Skocz do zawartości

Magazyn Polska Ekstraklasa


Escort

Rekomendowane odpowiedzi

Piotr Gil, Korona Kielce:

 

Mamy przewagę, mamy dobrą grę, nie mamy szczęści - do tego sprowadza się nasz ostatni występ. Choć tak ogólnie to jestem mocno zdenerwowany na chłopaków, bo grają kompletne gówno! To jest kompletna tragedia, co pokazaliśmy. Ani jeden strzał nie poszedł tam gdzie powinien, co z tego, że uderzeń było dużo, jak zawsze nam brakowało. A to Mkrtchyan podaje do bramkarza, a to Galkauskas minimalnie koło bramki.

Odnośnik do komentarza
Mamy lidera! Lech gubi punkty, a Śląsk wciąż wygrywa! Gazeta Wrocławska, 13/2010 (Robert Skrzyński)

 

Wreszcie stało się to, o czym nikt publicznie nawet nie odważyłby się wspomnieć, ale wszyscy o tym marzyli. Śląsk Wrocław awansował na pozycję lidera polskiej ekstraklasy! Wrocławianie ograli Polonię Bytom w meczu wyjazdowym, a tymczasem Lech przegrał z poprzednimi rywalami Śląska, Ruchem w Chorzowie. W tej sytuacji lider z Wrocławia ma dwa punkty przewagi nad Lechem, trzy nad Cracovią, cztery nad Legią oraz aż sześć już nad Wisłą. Oto zaś, co po meczu powiedzieli trener oraz piłkarze Śląska Wrocław.

 

 

Marco Polo:

 

Co do samego spotkania, zwycięstwo z Polonią zawdzięczamy przede wszystkim żelaznej konsekwencji w grze. Polonia próbowała, co prawda atakować, ale my mogliśmy to tylko wykorzystać, grając z kontrataku i wykorzystując przy tym mnożące się błędy po stronie drużyny gospodarzy, takie jak choćby ten, po którym padł pierwszy gol w tym meczu. Kiła po raz kolejny udowodnił, jak cennym i wartościowym jest graczem, ale nie strzeliłby tych bramek, gdyby nie doskonałe podania od partnerów. Cała drużyna znów spisała się na medal.

 

Krzysztof Kołodziejczyk:

 

Polonia chciała się zaprezentować z dobrej strony przed własną publicznością. Bardzo chciała. I chyba właśnie dlatego przegrała to spotkanie. Zbyt dużo graczy ruszyło do ataku, zapominając o obronie, co skrzętnie wykorzystywaliśmy. Żaden z goli dla Śląska nie padł w tym meczu po rozegraniu ataku pozycyjnego, a po błędach rywali lub szybkich kontratakach. Pokazujemy tym samym, że gra z kontry to nasz wielki, obok żelaznej defensywy, atut.

 

Bogdan Mazurek:

 

Bardzo się cieszę, że Śląsk awansował na pozycję lidera, ale to dla nas nowa sytuacja i będziemy musieli teraz jeszcze bardziej ciężko pracować, aby tę pozycję utrzymać. Rywale są bardzo blisko, chociaż my na szczęście mamy komfort posiadania znakomitego trenera i motywatora, który doskonale wie, jak sprawić, abyśmy cały czas wygrywali. Z Koroną również zamierzamy dopisać do dorobku trzy oczka.

 

Odnośnik do komentarza

Nieoczekiwanie problemy Śląska

 

We Wrocławiu panuje znakomita atmosfera, spowodowana głównie dobrymi wynikami, które osiągają zawodnicy. Po objęciu lidera każdy mobilizuje się na nadchodzące spotkania, bo teraz dopiero zacznie się pościg Lecha Poznań. Najbliższy rywal zapewne postawi trudne warunki. Śląsk zmierzy się z Koroną, która po gorszej passie zamierza ponownie zdobyć cenne punkty. A oczka zdobyte na własnym stadionie będą jeszcze bardziej cenne, bo Śląsk gra bardzo dobrze na wyjazdach.

Działacze powoli myślą o planach na przyszły sezon. Sytuacja o dziwo jest katastrofalna. W kasie klubowej świeci pustkami. Za jedyne dostępne środki zakupiono bardzo solidne uzupełnienie kadry – Wosia, który na wypadek sprzedaży jednego ze skrzydłowych ma wskoczyć na dane miejsce. Wydaje się, że sprzedaż będzie konieczna, nawet, jeśli Śląsk zdobędzie mistrzostwo Polski.

- Do tego daleka droga, ale rzeczywiście, zawodnicy prezentują formę mistrzowską. Obawiamy się Lecha, na szczęście graliśmy już z nimi, teraz oni muszą nas gonić, jest jeszcze nieobliczalna Cracovia, Legia i Wisła jakby nie wierzyły w to co się dzieje – mówi Łukasz Lech, dyrektor sportowy. – Niestety, nasze fundusze są bardzo kruche szczerze mówiąc i nie wiem czym będziemy dysponować przed nowym sezonem. Na razie chcemy zdobyć mistrzostwo – dodał.

Czy to dobre podejście? Nie zawsze, ale rzeczywiście, jeszcze długa droga do upragnionego celu, jakim aktualnie wydaje się być mistrzostwo, a co najmniej kwalifikacja do europejskich pucharów. W wielu zachodnich klubach myśli się w kontekście przyszłych lat gry, nad czym pracują działacze Śląska? Rafał Gancarczyk, prezes klubu:

- Zbieramy się, rozmawiamy. Naszym zadaniem jest postawić klub na nogi. Już spekulujecie o naszych problemach finansowych, nieważne. Europejskie puchary otworzą przed nami nowe wyzwania, na pewno chcemy się zakwalifikować. Mamy solidnego trenera, który pracuje na ten sukces. Potrafił niegdyś dokonywać cudów z GKSem, gdzie również nie było wielkich pieniędzy na kupna. My również nie dysponujemy wielkimi finansami, ale skoro ta drużyna zdobędzie mistrzostwo to znaczy, że ci chłopcy potrafią kopać piłkę i muszą spróbować się na poziomie europejskim.

- Wszyscy kibice obawiają się, że dojdzie do sprzedaży kluczowych graczy. Śląsk może przestać funkcjonować bez Kiły, Warzychy i Małkowskiego.

- Rozpatrzymy każdą ofertę. Będziemy brali pod uwagę zdanie trenera Polo, ale bierzemy również pod uwagę nasze finanse i to, że trzeba jakoś przygotować się do tych eliminacji. Teraz zawodnicy niech się skupią na zdobyciu mistrza. To poważna sprawa, ale trudna do wykonania.

 

Mówi się, że Śląsk jest zadłużony na kwotę około 800 tys. euro i ciągle wydatki się pogłębiają, spychając klub w dołek finansowy. Trudna sytuacja na pewno może się odbić na zespole. Może dojść do sprzedaży kluczowych postaci. Do końca rozgrywek pozostało dziewięć kolejek.

 

 

 

Fenomen słabych klubów

 

Nie spodziewaliśmy się, że może dojść do tylu niespodzianek w ciągu jeszcze nieskończonego sezonu. Kluby pokroju Legia i Wisła zawodzą, dzięki czemu większą uwagę na siebie zwracają kluby teoretycznie słabsze. Mowa o dwóch fenomenach ligowych: Cracovii i Jagi na wiosnę.

 

Cracovia na początku sezonu nie radziła sobie z równorzędnymi rywalami, trener Laskosz zdołał poukładać klocki w tej drużynie i świetnie wszystko funkcjonuje. Warto zaznaczyć, że Cracovia ma znakomitą passę na wyjazdach: 7 zwycięstw, 3 remisy i tylko 1 porażka. Zawodnicy nie gromią innych rywali, ale grają z pełną konsekwencją i widać, że pod względem mentalnym również są przygotowani do walki z najlepszymi. Zaczęło się od urywania punktów najlepszym klubom, aż do dziś, kiedy to Cracovia trenera Laskosza zajmuje trzecie miejsce w ligowej tabeli. Wkrótce przed tym klubem wielkie wyzwania – spotkania z Wisłą i Legią. Na koniec sezonu podejmą Lecha, czyli ekipę, która również walczy o mistrzostwo Polski.

Trener Laskosz ma jeszcze jedną zaletę – potrafi wkomponować graczy w zespół. Wiadomo, że Kokoev został kupiony z myślą o przyszłości, natomiast Kanu i Terlecki już przebijają się do pierwszej jedenastki, otrzymując szanse od trenera. Największą furorę dotychczas zrobił Pocrnjic, który w czterech występach trafił cztery gole, zaliczył trzy asysty i dwukrotnie został wyróżniony jako gracz meczu. Trener wydawał się być nieprzekonany do tego piłkarza, lecz świetnie zastąpił sprzedanego Tomczyka (który nie radzi sobie zbytnio w Parmie). Pozostało dziewięć kolejek i wydaje się, że Cracovię stać na kwalifikację do europejskich pucharów kosztem lepszych i bogatszych klubów.

Drugim zaskoczeniem, na wiosnę, jest Jagiellonia Białystok. Na jesieni furorę robiło Zagłębie czy Odra swoimi dobrymi występami, jednak te kluby odeszły gdzieś na bok. Dotychczasowe wyniki Jagi są rewelacyjne. Wszystko dzięki nowemu szkoleniowcy. Trener Prokop, niezbyt medialny, przygotował zespół perfekcyjnie do krótszej rundy wiosennej. Pokonał Wisłę i Legię, nie robiąc żadnych nadziei Odrze. Uzyskali sporo punktów, dzięki czemu zbliżyli się do Piasta. Trener jak i zawodnicy wierzą w sukces, podobnie zarząd, który nieco żałuje, że nie zatrudnił tego człowieka wcześniej:

- Pan Miśkiewicz nie był odpowiednią osobą na to stanowisko. Myśleliśmy, że nie zawiedzie. Ci nowi tryskają ambicjami, ale w tym przypadku brakowało umiejętności trenerskich i zaangażowania. To nasza wielka pomyłka. Jeśli się utrzymamy, wierzymy, że kibice nam wybaczą. Trener Prokop to jest ktoś! – mówi prezes klubu.

Zawodnicy również wypowiadają się bardzo pozytywnie na temat trenera, który odrobił ujemną stratę w mgnieniu oka i dodatkowo zdobył dziesięć kolejnych punktów.

- Jesteśmy solidnie przygotowani. Sporo obozów u naszych sąsiadów, ale warto było rozegrać tyle spotkań, by uwierzyć w swoje umiejętności. Jestem zadowolony z pracy z trenerem Prokopem. Nie, nie myślę na razie o wyjeździe, chcę się utrzymać z Jagą w lidze – mówi Szczepanik, aktualny napastnik Jagi.

Wszyscy jesteśmy zaskoczeni postawą Jagi, która po pewnym czasie została skazana na spadek. Piast myślał, że muszą wyprzedzić tylko jedną ekipę, by się utrzymać, ale w takim przypadku muszą uważać na czającą się Jagiellonię. Najbliższe spotkania klubu z Białegostoku to starcia z Lechem, właśnie Piastem, a potem z Lechią i Polonią, czyli kluczowe mecze.

Chcieliśmy jeszcze pochwalić Lechię, która sprawiła miłą niespodziankę i pokonała Wisłę. Piłkarze coraz lepiej rozumieją taktykę trenera Moniuszki, który słynie ze swoich ostrych słów w mediach, ale z drugiej strony wykonuje kawał solidnej roboty i zasługuje na pochwały.

 

 

 

Puchar Polski

 

W walce o trofeum pozostało zaledwie pięć ekip z Ekstraklasy. To niewiele, jeśli popatrzymy na poprzednie lata. Wiele krwi napsuły zespoły pokroju Znicza i Górnika Zabrze, które dopiero teraz będą mogły pokazać czy zasługują na grę w wyższej lidze poprzez potyczki z najlepszymi... czyż tak?

Wśród walczących o Puchar Polski zobaczymy:

- Zagłębie, które powoli oddala się w lidze od najwyższych miejsc, dlatego warto skoncentrować się na przepustce do pucharów poprzez krajowe trofeum,

- na pewno apetyty na puchary ma również Arka trenera Grabowskiego. Na najbliższy mecz z Ruchem wyjdą w podstawowym składzie, od ćwierćfinału do finału droga już niedaleka, a wielu piłkarzy ma ochotę na sprawienie miłej niespodzianki,

- wspomniany Ruch Chorzów, który w lidze spisuje się o wiele lepiej niż oczekiwano. Słaby skład personalnie wyrasta na mocną ekipę, która w przyszłym sezonie może być jeszcze lepsza, jeśli planów nie pokrzyżują finanse. Na pewno zdobycie pucharu może pomóc w tej kwestii,

- Polonia Warszawa, która pod wodzą trenera Tkaczyka nie prezentuje oczekiwanej formy po zimowych przygotowaniach. Mają szansę na pokazanie się w ramach tych rozgrywek, jednak trener zapewne pośle rezerwowych do walki z Bełchatowem,

- oraz właśnie GKS, który spisuje się przyzwoicie, jednak można oczekiwać o wiele więcej od piłkarzy pokroju Wasilewskiego. Trener Białek chce zakwalifikować się do pucharów, więc musi na swojej drodze pokonać trzech rywali. Mówi się, że o nic nie walczą w lidze, więc piłkarze mają więcej czasu na koncentrację na mecze pucharowe.

