy się gwizdy, bo sędzia uznał, że wyłapana piłka znalazła się za linią końcową. Kolejne błędy sędziowskie. W 70. minucie szybka akcja lewym skrzydłem, Urumov do Flavio, a ten uderzał z ostrego kąta, ale został wyblokowany i piłka wyszła na korner. W 79. minucie zagotowało się pod polem karnym Polonii, gdy piłkę z rzutu rożnego dogrywał Malaj – piłka dotarła idealnie do Antczaka, który z najbliższej odległości nie zdołał wpakować jej do siatki, po chwili jeszcze Flavio próbował swojej szansy, ale atakował go Kościukiewicz. Arbiter dyktuje jedenastkę! Trudna sytuacja, zawodnicy Polonii mają spore pretensje, bo nie doszło do solidnego kontaktu fizycznego, a jedynie do zderzenia zawodników. Mikulski ukarał prawego obrońcę kartonikiem za dyskusje. Piłkę na wapnie ustawił Orzechowski. Uderzył... prawy róg bramki i goool! Arka wyszła na zasłużone prowadzenie po sporych męczarniach. Polonia musiała wziąć się do roboty, ale mieli niewiele czasu. W 88. minucie najlepszą okazję miał Milevski, ale uderzył w słupek. Później dobijał nadbiegający z lewej strony Dimitrijevic, lecz zbyt lekko, by zaskoczyć Szczepanika. Ostatecznie Arka wygrała – zasłużenie i jednocześnie szczęśliwie po rzucie karnym. Polonia ponownie bez punktu. W dalszym ciągu będą zajmować 14. miejsce w ligowej tabeli. A pamiętajmy, że Piast goni.

 

Arka Gdynia – Polonia Warszawa 1:0

80’ Orzechowski (kar) 1:0

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Tomasz Mikulski

Widzów: 7813

 

 

 

Jagiellonia Białystok – Piast Gliwice

 

Walka o tak zwane sześć punktów, gdyż mierzą się ze sobą drużyny z dołu tabeli. 16. Jaga vs 15. Piast. Imponująca para, wzbudzająca tak wielkie zainteresowanie, gdyż przegrany raczej odpada z walki o utrzymanie, jednak to tylko głupio rzucona teza, gdyż w przypadku wygranej Jagi, nadal Białostoczanie będą na ostatnim miejscu, lecz ze stratą jednego oczka. Piast dzięki wygranej przybliży się do Czarnych Koszul, bo ci nie zdobyli punktu w Gdyni. Dlatego piłkarze Piasta wybiegli solidnie zmobilizowani na to spotkanie.

Piłkarze Piasta nie spodziewali się, że napotkają taki pressing ze strony rywala, który jednak nie trwał zbyt długo i mogli po kilku nieudanych akcjach gospodarzy nieco odetchnąć. W 2. minucie szarżował lewą stroną Moskal, który starał się dograć piłkę w pole karne, ale bezskutecznie, bo dobrze blokował go Stankiewicz. W 4. minucie Bianchi zagrał górną piłkę na Vegę, jednak ten, nie do końca doleczony, przegrał pojedynek w powietrzu, a kolejny raz dobrze na przedpolu zaprezentował się Owczarek. Francisco, o którym uprzedzano, że może się nie wyleczyć w pełni, gra wystawiony od pierwszych minut spotkania. Niedopatrzenie trenera czy ominięcie przeszkody? W 6. minucie obrona Piasta trochę wyszła do przodu, ale to mogło być zgubne w środkach, gdyż Jaga po przechwycie szybko ruszyła z wykorzystaniem skrzydeł, ale boczni pomocnicy mieli zbyt wiele problemów z opanowaniem piłki, dlatego gracze trenera Markowskiego mogli ustawić się na swojej połówce. W 13. minucie szybki odbiór piłki na własnej połowie boiska, Piast rusza z kontrą, szybkie zagranie do Chamery, który ruszył prawym skrzydłem, biegł z piłką na równi z zawodnikami bez niej, dlatego można śmiało powiedzieć, że szybkościowo wyglądał lepiej, dograł ku zaskoczeniu na drugą stronę pola karnego, gdzie znajdował się Machnik. Lewy pomocnik mocno uderzył, ale świetną paradą popisał się Hristov, wybijając piłkę na rzut rożny. Chwilę potem piłkę ustawił Kaciczak w narożniku boiska, dograł do Łągiewki, który chciał się wykazać sprytem i technicznym uderzeniem skierował piłkę w kierunku przeciwległego narożnika bramki, jednak spory tłum zawodników zdołał wybić piłkę. Hristov mógł dziękować Pinterowi. W tej chwili ruszyło czterech graczy Jagi przeciwko... jednemu Piasta! Moskal dograł w pole karne do Szczepanika i Vegi, lecz w ostatnim momencie uprzedził ich Owczarek, chwytając pewnie piłkę do rąk. W 22. minucie Pająk zagrywał w pole karne, obrońcy instynktownie wybili, wprost na Bianchiego, który przestrzelił wysoko nad poprzeczką. Zawodnikom Jagiellonii brakowało głównie celności i wykończenia przy nadarzających się sytuacjach. W 26. minucie szansa dla piłkarzy Piasta, z dystansu uderzał Sapela po dograniu od Łągiewki, ale obok prawego słupka bramki Hristova. W 34. minucie Łągiewka zagrał w pole karne w techniczny sposób, tak, aby piłka zdążyła odbić się dwukrotnie od murawy, przy czym defensorzy Jagi zdążyli się zagubić i nie trafić w piłkę, nadbiegł Georgiev, nie było mowy o pozycji spalonej, znalazł się jak przy jedenastce, ale nie było stojącej piłki, uderzył po ziemi w prawy róg bramki i Piast objął prowadzenie. Nikt nie spodziewał się takiego scenariusza. W 37. minucie z dystansu rozpaczliwie uderzał Idemudia, ale wysoko nad poprzeczką.

