Skocz do zawartości

34 lata pięknej historii + rok parszywej


grzeskowiak

Rekomendowane odpowiedzi

Jakby zaczęli razem ładować bramy, to każdy po dziewięćdziesięciu minutach kończyłby z bagażem 4-5 goli... ale Gawęcki mocno się opuścił i nic z tego nie wyjdzie. A co do meczu z Górnikiem to chyba zwyczajny pech. Graliśmy znacznie lepiej niż rywale, a szybko stracona bramka zachwiała naszą taktyką. Musiałem wszystko przestawić w trakcie spotkania. Gdyby tego dnia nie szwankowała skuteczność to jestem pewien, że wygralibyśmy ten mecz. Tabelkę zrobię po dwunastej kolejce, czyli już niebawem:). Miłego czytania życzę.

Odnośnik do komentarza

Na jednym z treningów dość groźnej kontuzji doznał filar naszej obrony – Herniani. Niestety diagnoza była okrutna – nie będę mógł korzystać z usług tego gracza przez około dwa miesiące. Brazylijczyk skręcił kostkę. Szansę dostaną młodzi zawodnicy, mam nadzieję, że uda się wypełnić lukę po czarnoskórym graczu.

 

W środę odbyły się kolejne mecze, które miały wyłonić drużyny, które zagrają w fazie grupowej Ligi Europejskiej. Do Poznania przyjechała drużyna Jakuba Błaszczykowskiego. Spotkanie było bardzo ciekawe i wyrównane. Wynik końcowy nie odzwierciedla tego co działo się na murawie. Lech uległ BVB 0:2 i przed rewanżem jest w bardzo trudnej sytuacji. W pierwszym składzie przy Bułgarskiej pojawił się popularny Kuba i przebywał na murawie pełne 90 minut. Legia udała się na niedaleki wyjazd do Czech, a dokładniej do Pragi. Przeciwnikiem warszawiaków była Slavia. W tym spotkaniu dużo lepiej zagrała ekipa z Polski i tylko pech sprawił, że mecz zakończył się remisem 1:1. Warszawiakom brakło 5 minut, aby dowieźć wygraną do końca. Do Krakowa natomiast przyjechali goście z Danii. Wisła zaprezentowała się przyzwoicie i podobnie jak CWKS zremisowała 1:1 z FC Kopenhagą, która ma w swojej kadrze takie gwiazdy jak: Libor Sionko, czy Jesper Gronkjaer

 

 

 

Przed nami wyjazdowy mecz o ligowe punkty. Tym razem udajemy się do miejscowości znajdującej się obok Krakowa, a dokładniej do Zabierzowa. Kiedy dojechaliśmy i ujrzałem kawał wytartego do gołej ziemi pola złapałem się za głowę. Miejscowi nazywali to boiskiem… Mam nadzieję, że grając na tym bagnie nie przytrafi nam się żadna kontuzja. Kmita doskonale radzi sobie w tych warunkach. Moi piłkarze załamali się, gdy zobaczyli na czym przyjdzie im grać. Nadal nie mogłem skorzystać z usług Pawła Sasina. Na dodatek tuż przed godziną 15, czyli przed rozpoczęciem meczu zaczęło padać. Ręce opadają. Po rozruchu zawodnicy przybyli do szatni, aby dowiedzieć się kto dziś wybiegnie do walki od pierwszej minuty. Zdecydowałem, że skorzystam z usług następujących piłkarzy:

 

Cierzniak – Szyndrowski(k), Szajna, Nawotczyński, Kiciński (Wójcik, 45) – Kiełb, Sobolewski, Zganiacz, Wilk – Edi Andradina, Konon (Gawęcki, 56). Gracze usłyszeli, że mają starać się grać górą, gdyż na tym błocie ciężko im będzie stwarzać groźne sytuacje.

 

Pan Jacek Zygmunt rozpoczął mecz punktualnie o 15. W 8 minucie poślizgnął się Kiciński, który gonił Szwajdycha. Zawodnik Kmity zauważył to i teatralnie upadł przed polem karnym. Sędzia podyktował rzut wolny. Do piłki podszedł Zawadzki i huknął, ale na nasze szczęście bardzo się pomylił. W 10 minucie Kiełb odebrał futbolówkę Romuzdze i podał do Konona. „Erni” odegrał do Ediego, który przekroczył linię środkową. Rozpędzony minął jeszcze dwóch rywali. Brazylijczyk zobaczył, że bramkarz gospodarzy wyszedł z bramki, więc postanowił go przelobować. Uderzył z 40 metrów i pokonał Artura Sarnata. Andradina huknął nie do obrony! Moi piłkarze przeprowadzili na tym klepisku wzorowy kontratak. W 14 minucie Cios egzekwował rzut wolny, ale nie trafił w bramkę. W 19 minucie Leśniowski zagrał do Romuzgi, a ten znalazł w polu karnym Taraska. Podał do napastnika, który po chwili cieszył się z bramki. Według mnie i moich podopiecznych gol ten padł z pozycji spalonej, gdyż Tarasek w momencie podania był najbliżej naszej bramki. Arbiter mimo naszych protestów uznał to trafienie. W 22 minucie po faulu na Zganiaczu żółty kartonik ujrzał Jan Cios. Rzut wolny zmarnował jednak Edi. Kilka minut później piłkę przed polem karnym ładnie opanował Brazylijczyk. Widzący całe zajście Janek Cios zareagował natychmiastowym przerwaniem tej dobrze zapowiadającej się akcji. Sędzia odgwizdał przewinienie, a na dodatek ukarał obrońcę Kmity żółtą kartką, a w konsekwencji pokazał czerwoną, gdyż był to drugi kartonik tego gracza w dzisiejszym meczu. Cios zakończył swój występ dość szybko i niespodziewanie. W 32 minucie po strzale Konona, Sarnat wypiąstkował piłkę przed siebie. Dopadł do niej Kiełb, ale musiał szybko uciec z nogami, gdyż w ostatniej chwili zobaczył pędzącego bez opamiętania Dariusza Gawęckiego, który wybił futbolówkę na tak zwany oślep. Gdyby Jacek nie cofnął nogi, prawdopodobnie skończyłby mecz z groźną kontuzją. Chwilę później strzelał z dystansu Paweł Sobolewski, ale Sarnat sparował futbolówkę na aut. Po wznowieniu gry, Czarka Wilka sfaulował strzelec jak dotąd jedynej bramki dla Kmity i został upomniany kartką. W 35 minucie Mariusz Zganiacz opanował podanie od Maćka Szajny i zdecydował się przeprowadzić dalej indywidualny rajd. Minął czterech graczy z Zabierzowa, przymierzył w lewy róg bramki i zdobył pięknego gola ze skraju pola karnego. Do końca pierwszej połowy kontrolowaliśmy sytuację i już nic wartego odnotowania się nie zdarzyło.

 

W przerwie dokonałem jednej zmiany. Za słabo spisującego się Kicińskiego wpuściłem napastnika – Karola Wójcika. Piłkarze usłyszeli ode mnie, że mają powalczyć o jak najwyższy rezultat. Jak się później okazało zignorowali moje słowa, a co gorsza zlekceważyli Kmitę.

 

Pierwsza akcja w drugiej połowie dała gola zespołowi spod Krakowa. Z środka piłkę do Romuzgi wycofał Zawadzki. Dariusz został zmuszony przez naszego napastnika do wycofania piłki jeszcze głębiej, aż do bramkarza. Artur wykopał futbolówkę „na aferę”. Błąd popełnił Nawotczyński i Leszek Tarasek wyszedł sam na sam z Cierzniakiem. Strzelił, „skóra” przeleciała obok Radka, odbiła się od słupka i wtoczyła do siatki. My zaatakowaliśmy groźniej dopiero w 55 minucie. Szajna podał Wójcikowi. Ten spróbował przelobować Sarnata, ale pomylił się o kilkanaście centymetrów. W 57 minucie Gawęcki wyprzedził obrońców, przejął piłkę, ale posłał ją zbyt mocno. W 75 minucie z wolnego strzelał Andradina. Kapitalna interwencja Sarnata uratował drużynę Kmity od straty gola. W 80 minucie zza pleców obrony wybiegł Wójcik. Miał przed sobą dwadzieścia metrów i bramkarza na linii, a usłyszał… gwizdek arbitra, który uznał, że Karol spalił akcję. To już było przegięcie. Mocno się denerwowałem przy ławce rezerwowych. Końcówka była jeszcze cieplejsza. Chcieliśmy za wszelką cenę przechylić szalę zwycięstwa na naszą stronę. Kmita był zadowolony z remisu. W 85 minucie żółtą kartkę otrzymał Szwajdych. Mieliśmy rzut wolny, którego wykonawcą był tradycyjnie Edi. Podszedł do „skóry”, ustawił, wziął rozbieg i posłał ją na balkon do jednego z domów stojących wokół stadionu. W 88 minucie z tego samego miejsca próbował Zganiacz, lecz trafił w mur. Piłkę przejął Kiełb podał do Szyndrowskiego. Nasz kapitan oddał ją Zganiaczowi, który wszedł w pole karne. Leśniowski widząc, że nasz rozgrywający ma za dużo miejsca dobiegł do niego i w trakcie walki o futbolówkę przekroczył przepisy. Mariusz padł na murawę, albo to co nią kiedyś było, a gwizdek sędziego milczał. W doliczonym czasie gry Zawadzki nabił naszego pomocnika i w efekcie piłka wylądowała pod nogami Gawęckiego. „Łysy” minął Bębenka i przymierzył w lewy róg. Sarnat wyciągnął się jak struna i dzięki jego długim palcom Kmita nie przegrywał. Kiedy Szajna zagrał długą piłkę i wyszedł do niej Wójcik, a arbiter zagwizdał spalonego wybuchłem furią. Wyszedłem po prostu z siebie. Była to jawna kradzież trzech punktów! Sędzia techniczny musiał mnie uspokoić i zagroził, że jeśli jeszcze raz tak zareaguje na wydarzenia boiskowe zostanę odesłany na trybuny. Po tej sytuacji główny aktor dzisiejszego spektaklu - Jacek Zygmunt zakończył mecz.

 

[11/34]Mecz o mistrzostwo I ligi.

 

20.09.2008 – Gminny Stadion Sportowy, Zabierzów – 326 widzów

 

[14.]Kmita Zabierzów – [1.]Korona Kielce 2:2 (1:2)

 

11. Andradina 0:1

 

20. Tarasek 1:1

 

25. Cios czerw/k

 

36. Zganiacz 1:2

 

46. Tarasek 2:2

 

MoM – Leszek Tarasek [Kmita Zabierzów] 8.3

 

W szatni zawodnicy dostali burę za zlekceważenie przeciwnika. Po solidnym opieprzu wyszedłem z małego śmierdzącego pokoiku zwanego szatnią. Miałem dosyć tej dziury. Chciałem jak najszybciej wrócić do Kielc i odpocząć, zrelaksować się, ochłonąć. Mam ogromny żal do arbitra Jacka Zygmunta. Wiem, że każdy jest tylko człowiekiem i może się pomylić, ale tyle razy w ciągu 15 minut to chyba coś jest nie tak… Zauważył to nawet obserwator z PZPN-u i pan Zygmunt otrzymał ocenę 4 w skali od 0 do 10.

Odnośnik do komentarza

Po ciężkim spotkaniu w Zabierzowie niemieliśmy zbyt dużo czasu na odpoczynek, gdyż już na środę zostały zaplanowane mecze drugiej rundy Pucharu Polski. Los był na tyle łaskawy, że przyszło nam grać w domu, w Kielcach. Rywalem miała być Odra Wodzisław Śląski ostatnia drużyna ekstraklasy, która jeszcze nie wygrała ani jednego ligowego spotkania! Na swoim koncie po ośmiu kolejkach wodzisławianie mają zaledwie dwa punkty. Dzień przed potyczką udałem się na konferencję prasową. Z góry zapowiedziałem, że nie mam dużo czasu. Wkrótce usłyszałem pierwsze pytanie:

 

DZ: Czy zgodzi się pan, że po stosunkowo łatwym meczu, w którym waszym przeciwnikiem był Kmita, będzie się wam grało lepiej w tym spotkaniu?

 

GD: Myślę, że mogę się z tym zgodzić. Tamten mecz nie wyszedł nam. Będziemy chcieli się zrehabilitować.

 

DZ: Eksperci sugerują, że pański zespół stać na sprawienie wielkiej niespodzianki w meczu, w którym waszym przeciwnikiem będzie Odra Wodzisław. Wierzy pan, że macie jakiekolwiek szanse w tym spotkaniu?

 

GD: Myślę, że mamy szansę, jeśli pokażemy dobry futbol. Musimy zagrać z ogromną determinacją, ambicją, musimy walczyć o każdy metr boiska wtedy się uda.

 

DZ: Czy jest szansa na to, że zgodzi się pan, by Kamil Wilczek regularnie występował w pierwszym zespole?

 

GD: To całkiem możliwe. W meczu z Odrą zagra od pierwszej minuty.

 

DZ: Chyba można już otwarcie zapytać, czy Wilczek zasługuje na regularne występy w pierwszym zespole?

 

GD: Można tak powiedzieć. Strzelił na początku sezonu kilka ważnych bramek, na treningach pracuje ciężko, więc na pewno zasługuje.

DZ: Dziękuję za wywiad.