Spore niespodzianki mogą sprawić Znicz i Górnik Zabrze, szczególnie, że ten pierwszy zespół mierzy się z Olimpią Grudziądz, więc w takim przypadku będziemy mieli co najmniej jednego I-ligowca w półfinałach.

Odpadli faworyci i ekipy, które rozdają karty w górnej połówce tabeli. Dla pięciu wspomnianych drużyn Ekstraklasy zwycięstwo w ramach Pucharu Polski może być bardzo korzystne, bo wygrana daje przepustkę do Ligi Europejskiej już od 3. rundy kwalifikacji. Mecze w środę 17. marca. Rewanże planowane są na 7. kwietnia, czyli po 24. kolejce rozgrywek ligowych.

 

Odnośnik do komentarza

Puchar Polski, ćwierćfinały:

 

 

GKS Bełchatów – Polonia Warszawa

 

Bełchatowianie nastawili się nawet na zwycięstwo w krajowych rozgrywkach o Puchar Polski. Wiele klubów Ekstraklasy ma niepowtarzalną okazję do osiągnięcia sukcesu i przedostania się do europejskich pucharów już do 3. rundy kwalifikacji w Lidze Europejskiej. Najpierw jednak trzeba będzie pokonać Polonię, która od dawna nie prezentuje dobrej dyspozycji, ale udało jej się przedostać do ćwierćfinału tych rozgrywek.

Pierwsze minuty bardzo nerwowe, niewskazujące faworyta w tej rywalizacji. Zawodnicy zachowywali się jakby mierzyli się już w finale, dlatego tak zachowawczo grały obie ekipy. W 11. minucie pierwsza znakomita sytuacja gospodarzy, którzy przeprowadzili akcję skrzydłem, gdzie po lewej stronie z piłką zabrał się Zarytskyi, wyczekał na kolegów, podał w pole karne, gdzie wbiegł niepilnowany Więckowski, który przymierzył z pierwszej piłki, ale prosto w Gula, który zaliczył dobrą interwencję. Po chwili szansy jeszcze próbował Wasilewski, ale za długo ustawiał sobie piłkę, przy strzale przeszkadzał mu już Kucharski, Wasilewski uderzył wysoko nad poprzeczką. W 15. minucie dobrze w akcję ofensywną włączył się Szewczyk, dograł w pole karne, ale piłka została wybita na korner. Do piłki dośrodkowanej z rzutu rożnego wyskoczył Mierzejewski, ale przegrał pojedynek główkowy z Aleksandrowiczem, który w kolejnych minutach popisywał się mądrymi wejściami ofensywnymi, które miały wspomóc kolegów. W 19. minucie Skrzypczak próbował zaskoczenia i dośrodkował piłkę na tyle głęboko, że ta mogła wpaść do siatki, lecz czujność zachował Kowalczyk. W 21. minucie Kołodziejczyk wypuścił piłkę Rocce, jednak zawodnicy gospodarzy uderzył zbyt lekko dla Gula. W 26. minucie akcję przeprowadziła Polonia – kilka składnych podań, w końcu futbolówka trafiła pod nogi Onyszki, ten minął Zająca, uderzył, Kowalczyk wyciągnął się jak długi, lecz nie sięgnął piłki, ta trafiła w słupek, szybka interwencja Aleksandrowicza, który wybił piłkę daleko przed siebie. W 29. minucie ostry faul Onyszki i żółta kartka. W 30. minucie Okoro zagrał do Kołodziejczyka, ten prostopadłym podaniem wpuścił Wasilewskiego, który znalazł się w znakomitej sytuacji sam na sam, uderza, jednak broni to Gul, który skrócił kąt! Dobijał Mikołajczak, lecz w stojący tłum w polu karnym, piłka wybita wychodzi na przedpole, gdzie stał Kołodziejczyk, mocny strzał w lewy róg bramki, piłka znalazła się w siatce! Gul miał spore pretensje do kolegów, którzy tylko stali i patrzyli się jak przebiega podbramkowa sytuacja. W 39. minucie żółtym kartonikiem został ukarany Mierzejewski, który faulował Wasilewskiego. Napastnik GKSu wychodził na czystą pozycję do strzału. Z rzutu wolnego uderzał Kołodziejczyk, ale niecelnie. Do przerwy prowadzenie gospodarzy. O to chodziło trenerowi Białkowi.

Polonia w drugiej części gry chciała ruszyć do odrabiania strat. W 48. minucie Skrzypczak wziął grę na siebie, przerajdował kilkanaście metrów, po czym uderzył w fantastyczny sposób, ale piłka przeleciała minimalnie nad poprzeczką. Bramkarz nie miałby szans. Podobna sytuacja zdarzyła się Onyszce w 51. minucie, kiedy spróbował szczęścia z podobnej pozycji zza pola karnego. Ponownie wiele szczęścia miał GKS. W 61. minucie znakomite dośrodkowanie Skrzypczaka z lewej strony, do piłki wyszedł Witkowski, ale szybko poradził sobie z nim Palczewski. Pressing Polonii narastał, jednak zawodnicy trenera Białka radzili sobie w prawie każdym fragmencie gry. Czasami zagubieni ratowali się długimi wybiciami w kierunku napastników, którzy jednak narzekali na niedokładność podań. Ostatni kwadrans. W 76. minucie dobra próba z dystansu w wykonaniu Cristiano, jednak piłkę złapał Kowalczyk. Kolejne próby Czarnych Koszul, jednak obrona GKSu spisywała się dobrze do czasu 86. minuty... Matusiak zagrał do zbiegającego Madeja, ten miał przed sobą w polu karnym prawie cały zespół z Bełchatowa. Uderzył ryzykownie, piłkę wybronił Kowalczyk, ale nie złapał jej, przez co spadła pod nogi w gąszcz zawodników, podbiegł Woźniak, który lekko uderzył piłkę, ta odbiła się od Więckowskiego i wpadła niefortunnie do siatki. Dla GKSu musiało wszystko zacząć się od nowa. Do końca spotkania obie drużyny nie raczyły atakować. Dla Polonii to na pewno korzystny rezultat, natomiast ekipa z Bełchatowa straciła zaliczkę na rewanż.

 

GKS Bełchatów – Polonia Warszawa 1:1

30’ Kołodziejczyk 1:0

86’ Więckowski (og) 1:1

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Mariusz Trofimiec

Widzów: 2673

 

 

 

Zagłębie Lubin – Górnik Zabrze

 

Trener Kowalczyk nieco zachowawczym składem zamierza zagrać przeciwko Górnikowi. Zabrzanie zdołali wyeliminować Wisłę, więc wydaje się, że rywal jest bardzo mocny. Pomimo to, w ataku brakuje najlepszych snajperów, do boku zostali posłani głównie rezerwowi. Linia defensywy nadal wyglądała solidnie, więc można liczyć, że Górnikowi i tak będzie ciężko przedrzeć się i strzelić bramkę.

W pierwszych minutach Zagłębie zaczęło bardzo śmiało, z lewej strony prostopadłe podanie posłał Klimek w kierunku wybiegającego Kadzińskiego, jednak zawodnikowi zabrakło doświadczenia w pojedynku z rywalem. Z kolejnymi sekundami Górnik pokazywał, że trzeba się z nimi liczyć. Sporo dośrodkowań nie znalazło adresata, jednak próbowali wszystkiego z całych sił. Na skrzydłach sprawiali sporo problemów Lubinianom, gdyż goście preferowali futbol oskrzydlający wraz z włączeniem się bocznych obrońców. W 6. minucie do piłki wybiegał Careca, ale uprzedził go golkiper. Pierwsze ostrzeżenie dla gospodarzy już w 8. minucie, kiedy po dośrodkowaniu uderzał jeden z napastników, jednak nad poprzeczką. Wszyscy byli zaskoczeni przebiegiem akcji z 12. minuty, kiedy to Górnik popisał się kilkoma świetnymi zagraniami na poziomie Ekstraklasy. Lukasik zagrał do Nowaka, ten przyjął sobie piłkę, stojąc pomiędzy dwoma środkowymi obrońcami, obrócił się, po czym uderzył z powietrza i piłka wpadła do siatki Markowskiego. Trzeci golkiper Zagłębia nie miał szans przy tym strzale, dlatego skapitulował. Obrońcy mieli do siebie wzajemne pretensje, ale zawiodła cała linia, która biernie przyglądała się całej akcji. Górnik na prowadzeniu. W 18. minucie z rzutu wolnego uderzał Kulhawik, ale wysoko nad poprzeczką. Nie sprawił problemu Wosiowi. W 21. minucie znakomita sytuacja Zagłębia, kiedy doskonałą techniką popisał się Sibanda, zagrywając w pole karne, gdzie do piłki wyskoczył Sikorski, uderzył lekko, a bramkarz, który skrócił kąt, odbił piłkę do boku. Obrońcy wybili. Sporo szczęścia gości w tym momencie. Zawodnicy Zagłębia próbowali często przedostania się lewą stroną, gdyż środek był całkowicie zagęszczony. Jednak sam Klimek nie był w stanie zagrozić rywalom. Narażony był na ostre ataki i straty piłki. Bez pomocy kolegów nie radził sobie. Wszyscy na boisku stali, jakby czekali, że wynik na tablicy świetlnej sam się zmieni. W pojedynkach stykowych wygrywali piłkarze Górnika, którzy byli znacznie szybsi o dwa tempa. Widać, że Zagłębie było znacznie słabiej przygotowane do sezonu.

Druga połowa. O wiele lepiej rozpoczęli zawodnicy gości, którzy czaili się raz prawą, raz lewą stroną, szukając dośrodkowania na rosłych napastników. W 52. minucie groźnej akcji z prawej strony zapobiegł Klimek, który zatrzymał rywala, ryzykownym wybiciem na korner. W 60. minucie faul tuż przed polem karnym Zagłębia. Zawodnicy nadal spali. Piłkę ustawił Smółka. Zdecydował się na mocne uderzenie, piłka wpadła w okienko. Markowski próbował interwencji, lecz źle ustawiony mur i szybka piłka to zbyt wiele czynników, by mógł sobie poradzić. Po chwili zawodnicy Zagłębia ruszyli, znakomite prostopadłe podanie w kierunku Angeleskiego, który uderzył z ostrego kąta, a bramkarzowi nie pozostawało nic innego jak wybić piłkę na rzut rożny. Półfinał się oddalał. W 65. minucie kolejna znakomita akcja górników, którzy prostopadłym podaniem wpuścili snajpera, sytuację wyratował Markowski. Ostatnie minuty spotkania. Zawodnicy Zagłębia szukali okazji, jednak ich strzały z dystansu nie przynosiły żadnego rezultatu. W 88. minucie kolejna szansa Kanika z rzutu wolnego, ale Zagłębie uratowane, jedynie dzięki niecelności strzału. Mogło być już po dwumeczu. Jeszcze nadzieję dał Urban w doliczonym czasie gry, gdy przyjął piłkę i z około 20 metrów przymierzył w prawe okienko bramki Zabrzan. Zaskoczeni piłkarze gości musieli pogodzić się z tą stratą. Pomimo tego, wygrali zasłużenie. Zagłębie zawiodło na całej linii. Urban dał jeszcze szanse w rewanżu, ale Lubinanie zagrają na wyjeździe i będą musieli wygrać.

 

Zagłębie Lubin – Górnik Zabrze 1:2

12’ Nowak 0:1

60’ Smółka 0:2

90+3’ Urban 1:2

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Paweł Gil

Widzów: 4119

 

 

 

Ruch Chorzów – Arka Gdynia

 

Niebiescy z apetytami na zdobycie Pucharu Polski. Jak pozostałe ekipy. Z losowania wynikło, że dziś zmierzą się z Arką, o czym wiedzieli już od jesieni. Arka to bardzo wymagający rywal, grający ofensywny futbol, bez patrzenia na straty z tyłu. Przed Ruchem trudne spotkanie. Arka w podstawowym zestawieniu z ogromnymi nadziejami nawet na wyjazdowe zwycięstwo nad rywalem.