Trenerzy obaj wyglądali na mocno zdenerwowanych poczynaniami na boisku. Jaga prowadziła grę, ale przegrywała, natomiast Gliwiczanie obawiali się, bo gol wisiał w powietrzu i przy jednym małym błędzie rezultat mógłby się zmienić na remisowy. W 48. minucie bardzo ciekawa sytuacja poglądowa, w której Idemudia nie ma do kogo zagrać, bo każdy zawodnik ustawił się w strefie ofensywnej, przy okazji będąc krytym. Szkoleniowiec wykrzykiwał do zawodników, którym brakowało tego kluczowego ruchu do piłki. Bianchi zbiegł do boku, zagrał do Henrique, podanie w pole karne, gdzie uderzał Szczepanik głową, ale przestrzelił. W 52. minucie kolejna próba rozegrania zawodników Jagi, jednak nie mieli pomysłu piłkarze, którzy rozbiegali się w różnych kierunkach, jakby mylili swoje pozycje. Strzał Vegi z 18 metrów nad poprzeczką, ale minimalnie. Piast również stwarzał sytuacje i szukał strzału, na przykład w 58. minucie Chamera odważnie wszedł prawą stroną, każdy z zawodników bał się go faulować, ten uderzył po ziemi, ale Hristov wybronił. W 60. minucie niedokładne wycofanie Idemudii do Mazurka, który katastrofalnie przyjął piłkę. Wykorzystał to Szczepanik, który ją przechwycił i ruszył w kierunku Owczarka. Golkiper Piasta zaryzykował i wbił się w nogi napastnikowi. Obyło się bez gwizdka. Czysto. 68. minuta, a gracze z Gliwic grali na zwłokę, na każdym aucie starali się ukraść cenne sekundy, o co mieli pretensje gracze Jagi. Nie mogli ich mieć, gdyż sami nie spieszyli się do ofensywnych akcji, będąc przy piłce. W 70. minucie dobre dogranie Moskala w pole karne, gdzie dobrze ustawiony był Vega, ale trafił nieczysto, dzięki czemu piłka opuściła boisko z dala od Owczarka i chronionej przez niego bramki. W 73. minucie na piłkę nabiegał Mańka, uderzył, parada Hristova uratowała Jagę! W 80. minucie z rzutu wolnego uderzał Woźniak, lecz tylko obił mur, dobitka Idemudii obok prawego słupka golkipera Piasta. Do końca coraz mniej czasu. Jaga nie miała pomysłu na grę, zawodnicy Piasta poszukiwali napastników w polu karnym przeciwników. W 84. minucie mogło się spełnić marzenie Kalinica o strzeleniu pierwszego gola w Ekstraklasie, ale uderzył zbyt lekko dla Hristova. Sporo okazji podbramkowych, z których nie wpadło wiele bramek. Ostatecznie Jaga przegrała na własnym terytorium na swoje własne życzenie. Piast zdobył cenne punkty i odskoczył Białostoczanom.

 

Jagiellonia Białystok – Piast Gliwice 0:1

34’ Georgiev 0:1

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Włodzimierz Bartos

Widzów: 6314

 

 

 

Polonia Bytom – Lech Poznań

 

Walka o mistrzostwo nabrała tempa, a Lech nie może pozwolić sobie na stratę punktów. Ciągle Śląsk na czele, ale w przypadku remisu czy porażki Kolejorz będzie tracił więcej niż dwa punkty. Jest tylko jeden cel – zwycięstwo. Bytomianie nie zamierzają odpuszczać. Chcą nieco odskoczyć warszawskiej Polonii, by bezpiecznie walczyć w kolejnych meczach. Do tego celu trener przygotował specjalną taktykę, którą zastosuje po raz pierwszy przeciwko Lechitom.