 

 

 

Nadeszła środa. Jest godzina 18.30. Moi zawodnicy w komplecie rozgrzewają się pod okiem asystenta na boisku w strugach deszczu. Kiedy wrócili do szatni byli całkowicie przemoczeni, ale cóż taki jest urok tego zawodu. Nie przedłużając podałem jedenastkę:

 

Misztal – Szyndrowski(k), Bednarek, Nawotczyński, Szajna – Wilczek, Sobolewski, Zganiacz (Markiewicz, 59), Kasztelan – Gawęcki (Kiełb, 59), Wójcik (Edi Andradina, 45).

 

Między słupki wrócił dobrze spisujący się na początku sezonu Misztal. Na środku obrony szansę dostanie młodziutki Maciek Szajna, mam nadzieję, że pod okiem starszego Nawotczyńskiego nie popełni jakiś rażących błędów. Na prawej stronie pomocy ustawiłem Kamila Wilczka, który dotychczas grywał w środku pola. Jest to dla niego nowa pozycja, ale na treningach spisywał się tam bez zarzutu. Kamil ma bardzo mocną konkurencję i mimo dobrej gry ciężko mu się przebić na stałe do pierwszego zespołu. Na jego pozycji może grać Zganiacz, Nowak oraz Wilk. Taktyka na to spotkanie była prosta. Mieliśmy wyłączyć z gry Wosia, który jest mózgiem Odry i praktycznie każda akcja przechodzi przez niego. Kolejnym zadaniem dla moich piłkarzy było odcięcie od podań bardzo szybkiego Korzyma i zniechęcenie do gry Alka Kwieka. Jeśli uda się zrealizować te założenia Odra będzie bezbronna jak niemowlak.

 

O 19.30 pan Zdzisław Bakaluk rozpoczął mecz. W 7 minucie po długiej wymianie podań na pierwszy strzał w spotkaniu zdecydował się Woś. Trafił jednak w dobrze ustawionego Misztala. W 12 minucie Kwiek podał na skrzydło do Seweryna, który zacentrował w pole karne. Do futbolówki najwyżej wyskoczył Cichy, ale nie przymierzył precyzyjnie i „skóra” poszybowała nad bramką. W 18 minucie Kwiek próbował pokonać Misztala z dystansu, ale zabrakło byłemu zawodnikowi Korony precyzji. W 25 minucie Szary uderzał na bramkę i Piotrek popisał się wspaniałą paradą, po której wybił piłkę przed siebie. Poprawiał bardzo aktywny Kwiek, ale niecelnie. My obudziliśmy się w 29 minucie. Nawotczyński podał do Kasztelana. Adrian zostawił piłkę Zganiaczowi, który znalazł na lewym skrzydle Sobolewskiego. Paweł zagrał do Wójcika. Karol minął rywala i oddał futbolówkę „Sobolkowi” . Pomocnik złamał akcję do środka, przełożył „skórę” na lewą, mocniejszą nogę i dośrodkował na skraj pola karnego. Wilczek mimo asysty Szarego zdołał złożyć się do strzału i huknął z woleja. Piłka zatrzepotała w okienku bramki Bensza. Jeeeest! Całe pół godziny przespaliśmy, aby stworzyć na koniec taką piękną akcję! W 38 minucie Sobolewski wrzucił z narożnika. Szajna był niesamowicie bliski podwyższenia rezultatu. Odra nie miała już pomysłu na grę i pierwsza połowa zakończyła się skromnym prowadzeniem mojej ekipy.

 

W przerwie zmieniłem niewidocznego Karola Wójcika. Wszedł Edi i od tej pory o dziwo zdecydowałem się grać jednym napastnikiem. Piłkarze usłyszeli, aby odbili sobie dzisiaj poprzednie dwa pechowo zremisowane spotkania.

 

W 49 minucie Woś urwał się spod opieki Bednarka i zdołał dośrodkować piłkę. Do środka głową zagrał Szary, ale we wszystko wmieszał się Zganiacz i akcja Odry legła w gruzach. Chwilę później Kwiek strzelał po raz kolejny z dystansu, ale Misztal ekwilibrystycznie przerzucił piłkę nad poprzeczką! Wodzisławianie zmarnowali jednak rzut rożny. W kolejnej akcji popisał się Szajna, który przerwał czystym wślizgiem groźnie zapowiadającą się sytuację drużyny ze Śląska. Maciek został nagrodzony brawami przez kibiców zasiadających na Arenie Kielc. W 52 minucie sam na sam wyszedł Korzym. Misztal obronił strzał, a po chwili usłyszał gwizdek arbitra, który uznał, ze napastnik Odry spalił. W 66 minucie Odra doprowadziła do remisu, który trwał zaledwie kilkanaście sekund. Kiedy zawodnicy gości cieszyli się z trafienia sędzia konsultował się z liniowym i razem uznali, że Seweryn minimalnie spalił. Co ciekawe piłkarze Odry nie protestowali. Kilka minut po tym zdarzeniu Seweryn stanął przed identyczną szansą, ale tym razem mocno się pomylił. W 78 minucie szczęścia próbował Malinowski, ale w ostatniej chwili jego strzał zablokował Szajna. W 88 minucie znów Szajna uratował Koronę przed stratą gola. Opiekuna zgubił Korzym, ale Maciek podwoił krycie i zażegnał niebezpieczeństwo. Odra pogodziła się z porażką. Arbiter zakończył mecz po upływie doliczonego czasu gry.

 

Puchar Polski 2. Runda

 

24.09.2008 – Arena Kielc, Kielce – 5479 widzów

 

Korona Kielce – Odra Wodzisław Śląski 1:0 (1:0)

 

31. Wilczek 1:0

 

MoM – Maciej Szajna [Korona Kielce] 7.6

 

Znów nie zawiódł Wilczek i chyba na dłużej zagości w pierwszej jedenastce. Ten młody chłopak jest niesamowity. Nie boi się niekonwencjonalnych zagrań, dryblować, strzelać z pierwszej. Potrafi pociągnąć zespół do zwycięstwa, a ma dopiero 20 lat! Bardzo się cieszę, że udało się go kupić oraz, że rozwija się w tak błyskawicznym tempie. Wspaniałe zawody rozegrał młodziutki Maciek Szajna. Obawiałem się troszkę z wystawieniem go w pierwszym składzie, ale młodziutki obrońca zrobił wszystko, żeby mnie do siebie przekonać i powiem szczerze udało mu się. W bramce znakomicie spisywał się Piotrek Misztal. Teraz mam ogromny kłopot bogactwa na tej pozycji. Trzech bardzo dobrych bramkarzy, a tylko jedno miejsce… Po meczu jeden z dziennikarzy poprosił o króciutki wywiad. Zgodziłem się i już po chwili ujrzałem przed sobą dyktafon.

 

RK: Odra Wodzisław bez szans, fantastyczne zwycięstwo w meczu, w którym byliście skazywani na pożarcie… co może pan powiedzieć o tym spotkaniu.

 

GD: To był dobry mecz i cieszę się, że go wygraliśmy. Udowodniliśmy, że należy się z nami liczyć.

 

RK: Maciej Szajna zagarnął dzisiaj nagrodę dla najlepszego zawodnika tego spotkania. Jak oceniłby pan jego występ?

 

GD: Maciej Szajna grał dziś tak, że ręce same składały się do oklasków. Przez cały mecz nie popełnił ani jednego błędu. Cudownie!

 

RK: Dzięki dzisiejszej wygranej Korona Kielce awansowała do kolejnej rundy. Czy wierzy pan, że stać pana na odniesienie końcowego zwycięstwa.

 

GD: Jestem w miarę spokojny. Poprawił mi pan humor. Na pewno będziemy się starali jeszcze troszeczkę zamieszać w tych rozgrywkach. Dziękuję za rozmowę.

 

 

 

Kiedy dowiedziałem się o innych wynikach mocno się zdziwiłem. Nie brakowała niespodzianek takich jak remis w regulaminowym czasie gry i w dogrywce Motoru Lublin z Wisłą Kraków. Dopiero dziewiąty karny zdecydował, że „Biała Gwiazda” awansowała dalej! Kolejnym zaskoczeniem był wynik 2:1 w spotkaniu Zagłębia Lubin z Polonią Warszawa. Odrze Opole udało się wyeliminować z rozgrywek po rzutach karnych Górnika Zabrze. Górnik Łęczna odprawił z kwitkiem Łódzki Klub Sportowy. Najwięcej goli padło w meczu GKS Katowice – Lech Poznań, bo aż osiem. Wynik końcowy to 3:5.

Odnośnik do komentarza

W piątek w siedzibie PZPN-u odbyło się losowanie par trzeciej rundy Pucharu Polski. My zmierzymy się we Wrocławiu z tamtejszym Śląskiem. Los nadal jest łaskawy i nie trafiamy na faworytów tych rozgrywek. Mecz z WKS-em będzie nas z pewnością kosztował zdecydowanie więcej wysiłku niż spotkanie z Odrą. Mogliśmy jednak wylosować dużo gorzej. Trzeba się cieszyć z tego co jest.

 

W sobotę do Kielc przyjechała płocka Wisła. Nie, nie… tym razem to nie mecz o mistrza w piłce ręcznej. W obu miastach są najsilniejsze kluby w Polsce w szczypiorniaku i kibice są przyzwyczajeni do potyczek kielecko-płockich. Niektórzy nazywają te pojedynki wojną. Dzisiaj jednak będziemy rywalizować o ligowe punkty w piłce nożnej. Płocczanie są dość specyficzną drużyną. Wisła ma potężnego sponsora, ale nie potrafi tego wykorzystać. Włodarze tego klubu postawili na warsztat trenerski Mirosława Jabłońskiego. Osobiście uważam go za słabego szkoleniowca, ale podkreślam, że to tylko moje zdanie. „Petra” ma w swoim składzie kilku naprawdę młodych i ciekawych zawodników. Trzeba tylko umiejętnie wszystkich poprowadzić, a następnie cieszyć oczy ich grą. Do tego grona można zaliczyć między innymi wychowanka Stadionu Śląskiego ChorzówRoberta Chwastka oraz urodzonego w Ostrołęce - Łukasza Grzeszczyka, a także Adriana Mierzejewskiego i Kamila Gęślę. Sytuacja w Płocku przypomina do złudzenia tą z początku rundy w Kielcach, kiedy zostałem trenerem Korony. Młodych uzupełnia troszkę graczy doświadczonych. Wszystko wystarczy odpowiednio poukładać, połączyć i mamy świetną ekipę na pierwszą ligę. Patrząc na kadrę „Nafciarzy” oraz na budżet stwierdzam, że jeśli byłbym ich trenerem bilibyśmy się o awans do wyższej klasy rozgrywkowej, a nie tułali w środku tabeli pierwszej ligi, tak jak Jabłoński… Ciekawy przydomek został Wiśle jeszcze z czasów, gdy klub nazywał się Petrochemia. Kibice skrócili długą nazwę i powstała „Petra”, pseudonim przyjął się i jest stosowany po dziś dzień.

 

Dzisiaj strasznie szybko płynął czas i zanim się spostrzegłem trener Andrzej Szołowski przyprowadził mi po rozgrzewce meczową osiemnastkę do szatni w celu wyselekcjonowania podstawowej jedenastki. Skład miałem ułożony w głowie, taktykę również. Po kolei zacząłem wymieniać nazwiska:

 

Misztal – Szyndrowski(k), Bednarek (Markiewicz, 45), Nawotczyński, Szajna – Kiełb, Michałek, Zganiacz (Radulj, 67), Wilk – Wójcik (Gawęcki, 45), Edi Andradina.

 

Po spotkaniu w Pucharze Polski musiałem dać odpocząć kilku zawodnikom, gdyż w trzy dni nie wszyscy zdążyli wrócić do sił. Koroniarze usłyszeli, że mają wreszcie wygrać w lidze. Musimy przerwać passę pechowych remisów. Nie możemy dać pograć piłką „Nafciarzom”, bo wtedy są wyjątkowo groźni. Mecz zapowiadał się nie mniej ciekawie jak jedno ze spotkań o mistrza w szczypiorniaku. Nadszedł czas, aby rozpocząć ten spektakl. Już w 2 minucie stworzyliśmy ładną akcję. Szajna wysunął Zganiaczowi. Nasz pomocnik zagrał do kolegi z linii, a dokładniej do Wilka. Czarek znalazł na lewym skrzydle Michałka. Młodziutki napastnik zacentrował w pole karne. Najwyżej wyskoczył Kiełb i strzelił w poprzek bramki. Melon zatrzymał to uderzenie. W 5 minucie Edi dośrodkował z rzutu rożnego. Szajna urwał się spod opieki Jugovicia i skierował głową futbolówkę w okienko bramki strzeżonej przez byłego gracza Miedzi LegnicaArtura Melona. Zespół fantastycznie rozpoczął to spotkanie. Radość niestety nie trwała długo, bo zaledwie kilkadziesiąt sekund. Wisła wyrównała rezultat już w kolejnej akcji. Jugovic wrzucił piłkę ze skraju pola karnego. Bednarek nie upilnował Wyszogrodzkiego, który wpakował „skórę” do siatki. Straciliśmy gola, ale nasze założenia zostały niezmienione. Po kwadransie gry Michałek odzyskał piłkę i zagrał do Wilka. Defensywny pomocnik rozciągnął przytomnie grę na skrzydło do Szyndrowskiego. Kapitan obsłużył Brazylijczyka. Edi dośrodkował, ale zrobił to zbyt mocno i grę z autu wznawiali goście. W 24 minucie próbował zaskoczyć Majkowski, ale z tak zwichrowanym celownikiem nie miał szans na pokonanie Misztala. W 28 minucie „Skuter” przejął futbolówkę i podał do Zganiacza, ten odegrał do Kiełba. Jacek popisał się fantastycznym podaniem przez pół boiska i piłka wylądowała przy nodze Andradiny. Czarnoskóry piłkarz odwrócił się w stronę bramki, przebiegł kilka metrów, wkręcił w ziemię Jarczyka i huknął co sił. Melon był bez szans i musiał już po raz drugi wyciągać „skórę” z siatki. Chwilę po utracie gola Grzeszczyk został upomniany żółtym kartonikiem przez sędziego. Prawdopodobnie zbyt dobitnie kwestionował decyzję arbitra o uznaniu bramki. W 31 minucie Majkowski po indywidualnym rajdzie zdecydował się na strzał, ale Misztal był znakomicie ustawiony i nic groźnego nam się nie stało. Do końca połowy gra toczona była w wolniejszym tempie i w okolicach środka boiska. Wiało nudą i sędzia po upływie dodatkowych dwóch minut zakończył pierwszą część.