Obie ekipy zaczęły bardzo uważnie, przypatrując się pomysłowi przeciwnika. Ruch jak i Arka początkowo myślały o defensywie, jednak z upływem czasu ta strategia schodziła na dalszy plan. W 2. minucie po wypuszczeniu Petrova piłkę uderzał Macarie, jednak niezbyt celnie. W 6. minucie kolejny stały fragment gry wywalczyli zawodnicy Ruchu. Piłkę ustawił Mujakovic. Ten środkowy obrońca uderzył, ale w mur, piłka wyszła na korner. Dośrodkowanie w pole karne, piłkę ze spokojem wyłapał Szczepanik. Gra dopiero się rozkręcała i kibice na więcej wrażeń musieli poczekać jeszcze co najmniej kilkanaście minut. W 19. minucie Arka znalazła się pod polem karnym przeciwników. Sporo czasu spędzili pod bramką rywali. Toleski odnalazł na lewej stronie włączającego się Urumova, ten zagrał w pole karne, jednak obrońcy wybili z uderzenia rywali, piłka wyszła do boku, tam podał Santos do Toleskiego, który popisał się znakomitym uderzeniem z powietrza. Piłka zatrzepotała w siatce. Radość była ogromna, bo Arka grała na wyjeździe przy wsparciu zaledwie kilkudziesięcioosobowej grupki z Gdyni. W kolejnych minutach podziwialiśmy to, z czego słynął Ruch, czyli wymiany piłek pomiędzy pomocnikami. Futbolówka szybko przechodziła z jednego na drugie skrzydło, przewijając się przez nogi środkowych pomocników. Urumov nieprzepisowo powstrzymywał Grubesica, za co został ukarany żółtą kartką. Piłkę z około 35 metrów w pole karne posłał Macarie na dalszy słupek, ta minęła większość zawodników, dopiero najdalej ustawiony był Grubesic, który urwał się Maximovowi spod opieki i uderzył głową, trafiając do siatki. Udało się wyrównać! W 27. minucie w polu karnym gości znalazł się Toukam, który lekko wypuścił sobie piłkę. Nadbiegł mu Malaj, który szybko chwycił rywala za koszulkę. Sędzia nie miał wątpliwości – jedenastka. Piłkę ustawił sam poszkodowany, co nie zawsze miało swoje dobre strony. Tym razem na złość losowi Toukam zdołał trafić do siatki płaskim strzałem w lewy róg bramki Szczepanika. Ruch wyszedł na prowadzenie. Presja Arki stawała się coraz bardziej intensywna. W 33. minucie Malaj świetnie minął Dylewskiego, który dzisiejszego meczu na pewno nie zaliczy do udanych. Malaj znalazł się na czystej pozycji, dośrodkował, miał sporo miejsca, do piłki wybiegł Toleski, który uprzedził Dziubińskiego i Mujakovica. Brakowało komunikacji pomiędzy tymi stoperami. Ofensywny pomocnik Arki lekkim strzałem przy bliższym słupku zmieścił piłkę i radował się jakby już zdobył decydującego gola. Wszystko wracało do początku rywalizacji. Arka remisowała z Ruchem. Niebiescy próbowali odeprzeć ataki Arki, które trwały do końca pierwszej połowy, lecz bez większych korzyści dla gości.

Druga część gry rozpoczęta. Kibice liczyli na jeszcze większe święto, obfitujące w grad bramek, jednak zawiedli się, a ich miny całkowicie pobladły, gdy w 54. minucie na boisku padł Grubesic. Nie podniósł się, opuścił boisko na noszach. Widać było, że uraz jest na tyle poważny, że jego występy w tym sezonie stanęły pod znakiem zapytania. Dopiero w 62. minucie pierwszy strzał w tej połowie, uderzał odważnie Malaj zza pola karnego, ale bez problemu piłkę chwycił Vuko. Na kolejną sytuację musieliśmy czekać do 78. minuty, kiedy to Ruch ponownie stworzył zagrożenie pod bramką Szczepanika. Kilka składnych podań, prostopadła piłka w kierunku Jareckiego, który przymierzył idealnie, ale prosto w golkipera. Ten tylko odczuł ból po silnym strzale. W 80. minucie piękna interwencja Szczepanika po strzale Adamskiego z rzutu wolnego. W 85. minucie Antczak zatrzymał piłkę ręką, za co został ukarany kartonikiem. Dośrodkowanie Sodje ze skraju pola karnego było niedokładne, Macarie musiał próbować dryblingu na swojej stronie, ale zatrzymał go Marciniak. Do końca pozostawało niewiele. Kibice siedzieli ze smutnymi minami z powodu remisu i małej ilości sytuacji podbramkowych. Sędzia doliczył trzy minuty. W ostatniej doszło do katastrofy dla gospodarzy. Trzeciak dostał piłkę z autu, dograł do Maximova, który nie zamierzał więcej przebiec z piłką, więc zdecydował się na ryzykowny strzał zza pola karnego, Vuko nie zdołał wyłapać szybkiej piłki, ta znalazła się w siatce! Ogromny pech i wielkie szczęście jednocześnie dla gości, którzy wyjeżdżają z korzystnym rezultatem przed rewanżem.

 

Ruch Chorzów – Arka Gdynia 2:3

19’ Toleski 0:1

23’ Grubesic 1:1

27’ Toukam (kar) 2:1

33’ Toleski 2:2

90+3’ Maximov 2:3

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Artur Radziszewski

Widzów: 6728

 

 

 

Olimpia Grudziądz – Znicz Pruszków 1:1

18’ Wysocki 0:1

27’ Bąk 1:1

 

 

 

 

Kontuzje - składy do wtorku do 21:00.

Odnośnik do komentarza

Damian Organek, Ruch Chorzów

Nie spodziewałem się takiego wyniku, który stawia nas w bardzo trudnej sytuacji przed rewanżem. W Gdyni, by awansować, musielibyśmy wygrać dwoma bramkami, a to bardzo duże wyzwanie. Nigdy nie lubiłem grać pierwszego meczu u siebie, ale los tak chciał i niestety spełnił się czarny scenariusz. Co gorsza, straciliśmy gwiazdę klubu - Grubesicia. Ten sezon już się dla niego skończył. Dla Ruchu jeszcze nie, zostało jeszcze parę spotkań w lidze, w których będziemy walczyć o jak najwyższą pozycję w końcowej tabeli, no i ten nieszczęśliwy Puchar Polski, gdzie w rewanżu zawrzemy szyki i pokażemy, że dzisiaj to był jedynie wypadek przy pracy

Odnośnik do komentarza

Adrian Skura - Wisła Kraków

 

Kolejna porażka... ciężko mi wyrazić moją dezaprobatę z tego powodu. Nasza gra, owszem była lepsza, jednak to punkty, nie styl, mogą nas przybliżyć do mistrzostwa, które właśnie znacznie się oddaliło. Wisła ma kryzys, z którym od kilku miesięcy stara się uporać. Wydaje mi się, że dopiero od przyszłego sezonu uda nam się wszystko uporządkować, bo obecnie w klubie panuje chaos. Może być też tak, że nie będzie mi dane kontynuowanie pracy w Wiśle, mam tego pełną świadomość, jednakże mam nadzieję, że nie dojdzie do mej dymisji i władze pozwolą mi pracować dalej. Przepraszam kibiców, którzy na pewno nie takiej Wisły spodziewali się w tym sezonie.

Odnośnik do komentarza

Maciej Markowski, Piast Gliwice:

Niestety z Legią przegraliśmy bardzo wysoko i nasza sytuacja jeszcze bardziej się pogorszyła. Jednak wciąż mam nadzieję, że uda nam się utrzymać, ale wiem, że będzie to niezwykle trudne. Jeżeli jednak zaczniemy lepiej grać, a stać nas na to, to utrzymanie w ekstraklasie będzie jak najbardziej realne. Musimy we wszystkich meczach grać najlepiej jak potrafimy, a wtedy uda nam się uniknąć spadku.

Odnośnik do komentarza

Dawid Białek, GKS Bełchatów:

 

Po raz kolejny zawidła skuteczność, wydawało mi się, że nasi napastnicy są jedymi z lepszych w lidze, niestety kilka ostatnich meczów pokazało że się myliłem. 4 stuprocentowe sytuacje, 1 gol. Trzeba będzie coś z tym zrobić, nowy napastnik w lecie powinien rozwiązać nasze problemy. Rozwiązaniem tymczasowym powinno być posadzenie jednego z naszych podstawowych "snajperów" na ławkę. 1:1 u siebie to nie jest dobry wynik, stawia nas to w ciężkiej sytuacji przed wyjazdem - trzeba będzie tam zdobyć gola, co ostatnio nam przychodzi z trudem. Nie ukrywam, że teraz Puchar Polski jest naszym głównym celem, żeby go zdobyć, trzeba będzie się poprawić.

Odnośnik do komentarza

Kadra powołana na mecz z Austrią 24. marca w środę:

 

Bramkarze: Paweł Witkowski (Odra Wodzisław, 20 lat, deb.), Tomasz Pałys (Śląsk Wrocław, 26 lat, deb.), Wojciech Kowalski (Korona Kielce, 32 lata, deb.)

 

Obrońcy: Robert Górski (O Ś, Wisła Kraków, 21 lat, 1A/0G), Adam Mastelarz (O PŚ, Legia Warszawa, 23 lata, deb.), Hieronim Klimek (O L, Zagłębie Lubin, 27 lat, 2A/0G), Łukasz Osuch (O L, Cracovia, 26 lat, deb.), Krystian Mosor (O Ś, Śląsk Wrocław, 22 lata, deb.), Tadeusz Szczęsny (O Ś, Zagłębie Lubin, 25 lat, deb.), Ryszard Kowal (O PL, Sporting Lizbona, 22 lata, 2A/0G), Jarosław Pawlak (O P, TSV Monachium, 26 lat, deb.)

 

Pomocnicy: Mariusz Mikołajczak (DP, P PŚ, GKS Bełchatów, 29 lat, 5A/0G), Piotr Gajewski (DP, PŚ, Lech Poznań, 19 lat, 1A/0G), Andrzej Nowak (DP, PŚ, Bordeaux, 19 lat, deb.), Artur Owczarek (DP, OPŚ, Lechia Gdańsk, 21 lat, deb.), Kamil Giel (PŚ, Jagiellonia Białystok, 19 lat, deb.), Jacek Warzycha (OP PŚ, Śląsk Wrocław, 20 lat, 1A/1G), Maciej Michniewicz (OPŚ, Cracovia, 21 lat, deb.), Piotr Szymański (OPŚ, Wisła Kraków, 28 lat, 8A/4G)

 

Napastnicy: Patryk Wójcik (OP P, NŚ, FC Porto, 28 lat, 17A/1G), Grzegorz Małkowski (OP P, NŚ, Śląsk Wrocław, 27 lat, 2A/0G), Mateusz Adamus (NŚ, Lech Poznań, 24 lata, 5A/0G), Włodzimierz Broź (NŚ, Wisła Kraków, 23 lata, deb.), Jarosław Pietroń (NŚ, West Bromwich Albion, 27 lat, 2A/0G), Paweł Szczepanik (NŚ, Jagiellonia Białystok, 19 lat, deb.)

Odnośnik do komentarza

Michał Moniuszko, Lechia Gdańsk

 

8 goli w jednym meczu. Cóż, nie podoba mi się to, szczególnie w kontekście trzech straconych. Ale 3 punkty to 3 punkty... Pniemy się w górę tabeli, niedługo znajdziemy się w górnej połówce.

 

Gratuluję Owczarkowi powołania, w końcu Warszawka odpuściła wojnę ze mną, selekcjoner poszedł po rozum do głowy.

 

Za tydzień recepta jest jedna - brak straconego gola i wyprzedzamy Koronę.

Odnośnik do komentarza

Piast Gliwice – Odra Wodzisław

 

Walka na śmierć i życie. Poważny kryzys Odry się pogłębia. Marzenia o europejskich pucharach podupadły po przegranej w Pucharze Polski, a po słabym starcie w ligowych bojach aktualnie w Wodzisławiu myśli się głównie o utrzymaniu na aktualnej pozycji. Piast natomiast zagra kolejne ważne spotkanie, bowiem z przodu obie Polonie uciekły na bezpieczną odległość i trzeba nadrabiać punkty, bo jeśli nie teraz to kiedy?