Zawodnicy Polonii bez kompleksów ruszyli na bramkę gości, wysunięty napastnik, Pshenichnikov, miał już pierwszą okazję po dograniu Patera z prawej strony, ale został skutecznie zablokowany przez Bekrica i piłka wyszła na korner. Piłkarze trenera Karpińskiego znali swoje polecenia przynajmniej przez pierwsze fragmenty meczu, gdyż starali się i utrzymywali przy piłce na połówce przeciwnika. W 7. minucie dośrodkowanie Patera na Wróblewskiego, który nie miał prawa tknąć golkipera, dlatego Postolov wyszedł z tej akcji bez szwanku i chwycił pewnie piłkę. W 13. minucie piłkę na połowie rywala stracił Adamus, ruszyła szybka kontra, jednak środek pomocy spisywał się nieźle, Gajewski i Świątek mogli rozbijać ataki Bytomian jak i sami kreować grę w środkowej strefie. Wróblewski momentami nie myślał jak zachować się na boisku, dlatego jego podania nie odnajdywały adresatów. W 13. minucie Yaovi próbował szansy z dystansu, uderzył po dryblingu z Bekricem, jednak Postolov znakomicie wybronił. W 17. minucie głupi faul Sabica, który mógł skończyć się czerwoną kartką. Faul taktyczny przy wyprowadzaniu akcji przez gospodarzy, ale sędzia pokazał swoją pobłażliwość w tym fragmencie gry. W 25. minucie z dystansu uderzał Gajewski, ale Socha na posterunku wybił piłkę na korner. Z rzutu rożnego nie było wielkiego zagrożenia, zawodnicy Polonii jak równi walczyli w powietrzu o każdą piłkę z zawodnikami Kolejorza. W 34. minucie Bobolokic zagrał do Yaoviego, ten ściągnął na siebie Bekrica, dograł do przodu do rosyjskiego snajpera, któremu nie zabrakło zimnej krwi i wpakował pewnie piłkę do siatki. Postolov pokonany. 1:0 dla gospodarzy na pewno stanowiło niespodziankę pewnego rozmiaru. Do przerwy skromne prowadzenie. Na nic więcej nie było stać zawodników trenera Szymanderę.

Lech nie miał zamiaru tracić cennych oczek w starciu z o wiele słabszą Polonią – tylko w teorii oczywiście, bo Bytomianie zaprezentowali się przyzwoicie w pierwszych 45 minutach. W 47. minucie doszło do pierwszej groźnej akcji skrzydłem, gdzie Bakrac zagrał w pole karne, a na dalszym słupku akcję zamykał Soto, który skierował piłkę uderzeniem głową na przeciwległy słupek, ale nadal czujny pozostał Socha, pewnie chwytając futbolówkę. Kolejorz całkowicie zdominował poczynania na boisku. Świątek zagrywał w pole karne w 51. minucie bardzo technicznie, wybiegł Soto, ale zagubił się nieco, dlatego oddał przypadkowy strzał, którym nabił jednego z rywali i wywalczył rzut rożny. Kolejny korner bardzo słabo wykonany. Cała drużyna Lecha znajdowała się na połowie przeciwnika. Wybiła 59. minuta gry. Zawodnicy Polonii starali się wybić panicznie piłkę spod pola karnego, gdzieś do przodu do rosyjskiego snajpera. Adamus zastawił się, przyjął piłkę i stał przy trójce rywali, odegrał lekko do Sabica, a ten uderzył z pierwszej piłki, trafiając pewnie do siatki. Wyrównał stan spotkania, a doskoczyć do niego nie zdążył Majewski. Bytomianie oddalali się ze swoim planem sprawienia niespodzianki. W 68. minucie kolejna dobra okazja gości, tym razem wszystko zaprzepaścił Adamus, który zachował się zbyt egoistycznie w polu karnym. W 73. minucie Magallanes starał się uspokoić grę, dlatego przyjął piłkę na 25 metrze, nieco ją podholował, odegrał w pole karne do Sabica, który przyjął piłkę na klatkę piersiową, nieco się zastawił przed Koniecznym, obrócił się i od razu uderzył w samo okienko! Sabic wyprowadził Lecha na prowadzenie! Było już zbyt późno na decyzje trenera Karpińskiego, które wcześniej zaplanował na wypadek takiego momentu. Zawodnicy Polonii jakby opadali z sił. W 77. minucie znakomita interwencja Sochy, który wygrał pojedynek sam na sam z Adamusem. Dogrywał Sabic z lewej strony. Werner zachęcał Adamusa do zbiegania do skrzydła, dzięki czemu tworzyła się przewaga liczebna, a dodatkowo Bozinovic zbiegał do środka, pojawiając się do podania. W międzyczasie na boisku pojawił się Kowalski, który w 83. minucie chciał jeszcze doprowadzić do wyrównania, ale jego strzał był fatalny. Obaj napastnicy nie potrafili się odnaleźć z przodu. Trener Lecha nakreślił sporo uwag dotyczących ataku rywali. W 88. minucie faul taktyczny Koniecznego, który otrzymał słowne upomnienie. W 89. minucie Soto zagrał szybko do wybiegającego Magallanesa, który był całkowicie czysty – obrońcy skupili się na obu snajperach, uderzył lekko po ziemi, ale Socha nie sięgnął piłki, przez co pewne było, że Lech wygrał to spotkanie. To nie był koniec emocji dla zawodników z Bytomia. Konieczny brutalnie zagrał przed polem karnym na Sabicu. Otrzymał czerwoną kartkę, bo był ostatnim obrońcą, w innym wypadku Sabic wychodziłby do sytuacji sam na sam. Musiał opuścić boisko. Osłabiona Polonia przegrała po heroicznej walce z Lechem, który nie odstępuje Śląska na krok.