 

Pierwszą czynnością jaką wykonałem w przerwie było podziękowanie za grę słabo spisującemu się Bednarkowi. Na jego miejsce wpuściłem Jacka Markiewicza. Dałem również szansę „Łysemu”, gdyż Wójcik delikatnie mówiąc nie błyszczał dzisiaj na murawie. Założeniem na drugą połowę było „dobicie” Wisły, a następnie spokojne dowiezienie trzech oczek do końca spotkania.

 

W 48 minucie po dośrodkowaniu „Ryby”, Edi musnął piłkę na trzecim metrze, ale bramki nie zdobył, gdyż Melon instynktownie przerzucił futbolówkę nad poprzeczką. Brazylijczyk po tej sytuacji podszedł do narożnika, ale zespól zagranie i grę wznawiał bramkarz gości. W 67 minucie Kowalski strzelał z dystansu, ale „skóra” przeleciała wysoko nad bramką. Kontrolowaliśmy grę więc zdecydowałem, że na boisko wejdzie młodziutki pomocnik – Kamil Radulj. Będzie to debiut tego zawodnika w oficjalnych rozgrywkach. W 83 minucie po sporym zamieszaniu piłkę wywalczył Edi i zanim ktokolwiek zorientował się, ten posłał ją lekką podcinką do Gawęckiego. „Łysy” przejął podanie, przepchnął Beladę, który mu próbował przeszkadzać, minął Melona i podwyższył wynik spokojnym strzałem w środek bramki. W doliczonym czasie, kiedy myślałem o końcu spotkania przeprowadziliśmy jeszcze jedną akcję. Nawotczyński zagrał do Kiełba. Jacek podał Ediemu. Brazylijczyk popisał się znakomitym przeglądem pola i świetnie dostrzegł nie pilnowanego na lewym skrzydle dzisiejszego debiutanta. Radulj dostojnym krokiem popędził wzdłuż linii bocznej, okiwał z zimną krwią jednego z obrońców Wisły i zacentrował w pole karne. Piłka poszybowała na długi słupek, gdzie walkę powietrzną z Lasockim wygrał Gawęcki i umieścił „skórę” w bramce. Piotrek zdobył swojego drugiego gola w tym meczu. Sędzia już nie pozwolił wznowić gry i zakończył spotkanie.

 

[12/34]Mecz o mistrzostwo I ligi.

 

27.09.2008 – Arena Kielc, Kielce –5259 widzów

 

[1.]Korona Kielce – [9.]Wisła Płock 4:1 (2:1)

 

6. Szajna 1:0

 

8. Wyszogrodzki 1:1

 

29. Andradina 2:1

 

84. Gawęcki 3:1

 

90+4. Gawęcki 4:1

 

MoM – Maciej Szajna [Korona Kielce] 8.2

 

Mecz mógł się podobać, choć były w nim wolniejsze fragmenty. Cieszy mnie zwycięstwo, ale nadal na plecach siedzi nam Widzew Łódź i Podbeskidzie Bielsko-Biała, resztę stawki troszkę odstawiliśmy. Wynik potwierdził moją tezę, że Mirosław Jabłoński do geniuszów trenerskich nie należy. Zawodnikom podziękowałem za walkę do samego końca, czego dowodem jest gol w ostatnich sekundach doliczonego czasu gry. Brawo, brawo i jeszcze raz brawo. Dzień po tym spotkaniu, dowiedziałem się, że Hernani uzyskał polskie obywatelstwo. Stoper bardzo zabiegał, aby otrzymać paszport kraju, który jest w szeregach Unii Europejskiej.

Odnośnik do komentarza

Tabela pierwszej ligi po rozegraniu 12 spotkań wyglądała następująco:

 

 

 

 

 

Lp. | Nazwa drużyny |Mecze| Z – R – P | ZdG – StG | Punkty

 

 

 

1. | Korona Kielce | 12 | 9 – 3 – 0 | 22 – 9 | 30 |

 

2. | Widzew Łódź | 12 | 9 – 2 – 1 | 20 – 5 | 29 |

 

________________________________________________________

 

3. | Podbeskidzie B-B | 12 | 8 – 3 – 1 | 21 – 8 | 27 |

 

------------------------------------------------------------------------------------

 

4. | GKS Katowice | 12 | 7 – 1 – 4 | 16 – 11 | 22 |

 

5. | Zagłębie Lubin | 12 | 6 – 3 – 3 | 18 – 11 | 21 |

 

6. | Górnik Łęczna | 12 | 5 – 5 – 2 | 13 – 9 | 20 |

 

7. | Motor Lublin | 12 | 6 – 2 – 4 | 15 – 17 | 20 |

 

8. | Stal Stalowa Wola | 12 | 5 – 3 – 4 | 15 – 13 | 18 |

 

9. | GKS Jastrzębie | 12 | 3 – 5 – 4 | 12 – 13 | 14 |

 

10.| Znicz Pruszków | 12 | 3 – 4 – 5 | 12 – 14 | 13 |

 

11.| Wisła Płock | 12 | 3 – 3 – 6 | 8 – 12 | 12 |

 

12.| Flota Świnoujście | 12 | 3 – 3 – 6 | 14 – 19 | 12 |

 

13.| Tur Turek | 12 | 3 – 2 – 7 | 12 – 18 | 11 |

 

14.| Kmita Zabierzów | 12 | 2 – 5 – 5 | 5 – 11 | 11 |

 

________________________________________________________

 

15.| Warta Poznań | 12 | 2 – 4 – 6 | 14 – 24 | 10 |

 

16.| Stilon Gorzów Wlkp. | 12 | 3 – 1 – 8 | 11 – 20 | 10 |

 

17.| Dolcan Ząbki | 12 | 2 – 3 – 7 | 16 – 20 | 9 |

 

18.| Odra Opole | 12 | 1 – 4 – 7 | 3 – 13 | 7 |

 

 

 

Klasyfikacja najlepszych strzelców:

 

10 – Maciej Tataj (Dolcan Ząbki)

 

8 – Piotr Koman (Podbeskidzie B-B), Paweł Sobczak (GKS Katowice)

 

7 – Edi Andradina (Korona Kielce)

 

6 – Ilian Micanski (Zagłębie Lubin)

 

5 – Marcin Popławski (Motor Lublin), Piotr Gawęcki (Korona Kielce), Abel Salami (Stal SW), Marcin Robak (Widzew Łódź)

 

 

 

W jedenastce tygodnia znalazło się trzech graczy z Kielc. Wyróżnienie otrzymał nasz młodziutki stoper – Maciej Szajna oraz przebojowy pomocnik – Jacek Kiełb, a także doświadczony napastnik – Edi Andradina.

 

Wtorek – ostatni dzień września nie był dla mnie szczęśliwym dniem. Klubowy lekarz Jacek Nosek poinformował mnie, że napastnik Piotrek Gawęcki naciągnął ścięgno pachwiny. Myślałem, że to nie będzie aż tak poważne, poza tym na treningu nie wyglądało to bardzo drastycznie, niestety pomyliłem się. Diagnoza doktora była nieubłagana i „Łysego” czekała około miesięczna przerwa w grze. Nie jestem zadowolony, bo prawdopodobnie nie będę mógł skorzystać z usług snajpera w najtrudniejszym meczu u siebie z Widzewem. Jakoś trzeba sobie będzie poradzić bez niego.

 

Pochwały, które Edi otrzymał od kibiców podziałały w odwrotną stronę niż miały. Zamiast zmotywować Brazylijczyka, to wyrobiły w nim błędnie nadmierne poczucie pewności i zauważyłem, że na treningach nie imponuje już zaangażowaniem jak dawniej. Z pewnością czeka nas męska rozmowa.

 

Prasa ogłosiła zwycięzców w danych kategoriach. Piłkarzem miesiąca został… Edi. Cieszy mnie to, ale chcę żeby dalej pracował na treningach i był jeszcze lepszy. Drugie miejsce zajął Paweł Sobczak z GKS-u Katowice. Trzeci był Janusz Iwanicki. Andradina został także wyróżniony w kategorii na najładniejszego gola w miesiącu. Jego trafienie z meczu z Kmitą Zabierzów uplasowało się na najniższym stopniu podium.

 

Na początek miesiąca odbyłem rozmowę z prezesem Tadeuszem Dudką. Dowiedziałem się, że zarząd jest usatysfakcjonowany stylem, w jakim prowadzę Koronę.

Odnośnik do komentarza

Przed kolejnymi dwoma ligowymi potyczkami zaplanowaliśmy akcję, która nosi nazwę „Murarz”. Polegała ona na ćwiczeniach gry pozycyjnej. Czekał nas wyjazd do Poznania, na mecz z Wartą. Warciarze nie grają otwartej piłki, dla nich każdy punkt to sukces. W lidze nazywani są „murarzami”, stąd też nazwa naszej operacji. Postawią mur z obrońców i bronią się całe spotkanie. Podobny styl ma nasz następny rywal – Dolcan Ząbki. Z ekipą spod Warszawy będzie nam o tyle łatwiej, że gramy w Kielcach. Wracając do „zielonych” skład mają lepszy niż drużyna z województwa mazowieckiego. Kadrę mają na tyle silną, że spokojnie powinni się utrzymać. Życie to zweryfikuje. Kiedy w piątek wyszedłem po zakończonym treningu zaczepił mnie jeden z dziennikarzy, prosząc o wywiad. Zgodziłem się i po chwili zaczęliśmy rozmawiać:

 

DZ: Pański zespół bardzo dobrze się spisał w poprzednim meczu, w którym jego przeciwnikiem była Wisła Płock. Jak wpływ będzie to miało na morale drużyny przed następnym spotkaniem?

GD: To może dobrze wpłynąć na zespół. Chcemy wygrywać każde spotkanie w takim stylu jak mecz z Wisłą.

 

DZ: Edi Andradina jest ostatnio obsypywany pochwałami przez kibiców. Jak może to wpłynąć na jego postawę na boisku?

GD: Sądzę, że będzie miało to na niego olbrzymi wpływ.

 

DZ: Pochwały kibiców pod adresem jednego z zawodników cieszą każdego menadżera, ale czy zgodzi się pan z nimi, że Edi Andradina nigdy jeszcze nie grał równie dobrze?

GD: Potrafię zrozumieć takie podejście. Edi osiągnął formę podobną do tej z Pogoni Szczecin.

 

DZ: Rywale w walce o awans, Widzew, grają tymczasem mecz, w którym ich przeciwnikiem będzie Łęczna, mając nadzieję na udowodnienie, że zasługują na grę na wyższym szczeblu rozgrywek. Jak ocenia pan ich szanse w tym spotkaniu?

GD: To dobry zespół i powinni pokazać się z dobrej strony. Grają u siebie, raczej nie będzie niespodzianki.

 

DZ: Czy może pan ocenić, jakie jest teraz prawdopodobieństwo tego, że Zagłębie Lubin wywalczy awans?

GD: Zagłębie Lubin? Nie mam nic do powiedzenia na ich temat.

 

DZ: Marcin Klatt został uznany za potencjalne zagrożenie dla defensywy rywali w najbliższym meczu. Zgadza się pan z tą oceną?

GD: Myślę, że byłbym skłonny się z tym zgodzić. Musimy uważać na wszystkich. Warta ma w swoich szeregach kilku naprawdę groźnych piłkarzy.

 

DZ: Kogo zamierza pan użyć, by zneutralizować zagrożenie, jakie stanowi Klatt?

GD: Nie chce teraz odpowiedzieć na to pytanie. Zapraszam na mecz, wtedy się pan dowie.

 

DZ: Zespół, którego menadżerem jest Baniak, ma na koncie kompromitującą serię 5 spotkań bez zwycięstwa, przez co kandydaci do spadku tkwią na 15. miejscu w tabeli. Warta Poznań nie jest zespołem, który mógłby wam zagrozić. Chyba zgodzi się pan, że 4.10.2008 Korona Kielce odniesie łatwe zwycięstwo?