Niemrawo zaczęła Odra od sporadycznych pojedynczych podań, które po chwili wracały do obrońców. Z przodu dwójka napastników zbytnio trzymała się z dala od linii pomocy, przez co najtrudniej piłkę było rozegrać Moneke. Nikt nie wychodził do podań, ale goście unikali zbędnych strat, szanując posiadanie. W 2. minucie w szybkiej akcji Piasta Michnik dośrodkował z lewej strony, dograł na głowę Georgieva, który uderzył zbyt lekko dla Witkowskiego – blokowany skutecznie przez obrońcę. W 7. minucie ponownie Gliwiczanie zerwali się do ataku, tym razem świetną prostopadłą piłkę posłał w pole karne Mańka, do piłki wybiegł Kalinic pomiędzy dwóch środkowych obrońców, przymierzył, lecz prosto w golkipera, który odbił piłkę do boku. W 11. minucie skuteczne wybicie Dziubińskiego, który uratował Witkowskiego, gdyż do strzału z najbliższej odległości po sporym zamieszaniu szykował się Kalinic. W 18. minucie dopiero pierwsza okazja gości, którzy mieli okazję ze stałego fragmentu gry. Piłkę z prawej strony dograł górą Wołkiewicz, najwyżej wyskoczył Fernandez, który znajdował się na dalszym słupku. Zgrywał głową w pole karne, ale bardzo sprytnie, gdyż piłka miała szansę wpaść do siatki przy drugim słupku. Przytomnie zachował się Owczarek, który wybronił piłkę, po chwili wspomogli go obrońcy długim wybiciem do przodu. Na kolejną sytuację musieliśmy czekać do 34. minuty, tym razem piłkę na odległości około 22 metrów ustawił Moneke, jednak posłał futbolówkę minimalnie nad poprzeczką. 36. minuta, Odra zdobywała coraz większy teren, spychając gospodarzy do obrony. Próbował rajdu Mitrovic, lecz trzech zawodników Piasta zdołało powstrzymać rozpędzonego snajpera. W 39. minucie Konieczny zszedł do środka po otrzymaniu dobrego podania przez Dziubińskiego, zdołał ściągnąć na siebie dwójkę obrońców, w tym momencie zagrał prostopadłe podanie w głąb pola karnego, wybiegł Fernandez, ale jego strzał znakomicie wybronił Owczarek, wybijając na rzut rożny. Do przerwy remis, ale wynik jest sprawą otwartą.

W 48. minucie Konieczny szalał z lewej strony boiska, ale nadal celem nieosiągniętym dla niego było pokonanie Stankiewicza, który blokował każde podanie, tym razem piłka wyszła na korner. Konieczny dograł z narożnika, wybiegł Mitrovic, który uprzedził spóźnionego Sapelę, uderzenie przy bliższym słupku z lewej strony, znakomicie wyczuł to w tempo i pokonał rozpaczliwie interweniującego Owczarka, który wyskokiem chciał raczej nastraszyć napastnika Odry. Goście wyszli na prowadzenie. Piast myślał o wyrównaniu, ale współpraca na linii Kalinic-Georgiev nie zawsze się kleiła. W 57. minucie Kaciczak dopuścił się faulu taktycznego na Mitrovicu, który po odbiorze piłki na połowie przeciwnika ruszył na bramkę rywali, ale sędzia nie wiadomo czemu, nie pokazał żółtej kartki. W 60. minucie znakomita interwencja Owczarka po strzale Koniecznego, który znalazł się na dogodnej pozycji do strzału, po tym jak piłka wyszła spod tłumu piłkarzy w jego kierunku. Sporo szczęścia sprzyjało dziś Piastowi. W 66. minucie odważna interwencja Owczarka, już kolejna, po tym jak prędko i skutecznie wszedł w nogi nadbiegającego Nagiego ze skrzydła, który otrzymał znakomite podanie od Moneke. Kwadrans do końca, a Odra pokazywała, że jest drużyną lepszą i bardziej poukładaną. Zawodnicy Piasta nie wierzyli nawet w punkt, dlatego zmuszeni byli do obrony. Niewiele sytuacji miał Fernandez, a jeśli nadarzyła mu się jakaś, jak ta z 80. minuty, to ją marnował albo po prostu tracił piłkę. W 82. minucie dobre dogranie kolejne z lewego skrzydła, wyskakiwał do piłki Mitrovic, ale na posterunku czujnie Owczarek. W 84. minucie swoje winy próbował odkupić Sapela mocnym uderzeniem z dystansu po wypuszczeniu piłki przez Georgieva, ale nieskutecznie, bo prosto w golkipera. Obyło się bez strachu, choć w końcowych minutach wiele zagrożenia stwarzał Łągiewka, który miał pretensje do kolegów, bo ci, jakby zmęczeni, nie wychodzili do wszystkich podań, chowali się gdzieś za plecami przeciwników. Ostatecznie Odra w końcu przełamała swoją przykrą passę bez punktu i wywozi trzy punkty z Gliwic. Piast w bardzo trudnym położeniu przed kolejnym spotkaniem.

 

Piast Gliwice – Odra Wodzisław 0:1

49’ Mitrovic 0:1

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Tomasz Mikulski

Widzów: 3973

 

 

 

Lech Poznań – Jagiellonia Białystok

 

Walka o mistrzostwo nabiera rumieńców, ale na drodze Lecha dziś stanęła Jaga, która już zdołała powstrzymać Wisłę i Legię. W takim wypadku stać ich na zwycięstwo nad Kolejorzem, który stracił pozycję lidera na rzecz Śląska i musi w najbliższych kolejkach wygrywać, licząc na wpadkę rywali. Jaga udowodniła już, że liczy się w każdym pojedynku, im szczególnie zależy na utrzymaniu, a całą wiarę w zawodników wlał ich nowy trener – Grzegorz Prokop.

Osłabieni goście rozpoczęli. Brak Vegi na pewno będzie dawał się odczuć w wielu sytuacjach ofensywnych, gdzie ostatnio ten Peruwiańczyk prezentował bardzo wysoką formę i potrafił pokonywać najlepsze drużyny, gwarantując cenne punkty. Już w pierwszych sekundach dobre prostopadłe zagranie Giela w kierunku Moskala, ale zawodnika uprzedził golkiper. Szybko ruszyła kontra Lecha. Bozinovic, Gajewski do Świątka, ten szybko z pierwszej piłki wypuścił prostopadłym podaniem Sabica zza linii obrony. Ostojic się nie popisał, bo wolał wyjść do szybkiego podania i minąć się z futbolówką, pozostał jedynie Pinter, ale ten miał zdecydowanie za dużą stratę do rywala, uderzenie napastnika, Hristov pokonany. Jaga szybko doznała pierwszego ciosu. Sabic ponownie nie zawodzi, a mówi się, że w Poznaniu już na jesieni został przekreślony przez trenera Szymanderę. Słabo spisywała się linia obrony Jagi, gdyż ci ponownie dopuścili się okropnych błędów w 6. minucie, ale tym razem Kolejorz nie wykorzystał okazji. W 12. minucie Soto poszukiwał dokładnego zagrania w pole karne, ale ubiegł go Henrique. Po chwili kolejna szybka akcja lewym skrzydłem, Soto zagrał w pole karne na dobiegającego Adamusa, a napastnik gospodarzy przeniósł piłkę nad poprzeczką. Jadze brakowało polotu w grze. Piłkarze jakby zadowoleni z punktów z Wisły i Legii zdecydowanie odpuszczali Lechowi, obawiając się o uraz czy kontuzję. W 21. minucie z rzutu wolnego uderzał Moskal, ale kiepsko się zachował. W 25. minucie z prawej strony piłkę na rzucie wolnym ustawił Soto, dograł piłkę dochodzącą, znalazł się przypadkiem pomiędzy dwoma stoperami Adamus, który tylko dotknął piłkę, a ta, jak zaczarowana, wpadła do siatki przy bliższym słupku. 2:0. W 32. minucie pierwsza sytuacja Szczepanika, który próbował wykorzystać dogranie ze skrzydła od Pająka, lecz zabrakło siły w uderzeniu głową. Na posterunku Postolov. Giel żółta kartka, w tym momencie pewne jest, że nie zagra w przyszłej kolejce. Walczył nadal, nie odstawiając nogi. W 36. minucie piłkę odebrał na własnej połowie Janik i od tego się zaczęła kontra Jagi. Szczepanik otrzymał podanie, zagrał wzdłuż boiska do Moskala, który zbiegał do prawej strony, spychany przez Bekrica. Dograł do Giela, który lekkim podaniem odnalazł w polu karnym Szczepanika. Napastnik gości uderzył mocno nie do obrony obok golkipera i umieścił piłkę w siatce. Nadzieja jeszcze była, ale niewielka, biorąc pod uwagę to, co się stało w doliczonym czasie gry. Bakrac przerzucił piłkę na drugą stronę, tam kiepskim wybiciem głową popisał się Henrique, rywale przejęli. Świątek w indywidualnym rajdzie, dogranie do skrzydła do Soto, ten po ziemi do pojawiającego się Adamusa, który jeszcze raz spróbował swoich sił, tym razem mocnym precyzyjnym strzałem zza linii pola karnego, futbolówka płasko przeleciała obok nóg obrońców i bez szans również Hristov. Znakomity gol! Do przerwy 3:1.

Zawodnicy Jagi nie poddawali się. Trener w szatni wlał w nich nadzieję, że są w stanie wytrzymać i ustrzelić dwa gole, podobnie jak w poprzednich spotkaniach, gdzie udowadniali z najlepszymi, że potrafią wygrywać. W 53. minucie szybka kontra Lecha, przejął b, długa piłka na Adamusa, który przyjął spokojnie, przy nim krążyło trzech obrońców, otoczyli go, ale grali na zwłokę, ciągle się cofając. Adamus wyczekał sytuację, ujrzał wybiegającego Sabica, podał w tempo, napastnik uprzedził linię obrony, wybiegł do piłki, uderzył po ziemi i ponownie pokonał Hristova. Obrona słabo. Skutecznie grał Lech, który potrafił wykorzystać nadarzające się sytuacje. Jaga napierała, a strzału z dystansu spróbował Giel, lecz bezskutecznie. Dobrze wyglądała współpraca na trójkącie Janik Giel Moskal, jednak Lechici wyczuli te wszystkie zagrania i przecinali każde podanie, dochodzące od jednego do drugiego z wymienionych. Popisywali się solidnym kryciem, wyjściami do piłek. W 70. minucie Soto ośmieszył Janika prostym zwodem. Zabawiał się tym defensywnym pomocnikiem. W 73. minucie na pozycji spalonej znalazł się Sabic, ale pomimo tego, tym razem nie pokonał Hristova w swojej próbie. W 76. minucie głupi faul Janika, za co został ukarany. Piłkę na rzucie wolnym z dala od pola karnego ustawił Demel. Dogranie do Bekrica, który zszedł przed pole karne, gdzie był ustawiony cały tłum zawodników. Zdecydował się na szybkie uderzenie, piłka wylądowała w okienku. Wiedział gdzie się znaleźć i kiedy uderzyć! Znakomity defensor! Przypieczętował mocne zwycięstwo Kolejorza. Do końca meczu Lechici utrzymywali się sporo przy piłce, szanując ją na każdym kroku. Jadze zabrakło skuteczności i przede wszystkim Vegi. Lech dziś był śmiertelnie skuteczny i dlatego wygrał tak wysoko.

 

Lech Poznań – Jagiellonia Białystok 5:1

1’ Sabic 1:0

25’ Adamus 2:0

36’ Szczepanik 2:1

45+2’ Adamus 3:1

53’ Sabic 4:1

76’ Bekric 5:1

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Szymon Marciniak

Widzów: 16349

 

 

 

Ruch Chorzów – Polonia Bytom

 

Ruch po zwycięstwie nad Lechem ma plany piąć się w górę tabeli. Przy odrobinie szczęścia i dłuższej passie mogą sprawić podobną niespodziankę jak Cracovia, jednak Niebieskim częściej zdarzają się wpadki. Dziś pojedynek z Polonią Bytom, która ucieka od strefy spadkowej. Mieli grać o wyższe lokaty, ale poprzedni trener zawiódł, dlatego sezon musi ratować szkoleniowiec Karpiński.