 

Polonia Bytom – Lech Poznań 1:3

34’ Pshenichnikov 1:0

59’ Sabic 1:1

73’ Sabic 1:2

89’ Magallanes 1:3

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Piotr Siedlecki

Widzów: 5500

 

 

 

Tabela Polska Ekstraklasa (23/30)

 

 

Jedenastka 23. Kolejki Polskiej Ekstraklasy:

Hristov (Jagiellonia, 3) – Zieliński (Korona), Skorupski (Legia, 2), W. Dziubiński (Odra, 4), K. Dziubiński (Ruch, 2) – Warzycha (Śląsk, 3), Biskup (Cracovia), Kołodziejczyk (Śląsk), Owczarek (Lechia, 3) – Stankiewicz (Cracovia), Sabic (Lech)

 

 

 

Najlepsi strzelcy:

Kowalczyk (Legia) 16 goli

F. Fernandez (Odra) 15 goli

Angeleski (Zagłębie) 14 goli

Vega (Jagiellonia) 14 goli

R. Wójcik (Lech) 13 goli

Kiła (Śląsk) 13 goli

Małkowski (Śląsk) 13 goli

Zarytskyi (GKS) 12 goli

Nunes (Korona) 12 goli

 

 

Najlepsi asystenci:

Małkowski (Śląsk) 14 asyst

M. Fernandez (Legia) 13 asyst

Giel (Jagiellonia) 13 asyst

Adamus (Lech) 12 asyst

Warzycha (Śląsk) 11 asyst

F. Fernandez (Odra) 10 asyst

Zarytskyi (GKS) 10 asyst

 

 

 

Najbliższa kolejka nr 24:

 

2. kwietnia, piątek

17:45 Śląsk Wrocław – Arka Gdynia

20:00 Polonia Warszawa – Wisła Kraków

 

3. kwietnia, sobota

14:45 Lechia Gdańsk – Jagiellonia Białystok

17:00 Zagłębie Lubin – Odra Wodzisław

17:45 Cracovia – Legia Warszawa

19:15 Polonia Bytom – Korona Kielce

 

4. kwietnia, niedziela

14:45 Ruch Chorzów – GKS Bełchatów

17:00 Lech Poznań – Piast Gliwice

 

 

__________________________________

Kontuzje

+zawieszeni: Sobiech (Lech), Okoro (GKS), Konieczny (Polonia B.).

Składy do wtorku do 21:00.

Odnośnik do komentarza

Adrian Skura - Wisła Kraków

 

Jest to jeden z moich najgorszych momentów w karierze, przegrałem nie tylko derby, ale także posadę trenera Wisły Kraków. Jest mi bardzo smutno z tego powodu, gdyż Wisła od zawsze była klubem moich marzeń i mam pretensje do siebie, że nie potrafiłem zrealizować postawionych mi celów. Chciałbym podziękować, że miałem możliwość współpracy z tak wspaniałymi ludźmi. Dziękuje moim kolegom ze sztabu trenerskiego, zarządowi, który długo znosił moje niepowodzenia, a przede wszystkim zawodnikom, którzy dali mi na prawdę wiele radości. Nie mogę też zapomnieć o kibicach, którzy na prawdę długo mnie wspierali, dziękuje im bardzo za to. Teraz potrzebuję trochę odpoczynku, wytchnienia. Muszę przeanalizować na czym polegały moje błędy w Wiśle. Mam nadzieję, że mój następca będzie w stanie nawiązać jeszcze walkę o tytuł mistrza kraju, jednak będzie o to bardzo ciężko. Na końcu chce wyrazić słowa szacunku dla trenera Laskosza, który wykonuje w Cracovii świetną pracę, gratuluje i życzę sukcesów.

Odnośnik do komentarza
"Cracovia rządzi w Krakowie!" (GK 29/03/2010)

 

Jak przystało na spotkanie derbowe, rywalizacja Wisły z Cracovią nie rozczarowała. Mecz przyniósł wiele emocji, a osłabione "Pasy" rozbiły zespół Białej Gwiazdy 4-1, pokazując wyraźnie, który krakowski zespół jest w tym sezonie lepszy. Z głównymi autorami tego zwycięstwa rozmawiał Bartosz Karcz.

 

Trenerze - fantastyczne zwycięstwo w meczu, w którym skazywani byliście na pożarcie - Wisła miała być zdeterminowana, Cracovia osłabiona, już przedmeczowe analizy nie dawały wam większych szans... A jednak!

Dokładnie, pokazaliśmy że na wiele nas stać. Pokazaliśmy, który zespół w Krakowie gra lepszą i bardziej poukładaną piłkę. Pokazaliśmy że potrafimy załatać dziury w składzie. Pokazaliśmy że wszystkim nam bardzo zależy na jak najlepszej grze i jak najlepszym miejscu w lidze. Pokazaliśmy w końcu że z Cracovią naprawdę trzeba się liczyć bo potrafimy dobrze grać i wygrywać, z tymi którzy przed sezonem byli stawiani w roli faworytów.

 

Kibice i dziennikarze nie mogą się nadziwić jak potrafił Pan poukładać zespół bez dwóch kluczowych piłkarzy - Eze i Brkovica. Zastępujący ich Pocrnjic i szczególnie Stankiewicz pokazali że są gotowi grać tam gdzie trener ich ustawi.

 

Dokładnie. Przy kupnie Pocrnjica baczną uwagę zwróciłem na pozycje na jakich Matjaz czuje się dobrze, ponieważ staram się by każdy transfer był dogłębnie przemyślany. Co do Stankiewicza to w mojej koncepcji jest on ciągle skrzydłowym, natomiast od dawna wiedziałem że nie jest mu obca gra na pozycji napastnika, co zresztą nasz doświadczony zawodnik pokazał. Zagrał z ogromnym zaangażowaniem i ambicją i mimo 32 lat na karu pokazał że może jeszcze bardzo wiele zaoferować Cracovii, pokazał że mogę na niego liczyć.