GD: Myślę, że mamy szansę, jeśli pokażemy dobry futbol. Mimo wszystko musimy uważać, bo Warciarze będą chcieli zakończyć złą passę. Wiem, że zagrają dobry mecz.

 

DZ: Pańska reakcja zdaje się sugerować, że wierzy pan w swoich zawodników. Jaką formację uważa pan obecnie za najsilniejszą?

GD: Pomoc. Ta formacja poradziłaby sobie bez najmniejszego problemu w ekstraklasie.

 

DZ: Kolejnym zawodnikiem, którego prasa łączy z innymi klubami jest Mariusz Zganiacz. Jak pan ocenia swoje szanse na zatrzymanie go w zespole?

GD: Jest to bardzo prawdopodobne. Zganiacz podpisał kontrakt i jest piłkarzem Korony! Dziękuję za rozmowę.

 

Po udzieleniu wywiadu udałem się do domu. Następnego dnia tuż przed 13 zameldowaliśmy się na kameralnym obiekcie przy Drodze Dębińskiej. Zawodnicy udali się na rozgrzewkę, a ja do szatni. Po ćwiczeniach rozciągających mięśnie wszyscy wrócili do małego pomieszczenia, gdzie przebywałem. Podałem skład:

 

Cierzniak – Szyndrowski(k), Szajna, Nawotczyński, Król – Kiełb (Wilczek, 45), Sobolewski (Michałek, 45), Zganiacz, Kasztelan – Konon (Wójcik, 66), Edi Andradina.

 

Czekał nas ciężki bój, ale mimo wszystko wymagałem wygranej od swoich podopiecznych. Sędzia rozpoczął spotkanie. W 4 minucie piłkę wyłożył Ediemu na osiemnasty metr Jacek Kiełb. Brazylijczyk huknął jak z armaty, ale bardzo mocno się pomylił. W 23 minucie futbolówkę wrzucił Andradina. W polu karnym zawrzało, ale gospodarze poradzili sobie z tym natarciem. Chwilę później bramkarza Warty próbował pokonać strzałem z powietrza Sobolewski. Jego uderzenie pozostawię bez komentarza… W 28 minucie Klatt przejął dośrodkowanie Ragamana. Zaatakował środkiem pola, lecz Cierzniak zdołał obronić jego soczysty strzał. W 30 minucie Radek wykopał futbolówkę w głąb boiska. Edi urwał się defensywie „zielonych”. Jednak strzał mu nie wyszedł, gdyż zbyt mocno zszedł pod linię autową. W 35 minucie „skórę” po wrzutce Szajny musnął Kiełb. Chamera znakomicie interweniował i dzięki jego paradzie nadal utrzymywał się bezbramkowy remis. W doliczonym czasie gry znów zrobiło się gorąco. Najpierw strzał Konona obronił bramkarz gospodarzy, po czym wznowił grę dalekim wykopem. Piłkę przejął Ernest i został brutalnie zaatakowany przez Magdziarza. Sędzia uznał, że było to bardzo niebezpieczne wejście i wyrzucił pomocnika Warciarzy z boiska. Protestów Nie było końca. Po chwili pan Bartosik zakończył pierwszą połowę.

 

W szatni postanowiłem po krótkiej rozmowie z lekarzem, że boisko opuszczą najbardziej poturbowani gracze. Nie ma co ryzykować. Taktyka była prosta. Mieliśmy strzelić zwycięskiego gola, a jeśli nadarzyłaby się okazja – podwyższyć wynik.

 

W 49 minucie Wilczek zacentrował w pole karne, ale Michałek nie zdołał dojść do tej piłki. Przejął ją Strugarek, lecz za krótko ją wykopał. Futbolówka wytoczyła się przed linię szesnastego metra. Nabiegł na nią Adrian Kasztelan i oddał strzał z dystansu. „Skóra” otarła się o poprzeczkę. Po tej akcji stało się coś dziwnego, gdyż przestaliśmy sobie radzić z rywalami grając w przewadze. Warta grała jak równy z równym. Nie mogliśmy rozmontować obrony „zielonych”. Gracze z Poznania bardzo mądrze się bronili, co rusz przerywając nasze sytuacje. Dopiero w 83 minucie groźnie strzelał Wilczek z rzutu wolnego. W 87 minucie przeprowadziliśmy akcję rozpaczy. Po długiej wymianie podań Warty wreszcie futbolówkę przejął Michałek i bez zastanowienia, gdyż na to nie było już czasu wrzucił piłkę w pole karne, na aferę. O dziwo bez trudu doszedł do podania Wójcik. Zrobił kilka kroków w stronę bramki, przełożył futbolówkę na lewą, silniejszą nogę, przymierzył i zdobył pięknym plasowanym strzałem gola. Upragniona bramka stała się faktem. Udało się odczarować słupki Michała Chamery! W doliczonym czasie gry próbował Ragaman, ale został zablokowany.

 

[13/34]Mecz o mistrzostwo I ligi.

4.10.2008 – Stadion przy Drodze Dębińskiej, Poznań –324 widzów

[15.]Warta Poznań – [1.]Korona Kielce 0:1 (0:0)

45+2. Magdziarz czerw/k

88. Wójcik 0:1

MoM – Mariusz Ragaman [Warta Poznań] 7.3

 

Szczerze, to nie zasłużyliśmy na wygraną. Przespaliśmy całą drugą odsłonę meczu. Szczęście jednak sprzyja lepszym. Za tydzień nikt nie będzie pamiętał stylu w jakim zwyciężyliśmy, a te trzy oczka każdy. Pogratulowałem gry kilku zawodnikom, reszta mimo korzystnego wyniku nie zasłużyła na wyróżnienie. Patrząc na nasze rezultaty, stwierdziłem, że ścinamy wszystkich jak gilotyna, jestem coraz pewniejszy, że w tej rundzie nikt nas nie zatrzyma. Powtórzyłbym wyczyn jednego z poprzednich szkoleniowców KoronyRysia Wieczorka. On, kiedy „złocisto-krwiści” grali w ówczesnej drugiej lidze zaliczył rundę wiosenną bez porażki i wprowadził „Scyzorów” do ekstraklasy. Wracamy do Kielc. Zawodnicy otrzymają po jednym dniu wolnego, a później ciąg dalszy akcji „Murarz” i ostro przygotowujemy się do potyczki z Dolcanem.

Odnośnik do komentarza

We wtorek otrzymałem dobre wieści od sztabu medycznego. Paweł Sasin może wznowić treningi. Po kontuzji już nie było najmniejszego śladu. Zajęcia w tygodniu były prowadzone w sposób specjalny. Ćwiczyliśmy atak pozycyjny, gdyż nasi przeciwnicy słynęli z murowania własnego pola karnego. Z Wartą udało się odnieść zwycięstwo. Ciekawe, czy uda się powtórzyć ten wyczyn z Dolcanem, beniaminkiem pierwszej ligi. W swojej kadrze drużyna z Ząbek ma jednego z lepszych snajperów naszej grupy. Jest nim Maciej Tataj, były piłkarz Polonii Warszawa. Osobiście nie wiem jak on to robi, że w tak słabej drużynie strzela tyle bramek… Odpowiedzialny za zneutralizowanie go będzie młodziutki Paweł Król. Czas jak zwykle płyną bardzo szybko. Przed „chwilą” graliśmy w Poznaniu, a teraz już muszę podać jedenastkę na spotkanie z Dolcanem. Tak więc w dzisiejszym pojedynku wystąpią od pierwszej minuty:

 

Cierzniak – Szyndrowski(k), Szajna, Król, Nawotczyński – Kiełb (Wilczek, 45), Sobolewski, Zganiacz (Sasin, 61), Wilk – Wójcik, Konon (Edi Andradina, 45).

 

Jak widać na ławce, karnie usiadł Edi. Nasza rozmowa nie pomogła i dalej nie widziałem na treningach zaangażowania u tego gracza. Zdecydowałem się mu pokazać, że nie zawsze ma pewne miejsce w składzie i każdy musi o nie walczyć tak samo. W tym spotkaniu musieliśmy wygrać. Widzew i Podbeskidzie depczą nam po piętach, a my jeszcze nie graliśmy z łodzianami. Jeśli chcemy spędzić zimę na pozycji lidera trzeba wywalczyć trzy oczka.

Kilkanaście sekund po 19 arbiter Dariusz Giejsztorewicz, który poprowadzi dopiero drugie spotkanie w pierwszej lidze rozpoczął walkę na murawie. Przez pierwszy kwadrans gra toczyła się w środku pola, a drużyny sprawiały wrażenie jakby się sprawdzały, na co kogo stać… Jedyny warty odnotowania fakt w tym okresie gry to użycie przez sędziego dwukrotnie żółtej kartki. Pierwszy raz obejrzał ją Wiechowski, już w 4 minucie, a drugą zobaczył Jędrzejczyk, który przewrócił Wójcika. W 16 minucie do prostopadłego podania wybiegł zza pleców naszej obrony Trochim. Jednak jego strzał obronił Cierzniak, po czym reprymendę od naszego bramkarza dostała linia defensywna. W 30 minucie kolejną kartkę dostał Szyndrowski. 10 minut później Tataj staranował Radka Cierzniaka i również sędzia naznaczył go „żółtkiem”. Bramkarz potrzebował pomocy masażysty, ale po krótkiej rozmowie stwierdziliśmy, że zmiana nie jest konieczna.

 

W przerwie byłem zmuszony zmienić styl naszej gry. W spotkaniu było stanowczo za dużo nieprzepisowych wejść. Nakazałem grać delikatniej. Wpuściłem Ediego, a także Wilczka za odpowiednio: słabo grającego Konona oraz silnie poobijanego Kiełba. Ustawiłem drużynę bardziej ofensywnie.

 

Po raz kolejny nie zawiódł mnie mój trenerski nos. W 59 minucie Wilczek posłał piłkę ze skrzydła w pole karne. Złapał ją bez problemów bramkarz gości, ale gwizdek sędziego przerwał grę. Arbiter z Suwałk wskazał na „wapno”. Uznał, że Frączczak przekroczył przepisy próbując powstrzymać Sobolewskiego. Na boisku zrobił się wielkie zamieszanie. Trochim został ukarany żółtą kartką. Kiedy trójka sędziowska opanowała sytuację, Edi ustawił piłkę na jedenastym metrze. Uderzył w prawy dolny róg i pokonał Matusiaka! W 62 minucie za faul techniczny upomnienie otrzymał Paweł Król. Stoper zachował się jak bardzo doświadczony gracz. Widząc, że Tataj ucieka mu uznał, że lepiej przerwać akcję na 40 metrze, niż dopuścić do utraty niesamowicie ważnego gola. W 71 minucie grę wznowił wyrzutem z autu nasz kapitan. Szyndrowski podał do Ediego, a ten zagrał do Sasina. Pomocnik, który wrócił po kontuzji przeniósł ciężar gry na lewą stronę. Tam był Wilczek, który zacentrował, Andradina spróbował strzału głową i po raz drugi zmusił do kapitulacji bramkarza gości. Pod koniec spotkania zawrzało raz jeszcze. W 86 minucie Wilczek wrzucał piłkę z rzutu wolnego. Obrońcy Dolcanu poradzili sobie i wybili futbolówkę na osiemnasty metr. Tam lekką podcinką popisał się Wójcik. Piłka wróciła w pole karne. Do „skóry” chciał wyskoczyć Szyndrowski, ale został skutecznie ściągnięty do parteru przez Dariusza Dadacza. Arbiter po raz drugi podyktował bez wahania jedenastkę. Na tym się nie skończyło. Zawodnik z Ząbek otrzymał jeszcze indywidualną karę w postaci żółtej kartki, a że było to jego drugie upomnienie w konsekwencji opuścił boisko przy ulicy Ściegiennego. Do strzału przyszykował się nie kto inny jak sam Edi. Ustawił piłkę, wziął rozbieg i uderzył tak samo jak za pierwszym razem! Bramkarz gości nawet nie drgnął. Brazylijczyk zaliczył hat-tricka! W doliczony czasie gry do poziomu swoich kolegów zrównał się Krzysztof Krzywicki, który brzydko sfaulował Wilczka, za co również otrzymał żółtą kartkę. Sędzia po tym zdarzeniu zakończył spotkanie.

 

[14/34]Mecz o mistrzostwo I ligi.

8.10.2008 – Arena Kielc, Kielce – 4071 widzów

[1.]Korona Kielce – [17.]Dolcan Ząbki 3:0 (0:0)

kar 61. Edi Andradina 1:0

72. Edi Andradina 2:0

88. Dadacz czerw/k

kar 88. Edi Andradina 3:0

MoM – Edi Andradina [Korona Kielce] 8.7

 

Cieszy mnie wygrana, ale szkoda kości chłopców po takim spotkaniu. Tak brzydko i ostro grającej drużyny jeszcze w Kielcach nie było. Arbiter mimo rozdania tak wielu kartek panował nad sytuacją na boisku. Podyktował dwa ewidentne rzuty karne, a zawodnicy z Ząbek powinni się cieszyć, że skończyli ten mecz w 10, bo gdyby grali nawet w 8 nie mogliby mieć pretensji do sędziego. Na potwierdzenie moich słów przedstawiam notę od obserwatora tego pojedynku. Arbiter z Suwałk otrzymał aż 9 punktów (max 10)! Akcja „Murarz” zakończona powodzeniem. Dwa trudne mecze i 6 oczek, a Dolcan chyba pomylił dyscypliny! W kolejnym meczu zabraknie naszego kapitana, gdyż będzie pauzował za zebranie 4 żółtych kartek. Mój asystent powiedział mi, że mecz obserwował trener Wieczorek. Podobno ma chrapkę na Szyndrowskiego, Sobolewskiego i Zganiacza

Michał Michałek wystąpił w reprezentacji Polski do lat 19 w wygranym 4:0 pojedynku z rówieśnikami z Białorusi. Wszedł z ławki rezerwowych zastępując najlepszego gracza spotkania – Roberta Hirsza.