Rozpoczęło się od ambitnej walki obu zespołów. Piłkarze nie odstawiali nóg, walki głównie odbywały się w środku boiska. Nikt nie spodziewał się, że za chwilę dojdzie do eksplozji worka z golami. Zawodnicy z obu stron sporo szarpali, starali się. W 3. minucie Sodje starał się przedrzeć swoim skrzydłem, ale został zablokowany przez Ekblada. Macarie dograł piłkę dochodzącą, doskonale Ekblada uprzedził Jarecki, który nieco schylił się do uderzenia głową, wpakował piłkę do siatki, pokonując po raz pierwszy Sochę. Zawodnicy z Bytomia skutecznie odcinali Jareckiego od innych podań, natomiast Toukam był mało wyraźny, obrońcy rywali jakby w ogóle się nim nie przejmowali. Szykowała się kontra gości w 13. minucie, ale niedokładne podanie przejął Petrov w środkowej strefie. Sodje próbował zwieść Ekblada, zagrał za jego plecy, gdzie wybiegł Jarecki, uderzył z ostrego kąta i ponownie pokonał Sochę. Brawa kibiców całkowicie zasłużone dla tego napastnika. Niebiescy na dwubramkowym prowadzeniu. Przez to chyba stracili chwilową koncentrację, gdyż w 15. minucie walki próbował Wróblewski przeciwko Pawłowskiemu, jednak został nieprzepisowo zatrzymany. Rzut wolny. Do piłki podszedł niezawodny Semenov, który słynął ze świetnych zagrań w pole karne z ustawionych piłek. I tym razem nie było inaczej. Wyćwiczone zagranie Semenova na dalszy słupek na Patera, który wyskoczył w tempo do piłki, uprzedzając Matheusa, obrońca tylko patrzył jak piłka wpada do siatki Vukosavljevica. Przewaga zmalała, ale piłkarze z Chorzowa wiedzieli, że czeka ich niełatwa przeprawa, dlatego wzięli się ostro do gry. W 17. minucie ostre wejście Petrova, które zakończyło się jedynie żółtym kartonikiem. Później Pater odwdzięczył się ostrym przewinieniem, jednak dla tego prawoskrzydłowego sędzia był bardziej pobłażliwy. Piłkę głęboko dograł Sodje z bezpośredniego rzutu wolnego, ale obrońcy Polonii zachowali trzeźwość umysłu dalekim wybiciem z przestrzeni szesnastki. W 23. minucie znakomite dogranie na lewe skrzydło, piłka znalazła się już w polu karnym, gdzie wybiegał do niej Wróblewski, ale uprzedził go Vuko. W 25. minucie Petrov otrzymał podanie z lewej strony od Macarie, który znajdował się w rogu boiska, zepchnięty przez obrońcę, dograł do Zielińskiego, który musiał przyspieszyć za piłką, zaryzykował płaskim uderzeniem w przeciwległy róg bramki, zaskoczył linię obrony, a golkiper po prostu nie miał szans sięgnąć piłki. Po tym trafieniu długi przestój na boisku. Zawodnicy koncentrowali się głównie na pojedynkach indywidualnych, w których przegrywał zazwyczaj ten przy piłce. Dopiero w 44. minucie nadarzyła się okazja dla Bytomian. Dogrywał w pole karne Pater, wydawało się, że Mujakovic zagrał w szesnastce ręką, ale sędzia uznał, że zawodnicy Polonii wznowią grę z linii. Semenov ponownie z rzutu wolnego, ale piłkę skutecznie wybił Dziubiński. Szybka kontra, która została przerwana ostrym wejściem Paberzisa w Petrova.

Po przerwie gra się uspokoiła, chyba trenerzy nieco porozmawiali ze swoimi piłkarzami, że nie ma co ryzykować czerwonej kartki, którą mógł wyjąć arbiter w każdym momencie, by uspokoić nerwy zawodników. Cel się nie powiódł, bo piłkarze Ruchu poprzez rozpaczliwe próby odbioru piłki doprowadzali do sporej ilości fauli. W 52. minucie kolejny faul Matheusa, tym razem od tyłu na rosyjskim napastniku, który jeszcze trochę poleżał na murawie. Sędzia bez litości wyrzucił obrońcę. Na boisko szybko wszedł Careca, zastępując niewidocznego Toukama. Po tej stracie Polonia jakby nabrała wiatru w żagle, a Ruch nieco zwolnił tempo. Pierwsze zagrożenie w 56. minucie, kiedy do akcji wyszedł Kowalski i uderzył prosto w golkipera. Znakomita interwencja. Ostrzeżenie niewiele dało. W 59. minucie ogromna szansa przed Polonią, bo wywalczyli rzut wolny z odległości 23 metrów. Semenov zagrał po ziemi w pole karne, zbyt wąsko ustawili się gracze Ruchu, wybiegł do piłki Pshenichnikov, który płaskim strzałem po ziemi pokonał Vuko. Przewaga ponownie zmalała do jednej bramki. Do katastrofy dla gospodarzy doszło w 65. minucie, kiedy wybijali rozpaczliwie piłkę z pola karnego, ale ciągle pod nogi przeciwników. Kapitan Niebieskich również się nie popisał przy wybiciu, kiedy trafił do Semenova, a ten ściągnął na siebie obrońców, dograł do niezawodnego rosyjskiego napastnika, który ponownie zdołał wygrać pojedynek sam na sam z bramkarzem uderzeniem obok. Doprowadził do wyrównania! Ruch musiał gonić wynik. Sytuacja przedstawiała się o wiele bardziej nieciekawie niż kilkanaście minut temu. Cały plan się posypał. Pozornie, bo Chorzowianie jakby zrozumieli swoje błędy i zaczęli grać z większym zaangażowaniem w ofensywę. Matuszek pokazał swój brak koncentracji w 71. minucie, kiedy stracił piłkę na rzecz Jareckiego, ten wybiegł do akcji sam na sam, by upokorzyć Sochę. Obrońca zmarnował cały wysiłek drużyny. W 79. minucie przewracany w polu karnym był Jarecki, który szukał podwyższenia, faulował Wróblewski. Do piłki na jedenastym metrze podszedł Pawłowski. Uderzył prosto w środek, co wybronił Socha! Jeszcze otwierała się szansa dla gości. Tylko chwilowa, bo Niebiescy naciskali z każdą minutą. Swojej szansy szukał Jarecki, który i tak został ogłoszony bohaterem po tym jak strzelił decydującego gola. W 88. minucie ostatni strzał Jasińskiego, który strzałem głową uderzył w poprzeczkę. Polonia ostatecznie przegrała, ale bardziej z winy Matuszka, który zawalił cały wysiłek kolegom.

 

Ruch Chorzów – Polonia Bytom 4:3

4’ Jarecki 1:0

13’ Jarecki 2:0

15’ Pater 2:1

25’ Zieliński 3:1

59’ Pshenichnikov 3:2

65’ Pshenichnikov 3:3

71’ Jarecki 4:3

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Mariusz Trofimiec

Widzów: 7932

 

 

 

Cracovia – Arka Gdynia

 

Największa niespodzianka ligi pod wodzą Laskosza kontra Arka trenera Grabowskiego, który dopiero w tym roku pojawił się w ramach rozgrywek Ekstraklasy. Mógłby wiele się nauczyć od swojego dzisiejszego rywala, ale tak naprawdę zadecydują dziś umiejętności poszczególnych ekip, a w tym przypadku są one na papierze porównywalne.

W 19 sekundzie pierwsza szybka akcja Cracovii, zagranie Nowaka w kierunku Brkovica, ten przykleił piłkę do swojej nogi, jeszcze przed nim znajdował się Popovic i golkiper, zdecydował się na ryzykowny strzał, uderzył, piłka odbiła się od nóg Popovica, który wbił sobie piłkę do siatki. Bardzo szybkie 1:0. Brak Eze wydawał się najpoważniejszym osłabieniem w obliczu walki nawet o mistrzostwo. W pierwszym meczu bez niego Cracovii nie wychodziło sporo akcji, a na dodatek brakowało tych skutecznych uderzeń z dystansu. Tym razem było podobnie, ale jakby tego było mało... w 4. minucie na uraz zaczął narzekać Brkovic i ostatecznie po konsultacji z lekarzami musiał opuścić boisko i zastąpił go Adamczyk. W 10. minucie sytuacja pod bramką Nalepy niczym z MŚ 2006, kiedy Ekwador zdobył prowadzenie z Polską. Marciniak wyrzucił piłkę z autu, podał do Malaja, który zagrał w powietrze w pole karne, tam wyskoczył najwyżej Urumov, który pokonał Nalepę strzałem w róg bramki. Teraz oba zespoły nieco się uspokoiły. Po jednym zdobytym trafieniu i jednocześnie po jednym straconym. Wszystko wyrównane. W 16. minucie Santos spróbował rozciągnięcia na lewą stronę, co bardzo się opłacało, bo za akcją nie nadążył Zawadzki, do piłki wyszedł Rosłoń, podanie na wysokości pola karnego, jednak obrońcy Cracovii zachowali w pełni umysł i spokojnie przejęli zagranie, próbując wyprowadzić ciekawą kontrę. W 21. minucie przed utratą bramki Arkę wybronił głównie Szczepanik, który wybił na rzut rożny strzał Michniewicza z najbliższej odległości. Zagrywał z lewej strony w pole karne Biskup, który bardzo aktywnie uczestniczył w każdej ofensywnej akcji, lecz zaliczał sporo strat. W 27. minucie strzał z dystansu w wykonaniu Maximova, ale niecelnie. Ten zawodnik pokazywał, że godnie dziś rywalizowałby z Eze, jeśli chodzi o mocne i niebezpieczne strzały z dystansu. W 28. minucie goście zabawili się w polu karnym rywali, w końcu do strzału doszedł Rosłoń po wypuszczeniu piłki przez Flavio, jednak Nalepa skutecznie interweniował. Ofiarnie w każdej akcji walczył lewoskrzydłowy Arki, który udowadniał, że przewyższa gospodarzy pod względem choćby ambicji i zaangażowania. Brakowało trochę umiejętności, bo nie było szans, by przeszedł dwóch obrońców prostym zwodem. Przed przerwą ponowny strzał Maximova z dystansu, ale Nalepa bez problemów interweniował.

W 47. minucie doskonałe prostopadłe zagranie Rosłonia w pole karne, gdzie wybiegł Flavio, zakręcił Kościukiewiczem, który przez chwilę nie wiedział czy stracił rywala czy nadal jest szansa odbioru piłki, na szczęście zaasekurowali go Zawadzki oraz Basta, którzy ruszyli w kierunku napastnika. Nie pozwolili na uderzenie, jedynie wyganiając napastnika, który odegrał do Rosłonia, ale ten posłał piłkę nad poprzeczką. Gdynianie próbowali sporej ilości dośrodkowań, szansę mógł wykorzystać Malaj po dośrodkowaniu Marciniaka, ale z najbliższej odległości lepszym okazał się Nalepa, który wypiąstkował piłkę przed siebie. Godzina gry była za nami, a Cracovia nadal bez żadnej groźnej sytuacji. Mobilizacja ze strony trenera solidnie wspierała zespół, chociaż w defensywie. Adamczyk nie potrafił porozumieć się ze skrzydłowymi, jak i z Michniewiczem, który będąc przy piłce poszukiwał tego snajpera, ale oczekiwał od niego więcej ruchu. W 71. minucie znakomita interwencja Basty w pojedynku bark w bark z Flavio. Wytrącił rywala z równowagi. W 79. minucie sprytne zagranie nad głowami obrońców w wykonaniu Michniewicza do Pocrnjica, którego uprzedził golkiper. Solidna ofensywa Arki nieco przystopowała pod wpływem większego pressingu ze strony zawodników Cracovii. Coraz mniej czasu, ale jakby Pasy były zadowolone z osiągniętego rezultatu. W 83. minucie z dystansu uderzał Trzeciak, ale posłał piłkę nad poprzeczką. Szybkie wznowienie Nalepy, ale piłka głównie krążyła w strefach defensywnych. Na boisku niedawno pojawił się Terlecki, który odegrał kluczową rolę w doliczonym czasie gry. Nie dał wykonać rzutu wolnego z około 22 metrów Michniewiczowi. Samemu ustawił piłkę, by po chwili uderzył ją w lewy róg bramki Szczepanika. Bramkarz skapitulował... Arka została z niczym. To ostatnia akcja w tym meczu po doliczonych dwóch minutach. Cracovia zdobywa komplet punktów w bardzo szczęśliwych okolicznościach, a bohaterem okazał się ich nowy nabytek. Arka została z niczym po niezłej grze.

Cracovia – Arka Gdynia 2:1

1’ Popovic (og) 1:0

10’ Urumov 1:1

90+2’ Terlecki 2:1

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Marcin Borski

Widzów: 5411

Odnośnik do komentarza

Zagłębie Lubin – Wisła Kraków

 

Dobrze pamiętają starcie z jesieni, kiedy to Wisła szczęśliwie wygrywała, w tym zwycięstwo nad Zagłębiem. Piłkarze gospodarzy zamierzają się zemścić za głupią porażkę i odzyskać cenne trzy punkty, bo na ten moment bardziej się oddalają od europejskich pucharów. Biała Gwiazda, jeśli myśli o mistrzostwie, musi dziś wygrać, bo strata do lidera narasta.