 

Wróćmy jeszcze do początku spotkania, który nie zwiastował pozytywnego zaskoczenia. Co zadecydowało o lepszej grze w dalszej części spotkania?

 

Przed spotkaniem postanowiłem że na pozycji rozgrywającego zagra właśnie Pocrnjic, a w środku pola partnerować Nowakowi będzie Michniewicz. Jak się okazało ani jeden ani drugi na wyznaczonych im pozycjach nie spisywali się za dobrze, więc nakazałem im się zmienić pozycjami. Matjaz od razu lepiej poczuł się w odbiorze piłki, a Michniewicz wrócił do tego co wychodzi mu najlepiej czyli szukania gry - zagrań do wychodzących zawodników i mądrego rozprowadzania piłki. To zadecydowało że w dalszej części spotkania osiągnęliśmy przewagę, skutecznie neutralizowaliśmy ofensywnie nastawioną Wisłę i wyprowadzaliśmy piekielnie skuteczne ataki.

 

Dziękuje, trenerze, teraz kilka pytań do Darka Stankiewicza. Pierwsze - jak czujesz się w roli ulubieńca kibiców?

 

Dobrze. Cieszę się że zagrałem dobry mecz, a szczególnie, że był to ważny mecz, zarówno dla nas jak i dla kibiców.

 

Wielu przebąkiwało, że powinieneś powoli myśleć o tym, by zawiesić buty na kołku. Wielu powtarzało że trener Laskosz powinien postawić na kogoś młodszego. Co chciałbyś teraz powiedzieć malkontentom?

 

Nic. To normalne że im piłkarz starszy tym częściej słyszy się takie opinie. Ja jednak ciągle mam chęć do gry. Wiem że trener od tak doświadczonego zawodnika jak ja oczekuje 100% w każdym meczu i ja staram się tyle z siebie dać. W końcu młodsi muszą się od kogoś uczyć.

 

Na koniec - jak to możliwe że zawodnik o wzroście 169cm i wadze piórkowej wygrywa pojedynki siłowe z rosłymi obrońcami, baa zastawia się i wychodzi mu to wręcz znakomicie!?

 

No cóż, starałem się, hehe. Nie wiem, może rywal nas zlekceważył nie mi to oceniać...

 

Co sądzisz o zwolnieniu trenera Skury?

 

Staram się nie wypowiadać w takich sprawach, ale wydaje mi się że była to zbyt pochopna decyzja kierownictwa zespołu z Reymonta, podyktowana chwilą - jestem pewien że gdyby nie były to derby, trener Skura nie stracił by posady.

 

Dziękuje. Naszym ostatnim gościem jest Karol Nalepa, podstawowy bramkarz Cracovii, który w meczu z Wisłą pokazał kolejny raz, jak kluczową jest postacią drużyny trenera Laskosza.

 

Bez przesady, przecież mamy w składzie jeszcze Rafała (Zawadzkiego - przyp. Red.) a także Gennadija (Kokojew - przyp. Redakcji), którzy na treningach pokazują naprawde fantastyczne umiejętności i mocno naciskają.

 

Ale to ty jesteś podstawowym bramkarzem, co zdaje się być naprawdę dobrym wyborem trenera Laskosza.

 

Cieszę się że trener na mnie stawia, ja tylko staram się złapać wszystko co leci do bramki...

 

W meczu z Wisłą kilka ciężkich strzałów było, skapitulowałeś tylko raz, walnie przyczyniając się do zwycięstwa.

 

Nie przesadzajmy. Wisła poza golem nie stworzyła jakichś fantastycznych okazji, a to zasługa całego zespołu, co z tego że straciłem tylko jednego gola, gdyby nie postawa zarówno obrony jak i pomocy, strzałów byłoby więcej i mogło by się to całkiem inaczej skończyć.

 

A więc chwalisz sobie współpracę z defensywą?

 

Oczywiście - świetnie się rozumiemy, ciągle korygujemy ustawienie, jesteśmy zgrani, a to nasz największy atut.

 

Nie sposób się nie zgodzić. Na tym też kończymy...

Odnośnik do komentarza

Michał Karpiński, Polonia Bytom:

 

Niestety taktyka przygotowana specjalnie na spotkanie z "Kolejorzem" nie dała nam choćby punktu. Jestem jednak zadowolony, że moi podopieczni ambitnie walczyli do końca. Bardzo mnie cieszy kolejna bramka Psechnichnikova, który jest w świetnej formie. Zawiódł mnie Artur Wróblewski, naszego skrzydłowego w kolejnym meczu najprawdopodobniej zastąpi Michał Bartczak. W kilku sytuacjach lepiej mógł zachować się Tomek Socha, przez co zastanawiam się nad powrotem Shalina do podstawowej jedenastki. Głupio zachował się Gabriel Konieczny, jego faul w ostatniej minucie był niepotrzebny. Teraz czas na spotkanie z Koroną, które musimy wygrać, bo Piast zbliżył się do nas na cztery punkty. Zwycięstwo przybliży nas do utrzymania się w lidze. Czerwona kartka Koniecznego powoduje, że po jednym meczu pauzy do składu wróci Seweryn Matuszek. Liczę, że eks-gorzowianin przemyślał swój błąd i zagra tak jak oczekuję. Wyraźnie widać ile znaczył dla nas Lubomir Koubek, bez którego nasza gra obronna nie jest taka dobra jak w końcówce rundy jesiennej. Trenerowi Lecha życzę wielu wygranych spotkań. Cieszy mnie również fakt, że w tabeli bezpośrednio przed nami jest Lechia prowadzona przez Moniuszkę. Będę bardzo zadowolony, gdy sezon skończymy przed drużyną z Gdańska. Trener ekipy z Trójmiasta przechwalał się przed tą kolejką, że pokaże Odrze i jej trenerowi, gdzie ich miejsce. Na szczęście Wodzisławianie wygrali 4-2 i udowodnili, że samym gadaniem meczu się nie wygra. Brawa dla trenera Odry, pana Raścisławskiego.