Edi Andradina poinformował sztab szkoleniowy, że po trzech latach zamieszkiwania w Polsce otrzymał podobnie jak jego kolega z drużyny paszport. Ten piłkarz został także nominowany do jedenastki kolejki. W środę Herniani wznowił treningi z pełnym obciążeniem, ale za to wypadł ze składu inny stoper. Paweł Król będzie pauzował około dwóch tygodni.

Odnośnik do komentarza

Przed meczem ze Zniczem w Pruszkowie mieliśmy, aż 10 dni na przygotowywanie się. Ja wraz z prezesem Tadeuszem Dudką wykorzystaliśmy ten czas na organizację zgrupowań w okresie przygotowawczym, a także ustaleniem sparingpartnerów. Zdecydowałem, że ostatni mecz w tym roku zagramy 8 grudnia w Nowym Sączu z Sandecją. Po tym spotkaniu zawodnicy dostaną wolne, aż do 3 stycznia. W tym dniu wznowimy treningi, a 9 zagramy na sztucznej nawierzchni z naszymi rezerwami, aby sprawdzić kto w jakiej jest formie po świętach. W Kielcach zostaniemy do 21 stycznia i w międzyczasie rozegramy turniej, który sami zorganizowaliśmy. Zdecydowałem, że zaproszenie wyślemy do FC Fehervar, Karpat Lwów oraz Dynama Mińsk. Wszystkie drużyny przyjęły nasze zaproszenie i potwierdziły przyjazd do Polski na „Puchar Zimy”. Losowanie wyłoniło naszych przeciwników. W pierwszym spotkaniu zmierzymy się z drużyną z Węgier. Po turnieju wyjeżdżamy na zgrupowanie do Rosji, gdzie będziemy przygotowywać się pod kątem wytrzymałości oraz siły. Zagramy tam dwa sparingi. Pierwszy z Torpedo Moskwa, a drugi sześć dni później ze Spartakiem Nalcziki. Po zgrupowaniu wracamy do kraju. Zawodnicy dostaną kilka dni wolnego, po czy zmierzymy się w Ostrowcu z KSZO. Następnie czeka nas kolejny wyjazd za granicę. Pierwotnie chciałem jechać do Bułgarii, ale na mecze z nami nie zgodził się: Lewski Sofia, Lokomotiw Płowdiw oraz CSKA Sofia. Bardzo mi zależało na zmierzeniu się z tymi ekipami, ale skoro odmówili nie mamy po co tam jechać. Udamy się więc do Bośni. Będziemy tam szlifować formę na ligę. Dużo więcej zajęć z piłkami, zajęć taktycznych itd. W Bośni zagramy z Modriczą Maxima, FK Sarajewo oraz z FK Żeljezniczarem. Po zgrupowaniu wracamy do Polski i tydzień przed inauguracją rundy wiosennej spotkamy się w Kielcach z Pogonią Szczecin. Jak widać terminarz mamy napięty i plany bardzo ambitne. Nie wiadomo jeszcze, czy wszystkie mecze nam „wypalą”, ale miejmy nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z planem.

 

Póki co skupiamy się na spotkaniu ze Zniczem w Pruszkowie. Ekipa ta wystartowała bardzo słabo i teraz ciężko jej wrócić na właściwe tory. Z meczu na mecz gra jednak coraz lepiej. W tym momencie rywale zajmują dopiero 12 miejsce, ale nie wolno nam ich lekceważyć. Czeka nas trudna przeprawa. W Pruszkowie od pierwszej minuty pojawiają się na boisku:

 

Cierzniak – Nawotczyński, Bednarek(k), Hernani (Kiełb, 58), Szajna – Sasin, Sobolewski, Zganiacz (Wilczek, 45), Wilk – Konon (Wójcik, 45) Edi Andradina.

 

W pierwszej minucie groźnie strzelał dobrze znany w Kielcach Florian, ale na nasze szczęście piłka otarła się o poprzeczkę. Zawodnik ten niedawno przebywał na testach w naszym zespole i wszystko wskazywało, że wkrótce podpisze z nami kontrakt. Jednak trzy dni przed planowanym złożeniem podpisów do gracza przyjechał wysłannik Lecha Poznań. Namieszał mu w głowie i jeszcze tego samego dnia Dawid podpisał umowę z „Kolejorzem”… Nie ma to jak lojalność. Gdyby nie zachował się jak za przeproszeniem gówniarz z sianem zamiast mózgu zapewne dziś grałby nadal w Koronie i walczyłby o awans. W Lechu mu nie wyszło i został wypożyczony właśnie do drużyny, z którą rywalizujemy. W 12 minucie znów Florian wrzucił futbolówkę w pole karne, dopadł do niej Rybaczuk, jednak mocno się pomylił. W 20 minucie Sasin dośrodkował, ale wybił „skórę” Wocial, przejął ją Paluchowski. Adrian podał z pierwszego kontaktu do Feliksiaka. Ten doświadczony gracz znalazł na skrzydle Rybaczuka. Zawodnik Znicza zacentrował, ale Cierzniak złapał piłkę. W 24 minucie Florian znakomicie obsłużył Paluchowskiego. Napastnik wycofał piłkę, aż pod samą linię końcową. Osoliński huknął i Cierzniak miał spore problemy. Ostatecznie z pomocą Sasina wybrnął z tej ciężkiej sytuacji. Po tej akcji nakazałem Nawotczyńskiemu, aby delikatnie utemperował Dawida Floriana. Jak powiedziałem tak się stało. Kilka sekund później „Nawot” ostro zaatakował pomocnika gospodarzy. Z jego miny można było wyczytać, że odechciało mu się grać. W 33 minucie Rybaczuk strzelał ze skraju pola karnego, ale znów górą był Radek. W 37 minucie z dystansu próbował Ekwueme, ale czarnoskóry zawodnik nie trafił w bramkę.

 

W przerwie zmieniłem zmęczonego Zganiacza i Konona. Powiedziałem graczom, aby postarali się zdobyć tylko jedną bramkę. Znicz strasznie podkręcił tempo gry i moi podopieczni nie radzili sobie tak dobrze, jak w poprzednich spotkaniach. Gołym okiem było widać, że nie nadążamy za zespołem z Pruszkowa. Po cichu liczyłem, że uda się dowieźć remis do końca, lecz nie powiedziałem tego zawodnikom.

 

W 51 minucie wszystko legło w gruzach. Herman podał do Rybaczuka, który oszukał Hernaniego i wrzucił piłkę w pole karne, gdzie Paluchowskiego nie zdołał upilnować Sobolewski. Adrian mocno strzelił głową w długi róg i zrobiło się nie ciekawie. Mimo braku sił próbowałem zmobilizować graczy do jeszcze większego wysiłku, a w konsekwencji uratowania remisu. Kilka minut po utracie gola postawiłem wszystko na jedną kartę. Zdjąłem obrońcę, a wpuściłem trzeciego napastnika. Już w 70 minucie stworzyliśmy ciekawą akcję. Sasin zagrał do Kiełba. Rozpędzony „Ryba” minął Kowalskiego i zacentrował, ale Czubała uprzedził wejście Sobolewskiego. Mamy rzut rożny i co najważniejsze udało się przycisnąć Znicz. Gracze z Pruszkowa zostali zmuszeni do cofnięcia się na własną połowę. Z narożnika wrzucał Edi, ale zepsuł niestety swoje zagranie. W 78 minucie Szajna wyrzucił piłkę z autu na wysokości pola karnego rywali. Podał Sobolewskiemu, który koniecznie chciał się zrehabilitować za utratę gola. Tym razem jednak nie strzelał, ale świetnym podanie w szesnastkę i otworzył drogę do bramki koledze. Wilk przyjął, po czym obrócił się w stronę bramkarza gospodarzy i huknął w lewy róg. Gol! Takimi strzałami mógłby domy burzyć. Po tym atomowym uderzeniu, Pavol Pronaj musiał sprawdzić, czy aby na pewno Czarek nie przedziurawił siatki… Po tej akcji nie chciałem już męczyć chłopaków i nakazałem, aby się cofnęli. W 87 minucie próbował jeszcze szczęścia Bzdęga, ale piłka poszybowała wysoko nad bramką. W doliczonym czasie gry znów uderzał Bzdęga, ale Radek nie miał kłopotów z wyłapaniem futbolówki. Chwilę po tym sędzia Przemysław Bednarek z Tarnowa zakończył mecz.

 

[15/34]Mecz o mistrzostwo I ligi.

18.10.2008 – Stadion MZOS, Pruszków – 1442 widzów

[12.]Znicz Pruszków – [1.]Korona Kielce 1:1 (0:0)

53. Paluchowski 1:0

79.Wilk 1:1

MoM – Łukasz Nawotczyński [Korona Kielce] 7.5

 

Spotkanie typowo na remis. Mecz mógł się podobać kibicom, którzy zdecydowali się obejrzeć go na żywo mimo nie rozpieszczającej aury. Po takim pojedynku powiem tylko, że miejsce Znicza jest znacznie wyżej w tabeli.

Po spotkaniu dotarły do mnie wieści, że Gawęcki wraca do zdrowia, a co za tym idzie i do treningów. Bardzo mnie to ucieszyło, gdyż teraz mam jakąś alternatywę w linii ataku przed pojedynkiem z Widzewem.

Odnośnik do komentarza

Po meczu ze Zniczem dałem zawodnikom, którzy wzięli udział w spotkaniu wolne. Z resztą piłkarzy rozpoczęliśmy akcję „Zatopić Łódź”. Mini gierki oraz trening taktyczny były naszym priorytetem. Z Widzewem nie mogliśmy sobie pozwolić na stratę bramki, ale również nie mogliśmy postawić muru z dziesięciu piłkarzy... to byłoby samobójstwem. Będziemy z pewnością grać ofensywnie, ale i bardzo rozważnie. Wiele będzie zależeć od linii obrony. Wiedziałem, że RTS będzie mocno osłabiony, ale nie było mowy o jakimkolwiek lekceważeniu przeciwnika z naszej strony, a wręcz przeciwnie. Czuliśmy duży respekt. Media prawie jednogłośnie stawiają, że zwycięsko wybrnie z tego meczu Widzew, tylko niektóre strony internetowe z zakładami bukmacherskimi dopuszczały do myśli remis. W ekipie łodzian zabraknie: Mindaugasa Panki, Adriana Budki, Łukasza Mierzejewskiego oraz „uwielbianego” w Kielcach Marcina Robaka. Na pewno najbardziej martwi się z powodu nieobecności Robaka nasz były bramkarz, gdyż całe niezadowolenie kibiców Korony Kielce skumuluje się i będzie ciążyć na nim. Gdyby grała gwiazdka „ja chce do ekstraklasy” nienawiść byłaby podzielona na pół. Dziennikarze jak zawsze w takich sytuacjach szaleją. Dudka postanowił więc zorganizować konferencję prasową, na którą postanowiłem, że udam się osobiście. Kiedy wszedłem na salę, do której zostali również zaproszeni reporterzy ujrzałem siedzącego przy głównym stoliku trenera Widzewa – Waldemara Fornalika. Oczywiście uścisnęliśmy sobie dłonie. Towarzyszyło tej sytuacji kilkanaście błysków lamp aparatów. Może to nie atmosfera podobna do takiej przed meczem o Ligę Mistrzów, ale można było poczuć, że zbliża się wielkimi krokami mecz na szczycie pierwszej ligi. Wkrótce usłyszałem pierwsze pytanie, które brzmiało następująco:

 

DZ: Maciej Szajna jest ostatnio obsypywany pochwałami przez kibiców. Jak może to wpłynąć na jego postawę na boisku?

GD: To może mu sprawić trochę kłopotu.

Identyczne pytanie usłyszał szkoleniowiec łódzkiej ekipy tyle, że dotyczyło ono Łukasza Brozia.

Sądzę, że będzie miało to na niego olbrzymi wpływ – odpowiedział Fornalik.

 

DZ: Kibice obu drużyn są zachwyceni formą jaką prezentują gracze ich ukochanych klubów. Dokładniej chodzi mi o Szajnę i Brozia. Czy zgodzą się panowie z sugestiami, że ci zawodnicy nie grali dotąd równie dobrze?

GD: To może ja pierwszy. Według mnie jest to sprawiedliwa opinia.

WF: Potrafię zrozumieć takie podejście.

 

DZ: Rywale w walce o awans, Zagłębie Lubin, grają tymczasem mecz, w którym ich przeciwnikami będzie Podbeskidzie Bielsko-Biała, mając nadzieję na udowodnienie, że zasługują na grę na wyższym szczeblu rozgrywek. Jak oceniają panowie ich szanse w tym spotkaniu?