W pierwszych sekundach obejrzeliśmy niezłą akcję gospodarzy, którą mógł wykończyć Mendy, ale jeszcze zdecydował się na dogranie do Kozlyuka, który został szybko odcięty od podania przez Zuba. Zawodnicy Wisły w kolejnych minutach musieli odpierać mało groźne ataki Zagłębia. Zazwyczaj w środka pola dochodziło do odbiorów, gdzie bardzo ładnie prezentowali się Kokoszka z Szymańskim. Po kontuzji wrócił do składu Wasilewski, który również prezentował się bardzo przyzwoicie w pierwszych fragmentach spotkania, gdy bardziej chodziło o pokazanie się ze strefy defensywnej zespołu. W 8. minucie kolejna sytuacja gospodarzy, którzy stworzyli zagrożenie dzięki trzem napastnikom, ale żaden z nich nie pokusił się na strzał i ostatecznie obrońcy zapobiegli niebezpieczeństwu. W 10. minucie kontuzji doznał Kokoszka i musiał opuścić boisko na noszach. Jego miejsce zajął Lewandowski. W 13. minucie długie podanie Klimka po linii wzdłuż lewego skrzydła, zbiegł do piłki Holstrom, który oszukał Cesara i nadbiegał już w pole karne, jednak ostre wejście Wasilewskiego i piłka wybita na rzut rożny. W 18. minucie pierwsza okazja Wiślaków, kiedy z dystansu uderzał Szymański po podaniu od Mapfumo z lewej strony. Zachariasz wybronił piłkę, wybiciem na korner. Bardzo groźny stały fragment gry, gdyż po dośrodkowaniu Bekasa do piłki dochodził już Zub, ale w ostatnim momencie uprzedził go Zachariasz. W 20. minucie piłkę Broziowi wypuścił Szymański, ale strzał napastnika Wisły był bardzo słaby, bo w sam środek bramki z około 25 metrów. Zachariasz bronił bez problemu. Gol dla Białej Gwiazdy wisiał w powietrzu, bo ci naciskali Lubinian wykorzystując włączenia się bocznych obrońców. Piłkarze Zagłębia próbowali chronić się długimi wybiciami, ale zbyt szybko pozbywali się futbolówki spod własnych nóg. W 29. minucie prawym skrzydłem ruszył Bekas, który wycofał piłkę do nadbiegającego Szymańskiego, który pokazywał się na czystej pozycji, chciał zagrać do włączającego się Mapfumo, jednak jego piłka zmieniła tor lotu po odbiciu się od Ogórka, padła łupem Soaresa, który odważnie strzelił na bliższy słupek i trafił do siatki! Wisła na prowadzeniu. W 32. minucie jedna z lepszych okazji Zagłębia, kiedy Mendy zagrał do Holstroma, a ten wypuścił prostopadłym podaniem Angeleskiego, który bez trudu poradził sobie z Mapfumo w dryblingu. Strzał był zbyt prosty i dlatego Gulbrandsen okazał się lepszy od rozpędzonego snajpera Lubinian. Do końca pierwszej połowy Zagłębie próbowało odrobić stratę, jednak nieudolnymi próbami akcji. W 45. minucie Bekas w indywidualnym rajdzie prawą stroną, chciał dośrodkować na Brozia, który uwolnił się spod opieki Ogórka, jednak do piłki wyskoczył Zachariasz, który... interwencją wpakował sobie piłkę do siatki. Cóż za popis bramkarza... Do przerwy 2:0 dla gości.

Nikt w Lubinie nie spodziewał się, że może być jeszcze gorzej w drugiej części gry. W 49. minucie Lewandowski odegrał w pole karne do Soaresa, przy okazji ściągając na siebie Ogórka, lewy pomocnik ponownie wbiegł w pole karne, tym razem znajdował się na czystej pozycji, zostawił za swoimi plecami Kowalskiego, odegrał jeszcze do wbiegającego Brozia, który ostatecznie wygrał siłowy pojedynek ze Szczęsnym i uderzył bardzo mocno w prawy róg bramki. Zachariasz bez szans. 3:0 dla Białej Gwiazdy. Wiślacy wracali do walki o tytuł mistrzowski. Po wejściu Urbana nieco poukładało się w szeregach Zagłębia, zawodnicy jednak nadal starali się walczyć na boisku, pomimo niekorzystnego rezultatu. Careca jednak większość pojedynków przegrywał z Wasilewskim, który wyprzedzał snajpera przynajmniej o jedno tempo. Bekas, Cukovic, ten zagrywa do Brozia, jednak znakomita interwencja Zachariasza ratuje Zagłębie przed kompromitacją. Po godzinie gry nadal wynik bez zmian. W 67. minucie Cesar zdecydował się na ostre wejście w Holstroma i ujrzał żółtą kartkę, napastnikowi na szczęście nic się nie stało. Wróblewski do Mendiego, odegranie na skrzydło do Holstroma, który zbiegał już w pole karne, podawał jeszcze do Carecy, ale piłka odbiła się od Zuba, trafiła (nie)szczęśliwie do Angeleskiego, któremu nie pozostało nic innego jak uderzyć do siatki z najbliższej odległości. Gol kontaktowy dawał jeszcze nadzieje. Niewielkie, bo Wisła starała się szanować piłkę. W 77. minucie kolejna ciekawa akcja Soaresa, zagranie w pole karne, gdzie główkował Bekas, ale futbolówka obiła poprzeczkę. W 82. minucie próba Angeleskiego przelobowania golkipera, ale Gulbrandsen wrócił na linię bramkową i chwycił pewnie piłkę. Zawodnicy Zagłębia byli mobilizowani przez własnego trenera, ale jednak zabrakło im siły przeciwko Wiślakom i ostatecznie goście zgarnęli cenne trzy punkty.

 

Zagłębie Lubin – Wisła Kraków 1:3

29’ Soares 0:1

45’ Zachariasz (og) 0:2

49’ Broź 0:3

67’ Angeleski 1:3

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Marcin Szulc

Widzów: 4970

 

 

 

Śląsk Wrocław – Korona Kielce

 

Śląsk musi wliczać wysokie zwycięstwo Lecha nad Jagą. Dlatego nie ma innej opcji jak wygrana nad Koroną, która jest w fazie przebudowy przez trenera Gila, który na przyszły sezon szykuje mocną ekipę. Zawodnicy potrzebują zgrania, przed nimi to kolejne ciekawe doświadczenie. Śląsk gra skutecznie, będą musieli uważać w strefach defensywnych, gdzie najlepiej się nie czują.

Zaczęli goście, powolnie wymieniając podania w linii obrony. W 1. minucie spotkania wyszła im pierwsza składna akcja, kiedy to Galkauskas zagrał na pole karne do wybiegającego Kadzińskiego, który miał spore problemy z opanowaniem piłki i dlatego został zablokowany przez obrońców. Pomimo tego, sędzia wskazał pozycję spaloną tego ofensywnego pomocnika. Śląsk w natarciu w 4. minucie. Wszystkie piłki przechodziły przez Malinowskiego, który zastępował kontuzjowanego Mazurka. Dośrodkowanie Kiły z lewej strony, bardzo głębokie na Małkowskiego, który przyjął sobie piłkę ze spokojem w odległości około 4 metrów od bramki, dwóch obrońców – Czarnecki i Camara próbowali mu przeszkodzić i biegali wokół niego jakby odprawiali modły, a napastnik Śląska uderzył mocno w samo okienko prawie zrywając pajęczynkę. Zaczęło się bardzo efektownie w wykonaniu Wrocławian. Korona próbowała swoich sił w kolejnej akcji ofensywnej. Nunes uderzał z dystansu, ale wyblokowany przez Mosora nie miał szans zagrozić bramce Pałysa. Kolejne minuty dla Kielczan okazały się być zabójcze. Nie wiadomo jak przeżył je trener Gil. Mianowicie, w 15. minucie Piątek zagrał na skrzydło do Warzychy, próbował przy okazji podwoić siłę rażenia włączając się do tej ofensywnej akcji, jednak prawoskrzydłowy zdecydował się na mocne dośrodkowanie w pole karne, kryty szczególnie był Małkowski, przy którym stało dwóch stoperów, Kiłą zajął się Zieliński, ale tylko z pozoru, bo lewoskrzydłowy gospodarzy wyskoczył o wiele wyżej i wygrał ten pojedynek główkowy nie dając szans Kowalskiemu na interwencję. To nie był koniec popisów gospodarzy. Kiła minął spokojnie w 19. minucie Zielińskiego, który ponownie sprostał zadaniu, dośrodkował, jednak bardzo płasko na nadbiegającego Małkowskiego. Doświadczony snajper uchylił się, uprzedzając przy okazji Czarneckiego i wpakował piłkę do siatki. Wynik bardzo straszny, jeśli chodziło o czas, który dopiero upłynął. W 26. minucie jeszcze nadzieje dał Mkrtchyan, który po składnej akcji Nunesa, Galkauskasa i Stokica otrzymał podanie od tego pierwszego i przed interwencją Żurka zdołał oddać strzał, celny w światło bramki. Pałys pokonany! Mógł lepiej się zachować przy tym uderzeniu. Korona ponownie spróbowała sił w 33. minucie, uderzał strzelec pierwszego gola dla gości, ale Pałys przeniósł spokojnie piłkę nad poprzeczką. Careca chciał spróbować ofensywnych wejść, ale nie mógł ryzykować, bo po jego stronie bardzo luźno i swobodnie hasali Warzycha i Piątek, którzy byli naprawdę groźni w akcjach ofensywnych. Do przerwy 3:1, Korona starała się, ale przed nimi trudniejsze zadanie w drugiej połowie.

Po przerwie zawodnicy wrócili na murawę. W 54. minucie bardzo panicznie zagrywał Żurek, blisko całej akcji znajdował się Nunes, ale zaasekurował całą sytuację Kołodziejczyk, który odebrał piłkę, a potem ruszył do konstrukcji ataku pozycyjnego. Długa zaskakująca piłka na Warzychę, ten zaczął rajdować prawym skrzydłem, przyspieszenie znakomite! Uprzedził Camarę, uderzył po ziemi, ale tym razem Kowalski mógł popisać się instynktowną interwencją. Po chwili jeszcze odbiór piłki na połowie przeciwnika, Galkauskas ją stracił na rzecz Malinowskiego, ten odegrał górą do Małkowskiego, a snajper Śląska chciał się zabawić i uderzał lekko głową, ale wyczuł jego zamiary Kowalski i złapał futbolówkę. W 60. minucie z rzutu wolnego szansy szukał Skrba z odległości około 27 metrów, ale posłał piłkę nad poprzeczką. Rozczarowani koledzy, ale chyba nie widzieli na tablicy wyników, że prowadzą. Kielczanie jakby odpuścili. Brakowało w ich szeregach pewnego porozumienia. W 65. minucie po podaniu Galkauskasa, Stokic znalazł się na idealnej pozycji do strzału, przymierzył... piłka leciała w lewe okienko, ale w ostatnim momencie zmieniła tor lotu i minęła również ręce golkipera. Wynik bez zmian. W ostatnim kwadransie gry, mianowicie w 76. minucie, Kiła miał znakomitą sytuację po podaniu od Warzychy, jednak Kowalski wybił na rzut rożny litościwą interwencją. Praktycznie cały Śląsk znajdował się na połowie gości, mogli spokojnie przerzucać piłki z jednego na drugie skrzydło, kibice ponownie mogli podziwiać kunszt taktyczny trenera Polo. W 83. minucie znakomite odegranie Góreckiego piętką do Kiły, a ten zmarnował akcję strzałem prosto w golkipera, który ponownie interweniował na korner. Z rzutu rożnego bardzo niecelne dośrodkowanie za cały tłum zawodników. Ostatecznie Śląsk odniósł kolejną wygraną po efektownej grze. Korona na kolanach.

 

Śląsk Wrocław – Korona Kielce 4:1

4’ Małkowski 1:0

15’ Kiła 2:0

19’ Małkowski 3:0

26’ Mrktchyan 3:1

89’ Małkowski 4:1

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Marek Karkut

Widzów: 7326

 

 

 

Polonia Warszawa – GKS Bełchatów

 

Powtórka z rozrywki – spotkanie pucharowe zakończyło się szczęśliwym remisem Polonii. Teraz przyjdzie czas na walkę na warszawskim terenie. Polonia ma w planach wygraną, ale GKS jest zespołem porównywalnym pod względem umiejętności. Ostatnio nieco odskoczyli w tabeli dzięki nowemu trenerowi. Na pewno, aby wzmocnić morale, należy dziś wygrać. To cel postawiono z pewnością obu ekipom w tej 23. kolejce.