Odnośnik do komentarza

Damian Organek, Ruch Chorzów

 

Kolejny zacięty mecz w naszym wykonaniu, tym razem jednak bez bramek. Zarówno my, jak i Korona, mogły przeważyć szalę zwycięstwa na swoją stronę, ale myślę, że to 0:0 jest wynikiem sprawiedliwym.

Punkty wywieziony z Kielc zawdzięczam głównie postawie postawie naszej formacji defensywnej, na czele z serbskim bramkarzem Vuko. W niejednej sytuacji w dzisiejszym meczu inny bramkarz musiałby uznać wyższość napastników, ale Vuko pozostał niepokonany.

Konstruowanie akcji zaczepnych wychodziło nam dzisiaj gorzej niż zwykle. Niestety to wina kontuzji kluczowych zawodników, zmiennicy nie tyle są słabsi, co mają mniejsze zrozumienie między sobą na boisku. Co gorsza, kolejnym zawodnikiem, który już zakończył sezon został Jarecki. Szkoda, że przeciwnicy są zmuszeni do takiego wyłączania z gry naszych piłkarzy. Na pocieszenie mogę dodać, że po długiej kontuzji powoli na pełne obroty wraca Rafał Dziubiński. Jeszcze nie wiem, czy wystąpi w pierwszej '11' w kolejnym meczu, ale powinien z nawiązką zrekompensować utratę Jareckiego.

Odnośnik do komentarza
Rozpędzony wrocławski walec gniecie kolejnego rywala! Gazeta Wrocławska, 15/2010 (Tomasz Swendrowski)

 

 

 

W meczu 23. ligowej kolejki Śląsk Wrocław upokorzył GKS Bełchatów na obiekcie przy ulicy Sportowej, gromiąc rywala aż 4:0. Gospodarze przystąpili do tego meczu najwyraźniej bez szacunku dla rywala i od samego początku widać było wyraźną przewagę drużyny z Wrocławia. Na bramkę przyszło czekać co prawda aż pół godziny, ale potem do końca pierwszej połowy Wrocławianie zdobyli kolejne dwie bramki. Kontrola wydarzeń boiskowych w drugiej połowie i niemoc graczy GKSu sprawiły, że Śląsk dołożył czwartego gola i spokojnie dowiózł zwycięstwo do końca. Taki wynik na pewno pójdzie w świat i musi budzić respekt następnych rywali. Oto, co o meczu powiedzieli piłkarze oraz trener wrocławskiej drużyny.

 

 

 

Marco Polo:

 

Nie da się ukryć. Na chwilę obecną jesteśmy nie do zatrzymania i trzeba się tylko modlić, ale też ciężko pracować, żeby forma pozostała do samego końca sezonu, bo chociaż gramy i wygrywamy przekonywująco, rywale również nie gubią punktów. Wszyscy nasi najpoważniejsi przeciwnicy: Legia, Cracovia oraz Lech wygrali również swoje mecze w tej kolejce i wcale się specjalnie do mistrzostwa nie przybliżyliśmy. Pokazujemy jednak, że nadal wszystko w drużynie funkcjonuje znakomicie i już nie możemy się doczekać kolejnego, arcyciekawie zapowiadającego się spotkania z Arką Gdynia.

 

 

 

Sławomir Żurek:

 

Dziwi mnie to, z jakim nastawieniem na to spotkanie wyszli nasi rywale. Dało się wyczuć, że mieli wrażenie, iż ten mecz wygra się dla nich sam, bez włożenia w niego żadnego wysiłku. Tymczasem pokazaliśmy, że Śląsk jest w tym sezonie bardzo silny i rozegraliśmy kapitalne zawody. Cieszę się, że to właśnie mój gol otworzył wynik z bramkami, ale radowałbym się również, gdyby to trafienie zanotował kto inny. Szkoda tylko w tym wszystkim, że nie zwiększyliśmy przewagi nad najpoważniejszymi rywalami w walce o mistrzostwo, bowiem faworyci swoje mecze w tej kolejce wygrali. Z drugiej jednak strony mamy realizować zadanie trenera: wygrywać swoje mecze i nie oglądać się na konkurencję. Wtedy mistrzostwo stanie się faktem.