GD: Zapewne sobie poradzą. Zagłębie musi gonić nasze kluby, nie mają wyjścia muszą wygrywać już wszystko jak leci.

WF: Zgadzam się z panem Grzegorzem. Jest to dobry zespół i powinni pokazać się z dobrej strony.

 

DZ: Czy zamierzają panowie ustawić swoje zespoły ofensywnie w nadchodzącym spotkaniu?

WF: Jeśli chodzi o moich chłopaków to powiem im, żeby przede wszystkim skoncentrowali się na ataku.

GD: My spróbujemy zaatakować, ale z rozwagą. Walczymy oczywiście o trzy punkty.

 

DZ: Według nas zagrożeniem dla defensywy Korony może być Łukasz Masłowski, a dla Widzewa Mariusz Zganiacz. Zgadzają się panowie z naszą opinią?

GD: Myślę, że mogę się zgodzić z tym stwierdzeniem.

WF: Całkowicie się z tym zgadzam?

 

DZ: Kogo zamierzają panowie użyć, by zneutralizować zagrożenie jakie stanowią Masłowski i Zganiacz?

GD: Zdecydowanie Maciej Szajna.

WF: Odpowiednią osobą będzie Łukasz Juszkiewicz.

 

DZ: Pytanie do szkoleniowca łódzkiej ekipy. Korona Kielce kontynuuje obecnie serię 15 spotkań bez porażki, dzięki czemu zajmuje znakomite pierwsze miejsce w tabeli. Zapewne czeka was ciężki mecz. Potrafi pan przewidzieć wynik tego spotkania?

WF: Przewiduję, że spiszemy się dobrze.

DZ: Kolej na trenera Korony. Widzew nie przegrał od 6 spotkań Zajmuje trzecie miejsce w tabeli. Wasz rywal jest bezwątpienia w świetniej formie i zapewne czeka was bardzo zacięty, ciekawy mecz. Czy spróbuje pan przewidzieć jego wynik?

GD: Wolałbym skupić się na futbolu, niż bezustannie o nim rozmawiać. Na dodatek ze statystyk można wyczytać, że to my jesteśmy w lepszej formie.

 

DZ: Hernani jest piłkarzem, od którego zależy gra Korony Kielce. W Widzewie odpowiednikiem Brazylijczyka jest Adrian Budka. Wielu fachowców uważa, że obaj poradziliby sobie w lepszych zespołach. Jak panowie oceniają szanse na zatrzymanie tych graczy w swoich drużynach?

GD: Jest bardzo prawdopodobne, że tak się stanie. Brazylijczyk jest naszym graczem i to wszystko na ten temat.

WF: Podobnie jak kolega. Sądzę, że jest to bardzo prawdopodobne.

 

Po konferencji również podaliśmy sobie ręce. Po tym incydencie wyszedłem z sali i udałem się do samochodu, a następnie do domu. Do późnych godzin zastanawiałem się nad obsadzeniem dwóch pozycji, gdyż część była już raczej pewna, a innych paru graczy zdecydowanie nie do ruszenia z podstawowej jedenastki na ten mecz. Zmęczony po ciężkim dniu zasnąłem.

 

Nadeszła sobota. Wstałem wyjątkowo wyspany, mimo iż siedziałem do późna. Zerwałem się z łóżka i wyjrzałem przez okno mojego mieszkania. Zobaczyłem lecący z nieba drobniutki deszczyk. Pobiegłem do swojego gabinetu i szybko chwyciłem notes oraz długopis. Na kartce papieru pojawił się zapis: „Częste strzały z dystansu”. Chyba nie muszę nikomu tłumaczyć czemu akurat taką taktykę obrałem na dzisiejsze spotkanie… Jeśli jednak ktoś nie wie, to króciutko napiszę, że uderzona mocno i z daleka piłka może przybrać dziwną rotację, a w tych warunkach jakie panują będzie także mokra, co bardzo utrudnia schwytanie jej przez bramkarza. O 13.30 dojechałem na stadion. Wszedłem do szatni, gdzie już wszyscy na mnie czekali. Z miejsca podałem skład:

 

Cierzniak – Szyndrowski(k), Szajna, Hernani, Nawotczyński – Sasin (Kiełb, 46), Sobolewski (Bednarek, 62), Zganiacz, Kasztelan – Edi Andradina (Wójcik, 46), Gawęcki.

 

Poprosiłem trenera Szołowskiego o poprowadzenie rozgrzewki. Kiedy gracze wrócili już po rozciąganiu do szatni zacząłem po raz kolejny wpajać im do głów, że są w stanie wygrać ten mecz. Wszyscy byli odpowiednio zmotywowani i mocno zdeterminowani. Arbiter Bartosz Środecki zagwizdał po raz pierwszy i ruszyliśmy. W 3 minucie głośnie gwizdy naszych sympatyków przywitały Macieja Mielcarza, gdy wznawiał grę. Piłkę przejął Nawotczyński. Łukasz zagrał do przodu, do Ediego, którego jednak uprzedził Kursa. Minutę później mocno uderzył Andradina. Mielcarz wybił futbolówkę przed siebie, ale zdołał ją dogonić przed szarżującym Sasinem. W 13 minucie znakomicie dośrodkował Szajna, ale Gawęcki nie zdołał wygrać pojedynku główkowego z Ukahiem. W 16 minucie Hernani wyprzedził Napoleoniego i dalekim wybicie w ostatniej chwili zażegnał niebezpieczeństwo. Po tej akcji przesunąłem drużynę jeszcze bardziej pod bramkę Widzewa i nakazałem grać agresywniej i bardziej ofensywnie. W 23 minucie z wolnego kopał Hernani. Brazylijczyk źle przymierzył i futbolówka wylądowała w rękawicach golkipera gości. Po wznowieniu gry „skórę” przejął Oziębała. Zawodnik w czerwonej koszulce przebiegł kilkanaście metrów po skrzydle, a następnie złamał akcję do środka i zacentrował. W polu karnym najwyżej wyskoczył Szajna i zrobił daleki „wyjazd”. W 37 minucie Kasztelan podał po ziemi do Zganiacza. Mariusz zagrał do Gawęckiego. „Łysy” wysunął piłkę na skraj pola karnego. Tam był Sobolewski. Zdecydował się nie przyjmować futbolówki tylko ją od razu uderzyć. Huknął efektownie z lewej nogi i pokonał totalnie zaskoczonego Mielcarza. Na trybunach zapanowała sielanka. Jedynie z rogu nie było widać nawet najmniejszych przejawów radości, gdyż tam znajdowała się dość liczna grupa fanatyków Widzewa oraz zaprzyjaźnionych z nimi „Niebieskich” ze Śląska. Do przerwy już nie zdarzyło się nic wartego odnotowania.

 

W przerwie powiedziałem kopaczom, aby nadal próbowali atakować. Jak najdłużej gnieść Widzew próbując tym samym podwyższyć wynik. Cofnięcie miało nastąpić dopiero od 65-75 minuty. To już zależy od rozwoju sytuacji na murawie. Zmieniłem także zmęczonego Sasina i znakomicie wyłączonego z gry przez łodzian Ediego, któremu bodajże wyszedł tylko jeden strzał w całych 45 minutach.

 

W 52 minucie Widzew wywalczył rzut rożny. Kursa dośrodkował. Do strzału dobrze złożył się Oziębała, ale na nasze szczęście chybił. W 62 minucie jeden z zawodników w czerwonych koszulkach walczył o futbolówkę z Pawłem Sobolewskim. W konsekwencji piłkarz Korony bardzo niefortunnie się przewrócił. Byłem zmuszony zmienić jak na razie jedynego strzelca w tym pojedynku. Chwilę później grę wznawiał Mielcarz z rzutu wolnego. Piłkę przechwycił Sokalski, zagrał do Masłowskiego, ten ściągnął naszych obrońców w róg pola karnego i oddał „skórę” ponownie Sokalskiemu. Młody napastnik Widzewa został jednak zablokowany. Na dodatek ucierpiał w tym starciu i po kilku minutach opuścił plac gry, podobnie z resztą jak Sobolewski. Dla nich mecz już się skończył, ale dla ich kolegów jeszcze nie. W 74 minucie Lisowski wymienił podanie z Juszkiewiczem. Ten pierwszy znalazł na skrzydle Brozia. Prawy obrońca łodzian wysunął piłkę Masłowskiemu. We wszystko wmieszał się Szyndrowski i rywale zaczynali grę z autu. Po wznowieniu gry, jeden z obrońców Widzewa zdecydował się zagrać bezpośrednio do Lisowskiego. Ten opanował piłkę i spróbował szczęścia z dystansu. Jego strzał był bardzo niecelny. W doliczonym czasie sytuację sam na sam zmarnował Karol Wójcik, a następnie Gustavo. Sędzia zakończył to spotkanie.

 

[16/34]Mecz o mistrzostwo I ligi.

25.10.2008 – Arena Kielc, Kielce – 5255 widzów

[1.]Korona Kielce – [3.]Widzew Łódź 1:0 (1:0)

38. Sobolewski 1:0

MoM – Paweł Sobolewski [Korona Kielce] 7.6

 

Cieszę się z tego rezultatu, który uzyskaliśmy w tak trudnym pojedynku. Na nasze szczęście w doliczonym czasie gry nerwy zjadły wychodzącego sam na sam z Cierniakiem obcokrajowca Gustavo. My też mieliśmy sytuację i również jej nie wykorzystaliśmy. Zmartwiła mnie jedynie kontuzja naszego dzisiejszego bohatera. Lekarze wstępnie poinformowali mnie, że „Sobolek” będzie musiał pauzować około trzech tygodni. Tuż po meczu zgodziłem się na rozmowę z jednym z przedstawicieli lokalnej gazety, po której na drugi dzień zobaczyłem krótki artykuł w tejże prasie. Było tam napisane: „Menadżer drużyny z Kielc ostrzegł, że chce, by jego zespół zastąpił drużynę, której trenerem jest Waldemar Fornalik, w roli faworytów do awansu. Trener Korony jest przekonany, że najlepszym komentarzem są trzy punkty, jakie jego zespół zdobył w meczu na Arenie Kielc, w którym przeciwnikiem był Widzew.” Nie powiedziałem nic z tych rzeczy, chciałem zadzwonić do pana, z którym rozmawiałem i sprostować to. Zmieniłem zdanie po spotkaniu się z zawodnikami, byli zadowoleni ze słów, które również przeczytali w „Echu Dnia”. Może jednak to i dobrze, że ten dziennikarz tak to „ubrał”… Poprawił morale w mojej drużynie.

Do jedenastki kolejki zaproszony został Mariusz Zganiacz.

Odnośnik do komentarza

Tym razem czas na rozgrywki Pucharu Polski. Naszym przeciwnikiem będzie WKS Śląsk Wrocław. Wszyscy skazują nas z góry na pożarcie. Bukmacherzy za każdą postawioną złotówkę na nasze zwycięstwo oferują aż 4,50zł. Ja również się nie łudzę kto jest faworytem tego pojedynku, ale panowie bez przesady, bez przesady. Nie oznacza to, że wyjdziemy „zesrani” na boisko, położymy się na trawce, Śląsk nam wpakuje pięć bramek, a po meczu podziękujemy im, że nie strzelili więcej… W jednym mamy przewagę – Śląsk musi, a my możemy. Przed spotkaniem dorwał mnie dziennikarz prosząc o krótki wywiad. Zgodziłem się, ale pod warunkiem, że będzie to naprawdę krótka rozmowa.

 

DZ: Pański zespół bardzo dobrze się spisał w poprzednim meczu, w którym jego przeciwnikiem był Widzew. Jaki wpływ będzie to miało na morale drużyny przed następnym spotkaniem?

GD: Powinno nam to pomóc.

 

DZ: Czy zamierza pan ustawić zespół defensywnie przed tym meczem?

GD: Najprawdopodobniej będziemy grać ostrożnie. Z pewnością zagramy z kontry.

 

DZ: Eksperci sugerują, że pański zespół stać na sprawienie wielkiej niespodzianki w mecz, w którym waszym przeciwnikiem będzie Śląsk. Wierzy pan, że macie jakiekolwiek szanse w tym spotkaniu?

GD: Jacy eksperci?! Widział pan kurs na nasze zwycięstwo? Nikt nie wierzy, że wygramy, a ja obiecuję, że zostawimy po sobie dobre wrażenie. Dziękuję.

 

Wróciłem do szatni i podałem jedenaście nazwisk:

 

Misztal – Szyndrowski(k), Szajna, Hernani, Nawotczyński – Sasin (Kiełb, 64), Bednarek, Zganiacz (Wilczek, 46), Wilk – Wójcik (Gawęcki, 46), Edi Andradina.