Zaczęło się od efektownych 10 sekund GKSu, kiedy wymienili kilka szybkich podań, zawodnicy Polonii nie spodziewali się takiego początku, ale do ostatniego zagrania nie zdążył Zarytskyi, uprzedził go ostatecznie Malinowski, dla którego zabrakło powołania na najbliższe spotkanie reprezentacji. Po chwili to Czarne Koszule próbowały zaskoczenia przeciwnika, dobre podanie Matusiaka lewym skrzydłem do Dimitrijevica, ten ruszył w kierunku pola karnego, zagrał do Milevskiego, ale napastnik został przyblokowany przez Palczewskiego i piłka szybko wybita sprzed pola karnego. W kolejnej akcji próbował Matusiak podłączenia się i dośrodkowania, ale to drugie wyszło bardzo słabo, bo piłka przekroczyła linię końcową. W 3. minucie Mikołajczak świetnie przyjął piłkę przed polem karnym rywala, został zaatakowany przez Matusiaka, dlatego wycofał w kierunku włączającego się Zająca, dośrodkowanie z prawej strony, do piłki wyskoczył Łukasik, który dołożył od siebie trochę w tej walce siłowej i ostatecznie musnął piłkę, by zmienić jej tor lotu. Wpadła do siatki! Zaskoczony golkiper, również Batur, który nie zachował się najlepiej. Liczył na więcej szczęścia. W 15. minucie kolejna akcja gości, tym razem podanie Zarytskiego w kierunku Mikołajczaka, a ten pomocnik obrócił się, minął Jezierskiego, by po chwili oddać mocny precyzyjny strzał, tym razem Malinowski w znakomitej paradzie! W 18. minucie mocne uderzenie Wrześniaka z narożnika pola karnego, ale nie było rzeczy niemożliwych dla Kowalczyka, który dopiero nabierał doświadczenia na ligowych boiskach Ekstraklasy. Wybronił strzał i dodatkowo zapobiegł potencjalnemu dobiciu piłki przez Matusiaka. W 24. minucie chyba najlepsza okazja Czarnych Koszul w całym spotkaniu. Katastrofalny błąd popełnił Rocha, który został ostatnim obrońcą, bo koledzy rozeszli się, by rozszerzyć nieco grę, odebrał piłkę Milevski, by jednak nie zmieścić jej do bramki, a trafić jedynie w boczną siatkę. Osobista porażka tego snajpera... W 33. minucie Łukasik zagrał na pole karne bardzo odważnie, gdzie wybiegał Zarytskyi, tym razem walczył z nim Batur, ale obrońca Polonii ponownie zawiódł, bo doprowadził, że futbolówka trafiła pod nogi Ukraińca, a temu nie pozostało nic jak zmieścić ją do siatki. GKS na dwubramkowym prowadzeniu. W 37. minucie Wrześniak posłał piłkę z rzutu wolnego w kierunku Dimitrijevica, któremu piłkę sprzed nóg zgarnął Kowalczyk. Odważne wejście. Do przerwy 2:0 dla gości.

Polonia chciała zaatakować, ale brała pod uwagę szansę stracenia kolejnego gola, co by im całkowicie przekreśliło szanse choćby na cenny punkt. W 50. minucie szansy dośrodkowania z prawej strony próbował podłączony pod akcję Chrzanowski. W ten sposób, że piłka miała szansę wpaść za kołnierz golkiperowi, jednak ten zachował się jak weteran, wypiąstkował piłkę w górę przed siebie. W 55. minucie bardzo mądre wejście Lachowskiego w tempo, dostał podanie od Chrzanowskiego, lecz niewiele więcej zrobił, gdyż dobiegło do niego dwóch obrońców, którzy go wyblokowali i wybili piłkę na rzut rożny. Stałe fragmenty gry to kolejna okazja Czarnych Koszul na strzelenie pierwszego, a potem drugiego gola. Dośrodkowywał Cristiano na głowę Jezierskiego, lecz ten minimalnie się pomylił. W 62. minucie nadeszła okazja GKSu, ale Okoro obił jedynie mur rywali przy bezpośrednim rzucie wolnym. W 67. minucie kolejna akcja Polonii, a dokładniej Lachowskiego, który uprzedził Aleksandrowicza i zabawił się z nim jak z juniorem, ale lewy obrońca gości nie dał za wygraną i za chwilę zapobiegł dośrodkowaniu skrzydłowego. W 77. minucie kolejna okazja Lachowskiego po dograniu Cristiano, jednak zbyt długo prawy pomocnik czekał ze strzałem, Kowalczyk skrócił kąt i nie było zbytnio pola manewru dla młodziutkiego gracza Polonii. W 88. minucie w końcu padła upragniona bramka dla Polonii, ale zdecydowanie za późno. Indywidualną akcją popisał się Woźniak, który po podaniu od Kościukiewicza zerwał się Palczewskiemu, który w pościgu za nim nie chciał już faulować w polu karnym, napastnik Polonii odegrał do nadbiegającego Wrześniaka – strzał z pierwszej piłki, broni Kowalczyk! Dobijał Woźniak, który znalazł się szczęśliwie w odpowiednim miejscu i ani Rocha, ani Palczewski nie mogli zapobiec utracie gola. Jednak to zdecydowanie za mało. Sędzia doliczył cztery minuty, lecz niewiele to dało w kontekście walki o cenny punkt. Polonia przegrała na własnym terytorium z GKSem. Bełchatowianie zadowoleni, lecz w drugiej połowie zbyt poświęcili się grze w defensywie.

 

Polonia Warszawa – GKS Bełchatów 1:2

3’ Łukasik 0:1

33’ Zarytskyi 0:2

88’ Woźniak 1:2

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Dawid Piasecki

Widzów: 4857

 

 

 

Lechia Gdańsk – Legia Warszawa

 

Apetyty Lechistów sporo urosły po wygranej nad Białą Gwiazdą. Efektowne gole i efektywna gra w obronie, pomimo trzech straconych goli. Dziś na własnym obiekcie podejmują Legię, która znajduje się w podobnej sytuacji co Wisła – sporo tracą do lidera, który pnie się od zwycięstwa do zwycięstwa. Wojskowi grają nierówno, ale w tej rundzie i tak wygląda to o wiele lepiej niż na jesieni.

W pierwszych sekundach Lechia całkowicie mogła zaskoczyć Legionistów otwarciem wyniku. Lewą stroną przebiegł trochę Trustful z piłką przy nodze, podał do Sobolewskiego, który spróbował dryblingu z obrońcą, przy okazji ściągając na siebie drugiego ze stoperów, podał na czystą pozycję do Owczarka, który z odległości około 9 metrów postanowił uderzyć prosto w golkipera. Soley zaliczył udaną interwencję, ratując swoich kolegów, bo mogło to zakończyć się o wiele gorzej. W 2. minucie Legioniści przechwycili piłkę na połowie rywala, ruszyła szybka kontra. Fernandez zagrał po ziemi do biegnącego Kowalczyka, który zwiódł Gnoińskiego, dodatkowo minął Maksimenkę, wyczekał rywala przy próbie odbioru, uderzył mocno nie do obrony dla Jayeoby i ostatecznie piłka wpadła do siatki. Goście wyszli na prowadzenie. Chwilę potem Wojskowi ponownie w tarapatach, z prawej strony piłkę dogrywał Polak wprost do Ozima, który wybiegł zza linii obrony. Jednak jego strzał wybronił Soley znakomitą paradą. Szybkie wybicie piłki na aut przez obrońców. Ponownie zabrakło koncentracji w liniach defensywnych Wojskowym. Kwadrans się kończył, a Lechiści nadal bez trafienia, pomimo że większość czasu spędzali na połowie przeciwnika. Do ogromnego zaskoczenia doszło w 18. minucie. Wszyscy kibice byli zaskoczeni takim przebiegiem spotkania. Trustful zagrał bardzo niedokładnie do Wójcika, który miał piłkę na dobieg, ale szybszy okazał się Gwata. Podał do Kowalczyka, który zasłonił się ciałem przed obrońcą, podał piętką do nadbiegającego Bernala, za którym nie mógł nikt nadążyć, mocno uderzył po ziemi i trafił do siatki! 2:0 dla gości to naprawdę szok. Polak z Maksimenko wymieniali podania na połowie przeciwnika, lecz niewiele z tego wynikało. Z prawej strony rywale byli gotowi na odbiór piłki, natomiast ofensywny pomocnik gospodarzy nie miał wystarczająco miejsca na oddanie strzału z dystansu. W 25. minucie znakomita interwencja Soleya po strzale Ozima. Bramkarz wyjął piłkę praktycznie z linii bramkowej! W 39. minucie z rzutu wolnego szansy szukał Trustful, ale uderzył w poprzeczkę, po czym piłka wyszła za linię końcową. Sporo szczęścia mieli zawodnicy Legii, ale nasza kamera pokazywała zdenerwowanie trenera Grzelaka, który ciągle doskakiwał do swojej wyznaczonej linii.

Po przerwie zawodnicy Lechii nadal z celem wyrównania. Udało im się nastrzelać bramek z Wisłą to dlaczego miałoby się nie udać przeciwko Legii? Zapewne tak wyglądała filozofia w szatni. Ciągle walczyli pokazując głównie w powietrzu, że są w stanie rywalizować z Warszawiakami. W 55. minucie szansy z kontry próbowali goście po zagraniu do Gwaty, który urwał się Trustfulowi, ale nie sprostał Gnoińskiemu i dlatego próbował jeszcze nabić przeciwnika, ale obrońca wykazał się sprytniejszy i odzyskał piłkę. Chwilę potem szybki rajd Trustfula lewym skrzydłem, ale na darmo bo jego dośrodkowanie wylądowało w rękach golkipera. W 60. minucie kolejna szybka akcja Lechistów, Sobolewski do Owczarka, a ten uderza... broni Soley! Kolejna świetna interwencja. Poszukiwania Camary w 62. minucie, ale na darmo, bo na przedpolu grał niezastąpiony Soley. Wiadomo czemu utalentowany Marek dziś siedzi na ławce rezerwowych. W 73. minucie długa piłka na Camarę, do piłki wybiegł Soley, który uprzedził napastnika i wybił piłkę głową, bo znajdował się już za obrębem szesnastki. Obrońcy nie zdążyliby do piłki. Dostali solidny ochrzan od bramkarza. Z prawej strony ruszył Fernandez na bramkę rywala – 74. minuta, ale nie poradził sobie w pojedynku z Trustfulem, który dał rzut rożny przeciwnikom. Piłkę ustawił Fernandez. Dokładne dośrodkowanie na dalszy słupek, wyskoczył Lis w pojedynku z Owczarkiem, wygrał w powietrzu, uderzył... piłka w siatce! Jayeoba nie zareagował, w związku z czym szykowała się totalna plama drużyny trenera Moniuszki. W 84. minucie honorowe trafienie zdobył Ozim – podanie ze skrzydła od Owczarka, który próbował rozciągnąć grę, napastnik przygotował uderzenie, po ziemi i w lewy róg bramki, nie sięgnął Soley i gol kontaktowy padł błyskawicznie. W 87. minucie szansy próbował Kowalczyk odważnym wejściem w pole karne, nieprzepisowo powstrzymywał napastnika Jurczyk, ale sędzia nie zdecydował się na podyktowanie jedenastki. W ostatecznym rozrachunku Legia wygrała swoje spotkanie, pokazując Wiśle, że jednak da się pokonać Lechię. Gdańsk niezadowolony, ale na pewno będzie sporo spotkań jeszcze do odzyskania cennych punktów. Największe emocje na pewno wzbudza najbliższe spotkanie z Odrą, gdzie zmierzą się ze sobą trenerzy Moniuszko i Kubiniok w bezpośredniej konfrontacji.