 

 

 

Tomasz Pałys:

 

Jestem zaskoczony faktem, jak mało pracy miałem w tym spotkaniu. Nastawiliśmy się na trudne spotkanie, a tymczasem GKS rozczarował swoich kibiców, dając przy okazji sporo radości kibicom, którzy przyjechali z Wrocławia. A było ich trochę, bo pod koniec meczu słyszeliśmy doping dla drużyny, który chyba jednak był manifestem radości, niż próbą wsparcia zespołu w chwili, gdy wszystko już było jasne. Wszystko zmierza w dobrym kierunku i należy zrobić wszystko, aby ten kierunek utrzymać. Atmosfera w szatni jest znakomita i chociaż w prasie pisze się o problemach finansowych Śląska oraz o chęci odejścia najlepszych graczy, wierzę, że do końca sezonu wszyscy skupią się na swoich zadaniach, a rozliczanie zostawimy sobie na koniec.

 

 

 

Krystian Mosór:

 

Cóż jeszcze można o tym spotkaniu powiedzieć? Byliśmy drużyną wyraźnie lepszą i nie daliśmy rywalom żadnych szans. Cieszę się, że mogę pomagać drużynie doświadczeniem, którego zaczynam nabywać na arenie reprezentacyjnej, w której zadebiutowałem w ostatnim spotkaniu. To dodaje mi pewności siebie i na pewno będę pracował nad tym, by być jeszcze lepszym piłkarzem, by stanowić wsparcie zarówno dla klubu jak i reprezentacji Polski również w kolejnych spotkaniach.

 

Odnośnik do komentarza

Gazeta Krakowska

 

Głos pod Wawelem?

 

Do objęcia posady trenera Wisły Kraków przymierzany jest Łukasz Głos. Jako zawodnik nigdy się nie wyróżniał, amatorsko kopał piłkę w klubach niższych lig polskich. Od początku widać było jego zainteresowanie taktycznymi aspektami futbolu. Jako adept trenerskiej szkoły na początku kariery odbywał krótkie staże w takich klubach jak AS Roma, Tottenham czy Schalke. Jako pełnoprawny menedżer zaczynał w Lewarcie Lubartów by po świetnym sezonie i bezpośrednim awansie do wyższej ligi podpisać kontrakt z Górnikiem Łęczna. Mimo iż początek pracy wyglądał obiecująco kibicom, zawodnikom i członkom zarządu nie podobały się nowoczesne metody Głosa. Po rozwiązaniu kontraktu na niekorzystnych dla niego warunkach przeniósł się do fińskiego FC Lahti. Szybko stał się jednym z najpopularniejszych ludzi w fińskim futbolu, z miejscowym klubem awansował do fazy grupowej Ligi Europy (wcześniej zwanego Pucharem UEFA przyp.red). O polskiego trenera ubiegały się coraz to sławniejsze kluby. Ten jednak postanowił pozostać w Finlandii na kolejne 2 lata. Jednak poza dominacją na krajowym podwórku nic szczególnego nie udało mu się osiągnąć. Gdy do jego agenta zgłosił się przedstawiciel Nottingham Forest długo się nie zastanawiał i związał się z ówczesnym beniaminkiem Premiership 3-letnią umową. Wbrew przedsezonowym opiniom analityków udało mu się utrzymać w ekstraklasie. W przerwie między sezonami pokłócił się z Manuelem Claudio – najlepszym Strzelcem zespołu, mimo iż członkowie zarządu rozwiązali kontrakt z krnąbrnym napastnikiem Polak uniósł się honorem i również opuścił klub. Niestety od tego czasu zaczął się stopniowy regres poczynań Głosa. Po objęciu Malagi kibice spodziewali się zwiększenia jakości gry, a tymczasem zespół z trudem się utrzymał. W poprzednim sezonie próbował swoich sił w AZ Alkmaar ale jak sam przyznał kompletnie nie potrafił przyzwyczaić się do tamtejszej mentalności i nie znalazł wspólnego języka z zawodnikami. Teraz chce wrócić do Polski i ponownie spróbować sił w europejskich rozgrywkach. W tym celu złożył podanie o pracę na ręce prezesa krakowskiego klubu.

 

„To prawda, opuściłem kraj w nieco przykrych dla mnie okolicznościach jednak minęło od tego czasu kilka lat i uważam, że jestem w stanie podjąć rękawicę i spróbować zaszczepić ten trzeba przyznać rewolucyjny jak na polskie standardy sposób prowadzenia drużyny. Śledzę rozgrywki ekstraklasy od dłuższego czasu i widzę w tym zespole dość duży potencjał. Należy też docenić pracę trenera Skury, któremu wprawdzie brakowało wyników, lecz w mojej opinii zaprezentował się dobrze jako szkoleniowiec Wisły” - powiedział Głos

Odnośnik do komentarza

Łukasz Grabowski, Arka Gdynia

 

Pokazaliśmy dobry futbol na naszym stadionie i zasłużenie zwyciężyliśmy. Dominowaliśmy praktycznie przez 90. minut, ale trzy punkty w końcówce zapewnił nam Orzechowski, który pewnie wykorzystał jedenastkę. Ta wygrana bardzo cieszy, a praktycznie już osiągnęliśmy nasz cel na ten sezon i zapewniliśmy sobie utrzymanie w Ekstraklasie. Chciałem również pochwalić naszych kibiców, którzy ponownie znakomicie nas wspierali. Mimo dobrego miejsca w tabeli będziemy walczyć na 100% w każdym meczu, ponieważ mamy jeszcze realne szanse nawet na awans na ósmą pozycję.