 

Zawodnikom życzyłem szczęścia, a następnie udaliśmy się do tunelu. O 19.30 sędzia Szulc gwizdnął po raz pierwszy. Pierwszą groźną akcję o dziwo przeprowadziliśmy my. Hernani odzyskał piłkę i zagrał do przodu, do Zganiacza. Mariusz podał Szyndrowskiemu, który przelobował Janusza Gancarczyka. Futbolówkę przejął Sasin, ograł Wołczka i popędził co sił prawą flanką, a na końcu boiska przerzucił „skórę” na lewą. Tam był Bednarek, grający dzisiaj wyjątkowo jako pomocnik. Robert trącił piłkę do środka. Edi strzelił z półwoleja i Kaczmarek musiał popisać się kapitalną paradą, aby obronić to uderzenie. Akcja miała miejsce w 15 minucie. W 21 minucie Mila zabrał futbolówkę Zganiaczowi. Zagrał do Sotirovica. Serb huknął jak z armaty, ale niecelnie. Po chwili Ulatowski sprawdzał czujność Misztala. Piotrek jednak poradził sobie z tym potężnym strzałem bez najmniejszych problemów. W 40 minucie Zganiacz oszukał Milę. Podał do naszego kapitana, który wkręcił w ziemię Petra Pokornego. Kiedy składał się do strzału wślizgiem wybił mu piłkę z pod nóg Sztylka. Uratował on swój zespół od najprawdopodobniej utraty gola. Z pierwszej połowy tyle ciekawego. Arbiter po upływie doliczonego czasu gry zakończył tą część.

 

W przerwie wymieniłem dwóch graczy i nakazałem grać jak dotychczas., czyli spokojnie, na luzie i z kontry. Nic na siłę się nie uda. Mamy grać konsekwentnie nawet gdybyśmy stracili bramkę.

 

W 49 minucie Szewczuk uderzył podkręconą piłkę z dystansu, ale poradził sobie z nią Misztal. W 58 minucie ładna akcja narodziła się dzięki trzem graczom. Wilk z klepki grał przez chwilę z Wilczkiem, który po przejściu drugiego rywala zagrał na skrzydło do Sasina. Paweł zacentrował, Wilczek chciał dołożyć nogę, ale sędzia uznał, że nasz pomocnik spalił. W 66 minucie po dośrodkowaniu Bednarka główkował Gawęcki, ale minimalnie niecelnie. W 72 minucie Szyndrowski zagrał do Wilka, który przepuścił piłkę Gawęckiemu. W sytuacji nie zorientował się Sacha i po strzale „Łysego” futbolówka otarła się o słupek. Dużo szczęścia mieli gracze Śląska. W 76 minucie z dystansu próbował Wilk. Tym razem już naprawdę brakło milimetrów. W 81 minucie budzili się wrocławianie. Małecki zagrał długa piłkę do Szewczuka. Napastnik zamiast dośrodkować, co zakończyłoby się strzałem jego kolegi do pustej bramki, zdecydował się, że sam skończy tą akcję. Uderzył na siłę w środek bramki. Misztal nawet nie musiał robić kroku, aby wybronić ten strzał. W 88 minucie Szyndrowski wrzucił „skórę” z autu do Gawęckiego, który mu ją oddał. Kapitan zagrał po ziemi do Wilczka. Kamil znajdował się już w szesnastce i podał do Ediego między nogami Pokornego i Sachy! Brazylijczyk przymierzył i upadając na murawę oddał strzał. Piłka zatrzepotała w siatce! Stadion przy ulicy Oporowskiej zamilkł, a przez Wrocław niósł się tylko gorący doping naszych kibiców. Po uzyskaniu prowadzenia kazałem się cofnąć graczom i to bardzo głęboko, by przypadkiem w nie stracić gola w głupi sposób. Mamy wynik – bronimy. Myślałem, że Śląsk rzuci się do odrabiania strat, ale oprócz strzału rozpaczy Mili i próby wymuszenia karnego przez Szewczuka, WKS nic nie pokazał.

 

Puchar Polski 3. Runda

29.10.2008 – Stadion przy ul. Oporowskiej, Wrocław – 2504 widzów

WKS Śląsk Wrocław – Korona Kielce 0:1 (0:1)

89. Edi Andradina 0:1

MoM – Marek Szyndrowski [Korona Kielce] 7.6

 

Bramkę strzeliliśmy z niczego, w ogromnym chaosie. W sumie oglądając to spotkanie myślę, że nie było widać różnicy klas. Zasłużyliśmy na zwycięstwo, gdyż graliśmy lepiej niż Śląsk. Ozdobą meczu były pojedynki Zganiacza z Milą. Na korytarzu spotkałem dziennikarza. Tradycyjnie poprosił o komentarz do meczu.

 

DZ: Śląsk bez szans, fantastyczne zwycięstwo w meczu, w którym byliście skazywani na pożarcie, co może pan powiedzieć po tym spotkaniu?

GD: Jestem zachwycony wynikiem i postawą drużyny. Jestem dumny z bycia jej częścią!

 

DZ: Marek Szyndrowski zgarnął dzisiaj nagrodę dla najlepszego zawodnika tego spotkania. Jak oceniłby pan jego występ?

GD: Byłem pod wielkim wrażeniem jego gry. Zagrał jak profesor nic dodać, nic ująć.

 

DZ: Doprowadził pan swój zespół do kolejnej rundy rozgrywek. Czy wierzy pan w końcowy triumf?

GD: Mam całkiem dobry humor. Wygrać raczej nie wygramy, ale namieszać w stawce też jest super!

 

W innych meczach: Lech wyeliminował Wisłę Kraków, Legia odesłała do domu Ruch Chorzów. Reszta ułożyła się tak jak się spodziewałem.

 

Nadal mamy szczęście w losowaniu. W ćwierćfinale spotkamy się w dwumeczu z Jagiellonią Białystok. Co ciekawe jesteśmy jedynym pierwszoligowcem w stawce.

Inne pary:

Polonia Bytom – Lech Poznań

CracoviaArka Gdynia

Legia Warszawa – GKS Bełchatów.

Powiem szczerze, ze w głowie pojawiła mi się myśl o triumfie w tych rozgrywkach. Jedyne warunki do spełnienia to: my musimy poradzić sobie z „Jagą”, a w półfinale muszą się spotkać ze sobą Legia i Lech. My pokonujemy Cracovię lub Arkę i mobilizujemy się na jeden mecz w finale, wtedy nawet kosztem spotkania ligowego. Znając moich graczy wiem, że dostaliby takiego „powera” na ten pojedynek, że byliby w stanie wyszarpnąć zwycięstwo nawet tak mocnym ekipą. Moglibyśmy zaskoczyć całą Polskę… Ale na razie nie będę wybiegał, aż tak daleko w przyszłość. Zobaczymy co będzie.

Odnośnik do komentarza

Zostały nam do rozegrania w tej rundzie jeszcze tylko trzy spotkania. Można powiedzieć, co to jest te trzy mecze. Otóż nie. Do każdego podejdziemy tak jakbyśmy walczyli o życie. Być, albo nie być. Chcemy zakończyć rundę na jak najwyższym miejscu. Dobrze, nie będę ukrywał, chcemy przezimować na fotelu lidera i każde potknięcie z pewnością oddali nas od tego celu. Chciałbym, aby nasza przewaga nad drugą drużyną była również jak najwyższa. Daje to komfort na początku wiosny, kiedy gracze dopiero wchodzą w rytm meczowy i wszystko wtedy może się zdarzyć. Z tego co mówią statystyki, Korona ma przeważnie słabszą wiosnę od jesieni. To też trzeba mieć na uwadze. Celem jest także zakończyć rundę bez porażki i uzyskać taki wynik jak trenera Wieczorka. Dwa mecze rozegramy z „GKS-ami”. Odpowiednio z Górniczym Klubem Sportowym z Jastrzębia-Zdroju, a następnie z Katowic. Z zielono-czarno-żółtymi zagramy już drugi raz, podobnie jak ostatni mecz z Odrą Opole. Mecze zostały przeniesione przez PZPN z wiosny na jesień. Postanowiłem, że w spotkaniu z GKS Jastrzębie-Zdrój od pierwszej minuty na murawie pojawią się:

 

Cierzniak – Szyndrowski(k), Szajna, Hernani, Nawotczyński (Król, 63) – Kiełb, Bednarek, Wilczek, Kasztelan – Gawęcki (Konon, 24), Edi Andradina (Wójcik, 63).

 

Cel tak jak wyżej pisałem. W trzech meczach chciałbym uzyskać dziewięć punktów, czyli maksimum. Taktyki nie muszę przedstawiać, bo dokładnie ją opisuje poprzednie zdanie. Żeby wygrać trzeba atakować. Arbiter Sebastian Jarzębak rozpoczął punktualnie o 15 mecz. W pierwszym spotkaniu wygraliśmy skromnie, po okropnych mękach 1:0. Tym razem po cichu liczę na lepszy rezultat, chociaż jak powtórzymy wynik z początku ligi również się nie obrażę, bo cel nadal będzie realizowany. W 4 minucie groźnie strzelał Narwojsz, ale Cierzniak poradził sobie z tym uderzeniem. W 9 minucie Gawęcki popędził skrzydłem i wrzucił piłkę w pole karne. Tam był Wilczek. Kamil przyjął podanie, po czym został przewrócony przez Mariusza Adaszka. Bez wątpliwości należał nam się rzut karny. Sędzia był podobnej myśli co ja i podyktował jedenastkę dla naszej drużyny. Do piłki podszedł Gawęcki. Futbolówka w lewy róg, bramkarz w prawy i mamy 0:1! W 16 minucie w walce o górną piłkę mocno ucierpiał strzelec gola. Łokciem zdzielił go Łukasz Skórski i tak w bezsensowny sposób zakończył swój występ. Arbiter był konsekwentny i wyrzucił gracza GKS-u z boiska. W 24 minucie strzałem z rzutu wolnego rezultat podwyższył były piłkarz zielono-czarno-żółtych – Kamil Wilczek. Z trybun posypały się gwizdy, słysząc to zawodnik odwrócił się do „młyna” kibiców GKS-u i ucałował herb Korony. To już całkowicie wyprowadziło z równowagi miejscowych fanatyków, którzy zaczęli się awanturować z ochroną i napierać na ogrodzenie. Sędzia jednak nie przerwał gry. W 36 minucie próbował ze skraju pola karnego zaskoczyć bramkarza gospodarzy Adrian Kasztelan. Niestety nieudało się. Piłka przeszła tuż obok słupka. W kolejnej akcji mieliśmy już więcej szczęścia. Bednarek przeniósł ciężar gry na prawą stronę , do swojego młodszego kolegi. Kiełb ograł świetnym zwodem Maciej Bednarka i Żbikowskiego, po czym zacentrował w pole karne. Robert Bednarek najlepiej się znalazł w szesnastce i głową skierował futbolówkę do siatki. To był nokaut! Bardziej nerwowi kibice gospodarzy zaczęli opuszczać powoli stadion. Do przerwy już nic ciekawego się na boisko nie zdarzyło, a na trybunach było nadal naprawdę gorąco.

 

W czasie przerwy w szatni panował spokój i jak nigdy wkradł się luz. Nakazałem oszczędnie gospodarować siłami, co było jednoznaczne z zaprzestaniem szaleńczych ataków. Cofamy się i gramy piłką, gracze GKS-u maja za nią biegać.

 

W 57 minucie Bednarek, ten z Korony, ograł dwóch rywali i huknął z dystansu. Chyba wszyscy na Śląsku słyszeli brzdęk po odbiciu się „skóry” od poprzeczki. Atomowy strzał! Szkoda, że nie weszło, bo mielibyśmy najładniejszą bramkę w rundzie. W 61 minucie próbował z wolnego tradycyjnie Wilczek, tym razem jednak mu się nieudało. W 80 minucie po strzale Wójcika futbolówka poleciała nad bramką. W doliczonym czasie gry zawodnicy GKS-u zdobyli honorowe trafienie. Mocno rozluźniona obrona przepuściła podanie Adaszka. Wykorzystał to Maciej Bednarek i pokonał Cierzniaka, który z perspektywy całego meczu niemiał zbyt dużo do roboty. Sędzia zakończył pojedynek po upływie reszty doliczonego czasu.

 

[17/34]Mecz o mistrzostwo I ligi.

01.11.2008 – Stadion przy ul. Harcerskiej, Jastrzębie-Zdrój – 3856 widzów

[9.]GKS Jastrzębie-Zdrój – [1.]Korona Kielce 1:3 (0:3)

11. kar. Gawęcki 0:1

17. Skórski czerw/k

25. Wilczek 0:2

38. R. Bednarek 0:3

90+3. M. Bednarek 1:3

MoM – Robert Bednarek [Korona Kielce] 7.7

 

Do końca rundy dwa mecze, a my nadal nie zaznaliśmy porażki. Chyba nie muszę niczego komentować. Po spotkaniu podziękowałem piłkarzom za: walkę, ambicję i zaangażowanie. Jest po prostu świetnie!

Menadżerem miesiąca został Marcin Brosz, za jego plecami znalazłem się ja, a tuż za mną trener naszego następnego rywala.

Odnośnik do komentarza

Dzisiaj do Kielc przyjechała ekipa z Katowic, która w obecnym sezonie spisuje się ponadprzeciętnie. Gracze GKS-u grają ładną, ofensywną piłkę. Czeka nas z pewnością bardzo emocjonujące spotkanie. Żeby myśleć o dobrym wyniku musimy wyłączyć z gry Grzegorza Bonka, a także Pawła Sobczaka oraz „zniechęcić” skutecznie Krzysztofa Kaliciaka. Bez wątpienia najsilniejszą formacją katowiczan jest atak. Przypominam, że na rezerwie jeszcze jest utalentowany Łukasz Janoszka, który w drużynie GKS-u przebywa na wypożyczeniu z Ruchu Chorzów. Zapowiada się ciekawe dla kibiców i trudne dla piłkarzy spotkanie. W pierwszej jedenastce znaleźli się:

 

Misztal – Szyndrowski(k), Szajna, Nawotczyński (Król, 45), Hernani – Sasin, Bednarek, Zganiacz, Wilk (Kasztelan, 50) – Wójcik (Edi Andradina, 45), Gawęcki.