 

Lechia Gdańsk – Legia Warszawa 1:3

2’ Kowalczyk 0:1

18’ Bernal 0:2

75’ Lis 0:3

84’ Ozim 1:3

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Adam Lyczmański

Widzów: 10000

 

 

Tabela Polska Ekstraklasa (22/30)

 

 

Jedenastka 22. Kolejki Polskiej Ekstraklasy:

Owczarek (Piast) – Zając (GKS, 2), Urumov (Arka), Bekric (Lech, 3), Lis (Legia)– Warzycha (Śląsk, 2), Soares (Wisła), Semenov (Polonia B., 2) – Małkowski (Śląsk, 3), Jarecki (Ruch), Adamus (Lech, 3)

 

 

Najlepsi strzelcy:

Kowalczyk (Legia) 16 goli

F. Fernandez (Odra) 15 goli

Angeleski (Zagłębie) 14 goli

Vega (Jagiellonia) 14 goli

R. Wójcik (Lech) 13 goli

Małkowski (Śląsk) 13 goli

Zarytskyi (GKS) 12 goli

Kiła (Śląsk) 12 goli

Nunes (Korona) 12 goli

 

Najlepsi asystenci:

M. Fernandez (Legia) 13 asyst

Giel (Jagiellonia) 13 asyst

Małkowski (Śląsk) 12 asyst

Adamus (Lech) 11 asyst

F. Fernandez (Odra) 10 asyst

Zarytskyi (GKS) 10 asyst

 

 

Najbliższa kolejka nr 23:

 

26. marca, piątek

17:45 GKS Bełchatów – Śląsk Wrocław

20:00 Legia Warszawa – Zagłębie Lubin

 

27. marca, sobota

14:45 Odra Wodzisław – Lechia Gdańsk

17:00 Korona Kielce – Ruch Chorzów

17:45 Wisła Kraków – Cracovia

19:15 Arka Gdynia – Polonia Warszawa

 

28. marca, niedziela

14:45 Jagiellonia Białystok – Piast Gliwice

17:00 Polonia Bytom – Lech Poznań

 

 

Kontuzje #1 i kontuzje #2 (bierzcie pod uwagę, że zawodnik, który zniknął z listy kontuzjowanych jednak ma pewne braki kondycyjne, bo kilku wyzdrowiało w czw/pt, jeśli go wystawicie to po prostu zrobicie mu krzywdę i sobie również, pilnujcie się tych skrinów, bo ciągle zdarzaja się wam wpadki, a to naprawdę da się ogarnąć). Jeśli wcześniej zapytacie o kondycję tym lepiej. W ostatniej chwili ja mogę dokonać zmiany, tak jak jest umówione.

Na składy czekam do wtorku do 21:00.

+zawieszeni: Soares (Wisła), Petrov (Ruch), Giel (Jaga).

Odnośnik do komentarza

Paweł Laskosz - Cracovia Kraków

 

Po świetnym początku chyba zaczynamy łapać zadyszkę, a przed nami dwa najważniejsze pojedynki - derby z Wisłą i spotkanie z Legią, które mogą zadecydować o naszym położeniu w końcowej tabeli. Do obu meczy przystąpimy bez naszego głównego żądła - Brkovica. Na pewno w spotkaniu z Wisłą nie zagra Eze, a i jego występ przeciw Legii stoi pod ogromnym znakiem zapytania. Nasza sytuacja nie wygląda najlepiej, sądzę jednak że przy odrobinie wysiłku i przy pomocy szczęścia jesteśmy w stanie uciułać punkty w tych dwóch pojedynkach. Wracając do meczu z Arką - widać było że zespołowi brakuje Eze, który świetnie współpracuje z Nowakiem. Jego brak automatycznie obniża jakość gry środka pola. Wrócę jeszcze do powołań do kadry. Cieszy mnie że ciężka praca moich podopiecznych została dostrzeżona - Osuch i Michniewicz na te powołania zasłużyli.

Odnośnik do komentarza

Michał Moniuszko, Lechia Gdańsk

 

Ależ nas wypunktowali. Szybko stracona bramka nie powinna ustawić meczu. Zagraliśmy trochę tak, jak zwyczajnie grają ofiary naszego stylu gry. Sfrajerzyliśmy, mimo że byliśmy optycznie lepsi. Okazało się, że Legia ma mocniejszy skład, a różnicy nie udało się zniwelować walecznością. Przegraliśmy w najmniejszych detalach - w powietrzu i na ziemi. Przede wszystkim jednak - na trawie, bo daliśmy sobie wcisnąć trzy gole.

 

Co robimy za tydzień? Golimy Ślunzaków, ot co.

Odnośnik do komentarza

Damian Organek, Ruch Chorzów

Bardzo emocjonujący mecz, w dodatku widowiskowy. Dwukrotnie wychodziliśmy na dwubramkowe prowadzenie, niestety czerwona karta trochę nam przeszkodziła i pozwoliliśmy przeciwnikowi dojść do stanu 3:3. Wyrównująca bramka podziałała na nas motywująco i to my potrafiliśmy zadać decydujący cios wart 3 punkty.

Świetny mecz w wykonaniu Jareckiego. Nieczęsto się w naszej lidze zdarza, żeby ktoś ustrzelił hat-tricka. Nie mam pretensji do Matheusa za czerwoną kartkę, bo w meczu było mnóstwo walki i należało niemal bić się o każdy metr boiska.

W kolejnym meczu mierzy się z niewygodną Koroną w Kielcach. Postaramy się pokazać z jak najlepszej strony, bo tego należy oczekiwać od drużyny z górnej części tabeli.

Odnośnik do komentarza
Pogrom przy Oporowskiej! Gazeta Wroclawska (Tomasz Swendrowski)

 

Śląsk Wrocław rozbił na obiekcie przy Oporowskiej drużynę Korony Kielce aż 4:1! Świetnie zagrał Małkowski, który skompletował hattricka. Czwarte trafienie dołożył Kiła. Cała drużyna Śląska może być z siebie dumna, bowiem tak grająca wrocławska ekipa skazuje siebie jednoznacznie na walkę o mistrzostwo Polski. Już chyba nikt nie ma wątpliwości, że wskazywanie Śląska w jednym szeregu z Wisłą, Legią i Lechem wcale nie jest przesadzone. Oto co po meczu powiedzieli piłkarze i trener wrocławskiej drużyny.

 

 

 

Marco Polo:

 

Cóż mogę powiedzieć… Właśnie tak ma grać Śląsk Wrocław. Jeśli będziemy w każdym meczu grać tak, jak pokazaliśmy to w starciu z Koroną, to będziemy wygrywać. Może nie tak efektownie, ale będziemy wygrywać. Ten mecz miał niewątpliwie swojego bohatera i jest nim Małkowski, który strzelił trzy bramki, ale na jego dorobek pracowała cała drużyna. Na pewno w Bełchatowie już zaczyna się nerwówka na samą myśl o tym, że w następnej kolejce zagra z GKSem rozpędzony Śląsk.

 

 

 

Grzegorz Małkowski:

 

Cieszę się, że mogłem pomóc drużynie w zwycięstwie, strzelając dziś trzy bramki. Chciałem podziękować kolegom z zespołu, którzy obsługiwali mnie znakomitymi podaniami: Jackowi, Adamowi, Dawidowi i innym. Chociaż to wynik i strzelcy idą w świat, trzeba pamiętać, że to cała drużyna wywalczyła to zwycięstwo, a nie tylko strzelcy bramek. Z taką grą trzeba sobie otwarcie powiedzieć, że nie boimy się nikogo. Nie wiem, czy potrzeba dawać kolejne sygnały o naszych umiejętnościach i formie, ale jeśli jeszcze ktoś nie był pewien na co nas stać, ten mecz powinien rozwiać wszelkie wątpliwości.

 

 

 

Bogdan Mazurek:

 

Gratuluję kolegom znakomitego wyniku. Szkoda, że nie mogłem sam uczestniczyć w tym wspaniałym święcie skutecznego i efektownego futbolu, no ale niestety z kontuzjami ciężko czasem wygrywać. Na pewno idzie to dużo trudniej niż Śląskowi w tym sezonie w rozgrywkach ligowych. Już nie mogę się doczekać kolejnego meczu z GKSem, by znów móc pomagać drużynie. Gra w Śląsku to prawdziwa przyjemność i spełnienie marzeń.

 

 

 

Krzysztof Piątek:

 

Fantastyczna sprawa. Rozbiliśmy Koronę tak, że zespół z Kielc w ogóle niemal nie istniał na boisku. Ten jeden gol dla nich to wyraz jakiegoś dziwnego przypadku i chwilowego braku koncentracji. Poza tym zagraliśmy świetnie we wszystkich formacjach. Nasza przewaga ani przez chwilę nie podlegała wątpliwości. Szkoda tylko, że wszyscy nasi najgroźniejsi rywale w walce o mistrzostwo: Lech, Cracovia oraz Legia, również wygrały swoje mecze. Jednak jeśli będziemy grać swoje i wygrywać, to nie będziemy musieli odwracać się na grupę pościgową.

 

Odnośnik do komentarza

Dobrogniew Raścisławski (Odra Wodzisław):

To był ostatni moment na przebudzenie. Mecz był potwornie ciężki i zwycięstwo wymęczone, ale trzeba również zauważyć, że znakomicie w bramce spisywał się golkiper Piasta. Gdyby nie jego kilka świetnych interwencji nasze zwycięstwo byłoby okazalsze. Z drugiej strony nie świadczy to najlepiej o skuteczności jaką nie grzeszymy wiosną. Za tydzień mecz z Lechią, która ma najbardziej zacietrzewionego i najbardziej znienawidzonego trenera w lidze. Nie będę się skupiał na jego osobie, bo wiele krytycznych słów już padło pod jego adresem. Naszym celem jest dobra gra. Spadek nam już raczej nie grozi, puchary również. Musimy więc skupić się na ładnej grze, tak żeby kibice mogli być z nas zadowoleni.

Odnośnik do komentarza

Michał Karpiński, Polonia Bytom:

 

Niestety w meczu z Ruchem odnieśliśmy porażkę, choć byliśmy bliscy wyjechania z Chorzowa z dorobkiem punktowym. Jestem zadowolony z tego, że piłkarze się nie poddali i odrobili dwubramkową stratę. Niestety cały wysiłek zniweczył błąd Seweryna Matuszka. Nasz obrońca nie zachował się jak na dobrego stopera przystało i w następnym spotkaniu z Lechem usiądzie na ławce rezerwowych. Zastąpi go Norbert Majewski, który w przypadku dobrej postawy na dłużej zagości w pierwszej jedenastce. Kolejne świetne zawody zagrał Andriy Semenov. Bardzo mnie to cieszy. Dwie bramki strzelił Vasiliy Psechnichnikov, rosyjski napastnik wreszcie gra na miarę swoich możliwości. Teraz czas na mecz z Lechem. Poznaniacy to oczywiście faworyci pojedynku, ale mamy zamiar wykorzystać atut własnego boiska i zdobyć przynajmniej jeden punkt. W podstawowym składzie zobaczymy również Csabe Romposa, Węgier zastąpi kiepsko grającego Hampusa Ekblada. Szykuję niespodziankę taktyczną, więc powtórzę jeszcze raz. Lechu Poznań, strzeżcie się Polonii! Dodam jeszcze, że serdecznie życzę trzech punktów Odrze Wodzisław w meczu z Lechią Gdańsk.

Odnośnik do komentarza

Adrian Skura - Wisła Kraków

 

Cieszę się, że w końcu nastąpiło przebudzenie ze strony moich piłkarzy. Zagraliśmy dobre spotkanie i to z nie byle kim. Dzisiaj cały zespół funkcjonował tak jak powinien, szczególnie jestem zadowolony z postawy Soaresa, który w każdej swojej akcji tworzył spore zagrożenie pod bramką rywala. Chce podziękować również za wsparcie kibiców przed meczem, na prawdę dzięki temu mam motywację by pracować tu jak najdłużej. W najbliższych tygodniach czekają nas kluczowe spotkania, najpierw z Cracovią, a potem ze Śląskiem. Spotkania te musimy wygrać, jeśli chcemy odrobić stratę i nadal liczyć się w walce o mistrza. Wisła Kraków nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa!

Odnośnik do komentarza

Dawid Białek, GKS Bełchatów:

 

W sumię ten mecz powinienem skomentować dwa razy. Najpierw była pierwsza połowa, gdzie dominowaliśmy i wypunktowaliśmy Polonię. Potem była druga, w której postanowiliśmy bronić i jakimś cudem udało się wygrać. Nie wiem czemu moi piłkarze nagle zapomnieli jak się gra w drugiej połowie, ale wolałbym żeby w przyszłości tego uniknąć. Jak tragiczna była nasza gra najlepiej oddaje fakt, że najlepszym piłkarzem meczu był nasz bramkarz. Cieszy mnie, że obaj napastnicy strzelili bramki. Mam nadzieję, że zmusi to Wasilewskiego do poprawienia się - do teraz wystawiałem go nawet jeśli grał słabo, ale limit zaufania się wyczerpał. W końcu wykorzystaliśmy szanse które stworzyliśmy i wynik to odzwierciedla, chociaż nie ukrywam, że gdyby napastnicy Polonii byli bardziej skuteczni, wynik byłby zupełnie inny. Miejmy nadzieję, że w kolejnych meczach też będziemy mieli takie szczęście, przyda nam się.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...