Odnośnik do komentarza

Dawid Białek, GKS Bełchatów:

 

Nasze wielkie gwiazdki w końcu spotkał zimny prysznic. To dobrze, może dojdzie do nich, że nie są najlepsi na świecie. Z resztą, nawet jak się jest, to mecze same się nie wygrywają, a to ewidentnie myśleli moi zawodnicy podchodząc do tego meczu. Gratuluję trenerowi Śląska, świetnie przygotował swoją druzynę na to spotkanie. Z resztą nie tylko na to, bo przecież graliśmy z liderem, który spisuję się dużo powyżej oczekiwań. Moi zawodnicy nie pokazali nawet woli walki, a idiotyczna kartka Okoro podsumowała naszą grę. Nasza obrona nie istniała, gdybyśmy wyszli w 7 wynik byłby taki sam. Mam nadzieję, że ten występ to tylko wypadek przy pracy i takie coś więcej się nie powtórzy. Z resztą, w lidze jestem to jeszcze w stanie zaakceptować z powodu braku celu, w Pucharze Polski, gdzie o coś jeszcze walczymy, za takie coś byłyby kary. Szkoda tylko, że wystarczyło, żeby ktoś nas zaatakował i cała moja drużyna się posypała. Widać, że nie radzimy sobie z pressingiem, mam nadzieję, że ten problem uda mi się wyeliminować do czasu następnego meczu. To tyle ode mnie, na więcej nie mam czasu, do niedzieli muszę przygotować ten zespół na ciężki mecz, więc każda minuta się liczy.

Odnośnik do komentarza

Michał Moniuszko, Lechia Gdańsk

 

Powiem tak. Adam Lyczmański nie powinien być sędzią meczów ekstraklasy. Nie, żebym się usprawiedliwiał - że na boisku przeważaliśmy, było widać, jednak dla mnie to jest g*wno warte. Grunt, że arbiter Lyczmański ukradł nam przynajmniej punkt nie widząc ewidentnego faulu przy golu wyrównującym... 1:0 byśmy obronili, przy 2:2 poniosła mnie fantazja i rzuciłem zespół do ataku, zabrakło skuteczności.

 

Gratuluję panu Kubiniokowi, jednak wciąż uważam iż jest średnim trenerem i małostkowym, ograniczonym człowiekiem. Nie chciałbym już nigdy wracać do Wodzisławia - wieś nie powinna trzymać się w ekstraklasie, jednak póki utrzymuje się sportowo - oby ostatni sezon! - niech sobie "szczycą" najwyższą klasę rozgrywkową swoją obecnością.

 

Zmieniłem formację defensywną i jeszcze trochę potrwa, zanim nowy w składzie stoper ogra się z drużyną.

 

Z Jagiellonią nie widzę innego rozwiązania, jak wysokie zwycięstwo.

Odnośnik do komentarza

Piłkarz Miesiąca Polskiej Ekstraklasy – Marzec:

1. Grzegorz Małkowski (Śląsk Wrocław)

2. Adam Kiła (Śląsk Wrocław)

3. Krzysztof Jarecki (Ruch Chorzów)

 

 

Bramka Marca:

1. Wojciech Kokoszka (Wisła Kraków) vs. Lechia Gdańsk na 2:1

2. Dariusz Stankiewicz (Cracovia) vs. Wisła Kraków na 1:1

3. Vladimir Sabic (Lech Poznań) vs. Jagiellonia Białystok na 4:1

 

 

Menadżer Miesiąca Polskiej Ekstraklasy – Marzec:

1. Marco Polo (Śląsk Wrocław)

2. Paweł Laskosz (Cracovia)

3. Krystian Grzelak (Legia Warszawa)

 

 

 

Podsumowanie starań trenerów opiera się na zimowym okienku transferowym, kawałku lutego, w którym została rozegrana jedna kolejka oraz cały marzec.

Najbardziej zaskoczył mnie Kinas (17pkt) swoim zaangażowaniem i aktywnością. Z większości graczy również mogę być bardzo zadowolony, bo także każdemu zależało na drużynie, cieszę się z regularności, jaką większość uczestników prezentuje: Peedro (13pkt), Counter (12pkt), daniel90 (12pkt), gilik (12pkt), demrenfaris (12pkt), Ronin (12pkt), Mr Dawid (11pkt), Fenomen (11pkt), Texas (11pkt), Icon (10pkt), Grzelo (10pkt), Priest (10pkt). Gorzej zaprezentowali się Buffu (9pkt) oraz Szczurek (8pkt). Znów swoją nieregularnością popisał się Lucas07 (8pkt). Stać was na troszkę więcej, bo widać, że różnice są niewielkie. Brakowało mi w niektórych momentach odzewu z waszej strony.

Ogólnie, jestem mocno zadowolony, bo udało mi się zebrać grupę osób, której zależy na losie własnego klubu. Wierzę, że może być jeszcze lepiej.

Odnośnik do komentarza

Piotr Gil, Korona Kielce:

 

Krótko: to co ostatnio się u nas dzieje nie jest dobre. W naszej grzej jest dużo mankamentów, które trzeba naprawić. Inaczej będzie problem. Zresztą on już jest, ale jeszcze jesteśmy te jedenaście punktów nad kreską, ale robi się już strasznie nerwowo.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...