 

Założyliśmy, że musimy zdobyć gola w pierwszych piętnastu minutach. Tuż przed wyjściem na murawę zaczęło padać. Poprosiłem więc Zganiacza oraz Wilka o oddawanie częściej strzałów z dystansu. Sędzia Matusiak rozpoczął mecz. Już w pierwszej minucie obrońcom gości urwał się Gawęcki. Popędził skrzydłem i przy linii końcowej zacentrował w pole karne. Piłkę głową trącił Wójcik, ale Gorczyca zdołał ją przerzucić nad poprzeczką. W 8 minucie z dystansu strzelał Bonk. Futbolówka minęła bramkę strzeżoną przez Misztala w bezpiecznej odległości. W 12 minucie próbkę swoich umiejętności dał Sobczak. Minął on Hernaniego i pobiegł w stronę bramki, jednak nie trafił w nią. W 14 minucie piłkę z autu wyrzucił Szyndrowski. Ta spadła pod nogi „Łysego”, który zacentrował w pole karne, ale Gorczyca wyskoczył wyżej niż Wójcik i zażegnał niebezpieczeństwo. Po kwadransie gry Nawotczyński podał Zganiaczowi. Ten oszukał Krzysztofa Markowskiego i zagrał do Gawęckiego. Piotr minął Napierałę i z szesnastego metra uderzył na bramkę. Piłka w siatce i prowadzimy! W kolejnej akcji wyrównali goście. Sobczak zacentrował, Hernani za krótko wybił „skórę”, dopadł do niej Kaliciak i z piątego metra skutecznie dobił. W 24 minucie z wolnego próbował Bednarek. Szkoda jednak opisywać taki strzał… W 35 minucie Szyndrowski zagrał do Sasina. Paweł podał Wilkowi. Defensywny pomocnik znalazł na skrzydle nie pilnowanego Bednarka. „Bednar” wrzucił, Napierała nie upilnował Piotrka Gawęckiego i znów wysunęliśmy się na prowadzenie.

 

W przerwie zmieniłem słabo spisującego się Wójcika oraz Nawotczyńskiego. Nie cofnąłem drużyny, bo z GKS-em byłoby to samobójstwem. Nadal atakujemy.

 

W 50 minucie zmieniłem jeszcze Wilka, który w pierwszej połowie złapał „żółtko”, a przed chwilą niebezpiecznie sfaulował rywala i sędzia udzielił mu ostatniego ostrzeżenia. Nie ryzykowałem gry w dziesiątkę przez większość drugiej połowy. W 52 minucie miała miejsce świetna akcja trójkąta katowickiego. Między sobą grali Markowski, Kaliciak i Sobczak. Z tej trójcy, pierwszy zakończył potężnym strzałem w górny róg bramki. Misztal szczęśliwie interweniował i w dalszym ciągu prowadziliśmy. W 66 minucie gracze z Katowic dopięli swego. Po centrze z rzutu rożnego Zganiacz nie upilnował w polu karnym Sobczaka, który z najbliższej odległości pokonał Misztala. Poprosiłem, aby gracze spróbowali odwrócić losy tego spotkania i przechylić szalę zwycięstwa na naszą korzyść. W 77 minucie Markowski uderzył z dystansu, a Misztal sparował piłkę na rzut rożny. W tym momencie zaniepokoiłem się. Jak się okazało niepotrzebnie, bo Plewnia zepsuł podanie. Do 90 minuty GKS mądrze kontrolował grę i kasował nasze akcje przed polem karnym. W doliczonym czasie próbował jeszcze Edi z rzutu wolnego, ale bardzo mocno się pomylił. Drużynę ze Śląska widocznie zadowalał podział punktów, bo po strzeleniu bramki cofnęli się i już tak intensywnie nie nękali nas atakami, a bardziej skupili się na obronie tego co mieli.

 

[18/34]Mecz o mistrzostwo I ligi.

08.11.2008 – Arena Kielc, Kielce – 5334 widzów

[1.]Korona Kielce – [5.]GKS Katowice 2:2 (2:1)

15. Gawęcki 1:0

17. Kaliciak 1:1

36. Gawęcki 2:1

66. Sobczak 2:2

MoM – Piotr Gawęcki [Korona Kielce] 8.4

 

Typowy mecz na remis. Żadna z drużyn wyraźnie nie przeważała. Niestety zespoły z „ekipy pościgowej” (Podbeskidzie, Widzew, Zagłębie) w swoich meczach zainkasowały komplet punktów i nasza przewaga stopniała do zaledwie jednego oczka nad drugą drużyną. Zawodników poinformowałem, że zagrali za słabo, w konsekwencji nie będą mieli dnia wolnego po spotkaniu. Jedynym wyjątkiem, którego to nie dotyczy jest Piotrek Gawęcki, który zagrał jako jedyny na bardzo wysokim poziomie. Głównym powodem naszego niepowodzenia było nie wykonanie założeń taktycznych. Gracze, których mieliśmy wyłączyć strzelili nam po bramce, a trzeci hasał po boisku niczym zając na polanie… Nie zostaje nam nic innego jak odbić sobie to na Odrze Opole…

Odnośnik do komentarza

Ostatni mecz w rundzie jesiennej wypadło nam zagrać w Kielcach. Zawodnicy mieli się zrehabilitować za wpadkę z GKS-em Katowice. Na treningach w tygodniu widziałem, że są na siebie źli, że nie udało im się wygrać tamtego spotkania. Pałali ogromną chęcią odbicia sobie tego. Odra Opole jest w dużych tarapatach. Tak zmobilizowanych i rozdrażnionych graczy jeszcze w tej drużynie nie widziałem. Może to przez ten brak wolnego dnia po meczu? Co prawda na zajęciach również dałem im mocno w kość. W ekipie z Opola jest dwóch zawodników, którym od dłuższego czasu interesuję się. Na razie nie będę zdradzał nazwisk. Bardzo mnie ciekawi jak wypadną w tym pojedynku. Przed spotkaniem odbyła się konferencja prasowa, na którą niechętnie poszedłem, gdyż bolała mnie głowa.

 

DZ: Pytano już pana o pańskie zdanie w kwestii losów rywalizacji o tytuł. 1 liga – kto według pana zwycięży?

GD: Korona Kielce.

 

DZ: Po pańskich przedsezonowych wypowiedziach w kwestii awansu, jak teraz ocenia pan wasze szanse?

GD: Myślę, że jest to bardzo możliwe.

 

DZ: Wielu menadżerów i ekspertów twierdzi, że różnica między sukcesem, a klęską opiera się na umiejętności uniknięcia zbyt wielu kontuzji. Czy zgodzi się pan z tą opinią?

GD: To sprawiedliwa opinia.

 

DZ: Piotr Gawęcki jest ostatnio obsypywany pochwałami przez kibiców. Jak może to wpłynąć na jego postawę na boisku?

GD: To może mu sprawić trochę kłopotu.

 

DZ: Rywale w walce o awans, Zagłębie Lubin, grają tymczasem mecz, w którym ich przeciwnikami będzie Łęczna, mając nadzieję na udowodnienie, że zasługują na grę na wyższym szczeblu rozgrywek. Jak ocenia pan ich szanse w tym spotkaniu?

GD: Ten mecz może im sprawić problemy.

 

DZ: Czy zamierza pan ustawić zespół ofensywnie przed tym meczem?

GD: Powiem chłopakom, żeby koncentrowali się przede wszystkim na ataku.

 

DZ: Marcin Józefowicz został uznany za zagrożenie dla defensywy Korony Kielce. Czy zgadza się pan z tym?

GD: Nie skomentuję tego.

 

DZ: Odra Opole zajmuje obecnie 16 miejsce w ligowej tabeli. Odra Opole to na pewno ambitny zespół, ale chyba niema pan wątpliwości, że 15.11.2008 Korona wgniecie ich w murawę?

GD: Mamy szansę chyba, że stanie się coś nieoczekiwanego.

 

DZ: Pańska reakcja zdaje się sugerować, że wierzy pan w swoich zawodników. Jaką formację uważa pan obecnie za najsilniejszą.

GD: Bez wątpienia pomoc.

 

DZ: Marek Szyndrowski jest zawodnikiem, od którego zależy gra Korony Kielce. Wielu fachowców uważa, że poradziłby sobie w lepszym zespole. Jak pan ocenia szanse na zatrzymanie tego gracza w swojej drużynie?

GD: Z niewolnika niema pracownika. Jeśli będzie chciał odejść i dostanie dobrą, ale naprawdę dobrą ofertę zgodzę się.

 

DZ: Kamil Wilczek nie pierwszy raz domaga się częstszych występów w pierwszym zespole. Czy może liczyć na to, że pan ustąpi i da mu pograć w pierwszej drużynie?

GD: W chwili obecnej nie zamierzam rozmawiać o polityce kadrowej.

 

Na boisku od pierwszej minuty pojawią się:

 

Misztal – Szyndrowski(k), Bednarek, Nawotczyński, Szajna – Kiełb, Sobolewski (Mójta, 46), Zganiacz (Wilczek, 46), Kasztelan (Wilk, 31) – Gawęcki, Edi Andradina.

 

Sędzią tego spotkania będzie pan Bartosik. Zaczęliśmy od mocnego uderzenia i to dosłownie. Edi podał do Kasztelana. Pomocnik wycofał do kapitana, który zagrał Sobolewskiemu. Nasz skrzydłowy uderzył z ostrego kąta półwolejem i pokonał bramkarza gości. W 11 minucie próbował Andradina, jednak jego strzał był bardzo niecelny. W 24 minucie z rzutu wolnego znów strzelał Brazylijczyk. Tym razem już niewiele brakło i by pokonał opolskiego golkipera. W 31 minucie Gawęcki głową przedłużył podanie do Sobolewskiego. „Sobolek” przyjął „skórę” w biegu, zmniejszył kąt i umieścił piłkę w siatce. To jego dzień! W 37 minucie odgryzła się Odra. Filipowicz trafił w poprzeczkę. W 42 minucie strzał Gawęckiego obronił Bella.

 

W przerwie zmieniłem wracającego po kontuzji strzelca dwóch bramek. Bardzo żałuję, że nie mógł zagrać również w drugiej połowie, ale jeszcze nie był przygotowany na grę w pełnym wymiarze czasowym. Szansę otrzymał także Wilczek. Wszyscy usłyszeli, że to ostatni mecz w tej rundzie. Mamy dać z siebie maksimum.

 

W 46 minucie tuż po rozpoczęciu gry z dystansu uderzał Józefowicz, ale nie trafił w bramkę. W 50 minucie próbował zaskoczyć Misztala mocnym strzałem zza linii szesnastego metra Tracz. Po tej akcji zrozumiałem, że po prostu moim chłopakom już się nie chce dobić rywala. Grali spokojnie i bezpiecznie pilnowali wyniku. W 74 minucie jedyną jak się później okazało żółtą kartkę otrzymał Odrzywolski za faul na Wilku. Z wolnego tradycyjnie huknął Wilczek, ale bardzo niecelnie. W 77 minucie rzut rożny wykonywał Edi. Zagrał do Szajny, który musnął piłkę, a ta uderzyła w poprzeczkę i wyszła za szesnastkę. Grę przerwał gwizdek arbitra. Sędzia podyktował jedenastkę, gdyż uznał, że Szajna był faulowany przez Tracza. Zawodnicy Odry już nawet nie protestowali. Do piłki podszedł „Łysy” i swoim golem ustalił wynik tego spotkania. W 88 minucie strzelał jeszcze Mójta, ale jego uderzenie obronił bramkarz z Opola.

 

[19/34]Mecz o mistrzostwo I ligi.

15.11.2008 – Arena Kielc, Kielce – 5266 widzów

[1.]Korona Kielce – [16.]Odra Opole 3:0 (2:0)

5. Sobolewski 1:0

32. Sobolewski 2:0

79. kar Gawęcki 3:0

MoM – Paweł Sobolewski [Korona Kielce] 8.3

 

Pełna rehabilitacja za mecz z „GieKSą”. Po spotkaniu dowiedziałem się, że Widzew zremisował bezbramkowo z Flotą Świnoujście, a Zagłębie z Górnikiem Łęczna. Nad tymi zespołami powiększyliśmy przewagę, tylko Podbeskidzie trzyma się nas kurczowo, a różnica między nami to zaledwie jedno oczko.

 

Trzy godziny po spotkaniu z Odrą udało nam się pozyskać pierwszego zawodnika. Naszym nowym piłkarzem będzie Marcin Pietroń, który występował w Arce Gdynia. Temu lewemu pomocnikowi w grudniu kończy się kontrakt z klubem z trójmiasta. Dzisiaj podpisał wstępną umowę, a na kontrakcie autograf złoży 1 stycznia 2009 roku.

Zawodnicy przebywający na testach: Jakub Woropajew, Bartosz Olejniczak oraz Adrian Giziński opuścili nasz klub. Obserwowałem sparingi z ich udziałem w drugiej drużynie. Żaden nie przekonał mnie na tyle, żeby nawet dać im druga szansę.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...